Profil użytkownika


komentarze: 78, w dziale opowiadań: 69, opowiadania: 51

Ostatnie sto komentarzy

Faktycznie, być może wiek bohatera był zbędny – pozostawię go zatem nieznanym, żeby każdy mógł dopasować bohatera do opowieści.

Miło słyszeć, że akcja jest ciekawa (nawet, jeśli nierealistyczna!) :)

Dziękuję za trud włożony w wyszukiwanie niedoróbek. Co do całej sytuacji, która jest dziwaczna i niewiarygodna – toż to bajka! Bohaterowie nie są zbyt racjonalni, bo być nie mieli, są tylko figurami i metaforami osadzonymi w opowiadanej przez staruszka historii. Ale powinno bronić się samo, skoro się nie broni – no cóż, niestety :(

Co do rozkopanych grobów, mróz widocznie nadszedł szybciej i z większą siłą, niż się komukolwiek wydawało.

Prawdopodobieństwo prawdopodobieństwem, ale pamiętajcie, że to tylko opowiadana historia. Kto wie, czy narrator nie kłamał i nie nadawał sobie cech, których wcale nie miał? ;)

Btw: jestem autorką, nie autorem :)

Bohater w trakcie opowiadania jest już staruszkiem – w trakcie wydarzeń natomiast ma osiem lat :)

Dzięki za opinię! Lasy pod Krakowem bywają zaskakujące…

Dziękuję za wszystkie komentarze i bardzo się cieszę z dość pozytywnego odbioru opowiadania! Jestem pozytywnie zaskoczona ^^

Co do wszystkich niedociągnięć i skrótów fabularnych: niestety, limit znaków zabił ciągłość i płynność. Usunięcie motywu wilka byłoby dla mnie strasznym ciosem, więc pozostał, tak samo było z końcowym monologiem Żywii, który musiałam wyciąć – a w nim rozwiane zostałyby wszystkie wątpliwości dlaczego została tak blisko miejsca, w którym ją skrzywdzono, i dlaczego straciła wolę życia. Może kiedyś poprowadzę tę historię od nowa i wyciągnę z niej więcej ;) 

Jeszcze raz: dziękuję jury i wszystkim innym Czytelnikom!

Zgadzam się w stu procentach, że finał nieco rozczarowuje. I że przecinki utrudniają czytanie. Podobnie jak (moim zdaniem) za duża ilość wielokropków.

Czytając o bohaterze nazwanym imieniem Borcha, miałam przed oczami tylko Trzy Kawki. Odkąd mignęły mi imiona Bonharta, Eskela, Reefa i Regisa, już w ogóle się pogubiłam. Gdyby przybliżone zostało pochodzenie miana syna Geralta, zapewne sytuacja rozjaśniłaby się nieco.

Historia ciekawa, wciąga coraz bardziej i bardziej, i tym bardziej pozostawia niedosyt :( Podobała mi się, wbrew pozorom, ta postarzona Yennefer. I maski. O, tak, maski zdecydowanie!

 

Finklo, Nilfgaard owszem, wydzielił elfom królestwo. Dolinę Kwiatów.

 

Cieniu, mechanika ponad pisanie? To dopiero fanaberia!

 

Co do opowiadania… Szanowni, nie zlinczujcie mnie, ale nijak nie widzę tu ASa w dialogach. Nie wiem, czy za mało razy Wiedźmina czytałam (jakieś siedem), czy jego charakterystyczny styl już mi wsiąkł tak głęboko, że go nie dostrzegam, ale dialogi są – chociaż humorystyczne i lekkie – nie do końca Sapkowe. I będę się upierać przy tym ^^ natomiast opisy, o, one już są jak żywcem z sagi wyjęte. I bardzo ładne, gdzieś tam w tle.

Historia natomiast troszkę nudna. Troszeczkę zbyt rozciągnięta. Krasnoludy lubię, więc mi się smutno zrobiło przy niektórych scenach, lubię też Jaskra, także nie narzekam. Do końcówki się chyba autor nie przyłożył zbytnio, ta śmierć Maga taka jakaś, czy ja wiem, mało dramatyczna i za szybka. No i, tak nawiasem mówiąc, to się zastanawiam, ile osób wybrało na motyw przewodni do opowiadania konkursowego pojedyncze zlecenie. Wszyscy? :)

Wybitnie nie jest, ale klimat zachowany. I to nie kopiowaniem stylu, broń Melitele. Raczej po prostu ładnym odbiciem uniwersum, znajomością powieści, dobrym wyczuciem czarnego humoru, którego nie mogło zabraknąć. Fajne!

 

– Dzień dobry. To mój przyjaciel Hababuk Brown, a ja jestem incognito. – Wyjaśnił jeden, a drugi uderzył go łokciem w żebra.

– To ja jestem incognito. – Sprostował.

To ja jestem incognito! :)

Tekst świetny, absurd czytelny i jednocześnie zabawny, wyśmianie panującej sytuacji – bardzo zgrabne, błędów (logicznych też) brak, czyli podobało mi się.

 

Finkla, dzięki za wytknięcie, coś mi się z tą numeracją pomyliło do reszty i do teraz nie wiem co:)

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie! I za punkciki!

Dziękuję za wszystkie opinie :) dostrzeżone błędy poprawiłam – również dwa drugie rozdziały, choć przyznam, że wizja śliwek mnie urzekła, no i ten nieszczęsny płaszcz, który nie wiem skąd się wziął (choć, szanowny thargone, niepokojący wygląd nieżyjącego narzeczonego musiałam zostawić, przepraszam!).

Wszystkie interpretacje są, rzecz jasna, poprawne. Wybaczcie mi rozwodzenie się nad emocjami, ale taka już moja wrażliwa natura :D

No i żywe trupy, które nie gonią; tutaj kchrobak mnie wyręczył tak, że ja bym lepiej nie ujęła. Dzięki!

Od razu, kiedy zobaczył odbicie w szybie, przyszło mi na myśl jedno z opowiadań Lovecrafta (chyba “The outsider”). Tam również bohater był zaskoczony i przerażony swoim “nowym” wyglądem:)

Dziękuję, bardzo się cieszę, że udało mi się przestraszyć:)

Te dwa logiczne błędy poprawiłam, mam nadzieję, że nie ma więcej, a jeśli jakieś są, czekam na wypunktowanie!

Dziękuję za wytknięcie błędów, przy tak długim tekście przydałaby się beta…

Co do imienia wahałam się, ale postawiłam na licentia poetica i spolszczyłam odmianę.

Przykro mi, że się nie podobało.

A to ci niespodzianka, usunęło interlinie:D

Śmierć miała miejsce o 22, nie wiem, dlaczego kamery przełączały się w tryb nocny o tej porze

– To nagranie z miejsca zdarzenia – zreferował pokrótce Dan. – Z godziny dwudziestej drugiej osiemnaście przedwczoraj.

Co do szczęki, sama nie wiem, jak to się stało, pewnie wyhamował i tylko troszeczkę naruszył twarz… a zamki nagle w cudowny sposób się zacięły.

Bardzo dziękuję za przeczytanie! :)

Gdyby nie fantastyka, można by pomyśleć, że to Sienkiewicz:) A tak poważnie, denerwował mnie brak przecinków i w ogóle przecinki w złych miejscach, a także nieprawidłowy zapis dialogów (małą literą jest po znaku zapytania i wykrzykniku, dużą po kropce – tego brakuje). Poza tym historia jest prosta, ale momentami zabawna, ma swój klimat i podoba mi się. Co tu dużo mówić, po pewnym doszlifowaniu słowiańska perełka, haha. Tylko wtręt Lokiego mi się nie spodobał. Bo słowiańska, ukochana przeze mnie, atmosfera pryska. Ale substytutu wymyślić jakoś nie potrafię:D

No, ja na przykład wrzuciłam tekst w częściach i się nie przyjęło:) Pewnie dlatego, że swobodnie mogłam go zostawić w całości, bo tylko mi się wydawał taki obszerny.

Raczej lepiej razem, albo wszystkie części osobno, ale od razu po sobie, bez przerw.

Jak się komuś nie chce przeczytać w całości, to do osobnych tematów na pewno nie zajrzy:)

Nawet bez głębszego sensu, short jest genialny:)

Hm, jakby się zastanowić, to temat na dysputę filozoficzną. "Nie dla zabijania zombi: nowy rodzaj rasizmu".

Ale dlaczego oni chcieli zabijać zombie, skoro te w Twojej wersji myślały i normalnie funkcjonowały (poza zgniłą krwią i zielonym mózgiem…)? Przecież mogłyby egyzstować na równi z żywymi (pomijając fakt, że byłoby to dla żywych nieco obrzydliwe, ale zabijanie myślących jak ludzie istot jest niehumanitarne!).

Podobał mi się element zaskoczenia:D

A ja się tu nie zgodzę. W powieściach Kinga, w "Lśnieniu" choćby, są podobne myśli oderwane, niczym niezaakcentowane. Tutaj wprowadziłabym tylko kursywę. I usunęłabym pogrubienie z jednego "zawsze". Dwa "zawsze" wystarczą, albo proponuję rozciągnięcie tekstu w trzecim ("szerokie" odstępy między literami: ktoś powie, jak się to nazywa fachowo?). Na początku pogubiłam się strasznie i do teraz nie jestem pewna, o co chodzi, dlatego będę z uporem maniaka czytać, aż nie pojmę. Natomiast lubię chaos i kluczenie w takim labiryncie, bo wymaga myślenia, i doceniam autora, który jest w stanie coś podobnego skonstruować.

"Cicho!." – a ta kropka po co? :D

Interesujące i trochę przerażające, skojarzyło mi się z apokalipsą zombie, koleś siedzi zatrzaśnięty w domu, a wokół takie nieumyte zombie się włóczą.

Mnie też podobało się skontrastowanie dyrektora z resztą, bo podkreśla to jego wiek :D

I opisy figli też były ciekawe. Naprawdę mnie rozśmieszyły.

Generalnie genialne.

Odkąd pamiętam uwielbiałam pisać jakieś historyjki, natomiast kiedy miałam 7 lat na poważnie zabrałam się za fantastyczną opowieść (jakieś czarodziejki, magia, te sprawy, zainspirowane oczywiście bajkami Disneya i nie tylko). Potem jakoś mi się odechciało, za to kiedy skończyłam 12 lat dostałam komputer i zaczęłam pisać nieco poważniej. Dzisiaj wciąż nad sobą pracuję (mam na myśli warsztat literacki, cóż, co tu dużo mówić ubogi), tyle że od jakichś 2 lat nie mogę wymyślić kompletnie nic radosnego, a jeżeli już, jest raczej słabe. Nie mam pojęcia, co takiego się stało, że nagle z wesołej twórczości przeniosłam się w jakąś niszę humorystyczną. Podsumowując, pisać kocham od zawsze, ale jak piszę to inna sprawa:P

Dopiero po drugim przeczytaniu zorientowałam się, że to nie jego ręka.
W sumie wyszło zabawnie:)

Harry Potter to absolutny hit dzieciństwa:) natomiast, chociaż powoli z książek młodzieżowych wyrastam, seria o "Felixie, Necie i Nice" także mi się podobała i kolekcjonuję ją ze względu raczej na sentyment. "Igrzyska Śmierci": książka naprawdę dobra i dojrzała, pomimo tego, że wyraźnie dla młodzieży przeznaczona, a takie często są straszne (Stephenie Meyer i wszystkie książki-kalki jej historii miłosnej o wampirach, reklamowane niby dla młodzieży).

Z książek dla bardzo młodych może nie dzieci, ale na pewno nie młodzieży, które pamiętam, mogę wymienić "Sagę Wardstone" o Stracharzu. To było coś, baśniowy horror! I nie mogłam po tym spać jeszcze kilka lat temu! :D

Miałam też kiedyś książkę o tytule "Endymion Spring", nie pamiętam nawet autora, która nie wiedzieć czemu bardzo mi się spodobała, natomiast nie pamiętam także fabuły.

Pozdrawiam:)

Zawsze pierwsze opowiadanie chce się dopieścić i wymuskać, ale często wychodzi tak, że jest za dużo niepotrzebnych szczegółów, przecinków w w nieodpowiednich miejscach i, choć brak literówek, czytelnikowi wszystko się miesza. Znam te błędy z autopsji:)

Boję się trochę takich opowiadań. Ale podobała mi się obsesja. To dobry temat.

Dzięki za wymienienie:D Mam nadzieję, że pomimo tych wszystkich niedociągnięć logicznych, tekst nie jest porażką przy czytaniu i dał choć trochę rozrywki czytelnikowi:)

Pamiętał dzień, kiedy przyszedł na świat? No, to gratuluję.
Na tym niestety poprzestałam tą krótką lekturę.

Jest dużo małych, utrudniających połapanie się w fabule błędów, ich ilość rośnie w miarę czytania. Natomiast postaci są barwne i ładnie zarysowane, takie żywe.
Nie podobają mi się tylko ortografy i literówki, bo ciężko przebrnąć przez opowiadanie, a jest ciekawe.

Dzięki, ryszardzie, coś pogodnego czeka na korektę na dysku:) Natomiast to mi się cały czas pętało pod nogami, więc postanowiłam, że jak już jest...

Dziękuję za miłe słowa!

Musiałam wrzucić osobno, gdyż opowiadanie ma ze 24 strony, dodatkowo podzielone jest na części. Jeden długi tekst mógłby być męczący. 

Dziękuję za wytknięcie błędów, staram się na bieżąco je poprawiać, ale po jakimś czasie niestety przyzwyczajam się do powtórzeń i tym podobnych. Liczę na opinie, bo chciałabym poprawiać swój warsztat:)

W ogóle się nie kropkuje wulgaryzmów w opowiadaniach, i o to przeciąganie głosek źle mi brzmi. Co do samej treści, nie jest źle, ale bardzo chaotyczne i generalnie nie wiadomo, co się dzieje.
Poczytałabym sobie o mutantach, jakieś krwawe opisy ich wyglądu byłyby ciekawe:) No i o samym "Ataku" też... trochę za mało.
Do poprawy, powodzenia!

Dobra... przejrzałam, omijając niektóre momenty. Ale dobrnęłam do zakończenia.

Fabuła jest sztampowa, ale ujdzie i byłaby całkiem okej, gdyby nie styl. Zdarza się, że wyrażenia są skontrastowane: raz piszesz stylem wysokim, a zaraz obok potocznym, co wprowadza trochę chaosu i zamętu. Zjadasz też literki (np. pojawia się "destailizacja" zamiast "destabilizacji").

Nie podobało mi się. Nie wciągnęło mnie, ani nie zaciekawiło. Może przez sposób pisania, taki z blogów, na których publikuje się własne książki w częściach. Mam na myśli proste, krótkie, gimnazjalne zdania, skonstruowane powtarzalnie, co - przynajmniej mnie - przeszkadza.

Poza tym nie jest źle, gdyby poddać tekst gruntownej przebudowie... jest i fantastyka, są nawet nieźle rozbudowane postaci, i płynna, wartka akcja... tylko ten język odrzuca. Warsztat do remontu.

Pozdrawiam i życzę powodzenia:)

Bardzo brakuje przecinków. W wielu miejscach. Zdrobnień jest za dużo, chociaż może to i dobrze, bo kontrast w stosunku do dość obrzydliwej wizji miasta z popiołów jest tym wyraźniejszy. Może i długie, przegadane w niektórych miejscach, ale bardzo, bardzo dobre. 

Nie chciałabym, żeby mój wiek zaważał na ocenach, potrzebuję zdrowej dawki krytyki żeby w ogóle wiedzieć co robię źle. Niestety wypracowania typu "porównaj wiersz taki i taki" nie bardzo poszerzają horyzonty, biorąc pod uwagę, że w każdym można napisać mniej więcej rzeczy porównywalne i będzie dobrze. No i literacko zaawansowane to takie rzeczy nie są...

Bo "latem" jest wtrąceniem. Tak mnie w szkole uczą:)

No cóż, starałam się, ale najwyraźniej mój warsztat, czyli warsztat szesnastolatki, jest jednak wciąż zbyt nieporadny... staram się nad tym pracować, przepraszam za jakiekolwiek uchybienia!

A do mnie przemawiają barwne metafory. Nie zgodzę się z Rogerem, że potrzebne są tu surowe opisy. Jest dużo przekleństw, paskudnej wizji miasta w którym żyją w podziemiach wyrzutki społeczeństwa, żywiący się ludzką krwią i mięsem trupów... to jest wystarczająco surowy sposób opisania nowoczesnego świata. Za to piękne momentami i przerysowane metafory nadają kontrast, łagodzą trochę wymowę fabuły.
No i sama fabuła... nie taka znowu oklepana.
Zawiódł mnie tylko Żarłok. Jakiś taki... wampir. Spodziewałam się raczej czegoś innowacyjnego:)
Pozdrawiam.

A przepraszam, "It" nie jest z XXI wieku! Cóż, mój błąd. Co nie zmienia, rzecz jasna, mojej opinii:)

Ja też popieram "Jak wytresować smoka", bo to taki trochę powrót do dzieciństwa, ale smaczki typowo dla starszych (podobnie jak w innych nowszych produkcjach animowanych). Poza tym aż dziwne, że nikt nie wspomniał o "Prometeuszu" (chyba, że po prostu nie doczytałam) - film doskonały, świetny klimat, i fabuła wciągająca, co ostatnio rzadko się zdarza. Poza tym efekty specjalne są cud-miód, nic tylko siedzieć i oglądać!
Co do "Avengers", to jest to raczej bajka, choć z drugiej strony podoba się nie tylko fanom Marvela (by daleko nie szukać, podobał się mnie). Polecam jednak oglądać bez dubbingu, bo się zupełnie nie udał. Czemu mnie to nie dziwi... :).
Z horrorów szczególnie polecam "It" na podstawie książki Kinga. Niestety stara produkcja, przydałby się tutaj duży budżet i odnowienie, ale film ma specyficzną atmosferę i klimat książki, przez co wcale nie przeszkadzają słabe efekty w finale.
Pozostaje czekać na "Hobbita" i mieć nadzieję, że nawet taka komercha nie będzie totalną porażką:D

Tłumlut? Wydaje mi się, że tumult raczej:)
Poprzednicy powiedzieli, a ja potwierdzam ich opinie. Poszedłeś, Autorze, w stronę klasyki, i nie wyszło źle. Są błędy interpunkcyjne (kropka po cytacie jest zawsze po cudzysłowiu, np. "Pół wieku poezji brzmi lepiej, niż pięćdziesiąt lat". Nie: "pół (...)  lat." ani "pół (...) lat.". a ten błąd się cały czas powtarza). Co do fabuły, to rozumiem, że najpierw wieśniacy pozabijali dużą część konnicy, a dziewczynka podobijała resztę, czy zabiła cały pułk wojska? W to ciężko uwierzyć...
I trochę za krótkie, jak na całość. Jest tylko opis rzezi.

Pozdrawiam.

E tam, to takie kpiarskie potraktowanie malkontenctwa i narzekania, które na co dzień praktykujemy my, Słowianie:) nie wszyscy, rzecz jasna, ale cóż, stereotypy są stereotypami.

Mnie też się podoba. I też się śmiałam. Po niektórych megapatetycznych opowieściach, które się tu znajdują (nie wyłączając moich), to jest cudownie wręcz lekkie - a że poziom żartu absurdalnie niski, to inna sprawa. No, a poza tym szorcik ukazuje pewne powiązanie między ludźmi i bogami... przecież my też się czasem śmiejemy z takich rzeczy, szczególnie, kiedy nas ktoś jedną z nich zaskoczy. Tak, czy nie?:)

Wydaje mi się, że Jezus, św. Piotr, Szatan i Bóg to nie są postaci mitologiczne:). Ale nie czepiając się tego, tekst jest humorystyczny i wciągający, nie ma żadnych błędów (!) i bardzo sprawnie poprowadzono narrację. Wielkie brawa.
Poza tym na plus końcówka, nie tylko przez moją obsesję na punkcie "Obcego", ale też przez satysfakcjonującą pointę, która nie psuje szortu:)
Pozdrawiam.

Jakież znowu romansidło? Nie ma przecież wątku miłosnego!:)

Podobało mi się nawiązanie do Avalonu, bo mam, mówiąc obcesowo, kręćka na punkcie legendy o Rycerzach Okrągłego Stołu i w ogóle czasów arturiańskich... poza tym, że nie widzę większego sensu w opowiadaniu (Rickard jest obłąkany? Chciał zabić elfy, żeby móc zbudować kościół na konkretnym wzgórzu?) podoba mi się styl i płynne opisy, bo dzięki nim czyta się szybko i naprawdę świetnie.

Błędów jest mało i nie rzucają się w oczy.

Czyli, jak to mówią, "byłam, przeczytałam".

Podzielam zdanie członka Loży, jak najbardziej. I chętnie przeczytam jeszcze raz, bo bez tych wszystkich błędów będzie bardzo przyjemną lekturą.

Przebrnęłam przez tekst!

Drogi Autorze. Po pierwsze, zanim zamieścisz opowiadanie przejrzyj je jeszcze raz! Rozumiem powtórzenia, czasem jakąś literówkę, rozumiem brak spacji albo po prostu złe formatowanie, to się zdarza. Ale żeby co drugie słowo brakowało ogonka w "ę" lub "ą"? Żeby powtórzenia występowały niemal w każdym zdaniu? Żeby używać BARDZO potocznych określeń, takich jak "se" zamiast "sobie"? To niesamowicie utrudnia czytanie. Naprawdę.

A gdyby nie te głupie, naprawdę głupie błędy, to tekst byłby perełką. Trochę pracy, "podrasowane" opisy, szerzej zakrojone, i ta sama wartka akcja - i ta historia wywoływałby ogromne wrażenie!

Bardzo, bardzo podoba mi się sama koncepcja, spotykana w wielu książkach sci-fi, ale wciąż porywająca. Podoba mi się wątek romantyczny (czy też nieromantyczny?), choć opis sceny erotycznej pozostawia wiele do życzenia - na siłę porównujesz, Autorze, element uprawiania miłości z bombardowaniem. Choć, przyznam, ostatnie zdania pięknie się komponują ze scenerią.

I podoba mi się fabuła, sama w sobie: bohaterowie, spisek, jednolita Unia, Wszecheuropa, owładnięta przez jedyną słuszną Partię, w której ludzie traktowani są jak owady i tak właśnie myślą.

Niezależnie od źródeł, z których czerpałeś inspirację, Autorze, gratuluję. Bo tekstu z taką ilością błędów o fabule byle jakiej nie przeczytałby nikt.

Adgihi: przyjmijmy, że Morii znudził się żywot nauczycielki i zapragnęła przygód :) W wiosce z pewnością nie mieszkała tylko staruszka, ale tylko ona jest istotna dla fabuły, zaś to, iż czarodziejka była tak lekkomyślna, to efekt jej niedopatrzenia; wszak nie przeczytała po prostu notatki mistrza Vatta i myślała, że czar który rzuca jest czarem skanującym (to na pewno jest zawarte w opowiadaniu). ;)

Powtórzenia, dużo powtórzeń. Braki spacji w niektórych miejscach, literówki, brak przecinków...
A poza tym fabuła, wciągająca, chociaż naiwna. I zabawna.
Zdecydowanie opowiadanie nadaje się na PARANORMAL, jeśliby je nieco skrócić i doszlifować językowo... a szkielet-ogrodnik niesamowicie przypominał mi Billa Gate z "Kosiarza" Pratchetta, co mnie ubawiło, bo to jedna z jego najlepszych książek i postaci.
Generalnie na plus, chociaż nieco za bardzo nużące i długie. Jeśli się już przebrnie, to nie żal, że się poświęciło czas.
Pozdrawiam.

Zacznę od minusów.

W większości opowiadań zdania są krótkie, to prawda, ale u Ciebie to utrudnia czytanie; wpychasz w nie dużą ilość nazw własnych i przymiotników. Zwykle krótkie zdania podkreślają gwałtowność i "aktywność" fabuły, a tutaj służą opisaniu sytuacji, szczególnie w pierwszym akapicie (?). Co do tych wątpliwych akapitów, to przydałoby się wydzielić tekst, zamiast pisać bez przerw, co wprowadza niepotrzebny chaos.

Poza tym dużo jest zdań, w których stosujesz małe litery na początku oraz takich, w których słowa się powtarzają albo występują literówki. Niby to zwykłe niedopatrzenia, ale sprawdzanie (wielokrotne!) tekstów przed opublikowaniem to naprawdę dobry pomysł, bo takie małe błędy denerwują i zniechęcają do czytania.

No i ortografy, czyli rzecz absolutnie niedozwolona...

Plusy? Pointa. Chyba tylko.

W skrócie, radziłabym po napisaniu zostawić opowiadanie na jakiś czas, najlepiej długi, a potem przeczytać je jeszcze raz. Wtedy literówki na pewno zostaną wyłapane, podobnie jak wszystkie inne błędy.

Pozdrawiam.

Gratuluję! I zazdroszczę wygranym lekkości piór oraz świetnego warsztatu :)

Co do tych demonów-duchów, to miały być tematem przewodnim, ale zeszły na dalszy plan - jak to zwykle u mnie bywa, historia zaczyna krążyć wokół emocji bohaterów ;) Dziękuję za pozytywny komentarz.

RogerRedeye, korzystałam głównie z mitologii celtyckiej, w której Morrigan to trójca bogiń wojny :) dziękuję za opinię :)

"Barwnie wykreowany świat po zarazie, mroczny i martwy" - teraz się zorientowałam, jak to wygląda... Edit: Doskonale wykreowany świat. :D

Opowiadanie jest dobre, wciągające, nie ma przesadnych metafor, a pomniejsze błędy nie rzucają się w oczy (drobne literówki, typu "Mor" zamiast "Mór", "ciosa" zamiast "cios", braki przecinków albo spacji).

Barwne postaci i barwnie wykreowany świat po zarazie, mroczny i martwy; strzał w dziesiątkę.

Że tak dosadnie powiem, rozwaliło mnie to "khr. Khr" na końcu i, zamiast się zasmucić chorobą Artaud, po prostu zaczęłam się głupio śmiać ;)

A mimo to podobało mi się, i otwarta końcówka, i całość tekstu :)

"Kolejne rysy(?) rozpełzły się po ścianach." - o co chodzi z tym znakiem zapytania? :)
Tekst zabawny miejscami (nie wiem, dlaczego, ale wizja diabła jako Francuza rozśmiesza mnie, jest wybitnie nierealna i niespotykana), miejscami mroczny i przerażający, a miejscami... niezrozumiały.
Osadzenie akcji w Gdańsku to strzał w dziesiątkę: można się nieźle "zestrachać" idąc na wieczorny spacer po przeczytaniu tego opowiadania.
Co do samych postaci, to kreatury są jakby żywcem wyjęte z jakiejś farsy, parodii, co w mrocznym klimacie tworzy niepowtarzalny wręcz urok!
A końcówka nadaje takiego smaczku ;)
Pozdrawiam.

W sumie to jakby opis psychiki wariata... a kończy się bezsensownie, bo nie wiadomo do końca, o co chodzi...
Mam mieszane uczucia, bo nie zrozumiałam puenty, a to mnie frustruje...
No i parę powtórzeń by się znalazło, np. "pętla" w jednym ze zdań.
To ode mnie tyle.

Aż się dziwię, że tylko jeden komentarz... to prawda, że tekst długi, ale w nudną niedzielę trzeba coś robić, więc dotarłam do końca.
Trochę niezrozumiale się zrobiło w finale, ale potem, po dwukrotnym przeczytaniu, rozgryzłam o co chodzi ;)
I było parę błędów interpunkcyjnych, chociaż nie rzucały się za bardzo w oczy i nie przeszkadzały.
Co do samej fabuły, to wciągająca, i to naprawdę. Poza tym przyciągają mnie historie osadzone w takim właśnie klimacie, co na to poradzę, że je uwielbiam? I język, i postaci, i w ogóle wszystko... nie rewelacyjne, ale dobre, i trzeba się skupić i pomyśleć, nie jest to takie głupie opowiadanie na odstresowanie. Bardzo dobrze zresztą.
Epicko wprost zagmatwane :D 8/10!

A klasyczny Sapkowski i saga husycka? ;) "Narrenturm", "Boży bojownicy" i "Lux perpetua". Można się czepiać, czy słowiańskie jest wszystko, ale elementy magiczne oraz baśniowe na pewno takie są. No i na plus rewelacyjne pióro mistrza :D

exturio, dzięki, zostałam właśnie zachęcona do sięgnięcia ku tym książkom :)
Mezoar, im więcej praktyki tym lepiej wychodzą i dialogi, i interpunkcja, a że klimat tekstu jest doskonały, to na takie błędy aż się nie zwraca uwagi (przynajmniej nie ma rażących ortografów, których wprost nienawidzę) ;) Ale mimo wszystko z pracy nad swoimi umiejętnościami rezygnować nie należy, więc życzę z całego serca powodzenia, bo naprawdę potencjał jest ogromny, przynajmniej jak na mój skromny gust!

Błędy zostały wytknięte, więc nie muszę ich wyszukiwać ;) Widziałam parę brakujących przecinków, kilka różnych chochlików itp., ale nie rzucają się wybitnie w oczy i nie utrudniają kontemplacji nad tekstem.
Cóż, na pierwszy rzut oka widać nawiązania do innych dzieł kultury: oczywiście dzielny rycerz z Manchy, a także - tu nie jestem pewna, czy było to zamierzone - detektyw Marlowe, który w sposób dość oczywisty kojarzy się z postacią detektywa Rajmunda Marloeve z gry "Wiedźmin", który to urzędował w Wyzimie :)
Język jest barwny, co pozwala gładko prześlizgnąć się przez prostą fabułę. Taka stylizacja niezmiernie mi się podoba i nadaje kolorów dowcipom oraz narracji.
Nie jest to na pewno opowiadanie wyszukane, ale mnie się podobało (może jestem niewybredna?).

Fakt, w księdze, którą czytał Ned, nie było zbyt wielu dowodów poza opisem wyglądu... to znaczące, owszem, ale czy aż tak znaczące, aby ktoś mógł uznać to za argument do rozesłania plotek mających na celu podburzenie ludzi przeciwko władcy, szczególnie Wielki Septon? Z drugiej znów strony ów plotki roznoszą się szybko (szczególnie z pomocą minstrelów i grajków ;p), więc Sandor wykazał się nie lada sprytem, uderzając do Skowronka.
Hm, do Ogara kompletnie nie pasuje mi wizja zakochania się w Sansie, ale tytuł mówi sam za siebie, tak więc milczę i pokornie zagłębiam się w niuanse jego planu.
Taka mała "uwaga taktyczna": w opowiadaniu słowo "maester" zostaje odmienione jako "maestrów", a w książkach G. M. brzmi ono "maesterów". Ale to w sumie nieistotne :)

Styl i ten charakterystyczny mrok występujący w tej historii przypominają mi bardzo Lovecrafta... co jest dużym plusem, bo te wszystkie niuanse i niejasności horrorów przez niego tworzonych są niesamowite i fantastyczne.

Sama fabuła opowiadania trochę zadziwia, bo... nie do końca widzę w niej sens. To może być oczywiście przez autora zamierzone, ale nie mam pojęcia, czy tak właśnie jest, i czy to po prostu zwykły horror, czy coś głębszego. Takie samo wrażenie miałam czytając niektóre z opowiadań Ł. Orbitowskiego.

Podsumowując, duże wrażenie estetyczne, i oczywiście pobudza tą ukrytą strunę, która nazywa się "a może świat, w którym żyjesz, tak naprawdę ma ciemną, mroczną stronę?".

I tylko "Ci" powinno być zmienione na "ci", bo w dialogach w opowiadaniach, powieściach itd. pisze się je małą literą; formy grzecznościowe tego typu nie są konieczne (no chyba, że przytaczamy treść listu) :).

PS: na końcu (nietypowo) spóźnione przywitanie, to mój pierwszy komentarz na tym forum ;)

Nowa Fantastyka