Profil użytkownika


komentarze: 4, w dziale opowiadań: 4, opowiadania: 1

Ostatnie sto komentarzy

Dodałam kilkukrotnie wzmianki o ważnej roli Kościoła w realiach opowiadania i jeszcze raz na samym początku uwzględniłam specyfikę szkolenia Franciszka, a także przy scenie z pijawkami-wampirami.

Trochę poprawiłam, mam przynajmniej taką nadzieję, scenę finałową.

 

Co do samego księdza-archeologa, to wiedzę posiada i nawet go ta dziedzina badań fascynuje, ale o tym, z czym walczy zakon paladynów, nie ma bladego pojęcia. Dla niego wszystkie terminy odnoszące się do Złego to czysta abstrakcja, tutaj pierwszy raz ma z nimi styczność na własnej skórze. Dlatego też, to paladyn zostaje im narzucony, nie ksiądz. Franek od samego początku cieszy się, że przynajmniej nie odesłano go do domu, gdy Paweł przyjechał na miejsce.

 

Domyślam się, że jako dla osoby świetnie obeznanej w specyfice pracy archeologa, trudno jest to przełknąć. Jednakże od początku opowieść miała mieć w sobie trochę absurdalności filmów, jakimi siłą rzeczy karmiłam się za dzieciaka wink

 

Aczkolwiek, gdybym kiedyś pokusiła się o rozwinięcie tej albo podobnej historii, Twoje uwagi będę traktować niczym świętość. Dużo się z nich nauczyłam i doceniam tę chęć do dzielenia wiedzą.

Tym razem mam wrażenie, że Emilia oraz Damian zostali odebrani jako wampiry, a to tylko czarownica i diabeł. Jakoś chciałam ich wskrzesić, może więc uściślę na czym polegał fenomen zaklęcia, by nie było wątpliwości.

 

I tak, powidoków jest tutaj sporo. Pewnie dlatego, że bałam się zanadto rozwlekać nad rozterkami bohaterów, bo szybko zabrakłoby miejsca na akcję i tej starałam się dać w zamian dość dużo.

 

Mogłabym oczywiście zrobić Franciszka bardziej a la Indiana Jones, jak sugeruje Drakaina, ale czy wtedy nie okazałby się zanadto zaradny? Miał być taki “ciepłokluchowaty”, by w ogóle chciało mu się słuchać Emilii…

 

Spróbuję to jeszcze dopracować smiley

 

Bardzo Wam dziękuję za uwagi!

 

Ach, i opisując księdza-archeologa (ale i paladyna)miałam nadzieję delikatnie podkreślić, że światem rządzi obecnie Kościół. Ich badania rzeczywiście skupiały się przede wszystkim na wyplenieniu herezji, więc mało miałoby to wspólnego z osobistymi pasjami czy badaniami dla ogółu jako takiego. Co prawda Franciszek podziwia tych, których przeszłość bada i przynajmniej kilkukrotnie zwraca uwagę na elementy dekoracyjne czy zastosowaną technologię, ale jest też świadomy, że to nie od niego zależy, czym się tak naprawdę będzie zajmować.

Postaram się to jeszcze podkreślić w tekście, póki mam czas.

Bardzo dziękuję,

 

Poprawiłam wszystkie zauważone przez Ciebie niedociągnięcia, w taki czy inny sposób :) 

 

Co do Emilii, owszem, główną bohaterką historii miała być właśnie ona, chociaż również została stworzona szablonowo. Jakoś chciałam do niej doprowadzić czytelnika, stąd ci nieszczęśnicy umierający jeden po drugim… surprise

Nie zmienia to faktu, że to jej opowieść w zamyśle byłaby tą główną, gdybym kiedyś spróbowała temat rozwinąć.

 

– “fanki metalu (obie blade, w kolczykach i farbowane na czerń)” – jako fan metalu protestuję; fanki tejże muzyki nie bywają blade, a i kolczyki zbędne; mylisz chyba z fankami gotyku;

Zgodzę się, ale dla Emilii (i by nadmiernie nie rozwlekać), gotyk czy metal nie stanowią różnicy. Poza tym sama słucham takiej muzyki i może nie kreuję się w tym guście, widzę jednak zaskakująco dużo fanek lubianych przeze mnie zespołów o właśnie takiej aparycji smiley

– “rasowa dziewica” – gdybym ja tak napisał, zostałbym okrutnym seksistą ;P;

Mam nadzieję, że ja nie jestem surprise Jeżeli kogoś uraził ten tekst, to przepraszam. Mogę zmienić na coś mniej uwłaczającego czytelnikom blush

W trzech miejscach chyba podmiot skacze jak szalony, przeskakując od postaci do postaci (pod koniec np).

Usiądę przed pracą ze świeżym umysłem i spróbuję to wyłapać (oraz poprawić).

 

Może i się powtórzę, ale jestem szczerze wdzięczna za komentarz!

 

 

 

 

Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie i te uwagi.

 

Poprawiłam to, co zasugerowałaś odnośnie oczywistych wpadek w tekście.

 

Co do:

“klecha nijak nie mógł się nadziwić…” To jest z punktu widzenia księdza, który raczej sam o sobie per klecha nie myśli?

 

Nie czuję, by był to faktyczny problem, jeśli ksiądz nie jest narratorem. Owszem, wiele rzeczy widzimy głównie tak, jakby to on był centralną postacią, ale to nie on o tym opowiada. Mogę się mylić oczywiście, więc postaram się poszperać o tym i upewnić co do swoich przeczuć.

 

Jeżeli chodzi o stereotypowość, cóż mam powiedzieć? Nie zmienię aparycji postaci, ponieważ takie właśnie miały być, czyli oklepane. Sama historia to również odgrzewane kotlety, wiem o tym także. wink

 

Ach, 

“Witek popukał się w czoło ostentacyjnie i zachichotał z własnego żartu raczej głośno.” ??? Jakiego żartu? I raczej “dość głośno”

Samo pukanie w czoło było właśnie prostackim żartem, z którego tak się śmiał. Póki co nie wiem, jak mogłabym to poprawić, by było bardziej zrozumiałe. Zastanowię się nad tym oczywiście i zmodyfikuję.

 

 

Po ostatnim zdaniu wnioskuję, że opowiadanie nie przypadło Tobie do gustu, ale mimo to dziękuję za tę opinię. Jest dla mnie tym cenniejsza, że pierwsza smiley

 

A, i nie wiem, co to jest WoD, a raczej już wiem, bo wygooglowałam chociaż znaczenie samego skrótu. 

 

Pozdrawiam smiley

Nowa Fantastyka