Profil użytkownika


komentarze: 771, w dziale opowiadań: 465, opowiadania: 286

Ostatnie sto komentarzy

Zachęcający początek, zapowiadający historię w stylu, który bardzo lubię, spowodował, że przeczytałem za jednym razem całość, bez poczucia dłużyzn. No i podobało mi się (za poczucie humoru, konstrukcję postaci), ale z zastrzeżeniami. Inaczej można było rozłożyć akcenty, inną wagę przyłożyć do poszczególnych opisywanych zdarzeń. Teraz jest dużo opisów pobocznych (np. dziekan), a pozostaje wrażenie, że niewiele wydarzyło się w głównym wątku. Zabrakło mi spektakularnych przejawów obiecywanego chaosu. Po przystawce z orła i dziewczynki na obrazie, głównym daniem jest kulminacyjna sytuacja w gabinecie, gdzie brak w zasadzie fantastyki, a gdy już wysypują się prochy, skwitowane jest to krótkimi wzmiankami.

Cała biografia Stacha, rozwój jego kariery i życia prywatnego, migawki z jego życia; wszystko to miało służyć takiej scence?

No, tak to niestety wyszło, jeśli traktować scenkę jako cel.

Tak więc, jeśli wszystko dobrze zrozumiałem, Staszek miał bardzo intensywny rok – nic, tylko pozazdrościć chłopu operatywności.^^

O to właśnie chodziło, to miało budować tę postać.

 

Resztę uwag rozumiem, przyjmuję do wiadomości i dziękuję za obszerną opinię :)

@Śniąca – Dziękuję :)

 

@NoWhereMan – W pierwotnej wersji miałem zamiar ograniczyć się właściwie tylko do jednej, rozbudowanej sceny z grafiki, ale uznałem, że byłoby to za mało, by uznać coś takiego za opowiadanie i rozbudowałem fabułę dookoła, z zamierzeniem, by była traktowana równorzędnie z przedstawioną sceną. Jeśli jednak zinterpretowałeś to jako wstęp do kulminacyjnej sceny, to rzeczywiście coś jest nie tak – chyba przez wspominaną wcześniej sprawozdawczość (ale limit :P). Co do przezroczystego bohatera, to budowałem go czynami, ale może zabrakło charakterystycznej “mechaniki działania”. Dzięki za uwagi :)

 

@Markow2018 – Proszę bardzo i również dziękuję :P

Zwykle teksty wychodzą mi dosyć zwięzłe i muszę się raczej starać, jeśli chcę, żeby były długie, więc nie miałem problemu z upchaniem tu dosyć rozległej fabuły, ale rzeczywiście trochę dla niej ciasno w dziesięciu tysiącach. Dzięki za komentarz.

Rybaku, dzięki za garść ciekawej wiedzy militarnej. Co do okrętu, zamysł był taki, że to tylko pokazówka, już po wojnie, nieprzeznaczona do walki zbrojnej, tylko informacyjnej (propaganda).

Bemik, dziękuję. Chciałem zakończyć efektownie i jakoś zrównoważyć to, że bohaterowi wszystko się raczej udawało. Wstawkę rosyjską przerobiłem.

Anet, cieszę się z pierwszej pozytywnej opinii o zakończeniu :P

 

Dzięki, Drakaino i Wilku.

Może rzeczywiście szczęśliwe zakończenie lepiej by pasowało, a pomysł z jednoczesnym wpadnięciem pod pociąg komisarza i agenta jest cudownie groteskowy, jak u Wesa Andersona.

Wilku, jeśli chodzi o formę, to trochę zaryzykowałem. Sam wolę choćby realizm magiczny :)

Dziękuję. To, że styl jest w większości tekstu sprawozdawczy, wynika pewnie z obfitości twardych danych (daty, liczby, miejsca) i tego, że chciałem zawrzeć szeroką historię, mimo tak małego limitu.

Interesujące podejście, mniej militarne, a bardziej filmowe i społeczne.

Cieszę się, że się to spodobało, bo było to jedno z głównych założeń.

 

Bohater przynajmniej spadł z wysokiego konia :-)

Transkrypcję zmieniam zgodnie z sugestią, słabo znam rosyjski.

Dzięki.

Z moich szacunków wynikało, że przy ograniczeniu objętości metalu (stop aluminium) do ok. 25 m^3, czyli grubości blachy rzędu 2-4 mm, byłoby to na granicy możliwości. Pytanie tylko, czy taka konstrukcja wytrzymałaby choćby statycznie.

Rzeczywiście. Nawet korzystałem z tego samego źródła. Nie wiem, jak to czytałem. Ale czas nie jest ściśle określony, poza tym mógł wystąpić efekt motyla :P

@ Żongler – Oprócz latającego statku zostaje jeszcze historia alternatywna (mechaniczne pająki i wynik bitwy). A Staś sam się prosił ;-) Dzięki.

@ Staruch – Błąd poprawiam blush. Co do wodoru, to był nim wypełniony jeszcze Hindenburg kilkanaście lat później, przez embargo na hel. Myślę, że w przypadku uzyskania takiej potęgi przez bolszewików, też mogliby liczyć na takie embargo ze strony USA. Co do napisu, to wcześniej stało tam właśnie HOLLYWOODLAND, a w 1923 usunięto cztery ostatnie litery. Dziękuję.

Dziękuję. Po przemyśleniu doszedłem do wniosku, że rzeczywiście wszystko, o co mi chodzi, da się zrobić montażem. A jeśli chodzi o manipulację przy taśmie, to mistrzem artystycznej animacji był Julian “Antonisz” Antoniszczak, ale to lata ‘60-‘80 i autorska technika “non camera” daleka od realizmu.

Szanowni, piszę opowiadanie na konkurs i mam pytanie odnośnie do techniki filmowej. Może ktoś ma do czynienia z analogową fotografią w praktyce.

Sytuacja: Polska, rok 1920, film 35 mm, czas trwania: 10 minut (nie wiem, w ilu klatkach zwykle wtedy kręcono), małe studio filmowe – wykształcony technik i dwie, trzy osoby do pomocy.

Ile mogło trwać i czy było w ogóle możliwe w przedstawionych warunkach skopiowanie i retuszowanie takiego filmu? Chodzi nie tylko o retusz estetyczny (usunięcie artefaktów), ale zmianę wymowy filmu (kilka przerobionych elementów).

Też jestem za tym, żeby zrobić coś takiego w regulaminie jakiegoś konkursu. Tylko to musi być długi regulamin.

A co do tego konkursu, to tak jak Drakaina mam wybrane dwie prace, i wymyślone dwie historie – optymistyczną i mroczną. Wszyscy wiemy, które łatwiej się pisze :P

Też uważam, że nowy jest lepszy i mniej kiczowaty (w pierwszym scenografia bywała momentami obrzydliwa), i fajnie, że nie wszystko zrobiono w CGI. Imponujące są te makiety.

Nowa Fantastyka