Profil użytkownika


komentarze: 279, w dziale opowiadań: 173, opowiadania: 82

Ostatnie sto komentarzy

Lordzie Vedyminie, byłam, czytałam, skrzywiłam się. Przykro mi to mówić – nudne.

 

Awkwardzie, przeczytałam Twój komentarz. Niestety nie wywołał we mnie odczucia niesłychalności czy totalnej abstrakcji ;) Choć jest odmienny od przeciętnego poglądu, nie jest aż tak świeży i rewolucyjny. Natomiast myślę, że jeśli chodzi Ci to po głowie, to warto napisać opowiadanie (…wiem, powtarzam się jak zdarta płyta) w świecie, w którym gospodarka zachowuje się według nakreślonych przez Ciebie reguł. Po to, w moim rozumieniu, jest fantastyka – by ukazywać społeczeństwo i człowieka w warunkach niemożliwych do przetestowania tutaj :)

Całkomiłośnicy wszystkich krajów, łączcie się? ;) Dzięki za miłe słowo :)

Niestety stwierdzam, że jest słabsze niż poprzednie – tamtego nie rozumiałam (więc mogła to być moja wina), ale to jest wysilone. Mało wdzięku się uchowało w pomyśle.

Nie zrozumiałam. To znaczy rozumiem cyniczno-sarkastyczną końcówkę, ale nie bardzo to, z czego wynika. :(

O, to ja to zdecydowanie chce zobaczyc w formie dluzszej!

Nie mogło być za różowo… ;) Dzięki za wizytę :)

(…) tryumfalnie oznajmiając niedobitkom pokonanej armii zajęcie tego dziewiczego terenu.

No to dziewiczego czy zamieszkanego przez pokonanych? Z kontekstu wynika, że nie bili się oboje o jakąś nową ziemię, tylko że mamy sytuację najeźdzca/obrońcy ;)

 

Wdarł się do krainy, miażdżąc niczym taran lokalną obronę.

Wspomniany kontekst, proszę bardzo. Pozostawiłabym tylko pierwszy przecinek (tak jak zapisałam wyżej), inaczej można się o nie potknąć.

 

Obca kultura, zamieszkująca dolinę, mimo ogromnych strat była podejrzanie wesoła.

Usunęłam przedostatni przecinek. Gdy on tu jest, nie jest do końca jasne, czy kultura nie zamieszkiwała doliny mimo ogromnych strat ;)

 

Wysłała nawet wiadomość powitalną. Notka, w prymitywnym języku, głosiła: „CW,ctp?!…”.

Bardzo brakuje słowa "zapisana" :( I druga uwaga, już bardziej żartobliwa: a w rozwinięciu na końcu drabble'a to tego wielokropka nie ma!

 

Generalnie średnio się podobało. Nawet nie dlatego, że niesmaczne, tylko trochę nijakie.

Zygfrydzie, Koeijo, dzięki! Miło, że sprawiłam Wam frajdę ;)

Fajny pomysł (podoba mi się ułożenie dwóch rzeczywistości jedna w drugiej), doceniam też stylizację na grafomanię (choć nie jest ani grafomańska, ani wdzięczna – trochę kanciasta), ale… coś tu nie zagrało – czegoś zabrakło. Jeszcze pomyślę, czego.

Waranie, tak, na przyszłość to się odmienia. Ale to tylko wygląda strasznie, a w rzeczywistości jest proste: odmieniasz tylko ostatnią literkę :)

Żeby nie było tylko mainstreamowo, robię też studia bliskowschodnie, na których się uczę arabskiego. Najlepsze zabezpieczenie na przyszłość. x)

Sama sterylność, oczywiście!

PsychoFishu, szeroko rozpowszechniony błąd zakłada, że politolodzy wskakują w politykę jak mięso we wrzący olej, bo natychmiast po studiach stają się praktykami – i błąd ten widoczny także na polskim podwórku powoduje dużo wypaczeń. Politolog powinien być jak badacz, co tylko szkiełko i oko, i mikroskop, i w ogóle sterylne warunki i kitel, i nie, naprawdę nie musicie wiedzieć, dlaczego raz banan jest prosty, a raz krzywy, wciskajcie ten guzik.

Powinien. ;)

Co niech będzie także odpowiedzią dla Finkli. Urazy bynajmniej nie chowam ;)

Cieszy mnie to niezmiernie :) Dzięki za wizytę!

Baaardzo mi się spodobał koncept. Prosty, a taki miły i zgrabnie podany. Może to kwestia tego, że siedzę przy otwartym oknie, ale z tekstu czuję ciepło wiosennego słońca i  jakiegoś wewnętrznego spokoju.

A poetyckie rozwinięcie u biologa jest najlepsze ze wszystkich zaproponowanych. :)

No nie, nie tak szybko. Jeszcze opowiadanie afrykańskie ;)

Niech sie wiec nie zmarnuje pomysl, rozwin go w pelne opowiadanie. Z checia przeczytamy :)

Finkla pochwaliła! Mogę umrzeć spełniona. :) Dziękuję!

Mialam na mysli nie dokladna tresc komunikatu, a wine niedouczonego/nieodpowiedniego podwladnego :)

Cieszę się, że się podobało :)

W kwietniu 2014 roku profesor Berylowski nawiązał kontakt z obcą cywilizacją. – bez przecinka.

Postanowił przechytrzyć ziemian. – Ziemian.

Dziecko kosmita, które nigdy nie słyszało o Ziemi czy Układzie Słonecznym, uderzało niezgrabnie gąbczastymi mackami w klawiaturę, przypadkowo nadając sygnał na całą galaktykę. – poprawiłam przecinki.

To też już było. Wyjaśnienie, że skrót po prostu nie ma sensu, staje się najczęściej wybieranym w konkursie. ;)

Pomysł widoczny jak na dłoni, ale wykonanie szwankuje. Mało zgrabny język.

Psycho, bo to taki zdolny Dżinn był! :)

berylu, ale zawsze wydał Ci się ciekawy. ;)

 

Fasoletti, dziękuję :) Masz piękną sygnaturkę!

Podoba mi się bardzo rozwinięcie skrótu, choć myślę, że przekaz byłby jaśniejszy, gdyby podciągnąć go pod poszukiwania Boga. Lub Bogów. Lub w ogóle Bytu. Bo reszta faktycznie… trochę za dużo kawałków elementów, a za mało całych elementów.

Tak, to zdecydowanie drabble dla grammar nazi, do których mam zaszczyt należeć. Cieszę się, że akurat ten wątek został wydobyty na światło dzienne ;)

Liczył myślniki jako wyrazy, stąd różnica :)

Nie jestem pewna, co o tym sądzę. Chyba to, że już było.

Ojej, dziękuję :) Od razu przyjemniej iść spać ;)

Jak na przerażających obcych przystało ;) W końcu nie od dziś wiadomo, ile potrafi taki mikrob! A kilkucentymetrowym ufokom już blisko do mikrobów!

Dla mnie tak, bo mam ochotę przytulić te ufoki :) Właśnie dlatego, że są smutne i nikt ich nie dostrzega.

Najbardziej podoba mi się klimat "Bajek robotów" Lema. Lubię Lema. Lubię te klimaty. Lubię Twoją stylizację. :)

A mnie się podobało. Po całym dniu zajęć nie mam zajawek na wysublimowane żarty intelektualne ;D

Mam przed oczami ludziki Moby'ego z pamiętnego teledysku. Ich, biedaków, też nikt nie rozumiał.

Podobało się!

Odniosę się do wstępu i poprzez to do tekstu:

Lekko się czyta mimo, że temat cholernie poważny.

Otóż niestety nie. Krótkie, poszarpane zdania, miejscami trochę niezgrabne – nie czytało się tego płynnie i gładko. Może lekko w znaczeniu "nie dostałam depresji", natomiast na pewno nie lekko jako "przyjemnie i bez potknięć". Tekst jest… kanciasty, gdybym miała jednym słowem nazwać swoje odczucia.

Także mimo tematyki na końcu jest szczęśliwe zakończenie.

I czego bestio spoilujesz? ;)

 

Pomysł miły, nie wszystko musi być nowiutkie i niepowtarzalne, natomiast wykonanie średnie.

(…) dlatego wrzucam tylko taki przedsmak, by zobaczyć co sądzicie o moim stylu i żebyście wskazali mi ewentualne błędy. Można powiedzieć, że chciałem się sprawdzić i podszkolić :)

Napisz szorta (czyli króciutkie opowiadanie o zamkniętej fabule, tak na 1-3 strony). Wtedy będzie można ocenić styl i pomysłowość, nie potykając się co chwila o "bo to będzie wyjaśnione/wiadome/powiedziane dalej".

Do "Łajzy" zaglądam, bo mój kot się tak nazywa, więc pewnie do dwóch kolejnych części też zajrzę. Ale w tych fragmentach tak bardzo wiadomo, czym się skończą i jak się rzecz potoczy, że nie czytam ich nawet w całości, przeskakując kolejne zdania.

Koeijo – jasne. I walczyli o kobiety. :) Bohdan, Jeroh – i tak dzieki za wizyte. Przynajmniej wiem, ze ktos faktycznie przeczytal :)

Nie zrozumiałam, musiałam przeczytać Twój komentarz. :(

Czy duży palec u nogi powinien mi coś mówić? Czuję się tak, jakby ktoś do mnie sugestywnie mrugał.

Doczytaj komentarze. Użyłam argumentu na razie niezbitego. :D Stuknęło mu już dwanaście minut, tak się bije rekordy!

 

I dzięki za wizytę! :)

Konkurs to nie spisek… :)

Chociaż teraz to już też nie spisek, skoro napisałam wprost.

Damn.

Jakbyśmy wracali na Ziemię, to Buzz mógłby być Buzzem Astralem, Księżyc nie byłby Księżycem, obca planeta (planetoida, kometa, przestrzeń) mogłaby już posiadać płyny I CZEGO BYŚCIE SIĘ CZEPIALI?

Ha!

Ja to tak dla Was!

 

:)

Wyczuwam w zebranych potencjał na taki spisek, żeby Finkli na złość zrobić i same dziurawe logicznie, merytorycznie, rzeczywistościowo opowiadania wrzucić… I tak przez 24 godziny… :)

Dobrze, dobrze, marudź. Po to się wykładam na stole i rozdaję narzędzia do wiwisekcji ;) Chociaż na taki zarzut nie wiem, co mam odpowiedzieć. Przepraszam? :D

 

@Finkla – pięknie! Jestem zachwycona. Skupiliście się na aspekcie, który stanowi tło, pomijając starania autora o jego zakrycie, ponieważ bo tak. Chociaż tintin miał tyle przyzwoitości, żeby docenić to, co mnie samej wydaje się zgrabne i powabne :D

Ale przynajmniej wiem, że przeczytałaś. Dzięki za komentarz! :)

A jednak coś błysnęło oburzeniem w Zupie, gdy wpadł do niej kamyk.

A gdyby:

A jednak coś błysnęło oburzeniem w Zupie, gdy uderzył w nią kamyk.

Czy wtedy metafora byłaby bardziej metaforyczna, a mniej przywodziła na myśl płyny?

To chyba jednak znaczy, że nie wyszło :( Mimo wszystko dzięki za komentarz, to też ważna informacja.

 

Ale przeniosę rozmowę na milsze tory – zajrzałam po koleżeńsku do Twoich drabbli i "Muzy" są zgrabne, a "Sprężyna" świetna. Tak trzymać!

Zdaję sobie sprawę z tego, że na Księżycu nie ma wody – i prawdopodobnie żadnej innej substancji płynnej; zasłonię się tutaj ograniczeniem drabble'a, który daje mi tylko sto słów i coś musiało wylecieć. Zupę należy traktować bardziej metaforycznie, jako prapoczątek, który na Ziemi prawdopodobnie był właśnie zupką chemiczną. (Nawiasem, czy to nie temat na innego drabble'a – zupki chińskie a prazupa? Chyba jestem głodna).

Uzasadnienie czterech ostatnich słów podam takie: prócz samego uświadomienia czytelnikowi, gdzie dzieje się akcja i co to oznacza dla miejsca, w którym się nie dzieje, także "pamiętaj, gdzie jesteśmy", "nie zachowuj się jak w domu, bo to nie jest dom" – niby dało się użyć którychś z tych słów, ale wtedy rzecz mogłaby dziać się na Ziemi. Wtedy traci część uroku tak, jak go pojmuję.

 

Dzięki za przeczytanie i za zostawienie śladu. :)

(…) lubił złoto, jak ludojad ludzi.

Piękne, piękne, piękne!

 

Kwiczałam. To synonim do niezłej oceny. :)

Podoba mi się też napchanie tekstu świadomymi-u-autora (a przynajmniej taką mam nadzieję!), nieświadomymi-u-pierwowzorów podtekstami seksualnymi. To ładnie współgra z tematyką piracką. Ale poza tym uwag merytorycznych nie mam, bo jak tu ocenić coś, co w każdej chwili broni się hasłem "ale to specjalnie" ;)

Kontekst pozwala oczywiście zrozumieć, o co chodziło Tobie i kapitanowi (zapewne ;) ) też, ale pozostaję na stanowisku, że to jednak złe sformułowanie. Zwłaszcza, że w literaturze spotkałam się raczej z formą "grzejcie" niż "palcie". Może to słowo będzie Ci odpowiadać?

– Palcie silniki i odlatujemy stąd!

Rozumiem, że mają je spalić na popiół, czy wystarczy, jeśli tylko zniszczą? ;)

 

Drabble powinien się kończyć jakąś puentą, powinien stanowić całość – a ten fragment to… fragment. Bardzo brakuje tego, co było wcześniej (bo mogłaby to być końcówka opowieści), dostałam trochę za mało informacji, by zrozumieć, w czym rzecz.

Ode mnie jedna uwaga:

W czasie swych podróży natknął się na wysoką więżę.

Ciężko, żeby natknął się na cokolwiek podczas cudzych podróży. :) Dodatkowe słowo możesz wydać, na co Ci się podoba, taka promocja! Klimatyczna.

I nadal wisi tam "więżenie", na które uwagę zwracał już AdamKB.

Poznać inną perspektywę też może każdy, i dziękuję, że poświęciłeś mi trochę czasu ;) Bo faktycznie konkurs, który nie wywoła odzewu, mija się z celem. Odrobinę, o tyci tyci. Poza tym nie tylko dla konkursów piszemy teksty.

Odmeldowuję się, idziemy z kotem na spacer. Miłego popołudnia :)

Banem go, banem! W twarz!

Z SF może być problem, ale coś pomyślimy. Postaram się co najmniej wrzucić tekst na konkurs afrykański.

A tymczasem – idę korzystać z pięknej pogody ;) Pozdrowienia!

Jeśli liczymy SF, a ktoś o to chyba wyżej pytał – to Australia staje się miejscem równie dobrym jak inne. To co prawda Afryka, ale myślę tu o "Dystrykcie 9" Blomkampa jako przykładzie na to, że się da.

Tak, tam z kolei nie ma folkloru, ale przecież film nie stawał w szranki w tak poważnym konkursie – wtedy na pewno by folklor zawierał ;)

 

Bo właściwie to samo można napisać o opowieściach cygańskich: one też są w miarę szerokie geograficznie, ale nie jestem przekonana, czy aż tak bardzo zróżnicowane pod kątem podań czy legend.

Finklo, jeszcze sekundkę niemerytorycznie: masz piękny podpis. Piękny. :D

 

 

Jedna jeszcze rzecz została:

Susi pokłonił się przed baobabem, Chuma, choć niechętnie, poszedł w jego ślady.

A wszędzie indziej jest już swojski Czuma.

 

Dla mnie też najsmaczniejsze było zakończenie. I smaczki językowe (duch gniewu i lwie słowa są pyszne, przemawiają mi prosto do wyobraźni), i jeszcze zabieg subtelnie ukazujący złożoność losów Afryki: imiona bohaterów. Choć mogłyby się pojawić nieco wcześniej, nie dopiero w połowie. :)

Wtrącę się nieśmiało: drabble można zrozumieć po półtora raza czytania (musiałam powtórzyć pierwszą część), "Lucy…" to zrozumienie ułatwia.

Podobało się.

Najbardziej ta krzyżowa niewiara drugich połówek. Pewne rzeczy są ponadczasowe :)

Świetny pomysł na konkurs! Tak w sam raz, żeby wrócić na NF po przerwie ;)

 

Pozwolę sobie podsunąć od razu następny – chodzą za mną klimaty aborygeńskie. Może w następnym geograficznym rzucie odwiedzimy Australię?

czy wiesz, że termin na Duchy 2012 upłynął dwa dni temu?

liczby w tekście zapisujemy słownie! zawsze.

przyjrzyj się interpunkcji - tu zjedzona kropka, tam myślnik.

 

całość niespecjalna. ot, krótka scenka szczęśliwie kończąca niezbyt ryzykowną decyzję. gdzie tu napięcie, suspens i ciekawość?

miłego ściubienia, pozdrawia cudowny edytor ;)

na dzień dobry tudzież na dobrą noc: popraw kodowanie tekstu. polskie znaki Ci świrują i trzeba być naprawdę zapaleńcem, żeby go odczytać.

a zasady?...

<biedactwo dalej nic nie wie i nie rozumie>

jestem nowa, nie mam skrupułów, by spytać: co to jest WSZ?

takie... boring. tyle razy już mówiono o tym, że po śmierci ma się to, w co się wierzyło, i tyle razy rozgrywało się pomysł na wyśmianie dewotów. dowcipy na ten temat mają taaaką brodę i żeby je odświeżyć, trzeba albo umieć ślicznie się zgrywać w epitetach, albo dołożyć nowe dno. tutaj, niestety, nie ma ani jednego, ani drugiego.

 

to po co o tym pisać?

hej, Pietro, nie rób tutaj dyskusji, to nie nasze prywatne forum. załóż listę mailingową i nie spoiluj, bo jak tak dalej pójdzie, nie będziesz musiał nigdzie umieszczać opka - sam je opowiesz w komentarzach :P

niechlujny tekst. literówki, pozjadane głoski, brak spacji (gdzieś nawet mignęło mi "niebyło"). przez to tekst, który nie całkiem mnie zainteresował, nie dał powodów do jego skończenia.

odpadłam po tym zdaniu: "Klasa po brzegi wypełniła swoim nastrojem wnętrze klasy." - serio?

 

aha, i "w każdym bądź razie" to straszliwy i absolutny błąd językowy. zwłaszcza, że nie umieszczasz tego sformułowania w ustach bohatera (a oni, jak wiemy, nie zawsze posługują się literacką polszczyzną), a w części narracyjnej.

http://poradnia.pwn.pl/lista.php?szukaj=%22w+ka%BFdym+b%B1d%BC+razie%22&kat=18

ewentualnie możesz też podesłać tekst kilku czytelnikom tej strony z prośbą o zwrotną opinię i ewentualną redakcję tekstu :) mogę to dla Ciebie zrobić, jeśli będziesz zainteresowany.

 

generalnie jest tak: opowiadań _stąd_ się nie publikuje w NF. publikuje się rzeczy, których nie ma za darmo w innym miejscu - to byłby strzał w stopę. jeśli więc chcesz próbować, czy to konkretne opowiadanie ukaże się drukiem, ślij mailem do Macieja Parowskiego. więcej o debiutach tutaj.

moja porada jest jednak taka: jeśli chcesz pisać i nie jest to jedyny tekst, jaki kiedykolwiek stworzyłeś (dokonuję tego założenia, bo nie piszesz o innych swoich doświadczeniach), opublikuj go najpierw na stronie. jako test tego, co czytelnicy u Ciebie lubią, a co niezbyt. bo jeśli opowiadanie, które trzymasz, miałoby być jedynym kiedykolwiek stworzonym przez Ciebie dziełem - to nie sądzę, żeby poszło do druku już przy pierwszym podejściu.

mam nadzieję, że łapiesz, o co mi chodzi. najwyżej będę tłumaczyć dalej :)

zamknę już temat mody, zanim się Marsylka zezłości... :)

 

jak przeczytałam o historyku, który odkopuje zaszłości rodzinne na zlecenie, zrobiło mi się trochę smutno. bo przyszła mi do głowy myśl, którą rzadko wypowiada się w tym kontekście - trzeba było słuchać babci.

babcia mojej mamy pamiętała wszystko od połowy XIX wieku, a dalej poza ewentualną własną satysfakcją nie było już historii, które wpływają na moje życie teraz (a w takim 1917 były!), więc i tak nie miało to większego znaczenia. mama wysłuchiwała ich w młodości w poczuciu, że kiedyś je spisze, więc nie musi się spieszyć, ale nigdy tego nie zrobiła. a kiedy już ja zaczęłam słuchać - byłam zbyt młoda, żeby w ogóle mnie to obchodziło, jeśli nie miało atrybutów bajki na dobranoc.

i w sumie to smutne, że wszystko przepadło.

Rinosie, a u Ciebie, rozumiem, bibliotek ani większej ilości czytających nie ma? rzadko jest tak, żeby książkę naprawdę trzeba było nabyć osobiście, zamiast na czterech lub... czterystu.

Rinosie, tego nie wiesz. zgoda, nie korzystałam z czytnika dłużej niż kilka godzin, jednak mamy w domu jeden amazonowy - i wiem dobrze, że nie jestem zwolenniczką ebooków. w dowolnej formie. ;)

...okej, ostatnie zdanie jest boskie. tłumaczę je według pierwotnej intencji: nic nie działa tak dobrze na samopoczucie Polaka jak pośmianie się ze swego brata.

howgh.

Niezgodo - pozdrawia rozmiar 40/41. i choć da się mieć jeszcze większe, znamy i takie panny, to jednak też się zaliczam do wielkostopych :) (tylko dlatego zresztą, jak sądzę, mogę nosić 12 bez platform. w rozmiarze 36 unosiłabym się już nad ziemią...) a obcasy mają to wspólnego z modą, że to do nich dodaje się platformy - o których parę lat temu mało kto jeszcze wiedział, a teraz są wszechobecne.
i co to jest tropiciel genealogiczny? o tym nie słyszałam.


Adamie - "nie za osiemnastką z tak otłuszczonym międzybiodrzem, że zwiesza się nad paskiem... "  - złośliwie przypomnę, że nie tylko osiemnastki się tak ubierają. moimi ulubienicami są 30+ z kilkorgiem dzieci, które na własne życzenie robią z siebie - ujmijmy to delikatnie - kolorowe cyrkowe strachy na wróble z tym nieśmiertelnym wałkiem nad zbyt małymi dżinsami.
właśnie wróciłam z Zakopanego, mogłam sobie poobserwować. nic tak nie robi dobrze Polakowi jak pośmianie się z bliźniego ;)

wiem, Adamie. zresztą - chyba powinieneś się ze mną zgodzić - możemy zaobserwować w ostatnich latach zjawisko masowego uwielbiania rzeczy, które pasują do mało kogo albo zgoła nikomu nie dodają urody, tylko z tego powodu, że są powszechne. jakoś tak szczególnie dotyczy to obuwia - a to platformy, a to rozkłapciane kapcie z wełny, a to paskudnie aseksualne kapcie z gumy, a to najnormalniejsze czarne kalosze, tylko kosztujące ok. 400 zł zamiast 40...

nie na moją głowę ta cała moda, wiesz?

jestem wielką przeciwniczką platform, bo uważam, że robią ze stopy grube, masywne... kopyto. a nie po to mam zgarbne nogi, żeby robić z nich końskie lub centaurze (centaurowe?). w związku z tym nie miałam jeszcze przyjemności zapoznać się z osiemnastkami, bo maksimum, jakie się robi bez platform, to właśnie dwunastki :D i fakt, na tym się czasem tylko stoi, a nie chodzi. ale tym bardziej - nie tańczy. :P

śniło mi się wczoraj, że kiedy szłam do szkoły odebrać wyniki matury, z nieba zaatakowali kosmici w srebrnych spodkach a la Sokół Millenium, tylko gładkich. wysadzili budynek, nie czyniąc krzywdy żadnemu człowiekowi, i odlecieli.

 

napawa mnie to nadzieją, że może jeszcze nie wszystko stracone :)

Niezgodo, nie zgodzę się. to tańczenie wymaga lat ćwiczeń i przynajmniej szczątkowego talentu. chodzenie jest proste, a już zwłaszcza w blahnikach - jednak taką cenę płacisz także za wygodę stopy...

 

...chociaż, oczywiście, nie we wszystkich modelach.

szpilki, Marsylko. świetne szpilki... :D

Russ, Russ! o ile rozczula mnie dodatkowe n w moim nicku, o tyle błędy ortograficzne naprawdę mógłbyś poprawić! firefox je podkreśla. :)

 

dziękuję za pozytywną opinię Tobie, a współuczestnikom za możliwość zdrowej rywalizacji. i gratulacje dla Joseheim! - z tych tekstów konkursowych, które przeczytałam, Twój faktycznie był najlepszy pod wszystkimi trzema względami: warsztatu, pomysłu i dopasowania do wybranej piosenki.

brawo! :) <klaszcze>

o! Ceterari przypomniała mi o śnie erotycznym, który był największym WTF z tej kategorii, i jedynym przy okazji ze snów w ogóle, w którym nie byłam sobą.

rzecz znów dzieje się w bogatym pałacu; jestem psiapsiółą mieszkającej w nim królewny. królewna ta ma przed sobą pierwszą noc poślubną, ale jako prawdziwie czysta dziewica nie ma pojęcia, co i jak robić. instalujemy więc zaawansowane oprogramowanie szpiegowskie na niej i w sypialni (a dodam, że poza tym to taki barok dookoła) i będę jej podpowiadać, co ma robić, żeby wymarzony królewicz nie pozostał niezadowolony. ponieważ królewnie źle szło, "wysłałam się" do jej umysłu, zajmując jej miejsce i przejmując kontrolę nad ciałem; potem, nie pamiętam dlaczego, przeniosłam się w ciało... królewicza.

bardzo miło było ^^'

 

dodam, że cały sen przeżyłam na kilka lat przed tym, nim sama przestałam być cnotką. i to dopiero, Mały Kruku, jest dobry materiał dla psychiatry ;)

 

a co do latania: UWIELBIAM LATAĆ we śnie. zgadzam się z Tobą, że to są najpiękniejsze sny, jakie doświadczam - przebijają nawet, i to wielokrotnie, dumę z bycia bohaterem. tyle, że ja zwykle nie latam na skrzydłach - najczęściej poruszam się w powietrzu jak w wodzie; odbijam się dwukrotnie (podwójna spacja = wyższy skok - kojarzycie takie gry?) od podłoża, układam poziomo i zaczynam płynąć przez przestrzeń. wysokość nie jest tu ważna, bylebym nie była za nisko, bo dotknę "dna" i nie będę mogła dalej pływać.

uwielbiam je, absolutnie uwielbiam.

Nowa Fantastyka