Profil użytkownika


komentarze: 128, w dziale opowiadań: 128, opowiadania: 103

Ostatnie sto komentarzy

Nie udało mi się wzruszyć Pendrive. Ogólnie ładnie napisane, fajne didaskalia (przeszyć hardym wzrokiem jest super). Ale nie poczułem żadnego moralnego drgnięcia. A może jestem zmęczony? Zatem idę już na dziś z mojego ulubionego portalu.

I cóż ja mogę powiedzieć?! I co powinienem napisać?

Mój Acanie, Interlokutorze wszakoż.

Stul Twój mniemam giętki językowo w mojej opinie pozornie jeno.

Raczej doszukiwał bym się zapędów grafomańskich iście. A już zwracanie się do czytelnika bezpośrednio a fujj mój panie, toż to żart jakowyś chyba. I tych pojęć mieszkanie,metrażu z autobilem.

Już kończę, podkreślę sympatii do narracji takowej żadnej nie mam.

albo takiego poczucia humoru..

Inne wszakże Pana pisania z chęcią a i owszem.

(z opinii mojej nie miarkuj waść zbyt wiele, bieguniasta ona: fajne – niefajne. Inne są tu eksperta im ucha przychylaj.

Dan z miasta dnia 20 februarisa roku od narodzenia Syna Bożego 2020. Dany na opatrzenie Kosmicznego Sarmaty, mając baczenie na pilność i chęć sławnego Barsaby.

Katia72 opowiadanie bardzo ładnie i zgrabnie napisane. Ale…

Ale mi się nie podobało. Po przeczytaniu odszedłem od kompa i podjadając frytki w kuchni zamyśliłem się dlaczego. Odpowiedź przyszła w czasie podjadania buraczków z obiadu (leżały obok frytek):

Otóż opowiadanie to, to film “Dystryk 9” zamknięty w 10k znaków (z tego co pamiętam taki był limit w konkursie) Odnoszę zatem wrażenie, że podjęłaś się niemożliwego. bo niemożliwym jest opisanie tranasformacji właśnie w takiej ilości znaków by oddać jej pełnię, lub choć obudzić głębsze emocje.

Nie chcę być miała mnie za krytykanta wiec dodam, iz chciałbym tak umieć pisać jak ty.

Opowiadanie na pewno jest fajne. Wyzwłośliwianie się na grupie zawodowej pewnie też jest fajne. Tylko ja niestety nie chce tego czytać wiec przerwałem dość prędko. Mam nadzieję, że nie będziesz krzyw na to.

Niemniej z tego co przeczytałem:

Bardzo fajnie konstrukcyjnie.. krótkie akapity i szybkie pointy, zabawnie i z humorem.

Mam wątpliwości co do zapisu of kors – znaczy w 22 wieku będzie to już polskie słowo?

Pozdrawiam

Dawno się tak pięknie nie zaczytałem. Mnóstwo smaczków, intrygujący pomysł i wykonanie bardzo rzetelne. Przyznam, że po przeczytaniu wstępniaka chciałem wyłączyć i nawet to zrobiłem. Ale na szczęście wróciłem i nie żałuje.

 

 

Całkiem porządnie napisane. Mi siew podobało.. narracja ciekawa no i jest pomysł na opowiadania. Kilka smaczków “Neoserce” itp.

Przeczytane i jestem za. :)

Zgadzam się z Mytrixem. Musisz popracować nad tekstem. Rozumiem pokusę by dać emocjom popłynąć, sam często z tym walczę. Jednak czytelnik (prawie każdy) nie tego oczekuje.

Nadaj temu co napisałeś dobrą formę.

Trzymam kciuki.

Ja też muszę przyznać, że czytało mi się bardzo przyjemnie. Narracja bardzo porządna przypadła mi do gustu. Tak mi trochę niezręcznie biorąc pod uwagę wpisy moich przedczytaczy, ale ja też nie przepadam za tym rodzajem humoru.

Na temat interpunkcji się nie wypowiadam bo sie nie znam :)

 

Ogólnie super i.. czekam na więcej.

Ładnie i sprawnie napisana bajka. Nie przepadam za takimi historiami, ale przynam, że narracja mnie zachwyciła i dobór słów. Nawet mnie trochę wciągnęło. Ładnie opisany dziecięcy świat. W jednej chwili miałem zgrzyt (kwestia drobnej wagi) Jak chłopcy zaczęli się bawić w Grognaka (przed wejściem w las) to na 100% pokłócili by się który jest Grognakiem :)

 

Ogólnie świetne.

To Doom 1?

Pomysł fajny. Na plus, sporo akcji. Jak napisał ibidem Piotr Wałkówski jest to pomysł na scenę, ale nie na odrębne opowiadanie.

Choć lubię zapisy w nawiasach to nie wiem czy kwesta tłumika, akurat tutaj, wymaga nawiasu. :).

 

 

to było super maciekzolnowski, naprawde dobre. Ładne.. wrażliwe i z zadumą, śmierć wiewiórki ładnie oddała niepojętość i niedefiniowalność świata. I te włoskie skrzypce.

“gdzie jestes kochanie” – piękny ironiczny dystans.

 

Oby tak dalej.

A dodatkowo w czasie ich bytności, napełniane były czasem satysfakcją i dumą, gdy jakiś ludzki wielkolud cmoknął nad zegarem dziwiąc się, że chodzi bez nakręcania.

coś tu jest nie tak :)

 

Bardzo piękna bajka i refleksyjna. Zaczytałem się w niej, co mi się tutaj zdarza nieczęsto.

Czekam na więcej.

Zawsze miał słabość do toporów przedkładając tę oręż nad inną

Dziwnie brzmi.

 

Pożegnał się z Przemysławem obejmując jego głowę okoloną zlepionymi krwią długimi płowymi włosami i z mocno bijącym od targających nim emocji sercem ruszył szukać  Zofii i małego Jakubka, który był największą jego radością.

Co tu mówić, trzeba zmienić :)

 

W spalonym grodziszczu nie było niczego co nadawałoby się do zjedzenia, a bliżej nie chciał szukać pomocy.

Znaczy bliżej czego?

 

Wystarczyła jedna nieopatrznie nadepnięta gałązka….

 

Chyba w tym zdaniu przekombinowałeś, zwłaszcza to “nadepnięta”.

 

Zanim nałożył ją na cięciwę, zanim naciągnął łuk, to zdobycz zniknęła w pobliskich krzakach. Zadowolony z udanego polowania ruszył po zająca, ale uprzedził go Jakub, który podbiegł pierwszy i chwyciwszy zdobycz za uszy pociągnął  w stronę swojego opiekuna.

 

Wrzuciłem to zdanie nie bez przyczyn, pomijając już niepotrzebne “to”, wystarczy zdobycz. To odnoszę wrażenie, że tak piszesz: A potem pojechali zdobyli zamek, i zabili smoka który strzegł skarbu i potem był ślub. 

Dla mnie narracja kuleje i wszystko jest do wymiany.

Zapis dialogów. To tak specjalnie robisz bez półpauz?

 

Ogólnie opowiadanie ciekawe i wciągą, jestem pewien, że “nakręcisz” kolejne części. Z chęcią przeczytam. Tematyka historyczna – mnie bardzo miła.

 

Mi się podobało. Tylko niewiele zrozumiałem. Świetny pomysł na opowiadanie.

Ale.

W dialogach się gubiłem. Skąd się wzięła Marlena? Itp. Wydaj mi się, że tekst wymaga wyjaśnienia pewnych kwestii. Mam nadzieję, że to zrobisz bo odnoszę wrażenie, że nie przelałeś na papier tego co widziałeś w głowie.

 

Fajne opowiadanie, ładnie napisane i przyjemnie się czyta. Na prawdę, ładna narracja.

Niemniej…

Trochę za długie, albo znacznie za krótkie.

Może tylko ja tak mam, że jak za długo czytam i nie wiem o co chodzi to mi się nudzi. I prawie już przerwałem i prawie zacząłem przewijać. Ale solennie sobie postanowiłem, że nie będę tak robił. No i nie zawiodłem się, było dobrze. Ale jakbym zapłacił za to, to bym sie zirytował. Ergo. Dodaj: starcie moralne (np w powozie) albo wywal kasjerkę.

Serdecznie pozdrawiam i było dobrze.

Wszyscy po prostu przyjęli ten fakt jako oczywistą prawdę. Nikt poza mną nie zauważył jakiejkolwiek zmiany.

Albo jedno albo drugie :) Wierzaj, czytałem to frazę z 10 razy żeby wychwycić sens.

 

 

Ale odnoszę wrażenie, że chyba trochę zabrakło CI pomysłu na końcówkę, albo ja nie jestem zbyt przenikliwy.

Gdzieś już czytałem podobne opowiadanie, albo kiedyś napisałem podobne?

nie pomne teraz.

Podobała mi się narracja. Spokojna i leniwa.

Keep going!

Nie będzie mnie przez 3 dni, piszcie komentarze, ćwiczcie! potem będę zamieszczał różne moje opowiadania do skomentowania

 

Dobry Boże!

Sam nie wiem co powiedzieć, niby fajne.. niby ciekawe, język wartki, niby wszystko okej ale zaskoczenia nie było. Mimo to podobało mi się.

Takie pojechane trochę i zakręcone, mocno obyczajowe. Szczęsciem dla mnie niewielkie dawki moralizatorstwa. Ale nie porwało mnie. Za mało akcji. Zawsze dwa po lewej.

Wielokrotnie sam podejmowały próby opisania kolorów. Jak tematu na którym literatura niezbyt się koncentruje (ludzie którzy płaczą kolorowymi łzami, a te z kolei stanowią walutę itp). Próby te pozostały w mojej głowie, bo nie mam na tyle zdolności pisarskich, by prób mych nie można było określić jako infantylne. Myślę, że kolory pozostaną domeną malarstwa.

Zgadzam się z rosabelle. Zbyt szerokie pole intrpretacyjne, które kojarzy mi się z dyskusją z barze gdzie każdy z rozmówców zaczyna od “ale”.

Nie zostawił listu, nie wygłosił manifestu.

W powieści “Kamień na kamieniu” brat powracający z tułaczki życia przestał (odmówił) mówić. Wielostronicowe próby zachęcenia go do mówienia spełzły na niczym. Konsekwentnie do ostatnie strony nie powiedział słowa. On nie wygłosił manifestu, jednocześnie jest najpotężniejszym i najbardziej doniosłym w polskiej literaturze manifestem smutku i beznadziei. Oczywiście rozmiar tekstu nie pozwala na tak doniosłe “wybrzmienie”, niemniej jeśli chciałeś mi przekazać, że życie jest szare to

ja to wiem.

Każdy wie (nawet dziecko)

Więc po co to napisałeś?

Po co?

W jakim celu?

 

No nie wiem. Trochę zreferowałeś to opowiadanie. Miejscami widać było, ze ci się spieszy. Sam pomysł jak dla mnie oryginalnością nie powala a w swoje subiektywne odczucia określił bym jako ciężkie westchnienie i wyrozumiałość dla młodości.

Przecinki to nawet ja widzę, że jest źle więc jest źle.

 

to nie wilki, ani nie niedźwiedzie.

To nie wilki ani niedźwiedzie jedno zaprzeczenie w zupełności wystarczy.

 

W końcu, gdzieś pomiędzy gałęziami zobaczył blask tafli jeziora.

Zaczynanie zdania od “W końcu” to jakiś dramat. Jakbyś nie wiedział co napisać.

Arcydzieło to to nie jest.

Ja się Maćku nie rozpiszę. Bo choć przepadam za Twoim pisaniem, tym razem zawiodłem się srodze. Albowiem nie przepadam za tak poprowadzoną narracją (którą zowę krotochwilną) i czytać jej nie mogę bo mnie męczy przepotwornie. Dlatego po drugiej * (istniejącej domyślnie) dałem pass.

Nie wiem o co chodzi. Zarzuciłem sobie czytanie pobieżne, począłem czytać raz jeszcze z wynikiem jak pierwotny. Kompletnie nie wiem o co chodzi w tym teście. Jeżeli Twoim celem było stworzenie szyfru to gratuluję, udało się.

Ale o co chodzi? Czy to opowiadanie ma jakąś pointe? Czy on mi umknęła? Że jesteśmy igraszką w rękach bogów? 

Całość raczej mało oryginalna.

Dawid wiedział, że jest wielki i że może być jeszcze większy, że jego arcydzielny koncert tylko czeka

Co to jest arcydzileny koncert?

 

Mnie też nie porwało, nawet byłem lekko znudzony. Nie czuje takiego pisania.

To miała być prosta misja: lądujemy, prowadzimy zwierzaki na tereny żerowe, a potem spokojnie wracamy na sawannę.

i dlatego przeprowadzono kilkumiesięczne szkolenie?

 

Jasne, tylko… po co to? Powiesz mi w końcu, co nam grozi, czy dowiem się dopiero, gdy znajdę się w brzuchu tutejszego odpowiednika yeti?

za długie zdanie z tym Yeti..

 

Następnie założyła na plecy łuk

chyba za plecy? Mam łuk bloczkowy. Nie wyobrażam sobie poruszania sie z łukiem na plecach lub jazdy wierzchem, łuk przeszkadza we wszystkim, i co krok uderza wierzchowca.

 

– Spójrz w niebo – odezwał się niespodziewanie pasterz. – Teraz mi wierzysz, że Laniakea to księżyc?

ona po tym szkoleniu nie wiedziała czy leci na księżyc czy planetę?

 

zresztą skoro już poszło do druku to i tak bez znaczenia, daruje sobie zatem kolejne uwagi.

 

Bardzo ładne opowiadanie. Podobało mi się.

 

On był wybrańcem… Wyznaczonym do zatrzymania inwazji Niepodzielnych. Księga, sny, gwiazdy… Objawiły mi to. Widziałem jego znamię… To wszystko wiedziałem, zanim obudzili się ci, którzy mieli spać przez wieki.

 

Naprawdę? Co to jakaś Belgariada dwa? Oryginalnością nie powalasz.

 

– Czigodny, kogo namaścisz na Czempiona?

Sędzia wyprostował się i spojrzał w bok.

– Siebie.

Ładne

 

Pojawiły się kolejne postacie. Mężczyźni oraz kobiety. Osoby odziane na biało, bądź też okryte pozłacanymi płytowymi zbrojami. Każda z tych istot emanowała jasną aurą.

To zlot Majarów?

 

Zanim odpłynął do krainy snu, poczuł delikatny dotyk czyjeś dłoni na swojej twarzy

Mithrandirze…

 

Opowiedz bliżej jak wygląda walka berdyszami w pomieszczeniu? Bo jak sam sobie to wyobrażam to składam się ze śmiechu. Widzę: strącane drzewcami wazony, zaplątane w drzewca firany, zamaszyste zamachy i strażników którzy nawzajem ścinają sobie głowy. Dobrze pojąłem?

 

Sędzia dostrzegł, iż nie jest to jedynie prosta iluzja.

– Zakrzywienie rzeczywistości – stwierdził Mędrzec. – Widzę, iż w Toros uprawia się magię na wielką skalę.

Ładne

 

Ogólnie jest okej. Może coś z tego będzie.

mimo że mało to adekwatne do prawdziwego stanu rzeczy.

do prawdziwego stanu rzeczy? I tako prawi człek wykształcony?????

 

Drogi Bei Qiun

 

Nawet nie spróbowałem przebrnąć przez całość. Bardzo lubię historyczną fantasy. Narracja jest przeprowadzona fajnie. Żałuję, że dałeś tylko infodump. Gdyby było coś dalej. Gdyby to było powieść to tak, mógłbym się zanurzyć A tak mam sobie tylko smaku narobić? Nie, nie i nie. Widać, że włożyłeś ogrom pracy, doceniam. Wrzucając to tutaj w takiej formie wyrzuciłeś asa na blotkę. 

 

 

Zgadzam się z regulatorzy. Pomysł naprawdę bardzo fajny.

 

Osobiście poczytał bym coś bardziej optymistycznego.

Coś takiego – na wskroś – współczesnego.

Nowoczesnego ale też takiego jak z czasów Sarmacji.

Więcej szabel, bitew, manewrów i zwrotów akcji.

 

Opisałeś grozę prorokowanej przyszłości

Ale gdzie tu fantastyka codzienności?

 

Pierwszy jednak przyznam, że pomysł doskonały

Zręcznie opisałeś świat cały, w detale bogaty

Spójny, zwarty, ciemny trochę . Wysiłek niemały

włożyłeś – przyznaję. Bez zbędnej w emocje zatraty.

 

Pointa wydaje się zdecydowanie mało pointowa

Nic nie czułem, nie rozbolała mnie od niej głowa.

 

Sterowanie ręczne, awaryjne, mechaniczne? Dużo tych sterowań. Jako awiacyjny ignorant domagam się wytłumaczenia co to jest sterowanie mechaniczne.

 

To nic nie dało i kapitan dopiero teraz zaczął się mocno pocić…

Koleś ma nerwy ze stali: płonie silnik, kontrolki migają, sterowanie nie działa a zaczyna się pocić dopiero teraz. 

 

Ciekawe, ale nie porywające. Dobre, ale nie przesadnie. 

Krytyka współczesnych czasów, że telefony są złe. Było to już setki razy, a będzie tysiące. Prorokanizm i Delfizm znów.

 

Bardzo dużo drobnych błędów. Nie chciało Ci się ich poprawiać? Przeczytać tekstu przed opublikowaniem? Domagam się szacunku dla mojego czasu. 

Po kilku sekundach samolot niknął

Komputery były wolny, ale działały

Pomysł bardzo dobry .

Co prawda byli osoby którzy jadły trupie mięso,

były osoby

 

Te potwory nie były jednaka

jednak

 

Życie w Weibergu obfitowała więc

obfitowało

 

Dlatego postanowiłem rzucić jedynej wielkiej

rzucić wyzwanie?

 

Przeczytałeś to przed “wrzuceniem” na forum?

 

Pomysł bardzo fajny, do samego końca czekałem na rozwiązanie. Podobało mi się. No i długie w sam raz.

Jakiś bezzębny Szkot stoi z mopem i zaczyna nim ją ścierać.

nim ją to zabieg literacki?

 

Przecież my tutaj wszyscy bezgranicznie sobie ufamy, no nie?

Kontrola to najwyższa forma zaufania ;)

 

Bardzo zgrabne opowiadanie. Szczęśliwie dość rozsądne rozmiarowo. Tak, że zabawa słowem nie zdążyła zmęczyć. Jak dla mnie bardzo pozytywnie. Krytyka “przełożonych” lekko (podkreślam lekko) infantylna i trąci komunałem.

Jestem pod wrażeniem. Uśmiechnąłem się kilka razy.

Ole!

Drakaino. Raz już próbowałem wpisać swoje uwagi do tego opowiadania ale nawał pracy spowodował, że nie dałem rady kliknąć “Gotowe” Zatem powielam:

 

Przebierze się w zakupionym niedawno apartamencie w centrum miasta, dokąd wprawdzie nie zamierzał się przeprowadzać, ale przechowywał tam sporo rzeczy przydatnych w niespodziewanych przygodach, w jakie wplątywała go współpraca z biurem cesarskiego inspektora do spraw specjalnych.

Strasznie długie to i skomplikowane zdanie.

 

Następnego dnia w samo południe czekała go wizyta w atelier nestora malarstwa, pana Horacego Verneta.

Aż kusi, żeby taką ilość literek “r” przeczytać z francuska, albowiem po polsku mimo trzykrotnych prób na głos nie udało mi się tego wypowiedzieć poprawnie. :)

 

Przekonany, że broń nie będzie mu potrzebna, odbezpieczył ja i zostawił w kieszeni,

Taki mały zgrzyt.

 

Zgadzam się z Darconem, jest lekko przegadane. Podobnie z tym układaniem się w sensowną całość. Oczywiście wiem co miałaś na myśli. 

Niemniej opowiadanie bardzo fajne, przyjemnie się je czytało, choć rozwiązanie zagadki przyszło trochę zbyt szybko. Rozumiesz, że słabo się czyta gdy już wiesz w tkwi szkopuł.

 

Zdecydowanie wolę gdy akcja dzieje się w Paryżu niż w Londynie.

Tak, te dzieci na końcu. Piękne. :)

Dziękuję, za to opowiadanie.

Na początku byłem zaciekawiony. Ale po pewnym czasie zacząłem się nudzić. W połowie zacząłem przewijać tekst i zetknąłem na koniec by zobaczyć jaka była odpowiedz. Ładnie napisane i starannie. Mogło by się spodobać ale mi się nie spodobalo. Sam nie wiem czemu.

Początkujący zwiadowca marzy o sukcesie i o tym że zamelduje o tym jako pierwszy. Na ostatniej prostej nie mógł przyspieszyć jeszcze bardziej bo biegł równomiernie. Więc tylko przyspieszył. I tak 8h w zbroi płytowej? – to jest dopiero fantastyka. Pełna płyta i halabarda. Wyobraz sobie walkę w takim stroju. Aha i ściągnij tarcze z pleców w pełnej płycie i trzymając halabardę ????. Czy na widok biegnącego strażnicy nie powinni wymierzyć w niego broń? Zamiast krzyżować je jak w filmie z lat 60-tych? Wyobraz sobie pole widzenie a Strażnika w helmie. Byle chłop z widłami ich załatwi. Sam dwóch. I naprawdę komendant radzi się nowicjusza? Gdy to czytałem to czułem się jak w jednej z tych gier gdzie małe dziewczynko-mangi biegają z mieczami dwa razy większymi niż one sam. Zmień to albo Twoja grupa docelowa będzie 13-15 lat.

Smutne. A ja nie lubię smutnych. Myślę że większość tu obecnych ma go nadmiar. Anyway pierwszy drable który mi się w miarę spodobał. A już myślałem że drable to głupia idea. Dawaj te wampiry.

Mi opowiadanie się podobało. Potraktowałem jerwczej jako zabawę forma. Nie mam uwag moralnych co do bohatera. Nie uważam go za antypatycznym. Scena jak on że łzami w oczach przy córce słodka. Miejscami telenowela, wszystko trzyma się ładnie konwencji. Jeśli to była zabawa forma to gratki. Jeśli nie to dramat i rozpacz.

PawelM z tego że piszę na telefonie nie będę wskazywał poszczególnych błędów a jest ich bez liku. Sam pomysł nie jest zbyt oryginalny dodatkowo idea porywania naszych kobiet w celu zapłodnienia jest smieszno-straszna. To ma być główny wątek? Brakuje opisów. Nie wiem jak wyglądają bohaterowie poza jednym co ma brodę. Na tym odcinku jest dramatycznie źle Nie wiem w jaki h czasach się to dzieje. Raz strzały raz wlocznie. Nie wiem czemu nie ma broni. Nic nie tłumaczysz. Ja mam się domyślać o co chodzi jak kto wygląda bo Tobie nie chciało się tego napisać? Nie czułem emocji gdy opisywales strzelaninę. Nuda. No i zapomniał broni. Weeeź. Proszę Cię, naprawdę? W takim świecie zapomnieć broni. Wiem że potrzebowałeś uzasadnić jego bierność podczas zapładniania ale to był najinfantylniejszy punkt tego opowiadania. Na plus. Nie ma dluzyzn.

Jak ma debiut to bardzo ładnie. Regulatorzy wytknęła już błędy więc nie będę się czepiam. Powiem tylko że temat oklepany i raczej nudny. Opisy przyrody omijałem.

No to czuła wielką dziurę czy nic nie czula żadnej zmiany? Bo nie czaję co czuła lub nie. A nie czegoś co ludzie nazywają nostalgia. A ona jak to nazywa? On był zbyt urodziwy. Urodziwy? Urodziwy?! Naprawdę podziurkowala go spinka jak ser? Pomimo obdarcia z godnością nie zatraciła w tym wszystkim siebie. Rozumiem że nigdy nie miała w sobie godności? Co to za spinki? Chyba jakieś sztylety mordercze. Rozdzierający ból otępiały jej zmysły ale było w porządku. Upadłem i poddałem się.

Zgadzam się z opiniami Thargone w całości. Nie czułem napięcia wyboru. Ogólnie porządnie napisane ale szału nie ma.

– Nie – odparła szybko. – To znaczy, mam program, ale nie jest aktywny, to znaczy, nie aktywowałam, bo ja go nie chcę.

– Nie chce pani? – zdziwiło się blond dziewczę.

– No. Nie chcę.

– Ale… Jak to?

– Tak to.

Mało wiarygodne by ekspedientka się zdziwiła. Myślę, ze wszelkie wymysły klientów, ma już za sobą. Rozumiem co chciałeś pokazać ale tu to jest o jeden most za daleko.

 

Jedno z lepszych opowiadań jakie ostatnio czytałem. Nie wiem po co był fragment rodzinnej kolacji. to coś wniosło?

Zdecydowanie mi się podobało. Jestem zdecydowanie za, zdecydowanie gratuluje i dziękuję za to opowiadanie.

Drakaina już napisała co trzeba i nawet nie ma za bardzo co dodawać, jednak mimo wszystko:

Burza wydawała się cichnąć, ale deszcz z rzęsistego, zmienił się w irytującą mżawkę.

Dlaczego w tym zdanie jest słowo “ale”? Nie mogę odgadnąć.

– Panie! Będziemy musieli to gdzieś przeczekać i możemy wstać z samego rana, i wtedy popędzić do pańskiego druha.

i i i ihhaaaaaaaa (wybacz)

 

Przypowiastka taka sobie, może być, szału nie ma, takie tam. Zło ukarane, itp. Jakby wywalić brzydkie słowa to można by to poczytać dzieciom do snu.

Ja zacznę od końca i dotrę gdzie Drakaina skończyła co by był komplet.

 

Pokonując otumanienie głodem, przemoknięciem i zimnem,

Otumanienie przemoknięciem?

Pokonując otumanienie od głodu. Zziębnięty i przemoczony…..

 

ujrzał dziwnie znajomą twarz

Dlaczego dziwnie znajomą? Na czym ta dziwna znajomość polega? Rozumiem, jest tak fraza. Dla mnie to fraza-pułapka.

 

Jan podniósł się z trudem i nie mogąc utrzymać się nad ziemią, uderzył w błoto, wywołując ogromny plusk.

Nawet nie wiem jaką zmianę zasugerować. Absurd goni absurd. Plusk to takie małe coś, jak kamyk w wodę. Nie istnieje ogromny plusk/ Tam miało być, “nie mogąc utrzymać się na nogach”?

 

Lokaj Jana na odchodnym poradził mu, aby zajął się jakąś fizyczną pracą, aby mieć z czego żyć. Wściekły Jan pogonił mężczyznę, wracając do swojego ulubionego fotela, który jako jedyny ostał się z finansowej czystki.

Co wniosła do opowiadania rada lokaja? Po co to przeczytałem? Ta finansowa czystka była by fajna gdyby to było opowiadania na pograniczu groteski/humoreski. Masz wyobraźnię. Ale brakuje Ci cierpliwości w pisaniu: Napisz. Odstaw na min 2 tygodnie. Przeczytaj, popraw, potem popraw, potem popraw. potem odstaw, Popraw i daj do betowania.

 

Mijały dni, tygodnie, miesiące, a stan Jana nie ulegał poprawie. Jego majątek topniał

w zastraszającym tempie. Żeby mógł spłacać kolejne raty, musiał przyjść czas na ukochane porcelanowe kolekcje i antyczne meble, które z prawdziwym rozgoryczeniem, sprzedawał za bezcen.

Żeby spłacać kolejne raty z prawdziwym rozgoryczeniem sprzedawał za bezcen porcelanowe kolekcje….

Tu przestane pisać bo:

Jan rzucił się na urzędnika z pięściami. Lokaj, stojący za drzwiami, chcąc ratować sytuację, wpadł do salonu, by ratować swojego możnowładcę.

Nie wiem, nie znam się. To dla żartu wrzuciłeś? Taki wic?

 

Wyjustuj, żeby to dało się czytać!!!!!!!!

 

Była prostą farmerką, tak jak reszta rodziny

Reszta rodziny była prostą farmerką?

 

a Płonący Miecz spoczywał pod jego szponami. 

ładne

 

Jego ochronny naszyjnik z Niebieskim Szkłem drgał i świecił słabym blaskiem.

 

Gdyś przebrał się za brodatego krasnoluda i walnął mnie dwuręcznym młotem bojowym prosto w głowę byłbyś tak samo subtelny jak to zdanie.

 

Anwill spuścił wzrok i owinął się szczelniej płaszczem z foczej skóry.

Dlaczego Anwill spuścił wzrok? Nie rozumiem.

 

która świeciła nad prastarą Świątynią i mieszkającymi w niej półlegendarnymi istotami.

Opisz tę swiątynię i te istoty bo chce je zobaczyć. Bo dla mnie to na razie fioletowe ludziki z pięcioma łapkami skaczące w rytmie pływów magnetycznych robiąc “piiii, piiii”.

 

Anwill był najmłodszym i zarazem jednym z najzdolniejszych członków ekspedycji zorganizowanej przez cesarza Aelara z Alaven. Silny, bystry i zwinny jako pierwszy odnalazł Starożytną Księgę Roemii – artefakt owiany legendami, spisany ponad tysiąc lat temu przed upadkiem Imperium, zawierający wiedzę całego świata, i ukryty w czeluściach Frayckiej Świątyni. 

Anvill to ten drobny blondynek w okularach? Ten co stoi obok burty i własnie zwymiotował na swoją tajemniczą mapę? Czy ten drugi taki szczupły wysoki, w czupryna gęstych czarnych kręconych włosów przez co przypominał drzewo z gniazdem na głowie?

Bez opisu nie ma powieści. Opisy, opisy, opisy.

Ćwicz opisy, opiusj to co się dzieje. Opisuj co czujesz, co czują, co widzą co sobie wyobrażają.

Opisuj: drzewa, krainy, statki, maszty.

Wytatuuj sobie słowo opis na przedramieniu. 

Opisy, opisy i jeszcze raz milion opisów.

 

Meroda z Kamiennego Portu. Grubego i łysiejącego mężczyzny, który tak jak reszta załogi był małomówny i ponury. Majtkowie chodzili jak cienie i czasem mruczeli coś po Sklavińsku.

I cała załoga była małomówna i ponura i mruczała po Sklavińsku? Nawet jeden się nie uśmiechnął? Tak troszeczkę, samymi oczami? Nikt nie narzekał zasypiając w koi? 

Gdybym chciał poszukać alegorii ukrzyżowania literatury, to zdanie o tych majtkach co mruczą było by idealne. Jednak do zmartwychwstania będziesz potrzebował więcej niż trzy dni.

 

Był dobrze urodzonym, silnym i zadbanym mężczyzną w średnim wieku, ubranym w typowy strój eksploratora; brązowa koszula, spodnie, wysokie buty, oraz płaszcz z foczej skóry, gdyż na północy kontynentu panował przenikliwy mróz.

spodnie? nietypowy strój ekploratora to balowa suknia? (znajdz jakas nazwe dla eksploratora bo nie pasuje do highfantasy.) Już wiem do czego służy płaszcz z foczej skóry. Nie ma co powtarzać.

A eksploratorzy mają więcej brązowych koszul? Wszystkie są brązowe? No bo np jak mu się podrze brązowa a będzie miał niebieską to co wtedy?

Widział w chłopaku dar, którego nikt inny nie dostrzegał, przez pryzmat jego niskiego urodzenia.

Widział w nim dar przez pryzmat niskiego urodzenia czy nikt go nie dostrzegał przez prymat niskiego urodzenia? Nie mogę dociec.

Niech ich dusze zaznają spokoju w Gwiazdozbiorze.

Ładne.

Dostałeś się tylko dlatego, że schudłeś. Możesz mieć nawet najlepsze wyniki z teorii, ale musisz być odpowiednio sprawny. Chociaż dalej brakuje ci do perfekcji.

Do perfekcji czego?

 

Kilka z nich padło od strzał Oweina i Anwilla.

A skąd się wziął drugi łuk?

Anwill wydał z siebie zduszony jęk i zaczął strzelać na oślep

Tzn raz w prawo, raz w lewo, raz w górę i dół? 

Było ich już mało, jednak wciąż dużo, by zabić ich oboje.

Dlaczego było ich mało? Kto je zabił? Poza tym czy te bestie są takie straszne? Trzech niedorostków wybiło całe ich stado, to co zrobiło by trzech mężnych wojów uzbrojonych i przygotowanych? (z amuletami) Siekli by te stwory tysiącami. Nie czaje tego.

– Ta księga do was nie należy – wycharczał eksplorator, kiedy zaczął dusić mężczyzne. – Musi wrócić do swego domu. Tylko tam będzie bezpieczna.

Co to za ludzie, skąd się tam wzięli? O co chodzi?

 

Literówki i błędy to już nie wspomnę.

 

Dla mnie bardzo ok. Nie ma fantastyki minus. Gra słów duży plus.

 

Jechał z nią tak długo, że skończyło mu się paliwo.

Zmienił bym to. Jasno wskazuje, że jechał aż skończyło mu się paliwo. Wynika, że skończyło mu się w momencie gdy wjechał na stację. To detal ale..

 

Ogólnie super.

Sam nie wiem co powiedzieć. Ładnie napisane, miejscami nawet trochę zabawnie. Jednak bez pomysłu. liczyłem na jakieś zaskoczenie, dziwny zwrot akcji, słowem na “coś”. A tam było nic. motyw że diabeł nie jest zły został niemiłośniernie wyświechtany przez serial “Lucyfer”. A ty Arnubisie dałeś nam to samo. Ale podkreślę narracja ładnie poprowadzono i miejscami “śmieszno”.

wyglądała jak elfka.

Tak mi to nie pasuje. Ładne harmonijne zdanie, zakończone zbyt krótką metafora. Jak dla mnie balans w zdaniu “leży” może: wyglądała jak elfka lub leśna driada.

 

innych szkół w bliskiej okolicy nie było.

to jak bliska zagranica. Niby blisko a daleko. Zdecydowanie po prostu: najbliższej.

 

jedynie Pawełek zdawał się patrzeć na wszystko praktycznie.

tak zapamiętałem jaki jest Pawełek, nie musisz tego co chwilę podkreślać.

 

Najwazniejsze

literówka, no i nie wiem czy tam dalej powinien być średnik, raczej dwukropek. 

 

co do przecinkologii mam obawy ale poczekajmy na specjalistów.

 

Jako powieść dla dzieci, może być.

Odpuściłem po 10 linijkach. Nie moja bajka. Z filozofów wole Wittgensteina.

neohispanzy, międzyplanetranym

fajne

Minusy:

Kaplan zbyt szybko się przyznaje,

zla korpo –

To czego, kurwa, ode mnie chcesz?! Naprawdę po tak długiej rozmowie nie domyślił się? No więc jak, Kapłanie? Dogadamy się, czy mam spierdalać w podskokach do najbliższego posterunku międzyplanetarnych, którzy przyślą tu swój niewielki oddział? 

Oczywiście w tym czasie kapłan ucieknie albo krzyknie na kolegów z baru by go zabili.

 

Niby wszystko jest tak jak powinno być ale nic nie jest okej. Postacie bohaterowie nudni, banalni, przewidywalni. I zgadzam się z Finkla, najciekawszy był sykacz.

 

Wszystkie postacie jakby z plakatu reklamowego. Płaskie, bez życia, nudne.

Bracken. Ja ledwo przebrnąłem przez tekst i gdyby miał z tysiąc znaków więcej chyba bym nie dał rady. Rozumiem, że jako wprawka literacka fabuła i pomysł są raczej drugorzędne.

Jak widziałem regulatorzy naniosła już stosowne poprawki to ja dodam od siebie:

 

jakby wielki wąż dusiciel boa

trochę za dużo.

 

Niech się pan rozchmurzy.

Czy to właściwa emocja po informacji o ozdrowieniu i zaskoczeniu?

 

W tym momencie poczułem się gorzej, bo przypomniałem sobie, że nie zostało mi wiele życia.

 

Takie to dziwne. Zbyt oschłe i reporterskie. Może tak: Poczułem się gorzej. Wróciły myśli…..

 

 

Przeżył pan poważny atak i mam ważne informacje dotyczące przebiegu choroby.

Poważny, ważne. Powtórzenie. Napisał bym tak:

Przeżył pan poważny atak

Reakcja.

Mam tez dobre wieści….

Podpisuję się pod tym co zostało wyżej napisane. Choć sam pomysł dobry to jednak takie poczucie humoru jest zupełnie mi obce. Choć zazwyczaj w tekstach staram się odnaleźć jakieś pozytywy to w tym jednak nie potrafię. Czuję tylko zażenowanie. Zgaduje, że to było napisane bo chciałaś/eś coś/kogoś strolować? 

Famalhaut B to zdaje się Marko Kloos “Ewakuacja”?

Bardzo fajne. Na prawdę się uśmiałem. Zaczynając miałem trochę obaw, ale każde słowo skutecznie je wszystkie rozwiało. Gratuluje. Dla mnie super.

Darcon:

 

bardzo dziękuję. za klik do biblioteki – sprawił mi mnóstwo radości.

mąki, kasze, cukier, alkohol , kisiel, zupka chińska, kawa, makaron. grzyby jarzyny, ryby,

Tak Tyberiusz został mało uwiarygodniony. Z tekstu usunąłem większość fragmentów dotyczących “przemyśleń Tyberiusza” który wciąż szuka dla siebie usprawiedliwień – co czyni go mniej “złym” i bardziej wiarygodnym, mniej “płaskim.” Za cenę wartkości akcji, źle to zbalansowałem.

To wszystko co pisałem w komentarzach jest już opisane.

 

rybak:

Tym wszystkim wszyscy się bardzo martwią i nie wiedzą co zrobić. Trzeba odpowiedniej ilości “staruszków” by społecznośc mogła przetrwać. Staruszek – rolnik jest na wagę złota. Jak i kowal, ale na bogów skąd wziąć bednarza? Tybek ma pełne ręce roboty.

 

Pietrek Lecter:

zgadzam się co do Tyberiusza, nie miał być taką zła postacią, zrobił to co uznał za konieczne by przetrwać.

Arnubis

czy jest twardzielem?

W tak krótkim opowiadania trzykrotnie salwował się ucieczką, oddał jakiejś Pani połowę zapasów. (jej zapasów). Zaczął walczyć zmuszony okolicznościami.

rybak:

 

Masz rację, podobnie jak ninedin.

Łączę te dwa wątki. Panuje chaos ale nie kompletny armagedon. Bo coś tam do się zrobić, wyhodować, naprawić. Odpowiednio szybko zorganizowane społeczności są w stanie przetrwać. Dystyrybucja dóbr to zasięg kilkunastu kilometrów (warunki chaosu)

I tak masz rację. Wojna to konieczności, nie ma innej sensownej opcji.

to se na wrati.

wrati, bo będzie musiało.

ninedin

 

motyka… przyłapałaś mnie mieszczucha.

 

W pełni i całej rozciągłości zgadzam się z tym co napisałaś. W tym świecie względny porządek, pilnowanie magazynów itp trwał około miesiąca. Potem przyszedł chaos ale nie armagedon, własnie z tych powodów które opisałaś. Wszystkie te aspety są uwzględnione skala rabunku, poziom organizacji w różnych miejscach.

Akcja opowiadania, Żaden z bohaterów nie wspomina o jakimś przeraźliwym głodzie i znów własnie z tych powodów które opisałaś. Akcja Polska/ wieś. Jeśli w Polsce taki rozwój sytuacji jest możliwy, to nie sądzę by taka wiedza pozostała np u naszych zachodnich sąsiadów (kataklizm jest globalny)

Podobnie kwestia ogródków, u nas popularne na zachodzie już nie tak. Dlatego na terenie RP jest znacznie lepiej niż na zachodzie. W tym świecie migracja następuje z miasta do wsi i z zachodu na wschód. W okół ogródków toczy się spora część akcji.

O tym occie to nie wiedziałem. Pozostanie problem produkcji cukru i wystarczającej ilości miodu.

Ninedin z chęcią posłucham Tego co jeszcze masz do powiedzenia, w dowolnej długości. (im więcej tym lepiej)

 

drakaina:

Turcja przez lata mogła stanowić zagrożenie nie tylko dla Austrii ale co ważniejsze i dla Rosji.

Zabrakło głowy i pomyślunku i wizji. Agree. A taką miał Jan Kazimierz. Czy to nie on w mowie abdykacyjnej prorokował, że za sto lat Rosja Austria i Prusy dokonają podziału Polski? Lepsza polityka Wazów niż żadna polityka.

rybak:

 

Poniosło mnie z tymi pordzewiałymi autami, fakt, mój błąd. Dzieje się pół roku po. Stąd też sprawa puszek i ich trwałości. Mea culpa.

Podobnie narzędzia, maszyny, koło,  jedzenie, leki, pług, chemia, mydło itp.

Nie rozumiem tego z ta dziewczynka diabetyk, ale może dlatego, że nie widziałem filmu.

 

Dziękuję anet za Twoje uwagi i za to że przeczytałaś.

 

Tarnina:

Czasami trzeba zrobić tak:

 

Poddałam się niskiemu impulsowi :)

Jak Tyberiusz ;)

Finkla:

Popsuło się. Po prostu. To co można było zakonserowowano w soli , ale niewiele.

To nie jest zły świat, to świat w którym bezużyteczni historycy w końcu są do czegoś potrzebni.

 

drakaina:

 

Oczywiście, że bronię swój tekst. Lecz nie jak niepodległości. Ten który czytasz daleko odbiegł od pierwowzoru. Zasugerowane poprawki zostały naniesione, usunąłem spore fragmenty tekstu. Tekst był betowany dwukrotnie, a sama beta ukaładała się bardzo poprawnie: w dialogu, bez swarów, obrażania, bez wykłucania się itp. Nie wiem jaki jest bon ton, czuję niezręcznie opisując rzeczy z bety. Tarnina gorąco protestowała przeciwko fabularnemu zabiciu dziewczyny. 

Tekst został poddany ocenie ponownie w poczekalni, gdzie wykładam swoje racje. I oczywiście w pełni się zgadzam, że jeśli tekst nie broni się sam to jest źle. Nawet bardzo. I oczywiście, nie jestem na nikogo zły. Jakim byłbym głupcem gdybym był zły na czytelnika?

Nie neguje faktu, że zachowanie bohatera było złe. Pisałem, że jest takim człowiekiem jaki jest. Ocenę moralną zostawiam czytelnikowi. Czy pytasz o moją ocenę moralną jako nieautora tekstu?

W pełni się zgadzam z Twoimi uwagami dotyczącymi skąpo opisanego świata i wprost stąd wynikającymi brakami właściwego kontekstu. Nie chciałem jednak czytelnika zanudzić. W następnym opowiadaniu na pewno będzie to naprawione, więcej uwagi poświęce “okolicznościom towarzyszącym” nawet kosztem kilku tysięcy znaków by uczynić świat bardziej przejrzystym. Ponownie podkreślę, że nie mam do nikogo o nic pretensji.

 

Wiedźmin.  Uważam, że go nie zmieniło. Cynizm wobec władców jest widoczny już w opowiadaniach.  Jego postawa wobec świata się nie zmieniła. Pozostał nieufny i ze zdrową dawką cynizmu i wyrozumiałości. Przez 1000 stron. Jego kontakty z Ciri i innymi nie zmieniły jego światopoglądu a nawet tego, że starał się elokwencję imponować najróżniejszym czarodziejkom.

“a nawet tego”

 

Postać Tyberiusza powstała przed napisaniem opowiadania.  To co zrobił było tego konsekwencją. Było charakterologicznie zgodne. Bo on taki jest: nieczuły drań, świnia, okropny człowiek, bezlitosny. antybohater, s***syn.  

Zabił ją z powodu tego, że nikt by się za bardzo nie interesował wędrującym panem. Mordercą czterech towarzyszy jednak na pewno. Napisałem to w tekście.

Tyberiusz to  nie ja.

 

Przyczyną rozbiorów był bunt Lubomirskiego, abdykacja Jana Kazimierza i bezsensowna wyprawa wiedeńska – ale masz rację to nie miejsce na to.

 

Ani razu nie napisałem, że to co zrobił nie było złe.

Przesadzam.

W świecie Tyberiusza migracja z miasta do wsi jest powszechna. Pada śnieg a jest pół roku po blackoucie.  Już miesiąc po narasta chaos, ludzie wędrują. Oni wpadli by tak samo jak my na podobne pomysły gdzie jest jedzenie. I stamtąd je zabierają, ogródki działkowe (warzywa, owoce) piwnice (weki) silosy (zboże). Zboże pod zasiew, nie wyobrażam sobie sytuacji w której zrozpaczona rodzina, przyjmuje do wiadomości fakt, iż rolnik nie odda im ziarna bo jest przeznaczone pod zasiew i zgadza się na sytuację w której ich dziecko umiera z głodu. Potrzebna jest forma organizacji społecznej, a owa forma potrzebuje narzędzi, typowych dla każdej innej, zestawu praw, siły do ich realizacji, uzbrojonej formacji strzegącej interesu, zdolnej realizować zadania jak ochrona rolnika czy innego specjalisty. Gdybym chciał to opisać powstała by cała powieść. Napisałem opowiadanie i musiałem ograniczyć treść. Podstawową ideą jest odtworzenie technologi i cofanie się historii.

Finkla:

Rozumiem wątpliwości, opowiadanie jest dosyć hermetyczne. Akurat ta wioska dała się sterorryzować. Są inne które się nie dały. Nie chciałem napisać kolejnych siedmiu wspaniałych. Chciałem napisać historię tych którym się nie udało i takiej osoby jak Tyberiusz.

W świecie Tyberiusza są spłeczeństwa rolnicze i ufortyfikowane osady. Nie ma ich w tym opowiadaniu. Są ludzie którzy walczą o różne sprawy (w tym szczytne). Wyobraź sobie pierwszy tydzień bez prądu. Jedzenie w lodówce psuje się po tygodniu max. Kasza i ryż kończy się po dwóch, a co potem? Jeść trzeba. Nie zdąży się wyprodukować żywności, pola trzeba obsiać, zaorać (kuniem), skąd wziąć konia (wiadomo, że zostały zjedzone) potem poczekać do wiosny, zebrać (kosa) przemielić motyka (jak działa młyn, jest w ogóle jakiś działający w Polsce? ile ich jest dwa pięć? Potrzeba tysięcy), to wszystko w okolicznościach niemal wojennych. Bo jak burczy w brzuchu to na bok idą zasady.  Jak twierdzi chyba Marks, najpierw zaspokajamy podstawowe potrzeby potem kierujemy się ku wyższym celom)

Błyskawiczny przeskok do społeczeństwa rolniczego jest też niemożliwy z powodu braku wiedzy o mechanizmach przed elektrycznego rolnictwa. Jednostki które mają taką wiedzę są nieliczne i bardzo cenne – jak bibliotekarz.

Podmiotem w drugim zdaniu jest oczywiście śnieg ( nie ma innego) i dlatego by czytelnik wiedział coś więcej o okolicznościach czasu.

Tak zdecyduję się, teksty był wielokrotnie zmieniany stad pewne nieścisłości.

 

drakaina:

 

Każde wydarzenie w człowieku pozostawia. W Tyberiuszu także pozostawiło. Tyl, że zostawiło w nim obojętność i okrutny pragmatyzm. I to staram się pokazywać konsekwentnie. Dlatego nie rzucił się do walki z bandytami, bo wybrał ucieczkę, mało chlubne, oczywiście. Walczyć zaczął będąc do tego zmuszony okolicznościami. Bandytów było dwa razy więcej do tego byli przygotowani na obronę. Nie widzę Tyberiusza kuśtykającego w kierunku Magdy krzycząc, “niech piersi nasze będą dla nich Termopilami” Takim zwrotem chyba bym obraził czytelnika.

Owi wielcy ludzie ( i inni wielcy) zakładali obozy koncentracyjne (pierwsi robili to brytyjczycy w Afryce – ich doświadczenia rozwinęli Niemcy) lub w Jałcie podzielili Europę, popełniali wielkie okrucieństwa. przy nich Tyberiusz to mały pyłek zła i występku.

Napoleon, tak zawsze był dobrym mówcą.

Jest wiele innych książek – tak, to jest luka.

Mógł zabić, oczywiście, ale nie było takiej konieczności. Dopiero po starciu, przypuszczał, że ktoś wróci po tych panów i będzie pytał co się stało i kto ich zabił. Myślisz że Magda wytrzymała by takie spytki? Tyberiusz wolał nie ryzykować.

Kupiłaś trzy tomy. Był byś doskonałym celem dla Tyberiusza, osobą mającą wiedzę jak zdobyć władzę. (bo pewnie je przeczytałaś). Możlwe, że jesteś w grupie rekonstrukcyjnej i sama już wytwarzałaś broń. W świecie Tyberiusza otocz się wianuszkiem zaufanych kamratów i towarzyszy. Po pół roku balckoutu, na prawdę niewiele pestek zostało. Tylko kosy, widły i sierkiery. Kto będzie miał Ciebie, będzie miał władzę.

Napoleon: Tak, zna cenę jaką płaci. I ja płaci. Prawda? Nadto same słowa Napoleona o nim samym to mało wiarygodne zródło.

Weterani: czytałem pamiętniki Brandta, Broekera i Kajetana Wojciechowskiego, nieliczne są tam wstawki o okrucieństwach, bo przecież były, zwłaszcza w Hiszpanii, prawda?

W Tyberiuszu mało jest z Sofoklesa i Arystotelesa, w innym wypadku palnął by sobie w łeb.

Wiedźmin.  Uważam, że go nie zmieniło. Cynizm wobec władców jest widoczny już w opowiadaniach.  Jego postawa wobec świata się nie zmieniła. Pozostał nieufny i ze zdrową dawką cynizmu i wyrozumiałości. Przez 1000 stron. Jego kontakty z Ciri i innymi nie zmieniły jego światopoglądu a nawet tego, że starał się elokwencję imponować najróżniejszym czarodziejkom.

Nie wiem jak zdefiniować zdrowego psychicznie człowieka i co kryje się pod tym pojęciem. Chodzi o elementarne zasady etyki? Humanistyczną wizję współczesnego człowieka?  Gdy celujesz do człowieka nie zastanawiasz się nad dobrem i złem. Wierz mi drakiana to jest orientekspres. Wierzaj mi, wiem co mówię i piszę.

 

Ninedin, myślę że wachlarz możliwych zachowań jest szeroki. Ona po prostu nie zdecydowała się strzelać. Może liczyła, że tylko ją okradną. nie znała przyszłości. Wydaje mi się, że jej zachowanie było konsekwetne.

Po betowaniu dopisałem jeszcze trochę rzeczy, stad błędy.

regulatorzy:

 Bardzo dziekuję za Twoje cenne uwagi. Gdy wrócę do tekstu za jakiś czas na pewno znajdą swoje zastosowanie. Żałuję, że opowiadanie nie znalazło Twojego uznania. Cieszę się jednak, że znalazła się kolejna osoba która przeczytała do końca.

Jeśli pozwolisz…

Zdecydowana większość czarnych charakterów. Bohaterów było trzech, dwoje z nich to raczej mili i sympatyczni ludzie. Rozumiem, że Tyberiusz, rzuca na nich cień tak wielki że to przesłania? Dobrze zrozumiałem?

Dziekuję za link do poradnika. Już sobie go wydrukowałem poprzednio. Jednak w następnym opowiadaniu zastosuje się do trendów obecnych we współczesnej literaturze, choć zdaje sobie sprawe, że skarzę się tym samym niemalże na wieczne potępienie. I choć w pamięci mam słowa Stańczyka “ale świętości nie szargać, bo trza by świetymi były” w sukurs przywołam jednak słowa Norwid plus

bo nie jest swiatlo by pod korcem stalo

ani sol ziemi do przypraw kuchennych

a literatura i język nie po to by w miejscu stało.

Drakaina:

W kilku punktach mam odmienne zdanie:

 

Magda nie miała być antytezą. Chciałem uniknąć dwubiegunowości, starcia dobra i zła. Magda jest osobą trochę naiwną ( szuka męża na studiach), raczej młodzieńczo przekonaną o tryumfie dobra.

Tyberiusz, nie jest wcieleni zła, raczej stara się przeżyć a przy okazji zarobić. Był on ( w pierwotnej wersji) osobą która nieustannie szuka wymówek i usprawiedliwień dla swoich czynów. Ale to zdecydowałem się wywalić z tekstu by oszczędzić czytelnika. Tyberiusz jest zdolny do takiej refleksji, tylko mu się nie chce. Jest mu to obojętne, kilka razy to pokazałem, że opinie innych ma za nic. Taką jest postacią. Nie neguje, nie wchodzi w polemikę. Robi swoje. Bezkompromisowo. Czy to czyni go płytkim?

 

Tyberiusz jest osobą dojrzałą, ma ugruntowane poglądy i sposób patrzenia na świat. Wiedźmin, przez 1000 stron powieści, nie zmienił swoich poglądów, nie przeszedł metafmorofzy. Jedna historia to zbyt mało by by doznać katharsis.

Mieć Glocka a użyć Glocka to dwie rzeczy. Celowałaś kiedyś do człowiek z myślą, że zabijesz? To nie jest łatwe, serce wali jak szalone, ręce się pocą, myśli pędzą jak orientekspres. Magda choć młoda, nie zrobiła tego, i zapłaciła cenę. Taki jest świat opisany w tej opowieści.

“Spokojnie” także by zrozumiała. Firendli to popularna wymowa wsórd anglomówiących nieanglojęzycznych ludów.

 

Kupiła byś taką książkę? A kupiłaś ją? Ja też bym kupił a nie kupiłem. Na pewno jest jakaś taka, wystarczy pogrzebać, jednak nie mam. Kupuje inne, jak większość z nas.

 

Tyberiusz nie zazna takiej metafmorfozy po której będzie cierpieć męki moralne. Jest w stanie zaakceptowac jakaś formę odkupienia. Zobacz weteranów wojen (nawet drugiej wojny) czy płaczą, pokazują rany? Czy Napoleon na św Helenie mówił o tysiącach poległych? Cezar pisząc pamiętniki , wspominał że najdzielniejsi są Belgowie. Nie bardzo opisywał płonące wsie i osady. Niektórzy są w stanie znieść moralne presje. Taki jest Tyberiusz. Czy nam się to podoba czy nie taki jest bohater. Bo tacy ludzie tez są.

Czy szukamy metamorofozy. W mojej osobistej opinii myślę, że tak. Ale raczej siłą inercji. Spodziewam się, że taka metamorfoza odejdzie w zapomnienie niedługo. Wiem, że poradniki tak mówią. Ale nie chciałem napisać szkolnej historii. Zobacz: von Bielau, przechodził metamorfozę przez inne 1000 stron kart, zanim do niej doszło. Morowce Simonsa, nie zmieniały poglądów. Który z bohaterów Cooka przeszedł metamorofze? Który z bohaterów Szmidta przeszedł metamorfozę? Czy Wędrowycz przeszedł metamorfozę? Czy Medderin przeszedł metamorozę? Nie, nie i nie. Czy na pewno oczekujemy metamorfozy??? Czy szukamy lukrowanych bohaterów?

Miłosz w liscie do Thomasa Mertona pisze (znak, wyd 1991 kraków s. 76) : “Ostatnio czuję pociąg do picia i mówienia – kiedy jest się blisko piećdziesiątki to taki krytyczny wiek. Zdałem sobie sprawę,  że nie zmieniamy się – to była najważniejsza nauka jaką wyciągnąłem z naszych rozmów. On jest kruchy słaby, interesuje się tylko swoim prywatnym życiem […] swoimi homeseksulanymi aferami miłosnymi i tak było zawsze.”

Polemizuję, nie kłócę się.

Drakaina to milo, że przeczytałaś cały tekst.

 

Od końca:

Firendli to fonetyczne Friendly, dość popularny zwrot nawet wśród 30-40 latków.

 

lnianoblond – rozumiem wątpliwość, ale dośc ładna fraza i gdy ją czytam to widzę ten lnianobląd kucyk.

 

Dlaczego nikt nie kupił by takiej ksiażki? Z powodów wielu, bo nikogo to nie interesuje (poza grupką fanów) bo jeśli by została napisana to została by wydana NWA w ilości 250 sztuk no more. Chyba, że fartem dostała by się do empiku.

 

Dziękuję za uwagi dotyczące, struktury, przecinkologi, wsłucham się w nie uważnie.

 

Zgadzam się, że niebyt miły bohater. Żyje jednak w niezbyt miłym świecie.

Dziękuję za Twoje uwagi ninedin.

Tak bohater to raczej antybohater.

Skręceni kostki występuje w w skali 3 stopniowej. Trzeci stopień, to dwa tygodnie w gipsie. I choć wydaje się sytuacja mało wiarygodna, to doświadczyłem takiego skręcenia na własnej skórze (nodze) i tak własnie wygląda. Wdrapanie na płot z plecakiem potem zeskoczenie na ziemie w tych warunkach to raczej niewykonalne, kuśtykanie za to jak najbardziej. (Empirycznie)

Pokładam niewiarę w to by rzeczy układały się po myśli jedynie bohaterów prawych i głęboko uczciwych.

Etyka ma dwa bieguny. Pierwszy w postaci Tyberiusza drugi w raczej budzącą sympatię Magdzie. Dobro nie zawsze wygrywa, choć chcemy żeby było innaczej.

Pozwolę sobie za plus poczytać to, że bohater wzbudził u Ciebie antypatię (antybohater) a nie nudę.

Bohater mógł w kilku sytuacjach zachować się jeszcze gorzej. Nie uczynił tego, może jest dla niego jeszcze nadzieja na głęboką metamorfozę?

Ale to 

Zgodzę się z drakaina co do zapisu S401. Lepiej zostawić tak to zostawić. Zapis słowny zaburzył by rytm tekstu i wyglądał niezręcznie. Zwłaszcza s-f gdzie jesteśmy przyzwyczajeni do zapisu numerycznego i kodowego.

 

Tekst może nie był komediowy ale dwa razu uśmiechnąłem się, nadto nie w sensie emotikalnym ale realnym.

 

Sama walka jest nudna. Skodyfikowana walka jest nudna bo pozbawiona emocji typowych dla walki: strach, napięcie, a że zajmuje sporą część tekstu to traci na tym cały tekst.

Zakończenie było oczywiste od początku, dlatego brakuje elementu zaskoczenia.

Mimo tego tekst jest dobry, przeczytałem całość, (ledwie kilka linijek przeskoczyłem. Gratuluje.

Dobrze, że to short. Bo tematyka była już poruszana. Niemniej bardzo ładnie napisane i miło się czyta.

Podpis “Twój Krasnal” zdaje się miał sugerować, że to jest list (mylę się?). Jeśli tak to sam tekst jest za mało epistolarny. Brakuje nie kilku oficjalnych zwrotów, widziałem w tym tekście raczej narrację.

Takie tam pitu-pitu. Widać, że się starałeś. Szkoda, że od początku było wiadomo co się stanie. Postacie drętwe.

I znów nie dałem rady doczytać. Narracja bardzo porządna, sam pomysł z wprowadzeniem narratora podobał mi się. Tekst faktycznie lekki, zabawny. Ale nie tego chyba szukam. 

Cóż, też nie dałem rady przebrnąć. Doceniam upór z jakim to pisałeś i miejscami ładne frazy. Szczęśliwie dosyć szybko się wyjaśnia że skarbiec to świadomość i na chwile mi się przejaśniło, wydawało mi się, że rozumiem o czym piszesz. Niestety trwało to krótko. Wewnętrzna podróż w samopoznanie (bo o tym jest chyba tekst) to bardzo ciekawy temat. Jednak jest w tym zbyt dużo przesady, zbyt dużo metafor, co do niektórych nie wiem czy śmiać się czy co. Vide królik z zegarkiem, a może to miał być żart? Kpina? Pastisz?

Adorno ujął to w jednym zdaniu: “Wszystko co nie jest negacją, jest uwikłane w ideologię”

 

To miał być jakiś manifest? Moralitet?

Podoba mi się narracja. Niewymuszona, tylko czasami troszkę przekombinowana.

 

Wątpliwość to jedyna słuszna postawa wobec rzeczywistości.

Ten, który zarzeka się, że w pełni coś pojął, jest głupcem.

Podoba mi się ten klasyczny, grecki paradoks.

 

Na plus, że poruszono kwestie z pogranicza etyki i codzienności. Samo opowiadanie nie poruszyło mnie. Nic a nic.

jesienna kakafonia – oklepane.

Początek trochę slaby, jak szkolne wypracowanie. Potem się rozkręca. Czasami narracja zmienia się w referowanie.

Nie wiem czy dłoń może być skamieniała se strachu. 

Marynowanie ze strachu uważam za bardzo celną i ciekawą frazę.

Pisz dalej.

Wydaje mi się, że siły rosyjskie stacjonowały głównie na płn. od Warszawy. Była, gdzieś uwaga o płd-wsch. Nadto, jeśli Murat wszedł po 3 dniach do Warszawy. To wojska rosyjskie były zdecydowanie na płn. chyba, że Kamieński był na płd.

Przedstaw bohatera szybciej. Podczas rozmowy Mauricea z Krasińskim, zdecydowanie zbyt późno “mówisz” kim jest “Vincent”, przeto Krasiński wyskakuje jak królik z kapelusza.

 

Skoro przedmówcy (przedpostowcy?) wytkneli już oczywiste błędy, skupię się na pozytywach:

1 Ładny motyw zbawiciela, bohater heroiczny (nie drwię), czy nie wszyscy tacy są? Czy nie można doszukać się tutaj postaci Chrystusa? Bohater ginie za ludzi w ostatecznym starciu. Jego śmieć, klęska, niezrozumienie, czy nie tym jest jest właśnie starcie z naszymi wyobrażeniami?

2 Ciekawa krytyka społeczeństwa, zgrabnie ujęta w jednym zdaniu.

Ja powstrzymam się od uwag natury moralno-etycznej, nie jestem też zbyt pruderyjny wiec nie odniosę się do warstwy erotycznej. Mi się tekst niezbyt podobał. Generalnie niby wszystko okej. Ładnie napisane, porządnie. Jednak zraziła mnie oczywistość sytacji, w duchu liczyłem że nie będzie trzech “prób” – to tak mało oryginalne. Na plus liczę, że tekst nie był długi. Oszczędziłeś mi dłużyzn i zbędnych opisów. Lecz oszczędziłeś też zaskoczenia.

A ja nie dałem rady przeczytać do końca. Nie lubię baśni. Myślę, że nadmiar zaimków jest wynikiem stylizowania.

śniąca

nie jestem doktrynalnym zwolennikiem relatywizowania wszystkiego. (to zdanie nie oznacza, że Ty jesteś)

nie czytałem pisania (prozy) które w udany sposób połączyło by tekst i muzykę (biografia Chopina? ), może mi coś podpowiesz?

W sumie bardzo porządnie napisane, jest jakaś akcja wiec nie przysypiałem jak czytałem. Bohaterowie są jak dla mnie zbyt archetypiczni i nie mają w sobie “życia” (Mądry starzec, porywczy młodzik i gnom mechanik) Gdyby udało Ci się tchnąc w nich barwę było by super. I choć zderzenie światów (łuk vs maszyna latająca) jest dosyć ciekawe i cieszy się popularnością to jednak dziś podjecie tego tematu wymaga znacznie więcej niż to co nam dałeś. Jeśli to wprawka literacka to jestem za. Jeśli pomysł na coś więcej to niech bohaterami nie bedą drewniane kukły.

Dialogi nie są zbyt porywające, w emocje nie zdążyłem się wczuć . Nazwa “Popielnik” bardzo udana i rodzi mały klimat. 

Nie wiem czy plecy mogą się zająć. ( 3 akapit od dołu) – Przemyśl tę frazę.

Te łzy na koniec, rozumiem katharzis poprzez sakarefajs. Lecz czy gniew Arjuka, któremu co noc śnią się pożogi nie prysł zbyt łatwo?

To jest jedno z tych opowiadań które nie budzą we mnie emocji. Nie trącają żadnej struny. Nie mam sentymentu do przeszłości. Ciepły usmiech nie pojawia się na wspomnienie “malucha”. Wtręty muzyczne są dla mnie osobiście wadą tekstu. Jakby autor nie potrafił opisać emocji. Muzyka i pisanie to dwie różne wrażliwości, łączenie ich to zarzynanie tekstu. Jest jednak kilka ładnych fraz, fragment w operze bardzo udany. Podsumowując mam podobnie jak bohater dylemat po przeczytaniu. Dramat to czy komedia?

Śniąca, zadziwienie jest stanem rozciągniętym w czasie. Zadziwienie to dla mnie “zadumanie” i “zamyślenie”. Pozorność chaosu jest “uchwycona” jest “olśnieniem”. Stąd sprzeczność.

 Dawno nie czytałem tak dobrego tekstu. Jeśli prawdą jest, że wszystko z premedytacją to gratuluję i zazdroszczę talentu. Choć sam pomysł nie jest szalenie oryginalny to jednak pomysł na formę w pełni to rekompensuje. Relacje z Baśką opisane bardzo fajnie, choć imho o jeden maleńki ton za bardzo. Jeśli wydasz książkę to ją kupię. Gratuluję tekstu i dziękuję za niego.

Zazgrzytało mi: zdziwił go pozorny chaos, przepyszny przysmak. Szukam słów do skomentowania i nie mogę znaleść. Niby miło, niby okej. Ja nie lubię tak onirycznie.

edit po 30 min. Po za pomysłem nie widzę w tym tekście nic ciekawego.

Nie przepadam za tekstami w których muszę myśleć o co chodzi, odgadywać, doszukiwać się.

Chwilami miałem problem ze skupieniem nad tekstem, gdzieś tam ominąłem linijkę, indziej kilka słów. Podobnie jak Finkla nie przepadam za muzyką (w opowiadaniach) to zupełnie inne wrażliwości i “światy”(pewnie dlatego muzycy nie śpiewają prozą). Czytać ten tekst dosłownie? Symbolicznie? Nie wiem i nie chce mi się zastanawiać. Tekst jest jednak porządnie skomponowany i zbalansowany. Zgodzę się z master-of-orion, że tekst jest trochę suchy. Przeczytałem jednak całe opowiadanie co nie zdarza mi się często.

Nowa Fantastyka