Profil użytkownika


komentarze: 922, w dziale opowiadań: 721, opowiadania: 438

Ostatnie sto komentarzy

Podobny pomysł ogladałem kiedyś w jednym z odcinków "Strefy Zmroku", tyle że bardziej makabryczne.

Podoba mi się. Krótko, jasno i konkretnie. Doskonale oddajesz emocje w kilku słowach.

Kiedyś coś takiego zrobiłem, pisząc opowiadanie "Przypadki Meryl i Bruc'a". Chodzi mi po głowie inny pomysł z udziałem tych postaci, a akurat mam kilka tygodni wolniejszych. Może coś naskrobię. :-)

Cóż, modernistyczna poetycka ballada. W pięknej (może trochę zbyt poetyckiej, a może i nie) formie przekazuje prawdę starą jak świat: ona z miłości do niego zrobi wszystko, żeby mu się podobać. Taka inna wersja bajki o syrenie, która dla księcia chce zostać człowiekiem.

Możesz dopisać część drugą, w której zawarty byłby ciąg dalszy tej prawdy: on zabawi się i ją zostawi, niedoceniając (ba! niezauważając nawet) jej poświęcenia.

Podoba mi się oryginalność doboru głównej bohaterki. O południcach jeszcze nie czytałem.

Oceniam na 4.

Klepisko z sufitem ???? Ale masz skojarzenia :-)

Opowiadanko takie sobie. Nie odstrasza i daje się przeczytać, a to już coś.  Nie każde 'dzieło' umieszczane na tym portalu spełnia choćby te kryteria.

Pisz dalej; kto wie, co z tego wyjdzie. :-)

Postać Strażnika trochę mi kuleje.  Porywa kobietę żeby ją sprzedać do burdelu, bo lituje się nad sąsiadami. Potem tak po prostu ją uwalnia.

Mocno naciągana wydaje mi się też lista rzeczy, które mógłby za nią kupić. Tak jakby Strażnik był jedynym człowiekiem, który wpadł na pomysł handlu żywym towarem, a prostytutki były aż tak rzadkim i luksusowym towarem. Przecież w tak trudnych czasach kobiety same by się puszczały, żeby zarobić na chleb dla dzieci.

Już prędzej widziałbym tak wysoką cenę za porywanie ludzi na narządy do przeszczepów.

Jednak fajnie się czytało. Miło spędzone kilkanaście minut na lekturze.

Sorry za niezręczne sformuowanie o kalce; spieszyło mi się. Nie miałem zamiaru dawać Ci żadnego prztyczka.Przypomina mi inne opowiadanie. Jednak tylko dlatego, że i tam i tutaj bardzo ważną rolę odbrywa lustro.

Twoje opowiadanie podoba mi się. Trochę nierealne wydaje mi się, żeby chłopiec przez szereg dni  nie zorientował się, że tam 'po drugiej stronie' to jego odbicie, ale to szczegół. Podoba mi się i tyle.

Twoje debiutanckie teksty były dobre; wielu 'starych' pisarzy na tym portalu pisze gorzej, niż Ty pisałeś na poczatku. Przez jakiś czas czytywałem na NF bez zakładania konta i bez komentowania, dlatego nie masz moich komentarzy. Chodziło mi o to, że jesteś coraz lepszy. To też miał być komplement. Widać nie powinienem pisać komentarzy, kiedy się spieszę :-)

Bubug - ty to naprawdę masz talent pisarski. Nawet taki zrozumiały tylko dla autora tekst, napisałaś tak, że czyta się z przyjemnością i zaciekawieniem.

Chociaż brakuje mi puenty, wyjaśniającej jasno czym jest bohater.

Bardzo szybko kierunek opowiadania stał się przewidywalny; tym nie mniej przyjemnie się czytało.

Przypomina mi trochę kalkę innego opowiadania, umieszczonego na tym portalu kilka miesięcy lepiej, o dziewczynie która miała w ścianie mieszkania okno do mieszkania innej dziewczyny.

O ile pamiętam Nawiedzonego z jego debiutów, to postęp jest ogroooomny. Gratuluję :-)

Chociaż nie było specjalnych fajerwerków, mi się podobało. Krótki dreszczyk emocji też miałem. Po wszystkim został mi tylko wielki znak zapytania - w jaki sposób Wojlub zanurzył się swobodnie w bagno, udając topielca,  i wyszedł z niego, gdy tymczasem Bormił autentycznie tonął?

Ps. Fajnie brzmiące imiona wymyśliłeś.

Przeczytałem, wzruszyłem ramionami... takie sobie.

meksico-Selena gratuluję!!!
Życzę Wam wspólnych 150 lat, wspólego literackiego Nobla, Pulitzera i co tam jeszcze chcecie :-) No i gromadki seledynowych meksykańskich dzieci :-)

AKT DRUGI

Użytkownicy czekają, czekają i czekają na rozwiązanie konkursu. Obgryzający paznokcie zjedli już własne palce.
Robiący na drutach dorobili się kilkukilometrowych szalików. Żyjący dniem dzisiejszym już dawno zapomnieli, że wciąż nie ma wyników. W międzyczasie wyrosło nowe pokolenie pisarzy amatorów publikujących na NF, którzy nawet nie wiedzą o istnieniu Sherlockhisty.

Agata Christe pisała o detektywie Herkulesie, to ja mogę o pani detektyw Meryl.
Wiem że opowiadanie jest płytkie, ale próbowałem się zmieścić w limicie znaków. Może jesienią lub zimą, jak znowu będę miał więcej czasu, wkleję tutaj pełniejszą wersję "Sprawy Eleonory".
Dla mnie osobiście pisanie sprawiało frajdę, zostało mi też trochę niewykorzystanych notatek, więc chętnie wrócę do tych bohaterów.

Tekst Nomada się nie liczy, bo to jest odpowiedż na komentarz, a nie komentarz. Poza tym, fajny wątek. Miło się czyta. Wciąż pamiętam uwagi Suzuki na moje komentarze i aż się dziwię, że teraz nie cytuje nic z moich pomysłów :-)

Toms - ostatnio temat zmian poruszyłem ja. Wałkowany był że aż miło. I nic z tego nie wyszło.
Jak już wyżej napisano, portal ten jest ramieniem komercyjnej księgarni, molocha wydawniczego. Jak by to przystępnie napisać...?
Popatrz sobie jaką popularność ma NF. Ilu młodych twórców próbuje tutaj zaistnieć.
NF jest bardzo popularny, ma dużo użytkowników; pomimo wielu niedociągnięć. Dlatego nie oczekuj wielkich zmian na lepsze w funkcjonowaniu tej strony. Właścicielom nie opłaca się wyrzucać pieniędzy na ulepszanie internetowego NF, bo i tak są na topie i mogą gwizdać na nasze prośby.
Co innego by było, gdyby stracili klientelę, a na strona zionęłaby pustką i nudą. Wtedy sami redaktorzy robiliby konkursy na temat "jak ulepszyć NF" i głowiliby się, co tu jeszcze poprawić, zeby przyciągnąć ludzi.
Fakty są takie - jest co jest i albo to polubisz i zaakceptujesz, albo nie. Szarpanie się nie ma sensu, szkoda czasu i energii.

Świętomir - mógłbyś napisać mitologię Słowian od nowa, zmyślając ile się da, a i tak by się przyjęła jako jedyna prawdziwa i obowiązująca :-). Dopóki nie przeczytałem twoich wyjaśnień, byłem pewny, że wszystko wziąłeś z książek, tylko ująłeś to literacko.
'Podobało mi się' to zbyt słabe określenie.
Ode mnie 6.

Technicznie - brakuje mi odstępu między pierwszym a drugim akapitem. W końcu rzecz dzieje się już dosłownie w innym świecie.
Początkowo gubiłem się też w rozróżnieniu kim jest Frigg. Przy okazji tego zdania: "Frigg z trudem odrywa spojrzenie od olbrzyma." proponowałbym kilka słów opisu postaci.
Poza tym, miło mi zobaczyć pracę opartą na znajomości ( jak dużej, to już nie wiem) mitologii Wikingów. Po prostu lubię opowiadania "z korzeniami".
Szkoda że tak mało się tu zadziało. Właściwie to powinno funkcjonować jako 'zajawka' czegoś większego.

"uśmiech jak sowa" i "rozwarł powieki" - aż boli, kiedy to czytam. Czy nie można po prostu otworzyć oczu i uśmiechnąć się... no właśnie, jak? Co oznacza ta sowa?
Jak dla mnie, trochę za dużo tej poetyki i filozofowania. Przekombinowane na siłę.
Poza tym; to nie zarzut, tylko luźna uwaga; czuję inspirację klasykiem - "Katedra".
Ode mnie słabiutka 3.

Lekkie, łatwe i przyjemne.
"Ja jestem już stary. Nie mam jednego oka, słabo mi płacą i co chwila trzeba mnie łatać, a z przestępcami to nigdy nic nie wiadomo." - to jest dobre!

Zbyt duży przeskok od gadającego bidetu do filozofującego psa. Elektroniczne zwierzę czy kochanka to jednak nie sprzęt kuchenny.

O piórkowcu.....
Sorry Russ, trochę mi zajęło zanim zajarzyłem o czym piszesz. Masz rację, autor nie jest już debiutantem i ma piórko w swoim dorobku. No to rzeczywiscie mógłby bardziej przemyśleć fabułę i poprawić niedociągnięcia.
Mnie najbardziej dziwią:
- osiedle składające się tylko z trzech połączonych bloków
- dziwne odosobnienie tego 'osiedla'; tak jakby ktoś wybudował bloki w szczerym polu kilometry od innych zabudowań. Bezsens.
- blok jest wielki, a w fabule występuje tylko kilkoro mieszkańców. Rozumiem, że to na nich koncentruje się akcja, ale na takim zebraniu mieszkańców nie powinno być tylko kilkoro osób ( które z łatwością można obdzielić jednym sernikiem). Porównaj sobie do kultowego "Alternatywy 4". Tam też jest grupka głównych bohaterów, ale za ich plecami pojawia się ileśtam stażystów robiacych za tłum.
 A i tak podoba mi się pomysł. Kojarzy mi się właśnie z "Alternatywy 4" i z "Innymi" (przez tą dziwną izolację od reszty świata). Szkoda, że niedopracowany logicznie.
Jeśli tak się sprawy mają, to oceniam. 4

Opowiadanie mi się podobało; a z drugiej strony zgadzam się ze wszystkimi zarzutami. No i jak to ocenić?
Jeżeli potraktować to jako debiut, to małe niedociągnięcia są do wybaczenia; o ile autor wyciagnie z nich naukę na przyszłość.
Poczekam więc na następne prace emihoff.

Takie sobie, trochę bez sensu; zlepek pomysłów. Zacząłeś od tego, że staruszka wkurza myślący sprzęt kuchenny, a potem skończyłeś do psa-robota i dziewczyny-robota. Co one mają wspólnego ze zdaniem:
"Nie cierpię, nie znoszę wymądrzających się kuchenek mikrofalowych i gadających bidetów."
Czy Ty sam wiesz przynajmniej o czym chciałeś napisać, co przekazać czytelnikowi?

Podoba mi się pomysł. Podobają się wątki humorystyczne - zderzenie języka Pani Jeziora i gapowatego Olka. Nie przeszkadza mi brak wytłumaczenia dlaczego właśnie Olek, a nie kto inny został wybrany - forma utworu jest na to za krótka, a poza tym czy np. w "Opowieściach z Narnii" części pierwszej jest wytłumaczenie dlaczego akurat te dzieci, a nie inne zostały wybrane? ( specjalnie porównuję do tego klasyka, bo jakoś tak prostotą stylu mi przypomina). Niektóre rzeczy po prostu są i już.
Podoba mi się zderzenie dwóch światów: mitologicznej Niby Landii (nazwa krainy jest śmieszna, mógłbyś wymyśleć coś lepszego) i pisania na blogu; chociaż rzeczywiście te potoki łez zalewające klawiaturę, to parodia.
Tekst na 3+, ale wskazuje, jak dla mnie, na dobrze rokującego autora.

W taki oto sposób, drogi czytelniku, sensacyjna powieść rzeka o ratowaniu świata i Rajka (który okazał się Batmanem) z łap wstrętnego pradawnego potwora Sridziajawardanapurakotte, przerodziła się w typową brazylijską operę mydlaną, w której znany pisarz Juan Meksico kocha się w pięknej początkującej pisarce Selenie, mając nadzieję iż ta kobieta uleczy go z impotencji twórczej i nie tylko, Selena zakochała się w bladoskórym Edwardzie, którego nawet nie widziała na oczy, Edward usilnie próbuje zdobyć serce (i nie tylko) doktora Etti Fasola, a sam Fasol panicznie unika rzeczonego wampira i kocha się w... cóż, tego to nie wiedzą nawet scenarzyści tego serialu.

Biedaczka nie wiedziała, że Wampir Edward wzdycha tylko do jednej, jedynej osoby na świecie, a jest nią dr Etti Fasol, kumpel z dzieciństwa Juana Meksico.

Mój chomik, a właściwie chomiczyca Irena skończyła kilka miesięcy temu żywot. Zastanawiam się nad nabyciem następcy; taki nadmiar makulatury w postaci książki telefonicznej mógłby być jakimś argumentem 'za'.
A edycja komentarzy, powiedzmy dziesięcio- minutowa, byłaby mile widziana.

Na dobry początek daję ( w pełni zasłużoną) szóstkę.
Kapitalne. Charakterystyka dzieciaków jest pierwsza klasa. Żanka wiecznie w książce, a wszystko wie, Bęc nadający nazwy, które się przyjmują i cała reszta postaci.

Mogę też wyrywać po kilka kartek i rzucać homikowi. Zwierzak poszatkuje je w takie drobne wiórki i wyścieli sobie gniazdko. Żeby tylko farba drukarsta nie była toksyczna...
Taka książka może być użytkowana na wiele sposobów.

... bowiem z rozbitego wraku samolotu, którym przyleciała Selena i Juan Meksico, wysunęła się czarna dębowa trumna przyozdobiona złoconym napisem:
 sir. Edward
Koncesjonowany Wampir
Właściciel prosi, aby w ciągu dnia nie przerywać mu spoczynku.
Wszelkich interesantów załatwia po zmroku.

@Fasoletti - oto cytat z twojej wypowiedzi z załączonego powyżej linka:
"Zagram chamsko i na emocjach. Zróbcie to jako prezent pod choinkę dla użytkowników strony. Po za tym jestem w ciąży, a ciężarnym się nie odmawia. ( Schwarzennegger mógł być, to ja też mogę, a co! :P)".
Ale rozumiem, że to pisałeś ponad rok temu... wiele mogło się wydarzyć... adopcja na przykład ;-0

Telefoniczna też ma swój plus - jest gruba. Będzie na podpałkę w piecu :-)
ps. szkoda, że wygasa inicjatywa Meksico na jego wieloautorowe opowiadanie. Meksico- a może by to teraz zebrać w całość i opublikować w 'opowiadaniach'? Co Ty na to?

Fasoletti, poczytałem sobie tamten temat i wyszło mi, że jednak warto, bo kilka spraw o które wtedy prosiliście teraz funkcjonuje jako norma i tacy jak ja nowicjusze nawet nie wiedzieli, ze kiedyś był z tym problem; np. znaczek Mistrza Loży, czy lornetka przy śledzonych tematach. Poza tym, teraz mamy Dj-ja i czujemy jego fajną obecność na co dzień.
Więc może i tym razem coś z powyższych próśb zostanie spełnione.
Ps 1. Tamten webmaster- niejaki DareK powinien był banować samego siebie za niekulturalną wypowiedż do użytkownika
Ps 2. Fasoletti - pytam tak z ciekawości, jako biolog - jak przebiegł twój poród? Cesarka, czy drogami naturalnymi? No i jak twoja młoda latorośl? Jakoś przegapiłem że jesteś młodą mamą/tatą.

Świętomir - im bardziej bronisz swojej opinni, tym bardziej twoje zdanie jest krytykowane; a w miarę upływu czasu i kolejnych postów 'dyskusja' robi się coraz mniej merytoryczna, a coraz bardziej przechodzi w osobiste wycieczki. Osobiście uważam, że nie ma sensu tak się nakręcać. Napisałem co myślę o "Grafomanii" i idę dalej. Są tacy którzy to przyjmują do wiadomości i żyją dalej, są tacy którzy napiszą że myślą inaczej i jest OK, a są tacy, którzy za wszelką cenę chcą udowodnić, że tylko ich opinnia jest słuszna. Z taką postawą nie ma sensu dyskutować i przekonywać; chyba że ktoś szuka pretekstu żeby się podenerwować.
(chciałem na koniec dodać coś błyskotliwego i zabawnego, ale skończyła mi się wena :-) )

Kilka dni minęło, a ile słów i emocji przeleciało przez temat, ho ho...
@SuzukiM- miło mi, że tak bardzo zapadłem Ci w pamięć. Mogę przyjąć taką nominację, a nawet nagrodę główną w proponowanej przez Ciebie kategorii, o ile będzie to ciekawa książka :-)

@ Świętomir - to znaczy, w trakcie gotowania w bierzącej wodzie :-) :-) :-) Przepraszam za błąd; czy jak napiszę, że mam dysgrafię, to będzie mi wybaczone?
Swoją drogą, zastanawiam się, na ile skuteczne były do tej pory prośby i sugestie użytkowników o ulepszenie tego portalu?

Ponieważ rzeczywistość świata niniejszego opowiadania ponownie zawiesiła się na kilka dni i wszyscy bohaterowie zbudowani z tkanki organicznej znieruchomieli niczym fogury woskowe, Magiczny Rower Moherowej Damy (który(a) nota bene był płci żeńskiej, tak jak właścicielka), skrzypiąc niemiłosiernie powyginanymi kołami podjechała do lśniącego i przystojnego Miecza Artura i cmoknęła go głośno frontowym światełkiem w rękojeść.

Nie wiem autorko, czy przyjmiesz moją drobną uwagę, czy też będziesz się bronić, ale cóż, spróbować warto.
Pomysł fajny, wykonanie mogłoby być lepsze. Oprócz niepoprawnego zapisu dialogów i zbicia tekstu w jedną bryłę, uderzył mnie sam początek. Zobacz, że prawie każde zdanie zaczynasz od rzeczownika + przymiotnika. Brzmi to sztucznie. Proponuję trochę więcej różnorodności i finezji - idąc za przykładami RogerRedeye. Tematyka utworu zasługuje na to.

OK. Nawiedzony- nie jesteś odosobniony w zrozumieniu czego innego niż powiedziałem/zrozumiałem. Problem z komunikacją to mam ja. Jeżeli możliwa jest dysgrafia pojęciowo- komunikacyjna, to ja jestem jej przykładem.

Rinos- bardzo dobrze wspominam moje lożowanie. Było krótkie, niestety (przynajmniej dla mnie), ale nie pełne wysiłku, lecz przyjemne i rozwijające. Zrezygnowałem, bo pochłaniają mnie inne sprawy, chociaż do NF wciąż pałam sympatią :-)
No i zgadzam się z ostatnią uwagą Fasolettiego co do Rinosa: wykur... w kosmos - w sensie jak najbardziej pozytywnym.

Wszyscy mężczyźni cofnęłi się trwożliwie kilka kroków do tyłu, John Rinos schował się nawet za Batmana; do przodu, z odważnie wystawionną do całowania facjatą, wystąpił tylko przywódca Chińskiej Republiki Ludowej - Kom Coś-tam Coś-tam, wykrzykując dzielnie -- Dla ratowania mojego narodu gotowy jestem na każde poświęcenie!

Fasoletti - twoje pióro nabrało kolorów! Gratuluję. Będę się teraz wszystkim chwalił, że znam gościa (co z tego, że tylko przez Internet), którego drukują. :-)

Już taki jestem dziwny...
Nie napisałem, że pomysł i akcja obniżają w moim mniemaniu ocenę do 2/3, tylko że same są na takim poziomie.
Gdybym miał wystawić stopień (nie zrobiłem tego, napisałem tylko komentarz) to byłaby średnia z 6 i 2, czyli 4.

Bohaterów naszej opowieści uratować może tylko jakiś heros (lub heroina) z zewnątrz, który (która) dzięki swojej szlachetności i brawurze wedrze się na plac budowy mauzoleum Pierwszego Wodza w Pekinie i niczym królewicz śpiącą królewnę, ucałuje którąś (lub któregoś) z naszych bohaterek (ewentualnie bohaterów).

Swąd gazu poczuł także potwór Sridziajawardanapurakotte i zrozumiawszy, ze szykuje się coś złego, zamroził akcję niniejszego opowiadania na nieokreśliny czas.

Nie taka znowu skromna. W końcu bezstronna jednoosobowa komisja oceniająca nasze prace oceniła twój wiersz 10/10. To jest coś! To mój utworek jest tylko skromną popłuczyną twojego geniuszu. ;-)

Wszystko jednak wskazywało na to, że gaz ów miał pewne niespodziewane właściwości, gdyż wszyscy chińscy żołnierze leżący pokotem na ziemi zaczęli deklamować XVI- to wieczną azjatycką poezję, a na ogół cichy i spokojny Baranek, który przez szczelinę w bąblu zaciągnął się niechcący gazem, zaczął rozglądać się mętnym wzrokiem dookoła i w kółko powtarzać -- Jaki to uroczy zakątek, zupełnie jak zamek w Rynie.  

O właśnie o tym myślałem, co AdamKB napisał, tylko... jakoś głupio się przyznać. Jeżeli tak mniej więcej pamiętam nick, to w alfabetycznej wyliczance znajdę go bez problemu; a tak trzeba próbować (na przykład): może to był 'xael', a może 'xeal'? Sami wiecie jakie wygibasy słowne niektórzy wymyślają sobie na pseudonimy.
Lornetka - taaak. Też się zastanawiam do czego służy jednocześnie lornetka i migająca gwiazdka. Chociaż widać lornetka jest dla tych, którzy śledzą opowiadanie/temat, a sami nie dodali komentarza.

Dzięki Adam :-). Cóż, ten bakcyl przeleciał przeze mnie jak Orient Expres, rozwałkował parę osób i się oddalił... :-)
Tak a propo tego tematu o użytkownikach, pomyślałem sobie że brakuje nam zakładki z listą profili autorów. Powiedzmy chcę sobie poczytać pana X. Powinno być tak, że wchodzę na listę autorów i szukam pod literką X konkretną osobę. W tej chwili muszę lecieć po kolei spis opowiadań, aż trafię na pana X i dopiero mogę wejść na jego profil, lub szukać go w komentarzach.
Co wy na to?

Patrząc na Batmana wywijającego w powietrzu karkołomne zawijasy, za którym ciągnęła się smużka sinozielonego, niezbyt ładnie pachnącego gazu, Selena doznała nagłego olśnienia i wykrzyknęła na głos -- Księżna!; zaś Juan Meksico, również pod wpływem tej samej weny, westchnął namiętnie -- Elżbieta...; oczy obojga spotkały się ze sobą i już wiedzieli, że coś ich połączyło, a to spotkanie w Pekinie jest początkiem czegoś wielkiego i pięknego.

Warsztatowo jak zwykle 6. Klimat i wczucie się w psychikę bohaterki 6. Treść i pomysł - hmmm... lubię twoje opowiadania i chciałbym dać dużą cyfrę, jednak kiedy zastanawiam się ile bym dał komuś, kogo wczesniej nie czytałem, komuś nowemu na portalu, to... coś pomiędzy 2 a 3. Sorki.
Czytając cały czas obawiałem się, że Smyk udusi się w czasie snu, bo zatka jej się nos, a usta już ma zaklejone. Cieszę się, że nie poszło tym torem. :-)

Batman-Rajek wzleciał w powietrze niczym odrzutowiec lub przekłuty balon, a miecz Artura cienkim głosikiem skomentował całe wydarzenie jednym trafnym stwierdzeniem -- Ja pierdziu!!!

Zimna i opanowana, choć jak zawsze piękna, Mili Mili szybkim ruchem wyjęła z włosów upiętych w egzotyczny kok długą szpilkę (zrobioną oczywiście z kolców jeżozwierza) i wbiła ją w jędrny i napuchnięty pośladek Batmana-Rajka, spuszczając z niego nadmiar gazów magicznych powstałych jako reakcja uboczna nałożenia na siebie magii pierścionka i zaklęcia Bubug.

W całym tym zamieszaniu jedynie Bury Wilk zachował zimną krew i taksując wzrokiem wszystkich obecnych, to jest: boginię miażdzącej krytyki Suzuki, królową nimf Bubug, byłego amerykańskiego policjanta z polskim pochodzeniem ( -- Auć! Ostrożniej -- stęknął Rinos padając z objęć Batmana na brukowaną posadzkę), swojego kumpla z dzieciństwa Baranka, piękną i doskonale zapowiadającą się początkującą pisarkę Selenę, równie piękną wielbicielkę jeży kolczastych Mili Mili, zdobywcę literackiej nagrody Nobla za tryptyk o aniołach Juana Meksico, krytyka światowej sławy i jednocześnie szpiega chińskich służb specjalnych Filipa Samuela Cavendisha - kryptonim 00000007 KB, drugiego chińskiego szpiega Kim Orsona 66, Pierwszego Sekretarza, a nawet niezdecydowanego co do własnej orientacji Batmana, oraz kryjącego się w cieniu kosmitę z planety Tokopoko, spokojnie i dobitnie oznajmił dla Marka: -- No to masz swoją drużynę. Jeszcze tylko ściągniemy na miejsce doktora Etti Fasola i zakochanego w nim wampira Edwarda ( nie żeby Etti był taki ważny dla misji; chodzi o sprowadzenie Edwarda, a wiadomo, że gdzie doktor Fasol, tam za chwilę pojawi się wampir Edek) i możemy wyruszać na bój ze strasznym pradawnym potworem Sridziajawardanapurakotte.

-- Puść mnie wreszcie na ziemię i zrób coś z tym całym bajzlem -- teatralnym szeptem, słyszalnym dla wszystkich obecnych, zwrócił się John Rinos do Batmana alias Rajka, wciąż trzymającego swojego fana pod pachą.

Dj, "Biała róża" jest absolutnie poza podejrzeniami. Na cześć twojej tajemniczej na wieki, zaowalowanej w czarne koronki jajkowatości ośmieliłem się napisać to.
Myślałem że widziałeś. Jeśli jeszcze nie, to profilaktycznie przed czytaniem polecam wziąść coś na uspokojenie.  :-)

Kiedy na chińską ziemię padli już wszyscy, którzy paść mieli, pierwszy sekretarz Kim Coś-tam Coś-tam ( tu pojawia się migawka z jednego z poprzednich odcinków, przypominajaca, że to Kim był tym gościem, który porwał i sprowadził do Chin Johna Rinosa i który doskonale mówił po polsku jeżeli wymagała tego chińska racja stanu) dla odmiany powstał z chińskiej ziemi z pozycji nabożnego klęczenia przed Burym Wilkiem i Barankiem, mimo że magiczne zwierzęta nadal budziły w sekretarzu nabożny lęk i respekt, przypominając własnym wyglądem, że w chińskim kalendarzu następuje właśnie koniec Roku Wilka, a zaczyna się Rok Baranka, zaś gwiazdy i planety ułożone są w układzie nazywanym przez chińskich mędrców Układem Wielkiego Bezlitosnego Krytyka.

Więc tak:
primo: GRATULUJĘ ZWYCIĘZCOM!!!
secundo: gratuluję Dj pomysłu na konkurs
tertio: cieszę się Dj że tak profesjonalnie oceniłeś, znalazłeś czas i skomentowałeś KAŻDY nadesłany utwór. Jestem pod wrażeniem
quadro: miło mi, że dostałem 6/10, chociaż po cichutku liczyłem na nagrodę pocieszenia (materialista taki ze mnie).
ps. tak totalnie na marginesie - Dj, jak ci się podoba moja parodia twojego zwycięskiego wiersza?

Pociąg, którym podróżował Samuel Filip Cavendish, Kim Orson 66, oraz (bóg jedyny wie w jakim celu) Buba Bubo z planety Tokopoko, właśnie przekraczał granicę polsko-rosyjską, kiedy drugie westchnienie Sridziajawardanapurakotte poderwało cały skład razem z torami w górę i uniosło aż na orbitę okołoziemską, po czym wszystko razem spadło na plac budowy wielkiego mauzoleum w Pekinie, wprost przed nos Pierwszego Towarzysza Kim Coś-tam Coś-tam klęczącego nabożnie przed Szarym Wilkiem i Barankiem.

Gdy tylko Wilk wylądował, Marek zeskoczył za ziemię, zacisnął pięści i z groźną miną ruszył w stronę Batmana krzycząc: - Rajko, mój wyrodny bracie, to ja przyleciałem na koniec świata żeby ratować ci życie, a ty tu sobie hasasz w najlepsze, przebrany za nietoperza mutanta. Założę się, że pod tymi czarnymi obcisłymi spodniami masz na sobie damskie koronkowe figi, zboczeńcu jeden. Nie obściskuj tak tego przystojnego, choć zażywnego pana -- tu Marek wskazał na Rinosa, którego Batman-Rajko wciąż trzymał pod pachą -- tylko wracaj do domu. Świnie trzeba nakarmić i krowy wydoić!

Gdy tylko chińska armia unoszona westchnieniem odwiecznego potwora wzbiła się w powietrze i zniknęła za horyzontem, na nieboskłonie pojawił się kilkumetrowej wielkości śnieżnobiały baranek zwany Barankiem, oraz wielki jak tur latający wilk, zwany oczywiście Burym Wilkiem, z młodym mężczyzną siedzącym mu na karku; zaś ze starej lampy trzymanej przez młodzieńca wypłynęły wdzięcznie: odziana w skórzane obcisłe wdzianko błekitnoskóra bogini krytykim - Suzuki oraz spowita w szuwary i tatarak królowa nimf wodnych - Bubug. 

Więc czytam już po poprawkach...
Podoba  mi się klimat- smutny, melancholijny. Podoba mi się treść i kwintesencja sensu utworu zawarta w tym krótkim dialogu o moralności.
Panowie powyżej porównują do "Wiedźmina". Rzeczywiście - chyba tak, chociaż ja zobaczyłem to dopiero po przeczytaniu komentarzy. I nie traktowałbym takiego porównania jako zarzutu.
Dla mnie powyższa treść pasowałaby na zakończenie trochę dłuższego opowiadania o losach księżnej. Coś w stylu szekpirowskim: zbrodnia - wyrzuty sumienia - ucieczka - kara wymierzona samej sobie.
Z treści dziwię się tylko tej koronie. Rozumiem, że starzec znalazł ją przy dziewczynie. Tylko dlaczego Vilada uciekała na pustkowie z koroną? To trochę nieporęczny i ciężki bagaż.
Ogólne wrażenie - dla mnie pozytywne. Mam możliwość dawania ocen i chociaż niektórzy mogą się oburzać (kilka razy już tak było) że moje oceny są nielogiczne i nie przystają do odczuć większości, skorzystam ze swojego prawa i dam 4.

-- Sam jesteś dureń, gamoniu! -- odkrzyknął Batman słaniający się na nogach z wyczerpania. -- Terakotowa armia nie poruszałaby się, a ci tutaj biegną za nami, że hej. Od tych komiksów w głowie ci się poprzewracało, odrealniłeś się na maksa.

Rinos pobrzękując ciężkimi kajdanami, które wciąż miał założone na nadgarstki i szeleszcząc komiksem o Batmanie, który ściskął w garści, z przerażeniem obserwował jak wokół nich zaciska się krąg szaro-burych skośnookich żołnieżyków o zaciętych twarzach, mierzących w uciekinierów z karabinów.

W tym samym czasie, w Państwie Środka, Batman dzięki swoim super- hiper- nowoczesnej broni wydostał Johna Rinosa z lochów pałacu Pierwszego Sekretarza i trzymając byłego policjanta pod pachą, uciekał przed armią chińskich żołnierzy ubranych w jednolite szaro-bure mundury.

"Przynajmniej tak twierdziła Marguerite, z którą - jak twierdziła - kontaktował się." - chyba powinno być "jak twierdził".
Podobało mi się, szczególnie klimat, lampy, antykwariat, ulica nazwy. Masz dobre pióro.
Zaś treść - nieszczególnie wciągająca, ale sympatyczna.

Moją uwagę też zwrócił zacytowany przez Adama fragment. Brzmi to, jakby antykwariusz szukał informacji o poprzednim właścicielu zabalsamowanej już głowy, tj. faceta, który wystawił głowę na aukcję; a nie tego który tą głowę nosił na karku.
Poza tym, jeszcze czytam. Wciągający klimat.

Niestety, ale widząc co się dzieje na zakładce 'opowiadania' zgadzam się ze Świętomirem. Pozostaje to przeczekać, prędzej czy później fala przepłynie. Stałym użytkownikom pozostanie lekcja (mam nadzieję) żeby przemyśleć pomysł na konkurs, zanim się nim pochwali na portalu.

Niestety ani jamy, ani tym bardziej odpowiedzi na pytanie nie zobaczył, bo głowę którą tymczasowo trzymał na kolanach złapał kot i zaczął się nią bawić jak piłką.

-- Po kiego czorta wybrałem się w tą podróż pociągiem? -- zastanawiał się Filip Samuel, gapiąc się na kota mówiącego po suahilijsku. -- Pożałowałem forsy na bilet lotniczy, to mam za swoje. Teraz czeka mnie tydzień w jednym przedziale z gubiącym sierść agentem chińskich słóżb specjalnych.

To mnie zaczyna psychicznie wykańczać; a jednocześnie nie potrafię się oderwać. Sam już nie wiem, co o tym myśleć. Każdy odcinek jest zupełnie inny.
Mam nadzieję, że pozwolisz Senfilowi zacząć znowu przeżywać prawdziwe przygody, zamiast marnować życie w snach. Czy on się przypadkiem nie uzależnił już od tych sen-gier? To trwa zbyt długo, moim zdaniem.

Widząc zdziwioną minę i rozwartą w szoku paszcę chłopca, Bury wyjaśnił z rozbawieniem -- Jesteś tak safandułowaty, że sam nigdy byś sobie nie dobrał drużyny; musieliśmy z Suzuki i Bubug sami ci pomóc. Poznaj Baranka, mojego kumpla z dzieciństwa.

Wreszcie Marek lecący na grzbiecie Burego Wilka zauważył szybko zbliżającą się w ich kierunku, pomimo przeciwnego wiatru, niewielką chmurę o kształtach jagnięcia; chmura ta przybliżając się, rosła i rosła, aż okazała się kilkumetrowej wielkości Barankiem lewitującym w przestworzach.

-- Jeżeli chcesz żebym jeszcze kiedykolwiek natchnęła cię weną do napisania błyskotliwej krytyki -- zagrzmiała Suzuki -- to bierz dupę w troki i pakuj się do Pekinu. Spotkamy się na miejscu.

Samuela Filima Cavedisha, wylegującego się w łóżku od dwudziestu paru godzin, przywrócił do świadomości rozlegający się w jego głowie głos bogini miażdzącej krytyki, której to Filip jako krytyk, był gorliwym wyznawcą i wielbicielem.

Mniej więcej w tym samym czasie Selena pieszcząca swojego ulubionego jeżyka, zdębiała słysząc jak jej ulubieniec mówi ludzkim głosem -- Jestem posłańcem stróżki strużek, królowej nimf wszystkich strumieni, rzek i jezior, boginki wodnej Bubug. Moja pani prosi cię, odwołując się do twojej przeogromenej miłości do wszystkich jeży kolczastych, abyś najbliższym samolotem udała się do Pekinu, zabierając ze sobą swoją przyjaciółkę Milli Milli oraz zakochanego w tobie pisarza Juana Meksico, który nagrał się na twoją automatyczną sekretarkę. Świat was potrzebuje!

Zerknijmy raz jeszcze, chyba ostatni, na zapadłą polską wieś, gdzie przyprowadzony do porządku demon Wilk skulił po sobie uszy jak potulny szczeniak, łypnął okiem z wyrzutem na Marka siedzącego mu na karku, wziął długi rozbieg na polnej wiejskiej drodze i wzbił się w powietrze niczym latający smok z "Neverending Story", kierując się na wschód.

W tym momencie Marek poczuł, jak pod bluzą podskakuje i wierci się lampa Alladyna, po chwili zaś obaj z Wilkiem usłyszeli zniecierpliwiony głos Suzuki -- Nie chciałybyśmy przerywać wam tej uroczej konwersacji, ale kiedy wreszcie będziemy na miejscu; odrobinę nam tu ciasno. Bury rusz ten swój tłusty zadek i skocz się do Azji, nie udawaj takiego ważniaka, bo założymy ci z Bubug kaganiec.

-- Masz szczęście, że w lampie siedzi bogini miażdzącej krytyki, bo inaczej ciebie też bym schrupał -- burknął wilczy demon. -- Nie jestem wcale taki łagodny baranek, jak moje panie o mnie myślą.

Nowa Fantastyka