Profil użytkownika


komentarze: 211, w dziale opowiadań: 204, opowiadania: 91

Ostatnie sto komentarzy

O kurczę, dziękuję ci, ślimaku drogi! Chylę czoła przed twoją czujnością. Wydawało mi się, że znaczenie już się wtedy przesunęło, ale faktycznie jeszcze nie.

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Anet,

dziękuję!

 

Finkla,

co do dzieci, należy zakładać, że nawet jak nie rozumieją, to i tak rozumieją ;)

Cieszę się, że tekst Ci się spodobał, dzięki za komentarz!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Anet,

cieszę się bardzo :)

 

Ramishiri,

dziękuję za komentarz! Skojarzenie z Wiedźminem cieszy mnie wielce. Książkowe “Pamiętniki” są mocno… kontrowersyjnie napisane, ale telewizja zrobiła z nich całkiem przyzwoitą rozrywkę, więc i to skojarzenie przyjmuję bez wstydu. Cieszę się, że warto było przebrnąć przez ocean tekstu.

Uznałam, że wampir musi magicznie przestać seplenić w telepatii, bo inaczej lektura będzie zbyt upierdliwa. Czyżbym gdzieś niechcący pozwoliła mu mówić poprawnie również w normalnym dialogu?

Pozdrawiam!

 

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć, Jagiellonie!

Jak już sprawdziłam, co to Penglai, to bardzo trafione ;)

Opowiadanie jest mocne klimatem, chociaż dosyć proste – właściwie jedynym zwrotem akcji był brak zwrotu akcji, bo podobnie jak pozostali czytelnicy, spodziewałam się raczej negatywnej wizji.

Nie wiem, czy było to celowe z twojej strony, ale zaskoczył mnie fakt, że opowiadanie dzieje się wyraźnie w przyszłości (klienci są już od ponad stu lat) – pranie wiszące nad uliczkami nastroiło mnie na coś bliżej teraźniejszości. Nie wiem, czy jest to dobry symbol zmian w dzielnicy, bo Włosi akurat też tak wieszają.

Mnie również zastanowiło to 40 niezależnych lat, faktycznie chyba warto jakoś bardziej to wyjaśnić.

Niemniej, dobrze mi się czytało, wiarygodnie pokazałeś niepokój bohatera i to, jak ostatecznie ulega pokusie.

Pozdrawiam

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Barbarzyńco,

ja się czepiać nie będę, bo szczerze ten tekst polubiłam i jeśli jakieś wady jeszcze w nim są, to nie rzucają mi się w oczy. Jest baśniowo, onirycznie i nadal mnie bawi, jaki Artur jest zapatrzony w siebie i melodramatyczny. Pięknie to kontrastuje z osobowością Caty :)

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Reg,

absolutnie wszystkie Twoje uwagi uznaję za przydatne, nawet jeśli z czymś podejmę nieśmiałą dyskusję. Myślę, że stanowi ona wyraz szacunku – dowód na to, że naprawdę się staram zrozumieć, co piszesz.

Z alkoholem i podwikami próbowałam zgłębić temat na etapie pisania. Mocno mnie zaskoczyło, że dopiero Ludwika Gonzaga z dwórkami upowszechniły w polskich wyższych sferach większą swobodę stroju, zresztą nie bez oporu ówczesnych moralistów. W kwestii alkoholu założyłam, że skoro produkcja już się upowszechniła, to sporadyczne przypadki upicia się chłopa były możliwe. Ostatecznie uznałam Twoją rację i zmieniłam w tekście.

Jeśli chodzi o kusze – wybrałam je dlatego, że uznałam bełt za akceptowalny surogat osinowego kołka. Zresztą, arkebuzy były chyba przydatne głównie na polu bitwy, raczej nie jako broń myśliwska/skrytobójcza. Być może powinnam była to jakoś wyjaśnić, żeby nie budzić niewłaściwych skojarzeń historycznych, ale to wymagałoby kolejnej sceny, a tekst już jest tak długi, że jestem wdzięczna każdemu, komu chce się go przeczytać!

Jeśli chodzi o kwestię telepatii, szkopuł tkwi właśnie w tym, co napisałaś:

Bohater myśli zachowuje dla siebie, z nikim ich nie wymienia.

Hela nie jest telepatką, to są po prostu jej myśli, które Caspar jest w stanie nieelegancko podsłuchać, a nawet się do nich wtrącić. Dlatego też nie wprowadzałam różnicy w zapisie – bo na początku myśli i telepatia przechodzą płynnie z jednego w drugie, a później byłoby to niekonsekwentne. Spróbowałam jakoś to “uczytelnić” rozbiciem na akapity, może pomogło.

Kwestię “Bogini” Ślimak wyjaśnił idealnie. Dziękuję Ci pięknie, Ślimaku!

Czy któraś z powyższych definicji może odnosić się do drzwi? Obawiam się, że nie i nadal będę twierdzić, że drzwi nie mogą odchodzić.

Odchodzące drzwi też zmieniłam zgodnie z Twoją sugestią już wcześniej, ale skoro już pytasz, to ja spotkałam się z użyciem piątym: odchodzić «tworzyć odnogi». Na ogół dotyczyło to drzwi w korytarzach i nie mam pewności, czy było to prawidłowe, ale przynajmniej dla mnie było w pełni zrozumiałe. Niemniej, jak widzisz, nie upieram się.

Naprawdę bardzo doceniam Twoje komentarze i staram się jak najwięcej z nich nauczyć.

 

BasementKey

cieszy mnie, że nawet jeśli nie sam tekst, to chociaż uwagi Reg pod nim znalazły Twoje uznanie ;)

 

Olgierdzie Glisto,

Dziękuję Ci bardzo za wizytę i komentarz!

Niezupełnie rozumiem, co masz na myśli, gdy piszesz:

“na jego tle obie postacie wypadają trochę za mocno ze swoimi rozdrażnieniami.”

Czy chodzi o to, że wydają się reagować w sposób przerysowany?

 

Pozdrawiam Was serdecznie :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Reg,

dziękuję bardzo za komentarz i łapankę, postarałam się poprawić.

Cóż, nic nowego pod słońcem.

Ponoć ogólnie tak właśnie jest ;) Elementem oryginalnym miała być specyfika podejścia bohaterki, a nie jej płeć, ale też nie siliłam się specjalnie na nowatorstwo. Masz rację, że mi się nie spieszyło, chociaż miałam świadomość, że nie wszystkim to odpowiada. Przykro mi bardzo, że cię wynudziłam i jestem wdzięczna, że mimo tego dobrnęłaś do końca.

chata w środku nocy spłonęła ze wszystkimi w środku, to powiedzieli, że niby gorzałka winna. → Obawiam się, że w czasach, kiedy niewiasty nosiły podwiki, chłopi jeszcze nie pijali gorzałki.

Zmieniłam, ale byłabym Ci wdzięczna za wskazanie jakiegoś opracowania tematu. Z własnych poszukiwań dowiedziałam się tylko, że na początku XVI wieku destylaty pito głównie w celach leczniczych, a w XVII wieku gorzałkę pili już praktycznie wszyscy (a niektóre polskie niewiasty wciąż nosiły podwiki). Jednoznacznej odpowiedzi odnośnie dostępności gorzałki, miodu i wina (bo piwo było zbyt słabe, by się upić) dla chłopa w końcówce XVI wieku nie znalazłam.

a co tam sobie, bohaterze, skrobiecie w tym kajeciku? → A skąd Szczepan miał kajecik i czymże w nim skrobał? Bo chyba nie długopisem.

Były już wtedy ołówki i rysiki, w Polsce były papiernie, coś by pewnie ogarnął. “Sekstern” prawie nikomu nie skojarzyłby się z tym, co trzeba, ani też nie brzmi jak słowo, którego użyłaby osoba z ludu. Tymczasem “kajecik”, jak właśnie odkryłam, ma raptem 150 lat. Jak żyć? :(

 

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać rozmowy telepatyczne.

W podpunkcie poprzedzającym rozmowy telepatyczne napisane jest: “W języku polskim zapisywanie myśli w beletrystyce nie podlega żadnym zasadom, bo te po prostu nie istnieją” i “Myśli bohaterów zdecydowanie nie powinno zaznaczać się pauzą dialogową.” Biorąc pod uwagę, że rozmowa telepatyczna to wymiana myśli, to tak jednoznaczne wskazanie w następnym podpunkcie wydaje mi się nielogiczne. Na pewno nie pasuje w moim opowiadaniu, w którym różnica między myśleniem bohaterki a rozmową z Casparem się (celowo) zaciera.

– Więc nie macze nic wspólnego z chłopami waszemi? → Literówka. Caspar powiedziałby nicz

A czemu? Przecież głoska “c” występuje w niemieckim, to nasze zmiękczanie “si”, “ci” etc. jest problematyczne.

I Bogini wie, gdzie jeszcze… → Jaka bogini i dlaczego wielka literą?

Bogini Matka, Wielka Bogini, w skrócie “Bogini”. W korpusie sjp pwn większość cytatów z “Bóg wie co” podaje Boga z wielkiej litery.

upinała włosy w crenale… → Co to są crenale?

Crinale i pięknie dziękuję, bo przy okazji sprawdzania mojej literówki znalazłam słowo “pątlik”, o którym zapomniałam.

koszula przyciągała oko nad wycięciem kształciczka… → Tu chyba miało być: …koszula przyciągała oko nad wycięciem kształtniczka

W źródłach, do których zawędrowałam przy badaniu mody z epoki, wszędzie był “kształciczek”, z kolei spxvi.edu.pl podaje to jako zdrobnienie od słowa “kształcik”. Czy “kształtniczek” nie jest przypadkiem formą późniejszą?

prowadził w stronę drzwi odchodzących z sali biesiadnej. → Obawiam się, że drzwi nie są w stanie odejść skądkolwiek.

Czuję się pokrzywdzona przez polszczyznę, bo najwyraźniej są w stanie wychodzić i prowadzić, więc czemu nie odchodzić? :(

Dziękuję Ci bardzo jeszcze raz za wskazanie baboli.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Vr,

publikowałam ten tekst 3 dni po rozpoczęciu inwazji, wtedy sprawy wyglądały znacznie bardziej dramatycznie (nie to, żeby teraz było dobrze). Cieszę się, że opowiadanie sprawiło ci przyjemność i dziękuję za komentarz :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Ślimaku,

 

cieszę się, że tekst sprawił Ci przyjemność. W głowie mam zarysowane jeszcze kilka opowiadań o Heli, więc może kiedyś faktycznie coś z tego będzie…

Dziękuję bardzo za wyłapanie baboli, postarałam się poprawić.

Oficjalni przywódcy gildii nie pojawiają się w opowiadaniu – z imienia podani są tylko dwaj dowódcy oddziałów regionalnych, czyli osoby gdzieś w środku hierarchii. Uznałam, że tekst jest na tyle obfity, że rozwodzenie się nad strukturą i historią gildii byłoby już przesadą. Podobnie zresztą jest z osobą Natana – rozważałam dodanie mu kolejnej sceny, ale nie była niezbędna, a tekst spuchłby o kolejne tysiące znaków. Nie wyobrażałam go sobie jako szczególnie tchórzliwego, a raczej jako obsesyjnego mizogina.

Myślałem raczej, że to jakiś amalgamat, rozmyślnie zatarta chronologia, że nie próbujesz przedstawić żadnej konkretnej epoki.

Wydarzenia historyczne są mi potrzebne jako tło dla całego cyklu. Stylizację stosuję dość lekką z kilku powodów: nie umiałabym chyba napisać dobrze mocniejszej ;) i nie chciałam, żeby odwracała uwagę od fabuły. Trzeci argument odnosi się też do “nowoczesności myślenia”: zawsze uderza mnie, gdy czytam teksty źródłowe (z różnych epok), że ludzie komunikujący się względnie prosto współistnieli z takimi, których ledwo (o ile) da się rozumieć. W miarę “nowocześnie” myślący ludzie też pojawiali się od zawsze, ścierając się z różnymi odmianami obskurantyzmu, szowinizmu etc. Dlatego pozwalam sobie to różnicować w tekstach i mogą istnieć obok siebie Natan i Hela. Zresztą, ten okres dobrze do tego zróżnicowania pasuje, bo miał i konfederację warszawską, i szarżującą kontrreformację, i Annę Wazównę, i Elżbietę Gostomską etc.

Dziękuję bardzo za wizytę i komentarz.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Byłam całkiem blisko, lecz obstawiłam zbyt optymistycznie: zgadywałam, że to będą pszczoły lub muchy. Komary były zbyt straszną możliwością i wypierałam ją do ostatniej chwili :0

Gorsze byłyby tylko kleszcze.

Świetny szorciak, bardzo pomysłowy :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

– A pan to właściwie, po co przyszedł?

 

Dlatego pytanie: co Tomasz właściwie robi, pada tuż przed opuszczeniem gabinetu. Nie był dość istotny, żeby Henryk wcześniej się tym zainteresował xd

Z tym, że on już wcześniej się tą jego narracją zainteresował, bo np. beształ go za zroszone potem czoła itd. Trochę mnie więc zdziwiło, że słyszy, komentuje i dopiero po tylu dialogach rzuca tę złośliwość. Ale nie upieram się, jeśli nikomu innemu to nie przeszkadza :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Irko,

dziękuję bardzo za komentarz i za klika. Hela wróci jeszcze nie raz, mam na nią sporo pomysłów. Cieszy mnie też, że widzisz zabawę stereotypami, mam z tego dużą frajdę.

 

DHBW,

dziękuję, czuję się mądrzejsza w zakresie mnogiej :D a i nad “delegowaniem” obiecuję się jeszcze zastanowić. Niemniej, i nie wiem, czy to widać, ale staram się różnicować nasilenie i typ stylizacji pomiędzy postaciami. Szczep, Hela i Caspar najczęściej mówią całkiem normalnie.

Jeśli chodzi o “romansowanie” – jak mówię, trochę podszlifowałam tekst w tym kierunku, ale być może różnimy się też rozumieniem tego słowa. Zakładam, że te postacie są dla siebie intrygujące i pociągające głównie dlatego, że są dla siebie godnymi przeciwnikami. Prowokują się nawzajem, również z podtekstem erotycznym, ale to nadal elementy gry, nikt się tu nie zakochuje, nie roztkliwia, nie wpada w zauroczenie – a to dla mnie stanowi o romansowości.

Albo jednak nie oddałam tego tak, jak chciałam :(

Jeszcze raz pięknie dziękuję!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Rechotałam niemal od początku do prawie samego końca opowiadania. Idealnie za/przerysowałeś metalowców i zarazem ten typ horroru. I wyszło Ci to zaskakująco spójnie i wiarygodnie, a przy tym oryginalnie, mimo grania na znanych motywach. Nawet to nagromadzenie porównań ostatecznie pasowało mi do stylu narratora. Gratuluję wygranej, wydaje mi się naprawdę zasłużona :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Misiu, zwięźle i w punkt oddałeś obawy, które zniechęciły mnie do pomysłu zgłaszania się na dyżurną. Aż boję się o dalsze losy dyżurów, jeśli więcej osób to przeczyta ;)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Ubawiłam się, faktycznie pokręcone, ale też oj, jak ja rozumiem narzekanie Henryka. Jest trochę niepotrzebnych przecinków, ale bawiłam się na tyle dobrze, że nie zatrzymałam się, by wyłapać, niestety musisz liczyć na wizytę Reg ;)

Zdziwił mnie trochę ten dialog:

– Tomek?

Henryk zerknął na mnie z ciekawością. A może podejrzliwością? Nie byłem pewny.

– Tak?

– To… – powiedział i wykonał, ciężki do opisania ruch ręką. – Są jakieś ćwiczenia?

– Hmm… – mruknąłem, wzruszając ramionami. – Nie trafił mi się żaden projekt, więc postanowiłem potrenować.

bo pojawia się dość późno w tekście; wydaje mi się, że miałby więcej sensu na początku – chociaż rozumiem, że miał stanowić wstęp do żartu z Majką.

Ale poza tym, miodzio!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

DHBW,

jak miło mi, że przybyłaś! Dziękuję bardzo za kliczka, to faktycznie zaszczyt, zostać wybraną na ten pierwszy raz ;)

Bardzo mnie cieszy że tekst się spodobał i dał radę Cię rozbawić.

Dziękuję bardzo za łapankę, wprowadziłam to i owo.

Widzę, że i wy ją zauważyłyście?

Imo – powinno tutaj być: zauważyliście.

Ona przed chwilą mówiła ogólnie a „babach”, więc odniosłam wypowiedź do ogóły plotkujących kramarek. Ale tak ogólnie, to w mnogiej grzecznościowej zawsze używa się formy męskoosobowej?

które babulinka sobie chyba wymyśliła

Tak byłoby i krócej, i zabawniej, bez żadnego uszczerbku dla sceny/opowiadania.

W mojej wizji osobowości Szczepcia, on by zawsze dopuszczał, że może jednak czegoś nie wie.

Absolutnie nie rozumiem, skąd to rozczarowanie. ^^'

Potykamy się o to, że piszę wyraźnie z jej perspektywy, a ona też tego nie wie. Spróbowałam to trochę lepiej pokazać w tekście, i przy okazji złagodzić jego zainteresowanie w ostatecznej ofercie.

Ja nie miałam w ogóle intencji, żeby oni ze sobą (na tym etapie historii) romansowali – raczej podoba im się, że są dla siebie godnymi przeciwnikami. Spróbowałam ten aspekt trochę wyostrzyć.

Tutaj “moszna” mi uciekła i sądziłam, że śmieje się z ogółu jego wymowy – i uznałam, że reakcja jest przesadzona.

Przyczyna śmiechu jest w następnym zdaniu – ją bawi kontrast między wyobrażeniem mrocznego drapieżnika, a jego nieporadnością. A jeśli chodzi o to, czy Małgorzata podkreślałaby nagłe „nawrócenie” kuzynki – myślę, że trudno byłoby jej się przed tym powstrzymać. Z mojego doświadczenia, niewiele rzeczy tak trafia do wrażliwości religijnej wierzących jak motyw syna marnotrawnego. 

Zwolnił chwyt…? IMO puszcza bez dopełnienia to raczej jakaś rzecz – puściła lina, wiązanie, klej czy coś takiego. Trochę to nawet brzmi, jakby łowca się – a bo ja wiem – urwał, rozpuścił, oderwał? xD (Tak, wiem, to wina forumowego narzekania na zaimki. ^^)

Dla mnie dopełnienie domyślne jest dosyć naturalną formą, również poza forum. To drugi raz (wcześniej były brwi, które spotkały się na środku), jak zwracasz mi na to uwagę, więc albo mamy inne wyczucie języka, albo skrzywiła mnie praca w tłumaczeniach i teraz nie umiem w polszczyznę :( Zobaczę, czy kogoś jeszcze to zaboli.

Mam prawo delegować obowiązki. – IMO tutaj wkradła się wręcz KORPO gadka.

“Delegowanie” jako pojęcie istniało na długo przed korporacjami, chociaż faktycznie nie udało mi się sprawdzić, kiedy pojawiło się pierwszy raz w języku polskim. Niemniej, dokładnie o korpogadkę mi chodziło – chciałam zasugerować, że taki właśnie archaiczny korpoklimat panuje w gildii.

Albo: “nie patrz tak na mnie, przecież nie ja to wymyśliłem”. Facet z tamtej ery raczej by czegoś takiego nie powiedział, nawet by na to nie wpadł – IMO.

Jak najbardziej by wpadł. Staropolscy moraliści produkowali dziesiątki tekstów krytykujących kobiety za noszenie się nieskromnie lub, co gorsza, modnie (fuj!), czego raczej by nie robili, gdyby nie mieli z kim walczyć. Ten bój toczy się od wieków, a w opisywanym okresie (końcówka XVI wieku) był, z tego co rozumiem, mocno nasilony.

Nie mam serca już nic skracać. I tak się cieszę, że dałam radę się powstrzymywać, żeby nie dodać jeszcze kilku scen ;)

P.S. Fajne określenie na wampiry – “pijawki”. Pewnie gdzieś już było, ale ja nie widziałam.

Mi się wydaje, że gdzieś to czytałam, bo to dość intuicyjne. Próbowałam spytać google, ale wyrzuciło mi tylko hirudoterapię, więc teraz mi niedobrze i trochę słabo :(

Dziękuję jeszcze raz za wizytę, POTĘŻNY komentarz, dzięki któremu podszlifowałam tekst, i kliczka.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Czołem, DHBW!

Bardzo lubię, gdy autor mnie czegoś nauczy, a tutaj pisałaś o rzeczach, o których nie miałam pojęcia – super! Bardzo sprawnie operujesz językiem, podoba mi się też to, jak oddałaś tę bezwstydną arogancję “białego człowieka” z tamtej epoki. Aż nie było mi go tak bardzo żal.

Trochę mi było szkoda, że szybko ogarnęłam, że przeniosą klątwę na niego. Miałam nadzieję, że zmieścisz tam jeszcze jakiś twiścik, a tu poszło raczej liniowo. Niemniej, sama forma klątwy była zaskoczeniem, więc tekst w żadnym razie mnie nie znudził.

Z marudzenia:

Ku memu rozczarowaniu, pacjentów miałem jak na lekarstwo; widocznie niechęć do cudzoziemców przeniknęła nawet w najbardziej odludne rejony górzystego Yunnanu. Jakże gorzka była to konstatacja! Ślęcząc nad uczonymi dziełami w przytulnych wnętrzach Maughan Library, wyobrażałem sobie, że gdziekolwiek rzuci mnie los, miejscowi przyjmą moją posługę z wdzięcznością i należnym szacunkiem. Tymczasem w Lǜwō spotkał mnie straszliwy zawód. Byłem tam obcy, co okazywano mi na każdym kroku.

Jakbyś chciała coś delikatnie skrócić, to wytłuszczone i podkreślone fragmenty właściwie się pokrywają, pewnie dałyby się skleić w jedno.

Zwabiony ptak, chcąc się pożywić, nieuniknienie zwalniał blokadę i tym samym przypieczętowywał swój los.

To “nieuniknienie” jest w sumie zbędne, a uniknęłabyś dwóch karkołomnych słów blisko siebie.

Życzę Ci powodzenia w konkursie :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Hej!

Czytam i nie mogę uwierzyć – niby Zanais, a obrzydliwości prawie nie ma (wypływające oko było zabawne, więc się nie liczy) ;)

Zadziwiłeś mnie, bo trafiłam tu po kilku twoich tekstach pełnych krwawego konkretu, a tu tyle absurdu, abstrakcji i lekkości… Podziwiam, jak różne opowiadania jesteś w stanie napisać.

Długości tekstu specjalnie nie poczułam. Zmieściłeś w nim skrajnie różne emocje, od absurdalnie śmiesznego kupidyna jako wabika do smutnej i poważnej historii Isli. Myślę, że zamknięcie tego w klamrę naiwnie historii miłosnej zadziałało dobrze: oto miłość jest trudna, bolesna, skomplikowana, etc. ale na innym poziomie sprowadza się do tego, że spotykają się dwie osoby i chcą być na zawsze razem. Jedno i drugie jest prawdą. Super.

Dziękuję za przyjemną lekturę :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Przeczytałam z wielką przyjemnością. Legenda obiła mi się tylko o uszy, więc nie wiem, ile w szczegółach jest Twojej inwencji, ale zapewne sporo. Piszesz pięknym językiem, momentami bardzo poetyckim.

Drobne marudzonko:

– Przynajmniej apetyt masz wilczy. – Uśmiechnęła się na, kiedy pochłaniałem obfite niedzielne śniadanie.

– Opowiem wam historię prawdziwą, o tym, że pasterza, który wyruszył na drugi koniec świata, prowadziły wilki i lisy, ponieważ udał się tam nie w poszukiwaniu szczęścia, lecz po to, by uleczyć naszą ziemię i jej zatrute źródła?

To chyba nie powinno być pytanie.

Kulawy Perin jak zawsze czekał przed kuźnią. (…) Skinąłem głową jego córce. Damiana stała wsparta o framugę, była blada i wyglądała na wycieńczoną. (…)

– Idź, Farkas. – Perin podkreślił imię i spojrzał karcąco na siostrę.

Zrozumiałam, że był jeden Perin i jedna dziewczyna – czy jednak postaci jest więcej?

(…) jak w baśni opowiadanej na festynach, a która w rzeczywistości nie jest wodą, a zarazem jest śmiercią i życiem jednocześnie.

Wydaje mi się, że coś z tego jest zbędne.

To, czego się lękałem, patrząc na ślady zwierząt wokół krzewów, w których dochodził smród padliny.

z?

Tak to jest, jak się tworzy perełki na ostatnią chwilę ;)

A tak na poważnie, zazdroszczę kunsztu, piękna baźń.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Wyedytowałam, o mój jeżu i borze zielony, wybacz mi, to z rozpędu i zmęczenia. Jesteś moim azylem w tym chaotycznym świecie, to dlatego <3

Nie martw się, jesteście niemożliwe do pomylenia, to moje przemęczone mózgowie zrobiło psikusa!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć, Krokusie!

Bardzo dobrze mi się to czytało, aż zatęskniłam za górami. Klimat gór jest, napięcie jest, a plan Konrada zaskoczył mnie bardzo. Z lektury wybiły mnie tylko “denat” i “wypierdala” – nie pasowały mi do reszty stylizacji, chociaż może się nie znam i ten wulgaryzm jest starszy/bardziej ludowy niż mi się zdawało. Jeszcze coś podobnego w tekście chyba było, ale już nie mogę znaleźć.

Jestem natomiast gotowa bronić przemiany Konrada. Potrafię sobie wyobrazić taką konstrukcję osobowości: kogoś, kto czuje się bardzo nieadekwatny i nieśmiały wobec kobiet, których bardzo pragnie, co rodzi zawiść i chęć karania.Dalej wystarczy sobie to zracjonalizować/usprawiedliwić religijnie i cyk, morderczy fanatyk gotowy. To przyblokowanie w żywym kontakcie nijak się nie kłóci z możliwością snucia fantazji i podjęcia przygotowań. Obrzydliwe, ale w miarę wiarygodne.

Świetne opowiadanie :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Eksperyment udany i czytelny, stylizacja też trzyma się kupy i nawet miałam stracha przez moment, że dasz im złożyć tę ofiarę. Las ruszający na ratunek ucieszył mnie bardzo.

Mam problem ze sceną (jeśli można tak to nazwać) gwałtu, która przez cytat i formę dialogową wyszła komicznie, co w zderzeniu z treścią zrobiło na mnie złe wrażenie. Ale nie odchodząc od formy dialogowej pewnie ciężko byłoby to przekazać inaczej, więc narzekam tylko trochę, zwłaszcza, że potem kapłani ponieśli karę.

Dialog na końcu najbardziej misię, prosty i w punkt.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Przedpiścy już pomarudzili na styl, ja dodam tylko, że gorycz lepsza jest od gorzkości. Sam wiesz, że powinieneś upraszczać, ale tym razem nie było z tym źle.

Zaskoczyłeś mnie tym, że to Shawney. Podejrzeń nabrałam tylko, gdy powiedział, że jest wegetarianinem, bo z jakiegoś powodu to w literaturze najczęściej oznacza, że postać będzie musiała skosztować ludzkiego mięsa XD Ale oprócz tego – niespodzianka się ładnie udała. Podoba mi się też, że zmieściłeś tam moment rozluźnienia i nawiązania relacji z Ahanu. Klimacik był, a i plus za zagraniczny folklor.

Masz już kliczki, więc tylko Ci pogratuluję dobrego opka :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Barbarzyńco,

jeszcze raz dziękuję Ci za betę! I za dobrą ocenę, i za kliczka :) “Sceny akcji” może faktycznie traktuję po macoszemu, bo mnie samą znacznie bardziej interesuje to, co wcześniej i później. Ale pewnie będę się musiała w końcu nauczyć je pisać.

 

Misiu,

dziękuję Ci za komentarz i kliczka, cieszę się, że mój eukaliptus przypadł Ci do gustu. Babole poprawiłam; “li” i “on” nie są niezbędne, ale pasują mi do stylizacji tej postaci, a z “równaniem” to celowa metafora (zostawiamy emocje za drzwiami i traktujemy to jako praktyczne zadanie do rozwiązania).

Jak już wygrzebię się z remontu, w którym ugrzęźliśmy, obiecuję pisać więcej :)

 

Ambush,

cieszę się, że powróciłaś i dziękuję za betę, komentarz i kliczka. To, co nazywasz “latynoamerykańskością” to są właśnie moje próby nadania Szczepciowi dodatkowego wymiaru – żeby nie był takim samczym monolitem. Rozumiem, że z Twojej perspektywy wyszło umiarkowanie XD Cieszę się, że mimo tego lektura przypadła Ci do gustu!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Zanais – Smak młodości

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Hej hej!

Tekst jest świetnie napisany, paskudztwa są paskudne, drastyczności drastyczne, ale piękno też dajesz radę tam wpleść.

Tym bardziej bolą mnie mieszane uczucia, bo zrobienie z tej opowieści “tylko opowieści” odbiera mi trochę ciężaru emocjonalnego. Jak zaczęłam przeczuwać, co kombinujesz, Drogi Autorze, cały czas miałam nadzieję, że Atrament jednak dopada prawdziwych ludzi/istoty i przerabia je na opowieści, stopniowo wchłaniając ich tożsamość, wpychając ich na właściwe tory i ostatecznie pożerając. Twoja wersja jest intelektualnie bardziej wyrafinowana, ale ostatecznie stępiła dla mnie ostrze całej opowieści.

Chociaż kanibalizm był dzięki temu bardziej, nomen omen, strawny, więc może to i dobrze ;)

Kliczek, rzecz jasna. Dziękuję za mocną lekturę!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Gru, gru, Gruszel (przepraszam, musiałam)

Uśmiałam się! Panie Gienie tego świata nie znają litości.

A tak na serio, to ujęło mnie, że mimo krzywego zwierciadła wszyscy bohaterowi szorta wydają mi się bardzo ludzcy. Z pewnym, śmiem rzec, ciepłem ich obśmiewasz. Jest to nie lada sztuka.

Absurdalność wizji pięknie mi się łączy z lokalnością i swojskim językiem, sam cymes.

Gratuluję opka! Dałabym Ci kliczka, ale masz już komplet :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć, Haragitanai!

Przeczytałam z zainteresowaniem i przyjemnością, chociaż prędzej humor niż horror w tej legendzie widzę :) Niemniej, tekst skorzystałby na ostrym cięciu, bo są przegadane fragmenty, trochę przekombinowanych zwrotów i zbędnych słów. A i w limicie byś się zmieścił ;)

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Piękny ten wstęp, idealnie zarysowuje motywację bohaterki do dalszej walki ;)

A tak serio, bardzo dobrze mi się czytało, masz naturalny, przyjemny styl, bohaterka coś przeżywa, świat ciekawie zarysowany, akcja się zawiązała i… zostałam z frustracją. Też mi trudno w krótkich formach, ale wmawiam sobie, że moje pomysły zwyczajnie wymagają przestrzeni. Może akurat z tym Twoim pomysłem też tak jest?

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Nonie,

twój pomysł mnie zachwyca. O takie epickie, metafizycznie poruszające opisy defekacji nic nie robiłam. Aż mi się przypomniał wykładowca na wydziale filozofii, dramatycznym głosem oświadczający, że “Ontologa jest filozofią od bytu”.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Podobało mi się już podczas bety i podoba mi się nadal, chociaż, jak to często bywa przy dobrych i krótkich opowiadaniach, zostaję z niedosytem.

Niemniej, bawisz i uczysz, moja wiedza o kulturze Japonii się wzbogaciła, a i bawiłam się dobrze. Dziękuję!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Czołem!

Też jestem tuż po tym opowiadaniu Outta i teraz się zastanawiam, czy nie ominął mnie jakiś nowy, ważny trend w męskim pisarstwie :)

Motyw “on uciśniony – ona zła” oddałeś bardzo zgrabnie i nawet wiarygodnie, chociaż te dzieci ni w ząb nie pasują. Obyczajówka idzie Ci świetnie i faktycznie “słyszałam” tego sfrustrowanego, skastrowanego bidulka. Element zaskoczenia mi nie przeszkadzał, zwłaszcza że wielka walizka i radio coś tam zasugerowały.

Nadal mam wątpliwości, dlaczego twój bohater był potrzebny jako spoiwo, zamiast kolegi wysportowanego, w który najmniej trzeba było zmieniać. Czy fakt, że byli małżeństwem stanowił jakieś ułatwienie dla rytuału? Bo specjalnych zalet, które pan mąż miałby wnieść do kolażu, jakoś nie widzę. Chyba, że jego osoba miała jakiś wyjątkowo imponujący element, ale go przemilczałeś gwoli przyzwoitości, to ok, nie rozumiem, ale szanuję ;)

Wydaje mi się, że kołnierz głowę otacza, nie okrąża.

Rozczarowało mnie tylko zakończenie. Do zaciupagowania wiedźmy nic nie mam, ale mam poczucie, że odbyło się to bardzo skrótowo – całe napięcie diabli wzięli na rzecz jednorazowego parsknięcia śmiechem. Niby ok, ale trochę szkoda potencjału nabudowanego w poprzednich scenach.

Tak czy inaczej, bardzo fajna lektura.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Kurczę, też miałam skojarzenie z anime, chociaż nigdy specjalnie nie oglądałam. Ciekawe :)

Nie wszystkie aluzje rozgryzłam, ale wystarczyło, nie wszystko zrozumiałam, ale trochę. Żarty rozbawiły mnie szczerze, zwłaszcza dialogi kota z autorem.

Wydaje mi się, że jest to jednak inny kierunek niż reszta opowiadań konkursowych, które przejrzałam – niby jest o piórkach, ale (jeśli dobrze zrozumiałam) raczej podważa fiksowanie się na nich.

Ogólnie, misię :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Przeczytałam, bo nie mogłam się oderwać, chociaż uczciwie wyznam, że chciałam. Zgadzam się z Nonem, to jest dla mnie na granicy pastiszu, takie bezwstydne celebrowanie tego, jak popkultura widzi socjopatów i osoby z dysocjacyjnym zaburzeniem osobowości. Tekst do ostatniej chwili nie podważa poczucia absolutnej przewagi Cypriana nad resztą populacji, która jest wobec niego zupełnie bezbronna; nie bawimy się w żadne subtelności psychologiczne: on jest potężnym potworem bez słabości, głosy w jego głowie to nie odszczepione części osobowości, tylko zupełnie osobne byty…

I wtedy chodzi demon, który mnie zaskoczył i spodobał mi się najbardziej. Jest oryginalny i rozbija to ekscytowanie się omnipotentnym, rozhamowanym samcem-potworem, jego też sprowadzając do roli ofiary. Może i nie pasuje do reszty tekstu, ale akurat dla mnie to dobrze.

Świetnie napisałeś ten okropny tekst, naprawdę :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Satyra ostra, choć prosta; chichotałam, czytając. Wizja śmieszna, ale i straszna, że mentalność pewnego typu polskiego mężczyzny mogłaby się naprawdę okazać aż tak odporna na zmiany, jak się to czasem wydaje. I Jolka, Jolka już zawsze będzie rozbrzmiewać po nocach…

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Misiu, bardzo to ładne i smutne, i refleksyjnie nastrajające. Ładnie ci wyszło. Myślę, że ogólnospołeczne żądanie szortów nie wynika z tego, że twoje futro nam wadzi. Wręcz przeciwnie – po prostu chcemy go więcej :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć i czołem!

Mocny tekst, dobrze napisany, czułam klimat gościa zapijającego PTSD; użycie mózgu Boltzmanna jako osi sci-fi tekst też mi się podobało.

Muszę jednak podbić wątpliwość sndwlkra – czemu ten mózg jest taki wredny? I ta wredność jest jedynym celem jego istnienia, tj. w całej fabule nie robi nic innego, poza pastwieniem się? U dzieci taki stopień okrucieństwa skądś się bierze. Nie, żeby to nie było możliwe – bardziej myślę o tym jako o możliwości fabularnej – można by wymyślić jakiś powód tego, że tak się stało.

Zastanawiam się też nad powtarzanym kilka razy stwierdzeniem, że Bogańska była wcześniej taka zdrowa i stabilna, a trauma była głęboko zamrożona etc. Zamroził ją sam widok twarzy podobnej do prześladowczyni i w swojej karierze standuperskiej ciągle rozgrzebywała te rany. To się nie spina. Prędzej kupiłabym, że jako osoba wysoce kompetentna i zdeterminowana wypracowała sposób na ukrycie tej traumy.

Niemniej, bardzo ciekawy i mocny tekst, gratuluję :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Piękne, zacne, cudowne. Zwłaszcza wstawki o Carmelicie i don Ippolicie chwyciły mnie za serce – idealnie oddałaś ducha telenoweli, który wszak miewa w sobie coś z bizarro.

Uśmiałam się szczerze :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Hej hej!

Wrzuciłam na betę opko, niestety ponad 60000 znaków, ale wstępnie wyłapankowane przez GreSma, więc oczy nie powinny krwawić. Fantasy, przygodowe, mam nadzieję, że zabawne, lekkie i przyjemne.

Nie konkursowe, więc terminy nie gonią.

Zapraszam i polecam :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

black_cape,

dziękuję bardzo! Nad krótszymi formami zdecydowanie musiałabym popracować, bo pomysły i teksty robią mi się jak na razie coraz dłuższe. A w tym tekście zamierzam teraz trochę pogrzebać, bo mi to niedopracowanie okrutnie uwiera.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Onufry, dziękuję za przemiły komentarz! Tak, kolejne opowiadanie już czeka w kolejce na napisanie, tylko ile mi się jeszcze zejdzie, to nie wiem…

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć, Wilku!

Dziękuję za wizytę i komentarz. Cieszę się, że częściowo było udane!

Być może warto było z tym powalczyć na ścieżce B?

Pisałam to już po wysłaniu tekstu na ścieżkę B, zgrzytając zębami i chlipiąc nad limitem. Teraz, skoro już po konkursie, zamierzam do niego dopisać drugie tyle, albo i trzecie :D

No, wśród bywalców nocnych klubów to niewiniątek za dużo nie ma…

Niewiniątek łaknęły strzygi antyczne; moja jest słowiańska, wszystkożerna ;)

Tylko czemu istota leśna chwilę później sugeruje, ze zwierzęta leśne też są uproszczone?

Myślałam o tym raczej tak, że wilki służyły z własnej woli, a ludzi trzeba było zmusić, dlatego akurat oni musieli być uproszczeni. Nie jesteś pierwszą osobą, która ma w tym miejscu wątpliwości, więc jak wezmę się do przeróbek, coś z tym pewnie zrobię.

Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za konkurs!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Sysia,

dziękuję, super, że Ci się podobało.

Hurra, teraz mogę się poczuć jak starsza użytkowniczka :D Polecam Portal dla żółtodziobów, cudo autorstwa Drakainy. Ogólnie w sekcji Poradniki (w dziale “Publicystyka”) znajdziesz pomoc wszelaką.

Aby wrzucić opowiadanie, wchodzisz w dział “Opowiadania”. Pomiędzy pierwszym i drugim jasnoszarym polem pojawi Ci się napis “Dodaj opowiadanie” – klikasz i działasz.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Gratulacje dla wszystkich wyróżnionych. Dziękuję za przyjęcie na ścieżce B i za świetny konkurs! Podziwiam wytrwałość jurorów, bo to było naprawdę mnóstwo tekstów :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

DHBW,

normalnie – oczywiście, że tak. Jednak akurat na początku II WŚ pogoda wykazała się zmysłem decorum i najpierw był wyjątkowo gorący koniec lata, a potem zima stulecia. Nie byłam pewna, czy trend się nie utrzymał i np. w kwietniu nie było jeszcze śniegu po kolana. Osoby interesujące się bardziej tym okresem (a jest ich sporo) zapewne to wiedzą, bo pogoda ma duży wpływ na losy wojen, a poświęcenie czasu na sprawdzenie tego specjalnie mnie nie bolało, bo przy okazji wczułam się w ogólny klimat (nomen omen) tego okresu.

Czytelnika, który obraziłby się, że źle opisałaś skały w swojej powieści, też raczej sobie nie wyobrażam ;)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Irka,

cieszę się, że się podobało! Jeszcze będzie szansa o całym klanie poczytać, tylko na razie walczę z kolejnym rozdziałem dla Helenki, więc proszę o cierpliwość ;)

 

Fishandchips,

Cieszę się, że dobrze się czytało, dziękuję za miłą recenzję!

Jeśli chodzi o research – sprawdzam tylko to, co wydaje mi się istotne. Rozważałam opisanie rytuału na dworze, stąd kwestia pogody, ale nie dominuje mi to specjalnie procesu twórczego. Po pół godziny poszukiwań poddałam się, a opowiadanie, jak widzisz, i tak powstało. Na ogół podczas takiego researchu natykam się na mnóstwo innych informacji i mogę lepiej wczuć się w dany moment historyczny, co inspiruje mnie do nowych rozwiązań fabularnych, więc mojemu pisaniu to chyba służy (albo przynajmniej tak mi się wydaje).

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć Finklo!

Dziękuję za wizytę i kliczka, cieszę się, że się spodobało!

Ja traktuję podjęcie współpracy z Borowym jako próbę odkręcenia naszego błędu właśnie – to fantastyczny odpowiednik odnowienia populacji wilków w Yellowstone, bo okazały się niezbędne do regulacji krajobrazu, czy zastępowania wypielęgnowanych trawników łąkami kwiatowymi. Ludzie naprawiają swój błąd poprzez zrzeczenie się części kontroli nad środowiskiem na rzecz procesów naturalnych.

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Przybyłam tu z Twojego erotyka i podziwiam, jaki masz szeroki zakres! Chichrałam się od pierwszego do ostatniego zdania, manierę oddałeś idealnie, a zarazem jest tu jakaś fabuła i swojski klimat. Super!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Bardzo smutne i przyjemne zarazem, pięknie napisane. Tylko lego mi zgrzytnęło do bólu – przecież one są twarde, kanciaste i łączą się z suchym stuknięciem! Za to akapit o czasie spodobał mi się ogromnie, świetna metafora.

Świetne, nawet jeśli fantastyki brak :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć Outta!

Normalnie reaguję alergicznie na figurę zmęczonego życiem policjanta, ale do całej tej groteski idealnie mi pasował; było mi go szkoda, że tak marnie skończył. Niby szorciak, a wywołał u mnie gamę emocji od rozbawienia (”nekroalfonsi” to złoto) po grozę, więc bardzo misię! Nie śledziłam wyzwań, ale opis rzeźni pobudził moją wyobraźnię. Też nienawidzę jarzeniówek.

Podobnie jak Finkla, też niezupełnie rozumiem, o co chodzi z tą odległością – nie w sensie językowym, tylko tego, na czym miałoby polegać przeskakiwanie klątwy. Ale jest to pomniejszy problem.

Dziękuję za zacną lekturę i pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Dawno nic mnie tak nie rozbawiło, jak to opko :) Pomysł podobny trochę do mash-upów Setha Grahame-Smitha, ale połączenie z bardziej swojskim klimatem zżytej kresowej rodziny robi dużo lepszą robotę, przynajmniej dla mnie. Liczba postaci mi jakoś specjalnie nie przeszkadzała, bo “zięciów” i tak potraktowałam jak byt kolektywny, a te rysy osobowości, które udało Ci się niektórym postaciom jednak nadać, naprawdę wyszły świetnie. Super!

Stylizacja całkiem mi się podobała, chociaż np. przy szyku w zdaniach babci musiałam zwalczać w sobie poczucie, że to ewidentny błąd (jestem za mało “osłuchana” z tą stylizacją i słabo ją wyczuwam). Jak się przyzwyczaiłam, przestało mnie to boleć. Wyłapałam tylko dwie rzeczy, które bym zmieniła: “świeżość nowości” powinna chyba jednak być “urokiem nowości”, a trupy mogłyby jakoś wyraźniej zasygnalizować, że pan Brieger, o którym mowa, to ten właśnie stojący tam męski truposz, bo na moment się pogubiłam i wybiło mnie to z rytmu. Ale może nie powinnam czytać tak późno po prostu ;)

Dziękuję za przyjemną lekturę do poduszki!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Nie wiem, czy tutaj obecni fantaści znają ten trik i z niego korzystają – ale ja robię tak:

Ja osobiście bardziej ufam korpusowi sjp pwn, bo google podrzuca również literaturę kiepsko napisaną czy fatalnie przetłumaczoną. Dla mnie to “na środku” dopełnienia już nie potrzebuje, więc o ile nie trafi mnie inspiracja, chyba to tak zostawię, bo żadna alternatywa mnie nie przekonuje.

 

Natomiast, co do Ad 2.

Tu z kolei ja nie chcę rozpisywać wszystkiego w aż takich szczegółach. Nigdzie nie napisałam, że niania jest obca, ani wynajęta na tę okazję, a że opowiadanie dzieje się 64 lata przed założeniem niania.pl i w czasach, gdy nianie w większości były stałe i mieszkały z rodzinami, to uznałam, że czytelnicy jakoś podołają ;) Piszę z perspektywy Wandzi i na tym etapie jeszcze nie przeszłam do rzucania hintów, a i ona tego aspektu swojej niani nie zauważyła.

Poza tym, jest naprawdę szeroki margines pomiędzy “dziecko można zostawić samopas” i “dziecko trzeba mieć cały czas na oku”, podobnie jak pomiędzy “Niania rutynowo przysypia” i “Niania po hasaniu na słońcu i najedzeniu się może przysnąć pod wpływem nudnego wykonania i tak już drętwej lektury”. Uznałam, że to zacny żart, bo taką sekwencją na ogół dorośli układają do drzemki dzieci (albo przynajmniej ja tak robiłam) i stąd Wandzia zapewne wytrzasnęłaby ten pomysł ;)

No, a skoro już tę nianię wynajęli… To taką, która przysypia podczas zleconej roboty? ;)

Ileż to razy widziałam, jak jakaś niania była wielce oburzona, że jej mały podopieczny wywalił się i ryczy na drugim końcu placu zabaw, przerywając jej siedzenie na smartfonie / opalanie się / ploty z inną nianią. Niezawinione przyśnięcie to przy tym pikuś ;)

 

A co do researchu – taaaak….

Najważniejsze, to przed przystąpieniem do researchu określić dokładnie, co faktycznie jest ci potrzebne – a jeśli nie da się tego dowiedzieć, to czy da się to jakoś obejść. Gdybym chciała sprawdzać wszystko, nigdy nie napisałabym nic.

Życzę powodzenia przy książce!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

DHBW,

dziękuję za przemiły komentarz! Prezentowanie psychiki postaci to akurat ten aspekt pisania, który daje mi największą frajdę. Dla mnie trudności dotyczą raczej osadzania wydarzeń w świecie, bo wpędza mnie to w niekończący się research. Próby ustalenia, jaka była pogoda w Polsce w kwietniu 1940 zajęły mi więcej czasu, niż cokolwiek innego w tym opowiadaniu :)

Odnośnie czepnięć:

Ad 1. Piszę z perspektywy Wandzi, która też w pierwszej chwili nie skojarzyła, że lala brzmi podobnie do prababci – zakładam, że w przeciwnym razie zareagowałaby trochę inaczej. Co do środka czoła – nawet się nad tym zastanawiałam :) Środek czoła jest, jakby nie patrzeć, ponad miejscem, w którym stykają się brwi, więc “brwi spotkały się na środku czoła” odmalowuje w mojej głowie obraz zdeczko dziwaczny. Ale może to tylko ja.

Ad 2. Uwagi nie są impertynencją, to ważne, by mieć różne perspektywy. Nie chciałam się w tym opowiadaniu spieszyć. Dla mojej bohaterki, tak jak ją sobie wyobraziłam, każdy kolejny krok wykonywany byłby z namaszczeniem i dumą, że tak to sprytnie wymyśliła. Poza tym, nie tyle lubię mieć wszystko dokładnie wyjaśnione w tekście, co staram się unikać nielogiczności. Dziewczynka jest niesforna, czasem niespodziewanie przejawia moc, którą usiłują ukryć, a dom ma sekrety, do których ma nie mieć dostępu – na bank nie zostawiono by jej całkiem samej. Praprababcia udaje, że dzieciaki nie istnieją, a prababcia całkowicie poświęca się opiece nad praprababcią, więc się nie liczą. Plus założyłam, że taka rodzina miałaby nianię na stałe. Więc niestety, niania musi być. I tak, mam dla niej dalsze plany :)

Jeszcze raz dzięki za obszerny komentarz i pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć, Krarze!

Dziękuję pięknie za wizytę i doklikanie mnie do biblioteki!

Z wojną trafiłam zupełnie przypadkiem, albo nieświadomie reagując na to, co wisiało w powietrzu. Potrzebna mi była jako coś, co z jednej strony popycha do polegania na sobie nawzajem, ale z drugiej – na różne sposoby pozbawia poczucia ciągłości, które trzeba potem przywracać. Cieszę się bardzo, że udało mi się to ciekawie spisać i dosmaczyć :)

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Zrobiła się z tego piękna bajka, jeśli nawet nie fantasy, to zdecydowanie z fantazją :) Rozmarzyłam się, wciągnęło mnie i teraz będę niecierpliwie czekać na kolejne Twoje teksty. Gdybym mogła już klikać, kliknęłabym z przyjemnością! Dziś już mogę, to klikam :)

Jedyny zgrzyt poczułam tutaj:

Chmuromir, bo taki miałem zwyczaj nazywać go jedynie w myślach, był domatorem.

Czy to miało znaczyć “bo miałem zwyczaj go tak nazywać, chociaż jedynie w myślach”? W tej chwili wytrąca z rytmu i znaczyłoby, że narrator nazywał go tylko w myślach, a w rzeczywistości w żaden sposób go nie nazywał.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Ambush,

dziękuję za kliczka, cieszę się bardzo, że się podobało! Na cieple mi zależało, więc cieszy mnie, że je poczułaś :)

 

Krokusie,

Dziękuję za kliczka i cieszę się, że było przyjemnie!

Zależało mi na tym, żeby było niespiesznie i być może trochę przeholowałam ;) Zagadka faktycznie była łatwa dla czytelnika; bardziej interesowała mnie dynamika międzypokoleniowa i wysiłki Wandzi, żeby nie dać się z niej wykluczyć. Skoro wczułeś się w jej poszukiwania, to znaczy, że mi się udało :D

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Barbarzyńco, dziękuję za wizytę i cieszę się, że się podobało. Sequele rozważam :) Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Debiut portalowy masz godny pozazdroszczenia, nawet jeśli powkradały się błędy językowe! Zwrot akcji z ujawnieniem Olega zaskoczył mnie zupełnie. Romski chór grecki w tle też był zacnym pomysłem. Całość była bardzo satysfakcjonująca, słuszna zemsta zawsze poprawia nastrój ;)

Dziękuję za przyjemną lekturę! Gdybym mogła już klikać, kliknęłabym.

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Reg,

masz rację, nie uwzględniłam tego, że to było ponad 80 lat temu. Dziękuję za sugestię!

Ślimaku,

Dzieci nieprzeciętnie zdolne pojawiały się zawsze i niektóre są na poziomie operacji formalnych już w tym wieku (zwłaszcza w obszarach, na których im zależy), ale opowieść jest zupełnie nie o tym, więc wiek Wandzi tylko rozprasza czytelnika. Macie z Reg rację, postarzyłam ją o dwa lata. Chociaż do Powstania Warszawskiego jako tematu nie mam odwagi się zbliżać i nie wiem, czy kiedykolwiek będę miała.

Dziękuję Ci bardzo za kliczka i uwagi (wprowadziłam).

O Makuszyńskim nie myślałam, ale pewnie lektury z dzieciństwa odzywały się z tyłu głowy podczas pisania. Dla mnie to bardzo miłe skojarzenie :) Imię “Wandzia”, jak i specyficzna osobowość praprababci zostały zainspirowane przez moją własną prababcię – czego by o niej nie mówić, na pewno była postacią, ekhem, barwną.

Misiu,

dziękuję Ci bardzo, cieszę się, że chociaż trochę pomogłam. Polecam narzucenie sobie zasady: za każde pół godziny straszenia się, godzina działań produktywnych, nawet jeśli to tylko spacer. Siły zła chcą, żebyśmy się bali. Dbając o samopoczucie, pokazujesz figę Putinowi ;)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Reg,

dziękuję bardzo za wizytę, przemiłą recenzję i łapankę, wszystko już wprowadzone. Bardzo się cieszę, że trafiłam w Twój gust. Rozważam dalsze opowiadania o tej rodzinie; biją się o miejsce w kolejce z innymi pomysłami.

Nad wiekiem Wandzi długo się zastanawiałam, porównując dzieci znane mi z pracy zawodowej i prywatnie. Wyszło mi, że taka ośmiolatka jest już możliwa, ale nikt by się jeszcze nie spodziewał, na co ją stać – dokładnie tak, jak potrzebowałam do opowiadania!

Pozdrawiam

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Przeczytałam powtórnie i teraz moja kolej, żeby narzekać na niedosyt ;) O ile pierwsza wersja stanowiła dla mnie zamknięte przedstawienie jednego pomysłu, tak teraz brakuje mi wyjaśnienia, jakie magiczne oddziaływanie wyczuwał Twardowski w książętach, jakie było powiązanie między topielicą a zakonnicą, czy między Dembińskim a czortem.

I czemu Róża była matką, a nie siostrą?

Niemniej, Ariel jest świetny, rozwiązanie z Rzymem bardzo mi się spodobało i całe opowiadanie nadal bardzo cieszy. To, że wszyscy chcą więcej, tylko dowodzi, jak bardzo jest wciągające :D

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Anet,

dzięki, cieszę się :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Finklo,

dziękuję bardzo za wizytę i kliczka, cieszę się, że się spodobało!

Odnośnie 24 godzin: Żona i córka (…) są jakby otumanione, odchorowują i głównie śpią. Na razie zbywałem Ankę, że (…) spanikowałem. – Założyłam, że żona w stanie półprzytomności nie miała jeszcze siły drążyć. Śpiąca i/lub małoletnią rodziną zajmował się zaś nasz bohater, w wolnej chwili kontaktując się z firmą i zgłaszając problem. Albo zawołał nianię, członka rodziny, uczynną sąsiadkę… Opcji jest wiele :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Straszne i z klimatem, tylko cały czas się zastanawiałam – skoro takie rzeczy dzieją się co miesiąc, to po co wioska tam w ogóle jest? I jakim cudem nadal stoi? Przeszkadzało mi to chyba nawet bardziej, niż problem tego, dlaczego las jest krwiożerczy. Pokazałeś warsztat jeśli chodzi o budowanie grozy, ale wydaje mi się, że opowiadanie skorzystałoby na pełniejszym opisie świata.

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Niby pisane w ramach ćwiczenia, a bardzo satysfakcjonujący szorcik z tego wyszedł! Śmieszno-groteskowy, ale w taki dobry sposób, że nie mogłam się oderwać, bo chciałam więcej :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć, Finklo!

Cieszę się bardzo, że Ci przypasowało. Masywne cojones są cnotą, gdy używa się ich tylko w potrzebie – w życiu codziennym byłyby niekomfortowe dla posiadacza i krępujące dla otoczenia ;) Opowiadanie miało wprowadzać Helę, chociaż na Szczepana też mam jeszcze plany.

Dziękuję za wizytę i komentarz!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Ohydne, paskudne, (nie)czysta perwersyjna przyjemność z lektury.

Podobało mi się przeplatanie tej całej brzydoty z idyllicznymi wspomnieniami bohatera – kontrast może przesadny, ale kupuję to, że zakochany mężczyzna mógł tak widzieć/czuć i ta tęsknota pozbawia go resztek czujności.

bijącej z miękkiego ciała i oczach w kolorze świeżej trawy

Albo czegoś nie zrozumiałam, albo powinno być “z oczu”.

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Naprawdę widać duży postęp w Twoich opowiadaniach! Wyobraźnię pokazywałeś już wcześniej, a teraz obrazy nieco lepiej składają się w całość. Myślę, że GreSmo ma rację: bardzo dużo miejsca poświęcasz warunkom, w jakich przebywa główny bohater, natomiast akcja potraktowana jest bardzo zdawkowo – należałoby to lepiej wyważyć.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć Dawid,

 

dziękuję za komentarz. Po zakończeniu konkursu planuję trochę opowiadanie “zdekompresować” – mam nadzieję, że stanie się przez to łatwiejsze w odbiorze.

 

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Idaho,

intencje obydwu bohaterów są w tekście dobrze pokazane, jak dla mnie. Moje wątpliwości dotyczą tego, na jakie zachowania sobie w związku z tym pozwalają. Żeby zatrzymać przy sobie Agnieszkę, Josh arogancko i bezpodstawnie neguje grożące jej niebezpieczeństwo, kłamie i próbuje przemocą wymusić na niej zmianę decyzji. To tak, jakby chłopak porwał dziewczynę i zamknął w piwnicy, bo nie chce, żeby go zostawiła.

Z kolei dla naukowca odkrycie ratujące ludzkość może być ważniejsze od losu pojedynczych ofiar, ale raczej nie oświadczałby tego ofierze otwartym tekstem na dzień dobry. Musiałby być kompletnie pozbawiony hamulców, empatii, i/lub wyobraźni. Czy to dlatego, że był aż tak podekscytowany? Czy jest osobowościowo pozbawiony empatii? Wydaje mi się, że jeśli tak nietypowe zachowanie pojawia się w tekście, dobrze byłoby je w jakikolwiek sposób wyjaśnić.

Ale to krótka forma i nie są to kluczowe elementy fabuły, więc może niepotrzebnie się czepiam.

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Hmmm… po namyśle, to “słudze Wawrzkowi”, bez przecinka.

Wydaje mi się, że rozwijanie intryg zmieniłoby zupełnie charakter tekstu. Nie byłoby to już lekkie i bezczelne zaspokajanie fantazji historycznych, tylko coś znacznie poważniejszego – chociaż pewnie mogłoby być bardzo ciekawe. Niemniej, krótkie strzały na poprawę humoru też są, moim zdaniem, bardzo potrzebne światu :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Czarnowidztwo zniechęca do samodzielnych starań o to, żeby było lepiej. Jeśli jesteś na tyle łebski, żeby wymyślać intrygujące opowiadania, to nie wierzę, żeby miały Cię pokonać przecinki. Walcz, VR! Zwłaszcza, że masz naprawdę ciekawe pomysły, godne starannego przedstawienia.

Świat opisałeś z fantazją i rozmachem, co jest największą siłą tego opka. Zostawiłeś dużo punktów zaczepienia do dalszych opowiadań, więc będę czekała na ciąg dalszy :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Wciągająca opowieść. Przeczytałam najpierw samo i dało radę, potem poszłam do prequela (też przemiły) i muszę przyznać, że na jego tle wypada jeszcze lepiej. Chyba przede wszystkim dzięki Mamci Bou, która jest postacią z krwi i kości (z syntetyczną wstawką).

Zgadzam się z Zanaisem, że trochę się marnują te kwieciste opisy w niedługim opowiadaniu. Miasto widziane z perspektywy podróży astralnej było świetne – ale spieszyło mi się do rozwoju akcji, więc nie mogłam się tym nacieszyć. Dysonans aż bolał.

W oczy rzuciły mi się tylko dwa potknięcia:

ich domniemanych ról, jakie przypisywali im ludzie.

Myślę, że “domniemanych” i “jakie przypisywali im ludzie” w tym przypadku znaczy to samo, więc wybrałabym jedno.

I było “to też” zamiast “toteż”.

Niemniej, podziwiam kunszt i dziękuję za świetną zabawę przy lekturze.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Zaciekawiło mnie; interesującą konstrukcję dałeś radę wcisnąć w tę liczbę znaków.

Zatrzymały mnie dwie rzeczy: po pierwsze, zachowanie Josha, który z zakochanego chłopaka nagle zmienia się w postać naprawdę okropną, zadufaną w sobie i przemocową– kiedy fantomy go dorwały, w pierwszej chwili szczerze się ucieszyłam.

Po drugie, wypowiedź starszego mężczyzny na końcu. On podchodzi do dziewczyny, która właśnie straciła wszystkich bliskich (?), i mówi jej o tym, jak dobrze się stało. Rozumiem, że to miało domknąć fabułę i pokazać czytelnikom, że jest nadzieja, ale w kontekście rozmowy z bohaterką wyszło, jak dla mnie, karykaturalnie.

Niemniej, czytało mi się dobrze i ta nadzieja na końcu miło mnie zaskoczyła, bo już spodziewałam się takiego stereotypowego “już nigdzie nas nie zechcą”.

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Hej, OldGuard!

Kontynuując z bety: fajnie napisane, wciągnęło mnie. Całkiem sympatyczni i ludzcy są Twoi kosmici (tj. ci, których poznajemy, bo fani wysadzania innych planet to mniej). Odbiera im to obcości, ale za to łatwiej można wczuć się w bohatera i przejąć jego dylematami, więc coś za coś. Gdybym mogła dawać kliczki, dałabym. Podobnie jak Radek, chętnie sobaczyłabym jakieś rozwinięcie tego, co, po co i dlaczego, bo położyłaś podwaliny pod większą całość.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć, Reg,

dziękuję za wizytę. Dzieje się wiele i szybko, to prawda.

Dwukropek usunięty – to jeden z przypadków, gdy wyraźnie słyszę znak przestankowy, a jego tam złośliwie nie ma.

Jak już pisałam Asylum: w mojej głowie borowy mówi podobnie do tego, jak zawsze sobie wyobrażałam głos pratchettowskiej Śmierci, dudniący i głęboki. Zapis małymi literami kłuł mnie w oczy jako niepasujący. Więc tak, chyba umiał :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć Outta,

dziękuję bardzo za klika i za komentarz.

Próbowałam przymiotnikami jakoś załatać lukę po tym wszystkim, co przez limit mi się nie zmieściło, ale im dłużej opko wisi, tym bardziej ten wybór mnie uwiera. Jak będzie po konkursie, tekst czeka pewnie mała rewolucja. Ze stylami dopiero eksperymentuję, więc cieszę się, że w ogóle jakoś je widać i wydają się konsekwentne – i bardzo doceniam, że starasz się to dostrzec, nawet jeśli nie jest to Twoja bajka.

Pozdrawiam serdecznie,

Anoia

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Bardzo ładne, ludzkie postacie opisałaś w tej jakże futurystycznej oprawie! Polubiłam je. Podobnie jak Fuchs, gorąco ich staraniom kibicuję, nawet jeśli ich nie rozumiem. Ładny wybór z imieniem Klio – muza historii, która próbuje z opowieści odtworzyć stary świat.

Pogodnie mnie nastroiło Twoje opowiadanie, z tą nadzieją na nowy początek. Dzięki :)

Powodzenia w konkursie!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć!

Poruszające i wciągające, dobrze mi się czytało. Przejrzałabym przecinki bo np.:

I w pewnym momencie, widać potwora, zamiast człowieka. – tu oba są zbędne.

W kwestii “grzybowej” – rozumiem, że apokalipsa jest jakoś powiązana z tym świadomym śnieniem/wizjami i dlatego jest nam potrzebna, ale chyba brakowało mi wyraźniejszego połączenia tych elementów. Mamy żrący deszcz, grzybokalipsę, fenomen świadomego śnienia (na tyle powszechny, że lekarze wiedzą, o co chodzi). Zabrakło mi też wyjaśnienia, dlaczego ona właściwie zabrała fiolkę do domu. Już w laboratorium była do tego stopnia pijana? To by raczej nie przeszło, wysoko funkcjonujący alkoholicy na ogół sprawnie oddzielają takie rzeczy. Może przydałby się jakiś powód.

Natomiast sam pomysł przeskoków czasowych i pokazania w ten sposób historii życia bohaterki podobał mi się bardzo; jak dla mnie, opowiadanie jest świetne nawet tak, jak jest.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Żart przezacny! Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego wymyślili sobie okręt z paznokci i wreszcie mam jakieś zadowalające wyjaśnienie. Najbardziej ujęła mnie Hel i jej zachowanie wobec ojca – poważna kobieta nie ma czasu na jakieś głupie końce świata :D

Ostatniemu Midgardsormowi zgubiło się pierwsze “d”.

Dzięki za przyjemną lekturę i powodzenia w konkursie!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Deirdriu,

cieszy mnie, że sprawiam wrażenie, jakbym świadomie podejmowała decyzje artystyczne XD

Tak naprawdę chciałam sprawdzić, czy potrafię stworzyć horror, więc napisałam część pierwszą. Mój domowy odbiorca zażądał jednak wyjaśnień, więc dopisałam część po gwiazdkach i tak mi się spodobała, że nie mogłam się z nią już rozstać. Ba! Nawet dałam Łucji drugie opowiadanie (Jak wywołać wilki z lasu). Wniosek z eksperymentu: nie mam predyspozycji psychicznych do pisania horrorów, bo nie wytrzymuję niedosytu tego, co działo się dalej. Albo jeszcze do tego nie dojrzałam.

Dzięki za komentarz, cieszę się, że znalazłaś tu jakąś satysfakcję i chociaż potencjał do grozy :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Asylum,

dziękuję za wizytę i pięknego jelenia.

Nie planowałam humoreski, tylko krótkie opowiadanie z elementami humorystycznymi, budowanymi między innymi przez soczysty język właśnie. Szkoda, że (jak rozumiem), nie podeszło.

W mojej głowie borowy mówi podobnie do tego, jak zawsze sobie wyobrażałam głos pratchettowskiej Śmierci, więc zapis inny niż kapitalikami kłułby mnie w oczy jako nieprawidłowy :)

 

Nie rozumiem "em".

To odgłos “czekaj, źle, muszę pomyśleć”. Niektórzy robię “eee” lub”yyy”, ale Łucja myśli szybko i nie sterczy długo z otwartymi ustami, stąd “em”.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć, Krokus!

Dziękuję pięknie za polecenie!

Limit faktycznie bolał mnie okrutnie… Musiałam się w tej drugiej części mocno streszczać, niestety. Cieszy mnie, że mimo tego masz “mieszane uczucia”, a nie zwyczajnie niesmak.

Jednak nawet bez limitu bym się ze stworami w opku nie rozprawiła, bo założyłam, że jest to bardzo trudny i rozległy problem. Właśnie dlatego wymaga od ludzi pokory i zwrócenia się o pomoc do tych samych stworzeń, które wcześniej w najlepszym razie traktowali jako “na tyle niegroźne, by mogły żyć”.

Powodzenia w krokusie!

Najpiękniejsza literówka świata :D

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Hej Al,

dziękuję za uważną lekturę; cieszę się bardzo, że się podobało.

Problem ze szlifierką jest taki, że jestem na granicy limitu, chlip. Stąd np. okrojone didaskalia czy zdane na domyślność czytelnika “Szła!”. Dziękuję za poprawki. Część naniosłam, niektóre inaczej czuję, a reszta:

 

Mieszka Pierwszego. Staruszek – tu po Mieszku wcisnąłbym zdanie nr 3, pokazałbym od razu, że chodzi o drzewo.

To trzecie zdanie to kompromis. Gdyby nie limit, konfundowałabym czytelników nawet dłużej :D

wyszczerzony dryblas – tu raczej „szczerzący zęby dryblas” – nie wiem czy człowiek może być wyszczerzony.

Aż sprawdziłam z korpusem sjp pwn – owszem, może. Mniej przykładów, niż z zębami, ale wciąż może.

kształtach dziewczyny – może: “rusałki”?

“Rusałka” jest tuż obok ;(

rozmiękczyło – jeżeli codziennie, to może rozmiękczało?

No właśnie rozmiękczAło codziennie, aż w końcu do cna rozmiękczYło i wtedy powiedziała.

interweniować co drugi dzień osobiście – może: interweniować osobiście co drugi dzień?

Pozycja na końcu zdania nadaje akcent, który jest tu istotny, bo interweniowała tak często osobiście, gdy wcześniej raz na dwa tygodnie interweniował w ogóle ktokolwiek z firmy.

przecież w mieście to pasożyty – może: miejskie?

To by sugerowało, jak dla mnie, istnienie dwóch różnych gatunków ubożąt. Tymczasem to te same stworzenia, tylko żyjące gdzie indziej

resztki się nagromadziły i zwabiły – niby wiadomo co to za resztki, ale nie brzmi dobrze, może: „ci, co zostali”. Tu mam jeszcze logiczny zgrzyt: nie wiem w jaki sposób zniknięcie żywiących się okruszkami mogło zwabić drapieżniki do miasta.

“Resztki” to nie są istoty, tylko to, czym one się żywiły. Pojawiło się dużo łatwych ofiar.

Miała kochankę za istotę […]wolną od refleksji – może: Majkę? Raczej: niezdolną do refleksji.

Zaraz potem jest “Majeczko”. Nie uważała jej za tępą, tylko za kogoś, kto nie przejmuje się niczym na tyle, by się nad tym głęboko zastanawiać.

A znając je, w razie czego będę mogła dziada odegnać. – tu monolog zapisany niekonsekwentnie. W pierwszym akapicie („Czyżby Majka kłamała”) nie wyróżniasz kursywą. Zgrabniej jest trzymać się jednego sposobu.

Uznałam, że pytanie mieści się jeszcze w konwencji “opowiadanie z perspektywy postaci, ale nie dosłownie dialog wewnętrzny”, a tu nie było już wyboru.

Może :” Panie”?

Też mnie to kiedyś zaskoczyło! Ale nie, z wielkiej piszemy to tylko w listach etc. W dialogach zawsze z małej.

debilu, ratujemy cię. – tu nie zrozumiałem.

Koledzy krzyczą do “Łysego”, czyli niedoszłej ofiary, która dalej jest otumaniona i stoi obok Majki. Oni chcę ratować JEGO, o czym informują, mówiąc “ratujemy CIĘ”. 

PROBLEM BRAKU WILKÓW SIĘ ROZWIĄZAŁ – nie rozwiązał się. Jego przyczyna się wyjaśniła.

Problem się rozwiązał, bo znalazło się zastępstwo.

 

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Muszę dołączyć do chóru osób z niedosytem. Nie dlatego, że opowiadanie nie wydaje mi się niekompletne, bo zgrabną całość stanowi. Po prostu opisałeś ten świat tak barwnie i wciągająco, że aż żal go opuszczać. Podziwiam to, że tak gęsta stylizacja wychodzi Ci naturalnie i bez zgrzytów. Świetnie się czytało!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Misiu, odwrotnie, przecinka nie powinno tam być! Podobnie jak między “połową drogi” a “zmianą kierunku”. Pani Zosia serce ma czyste i niewinne :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

OldGuard,

dziękuję bardzo, cieszę się, że się dobrze czytało. Też jestem jeszcze portalową impotentką, wiem, jak to jest ;)

Ja też wolę wyjustowane, ale z opisu konkursu zapamiętałam, że Wilk chciał tak. Teraz spojrzałam, że tylko przy ścieżce B to zaznaczył, ale w ramach drobnej kurtuazji mogę i tu postrzępione akapity zostawić…

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Misiu, niezmiernie mi miło, bardzo się cieszę, że wyszło interesująco i dziękuję za przeczytanie :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć Misiu! Drabbelek przeczytałam z przyjemnością i nawet napięciem, chociaż silnie narzucało mi się zgoła inne zakończenie, gdy czytałam o mieszanym towarzystwie u studentek i tajemniczych jękach ;)

Między “pies” i “zatrzasnął” nie ma przecinka.

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Anet,

Bardzo mnie to cieszy :) Dzięki za odwiedziny!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

O, dziękuję bardzo za kliczka! Większość grupy była bodajże z Lublina i tym zamierzaliśmy się zasłaniać ;)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Ambush

Cieszę się bardzo, że Ci się podobało! Bardzo miłe to podsumowanie mojego podejścia.

Jedna z najkomiczniejszych (post factum, bo w trakcie to nie bardzo) scen w moim życiu miała miejsce na Plantach kilkanaście lat temu. Wyjazd studencki, 23.00, było nas chyba sześcioro – dziewczęta i dwóch wątłych humanistów. Kulturalnie dzielimy jedną flaszeczkę miodu pitnego. Nagle zauważamy, że idzie ku nam zgraja nastolatków wyposażonych w szeroko pojętą broń obuchową. Nas zatkało. Gdy byli już blisko, wyskoczył przed nich jakiś dzieciak i tłumaczy, że to nie my go okradliśmy, bo wśród tamtych nie było dziewczyn i ogólnie inaczej wyglądali. Dłuższą chwilę debatowali, czy aby na pewno nam nie przylać, po czym uprzejmie nas pozdrowili i sobie poszli.

Kraków – miejsce piękne i magiczne :D

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

listę praw, które odmowa współdziałania, łamie

Mi też mocno zgrzytnęło. Może: “które łamałaby odmowa współdziałania”, “które złamanoby, w przypadku odmowy współdziałania”? To drugie dałoby dokładny tysiąc słów :)

Ale tak poza tym, to mi Twój humor odpowiada, uśmiałam się, nawet jeśli lasu trochę żal. Zgrabnie splotłeś elementy z zupełnie różnych światów i wyszła z tego sensowna całość, a to trudna sztuka.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Anet, dziękuję, babole poprawione. A Adversus Christianos dosłownie spalili, tj. nie dotrwało do naszych czasów, bo niejaki Teodozjusz II dwukrotnie nakazał spalenie wszystkich kopii. Cieszę się, że lektura była miła!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Przeczytałam wcześniej i dotarło do mnie, że nie skomentowałam, kajam się. Stworzyłaś niesamowitą atmosferę, moje skojarzenia też krążyły wokół różnych mitów. Chociaż o interpretację psychologiczną też można by się pokusić – oto osoba, która świadomie wybrała samotność i karmienie się wytworami własnej fantazji, w pewnym momencie odkrywa, że ten świat jest martwy i sama nie umie już z niego wyjść. Nadzieja jest raczej nikła, ale to ważne, że jest. Jakby nie interpretować, mnie poruszyło do głębi. Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

NaNa

Dziękuję! Znak zapytania dodany. W tym zdaniu zabrakło środkowego ogniwa (tj. że trzeba borowego zawołać tym imieniem, żeby się obudził) i chyba masz rację, zmieniłam. Z moim domowym betującym covidujemy, więc nasza przytomność umysłu jest raczej umiarkowana :D Cieszę się bardzo, że się podobało. Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Ogromny stratocumulus, nazywany Wilkiem na cześć pięknego i mądrego zwierzęcia, którym był w poprzednim życiu

Piękna, nietuzinkowa wazelina. Myślę, że drugi etap Autor ma w kieszeni :D

Ubawiłam się, bardzo oryginalne, bardzo zabawne i nienachalnie, lecz jednoznacznie proekologiczne. Sam cymes!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Rozchichotałam się, przemiłe opko – zwłaszcza na tle śmiertelnej powagi większości zgłoszeń konkursowych. Przypomniało mi “Chochlika w słoiku” Irki_Luz (jeśli tak ten nick odmieniamy?) Motyw licha, z którym idzie się dogadać, bardzo mi się podoba, a Twoje licho ogólnie wnosi same korzyści w życie nosiciela :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Misiu, nie dość, że napisałeś uroczy drabble, to jeszcze zainicjowałeś wspaniałą konwersację. Nic, tylko gratulować! Aż łezkę w oku zakręciło mi wspomnienie okresu, w którym starsze dziecię notorycznie wymawiało “u” zamiast “o” i regularnie w miejscach publicznych krzyczało: “mama, wóda! Wóóóda!”

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Nowa Fantastyka