Profil użytkownika


komentarze: 60, w dziale opowiadań: 60, opowiadania: 21

Ostatnie sto komentarzy

To opowiadanie jest ciekawe. Pomysł - inny niż wszystkie - pobudza wyobraźnię. Można się pewnie doczepić jakiś nierówności i paru zbędnych przymiotników, ale całość wciąga i budzi refleksję. 

Moja ocena to 4+.

Pozdrawiam:)) 

:)))))

Dziękuję Agroeling za ciepłe słowa. Cieszę się, że przeczytałaś całość.

Pozdrawiam serdecznie - także RogeraRedeye i jego dosłowny świat oczywistości. 

Hej:)

Przeczytałam kilka Twoich tekstów i ten zdecydowanie najbardziej mi się podoba. I pomysł i sposób pisania. Czyta się szybko, bo wątek wciąga. 

Pozdrawiam:)) 

Dziękuję za komentarz. Nie znam twórczości Pawła Matuszka, ale z ciekawości po nią sięgnę. 

Pozdrawiam serdecznie

ja 

No HEJ. 

Zaczęłam poprawiać ten tekst - ale przerwałam po dwóch stronach. Nie ma sensu. Tyle błędów... I nie mówię o literówkach, czy interpunkcji. Raczej o powtórzeniach, niezgrabnościach, niepotrzebnych słowach. 

Poza tym - historia ta mnie nie wciągnęła. Napisana nieco (wybacz) infantylnie - czym jestem lekko zdziwiona, bo w innych Twoich tekstach nie było tego czuć - nie jest interesująca. Po pierwszej części zacierałam ręce - byłam ciekawa owej pieczary i ptaka zmieniającego postać.  Rozumiem ideę - przedstawienia dawnych wierzeń, obrzędów. Ale sama idea to za mało. Uważam to opowiadanie za mocno niedopracowane. :((( 

Mam nadzieję, że wybaczysz mi te słowa. Zdecydowanie wolę Cię chwalić.  

 Hej:)

Pomysł na opowiadanie - bardzo dobry. Coś nowego.

Czepiam się trochę formy - bo jest czego:

Mogło - choć był to przypadek znacznie rzadszy - powstrzymywać go czyjeś gardłowe zobowiązanie względem niego. Jeżeli ktoś był mu winien coś tak ważnego, że od tego zależał jego pośmiertny los, mogłoby to być powodem, dla którego Weles pozostawiał go na tym świecie, aby ten człowiek miał okazję swój dług wyrównać. – to zdanie straszy. Musiałam przeczytać je dwa razy i bardzo powoli, żeby ułożyć treść w głowie. Proponuję: Mogło – choć zdarzało się to rzadziej – powstrzymywać go cudze zobowiązanie względem niego. Zwłaszcza, jeśli była to gardłowa sprawa. Wówczas Weles pozostawiał duszę na tym świecie, aby dłużnik miał okazję swój dług wyrównać. (To oczywiście tylko lekko rzucona propozycja. Chciałam Ci tylko pokazać o co mi chodzi).

 No i istniała jedna siła, z którą nawet potężny Władca Nawii musiał się liczyć. Tą siłą była miłość. – wystarczy samo: Miłość. Unikniesz powtórzenia, a i tak będzie to klarowne.

 Mógł istnieć ktoś, kto by kochał nieboszczyka na tyle silnie, by mocą swego uczucia był władny zatrzymać jego duszę w tym świecie – To zdanie także skrzypi… Może:

Ktoś mógł kochać nieboszczyka na tyle mocno, by siłą swego uczucia (…)

 Było jeszcze całkiem ciepło, ale jednak zauważalnie chłodniej niż jeszcze miesiąc temu. – To zdanie jest totalnie zbędne. Wcześniej zaznaczasz, że jest ciepło. A że wrzesień – to oczywiste, że raczej będzie chłodniej niż w sierpniu.

 Było to nawet nieco zabawne, ale jednocześnie czuł się nieswojo. – Choć było to nieco zabawne, jednocześnie (…)

 Było cicho. Czarownik bardzo cenił ciszę, zwłaszcza tę nocną ciszę, przerywaną niekiedy ukradkowymi dźwiękami przyrody, jak pohukiwanie sowy lub trzask gałązki złamanej przez nieuważny krok tropiącego swą ofiarę drapieżcy. – UCH. Trzecia „cisza” zupełnie zbędna. Napisałabym: Było cicho. Czarownik bardzo cenił ciszę, zwłaszcza tę nocną; przerywaną pohukiwaniem sowy czy trzaskiem łamanej, nieuważnym krokiem drapieżcy, gałęzi.

 Wołchw lubił czasem zastanawiać się nad rytmem puszczańskiego żywota w ciepłe letnie noce siedząc przed swą chatą i sącząc napar z leśnych ziół.  ŁO MATKO;))) AdamKB zmyłby Ci głowę za brak przecinków;)) Proponuję: W ciepłe, letnie noce, Wołchw siedząc przed chatą i sącząc napar z leśnych ziół, zastanawiał się nad rytmem puszczańskiego żywota. (czy coś w tym guście. Nie wiem czy łapiesz o co mi chodzi – o maksymalne uproszczenie zdań, co by łatwo się je czytało i były zrozumiałe od razu – a nie po entym czytaniu).

 Ale las był gęsty i nawet jeden promień miesięcznej poświaty nie był zdolny przebić się przez korony drzew.  Ale las był gęsty i światło miesiąca nie przebijało się (…).

 Dopiero zaspokoiwszy pierwszy głód, Mohył rozejrzał się uważniej dookoła. Znajdował się w przestronnej izbie, zajmującej około dwóch trzecich całego domostwa  EJ! Kurde! Co on tak się rozgląda, skoro zna ponoć tych ludzi i był tu nie raz? Sam pomagał poświęcić to miejsce, tak czy nie?

 Wszyscy zebrani przyglądali mu się z zaciekawieniem, tylko nestor patrzył na niego spokojnie, jakby widział w swoim długim życiu już niejednego ducha.  – To, że ktoś patrzy z zaciekawieniem, nie oznacza, że nie jest spokojny. Wręcz odwrotnie. Proponuję: Zebrani przyglądali mu się z zaciekawieniem, tylko nestor patrzył na niego, jakby widział w swoim (…). A poza tym… Może się czepiam, ale jakbym zobaczyła ducha, który spokojnie zajada obiad przy moim stole, to emocje które przewaliłyby się przeze mnie dalekie byłyby od zaciekawienia. Może: z zaskoczeniem? Ze zdziwieniem?

 - Ktoś mnie napadł kilka dni temu, trzech uzbrojonych olbrzymów. Zabili mnie i ograbili moją chatę. Nigdy ich wcześniej nie widziałem.  – po raz drugi opowiadasz czytelnikowi co się stało, kto i jak wyglądał. Albo usuń opis olbrzymów z początku tekstu, albo jakoś omiń go tutaj.

 Czy mógłbym prosić, abyście pogrzebali moje zwłoki? Nie są w najlepszym stanie.

Oczywiście, oczywiście - starzec uczynił niedbały gest dłonią, jakby nie miał zamiaru w ogóle poświęcać uwagi tak oczywistym drobiazgom. - Moi synowie się tym zajmą, prawda, synkowie? – Pomijając brak myślników… Dialogi nie są Twoją mocną stroną. Wywaliłabym wytłuszczoną część – czytelnik wie, w jakim stanie są zwłoki. A ci tutaj, sami zobaczą;))

 pewne: zdecydowanie się ono poprawiło. Przede wszystkim znalazł przyjaznych ludzi, a to niezwykle ważna rzecz. Zwłaszcza, gdy nie ma się własnego ciała. Udało mu się zjeść i zyskać tym sposobem materialną postać. Wprawdzie jedzenie nie było mu już tak niezbędne jak dawniej, ale jednak przyzwyczajenia nabyte w ciągu kilkudziesięcioletniego żywota były niezwykle silne. Mógł też rozmawiać z żywymi, a ci słyszeli jego słowa, a nie zawodzenie podobne do potępieńczych pieśni jesiennej wichury. Przynajmniej przez jakiś czas.  – za dużo tłumaczysz. Wcześniejszy opis jest wystarczający. Nie trzeba podkreślać jak jedzenie wpływa na ducha. To wynika z wcześniejszego fragmentu. Zostaw nieco niedomówień (;)).

 Podziękowawszy za kolację i, wyjaśniwszy, dokąd się wybiera, udał się w drogę.  – nie wiem na ile jest istotne, by ludzie ci wiedzieli dokąd się wybiera. Bo jeśli nie jest istotne – to trzeba to wywalić.

 (...), który niestrudzenie szeptał wprost do jego ucha.  – mieszasz czasy. Rozumiem, że przeżycia ducha mogą być opisywane w czasie teraźniejszym, ale Ty mieszasz czasy w jednym zdaniu!

 Rześkość i jasność umysłu pięknie kontrastująca z ciemnością wokół. – bez pięknie. Jeśli to piękne, to samo się obroni.

 Dwa ogromne konary splecione ze sobą na podobieństwo liny i pieczarę ziejącą w ziemi u ich korzeni.  – tu Ci chyba uciekło jakieś słowo… Nie rozumiem tego zdania. Pieczara ma ziać u korzeni drzew, tak?

Widząc je z pewnością wystraszy się i ucieknie z wrzaskiem. – jak będziesz wrzucał do poetycko-lirycznych opisów takie słowa jak wrzask, to raczej dobrze nie będzie. Będzie śmiesznie.

 Nie wiem jak to jest u Ciebie, ale radziłabym Ci czytać własne teksty na głos. Niektóre słowa po prostu rażą. Nie pasują do konwencji. Albo śmieszą, co chyba nie jest zamierzone. 

Reasumując: za pomysł 6. Za styl: 3.

Pozdrawiam

ja

ps Ale i tak fajnie się czyta. Wciąga i budzi zainteresowanie.  

AAAAA!! I KANALIZACJA... To także mnie powaliło. Zawsze wyobrażałam sobie krakowski rynek jako brudne, śmierdzące miejsce... No wiesz - rynsztoki... A tu: pod całym miastem biegły rury kanalizacyjne - o ile dobrze pamiętam z miedzi czy brązu. WOW. Czemu o tym nie uczą w szkołach?? Zawsze byłam oczarowana czystością Dalekiego Wschodu i tym, jak wyprzedzali Europę w rozwoju cywilizacyjnym. A tu: voila! 

To muzeum to niezwykłe miejsce. Odkopano i zachowano m.in. oryginalne BRUKI z XII w. Wyobrażasz sobie? BRUKOWANE ulice na rynku w Krakowie w galopującym średniowieczu??? I żeby nie było - obłożone drewnianymi KRAWĘŻNIKAMI... Wszystko się zachowało, jest na co popatrzeć. Odnaleziono mnóstwo przedmiotów codziennego użytku, biżuterii... Kości. Wiesz, że wokół Sukiennic był cmentarz?? Nie bardzo to do mnie dociera, ale fakty są jednoznaczne: ludzi chowano nie tylko obok kościółka, ale po prostu - na placu... Muzeum jest wyposażone w nowoczesny sprzęt i można np zobaczyć trójwymiarowe rekonstrukcje twarzy, wykonane w oparciu o znalezione czaszki. Powiem Ci - to także mnie zszokowało. Te twarze... Tak inne od dzisiejszych. I kobiece i męskie. Jeśli kiedyś zabłądzisz w okolice Krakowa - jest wiele miejsc, które powinieneś odwiedzić zanim zaczniesz pisać swoje opowiadanie. Będzie ono naprawdę niezwykłe, jeśli zawrzesz w nim nie tylko fantastykę, ale i realia tamtych czasów. 

Można przenieść trzecie zdanie niżej i zacząć: Gdziekolwiek postąpiła Żdanna (...), choć sercem (...). 

Pzdr

ja 

O!

Jak miło Cię znowu zobaczyć AdamieKB:))

Dziękuję za ocenę:) i proszę o wyrozumiałość - jestem tu od niedawna. Dopiero zaczynam się orientować w zasadach panujących na stronie NF. Zaskoczona lekko Twoją uwagą, że oceny nic nie znaczą, zaczynam kojarzyć fakty - przecież przeczytałam tu niejeden tekst, który był (wg mnie) beznadziejny, a mimo to zdobiła go szóstka...

Ale co by nie było - i tak się cieszę:) Zwłaszcza, że to ocena od Was, a nie zupełnie obcych mi ludzi:)

Hej-ha!!! 

OK. Przyjmuję na klatę Twoją ocenę. 

I wiesz co? Masz rację. (Znowu. To zaczyna być irytujące;)). Nie robisz z siebie durnia próbując wskazać o co Ci chodzi.

A chodzi o to, że pisanie poprzednich części - nie zależnie od tego czy innych śmieszyły i dawały do myślenia - sprawiało mi ogromną radość. Ostatnią część jest odpowiedzią na zarzuty, że to pisanie "sztuka dla sztuki", na pytania "do czego to zmierza". Dobrze, że nikt nie zapytał kim jest Mecyzor i Klacha, bo chyba zaczęłabym walić głową o ścianę (nie z liter, bynajmniej).

I znowu - dzięki Tobie - przeszłam kolejną niezwykle ważną lekcję. NIE PISAĆ NICZEGO DLA NIKOGO, z wyjątkiem siebie.

I od dzisiaj tak będzie.

Biografii nie żałuję - zamyka klamrowo całość, pozwala żyć postaciom w różnych rzeczywistościach - zwłaszcza naszej. Stąd też ten tekst o Kaczyńskim. Jak już wcześniej pisałam - mnie akurat śmieszy - ale powstał głównie po to, by wymieszać światy. Rozumiesz?

Myślę, że mógłbyś zrozumieć - bo to trochę tak, jak z pogańskimi bogami: byli i są, a jak bardzo są, zależy tylko od wiary. 

A tak na marginesie - nie myślałeś nad tekstem, w którym wpuszczasz ich (bogów) do dzisiejszej rzeczywistości? To byłby czad.  

 

Treść mi się podoba. Podobnie jak druga część drabbla i jego zakończenie. Natomiast dopracowałabym część pierwszą, którą niezbyt płynnie i zrozumiale się czyta. Wiem, o co Ci chodzi, bo przeczytałam ją dwa razy;)). 

Pozdrawiam

ja 

Smutne westchnienie dobywające się z jej piersi ustępowało wkrótce miejsca cichemu pomrukowi zadowolenia. to określenie tutaj nie pasuje. Pomrukiwać z zadowolenia może kot. Kobieta wzdycha, ewentualnie pojękuje z rozkoszy, przyjemności… Etc.

 Natychmiast potem czułe wargi wyprawiały się w leniwą wędrówkę bez celu po jej piersiach, czasem zapuszczając się na ramiona, szyję i twarz. – tak natychmiast – natychmiast? Ten dobór słów burzy nastrój  niespiesznych pieszczot.

 Powiedzieć o tych chwilach, że jej serce łomotało głucho byłoby wielkim niedopowiedzeniem. – znowuż: niezgrabność, która bije po oczach. Samo w sobie określenie nie jest złe, ale mi tutaj nie pasuje. Opis jest subtelny, a tu nagle ŁUP! Łomocze głucho serducho.

 Kiedy leżała, czując przesuwające się z wolna wzdłuż jej lekko rozrzuconych kształtnych nóg delikatne muśnięcia wiatru i poruszanej nim trawy, serce miotało się w jej piersi, niczym oszalałe zwierzątko, pragnące wydobyć się z klatki na swobodę zielonych łąk i leśnych ostępów. – rozrzuciła nogi? Brzmi mało lirycznie. Natomiast reszta opisu – dobra. Zarówno muśnięcia wiatru, trawy, jak i serce jak małe zwierzątko. Porównanie nie nowe, ale udanie zastosowane.

 Dyszała ciężko, smakując jego oddech. - może „Oddychała”? To pomieszanie subtelnego opisu, ze znacznie mniej subtelnymi jego elementami – nie wygląda najlepiej.

Z głośnym okrzykiem wyciągała wtedy ramiona w rozpaczliwej próbie objęcia go i zatrzymania przy sobie na zawsze. – jak dla mnie: niepotrzebne. Zalatuje tanim dramatem. Wystarczyłyby wyciągnięte ramiona.

Jej matką była Jessa. Żdanna lubiła ją wspominać w długie samotne noce. Choć, gdziekolwiek postąpiła, roztaczała wokół siebie wiosnę, sercem zawsze bliższa była jesieni. –  kogo tyczy się drugie zdanie: Jessy czy Żdanny?

 Nigdy nie miała i nigdy nie chciała innego męża, nawet takiego, którego mogłaby złapać i przytulić na zawsze do swego jesiennego serca. – złapać?? Chyba królika;))) Może "dotknąć"??

 - Powiedz mi - poprosiła Żdanna - choć wiem, że zgodzę się na wszystko, co będzie w mojej mocy. – może lepiej byłoby: „gdyż”, lub w ogóle zostawić samo „wiem”.

Poza tym - doskonałe. Porwało mnie i na wdechu przeczytałam do końca. Nie czytałam komentarzy, ale widziałam oceny - uważam, że zasłużone.

Pozdrawiam

 ja 

Podoba mi się tematyka tego fragmentu. Sama grzebałam i czasem grzebię w historii chrześcijaństwa - a więc siłą rzeczy także i pogaństwa, którego (może byś się zdziwił) ślady do dziś można znaleźć wśród mieszkańców zacofanych, zgubionych wśród polskich gór, wsi. 

Natomiast nie mogę się zgodzić, że czyta się to całkiem płynnie. Trochę tu niezgrabności np obowiązek przywrócenia spokoju: raz jako na rycerzu, a zwłaszcza jako na księciu 

Pewnie się czepiam, ale... Ksiądz musi być naprawdę przednim jeźdźcem, żeby powstrzymać swego konia, kiedy inne ruszają szalonym galopem.  I  płonące chaty - myślisz, że byłoby co ratować, gasić? Widziałeś kiedyś płonący stóg siana, czy drewnianą stodołę? I naprawdę myślisz, że jakikolwiek człowiek stałby spokojnie czekając, aż go stratują?? I myślisz, że człowiek tuż po tym, jak uniknął śmierci przez stratowanie bojowym rumakiem, "rozluźnia się nieco" i zaczyna pogawędkę z najeźdzcami?

Generalnie uważam, że pomysł na opowiadanie jest niezły, ale wcześniej wymaga przestudiowania nie tylko realiów ówczesnego Krakowa, ale i psychologii postaci. KAŻDEJ postaci, nawet dziesięcioplanowej.

A propos  - nie wiem, czy wiesz, że swoistą kopalnią informacji o średniowiecznym Krakowie i ludziach wówczas żyjących jest fantastyczne muzeum, które powstało już jakiś czas temu w podziemiach Sukiennic. Byłam niedawno. Polecam. 

 Pozdrawiam serdecznie:))

ja 

Czytając, nie widzi się liter czy poszczególnych słów, a obrazy. Jak filmowe stop-klatki, pełne odcieni szarości i deszczu. Bardzo dobre. 

Hej Świętomir

Dziękuję za ocenę (wreszcie się doczekałam;)).

Pomyślę nad Twoimi uwagami. Już teraz zgadzam się z tym, że scena w której Cassay dostaje imię jest bardziej dosłowna niż inne. Ale z pewnością potrzebna - czasem w tak metaforycznym tekście konieczna jest odrobina dosłowności. Tak uważam. Zresztą, zobacz jakie są statystyki - czytasz moje opowiadania, i jesteś naprawdę jednym z nielicznych, którzy zdają się rozumieć o co w nich chodzi. I z pewnością należysz do wyjątków, które nie pytają: "do czego to zmierza?".  

Czytałam Twoje opowiadania - kilka dni temu. Ale co o nich myślę, wrzucę - jak należy - pod Twoimi tekstami.

Pozdrawiam serdecznie, serdecznie

ja 

Agroeling

Będę cierpliwie czekała na Twój komentarz. 

Pozdrawiam serdecznie

ja 

...

Świętomir...

Czasem zdarza mi się napisać: "nie wiem co napisać"  - i teraz tak właśnie jest. Dokładnie nazwałeś problem. Tak mnie zaskoczyłeś trafnością psychoanalizy - że po prostu siedzę tu i patrzę w ekran. Bezmyślnie.

A teraz wariactwo myśli. Próbuję którąś ująć i ubrać w słowa, ale nie mogę - pomijając znikomą ilość czasu, jaką poświęciłam na sen w ostatnich dniach, pomijając fakt, że właśnie ostatni z gości opuścił mój dom, zmęczenie i ból lewego nadgarstka - dochodzę bowiem do wniosku, że nie ma sensu nic dodawać. Bo - oczywiście - masz rację. Moja reakcja na opinie czytelników już jest w trakcie transfromacji. Głównie dzięki wsparciu i uwagom AdamaKB. 

Teraz także dzięki Tobie. 

Kurcze.

Fajnie.

Dzięki:)

 ps Nie będę tego więcej robiła. Obiecuję:)) 

Moment. Skoro antymaterię robią już dzisiaj w akceleratorze, a wiemy przecież, w jakim tempie wszystko ulega minimalizacji...  Jutro zrobią jego wersję kieszonkową. A wmontowanie małego akceleratora do ręcznej broni? Phi! Nic łatwiejszego dla bandy szalonych naukowców. Tym bardziej, że antymateria ma znak przeciwny do dziwności. Co oznacza, że wszystko co się do niej stosuje (antymaterii), nie powinno dziwić, a więc i zaskakiwać. Czyli: wszystko jest możliwe. Czyli: facet nie musi wystawać tak daleko (pomijając fakt, że wystawać może przecież lufa jego gnata). 

Biografia. No... To się zgadza, prawda? Opisane życie Mezycora (przynajmniej jego najważniejsze aspekty), działalność (stworzenie świata) i jak najbardziej odnosi się do osoby wybitnej (w końcu stworzyciel). 

Biografia może mieć postać opracowania naukowego lub popularnonaukowego. Jednak biografią może być również forma literacka w postaci powieści biograficznej – szczególnie w przypadku braku dostępności wystarczających ilości informacji bezpośrednio na temat danej osoby, w celu dokonania jej analizy psychologicznej lub przedstawienia jej wpływu na życie epoki.

Tak to wrzucam - bo nie wiem czy Twój cytat to jakiś zarzut?? Na wszelki wypadek się bronię:)

Zauważyłam uśmiech. Przecież.  Ale uśmiech to nie ;)

:))) 

Nie jestem w stanie zrozumieć negatywnych komentarzy... Za mało grafomańskie?? Nie rozumiem, czemu bez oceny? Ludzie!!! LUDZIE!!! Gdzie Wasze poczucie humoru, dystans do świata? Ten tekst jest w ch.j śmieszny (jak mówi mój znajomy), lekko napisany. Chciałam zaznaczyć, że mój ulubiony fragment to "– Psia mać – oznajmił, wycierając nos w rękaw. To był ten sam rękaw, na którym siedział mu myszowół, więc dalej jechał z podziobaną twarzą, bo zapomniał założyć mu kaptur", ale nie mogę... Bo cała reszta jest równie dobra. Gratuluję polotu, wyobraźni (połączenia światów), warsztatu. GENIALNE. 

Pozdrawiam  

I żeby nie było - przeczytałam wszystkie Twoje opowiadania. Komentarz wystawiałam dwóm, które naprawdę mi się spodobały. Piszę to, żebyś wiedział, że się nie podlizuję, ani nie staram przypodobać, ani nie przybrałam takiej formy (broń Boże!) podziękowań za opiekę i opinie. No!

:) 

Wiem, że nie napiszesz dalszego ciągu, ja tak tylko zaznaczam, że poczytałabym więcej. Ale skoro nie ma i nie będzie, przeczytam to sobie raz jeszcze. Śmiechu mi trzeba. 

A odnośnie wampira - myślę, że wynik starcia zależy od dwóch rzeczy: od tego co jadł na śniadanie oraz tego, czy słyszał cokolwiek o antymaterii. Bo jeśli nie - cóż. Może być tak, że po naciśnięciu spustu (antymaterię można wystrzelić z urządzenia pisoleto-podobnego??) nie stanie się NIC. To trochę jak z kotem Schrödingera, prawda? (Swoją drogą - ciekawe, co on tam porabia, w tym pudle?? Osobiście myślę, że drapiąc się za uchem rozmyśla nad ludzką głupotą. A potem - liżąc się po jajach - zastanawia się, którą formę przybrać: martwą czy żywą, kiedy ci Głupi Ludzie zdecydują się zajrzeć do środka).

Rzucisz okiem na to karkołomne zdanie? Poprawiam i poprawiam i pewności nie mam czy jest czytelne - bo jak zauważyła trafnie jedna z Czytelniczek - JA wiem, co mam w głowie. I chciałabym, żeby cała reszta świata nie musiała się zbyt długo nad tym zastanawiać.

HEJ!!!!!

:)))))))

Ten szeroki uśmiech, to pozostałość po ogólnej wesołości, jaka naszła mnie po przeczytaniu Twoich uwag. No tak. "Przesada" to słowo klucz. Albo za mało przecinków, albo za dużo. Uch. Ale przynajmniej widać, że się staram;))

Nie mogę poprawić niczego w cudzysłowiu, bo to cytat z pierwszej części.

Co do reszty - mam lekko mieszane uczucia. Pomijając poprawność polszczyzny - tak z czysto pragmatycznego punktu widzenia... Filary zwykle coś podtrzymują, prawda? Np sklepienie. A nawet jeśli zabierzemy się do tego sformuowania od  strony stylistyki - wszak owo wszystko, co podtrzymują filary, to świat utkany z wiary - czyli pasuje i tak! (nie?). Pośrednio, ale zawsze;))

Oj tam. Droczę się tylko. Poprawiłam przecież.

Oczywiście, że chcę tu mieć kupę. Zwłaszcza kolokwialną. Taka kupa dobrze robi wszędzie tam, gdzie w tekst wkrada się zadęcie;))) Oczywiście - nie musi się podobać. Kupa sama w sobie nie jest ładna, choć bywa śmieszna.

I "jeżu kolczasty"? Nie mogę tutaj na to odpowiedzieć - w końcu to miejsce publiczne. A szkoda;)))

 Mogę za to pozdrowić Cię ciepło. I właśnie to robię.

ja 

Odwalasz AdamKB kawał dobrej roboty. Uczysz mnie dystansu, którego - kiedy tu przyszłam z pierwszym tekstem - nie miałam za grosz. I wiesz co? CIESZĘ się. Naprawdę. Może nie skaczę z radości, ale uśmiecham się. Szczególnie szeroko, kiedy widzę Twój kolejny komentarz. (No i - staram się wstawiać przecinki wszędzie tam, gdzie wydaje mi się, że powinny zaistnieć. Dzięki Twoim i joseheima uwagom, poprawiłam i cykl o M. i K. i Lemniskatę). 

I znowu - pozdrawiam:)))

ja 

Dziękuję joseheim za mega pracę, jaką włożyłaś w ten komentarz. Oczywiście - powstawiam przecinki, poprawię wkazane błędy. 

Znam prawa czytalnika, ponieważ sama nim jestem:) Rozumiem Twoje zarzuty, nie zamierzam dowodzić tutaj, że wszystko, co napisałam jest i musi być jasne i klarowne dla każdego. W poprzednich swoich wpisach twierdzę coś wręcz odwrotnego. Nie musi być jasne, choć chciałabym, żeby było. Mimo to, nie chcę przerabiać Lemniskaty.  

Myślę, że doszło do nieporozumienia. RZETELNIE opisałam to, co mam w głowie (używając zamiast nudnego naukowego języka, języka lirycznej fantasy). A, że to, co opisałam pozostaje dla czytelników niespójne, mgliste - to inna sprawa.  Tak więc wycapslockowany wyraz "rzetelnie" nie jest przejawem mojej arogancji wobec czytelnika ani wysokiego mniemania o tekście. Jest jedynie próbą nawiązania kontaktu - próbą nawiązania porozumienia co do treści. 

Czemu Ana miała imię wcześniej? Pewnie dlatego, że rozwój każdego człowieka przebiega w innym tempie i w inny sposób.

Jeśli zdecydowałaś się wysiąść z pociągu - mam nadzieję, że na dobrej stacji;). Dziękuję za wszystkie słowa.

Pozdrawiam serdecznie

ja 

 

 

Hej:))

Przepraszam  RogerRedeye, ale przeleciało mi przez głowę niepokojące podejrzenie, że tekst Cię nie bawi, ponieważ dotyka sfery, w którą jesteś dość zaangażowany emocjonalnie. Oczywiście - żaden grzech:)) lubić J.K. (tak mi się wydaje;)). 

AdamKB... Zdradzę Ci w WIELKIM SEKRECIE, że nie oglądam TV, nie słucham radia (z wyjątkiem sytuacji, kiedy jadę samochodem. Wówczas leci Trójka, stąd znajomość paru nazwisk ludzi WIELKIEJ SCENY), nie czytam gazet. Żadnych. Nawet pism dla kobiet. Generalnie nie bardzo orientuję się w tym dziwnym świecie (ha! uważacie, że moje opowiadania są dziwne? a rozejrzeliście się dobrze wokół siebie??) i nie dlatego, że np. nie lubię polityki. Ona mnie po prostu nie interesuje. Jakieś krzyki, jakieś machanie rękami... Bełkot totalny. Tak samo jest ze spłyconymi inforamcjami o tym, co na świecie. 

A temat? Jej. Widocznie Mecyzor bardzo chciał wiedzieć. Nie mam pojęcia dlaczego.

A tak poważnie: wpuszczenie tych dwojga do naszej rzeczywistości uważam za dobry pomysł:))  

Pozdrawiam Cię ciepło.

ja 

Witam:)

Wydaje mi się, że jednak drugie zdanie jest istotne - ponieważ wprowadza informację, że mur pękł TERAZ - czyli na skutek uderzenia Mezycorowej głowy. Gdyby zostawić samo "na tle spękanego muru" nie byłoby pewności, czy mur był popękany wcześniej, czy pękł teraz.

Bardzo mi miło - w sumie nie wiem teraz co napisać. Wcześniej nie zdarzało mi się wyjść ze swoimi tekstami do ludzi, więc każdy pozytywny komentarz to dla mnie zaskoczenie.

Pozdrawiam serdecznie

ja 

OK. Nie będę się kłócić o fundamenty ani środki. 

Natomiast będę się upierać nadal: nie ma w tym opowiadaniu ani jednego słowa, które nie budowałoby obrazu tego, co stanowi mój światopogląd. Zarówno LIRYCZNE opisy nie są przypadkowe, jak kolejność przedstawionych światów, pojawiające się postaci, zakończenie. Każde słowo łączy się z następnym celowo, tworząc RZETELNY opis tego, co mam w głowie. A, że to, co w mojej głowie wydaje się dziwne, niezrozumiałe, infantylne, bełkotliwe... Cóż. Co człowiek to świat. (Banał. Ale pasuje tutaj).  

Chcę, żebyś wiedział Julius Fjord, że przyjmuję Twoje uwagi. Cenię Twoje zdanie (nadal przeżuwam żywioł ducha). Nie zgadzając się z Tobą w paru kwestiach, równocześnie cieszę się, że chciało Ci się wrzucić tu komentarz. To COŚ znaczy. (Na pewno;)).

Pozdrawiam serdecznie

ja 

Oj Ludzie, Ludzie... Co ja z Wami mam???

Żeby była jasność: kompletnie nie znam się na polityce. KOMPLETNIE. Wiem tylko, kto jest prezydentem, kto premierem i  kto to jest Jarosław Kaczyński. A! I jeszcze Ziobro mi się obił ostatnio o uszy (nie bolało). W związku z tym, proszę tego tekstu nie odczytywać w wymiarze politycznym. AdamKB - uśmiechnąłeś się czytając to, czy nie? Abstrahując od tego za kogo trzymasz kciuki, śmieszyło Cię to, czy nie? Bo jeśli tak, to efekt został osiągnięty. (Wiem - wstyd się przyznać, ale sama śmiałam się do łez;) i żebym nie została posądzona o samouwielbienie, od razu powiem: to się SAMO napisało. Ja tylko waliłam w klawiaturę. Nie mam pojęcia skąd ten tekst się wziął w mojej głowie. Z pewnością nie siedziałam i nie wymyślałam go linijka po linijce...).

Nie wiem jak Wy, ale ja mam tak, że czasem mam ochotę na coś poważnego i wielowymiarowego, a czasem mam ochotę tylko się pośmiać. Odpocząć przy dobrej książce. Zrelaksować się. I takie było (akurat) założenie tego opowiadania - pośmiać się z biednego Mecyzora i wściekniętej Klachy. I wiecie co? Powoli do mnie dociera, że jeśli będę jedyną osobą na świecie, którą ów tekst śmieszy, to zupełnie nie szkodzi. Ja się dobrze bawię. Zamieszczam tutaj te historie, bo, kurcze, odrobina światła się przyda każdemu, a jak można się nim podzielić - to czemu nie?? 

Pozdrawiam Was wszystkich BARDZO serdecznie:))

ja 

Hej AdamKB:)) 

Miło Cię widzieć:))

Ech. Powoli buduję swój pancerz. Równocześnie odkładam miecz - nie będę więcej walczyć. Dopóki jest choć jedna osoba, która bierze cokolwiek z tego co piszę - dla siebie, która zatrzyma się na chwilę i zastanowi nad życiem - dopóty nadziei;))

Teraz widzę, że Julius ma rację - kurcze. Pełna jestem jakiegoś romantyzmu (pewnie zużytego i strasznie starego - czyt. niemodnego), ciągle wierzę, że można ludziom pokazać inne światy. Inne możliwości. Ech.

Ale nie narzekam. W końcu - mam swoją skorupę, do której mogę się w każdej chwili schować.

Pozdrawiam Cię serdecznie:))

ja 

Hej Julius Fjord.

Nie bardzo wiem od czego zacząć - może od "dziękuję" za obszerny komentarz:)) 

A teraz... Żywioł ducha? Muszę to przeżuć. Lemniskata to bardzo rzetelny zapis praw rządzących światem. Fakt - wykorzystałam miękką fantasy, co nie zmienia postaci rzeczy: Lemniskata nie jest ani historią o miłości, ani o romantycznej przyrodzie. Pisząc Lemniskatę korzystałam jedynie z zawartości swojej głowy. Jeśli przyjąć, że jest ona pełna starego i zużytego liryzmu, to może masz rację. Tutaj nie będę się kłócić, dopóki nie przeglądnę jej zawartości. Lemniskata to opowieść o stawaniu się. Dorastaniu. Wzrastaniu. Opowieść o szukaniu sensu życia. Brzmi egzaltowanie? Ha!

Mogę Ci zatem przyznać rację: o niczym nowym Lemniskata nie mówi, o czym nie mówiłyby najstarsze filozofie świata.  Spojrzenie na tyle indywidualne, że opierając się mocno o w/w filozofie, stworzyłam swój własny system, który zawarłam w tym opowiadaniu.

Nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi z "Poza tym, zbliżyłaś, Autorko, na niebezpiecznie bliską odległość warstwę dosłowną opowiadania i jego warstwę niedosłowną"... Przecież całe to opowiadanie to jedna wielka metafora. Jasne, że można się skupić na dziejach Cassaya i Any, ale NIE O TO W TYM CHODZI. Te postacie to środki przekazu pewnej idei.  

Nie wiem, co odebrałeś za przesłanie, ale może faktycznie zbyt mocno podkreślałam znaczenie Wędrówki jako synonimu poznawania, doświadczania, wchodzenia na coraz to głębsze pokłady nad i podświadomości, bez którego niemożliwy jest szeroko rozumiany rozwój człowieka.  

Cieszę się bardzo, że były momenty, kiedy dawałeś się porwać.

Pozdrawiam serdecznie

ja 

Jest druga czterdzieści dwie w nocy. Poszłam za Twoją radą, AdamKB i przespałam się. Faktycznie - dobrze mi to zrobiło. Teraz już wiem przynajmniej, co mnie napadło. Nie chodzi mi bynajmniej o pięć tysięcy pozytywnych komentarzy. To co piszę nie musi się podobać. Chodzi o ZROZUMIENIE. Rozumiesz?

No wiesz... Klacha jest jutro, ale teraz jest dziś i w związku z tym my niejako decydujemy, co wydarzy się jutro... A pytając, czy Klacha jest jasnowidzką, trzeba wcześniej wyjaśnić sobie czym jest jasnowidzenie. Rozbijając to słowo na dwa, otrzymujemy: JASNE WIDZENIE. Moim zdaniem Klacha JASNO WIDZI, że Kaczyński prezydentem nie zostanie. A czemu widzi jasno, skoro w chałupie jest ciemno? Są sprawy, których my - zwykli ludzie - nigdy nie zgłębimy. I może tak jest lepiej. I dla nas i dla Klachy. W końcu - na cóż Ci logiczna całość? Obawiam się, że w takowej ani Klacha ani Mecyzor się nie mieszczą. Po prostu. Nie lepiej pozwolić fantazji zaszaleć? Choć raz wyjść poza ustalone i - jakże bezpieczne - ramy? Może się okaże, że to co absurdalne jest prawdziwsze od tego, co na codzień uznajemy za normę. 

Kim jesteś?

Kim byś nie był, cieszę się, że JESTEŚ. Nigdy wcześniej nie poddawałam się zbiorowej  wiwisekcji i jakoś łatwiej przez to przejść z Tobą u boku - nawet, kiedy wytykasz mi błędy i opieprzasz:)) Przynajmniej konstruktywnie. 

 

Hej AdamKB. 

Masz rację. Przepraszam. Faktycznie odrobina snu by się przydała. Rzeczywistość wokół mnie zdaje się zakrzywiać, staram się nadążać za następującymi w przyspieszonym tempie wydarzeniami, więc jestem trochę zmęczona. I tak - przewrażliwiona. (Podminowana). OK.

Dziękuję za upomnienie. Jakoś od Ciebie nie boli.

Pozdrawiam serdecznie

ja 

Nie chodzi o lepszą stronę ElizabethBlacksmith. Chodzi o wyjście z tekstami do ludzi. 

Wrzuciłam ciąg dalszy o Mecyzorze i Klachsie - głównie dlatego, że obiecałam. Poza tym - te historie wciąż powstają, a pisanie ich sprawia mi przyjemność. Jeśli okaże się, że czytelników denerwuje ów dziwaczny świat, że nie rozumieją o czym to jest - będę dalej pisała, tyle, że do szuflady:)

Pozdrawiam serdecznie

 ja 

Hej syf.

1. Oczywiście, że sześć opowiadań może tworzyć pół całości - np. jeśli całość składa się z 12... 

2. Całość nie musi być spójna. Osobiście wyróżniam conajmniej dwie: spójną i chaotyczną. I - uwierz mi - ta druga nie ma nic wspólnego z lenistwem. Raczej stanowi niejako rękawicę rzuconą wszystkiemu, co oczywiste. Czyli: nudne. 

I ja Ciebie pozdrawiam, syf.

 

 

 

Hej syf. (chciałam z podkreśleniem, ale coś nie mogę się dogadać z edytorem).

1. Wrzucam to po kolei, bo każde opowiadanie stanowi mini-całość. Zamkniętą pełnię.

2. Oczywiście, że nie oczekuję, że przeczytasz to raz jeszcze. W ogóle - niczego nie oczekuję.

3. Pierwsza część jest gdzieś niżej, napisana z małej litery i sygnowana przez umbraa - miałam mały problem z nickiem, więc teraz jestem jako umbrachor. (krótko i na temat: różnica między Mecyzorem a Klachą.)

Cieszę się, że Ci się podoba.

Pozdrawiam serdecznie

ja 

Wiesz AdamKB? Wydajesz się jedynym myślącym czytelnikiem na tej stronie. Osobiście mam dość - nie wiem nawet czemu opublikowałam tutaj te teksty. Żałuję. Pewnie miałam nadzieję na zrozumienie i sympatyczną pogadankę. Pieprzę to. 

A odpowiadając na Twoje pytanie: tak. Napisałam to jednym ciągiem. W pierwszej kolejności powstała ta część o Kamienicy i ją rzeczywiście poprawiałam, bo ludzie nie rozumieli o czym to jest. Ale reszta spłynęła ze mnie w ciągu dwóch  pracowitych dni. Nie poprawiałam nic, z wyjątkiem paru błędów. (Dziwię się, że nie czepiasz się przecinków;)).

Nic to. Pozdrawiam serdecznie. I spadam stąd.

PS Można wykasować swoje teksty? 

:))

Odpisuję dopiero teraz, ponieważ byłam dość obrzucona robotą.

Cóż mogę? Myślę, że do przeciągnięcia struny jest jeszcze bardzo daleko. Cieszę się, AdamKB, że pod pozornym absurdem dostrzegasz to, o co w tych tekstach naprawdę chodzi.

I - tak - te krótkie opowiadania o Mecyzorze i Klachsie do CZEGOŚ zmierzają. Nie chciałam tłumaczyć i obiecywać - wolałam poczekać, aż kolejna historia sama za siebie przemówi. Bo przecież - z każdym kolejnym opowiadaniem dowiadujecie się CZEGOŚ o tych dwojga. A, że niedopowiedziane? A, że balansujące na granicy nonsensu? Czy to źle? Myślę, że wręcz odwrotnie. Jeśli owe teksty zmuszają do refleksji, budzą ciepłe uczucia i wywołują czasem uśmiech na twarzy, to czegóż chcieć jeszcze? Osobiście - mam dość prozy życia, monotonii, przewidywalnych bohaterów i oczywistych zakończeń.

Szanuję jednocześnie Wasze opinie i zdanie. W końcu - każdy lubi co innego. I cudownie.

W odpowiedzi na Wasze prośby (?) wrzuciłam LEMNISKATĘ. Klasyczne. Choć może - nie do końca?

Dzięki joseheim i AdamKB za wskazówki odnośnie interpunkcji. Biorę je sobie do serca i uczę się:)  

No i w ciągu najbliższych dni wrzucę jeszcze dwie historie o M. i K. - bo jak już mówiłam - do CZEGOŚ to zmierza. Jednocześnie nie oczekuję, że okażecie cierpliwość i będziecie je czytać. Wrzucam, bo sześć oderwanych (pozornie) opowiadań, tworzy jedną całość (może nie spójną, ale przecież kto powiedział, że całość ma być spójna?? MOJA nie jest;)). 

Pozdrawiam serdecznie:) 

Kurcze. Bardzo dziękuję, vyzart. Nie wiem co powiedzieć. Jest 5.36, właśnie skończyłam pisać kolejne opowiadanie i Twoje słowa idealnie pasują do nastroju chwili. (I tak - w tekście jest literówka, ale nie mogę już tego zedytować). Pozdrawiam ciepło:)

Nowa Fantastyka