Profil użytkownika

Były DJ, typowy humanista, aspirujący mesjasz EDM. ;P Wymyślanie settingów idzie mi łatwiej niż pisanie, więc jak wreszcie coś stworzę, to jest powód do świętowania. Poza tym, no... Filmy, komiksy, RPGi. I Japonia.

#teamfantasy. Z szeroko pojętego SF tylko cyberpunk i postapo.


komentarze: 957, w dziale opowiadań: 641, opowiadania: 348

Ostatnie sto komentarzy

Można pogadać z naszym portalowym DJem SNDWLKRem :) może ma jakieś dobre rady

Melduje się. :)

Przesłuchawszy. Głos masz nawet spoko, aczkolwiek… Nie obraź się, ale brzmisz trochę jak kościelny lektor czytający ten sam ustęp z Pisma na czwartej mszy w ciągu jednej niedzieli. Ambush ma rację, więcej uczucia by się przydało. Może spróbuj przeczytać coś z akcją?

Z technikaliów – popracuj nad oddechem, bo ścinasz przez to końcówki, to na początek. No i ten szum w tle. Nie wiem, w jakich warunkach nagrywasz, więc tu mam za mało danych.

 

Pomysł spoko, chociaż sam niezbyt lubię audiobooki. Można by też założyć podcast.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Jeszcze Korn w Spodku we wakacje. ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Dzięki za wyjaśnienie. Trochę trudno mi się odnieść do tekstu, bo mam, że tak się wyrażę, mocno ambiwalentny stosunek do takiej ,,ludowej” religijności… Jako relacja historyczno-folklorystyczna mi się nawet podoba, ładny styl, język i w ogóle (ostatnie zdanie też ładne, można sobie wyobrazić historię zawartą w jakimś zbiorku legend).

Przyczepiłbym się do ruskiej literki ,,B” transkrybowanej jako ,,V” zamiast ,,W”, ale podobno można, jak się chce. 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Choć to pozornie pierdoła, to czytelnik od razu podchodzi z konkretnymi oczekiwaniami, przez co łatwo o rozczarowanie samym brakiem konkretnego stylu.

Niestety potwierdzam. :\ A ,,podrabianie” Lovecrafta to w ogóle trochę wyższa szkoła jazdy, bo jeden natchniony przymiotnik za dużo i wpadasz w śmieszność.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Hej.

To chyba nie jest w drugiej osobie (,,ty, drogi czytelniku….”), chociaż tagi twierdzą inaczej…

Zanim powiem coś więcej – to jest prawdziwa historia (czy tam oparta na faktach)?

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Głupio to zabrzmi – po awatarze z Punisherem nie spodziewałem się takiego tekstu. XD Sympatyczne, może się podobać, ale dla mnie zbyt cukierkowe.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Chodzi mi o to, że kultury, które nie odkryły pisma, nie muszą być z automatu ,,prymitywne”. W zasadzie, jak się dobrze przyjrzeć, to pismo jako takie było ,,wynajdywane” dość rzadko (Sumerowie, Chińczycy, może Olmekowie sami wpadli na pomysł, żeby coś napisać; reszta uczyła się od nich).

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Niezrozumiałe, niepojęte, niewyobrażalne. Nic jako krese wszystkiego jest najstraszniejszy końcem wszelkiego życia. A, no i fajny szort

Hm… Ważne, że na końcu optymistycznie… XP

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

No i rozumiem, że abstrakcja, wariacja i w ogóle, niemniej jednak opowiadasz bajkę ustami jakiegoś pierwotnego ludu, a opowiadający używa wszelkich powiązań z całej historii ludzkości, aż do współczesności. To był zapewne zamysł umyślny, mnie jednak jakoś to dziwnie raziło.

+1.

Pewnie wierzenia wzięły się z opowieści, ale przed czasem książek, smartfonów i TV opowieści były potrzebne wszystkim, nie tylko dzieciom. Zmiana takiej praopowieści na bajeczkę mocno ją spłyca.

Tym bardziej +1.

Od siebie dodam jeszcze, że za każde słowo ,,kurwa” w roli ,,elementu humorystycznego” (chyba?) należy wyrywać po paznokciu. :( Na szczęście tu są tylko na początku, ale niesmak pozostaje.

Poza tym wydajesz się mieć dość niskie mniemanie (czy ja już przypadkiem dzisiaj nie użyłem tego wyrażenia?) o starożytnych…

Jesteśmy jeszcze dość prymitywnym ludem, który nie wynalazł nawet pisma.

Inkowie też nie. I większość społeczności plemiennych.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Wkraczamy na wyższy poziom rozważań. :) Trochę jak w ,,Niekończącej się opowieści”, jak opisać Nicość…

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Dobra, niedawno wróciłem do regularnego kupowania NF-a, więc też coś napiszę.

Na początek – cieszę się, że jednak wracają normalne ,,popularyzatorskie” artykuły o fantastyce i popkulturze. Przez pewien czas większość publicystyki wyglądała jak wycinki z prac dyplomowych o teorii literatury. :P

A jeśli chodzi o zawartość:

HOMO SAPIENS MAGICAE – tu się nie ma co rozwodzić, poza tym, że w kwestii ogólnego odbioru zgadzam się ze Staruchem. Zalatuje New Age…

SPLAT!FILMFEST 2023 – moje mniemanie o kinie niezależnym nie jest zbyt wysokie, a jeśli film jest opisywany jako ,,awangardowa transgresyjna refleksja nad kulturą konsumpcyjną” (czy jakoś tak), to dla mnie to jest najlepsza antyreklama. (Chociaż byłem na ,,Slotherhousie” i uważam, że był świetny. XD)

SIEDEM GRZECHÓW FANTASTYCZNYCH RELIGII (i jak im zapobiegać) – tu niestety ilość nie przeszła w jakość, bo mamy dużo tematów poruszonych dość pobieżnie. Poza tym, z całym szacunkiem, nie potrafię się zgodzić z tym, że każdy utarty schemat to klisza (a tak wynika z doboru kwestii poddanych rozważaniom). Cytując Sheldona Coopera – ,,Z jakiegoś powodu są utarte”.

POPKULTUROWE VOODOO – to samo. Poza tym rozbawiła mnie forma tekstu, bo są circa dwie strony tła historyczno-społecznego, jakaś jedna trzecia o tym, co ,,źle” i pół o tym, co ,,dobrze”. W artykule pod tytułem ,,Popkulturowe voodoo”. Ja rozumiem, że trzeba wprowadzić w temat, no ale wyobraźcie sobie wstęp dwa razy dłuższy od samej książki! Poza tym dobór przykładów IMO niezbyt głęboki, bo większość z tych utworów jest dość znana (BTW, jakby się uprzeć, to ,,Noc żywych trupów” niekoniecznie jest filmem o ,,zombie” ;)).

 

 Felietonów i wywiadów nie czytam, z opowiadań tym razem nic mnie nie zainteresowało na tyle, żeby zerknąć (Gołkowski wręcz odstraszył). Chociaż z tym Blackwoodem może się zapoznam. Trend zamieszczania starych tekstów w ogóle mi się podoba. Jeszcze  przywróćcie scenariusze do RPG (Młotek!) i będzie dobrze.

 

Komiks wyjątkowo nawet zabawny. :)

 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Chyba wiem, ale może teraz ktoś inny? ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Koncert Depeszów, nawet nie wiedziałem. Mamę trzeba wyekspediować. :D

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

reg, właśnie miałem to zapodać, ale widzę, że mnie ubiegłaś. :D

A co do tekstu:

Ten Lovecraft to trochę naciągany. :\ Ja tu widzę więcej Kinga (senne amerykańskie miasteczko, rozbudowane tło, włącznie z przeszłością bohatera, trochę większy nacisk na fabułę niż u HPL-a – początek nawet przypomina ,,Stukostrachy”). Niestety jest cienko, i to na kilku płaszczyznach. Począwszy od językowej (błędy interpunkcyjne, odmiana imion, dziwaczne konstrukcje i tak dalej), przez strukturalną (gigantyczne akapity, ograniczenie dialogów połączone z suchym relacjonowaniem wydarzeń) po stylistyczną (bez urazy, ale piszesz trochę… sztywno).

Fabuła nie porywa. Koleś znalazł coś w lesie i zabrał do domu na swoją zgubę. OK. I to nawet nie byłoby takie złe, gdyby nie ww. czynniki. Bohaterowie są nijacy, ich losy w sumie mnie nie interesują, w dodatku wspomniana ,,sztywność”. Na końcu jest trochę lepiej, ale to odrobinę za późno…

Co gorsza – nie wykorzystujesz potencjału świata przedstawionego. Nie próbujesz wytłumaczyć, jaki jest związek między czymś w lesie, a straszydłem, które przyszło po Jamesa. Wątek okultyzmu jest potraktowany po macoszemu. I wreszcie – miejsce akcji nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Równie dobrze mogłaby się rozgrywać w Brzesku na Boheńcu A.D. 2006 czy kiedyś tam.

Sporo pracy przed tobą.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Oj, widzę, że aktualnie poruszasz się po portalu jak słoń w składzie porcelany, więc pozwól, że ci pomogę. Na początek – tutaj szorty mają mniej niż 10 tys. znaków, więc ,,Kształt…" to już opowiadanie. Poza tym – ten Lovecraft w tagach kusi, więc przeczytam. :) Ale trochę później.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Pierwsza. Twoja kolej. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Podpowiedź:

Obiektem, przed którym stał ubrany w skafander człowiek, była pionowo stojąca płyta, wykonana z czarnego jak smoła materiału, mająca dziesięć stóp wysokości i pięć stóp szerokości. Floydowi przypominała olbrzymi, złowieszczy kamień nagrobny. Jej krawędzie były ostro zakończone, całość zaś sprawiała wrażenie niezwykłej symetrii. Płyta była tak czarna, że zdawała się chłonąć padające na nią światło. Powierzchnia płyty była idealnie gładka. Nie można było stwierdzić, czy wykonano ją z kamienia, metalu czy plastiku. Być może zrobiono ją z materiału całkowicie nieznanego ludziom.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Helou!

O tym, co mi się nie podoba już było, teraz o tym, co mi się podoba:

Uśmiałem się. Od niegodziwych nimf, przez równouprawnienie ras, gatunków, wcieleń, aż do porównania dziewczyny z poduszką powietrzną. XD Jeśli chodzi o walory komediowe – bardzo udane dziełko.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Tak, ta jest lepsza. :D

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Albo gdzieś w Polinezji.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Czy, żeby się fantastycznie bawić w karnawale, konieczne są zombie, wije, apokalipsa, magia i bohater wywijający mieczami lub blasterem?

Hmm… Moim zdaniem tak. :) Acz mój tok myślenia chyba jest specyficzny.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Mam nadzieję rozbudować świat i jeszcze Cię zachwycić

Trzymam kciuki. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Bardziej szkic pomysłu niż porządna fabuła. A fantastyka bardzo, baaardzo naciągana. :(

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Przyznaję, zgubiłem się. Najbardziej mi podszedł sam główny heist i przygotowania do niego, chyba najlepiej napisana część, budzi największe emocje. Wprowadzenie trochę za długie, rozmowa bohaterki z kapłanem (BTW, niech ci Przedwieczni błogosławią za postać klechy, który nareszcie nie jest ani kompletnym zwyrodnialcem, ani cyniczną pi*dą!) brzmi trochę jak przeprowadzona na użytek czytelnika, a nie bohaterów… Końcówki nie rozumiem. :(

Świat fajny, można by go opisać jeszcze trochę bardziej (spinele wyobraziłem sobie jako Jawów z ,,Gwiezdnych Wojen” :D). Ogólnie skojarzył mi się nie tyle z Turcją, co z państwem Azteków (kult węża i rytualne wojny). Powrzucać jeszcze trochę egzotycznych elementów (np. w architekturze albo ogólnie w nazewnictwie) i byłby git. 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Jolka & reszta imprezowiczów, potwierdzam, nieźle było. Następnym razem przywlokę sprzęt grający i będę zapodawać hity wczorajsze i dzisiejsze do białego rana, albo i dłużej. ;D

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Też podejrzewałem Ambush. Czuję się oszukany. XD

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Kilka razy wracałem się sprawdzić, czy nie czytam tekstu na Antynaukę. :\ Trochę nie wiem, o co c’mon, więc na temat fabuły nie potrafię się wypowiedzieć… Ogólnie jest dosyć dziwnie, czuć klimat takiego abstrakcyjnego skeczu/przedstawienia teatralnego, ale biorąc pod uwagę tematykę konkursu, to dobrze.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Dobra, to też powinno być proste:

W ostatnich promieniach zachodzącego słońca, rozglądając się nerwowo w obawie przed wczesnymi myśliwymi, szybko napili się w strumieniu i zaczęli się wspinać do swoich jaskiń. Byli oddaleni o sto jardów od Nowego Głazu, gdy usłyszeli dźwięk. Był prawie niesłyszalny, jednak zamarli w miejscu, stali na drodze sparaliżowani, z opuszczonymi szczękami. Prosty, ogłupiający, powtarzający się rytm pulsował z kryształu i hipnotyzował wszystko, co znalazło się w jego zasięgu. Po raz pierwszy – i po raz ostatni przez najbliższe trzy miliony lat – rozległ się w Afryce dźwięk bębnów.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Artykułu nie czytałem, ale tytuł mówi sam za siebie.

Szkoda. Autorka ma interesujący gust muzyczny. (:

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Umc-umc-umc? ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

,,Lew, Czarownica i stara szafa".

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

promień słońca w kolorze zielonym?

Mogło chodzić o tzw. ,,zielony błysk” – zjawisko trudne do zaobserwowania, ale jak najbardziej prawdziwe.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Ciekawe, chociaż trochę rąbnęło takim oldschoolowym science fiction, które szanuję, ale raczej nie lubię. A z nowszych rzeczy to ,,Wyspa” (loteria + kłamstwa wciskane ,,obiektom”). W sumie dobrze by to wyglądało w papierowym NF-ie, pomijając lekko, hm, łopatologiczne przesłuchanie, które jak dla mnie trochę podaje czytelnikowi wszystkie wyjaśnienia na tacy. Zastanawiam się, czy dałoby się to przekazać subtelniej.

Ze świata poznawanego bez użycia wzroku, w dodatku w specyficznych warunkach, można by, IMO, wyciągnąć więcej. Może trochę więcej jakichś neologizmów (Lena wydaje się całkiem elokwentna, jak na dziewczynę trzymaną od dziecka w podziemiach; nie jestem psychologiem dziecięcym, ale czy pięciolatka by tyle zapamiętała?). Osobiście poleciałbym w onomatopeje. ;) 

Dom z dużym ogrodem. Inga stoi na tarasie i macha.

A nie Ida? Czy coś mi umknęło?

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Jasne. Zapytałem, bo w 40k to orki funkcjonują na takiej zasadzie (tam zasady rządzące światem są trochę inne), że jeśli wystarczająco dużo liczba chopaków w coś wierzy, to to się spełnia (na przykład to, że ,,czerwone jadom szybciej” – orki malują pojazdy na czerwono, bo wierzą, że dzięki temu pojadą szybciej… i jadą szybciej, ponieważ orki w to wierzą :); przenieśli to też do Total Wara WH).

Dubstep trochę za wolny, ale metalstep już prędzej. ;D

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Dobre, o taką space operę nic nie robiłem! :D Scenę jatki chyba przeczytam jeszcze raz, ale tym razem z heavy metalem w tle.

Z tymi ogrami to inspiracja Warhammerem 40 000?

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Wielu zawodowych komików to ponuraki.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Owszem. Czyli teraz ty zadajesz pytanie. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Po prostu czasem mam wrażenie, że teksty pisane dla jaj wychodzą mi lepiej niż normalne. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Początek to w sumie skecz kontynuujący zabawę przekręconymi słówkami znaną z poprzednich części. Zabawny, ale nie na tyle, żeby się popłakać ze śmiechu, jak przy Grafomanii (właściwie to dobrze, bo czytałem w miejscu publicznym). Potem… O ja pier*olę. Niestety mam plastyczną wyobraźnię, więc ujrzałem połączenie wspinaczki po ciele Figury w ,,Kingsajzie” z finałem ,,Akiry”. Znowu będę mieć koszmary. :( 

A tak poza tym – spoko, ale prequele były lepsze. ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Cóż, z moją wiedzą z zakresu nauk ścisłych, byłbym to w stanie kupić (tak w 90%). :P (Ostatnio walczę z futurystycznym tekstem i obawiam się, że będzie brzmiał… właśnie tak.) Ale eon przed zderzeniem i kalorie istnienia były dobre. XD

Jest bardzo dużo dziwnych sformułowań, jakby tryb grafomanii się włączył. Na przykład: 

mierzył go wzrokiem mechanicznych oczy

To celowo? Bo w mianowniku musiałyby być ,,ocza”, a może w tym świecie jest coś takiego. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

o to chodziło?

Tak.

dogs, to ostatnie zdanie najbardziej pasuje do tego, co sobie wyobrażam, tak mi się wydaje, także chyba postawię na nie. Ambush ,,przepuszczanie” w sumie też mogłoby być, ale jakoś nie zgrywa mi się fonetycznie.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Cóż, zdanie w tej chwili brzmi:

Po kontroli wpuścili ich do przystani.

Możliwe, że nie ma sensu :), ale nie chcę używać słowa ,,port”, bo ono kojarzy mi się z takim większym kompleksem, a tu chodzi o podkreślenie, że jest toto małe i prowizoryczne. 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Cudowne. Od falsetu w tonacji b-mol, przez burzenie pokojów, aż do chatki Śnieżki na kurzych łapkach. :D Ale za przemoc wobec zagrożonych gatunków należą się królewnie słowa krytyki: [słowa krytyki]. :(

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Potwierdzam, to nie tyle ,,opowieść”, co raczej ciąg gagów bez głębszego celu i przyczyny. Nie mój klimat.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Będę się powtarzać: fajne, chociaż trochę za mało heistu w heiście, że tak powiem. :P Jest wprowadzenie, jest poszukiwanie informacji, jest ,,przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”… a sam wielki skok zamyka się w jednych, niezbyt długich ,,gwiazdkach”. OK, pewnie tak wyglądają prawdziwe heisty – długie przygotowania do szybkiej akcji – ale w przypadku takich thrillerowatych historii sztuka raczej nie powinna naśladować życia, jeśli wiesz, o czym mówię. ;)

Bardzo fajny świat, z dopasowanym językiem i w ogóle. Czemu nie ma piratów? :(

RozluKlemen pozwoliła sobie nawet na prychnięcie pod nosem.

Co?…

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Dobre… Bardzo dobre. Trochę mi się skojarzyły ,,Sklepy cynamonowe”, pewnie przez sztafaż. :) Nieoczywisty, i tu duży plus. Biblioteka jak najbardziej zasłużona. Ale…

Konkluzja mnie trochę rozczarowała, bo liczyłem na coś bardziej ,,przedwiecznego”, zwłaszcza po strasznym gargulcu i tych dwóch gościach nad rzeką, ale w sumie złodzieje więzieni w warsztacie jako zegarmistrze też pasują. Takie subiektywne odczucie – ja bym raczej z takim pomysłem skierował się w stronę horroru (,,czas” jest na tyle specyficzną koncepcją, że wokół majstrowania przy nim rodzą się dobre, naprawdę przerażające opowieści grozy). Dlatego to ,,spuszczenie napięcia” z przebraną panią i rozwiązanie całej sprawy w gruncie rzeczy polubownie średnio mi się podobało. 

I jeszcze jedna rzecz, w sumie pierdoła – trochę mnie irytowały konsekwentnie przymiotnikowe ksywki złodziei z szajki Ernesta. Trudno ich było przez to rozróżnić, zwłaszcza, że dwóch jest na ,,K”. (Przypomniałem sobie też wypowiedź Jacka Sparrowa na temat pirackiej kreatywności. ;))

Tykanie, dochodzące z każdego kąta sali, uspokajało go.

Pff… Chyba by mnie szlag trafił w takim miejscu. ;P

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

CesarzowaMordoru, bardzo dziękuję za miłe słowa. :)

Tarnina, skoro ,,bardzo fajne” (i jest tylko jedno niezręczne sformułowanie), to ja się bardzo cieszę. :) A po piętnastu minutach z reguły wstaję i dreptam po pokoju, rozmyślając, żeby już nie musieć patrzeć na ten cholerny biały ekran. XD

Poza tym niezwykle mi miło, że tekst napisany dawno temu dla żartu nadal znajduje czytelników. heart

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Helou!

Tekst zapowiada się na zabawny, może przeczytam całość w wolniejszej chwili (kobyły na 60k+ znaków trochę mnie odstraszają, sorry). Niestety mało brakowało, a odłożyłbym po pierwszym akapicie. Rozłóżmy go na czynniki pierwsze: 

(o jedną spację za daleko)Zachodzące słońce skąpało już miasto w swoim pięknym, pomarańczowym blasku, gdy młoda służka Isabel zapukała do drzwi przyozdobionych niedbale narysowanym szyldem, przedstawiającym lupę i znajdującą się wewnątrz niej mrówkę.

Ichi – nie zwykłem się czepiać języka, ale błędy typu nadmiarowe spacje wyglądają po prostu brzydko. A słówko ,,swój” to straszny śmieć językowy, który w większości sformułowań jest zbędny. Kawalkada przymiotników (zwłaszcza takich nacechowanych jak ,,piękny”) to też nie jest najlepszy sposób na opisanie czegoś.

Ni – wydaje mi się, że takie dookreślenia typu ,,młoda służka Isabel”, ,,piękna księżniczka Gryzelda” czy ,,męski barbarzyńca Arkadiusz” powinny zostać w bajkach dla dzieci. Wprowadzasz postać – podajesz tylko imię. Wiek, profesja i tak dalej – później, żeby nie powtarzać imienia cały czas. Dzięki temu kolejne zdania mogłyby wyglądać tak:

,,Była to jedna z tańszych dzielnic Nowego Veimaru. Poinstruowana przez matkę, że młodej kobiecie lepiej nie przebywać tutaj po zmroku samotnie, służka/dziewczyna spojrzała raz jeszcze w stronę coraz mniej widocznego słońca…”

Za jednym zamachem pozbywamy się łopatologii i spoglądającej dzielnicy.

San – OK, to jest błąd. Szyld wisi na drzwiami, więc raczej nie można go narysować, chyba że na obrazku. Na szyldzie, tak, owszem, można coś narysować, choć ,,namalować” byłoby lepsze. Może ,,do drzwi, nad którymi wisiał szyld z niedbale narysowaną lupą…”?

Aha, a ,,mrówka wewnątrz lupy” mnie rozbawiła, bo to trochę jakby ktoś wydrążył lupę w środku i wpuścił do niej owada. ;) Prędzej ,,pod lupą”.

Shi – jednozdaniowych akapitów radziłbym unikać. Nawet jeśli zdanie jest dłuuugie.

A zmierzam ogólnie do tego, że jeśli w pierwszym zdaniu można się przyczepić do tylu rzeczy, to istnieją spore szanse, że czytelnik dalej nie przebrnie. :( 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Uhm… Jedyny komentarz, jaki przychodzi mi do głowy, to że nie za bardzo wiem, jak to skomentować. :\ Dziwne rzeczy się tu wydarzyły (pod drzewem o północy, hmhm, hmhm…). I tak, straszenie wyszło zdecydowanie lepiej niż bawienie – poniekąd dlatego, że gagi takie dość rubaszne są…

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

A, dobra. Pamiętam ten tekst. Nie miał zbyt mocnej konkluzji, ale był ciekawy. :)

Tutaj główna oś fabuły przypomina trochę Skyrimową misję w ambasadzie Thalmoru. Tamten quest też prowadził do czegoś większego, takoż i jest tutaj, co niekoniecznie jest wadą, ale zaletą też nie, bo jeśli chcemy poznać dalszy ciąg, musimy czekać na ewentualne kolejne opowiadanie. :\ Ogólnie tekst cierpi z powodu ,,syndromu MCU” – pomijając rozszczepianie historii na mniejsze ,,odcinki”, mamy ekipę super wyszczekanych bohaterów, którzy ciągle się przekomarzają, nawet jeśli to teoretycznie nie czas ani miejsce na wygłupy. Przez to opowieść wydała mi się trochę przegadana. Ale nie przeskakiwałem akapitów w poszukiwaniu akcji, więc nie jest jeszcze aż tak źle.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Nie doczytałem do końca. :( Mam taki szósty zmysł, którym wyczuwam, kiedy w tekście zaczyna rządzić ,,absurdalna logika”, a w nią nie zamierzam się bawić. Tobie akurat bardziej niż merytoryczna grafomania, której spodziewałem się po tym konkursie, wyszło coś, co można by uznać za bizarro. I to byłby komplement, gdyby nie fakt, że na bizarro mam nieuleczalną alergię… 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Nie rozumiem waszych zachwytów, ale niech będzie. I, podobnie jak Duago, żadnej szczególnie odkrywczej myśli się tu nie dopatrzyłem. Sorry.

… miejsce dla autora jest w tekście. Poza nim – do czytelników. Ktoś po moim szorcie stawia sobie takie pytania i ma szanse dojść do niesamowitych odpowiedzi, które mnie nie przyszłyby do głowy…

Ośmielę się nie zgodzić. Za tekstem stoi jakiś zamysł autora (przynajmniej powinien stać, nie że ,,a, tak se napiszę, będzie fajnie”), więc moim zdaniem w kwestii interpretacji to autor ma zawsze rację. Przepraszam jeszcze raz. 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Ja? Dobra, co my tu mamy…

O. Kto to pamięta?

Płaczki już krzyczały, ich krzyk wypełniał dziedzińce pałacu i wstrząsał murami, gdy sługa świątyni dotknął świętą gałęzią ramienia Nin-dady. Widziałem to własnymi oczami, ja, Entemena. Nin-dada stała nie rozumiejąc, patrząc bez myśli i oddechu, jak kapłan znaczy jej czoło czerwoną farbą, znakiem tych, którzy odchodzą dobrowolnie do Kur, za Rzekę Pożerającą Człowieka, gdzie panuje wieczny mrok i unoszą się kwilące dusze podobne nietoperzom lub nocnym ptakom.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Opuszczone haubice, podniesione rękawice, strzelające przyłbice – i wyjdzie rapowa bitwa. :D

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

No dobra, od jakiegoś czasu zbieram się na odwagę, więc – uliczny samuraj względnie sprawnie posługujący się kataną i MS Word 2007 pozna godnego przeciwnika. Tylko poważne oferty. :)

I nie za szybko, tak marzec-kwiecień byłby OK.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Ja się skupiam teraz na jednym własnym pomyśle, który spadł mi z nieba i jest gotowy w jakichś dwóch trzecich, potem muszę wrócić do rozgrzebanego opka karnawałowego, no i jakaś miniaturka na Antynaukę… Zmieniacz czasu potrzebny od zaraz.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Po niebie mknęły chmury pędzone wiatrem słonecznym.

Wyobraziłem to sobie. Uuu… XD

Wszyscy razem – chwała Gwiezdnemu Kotu! Chwała!

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Sława!

Powoli nadrabiam ,,Złodziei”. :) Ogólnie tak – opowieść ma duży potencjał, ale mogłaby być trochę lepiej poprowadzona i wtedy wyszłaby naprawdę świetna quasi-baśn/legenda. Co nie zagrało:

– główna bohaterka – mówisz, że chciałaś ją przedstawić jako ,,duże dziecko”. OK, ale: 1) zostawiłaś całe jej backstory dla siebie i w sumie bez wyjaśnienia wygląda po prostu na słabo napisaną postać; 2) trochę się zastanawiam nad konsekwencjami łatwowierności znachorki. Na przykład, czy wieśniacy nie próbowali by jej wziąć na litość, żeby nie musieć płacić za leczenie? Stasia w ogóle chyba trochę balansuje między stoicyzmem kogoś doświadczonego życiowo (opinie o miastowych) a dziecinnością. Ile ona ma lat?

Jakbyś chciała sobie popatrzeć, jak można napisać niedojrzałą bohaterkę, polecam jedną z moich ulubionych książek, ,,Nawiedzony Dom na Wzgórzu” – prawie cała historia oglądana z perspektywy takiej postaci.

– trochę dziwna końcówka – bank, który okrada i morduje klientów długo by nie podziałał, IMO. :P Dobra, Stasia jest z gminu, nowa w mieście, więc może poczuli się bardziej bezkarni, ale tak sobie pomyślałem, że można ten motyw pociągnąć dalej i uczynić skarb ,,przeklętym”, że niby to jakieś mroczne właściwości monety doprowadzały do aktów przemocy. Teraz bankier-socjopata wyskakuje jak ten królik z kapelusza.

– język – o tym dziewczyny już pisały. Trochę mi się śmiać chciało, bo normalna narracja i didaskalia są pisane ,,po polskiemu”, a bohaterowie najpierw mówią ,,Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”, żeby na końcu z tego zrezygnować. Zupełnie, jakby jakiś zewnętrzny imperatyw nakazujący im ,,prawić” nagle magicznie ustąpił. ;)

– ogólna ,,wiedźminowatość” świata – nie da się ukryć, uniwersum jest dość podobne do tego wykreowanego przez Andrzeja S., i to w nie najlepszy sposób (sondujący magowie…). Brakuje tylko białowłosego polującego na Brzeginię.

A, i jeszcze jedno:

Przede wszystkim uniwersum nie jest osadzone w pogańskiej Polsce, ani nawet naszej planecie.

Niby tak, ale zobacz – masz typowo słowiańskie imiona, Noc Kupały z puszczaniem wianków, słowiańskich bogów, nazwy miast brzmiące słowiańsko… Trudno uniknąć skojarzeń.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Rozumiem ból głównej bohaterki, sam ostatecznie poszedłem w łapownictwo ukryte dla niepoznaki pod nazwą ,,subskrypcja pro” (nie na Insta, Insta to ZUO). :P A tak poza tym to strasznie się uśmiałem, chwilami przez łzy. Bo morał z perypetii medium_w_sieci wyniosłem taki, że ludzie widzieli już wszystko i czasy, kiedy można było pokazać coś fajnego i kogoś tym zainteresować, minęły bezpowrotnie. Eeech, drzewiej bywało lepiej… :(

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Ale fajne! Im dalej w las, tym bardziej mi się podobało. Jakby to była bajka w telewizji, to bym oglądał bez najmniejszego zażenowania (i pewnie z większym zainteresowaniem niż niektóre dzieci XD).

Nazwy dinozaurów z wielkiej litery – nie wiem, czy to błąd, czy efekt konwencji (w Krainie Czarów byli przecież Gryf, Żółw, Biały Królik…). Rzuciły mi się w oczy jeszcze błędy w zapisie (zbędne i brakujące znaki interpunkcyjne) tu:

– Mamusiu(,) ja przecież chcę już tu być. – odparła córka.

I tu:

„To wracają rodzice. – pomyślała(.) – Na pewno nie będę im do niczego potrzebna”

I literówka:

… odparła matka(,) czują(c) w sercu wielką radość.

Chociaż dzieci w kwestiach językowych dają dużą taryfę ulgową. (: 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

W Wiedźminie były finty. :) Ale to chyba zależy, o jaki miecz chodzi, bo przecież miecz jednoręczny + tarcza, miecz jednoręczny bez tarczy, ten wielki ,,Zweihander" to są zupełnie różne techniki… A, no i od warunków – na polu bitwy raczej się w finty nie bawili, ale o to już trzeba pytać rekonstruktorów.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Hmmm… Challenge accepted. ;D

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

A nauki humanistyczne też się liczą? ;) Zawsze lubiłem B-klasowe historical fiction.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

No dobra, to ja zacznę, ale zabawnie raczej nie wyjdzie (chyba że się bardzo zabawnie pomylę). IMO ,,Rodziców chrzestnych" napisał Ślimak Zagłady, chociaż to wywnioskowałem głównie po stylu wypowiedzi w komentarzach (takim ,,ładnym"), poza tym Ślimak jest jedną z niewielu osób na forum, które w ogóle nie używają emotikonek. :P Z ,,Księciem Egonem" trochę trudniej, ale typ humoru sugeruje tomaszag (podobny w jego tekście na konkurs świąteczny).

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Udało się?

Staram się nie zapeszać, ale jestem na dobrej drodze. :)

Wotan i Odyn to ta sama persona.

Wiem, ale Wotan to, z tego co się orientuję, imię używane na południu, gdzie nie znano np. Norn. Trochę tak jak z Dażbogiem namiętnie wrzucanym do różnych historii o Polanach, chociaż bóstwo o takim imieniu znano tylko na Rusi.

Na razie jeśli ktoś ma jeszcze jakieś życzenia, to może je zgłaszać

Bożek disco, wszak mamy karnawał! XD

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Pacjent zjawiał się na psychoterapii tylko po to, aby równo ułożyć ulotki i materiały pomocnicze na półkach.

Ja kiedyś z nudów posortowałem wszystkie ulotki na stolikach w holu wydziału humanistycznego. Ochrona chyba teraz się ze mnie śmieje. 

20mg Haloperidoleu

Literówka czy tak ma być? Bo aż chce się przeczytać z francuskim akcentem. :D

 

A mi to się podobało bardziej niż tamto, bo – właśnie – ja wolę jak jest mniej krwi, a więcej takiej bliżej nieokreślonej grozy. Jest też lepiej napisane, mieszanie stylów już tak nie razi.

Co do zapisu…

IMO na pewno 20 mg, bo przecież nie piszemy 30kg, 20m, 10mln… Nie wiem, jak jest na papierkach od lekarstw.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Wiadomo, że nie, ale nawet najkulturalniejszy dżentelmen może się zdenerwować i przekląć, zwłaszcza po stracie ukochanej

Niech będzie, ale słowo ,,pieprzyć” brzmi mi… nieco anachronicznie. :) Nie znam żadnych typowo dziewiętnastowiecznych bluzgów, ale z tym tutaj nie spotkałem się w żadnym tekście z epoki, więc w opowiadaniu, które jest w innych miejscach całkiem ładnie stylizowane, trochę mnie uderzyło. Ale, jak wspomniałem, nie jestem znawcą. [shrug]

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

A ja na końcu przed oczami miałem jedną misję z Dishonored, więc IMO steampunk tu jest. :) Świąt trochę mniej, bo ta historia w sumie mogłaby się wydarzyć w dowolnym okresie roku. Ale w sumie gdyby jeszcze trochę bardziej to zarchaizować, to mógłbym się nabrać, że to prawdziwe XIX-wieczne opowiadanie grozy, więc chyba wyszło nieźle.

chwiała się na tej pieprzonej scenie!

Czy kulturalnemu angielskiemu dżentelmenowi przystoi takie słownictwo?

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Hm… Trzeba zaczekać, aż pojawi się więcej tekstów, wtedy się zobaczy, jak ludzie sobie wyobrażają komedię. :) Pozdrawiam również.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Kościół pw. świętej Prokrastynacji? ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Ups, to ja MOŻE lepiej pójdę coś napisać. ;P

Miałem pytać, skąd kontynentalny Wotan w świecie nordyckim, ale nie chcę zabić uroku szorta. blush

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

No i wpędziłeś/aś mnie, Anonimie, w kompleksy, bo ja w zupełnie inną stronę zamierzałem iść. :\

To chyba kwestia mojego poczucia humoru, bo dla mnie tekst raczej nie był zabawny. Wręcz przeciwnie, wydawał się – ogólnie – poważny, a w momentach, jak to ujęła Ambush, ,,puszczania oczka” czułem, że o, tu powinienem się uśmiechnąć, ale w sumie nie wiem, dlaczego. Za to klimat XIX-wiecznej bajki udało się oddać bardzo dobrze, z tym orientalnym sznytem bałkańskiego(?) kraiku.

P.S.: Po stylu wypowiedzi chyba się domyślam, kim jesteś. ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Kolejne pytanie natury inżynieryjnej – mamy wielki most przerzucony między wyspami à la Golden Gate. Co by się z nim stało, gdyby poziom morza ZNACZNIE się podniósł? Wpłynęłoby to na jego wytrzymałość albo w ogóle zdatność do użytku? (Oczywiście bez zalewania go całkowicie.)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Właśnie dziwnie mi to brzmiało, bo nigdy się z taką formą nie spotkałem. Ale skoro słownik dopuszcza, to niech tak będzie.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

… przytłoczył ich zewsząd ciężar ciszy zalegającej cały dom.

Czy to jest dobrze? Nie powinno być ,,zalegającej w całym domu”?

(,,Nawiedzony dom na wzgórzu” Shirley Jackson, tłumaczyła Maria Streszewska-Hallab; Wydawnictwo Replika, 2021.)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

– Stój, ty ośli synu jałowej suki!

OK, kupiłeś mnie. :D

Mapki, artefakty, wężowe bóstwa… Ooo. Podobało mi się. Bardzo. Jak Elder Scrolls połączone z Księciem Persji i przerobione na film, tylko dobry. ;) Kliknąłbym, gdyby się jeszcze dało.

Ale żeby nie było tak miło – jest tu baaardzo dużo szczegółów i (egzotycznych) nazw własnych, czyli z jednej strony dobrze, bo widać dużo pracy włożonej w światotwórstwo, ale z drugiej to trochę przytłaczające. W efekcie w końcu odpuściłem próby zapamiętania, kto jest kim, i czytałem na zasadzie – że tak zacytuję panią z kursu mandaryńskiego – ,,nie rozumiem, ale buja”. I wtedy – bach…

Myślałem, że lubisz gadać? – Henutta uśmiechnęła sięzeskoczyła na podłogę.

Aż zamrugałem, bo byłem pewien, że to mi pochrzaniły się postacie. Literówka albo nieoczekiwana zmiana tożsamości płciowej.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Uwaga, osoby z nietolerancją cukru powinny zachować szczególną ostrożność podczas czytania

Trzeba było posłuchać… :( Tekst bardzo przypomina filmy ,,świąteczne”, jakieś ,,To cudowne życie” (nigdy nie pamiętam polskiego tytułu) czy coś takiego… Strasznie ich nie lubię.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Akurat dzisiaj odpisali mi z wytwórni, że niepotrzebnie próbowałem zrobić trzy kawałki w jednym. :) Tu mam podobne wrażenie, bo fragment postapo zrozumiałem doskonale (ale proszę mnie już nie dołować więcej), ale tej babci nie łapię za Chiny. Wydaje mi się, że dla Amira dzieciak miał być duchem teraźniejszości, a wnuczek to… Amir w świecie przed zagładą? Albo za dużo zostało ci w głowie, albo z konstrukcją coś nie teges, albo ja się nie znam i błądzę po omacku.

P.S.: Podoba mi się powracający motyw trzech sekund. Lubię takie zabiegi.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Dobre, śmiechłem. :) Przypomniał mi się dialog z ,,Teorii Wielkiego Podrywu”:

– W ,,Autostopem przez galaktykę” czterdzieści trzy jest odpowiedzią na pytanie o istotę życia.

– To czterdzieści dwa, tumanie…

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Zawsze myślałem, że urban fantasy to wróżki, duszki i smoki we współczesności. Ostatnie Miasto to bardziej takie cyber-postapo (i to nawet pod względem fabuły, bo mamy spisek na szczytach władzy, zbuntowaną dziewoję i noirowego detektywa jako protagonistę). Końcówki z Dżizasem nie rozumiem – najpierw pomyślałem, że to jakaś dziwna mistyfikacja, hologram, czy coś takiego, ale… mam za mało danych, a to zakończenie wyskoczyło jak filip z konopi. W efekcie nie wiem, co właśnie przeczytałem (chociaż przez imię jednego z bohaterów po głowie kołatał mi się ,,Komornik”). :\

Najbardziej podoba mi się świat, ma klimat i dużo szczegółów. Chociaż przeniesienie akcji aż o trzysta lat w przyszłość to IMO przesada, bo życie ludzi nie różni się zbytnio od współczesnego. A porównaj sobie XXI w. z XIX albo XIX z XVI.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Nowa Fantastyka