Profil użytkownika


komentarze: 11, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 8

Ostatnie sto komentarzy

 Szczęśliwy, choć zamyślony patrzyłem jak powoli odchodzi. Dźwięki jej kroków się oddalały, niczym znikający poranny sen… 

To jest koniec drugiej części i zaraz potem:

Adam obudził się, gdy za na zewnątrz było już ciemno. Spojrzał na zegarek, był już wieczór. Nie mógł uwierzyć, że przespał całą noc i prawie cały dzień. Leżał jeszcze przez chwilę bez ruchu i myślał o wszystkim co mu się śniło.

Wydawało mi się (i nadal mi się wydaję), że zaznaczyłem to najlepiej jak tylko mogłem, że Adam i barman to jedna i ta sama osoba. Zawsze daje to komuś do przeczytania wcześniej i jeśli ktoś to potrafi zauważyć bez wcześniejszego mówienia o czym jest opowiadanie to traktuję to jako dość oczywiste. Nie czuję, żebym napisał jakieś dobre opowiadanie i wiem, że jest w nim trochę niejasności, ale starałem się przynajmniej ten główny wątek dość dobrze pokazać, żeby nie było niejasności.

Od niego zaczynasz, więc teoretycznie powinna to być ważna postać. Chcesz wcisnąć siebie do opka, rób to subtelnie.

Co do tego wciskania masz rację, chciałem gdzieś pod koniec rozwinąć ten wątek a tak zacząłem od czegoś, co bardzo szybko uciąłem a czytelnik może do końca się zastanawiać o co z tym Maćkiem chodziło.

Dzięki wielkie za komentarze i poprawki, które postarałem się nanieść. Faktycznie tak jak powiedziałaś Deirdriu też czułem, że te dialogi jakoś nie są takie jakbym do końca chciał, będę musiał jeszcze nad tym popracować. 

Co do samego tekstu liczyłem, że dość wyraźnie na końcu drugiej i na początku trzeciej części zaznaczyłem to, że wszystko co działo się w narracji pierwszoosobowej było snem Adama. Nie wiem czy dobrym pomysłem była późniejsza zmiana narracji na trzecią osobę, ale to był mój pomysł na odróżnienie snu od rzeczywistości.

Pojawienie się Marka i Pawła w śnie, z którymi Adam później się godzi miało sugerować, że tak naprawdę to z nim byli związani i ich pojawienie się w barze było nieprzypadkowe.

Co do Weroniki to ona akurat miała tutaj być uosobieniem… Boga. Wpada nagle w życie Adama, ale nie jest nachalna. Świadomie podstawia mu pod nos jego własne problemy biorąc je na własne barki. Bohater powoli to dostrzega, intryguje go nowa postać w swoim życiu. Dlatego nie mogę się zgodzić Deirdriu z tym argumentem, że powielam stereotypy ponieważ rzadko spotyka się, zwłaszcza w kulturze chrześcijańskiej, uosobienia Boga w postaci kobiety. Chociaż masz rację, że trochę kiepskie jest sugerowanie, że rozwiązaniem problemu samotnej kobiety jest mężczyzna, jednak nie chciałem przeciągać zakończenia, więc to drastycznie skróciłem. Następnym razem napisze o lodach czekoladowych ;) Cieszę się natomiast, że dbasz o swoje poglądy i bronisz je nawet w takich prostych i codziennych sytuacjach. :)

Co do Twojego pytania Irka_Luz, tak jak zaznaczyłem w opowiadaniu postać Maćka nie jest zbyt znacząca i jest to taki bardziej “easter egg”, ponieważ ja mam na imię Maciek i chciałem trochę z humorem podejść do swoich wad. :)

Mam nadzieję, że to chociaż trochę tłumaczy tą treść i tagi “sen” oraz “absurd”. Niestety bardzo lubię pisać surrealizm i wiem, że czytanie niezbyt dobrej jakościowo lektury niezbyt pomaga w doszukiwaniu się w niej jakichś ciekawych spostrzeżeń. Jednak będę się starał dzielnie poprawiać i rozwijać na tyle, na ile mnie stać.

Opowiadanie wydało mi się to być całkiem ciekawym pomysłem. Kobieta skojarzyła mi się odrazu z wampirami, które są wiecznie młode, żyją latami wśród ludzi i patrzą na ich życie , przemijanie i śmierć. Tutaj jest trochę inaczej, gdyby spytać wampira to często, chciałby się zestarzeć. A tu kobieta poprzez swoje samouwielbieniel cierpi na Łysej Górze. Sam początek dla mnie był dziwny i ten opis rodziców, ludzi sukcesu, ale jakoś właścicielka sieci szwalni w całym kraju była dla mnie dość dziwna. Oczywiście stylu nie będę oceniał, bo praktycznie się na tym nie znam. Jednak życzę wszystkiego najlepszego ( i dużo uśmiechu )w nowym roku . Pozdrawiam!

Faktycznie na początku też wydało mi się, że tak jakoś mało dramatycznie się skończyło. Ale z drugiej strony jest w tym urok,że jest to zwyczajne, dzięki temu można pomyśleć o swoich świętach i trochę wczuć się w postać karczmarza(albo jego żony :) ). Tak czy inaczej dziękuję za lekturę! 

Ciekawy pomysł! Przedstawienie wydarzeń, które rzeczywiście się wydarzyły i były na tyle “obrzydliwie brutalne”, że można je przypisać komuś kto po setkach lat potrafi uśmiercić Cię tak samo beznamiętnie, jak ja gdy używam swojego kapcia na kochane komary. Czasem faktycznie ciężko znaleźć inną odpowiedź na niektóre zbrodnie, które człowiek potrafi zrobić człowiekowi. 

Co do opowiadania, to trochę zgubiłem się w środku, nie wiedziałem czemu akurat członkowie rodzin “ofiar” pracowali w kopalni a nie same ofiary, czytałem jednak trochę późno więc mogłem coś przespać. Momentami też czułem, że chcesz tak bardzo to ładnie dopieścić, ale jak gdzieś właśnie w środku te pieszczoty trochę mi przeszkadzały. No i chyba było trochę błędów interpunkcyjnych i składniowych, ale ja jestem w tym kiepski więc się nie wypowiadam. :) Ale ogólnie bardzo fajna historia, pokazująca Twoją perspektywę wydarzeń z rodzinnego miasta. Pozdrowionka!

Właśnie przeczytałem no i bardzo mi się podobało. Świetny pomysł, fajnie przedstawiony świat bezgłowych. No i ciekawe zakończenie w stylu "karma wraca". Jak dla mnie bardzo dobrze przedstawiony problem, który dotyka bardzo dużo rodzin i związków. No ale my mężczyźni czasem tak właśnie mamy , płotu nie mamy czasu naprawić, ale na powrót pijanemu do domu lub lenistwo przed telewizorem już znajdujemy trochę czasu ;/

Dzięki wielkie za wszystkie słowa krytyczne, jak i wszelkiego rodzaju komentarze i poprawki! Zwłaszcza Tarninie, która bardzo celnie wypunktowała większość moich gramatyczno-logiczno-składniowych błędów. Poczułem się, jakby sam Shakespeare zlitował się nad jakimś biednym dzieciakiem, próbującym skleić parę słów. Jestem w pełni świadomy jak bardzo leżą moje umiejętności poprawnego pisania. :/ Dlatego też spodziewałem się, że dostanę porządnego kopniaka, ale chyba właśnie po to tutaj przyszedłem. Czasem mi się wydaje, że na siłę chcę być oryginalny i przez to piszę niepoprawnie, robiąc wszystko opak ;D Na szczęście Maturę zdałem, więc teraz jest już tylko z górki ! ;)

 Co do samej fabuły to macie rację, za dużo jest pytań pozostawionych bez odpowiedzi, osobiście jestem zwolennikiem nierozwiązania niektórych kwestii, ponieważ jest to pewne przyzwolenie na udział w tworzeniu, kiedy każdy może dokończyć daną historię, ale też w kwestiach umiaru. Inspirowałem się moją niedawną lekturą “Ferdydurke”, a raczej jej niezrozumiałym(przynajmniej dla mnie :/) stylem i dlatego oznaczyłem opowiadanie hasztagiem “absurd”, licząc, że jeśli ktoś przeczyta o kobiecie gapiącej się w ziemniaki, to nie “zdziwi” go wyściskanie się przez telefon. Co do nazw własnych, to faktycznie są błędy, ale np. Babcia czy Miasto są po prostu nazwami własnymi w tym utworze. Dlatego też umieściłem cytat na początku opowiadania, ale przy mojej ilości błędów, jest on co najmniej komiczny.

Moją Achillesową piętą są skróty logiczne, typu “Ubrał kurtkę” i zbyt dużo metafor, które wpycham w opowiadanie nałogowo, ukazując przykładowo śmierć Tomcia jako wypadek samochodowy. Poza tym jeśli utwór jest kiepsko napisany, no to żadna metafora nie dotrze do czytelnika, bo słaby tekst nie zachęca do szukania drugiego dna, a z reguły taki jest właśnie mój cel.

Dziękuje jeszcze raz Tarnino, myślę, że mi to pomoże w dużym stopniu, bo nic nie pomaga jak kawał konstruktywnej krytyki, zwłaszcza, że wszystko mi bardzo dobrze wytłumaczyłaś i pokazałaś mi wiele fajnych propozycji na poprawienie tego wszystkiego. No i dzięki Tobie, wiem co to jest Bathos, a to słowo idealnie mnie opisuje. ;D

Nowa Fantastyka