Profil użytkownika

Daniel to żyjący w podhalańskiej wiosce amator literatury. Znany kompletnie z niczego, prowadzący życie pomiędzy pracą a pracą, przeplatającą się z niestety niezbędnym snem. Pod swoim nazwiskiem nieznany z żadnego dzieła. Jednakże jako nastolatek, kryjąc się pod internetowym nickiem, zdołał wygrać konkurs na opowiadanie, dzięki czemu jego gablota jest wypełniona jedną figurką gnoma. Do zaszczytów dopisuje sobie również zajęcie trzeciego miejsca w innej zabawie tego typu, w której zdobył upragnioną grę komputerową. To sprawiło, że jego ambicja osiągnęła niebotyczny poziom i zachęciła do pisania pełnoprawnej powieści. W czasach szkoły średniej swój artyzm przelewał jednakże głównie na pisanie rozprawek maturalnych, a raz popisał się scenariuszem na szkolne przedstawienie, w którym zresztą zagrał główną rolę. Resztę życia poświęcił na stworzenie dzieła swojego życia, w którym permanentnie przeszkadza mu samo życie, zmuszając do pracy na hali produkcyjnej, w celu zdobycia niezbędnego złota do przeżycia, odwiedzania swojej ukochanej, której stara się nie zawieść, a także multum prac gospodarczych, które należy wykonać, mieszkając, jak wskazano na początku, we wsi na Podhalu. Wciąż jednak pragnie sławy, pieniędzy oraz spokoju. Najbardziej na świecie marzy mu się usłyszeć cytat ze swego dzieła podczas rozmowy dwóch ludzi w autobusie, z którego zresztą nie korzysta.


komentarze: 20, w dziale opowiadań: 20, opowiadania: 13

Ostatnie sto komentarzy

Cześć, Outta Sewer!

Niezwykle miło mi poznać Twoją opinię na temat mojego opowiadania. Jestem oczywiście przekonany, że wymaga ono nieco szlifu i dopracowania, niemniej uważam, że momentami szukasz błędów na siłę.

 

Szukanie logiki w tego typu opowieściach, to trochę jak wytykanie Czerwonemu Kapturkowi, że zadaje babci (którą już zdążył zeżreć wilk), tak głupie pytania o wygląd. Zadaje je po to, by wilk mógł krzyknąć “PO TO BY CIĘ ZJEŚĆ!!!”. Inaczej cała bajka nie miałaby sensu. XD

 

Całą opowieść miała nieco przypominać bajkę dla dzieci, więc ten argument uznaję za komplement. Zgodzę się, że trochę mnie poniosło z tymi zapachami przez lunetę. Na wytłumaczenie dodam, że miało to działać na zasadzie “przeniesienia się w dane miejsce”, ale rzeczywiście to wymaga dopracowania. Nie chcę jednak tego zmieniać przed ogłoszeniem wyników konkursu.

 

Z cytowanym zdaniem masz też trochę racji i spróbuję je wpleść nieco inaczej. Jednak… tak jak wyżej, po ogłoszeniu wyników.

 

Co do samej puenty, to kolejne małe czepialstwo. Gdy Avengersi po rozwaleniu całego miasta twierdzą, że uratowali świat, a gdzieś tam właśnie walący się wieżowiec spada na szpital, jakoś nikt nie zastanawia się, ilu niewinnych ludzi zginęło, “bo Avengersi ratują świat”. W ten sposób można się doczepic do każdej historii.

Nie chodzi mi więc o fakt samej logiki, bo oczywiście masz rację biedni ludzie pod respiratorami by umarli (choć może właśnie wtedy poczuliby magię świąt XD), ale też w tak krótkiej opowieści nie ma czasu, by diabeł mógł wyjaśnić, że wyłączył prąd wszędzie prócz “szpitali, postoju karetek, straży pożarnej i domu Maksia, który nie zaśnie bez światła”.

Dobra rozpisałem się. Dziękuję jeszcze raz za komentarz i za poświęcony czas, zarówno na przeczytanie, jak i napisanie własnej opinii. Tego typu komentarze są dla mnie bardzo ważne i do wielu Twoich argumentów postaram się odnieść w poprawkach. Mam nadzieję, że święta upłynęły Ci w miłej atmosferze i żaden diabeł nie odpiął Ci prądu. XD Wszystkiego dobrego Nowym roku!

Pozdrawiam!

Słowo i poezja czy coś!

Wow! Zadziwia mnie, że te dobre opowiadania mają tutaj tak mało komentarzy.

Na początek może się przyczepię do jednego drobnego błędu. “Nieprawda” piszemy tylko i wyłącznie razem. Ten błąd często ostatnio pojawia się w pisowni internetowej przez głupi błąd telefonów, które uparcie rozłączają wszystko, co napisze się ze słowem “nie”.

Co do samego pomysłu, niezwykle mnie on ujął. Poniekąd to samo chciałem ukazać w swoim opowiadaniu na konkurs, ale sądzę, że Twój sposób bardziej mnie przekonuje. Niezwykłe jest też to, jak dla wielu z nas święta, które powinny być okresem radości, świętowania czy ogólnej harmonii, są czyś zupełnie przeciwnym. Niezwykłe, ale też smutne i przybijające.

Podoba mi się też koncepcja elfów, nawet jeśli “wzięły się nie wiadomo skąd” oraz przedstawianych przez nich wizji. Lubię też ukazanie problemów jako “czarnych dziur”, bo tak właśnie czuje się wielu ludzi, jakby w ich środku pojawiła się i powiększała pustka. Ogólnie bardzo ładne opowiadanie, z przesłaniem i delikatnie naznaczonym szczęśliwym zakończeniem.

Współczuję Annie i wszystkim osobom, które odnajdują w niej cząstkę siebie. Tym właśnie osobom, życzę wiary w siebie i odnalezienia harmonii. Oraz, oczywiście, Wesołych świąt.

Słowo i poezja czy coś!

Cześć!

Jest parę błędów, kilka zdań zapisałbym inaczej, ale są wyżej ludzie, którzy już Ci to podkreślili, więc nie będę tu już nic wytykał.

Ogólnie nieco chaotyczna ta opowieść, wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, co niestety w tym przypadku nie do końca jest pozytywem. Cały czas mam wrażenie, że za szybko dążysz w tej opowieści do końca i można było ją nieco bardziej rozbudować. Epilog moim zdaniem zbędny, wolałbym dowiedzieć się co dalej z głównym bohaterem niż zobaczyć scenę, jak się śmieją z biednego dziecka (bo to nie o tym jest to opowiadanie.)

Pochwalę jednak pomysł, nawet jeśli jako chrześcijanin nie rozumiem nawrócenia przed śmiercią. Ogólnie myślę, że ten koncept mógł się rozwinąć w dużo lepszy tekst. 

Powodzenia, weny i wesołych świąt!

Słowo i poezja czy coś!

Witajcie komentujący!

Serdecznie dziękuję za wszystkie napisane opinie, każda w nich jest dla mnie niezmiernie ważna!

Przede wszystkim podziękowania dla Krokusa. Błędy oczywiście poprawiłem, ewidentnie za szybko wypuściłem je na światło dzienne. Co do samej opinii… Sam diabeł ujął to, tak, że większość osób stwierdzi, że ktoś zepsuł im święta. Prąd też nie został im wyłączony na wieczność, ot jedynie na okres wigilijnej nocy. 

Osobiście z dzieciństwa pamiętam, takie momenty, gdy elektrownie w zimie potrafiły bez ostrzegania odłączyć dostawę prądu. Oczywiście pojawiały się narzekania na “psucie lodówek, komputerów i telewizorów”, a jednocześnie były to momenty, w których, nieco romantycznie, siedzieliśmy wspólnie przy blasku świec. Mieliśmy czas, który mogliśmy spędzić razem w rodzinnym gronie. Graliśmy w karty lub planszówki (w które dało grać się przy świecach). Na swój sposób miło to wspominam i, choć bynajmniej nie było to świąteczne, były to piękne chwile jednoczące ludzi.

Oczywiście rozumiem, że mogło to nie przypaść do gustu. Po prostu pisałem to nieco, na podstawie własnych odczuć z dzieciństwa, stąd moje wytłumaczenie.

Gorąco pozdrawiam i życzę wszystkim wesołych świąt!

Wasz Szatansky07!

Słowo i poezja czy coś!

No cóż, błędy zostały już wypisane przez poprzednika. Dodałbym, że czasem warto sobie darować wstawkę w środku zdania, gdyż niejednokrotnie całe zdanie robi się nieco nieczytelne. Podaję przykład:

 

Z pędzelkiem w dłoni, paletą barw u boku i fartuszkiem zawiązanym wokół talii brała kolejne białe, niczym śnieg, którego wszyscy wyczekiwali, kule (…).

Jakby ciężko zrozumieć co ona bierze, więc lepiej byłoby najpierw napisać, że bierze białe kule, niż wstawiać dodatkowy opis do przedmiotu, gdyż idzie się zgubić.

 

Sam pomysł na opowieść nie jest zły, choć zostało to opowiedziane w nieco chaotyczny sposób. Z jednej strony chciałeś opowiedzieć o relacjach między elfami, z drugiej strony… w tak krótkim tekście nie ma na to czasu i miejsca.

Samemu antagoniście brakuje nieco głębi i życiorysu. Pojawia się tak nagle, jak znika i właściwie zostaje po nim patyk, który z jakiegoś powodu zostaje symbolem prezentu dla niegrzecznych dzieci. Brakuje jakiegoś głębszego przekazu, może dodania paru zdań.

 

Wiem, że nie powinienem się doszukiwać logiki w opowiadaniach tego typu, jednak pomysł z tą bronią jest chyba nieco przesadzony. Raz, że raczej Mikołaj by jej nie rozdawał, dwa tego arcywroga nie dała rady pokonać magia, a pokonała zwykła kula z karabinu… Nieco naciągane. :D

Dobrze, że wszystko kończy się happy endem. Na pewno doceniam pomysł, jednak uważam, że można było tę opowieść dopracować bardziej pod wieloma względami.

Życzę weny i powodzenia.

Słowo i poezja czy coś!

Myślę, że poprzednicy i poprzedniczki napisali już wszystko, więc wybacz jeśli będę się powtarzał.

Niezwykła historia. Jednocześnie smutna i piękna. Świetnie ukazane prawdziwe problemy XXI wieku. Mężczyzna po utracie żony zamknął się w pętli, odnajdując swą ukochaną w lalce. Kobieta tak bardzo przeżyła brak możliwości posiadania potomstwa, że odebrała sobie życie. Ciężko sobie wyobrazić, jakie relacje ich wiązały wcześniej, choć zapewne nie były one łatwe i perfekcyjne.

Zaintrygował mnie sposób przedstawienie fabuł z perspektywy lalki. To jednak nieco niespotykane i wypadło niezwykle dobrze. Trochę szkoda, że w całym tym niepozytywnym wydźwięku fabuły, lalkę też spotkał niezbyt miły koniec. Mimo wszystko do końca wierzyłem w happy end. 

To chyba tyle ode mnie. Do tej pory, to dla mnie najlepsza praca na konkurs! :D

 

Fajne operowanie słowem i absurdem. Historia jakby nie patrzeć nie ma większego sensu i raczej można czerpać z niej przyjemność samego czytania niż przeczytania. Epilog moim zdaniem zbędny, ale to już tylko moja opinia. Trochę szkoda biednych elfów przynoszących prezenty.

Niemniej ciekawa praca konkursowa. :D

Przeczytałem, próbowałem zrozumieć, ale jest jednak zbyt absurdalne jak dla mnie. Rozumiem samo przesłanie, że nie można zatracić się w pracy do tego stopnia, że nie widzi się niczego innego dookoła. Zwłaszcza jeśli sama firma… nie wykazuje szacunku.

Niemniej nie ogarniam całego konceptu na opowieść. Bardzo dziwna apokalipsa, bardzo dziwne wstawki i bardzo dziwny koniec. Myślę, że nawet absurd powinien mieć jakąś logikę. :D

Przy dialogach brakuje dużych liter po samych wypowiedziach, zwłaszcza jeśli te nie odnoszą się do “wypowiadania” słów.

To tyle ode mnie. :D

 

Wybaczcie, trochę mnie tu nie było.

@Ambush, dziękuję za porównanie do samego Kinga. Nawet jeśli to porównanie mocno przeszacowane.

 

@Irka_Luz. Cieszę się, że się podobało. Historia sama w sobie miała być prosta. Nie chciałem jej niepotrzebnie komplikować. Nie wiemy, co tak naprawdę kierowało Rodrykiem, ani też co stało się, że ich syn wyzdrowiał. 

 

@fizyk111.

Miło, że i Tobie spodobał się jakiś fragment, a nawet całość tekstu. Dziękuję, że dzięki Wam udało mi się dostać do biblioteki. Dla początkującego pisarza jak ja, jest to niezwykle cenne.

Co do manier, na swój sposób główna bohaterka miała być taką przysłowiową blondynką. Niemniej rzeczywiście nie przystoi jej popełniać takich błędów językowych. Poprawię to. 

Ojej, trochę mnie tu nie było. Wybaczcie, że nie odpowiadam na bieżąco.

 

Może zacznę ogólnie. Dziękuję wyżej komentującym za swoje opinie. Każda z nich jest dla mnie niezwykle ważna i będę brał ją pod uwagę. Chcę też nadmienić, iż sam byłem ciekaw, jak przyjmie się taka forma “omawianego listu.” Teraz przynajmniej mam wyobrażenie na ten temat.

 

Teraz tak bardziej osobiście.

 

@Alicella Dziękuję, za wyszczególnienie błędów, jak i za wszelkie komplementy. Tekst miał być krótki, nie rozciągać zbytnio wątków, a list takim urozmaiceniem. Co do błędów:

 

Rozumiem, że mamy takiego robaczka jak “kowal bezskrzydły”, jednakże z drugiej strony nie mamy kogoś takiego jak skrzydły anioł. Jest natomiast skrzydlaty anioł, więc niejako samo przez się nasuwa się pojęcie bezskrzydlaty anioł. Ale to tylko moja teoria i zapewne zarówno Ty, jak i @śniąca macie rację.

 

“Co zostało mi” to słowa piosenki, temu tak ujęte. Ja wolałbym to napisać jako: “Co mi zostało”.

 

@śniąca. Również dziękuję za opisanie błędów. Muszę pomyśleć nad ich poprawą. Co do samej opinii… To z jednej strony zabawa formą, z drugiej próba wstrzelenia się w konkurs, więc rozumiem, że po prostu nie przypadło do gustu. Co do: “słownictwo i wyrażenia – “górnolotne” poprzeplatane bez składu z mocno potocznymi)” to taki był zamysł. List zazwyczaj piszemy pięknymi słowami, podczas gdy myślimy potocznymi. Z pewnością jednakże można to było ugryźć lepiej. ;)

 

@regulatorzy

 

Podobnie jak wyżej. Dziękuję za opinię, nie zawsze jednak uda się trafić w gust czytelnika. Następnym razem postaram się mniej bawić formą. :D

Cześć. 

 

No co mam napisać? Wow! To było naprawdę wspaniałe opowiadanie.

 

Na pewno dołączę się do komentujących powyżej, że składnie ujęte zostało połączenie magii i technologii. Nie czuć było, że jest to przesadzone albo nierealne. Piszesz bardzo ładne opisy, zwłaszcza pomieszczeń, w których znajdują się kolejni bohaterowie. 

 

Podoba mi się też umiejętne użycie gestów wykonywanych przez poszczególnych członków drużyny. Naprawdę poczułem się, jakbym szedł w zespole antyterrorystów, co jest ogromnym plusem.

 

Doceniam też koncepcję. Widać, że miałaś pomysł jak ująć upiorzycę i pokazałaś ją jako potężnego demona. Fajnie, że wszystko powstało ze słów piosenki, tak też demonica jest uosobieniem jej słów.

 

Gdybym miał się do czegoś doczepić, to z pewnością do końcówki. “A po maturach chodziliśmy na kremówki”. Tak mi się ono skojarzyło. Nie lepiej byłoby już uśmiercić Komara? Dodałoby to takiej dramaturgii. “Upiorzyca została pokonana, ale zabrała ze sobą życie Komara”. To byłby zdecydowanie lepszy wydźwięk tej historii niż “i po ubiciu demona spotykali się co miesiąc na herbatkę”. Tym bardziej, że tytuł piosenki to “Cena”. A najwyższą ceną jest zawsze śmierć!

Tyle ode mnie.

 

Słowo i poezja czy coś!

Cześć, Koala75.

 

Jakoś tak wyszło, że mężczyźni też potrafią pisać. I to nawet o uczuciach. :D

 

Cieszę się, że się podobało i serdecznie dziękuję za gałązkę eukaliptusa.

Ojej, masz tyle komentarzy, że pewnie z pewnością będę się powtarzał. Niemniej spróbuję.

 

Ogólnie niedawno zawitałem na to forum i tak jakoś postanowiłem przeczytać wszystkie prace zgłoszone do konkursu “Fantastyka z odzysku”. Gdybym miał wybierać, kto ma być zwycięzcą, nie patrząc na ilość użytych wersów, to z pewnością byłabyś nim ty.

 

Ciekawe opowiadanie, godne całej powieści, a nie jedynie tak krótkiego fragmentu. Niemniej w tak krótkim tekście zdołałaś umieścić masę elementów, które umożliwiły czytelnikowi wejście do nieznanego świata i pełne go zrozumienie. Klimatycznie zalatuje mi filmem “Blade Runner 2049”. Może przez to, że on też miał ukochanego droida?

 

Oczywiście można by się tu doszukiwać dziury w całym i szukać nielogicznych rozwiązań fabularnych, ale trudno żebyś w tak krótkim tekście umieściła całą historię droidów i tego, jak ludzkość wymyśliła, by ich wykończyć. Końcówka nieco zaskakuje. Fajnie ujęte zostało to, że choć droid nie potrafi się zakochać, to “umieszcza Marka w swoich algorytmach”, a jednocześnie dobrze został ujęty tragizm głównego bohatera, który musiał poświęcić swoją ukochaną, by ocalić ludzkość.

 

Podoba mi się też zakończenie.

Zaczynając od filozoficznych pytań: też zawsze oglądając filmy, w którym roboty chcą przejąć władzę, zastanawiam się, czy naprawdę nikt tego nie przewidział? Nikt nie miał pomysłu na to, by móc te, jednak tylko roboty kontrolować zdalnie? Albo zlikwidować ich odpowiednim impulsem magnetycznym? A nie potem szukać rozwiązania na szybko?

 

I w końcu przechodząc do zakończenia właściwego.

Pamiętasz ten dzień, gdy padał śnieg, a ja uparłem się, żeby…

Piękne, choć smutne. Bo to trochę tak, jakby rozmawiał ze swoją martwą żoną…

 

Pozdrawiam serdecznie!

Słowo i poezja czy coś! 

Cześć i Dawidiq150!

 

Cieszę się, że tekst się spodobał. Dobrze, że nie Cię nie znużył oraz dziękuję za wszystkie miłe słowa. 

 

Serdecznie pozdrawiam!

 

Witam! Bruce 

Dziękuję serdecznie za opinię. Wspomniane błędy poprawiłem. Za ich wypuklenie również jestem wdzięczny.

 

Mam nadzieję, że konkurs wygra najlepszy! :D

 

Serdecznie pozdrawiam!

To opowiadanie mocno zalatuje “Ferdydurke” Gombrowicza. Oba teksty łączy też jedno. Nie za bardzo rozumiem, o czym one są. 

Na pewno podobają mi się te filozoficzne wstawki. Zarówno ta o tym, co by się stało, gdyby planeta wypadła z orbity, jak i rzeczach, kształtach i miejscach wypadły ciekawie. W końcu też na nich opiera się właściwie cała idea opowieści.

Potem jednak jest trochę dużo chaosu. Jest niby mama, która daje jakieś typowo matczyne rady, jest jakiś statek oraz bardzo stereotypowy burmistrz kosmiczny, który oczywiście żyje tylko z wyzysku. No i gadka o potrzebie buntu. Takie sztampowe i nie wiem, czy potrzebne tej historii. :D

No i w końcu mamy Rufina. Najbardziej absurdalną osobę z całej opowieści, która, jakby nie patrzeć, jako jedyny znalazł sposób na wyjście poza kształt rzeczy miejsca. No i oczywiście do niego musiała trafić nasza główna parka, która oczywiście została przyjęta i oczywiście, że Rufin okazał się szalonym naukowcem. To było nawet ciekawe, choć bardzo oczywiste. Taki przewidywalny absurd. 

No i gdy wydaje się, że nic nas nie zaskoczy, to Oliwia ratuje Alberta i sobie wychodzą, jak gdyby nigdy nic. Porzucają rozszerzanie horyzontów i postanawiają uczyć się łaciny. Zaskakujący absurd.

To opowiadanie jest tak absurdalne, że gdy przeczytałem ostatnie słowo, to nie znalazłem żadnego słowa, którym mógłbym je opisać. Nie wiem, co przeczytałem, nie wiem, co mogę wyciągnąć z tej historii, nie wiem właściwie, jaki cel jest tej opowieści.

 

Trochę irytowały mnie też te wszystkie:

+01763…itd.; 826…itd.; (…) przebadane, sklasyfikowane i opanowane…itd.

 

 Rozumiem, że miały one dodać jeszcze więcej absurdalności, ale za którymś razem stawały się denerwujące.

Tak więc podsumowując:

To był taki przewidywalny, stereotypowy absurd. :D

I chyba brakło troszkę tych cytatów z tekstu piosenki, które powinny być osią napędową historii.

Powodzenia w dalszym pisaniu!

Słowo i poezja czy coś!

Gdy czytałem Twój tekst, to czułem się dokładnie jak główna bohaterka. Zagubiony. :D

Z jednej strony próbujesz umieścić całe opowiadanie w klimacie Sci-Fi, gdyż mamy podróże międzyplanetarne i jakieś statki kosmiczne, z drugiej tak przyziemne rzeczy jak forum, portal (bynajmniej nie kosmiczny) i pracę nauczycielki. Według mnie troszkę się to gryzie, ponieważ powoduje swoistego rodzaju dysonans, przez który ciężko wczuć się w klimat.

 

Fajny pomysł ze wstawieniem słów konkursowej piosenki w usta bohaterów. Te maile brzmiały nieco poetycko i abstrakcyjnie, ale to na pewno wyszło na plus i dodawało ciekawego posmaku opowieści.

 

Troszkę szkoda, że ten nick to po prostu numer rejestracyjny jego pojazdu. I tu mamy kolejny zgrzyt rzeczywistości z sci-fi. Pojazdy kosmiczne z rejestracjami. :D Sądziłem, że będzie on znaczył coś więcej albo wręcz będzie akronimem jakichś słów piosenki, ale moje przypuszczenia niestety się nie potwierdziły.

 

Kończąc moją opinię. Podoba mi się sam zamysł kosmicznej korespondencji między Julią i SBE44AS, ale uważam, że można było ująć całą otoczkę lepiej i bardziej uwiarygodnić ten świat. Może lepiej nawet, żeby Julia pochodziła z Plutonu, a nie z ziemi? Albo żeby to był tylko sen, a ona, wybudziwszy się z niego, uświadomiła sobie, że internetowa przyjaźń jest tyle samo warta, co znajomość z człowiekiem z kosmosu?

 

Tyle mojego biadolenia.

Powodzenia w dalszym pisaniu.

Słowo i poezja czy coś!

No i @NoWhereMan

 

Dziękuję za garść tak niezbędnych linków. Postaram się przejrzeć je wszystkie, by nieco lepiej zrozumieć i odnaleźć się na tym portalu.

 

Dziękuję też za przeczytanie mojego tekstu i opinię. To wiele dla mnie znaczy! Uświadomiło mi to też, jak stary jest ten tekst i jednak przed publikacją mogłem pokusić się o jego poprawę. 

 

Pozdrawiam serdecznie!

Odpowiadając @Koala75. Jestem świadomy, że nie wszystkim moje opowiadanie będzie odpowiadało.

 

@Krokus.

 

Oczywiście wszystko, co wspomniałeś jest do poprawy i postaram się to niezwłocznie uczynić.

Dopiero odnajduję się na tym portalu, wrzuciłem to opowiadanie “na próbę”, jednak jeśli będę miał więcej czasu (a długie zimowe wieczory dopiero nadchodzą), to postaram się brać bardziej czynny udział w życiu fantastycznej społeczności.

 

Niemniej dziękuję za przeczytanie. Na ten moment chcę wziąć udział w jakimś konkursie organizowanym przez portal i tym samym poprawić swoje postępowanie na tym portalu. :D

 

P.S.

I tak masz rację. To opowiadanie jest wyrwane z kontekstu. Nie sądziłem, że widać to aż tak bardzo. Postaram się poprawić.

Z góry proszę o wybaczenie za brak jakichkolwiek odpowiedzi na komentarze. Po prostu w natłoku spraw zupełnie zapomniałem, że udostępniłem tutaj “na próbę” jedno ze swych, muszę przyznać, mniej udanych opowiadań.

 

Tak więc po kolei

@regulatorzy 

Dziękuję za rozłożenie mojego tekstu na czynniki pierwsze. Może rzeczywiście masz rację co do zaimków. Zdecydowana większość jest zbędna. 

 

Co do “roboczego kłusu”, wklejam definicję w Wikipedii (wiem, że to nie najlepsze źródła, ale są też inne, które potwierdzają tę nazwę) “kłus roboczy – naturalny chód konia, w którym koń porusza się rytmicznie i w równowadze, nie wkładając w to większego wysiłku;”

 

Co do słów takich jak “alkoholik” czy “mikroklimat”… Opowiadanie nie jest osadzone w stricte historycznych czasach. Narrator jest wszechwiedzący, dlaczego więc nie mógłby używać słów, które znane są czytelnikowi? 

 

Reszta uwag zostanie przeze mnie wzięta pod uwagę i umieszczę je podczas korekty tekstu.

 

 

Dziękuję za poświęcony czas i chęć przeczytania, a także wyłuszczenia błędów.

 

Pozdrawiam serdecznie!

 

 

Nowa Fantastyka