Profil użytkownika


komentarze: 15, w dziale opowiadań: 12, opowiadania: 9

Ostatnie sto komentarzy

Wiesz co, nie chcę się za bardzo wykłócać (bo jako nowy piszący jestem z góry na przegranej pozycji w starciu z całą społecznością), ale Twoja definicja mnie nie przekonuje. Od kiedy trudność zrozumienia tekstu definiuje jego przynależność gatunkową? Czyli A.C. Clarke nie pisał Hard SF, bo jego książki są dość łatwe w odbiorze? Marsjanin A. Weira też nie zasługuje na to miano, bo jest lekkim i przyjemnym “czytadłem”, które nie oferuje czytelnikowi w sumie nic nowego?

@Finkla

Tobie również bardzo dziękuję za opinię, jednak pozwolę sobie na dyskusję z nią.

Zaskoczył mnie teleskop na zewnątrz statku. Szlag by go nie trafił przy starcie, żaden pył nie popsuł podczas podróży?

Zabieg jak najbardziej świadomy i celowy. Większych statków nie wysyła się z powierzchni Ziemi. Montuje się je na orbicie i dostarcza załogę i zaopatrzenie, a następnie wysyła stamtąd dalej. Z misją za Marsa też tak za kilkanaście (-dziesiąt) lat zrobimy, zapewniam.

Natomiast sondom, które wysyłamy w głęboki kosmos nie takie rzeczy wystają spoza kadłuba. Oporów powietrza nie ma, a ilość śmieci i pyłów jest na tyle niska, że jak widać konstruktorzy z prawdziwych agencji kosmicznych się nimi nie przejmują.

Tak więc, czemu uważasz, że tekst nie zasługuje na miano Hard SF? Co Twoim zdaniem w tekście tego typu być powinno, a co nie może wystąpić?

O możliwości edycji wiem i na pewno skorzystam. Jeszcze raz dziękuję za opinię.

@AdamKB

Dziękuję za opinię i wskazówki.

Niezłomny badacz kosmosu, którego nic nie doprowadzi do załamania, obłędu i czego tam jeszcze.

Wychodzę z założenia, że w kosmos wysyła się raczej odpornych psychicznie ludzi, którzy przechodzą porządną selekcję. W. Polakow siedział kiedyś sam w MIRrze prawie półtora roku i nic mu nie było. Eksperymenty typu MARS 500 (symulacja długotrwałego pobytu w kosmosie, a konkretnie misji na Marsa) też przebiegały pomyślnie. Oficjalnie nie było jeszcze przypadku depresji czy wariactwa w kosmosie.

Więc dla mnie to raczej szybkie popadanie w obłęd i załamanie jest mniej realistyczne, choć często w fikcji spotykane.

Kiedy tak pisano? Już nie bardzo pamiętam…

A nie tak dawno. Na przykład w Marsjaninie (Andy Weir) sprzed paru lat.

Liczy cyframi i przecinki – moja wina, mogę tylko przeprosić urażonych :)

Aha, jeszcze coś. jak jeszcze raz nazwiesz twardą SF literaturą dla niszowców, będziesz u mnie podpadnięty na całe trzy tygodnie i siedem minut. SF to najszlachetniejszy gatunek, o! :-)

Z ostatnim zdaniem się zgadzam, ale widzę proporcje wśród zainteresowanych fantastyką. SF czyta mniej ludzi niż Fantasy, a o fanów Hard SF jeszcze ciężej.

Pozdrawiam.

Chyba urodziłem się trochę za późno, żeby w pełni docenić to opowiadanie, ale i tak mi się podobało. Zgrabnie napisane, niezły styl, no i przede wszystkim - klimat.

Dwa błędy wyłapałem:
"Mało się tam, za przeproszenie, nie zesrałem."
"poradzić sobie z problemami, które w innych gdzie indziej po prostu nie występują"

O, znam to :). Chyba moja ulubiony serial z dzieciństwa. Pamiętam, że leciał na wieczorami na TVP 2 i baaardzo czekałem na kolejne odcinki. Jakieś 2 lata temu zrobiłem sobie powtórkę (na Youtube są, albo chociaż były wszystkie odcinki). Trochę bałem się, że popsuję sobie wspomnienia, ale ciągle mi się podobał.
Muzyczka z openingu była super. Tak samo jak te rozsypujące się statki, wieże i strzelające elektrycznymi kulami kombinezony. Oj, jak ja chciałem taki mieć :)

Nostalgia jak najbardziej obecna, aż sobie zapuszczę muzyczkę z openingu na YT.
Pozdro i dzięki za przypomnienie tej serii.

Fajny tekścik. Z początku trochę sztampowo, ale im dalej, tym lepiej. Czyta się szybko i przyjemnie. Osobiście za największa zaletę uważam imię głównej bohaterki :).
Pozdro i Powodzenia.

To ja jeszcze jeden dorzucę.


Opowiadanie bardzo mi się podoba. Wciąga od początku i trzyma w napięciu do samego końca. Wykreowałeś fajny świat i zgrabnie poprowadziłeś przez niego bohaterów.
Główny wątek może trochę przesadzony (czegoś takiego nie udałoby się raczej ukryć), ale zmusza do zastanowienia się, co chyba było jego zadaniem. Tematyka ciekawa. Już dziś widzimy, ze granica pomiędzy relacjonowaniem, a tworzeniem wydarzeń powoli się zaciera. Pewnie nie minie dużo czasu, aż ktoś odważy się ją przekroczyć. A że najlepiej sprzedają się tragedie...


Stylistycznie (poza wspomnianymi wyżej kwestiami) jest spoko. Ale fabularnie nie zachwyca. Sprawia wrażenie, jakbyś chciał tu upchnąć mnóstwo rzeczy. Zaczyna się fajnie, ale im dalej, tym więcej dodajesz elementów typu "cliché". Brakuje oryginalności i czegoś, co by wciągnęło.


Poza tym:
- kontakt pierwszego stopnia to jedynie zauważenie UFO. U Ciebie nawiązano kontakt, więc powinien być trzeci stopień.
- budynki w kształcie ostrosłupów optymalne dla ogniw słonecznych? Nie wydaje mi się. Na znaczną większość z nich słońce będzie padać pod mało optymalnym kątem, na niektóre - w ogóle. Ciasna, miejska zabudowa dodatkowo zwiększy problem. Będziesz też potrzebował sporo powierzchni ścian na zamontowanie paneli, więc o dużej ilości okien zapomnij. Chyba jednak lepiej położyć ogniwa na płaskim dachu :).
- Ukrycie powierzchni Marsa pod hologramem? Wiem, że końcówka opowiadania sprawia, że nie ma to większego znaczenie, ale to też mocno naciągana sprawa. Pomijając fakt, że przecież wysyłaliśmy sondy na Marsa, to jakim cudem dalibyśmy radę pokonać cywilizację z taką technologią naszymi "śmiesznymi statkami kosmicznymi"?


Sorry, że się czepiam. Ogólnie jest ok - jak dopracujesz kwestie fabularne to masz szansę stworzyć coś dobrego.

Brutalna prawda - jeszcze sporo przed Tobą.
Przecinki wyglądają na stawiane losowo, innych błędów też dużo. Ciężko się to czyta. Skoro "to nie zależy od Ciebie", to może poproś kogoś o pomoc? Publikując tekst takiej jakości, raczej nie dostaniesz pozytywnych opinii.

Jako, że błędy dotyczące formy zostały już wskazane wyżej, nie będę powtarzał. Co do treści, całkiem fajne. Niezły klimat i wciągająca fabuła. Tylko jedna rzecz mi nie daje spokoju. Wiem, że bez tego nie byłoby całej historii, ale jak oni mogli tak po prostu otworzyć tą kapsułę? To było pogwałcenie wszystkich możliwych zasad bezpieczeństwa. Takie coś robi się w odizolowanym pomieszczeniu, a nie w hangarze przy całej masie ludzi.

""Jest coś takiego jak międzynarodowe prawo kosmiczne. Mówi między innymi, że kosmos jest dobrem wspólnym i nie można sobie nic przywłaszczyć."
Myslę, że ten status quo związany jest wyłącznie z obecnym etapem eksploracji kosmosu."

Szczerze mówiąc, kiedyś na pewno tak się stanie. Ludzkość walczy wszędzie i o wszysyko - kosmosu nie pomieniemy. Ale raczej jest to odległa kwestia. Jeszcze przez dziesiątki lat przemysłowa eksploracja przestrzeni kosmicznej będzie bardzo nieopłacalna.
Z resztą, podobny traktat dotyczy Antarktydy od ponad pół wieku i jakoś nikt się tam specjalnie nie wpycha.

"Zresztą, jeśli wpiszesz swój nick w google to dostaniesz trochę naprawdę ciekawych wyników ;) Widać, że rządy zdają sobie sprawę z potencjalnych przyszłych konfliktów."
Wiem, wiem :). Interesuję się tematem, zarówno pod względem realnym, jak i SF.
Rządy interesują się tematem odkąd tylko podróże na orbitę stały się możliwe. USA miało nawet własny projekt czegoś na kształt kosmicznego myśliwca. Ale powiedzmy sobie szczerze - na wojne w kosmosie nikt o zdrowych zmysłach dziś nie pójdzie. Nie dość, że niszcząc sieć satelitarną cofniemy się w rozwoju o dziesięciolecia, to jeszcze zaśmiecimy orbitę tak, że powrot tam będzie mocno utrudniony.

Jeszcze dwa słowa na temat, prywatnych/sponsorowanych misji kosmicznych. Prywatne firmy radzą sobie coraz lepiej. Virgin Galactic, SpaceX czy Bigelow Aerospace są tego dobrym przykładem. Korporacjom przestrzeń kosmiczna zaczyna się opłacać, więc możemy się spodziewać coraz większej komercjonalizacji. Wyobrażacie sobie, że na Marsie ląduje rakieta marki Google, a astronauci wychodząc rozwieszają banner z napisem "Facebook" i recytują hasło reklamowe Coca-Coli? Być może taka właśnie czeka nas przyszłość.

Jest coś takiego jak międzynarodowe prawo kosmiczne. Mówi między innymi, że kosmos jest dobrem wspólnym i nie można sobie nic przywłaszczyć. Ale chętni na kupno posiadłości w kosmosie i tak są. Działki na księżycu, mimo braku realnej wartości, sprzedawały się bardzo dobrze.

A loty w kosmos za prywatne pieniądze? Hmm... sądzę, że to jedna z realniejszych wizji przyszłości, ale jeszcze nie przy locie na Marsa.

Nie powiem, bo sam czytałem tylko pierwszą część (z bodajże sześciu). Mogę jedynie odesłać do Google'a ale to chyba nie jest to na co liczyłeś :).

Świetne opowiadanie. Szukałem w necie jakiegoś hard SF do poczytania i przypadkiem trafiłem tutaj. Cieszę się, że znalazłem kogoś kto pisze teksty zarówno wciągające, jak i podparte solidną wiedzą naukową. Aż postanowiłem się zarejestrować i podziękować :).

PS: Kojarzyło mi się nieco ze "Spotkaniem z Ramą" Clarke'a.

Nowa Fantastyka