Profil użytkownika


komentarze: 67, w dziale opowiadań: 7, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

Z chęcią popatrzę, a później napiszę to i owo: lent.gg11@gmail.com - proszę słać.

Proszę bardzo:

NF napisała (27 marca):

"Wieści z frontu konkursowo-opowiadaniowego:

Termin publikacji ostatecznych wyników w "NF" 5/13 pozostaje niezmieniony.

Jak już, możliwe, że zamiast 31 marca, lista wstępnie wyselekcjonowanych pojawi się 2-3 kwietnia - niektórzy z czytających proszą o litość, no bo Święta. Nie popuszczamy im jednak;)"

A więc tydzień.

KaelGorann ma rację, opisujesz odcinek z drugiego sezonu serialu Dark Angel, u nas emitowanego jako "Cień Anioła" - serial Jamesa Camerona z Jessicą Albą w roli głównej.

Ponownie dla nieposiadających konta na Facebooku cytaty postów redakcji:

NF napisała (14 marca, czyli dziś):

"Konkursowicze (ci od opowiadań)!

Jak ktoś już zauważył, na okładce "NF" 4/13 nie ma informacji o rozwiązaniu konkursu na opowiadanie. Pojawi się ono w numerze majowym.

Twarde daty:
- maksymalnie >do końca marca< na www.fantastyka.pl pojawi się lista tekstów, które przeszły wstępną selekcję (numer właśnie zesłaliśmy, pewien redaktor skończył pracę nad swoją książką, ruszamy więc z kopyta) - lista będzie krótka, spośród tych tekstów wybierzemy wyróżnionych i nagrodzonych;
- ostateczne wyniki podamy w numerze majowym, a na naszej stronie pojawią się >15 kwietnia<."

Po czym, w komentarzach, dodała:

" W ramach rekompensaty zaś, każdy konkursowicz, który wyrazi taką ochotę, będzie mógł liczyć na parę słów o swim opowiadaniu - dlaczego złe, dlaczego dobre, dlaczego, dlaczego. Szczegóły wkrótce."

Do Zoee:
Z tego co słyszę tu i ówdzie w sieci, dział prozy polskiej działa cały czas, teksty przyjmuje i nawet autorom odpowiada. Natomiast kolejki tekstów oczekujących na druk to rzecz normalna i niezależnie od konkursów będą istniały zawsze.

Wyluzujcie, ogłoszenie wyników poprzedniego konkursu (25 lecie) opóźniono o pół roku. Wówczas na konkurs nadesłano około 500 tekstów.

A dla nieposiadających konta na FB, cytaty postów redakcji:

Pierwsze info o konkursie (7 luty):

NF: "Nie jesteśmy w stanie dokładnie określić. Na "nieszczęście", sporo tekstów, które sam czytam, jest dobrych;) Przez to idzie wolniej, ale bynajmniej nie narzekamy. Sądzę, że druga połowa marca to realny termin - wszystko będzie zależało od tego, jak długo będziemy się kłócić o werdykt;D"

Odpowiedź na pytanie o ilość nadesłanych tekstów (19 luty):

NF: "Nie liczyliśmy. Między 200 a 300, ale dokładnie nie da rady."

Kolejne info (20 luty):

NF: "Planuję ogłosić listę tekstow, które przejdą pierwszą selekcję. To w sumie nie będzie niczego wielkiego oznaczać, to nie będę jeszcze nawet wyróżnienia, ale wstępny przesiew. Niemniej, coś powiedzą. Może uda się to za dwa-trzy tygodnie powiesić tutaj. Poziom? Różnie. Na pewno mam już przynajmniej jeden tekst wart druku, kilka innych pretenduje. Dużo fantasy, co oczywiste, sporo, niestety, grafomanii, ale cóż. Ogólnie, przeważa jeden błąd - ludzie za mocno się starają; nie mają stylu, ale naczytali się Tolkiena i też chcą pisać kwieciście. Efekt jest zgoła inny, niż zamierzony."

I wszystko jasne.

Po pierwsze - długość nie zawsze wpływa na jakość tekstu.

Po drugie - odłóż tekst na miesiąc, dwa.

Po trzecie - po miesiącu, dwóch, przeczytaj, przeredaguj, zrób korektę, edycję, tekst powinien schudnąć na tyle, że zmieści się w limicie 60 tys znaków (ze spacjami oczywiście).

Po czwarte - odchudzony do tego limitu tekst wyślij na konkurs, który ogłosiła NF - masz czas do końca roku.

Po piąte - jak jużi wygrasz, będziesz miał sławę, fanki, kasę, ferrari, co tam chcesz.

Nie muszę chyba dodawać, że w przypadku wysłania na konkurs, publikowanie fragmentów, czy też całości, na portalu jest niewskazane.

Powodzenia.

"Zagubiony w czasie" - Quantum Leap - ze Scottem Bakulą w roli głównej.

Chodzi o jakikolwiek sposób wysyłki. Znaki liczy się zawsze i zawsze długość tekstu odgrywa rolę w decyzji o publikacji tekstu.

40 tysięcy znaków to nie limit, tylko optymalna objętość opowiadania - czytaj: teksty takiej długości są najchętniej widziane przez redakcję. Ale w NF drukowano już zdecydowanie dłuższe opowiadania, nawet pod 80-90 tys znaków, choć teksty takiej długości trafiają raczej do Wydania Specjalnego.

A zatem: teksty dłuższe niż 40 tys znaków warto wysyłać. Nawet dwukrotnie dłuższe. Wpierw tylko trzeba je dobrze napisać. Natomiast fragmentów wysyłać nie warto, bo po co?

Kto kupi fragment tekstu kompletnie nieznanego autora?

Jeżeli jesteś zalogowany, tuż nad galerią w prawym rogu masz "dodaj obraz" - klikasz, wrzucasz i powinno działać.

No cóż, konotacje z Beksińskim olbrzymie - tak, to komplement. Bardzo dobra praca. Pytanie do autora - czy było to malowane tradycyjnie, stawiam, że tak, (choć takie rzeczy już w digitalu też widziałem). Jeżeli było, to żałuję, że jako odbiorca jestem skazany na cyfrową wersję.

Zdaje mi się, że rozpoznaję autora z poprzednich grafik w galerii - niesamowity graficzny detal i (tym razem? bo o ile to ten autor, to wcześniej barwy nie było) dobrze dobrany kolor. Gratuluję pracy.

Bardzo fajna praca kolorystycznie nawiązująca do starej szkoły - sympatyczny detal i klasyczny układ - na okładkę w sam raz. :)

Dzięki za miłe słowa. :)

Wszystkich zainteresowanych - pracę można już obejrzeć w nieco większej rozdzielczości na:

http://telmand.deviantart.com/#/d39llku

Serdecznie zapraszam :)

W sprawie oryginalności proponuję lekturę regulaminu:

"Uczestnik Konkursu może przysłać tylko pracę, która jest wytworem jego oryginalnej twórczości, co oznacza, że praca nie może stanowić plagiatu, być kopią innych utworów lub ich fragmentów. W Konkursie mogą brać udział prace, które nie były nigdzie wcześniej publikowane, w tym na stronach internetowych."

Czyli Lucas, jak najbardziej, może sobie skrobnąć książkę w uniwersum SW i na konkurs nadesłać. Bo on to uniwersum wymyślił (a raczej jego szkielet). Czy tak trudno zrozumieć, że konstrukcja świata (worldbuilding) to również element cudzej twórczości? Wymyśl własne uniwersum, osadź w nim bohaterów, opowiedz historię, przyślij.

Gotowe.

Dla laika nie ma, ale skoro zdawałaś historię sztuki na maturze, to się do laików nie zaliczasz, prawda? ;)

No dobrze, ja wiem, że laicy nagminnie mylą malarstwo z rysunkiem i vice versa, ale zadaniem nie-laików jest takiego laika poprawić. Nie złośliwie, ale, powiedzmy, w celach edukacyjnych.

Ciesz się, że tylko na maturze historię sztuki zdawałaś, na maturze to jest pryszcz. ;)

A jednak jest offtop. Niech ktoś, proszę ładnie, przyjdzie i krzyknie, to przestaniemy.

yalovy: mówi, mówi - ale nie u nas w kraju. xD

ikumi: Co powiem? Powiem, że to kaligrafia azjatycka - nie malarstwo. Brakuje w kaligrafii środków plastycznych odpowiednich dla malarstwa. I już. Ten rodzaj sztuki przynależny jest rysunkowi, nie malarstwu. Uprzedzam odpowiedź - rysować można czymkolwiek - także pędzlem - narzędzie nie jest tutaj czynnikiem najważniejszym.

A żeby nie ciągnąć dyskusji, bo offtop się znowu zrobi, proponuję zajrzeć do literatury z teorii sztuki - zrozumiesz różnicę między rysunkiem a malarstwem. :)

yalovy: Komiksy nie, powieści owszem. ;)

Ikumi: Uczyli tego kiedyś w szkołach artystycznych - najczęściej w zakresie przedmiotu "liternictwo". Malarstwem tego raczej nie można nazwać, ale sztuką plastyczną jak najbardziej.

A nawet rysują i piszą... ;)

Wyjaśnione, Wasza Wapienna Mość, wyjaśnione. Dziękować.

Z rozdzielczością dpi brakuje konkretu w regulaminie. Nie wyobrażam sobie, żeby wymagano nadsyłania na konkurs plików w rozdzielczości 300 dpi, bo jest to równoznaczne z darmowym udostępnieniem ilustracji w najlepszej jakości (nawet jak będzie to kompresja dla jpg).

Zatem jak rozumiem, rozdzielczość nadsyłanych plików powinna być ograniczona do rozdzielczości ekranowej - czyli jak stoi w regulaminie minimalnie 2400x3400 px (plik 72 dpi).

To moje pytanie - jeżeli nie otrzymam odpowiedzi tutaj, to oczywiście poślę maila. Czy pliki przysyłane na konkurs o wymiarach minimalnie 2400x3400 px mają być w rozdzielczości ekranowej 72 dpi, czy większej?

Jeżeli w większej, to jest tu coś nie halo. Zwycięzca/zwycięzcy nadeślą przecież później pliki w 300 dpi (tak to się zazwyczaj robi w konkursach).

Czasu nigdy za dużo. Zawsze można w ten dodatkowy miesiąc wpaść na jakiś dobry pomysł i szybko coś namazać. U pisarzy owszem, czasu za mało. Na napisanie może i starczy, pod warunkiem, że się ma już research. Na odleżenie i porządną redakcję - nie.

No właśnie, zacznijmy od tego, że należy liczyć na znaki, bo strony (bez podania, że znormalizowane*) to bywają różne.

Umowna maksymalna granica opowiadania to jakieś 80-100 tys. znaków. I jak Fasoletti napisał - zależy od pomysłu, od planu wydawniczego (dla kogo to piszemy, gdzie to chcemy wysłać), zależy od wielu rzeczy.

Od siebie powiem, że kiedyś, zanim nauczyłem się czyścić tekst ze wszystkiego, co zbędne, wychodziły mi rzeczy dłuższe. Dzisiaj mieszczę się pomiędzy 30-40 tys.

*strona znormalizowana - około 1800 znaków.

No właśnie w tym sęk - redaktor ma swoje preferencje - to nie podlega dyskusji - ale nie można pisać, że w piśmie idą tylko teksty pisane "pod redaktora", bo to zbyt duże uogólnienie.
Zico, zadzwoń - dowiesz się szybko i bezboleśnie.

Mortycjan, nie czytasz ze zrozumieniem cudzych postów. Nikt nie napisał, że tekst już został wydrukowany - nie bierz sobie z sufitu takich rzeczy.

Autor wysłał tekst, autor dostał od rednacza powiadomienie, że są tekstem zainteresowani, że pójdzie do druku, ale na razie ląduje w kolejce, bo kolejka jest aż do przyszłego roku, albo i później. No i autor czeka. To wszystko.
Jak przyjdzie jego kolej, jak przyjdzie jego czas, to się dowie, czy jest umowa, czy nie. Czy będzie to druk za pieniądze, czy nie. No chyba, że sam wcześniej się dopyta i wtedy wybierze, czy chce za darmo, czy nie chce. To wszystko.
Co Ty od razu z sądami wyjeżdżasz?

Jeżeli czasopismo puszcza tekst i autorowi nie płaci, to się zabezpieczy w prosty sposób. Przed publikacją autor będzie musiał wyrazić zgodę na jednorazowy druk - nieodpłatny. I koniec tematu.
Jeżeli natomiast będzie zapłata, to będzie umowa.
Nie szukaj wszędzie kontrowersji.

Terebko

Nikt tutaj nie mówi, że Sfliterki nie płaci za teksty debiutantów. Były takie informacje kiedyś, teraz, po przejęciu pisma przez FS trzeba spytać autorów drukowanych na łamach - o ile pamiętam, RD napisał, że płacą. Rozmawiamy o samym problemie - nie o konkretnym piśmie, konkretnym wydawnictwie. Siedzisz na forum Sffiha, zapytaj bywalców, jak to teraz jest - to najpewniejsze źródło.

Od siebie mogę powiedzieć tylko tyle, że NF płaci.

Mortycjan - chodziło zapewne o to, że tekst leżakuje w MF z oczekiwaniem na druk, toteż autor jeszcze nie wie, czy dostanie złotówki, czy nie.

a.k.j

Ależ ja wiem, że ironia, ależ ja zwracam uwagę i dookreślam. Głównie tym, którzy mogą ironii nie wyłapać i wierzyć, że puszczenie jednego, albo dwóch tekstów, to droga do raju popularności. Nie na naszym ryneczku, gdzie - co wiem z pierwszej ręki - redaktorzy nie czytają nawet konkurencyjnych pism i nie wiedzą jakie nazwiska się gdzie pojawiły.

terebka

Nie rozmawiamy tylko o szortach. Przeliczenie szorta w znakach na złotówki dałoby autorowi kilkadziesiąt złotych. Mówimy też o tekstach dłuższych, bo wiesz, płacenie za teksty dłuższe to też tradycja. I też z taaaaką brodą. O ile debiutant niewiele straci, jak mu szorta za darmo puszczą, o tyle redakcja sporo zyska, jak puści hurtem szortów naście, a nikomu nie zapłaci. Nie sądzisz? Z całym szacunkiem do tradycji spodenkowej (która wcale takiej brody nie ma).

Podtrzymuję swoje zdanie - jeżeli ktoś zarabia na cudzej twórczości, to winien jest zapłacić twórcy. I już. No ale jak w poście powyżej stoi - bardzo mądrze - jak się autor zgadza na taki układ, to jego sprawa.

To ja nie wiem, jakim cudem na łamy trafiłem. Nie było problemów społecznych, sudiumów, głębokodupnych spojrzeń, nie było niestrawnie i ciężko (to akurat wiem od czytelników, nawet konkurencyjnego pisma) - po prostu był sobie bohater.
No ale może ja się nie znam. Zachodzi takie podejrzenie.

Po pierwsze: powyższe "techniczne porównanie", to nic innego jak zwyczajne, subiektywne psioczenie na jedno, bo podoba mi się drugie. Jeżeli autor wątku chciał być "techniczny", to czemu nie policzył znaków w obydwu pismach? Bo się nie chciało? Jakby to zrobił, to może zauważyłby fakt pompowania tekstu?

Teksty, publicystyka, recenzje - co kto lubi. Okładki? Tak samo. Mnie na przykład odrzuca jak widzę Mass Effecty i inne giercowe bzdury, albo podobne wkładki w numerze - co to ma wspólnego z literaturą nie wiem, za to wiem, że potrafi ładnie wabić target graczy. Podobnie nie pojawiło żadne zestawienie powierzchni reklamowej, a powinno, bo to zasadne w "technicznym porównaniu" pism.

Tak więc autor ładnie i pobieżnie udowodnił sobie - nikomu innemu - że jedno pismo lubi a drugiego nie. Tylko co z tego wynika?

Po drugie: nie płacenie za teksty debiutanckie w Sffihu było już wałkowane kilka razy tu i tam. Podobno taką taktykę miało pismo za poprzedniego naczelnego. Podobno nie płacono za pierwszy, czasami drugi a nawet trzeci tekst debiutanta. I nie chodziło o szorty. Podobno.

Jak jest dzisiaj? Nie mam pojęcia. Jeżeli ktoś chce znać moje zdanie, to za każdy materiał puszczony w piśmie redakcja powinna zapłacić autorowi, bo na tym materiale zarabia.

Pokazanie nazwiska światu (bynajmniej nie całemu) jako zapłata - to nic innego jak wykorzystywanie naiwności debiutantów. Nie bądźmy śmieszni.

Oj wodnik, Ty sobie sam przeczysz. Wpierw piszesz, że jeden i drugi był na łamach, teraz zresztą masz nazwisko trzeciego na okładce Wydania specjalnego, więc w środku też znajdziesz - znaczy się: na łamach. A później piszesz, że jak znajdziesz ICH teksty na łamach, to naprawdę zjesz monitor. Lepiej szykuj musztardę i kamerkę. Tylko wpierw załatw sobie drugi monitor, bo jak zjesz pierwszy, to trudno będzie youtuba obsługiwać ;)

A tak na poważnie: trzy teksty na dwa tysiące użytkowników to nie jest taki zły wynik. Niezależnie, czy zdaniem czytelników akurat te teksty, akurat ci autorzy zasłużyli na druk. No i poraziła mnie Twoja wiedza na temat gustu MP - ja też chcę wiedzieć, co to znaczy "pisać pod Maćka Parowskiego". Może sam skorzystam. Proszę o uściślenie, serio serio.

Katy:

Ech, to czytanie ze zrozumieniem... Napisałem powinno się drukować, nie "trzeba". ;)

I pozwolisz, że zapytam: a autor to nie czytelnik?

Ależ nie ma sprawy.

Ale jeszcze słówko:

Niech czytanie na głos nie "bywa", niech to będzie regułą. Ten etap powinien być obowiązkowy dla każdego autora. To pomaga wychwycić mielizny w rytmie narracji, wymagane i zbędne pauzy oraz wiele, wiele innych spraw - z dialogami na czele.

Generalnie każdy tekst pisany na komputerze powinien przejść ten etap, tak jak każdy powinien być wydrukowany i czytany z papieru. Różne sposoby odbioru pozwalają autorowi spojrzeć na tekst nieco świeższym okiem.

A czemu czytałem na głos? Wpierw czytałem normalnie, ale narracja zaczęła zgrzytać, rytm gdzieś usiadł. Przeczytałem zatem sporą część na głos i wszystko stało się jasne. Bo ja lubię wiedzieć, dlaczego coś zgrzyta. W moich i cudzych tekstach. To kształci.

"Nikt nie zgłaszał uwag tego typu, raczej ludzie mieli uwagi co do stylu."

Hm, a my to niby o czym tu mówimy, jak nie o stylu?

I właściwie nie rozumiem, dlaczego piszesz, że nikt nie zgłaszał uwag. To, że Twoi znajomi tego nie zrobili, nie oznacza, że ktoś inny czegoś nie zauważy. Pamiętaj o jednym - w serwisie NF spotykasz także autorów po debiutach papierowych, regularnie publikujących w różnych miejscach, czyli takich, którzy niejedną profesjonalną redakcję przeszli.

Spodziewaj się różnych reakcji.

Dla unaocznienia - skoro autorko tak bardzo przykładów pragniesz:

"- Teri, posłuchaj, proszę. I popatrz na mnie, o tak, tak, prosto w oczy. Teri, pamiętaj, to co robisz, to nie ratowanie świata, to nie jakaś gra komputerowa ani książka. Masz wrócić, tak? Cała i zdrowa, Teri, rozumiesz?

- Po co mi to mówisz? I dlaczego robisz to teraz, teraz, kiedy uwierzyłam w te wszystkie zapewnienia, kiedy się PODJĘŁAM?

- Teri, przestań. Po prostu wkalkuluj ryzyko, może ci się nie udać, chcę, żebyś to wiedziała, może ci się nie udać."

Franciszka pisała o manierze. Masz manierę i jak to z manierami bywa, pławisz się w niej. Chodzi o tę nieszczęsną, celową rytmizację budowaną powtórzeniami. O ile jeszcze pewna konsekwencja w jej stosowaniu byłaby do przyjęcia - na przykład: tylko w narracji. O tyle u Ciebie w ten sposób mówią nawet bohaterowie. I to nie jeden bohater - powyższe przykłady. To dowód na manierę, a nie świadome używanie zabiegu literackiego. Bo jako świadoma autorka powinnaś doskonale wiedzieć, że narracja to jedno (nawet pierwszoosobowa), a dialogi bohaterów drugie.

I naprawdę, proszę Cię, nie broń się argumentem "bo tak miało być". Tylko, tak na chłodno, zastanów się - czy nie można tego napisać lepiej. My Ci nie wytykamy nieudolności, bo piszesz na przyzwoitym poziomie. Ale zwracamy uwagę na coś, co zgrzytnęło przy odbiorze (nie wiem jak Franciszka, ale ja tekst czytałem na głos - ciekawym, czy też to robisz przed poprawkami, autorko).

Druga sprawa - tycząca się nadużywania pewnych zabiegów stylistycznych. Zasada kontrastu i uwypuklenia - której nie stosujesz - sprawi, że celowe zabiegi stylistyczne zostaną w pamięci czytelnika. U Ciebie to nie jest możliwe, bo topisz ciekawe sformułowania w manierze. Pomyśl i nad tym, jeżeli myślisz o rozwoju literackim.

Także słówko o rytmie narracji, wynikającym z długości zdań. Przy czytaniu na głos szybko wyszło, że nadużywasz zdań złożonych. Panujesz nad nimi, to fakt, ale oddech aż sam prosi o równoważnik, albo zdanie krótkie, dosadne. Zasada kontrastu tutaj też powinna zadziałać.

Nadopisowość wymieniona przez Franciszkę, to nic innego jak powielanie informacji w kolejnych zdaniach. Owszem, może i niewyspanym czytelnikom-sklerotykom, co zapominają zdanie zaraz po przeczytaniu, mogłoby to pomóc, ale większość odbiorców będzie miała wrażenie zachwaszczenia tekstu bzdurnymi informacjami. Tu nie chodzi o pisanie skrótowe, hipertekstowe. Ale o odsiewanie istotnych dla opowieści informacji od tych nieważnych. Przyjrzyj się pod tym kątem swoim tekstom.

Na koniec powiem, że takie komentarze, jak ten, nie służą ganieniu kogokolwiek, ale rozwojowi. W Twoim pisaniu jest to "coś". Cenna rzecz, owo "coś". Pracuj zatem, bo masz jeszcze sporo roboty.

A dziękuję naczelnemu. Nie ukrywam, że tutaj tylko testowałem format odpowiadający okładce NF i kilka technik, a następną pracę poślę bezpośrednio do redakcji z propozycją.

Oczywiście na oglądanie lepszej jakości i zbliżeń zapraszam na: http://telmand.deviantart.com/gallery/
Praca tworzona przede wszystkim, żeby pokazać detal.

Mortycjan:

I widzisz, miałem dobre wrażenie, że mi się nie chciało.

Po kolei:

Gadasz w próżnię. Jesteś na stronie pisma - co by nie było - literackiego, poszukaj ludzi gdzie indziej, taka propozycja.

To nie jest sprawdzian z matematyki, ale zasady - których się nie łamie - istnieją. I właśnie dałeś po sobie poznać, że ich nie znasz. W tej materii zatem nie pogadamy.

Logo - ano pudło panie kolego "wiem co myśli interlokutor". Bynajmniej nie chodzi o wiedzę studencką, tylko rynkową. Utrzymywanie marki na rynku, żywotność... wiesz, marketing sztuki, albo może nie wiesz. No dobrze, to tutaj też nie pogadamy.

Interesuje Cię fantastyka w ogóle - znakomicie. Ponawiam apel - poszukaj ludzi.

Wyrażanie własnego zdania w sposób nieprzemyślany - oczywiście, że obraża. Nie trzeba używać wulgaryzmów, wystarczą ogólniki. A Ty deprecjonujesz wszystkich. Okraszanie nieprzemyślanych słów wyświechtanym - to tylko moje skromne zdanie nic nie daje. Bo jak takie skromne, to się powstrzymaj i nie prezentuj. A jak nie możesz wytrzymać, to nie pisz, że skromne. Proste.

I niezależnie czy oceniasz autorów, czy dzieło, nie robisz tego rzetelnie, tylko popadasz w krytykanctwo. Za merytoryczną krytykę nikt się nie obraża. Nie prezentujesz jej, co sam udowadniasz, pisząc, że się nie znasz ani na literaturze, ani na plastyce. I nie, ja nie bronię. Ja zauważam. Tylko.

ASP itepe... i ponownie postawa "wiem co myślisz, interlokutorze" - ale niestety nie wiesz. Gro najlepszych ilustratorów nigdy żadnego ASP nie kończyło, to nie jest żaden argument, tylko stereotyp, że jacyś frustraci z ASP wychodzą i każą sobie płacić za dużo, na coś fukają. Znasz Ty w ogóle to środowisko? Bo ja znam.

Podawanie przykładu koleżanek, które super ilustrację (Twoim zdaniem) zrobiły na mat-fizie jest śmieszne. To, że sobie coś, ktoś bazgroli w zeszycie, albo rysuje biuściaste panienki, czy inne fascynacje przelewa na kartki, nie przekłada się na umiejętność ilustrowania tekstu. I skoro tak bardzo deprecjonujesz jakąkolwiek wiedzę w tym temacie (zaraz usłyszę: wiedza studencka), to nie wyjaśnię dlaczego tematyka, praca na zlecenie, pod brief - to inne klocki niż mazianie w zeszycie.

Ode mnie to już będzie wszystko w temacie.

Z niecierpliwością czekam na Twój kolejny komentarz, bo wiem, że się nie powstrzymasz i coś napiszesz. Ależ proszę bardzo, pisz. Ale już udowodniłeś, że nie porozmawiamy na tej samej płaszczyźnie, bo mijamy się, jak dwa ekspresy przeciwnych relacji. Na pytania nie odpowiadasz, tylko próbujesz czytać w myślach. Nie mój poziom, ja prosty człowiek jestem. Z telepatią nie wygram.

Cóż, bywa i tak. W każdym razie dziękuję za odświeżającą (klawiaturę) dyskusję.

Mortycjan (sam nie wierzę, że mi się chce):
W pierwszym punkcie udowodniłeś sobie, że nie ma złaknionej niszy z otwartymi portfelami.

W drugim punkcie wyciągnąłeś z rękawa dane o wieku ludzi tworzących takie portale. Kolego, zajrzyj sobie choćby na Esensję i Fahrenheita. To o nich pisałem głównie. A wszelakie problemy związane z prowadzeniem firmy są oczywiste dla każdego poważnie myślącego o działalności gospodarczej - każdy ma te problemy, a firmy powstają. Więc to nie argument.
Agrumentem są pieniądze. Nie opłaca się, nie ma targetu czytelniczego, co sam sobie udowadniasz pisząc dalej o tym, co byś w NF dodał. Gadasz o czymś zupełnie innym niż NF. Gadasz o piśmie popkulturowym, skupionym na... właściwie wszystkim. Bynajmniej nie mówisz o piśmie literackim, fantastycznym.

A sprzeczność w tym wszystkim wielka - mówisz, że trzeba to, trzeba tamto, że można, że ktoś już powinien, a jednocześnie piszesz, że jest trudno, że urzędy, że tere fere... stary - gadasz. Znajdź ludzi, załóż, zaprezentuj poziom. Będę Twoim pierwszym czytelnikiem, pogratuluję, nawet się pokłonię.

Nie przepuszczę też możliwości wbicia Ci szpili odnośnie Twoich spostrzeżeń na temat DTP i samej grafiki. Bo wiesz, jak profesjonalista czyta coś takiego:

"Chryste. To już jest strefa dna totalnego. Byle nastolatek z digarta/deviantarta tworzy lepsze grafiki. 2 konkursy online i już macie zajebistych grafików za półdarmo. Layout pisma też przydałoby się odświeżyć, bo jest zupełnie niespójny, a logo zajeżdża zeszłym stuleciem. "

To mu się farby na palecie mieszają. Nie, nie macie zajebistych grafików za półdarmo, po byle konkursach. Grafik z umiejętnościami - czytaj: "zajebisty" - będzie chciał nie półdarmo (bo w tym kraju to oznacza prawie nic, jeżeli chodzi o stawki dla grafików) - będzie chciał zapłaty. I nie będzie pewnym pracownikiem, bo liczy się coś więcej, niż galeryjka na dig/dev - liczy się obycie rynkowe, terminowość, umiejętność współpracy, ilustrowanie tekstów to nie w kij pierdział, robiłeś to kiedyś, że taki z Ciebie profesjonał? Z chęcią obejrzę jakąś galerię, daj namiary/linka.
Oczywiście może być tak, że ja, jako osoba siedząca na rynku, wykształcona w dziedzinach plastycznych, opatrzona z dobrą grafiką mam inne podejście i to, co moim zdaniem jest do kitu, Ty nazywasz "zajebistą" grafiką. Może być i tak.
Podobnie z layoutem - czemu niespójny, konkrety podaj. Oceń kolorystykę, powiedz o kompozycji, błędach, z czego ta niespójność wynika? Słucham, jako osoba pracująca w tym zawodzie.
Logo - a wiesz może, co stanowi o sile dobrego logotypu? To proszę Cię, napisz mi. Wtedy uwierzę, że ten jest zły.

Z pozostałych punktów wyciągam jeszcze jeden, ostatni wniosek. Ty nie jesteś targetem NF. Wyzewnętrzniasz się, bo Ci się pismo nie podoba. Dobrze, że napisałeś, że czytasz, bo tata kupuje. Pytanie: czy sam kupujesz, czy kupiłbyś, gdyby nie ojciec?
Ciekawi mnie to niezmiernie.
ps. przy okazji w swojej wypowiedzi obraziłeś wszystkich autorów publikujących w NF - literatów i rysowników - bo przecież każdy z nich gówno produkuje. A także redakcję MF. Gratuluję taktu.

Konkurencja: SFFIH to jedno. F&SF drugie, MF trzecie.

Z czego - jeżeli popatrzymy na cykl wydawniczy tego ostatniego - widać jak na dłoni, że utrzymywanie na polskim rynku literackiego pisma o profilu fantastycznym jest cholernie trudne. Mówisz, że nisza jest niezaspokojona? To źle mówisz. Fantastyka atakuje zewsząd, nisza miłośników fantastyki jest bardzo zaspokojona. Nisza miłośników literatury fantastycznej to już inna para kaloszy. Sam pisałeś o różnicach w nakładach CDA i NF, o różnicach rzędu dziesiątek tysięcy czytelników. To teraz się domyśl, czemu tak mało czasopism stricte literackich (profilowych) na rynku jest (parę miesięcy temu jedno upadło). Czemu SFFIH sięga po target graczy (jak i cała Fabryka Słów)? Czemu NF szuka pomocy w komiksie i kinematografii? No, jak myślisz?

A te grupy łebskich osób, to się pojawiają cały czas - zakładają sobie eziny, pisemka, niektóre na bardzo wysokim poziomie w sieci funkcjonują od lat. Pracują tam znakomici ludzie - tylko dlaczego nie poszli jeszcze na papier?

Skoro nisza taka złakniona, z otwartymi portfelami w dodatku?

Mortycjan:
No, i jest konkret. Różnie autorzy podają. Możesz znaleźć dane w sieci - proponuję Weryfikatorium, gdzie spotkasz na przykład Adama Przechrztę, podawał kilka razy kwotę. Oczywiście, tak na chłopski rozum, nie tylko objętość się liczy, ale także to, kim autor jest. Jeżeli debiutantem... wiadomo. ;)
Od siebie powiem, że większą gratyfikacją jest możliwość zaznajomienia się z opiniami czytelników, wypromowanie nazwiska... zwyczajnie ludzka radocha. No i najważniejsze - otwarcie dróg do poważnych wydawnictw. Najlepiej robić to właśnie publikując teksty tu i tam.
Pisanie tylko opowiadań to nie full time writing. Jeżeli już w kategoriach zarobku to rozpatrywać - to taka sezonowa praca dorywcza.
Z powyższego wywodu można spokojnie wyczytać, że kokosów nie ma, ale na piwo starczy. Na przykład Ciechana.

Mortycjan - jak już chcesz być taki szczegółowy, to nazywaj rzeczy po imieniu. Nie "jedna strona" tylko - jedna strona maszynopisu znormalizowanego. Chcesz gadać o konkretach, a posługujesz się mało precyzyjnymi sformułowaniami. Ludzie różnymi fontami piszą, więc określenie "jedna strona" sobie można w buty włożyć. I właśnie dlatego nie liczy się na "strony", tylko na arkusze wydawnicze - 40 tys. znaków. To zdecydowanie łatwiej skalkulować, niż abstrakcyjne "20 stron".
Druga rzecz - dlaczego porównujesz zupełnie inne światy? To tak jak ja, grafik, porównywałbym wynagrodzenie za wystawę autorską w galerii z pracą projektanta w wielkiej firmie produkującej gry komputerowe. Oczywiście, że ten drugi, za durny szkic machnięty w 10 minut dostanie więcej, niż ten pierwszy za obraz olejny tworzony przez miesiąc, bo farba schnie. Zamydlasz dyskusję.
Wyskoczyłeś z tematem kasy, podałeś wywróżone 100 zł. Wytknięto Ci, że się nie znasz, że płaci się więcej. Mówią Ci to ludzie, którym NF płaciła. A Ty teraz zaczynasz z CD-Action. Okej, na pisaniu opowiadań fantastycznych się nie wyżyje, na pisaniu artykułów do CDA może i tak. Tylko, że nie o tym gadamy. Jesteśmy na stronie NF, gadamy o prozie w tymże czasopiśmie. No to gadajmy.

Fasoletti: a czemu uważasz, że ten ktoś nie czytał tekstów przed oceną?

No dobrze, jeden komentarz mi wcięło, ale widzę, że trzeba jednak poprawić, bo sedno sprawy umyka - szczególnie publikującym opowiadania.

Otóż drodzy autorzy, szczególnie Wy, lamentujący, bierzecie udział w wyścigu szczurów i nawet nie zauważyliście. Nie jesteście na milusim portalu społecznościowym, jesteście na portalu NF, gdzie redakcja wspaniałomyślnie umożliwia wam szansę pokazania swoich tekstów, co niestety u niektórych osobników odbiło się... czasową niepoczytalnością?

I wyszedł wyścig szczurów. Jest nagroda (publikacja), jest wzajemne podkopywanie. Są seryjnie stawiane jedynki i inne takie bzdury - rzecz oczywista. Czy osobie aspirującej do bycia "pisarzem" wypada się dziwić i lamentować? Przecież to niedojrzałe.

Druga rzecz: Autorze powyższego wątku, po co marnujesz czas na zakładanie emo-tematów w Hyde Parku, zamiast... bo ja wiem... PISAĆ!

Skoro chcesz coś osiągnąć na literackim poletku, to pisz, myśl o pisaniu, pisz, myśl o pisaniu, pisz... i tak w kółko. Najlepiej w zeszycie, albo na maszynie do pisania. Możesz też na komputerze, byleby z wyrwanym kablem od Internetu. Bo najwyraźniej sieć Ci szkodzi. Przeszkadza w pisaniu. Zamiast myśleć o dobrych historiach, myślisz o rankingach, ocenach, debiutach... współzawodnictwie - to wszystko się nie liczy. Liczy się dobry tekst. Taki zawsze znajdzie czytelników.

Obroni się nawet przed "strasznymi" trójkami.

Lamentujący autorzy - opamiętajcie się, bo na papier nie traficie. Nie tędy droga.

Skoro na architekturę, to nie ma co oceniać artyzmu, bo to bardziej dziedzina ścisła. Rysunek, rysunek, rysunek - perspektywa, perspektywa, perspektywa... Tylko tym się zajmuj - masz być pomysłowa (w zakresie projektowania przestrzeni) i precyzyjna. Po tej ilustracji widać, że się da linią operować dokładnie, a to atut.

Nieudaną próbą się nie przejmuj, z wszelakimi studiami związanymi ze sztuką (architektura to jednak jej odłam), tak to jest. Gorzej bywa na ASP, gdzie się przez kilka lat z rzędu ludzie pchają. Nie rezygnuj, ćwicz przez rok rysunek i próbuj ponownie.

Ewidentnie zwinięto Ci tekst. Niezależnie od tego, czy podpisano Twoim nickiem, czy nie. Niestety tak to w sieci bywa.

Ciekawe tylko, czy przycisk kontakt zadziała, bo coś widzę, że jeżeli nie jest się tam zalogowanym, to nie można nawet kliknąć.

Jak zadziała, nie miej litości.

Masz cholernie wielki atut - dialogi. Literackie ucho Cię w tej materii nie zawodzi.

Dałbym pięć - nie dam, bo nie mogę. No i przede wszystkim dopisz to do końca. Bo to się skończyć powinno. Czekam na następną część.

Bezcelowość dyskusji widzę głównie w tym, że Lisek dał do zrozumienia pod innym tekstem, że na portal opowiadań dobrych nie będzie wrzucał, tylko te słabe, bo dobre od razu do redakcji śle. Nie komentuję pomysłu. Jako autor drukowany znam wagę dobrze napisanego tekstu. Inna rzecz, to podejście do czytelnika, ale to już jak kto woli.

I widzisz, Lisek, jakbyś uczciwie napisał wcześniej, że wrzucasz opowiadania słabe dla możliwości oceniania innych użytkowników, to w ogóle bym tu nie przypełzł i nic nie pisał. Bo po co?

Na koniec wyjaśnię swoją motywację - mnie po prostu zdziwiło, że drukowany autor wrzuca takie słabe tekściki na portal. No ale już się nie dziwię, już wszystko rozumiem. Nie pogadamy o kalkach, o cieniach kosmatych, sensu nie widzę.

Wrzucaj teksty z dna szuflady.

Na zdrowie.

No właśnie tak podejrzewałem. Znaczy się, automatycznym to było rysowane. Jeżeli chcesz poprawić płynność kreski - mniej mechaniczna, bardziej plastyczna - polecam zaopatrzyć się w kilka stalówek i zwyczajny tusz - może być nawet tani kreślarski (uwaga: trzeba czyścić stalówki po każdym użyciu). Linia wykonana takim piórkiem tradycyjnym, bez nabojów - czytaj: kijek z zamocowaną stalówką ;) - jest ostrzejsza, ciekawsza, podczas gdy linia z Twojego narzędzia będzie zawsze mechanicznie zakończona, dokładnie tak, jak z cienkopisu.

Kiedyś z dostaniem zwykłych stalówek był problem, dzisiaj już nie. Nie jest drogo, a warto. Przyjrzyj się pracom opublikowanym przez Galara, gdzie linia - choć jak autor zdradził: robiona tuszem - zbliża się do jakości grafiki warsztatowej. Precyzyjna, znakomita robota.

Nie zauważyłeś, ale wymóg jest. Punkt regulaminu serwisu Nowej Fantastyki:

3. Użytkownik może umieszczać w Serwisie wyłącznie teksty i materiały graficzne, do których przysługuje mu prawo autorskie.

Autora powyższej grafiki można znaleźć bardzo łatwo, jest co artystka z Singapuru, udzielajaca się w sieci aktywnie pod nickiem Sandara - oto linki:

http://sandara.deviantart.com/
http://www.sandara.net/

Co innego darmowa grafika w darmowym sofcie, co innego tapeta, używasz i tego i tego na własny użytek, nie publikujesz nigdzie (nawet za darmo) - także na portalu jakim jest Nowa Fantastyka. Tak czy inaczej, kolego, złamałeś zarówno prawo autorskie, jak i regulamin strony. I nie, nie robię z igły wideł. Nie jesteś grafikiem, nie spędzasz godzin nad pracami, więc nie wiesz jakie to denerwujące, kiedy ktoś sobie robi z twoimi pracami cuda.
Domyślam się, że zwyczajnie nie wiedziałeś, że robisz źle - to niestety w sieci powszechne. Ale grafika musi zniknąć. I tego oczekuję od redakcji.

Takie pytanie techniczne - jakim piórem to było robione (domyślam się, ale wolę spytać). Kulkowe, czy stalówka, a jeżeli stalówka, to czy automatyczne, czy staromodne.
Od siebie dodam, że podoba mi się koncept i kompozycja. Nie znam tekstu, do którego ilustracja została wykonana, ale to w zupełności nie przeszkadza w interpretacji dzieła plastycznego.
Oczywiście są tutaj rzeczy, które można zrobić lepiej, ale to takie szczegóły, do których przyczepi się tylko wyszkolone oko. Niemniej, wspomnę o nich, może przyda się na przyszłość. Elementy geometryczne w tle - zrytmizowane kreski, czy cyferblat zegara, warto w takich pracach wykonać za pomocą narzędzi kreślarskich - czytaj: linijka i cyrkiel. To zawsze podkreśli odręczną linię twarzy, ubioru na pierwszym planie. Będzie ładny kontrast. Jeżeli już robi się geometryczne elementy odręcznie, tak jak tutaj, to warto trochę mocniej popracować nad kształtem. Inaczej widać niewyrobioną rękę. A w grafice piórkowej, w któej trudno coś poprawić w trakcie pracy, takie rzeczy czuje się od razu.
Podobnie widać monotonną linię kołnierzyka - kreska idąca w jedną stronę, lepiej urozmaicać takie miejsca kreskami splątanymi, kratkami, luźnymi wzorami, tak samo z detalem twarzy. Ale takie rzeczy przychodzą z czasem, warto poćwiczyć.
W każdym razie gratuluję kompozycji, czekam na kolejne udane grafiki i na odpowiedź odnośnie narzędzia. ;)

Ależ ja nie mam pretensji do Ciebie, bo dobrze myślisz - autor powinien wrzucać swoje prace, tylko autor.

Pytam się użytkownika, który wrzucił grafikę. Czy to jego praca, czy nie? A jeżeli nie, to czy ma pozwolenie autora, by publikować pracę, a jeżeli ma, to niech autora poda, bo w innym razie wygląda to na zwyczajne przywłaszczenie. To tak jakby pożyczył sobie opowiadanie i opublikował w opowiadaniach, bo takie fajne jest. Czy doczekam się w końcu odpowiedzi?

Pytam jako zawodowy grafik, który się z procederem wolnego rozpowszechniania prac spotkał wielokrotnie. Jeżeli coś takiego ma tutaj miejsce, jest to kradzież. Nawet, jeżeli kupiło się konkretną grafikę, na przykład jako tapetę na komórkę, nie można jej wykorzystywać w inny sposób, niż jako tapetę. Analogicznie z książkami - kupiłem powieść, to zeskanuję i pod swoim nickiem wrzucę na portal? Nie, tak się nie robi.

Czekam na odpowiedź.

No dobrze, ale czy osoba, która wrzuciła grafikę, jest jej autorem? Jeżeli nie, jest to jawne rozporządzanie cudzą własnością.

Tak, smoczek jest zdecydowanie lepszy. Nie mówię, że to jakieś dzieło, żeby nie było, że kadzę, ale widać poprawę przede wszystkim w pracy nad linią i światłem. To znaczy, że idziesz do przodu - czy to intuicyjnie, czy na drodze świadomych modyfikacji warsztatu. Nie wiem ile miałaś lat, rysując ten szkic (i tamten). Ale jakbym się dowiedział, to mógłbym ocenić potencjał i możliwości na przyszłość.

"Tymczasem trzecia planeta - licząc od Słońca - była w prawdziwym niebezpieczeństwa."

Błędu zdaje się wskazywać nie trzeba.

"Przybysze pewni swojego zwycięstwa, które było już bardzo blisko... dosłownie i w przenośni o krok, rozpoczęli szczegółowy plan inwazji."

Kulawo, przede wszystkim interpunkcja i frazeologia - plany się tworzy, wprowadza w życie.

Lepiej -> "Przybysze, będąc o krok od zwycięstwa - dosłownie i w przenośni - rozpoczęli szczegółowo zaplanowaną inwazję."

"Ich statek..."

A ten zaimek to po co?

"przepastne czeluście"

Piękna tautologia, rozumiem, że hiperbolizujesz, ale czy błędy są celowe?

"...przepastne czeluście okrętu wojennego, który mogły pomieścić całe arsenały broni..."

Tutaj też zdaje się komentarz zbędny. Śpieszyłeś się, stąd takie wpadki.

"Nagle niebo, do tej pory bezchmurne, czyste i błękitne, przysłonił ciemny, kosmaty cień."

A tutaj mamy kuriozum - cień przysłonił niebo. W dodatku kosmaty i ciemny (sic!). Cienie mogą padać na coś - bynajmniej nie na niebo. Proponuję SJP - sprawdź hasło "cień". Ponadto powtarzasz informacje. Jak już napisałeś, że bezchmurne, to po co pisać, że czyste i błękitne?

"...unieśli swoje zakrwawione od nienawiści oczy i spojrzeli w górę."

Aha, wpierw SWOJE oczy unieśli, a później spojrzeli w górę. A nie można od razu napisać, że spojrzeli w górę? Nie byłoby lepiej?

"...ze swojego miejsca dowodzenia, kapitańskiego mostka, którego nazwa budziła strach na tysiącu planet..."

No tak, zaimki dzierżawcze są przecież obowiązkowe w takich sytuacjach. Ponadto o ile dobrze pojąłem, nazwa kapitańskiego mostka budzi strach na tysiącu planet. To bardzo ciekawy obyczaj, nadawać nazwy kapitańskim mostkom. Plus za inwencję.

"- Musiałeś na czymś stanąć. - Wyjaśniła łagodnym tonem."

Edycja dialogu - brak kropki, mała litera po myślniku.

To naprawdę wyrywki. Niezgrabności językowych jest tutaj więcej. Przykładowo - za dużo konstrukcji z "się". Przynajmniej jedno miejsce, gdzie można spokojnie zastosować wyrzutnię.

Zastanawiam się, czy ten tekst to nie jest żart. Pamiętam Cię autorze z pewnego opowiadania na łamach NF, pamiętam też to, co wydarzyło się na forum. I naprawdę zastanawiam się, po co wrzuciłeś ten short, który ani nie jest dobrze napisany, ani specjalnie pomysłowy.

Mam tylko nadzieję, że zareagujesz na komentarze dzisiaj nieco inaczej, niż kiedyś.

Dla ścisłości - nie jestem anonimowym oceniającym - ani tym, co dał sześć, ani tym, co dał dwa. Nie mogę ocen wystawiać. Dlatego też nie powiem, co bym postawił.

A więc problem leży nie w doborze ołówków, ale dość monotonnym prowadzeniu linii. Remedium na to jest ustalenie kierunku światła. Zanim zaczniesz cieniować, ustal sobie skąd pada światło - niech nie będzie rozproszone. I wbij sobie do głowy "światło, światło, światło". Przy cieniowaniu i wzmacnianiu każdego elementu - także konturu! - pamiętaj o świetle. Tam gdzie pada, tam oszczędzaj ołówek, a co za tym idzie - plamę i linię. Zobaczysz, że będzie lepiej.

Ode mnie pięć. Szóstkami nie szastam, bo spowszednieją.
Wszystko jest jak trzeba, tylko fantastyki brakuje - osobiście mi to zupełnie nie przeszkadza, ważne, że tekst dobry.
Kilka dupereli, które warto poprawić, zanim czas na edycję minie:

"Kiedy widzę i słyszę zbyt wiele rzecz na raz."

Literówka "rzeczy".

"Kiedy doszliśmy do jej sypialni, była już prawie rozebrana."

-> "Była już prawie rozebrana, kiedy doszliśmy do sypialni."

Bo inaczej wychodzi Ci "rozebrana sypialnia".

"Zaczęliśmy kochać się na jej łóżku. Poczułem, jak obejmuje mnie za szyje i zaczyna całować."

Obydwa zdania są tym samym - powtarzasz tu informację, masz też zwyczajne powtórzenie (zaczynać), a w dodatku nieco wyżej pisałeś już o zakładaniu rąk na szyję.
Najlepiej zrób z zacytowanych zdań jedno -> "Kiedy znaleźliśmy się w łóżku, objęła mnie i zaczęła całować." Albo coś w tym guście, to tylko sugestia.

"- Uważasz, że kiepsko całuje?!"

Ogonka brakuje - "całuję".

"dotąd nie znane" -> "nieznane"

"Nie przerywał wyrzucać z siebie słowa nawet kiedy pił piwo." -> "Nie przestawał wyrzucać z siebie słów nawet kiedy pił piwo." albo: "Wyrzucał z siebie słowa nawet kiedy pił piwo."

"Są ludzie, którzy przez całe życie zostaną osobami, którymi się urodzili."

Albo "całe życie będą", albo "całe życie pozostaną".

Warto poprawić, bo tekst dobry. Czemu mają go szpecić duperele.
Gratuluję opowiadania.

Wręcz odwrotnie - to było rysowane miękkim ołówkiem. Mamy tutaj problem przerysowania - wszędzie tak samo mocna linia, wszędzie taka sama szarość - stąd wrażenie płaszczyzny. Dla autora na przyszłość - jeżeli chcesz uatrakcyjnić szkice, korzystaj z szerszego spektrum miękkości ołówka. Szkicuj ołówkiem twardszym, cieniuj miękkim delikatnie, pamiętając o źródle światła. Najlepiej używaj trzech grubości ołówka. Od biedy może być tylko HB i 4B.
Tam gdzie cień, linia gruba, tam gdzie światło, linia cienka, delikatna.

Po ludzku - obraz to obraz. Fotografia jest obrazem. Sposobem zapisu obrazu na płaszczyźnie i podpada pod te same kryteria, co wszystkie inne techniki plastyczne. Nie bez kozery na wszelakich uczelniach artystycznych wykłada się szerokie spektrum technik, od grafiki warsztatowej, po fotografię właśnie. A zżymających się na nowoczesne narzędzia graficzne (Photoshop przykładowo, choć wcale już taki nowoczesny nie jest), trzeba wyjaśnić definicję "narzędzia".

Fotografia - przetworzona, czy nie - to obraz, więc do galerii się nadaje.

Problem nie leży w wyborze techniki, ale dopasowaniu jej do tematu, jakości wykonania i tak dalej.

Takie też katedrowate być miało - nawet bardziej, ale zrezygnowałem z czystych gotyckich wtrętów na rzecz lekkiej sugestii - zostały portale, rozeta i układ fasady.
W zasadzie to luźna wariacja do tekstu, który wciąż nie powstał, ale może kiedyś powstanie, jak będę miał czas wrócić do pisania. :)
Miło, że się podoba.

Dzięki, żałuję tylko, że nie ma możliwości obejrzenia prac w większej rozdzielczości, byłoby widać detale. Akurat tutaj jest co oglądać na zbliżeniach.

Historia napisana typowo pod rysownika - nic specjalnego, ale daje pole do popisu. Niestety pole obsiano słabiutko.

Kompozycja, układ kadru, narracja obrazowa - okej, to gra i buczy. W tej materii rysownik czuje się znakomicie. Kolor jako dopełnienie - monochromatyczny gdy trzeba - też nie jest najgorzej.

Niestety wszystko niweczy słabiutka kreska. Ekspresja i użyte narzędzie nie idzie w parze. W tej konwencji - bardzo trudnej dla rysownika niewyrobionego - łatwo spaść poniżej poziomu nieudolności. I niestety nieudolność się czuje. Co z tego, że kadr ładny, kompozycja dynamiczna, wyważona; co z tego, że w postaci czuje się ruch - skoro wszystko rozbija się o niechlujny, szkicowy szkielet czernią. Wiele kadrów zostało maźniętych na kolanie. Szybki rysunek, linia ekspresyjna - jako konwencja świadoma - też musi być wypracowana. Mistrzostwo przychodzi po wielu latach praktyki. Tutaj wyraźnie widać nieopierzenie rysownika i pośpiech.

Kolejnym zgrzytem jest wprowadzony na siłę, goły efekt motion blur. Gryzie się to strasznie z mocną, ostrą czernią - w tej konwencji ruch powinna definiować grubość linii, nie plastikowy zabieg cyfrowy. Podobnie z lekkimi gradientami - czasami nie pasują do graficznego szkieletu.

Ostatnim zgrzytem są onomatopeje. Niewiele ich, owszem, ale są tragiczne typograficznie. Dla grafika pod rozwagę - onomatopeja musi stanowić integralną część kadru/strony, nie może wybijać z rytmu opowieści, nie może być dominantą. Tutaj jest - to bardzo źle.

Trochę szkoda historii, która daje spore możliwości graficzne. Trochę szkoda też, autorze (rysowniku), że słabą linię nadrabiasz dobrym kadrem i kompozycją. Masz silne strony, popracuj nad linią, bo inaczej będziesz stał w miejscu. A widać (także po digarcie), że upatrzyłeś sobie taką konwencję, więc warto ją rozwijać.

Nowa Fantastyka