Profil użytkownika


komentarze: 54, w dziale opowiadań: 46, opowiadania: 22

Ostatnie sto komentarzy

Zico
Akurat to opowiadanie zostało wyróżnione w normalnym ogólnopolskim konkursie literackim więc nie wyjeżdżaj tu z opinią pt "rozlazłe" żeby przytrzeć nosa nowej, obcej co ośmieliła się wyskoczyć do naczelnego.
Słowem się nie odezwałam za żadnym swoim tekstem, żeby piórko dostać (a jedno już dostałam całkiem legalnie).
Słowem też bym nie zaprotestowała, że to zniknęło, gdyby nie sposób w jaki Jakub o tym poinformował.

I tak, do jasnej... jestem adwokatem swojego tekstu, skoro już ktoś o nim pisze per pomyłka, albo rozlazły bo się nie umie przyznać do błędu.




Baazyl:
Dokładnie, wystarczyłby tekst: zaszła pomyłka, autorkę i czytelników przepraszamy.
Zico:
nie kłam i nie sil się na ironizowanie by się przypodobać naczelnemu. Nie jestem przekonana o własnej doskonałości, tylko o tym, że ten akurat tekst faktycznie jest b.dobry.
I powatrzam, żadne fochy, dawanie i odbieranie wyróżnienia tego nie zmienią.


burnett & cooper - trochę ma. Gerda, Kay, profesor Winter... :)

to nie jest prolog :)
i nie jest to ciurkiem powieść :)

Mniam, nie stresuj się tak :) Każda potwora znajdzie amatora? :D najwyraźniej gustujesz w innych potworach, co nie znaczy że lepszych. Innych.

A wie ktoś, czy tu można wyedytować akapit? Zna ktoś jakąś sztuczkę? Bo mnie wściekle drażni brak akapitów :)
ZL

Dzięki za uwagi :)

1/ e, ja jakoś nie mam zaufania i nie mogę się przekonać, że ludziska naprawdę czytają w necie długaśne teksty... Mam podejrzenie, że jak widzą coś większego to od razu uciekają gdzie pieprz rośnie :D Dlatego teraz rzuciłam taką... długaśną zajawkę jakby sprawdzając, czy do tego obiadu przystawka jest w miarę smaczna.

2/ Bohdan - tak, no do poprzednich teksów ten jest nieprzystający i stylem i tematyką, bo to zupełnie inna bajka :)

powtórzenia, puszczanie kału itd - zamierzone faktycznie i się z żadnego slowa tłumaczyć nigdy nie tłumaczę, napisane, poszło, jest. Albo trafia, albo nie :D

3/ Szoszoon - no, co ja tam... dzięki :D

ZL

Najpierw wszystkie książki w domu (no, prawie wszystkie), potem biblioteczne - ale miejskiej biblioteki i pedagogicznej a nie szkolnej, bo tam były okropne baby, które nie potrafiły zrozumieć, ze ja się przedzierałam przez Quo vadis a one mi wciskały "coś na moim poziomie" czyli Dzieci z trzeciej klasy i inne Koty Filemony... :)
No i... Fantastyka, kupowana przez mojego ojca.
A tam między innymi Kara większa Marka Huberatrha.
W liceum jak bulimik w transie pożerałam wszystko z wyjątkiem Whartona. Lot nad kukłczym gniazdem, Paragraf 22, wsszystkie horrory Mastertona a także romanse harlekinowe - co mi w ręce wpadło - na zmianę z Tatarkiewiczem, Umbertem Eco (do dziś moja miłość), Suskindem, Fowlesem, Sapkowskim (znów - kupowanym przez ojca), Hawkingiem (kurde, trzeba się było dowiedzieć o co kaman z tym czasem, bo ojca pasjonował Einstein i teoria względności) i wykłady Feynmana (i nadal nie umiem rozwiązywać zadań he he) - czyli misz masz i zupa ze wszystkiego, co wpadnie w łapy :)
No a potem internet i kupa wariatów na weryfikatorium i Qfant :) (pozdrawiam).
I tak sobie myślę... kurde, Tato, dzięki :D

To ja nie wiem, czy to dobrze, że Ty tak nie piszesz już :)
Bym wycięła trzy ostatnie zdania i zakończyła na popitkę, kropka :)
I fajno się czyta, a to najważniejsze.

Fajowy tekst, lubię takie :)
Zaczyna się jak u Cizi Zyke (uwielbiam) a potem element fantastyki i bum, zakończenie otwarte.
Fajny myk na opisanie przechodzenia przez baboka.
Jakbym mogła dawać oceny, o bym dała 6, ale nie nastukałam jeszcze dość tekstów :D








nie zmieniaj, co to mało Burków po świecie biega? I germański nie gorszy niż kolejne kalki Eddy czy tam arturiańskie popłuczyny :)

Sam tekst przyjemnie się czyta i moim zdaniem śmiało (po malej korekcie) w papierze mógłby iść. Kurde, tyle dobrych tekstów znika w odmętach internetu...

po pierwsze ja nie pisalam o starym testamencie, tylko wykorzystałam jeden z motywów (Adam i Ewa) a Ty dośpiewaleś sobie resztę - co Ci wolno, bo każdy czyta jak umie i jaką ma wiedzę. Dorzuć Koran, bo tam też wspomina się o stworzeniu świata :) To tak dla poszerzenia światopoglądu, ale nie narzucam interpretacji :D

Nie obraź się, masz sprawne pióro, ale to wszystko już gdzieś było i brak tu swieżości. Te zakonnice wredne, co nie pochyla się nad starowinką, co ją tam niedobre dzieci oddały do zakladu na starość, a ona miała takie ciężkie, ale przyzwoite życie... no, to nie jest opowiadanie, tylko reportaż w programie interwencyjnym o domach (nie)spokojnej starości. Wybacz, ale brak w tym tego czegoś, co sprawia, że czytam tekst zazdroszcząc, czemu ja go nie napisałam :)

SPRYCIARZU... to oczywiście Śmierć z Terry'ego Pratchetta i Świata Dysku - nowe, zabawne ale i miejscami melancholijne spojrzenie na personifikację śmierci. Zażartowałam sobie troszkę tym komentem, bo oczywiście TP to inna stylistyka, inny sposób opowiadania.
Ale ta Twoja Śmierć jest... taka... egzaltowana. Naprawdę nie piszę tego żeby Cię urazić, bo masz umiejętności, żeby napisć coś znacznie lepszego niż ten tekst. On się i tak wyróżnia z wielu tekstów, jakie przeczytałam (a wierz mi, przeczytałam ich setki), ale masz talentu na znacznie więcej.

Co nie znaczy, że nie złapie za serce pewnej grupy czytelników - jak widać po powyższych komentarzach :)

Jeśli chodzi temat, to po JESZCZE CIĘ DORWĘ, SPRYCIARZU w temacie śmierci (z wielkiej litery) nic mnie nie zachwyca :)

no widzisz, Autor? Znaleźli się ci czytelnicym, nie?
Ja tam mam nosa, powiem zupełnie arogancko i nieskromnie :D
Trzym się ciepło.
ZL

Dziękuję :)
Za pouczającą dyskusję o Alimakocie też :)
Opko to raczej anegdotka, wykorzystująca pomysł dzieła zabijającego twórcę (BOG kontra ludzkość) i obserwacji (eksperyment myślowy kot Schrodingera)... Ot, historyjka :)
ZL

1/ dziękuję za wszystkie uwagi i pochwaly i krytykę
2/ tak, ostrzeżenie w tytule to chłyt marketingowy, święta nie jestem i nie zamierzam :)
3/ hm... ciekawa uwaga o innych bogach, ale tu nie ma znaczenia czy to jest ten bóg czy inny a z chrześcijańskim to chyba kojarzycie go tylko po raju i adamie i ewie, a to przecież wspólny początek aż 3 wielkich religii, nie tylko chrześcijaństwa. A co do tego monoteisty to może on właśnie ten co to wyznaje, ze nie ma boga jak Allacha? W tekście tego nie ma jasno powiedziane - ani zaprzeczone :)

ZL

Nie zgadzam się :)
Ogień kiedyś nas przerażał, potem gacie na babskiej pupie (ten feminizm), elektryczność, procent składany, fizyka kwantowa - wylęgarnia nie tylko paradoskow, ale też zupełnie niezrozumiała nawet dla fizyków kwantowych :D
Życie nas zmusza do myślenia o czyms więcej niż dzida - jeleń - kotlet - kupa - sen :D
W końcu do tej pory nie rozwikłaliśmy rzeczy, o których pomyśleli starożytni, którzy wymyślili nie tylko paradoksy, ale też bogów :D
Ja podchodzę do tych zagadnień bardzo racjonalnie - szukam odpowiedzi uznając, że skoro można wymyślić pytanie, to również odpowiedź. Zresztą, kiedyś ludzie mieli znacznie mniej czasu (samo pranie gaci w ręku zajmowało znacznie więcej niż teraz zaprogramowanie pralki)  i nie mieli google, więc skoro oni mogli, to i my damy radę. Hi hi...

Ale czytałeś coś o paradoksach kiedykolwiek? :) nie, że się czepiam, tylko dziecinadą jest NIE zastanawiać się nad rzeczami, które są troszkę trudniejsze - inaczej dotąd zwisalibyśmy z gałęzi, radośnie iskając się pod ogonami :)
No dobra, poszczypaliśmy się (nie miej urazy) - za komplementy dziękuję, jakoś poszło, jakoś poszło :D

Mam nadzieję, że nikt z Grodziska Maz. się tu nie obrazi (i nie okaże, że ma na imię Jola i pracuje w barze) he he he

O Flesz, trochę mnie obraża stwierdzenie o intelektualnym infantylizmie. Paradoks omnipotencji to nie jest coś, czym się zajmują dzieci tylko zagadnienie filozoficzne jak najbardziej - i nie jakby filozofii, jak raczysz zauważać, tylko tej zupełnie prawdziwej.

Niezłe i... od razu mam skojarzenia intertekstualne z motywem Dębowego Króla, Baldura, rytualna śmierć od jemioły to czyni całą historyjkę cięższą bo osadzoną w tradycji. To już nie po prostu jedna z sentymentalnych obyczajówek okolicznościowych (tu: świątecznych) ze szczyptą metafizyki :)
Imię bohatera (Polikarp) tylko utwierdza mnie, że to anegdotycznie przedstawiony stary ryt kultu płodności (spr. Frazer, Graves). Mały tekst a tyle pod skórką smaczków :)

Każdy ma przesyt gdzie indziej, jedni na filozofię inni na elfy i krasnale :)
Poza tym moje opka były kolejno o:
Głupi i martwi - zderzenie człowieka z obcym (nie bogiem)
Powód - zderzenie człowieka z osobliwością technologiczną
no i Jeden - pijackie dywagacje zakończone trupem. Bóg jest troszkę przy okazji :)
Następnym razem obiecuję, wrzucę coś o elfach, krasnalach albo wampirach :D albo rycerzach, albo krolewnach w opałach, albo zbirach zabijających potwory i gwałcących dziewice :D

Oż mi się przypomniało najkrótsze opoko świata z aż czterema wątkami (znacie, ale warto sobie przypomnieć):
O mój Boże/wątek religijny/- szepnęła hrabina/watek historyczny/, jestem w ciąży/ wątek miłosny/,ale nie wiem z kim/wątek sensacyjny/.
:)

Bardzo naiwnie prowadzona narracja - ani fabuła ani bohater, ani pozycja narratora tego nie usprawiedliwia, niestety.
Wstęp bardzo nudny i sztampowy. Potknięcia logiczne nawet w takich prostych zdankach:
"złymi demonami, panami w kapeluszach czy innymi niesamowitymi stworami" - odkąd to pan w kapeluszu jest równy demonom albo innym złym stworom?
Wiem, to taki chłyt stylistyczny żeby śmieszniej było, ale nie jest.
Była choroba dopada Cię zaraz na pierwszej prostej: był stary, był położony...
Po co opowiadasz o bolączkach finansowych władz? Stary i ponury - jak to zwykle w opowieściach tego typu, dla czytelnika nic nowego. Szkoda, bo raz mogłabym przeczytać tekst, w którym grozę wywoływałaby fabuła a nie styl i gothic-like look scenerii :)
Podstępnie byłoby też zacząć nie od grozy, nocy i ruin, ale wręcz przeciwnie: sielanka, milusio, czyściutko...

-  budynek należał do znamienitego rodu Charcot - a nie mogli normalnie się jakoś nazywać? Tylko tak, ze nie wiadomo jak to czytać? Jak by się nazywali Gościenicowie, to by nie było już tak malowniczo, ruiniasto, fantastycznie i strasznie?

- nie znalazła nabywców i została przekazana władzom miasta - może raczej nie nabywców, ale spadkobierców i nie znalazla, ale nie było i przeszła na własność miasta i miasto dopiero sprzedać a/ nie mogło b/ nie chciało.

- od ponad 20 lat opiekę nad szpitalem sprawowała rodzina Kadmonów a naczelnym psychiatrą był jej ostatni dziedzic Adam Kadmon - ach, te dziedzice... :) dziedziczą wszystko, w tym dziwne nazwiska, publiczne szpitale oraz zapewne pełne grozy profesje (troszkę teraz przesadzam z ironią, ale trudno mi się powstrzymać wobec tekstu, ktory w zamierzeniu ma wprowadzać grozę a rozśmiesza)...

Nie pomaga wprowadzanie zbędnych infromacji np że facet nie dostaje mandatów, leczył jakiegoś Argentyńczyka czy jakaś tam służąca mogla się w młodości podobać...

Opisy mogłyby być bardziej dynamiczne i mniej plastikowe, jak choćby "owiana mrokiem"... Gdybym dostawała jako czytelnik 1 zł za każde przeczytane zdanie zawierające owianie mrokiem to bym miała na koncie... no, nie tyle co JKR, ale przypuszczam, że by mi starczyło do pierwszego :D Dowód? W googlach według frazy "owiana mrokiem" wyrzuca 106 tysięcy odnośników...

Temacik nic nowego, mogłoby być przyjemnie, ale poszło kliszami, żadnego zaskoczenia, żadnego zaciekawienia, żadnej grozy w tym nie widać. No i jakoś nie zauważyłam puenty...

ja tam lubię jak się rymuje (wykształciucha myśl to pierwsza - nie ma rymu nie ma wiersza ha  ha ha ha - nie moje to, z internetu)...
co prawda czasem zgrzytnie jakiś taki codzienno-przaśny wyrazik (np nagusieńka), co nie pasuje do takich romantycznych, nieco egzaltowanych ballad a la Mickiewicz albo Keats - żeby nie było, gdzie ci do nich :P - ale wbrew pozorom nieźle się czyta i klimat trzyma i nawet morał ma, i wyjaśnia skąd nenufary się wzięły...

no, to ja dodam po Suzuki, że chyba wiem, gdzie zamotałeś :) chodzi o to, że w pierwszej części wprowadzasz perspektywę kota, co sprowadza moim zdaniem na manowce (to by było ok przy dłuższej fabule, która dawałaby przestrzeń dla różnych punktów obserwacji) i kieruje myśli czytelnika na te koty a potem nagle wyskakuje papież (co jest niejasne i wyjaśnia się dopiero w ostatnim zdaniu) z tym dogmatem czy encykliką o duszach zwierząt :)

Pierwsze zdanie wprowadzające (siedział i wspominał) bym wywaliła, zastanów się nad sobą - to nie oddaje logiki dziecięcego postanowienia wprowadzonego w czyn przez dorosłego. On się nie zastanawia na sobą tylko nad innymi i nie nad wartością duszy kota, ale nad wartością duszy kota dla innych ludzi - nie nad prawem bożym czy wiarą, ale nad stosunkiem ludzi do zwierząt.

W gruncie rzeczy poruszyłeś naprawdę ciekawe zagadnienie, warte dłuższej formy i wyraźnie zarysowanych implikacji dogmatu o duszy oraz... konfliktu. Ja ten konflikt wyczuwam, gdy myślę o tym, czego nie napisałeś, ale sądzę, że gdybyś go zarysował w dłuższej formie, to czytelnicy nie musieliby się wysilać, żeby zrozumieć z jakim problemem próbujesz się mierzyć :)

Teraz oczywiście muszę wyjaśnić, że mówię konflikt, ale nie precyzuję, jaki i jak fabularnie go przedstawić. No bo konflikt może polegać na opozycji chłopiec-papież a mężczyzna-kierowca, który zabił kota (i to może być np ojciec tego chłopca, albo... ksiądz).

Realizacja życiowego PLANU to jeden temat, ale ciekawy jest też sam temat duszy zwierzęcej.

Uznanie duszy nie ochroniłoby Lumena od śmierci, więc kiedy akcentujesz rozpacz Greja odwracasz uwagę od problemu, który próbuje rozwiązać papież: nie sprawia, że żaden kot nie więcej nie zdechnie, ale zapewne ma sprawić, że śmierć zwierząt będzie dla ludzi czymś poważniejszym niż dotychczas. Uznając ich świętość (poprzez obcowanie z Absolutem) w śmierci, musimy uznać ich świętość w życiu - a to już perspektywa bardzo poważnych zmian nie tylko mentalnych, ale być może też prawnych (u! Autorze, wkraczasz teraz na ciekawy i pełen kontrowersji grunt dyskusji podobnych do dyskusji antyaborcyjnych - no bo jeśli uznajemy, że kot ma duszę to każdy kto zabije kota popełnia grzech względem 6 przykazania?).

Zachęcałabym Cię do podejścia do tego pomysłu ponownie, rozwinięcia go w coś większego (nie w powieść, ale pełnowymiarowe opowiadanie). To może nie będzie hit pod szyldem przygody i śmiechu, ale coś co dałoby do myślenia :)

Nawiasem mówiąc, warto byłoby zadać sobie kilka pytań: jakie są motywy papieża? Czy jest wierzący, czy tylko chce żeby ludzie szanowali zwierzęta? na czym opierał się jego wybór: chcę być papieżem, bo jestem wierzący, czy to raczej kwestia kalkulacji dotyczącej władzy, bo równie dobrze (i skutecznie) mógłby zostać np tyranem w rodzaju Hitlera?

Zależnie jaką perspektywę przyjmiesz, opowiesz inną historię: o kompensacji dziecięcych traum, o zmienianiu świata, o realizacji fiksacji przy użyciu władzy totalnej, o tym, czym można rozwiązywać tak poważne kwestie polegając na domniemanej nieomylności i jak przekłada się przyjęcie zasad wiary na praktykę (czy jeśli świnia jak kot ma duszę, to co z hamburgerami?)...

Ale się uczepiłam tego tekstu! Aż mi głupio :)

Pisanie (opowiadanie) historii to jedno z najszlachtniejszych zajęć w życiu. W wielu kulturach opowiadanie historii było wręcz czynnością magiczną i uświęconą.
Zresztą... lepiej pisać niż pić, palić i za kozami się uganiać :D

Wbrew pozorom Twój, no mogę chyba (nad)użyć określenia: styl, nie musi się obracać przeciwko Tobie, ale działać na Twoją korzyść, wszystko zależy od tego co i kim chcesz opowiedzieć - zerknij na przykład w książkę Kolor Purpury Alice Walker :)

Slowami słowami ladniej :) ale nie ma co kruszyć, przed drukiem i tak by poszlo do korekty, więc co się Autor stresuje? Autor musi dbać, żeby fabula była ciekawa, żeby bohaterowie byli jacyś i żeby się to jakoś tam gładko czytało, a literówki... drobne błędy... furda. Jakby Autor się bardziej ortografią przejmował niż treścią, to był nie Pisarzem tylko Korektorem (zacny zawód i potrzebny). Tak sobie skromnie myślę :D

O biciu się troszkę żartowałam, żeby Autora *Autorkę?) pocieszyć i żeby się tak nie samobiczować :)
Ale tylko troszkę, bo słusznie piszesz, że czytelnik ma rację, ale - tak sobie troszkę zaczepnie i prowokująco zapytam - którzy czytelnicy? Ci od Zmierzchu, czy ci od Lema, a może ci od Umberto Eco? A może ci od Vasariego albo Herodota? :)
Różni są bardzo ci czytelnicy i akurat tu może nie być tych Twoich, co nie znaczy, że ich wcale nie ma :D

Dziękuję jeszcze raz :)
Mam coś dłuższego, może wrzucę, chociaż nie mam przekonania co do atrakcyjności czytania dłuższych w sieci :D Myślę, że czytelników odrzuca większa (niż dwa ekrany długości) masa tekstu naraz :)
Ale się autozareklamuję, bo nieco dłuższy i podobny w klimacie tu http://www.fantastyka.pl/4,4264.html

Hej, Autor! :)
Bij się trochę o swoje teksty, co tak od razu uszy po sobie na krytykę? :D Co to znaczy atrakcyjny bohater i łatwość przyswajania tekstu? Zdanka proste jak z elemtarza Falskiego, żeby się czytelnik nie pogubił po przecinku i swojski chłop w gumiakach, w przerwach między pędzeniem samogonu wbijający kołki wampirom i kacapom (nie mam nic do Wędrowycza, wręcz lubię)? :D

A mi się podobało, mam spaczony gust najwyraźniej :)
Nie zgadzam się z uwagą SuzukiM i Domka nt nieporadności, wręcz przeciwnie. Zdania złożone, całkiem przyjemny zasób słownictwa, niegłupie spostrzeżenia natury ogólnej (vide: tak jak garb całkowicie i nieodwołalnie definiuje tożsamość garbatego; Projekt. Mała rzecz z wielkimi konsekwencjami). Podoba mi się wspomnienie ciągnące sie za kimś jak ogon komety :) kocie długości i  "Grej, który nie umiał zapamiętać rejestracji".
Poza tym zdaniem: echo jego krzyku okazało się nieśmiertelne, właściwie emocje są tu bardzo wyciszone, ale ja - przeciwnie do anrzejtrybula nie czynię z tego zarzutu.
Nie bardzo wiem, gdzie moglyby tu być dialogi z perspektywy Greja, czy Franza, który nie dialoguje, ale ogłasza podjętą dawno temu decyzję.

No i to mi się w gruncie rzeczy najbardziej w tej miniaturce podoba. Pokazuje PLAN :) powzięty w dzieciństwie, decyzję ktorej nie podjął papież, ale chłopiec. Warto sobie uświadomić, że każdy z nas - nawet papież - jest w środku pełen cięzkiego bagażu i wloką się na za nami jakieś komety - używając cytatów z tekstu :) I czasem nas - i pośrednio przez nas również innych - kształtują nie wyłącznie rzeczy wielkie, ale drobne, jak wielu określiłoby śmierć kota.

BTW... Ileż kotów zdechło i jeszcze zdechnie, zanim dostrzeżemy w nich istoty, którym nie odmówimy prawa do posiadania duszy i prawa do obcowania z Absolutem?

Ale moim zdaniem to opko nie jest o duszy kota, ale o tym, że mały chłopiec przeżył coś okropnego w dzieciństwie, coś, co go ukształtowało, coś tak dla niego ważnego, że został papieżem (!), żeby coś z tym doświadczeniem zrobić. Żeby zmienić świat.

Może - Autorze, do rozważenia - lepszym pomysłem fabularnym byłby zamiast kota martwy gołąb?
Papież działa w natchnieniu Ducha Świętego - pod postacią gołębicy, a chłopca natchnął widok martwego kota (gdyby go zmienić na gołębia tekst zyskałby dodatkowy smaczek).

Z drugiej strony, do czego doprowadził ten "mały projekt"? Czy wynikał z głębokiej wiary chłopca-papieża? Czy kluczem jest poczucie władzy, zdolnej narzucić przekonanie miliardowi ludzi z pozycji nieomylnego autorytetu?
Jest w tym coś falszywego i niebezpiecznego, że człowiek majstruje przy dogmatach wiary :) z powodu swoich dziecinnych traum i urazów.
A może właśnie tak zadziałałby Bóg?
W końcu papież nie dlatego jest święty, że jest papieżem tylko dlatego zostaje papieżem, że szczegolnie podoba się Bogu (jak mniemam, pewnie bezpodstawnie, patrząc na historię papiestwa :)

ale mądrze to ująłeś (nie nabijam się): Iść dalej, po prostu, akceptując niemożliwą do likwidacji niedoskonałość.
:)
Wiesz, że lubię Twoje pisanie i trzymam za Ciebie kciuki i chcę zobaczyć je drukiem, z wielkim, mrhoooocznym autografem (może zawierać błędy, nobody's perfect)!

Ooo, miałam kiedyś podobny pomysł i nawet ciutkę (termin ważności) z niego przebija w moim opku POWÓD :)
Ciekawe, ciekawe :D

Początek - jak ja to dobrze znam :)
środek - prawdę mówiąc przeleciałam wzrokiem dość pobieżnie.
Koniec - to prawdziwy sprawdzian nie tylkoprawdziwego mężczyzny, ale też tekstu. Co się nieźle zaczyna i pobieżnie przemyka środkiem, za często słabo konczy, ale nie tu. Tu naprawę dobra końcówka - dość powiedzieć, że przeczytałam dwa razy :) a większości tekstów w necie nie chce mi się czytać nawet raz :D

p.s. błędami się nie przejmuj, przecież jesteś raczej pisarzem, niż zawodowym korektorem, jak rozumiem a nic tak nie przyciąga czytelnika niż błąd w tytule :) co uznaję za cwany zabieg marketingowy.

Absolutnie zazdroszczę pomysłu i przeprowadzenia! :)
Kolo tego " jestem przygotowany - z drugiej kieszeni wyciągnął" pomyślałam: genialne!
Rzadko mi się cokolwiek podoba a tu pełen zachwyt :)

super tekst, uśmiałam się (znacznie wcześniej niż andrzejtrybula). Ty szalony Mroku! :D
Dawać go do numeru! Redakcjo! Rozturla Wam czytelników na maksa!

Dzięki za pozytywny odbiór :)
Bene Gesserit - nie znam, ale doczytam.
Masztalski - tak, tylko tak ładnie jak Ty tego nie podsumowywałam, pisząc :)
pozdr
ZL

Nowa Fantastyka