Profil użytkownika


komentarze: 232, w dziale opowiadań: 198, opowiadania: 128

Ostatnie sto komentarzy

A ja jestem na nie. Jakoś tak jak zobaczyłem piórko, to się chyba na coś lepszego nastawiłem, a tu mielony zamiast porządnego schabowego i to razem z budą cytując poetów ;)

Dlaczego nie. Czy to nie w którejś z zeszłorocznych numerów NF było podobne opowiadanie o znękanym władcy, z zazdrości skazującym chłopca na śmierć, po czym jego miejsce zajmuje doradca (no chyba że to coś z archiwalnych Fantastyk – pamięć już nie ta). W ogóle ta kastowość, budowa miasta z poziomami wtórne, wtórne, powtarzalne. Wracając do poziomów – przemieszczanie między nimi jakieś takie proste, wystarczy wejść wyżej, a ile lat dłużej się żyje. Samo przejęcie funkcji – żenujące. I rzeczywiście limity tego nie usprawiedliwiają, bo napotykam krótsze opowiadania, szorty wręcz dopięte i wymuskane. Zejście niżej żeby się dostać wyżej przez prostego szaraczka który problemy miłosne rozpuszcza w alkoholu – nie, to do mnie nie przemawia. 

A ja po tej fali krytyki powiem tylko że dla takich właśnie opowiadań zaglądam czasem na ten portal. Gratuluję pomysłu i wykonania i wstrzelenia się w hasło konkursowe. Powodzenia;)

Całkiem sympatyczna bajka, tylko ten “abnegat” dyskusyjny. Coś tam nie zagrało czasem, o na przykład:

wenedńskim barbarzyńcom

wydaje mi się że raczej “wenedyńskim”,

ale ogólnie klimat całość trzyma.

Mnie również bardziej ten chłopiec interesuje i jego historia. Ale to już inna bajka ;)))

Jaka kontynuacja ??? Strzał, albo skok za burtę z głodu za te puszki mu się należy.

Dobrze że dałeś nam czas przynajmniej do 2099 roku ;)

Jak miał miejsce na pełne to i na puste by znalazł, na pewno lżejsze na statku powietrznym;)

Ogólnie szorcik fajny, klimatyczny i nie przegadany.

Jak zawsze trzymasz poziom.

Trochę mi nie gra strzelanie w plecy kochanka. W końcu to jest bóstwo, może go spopielić, rozerwać, czy co tam bóstwa robią w uniesieniu. No chociaż wpisuje się to w klimat Ameryki ‘39. W sumie naciskanie spustu też może sprawiać przyjemność w takiej chwili ;)))

Ostatni człowiek i dalej wyrzuca puste puszki, oj źle to o nas, ludziskach świadczy ;)

To chyba dobrze że ma ten rewolwer i zero perspektyw.

Coś się skończy, coś nowego się zacznie, może lepszego ;)

Pozdrawiam;)))

Był taki żart, kto rządzi. Spierały się mózg, serce i inne organy, a wygrała du… dół jak to nazwał autor;)

Obrzydliwie żartobliwe, ale hasło zobowiązuje, konkurs schodzi na fekalia, ale paradoksalnie tekst wcale nie trafia do ścieków ;))) 

Nie, nie zrobię Ci tego. Mój pierwotny komentarz był zbyt …zgryźliwy;)

Ciekawy nick, najpierw kawa potem herbata, czy zmieszane? 

Pozdrawiam ;)

Niedosyt wszystkiego po czytaniu pozostaje. Być może to faktycznie kwestia limitów konkursowych, ale mam podobne uwagi jak w komentarzu przedstawił Darcon. Nie do końca mnie przekonała Twoja historia, ale wszystko jest kwestią indywidualnych upodobań. Pozdrawiam ;)

No cóż, nie powaliło, ale nie wszystko nie wszystkich musi zachwycać. Warsztatowo nieźle, nie miałem problemów z wyłapaniem pseudonimów i te “mentalne okulary” nieźle opisują jedną z postaci. Ale cała opowiastka jakaś taka zbyt banalna jak dla mnie. Raczej rzeczywiście dla młodszej grupy wiekowej chociaż to też nie zawsze jest regułą. Powodzenia ;)

Na pewno niesporczak i na pewno zbrukany. I to przez babcię ;)

Zakładając że Piotr jest wytworem wyobraźni, to geolodzy w swoich obskurnych laboratoriach mają niezłe fantazje seksualne (nacierać się czymś wydobytym z ziemi) ;)))

Tak że, tego, co kto lubi ;)

Akurat rozterki Marii, spowiedź, są całkiem sprawnie napisane i jak dla mnie wiarygodnie. Całość całkiem nieźle się komponuje i czyta. Plusik. 

Dawno nie było okazji tu zajrzeć i już wiem dlaczego, bo potem człowiek wsiąka i czyta opka i śmieje się z komentarzy i nie wiadomo kiedy mija czas przeznaczony na co innego. A tu nowy  kolejny konkurs i wszyscy trochę starsi, i komentarze frywolniejsze, i jakby mniej biczowania.

– A twoja żona?

– Myślę, że byście się polubiły.

Naprawdę tak myślę. Kristina też tak na mnie patrzyła, kiedyś, dawno, dwadzieścia lat temu. Pewnie znalazłyby wspólny język. Chociaż nie – moja żona jest już inną kobietą. Już tak na mnie nie patrzy.

Eh, Coboldzie, chyba w podobnym wieku jesteśmy ;)))

Może dlatego starszym panom motyw syreni jest tak bliski ;)))

Tylko przyzwyczajenie do wygody sprawia że tłumnie nie wyjeżdżamy w Bieszczady, czy na inne wyspy ;)))

A tak poważnie, to samo opowiadanie jest takie jak komentarze pod nim. Jednym się podoba, dla innych jest zbyt senne, powolne, zbyt oczywiste. Fakt że w czasie kwarantanny nakreślone przez ciebie obrazy poruszają czułe struny. I faktycznie płynnie się to czyta. Ogólne odczucie na plus.

Tak do tematu podchodząc mogą tu siedzieć i teraz i się kamuflować, no przecież jest Roswell, itd. itp… Latami rzuciłem orientacyjnie bo historię miałem dosyć dawno i gdzie mi tam się równać z dyplomowaną historyczką ;) A z tekstu nie wynika że kosmici się ukrywali tylko realnie sprawowali władzę (patrz nauczanie Homera przez Zeusa). Tego typu rządzenie raczej gdzieś było by odnotowane w dokumentach z tego okresu. A, w sumie o co ja się spieram ;)

Darconie podpisał bym się pod Twoją wypowiedzią z jednym wyjątkiem ;) chciałbyś kobiety do osobnego getta wygonić? Nieładnie, niepoprawnie politycznie i nawet … niegrzecznie. Panie też potrafią błysnąć cudownym tekstem, a jak by pisały pod pseudonimem to i nieraz ciężko było by określić czy tekst pisał mężczyzna czy kobieta ;))) 

PS.: Tak właściwie to dalej mam dylemat czy Wiktor jest facetem jak w nicku czy kobietą jak w opisie, bo na przykład te pająki ;)))

Dobra, spróbujmy podsumować. Do błędów nawet nie śmiem siadać bo całość napisana z premedytacją w języku pozorującym wczesnośredniowieczny, nieudolnie zresztą, bardzo utrudniającym zrozumienie treści. Szczególnie rozmowa Judasza z Zeusem – to koszmar jakiś, gdyby nie znajomość kanonów religijnych było by to nie do rozszyfrowania. 

Nie rozumiem dlaczego wątki współczesne są również napisane w tym samym języku co wątki starożytne. Sorry, ale żałośnie to brzmi w nawiązaniu do “Idola” i współcześnie dziejących się faktów. No ale autor chciał być oryginalny, ok Twoja wola. Tak właściwie cały ten współczesny wątek jest kompletnie zbędny. Rozumiem nawiązania – kosmici, porwania, sława dzięki obcym – ale i tak można było to pominąć, a ująć w jednym, mniej rozbudowanym rozdziale, pokazującym co się dzieje obecnie z Atlantami. Wygląda to jakbyś chciał na siłę wszystkie pomysły wcisnąć do jednego tekstu, a spokojnie można to było rozdzielić.

Nawiązania do Dänikena i jego “teorii spiskowych” boleśnie widoczne. Chociaż nie śmiem twierdzić że może on częściowo nie mieć racji, co pokazałeś we wstępnych cytatach z Biblii. Może coś w tym jest.

Romulus i Remus dwaj mityczni twórcy Rzymu jako super statki – coś z tego można było wpleść w historię. 

Z jednej strony zaczynasz od cytowania Biblii, a chwilę potem dyskredytujesz postać Syna Bożego – coś to nie tak, brak konsekwencji, no chyba że takie było Twoje zamierzenie i Däniken jest dla Ciebie większym autorytetem niż religia wyznawana przez miliony, ale to już pozostawię bez komentarza.

Gromowładny sprawujący władzę na Olimpie jeszcze na początku naszej ery (lata 300 n.e.) to już nie są tak odległe czasy i dosyć dokładnie znane z literatury starożytnej. Już cały okres panowania Cesarstwa Rzymskiego jest dosyć dokładnie opisany i skatalogowany – skucha kompletna. Kosmici mogli się uchować w antycznej Grecji, Egipcie, Mezopotamii, mogli przelecieć do Ameryk i rozbudować cywilizacje Inków, Azteków, i innych, ale nie Europa i lata 300 p.n.e. – 300 n.e. Sorry – zdecydowane nie .

Właśnie, a co na ten przykład z Dalekim Wschodem, tam też kultury się rozwijały, upadały … Albo lepiej nie, bo napiszesz następną część na kolejne 200tyś znaków ze “Slumdogiem. Milionerem z ulicy” tylko w wersji Bollywood ;)

Kolejny punkt – wiara Atlantów w Ra i inne Egipskie bóstwa. Ra to zdaje się Bóg Słońca, wysoko rozwinięta cywilizacja potrafiąca podróżować między gwiazdami, a nawet galaktykami która modli się do swojej gwiazdy? Swojego Słońca? 

Wątek Adonisa i Afrodyty kompletnie zbędny i nie pasujący do reszty.

Ehh, można by tak jeszcze długo, Najgorsze jest to, że naprawdę trzeba było mieć samozaparcie żeby to napisać i wrzucić na portal. 

Ale to jest, co muszę podkreślić tylko moje, osobiste zdanie, co wcale nie musi się przekładać na odczucia innych czytelników, tak że powodzenia. Jak dla mnie to potrzebujesz Anonimie jeszcze dużo doświadczeń, lat pracy, prób i błędów, oraz poszerzenia literatury którą czytasz, co w znaczący sposób poszerzy Twój krąg zainteresowań i wzbogaci język. 

 

Nieźle napisane, tylko temat straszliwie wtórny. Do dobrego zamknięcia zabrakło jakiegoś błyskotliwego podsumowania. Coś w stylu czemu akurat Polska i dlaczego akurat teraz. Bo to że kobiety żądzą (kto ma … ten ma władzę) to powszechnie wiadome jest ;) A coś w stylu, czemu Polacy potrzebują wiz do USA (bo tam zdominowali rynek niebiescy i meduzowaci a nas jaszczury przedstawiają jako złych w Star Treku), a my to się zawsze po przegranej stronie opowiadamy … I takiego czegoś mi właśnie zabrakło, czegoś co nawet po długiej i nudnej lekturze pozostawia mi uśmiech na twarzy. Ale, powodzenia przy następnych próbach, bo warsztat niezły ;)

Niezłe, nie specjalnie odkrywcze, ale niezłe. Wrócę z przemyśleniami.

Biuro, w którym nas przyjął nas Bożydar Natriks, jeden z menadżerów World Express Logistic Exchange System, nieco różniło się od korporacyjnego standardu.

o jedno “nas” za dużo ;)

Fragment, jak to fragment, rozbudza ciekawość i zostawia cię z niczym. Ale nieźle napisany fragment. Żądam więcej ;)

PS.: Na pewno transept? Co ma wspólnego nawa kościelna z łamaniem uwarunkowania ;)))  

Niestety nie zachwyciło. “Archiwum X” to to nie jest. Nawiązanie do średniowiecza i starożytności też nie pomaga. Ani reinkarnacja. Ani wymieszanie tego wszystkiego. 

Najgorsze przy czytaniu opowiadania w takiej formie, jest brak rozeznania czytelnika w temacie. Znawca mitologii skandynawskiej będzie wniebowzięty widząc nawiązania do ulubionego zagadnienia. Zwykły czytelnik, który ledwo liznął coś o tym, przeczytał kilka książek czy opowiadań w klimacie i wie że gdzieś dzwoni tylko nie wie w którym kościele. I się potem zastanawia – co jest znaną mitologią, a co inwencją twórczą autora. Do tych drugich ja także należę dlatego trudno mi się wypowiadać co do treści. 

Zgooglowanie Ylleherm nic nie daje, czyli inwencja twórcza autora. Aż się prosi rozbudowanie tego, na co nie pozwala formuła konkursowa. 

Pomijając powyższe i tak lepiej się czyta opowiadanie, powieść, trylogię, pięcioksiąg, itd. oparte na mitach, niż same mity. Dlatego plus za pomysł, gorzej z wykonaniem. 

Wesołych Świąt, prawdziwej zimy za oknem i smacznych potraw z przepisów z SB ;)))

A i żeby wena na wspaniałe teksty Was nie opuszczała.

Bo z drugiej strony tak można najlepiej poznać innych. Ok, z tym brakiem loży to podpucha, ale dolny limit, jak słusznie zauważyłaś Drakaino, tu mnie boli. Tym bardziej, że przy wstrzymujących się, nijak nie potrafię dobrać do dziewiątki ;)))

Ostatnio odkryłem uroki betowania, czytać coś czego nie widział nikt inny z portalu, pomóc coś polepszyć, to jest frajda ;)

A propos tekst Wonsza w becie “Ktoś przebił weterynarza” jest super – polecam;)

Jeżeli każdy czytający wstawi ocenę gwiazdkową to chyba da się to jakoś podsumować i nominować opowiadania z najwyższą liczbą punktów, albo z najlepszymi ocenami.

Czytam opowiadania zupełnie przypadkowo, często zaczynając od najnowszych wstawionych w poczekalni. Czasem sugeruję się ilością komentarzy. Wiem że mogą mi przez to umknąć dobre teksty, ale jeżeli coś mi nie podchodzi w trakcie czytania, zawsze mogę przerwać i przejść do następnego. Kolejna opcja to wybór autorów których styl już znam i mi odpowiada.

A ostatnio zdarzyło się że przeczytałem opowiadanie z polecania Mr Marasa na SB ;))) 

No, skończyła Wam się burza w szklance wody? Zmarnowałem przez Was czas który mogłem poświęcić na jakieś dwa-trzy dobre opowiadania. Jako nie zainteresowany wyborami Waszej “Loży” (bo nie piszę, także mam to w “głębokim poważaniu” ;) chciałbym zwrócić Waszą uwagę na jeden szczegół którego nikt jakoś nie poruszył.

Głosujecie podając od 9 do 12 nicków – jeżeli podacie mniej bądź więcej nicków, głos będzie uznany za nieważny i usunięty zgodnie z punktem pierwszym,

A co jeśli są użytkownicy z krótszym stażem, albo zaglądający tu nieregularnie, jak ja, którzy mają jako tako wyrobione zdanie na podstawie komentarzy o kilku osobach (wiadomo, zbieżne zainteresowania, podobna ocena, celna riposta, dobre, pomysłowe historie ;), ale nie jest to wymagane 9 osób tylko np.: trzy, albo pięć. Mamy głosować na przypadkowe osoby, albo zgodnie z kluczem, na mniejsze zło?

Tak naprawdę dobre wykorzystanie istniejących możliwości np.: gwiazdek przy opowiadaniach (z zastrzeżeniem obecności, jak przy nominowaniu, żeby nie było że ktoś nowy wrzuca mierny tekst, znajomi się logują i punktują jednorazowo) i cała Wasza Wspaniała Tajna Loża jest zbędna ;)))

A co do kadencyjności, sami potraficie się wycofać co jakiś czas, a wszelkie drobiazgowe uszczegóławianie procesów wyborczych prowadzi do tego że z roku na rok wymagania rosną, wchodzą nowe pomysły jak “polepszyć” wybory i w końcu dojdzie do tego że wchodzić do loży będą pierwsze osoby z listy, a nie te na które się głosuje;))) Właśnie, załóżcie sobie partie na forum.

Czym prostsze zasady tym lepiej.

 

PS.: Puścić to, nie puścić??? A, zakręcę łyżeczką w szklance, tak na święta ;))) 

Wesołych Świąt ;)))

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/21710

Wojtas10 – Skok w Gnieździe

Mnie też tu “przysłał” Mr Maras no i nie żałuję;) Bardzo fajne opowiadanko napisane prosto, ale wciągająco. Co do “nieobecności fantastyki” to pewnie nie zdążyłeś pokazać jakiegoś maga chociaż mag w Gnieźnie? ;) Tak że, wychodzę stąd usatysfakcjonowany lekturą.

A jeszcze jedno, faktycznie sowy i skowronki doskonale się kojarzą ze złodziejskim fachem ;) 

Interesujące. Też mnie zaskoczyło za co została aresztowana Deveraux. Jeżeli to ma być cząstka jej historii to jak najbardziej rozbuduj ten świat. Pokazałeś tak naprawdę jedno, małe mieszkanie, a bardzo dużo można się z niego dowiedzieć o Twoim świecie. A nie jest to “dobra” przyszłość. Za zrobienie kawy płacić krwią? Brrr, Nie to żebym miał coś przeciwko krwiodawstwu ;))) 

 

A może po prostu pominąć czynnik ludzki i wszystko przedstawić z perspektywy sów/myszy/kota…

“Osada” jak nic. Ale mimo to całkiem zgrabne opowiadanie. Byłbym bardziej usatysfakcjonowany gdyby nie było po północy, a dla skowronków które muszą rano wstać to zabójstwo wiążące się z dwoma kawami rano a nie jedną ;)))

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/21677

Wonsz – Bardzo głodny pies

Oczywiście że zmienić możesz, a wcale nie musisz. Ja po prostu zasygnalizowałem które fragmenty mi nie zagrały, a potem tylko zajrzę kto Ci to jeszcze powytyka ;)))

Niestety, nie kupił mnie Twój tekst. Próbowałeś, ale jest za mało rubasznie, za mało humorystycznie, za mało groteskowo. Założenia ludzie-skowronki, ludzie-sowy, jedne dzienne, drugie nocne, to walczyć by mogły tylko o zmierzchu, albo o świcie. Już nawet nie wnikam skąd skrzydła u sów i jakie to by musiały być skrzydła by unieść miecze, łuki czy topory, o uniesieniu księcia nie wspominając. Pomysł jakiś to jest, ale za bardzo mi konstrukcja szwankuje.

Ehh Wilku, nierówny ten Twój tekst. I błędy i pośpiech, przecie wszyscy krzyczeli na Arnubisa nie na Ciebie ;)

Lecieli w równym tempie. Nie za wolno, ale też nie z pełną prędkością.

To drugie zdanie zupełnie zbędne.

Poza nie? Tylko w zorganizowanych drużynach

Poza nie, tylko w zorganizowanych…

Osiem sześć procent prawdopodobieństwa…

Czemu nie normalnie osiemdziesiąt sześć ? I tam gdzieś dalej znowu.

Mijały chwile, minuty, kwadranse.

Kwadrans to 15 minut, na stanowisku byli w siedem sekund, kwadranse to więcej niż jeden, co najmniej dwa, to co oni tam przez pół godziny robili ;)))

I nieważne, że już w tym czasie w każdym domu były dziesiątki sprzętów wyposażonych w mikrofony i kamery, przesyłających wszystkie nagrania do centralnego serwera.

– przesyłające

Gdy oczyszczono miasta, zaczęto wyszukiwać tych nocnych ptaków w otoczeniu terenów zabudowanych.

Albo zaczęto wyszukiwanie, albo zaczęto wyszukiwać te nocne ptaki.

To tutaj wymieniały tutaj swą wiedzę o metodach działania ludzi, tu się nawzajem szkoliły

Jedno tutaj za dużo.

To tak z grubsza. Porozumienie sów i myszy? Gryzonie stanowią zdaje się główny pokarm dla sów, a jakoś nie widzę u nich przejścia na wegetarianizm ;) Ale tu się nie czepiam bo walka z wspólnym wrogiem prowadzić może do różnych sojuszy. A z kotami to masz rację.

No dobra, samo opowiadanie do przełknięcia (nawet widziałem to z płomykówkami “Strażnicy Ga’hool” zdaje się). Wątek ze śpiącym dzieckiem faktycznie raczej zbędny bo niewiele wnosi i nie łączy się z żołnierzami w żaden sposób. No i bidnego skowronka brak;)

 

 

Czyta się, znaczy nieźle napisane, historia może być, tylko jakby tego UFO mało. Brzytwę jakby zastosować to nawet niewiele do zeskrobania by było ;)

Niezłe opko, takie w klimacie “Blade runnera”, co tylko dodaje mu głębi. Połączenie problemów prywatnych z pracą – jak w życiu. Nieźle oddałeś depresję bohatera, a scena początkowa z porodem, od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę. Modyfikacjom niemowlaków mówię zdecydowane nie, jak najbardziej optując za postawą Vikiego. No tak, “Łowca androidów” jak najbardziej, ale zcyborgizowany glina to przecież “Robocop” ;))) Ale te nawiązania sprawiają że Twój świat staje się bardziej znajomy, przyjazny dla czytacza, bardziej swojski – czyli na plus (coś o tym Mamoń zdaje się w “Rejsie “ mówił, ale to taka dygresja bez związku;).

Jakieś drobne literówki się trafiały, ale nie wpływały znacząco na śledzenie historii.

Podsumowując, jak dla mnie, biblioteka się należy ;)

Ok, zajrzę w wolnej chwili. Może za bardzo spłyciłem komentarz. Nie twierdzę że każda fantasy jest o tym samym, ale operuje tymi samymi elementami. Czyli każdej można w ten sposób zarzucić wtórność. A przecież co książka to inna historia, co autor to inna opowieść (pomijając oczywiste plagiaty i naśladownictwa).

Wracając do “Opowieści wiatru”, wykorzystanie wątku romantycznego który występuje w mniejszym lub większym stopniu w wielu innych historiach, nie powinno być zarzutem dominującym. Ale to jest oczywiście tylko moje zdanie ;) 

Błysnęła mi gwiazdka na żółto to zajrzałem i ostatnie komentarze zarzucające wtórność Twojej baśni Issanderze to lekka przesada. Nie kojarzę żebym się gdzieś spotkał z tak wytłumaczoną ptasią dietą i jak dla mnie jest to nowość. Interesująca nowość. Natomiast to co zarzucił Ci MrBrightside:

Twoje opowiadanie odgrzewa już mocno nieświeży motyw naiwnego, bezkrytycznego uczucia, a to już było w Kopciuszku, w Śnieżce i pewnie gdzieś jeszcze.

to jak zarzucanie fantasy, że jest fantasy, i bohaterowie idą, szkolą się, zbierają drużynę, walczą magią i mieczem, i w końcu wrzucają pierścień… Baśń to baśń, a Twoja nie jest niczym odgrzewanym ;)

Poprawiłeś mi humor wieczorkiem – dzięki ;) Niektórych rażą slangowe odzywki, dla mnie jak najbardziej niewymuszone. Pewnie z interpunkcją coś by się dało zrobić, z niektórymi, przydługimi zdaniami i akapitami też, ale generalnie mi się podoba. UFO – naleśnik z kosmicznym lądowiskiem też nie razi w tego typu abstrakcyjnym opowiadaniu, a nawet ich brak, teraz gdy już o nich wiem, byłby zabójstwem ;) No i jak słusznie zauważyła Finkla – 

Miło, że podczas akcji żadne zwierzę nie ucierpiało. Kołcza nie szkoda. ;-)

Na pohybel wrednym kosmitom ;)))

Świetny tekst i już w bibliotece. Bardzo przyjemnie się czytało Twoje opowiadanko i zgrabnie nawiązałaś do tematyki konkursowej. To ode mnie piąteczka ;)

Miałem pod ręką 2017 i też tam są, tylko w wydaniach specjalnych brak. 

Do “Stopki Redakcyjnej” – dlaczego dyskryminujecie wydania specjalne ;)

Szczerze, to jakby nie Twój wstęp to w życiu bym nie zwrócił uwagi na ten drobniutki druczek w stopce redaktorskiej, dlatego sądzę że czytasz wszystko ;)))

Bardzo dobry, wciągający tekst. Doskonale udało Ci się dawkować informacje i uzyskać efekt wzrastającego napięcia. Aż się wierzyć nie chce że to debiut. 

Ale ja też myślałem że czytasz wszystko ;)))

Na pewno “konowiąz”  czy wkręcasz i w którym to miejscu bo zdaje się że gdzieś mi się rzuciło w oczy, ale stwierdziłem że nie będę Ci podbierał fuchy ;)))

Widzisz Funthesystem, to nie jest taka prosta sprawa z poleceniem czegoś albo co gorsza ze zjechaniem czegoś. Jak tu siedzi kilkadziesiąt osób to każdy ma inną swoją listę najlepszych i tych których omijać z daleka. Pewnie część by się pokrywała, ale na pewno przy wielu pozycjach rozgorzała by dyskusja liczona na tygodnie ;) Czytam różne książki nie tylko fantastykę, ale z samej fantastyki bywało że zraził mnie jakiś pisarz bo.:

-nie dorosłem do niego,

-bo miałem gorszy okres w życiu a on w niedostateczny sposób odwrócił moją uwagę od problemów i co gorsza nie pomógł ;)

-bo zupa była za słona ;)))

I na kilka lat autor jest passe (tak to się zdaje mówi). A potem mija kilka lat i trafiasz przypadkiem na inną książkę tegoż pisarza bywa że pod pseudonimem. I wszystko nabiera barw i wracasz z innym nastawieniem, nabytym doświadczeniem i ta sama książka która przysporzyła ci tyle frustracji kiedyś ląduje na liście trzydziestu najlepszych.

Można by się jeszcze rozpisywać że prawo serii, generalnie czym dalej tym gorzej. chociaż też wolałbym nie generalizować ;)))

 Poziom UFO wysoki, zdaje się na razie pięć tekstów i wszystkie w bibliotece. Oj będzie miało jury zagwozdkę ;)

Przeczytałem jakiś czas temu i wracam z komentarzem, bo czasem lepiej przespać się z tematem i zobaczyć co z niego zostanie. A Twój tekst zostaje w pamięci. Interesująco przedstawiona inwazja, tak niewinnie. A w finale aż ciarki przechodzą. Niby beztroska zabawa, a faktycznie sprawdzanie zabezpieczeń i modyfikacja niani robota. Tak po prostu podsumowując dobra robota yes

A żuk gnojarz się nie targował o swoją skorupę? Szort jak szort. Na zadany temat ;)

Bardzo rzadko ostatnio napotykam coś nowego, innego, odmiennego, a tu proszę. Faktycznie solipsyści mnie zmęczyli, a robaki ożywiły (nie świadczy to o mnie najlepiej ;))) Właściwie rozwijasz otoczkę, budujesz napięcie i dobrze że długo trzymasz w niepewności o co chodzi z winą Aleksandra (chociaż podpowiedzi dajesz i coś tam w głowie świta). Nie pasuje mi tu tylko jedno. Dwie miejscowości o nazwach kabareciarskich, a gdzie się podziewa reszta świata. No i “iskra Boża” rodzajem pasożyta ? To żeś pojechał ;)))

Ehh, to podpowiem co mi z tego wynikło ;) Żona była lepszym malarzem dlatego musiała zginąć. Jasnowidz był zbyt bliski prawdy o morderstwie – dlatego jak wyżej. I wszystko z premedytacją co widać po planowaniu z piwnicą i manekinem. Kolejna sprawa to prawdopodobna schizofrenia Gallaghera, albo raczej rozdwojenie jaźni, z których jedna jest zabójczo dokładna, a druga wypiera całe zło. I tu wkracza manekin jako sumienie malarza. To tak w skrócie bez otoczki i wątków pobocznych ;)

Ok, będę tu zaglądał bo jestem ciekaw jak inni skomentują Twoje opowiadanie. Jak dla mnie jeden z lepszych pomysłów na jaki ostatnio tu trafiłem. Powodzenia ;)

Myślałem że coś jeszcze ukrywasz, ale nie, wszystko się pokrywa. Część poprawiłaś, przy części się upierasz, ok, to Ty tu jesteś autorką. Przyjdą inni Ci to wytknąć ;) Ale spojrzyj jeszcze na to:

Gallagher przesłuchiwał wywiad raz jeszcze, wpatrując się w twarz młodzieńca o czarnych lokach i zatroskanej twarzy, który ze spokojem tłumaczył reporterce o wizji, jakiej doświadczył.

W twarz o zatroskanej twarzy – niepotrzebne powtórzenie (usuń pierwszą twarz).

– Pięciu.

Myślałem że jak poprawisz tych sześciu martwych to skojarzysz że tych pięciu też trzeba poprawić na pięcioma ;)))

 

Taka szczera rozmowa sama z sobą jest niezwykle wartościowa.

Samego z sobą, albo sam ze sobą – nie pytaj, popraw ;)))

 

 

 

W sumie też jestem ciekaw, może rozwiń to:

Dodam, że nie bez powodu jest tam cytat o karze z Ezechiela i imię Volant (no i hmm, tytuł).

Faktycznie tego mi było trzeba, odpocząć od UFO i skowronków ;)

Bardzo interesujące opowiadanie tylko przy niektórych zdaniach trzeba pogłówkować. To co tak z grubsza wyłapałem:

Opowiedział mu o swoim dziecięcym pokoju wyklejonym kolorowymi rysunkami, kipiącymi od wyobraźni, która jak kadzie pełne zmieszanych farb wyrywała się nocami ze swoich papierowych ram, a potem fruwała pod sufitem niczym wielkie, piękne motyle.

Zbyt wydumane to zdanie, wyobraźnia jak kadzie?

Niektóre miały zastygnięte,

Lepiej by brzmiało zastygłe.

Mogłoby się zdawać, że emocje przelewały się ze zdobionych ram prosto w stulone palce patrzącego.

Domyślam się o co Ci chodziło, ale raczej chodziło Ci o rysującego który trzyma węgielek w dłoni i przelewa emocje na papier. Coś z tym zrób ;)

Gallagher wyszarpnął go ze stelażu

Wydaje mi się że ze stelaża.

Wybrał w telefonie kontakt zapisany jako „Morderca” i przyłożył zimną komórkę do ucha, wlepiając się szary deszcz okładający chodnik.

Tu czegoś brakuje, wlepiając się w szary deszcz.

poranionych książek

Mocne słowo, ale w sumie też cierpię jak widzę cierpiące książki ;)

– Przecież to do mnie przyszedłbyś po śmierci. To ja musiałbym wysłuchiwać swoich słów

Chyba wysłuchiwać twoich słów.

Objął materiałowymi ramionami podkurczone kolana i zaczął szlochać.

To też źle brzmi, ramionami ciężko coś objąć, może po prostu rękoma z materiału.

Stało się sześciu martwych.

Stali się sześcioma martwymi.

Jak możesz pokazywać mi coś, czego nie chcę wyglądać?

Raczej oglądać, no chyba że chodzi Ci o wyglądanie, oczekiwanie śmierci, a wtedy trzeba to zdanie przerobić.

T nie kredka, Gallagher, ty durniu, ty skończony kretynie.

Tu zabrakło “o” .

Wszędzie zostawiał kawałki gąbki, co to wysypały z tego manekina, takie czerwone.

Wysypały się.

 

Pomysł niebanalny, wykonanie całkiem, całkiem. Jestem usatysfakcjonowany lekturą. Przemyśl tylko niektóre zdania i popraw to co Ci wyłapią inni i będzie z tego kawał dobrej historii ;)

 

 

 

 

 

 

 

 

No cóż, sprawnie napisane, sedno ukryte za otoczką romantyczną, ale… Mam podobnie jak Staruch, czegoś mi brakuje. Całość sprowadza się do niezidentyfikowanego obiektu który pojawia się w programie komputerowym, odkrywca nadaje mu imię i szlag go trafia bo obiekt okazuje się statkiem kosmicznym, który “podwija kiecę” i się wynosi. Jak w filmach klasy B, tylko tam kończy się to walką z obcymi. W sumie u Ciebie też, tylko w nieodległej przyszłości. Normalnie czuję niedosyt po innych Twoich opowiadaniach Finklo. 

„…resywni i skłóceni wewnętrznie. Koszty ewentualnej sterylizacji będą niskie, gdyż cały układ składa się z antymaterii (por. raport o wysłaniu sondy w stronę piątej plan…”.

wydaje mi się że jeżeli to jest przetłumaczone z ichniego na nasze to powinno być “materii” bo to obcy występują w antymaterii, ale nie będę się upierał ;)

 

No rzeczywiście jakiś “suchy” ten mój komentarz. Wytknięcie paru rzeczy uznałem za istotne przy Twoich następnych pracach, ale oczywiście przyjmuję do wiadomości że w wykreowanym przez Ciebie świecie są równi i równiejsi jak i u nas ;) popełniłeś całkiem ciekawe opowiadanko, ale mogło być lepsze, tylko poszedłeś na łatwiznę żeby to jakoś zamknąć ;) A i wiem że łatwo jest się wymądrzać, i nie, ja sam nie piszę, ale w Twoich tekstach drzemie jakiś potencjał tak że powodzenia ;)

No żeczywiście, dzienki Finklo, wturny analfabetyzm mię dopadł ;))) Ale to wrzystko przes te aótomaty poprawiajonce błendy, 

 

Niezłe, niezłe, szczególnie biorąc pod uwagę, że XIX wiek nie jest moją ulubioną epoką. Brr, nie rozumiem tego zachwytu maszynami parowymi ;) No ale Vidocq rekompensuje to trochę, chociaż zawsze mi się wydawało, jak widzę błędnie, że rozwiązywał on sprawy z jedną, dwie epoki wcześniej. Ale to też jest na plus, że zawsze można się czegoś nowego dowiedzieć ;) Pozdrawiam.

Ja nie wiem, czytałem komentarze i nie wieżę, że nikt nie zauważył, że Jacek zamordował Perydota?

Obcą istotę, inteligentną, zakochaną skałkę, UFO. Przecież to jest opowiadanie o ksenocydzie, o walce z obcymi, czy nikt tego nie widzi? Może nie używa do walki lasera, broni atomowej ani biologicznej, ale czasem wystarczy zwykła piła. Co gorsza, nawet bohaterowie opowiadania o tym nie wiedzą ;)))

Ciekawy pomysł i rzeczywiście tylko czasem naukowy żargon utrudniał zrozumienie treści. Pozdrawiam ;)

Błędy logiczne nasuwają mi się przy Twoim opowiadaniu. Z czego wynika nieśmiertelność Jacka? Wieczna pokuta? Ale za każdym razem odradza się jako nowa osoba nie pamiętająca przeszłości. Jego zabójca odradza się także jako nowa osoba ale z tym samym imieniem i nazwiskiem. I wiecznie nastaje na życie Jacka. Niby to samo, a nie tak samo. Czyli Henryk Lisowski też się ciągle odradza po to żeby zabijać. Potencjalny antychryst. 

Dalej, anioł stróż Jacka sobie odpuścił ale nikt go za to nie ściga. Adamalea tak dobrze nie ma. A co z aniołem stróżem Lisowskiego?

Lucyfer też jakiś taki wszechmocny, wszystkich ma w garści, a z własnym potomkiem sobie nie może poradzić.

Podsumowując nie jest źle, ale mogło być lepiej. Pozdrawiam. 

Hmm, wartości kalorycznych posiłków, nisz biocenotycznych zajmowanych przez wymienione ptaki pewnie nie ma co wywlekać ;) Lekko się czytało, interesująca puenta, zasłużona biblioteka ;)

Właściwie to mogę przy tej bajce odnieść się do tego co się na sb dzieje. Chciałbym zobaczyć te wszystkie “sowy” jakby musiały wstać na siódmą do pracy. Ciekawym, jak by kozaczyły przez noc całą i ile nocy z rzędu by dały radę ;) A biednym “skowronkom” z upływem lat i przyzwyczajeniem pozostaje podziwiać wschód słońca ;)

A sam tekst – odkrywczy nie jest, to i komentować za bardzo nie ma co. Pozdrawiam ;)

Pisanie gwarą nie upoważnia do nazywania tekstu berą śląską moim skromnym zdaniem. Ponadto utrudnia wyłapanie błędów bo a nuż widelec tak jest po waszemu poprawnie. I całe szczęście że rozdawali w niedzielę koryta na “Ryjku” i kabareciarze dość dokładnie wyjaśnili o co Wam tam na Śląsku chodzi ;) A sam tekst to takie “Włatcy móch” w śląskim wydaniu.

Chciałem już tu coś ripostować Drakaino, ale faktycznie masz rację. Takie ustawienie skrzydełek motyla (jak u nas to jakiegoś zawisaka bo są największe;) rzeczywiście wprowadza zbyt wiele niewiadomych. Ale przyznaj, że główne założenie Ospałego Leniwca nie jest takie złe. Wydaje mi się że mógłbym kląć na Trygława i Swaroga ;)

No coś w tym jest. Przykro mi Erp.karonie ale właśnie wytknęliśmy Ci nieścisłość ;)

Parę błędów mi się rzuciło w oczy, ale w nawiązaniu do aktualnej rozmowy na Shoutboxie nie chce mi się ich wyszukiwać. Mi było łatwiej z odbiorem tego opowiadania, bo najpierw przeczytałem Twoje dwa inne opowiadania z tego całkiem interesującego uniwersum. I jasnym jest dla mnie że nowy zwój jest wykonany ze skóry krasnoluda z wytatuowaną orchideą. Pomysły masz niezłe, trochę je dopracować, dopisać otoczkę historyczną, przybliżyć rasy i można długo rozwijać temat ;) 

Jak to mówią było się uczyć języków, a nie jak cudzoziemiec na Poczcie Polskiej ;)

Fajne , krótkie i z pomysłem. Nie wiem czy jest sens rozwodzić się w temacie, ale wszystko co jest potrzebne dobremu opowiadaniu, u Ciebie jest. Zawiązanie intrygi, zręczne przedstawienie postaci (poselstw) z szybkim omówieniem najważniejszych cech ich znamionujących. No i zgrabna puenta. Błędy być może jakieś są ale nie rzuciły mi się w oczy. Co do interpunkcji nie będę się wypowiadał bo sam mam z tym problem. Nie dziwi mnie że już było to opowiadanie wysoko ocenione. Pozdrawiam.

Niestety moja przedmówczyni ma rację. “Igraszki z diabłem” to to nie są i gdzie tam Laurze do Kasi którą grała Magdalena Zawadzka.

Jakiś ten listopad dołujący. Większość opowiadań na jakie trafiam ostatnio jest przepełnionych melancholią, nostalgią. Coś się kończy, coś się zaczyna. A ja naprawdę chcę sobie usiąść w kawiarence, sączyć kawę, zacząć czytać nowo zakupioną, pachnącą drukiem książkę, a nie rozglądać się, czy obok nie przysiądą duchy moich byłych, albo co gorsza nie odnajdzie mnie małżonka od której udało mi się czmychnąć gdy wpadła w szał zakupów. I chce rozmawiać. Nieważne, że jestem zatopiony w lekturze ;-)

Wracając do meritum. Nie jest to złe opowiadanie. Ale nie na to mam w tej chwili ochotę. Zaczarowana cukiernia. Jak dla mnie lekko przesłodzona.

 

AQQ – Umieracz

 

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/19821

AQQ zepsułaś kolejną firmę ujawniając ich (przepraszam ICH) sekrety. Karygodne.

A tak poważnie to wbrew pozorom bardzo ciepły tekst. Nostalgiczny. Poruszający. I chociaż tematyka z lekka makabryczna to wcale się tego nie odczuwa.

Zatrudniłbym się tam, tylko coś kiepsko u nich z urlopamiwink

Błędów nie zauważyłem, zresztą specjalnie się ich nie spodziewałem.

“Efekt motyla” i od razu skreślacie wizję alternatywną. Nie do końca się z tym zgadzam, bo są także inne światy rozkrzewiające się w wyniku takiej czy innej decyzji, niewiele odbiegające od aktualnie nam panującej rzeczywistości (która tak naprawdę jest całkiem inna dla mnie i dla każdego innego obserwatora w wyniku przemyśleń własnych, doświadczeń, czy obecności w miejscu zdarzeń ;). Wystarczy spojrzeć na spory polityczne w naszym kraju, podziały, wiara w teorie spiskowe, czy poruszane wyznania. Dlatego uważam, że do przyjęcia jest wizja Słowian walczących przez setki lat w podziemiu z zaborcami innymi niż znanymi z historii. Ród Sobieskich też istniał i jakiś Sobieski (niekoniecznie Jan III ) mógł wywoływać powstania. Bardziej odstaje bitwa grunwaldzka bo książę mazowiecki raczej by nie ściągnął zakonu krzyżackiego do walki z poganami sam będąc poganinem. Prototyp bomby wodorowej w naszej rzeczywistości ważył 82 tony co niekoniecznie musiało tak wyglądać w wizji alternatywnej. 

A wizja “naszych” zamachowców walczących z wszechobecnym islamem dla mnie może być. Aż się przypomina Abelard Giza i jego moherowe berety ;)))

Zdaje się że większość błędów poprawiłeś bo nie raziły w trakcie czytania. Jak dla mnie całkiem ciekawy pomysł i rozwojowy. Polacy pod zaborami rozjechali się po całym świecie tak że ze zniszczeniem kraju ich historia niekoniecznie musi się kończyć. 

Co czytelnik to inne gusta. Skazywałem ten numer na porażkę dopóki nie dotarłem do Gregorego. Męczyły mnie pozostałe opowiadania, a najdłuższe z nich przeczytałem najszybciej. Nawet nie wiem czy moim typem najlepszych opowiadań w podsumowaniu rocznym nie będzie właśnie “Wszyscy jesteśmy całkowicie zdrowi”. Pozostałe opowiadania tak w granicach 4/10 – 6/10 ,a to ostatnie to właściwie dziesiątka.

Ja chcę taki karton, bo kota już mam. Ile to by spraw załatwiło ;)))

Trochę muszę przygadać moim przedpiścom, bo stwierdzenia typu bardzo antypatyczny bohater i dlatego mi się nie podoba (to tak jak gdyby się czepiać Olbrychskiego że zagrał Azję ), albo stwierdzenie że nie doczytałem/am bo jak wyżej. Wyrażać opinie powinno się raczej z lektury całego tekstu. 

Ogromna megalomania i personifikowanie swojej boskości przez głównego bohatera powala tym bardziej, że analizując jego posunięcia, z tego typu działaniami spotykamy się ciągle w obecnym globalnym świecie. Działania na podświadomość, zachęcanie do samobójstw, morderstw, linczy przepełniają internet. I jest to tym smutniejsze, że ciągle się słyszy o takich słabych psychicznie ofiarach, o niewinnych osobach oskarżonych o manipulacje finansowe, itp.

W Twoim opowiadaniu męczące są długie, blokowe opisy, tłumaczenia wszystkich działań, akcentowanie nadludzkiej mocy psychopatycznego indywiduum. Bardziej pasowałoby mi to w formule spowiedzi zamkniętego i odizolowanego od społeczeństwa skazańca, bo wiedziałbym, że nie stanowi on już zagrożenia. Z drugiej strony fani filmów typu “Piła” będą zachwyceni, dla mnie taka formuła jest nie do przyjęcia przez gloryfikowanie przemocy. To prawie tak, jak byłem zniesmaczony tym, że netflix zrobił film o Breiviku. Nie jest to tak do końca źle napisane, tylko wybrałeś sobie trudny temat i hasło przewodnie.

Innym zarzutem jest to, że za mało w tym wszystkim fantastyki. Wynurzenia szaleńca uzurpującego sobie boskie moce to trochę za mało i równie dobrze Twój tekst mógłby się znaleźć na jakimś forum kryminalnym, lub lekarzy psychiatrów. Pewnie by to odpowiednio zdiagnozowali ;) Ale jak to mówią wszyscy jesteśmy chorzy psychicznie tylko nie wszyscy jesteśmy zdiagnozowani ;)))

 

Niezłe, niezłe, Rżewski na pewno jest niezapomniany ;) Błędy już w opisie ;)

Te opowiadanie to coś w rodzaju prequela dla Sam wybrałeś swój los, komandarmie 

-raczej to opowiadanie.

Wasza wysokość kazała jechać natychmiast 

kazał, kazał, to nie kobieta.

toteż z trudem powstrzyma uśmiech

litrówka – powstrzymał.

Opróżnił dotąd jak dotąd ledwie dwie kwarty gorzałki…

albo dotąd, albo jak dotąd.

gdzie tam ze mnie buntownik

lepiej – jaki tam ze mnie buntownik.

ważył z ręce szable

chyba w ręce.

A dać dać mi sławę nieśmiertelną dałbyś radę.

powtórzenie.

Pomimo mniejszych czy większych błędów bardzo fajnie Ci to wyszło i lekko się czyta.yes

 

No cóż, Bemikowe bajanie bardziej porusza. A jak wpadną Panie od baboli to Cię chyba zjadą. I pseudo gwara Cię nie uratuje ;) 

 

Zadumał się pierwszy poruszyciel kół młyńskich i chciał po kolei zaprzeczać, w odpowiedzi na argumenty leśnego dziadka, ale przypomniał sobie wnet, iż nie dalej jak siedem lat temu, wtenczas, kiedy w całym powiecie klęska urodzaju była, dobry Bóg ani palcem nie kiwną dla rolników i ich trzody ratowania

-chyba nieurodzaju

Coś tam jeszcze mi się rzucało w oczy przy pierwszym czytaniu, ale nijak bez ta gwara żem tego nie nolozł ;) 

Twoje opowiadanko wymaga sporo szlifu. Wnioskuję że jesteś na początku drogi pisarskiej a wiadomo że nie od razu Kraków zbudowano. Kilka moich uwag, tak żeby Cię nie zniechęcać. Dialogi zdecydowanie lepiej wyglądają z myślnikami co je odróżnia od narracji. Nagminnie powtarzasz nazwy (książę to, książę tamto, co zdanie książę – a skoro nazwałeś go książę Uway, to stosuj to zamiennie może być władca, itp., albo, jak piszesz o księciu w jednym bloku, to zastosuj podmiot domyślny przy opisach). Odnosi się to też do innych osób w innych fragmentach tekstu. Hordy Skavenów wyskoczyły znienacka i zabrakło jakiegoś ich wprowadzenia, opisu. No i wydaje mi się że “nie tutejszy” to powinno być “nietutejszy” albo np.: obcy ;)

 

Horddrig zaufał dla Czarodziejki wody.

Horddrig zaufał Czarodziejce.

 

To co tam zastali, przeszło ich wyobraźnie.

Przeszło ich wyobrażenie albo przerosło ich wyobraźnię.

 

Tego typu błędów jest jeszcze trochę, jakieś tam literówki i interpunkcja, plus to co opisał Thargone, no i fragmenty o księciu kojarzą się z Popielem. Pisz dalej, każdy następny tekst powinien być lepszy, trening czyni mistrza. Powodzenia ;)

Hmm, z PWN-em nie wygrasz, ale i tak jakoś nie kojarzę żebym gdzieś się spotkał z takim sformułowaniem, być może nie zwróciłem uwagi. Roztrząsaliście z “Chroscisko” strukturę i objętość zmienionego piachu, bez zastanawiania w jakim celu. Wiem że Cyberalis skończył w Kosmosie, ale sam sugerowałeś że wcześniej szukał przytulnej miejscówy do ukrycia. O krzemowych formach życia niejedną książkę napisali, a czysto miedziane przewody jak układ krwionośny, albo nerwowy, ewentualnie stałe łącze kontrolne co tam mrówki wymyśliły. Oczywiście to tylko takie moje dywagacje nasuwające się po lekturze, ale chyba coś podobnego musiało Ci po głowie chodzić parę lat temu. A Finkli rozszyfrowanie 7.06 bezbłędne.

A długie wieczory dają czas na posiedzenie w sieci, sprawdzenie co tam nowego na NF, skomentowanie jakichś opowiadań ;)

Staruch –  Mrówka na grzbiecie słonia

 

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/21440

Nowa Fantastyka