Profil użytkownika


komentarze: 14, w dziale opowiadań: 13, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

Hej, regulatorzy czytałem dokładnie wskazówki na temat zapisu myśli bohatera zanim zabrałem się za pisanie mojego opowiadania i nie rozumiem o co ci chodzi. Nie ma jednej jasnej reguły jak należy to robić. Dwie zasady to konsekwencja i zapisywanie myśli w inny sposób niż dialogów. Obu tych zasad się tu trzymałem. Co do zapisu liczb rzeczywiście w beletrystyce przyjmuje się Z REGUŁY zapis słowny liczebników, ale nie jest to wcale sztywna reguła. Im liczebników więcej i im liczby są wyższe tym częściej spotykamy ich zapis cyfrowy, także w literaturze pięknej. Jeśli samemu się z tym nie spotkałeś(aś?) zachęcam do lektury na przykład “Starości aksolotla” Dukaja (tę książke czytałem akurat tuż przed napisaniem tego opowiadania, ale przykłądy na pewno można mnożyć). To nie jest żaden błąd z mojej strony, ale celowy wybór. Może Ci nie przypadł do gustu, ale to nie jest błąd językowy sensu stricte. Najwidoczniej uważasz, że zapis “Sześćdziesiat osiem tysięcy kilometrów, dwieście pięćdziesiąt pięć kilometrów na sekundę, przy obecnej trajektorii obiekt powinien nas minąć w odległości sześćdziesięciu kilometrów” jest bardziej stylowy czy może bardziej czytelny niż “68 tysięcy kilometrów, 255 kilometrów na sekundę, przy obecnej trajektorii obiekt powinien nas minąć w odległości 60-u kilometrów”. 68 tysięcy kilometrów, 255 kilometrów na sekundę, przy obecnej trajektorii obiekt powinien nas minąć w odległości 60-u kilometrów. Ja jestem innego zdania. Zwłaszcza, że to nie są przypadkowe liczby wzięte z powietrza. Mówiąc krótko uważam, że trochę się czepiasz i szukasz błędów na siłę. 

Hej katia72, chalbarczyk, stn, mr maras, ninedin dziękuję za komentarze i przede wszystkim za to, że zadliście sobie “trud” przeczytania mojego opowiadania. I oczywiście dziękuję tym spośród was, którzy wynagrodzili mnie kliczkiem :).

stn, rozumiem doskonale irytację amerykańskością tekstu, ale… tu mała ciekawostka – głównym powodem dla którego mój bohater bronił Wuja Sama jest “challenge coin”, która posłużyła mi za klamrę spinającą tekst i za metodę prezentacji protagonisty. To rodzaj nieformalnej odznaki, której wręczanie jest tradycją w wojsku amerykańskim, ale już nie w naszym rodzimym. Ta“moneta” (słowo umieszczam w cudzysłowie bo nie jest to moneta sensu stricte) jest traktowana jako pamiątka służby i można ją nosic w kieszeni. Nie ma z tego co wiem żadnych ograniczeń co do noszenia jej przy sobie w cywilu. Nie wyobrażam sobie by weterani jakiegokolwiekwojska postępowali równie swobodnie z formalnymi medalami i odznakami. Challenge coin ma też z punktu widzenia mojego tekstu drugą zaletę. Można ją “customizowac”. Zaprojektowałem ją więc na potrzeby opowiadania po swojemu w oparciu o zdjęcia, które znalazłem w sieci i znaną mi symbolikę marines. I tak udało mi się w nieoczywisty sposób powiedziec coś o przeszłości bohatera. 

Uffff… więcej tłumaczenia tekstu niż samego tekstu, ale może znajdzie się jakiś fan militariów, który wyłapie i doceni taki detal ;).

Ninedin, dziękuję za twoje uwagi. Jeśli chodzi o rakiety nie było ich w pierwotnym szkicu i wahałem się czy je dodawać. Zdaje sobię sprawę, że nieco zaburzają estetykę utworu. Zadecydował fakt, że po pierwsze – w realnym świecie taka próba pewnie zostałaby podjęta – i po drugie – dzięki temu tekst był odrobinę mniej przewidywalny i można było mieć przez chwilę nadzieję, że do zderzenia nie dojdzie. Poza tym jako fan Pixies i Toma Waitsa lubię gdy tekst jest odrobinę “chropowaty” i nie do końca gładki, melodyjny i przewidywalny.

Zarzutu o umiejscowienie tekstu sci-fi na stacji kosmicznej za bardzo nie rozumiem. Zakładam, że chodziło raczej o to o czym napisał stn, że całość jest dość “typowa” dla tego gatunku. Cóż, taki trochę był mój zamiar. Oryginalna miały być tu jedynie dwie rzeczy. Po pierwsze perspektywa. Perspektywa widza a nie uczestnika zdarzeń. Widza, który będąć bezsilnym wobec nadciągającej katastrofy jednocześnie jest świadom, że jest to dopiero pierwszy strzał w nadciągającej wojnie z Obcymi i to wojnie w której sam jako doświadczony żołnierz pewnie będzie zmuszony wziąć udział. Po drugie fakt, że nigdzie w tekście nie jest wprost powiedziane, że to zderzenie jest aktem agresji i początkiem dłuższego konfliktu. Mam nadzieję, że nikt nie przeczyta tego komentarza przed przeczytaniem samego opowiadania :)

AAAAAA, rozjechało mi tekst przy kopiowaniu do edytora na stronie. Bałem się, że nie zdąże przed północą i ostatnia 1/3 opowiadania wygląda bardziej chaotycznie niż powinno. Moja wina, moja bardzo wielka wina. Tak to jest gdy się kończy pisac na ostatnią chwilę. A gdy mowa o zamiarach – liczebniki podawane prze komputer są celowo zapisane numerycznie (w końcu to maszyna). Celowo też w kilku miejscach odpaliłem CapsLocka. Nie ma też w błędu w zapisie słowa warta w cudzysłowie na początku opowiadania i bez cudzysłowu na końcu (a dlaczego tak jest pozostawiam inteligencji czytelnika). Reszta błędów jest rezultatem pośpiechu i półanalfabetyzmu autora. Liczę, że w składzie jury nie zasiada za wielu członków gramatycznego NSDAP ;)

Hej NoWhereMan, dzięki wielkie, aż mi banan wypłynął na twarz :). Cieszę się, że doceniłeś stenogramy. W ramach “riserczu” zmusiłem się do odsłuchania kilku wystąpień sejmowych. Widzę, że moje cierpienia nie poszły całkiem na marne. Chciałem uchwycić poselskie manieryzmy językowe takie jak nadmiar patosu i skłoność do budowania wielokrotnie złożonych zdań, które prowadzą donikąd (moje ulubione zdanie w całym opowiadaniu: “Pojawienie się de facto nowych „ras” małp – biorę to słowo w cudzysłów – bo nie są to przecież nowe rasy, ale w każdym razie modyfikacje jakim poddaliśmy mocą naszej ludzkiej inteligencji i zdolności technicznych już istniejące gatunki małp – i innych zwierząt, bo o nich też w tym projekcie wspominamy – choć nasza uwaga koncentruje się ze zrozumiałych względów na małpach.” :) ).

Daty poprawiłem. Dzięki wielkie za klika!

Hej regulatorzy, dziękuje za czas, który poświęciłaś nie tylko na lekturę, ale też na wyłuszczenie tych wszystkich błędów językowych. Wynikają one trochę z braku wprawy w pisaniu beletrystyki (nie miałem na przykład pojęcia, że obowiązują tu bardziej surowe reguły odnośnie zapisu liczebników), trochę natomiast ze ślepoty na własne błędy. O interpunkcji mi nie wspominaj. To mój wróg numer 1. Przepraszam, jeden ;)

W każdym razie naniosłem poprawki. Nie usunąłem jedynie niektórych błędów z dialogów (wyłącznie tych, które popełniłem świadomie). Celowo np. napisałem “Daj tableta”. Jest to błędna odmiana, z którą spotkałem się już parokrotnie w mowie potocznej. Tutaj jest użyta właśnie po to by dać dialogowi więcej “życia”. Podobnie powtórzenia w mowie potocznej są czymś normalnym. A bandyci “byli ubrani w kominiarki” to skrót myślowy policjantki, która chciała po prostu powiedzieć “byli ubrani w kominiarki, więc kamery monitoringu nie zarejestrowały ich twarzy”. Co do dialogów mam nadzieję, że nie podobały Ci sie jedynie błędy w zapisie. Bo z ich realizmu i z tego jak pomagają utrzymać szybkie tempo opowiadania akurat jestem bardzo zadowolony. Dziękuję za konstruktywną krytykę i za słowa zachęty :)

Jakieś imiona trzeba nadać swoim bohaterom, prawda :)? To taki mały “smaczek”. Naniosłem poprawki. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało.

Hej drakaina, dzięki za komentarz i za poprawki. Interpunkcja to moja pięta achillesowa. Oprócz imion i inteligentnego szympansa sama historia nie ma nic wspólnego z Tytusem, Romkiem i Atomkiem. ITeż nie wiem jak określić tę formę.

Świetne! Przeczytałem jednym tchem. I muszę zapamiętać “ideały należy serwować sobie w niewielkich porcjach, by nie spowszedniały.” Wyrwane z kontekstu brzmi pretensjonalnie, ale tu użyte jak trzeba. To autorski bon mot?

Hej rybak, wielkie dzięki za pozytywny komentarz! Z tym liderem związkowym to dobry pomysł, ale nie chciałem skrawać tego tekstu pod żaden konkurs. Bardziej zależało mi na tym by zrobić go po swojemu – to mój debiut – niż na laurach. Inna sprawa, że alternatywnym pomysłem na to opowiadanie było uczynienie głównym bohaterem jednej z małp, która przeżyła masakrę w porcie i uciekając przed prześladowaniami staje na czele małpich rebeliantów (to by pasowało do Jestem legendą!), ale ostatecznie poszedłem w mniej ponurym, ale chyba bardziej oryginalnym, nie tak bardzo PlanetoMałpowym kierunku. Pierwotnie wysłałem tekst do papierowego numeru NF, ale nie spodobało się więc publikuję go na stronie w nadziei, że przynajmniej parę osób będzie miało okazję go przeczytać. Cieszę się, że komuś się spodobał :) Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka