Profil użytkownika


komentarze: 79, w dziale opowiadań: 62, opowiadania: 45

Ostatnie sto komentarzy

A mnie to bardzo wczesne (i dobre w przeciwieństwie do późniejszych) rzeczy Wolskiego (Marcina) przypomina....

Ciągnąć, panie, zawsze warto, bo się czlowiek przy tym uczy. Arcydzielo to to pewnie nie będzie, ale jak pociągniesz i pomęczysz się, to następne będzie lepsze. Z tą łąciną tak mi się uświadomiło, że prawosławie to SCS, więc dlaczego modelowy pop miałby rozumieć tekst Deis irae, ale to pesteczka.

No właśnie często mam taki problem - o czym wielokrotnie tu wspominałem - że nie jestem w stanie przebrnąć przez całość wskutek.... jw. W mojej opinii to jest tak: widz daje reżyserowi 5 minut (ostatecznie kwadrans) i albo ogląda, albo używa pilota. Czytelnik daje pisarzowi tysiąc (najwyżej parę tysięcy) znaków i albo czyta dalej albo daje sobie spokój.

"Rozległo się pukanie do drzwi gabinetu. Trzy miarowe, niezbyt mocne, ale odważne puknięcia. Już po nich można było się spodziewać, że osoba stojąca po drugiej stronie, to ktoś, kto wie czego chce." - w życiu nie zdarzyło mi się dojść do takich wniosków, w taki sposób....

Powiem tak: plus za stylizację, drugi za znajomość "requiem", a trzeci - za szczyptę łaciny (a batiuszka też znał łacinę... tak nawiasem?)

1) "Poeta przebierał palcem w nosie" - a co on konkretnie przebierał w tym nosie palcem?

2) "Jeden mnie chciał wycwelić. Dał mi pojarę, ale złapałem gula i wyjebałem mu z grzywy!
- Sraka pierdaka. Ty Sznycel jesteś jednak pojeb, nie jarzysz, z nimi trzeba po ludzku! Kasiora do łapy i liże ci dupsko. A, ty od razu chcesz ciukać każdego. Oharał cię?"

Kiedyś dawno temu podczas leczenia kaca po pewnej libacji, w akademiku "Balbina" w Łodzi napisaliśmy z kolegą opowiadanie składające się niemal wyłącznie z wulgaryzmów. Jeśli dorzucić do powszechnie znanych słów w rodzaju "pierdolić" albo "jebać" trochę przedrostków można wyrazić ogromną ilość treści i opowiedzieć całą historię.
Tyle tylko, że na do pustych łbów nie strzeliło, żeby próbować to publikować.

Panno Franciszko,

Potwierdzam,co przedmówca raczył przed-powiedzieć,
A mianowicie, że w gazecie,
Będzie co innego niż w necie,
I że ta zasada
Dotyczy wszystkich użytkowników,
Takoż opowiadań
:)

Nie znaczy to wcale (to wszystko co napisałem) że sam dobry język wystarcza do dobrej literatury, oczywiście - nie. Jest to warunek na mój gust konieczny ale nie wystarczający (by nie było że lekceważe fabułę itp).

Witam,

Nie wiem, ile czasu mieło od zgłoszenia prośby, wiem za to, że była pozbawiona wszelkiego rodzaju zwrotów grzecznościowych, co nie świadczy najlepiej o kulturze. Trudno, nic nie poradzę. Coż znaczą (umieszczone w jednej z rozmów, a podpisane Elliot) pozdrowienia od starego znajomego "przewodasa" nie wiem, bo ani to mój stary znajomy, ani w ogóle żaden. Niniejszym likwiduujemy konto.

Literatura to contunuum, jak wiadomo. Są i rzeczy czysto rzemieślnicze (King i tysiące innych) i czysto artystyczne (Schulz i setki innych) i... wszystko pomiędzy, więc nie zawsze może to czy owo zakwalifikować, można się spierać itp. prowadzić akademickie dyskusje o wyższości świąt nad świętami...
Jak napisać dobrą książkę? Trzeba byłoby zapytać tego, co "Mistrza i Małgorzatę" napisał... tylko nie ma jak.

"od niechcenia otrzepał spodnie"... a nie mógl po prostu otrzepać? a tak w ogóle, to jak się "otrzepuje spodnie" od niechcenia?
"głos Kacpra osadził księcia w miejscu"... książe zarżał i zaczął niecierpliwie przebierać kopytami...

itp, itd....

Przepraszam, jak zwykle patrzę na detale ale takie detale mogą zniechęcić...

Panie Thrill,

Ja bardzo przepraszam, nie lubię wystawiać niskich ocen, wolałbym wysokie. Ale należy pamiętać, że czytelnik dość często czyta parę zdań... i to mu wystarcza... Po prostu odstrasza...
Ale dla przyzwoitości, o której brak mnie tu posądzono, przejrzałem i resztę... mógłbym skomentować wiele miejsc w podobny sposób jak pierwsze zdanie... Język, język, język, logika języka, wyczucie języka... Odsyłam do lektury ostatniego postu w Hajdparku o warsztatach pisarskich...

Zgadzam się z przedmówcą - każdy może sobie wpisać co chce, na przykład na imię: Murzynek a na nazwisko - Bambo... więc wniosek jest oczywisty...

Nie wiem, co tu napisać... Żaden wyrazisty komentarz mi się nie ciągnie od palców do klawiatury....

"Drewniane ściany od dawna nikogo tu nie gościły".
Tak się zastanawiam, czy drewniane ściany mogą kogoś gościć (poza ewentualnie kornikami)...:)
"od dawna nikogo tu nie gościły"... a mogły nie gościć nikogo... "tam".. to znaczy gdzie indziej niż były...?
I tak oto zakończyłem lekturę na pierwszym zdaniu....

Portal przeznaczony jest dla:
a) tych którzy piszą, by mogli sprawdzić, czy ktoś ich będzie chciał czytać
- jeśli chce: wspaniale, może czeka cię publikacja w NF
- jeśli nie chce: poczytaj innych, zobacz co ci się podoba, a co cię razi, zastanów się i spróbuj robić to, co robisz inaczej
b) dla NF, by wyłowić perełki
Ale... mam wrażenie, że to już było pisane...

Nazwiska? W jakim celu? Nicki identyfikują równie dobrze.Gdzie problem?

Pani Czereśnio... Panie Czereśnio (właśnie... prosi się o punkt dot. płci w profilu, mówiłem już adminowi)

W tamtym forum nie uczestniczę, bo odnoszę wrażenie, ze zostalo zdominowane przez grupę osób... może odrobinkę zbyt mocno zaangażowanych... Toczenie nieustannych sporów o... cokolwiek... nie jest moją specjalnością. Napisałem "no comments" i to dokładnie wyraża mój stosunek do sprawy.

Różnica między Hajdparkiem a forum (tamtym) jest prosta. Tam toczą się spory dot. pisma (czasem odnoszę wrażenie, że nie tyle pisma co kompleksów i problemów emocjonalnych dyskutantów), a tu... rozmawiamy o naszym pisaniu i stronie, która sluży publikacji tego, co kto napisał. Jesli ktoś chce tu dyskutować o swoich problemach emocjonalnych i kompleksach - nie mogę zabronić, ale uczestniczyć w tej dyskusji na pewno nie będę.

Nie wszystko jest niestety tak proste, jakby się chciało. Archiwum to dość skomplikowana sprawa (np. prawa autorskie do publikacji na papierze to trochę co innego niż do publikacji w internecie, nieprawdaż?). Temat jest przerobiony, ale nie prosty i lekarstwa... cóż... po prostu nie mamy. Nie mówiąc o archiwum "przeszukiwalnym", problmach technicznych itp. itd.
Nie ma, nie wiemy, czy będzie... cudów nie ma.

Forum - no comments. Wolę się porozumiewać tu niż tam.

Indeks książęk... - warte rozważenia, dzięki. 

Mogę się odnieść jedynie do drobnych kwestii historycznych.
"Docenia „dorobek” caratu i nietrudno dostrzec, że uważa, iż historia tego państwa przebiegałaby dla niego pomyślniej, gdyby utrzymały się rządy cara."
 To tak jak powiedzieć, że historia pana Wacka potoczyłaby się pomyślniej, gdyby go nie zabili. Z tym, że jaki "dorobek" caratu autor "docenia" to już naprawdę nie wiem.

"W opowiadaniu Operacja „Jajca” major SB wcale nie jest sympatycznym młodym człowiekiem walczącym w pocie czoła z kontrrewolucją, aby uchronić PRL przed „większym złem”, ale został opisany w sposób odpychający"
A to byli jacyś "sympatyczni, młodzi" (nieważne, czy w rzeczywistości, czy literaturze)? No chyba że porównujemy opowiadania to wierszy dla towarzyszy z bezpieczeństwa, ale te pisano ostatnio w pierwszej połowie lat 50-tych. Jeśli to ma być zaleta mierzona w relacji do "Kapitana Żbika" to... faktycznie autor błysnął intelektem.

Jaka w tym wiedza historyczna? Że bolszewicy i ubecy to bandyci? A... są tacy, którym wydaje się, że byli (są) pozytywnymi postaciami? No.. może są... wśród pacjemntów szpitali psychiatrycznych, ale nie sądzę by ci raczyli się lekturą opopowiadań. Że chłop ukraiński był prymitywny? A komuś się wydaje, że był intelektualistą? Przecież i u Hoffmana nie są (oczywiscie poza Chmielnickim). Tak nawiasem... od średniowiecza wszyscy (nie tylko chłopi) chodzili od rana do wieczora pijani w 3D, a i starożytność nie grzeszyła trzeźwością. Trzeźwość to rzecz w historii ludzkości całkiem świeża...

Dzięki za uznanie (nie wiem, czy na nie zasługuję). Przepisu na dobre pisanie niestety nie ma (tak, jak na masę innych rzeczy) - kwestia pracy... ale i pewnego wyczucia, które niektórzy nazywają talentem (mocne słowo - pisanie komercji to praca niemal mechaniczna). Tak czy inaczej, ja tu najczęściej nie oceniam fabuły, bo fabuła... jaka jest każdy widzi... ale mniejsza. Patrzę na język i skóra mi cierpnie. Najczęściej nie tylko nie ma w nim za grosz polotu ale co gorsza jest nijaki, toporny, nieociosany, niezgrabny.. (można byłoby mnożyć przymiotniki). ..a czasem i gramatyka tekstu pozostawia wiele do życzenia. Sądzę, że może to wynikać w niektórych przypadkach z faktu, że delikwent pisze ale nie czyta, albo czyta nie to, co powinien. I najzwyklejszym językiem można pisać, jeśli naprawdę ma się coś do powiedzenia... przecież "Piknik na skraju drogi" to nie żaden poemat..."Solaris" też nie Mickiewicz napisał ale tam się czytelnik o zdania nie potyka (Maria Dąbrowska najczęściej służy w szkołach za przykład języka "przezroczystego"). Dla odmiany: "Chłopi", moim zdaniem rzecz absolutnie na szczytach wirtuozerii pod każdym względem - stylizacja aż boli, ale zgrzytu tam nie uświadczysz.
Po prostu albo treść albo język musi coś w sobie mieć, a najlepiej kiedy ma coś w sobie jedno i drugie (a już na pewno nie może być tak, że coś jest całkiem do kitu). Nie trzeba koniecznie wspinać się na szczyty... tam gdzie Bruno Schulz mieszka... ale choćby troszkę perełek dosypać do piachu słowa, jak to jest w "Locie nad kukułczym gniazdem", w ksiażkach Chandlera, u wszystkich wielkich właściwie.Jedno i to samo można opisać na wiele sposobów.

Moje opowiadania są bez znaczenia. Napisałem - wydałem i niech zostanie dla dzieci. "Agresywność - zero". Nikt nie musi pisać jak ja, nie w tym rzecz. Po prostu językowa niedbałość (nie tylko w tym przypadku oczywiście) odstrasza mnie od lektury, a w najlepszym wypadku bardzo ją utrudnia. Co nie oznacza, że tak nie można - wszyscy znamy przykłady książek, które właśnie robią niesamowitą karierę, choć literacko jest to katastrofa. Moja córka, lat 18 wzięla do ręki coś tam pani Meyer, przeczytała dwie strony i stwierdziła, że jest to język "niedorozwiniętego analfabety". Zgadzam się z nią, co nie zmienia postaci rzeczy - milionom, milionom, milionom... czytelników to zupełenie ale to zupełnie przeszkadza :). Nie chcę przez to powiedzieć, że autor tegoż tu... dyskutowanego opowiadania pisze podobnie to wspomnianej autorki... aż tak źle nie jest.

Pokazywanie wieku i parę innych rzeczy jeszcze się wprowadzi. Nie wszystko możemy na raz. Co do opowiadania.. cóż... ja dostrzegam przede wszystkim język, taki "układ mózgu". Ale zadatki są, nie przeczę (prywatne zdanie).

Patrz komentarz do poprzedniego opowiadania. Rozumiem, że "syknął z bólu" mimo, iż "czuł się bezpieczny w łazience". Bardzo logiczne...

Tyle razy już pisałem, ale jeszcze raz napiszę: oprócz treści istnieje forma. Nie jest całkiem obojętne, jakim językiem się opowiada. Innymi słowy, oprócz pisania trzeba też czasem czytać...

"Dwóch mężczyzn, szlachciców z Irlenii, i towarzyszący im złotołuski smok, wyszło z lasu wprost w okolicę usłaną polami. Zaczęli rozglądać się po tej pięknej i zagospodarowanej łące, wdychać wiejskie powietrze, gdy nagle usłyszeli jakieś krzyki, a chwilę potem ujrzeli zdenerwowanego mężczyznę, który biegł w ich kierunku."

Wytęż umysł i znajdz 20 błędów, jakie kryją się już w pierwszym zdaniu (dla opornych: nie chodzi o ortografię).

 "W czasie, gdy cały świat z przerażeniem wznosił oczy ku niebu, Susan D. Sheridan, niespełna trzydziestoletnia kobieta, która w tych samych oczach mogłaby uchodzić za wzór piękna, zacierała ręce."

... to znaczy w oczach należących do kogo...?

Każde opowiadanie można położyć pierwszym zdaniem.

Konkretnie proszą się niezgrabności językowe wszelkiej maści. Już tu gdzieś komuś przypominałem, że oprócz treści istnieje także forma... To zanczy, powinna istnieć...
"Treść mi umyka, bo o zdania się wciąż potykam" - to to chyba ująłem.

A popatrz tu:
"- Załoga L458, zgłoście się, macie nieprawidłowy kurs, powtarzam, nieprawidłowy kurs. Ustawcie autopilota na plan 1, zostaniecie naprowadzeni na wasz teren. Jeżeli tego nie zrobicie grozi wam niebezpieczeństwo, powtarzam, niebezpieczeństwo!"
I od razu przypominają mi się dialogi z seriali medycznych:
- Siostro, odczyt?
- Roentgen - 7. Stetoskop - 32. Czy on umrze doktorze?
I tak dalej i temu podobne...
Ale z sympatią się czepiam...

Kiedyś dawno temu jakaś panna (Urszula) napisała podobny wiersz do jakieś gazety - nie pomnę do jakiej. Pamiętam za to co jej odpowiedział pewien redaktor (na łamach), cytując oczywiście komentowane dzieło, które nie utkwiło mi w pamięci (mowa w nim była o miłości, ptaku, co od niej oszalał i pannie, która spała sama w łóżku, wobec czego była strasznie nieszczęśliwa).
Oto odpowiedź:
"Dla Urszuli rada taka,
Włóż pod kołdrę zaraz ptaka,
Ale odłóż także pióro,
I już nie pisz wierszy córo"

Był taki facet, który napisał parę podobnych rzeczy, ale to bylo dość dawno... nazywał się Jan Kochanowski i miał talent.

"JEST JUŻ JESIEŃ, LECĄ LIŚCIE"

"poeci o jesieni powielają sztampy,
więc dlaczego przed strachem zapalamy lampy"... zagadka dla autora: czyj to wiersz... (oprócz pisania warto czytać, może nawet zdecydowanie lepiej poczytać w tym wypadku)

"- Pamiętam, że cię kocham, Jessico! – przeszył go ogromny ból"

Niewątpliwie było to bardzo bolesne wspomnienie...

"- Witaj Luc! - dostojny mężczyzna w średnim wieku, o brązowych oczach, długich włosach koloru ciemny blond, z wąsami i brodą dosiadł się do stolika.
- Witaj braciszku - uśmiechnął się mężczyzna. Miał już swoje lata. Ubrany był w biały, idealnie skrojony garnitur, białe, wypolerowane mokasyny, czarną koszulę i biały krawat. Włosy przyprószyła już siwizna, spojrzenie miał zmęczone."

Innymi słowy:

Usiadł nie zakładając nogi na nogę i nie pytając nikogo, kogo tam nie było, czy mógłby usiąć, gdyby już wcześniej nie usiadł. Był brunetem, to znaczy był nim wcześniej zanim zacząłem go opisywać, bo teraz, kiedy go opisuję, a konkretnie przed chwilą, kiedy go zacząłem opisywać  już nie był  brunetem, bo jego niegdyś (to znaczy wtedy, kiedy go nie opisywałem) czarne włosy zdążyły posiwieć. 
I tak dalej, i tak dalej...

Aha... ja wiem, że wyrzucanie orzeczenia na ostatnie miejsce w zdaniu to stylizacja... ale jeśli robi się to nałogowo... utrudnia - delikatnie rzecz ujmując - komunikację :)

"Córka hrabiego Kazimierza spojrzała na niego.".. to znaczy... na tego Kazimierza?
I aż sie prosi, by po raz kolejny zacytować "Oczko się odlepiło.. temu misiu!".
Przperaszam, autor / autorka tego opowiadania padł całkiem przypadkowo ofiarą mojej kolejnej napaści. Próbjuję tylko zwrócić uwagę tu piszących (a jest to kwestia istotna w przypadku większości niestety), że oprócz fabuł wszelkiej maści istnieje jeszcze język, którym się opowiada. Oprócz treści istnieje forma...styl...

A to polecam śp. Waligórskiego wierszyki. Nie mówię, żeby się wzorować (chociaż są cudowne) ale poczucie humoru zaiste przednie i w tę stronę - to moje prywatne zdanie - dobrze było próbować zmierzać.

"Załoga jednostki badawczej, składającej się z czterech osób..."

A gdzie pies?

Informacja by się przydała,
Czy to jednostka, czy załoga się składała
(i oczywiście... na co!)

...robię pranie...
...pralka nie używa wody...
...kilka czynności nie uległo zmianie....
...bo pranie mimo wszystko trzeba włożyć...
jakiż to byłby temat do śpiewania,
gdyby przed praniem nie trzeba było
do pralki wkładać prania...

A już myślałem, że nikt nie odważy się użyć w opowiadaniu rodzimej scenografii.
NARESZCIE!

"Polityka jak i biznes są swoistą grą. Toczy się ona o duże stawki (przeważnie pieniężne)."

Toczy się ona.. ta polityka, a może ta gra... a może ta biznes... bo biznes i polityka są grą...
Jednym słowem: "Panie kierowniku! Oczko się odlepiło! Temu misiu!"

"- Dobra, teraz pójdziemy do naszej kryjówki sprawdzić, co z Tomem, a potem do Freddy’iego i wypożyczymy konie. Teraz nie musimy obawiać się Czerwonookich, ale przed zmierzchem musimy być w stolicy –powiedział szpieg."

- Tato, czy nie widzialeś Isaury?
- Tak, ostatnio była na górze.
- To pójdę na górę, ale najpierw na dół...

Na pocieszenie:  Stephanie Meyer też operuje podobnym anty-stylem... a sprzedaje się świetnie.

"- Nie spałeś całą noc? – Spytał chłopiec szpiega"
To szpieg miał chłopca? :)
Jakiś styl pisania by się przydał - jak sądzę - język jakiś... bo jak dotąd...
... napięcie mi umyka
bo o zdania się wciąż potykam....
:)

Troszę za dużo peanów na cześć, z powtórzeniami i wariacjami twierdzenia, ze to "jego najlepsza książka", "jedno z jego najlepszych dzieł" etc. Ale napisane przyzwoicie, a to już sporo.

Możesz mieć rację. Bliżej temu tekstowi do felietonu niż recenzji. Pewnie dlatego złapałem się w pułpakę :)

Maciek Parowski powiedział, że marzy o takiej chwili, kiedy będzie mógł napisać komentarz:
"CZYTAJCIE SZYBKO. ZA GODZINĘ ZDEJMUJĘ TEKST I BIORĘ DO GAZETY"
.... ale to chyba jeszcze nie tym razem.....

Może i tak. Napisane ładnie, sprawnie. Ale jednak obstaję przy twierdzeniu, że miedzy "Czasem Apokalipsy" a "Avatarem" zieje przepaść. A recenzja jakby o czymś przypominającym ten pierwszy pisana...

Jak się postaram to i kałużę uznam za metaforę oceanu... Obaiwiam się, że "Avatar" to jednak nie "Ulisses" Joyce'a...

Nowa Fantastyka