Profil użytkownika


komentarze: 7, w dziale opowiadań: 7, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

Wynosiła je i układała na podłodze jadalni w alfabetycznym porządku kolorów: Be – beżowy akordeon, Ce – czarne klasery bez znaczków, Jot – jasnoszary garnitur po dawno zmarłym mężu…

To zdanie to jest złoto. W stylu: jak powiedzieć, że ktoś jest szalony, nie mówiąc wprost, że jest szalony :)

 

Dobra robota i powodzenia z kolejnymi opowiadaniami!

@Fascynator: Cieszę się, że się podobało. Trochę tych przecinków i kropek do poprawy jednak było ;)

 

@bruce: Dzięki za miłe słowa. Zajmuję się historią, mieszkam w Birmingham i lubię fantastykę, więc wymyślić te przykłady przygód Jerzego nie było specjalnie trudno :)

 

@drakaina: Wielkie dzięki za komentarz! Dzięki niemu to opowiadanie wygląda z pewnością dużo lepiej. Miałaś chyba 35 uwag, do około trzydziestu się dostosowałem. Czego póki co nie zmieniam:

 

przedstawiasz chowańca jako sympatyczną istotę, której czytelnikowi robi się żal i wiele osób, które lubią małe kudłate stwory, stanie po stronie chowańca. Jeśli coś jest groźne, lepiej opisywać to słowami, które nie wzbudzą sympatii i współczucia.

Może chowaniec właśnie był dobry? Może Jerzy to nie taki fajny gość, na jakiego wygląda? A może zatłukł chowańca dla jakiegoś ważniejszego dobra? Zostawiłbym to tak jak jest, żeby nie wszystko było czarno-białe.

 

Zdjęcia kalkulatorem? Byłam w Indiach i jednak czegoś takiego nie widziałam ;)

No proszę, myślałem że to jest powszechnie znany zwrot. “Robić zdjęcia kalkulatorem” czyli beznadziejnym sprzętem, w beznadziejnej rozdzielczości, kompletnie nieczytelne. Na wszelki wypadek zmieniłem. Być może to regionalizm / slang.

 

Z kolei w dialogach nie należy używać półpauzy w celu innym niż wyróżnienie didaskalium, bo wprowadza chaos. Możesz użyć dwukropka, trzykropka itp.

A jednak w zdaniu o chowańcu nie poprawiłaś. Przypadkowo je pominęłaś, czy tam może być? Cały akapit to “Albo o tym, jak zatłukł deską chowańca. Małego, kudłatego stwora o pysku pół szczurzym i pół kozim, który przyciśnięty do ściany piszczał mieszaniną angielskiego i niemieckiego – i jakiegoś innego języka.”

 

Być może wyprodukuję coś więcej o przygodach archiwisty z Birmingham, więc wzmianka o tym, czym się zajmuje i o innym historyku mogą być istotne, więc póki co je zostawiam. Natomiast kosmita wiszący pod lusterkiem z tabliczką YOU ARE’T ALONE nie jest prawdziwym kosmitą: jest tylko zabawką z tabliczką na sznurku. Prawdziwi kosmici są parę kilometrów wyżej i jeżeli do tego sama nie doszłaś, lecz zinterpretowałaś zabawkę jako kosmitę – to muszę pewnie zastanowić się nad doszlifowaniem tego fragmentu.

 

Nie zdawałem sobie sprawy w kwestii imiesłowów, teraz pisząc i poprawiając tekst będę miał je na uwadze ;) ;)

 

Ogólnie bardzo Ci dziękuję za komentarz, nie jestem pisarzem ani na pół, ani nawet na ćwierć ćwierci etatu, więc takie wskazówki są dla mnie bezcenne. Na weekendzie przestudiuję link, który podesłałaś.

 

Pozdrawiam!

@regulatorzy

Pozostawienie w widocznym miejscu torby z instrukcjami każe się domyślać, że to będzie pierwsza i ostatnia próba latania…

…choć z drugiej strony pozostawił ją tylko “na wszelki wypadek”, więc liczy na przeżycie.

 

 żandarmi

No przecież! Dzięki.

Dziękuję wszystkim czytelnikom, a zwłaszcza komentującym!

 

@Maldi dzięki za uwagi :) W oryginalnym zamyśle bohater rozważa raczej, co może się stać, gdy ludzi posiądą sztukę latania i to właśnie tą zagadkę zasłania mu kurtyna niewiedzy. Śmierć jest dla niego tylko ewentualnością, z którą się liczy (listy w torbie), ale nie jest ona jego celem – nie po to przygotował skrzydła. Dzięki za uwagę odnośnie wielkiej litery, poprawiłem.

 

@Ambush dzięki za komentarz. Poprawiłem i/oraz. Póki co zostawiam powtórzenia, pytanie jakie sobie zadaje bohater miało być dla niego istotne i docelowo miał je wałkować. Być może zrobiłem to zbyt łopatologicznie.

 

@Ślimak Zagłady góra z górą się nie zejdzie, a Ślimak z Ślimakiem… Uwagi co do “tę torbę”, “Wieża Eiffla” uwzględnione. Poprawnie wydedukowałeś czas akcji i intencje bohatera, który spodziewa się wiele po odkryciu umiejętności latania. Dzięki za linki, jeszcze nie miałem czasu ich przeczytać, pewnie dopiero na weekendzie.

 

@BasementKey skoczył, nie skoczył… nie wiemy. Podobnie jak @Ślimak Zagłady zwracasz uwagę, że historia wiele nie wnosi i raczej jej nie zapamiętasz. W związku z tym wydaje mi się, że warto będzie zdradzić kulisy opowiadania. Otóż wygenerowałem losowe słowo/zdanie w generatorze, rzuciło mi bodajże “gdyby człowiek miał skrzydła”, wymyśliłem historię, zrobiłem sobie 45 minut pisania po czym poszedłem spać, a po obudzeniu doszlifowałem opowieść w miarę moich umiejętności. Opowiadanie potraktowałem jako trening w pisaniu, i mam tak zamiar robić częściej. Plusem jest to, że oswajam się z szybszym przelewaniem myśli na papier i nie siedzę pięć dni nad pomysłem, lecz piszę natychmiast i patrzę, co wyjdzie. Minusem jest to, że taka historia raczej nie będzie miała głębszego sensu lub nie będzie zbyt dopracowana. Ot, takie ćwiczenie.

 

@Wszyscy inspiracją była dla mnie między innymi historia Franza Reichelta. Za Wikipedią: Franz Reichelt (ur. 1879, zm. 4 lutego 1912) – austriacki krawiec wynalazca, który zginął w wyniku skoku z pierwszego poziomu Wieży Eiffla, w trakcie testowania płaszcza-spadochronu własnego projektu. Była to jego pierwsza próba, wcześniej oświadczył władzom, że najpierw wypróbuje swój wynalazek z manekinem.

Szczęść Boże :) Mi też opowiadanie skojarzyło się z F. Kafką oraz… z grą Beholder, która w dystopijnym uniwersum przedstawia wydarzenia w podobny, niepokojący, trochę beznadziejny i fatalistyczny sposób. Bardzo ładnie, gratulacje.

 

PS. Jestem tu nowy, to mój pierwszy komentarz, witam wszystkich :)

Nowa Fantastyka