Profil użytkownika


komentarze: 23, w dziale opowiadań: 21, opowiadania: 14

Ostatnie sto komentarzy

Fajnie się czyta. Co prawda temat starożytnych, zatopionych/zakopanych/ukrytych w innym wymiarze miast (Atlantyda?) jest nieco oklepany, ale przymknę na to oko. Ciekawe moim zdaniem są dialogi... natomiast, jeśli sprawdzała to polonistka, to według mnie sprawdziła słabo. Najbardziej w oczy rzuciła mi się interpunkcja:
A wszystko to przez jeden ważny szczegół, matka Yes była magiczką.
Takie wyjaśnienia oddziela się albo myślnikiem, albo kropką, a nie przecinkiem.
Masz, ponad osiemset stron wywodów na te tematy, aha i uważaj na nią, to pierwsze wydanie z osiemset piątego, nie pytaj, skąd to wzięłam.
Brzmi dziwnie. Ja bym postawił kropkę po "tematy" i od "Aha" zaczął nowe zdanie. To powinno wyglądać, jakby matka Yes coś powiedziała, ale nagle coś sobie jeszcze przypomniała, a nie jakby to była cały czas ta sama myśl. Jeśli na prawdę chciał(aś?) to drugie rozwiązanie, to lepiej by brzmiało:
(...) na te tematy, tylko uważaj (...)
Wracając jednak do wypominania błędów:
Duże okna, znów miały szyby
WTF? Na cholerę ten przecinek?
Yesmenna lubiła chodzić do Starej Wieży, znajdowała tam ciekawe książki (...)
Ta sama uwaga, co przy wyjaśnieniu nienawiści dzieciaków do Yes.

Za dużo błędów, by wszystkie pokazać osobno, ale te pasują do przytoczonych przeze mnie kategorii. Na serio sprawdzane przez polonistkę?!

Wow. Powiem szczerze, tak mi się spodobało, że nawet nie pamiętam, gdzie zobaczyłem te nieliczne literówki. Napisane dobrym językiem, lekkie i bez zbędnych "opisów otoczenia".

Bardzo spodobała mi się idea "podróży", że nie są one permanentne (tzn. że bohater przenosi się razem ze swoją machiną, do której może wrócić w dowolnym momencie), lecz mają bardziej formę tymczasowego przeniesienia, po którym wraca się bez względu na to, czy się tego chce, czy nie. Jedno tylko pytanie: jak u cholery GB oceniał, ile miał czasu?!

Jak widać Śmierć nie lubi, gdy ktoś próbuje ingerować w jej plany :D

Chyba jednak "skrzydła śmierci" w tłumaczeniu ze smoczego na angielski należałoby przetłumaczyć jako "deathwings"
z polskiego na angielski- tak, ale nie ze smoczego- Zauważ, że u smoków Iq'taarav jest wykorzystywane jednocześnie w odniesieniu do jednostki jak i grupy. U smoków rzeczowniki są niepoliczalne.

Sądzę, że deathwings znaczyłoby raczej martwe skrzydła.
gdyby chcieć przetłumaczyć martwe skrzydła, wyszłoby deadwings.

Deathwing jest skróconą wersją wing of death, tak jak np. dragonfire od fire of a dragon.

Hahahah... opek celny i z pewną dozą humoru. GJ

Od razu powiem, że podobało mi się. Akcja toczy się szybko, płynnie... no i ten nieoczekiwany zwrot akcji... jedno, czego mi brakuje, to wyjaśnienie sprawy tych "szeptów".

- Kurwaaaaaaaaaaaaaaa, pomocyyyyyyyyyyyyyyyy! - od kilku ludzi słyszałem, że ciągi pytajników, wykrzykników lub samogłosek dłuższe niż trzy brzmią bardzo nieprofesjonalnie.

Zdecydowanie mi się podobało, choć oczywiście jest zbyt krótkie, by móc wszystko dobrze opisać. Moim zdaniem bardzo dobrze został tu przedstawiony temat ignorancji, barbarzyństwa i braku poszanowania dla innych kultur, mimo, że jak już napisałem, trochę krótko, przez co pojawia się sporo niedopowiedzeń. Niemniej jednak nie wiem jak innym, ale mi to jakoś specjalnie nie przeszkadza.

Poprawka- Laserowe Wskaźniki Celu. Te zaczęły być stosowane dopiero od lat dziewięćdziesiątych.

Jeszcze jedno: nazwa MP50 wskazuje, że peem został wprowadzony do produkcji w roku 1950- co u cholery robią tu więc celowniki laserowe?

Opek niezły, nawet gładko się czytało... te powstańcze klimaty. Pierwsze, co mi się nasuwa, to to, że nie wiadomo, o co tu tak na dobrą sprawę chodzi. Mamy bliżej niesklasyfikowaną chronologicznie technologię (bo na pewno nie jest to broń i pancerze 2 w. ś.), a z drugiej strony klimat okupowanego przez nazistów Śląska. Jak więc stało się, że naziści mają nowoczesną technologię? Może warto by opisać trochę sytuację. Przede wszystkim sprzecznością jest dla mnie fakt, że nagle wśród nazistów pojawia się Bundeswehr. Ta formacja powstała dopiero po 2 w. ś.. Jeśli według ciebie wojna nie skończyła się w 1945 roku, to co tu robi powojenna formacja? Dlaczego sądzę, że to nie jest 3cia wojna? Nadal biegają z peemami, zamiast z gietkami (chodzi o karabiny szturmowe- od przedrostka G- Gewehr [nie StG- to było potrzebne, by odróżnić karabiny automatyczne od powtarzalnych, ale kiedy te drugie zaczęły być używane wyłącznie w roli wyborowych (SG), zrezygnowano z tego skrótu]) i nazywają je np: MP50 zamiast niższych cyfr.

Co do pistoletu:
Do Autora: kropkę powinieneś postawić przed "357": 10 calowego Lugera .357 wtedy wiadomo, że chodzi o lugera kalibru 0,357 cala o długości lufy 10 cali (zanim ktokolwiek coś powie- Lugery z lufą o podobnej długości rzeczywiście były produkowane). A już w ogóle profesjonalnie by było: Lugera .357 10" tylko, że wtedy byłoby to trochę sztywne.

Do Adama: Nie, nie pomyliłeś się, ale przed liczbą, jak już wspomniałem, powinna być kropka: Magnum .44

Jack Rayan:
Napiszcie fantasy bez (...) magii!
To nie trudne, lecz niemożliwe. Fantasy bez magii to już nie fantasy. Rozumiem, bez elfów, orków, krasnoludów, smoków, demonów i innego tałatajstwa, nawet bez mieczy- no bo przecież mogą się naparzać z karabinów- i pod warunkiem, że będzie tam magia, to wciąż może być fantasy.

"Cóż, taki już jest los chłopca, który nie ma rąk."
uhm... to skąd się u niego wzięły ręce, które okazały się skrzydłami?

Krótkie, ale dobre... zapachniało, dobre było, jeno mało. Na samym końcu zaliczyłem porządnego ROTFLa. Gdybym mógł, miałbyś już kolejną 5tkę.

Co do tabardu- na prawdę bardzo mnie zastanawia, jaka jest twoja definicja tego słowa. Osobiście nie lubię, gdy ktoś w takich wypadkach, bezpośrednio lub nie, odsyła mnie do "wujka" google lub innych źródeł. Jeśli masz na ten temat swoje zdanie, to śmiało- tylko, (patrz niżej) bez cynizmu.

Co do wrażliwości- po prostu mam wyjebane na cynizm, który moim zdaniem jest agresywny i (w nadmiarze) chamski, a w pierwszym twym komentarzu aż od niego kipiało.

Wrócę jeszcze do pierwszego twego komentarza:
"Bohaterowie nie mówią językiem średniowiecza"- wcale nie mają mówić "po średniowiecznemu". Może z pseudo-Yodą przesadziłem, ale po średniowiecznemu też to nie miało być. W każdym razie nie do końca.

panie syf.:
powiem szczerze, że twoja krytyka była dla mnie tak niespodziewana jak i (w końcu) prawdziwa.
1. mongolskie dialogi- racja, choć przytoczyłeś nie do końca właściwy przykład- z drugiej strony może nie do końca dobrze opisałem owego sierżanta- tak mówiłby człowiek z rozwaloną psychiką, na którym śmierć i krew nie robią już wrażenia. Ale powiedzmy, że to ja popełniłem błąd. Zdecydowanie dziękuję za zwrócenie na to mojej uwagi.
2. Racja- powinienem opowiadanie nieco rozbudować.
3. Tu chciałem wskazać, że Atterus jako doświadczony wojownik przechodzi od razu od jednego ataku do następnego- nie wiem, jak to się dokładnie nazywa, mniejsza z tym.
Tu bym też podpiął punkt drugi- kiedyś lepiej mi wychodziły opisy bitew, choć te pliki nieodwracalnie straciłem, więc niestety nie zamieszczę ich.
Co do "kilku szybkich cięć"- nie jako aż tak szybkie jak w wypadku Geralta, ale "szybsze niż takie, do których zdolny byłby przeciętny wojownik", co miało wskazać na sporą krzepę GB.
4. Powiedzmy, że słabo opisałem dotychczasową wiedzę Atterusa (a właściwie nie opisałem jej prawie w ogóle), która tak szybką przemianę umożliwiła. Poza tym, pod koniec jest już technicznie martwy, a nagle okazane mu "miłosierdzie" też musiało nieco zachwiać jego wyobrażenie o dotychczasowych poglądach. Zresztą, nawet pod koniec nie wydaje mi się, bym jasno zaznaczył, że pod koniec jest już sprzymierzeńcem :P tylko, że zaczął wątpić w to, czego go uczono- a to coś zupełnie innego.
5. Hm... nie wiedziałem, że ta zasada odnosi się też do myślników przed dialogami. Co do sformułowania z tym rycerzem- parę razy je gdzieś widziałem, więc uznałem, że warte jest umieszczenia... to wszystko. Ale jeśli jest błędne, to pokornie schylam czoło.

Dziękuję zatem za konstruktywną krytykę i mam nadzieję, że gdy zamieszczę kolejne (oczywiście po odpowiednich poprawkach zainspirowanych tym komentarzem), znów je ocenisz.

A teraz pan, panie... Orson... dobra, 6Orson6, nie będę kalał imienia zajebistego pisarza sci-fi.
Teoretycznie z twoim komentarzem nie powinienem polemizować, gdyż jest chamski, agresywny i ogólnie pozbawiony wszelkiej kultury osobistej.
Niemniej jednak zniżę się do tego poziomu.
Co do kontry- jedyne chyba trafne zauważenie błędu (poza przytoczonymi przez kolegę wyżej mongolskimi dialogami) Racja, przy opisie obrażeń powinienem zacząć od ręki a skończyć na głowie, bo taka byłaby kolejność przy cięciu od spodu w górę. Kontrę zaś rozumiem jako uchylenie się z natychmiastowym przejściem do ataku. Co do miecza- jak ktoś o niego dba to jeszcze jest ostry. Powiedzmy, że widziałem, co taki miecz jest w stanie zrobić i może trochę przesadziłem, ale nie zmienia to faktu, że sam chyba niewiele się znasz na orężu i/lub fizyce.
Teraz ten nieszczęsny tabard- krótszy odpowiednik surcoat-u. Jako cienki, heraldyczny płaszcz ma utrudnić zaszlachtowanie takowego gościa przez własne siły- znaczy spełnia podobną funkcję jak flagi na ramionach współczesnych mundurów. Na siłę szukasz miejsca, w którym możesz kogoś wdeptać w błoto, wykazując się sam brakiem wiedzy i/lub wyobraźni.
Co do uwagi, że powinienem więcej czytać- prawda. Każdy powinien czytać więcej. Niestety, czasu mamy tylko 24 godziny na dobę i odejmując ten przeznaczony na sen i tak całego nie przeznaczamy na czytanie. A powiem ci, że lubię czytać fantasy, nawet bardziej niż próbować je pisać.
Co do następnego punktu, nie zauważyłem argumentu, który miałby tą tezę podeprzeć.
To chyba wszystko.

Polecam przed publikacją kilkukrotnie przeczytać odpowiadanie wyłącznie pod kątem ortografii, literówek i powtórzeń. Teraz fabuła. O co tu chodzi, jaka jest zależność między tytułem a istotą, która pojawia się we śnie Alojzego (asumuję, że to ten "demon")? Opowiadanie trochę nie trzyma się kupy. No i trochę krótkie. Generalnie, sam trochę eksperymentując z pisaniem, w związku z limitem niektórych konkursów (max 5 stron a4), ustawiłem go sobie jako minimum i tobie też polecam. Trudno mi cię ocenić, gdyż nawet nie jestem w stanie domyślić się, co mogłeś mieć na myśli pisząc opowiadanie.

PS: Dużo literatury. Po języku widać, że za mało czytasz.

Jako nowy użytkownik podszedłem do opowieści raczej na zasadzie "złapania ogólnego smaczku", ale wraz z kolejnymi fragmentami wciągnęła mnie jak nieliczne z dotąd przeczytanych tytułów. Aż żal, że już koniec :/ Zdecydowanie zasłużyliście na 6.

Punkt drugi nie jest w założeniu taki zły... pod warunkiem, że zemsta pozostaje jedynym motywem pościgu GB za zbrodniarzem, a nie że nagle spotyka jakąś tajemniczą osobę/grupę osób, które otwierają mu oczy na to, że ten ktoś jest wielkim złem, które zagraża całemu światu i (jeszcze lepiej) GB jest jedyną osobą zdolną tego kogoś pokonać... wtedy to się już zmienia w żenadę.

Osobiście drugi punkt najbardziej lubię, gdy kto inny wykonuje wyrok na oprawcy, co doprowadza GB do furii i nagle ze zwykłego mściciela sam zmienia się w prowadzonego pasją mordercę.

Nowa Fantastyka