Profil użytkownika


komentarze: 167, w dziale opowiadań: 137, opowiadania: 80

Ostatnie sto komentarzy

Bardzo wciągający i porządnie napisany tekst, gratuluję ;) Klimatyczny; legendy wydają się żywe, a ludzie są z krwi i kości.

Ja może też

Kurcze, nie wiedziałam, że ktoś jeszcze tu zagląda :) Dzięki. Nie planowałam raczej ciągu dalszego, ale z tym planowaniem u mnie nigdy nic nie wiadomo :)

Było kilka opowiadań, które mi sie podobały, ale też głosuję na "Niech żyją Wielkie Niemcy"  Yossa (ciekawy pomysł, wciągająca fabuła, spójne, ładne językowo).

No... Do tej pory ja na przykład ;] Ale skoro już wiem, że taka funkcja istnieje i gdzie jest schowana, nie będę więcej ;)
Dziękuję, Adamie.

* [interlinia] --> [opcje interlinii] --> [tabulatory]

W Wordzie 2007: [narzedzia główne] --> [interlinia] --> [tabulatory], jeśli o tabulatory Ci chodzi.

Niewatpliwie jest to jedno z fajniejszych opowiadań o Hitlerze, które przeczytałam do tej pory. Rozpoczęcie od sytuacji wymyślonej, żeby dojść do stanu mniej więcej faktycznego, moim zdaniem, wyszło bardzo ciekawie. Nie rozumiem tylko, w jaki sposób Fromm wpadł nagle na pomysł przeszukania tych dokumentów.
Pozdrawiam.

Generalnie opowiadanie podobało mi się. Jest jednak kilka fragmentów, które budzą moje wątpliwości. Pierwszy to zabijanie człowieka przy pomocy dachówki i tryskający mózg. To coś bardziej a la Tarantino i chyba średnio pasuje ;) Kobieta mogłaby wykorzystać meteoryt, ale chyba musiałaby być co najmniej Wonder Woman, żeby "dobrać się" do mózgu :)
Druga rzecz to motywacja. Straciła koleżanki w szkole, więc postanowiła zabić? Później została cenionym naukowcem, wymyśliła sposób na podróż w czasie już w 2017... Wspomniałaś o utraconych marzeniach, ale oprócz tego, że bohaterka dziwnie się zachowuje raz do roku, nie widać u niej jakiegoś poczucia straty.
Trzecia rzecz, nieco mniejsza, to fragment o wulkanie. Może to z powodu późnej pory, może to moja niewiedza, ale nie rozumiem.
Ale ogólnie opowiadanie fajne i bardzo ciekawie napisane.
Pozdrawiam,

Ależ drogi Autorze, tu nie ma żadnej złej woli. Wystarczyło zamienić "tym imieniem" na "jego imieniem" i sens byłby inny.

no widocznie jest tam coś nadmiarowego. W czym problem? Bez ślepej kiszki i migdałków też można żyć... -- zmiany w obszarze mikro i makro to dwie różne sprawy. Gdybyś, dla przykładu, napisał, że bohater wyktył tam coś o czym wcześniej nie wiedzieli i nie znali jego celu, byłoby to bardziej klarowne. Pomijam to, że energia nie ugotowała komórek i to, że problem powrotu sprowadziłeś do stwierdzenia, że go opracowali. Trochę w tym radosnej twórczości, ale jakoś jest to uzasadnione. Natomiast tamto mi zgrzyta, nic nie poradzę.

Czemu to takie pewne? marlęta, czy Ty chcesz bym Ci tłumaczył teorię podróży w czasie? Nie znam jej. Jeśli ktoś zna - zapraszam do wyjaśnienia jej nam wszystkim. W moim opowiadaniu ona istnieje, i zna ją narrator. To wystarczy. -- Oczywiście, że nie chcę, żebyś tłumaczył mi teorię podróży w czasie. Wiem, że jej nie znasz, ale nie uważam, że wystarczy, że zna ją narrator. Wybacz, ale Twoja wypowiedź sugeruje, że opowiadanie było nieprzemyślane. Nikt nie wymaga opisywania w jaki sposób ta uwalniana energia pozwoliła na taką podróż, ale niech to ma ręce i nogi. On zabija swojego przodka i twierdzi, że to nie wpłynie na jego istnienie. Ponieważ to jest sprzeczne z logiką, powinno być jakoś wyjaśnione. Co pozwala mu tak przypuszczać? Fakt zapłodnienia kobiety w tym samym czasie? Przecież wystarczy, że zamiast mężczyzny urodziłaby się kobieta, a nie spotkałaby matki następnego potomka itd. Jeśli masz teorię, która by to wyjaśniła, narrator powinien to rozwinąć.
Masz rację, pisali tylko o znalezionym błędzie czy dwóch. To, że było ich dużo dodałam od siebie, ale zamiast czepiać się szczegółów mogłeś przejrzeć tekst. Tyle ode mnie.

Pmijając ten błąd w pierwszym zdaniu, mnie początek zachęcił do lektury. Rozbawiło mnie to A "mało kto" znaczy "tylko ja". Dalej niestety gorzej. Na przykład dlaczego w 2051 popełnienie samobójstwa nie jest proste? Sklonują go, ma gumowe kości?
Interesująco wybrnąłeś z problemu przeniesienia bohatera w przeszłość, tym niemniej jest to dość dziwne. Założenie, że rozłożenie czegoś tam w mitochondrium, nie wpłynie na jego prawidłowe działanie jest raczej naciągane. To by znaczyło, że w komórkach znajdują się niepotrzebne elementy.

Wiedziałem, że mogę po tym wszystkim inaczej wyglądać, może być trochę starszy lub nieco młodszy, lubić sernik zamiast biszkoptu - ale że nadal będę istniał, to było bezsprzeczne. -- tak zwany dowód przez autorytet. Tym niemnie chciałabym wiedzieć czemu to było takie pewne. Chciałeś tu ominąć paradoks dziadka, ale dość kulawo to wyszło.
Swoją drogą to zabawne, że bohater był przeciwnikiem manipulacji przy pojedynczych genach, ale nie miał nic przeciwko wymianie całego chromosomu. O, no i nie wspomniałeś, że oprócz tego, że oprócz zmiany upodobań kulinarnych, mógłby też zmienić płeć ;)

Zastrzeżenia budzi też wybór zabójcy. Dlaczego akurat taki troglodyta?

Ale plus za odpowiednią narrację przy rozważaniach naukowych. Zastanawiałam się czemu są tam fragmenty typu "jeden... no, nieważne", ale w świetle zakończenia, wszystko się rozjaśnia.

Jest też sporo błędów, o których pisali poprzednicy, ale nie będę wypisywać. Generalnie plus też za to, że (pomijając niektóre założenia fabularne) to się w miarę trzyma kupy. Zdaję sobie sprawę, że przy takim temacie narracja pierwszoosobowa jest chyba najtrudniejszą opcją z możliwych. Niestety, to za mało.
Pozdrawiam.

Również wszystkim serdecznie gratuluję i dziękuję za wyróżnienie! Chwała nam! ;)

Rzadko komentuję teksty w konkursach w których sama biorę udział, ale ten był jednym z tych, które najbardziej mi się spodobały. Strasznie fajnie wykorzystałaś ptaki, a opowaiadanie jako całość jest bardzo dobre. Jedyne czego mi zabrakło to porządny antymorał (bo ten, który zaproponowałaś mnie nie przekonuje ;))
Pozdrawiam.

Jak już zapewne wiesz, podobało mi się ;) Teraz powiem dlaczego.
Przyznam się, że musiałam przeczytać drugi raz żeby w pełni wczuć się w tekst. Trochę pomogły też komentarze Twój i Raka :) Oprócz zgrabnego wykonania i zabawnych gier słownych wyłoniła się subtelna metaforyka okraszona nutką humoru. Bardzo podobało mi się to, że cudownie oddałaś klimat tych balów. Jest to coś co w baśni o Kopcuiszku trochę ginie, bo cała próżność skupia się właściwie na siostrach. Tutaj wywlekłaś na wierzch całą brudną prawdę. Na plus również subtelne nawiązanie do powieści Steinbecka :)

Pozdrawiam.

Również zaznaczam swoją obecność, choć z lekkim opóźnieniem. Opowiadanie przypadło mi do gustu. Zgrabnie wplotłeś do tej baśni element cyber-miłości, czy może raczej pseudo-miłości. Bardzo podoba mi się pomysł przedstawienia Królowej śniegu jako laski z drugiej strony szklanego ekranu. Jeszcze ciekawsza jest Gerda. W całym tekście wypowiada się tylko raz, ale w tych kilku zdaniach zawarte jest wszystko to co powinno, cała esencja. Jednak, podobnie jak homarowi, zabrakło mi trochę akcji.

Pozdrawiam.

Niełatwa decyzja. Wahałam się od kilku dni między czterema antybajkami, ale ostatecznie po przeanalizowaniu wszystkich z prawa, z lewa i od środka głosuję na "666 ziaren grochu" Blue_Ice :)

Teraz zdecydowanie płynniej. No i udało się jeszcze dorzucić króla-alfonsa :)

Nie wiem, czy dałabyś mi radę mimo, że jesteś młodsza!

Podczas, gdy władca pienił się i miotał po komnacie, starszy człowiek wyciągnął gazetę z rękawa, rozłożył ją na królewskim biurku, a potem palcem wskazał odpowiednie miejsce.  -- Przecinków po "mimo" i "podczas" na pewno być nie powinno. I jeszcze to:

- Zgoda. Ale to przy okazji następnego balu. Teraz lepiej wracajmy! -- Nie jestem pewna... One nadal się puszczały tylko na balach?

Jak nie ma? Przecież Śnieżka całkiem nieźle na tym swoim "treningu" zarobiła! Że o (anty)nauce płynącej z zachowania królowej nie wspomnę...
To zakończenie faktycznie trochę znienacka i mogłabyś coś jeszcze dodać, ale i tak jest ładnie :)
Pozdrawiam.

tfurco:
zdanie księdza przytoczyłam tylko dla kontekstu. Ważniejsze są słowa powstańców. Ksiądz chciał utrzymać ich przybycie w tajemnicy, więc zaniepokoili się, że w pobliżu są oddziały wroga. Pierwsze pytanie jest o Niemców, drugie o Rosjan. Jeśli Rosjanie wrogiem nie są, po co pytać? W drugim fragmencie napisałeś "weszli do miasta", a to wygląda jakby zajmowali/atakowali miasto. Lepiej pasowałoby "przyszli z odsieczą" lub "o ile jeszcze nie nadeszło wsparcie Armii Czerwonej".

Znakomite opowiadanie, Goranie :) Fragmenty o narzędziach okazywania szacunku, uroczy akcent wampira i kilka innych fragmentów szczególnie mi się podobało. Aż zajrzę do poprzednich opowiadań o Cutricku. U mnie skojarzenia bardziej z Mileną Wójtowicz niż z Pratchettem, ale bardzo lubię taki typ humoru ;)
Pozdrawiam.

Całkiem przyjemnie się to czyta, ale fajerwerków nie ma. Brakuje mi tu napięcia, postaci są za mało wyraziste. Ostatni fragment dziwny. Właściwie nie wiem co się stało. Większych niegrabności też nie zauważyłam, ale przyczepię się do jednej rzeczy:

- Wyszli?! To może Rosjanie?
- Rosjanie? A jakże! Duży oddział tu stacjonuje niedaleko. Żyć nie dają. Dobrze, żeście się na nich nie napatoczyli.

A potem:
Jak to gdzie? W Warszawie! Może jeszcze walczą, o ile Ruscy nie weszli do miasta. Jaka dziś data?

Te zdania sugerują, że Rosjanie są czynnikiem wysoce niepożądanym. Tymczasem powstańcy warszawscy czekali na ich pomoc.

Pozdrawiam.

Bardzo żle nie jest, ale niezgrabności są.

Co prawda Równą znano z jej egoizmu, i choć to głupie, nie wiadomo czemu ludzie ją za to lubili. -- zostaw albo "choć to głupie" albo "nie wiadomo czemu" bo oba przekazują mniej więcej to samo.


Nastawiła ją na soczystą czerwień, która raziła po oczach przy białym kolorze prostego, codziennego stroju. -- Która kotrastowała z kolorem stroju.

 

Ciężki właz sterowany automatycznie rozsuwał się i na odwrót(...) -- co to znaczy "rozsuwał się i na odwrót"? Chyba rozsuwał się i zasuwał

A jak zobaczyłam "szlak" aż zazgrzytałam zębami. Mam nadzieję, że to tylko literówka. To tak z grubsza.

Co do fabuły, to nie bardzo wiem kto, gdzie i dlaczego, co mi trochę przeszkadza. No i to wygląda na niedokończone. Masz jakąś drugą część czy to tak się kończy?

 

Sprawnie napisane opowiadanie, przyjemnie i łatwo się czyta, ale mocno to sztampowe. Momentami nawet zabawne, ale mam wrażenie, że treść nie jest proporcjonalna do objętości. Gdy Polon bawił się tym kaloryferem, zaczęłam domyślać się, że wychynie z niego jakiś dżin, więc mnie to nie zaskoczyło. Końcówka taka sobie.
Pozdrawiam.

A trzeba było dokończyć...
Naprawdę, w takim fragmencie nie ma czego oceniać poza stylem i poprawnością. A te, niestety, nie powalają.
Primo: zajrzyj tu i poczytaj o zapisie dialogów, bo robisz to źle. Co do stylu, nie jest tragicznie, chociaż są niezgrabności. Na przykład
Słońce wściekle uderzało w ziemię -- takie coś jest nie do przyjęcia.
(...) trójkątną tarczą o czarnym tle z płomieniami, pomiędzy którymi znajdował się miecz -- nie wiem jak to ma wygladać. Musisz doszlifować styl.
No i mam wrażenie że niepotrzebnie skupiasz się na dokładnym opisywaniu wyglądu postaci. Wychodzi to trochę topornie.
Pozdrawiam.

I ja nie zrozumiałam, niestety. Mam wrażenie, że niepotrzebnie zdecydowałeś się na tak krótką formę. Te wyjaśnienia brzmią jak analiza wiersza -- wrzucone ileś motywów i pojęć, które jakoś tam ze sobą korespondują, ale w nie do końca przejrzysty sposób. Być może gdybyś napisał dłuższe opowiadanie, byłoby lepiej, bo nie dałeś tu czytelnikowi punktu zaczepienia i wyszło jak wyszło.
No i ten mglisty dzień pogrzebu... To zupełnie nie pasuje. Wybacz, ale wcale nie widzę tam tej dziwnej istoty.

A ósmego dnia Bóg stworzył szarlotkę. I była ona dobra. :)
Dobre pytanie, regulatorzy, ale myślę, że chyba jednak tak.To by była taka Szarlotka Poznania Dobra i Zła ;)I nawet pasuje: nie wiesz co to dobro, dopóki nie spróbujesz szarlotki. Chociaż jeśli upiecze ją Szatan, to na dwoje babka wróżyła... Może być albo zła albo piekielnie dobra ;D

Cieszę się, że się podobało ;)

Niestety, mandat byłby zbyt oczywisty... Ale czekam aż ktoś napisze o zombie-Lucyferze, naprawdę. Ten temat ma potencjał ;)
A strzelba przemknęła mi przez myśl ;]
Yoss: :D
Dzięki za komentarze :)

Joseheim: Początkowo było tam bardzo silne powiązanie, ale zdecydowałam, że w ten sposób będzie lepiej. Królewna wie bo, podobnie jak w oryginale, "A zbudzić ją może jedynie pocałunek prawdziwej miłości”.
Dzięki za opinię ;)

Sominator: Miło mi ;) Z tą twórczością różnie bywa, więc dodatkowa wena na pewno się przyda :)

Dobra, mam chwilę, żeby skomentować ;)
Dość późno się domyśliłam o co chodzi. Jakoś zmyliły mnie te okolice ust. Ale przyjemnie się czytało. Bardzo fajnie pokazałaś myśli bohaterki i samą bohaterkę ;)

Nie jestem pewna czy Szatan może wyzionąć ducha, ale poza tym zgrabnie. Końcówka skojarzyła mi się z Heroes ;)

Film Jacksona naprawdę żyje własnym życiem, skoro doczekał się opartych nań opowiadań (dla niepamietających: u Tolkiena Eomer był od początku w Helmowym Jarze z Theodenem) ;D Tyle dygresji.
Co do tekstu mam mieszane uczucia. Nie porwał mnie, chociaż pod koniec się uśmiechnęłam. I tak przy okazji:
Potwory rzuciły się w dół zbocza, czyniąc piekielny świst, który budził grozę nawet wśród rohirrimskich rumaków. -- "Rohirrimski" brzmi jak rasa konia, więc lepsze byłyby Rohirrimowe rumaki.
Pozdrawiam.

"Człowiek budzi się rano i wie, że ma w sobie owcę. To bardzo naturalne uczucie" H. Murakami, "Przygoda z owcą"

"Wiele zjawisk zachodzących we współczesnym świecie - wojny, epidemie, kontrole z

urzędu skarbowego itp. - zaistniało za sprawą niewidzialnej ręki Szatana

sterującej człowiekiem. Jednak najwybitniejszym osiągnięciem w tej dziedzinie,

zdaniem większości studentów demonologii stosowanej, jest obwodnica M25 wokół

Londynu, która na wystawie diabelskich wynalazków zdobyłaby bezapelacyjnie grand

prix." Pratchett & Gaiman, "Dobry Omen"

Tu to nawet cała seria o różnych częściach ciała... Każdy znajdzie coś dla siebie ;)

Brajcie, na szczęście, bo lubię ten utwór i szkoda by było, gdyby kojarzył mi się kojarzył ze "Zmierzchem".
A Vader jest świetny :D

Tak, urocze to dobre słowo. Zastanawiałam się gdzie tu szkalowanie, ale po przeczytaniu wiem, czemu go nie ma. Bardzo dobry tekst, przyjemnie się czyta. Zajmujesz się (czasem/ na co dzień) pisaniem bajek, dobrze kojarzę? Widać w tym taki "dryg" bajkopisarza :) Pozdrwaiam,

Zauważyłam ;]

Zdziwiło mnie tylko, że chciało Wam się tyle na ten temat dyskutować. W samych drzwiach nie widzę nic nienormalnego. Pozdrawiam ponownie.

Lewandowski strzelił ostatnio pewnie z 10 meczów temu, ale ja nie o tym...
Bardzo udane opowiadanie, Rogerze. Zagubiony pacjent, nieco niepokojący psychiatra i ładna, ostra puenta. Czytałam z przyjemnością.
Pozdrawiam.

Jak na człowieka niewprawnego w szkalowaniu, całkiem dobrze Ci poszło, Unfallu. Bardzo fajnie zarysowane postaci i sceneria (z tronem wyłożonym wiewiórczym futrem na czele) tworzą bardzo zgrabną całość. ;)
Pozdrawiam.

Bardzo fajny drabble. Aż przeczytam to poprzednie opowiadanko ;)

A nie-uczestnicy też mogą jeszcze głosować? Z jakiegoś powodu wydawało mi się, że głosowanie trwa do niedzieli... Tak czy siak moje typy to:

Kojec Świata 2 [M2013] Fladrif (za bardzo fajny pomysł i dobre wykonanie)
Kocia Emerytura [A 2013] Prokris (bo było zabawne, szalenie kocie i podobało mi się najbardziej ze wszystkich tekstów konkursowych)

Myślę że +18 jest jak najbardziej zasadne, nie tyle jako ograniczenie, co ostrzeżenie. Nawet pełnoletni czytelnik nie musi mieć ochoty na czytanie opowiadań z jakimiś obrzydliwymi scenami. Umieszczając takie oznaczenie, masz pewność, że przeczytają to tylko Ci, których opowiadanie może zainteresować. Jak ktoś nie chce, ominie.

No i podobnie jak KaelGorann uważam, że wszystko zależy od "bogatości" opisu.

Yoss,
Dzięki. Cieszy mnie, że moje opowiadanie sprawiło Ci trochę radości :)
Regulatorzy,
I właśnie dlatego, że to tak Poważny konkurs, nie może być bardziej niż jest. Toż fabuła jest jedynie nędznym dodatkiem do wspaniałego stylu i inteligentnych dialogów i w żadnym wypadku przyćmiewać ich nie powinna ;)
A tak serio, to nie wiem o co chodzić Ci wogóle może, bo opowiadanie jest fajne, tak słyszałam ;)

Tenuv,

To fajnie, chociaż nigdy nie grałam dużo w rpg.

Pozdrawiam ;)

Początek przypomniał mi Legendarne Dzieło (co w tym wypadku będzie chyba najwyższym komplementem ;D) i wywołał głośny chichot. Później nieco wymuszona ta grafomania, ale wzrok jaszczomba, chatka osiem na osiem na trzy i ustalanie godziny bitwy to jak dla mnie mistrzostwo ;) Pozdrawiam i, podobnie jak regulatorzy, czekam na więcej!

Walił pięsciami z całych sił w drewno - literówka i coś nie tak z szykiem. Proponuję: Z całych sił walił pięściami w drewno.


Gdy otworzył oczy leżąc na kafelkach słyszał szum lejącej się cieczy. - przecinki po "oczy" i po "kafelkach".

 

I jeszcze drobne nieścisłości takie jak to, że po tym jak zaczęły mu nasiąkać skarpetki niebawem krew sięgała już do trzech czwartych wysokosci łazienki oraz te dryfujące szorty... Nie widzę związku między dryfującymi szortami, a tym, że chłopiec nie umiał pływać.

Ale dobrze się to czyta. Całkiem fajnie napisane.

Pozdrawiam,

Zmienia tyle, że to były dwie różne bitwy, a ich miejsca oddalone o 2 dni drogi. Orkowie nie zatakowli też jednocześnie w obu miejscach, więc Zori mógł się tylko domyslać.
Czarować umiał, ale zazwyczaj czarodziej potrzebuje jakiejś laski albo czegoś do wielu czarów. Racja, mogłam wspomnieć, że nie miał jej w dłoni. Ale zgadzam się, że walka wyszła sztywno i za szybko się skończyła. Nie lubiłam gościa ;)
Moim zdaniem jednak trochę wskazują, ale nie będę się spierać jeśli odbierasz go inaczej. Tak na dobrą sprawę, było powiedziane jedynie, że ma być osobnik płci przeciwnej.

A "Silmarillion" przeczytam na pewno ;)

Dzięki za komentarze. Typowo męskiego spojrzenia nie ma, bo uznałam, że w takiej formie byłoby to nienaturalne. Wolałam mniejszą wylewność i skoncentrowanie się na męskich "zajęciach" -- czyli wojnie i takich sprawach.

Piwak, Zori wiedział tylko, że czarodziej sprowadził orków do miasta. Nie wiedział, że zasadzka też była jego robotą. Czarodziej bardziej straszy niż grozi. Założenie było takie, że po prostu nie może (nie potrafi) mu nic zrobić, więc próbuje zyskać na czasie. Wiem, że nie przeciął tętnicy. Gdyby przeciął, nie bawiłby się potem w pchanie go mieczem w brzuch. Ale chyba faktycznie za szybko postanowiłam się go pozbyć.
Nie jest chłopcem, o czym świadczy fakt, ze jego młodszy brat ma już syna. Tak samo dowodzenie ponad stuosobowym oddziałem w jakiś sposób, przynajmniej powinno, świadczyć o dojrzałości.

fanta, Podobieństwa do Palantirów nie widzę, co do Silmarillów nie wiem... "Silmarillion" jeszcze przede mną. Tolkiena trochę jest, bo w jakimś stopniu krasnoludy go obudziły. Próbowałam go stłumić, ale z tego co widzę, średnio wyszło.
Pozdrawiam,

Z premedytacją nigdy takich rzeczy nie próbowałam, ale zdarzało mi się śnić świadomie. Zazwyczaj nic specjalnego. Gdy zdawałam sobie sprawę, że to sen, zaczynałam sie zastanawiać czy jeśli coś powiem, to ludzie w realnym świecie mnie usłyszą (co kończyło się mówieniem szeptem ku wielkiemu niezadowoleniu "sennych ludzi" ;D). Nie budziłam się, ale to przypominało trochę zawieszenie między snem, a rzeczywistością. Czasem potrafiłam też "przeskoczyć" do innego snu. Polegało to mniej więcej na tym, że mówiłam sobie "nie podoba mi się, spadam stąd" i lądowałam gdzie indziej. Ale żadnych kamieni myslami nigdy nie podnosiłam (a szkoda ;)).

Jedną ręką kurczowo trzymał się poręczy, a drugą wciąż starał się zakrywać swoje prawie nagie ciało, bowiem pod pierwszą szatą, która wpadła mu w ręce, miał tylko delikatną koszulę nocną, sięgającą ledwie kolan. Na stopach zaś tylko pantofle.-- bowiem pod szatą, pierwszą która wpadła mu w ręce (…); Poza tym, połączyłabym te zdania w jedno, bo to drugie wygląda dziwnie bez czasownika.

Mężczyzna pokiwał tylko głową i skrył się ponownie we wnętrzu pojazdu uspokojony – przed „uspokojony” brakuje przecinka

Ciekawa tego poruszenia wyjrzała na zewnątrz lekko uchylając jedno z dwóch dużych skrzydeł drzwi – przecinek przed „lekko”

(...) ich oczy rozszerzyły się do granic możliwości – „rozszerzyły się” to niezbyt dobre słowo, moim zdaniem; rozszerzyć się mogły powieki lub źrenice.

Naprawdę, oszczędź sobie udawanie głupiej – udawania

Sądzisz, że mogłaby wyjawić światu istnienie bękarta, który mógłby stanowić zagrożenie, dla jej syna? – tu zbędny przecinek po „zagrożenie”.

(...) powiedziała cicho, jakby jednocześnie chciała powstrzymać mężczyznę przed wejściem na górę, ale obawiała się, że sprzeciw wobec króla może kosztować ją głowę. – Tak będzie lepiej: powiedziała cicho, jakby chciała powstrzymać mężczyznę przed wejściem na górę, ale jednocześnie obawiała się, że sprzeciw wobec króla może kosztować ją głowę.

Tyle łapanki. Dobrze, sprawnie napisane opowiadanie. Nawet mi się podobało. Na koniec powiem tylko, że jak na władcę to ten król strasznie nisko się ceni, skoro sypia z kobietami o takim statusie (Ty nie zasługujesz nawet na to! Powinnaś się cieszyć, że to ja jestem ojcem, bo z twoim szczęściem mógłby to być zwykły pijaczyna).
Pozdrawiam.

Ten Sam jest moim idolem.
"Zostały dwie minuty, ale Giefon już nie może." -- piękne. I nie może zanim jeszcze otworzył obudowę. Nie wiem co powiedzieć. Dawno opowiadanie mnie tak nie rozbawiło ;D

Nadal kimś. Mówisz: "ten facet jest śmieciem/ ta kobieta jest szmatą", nie "to coś jest śmieciem/szmatą". Chyba że naprawdę patrzysz i widzisz zawartość śmietnika, ale to... dziwne.

Jak już zauważył syf., bardzo lubisz przecinki. Za bardzo. Jak powiedział Sapkowski: "[Przecinki] mają być tam, gdzie przy czytaniu bierze się wdech". To dobra zasada (o ile nie jest się astmatykiem).
Sam tekst jest dziwny. Ten cały wstęp o Albańczykach w kontekście zakończenia jest mało sensowny. Piszesz o czymś co wygląda jak porachunki gangów i ma ręce i nogi, a potem nagle wpadają Aniołowie, żeby wszystkich rozwalić. Aniołowie, czy to w formie osobowej czy nie, mnie nie przekonują (zwłaszcza skojarzenia z nazistami mnie odrzucają).
Pozdrawiam.

Chodziło o Marlentę. Jeśli taka Twa wola, mogę być Alicją. To całkiem ładne imię ;)

Ryszardzie,
Czy celowo uparcie przekręcasz mój nick? Zaczynam cos podejrzewać...
Twój pastisz, zgrabny niczym nóżki Sułtanowych kobiet, poprawił mi dziś humor niemal tak skutecznie jak zamieszczone pod nim komentarze. :) Tylko dlaczego sądzisz, że Roger Czerwone Oko wystąpił u mnie jako kot?
I to zakończenie... Mam dziwne wrażenie, że rzucono mi (i Marcinowi) rękawicę... Nie obiecuję, że podniosę ;)

Pozdrawiam.

Z tymi przecinkami to raczej trochę większy problem. Za dużo ich, a czasem i w niewłaściwych miejscach. Samo opowiadanie wygląda jak konspekt, zarys czegoś większego. Od "zamku Czarnego Gryfa" to przestało się trzymać kupy (choć być może to wynik mojej nieznajomości poprzednich opowiadań). Za dużo, za szybko, emocji brak.
Pozdrawiam.

Dobre. Nawet bardzo. Jest napisane tak lekko, że samo się czyta. ;) Na ogół nie przepadam za smutnymi opowiadaniami, ale czytałam z przyjemnością. Mam tylko jedno pytanie: dlaczego takie krótkie?

Pozdrawiam.

O, Cześć :)

Dawno mnie nie było...

Tajemnicę już objawiam: "marlęta" to rzeczownik w liczbie pojedynczej, więc odmienia się go tak jak brajt i bemik już napomknęli.
Bemik, piwak -- gratuluję!

Interesujący pomysł i dość lekko się ten tekst czyta, ale sprawia wrażenie trochę niedopracowanego. Wypatrzyłam sporo potknięć, powtórzeń, niektóre dialogi źle zapisane.

– A rośnie, rośnie – staruszka dosypała coś do kotła i zamieszała. - na przykład w tym, brakuje kropki po "rośnie". Ale w innym miejscu jest już ok, więc pewnie o tym wiesz.

Samochód zakaszlał, prychnął jak kot i ruszył. - to zdanie strasznie mnie rozbawiło. Nie czepiam się, bo lubię koty, ale jest dziwaczne.

Kończy się właściwie w momencie, w którym powinien zacząć się rozkręcać. Masz w planach jakąś kontynuację?

Pytanie brzmi raczej: Czy Kot ( tu mój ukłon w stronę regulatorów, która jest pierwszą "znaną mi" osobą piszącą ten wyraz w sposób, który, nota bene, uwielbiam.), potrafiący zorganizować brygadę potrafiącą zniszczyć całą masową produkcję tych sukieneczek, nie poradziłby sobie z materiałami i nićmi właścicielki? Z nićmi przede wszystkim, bo Koty mają w dziedzinie ich plątania szczególne zdolności :D

A kreacje od projektantów swoją drogą :)

Potknięć i powtórzeń faktycznie masz tu sporo. Większość wypisali poprzednicy, ja dodam tylko, że:

Wolnym i lekko zrezygnowanym krokiem ruszył w tamtym kierunku. - on sam mógł być zrezygnowany, jego krok natomiast - nie.

Podskoczył na jeden z kamieni, który stanowił niegdyś schody do wejścia. - lepiej "wskoczył".

Poza tym, źle zapisane dialogi. Więcej o tym tu: http://www.fantastyka.pl/10,4550.html

Na temat fabuły trudno mi się wypowiedzieć po prologu zaledwie. Zobaczymy co będzie dalej, ale musisz popracować nad językiem, żeby nie kłuć w oczy błędami.

Pozdrawiam.

Przeczytałam. Druga wersja jest trochę lepsza, ale nie wyjaśnia czemu właściwie postanowił wybrać się w taką podróż akurat tego dnia.

W obu częściach jest sporo błędów. Wyglądają jakbyś ich nie sprawdził. Niespecjalnie mi się podoba ten pomysł, bo w żaden sposób mnie nie zaskakuje. Kiedyś zostałam zapytana o to czy jestem feministką przy okazji puszczania w drzwiach ( tłumaczenie pytania było właśnie takie, że feministki się o takie rzeczy obrażają), dlatego mam wrażenie, że nie jest to ani pesymistyczne, ani przejaskrawione, ani, niestety, oryginalne. A na czym miałby polegać szowinizm z punktu widzenia żony, jako kobieta, naprawdę nie wiem. Ja sama w takiej sytuacji z pewnością użyłabym innego określenia (pozwolę sobie nie przytaczać).

Pozdrawiam.

Dobre! Uśmiałam się, chociaż zdziwiło mnie utrudnianie tego "podchodzenia". A może by wejść/ wspiąć się pod dół?

Pozdrawiam.

Moim zdaniem "krokodyle łzy" wypadają całkiem nieźle w budowaniu takiej dwuznaczności. Jeśli już, to zmieniłabym

"Chociaż szkoda, lubię wzruszające historie" na liczbę mnogą - lubimy. Wtedy aligator ma większe prawo czuć się urażony.

Rogerze,

Jak to nie ma fantastyki? A gadający aligator? :)

Zabawny tekst. Podobał mi się.

Przeczytałam. I powiem tak: z tym opowiadaniem jest jak z piosenkami Dire Straitsów - fajny początek zapowiada fajną resztę. Nie zawiodłam się. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, jest niewiele błędów i chyba ani przez moment się nie nudziłam. Dziękuję.

Póki co przeczytałam tylko pierwszą część, ale na pewno wrócę, bo strasznie mi się podobało. Bardzo płynnie i interesująco prowadzisz narrację, prawie do niczego nie mogę się przyczepić. Może jeszcze coś napiszę po doczytaniu reszty.

Tylko tak: "Internet" wielką, "warszawiak" małą, a "niekoniecznie" razem.

"Volvo to bezpieczny samochód" mnie powaliło :), a co do kotów mam takie same odczucia jak regulatorzy.

Pozdrawiam.

No właśnie... Tak czytam i nie wiem. Jakie praktyki w szpitalach, skoro oni bardzo szybko stamtąd wyszli? Nie widzę krztyny sensu. Wytykać błędów nie zamierzam. Skoro sam stwierdzasz, że "czekasz na manto", nie zadawszy sobie trudu usunięcia choćby literówek, to szkoda czasu. Bardzo złe, niespójne, chaotyczne i jeszcze raz złe.

Zdecydowanie? Był wredny, złośliwy i robił wiele niecnych rzeczy, włączając w to podpalanie ludziom spodni :) Pirat wszechczasów, Jack Sparrow, też jest pozytywny, mimo, że to łotr.

Dość ciekawa historia, ale mam kilka uwag.

żółta koperta - tak trochę znikąd pojawiła się nagle na stoliku, niepokoi mnie, że nie wiem po co

 

Mężczyzna i Kobieta - gdy kelner wychodził stali naprzeciw siebie ze sztyletami w dłoniach, gdy wrócił siedzieli w milczeniu.

 

Wiedział, że nie może ingerować w Dar - o ile dobrze zrozumiałam, Dar jest jakąś umiejętnością dzięki której widzi te duchy... W takim razie powinno być raczej "używać Daru do ingerencji (w cośtam)".


W paru miejscach brakuje przecinka, ale generalnie ładnie napisane.

Chodzi o to, że jeden określa drugi. Szwalnia nie jest kolejna i łódzka, tylko łódzka. Kolejna określa łódzką. Dlatego bez przecinka.

A, ok, w różnych odmianach jest tego więcej...  Zaraz coś z nimi zrobię. A zaimki zostaną. Nie wiem czy to nadmiar czy nie, ale są tam potrzebne. 

Nowa Fantastyka