Profil użytkownika


komentarze: 224, w dziale opowiadań: 153, opowiadania: 124

Ostatnie sto komentarzy

W tamtych czasach rekordy musiały być bite w samochodach dopuszczonych do ruchu drogowego. Toteż wsteczny jest nieodzowny. Swoją drogą rekord Eldridge’a był ostatnim ustanowionym oficjalnie na publicznej drodze, kolejne były bite już na zamkniętych odcinkach, od lat 50 z użyciem silników odrzutowych. I wtedy już wsteczny nie był wymagany ;)

W takiej sytuacji może ;) A na lekkie naciągnięcie limitu znaków przymknę moje krótkowidzące (-1,25) oko :)

Autor tekstu A nieźle zaszalał w zdaniu "Wielka, wielowarstwowa, sięgająca sufitu wysokiej na dwa kilometry budowli pajęcza sieć." Rozumiem, że ta budowla nie miała pięter, tylko wielką, na dwa kilometry wysoką salę? Raczej nierealne :D Zaś tekst B bardzo przyjemny w odbiorze i świeży. Autor świetnie odnalazł podobieństwa między nami a pająkami. Oddaję głos na "Darwin dał się zwieść pozorom" i kłaniam się przed autorem ;)

Reaguję alergicznie na zdania w stylu "Umieszczone na dziobie generatory energii dziwnej prują gobelin wszechświata przed statkiem, tworząc sferę własnej fizyki, o wiele bardziej efektywnej od klasycznej, dzięki czemu porusza się on znacznie szybciej od światła.", gdyż nie znoszę beztroskiego naginania praw fizyki i mechaniki, bez głębszej wiedzy, sensu i jakiegokolwiek wyjaśnienia. Toteż, choć tekst A "Magiczne stworzenie" też nie do końca mnie zachwycił, głos oddaję właśnie na niego.

Faktycznie pomysł z terminem może nieco dziwaczny, zostanie sam termin ostateczny :) I skoro już beryl o tym wspomniał… Jak zaczniemy mocno spadać to poprosimy o jakieś podpięcie ;)

No właśnie w tym rzecz, że zabicie przebrzydłego orka czy trolla nie jest większym problemem moralnym w czasach, w których śmierć jest obecna na każdym kroku, większość dzieci nie przeżywa pierwszego roku życia, mało który człowiek dożywa starości, nad głowami lata dziki gon i śmiertelne choroby. Jest koniecznością.To trochę tak jakby w dzisiejszych czasach zastanawiać się nad moralnymi konsekwencjami zabicia szczura czy pająka… Po prostu nikt się tym nie przejmuje, bo i nie ma się czym przejmować. Zwykły element codzienności.

Mogę przez weekend przeczytać ;) maila masz w profilu :D Tylko uprzedzam, że bywam bardzo czepialski na punkcie fizyki i techniki ;)

Jak znam życie pewnie nie ma już opcji żeby zgłosić moje opowiadanie do piórek za styczeń, mimo że było dodane prawie w styczniu? :D

Oglądałem jeden odcinek Doktora i wymiękłem przy żyjących manekinach. A po tym, co napisałeś, rzeczywiście buddyzm wydaje się pozbawiony sensu ;)

Od siebie dodam jeszcze, że gubisz rytm, a rymy są powstawiane losowo. W połączeniu z tematyką daje to wrażenie wiersza napisanego przez pierwszoklasistę na szkolny konkurs.

Chciałem z tego miejsca podziękować moim konkurentom, za, mimo niskiej frekfencji, niespotykany dotąd w portalowych konkursach poziom i walkę do samego końca. Dla mnie wszyscy jesteśmy zwycięzcami :)

Finklo, okazuje się, że samo życie pisze najciekawsze i najbardziej niewiarygodne historie ;) PsychoFishu, dziękuję za obronę :D Ryszardzie, też uwielbiam takie wozy :) Regulatorzy, Anet, o Christine zupełnie zapomniałem, więc wszelkie inspiracje są niezamierzone ;)   Ponadto czuję się w obowiązku uściślić pewne kwestie związane z opisanymi przeze mnie wydarzeniami. Otóż źródła historyczne są niestety skąpe i sprzeczne. Według nich Rene Thomas miał swój rekord pobić albo 6 czerwca albo 6 lipca 1924. W drugiej wersji miało to nastąpić w wyścigu z Ernestem, w którym Brytyjczyk pojechał szybciej,ale przez ten nieszczęsny wsteczny został zdyskwalifikowany. W pierwszej zaś, którą przyjąłem za bardziej prawdopodobną, Ernest dowiedziawszy się o rekordzie, postanawia przybyć do Francji i utrzeć nosa Thomasowi w jego własnym domu :) Druga sprawa to nazwa – w rzeczywistości imię Mefistofelesa zostało autu nadane przez przerażonych hałasem gapiów podczas pierwszej próby Eldridge'a, a potem, pewnie by zyskać jego przychylność, przed drugą próbą wymalowane na masce. Trochę od tego odbiegłem. Trzecia rzecz, którą chyba niedostatecznie uwypuliłem to różnica między Delage V12 Thomasa a Mefistofelesem. Ten pierwszy to jeden z najbardziej luksusowych samochodów sportowych tamtej epoki, drogi, wyrafinowany, wyjątkowo nowoczesny. Przy nim Mefistofeles był przestarzały, brudny i zbyt ordynarny. Ale za to został pokochany :) Niezmiernie cieszę się z pozytywnego przyjęcia mojego opowiadania i przyznam się, szczerze i trochę nieskromnie, że żywię cichą nadzieję na jakąś piórkową nominację ;) Pozdrawiam Adam Froń (Yoss)

Przyznam, że choć zgłoszeń konkursowych jest rekordowo mało, to rywal wystawił do wyścigu zaiste wspaniałą furę, trochę dziką, bardzo tajemniczą i futurystyczną… Mój dziewięćdziesięcioletni wóz może okazać się wolniejszy :) Jestem pod dużym wrażeniem i czuję, że walka będzie niezwykle zażarta :)

Cieszę się, że tekst przypadł Wam do gustu, przyznam, że trochę się nad nim napracowałem :) Zastosowałem zasugerowane poprawki i teraz powinno być jeszcze lepiej :D

To nie skrypt, to intuicja :D Poprawki odesłane ;)

Mój mail jest w profilu, jeśli masz ochotę to mi wyślij ;)

Ochoczo zgłaszam się na ochotnika ;)

Masz elementarne błędy w dialogach, a cała scenka jest mocno wyjęta z kontekstu i nic konkretnego z niej nie wynika. Nie nakreśliłeś w żaden sposób świata (no dobra, wiemy że w tym kraju jest monarchia), ani postaci. Klimatu nie ma za grosz. Puenty też nie. Na dobry początek proponuję, żebyś przeczytal kilka książek (jakichś dobrych) i wynotował sobie, co Ci się w ich konstrukcji podoba. I według tego klucza buduj potem swoje światy. Znajdź sobie też kogoś, kto będzie sprawdzał Ci teksty, przed publikacją - im dogłębniej tym lepiej.

Pozdrawiam.

Podoba mi się pomysł i umiejętne wplecenie go w tak krótką formę. Trochę się przyczepię nawiasów wyglądających jak zapis pomysłu do umieszczenia w danym miejscu, ale generalnie opowiadanko wyszło dobre ;)

Wnioskuję stąd, że masz kartę nVidii. Zawsze można wejść w ustawienia sterowników i wyczyścić skróty klawiszowe. Powinno pomóc.

Dziękuję wszystkim za komentarze ;) Chciałbym wyjaśnić kwestie, które poruszyliście:

1) Samowola Müllera (przy okazji - ja umlauty wklejam) nie była do końca samowolą. Nie wspomniałem o tym w opowiadaniu, a chyba powinienem był, że generał Fromm był wyjątkowo niezdecydowany w kwestii swojego udziału w spisku. W moim tekście nasyła Müllera na von Stauffenberga, by go sprawdzić. Gdy otrzymał telefon w środku nocy akurat umyśliło mu się jednak brać udział w spisku. To było wymyślone i chyba za słabo zaakcentowane. Gwoli ścisłości historycznej - Fromm zamaskował swój udział wydając wyrok na spiskowców.

2) Podróż w czasie i urządzenie to umożliwiające było wielkim problemem i trochę w tej kwestii poszedłem na łatwiznę. Co do tego, że nie wiadomo, skąd urządzenie jest i przez kogo zostało skonstruowane - mogę się bronić, że czytelnik wie o tym tyle, ile bohaterowie :D

3) Vogel  - sprzątaczka i Vogel - oficer. Zwykła zbieżność nazwisk. Ale też nie do końca. Werner Vogel jest postacią bardzo enigmatyczną - jedyną informacją o nim do jakiej dotarłem, jest fakt przerwania uzbrajania bomb. W swoim opowiadaniu postanowiłem dać mu nieco większą rolę, uważa się on za pomysłodawcę akcji, sam próbował dokonać zamachu. Vogel - sprzątaczka zaś jest osobą, która dowiaduje się prawdy o Führerze i nie potrafi jej przyjąć do wiadomości. Czytelnik może sobie wybrać, czy obie postaci uważa za jedną, czy za dwie - moim zdaniem obie wersje mają pewien sens, który zagubiłem pisząc w pośpiechu.

4) Zakończenie. Prawda o Führerze. Zastanawiałem się, jak to możliwe, że Hitler uszedł z życiem z tylu zamachów. I znalazłem odpowiedź w retorycznym pytaniu "Czy orwellowski Wielki Brat mógłby zginąć w zamachu?". Krótko mówiąc - Hitler jest postacią fikcyjną, odgrywaną przez aktorów, o znaczeniu jedynie propagandowym.

Mam nadzieję, że trochę wyjaśniłem. Żałuję, że nie udało mi się tego zrobić w samym opowiadaniu.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za przeczytanie ;)

Gratuluję Unfallowi wspaniałego zwycięstwa w obu głosowaniach, a Jurorom, Czytelnikom i, przede wszystkim, pozostałym Autorom dziękuję za wytrwałość, poświęcony konkursowi czas i ogromny weń wkład.

Co zaś się tyczy Szanownego Jury - jako że nie napisaliście osobnych podsumowań do każdego opowiadania (jak to miało miejsce w przypadku Antybajki, że tak wezmę pierwszy przykład z brzegu), w swojej ocenie oparłem się na komentarzach pozostawionych pod tekstami. Prosiłbym więc o wybaczenie, jeśli nie doceniłem czyjejś ciężkiej pracy. Za najbardziej pomocnego członka Jury uznaję syf.a, z niewielką przewagą nad domkiem.

Beryl nigdy nie ogłosi wyników konkursu jak tak dalej pójdzie. Ale jak już ogłosi... Nie sądzę byś miał szanse na zwycięstwo. Podzielam opinię joseheim - tekst nie przedstawia żadnych walorów i nie bawi (a to powinno być priorytetem w grafomanii - przynajmniej tej konkursowej). Wygląda to tak, jakbyś na siłę powciskał do bezsensownej scenki wszystkie możliwe błędy. Nie tędy droga.

Pozdrawiam.

Jak na grafomanię słownictwo dalece zbyt wyszukane - sprawia to wrażenie, że opowiadanie było napisane normalnie, a grafomańskie elementy rozrzucone w sposób zgoła losowy. Choć opowiadanie jest niewątpliwie przyjemne w odbiorze, wolałbym, by było bardziej określone. Na cwilę obecną trudno stwierdzić, czy miała to być od początku grafomania, czy raczej zwykły tekst.

Doktor Jeckyll wstał wcześnie. Musiał wcześnie wyjść, by zarobić jakieś pieniądze na chleb. Mężczyzna był chemikiem, pracował w dziale antybiotyków, czyli wymyślał, jakich przeciwciał użyć, by taki syrop na kaszel był skuteczny, jednocześnie nie niszcząc narządów wewnętrznych. => z tego wynika, że wczesne wstawanie było dla niego normalne i zarabiał na chleb jako chemik. Toteż pisanie "Musiał wcześnie wyjść, by zarobić jakieś pieniądze na chleb." nie pasuje - pasowałoby raczej, gdyby pracował dorywczo.

Dużo różnych doświadczeń i eksperymentów uczyniły jego zmysł węchu doskonałym. Potrafił wyczuć praktycznie gaz bez zapachu w powietrzu. => jakoś nie jestem przekonany. To tak jakby ktoś o słuchu absolutnym był w stanie usłyszeć 4'33" :D

Potrafił wyczuć praktycznie gaz bez zapachu w powietrzu. Dlatego był człowiekiem wyjątkowym. Po pracy często chadzał na siłownię, uwielbiał to. Nazywał to często „pracą po rozrywce”. Jeckyll uwielbiał chemię, traktował swoją robotę jak zabawę. => straszliwie urywane zdania.

Radość sprawiało mu godzinne patrzenie, jak komórki dwóch z pozoru różnych substancji łączą się w większą, mocniejszą i bardziej wytrzymałą. => z lekcji chemii (i biologii) wiemy, że komórki są domeną organizmów, nie substancji.

Patrzył na swoją dużą kolekcję garniturów, zastanowił się i wybrał stylowy, szary garnitur. => powtórzenie.

Potem przyszła pora na wybranie krawata. Uznał, że do szarego garnituru będzie pasował skromny, czarny krawat. => kolejne powtórzenie.

W ogóle cały ten akapit nie bardzo pasuje, zbyt szczegółowy jest opis. No i jako fan Top Gear nie mogę przejść do porządku dziennego nad określaniem samochodu tylko po kolorze ;)

Zaparkował samochód na specjalnym, strzeżonym parkingu, wysiadł i krokiem szefa poszedł do swojej pracowni. => czym się taki krok charakteryzuje?

Miał dwadzieścia minut na dotarcie na zebranie. Musiał się pospieszyć. => skoro był w tym samym budynku, w dwadzieścia minut zdążyłby bez problemu.

Gdy dotarł do Sali Konferencyjnej, wszyscy członkowie zarządu siedzieli już na swoich miejscach dookoła okrągłego stołu, czekali tylko na niego i jego rewolucyjne wyniki badań. => może lepiej "wyniki jego rewolucyjnych badań"?

Zajął miejsce zarezerwowane dla niego, gdy odezwał się najstarszy, pomarszczony i całkowicie bezwłosy człowiek, ubrany w czarny garnitur w granatowe paski. Poproszono go, by zaczął swoją prezentację na temat tej nowatorskiej szczepionki. => tego w garniturze w granatowe paski poproszono? może jakieś nazwisko by mu się przydało? albo stopień naukowy?

Miał już pokazywać działanie szczepionki na sztucznie wyhodowanym organie ludzkim, by udowodnić, że nie zagraża ludzkiemu życiu, gdy rozbolał go brzuch, zaczęło mu się kręcić w głowie, upadł. => nie bardzo załapałem, jaki mniej więcej jest rok, więc nie jestem pewien czy sztucznie wyhodowane organy już są. Bo w naszych czasach chyba jeszcze nie ma.

Gdy wstał poprosił o chwilę przerwy, bo złapała go chyba jakaś niestrawność żołądkowa. => niestrawność z definicji dotyczy żołądka.

Wydarzenia z wczorajszego dnia przeraziły Jeckylla. Wystarczy powiedzieć, że gdy wrócił do Sali Konferencyjnej, zastał w niej dużo zakrwawionych ciał porozrzucanych po całym pomieszczeniu. => znaczy już jest następny dzień? Całą noc w toalecie przesiedział? Poza tym "wydarzenia wczorajszego dnia".

Jeckyll zagłosował na jedyną jako tako znaną mu osobę, Catie z PR. Po niecałej godzinie policzono głosy. Dużo ich nie było. Jakież było zdziwienie Jeckylla, gdy dowiedział się, że prawie został prezesem, przegrał jedynie jednym głosem. Jego koleżanka została prezeską całej firmy. => nie wiedziałem, że w korporacjach panuje tak wspaniała demokracja.

- Nie, doktorku. To już się nigdy nie skończy. Jesteś skazany na mnie na zawsze… Tak jak ja na ciebie. Chcesz wiedzieć co się dzieje? Dbam o twoje życie. Tamci ludzie. Ja ich zabiłem. Jak? I dlaczego, pytasz? Chcieli cię wykorzystać. => gdzieś chyba przeoczyłem, żeby Jeckyll o to pytał.

- Z przykrością powiadamiamy o brutalnym mordzie na niejakiej Catie Vinemoore, która miała przyjemność dzisiaj objąć stanowisko prezesa w firmie NeoPharm, po tajemniczej śmierci wszystkich członków zarządu. Kobieta została pocięta na kawałki, następnie porozrzucana po ulicy przed domem. Następnie sprawca udał się do baru naprzeciwko, tam zabił trzy osoby wyrywając im serca za pomocą rąk. Wszystko zarejestrowały kamery, w pewnym momencie morderca wydawałoby się, że uśmiecha się do kamery. => niezłe śledczy mają metody, że tak szybko zdołali zrekonstruować wydarzenia.

Ku jego zdziwieniu, próbka wszczepiona w sztuczne ciało spowodowało rozbicie wewnętrzne, wszystkie komórki co chwila zmieniały swoją budowę. Wiedział już, że ta szczepionka jest skuteczna przeciwko tamtej europejskiej zarazie, ale też to ona stworzyła Pana Hyde. Wyzwoliła potwora, całkowite zło. => sztuczne ciało?  A co do "europejskiej zarazy" - brytyjczycy prędzej nazwaliby ją "kontynentalną" - bo do Europy się zaliczają, ale do kontynentu już nie (ciągle podkreślają, że są wyspiarzami)

Pewnie wyszedłem na nieziemsko czepliwego, a nie wypisałem wszystkich błędów, jakie rzuciły mi się w oczy. Nie bardzo widze w tym opowiadaniu jakiś odkrywczy pomysł - jest to w zasadzie kalka z oryginalnego Jeckylla, całość wydaje się też trochę nieprzemyślana.

Ale nie poddawaj się, ćwicz i pisz dalej. Chętnie przeczytam kolejny Twój tekst, gdy się trochę podciągniesz w pisaniu.

Pozdrawiam.

Nie jestem fanem historii miłosnych. Mógłbym nawet stwierdzić, że pałam do nich niechęcią. Jednak Twoja jest odpowiednio przejmująca, nawet jeśli mało w niej fantastyki. Poza drobnymi błędami interpunkcyjnymi przyczepić się można zapisu dialogów kursywą i tego fragmentu:

-Szukam cmentarza w tej miejscowości, na pewno wiedzą Państwo gdzie to jest...
-Wiemy, a w jakim celu Pan go szuka?
-Przyjechałem odwiedzić grób koleżanki z liceum, zapalę tylko znicz i odjadę.
-Jak miała na imię to może Panu pomożemy?
-Hania [] i chodziła do liceum w []...
-To nasza wnuczka...
- ...


Tu przyczepić się można kilku rzeczy:

- cmentarz w "tej miejscowości"? jak w jakiejś jesteś i kogoś pytasz, to miejscowość jest w domyśle

- nawet w bardzo małej miejscowości trudno kogoś zidentyfikowąc tylko po imieniu i szkole, do której ta osoba uczęszczała - poza tym nawiasy kwadratowe są tu absolutnie nie na miejscu...

- ...tak samo zresztą wielokropek.

Poza tym jednak historia, choć mało innowacyjna, jest dość ciekawie przedstawiona. Na przyszłość jednak mógłbyś zawierać w tekstach więcej fantastyki.

Pozdrawiam.

Stylizacja wyszła calkiem ok, pomysł może się podobać, ale całość nie porywa. Nie bardzo rozumiem intencje wiedźmy - skoro nie chciała sobie utrudniać pracy, niepotrzebnie zdjęła czar z młodych. Mam też problem z wyobrażeniem sobie noża z kości Jasia i Małgosi - chodzi o jedną kość ich obojga? No i jak z kości zrobić ostrze. Zakończenie też nie powala zbytnio.

Pozdrawiam.

Pochwalę wykonanie - akcja jest tak wartka, że nie znalazłem żadnych większych niedoróbek - i pochwalę też pomysł. Częściowo. O ile demon rozbijający samolot i żywiący się ofiarami katastrofy jest trafiony, o tyle ewidentne żerowanie na katastrofie smoleńskiej jest trochę niesmaczne i ryzykowne.

Pozdrawiam.

Generalnie wszystko zależy od przyjętego punktu odniesienia. W literaturze z reguły wehikuły czasu nie mają możliwości podróży przez trzy pozostałe wymiary - działają jedynie w czwatym. I to jest pewna furtka bezpieczeństwa dla autora - w innym przypadku wydarzy się to co w Twoim opowiadaniu. Myślę, że możemy przyjąć bezpieczne założenie, że wehikuły czasu - a przynajmniej ich większość - jest w jakiś sposób związana z ziemskimi systemami odniesienia, a nie z gwiezdnymi czy galaktycznymi.

Co do samego opowiadania - jest świetne i skłania do przemyśleń :)

Pozdrawiam.

Opowiadanie mimo drobnych potknięć bardzo ciekawe, z interesującym podsumowaniem. Trochę mnie jednak zastanawia opis wechikułu czasu - trudno mi wyobrazić sobie szkieletową kopułę złożoną ze słupów. Słup kojarzy się z czymś raczej prostym, a kopuła jest z definicji kulista. Może ostrosłup byłby tu bardziej adekwatnym kształtem?

Jeśli jury przyjmie Twój tekst do konkursu, możesz mieć spore szanse.

Pozdrawiam.

Podobał mi się styl, ale podobnie jak marlęta mam wątpliwości względem fragmentu o wulkanie i motywacji bohaterki. Poza tym scena opisująca samobójstwo Hessa wydaje mi się być trochę wyrwana z kontekstu, ale może to być efekt późnej pory. Generalnie jednak opowiadanie czytało mi się dobrze.

Pozdrawiam

Trochę nie moja bajka, po drodze gdzieś mi mignęły jakieś drobne niedoróbki, ale wszystko rekompensuje klimat i mocna końcówka. Mimo, że pomysł zbyt nowatorski nie jest, opowiadanie może się podobać.

Pozdrawiam.

Czułem się jakbym czytał opowiadanie autorstwa Lovecrafta. Świetnie napisany tekst, do samego końca trzyma w napięciu.

Pozdrawiam

Podobał mi się pomysł dostosowania się wspomnień bohatera do zmiany historii. Krótki tekst a treści bardzo dużo. Czuję, że masz spore szanse wygrać.

Pozdrawiam

koik80: cieszę się, że Ci się podobało i mam nadzieję, że kolejne tekty również przypadną Ci do gustu ;)

regulatorzy: dziękuję za opinię i sugestie poprawek, naniosę je bezzwłocznie ;)

RogerRedeye: od samego początku pisania tego tekstu zdawałem sobie sprawę, iż zastąpienie nazw miejsc i stopni wojskowych niemieckimi odpowiednikami jest zabiegem kontrowersyjnym. Jednak mam wrażenie, iż może się to rozwiązanie paru osobom podobać, a także, co było dla mnie wielce istotne, wprowadzać bardziej niemiecki klimat. Jeśli uważasz, że zabiegi te wyszły pokracznie, zapewne powinienem posypać teraz głowę popiołem. Więc posypuję, ale niemieckich wstawek w tekście będę się jednak trzymał. Co do Lugera - A Unbekannter Platz to taki mój mały dowcip w tekście - brzmi jak nazwa placu, ale zauważ, iż Platz oznacza też "miejsce", a o to właśnie chodziło - Oberst von Stauffenberg nie wiedział, dokąd go wywieziono i znalazł się w nieznanym miejscu (po długości podróży mógł jednak wnosić, że ciągle w Berlinie lub jego okolicach).

Nawet miałem ochotę zrobić łapankę, ale bym musiał skopiować cały tekst. Drogi autorze, jako że kultura chińska jest mi bliższa od japońskiej, powiem, iż tao pisarza długo jeszcze będzie dla Ciebie tajemnicą. Powinieneś znaleźć sobie cierpliwego sensei (to już japońskie) i długo ćwiczyć pod jego okiem.

Sayōnara

Zapisz tytuł po polsku. Poza tym to kropka w kropkę to samo, co ludoni wrzuceni dwie minuty później. Nie wiem, czy ma to jakiś głębszy sens, przeczytałem dwa Twoje opowiadania i wymiękam. Losowo wybrane zdania nie wskazują, byś poprawił tu styl czy język w stosunku do poprzednich tekstów.

Po przejrzeniu opowiadania i wnikliwym przeczytaniu komentarzy Autora ograniczę się do stwierdzenia, że za takie błędy powinno się powtarzać podstawówkę.

Pozdrawiam.

Jeśli próbowałeś zawrzeć w tym tekście jakikolwiek sens, głębię, mądrość życiową czy cokolwiek innego ważkiego i pięknego, muszę Cię rozczarować - nie udało Ci się to. Dopuszczam myśl, iż pod grubą warstwą błędów składniowych, gubienia podmiotów i błędów ortograficznych wołających o pomstę do nieba tkwi jakaś MYŚL. Jeśli miało być klasycznie - jest beznadziejnie, jeśli  awangardowo - świetnie sparodiowałeś Joyce'a.

Pozdrawiam.

Arcturze, jako leń z urodzenia lubię mieć wszystko podane na tacy. Chyba, że nazywasz się James Joyce, to wówczas przeczytam jeszcze raz wyszukując wszystkie znaczenia, jakie zawarłeś w swych onirycznych wizjach. W każdym innym wypadku - takie me czytelnicze zboczenie - lubię dowiedzieć się czegoś o świecie od samego autora zamiast się domyślać. Filmowe teasery pokazują więcej niż Twój. Śmiem twierdzić, że nawet burka daje więcej pola fantazji niż Twój tekst.

Pozdrawiam.

Choć pomysł zdaje się być nienajgorszy, to opracowanie pozostawia wiele do życzenia. Opowiadanie jest zbyt krótkie na dokładne przedstawienie tych wydarzeń, poza tym dziwią mnie niektóre rozwiązania. Bo jak to możliwe, że gdy nadziewał ludzi jak szaszłyki, nikogo to nie dziwiło, nikt nie uciekał, nie bronił się, nie reagował? Nie ma to najmniejszego sensu. Również przyczyna szaleństwa bohatera jest dla mnie zagadką. No i niektóre nazwy własne są wprowadzone zupełnie bez sensu.

Pozdrawiam.

Świetny drabble, ale dziwi mnie decyzja o zamknięciu projektu. Powinien raczej zostać ukryty przez premiera na wypadek jego własnej śmierci, by mógł dalej rządzić ;)

post man - SCIENCE-FICTION - inwigilacja, podziemie, konspiracja, kolportaż, thriller, implanty

Sklep [DRABBLE] - SCIENCE-FICTION - sztuczna partenogeneza, drabble, małżeństwo, zakup, dziecko (spoiler)

Przypadek Ismaela Ahmeda Alhazreda - FANTASY (choć horror trochę też) - rezurekcja, okultyzm, zombie, parodia, alkoholizm, teściowa

Gratuluję wygranym i tym, którym do wygranej trochę zabrakło ;) Życzę wszystkim powodzenia w kolejnych konkursach :)

Były ze dwa czy trzy zgrzytnięcia, ale opowiadanie wciąga tak, że nie przeszkadzają one zbytnio w odbiorze. Przedstawiona przez Ciebie wizja jest spójna i robi spore wrażenie.

Pozdrawiam.

Właśnie o tę w kapeluszu mi chodziło ;)

Cieszę się, że opowiadanie przypadło Wam do gustu i mam nadzieję, że kolejne również przypadną.

Pozdrawiam :)

Bardziej mi chodziło o językową poprawność tego analogu, ale faktycznie źle to ująłem w tamtym komentarzu :D Po prostu trochę mi te słowa w kontekście nie siedzą ;)

Generalnie sprawnie napisany tekst. Gdzieś tam mi mignęły jakieś drobiazgi, a parę razy się trochę skrzywiłem przy średnio udanych opisach techniki (przykładowo te punkciki na siatkówce - bez zewnętrzego emitera nie miałyby one fizycznego prawa zaistnieć), ale nie przeszkodziło to w dobrym odbiorze tekstu. Przyczepię się jednej rzeczy, której nie udało mi się rozszyfrować i która zdaje mi się być jedynie próbą zabłyśnięcia trudnymi słowami - czym jest "syntetyczny analog adrenaliny"?

Czekam na kolejne teksty Twojego autorstwa.

Pozdrawiam

Przeczytałem całość, choć bez jakiejś większej przyjemności. Niektóre wątki są ledwo liźnięte, poza tym odrzuca forma pamiętnika pisanego przez nadętego i bezmyślnego bohatera. Gdyby to jeszcze były wstawki do klasycznego opowiadania można by to przeboleć. A tak wszystkie Twoje umiejętności zostały przysłonięte przez nieuctwo głównego bohatera. Ale potencjał jest i z chęcią przeczytam kolejne Twoje dzieła.

Pozdrawiam.

Podobał mi się pomysł, choć postać głównego bohatera jest strasznie irytująca. W każdym z tych żyć mógł odnieść sukces, a za każdym razem tracił wszystko przez własną niedbałość. Poza tym przyczepię się "kapeli hip-hopowej". Kapela jest rockowa lub metalowa. Hip-hopowy jest skład. Inne zarzuty już wymienili poprzednicy więc nie będę powtarzał. Generalnie tekst jest niezły, ale ciągle trochę pracy przed Tobą. Czekam na kolejne opowiadania Twojego autorstwa.

Pozdrawiam

Widzę tu kilka naprawdę ciekawych pomysłów wartych rozwinięcia, ale niestety mam wrażenie, że trochę się w nich pogubiłaś. Niektóre wątki wymagają rozwinięcia, inne przy tej długości opowiadania wydają się być wklejone na siłę (jak ten o poczcie), choć w formie dłuższej miałyby sens. Generalnie źle nie jest i czekam na kolejne Twoje teksty.

Pozdrawiam.

Mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony podobało mi się, a z drugiej nie bardzo rozumiem pobudki bohatera i ogólne przesłanie opowiadania.

Pozdrawiam.

Mi się czytało całkiem przyjemnie ;) No i zawsze podejrzewałem, że za uroczą buźką Pikachu kryje się potwór. No i okazuje się, że miałem rację :)

Pozdrawiam.

Mi się podobało. Fakt, że styl miejscami trochę kuleje, niektóre rozwiązania fabularne są ciut oklepane a miejscami pojawiają się małe nielogiczności, ale najważniejsze jest, że tekst czyta się bardzo przyjemnie ;) Ciekaw jestem dalszego ciągu tej historii.

Pozdrawiam.

Bom czytał wszystko na bieżąco, a nie jak Kael, który czyta dopiero teraz :D

A w głosowaniu na Antybajkę Publiczności prowadzi Królowa z dwoma głosami :) Czekamy na kolejne głosy :)

Pełna lista antybajek:

1. Pijackie przygody Kubusia Puchatka sulfur

2. Endywia miłości koik80

3. Królowa ocha

4. Przygody Zajączka beryl

5. Łowca AlexFagus

6. Nadzieje Stefana rina1311

7. Czerwony Kapturek GanoesParanWTS

8. Nawrócenie Pocahontas c21h23no5.enazet

9. Rozwiązanie na trudne czasy marlęta

10. Zmiana przeznaczenia Sethrael

11. Diabeł ubiera się w kapturek Thia

12. 666 ziaren grochu Blue_Ice

13. Bajka o pracorolniku GaPa

14. Kuzynka Diabła Piotr Skowronek

15. Trening czyni mistrza bemik

16. Strach przed wodą Somniator

Całkiem sprawnie napisana antybajka ;) Choć przyznam, że nie do końca rozumiem tu rolę Hansa Andersena... Chyba że zbieżność nazwiks jest przypadkowa ;)

Pozdrawiam

Nowa Fantastyka