Profil użytkownika

Pozdrawiam cieplutko.


komentarze: 8, w dziale opowiadań: 7, opowiadania: 7

Ostatnie sto komentarzy

Dobry!

Tekst chyba najbardziej rozrywkowy, który do tej pory przeczytałem na portalu. Krótko tu jestem stażem, ale położę go sobie na razie na podium i popodziwiam parę dni. Ohydne opowiadanie, w dobrym tego słowa znaczeniu. Beznadzieja trupów, beznadzieja życia. Dodatkowo bardzo dobrze wykonana pierwszoosobwa narracja, płynęło się przez bagno myśli Ignacego wyjątkowo łatwo, mimo że bagno to jakby ze skrzepów.

Mimo upiorności charakteru Ignacego, bardzo go polubiłem. Ciężko mieć wielkie perspektywy będąc wypchniętym do pracy z trupami w tak młodym wieku. Wsparcie psychiczne w rodzinie 10/10.

Odjechane te trupie skryby. Ich motywacja prosta jak budowa cepa, a jednak pasowała idealnie. Bez żadnych wielkich, tajemnych spisków, wybuchów, straszenia siłą.

Scena z łażącą nieboszczką była przyjemnie nieprzyjemna. Brr. Motyw z perłą – kreatywny. Stanowczo kreatywny. I nie mogę przestać zastanawiać się nad tym jaki wyraz twarzy miał autor, pisząc ten fragment. Ale niektóre pytania powinny pozostać bez odpowiedzi.

Opowiadanie świetne :D Bardzo rozrywkowe. Ktoś na górze wspominał o przesłaniu. Według mnie przesłanie dosyć życiowe – jeżeli jest kiepsko, może być jeszcze gorzej. Spoczywaj w pokoju Tajko.

Pozdrawiam cieplutko!

Angel is my name.

Bardzo mi się spodobało. Jest szczęśliwie smutne to opowiadanie i niezwykle krzepi serce to, że na koniec następuje pogodzenie z Buką i wytrwanie z nią przy herbacie. Znam z autopsji, jak nie sam lęk, ale jego wyczekiwanie potrafi przynieść dużo cierpienia, i sam fakt zmierzenia się z nim, jest trudnym zadaniem. Również późniejsza świadomość, że strach koniec, końców znowu przyjdzie jest trudny do zaakceptowania. Ale z każdą pokonaną zimą i z każdą kolejną herbatą, mimo tego, że wszystkie one są wyczerpujące, słoneczne dni stają się coraz dłuższe.

Mam nadzieję, że tych długich, ciepłych dni będzie jak najwięcej dla Ciebie. Opowiadanie było bardzo wzruszające i myślę, że terapeutyczne nie tylko dla autora, ale również, faktycznie dla czytelników. A przynajmniej, na pewno dla mnie.

Pozdrawiam cieplutko!

Angel is my name.

Opowiadanie bardzo mi się podobało. Antybohater ma nakreśloną ranę psychologiczną, która dyktuje kolejne postępowania i jego masochizm wobec sprzedawania siebie za pieniądze jest dobrze ujęty. Odczytałem to w ten sposób, że po wykorzystaniu w młodym wieku przez kierowniczkę i następującym po tym upokorzeniu i pobiciu, utożsamia współżycie negatywnie i szuka odpychających kobiet – tylko połowicznie w celu pozyskania pieniędzy. Natomiast Julka jest pierwszą kobietą, która i jest atrakcyjna i wyraźnie sprawia mu przyjemność siedzenie z nią, ale utrzymuje własną kontrolę wewnętrzną, że to on wykorzystuje, a nie on jest wykorzystywany.

Jest to stanowczo horror psychologiczny, nie jestem pewien czy do tego podgatunku wymagana jest wyraźna fantastyka, czy faktyczne oparcie na nierzetelnym narratorze, którego paranoje budują napięcie i niepokój.

Minusem dla mnie jest rozwiązanie z komórką i zhakowaniem jej, myślę, że pozostawienie nawet niewytłumaczalnym jak Bartek opętał życie bohatera i podkreślenie lekkiej omnipotentności może ciut bardziej służyłoby gatunkowi.

Scena poniżenia bohatera przed Julką była po prostu smutna i ładnie wyszła ta bardziej wrażliwa część.

Zakończenie bardzo mi się podobało, było bez fajerwerków. Nie cięło szybko jak ostry nóż, tylko jak tępy, który obiecywał długoletnie cierpienie. Wyobrażałem sobie Bartka jako osobę, która za największy priorytet obrała sobie poniżyć i władać innymi wychowankami, a mały bunt głównego bohatera tylko go rozjuszył. Nie chodziło o pieniądze, a o poczucie wyższości i mogę tylko się domyślać, jak upadlające będzie dalsze życie Damiana. Główną tajemnicę psychologiczną stanowi ten felerny dzień, kiedy Bartek go nakrył na seksie z tamą kobietą i dlaczego to wzmogło w nim taki gniew, że był prowodyrem tak niesłusznej dla młodego Damiana kary. Również odczytuję, że to on był źródłem blizny Damiana.

Osobiście, z chęcią przeczytałbym prequel :)

Między prosty + | -, opowiadanie stanowczo na +.

Pozdrawiam cieplutko!

Angel is my name.

Bardzo mi się podobało. Sprytne podejście do pierwszoosobowej narracji, całokształt był bardzo przyjemny do przeczytania. Główny bohater wydał mi się pocieszny i łatwy do polubienia, dodatkowo w tak krótkim przedstawieniu dałaś mu i dobre i złe cechy. Pełnokrwista kreatura, a przecież ujęte wszystko w pobieżnych pseudodialogach i wiadomościach.

Ilość emotikon w tekście bardzo cieszyła, brakowało gdzieniegdzie jakiegoś XD do pełnej radości, ale „:D” sprawiało, że pałałem coraz większą sympatią do bohatera. No, głupkowaty w miłości. Ciężko zaprzeczyć.

Fajne podejście z Agatą, menda go jeszcze pogryzła, a ten cieszy się, że malinki zostały. W ogóle przejście tutaj trochę w eldritch horror wyjątkowo urzeka, a oczy na sutkach to dość duży ćwiek na poprawianie entuzjasty dekoltów, że „oczy mam tutaj”.

Ostatni akapit bardzo rozpaczliwy, jeszcze to połamanie i zupełny rozkład biedaka, a i tak zawodzi zakochane szczenię. No i stanowczo nie patrzy na wygląd, skoro ta koszmarna forma i tak go aż tak nie zniechęca, żeby przyszła.

Jedyne „ale” miałbym tutaj:

<521 243 340> Żadna koleżanka cię nie pociągała?

<630 980 768> Wiesz, to nawet mniej chodziło o seks. Ja po prostu zawsze strasznie chciałem mieć rodzinę. Żonę, dzieci. Wiesz, zbudować własny dom., posadzić drzewo, spłodzić syna, jak prawdziwy mężczyzna… I zawsze się zastanawiałem, jak to jest: jakoś strasznie brzydki nie jestem, nie piję, nawet kumpli za bardzo nie mam, żeby na mecze wychodzić. W korpo zarabiam przyzwoicie, jeżdżę w miarę nowym autem, mieszkanie mam, stać mnie na obiad w knajpie, na prezenty, na wesele też by się uzbierało… i nic. Była jakaś jedna, druga, ale nic z tego nie wynikało, nawet ich mamie nie przedstawiałem… Podrywała mnie taka Zośka od nas z roboty, ale ona ma męża, okazało się, że szukała kochanka i rozrywki. Wycofałem się, jak tylko dotarło do mnie, że nie ma zamiaru się dla mnie rozwieść.

Trochę za dużo zrzucania informacji i brzmi to trochę nienaturalnie i wybija z rytmu dialogu. Nie jest to tak bardzo gryzące, ale coś zgrzyta.

Ale jeszcze raz, bardzo mi się podobało. Lektura w sam raz na relaks przed snem, świetne przedstawienie zapadania się bohatera, jego pierwsze lekceważenie objawów, covidowe bolączki medyczne i cudowne teleporady. Żal biedaka, aż smutno trochę, że takie pocieszne stworzenie tak marnie kończy, ale sądząc po tekście, grecki seks mu sporo wynagrodził.

W prostym ujęciu + | – opowiadanie stanowcze +!

Pozdrawiam cieplutko.

 

Angel is my name.

Ta historia mi się nie podobała. Główny bohater podnosił ciśnienie i wewnętrznym monologiem, i lekkim prostactwem i byciem pewnego rodzaju karykaturą męskości. Był sztampowy do bólu – i nie dywaguje, czy to był zamysł, czy nie.

 

Lektura przywodziła na myśl polski film gangsterski, gdzie motywy bohaterów są sprawą trzeciorzędną, najpierw akcja – ale po co, jak i gdzie jest szyte tak grubymi nićmi, żeby z wierzchu się po prostu trzymało.

 

Oddam plusy opowiadania, które się należą:

Konsekwencja stylu – nie podoba mi się on, ale zachowana jest ciągłość i rytmika tekstu. Postać ma nakreślony charakter i nie jest on wyginany na potrzeby akcji.

– lekturę czyta się szybko, prosta w formie, bez błędów, które przeszkadzałyby w płynięciu przez tekst

– wszystko jest wyjaśnione – narracja nie powoduje, że gubię się w akcji, historia przypomina mi styl scenariusza, gdzie scena następuje po scenie

Motyw prób – sprawił, że przy drugich drzwiach zacząłem szybciej czytać tekst, bo pojawiła się ciekawość, jakie grzechy nosi bohater; zabieg ten był głównym atutem akcji

Ciekawy pomysł z wzięciem na antagonistę ostatniego skazańca i sprawienie, że ojciec Pawła był odpowiedzialny za jego egzekucję.

Próba, gdzie pokazana jest obojętność Pawła na gwałt i duża skaza na charakterze postaci. Dodała mięsa do kości kreacji bohatera.

 

Główne minusy opowiadania:

Główny bohater – nie miał w sobie nic przewrotnego, proste postacie != złe postacie, ale Paweł był zlepkiem cech pospolitych, które nie tworzyły człowieka, a podstawę motywów  

Proste motywy. Żona, która nie daje mu seksu od siedmiu lat, kochanka, która zajmuje się niepełnosprawnymi dziećmi, bity przez ojca. Gwałty, mimo drastyczności tematu potraktowane prostolinijnie.

Kobiety w tym opowiadaniu służą do seksu, a zła kobieta Agata nie służy do seksu i to jest jej główną wadą, że go odmawia. Plus, sprowadzenie jej celowości małżeństwa (co mogło być prawdą, lub nie prawdą – nie wiem na ile Paweł był rzetelnym narratorem w tamtym momencie) do funkcji czysto rozpłodowej, jest gigantycznym uproszczeniem spektrum problemów. Postacie żeńskie stanowią w opowiadaniu tylko rekwizyty.

Język. Nie w moim typie. Nie będę się nad nim rozwlekać, bo to kwestia gustu. Nie trafił w mój. Rozumiem, że główny bohater to człowiek prosty. Ale prosty nie zawsze oznacza prostacki.

Decyzja o wyhuśtaniu się przez bohatera i poświęceniu, zupełnie nie potraktowana poważnie. Powziąwszy pod uwagę, że boi się konfrontacji z żoną, nie zgłosił gwałtu i krótkochwilowa retrospekcja na te tematy pozwoliła mu na takie bohaterstwo? Dla kochanki?

Już małe doczepienie, ale mnie wkurzyło – jaki policjant podkreśla, że samobójca śmiesznie dynda i robi pod siebie, jak jakąś tajemnicę? Jednak w tym zawodzie, prędzej czy później zaznajamiają się z aspektami kryminalistyki i pojęcie o tym, że tak, zwłoki nie mają zdolności panowania nad zwieraczami jest czymś powszechnym.

Co do antagonisty, zgadzam się z większością przytoczonych zarzutów poprzednika. Nie wczytywałem się już tak dokładnie w wyjaśnienia.

Tekst nie trafił w mój gust. Między prostym + | – oceniam go na -.

Pozdrawiam cieplutko.

 

Angel is my name.

Podobało się.

Bohater na plus, parokrotne żarty na temat kup trafiły na mój wymuskany humor. Historia zwarta, sensowna, zachowanie bohatera wyjątkowo spójne. Konflikt między sąsiadem, a bohaterem zarysowany wyraźnie, podłoże starej waśni, plus określenie sąsiada kutasem trafne, ze względu na mnogość tego narządu w antagoniście.

Tekst spokojnie nadawałby się na maturę rozszerzoną z języka polskiego ze względu na jasny przekaz, który jednak pozwala na elastyczną interpretację i odniesienie do mnogich dzieł kultury.

Koniec z zamknięciem w głowie jest motywem, który pozwala mocno współodczuwać bohaterom, ze względu, że większość ludzi na codzień również posiada głowy.

Opowiadanie między + | – : dostaje stanowczy u mnie +.

Cieplutko pozdrawiam.

Angel is my name.

Podobało mi się. Sprawnie napisane, sporadyczne, drobne błędy, które nie zaburzyły czytania. Styl bez niepotrzebnych ozdobników, przejrzysty i służący historii. Niektóre kolokwializmy gryzły, ale to częsta cecha pierwszoosobowej narracji, której nie lubię.

Postacie kobiet sympatyczne, ich dialogi pokazywały stojący za nimi charakter – główny atut opowiadania. Drugi największy plus, to opis ojca wyczekującego dziecka. Trzeci to faktyczne ujęcie foreshadowingu, najpierw z kluczami na szyi na wstępie, o które narrator zaczął się martwić, że zostaną skradzione (później ze zjawą), trzymanie dziecka pod kloszem i inne wskazówki, oraz spotkanie poszukującego zemsty ducha.

Główny minus – narracja pierwszoosobowa nie udźwignęła charakteru. Na końcu jako czytelnik czuję się oszukany. Za dużo myśli i emocji sprzecznych z naturą takiej osoby, aby głowa narratora pasowała do twistu. Jako rozwiązanie osobiście podjąłbym próby uciszenia emocji narratora i skupienie się na opisywaniu bohaterek, aby ukryć przed czytelnikiem prawdziwy charakter. Natomiast sztuczną dobroć ukazywałbym dialogiem i gestami.

Upraszczając ocenę miedzy + a -, opowiadanie u mnie na +

Pozdrawiam cieplutko.

 

 

Angel is my name.

Nowa Fantastyka