Profil użytkownika


komentarze: 40, w dziale opowiadań: 40, opowiadania: 23

Ostatnie sto komentarzy

Przypadek, ale jest to bez znaczenia, bo niejednemu psu na imię Burek. Nikt nie ma wyłączności do imion. Gdzie w tekście wyczytałeś słowo “ogień”?

Trochę późno, ale przeczytane. :) Czytało się płynnie, chociaż klimat horroru wszedł mi dopiero podczas założenia maski. Potem klimat trzymał do samego końca. Jedyna rzecz, która ukłuła w oczy, to nadużywanie kolorów (zwłaszcza białego). Nie twierdzę, że jest to jakiś poważny zarzut – na pewno nie wpływa negatywnie na odbiór tekstu – ale w kilku miejscach można byłoby odpuścić “białą filiżankę” i dać po prostu filiżankę. Stworzyłeś bardzo klimatyczną historię.

W pierwszym zdaniu chodziło mi o początek. Czemu nazwał matkę kobietą? No niby nią jest, ale w tym zdaniu to brzmi jakbyś przypadkowo połączył dialog z opisem.

 

– Mama pokręciła z niedowierzaniem głową… w ręku trzymała nóż.

 

Zatrwożona kobieta pokręciła z niedowierzaniem głową… trzymając w ręku nóż.

 

Widzisz, o co mi chodzi?

Zacne opowiadanie. Dobrze się czytało, a do tego trzymało w napięciu do samego końca. :)

 

Zatrwożona kobieta pokręciła z niedowierzaniem głową… trzymając w ręku nóż

Tego zdania kontekstowo nie rozumiem.

 

zza niezliczonej ilości bałwanów wyłonił się chłopiec w śnieżnobiałej kurtce.

 

Jeden zza kilku?

Nie rozumiem skąd to oburzenie. Nie widzę, abyś kliknęła w “ustaw jako przeczytane”… Skoro uważasz czytanie fragmentów za stratę czasu, to po co go komentowałaś? Żeby wylać “kubeł zimnej wody”? Fragment zamieściłem dla tych co CHCĄ go przeczytać, a nie dla tych, co MUSZĄ i przelecą po nim po łebkach, by w komentarzu móc napisać “to nie jest cała historia”.

Jeżeli komuś mój tekst nie podszedł – w porządku, mogę się z tym pogodzić. Jednakże jako osoba pisząca nie mogę znieść jednej rzeczy – jak ktoś z góry zakłada, że mój tekst jest słaby, a nie poświęcił czasu i uwagi, aby go przeczytać (dokładnie takie odnoszę wrażenie po zsumowaniu tych komentarzy). Czytanie po łebkach to nie czytanie. Jeśli czytający z góry założy, że traci przy tym czas, to jak ma się wczuć w sytuację bohatera/bohaterki?

 

ale po prostu fajnie jest uczyć się ich unikać i tyle – stąd wytykanie wszelkich “pierdół”. Tak mamy na tym portalu, że dbamy o drobiazgi, bo to sprawia, że lektura jest przyjemniejsza.

Chyba źle mnie zrozumiałaś. Rzeczy do poprawy to rzeczy do poprawy, tak więc nie odwracaj kota ogonem. Z komentarzy pod opowiadaniami wyniosłem kilka przydatnych rzeczy. Chodziło mi o osoby, które czepiają się pomidora w świecie magii xD; albo czepiają się każdego przypadka synestezji.

 

Ale serio: to mi się akurat wydaje mało istotne, bo możesz sobie dać dość dowolne przesunięcie i mieć porę, jaką chcesz.

 

Niezbyt. Jeśli opisujesz równoległą akcję na dwóch kontynentach, to musisz brać pod uwagę strefy czasowe. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz mieć równoczesną północ w Kentucky i Hongkongu. Zwyczajna podróż samolotem również trwa określoną ilość czasu. Trzeba sprawdzić odległości, prędkości poruszania.

 

Tak poza tym – dla mnie EoT, bo mam własne życie i własne sprawy i ten fragment nie znajduje się w samym ich środku

A czy ja kogoś zmuszam do czytania i komentowania? Jeśli ktoś od serca przeczytał i od serca podzielił się swoimi spostrzeżeniami, to szczerze mu za to dziękuję, ale w innym przypadku… Jak niby mam odebrać określenie “drętwe dialogi”, od osoby, która z góry skreśliła cały tekst? Nie odpowiadaj, dość czasu ci zmarnowałem…

Hiroszima – oczywiście, wywołuje konkretne skojarzenia. Ale tak naprawdę nie wiemy, do kiedy ma podróżować bohaterka, może do okresu Edo? ;)

Na serio nie wiemy? Rally? Naprawdę to przeczytałaś, czy jedynie przesunęłaś wzrokiem po tekście?

 

Co do podróży w czasie, Willis nie jest tutaj żadnym wyznacznikiem. Nie jestem nią i nie muszę być. To, że mam inne podejście do tematu, nie oznacza, że robię to zupełnie bezmyślnie i na pół gwizdka. Doskonale wiem, jak trudne jest pisanie o podróżach w czasie, bo zęby zjadłem na ustalaniu pór dnia, zmianach czasu letni-zimowy, strefach czasowych i wzajemnie wykluczających się wydarzeniach (oraz – rzecz jasna – paradoksach). Szczerze powiedziawszy, trochę nie rozumiem tego podejścia na zasadzie: “wiem, że mam do czynienia z fragmentem, ale mimo wszystko będę to traktować jak całość”. No ale niech będzie. Skoro nie podeszło – trudno.

 

Ale fajnie by było, gdybyś miał wolę wyłapywać takie błędy już na etapie pisania :)

 

Zapewne piszesz już od jakiegoś czasu, więc wiesz, że pisarz nie wyłapie wszystkich błędów na etapie pisania. Wola nie ma tu nic do rzeczy. Jeśli coś się widzi do poprawienia – to się poprawia. Jeśli nie – babol zostaje w tekście. Proste jak budowa cepa. Jeśli byłoby jak mówisz, regulatorzy i Tarnina nie miałyby nic do zacytowania w “Pan Samochodzik i Śpiąca Królewna”. ;)

 

Nikt się tak nie upiera.

 

Sorry. Zob. kwestia “Etatu” – tam nie było idealnie, było mnóstwo usterek, ale pokazałeś kawałek obiecującego weirda.

 

Czy naprawdę było tam mnóstwo usterek, skoro tekst został odebrany w z góry założony przeze mnie sposób? Te “mnóstwo usterek” poprawiłem w niecały kwadrans.

Komentowałem kilka opowiadań i zauważyłem, że niektórzy mają problem z byle pierdołą – więc polemizowałbym z tym “nikt się tak nie upiera”.

Dziękuję za przeczytanie i komentarz.

 

No, ja jednak wyleję troszkę zimnej wody z kubełka, bo do “profeski” to temu daleko.

 

Aaa tam zaraz kubeł zimnej wody… :P Nigdy nie twierdziłem, że mój tekst jest idealny. Każdy, kto twierdzi tak o własnym tekście, ewidentnie powinien nauczyć się skromności. :)

 

Jak słusznie opisałeś w przedmowie – opis przygotowań. Raczej statyczny, pozbawiony napięcia, niewiele mówiący o celu misji, o ośrodku, który to organizuje, o bohaterach. Za mało, żeby zaintrygować. Szczerze mówiąc, nie bardzo widzę sens wrzucania takich kawałków, które nic naprawdę nie opowiadają.

 

Jak każdy fragment jakiegokolwiek tekstu – aby mieć pełny obraz, trzeba przeczytać całość (zwłaszcza, jeśli tekst jest długi). Fragment zamieściłem akurat tutaj, a nie w betaliście, ponieważ jeśli ktoś będzie chciał go przeczytać – to go przeczyta. Bez spiny, bez zobowiązań. Rozumiem, że ta strona jest poświęcona krótkim formom. Początkowo w ogóle nie zamierzałem tu tego zamieszczać, ale opinia innych zawsze się przyda, czyż nie? Zwłaszcza osób, które też piszą.

Co do wymienionych usterek to drobnica, której poprawienie nie zajmie dużo czasu, ponieważ nie wymaga ingerencji w fabułę. Osobną kwestią jest: ile tej drobnicy znalazłaś? Najbardziej jednak zależy mi na ocenie: prowadzenia akcji, dialogów, opisów etc. Wiem, że nie dostanę pełnej opinii, bo najzwyczajniej nie da się jej zrobić z małego wycinka. Tym niemniej mam nadzieję na ocenę w/w elementów (oczywiście z uwzględnieniem, że jest to fragment).

Można się upierać, że tekst powinien być doprowadzony do ideału, ale tak się nie da, bo zawsze znajdzie się coś nowego do poprawy; zawsze można napisać zdanie lepiej. Wydawnictwa robią nawet trzy pełne korekty. Nie podpisałem może umowy z żadnym z nich, ale wiem, że autor pracuje jeszcze przez kilka miesięcy nad tekstem (pod okiem redaktora). Jakiś czas temu widziałem “zewnętrzną” korektę tekstu w poradniku “jak robić korekty tekstu”. To wiele mówi o temacie. Doskonale wiem, że nie przeprowadzę korekty na poziomie wydawniczym. Nie bez powodu zajmują się tym osoby, które dostają za to wypłatę, bo robią to zawodowo. Piszę od kilku lat i wiem, że można utknąć na etapie ciągłego poprawiania. Ma to nawet swoją nazwę (chyba od nazwiska kolesia, który poprawiał pierwsze zdanie powieści w nieskończoność). Podsumowując mój przydługi wywód – nie widzę problemu w zbędnym słowie czy literówce, bo są to rzeczy do szybkiej poprawy. Przeciętny Kowalski nigdy nie dowie się o tym, ile zbędnych powtórzeń czy przecinków postawił pisarz taki a taki. Przeciętny Kowalski dostaje oszlifowany tekst.

 

Określenie “druciany baldachim” natomiast należałoby poprawić – to niezaprzeczalny fakt. :) Czy do “wiktoriańskiej Anglii” przyczepi się statystyczny czytelnik? Wątpię. To zagadnienie jest jedynie dodatkiem – wspomnieniem bohaterki – więc ani ona go zgłębiała, ani ja. Co do Hiroszimy, zebranie dokumentacji i faktów zajęło mi ponad trzy miesiące. W tym przypadku miało to jednak sens, bo wątek jest ważny dla fabuły.

 

Trzy tygodnie to mało, żeby jechać jako superagent do współczesnego, istniejącego na google maps miasta.

 

Odpowiedź na to jest – a jakże – w innej części tekstu. Podróżnicy wykonują misje średnio 25 razy w roku. Dwoje podróżników. Ile dekad musieliby studiować, aby poznać każdy aspekt odwiedzanego czasu? Mają tam przeżyć, nie dać się złapać i zrobić swoje, a nie mieszkać.

Przeczytałem. Czytało się prawie dobrze. Owszem, opowiadanie ma mocne zakończenie, dobrze buduje klimat, ale – przynajmniej ja tak to odbieram – błędy w zapisach dialogów kompletnie psują nastrój.

 

Tu masz poradnik z hydeparku:

 

https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

 

W razie wątpliwości zawsze można otworzyć dowolną powieść i zobaczyć, jak dialogi zapisują inni.

 

Ostatnim zdaniem chciałem dać jakiś motyw sąsiadowi, żeby przyszedł do tego domu z jakimś pojemnikiem, który Adam mógłby później podnieść, aby  tamten się bal, że chłopak zrobi mu krzywdę :D

 

Nikt, nigdy, przenigdy nie pożyczał cukru/mąki od sąsiada. Nikt. Nigdy. To tak oklepany motyw, że aż razi. Skoro sąsiad potrzebował jakiegoś bodźca do odwiedzin, to mógł np. przynieść korespondencję, którą listonosz włożył do złej skrzynki – takie rzeczy naprawdę się zdarzają.

 

Podsumowując, opowiadanie będzie naprawdę dobre – jeśli poprawisz dialogi.

Cieszę się, że dobrze ci się czytało. Faktycznie, w trzech miejscach tekst się rozsunął przy kopiowaniu – już jest poprawiony. :)

Opowiadanie czytało się bardzo dobrze. Miejscami zabawne, do tego zaskakujący finał walki i zakończenie. Pogratulować. :)

Wyłapałem jedną rzecz:

 

Wszyscy łudzili się, że to jakaś genialna wskazówka do walki z czarnoksiężnikiem, ale dostali tylko mapę, którą uparcie studiował wódz i pismo z jednym krótkim zdaniem.

 

Przed “i pismo z jednym krótkim zdaniem” powinien być przecinek, bo “którą uparcie studiował wódz” jest wtrąceniem.

Smutna i poruszająca historia. Krótka, a wciągnęła mnie na tyle, iż z chęcią poznałbym jej dalszą część.

Historia, którą przedstawiłeś, jakoś mnie nie przekonała. Za mało w niej fabuły, a za dużo chodzenia i dialogów. Przez większą część tekstu odnosiłem wrażenie, że nie ma w nim magii i elfów, a są jedynie górale. Co do samej gwary… spociłem się w trakcie czytania dialogów. Zakończenie jest dosyć ciekawe, ale jak na mój gust trochę zbyt chaotyczne.

Przeczytałem i zasadniczo mógłbym tutaj przekopiować komentarz użytkownika Realuc – również odebrałem wiersz pozytywnie.

Co prawda tekst trafił w moje gusta, lubujące się w absurdzie, ale z zakończenia nie zdołałem wyczytać puenty. Przydałoby się to trochę uporządkować, aby bez kombinowania uzyskać jasny przekaz – o to chodzi w komedii.

Wciągająca, piękna historia. Zakończenie… T_T

 

ANDO “Myślę, że jest adresowana przede wszystkim do nastoletnich czytelniczek.”

 

Akheem :)

Bardzo sympatyczna historia, niby straszna dla bohaterów, a jednak w kilku miejscach mnie rozśmieszyła. :) Tekst poniżej bodajże 10 000 znaków taguje się jako short, a nie opowiadanie. Wyłapałem kilka drobnych błędów:

 

Dzik…i to nie byle jaki.

 

Brak spacji przed “i”

 

Zrywałam odważną, choć czułam, ze lada moment będę musiała pożyczyć pampersa od dziecka.

 

Zgrywałam odważną, choć czułam, że lada moment będę musiała pożyczyć pampersa od dziecka.

“pampersa od dziecka” nie brzmi za dobrze. Może “dziecięcego pampersa” albo “pampersa od syna”?

 

Nie wiesz, ze kobieta będąca matką potrafi podnieść auto, gdy jej młode jest zagrożone?

 

Nie wiesz, że kobieta będąca matką potrafi podnieść auto, gdy jej młode jest zagrożone?

 

– No dobra. Cofam to – Straciłam całkowicie rezon – Niemniej nadal proszę łaskawie o pójście precz.

 

– No dobra. Cofam to – straciłam całkowicie rezon – tym niemniej nadal proszę łaskawie o pójście precz.

 

aby były przy mnie moje dwa labradory. na szczęście tylko przez chwilę.

 

aby były przy mnie moje dwa labradory  na szczęście tylko przez chwilę.

 

– Dziecko pani płacze – powtórzył – Pani sobie leży, a dziecko płacze.

 

– Dziecko pani płacze – powtórzył. – Pani sobie leży, a dziecko płacze.

 

– Ale ma pani paskudną nogę – Rowerzysta postawi uraczyć mnie komplementem.

 

– Ale ma pani paskudną nogę. – Rowerzysta postawi uraczyć mnie komplementem.

 

– Chyba potrzebuje pani pomocy – Rowerzysta wyraźnie zbladł.

 

– Chyba potrzebuje pani pomocy. – Rowerzysta wyraźnie zbladł.

 

– A drogą dedukcji droga pani – Napuszył się, jak indor. – Jestem bowiem studentem prawa i…

 

– A drogą dedukcji droga pani – napuszył się, jak indor – jestem bowiem studentem prawa i…

 

i u rowerzysty, to też pobladły wciąż mężczyzna

 

i u rowerzysty, toteż pobladły wciąż mężczyzna

Po przeczytaniu opowiadania nie mam większych przemyśleń. Fabuły praktycznie w nim nie ma, zaś dialog sam w sobie się nie dłużył. Czytało się całkiem przyjemnie. Od strony technicznej również nie mam żadnych zastrzeżeń. Dzieł Naomi Novik nie znam, więc się nie wypowiadam. Aspekt publicystyczny to już kwestia gustu – mnie osobiście odrobinę kłuła w oczy jego nachalność (nie przeszkadzała, ale kłuła). W powieści zapewne byłoby to mniej wyeksponowane, ale w opowiadaniu… cóż… jest znacznie mniej miejsca na rozwodnienie poglądów w treści.

Dzieci nie mam, ale opowiadanie przeczytałem. Lektura lekka i zabawna. :) Jedyne, co rzuciło mi się w oczy to tata jeden – zamiast liczebnika widziałem tam jeden ze zwrotu”ty huncwocie jeden”. :p

Trochę mało informacji podałeś, ale nie czytało się tego źle. Z tekstu wyniosłem tylko tyle, iż ojciec jest martwy metaforycznie.

Wpadłeś na bardzo ciekawy pomysł. :) Opis świata jak najbardziej na plus, do tego tekst trzyma w napięciu do samego końca. Bardzo spodobał mi się fragment z mszczącymi się pojazdami, a gumisiami mnie po prostu rozbroiłeś. :p

 

Mechanik ponownie zamachnął się i trafił w drugi świecący punkt.

 

Mechanik ponownie się zamachnął i trafił w drugi świecący punkt. – brzmi znacznie lepiej

 

Gruby żołnierz wygramolił się z okopu, wziął do rąk karabin szturmowy i odważnie rzucił się do ataku.

 

Czy “do rąk” naprawdę jest tam potrzebne?

 

Żywię nadzieję, że bardzo pan z nas nie zedrze, ale w razie czego, szkoła zapłaci.

 

Osobiście wyrzuciłbym stąd “bardzo” – trochę zgrzyta w zdaniu.

 

Oprócz tego dialog w kilku miejscach jest jakby nieprzekonujący. Chodzi mi głównie o tą uległość, z jaką klienci rozstają się ze swoimi atrybutami. Wyszło to trochę na zasadzie:

– Chcesz moją młodość? Spoko, nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Wczoraj za kawę zapłaciłam nerką…

W kłótnię bliźniaków z mechanikiem wplatasz fakty, które (najprawdopodobniej) doskonale są znane obu stronom, przez co brzmi to trochę sztucznie, trochę na pokaz.

 

Mimo tych kilku zgrzytów, opowiadanie czytało się bardzo przyjemnie. Tak trzymać!

Dziękuję za lekturę i pozytywny komentarz. ;) Wskazany przez ciebie tag faktycznie może zbyt wiele zdradzić, więc postanowiłem go usunąć.

Opowiadanie bardzo mi się podobało; było niesamowicie klimatyczne. Aż czuło się samotność bohatera (w trakcie czytania towarzyszyło mi podobne uczucie, co przy filmie “Pasażerowie” z 2016). Chociaż zgadzam się z Facies_Hippocratica odnośnie natłoku informacji w dialogach, zakończenie po prostu mnie urzekło.

 

słuchał opowieści o mieście, w którym wszyscy ludzie oślepli

 

Czyżby “Jednooki król” Jakuba Ćwieka? :p

 

Od strony technicznej, zwróciłem uwagę na dwie rzeczy:

 

Opłaciło się, jego mieszanki nadawały mięsu specyficznego

 

Może to moje subiektywne zdanie, ale – osobiście – zamiast przecinka dałbym tu myślnik.

 

– Zadałem ci pytanie, odpowiedz!

 

Te “odpowiedz” jakoś tu nie pasuje.

 

Zacne opowiadanie. Na pewno jeszcze do niego powrócę. Gratuluję wejścia z przytupem :)

Do sposobu narracji, stylizowanej na pogawędkę, nic nie mam i ogólnie mi się podobał, ale temat – już nie. Natłok “podręcznikowych” danych dłużył się aż do zaspojlerowanej puenty. Nie wyłapałem z tekstu nic, co uniosłoby kąciki ust. W trakcie czytania przypomniały mi się te mniej śmieszne artykuły na nosnsensopedii.

Nie twierdzę, że w każdej jest źle, bo to już zależy od samej fabryki (wyjątki zazwyczaj potwierdzają regułę :p). Cieszę się, że moje opowiadanie podobało ci się mimo to. Dziękuję za wsparcie :)

Irka_Luz Dziękuję za wsparcie i miłe słowa :) Pomysł na to opowiadanie sam mnie odnalazł – nie szukałem go. Podczas pisania czułem, że ten tekst (w głównej mierze) będzie skierowany do pewnej grupy osób, która go zrozumie, przeanalizuje, może nawet odnajdzie w nim fragment swojego własnego piekła. W końcu ludzie, którzy nie byli nieszczęśliwie zakochani, nie mają szans rozpłakać się przy kawałku ”Wyspa Marzeń”, zespołu Rotten Bark…

Z jednej strony dobrze jest przeczytać, że inni doskonale rozumieją ten wypalający chęci ból, a z drugiej… z drugiej oznacza, że rozumieją go aż za dobrze – a to nie jest już takie zabawne.

Gratuluję wyrwania się z ogłupiającej pracy. To zawsze się ceni, bo człowiek powinien znać swoją wartość.

Pomijając techniczne błędy w dialogach (o których mówili już moi przedmówcy), najbardziej rzuciło mi się w oczy nadużywanie imion. Większość “Łukaszów” i “Robertów” można pominąć, jeśli z kontekstu jasno wynika, kto mówi. Miałoby to sens przy większej ilości ludzi, ale przy rozmowie dwóch osób mówi albo jeden, albo drugi.

 

“– A jak to się właściwie stało, że to właśnie ty wyruszyłeś w przeszłość? – Łukasz nachylił się nad stołem, świdrując rozmówcę spojrzeniem.”

 

Z tej dwójki tylko jedna osoba podróżuje w czasie, więc podawanie imienia jest zbędne, a do tego razi w większym nagromadzeniu.

 

Do do reszty – jestem neutralny. Fabuła niezbyt odkrywcza, trochę zbyt przegadana, ale nie czytało się tego źle. Liczyłem na trochę lepsze zakończenie. To, zaprezentowane przez ciebie jest ok, tym niemniej trochę się na nim zawiodłem. Spodobał mi się motyw z zamiarem napisania opowiadania w opowiadaniu. Zawodu samego w sobie nie zdołałem wychwycić z tekstu. Z tego, co zrozumiałem, to naprawdę był podróżnik w czasie. Ostatnie zdanie opowiadania sugeruje nadpisane wspomnienie.

Przeczytałem i również mam mieszane uczucia. Osobiście nienawidzę (w moim przypadku, to słowo aż wymaga podkreślenia) motywu z Dnia Świstaka, tak więc większa część opowiadania po prostu mi nie podeszła. Przyczyną zapewne był fakt, iż zachowania postaci nie były jakoś specjalnie zaskakujące czy zajmujące. Samo wykonanie tekstu było dobre, ale w treści czegoś jakby brakowało… Czegoś spontanicznego i wyrazistego, co mogłoby wyrwać z pętli samego czytelnika. Bohaterka próbowała się wydostać, a więc tym czymś mogłaby być np. chwilowa pewność, że jej się to nie uda. To z kolei daje pole do popisu, bo czas i tak się zresetuje. Osobiście wstawiłbym tam np. uderzenie irytującej kobiety, albo pocałunek Henry’ego.

Bardzo mi się jednak spodobało zakończenie i pomysł z nauką dla osób korzystających z podróży w czasie. Tytuł i zakończenie “robią robotę”.

 

P.S. Dla osób lubiących “Dzień Świstaka”, polecam film “Śmierć nadejdzie dziś” – jest to jedyny, jaki akceptuję z podobnym motywem.

Co tu dużo mówić – historia mnie wciągnęła. Z humorem i swoistym napięciem, w idealnych proporcjach. Bardzo dobre zakończenie. Czy przy tworzeniu cebulki, inspirowałeś się filmem: Klik: I robisz, co chcesz? W trakcie lektury to było moje pierwsze skojarzenie.

Rad jestem, że przeczytałeś mój tekst i ci się spodobał.

 

“na swój sposób oddaje przytłaczającą rzeczywistość bohatera. ”

 

Właśnie o uzyskanie takiego efektu mi chodziło. Użycie akurat gwoździ wydawało mi się sensowne, bo ich zastosowanie idealnie wpisuje się w zakończenie. Oczywiście, opisanie procesu produkcyjnego wymagało przeprowadzenia drobnego researcha, ale nie takich rzeczy się szukało do tekstu. :)

blacken Z określeniem szczegółowości końcówki miałem największy kłopot. Mogłem się rozpisać, uznałem jednak, że skoro piszę opowiadanie i reszta “dni” zamyka się w przedziale jednej strony, co nadaje tekstowi odpowiednie tempo, to zakończę w podobnym stylu.

Przeczytałem i ni w ząb nie zrozumiałem – za dużo błędów i zbyt chaotyczne. To połączenie science-fiction i fantasy? Ciekawa kombinacja, ale tekst trzeba napisać od nowa. Przedmówcy wyczerpali temat. Od siebie mogę jedynie dodać, że wybór podróży w czasie jest bardzo śmiałym posunięciem, jak na początek z pisaniem. Temat wymaga planowania z góry i ciągłego uważania na piętrzące się nieścisłości; bezustannego szukania dziury w całym. Dla piszącego musi być idiotoodporny, aby pierwszy czytelnik nie zgasił całej fabuły jednym niedopatrzeniem. Jeśli jesteś zdeterminowany, w końcu napiszesz dobry tekst, ale to wymaga czasu i cierpliwości.

Nie tyle szukam pomocy przy powieści, co narzekam na swoich betatesterów :P Oczywiście, pomoc w poszerzaniu wiedzy zawsze się przyda, ale powieść jest już zakończona. Na chwilę obecną, to już wyłącznie kwestia profesjonalnej redakcji i korekty tekstu. Zaczynając praktycznie od zera, pisałem go i szlifowałem przez sześć lat, bodajże. Nie oznacza to oczywiście, że jest idealny i osiadłem na laurach (bynajmniej), ale dalsze zmiany niczego więcej tu nie wniosą – osiągnąłem swoją górną granicę obwiedni (że się tak wyrażę). Wszelkie babole i niedopowiedzenia wyjdą przy korekcie. Obecnie tkwię w końcowym etapie czekania na odpowiedź z wydawnictw. Dostałem zielone światło z Novae Res, ale to vanity publishing, tak więc im podziękowałem. Jak nie dostanę innej odpowiedzi, bez obaw rozpocznę Plan B.

Pomysł na to opowiadanie wpadł mi do głowy, więc go rozwinąłem, tym niemniej inne pomysły dotyczą znacznie dłuższych treści oraz kolejnych części powieści. Pewnie jeszcze coś krótkiego napiszę – czas pokaże.

Hmm. Coś w tym jest. Fragment z nogami też poprawię. W końcu tekst polepsza się z każdą poprawką. Dobrze jest, tak dla odmiany, z góry wiedzieć jak zostanie odebrany i robić to za sprawą czytelników. Zawsze można napisać lepiej. :) Szkoda, że do mojej powieści nie mam tak rozbudowanego feedbacka.

drakaina To chyba zależy od samego tekstu. Nie każdy musi prowadzić czytelnika za rękę (oczywiście do pewnego stopnia). Czytelnik sam odbierze przesłanie. Owszem, mógłbym wszystko powyjaśniać w opowiadaniu, ale – moim zdaniem – tekst straciłby na tym. Czasem mniej znaczy więcej. Wiem o tym aż za dobrze, bo po ponad dwudziestu latach, wciąż się zastanawiam do czego służyły te trzy (AUTOCENZURA) muszelki z Człowieka Demolki :D

Dziękuję za szczegółowe wypisanie. Kilka rzeczy poprawiłem. W dwóch przypadkach miałem czyste sumienie :D

 

Co zaś się tyczy reszty:

 

Określenie „sztuka” to skrót myślowy, dosyć często używany na produkcji. Oznacza po prostu materiał lub półprodukt i wynika z kontekstu. Większość zakładów posiada normy procentowe, które należy wyrobić w ciągu zmiany i wpisać w papiery ich liczbę.

 

Oba przypadki z “dosłownie” służą podkreśleniu – jak bardzo ciąży i jak bardzo przypieka.

 

Co do siorbania, to jest ono celowo podkreślone. Bohater spędził kilka dekad przy tym siorbaniu, dzięki czemu doskonale wie, że z automatem jest coś nie tak. Podobnie wygląda sprawa z słowem „naciskam” na końcu każdego dnia, dzięki czemu w zakończeniu określenie „naciskam klamkę” zmienia znaczenie na “podbijam kartę i zaczynam kolejny dzień pracy”.

 

Nogi przeforsował, dlatego później musiał usiąść.

 

Współpracownicy są nimi do momentu odkrycia, że tak naprawdę nie zna ich imion. Później pada określenie “bezimienni”. Może ci ludzie nigdy nie istnieli? :)

 

Pytajnik na końcu sugeruje, że to jedynie siedem dni z wieczności.

Realuc Cześć. Cieszę się, że odebrałeś tekst w ten sposób. Właśnie taki efekt chciałem osiągnąć. Zapewne nie każdemu przypadnie do gustu, ale też nie każdy doznał uczucia, kiedy rok pracy w zakładzie można skwitować: równie dobrze mogłem być w śpiączce. Wybudzenie się z letargu jest trudne. Gratuluję Ci tego sukcesu. Co do mnie… no cóż… można powiedzieć, że zakończyłem pierwszą walkę i sędziowie podliczają mi punkty.

 

regulatorzy Poprawiłem wskazane błędy. Faktycznie, od strony technicznej trochę dałem ciała.

 

Facies_Hippocratica To moje pierwsze opowiadanie. Nie znaczy to oczywiście, że to pierwszy napisany przeze mnie tekst, bo wcześniej pracowałem na powieści, jednakże pisanie krótkiej formy jest zupełnie odmienne i nie byłem do końca pewien, czy wyjdzie tak, jak w pierwotnych założeniach.

 

“kawa wydaje mi się drugim bohaterem Twojego opowiadania.”

 

Tak, chyba można tak powiedzieć.

 

“Takich zgrzycików nie zauważyłam zbyt dużo.”

 

A jest jeszcze coś, co nie zostało wymienione wcześniej?

 

Dziękuję za feedback. Pozdrawiam.

P.J.Otter “Nie odgadłam jedynie znaczenia kawy. Nie mam pojęcia czym tak naprawdę była. Czy w ogóle jest to istotne dla tego opowiadania…”

 

To, czym jest kawa, nie jest istotne dla opowiadania. W dosłownym znaczeniu jest bliżej niekreślonym specyfikiem, który zapętla ze sobą zmiany i nie pozwala pomiędzy nimi odpocząć. Po napisaniu całego opowiadania dostrzegłem, że oprócz treści dosłownej – może (chyba) pełnić funkcję metaforyczną. W drugim przypadku kawa jest tu metaforą używek, jakie ludzie zażywają po ciężkim dniu pracy. Zażywanie ich i ciągłe narzekanie jest łatwiejsze niż zmiana, która prowadzi do strachu przed nieznanym; może prowadzić do wolności, ale nie musi. Nie wiem, czy jest to naciągane, czy to nadinterpretacja rodem z języka polskiego. Być może przekombinowałem własny tekst i kubek z kawą nie ma drugiego dna. :)

 

drakaina

 

Dziękuję za sugestie i za wyłapanie tego przecinka.

Cieszę się, że się podobało. Wyszczególniony przez Ciebie fragment w zamyśle miał być nie tyle dosłownym zapytaniem (bo odpowiedź rzeczywiście jest oczywista), a raczej myślą filozoficzną: konieczność posiadania pracy, nieważne jakiej. Jak teraz na to patrzę, to faktycznie może wprowadzać w błąd.

 

“Relatywnie szybko odgadłam o co w nim chodziło”

 

Czy odpowiadał za to tekst, czy spojlerujące tagi? Przy dodawaniu opowiadania miałem obawy, że tagi mogą wpłynąć na jego odbiór.

Nowa Fantastyka