Profil użytkownika


komentarze: 58, w dziale opowiadań: 36, opowiadania: 20

Ostatnie sto komentarzy

Tu nie chodzi o gniewanie się, bo zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy mogło tam być lepsze, tylko nie doszedłem do tego jak to zrobić. Tu chodzi o bycie burakiem w internecie i dodawanie komentarzy, które nie są ani konstruktywne, ani przyjemne. A taka postawa mnie już irytuje.

A ja uważam, że dawały spore pole do popisu. Niestety widzę, że nie ma konkurencji, ale mam szczerą nadzieję, że się jeszcze pojawi. Pozdrawiam.

Ściągam filmy kilku do kilkudziesięcioletnich, takich których nie można obejrzeć w kinie/dostać w wypożyczalni. Poza tym ściągam też czasem filmy, które ja/ktoś z rodziny ma na dvd. Coś jak taka przenośna kopia zapasowa.

Ale filmów nowych, które mają premierę kinową nie ściągam, tylko idę na seans. 1. Oglądanie w kinie bije na głowę oglądanie na telewizorze/komputerze niezależnie od jakości obrazu. 2. Szanuję pracę twórców.

Na Park Jurajski czy maraton Bonda poszedłem bez zastanowienia, bo są to filmy, które oglądałem już wielokrotnie na małym ekranie, ale obejrzeć je na wielkim? Naprawdę tego nie czujecie?

Ściągam filmy kilku do kilkudziesięcioletnich, takich których nie można obejrzeć w kinie/dostać w wypożyczalni. Poza tym ściągam też czasem filmy, które ja/ktoś z rodziny ma na dvd. Coś jak taka przenośna kopia zapasowa.

Ale filmów nowych, które mają premierę kinową nie ściągam, tylko idę na seans. 1. Oglądanie w kinie bije na głowę oglądanie na telewizorze/komputerze niezależnie od jakości obrazu. 2. Szanuję pracę twórców.

Na Park Jurajski czy maraton Bonda poszedłem bez zastanowienia, bo są to filmy, które oglądałem już wielokrotnie na małym ekranie, ale obejrzeć je na wielkim? Naprawdę tego nie czujecie?

gwidon, skoro Avengersi też ci nie podeszli, a wiadome było, że Iron Man 3 będzie w jakimś sensie kontynuacją tego stylu, to muszę zadać to pytanie... po co na niego szedłeś?

Ja chodzę na filmy, które chcę zobaczyć, albo takie, co do których mam dobre przeczucia. Np. po przeczytaniu kilku bardzo negatywnych recenzji Szklanek Pułapki 5 odpuściłem sobie seans, mimo że zwiastun nawet mi się podobał. Nie chciałem ryzykować

1. Straty pieniędzy

2. Zepsucia sobie obrazu serii/postaci którą lubię.

Więc dlaczego? :D

Killian faktycznie nie jest jakimś nowatorskim złym, ale porównanie go do Bane'a? Naprawdę? Bane? Ten facet nie wiedział w zasadzie po co robi, to co robi. A już na pewno nie kierował się żadną logiką. Spokojnie może kandydować do współtwórcy najgłupszego planu w historii głównych złych.

Zbroje w finale faktycznie rozlatywały się aż za bardzo, ale pomyśl o tym tak: z Tonym w środku mają jakieś wypełnienie, w związku z czym powinny być trudniejsze do rozbicia. To tak jakbyś zrzucał z niewielkiej wysokości zwykłe jajko (albo jeszcze lepiej jajko wcześniej trzymane w occie) i wydmuszkę. Prawdopodobnie z wydmuszki nie będzie co zbierać, tymczasem normalne jajko będzie "do naprawienia".

A co do "nie czucia" humoru... Kwestia indywidualna. Ja i moi koledzy się śmialiśmy, ale tak jak pisałem wcześniej, ja na filmach bawię się jak mały chłopiec. Zwłaszcza na tych, które potrafią zręcznie posługiwać się znanymi schematami, dostosowując je do swoich potrzeb. Znacie na pewno to powiedzenie, że najbardziej lubimy oglądać filmy, które już znamy. Oglądając Iron Mana czy Avengersów po raz pierwszy, odczuwam ten właśnie rodzaj przyjemności. To są takie znane mi nowości.

Również nie zgodzę się z tą opinią. Według mnie film dużo lepszy niż dwójka (co nie było trudne do osiągnięcia), a nawet niż jedynka (punkty za innego przeciwnika niż koleś w zbroi).

Co do błędów logicznych to fakt, było ich sporo, ale jeśli oglądasz ten film pod kątem rozrywki, a nie błędów czy realizmu (co jest oczywistym nadużyciem przy filmie o milionerze, który lata sobie w dizajnerskiej zbroi i walczy z ziejącymi ogniem ludźmi), to ma on dużo humoru, co najmniej jeden zaskakujący moment i dobrze prowadzone napięcie podkreślane zabiegami, które budzą w tobie dziecko jakim byłeś ileś lat temu.

Nie wiem jak inni, ale ja się czułem znowu jak kilkuletni chłopak, który siedzi przed telewizorem i ogląda seriale o superbohaterach na Fox Kids. I w tym tkwi według mnie prawdziwa moc takich filmów ;)

Byłem na Pyrkonie, na spotkaniu z redakcją NF i jeden z panów redaktorów zagadnął zebranych o konkurs. Pytał kto wysłał, zgłosiły się trzy osoby, stwierdził, że może ich czytał, bo przerobił już jakieś sto pięćdziesiąt opowiadań, z czego jako dobre odłożył pięć.

Wspomniał też o tym, że czytał teksty napisane innymi interliniami, więc to nie było kryterium odrzucenia. Ale skoro na 150 tekstów, nadawało się 5, to może to jednak świadczyć o pewnym wymaganym... hm, poziomie. A tak jak brajt wspomniał, jeśli twój tekst jest tak składny jak powyższa litania żali, to myślę, że z możemy z dużym powodzeniem założyć, że twój tekst był poza tą piątką.

Gratuluję. Jest w tym tekście to "coś" mimo, że forma momentami mnie nie przekonuje. Nie mniej jednak, porządna robota.

Zadam pytanie, może głupie, odnośnie formy. Jak udało ci się utrzymać tekst w takiej "edytorowej" wersji? Bez rozstrzelonych akapitów, z wcięciami?

Twoje dzieło nie ma zakończenia, to błąd czy mnie się coś nie wyświetla? Po tym, że w nawiedzonym coś pękło mam tylko "Zamrugał, a gdy otworzył oczy mieszka" i nie wiem czy nie rozumiem czy to błąd jakiś.

Sympatyczne, ale mnie nie porwało. Założenia konkursu spełnia, więc witaj moja konkurencjo ;>

"Dziwne Dni" w przeciwieństwie do "Mnemonica" są lepiej przemyślanie kompozycyjne i z tego co pamiętam oszczędniejsze w środkach. "Mnemonic" przez swoje efekty szybko się starzeje, a fabuła wpisuje się w charakterystyczny dla lat 90 rys. Jest norma, jest coś co normę zachwiewa, a w tle jakiś konflikt. I mimo, że jest to przepis na fabułę idealną, to autorzy nie rozbudowują postaci, świata, w sumie nic nie rozbudowują ponad niezbędne minimum. Sam pomysł zresztą z transportowaniem danych w mózgu stanowi tylko pretekst do fabuły i wykorzystywany jest skromnie wtedy, kiedy jest potrzebny.

"Dziwne Dni" natomiast budują świat, a bohaterowie są tam wyraziści. Poza tym idea filmów z przeżyć innych jest w zasadzie główną osią fabularną, wokół tego toczy się cała akcja, mechanizm jest dopracowany i wykorzystywany nie tylko do pchania dalej historii, ale też do budowania klimatu. To taki przykład sf, które nie potrzebuje wielkich efektów specjalnych, żeby wykreować obraz świata przyszłości. No, ale "Dziwne Dni" miało lepszy zespół wykonawców z Cameronem i Bigelow na czele, więc o czym my rozmawiamy :)

Nie róbcie ze mnie teraz jakiegoś przeczulonego autora, przekonanego o swojej wyższości.

AdamKB - Nie czytałem, ale skoro to Pratchett, to chętnie nadrobię.

beryl - Twój komentarz jest bardziej o tym jak bardzo męczył cię mój tekst, niż dlaczego to robił. Dlatego uważam, że komentarz joseheim, który skupia się na przyczynach, bez zbędnych wycieczek do głupoty mojego tekstu, jest bardziej konstruktywny. 

Wystarczyło napisać, że jest nudny, rozumiem po polsku. Po co silisz się na wymyślne porównania? Chcesz mi dokopać? Dlaczego? Skrzywdziłem Cię jakoś? Czy może chciałeś doczytać ten nudny tekst do końca, tylko po to, żeby wypuścić z siebie trochę jadu. Mmmmm, przyjemne uczucie co? Lepiej się czujesz?

Dziękuję fancie i joseheim, wygrywacie konkurs na konstruktywne komentarze. Zrozumiałem przekaz. Na tym możemy zakończyć, bo przypuszczam, że nikt już nic świeżego tu nie wniesie. No chyba, że chcecie dać upust swoim emocjom. Proszę bardzo, będę waszą tarczą.

Azog akurat to był specyficzny ork, ork gigant jak go określił Thorin. Jego przydupasy wyglądały podobnie jak we Władcy. To tak jak z ludźmi mającymi ponad dwa metry wzrostu. Taki np. Richard Kiel grający "Jaws" w Jamesie Bondzie. Wiesz, że to człowiek i widzisz cechy wspólne z przeciętnym Kowalskim, ale jednak jego budowa fizyczna i kształt głowy, szczęki sprawiają, że wyróżnia się z tłumu.

Co do trolli, to we Władcy pokazane były tylko trolle jaskiniowe i trolle otwierające bramy w Mordorze. Z tego co pamiętam w żadnym momencie nie pojawiły się dziko żyjące, wolne trolle. Popraw mnie jeśli się mylę, ale według mnie nie ma tu niekonwekwencji.

Oj aj bym się z tą profanacją nie zapędzał. Osobiście widzę to trochę jako taki "Władca Pierścieni" na mniejszą skalę. A motywy dodane według mnie wzbogacają świat i dodają mu uroku, klimatu.

Oczywiście każdy ma swoją opinię i wiedziałem, że stanowisko, które reprezentuje oruen też się pojawi. Mam tylko nadzieję, że będzie to mniejszość, bo film jest (choćby jako sam film, zapominając o tym, że to adaptacja) bardzo dobry.

Ja się wstępnie deklaruję na uczestnika. Dawno nic tu nie wrzucałem, a mimo nadchodzącej sesji coś trzeba robić ;) Zobaczymy jak wyjdzie czasowo, ale myślę, że wrzucę ;) Jakiś limit znaków, albo ich ilość minimalna?

Solaris - przeczytałem 3 razy i jeszcze mi się nie znudziło. Książka za każdym razem świetna, mimo że wiadomo co się stanie, jest klimat i napięcie.

Przeczytałem też dwa razy "Serię Niefortunnych Zdarzeń", ale to książka dla dzieci w pewnym wieku, niestety nie warto czytać jej ponownie. Przedział wiekowy jest tam zaznaczony bardzo wyraźnie, chociażby tłumaczeniem "trudniejszych" słów. Kiedy czytałem ostatnią część, ten chwyt mnie już żenował :/

W gimnazjum czytałem "Buszującego w zbożu" i jako mądraliński trzynasto czy czternastolatek bardzo negatywnie oceniłem głównego bohatera. Dobrze czytało mi się książkę, ale Holden reprezentował wszystko, co w tamtym czasie potępiałem - pił, palił, chciał uprawiać seks, a był wciąż nastolatkiem (18 lat - magiczna granica). Kiedy czytałem ją w wieku lat 19 zrozumiałem jak bardzo nie zrozumiałem tego bohatera. W drugim czytaniu był mi on zdecydowanie bliższy. Rozumiałem jego motywacje, sposób myślenia. Dlatego warto czasem sięgnąć kolejny raz po książkę, bo nie tylko można wyciągnąć z niej nowe wartości, ale też nauczyć się ciekawych rzeczy o sobie. Książka się w końcu nie zmienia, za to my tak.

Przeczytałem tylko pierwszą część, ale moje uwagi są takie:

" Był to zdolny młodzieniec, którego dalszy szczegółowy opis nic nie wniesie w kontynuację tej opowieści.
- ??"

1. To zdanie jest absolutnie niepotrzebnie, a nawet grzechem jest wrzucanie takich zdań do tekstu. One zrywają kontakt czytelnika z opowieścią, bo nagle między mną czytającym, a chłopakami dyskutującymi o prędkości światła, wchodzi autor, który obwieszcza, że nie będzie opisywał jednego z nich, bo to nic nie wniesie. Po co? Nie wniesie to nie opisuj, ale nie tłumacz się z tego, a na pewno nie rób tego przed czytelnikiem. Wytłumacz to mamie, tacie, koledze, któremu dajesz tekst do przeczytania, ale mnie? Nie trawię.

2. O co chodzi z tymi znakami zapytania? I czemu z dwoma? Nie rozumiem. Ponad to ze względu na pkt. pierwszy można odnieść wrażenie, że to kolejna twoja dygresja, w której zastanawiasz się, po co wrzuciłeś to niepotrzebne zdanie.

Nie będę oryginalny i zgodzę się, że zakończenie is shitty. Nie widzę sensu w tym opowiadaniu, poza komponowaniem ładnych zwrotów w obcym języku. Aczkolwiek większy podziw budziłoby chyba budowanie ładnych zwrotów w języku polskim. Tyle.

Zniszczyłeś mnie tym, że to są dwa zdania. Może zastanów się kiedy stawia się przecinki, a kiedy tak brakujące w twoim tekście kropki. 

AHAHAHA, AHAHAHAHAHA... nie.

Potwierdzam słowa poprzednika, można odpuścić bez wyrzutów sumienia.

Abstrahując już od tego, że strasznie mieszasz czasy i sposób narracji, to mam wrażenie jakbyś obejrzał "Las Vegas Parano" i też chciał być fajny. Niestety, nie wyszło. Przypomina to bardziej tekst na przeskoczenie blokady twórczej niż coś konkretnego. Pisanie, dla pisania, ale czytelnik nic z tego nie wyciągnie.

Tak was czytam i czytam... i trudno mi się nie zgodzić. Faktycznie, jeśli autor nie szanuje czytelników, to dlaczego czytelnik ma szanować autora? Z jednej strony chciałbym, żeby świat był przyjemniejszym miejscem, żeby ludzie zamiast drzeć na siebie ryja, mówili co im przeszkadza i co można zrobić, żeby to poprawić (włączam w to także życiowe sytuacje, nie tylko opowiadania), ale z drugiej...

Niektórzy po prostu nie potrafią pisać i rzeczywiście jeśli dostaną mocny cios w twarz, to może im się odechcieć, a czytelnicy odetchną z ulgą. Znajomi rzadko wytykają błędy, bo teraz bardzo modne jest bycie nijakim, a ocenianie, zwłaszcza negatywne, nas określa. Ahm... to był nie tyle postulat, co... czas na refleksję, także dla mnie. I cieszę się z nawet dużego odzewu :)

Nie użalam się nad nimi. To nie jest tak, że nie wiem czym ściągnęli na siebie krytykę. Chodzi o to, że widziałem już nawet komentarz pt.: "wracaj na swoje blogaski" czy coś w tym guście. Dla autora z takiego komentarza nic nie wynika i o to mi chodzi, żeby z komentarzy można było wyciągnąć jakąś naukę, a nie tylko obniżenie samooceny. 

 

@Lassar - coś w tym jest... bywa i tak, że komentarze są dużo lepszą lekturą niż sam tekst :/ przykre acz prawdziwe

Potwierdzam - dobre rady w NF. Na początku czułem się jakbym czytał broszurkę jakiejś firmy. 

 

Po pierwsze - kim jesteśmy?

Po drugie - co robimy?

Po trzecie - dlaczego warto do nas dołączyć?

 

Nie jest to zbyt udany sposób przedstawiania świata, szczególnie, że ja do momentu, w których pojawia się słowo "samochód" zastanawiałem się jaki to jest właściwie świat. Czy to jest średniowieczne miasto, czy to się dzieje współcześnie. Nie dajesz czytelnikowi jasności. Niby używasz słow "dzielnica" itp, ale wcześniej rzucasz nam "miecz mądrości", który tworzy lekki zamęt. 

 

Popracuj nad nazwami, bo wywołują uśmiech na twarzy, który w opowieści... hm... nawet nie wiem jaki to miałby być gatunek. W każdym razie miasto nie powinno się raczej nazywać "Łowcy" a dzielnica "Wampiry".

 

- Gdzie mieszkasz?

- W Łowcy.

- A dokładniej?

- Na Wampirach.

 

I te tarcze... no nie zachwyciło mnie to szczerze mówiąc :/

Hey mr dj nanananna... Nie będę czytał, póki nie dowiem się, które opowiadanie będzie tym właściwym o.O

To chyba nie o to chodziło. Chyba, że pani doktor była cieciem uczelnianym ;)

Tylko, że trudno coś powiedzieć o stylu, kiedy coś przepisujesz, zmieniając jedynie narrację. Umiesz konstruować zdania. Tyle mogę powiedzieć.

Taaa... no przeczytałem, i co? Nie wiem czy jest sens wrzucać tutaj zadania ze szkoły... no chyba, że byłoby jakieś niesamowicie oryginalne, ale tak... hm.

Nie zrozumiałeś mnie. Ona się świetnie nadaje, jeśli wiesz jak to zrobić. Jeśli masz zamiar w kółko powtarzać "ludzie to egoiści", "jesteście słabi", "dążycie do autodestrukcji". To blog jest na to miejscem. Ja się nie obrażę, jeśli przeczytam tekst, który w inteligentny sposób przybliży mi kondycję i charakter człowieka, wręcz przeciwnie, będę uradowany.

Natomiast doprowadzi mnie na kraj rozpaczy i poszarpie mi nerwy tekst, w którym autor/ka powtarza w kółko te same frazy, do tego niezbyt odkrywcze.

Polecam "Solaris" Stanisława Lema, nieco inny gatunek, ale za to świetny dowód na to, że prawdy o życiu i człowieku mogą być przekazywane subtelnie, w ścisłym związku z fabułą i mieć ciekawą formę.

A i jeszcze nieszczęśne ZIZ - Zintegrowana Inkorporacja Zmysłowa. Zintegrowana Inkorporacja to pleonazm, poza tym słowo "inkorporacja" nie odnosi się w klasycznych znaczeniach do zmysłów. Raczej nie możesz poszerzać znaczeń o nowe terytoria (swoją drogą do terytoriów akurat się odnosi). I co to w ogóle ma znaczyć? Że są to jakieś połączone, "zebrane do kupy" zmysły? Niewiele to wyjaśnia, nieprawdaż?

 

A fabuła... myślę, że kluczowe dla tego tekstu jest pytanie: "co chciałaś osiągnąć pisząc go?". Jakie reakcje wywołać? Fabuła czy postacie są na dalekim drugim planie, bo na pierwszym są twoje "rozprawy filozoficzne". Wszystko podporządkowujesz im. Rain - doskonalsza od człowieka istota, jest ci potrzebna tylko po to, żebyś mogła jakoś uzasadnić refleksje na temat ludzi. Fabuła - dokładnie tak samo. Jeśli chcesz się podzielić swoimi uwagami odnośnie stanu ludzkości, to nie wiem czy pisanie bloga nie byłoby lepszym rozwiązaniem. Wtedy przynajmniej czytelnik od początku wiedziałby czego może się spodziewać. 

Przeczytałem do końca... Chryste.


Kiedy Rain roztrzaskuje głowę masz chyba błąd: "Czaszka pedela z trzaskiem". Nie wiem co znaczy "pedela". Popraw to. 


Straszliwy chaos podczas pierwszej sceny walki. Ta chuda kobieta urwała Rain głowę? Jeśli tak, to mogłabyś się pokusić o jakieś kilka zdań wyjaśnienia, dlaczego potem Rain nadal chodzi i ciągle ma siły na swoje pseudofilozoficzne dywagacje.


Etui, to nie jest sakiewka czy inny pojemnik. Etui to (za słownikiem wyrazów obcych) - "futerał, puzderko, kasetka do przechowywania drobnego (cennego) przedmiotu". W etui nie zmieścisz kilku noży. Możesz mieć etui na okulary czy biżuterię, ale nie noże... błagam. 


Im dalej tym gorzej... więcej tych "rozmyślań", które tylko irytują, a nic nie wnoszą do akcji. Szczególnie jeśli pojawiają się po naście razy! Litości! Masz czytelników za idiotów? Najwyraźniej, skoro czujesz się w obowiązku przypominać im po kilka razy, że według Ciebie ludzie to egoiści, w dodatku słabi, żałości i dążący do samozniszczenia. FAJNIE, NIE OBCHODZI MNIE TO.

 

Wkurzył mnie ten tekst. Cierpiałem kontynuując czytanie... a zaczynało się tak sympatycznie.

Czytane przy akompaniamencie "I'm Not Human At All" - Sleep Party People. 

No niestety. Odpadłem jak zaczęła sprawdzać "ściśle tajne" na komputerze. Do pierwszego dialogu czytało się super. Póki nie pojawiają się dialogi jest naprawdę fajnie, ale te prawdy, które usiłujesz przemycić o ludziach... Robisz to w tak łopatologiczny sposób, że to boli i zniechęca do dalszego czytania. Jak po raz n-ty czytam dialog, o tym, że ludzie ukrywają prawdę, bo cośtamcośtam to już mam dość. Zrozumiałem, że uważasz to za wadę za pierwszym razem, naprawdę nie trzeba tego tyle razy powtarzać. Weźmy pierwsze łopatologiczne zdanie:

 

"Czy mogłoby być inaczej, kiedy doszło do wypadku, który zdarzył się wyłącznie z powodu waszej chciwości i żądzy potęgi?- Zaśmiała się cicho- Wy, ludzie, jesteście skończonymi idiotami, którzy zrobią dosłownie wszystko by osiągnąć niewyobrażalną siłę…"


Nie razi cię sztuczność tej wypowiedzi? Mnie bardzo. Problemem tekstu według mnie, jest to, że tych tekstów jest za dużo. Takie rzeczy da się wyrazić subtelniej, opisem jakimś, czy myślami bohatera. Umieszczanie takich pseudofilozoficznych sentencji w dialogach, to najgorszy wybór. No, chyba, żeby to jakoś zgrabniej ująć, ale w takiej postaci... Tak jak mówię, odpadłem kiedy było już tego za dużo. Może dokończę później, ale straciłaś mnie na co najmniej kilka długich godzin.

Jak jeszcze wejdziesz na mój profil, spojrzysz mi w oczy i powiesz mi prosto w twarz "zaakceptowałAŚ" bez zająknienia, to będę cię podziwał :D

Czytałem ten wątek kiedy się pojawił. Za krótko tu siedzę, żeby o czymś decydować, nawet nie zaglądałem do tych "najwyżej ocenianych". Bardzo ostrożnie podchodzę do zamieszczanych tu opowiadanań. Wstrzymam się więc od głosu.

 

Co do opowiadania jeszcze, to zgadzam się co do miłosierdzia. Chciałem to dopisać do mojego poprzedniego komentarza. Okazywanie miłosierdzia po tym jak wbije się kogoś kilka strzał, to dosyć dziwny przypadek. Miłosierdziem w takiej sytuacji byłoby raczej skrócenie męk, a one go uleczyły... po co? Chciały potem znowu do niego postrzelać?

 

Opis mordu też by się przydał, bo ja nadal nie wierzę w to, że facet, który dał się podejść, potem nagle zabił trzy istoty, które jak sam twierdzisz, były lepsze w podchodach. Nie wierzę w to, że one by się dały podejść. Poza tym na pewno zabrałyby mu broń i nie ufałyby mu na tyle, żeby ułatwiać mu zdobycie takowej. 

 

A to machanie rękami zamiast uciekania... musisz koniecznie dodać jakiś gest rozpaczy co? Nie mógłbyś go po prostu zostawić krwawiącego i nie wykonującego żadnych głupich ruchów? To też nie wpływa korzystnie na jego wiarygodność.

 

Więcej logiki następnym razem. A i tak, zmień te ostrze na grot, bo ja myślałem na początku, że go postrzeliły, a potem jeszcze przebiły mieczem, co już w ogóle pozbawiałoby leczenie i mord jakiejkolwiek racjonalności. Grot to podstawa.

Ratujcie. Toć kolejne opowiadanie, które nic w życie me nie wnosi, jeno czas pochłania. I nie rozumiem rzeczy kilku. Veraine był łowcą z doświadczeniem, gdzieżby zatem dał się podejść jak amator. Gdzież logika w tym, że zachowywał się, jak (sam napisałeś) dziecko. Po dwunastu latach pracy, przy ARCYTRUDNYCH zadaniach (sam zaznaczasz takie rzeczy... padasz pod ciosami, własnego miecza) miałby wszakże odruchy wyrobione. 

 

Pisząc już normalnym językiem. Tekst jest dla mnie niewiarygodny. Nie wierzę w twojego bohatera. Podajesz kilka szczegółów z jego przeszłości, a potem opisujesz sytuację, która przeczy temu, w co chciałeś, żebym uwierzył. Nie wiem czy możesz się jakoś z tego wybronić. Możnaby przypuścić, że taki miał plan od początku, dać się złapać, uśpić czujność, gdyby nie fakt, że "Potem sam się sobie dziwił, że postąpił jak przestraszone dziecko. " oraz, że przestał się bać, dopiero, gdy zobaczył wypisane na ich twarzach miłosierdzie. Co świadczy o tym, że były to reakcje spontaniczn, więc takiego planu nie miał.


A już w ogóle niewiarygodne jest to, że Dziwożony czy jak one się tam zwą dały się zabić swojemu gościowi. Stwory są wstanie wytropić faceta, który tropi je, biorą go do siebie, a potem dają mu się załatwić, na własnym podwórku? No halo. Musiałyby mu pozwolić na zdobycie broni, na podejście się... Ok, z dużym przymrużeniem oka jestem w stanie uwierzyć, żeby udało mu się z jedną, ale na Innosa, nie z trzema.


Tekst niewiarygodny. End of story.

Nie wiem czy siedzenie tu czyni nas czytających cynicznymi i zgorzkniałymi czy co... Mnie w każdym razie ten tekst nic nie robi. Z technicznych rzeczy - interpunkcja. Przecinki nie tam gdzie powinny być, tam gdzie powinny być - nic. 

Nie rozumiem tego zdania:

 

- Jeden cios w brzuch wystarczył, i tak została podduszona.


Co to znaczy? Co ma wspólnego cios w brzuch z podduszaniem? I chodzi ci o cios jakimś ostrym narzędziem tak? Skoro krew wypływa z brzucha, to wnioskuję, że jest w nim dziura, ale znowu, jaki związek ma zrobienie dziury w brzuchu z podduszaniem? Że osłabiona była ofiara? To chyba tak nie działa.


No i coś o co pewnie ci nie chodziło, ale na mnie tak wpłynęło. Zaśmiałem się na zdaniu "Gdzie są moje buty?". To pytanie, jest tak niespodziewane i tak... prozaiczne, że według mnie ulatuje przez nie całe napięcie, jakie chciałaś zbudować, a którego swoją drogą nie nabudowałaś zbyt wiele :/

To ja napiszę tak: 

Spróbuj stworzyć coś krótszego. Ja niestety odpadłem na drugim akapicie, bo powietrze - powietrze czy tętęt wzbijający kurz odstrasza. Skuteczniej jeszcze, mając świadomość, że w tym trochu długim tekście może być tego więcej.

Rób sobie korektę sama. Odkładaj tekst na kilka dni. Przeglądaj go jeszcze raz. Patrz na powtórzenia, bo one uprzykrzają czytanie. Co mogę dodać od siebie, to to, że pierwszy akapit składa się według mnie z niełączących się ze sobą zdań. Do tego żadne z nich nie ciekawi. 3 zdania, które niewiele łączy. I nie chodzi o to, że nie wiem co je łączy, bo domyślam się co widziałaś pisząc to. Chodzi o to, że nie czuję tego świata. Nie widzę tego. Dwa pierwsze zdania mogłoby zaczynać dwa różne opowiadania... może poza tą końcówką o żywych pelerynach, to było średnie :/

Fajne jest to, że próbujesz coś tworzyć, a ten negatywny odzew, który tak cię dotknął może wynikać z faktu, że umieszczając coś tutaj, do wglądu innych, tak jakby przyznajesz się do tego, że ten tekst jest gotowy by ujrzały go obce oczy. A tak niestety nie jest. Szukaj bliżej, wysyłaj tekst koleżankom i kolegom. Słuchaj ich uwag. Skupiaj się na tych, które zwracają uwagę na jakieś niedociągnięcia czy błędy. Olewaj te, które cię wychwalają. Na pochwały przyjdzie czas. Dąż do perfekcji, ale zaczynaj od małego grona. Poszerzaj je, wraz z polepszaniem jakości twojej pracy.

Pozdrawiam i nie poddawaj się :)

Panie, mieszasz pan czasy... w trzecim akapicie to jest jakieś nieporozumienie. Przeszły, nagle teraźniejszy:

" Armia złożona z nieznanych, ludzkim żołnierzom, robotów, nadciągała. Nagle robi się cicho". To ona nadciąga, czy może się cicho zrobiło. Straciłeś mnie na:

- Teraz zacznie się zabawa.- szepczę- Gotowi?

Zdecydowanie nie byłem gotowy.

Jak może być przecinek przed spokojnie, skoro jest tam spójnik "i"? o.O

Też nie byłem przekonany czy powinno być +18, więc skoro nie tylko ja nie jestem, to niech nie będzie.

A chodzi o to, że... 

I to niestety widać :) Również pozdrawiam.

Wiesz, oczywiście, ale pewna doza dystansu do własnej twórczości też pozwala Ci określić czy coś jest dobre czy nie. W przypadku, gdy uważasz, że jest dobre, to jest moment, w którym możesz skonfrontować swoje dzieło ze światem. Dobrze jest też coś odłożyć na jakiś czas, zapomnieć, zająć się czymś innym. Wtedy patrzysz obiektywniej na to co zrobiłeś i na przykład nie jestes w stanie uwierzyć, że pisałeś takie głupoty, albo przeciwnie, jesteś zaskoczony, że stworzyłeś coś tak fajnego. I w tym drugim przypadku, możesz pokazać swój twór światu. Bo tak to słabo...

Mogłoby Ci jeszcze być wstyd za "przeskoczyłem TĄ dziurĘ". Nie "tą" tylko "tę". Nie wiem jak innych, ale mnie bardzo przeszkadzają błędy tego rodzaju, zupełnie wytrącają mnie z rytmu opowieści. Poza tym są one według mnie niedopuszczalne u kogoś, kto chce pisać i dzielić się tym co napisał. Co do reszty... zgadzam się co do zbytniej opisowości. Zgadzam się co do tego, że bohater zachowuje się dziwacznie zważywszy na to, że nie ma moszny. No i fakt, że jednak ćwiczyć warsztat to jedno, ale jeśli, to co piszesz nie ma jakiegoś celu, to nie wiem czy ma to sens. Zawsze możesz sobie produkować ładnie wyglądające zdania, ale jeśli nie tworzą one jakiejś całości, to chyba lepiej zachować je dla siebie, ewentualnie poczekać, aż będziesz mógł je wykorzystać gdzieś, gdzie będą miały sens.

Ach ja głupi. Po ostatnim konkursie patrzę na znaki. Ok, to jest drabble, mój błąd. 102 słowa. Chociaż w sumie i tak o 2 za dużo, ale zwracam honor.

Ekhm... i przepraszam komentarz pod komentarzem, ale wujek Google uprzejmie donosi, że drabble ma sto słów. Równo 100. Nie 737. Twój tekst nie jest, więc drabblem. 

Wielkie dzięki za komentarz. Korzystając z moich twórczych możliwości, udało mi się transformować tę nieszczęsną studnię. Oby to pomogło. A chodziło generalnie o kształt, z tym, że studnia, ze swojej definicji, ma konkretną funkcję. Puśćmy ją w niepamięć. Pozwólmy jej odejść. Dziękuję i pozdrawiam.

Nowa Fantastyka