Profil użytkownika


komentarze: 51, w dziale opowiadań: 34, opowiadania: 30

Ostatnie sto komentarzy

33. Martyna wraz z przyjaciółmi ze studiów wyjeżdża do domku letniskowego. Na miejscu okazuje się, że turystów jest niewielu – tylko starsze małżeństwo z trójką wnuków. 

 

drakaina, chodziło mi o to że blokuje tą drugą, jeśli ktoś by się pojawił z  Magia i miecz /użyj różdżki  do świata z klocków; ale już tak dla porządku: Magia i miecz + świat z klocków 

Magia i miecz/użyj różdżki  + świat z klocków 

Które z tych dwóch z listy F będzie mi faktycznie obojętne, więc jeśli nikt się nie zgłosi z podobną parą do świata klocków to proszę organizatora by oznaczył wedle własnego uznania. Dobrze? 

 

-Bardziej się postaraj– powiedział przez zęby zapierając się nogą niczym dźwignią. Musiało go boleć, ale nie chciał tego pokazać.

Jakie to musiało być piękne dla naszej dwójki. Bardzo chcieli oni już zobaczyć co się skrywa pod nimi.

Antek opuścił ramię. I powoli szedł w stronę drzwi.-Czy tu zmienia się podmiot że potrzebne jest nowe zdanie? 

 

Widzieli oni teraz– całkowicie zbędny zaimek. 

 

Jeśli już wspominasz dwukrotnie o bucie, czy też jakimkolwiek innym przedmiocie, powinieneś skorzystać z możliwość i napisać dla wyobraźni czytelnika jaki konkretnie: glan, kamasz, trampek, pantofel, mokasyn, trzewik, oficerka ze skóry ardyvańskiego łosia, wbrew pozorom takie niuanse dają duży wgląd w opowiadanie. 

 

Aż do samego końca nie mam pojęcia gdzie toczy się akcja, napis na początku sugeruje raczej więzienie. 

 

Teksty dialogów są “zbyt pełne” i przez to brzmią sztucznie. 

Bardzo dziękuje za wszystkie pozytywniesze i wyrozumialsze komentarze. Co do problemów z czytaniem ta zdawałem sobie sprawę że będą i spodziewałem się nawet większego zjechania, ale dla mnie to też ma pewien zanikający już urok problemów z odczytaniem czyjegoś odręcznego pisma, zwłaszcza gdy nadawca musiał “ściaśniać”. A co do kuli, jeśli… pytanie nie było środkiem stylistycznym, to po prostu tajemniczy artefakt z wykopalisk, który pozostałby do końca niedopowiedziany w każdej ilości znaków. 

"Nie wiem czy to się liczy jako literatura, ale może Brutus w jakiejś powieści o Cezarze?"

Nie w jakiejś tylko w dramacie Szekspira zresztą z niego możesz brać całe tabuny postaci i to z dramatów mniej znanych podobno zresztą nawet lepiej brać coś czego komisja nie zna bo łatwiej potem idzie z pytaniami. Tabuny zdrajców wszelkiego stanu i rodzaju możesz też brać z dekameronu. Możesz jeszcze wziąć Soplicę/ców zahaczając o definicje zdrajcy.

Nosisz w sobie jedno życie nosisz w sobie wszystkie śmierci

Gorszego ognia Bóg nie wznieci niż ten spod palców jego dzieci

Kaczmarski

 kszyk --- o zgrozo! tego cholernego bekasa kszyka muszę kiedyś umieścić w opowiadaniu bo już mi się drugi raz to zdarza

"no nie wiem, czy można się kierować do wzgórza" rozwiniesz?

"Tylko że uzbrojenie i sposób prowadzenia walki w tych dwóch epokach, które często dzieli tysiące lat (Władca Pierścieni, Narnia, Pieśń Lodu i Ognia...) w ogóle się nie zmieniają. Ciągle mamy machiny oblężnicze, miecze, zbroje, tarcze, łuki albo kusze... serio nikt przez tyle lat nie wynalazł prochu? :) "

Cóż przez 4,5 tys lat tłukliśmy się na metalowe miecze najpierw brązowe później żelazne i stalowe z konia zsiedliśmy dopiero przed stuleciem więc podobna technologia przez tysiąc lat nie jest niczym nadzwyczajnym. Mnie bardziej irytuje że system społeczno gospodarczy może trwać tak długo. Rody z GoT trwające od 10 tys lat i mające tylko kilka odnóg podczas gdy w rzeczywistości całe narody czy grupy narodów wywodzą się od mężczyzn żyjących do kilku tysiącleci wcześniej.

Wracając do głównego wątku to nawet gdyby złoty wiek gdzieś nie istniał to trzeba by było go stworzyć.

Dziękuje bardzo mile mnie ten komentaż zaskoczył zwłaszcza po takim czasie a tekst napewno kiedyś zostanie poprawiony

Sukce to w 99% cięszka praca i 1 % talentu ale zero pomnożone przez 100 nadal pozostaje zerem.

Pozdrawiam

Od strony tecnicznej: Zjadłeś drógie A w zaawansowanych i musisz ręcznie zlikwidować "roztrzelenie" dialogów, taka natura tego edytora nic nie poradzisz.

Jeśli chodzi o zawartość: Dylatacja czasu stwarza problemy już dzisiaj więc troche zapóźno się skapneli że jest coś na rzeczy. Ludzie któży znaleźli się w" strefie zrzutu czasu" powinni starać się z niej wydostać. Fragmęt rozmowy na temat ceserstwa jest troche naciągany- dziś o upadku IR i ZSRR rozmawiamy inaczej.

 Po za tym  to opowiadanie ciekawe i wciągające.

 

Ciekawe, przyjemnie sie to czytało acz momętami gubiłem się w tym kto jest nadawcą dialogu.

nieprzepadam za przesadną niponizacją ale opowiadanie mi się podobało.

Mi się podobało acz sama śmierć kata była dość tandetna

Pomysł na świat i wspaniały i spieprzony. Jeśli nawiedzanie w snach było by naturalne przemoc wewnątrz nich była by również naturalna i pojawiła by się u zarania dziejów a nie w momęcie kiedy istnieją już prawnicy. Jeśli była by to normalna forma aktywności to takie izolowanie się... coś w stylu picia do lustra. Ze względu na fabułe dotarlem jedynie do połowy ale czyta się przyjemnie.

  Treść i fabuła faktycznie tu dziwnie wyglądają w pewnym stopniu wynika to z faktu że część tej część musiałem przenieść do następnej. Jeśli chodzi o dialogi starałem się trzymać zawartości tutejszego poradnika.

Ryle naładował w kieszeń dresu garść kamyczków
?

 Jeśli ma ci coś doradzić to pisz erotyki. Pisze to bez krzty ironii. Napisz z dwa opowiadania erotyczne stosując się do porad  jakie otrzymałeś. Z własnego doświadczenia mówię że to znacząco poprawia późniejszą jakość normalnych opowiadań. 

To tak jagby "Owsianka" okazała się na końcu koleżanką z klasy. W każdym razie źle zrozumiany tekst mi się podobał. Zrozumiany prawidłowo jest mierny.

Dno to jeszcze nie jest jakieś 2/3. W sumie napisał bym to gorzej ;-)

Całkowicie zmieniało by spojżenie na ciąng wydażeń więc owszem ratowało by.

Gdy pierwszy raz przeczytałem odniosłem wrażenie że na końcu okazało się że to niebyli ludzie tylko jakieś jaszczury czy inne alternatywne istoty rozumne i bardzo mi się to spodobało. Przy drugim czytaniu zorientowałem się że jest to opis ludzi z punktu widzenia żaby... No i się rozczarowałem. Opowiadanie raczej mierne ale się nie zniechęcaj.

Opowiadanie bardzo fajne. Jedyne do czego się przyczepie to podtwierdzenie tych wizji pod postacią znajomej nauczycielki. Bardziej prawdopodobne byłoby coś zobaczonego w telewizji jakiś harakterystyczny wypadek zastrzelenie w szczątkach samolotu coś w tym stylu.

Przepraszam jestem tu nowy i niezauwarzyłem że teksty z worda trzeba wklejać inaczej. Tekst żecz jasna nosi znamiona pośpiechu gbybym miał więcej czasu pewnie byłby lepszy.

-Jak mogłaś? Jak mogłaś ją tu ściągnąć?

- Miłość czego ty ode mnie chcesz?

- Twojego imienia. - Miłość oparła się o stół i zmieniła ton głosu- dobrze wiesz do czego ona jest zdolna zwłaszcza jak się rozgrzeje. Mądrość, jej nie da się kontrolować.

- To się zobaczy.

- To się już dało zobaczyć.

- Wisz że ona już bardzo wydoroślała.

- I nic się nie zmieniła. Wystarczy by waliły się pomniki by siedziała z ręką między nogami.

- Miłość co się z tobą dzieje?!

- Co zrobisz taka ludzkość- Miłość zapaliła- ale to też jest jej wina.

- Tego że się taka seksualna zrobiłaś? To też jej wina?

Miłość wypuściła dym z ust i spojrzała na siedzącą Mądrość.

- Mądrość, coś ty robiła w latach sześćdziesiątych?

- Ratowałam świat a co.

- Dzień dobry paniom.

Miłość i Mądrość obróciły się.  W zabytkowych drzwiach stała Rewolucja. Piękna i młoda w skórzanym stroju z obfitym dekoltem z romantyczną twarzą i rozwianymi włosami, ruda. Zaczęła kierować się w stronę stołu pewnym szybkim krokiem. Miłość aż drgnęła.  Mądrość wstała za stołu.

- Witaj droga Rewolucji.- Mądrość przyjacielsko złapała dziewczynę za dłonie.

- Mądrości.- rewolucja szczerze się uśmiechnęła- Miłości.

Miłość zaciągnęła się ostatni raz poczym zgasiła papierosa w popielniczce.

- Witaj Rewolucjo.

- Miałam zamiar się tu pojawić ale że z wami i to w jakiejś misji na to nie wpadłam.

- Usiądź Rewolucjo.

- Postoje.

Mądrości było już głupio samej siadać więc po prostu oparła się tyłkiem o stół, ostatnio było jej coraz ciężej ale jeszcze dawała sobie rade.

- Moje drogie... Próby odczłowieczania zdarzały się już wcześniej w wielu miejscach ale w tym reżimie zaczęły nabierać konkretów. Nie możemy się temu dalej biernie przyglądać. Trzeba podjąć działania które doprowadzą do zmian.

- Chciałaś powiedzieć do mnie.

- Chciałam powiedzieć do zmian. Do ciebie tak ale raczej w sercach i umysłach. Naprawdę Rewolucjo nie chciałabym cie widzieć na ulicach.

Rewolucja się uśmiechnęła. Miłość ten demoniczny uśmiech przeraził ale poczuła ona coś co dodało jej pewności siebie. Rewolucja czuła respekt. One dwie były pradawne, potężne, czczone jako bóstwa i będące częściom boskości. Rewolucja poczęła się w renesansie i niemiała tak wielkich wpływów jak Miłość czy Mądrość.  Rozmawiały jeszcze przez parę godzin Mądrość próbowała dowcipkować ale jej to nie wychodziło. O północy wszystkie trzy opuściły zabytkowy budynek na obrzeżach stolicy. Wszystkie z planami dotyczącymi nowego społeczeństwa które chciały stworzyć w oparciu o siebie nawet rewolucja miała pewne plany ale nowe społeczeństwo mogło być tylko jedne.

 

 

Kłamstwo przechodził się po wielkim reprezentacyjnym placu, jak zawsze dobrze wyglądał, tu miał na sobie mundur oficera wywiadu.

- Ja- kłamstwo westchnął- ja jestem po prostu prawdą w którą ludzie nie wierzą, nic więcej.

- A jednak zatruwasz im serca i umysły.

- Sami je sobie zatruwają taka ich wola. Zresztą jeśli człowiek w coś wierzy i to mówi to nie kłamie.

- Kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą?

- Czy ty Miłość chcesz mnie przeciwstawiać stanowi faktycznemu?

- Jest inaczej?

- Tak, bo widzisz ja nie jestem uzależniony od stanu faktycznego tylko od ludzkiej wiedzy. Jeśli ktoś wierzy że obozy pracy są dobre to nie skłamie mówiąc że są dobre.

- Ktoś wierzy w ten ustrój?

Kłamstwo chwile milczał.

- Zdziwisz się ale tak. Większość jednak faktycznie kłamie czy to ze strachu czy dla korzyści.

- To by znaczyło że jeśli zniknie strach i korzyści to ty też znikniesz.

- Ja nigdy nie zniknę co najwyżej w tej postaci.

Trzy niewiasty przez chwile milczały.

- Jak widzicie ja kłamstwo sam w sobie jestem słaby i nie jestem dla was przeszkodą.

- Więc co jest?

- Z tym powinniście iść do Wolność to ona jest uważana za fundament człowieczeństwa.

- Ona tu jeszcze mieszka?- spytały się wszystkie na raz.

- Tak, dać wam adres?

Mądrość skinęła głową. Kłamstwo wyjął kartkę i długopis potem się zreflektował i przełożył długopis do lewej ręki.

- Kłamstwo...

- Tak.

- Mówiłeś że część w to wierzy dlaczego, z jakiego powodu.

- Lenistwa. Ludziom po prostu nie chce się szukać prawdy i uznają za prawdę pierwsze co zostanie prawdą nazwane.

 

               

Wolność krzątała się w kuchni. Miłość i Mądrość siedziały na starej kanapie w salonie.

- Może ci pomóc?

- Nie, nie, nie trzeba.

W końcu pojawiła się gospodyni z tacką i zestawem do herbaty.

- Miłość ty w końcu słodzisz czy nie bo nie pamiętam.

- Czasami słodzę ale zwykle pije gorzką.

- Aha więc pewnie niepotrzebnie szukałam cukiernicy.

Kobieta po przejściach rozparła się w fotelu. Mądrość umoczyła usta w herbacie i przemówiła.

- W zasadzie myślałyśmy że ciebie tu w ogóle niema.

- Mnie?!

- No bo wiesz tu taki terror więc w zasadzie nie powinno cie tu być.

- Ja jestem zawsze chyba że się mnie ktoś wyrzeknie a i to mu niewiele pomoże.

- Jesteś tu pomimo że za każde odstępstwo można dostać kule w łeb?

- To wciąż jest wybór.- Wolność podniosła się i dolała Miłości. - A wolności myślenia nie da się kontrolować.  

- Jeszcze.

- Jeszcze.- potwierdziła ze smutkiem Wolność.- Wiem jaka jest wasza misja tutaj. Nie macie  obalać ustroju czy działać w moim interesie. Macie doprowadzić do utrzymania się tutaj człowieczeństwa.

-Żeby człowiek był człowiekiem.

- Żeby człowiek był człowiekiem. Jeśli chce coś zdziałać to tylko od dolnie Z górą nawet niema o czym rozmawiać im jest teraz dobrze jak jest. Rewolucja jest chyba z wami?

- Rewolucja... -Miłość nie wiedziała jak to powiedzieć.

- ...Rewolucja została na zewnątrz, nie chciała przyjść. - dokończyła Mądrość.

- No tak. - Wolność wiedziała że Rewolucja od jakiegoś czasu nie mogła jej spojrzeć prosto oczy. - Jeśli ją spotkacie to przekażcie że nie mam do niej żalu. Wiecie co, najlepiej będzie jeśli zaczniecie od pawilonu handlowego w centrum.

Miłość i Mądrość pożegnały się z Wolnością i ruszyły w wskazane miejsce. Wolność zaś ściągnęła notes z szafy i spojrzała w lustro.

- Katastrofa- niemiała czasu by się na nowo określać musiała się po prostu doprowadzić do porządku i pojawić się tak jak rozumie ją większość ludzi.

Usiadła w fotelu, otworzyła notes, telefon położyła sobie na kolana i zaczęła wykręcać kolejne numery.

 

 

Trzy kobiety maszerowały przez pawilon handlowy w centrum. Ludzie stali w długich szarych kolejkach. Stali spokojnie i pokornie.

- Ona tu jest-Rewolucja zaczęła się nerwowo oglądać.

- Kto?

- Bierność.

Miłość zaczęła się uważnie rozglądać, zaschło jej w ustach była też Zdrada była Nieufność przy jednym stoisku mignęła jej Zawiść. Stach patrzył na nie z półpiętra.

- Dziewczyny wychodzimy.

Rewolucja już zaczęła się kierować w stronę Bierności.

- Rewolucja stój!- Rozpaczliwie krzyknęła Mądrość. - Nie poradzisz sobie w zarodku cię zduszą.

- Muszę.  

- Wiejemy- Krzyknęła miłość na widok starego znajomego.

 

Sąsiednia Hala była jakby mniejsza a w kolejki w niej jakby weselsze. Kilku wyrostków oglądało witryny. Młoda matka uciszała płaczące dziecko. Gruba kobieta z wytatuowaną kotwicą na ramieniu rozmawiała z starszym panem. Miłość dostała zadyszki. Mądrość musiała sobie usiąść to już niebyło na jej zdrowie. Rewolucja trochę się oddaliła ale pozostawała w zasięgu wzroku. Miłość zaczęła się przyglądać grubej kobiecie z wytatuowaną kotwicą na ramieniu.  

- Nadzieja?

- Miłość?

- Nadzieja, na wszystko co etyczne wszyscy myśleliśmy że ciebie już tu dawno utłukli.

- Kogo mnie?! Socjalizm przetrwałam jesień średniowiecza przetrwałam to i z takimi wypierdkami sobie dam radę. A co u was bo widzę że nie jesteś sama.

Mądrość zauważyła postawnego pana z czerwoną twarzą jednak nie mogła go skojarzyć.

- A ratujemy człowieczeństwo. A ty co tu robisz.

- Kawę rzucili.

- Acha. Ten kraj wygląda jakby wszyscy tu już nadzieje stracili.

- Prawda jest taka że wszyscy ją tu mają, tylko że... bierność już widzieliście?

- Tak.

-No właśnie. Oni wszyscy chcą tu zmian ale nie zrobią nic w ich kierunku. Bierność rozumiesz. Może we dwie wpadniecie do mnie?

- Jest nas tu ... nosz k...

 

Na placu zaczynali się zbierać ludzie. Wolność stała w białej szacie. Rewolucja podeszła do niej i obie personifikacja ucałowały powietrze wokół uszu. Rewolucja uroniła nawet łzę ze wzruszenia wytartą przez wolność. Obu z daleka skłonił im się Gniew.

-Do mnie,   Do mnie,   Do mnie,   zwycięskie duchy w...

Mądrość, Miłość i Nadzieja Biegły co dech w piersiach mając nadzieje że zdąży.

- Ej ku mnie,  ku mnie,  ku mnie.

Dobiegły, w centrum stały już barykady i trwały walki.  Rewolucja stała na pustym cokole i machała rewolucyjną flagą.

- Mówiłam, mówiłam ci że ona to zrobi że jej nie da się kontrolować. A miało być tak pięknie społeczeństwo miłości gdzie ...

- Że co? Jakie społeczeństwo- wybuch- o czym ty mówisz?

- A co może chciałaś?

Miłość zrozumiała czego chciała Mądrość nic jednak nie mówiła.

- Idziemy  do Rewolucji ją trzeba uspokoić zanim się rozkręci.

Mądrość chciała po drodze rzucić jakiś żart na zgodę ale co otworzyła usta to albo coś wybuchało albo rozstrzeliwano wziętych do niewoli czołgistów.

- Rewolucjo...

- Idźcie w cholerę. To będzie nowy świat. koniec z starym człowiekiem narodzi się nowy będący w ciągłej rewolucji. Bez Miłości bez Mądrości. Nowy!!!

- Miłość zrób coś Rewolucje pogrzało.

- Po pierwsze to się nie wyrażaj a po drugie ona zawsze taka była.

- A ty gdzie idziesz.

- Zrobić coś z tym burdelem.

Czołg który właśnie przebił barykadę dostał koktajlem. Rzucający nie przeżył. Jakiś brodacz obkładał portret przywódcy butem. Chwile później po portrecie skakało lub tańczyło z kilkanaście osób w tym pomarszczona, zasuszona, staruszka płakała że doczekała płakała że dożyła w ręku trzymała urżnięte jaja.

- Ta wydoroślała-skomentowała Miłość   

 

 

W zabytku na obrzeżach stolicy spotkały się dwie grupy osób tej samej narodowości oraz trzecia złożona z przedstawicieli zagranicznych mocarstw.

- Wiele nas dzieli ale łączy nas wspólna miłość, miłość do naszej ojczyzny.

Miłość odchyliła się do mężczyzny stojącego za nią.

- dziękuje ci synku żeś się tym zajął.

- Ja od tego jestem.

- A ja cie nie poznaje- zwróciła się do niego Rewolucja- pamiętasz te czasy kiedy byliśmy niemal nierozłączni.

-Pamiętam.

- Dlaczego nie może być między nami tego co było?

- Wiesz wydaje mi się że wtedy po prostu odnieśliśmy sukces. A ty nie mogłabyś się zadowolić swoimi sukcesami tylko szukać nowych.

- Nie.       

-Jak mogłaœ? Jak mogłaœ jš tu œcišgnšć?

- Miłoœć czego ty ode mnie chcesz?

- Twojego imienia. – Miłoœć oparła się o stół i zmieniła ton głosu- dobrze wiesz do czego ona jest zdolna zwłaszcza jak się rozgrzeje. Mšdroœć, jej nie da się kontrolować.

- To się zobaczy.

- To się już dało zobaczyć.

- Wisz że ona już bardzo wydoroœlała.

- I nic się nie zmieniła. Wystarczy by waliły się pomniki by siedziała z rękš między nogami.

- Miłoœć co się z tobš dzieje?!

- Co zrobisz taka ludzkoœć- Miłoœć zapaliła- ale to też jest jej wina.

- Tego że się taka seksualna zrobiłaœ? To też jej wina?

Miłoœć wypuœciła dym z ust i spojrzała na siedzšcš Mšdroœć.

- Mšdroœć, coœ ty robiła w latach szeœćdziesištych?

- Ratowałam œwiat a co.

- Dzień dobry paniom.

Miłoœć i Mšdroœć obróciły się. W zabytkowych drzwiach stała Rewolucja. Piękna i młoda w skórzanym stroju z obfitym dekoltem z romantycznš twarzš i rozwianymi włosami, ruda. Zaczęła kierować się w stronę stołu pewnym szybkim krokiem. Miłoœć aż drgnęła. Mšdroœć wstała za stołu.

- Witaj droga Rewolucji.- Mšdroœć przyjacielsko złapała dziewczynę za dłonie.

- Mšdroœci.- rewolucja szczerze się uœmiechnęła- Miłoœci.

Miłoœć zacišgnęła się ostatni raz poczym zgasiła papierosa w popielniczce.

- Witaj Rewolucjo.

- Miałam zamiar się tu pojawić ale że z wami i to w jakiejœ misji na to nie wpadłam.

- UsišdŸ Rewolucjo.

- Postoje.

Mšdroœci było już głupio samej siadać więc po prostu oparła się tyłkiem o stół, ostatnio było jej coraz ciężej ale jeszcze dawała sobie rade.

- Moje drogie… Próby odczłowieczania zdarzały się już wczeœniej w wielu miejscach ale w tym reżimie zaczęły nabierać konkretów. Nie możemy się temu dalej biernie przyglšdać. Trzeba podjšć działania które doprowadzš do zmian.

- Chciałaœ powiedzieć do mnie.

- Chciałam powiedzieć do zmian. Do ciebie tak ale raczej w sercach i umysłach. Naprawdę Rewolucjo nie chciałabym cie widzieć na ulicach.

Rewolucja się uœmiechnęła. Miłoœć ten demoniczny uœmiech przeraził ale poczuła ona coœ co dodało jej pewnoœci siebie. Rewolucja czuła respekt. One dwie były pradawne, potężne, czczone jako bóstwa i będšce częœciom boskoœci. Rewolucja poczęła się w renesansie i niemiała tak wielkich wpływów jak Miłoœć czy Mšdroœć. Rozmawiały jeszcze przez parę godzin Mšdroœć próbowała dowcipkować ale jej to nie wychodziło. O północy wszystkie trzy opuœciły zabytkowy budynek na obrzeżach stolicy. Wszystkie z planami dotyczšcymi nowego społeczeństwa które chciały stworzyć w oparciu o siebie nawet rewolucja miała pewne plany ale nowe społeczeństwo mogło być tylko jedne.

Kłamstwo przechodził się po wielkim reprezentacyjnym placu, jak zawsze dobrze wyglšdał, tu miał na sobie mundur oficera wywiadu.

- Ja- kłamstwo westchnšł- ja jestem po prostu prawdš w którš ludzie nie wierzš, nic więcej.

- A jednak zatruwasz im serca i umysły.

- Sami je sobie zatruwajš taka ich wola. Zresztš jeœli człowiek w coœ wierzy i to mówi to nie kłamie.

- Kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdš?

- Czy ty Miłoœć chcesz mnie przeciwstawiać stanowi faktycznemu?

- Jest inaczej?

- Tak, bo widzisz ja nie jestem uzależniony od stanu faktycznego tylko od ludzkiej wiedzy. Jeœli ktoœ wierzy że obozy pracy sš dobre to nie skłamie mówišc że sš dobre.

- Ktoœ wierzy w ten ustrój?

Kłamstwo chwile milczał.

- Zdziwisz się ale tak. Większoœć jednak faktycznie kłamie czy to ze strachu czy dla korzyœci.

- To by znaczyło że jeœli zniknie strach i korzyœci to ty też znikniesz.

- Ja nigdy nie zniknę co najwyżej w tej postaci.

Trzy niewiasty przez chwile milczały.

- Jak widzicie ja kłamstwo sam w sobie jestem słaby i nie jestem dla was przeszkodš.

- Więc co jest?

- Z tym powinniœcie iœć do Wolnoœć to ona jest uważana za fundament człowieczeństwa.

- Ona tu jeszcze mieszka?- spytały się wszystkie na raz.

- Tak, dać wam adres?

Mšdroœć skinęła głowš. Kłamstwo wyjšł kartkę i długopis potem się zreflektował i przełożył długopis do lewej ręki.

- Kłamstwo…

- Tak.

- Mówiłeœ że częœć w to wierzy dlaczego, z jakiego powodu.

- Lenistwa. Ludziom po prostu nie chce się szukać prawdy i uznajš za prawdę pierwsze co zostanie prawdš nazwane.

Wolnoœć krzštała się w kuchni. Miłoœć i Mšdroœć siedziały na starej kanapie w salonie.

- Może ci pomóc?

- Nie, nie, nie trzeba.

W końcu pojawiła się gospodyni z tackš i zestawem do herbaty.

- Miłoœć ty w końcu słodzisz czy nie bo nie pamiętam.

- Czasami słodzę ale zwykle pije gorzkš.

- Aha więc pewnie niepotrzebnie szukałam cukiernicy.

Kobieta po przejœciach rozparła się w fotelu. Mšdroœć umoczyła usta w herbacie i przemówiła.

- W zasadzie myœlałyœmy że ciebie tu w ogóle niema.

- Mnie?!

- No bo wiesz tu taki terror więc w zasadzie nie powinno cie tu być.

- Ja jestem zawsze chyba że się mnie ktoœ wyrzeknie a i to mu niewiele pomoże.

- Jesteœ tu pomimo że za każde odstępstwo można dostać kule w łeb?

- To wcišż jest wybór.- Wolnoœć podniosła się i dolała Miłoœci. – A wolnoœci myœlenia nie da się kontrolować.

- Jeszcze.

- Jeszcze.- potwierdziła ze smutkiem Wolnoœć.- Wiem jaka jest wasza misja tutaj. Nie macie obalać ustroju czy działać w moim interesie. Macie doprowadzić do utrzymania się tutaj człowieczeństwa.

-Żeby człowiek był człowiekiem.

- Żeby człowiek był człowiekiem. Jeœli chce coœ zdziałać to tylko od dolnie Z górš nawet niema o czym rozmawiać im jest teraz dobrze jak jest. Rewolucja jest chyba z wami?

- Rewolucja… -Miłoœć nie wiedziała jak to powiedzieć.

- …Rewolucja została na zewnštrz, nie chciała przyjœć. – dokończyła Mšdroœć.

- No tak. – Wolnoœć wiedziała że Rewolucja od jakiegoœ czasu nie mogła jej spojrzeć prosto oczy. – Jeœli jš spotkacie to przekażcie że nie mam do niej żalu. Wiecie co, najlepiej będzie jeœli zaczniecie od pawilonu handlowego w centrum.

Miłoœć i Mšdroœć pożegnały się z Wolnoœciš i ruszyły w wskazane miejsce. Wolnoœć zaœ œcišgnęła notes z szafy i spojrzała w lustro.

- Katastrofa- niemiała czasu by się na nowo okreœlać musiała się po prostu doprowadzić do porzšdku i pojawić się tak jak rozumie jš większoœć ludzi.

Usiadła w fotelu, otworzyła notes, telefon położyła sobie na kolana i zaczęła wykręcać kolejne numery.

Trzy kobiety maszerowały przez pawilon handlowy w centrum. Ludzie stali w długich szarych kolejkach. Stali spokojnie i pokornie.

- Ona tu jest-Rewolucja zaczęła się nerwowo oglšdać.

- Kto?

- Biernoœć.

Miłoœć zaczęła się uważnie rozglšdać, zaschło jej w ustach była też Zdrada była Nieufnoœć przy jednym stoisku mignęła jej Zawiœć. Stach patrzył na nie z półpiętra.

- Dziewczyny wychodzimy.

Rewolucja już zaczęła się kierować w stronę Biernoœci.

- Rewolucja stój!- Rozpaczliwie krzyknęła Mšdroœć. – Nie poradzisz sobie w zarodku cię zduszš.

- Muszę.

- Wiejemy- Krzyknęła miłoœć na widok starego znajomego.

Sšsiednia Hala była jakby mniejsza a w kolejki w niej jakby weselsze. Kilku wyrostków oglšdało witryny. Młoda matka uciszała płaczšce dziecko. Gruba kobieta z wytatuowanš kotwicš na ramieniu rozmawiała z starszym panem. Miłoœć dostała zadyszki. Mšdroœć musiała sobie usišœć to już niebyło na jej zdrowie. Rewolucja trochę się oddaliła ale pozostawała w zasięgu wzroku. Miłoœć zaczęła się przyglšdać grubej kobiecie z wytatuowanš kotwicš na ramieniu.

- Nadzieja?

- Miłoœć?

- Nadzieja, na wszystko co etyczne wszyscy myœleliœmy że ciebie już tu dawno utłukli.

- Kogo mnie?! Socjalizm przetrwałam jesień œredniowiecza przetrwałam to i z takimi wypierdkami sobie dam radę. A co u was bo widzę że nie jesteœ sama.

Mšdroœć zauważyła postawnego pana z czerwonš twarzš jednak nie mogła go skojarzyć.

- A ratujemy człowieczeństwo. A ty co tu robisz.

- Kawę rzucili.

- Acha. Ten kraj wyglšda jakby wszyscy tu już nadzieje stracili.

- Prawda jest taka że wszyscy jš tu majš, tylko że… biernoœć już widzieliœcie?

- Tak.

-No właœnie. Oni wszyscy chcš tu zmian ale nie zrobiš nic w ich kierunku. Biernoœć rozumiesz. Może we dwie wpadniecie do mnie?

- Jest nas tu … nosz k…

Na placu zaczynali się zbierać ludzie. Wolnoœć stała w białej szacie. Rewolucja podeszła do niej i obie personifikacja ucałowały powietrze wokół uszu. Rewolucja uroniła nawet łzę ze wzruszenia wytartš przez wolnoœć. Obu z daleka skłonił im się Gniew.

-Do mnie, Do mnie, Do mnie, zwycięskie duchy w…

Mšdroœć, Miłoœć i Nadzieja Biegły co dech w piersiach majšc nadzieje że zdšży.

- Ej ku mnie, ku mnie, ku mnie.

Dobiegły, w centrum stały już barykady i trwały walki. Rewolucja stała na pustym cokole i machała rewolucyjnš flagš.

- Mówiłam, mówiłam ci że ona to zrobi że jej nie da się kontrolować. A miało być tak pięknie społeczeństwo miłoœci gdzie …

- Że co? Jakie społeczeństwo- wybuch- o czym ty mówisz?

- A co może chciałaœ?

Miłoœć zrozumiała czego chciała Mšdroœć nic jednak nie mówiła.

- Idziemy do Rewolucji jš trzeba uspokoić zanim się rozkręci.

Mšdroœć chciała po drodze rzucić jakiœ żart na zgodę ale co otworzyła usta to albo coœ wybuchało albo rozstrzeliwano wziętych do niewoli czołgistów.

- Rewolucjo…

- IdŸcie w cholerę. To będzie nowy œwiat. koniec z starym człowiekiem narodzi się nowy będšcy w cišgłej rewolucji. Bez Miłoœci bez Mšdroœci. Nowy!!!

- Miłoœć zrób coœ Rewolucje pogrzało.

- Po pierwsze to się nie wyrażaj a po drugie ona zawsze taka była.

- A ty gdzie idziesz.

- Zrobić coœ z tym burdelem.

Czołg który właœnie przebił barykadę dostał koktajlem. Rzucajšcy nie przeżył. Jakiœ brodacz obkładał portret przywódcy butem. Chwile póŸniej po portrecie skakało lub tańczyło z kilkanaœcie osób w tym pomarszczona, zasuszona, staruszka płakała że doczekała płakała że dożyła w ręku trzymała urżnięte jaja.

- Ta wydoroœlała-skomentowała Miłoœć

W zabytku na obrzeżach stolicy spotkały się dwie grupy osób tej samej narodowoœci oraz trzecia złożona z przedstawicieli zagranicznych mocarstw.

- Wiele nas dzieli ale łšczy nas wspólna miłoœć, miłoœć do naszej ojczyzny.

Miłoœć odchyliła się do mężczyzny stojšcego za niš.

- dziękuje ci synku żeœ się tym zajšł.

- Ja od tego jestem.

- A ja cie nie poznaje- zwróciła się do niego Rewolucja- pamiętasz te czasy kiedy byliœmy niemal nierozłšczni.

-Pamiętam.

- Dlaczego nie może być między nami tego co było?

- Wiesz wydaje mi się że wtedy po prostu odnieœliœmy sukces. A ty nie mogłabyœ się zadowolić swoimi sukcesami tylko szukać nowych.

- Nie.

Nowa Fantastyka