Profil użytkownika


komentarze: 552, w dziale opowiadań: 402, opowiadania: 103

Ostatnie sto komentarzy

XD

Gratulacje, T-One! Brawo! And…

Yessss, it is… :)

My chyba mamy zaległy rewanż nawet, taki w formule trzydziestominutowej, jeśli dobrze pamiętam.

Pomysł ciekawy, więc… jak coś… ja chętnie. ;)

 

Temat boski!

Muzyka jest boska! Wszechobecna i tak różnorodna, wprowadza w wibrację, rezonans, podbija stany i emocje. Przebogata paleta doznań. Spektrum. Albo właśnie taki stan, w którym prostota tworzy pełnię… To jest boskie!

Koncepcja i wykonanie zdecydowanie po stronie Sfer. 

 

Kurde… I cisza jest boska! 

 

Szacun i gratulacje dla odważnych wojowników! Trudne zadanie :)

 

Dzięki.

Co za lista! Ja poproszę… ;) Niestety dzisiaj próba wypadła, nie dotarłem…

A na wrzesień już podsyłam.

K…wa, k…wa, k…wa…!!! Kfaaaa… Znowu przegapiłem! :(

Staruchu……………………………………………………plizzzz… :/

Jakuba Wędrowycza nie znam (tylko z widzenia), pewnie dlatego miałem inne skojarzenie – obrazek tej sceny ułożył mi się w głowie bardziej w atmosferze i klimacie jakich doświadczałem przy lekturze Pratchetta, przywołał wspomnienie Akwili i Babci Dokuczliwej.

Miłe wspomnienie.

Zdecydowanie autor/ka ponosi odpowiedzialność za przyjemność zaczerpniętą z lektury.

Uważam, że tekst jest zabawny – nienachalnie, lecz klimatycznie, dobrze napisany – czytało się gładko, a do tego za krótki…!

 

Dzięki, pozdrawiam! ;)

 

 

Nie ma… :(

 

Dzięki, rodzie Thargonerienów, za spotkanie i pogaduchy! Fajnie, że znaleźliście chwilę.

Trzymam kciuki za wszystkie plany…. ;)

Do następnego!

Skoro mało nas, to sugeruję Nasyp – dużo piwnego rzemiosła, łychy, ale też driny – spory wybór knajp. Jak nie popada to mamy tam też ogródki. I można się zawsze gdzieś przesiąść.

Zajrzę wcześniej do księgarni i złapię miejscówkę, więc dam znać gdzie jestem smsem – wysyłam  nr na PW.

Nie sądziłem, że będzie tak trudno…. Jestem wolny jutro i w środę.

Ja będę od środy już na miejscu. Chętnie się spotkam, zwłaszcza że mam deklarowany drobiazg dla Was. :D

Obserwuję jak inni z terminami.

Mnie w zeszły czwartek pochłonął mrok – zakuwanie do egzama, więc przegapiłem ciekawą playlistę.

Prośba ta sama, Staruchu, uśmiecham się… :)

 

Co jutro?

No, nie da rady. Gdybym teraz wieszał plakaty na ścianach, to byłby dopiero problem. :D

 

Ja nie potrafię określić swojego top3, a co dopiero 1 – tyle tej zajebistości przez kilka dekad…

Przesłucham, Wilku, bankowo. ;)

 

A Staruch…

Może drogą eliminacji…

Modern Talking… nie…

Dzięki za plik!

 

Opcji dużo w latach osiemdziesiątych… Drużyna A i Cudowne lata miały fajną muzę, choć ja najwięcej muzy wyłapałem z 21 Jump Street.

 

Niezależnie od tego, audycja pewnie znowu dostarczy mi nowych źródeł eksploracji. Po przedostatniej zapuściłem The Jam i nagle miałem playlistę z Clash, Scpecials, Cure, Madness i Killers – tu pozdrawiam i dedykuję Panu Jasnemu :) – Mr. Brightside…

 

A po ostatniej rozkminiam Post Regiment, którego nazwę miałem pod ręką, a muzy nie tknąłem (dzięki Wilku!) oraz genialne Nomeansno (dzięki Maras!).

Staruchu, czy ja się mogę wyszczerzyć o pliczek z ostatnią listą…? :D

Nie dotoczyłem się. :/

Ja będę raczej bliżej końca lipca we Wro po wywczasie, no i chętnie się spotkam.

Zaraz zerkam na Orkiestrę, a mobilkę osobiście bym uznał, jako że Łydkę uwielbiam. :D

Ciekawe, co Ty tam, Wilku, wygrzebałeś…

Heroes świetną ma ścieżkę.  Do dziś gram w nr 3 – relaks do potęgi, wręcz terapeutyczne działanie. :)

 

Żeby Cię bardziej, Staruchu, zachęcić, wyślę zaraz jedną z moich propozycji. I to nie będą dźwięki z Pacmana :D

 

A to ciekawe, namierzyłem  kniżkę, zapowiada się kapitalna lektura.

Dzięki za plik.

Pytanko, Staruchu: planujesz może audycję z muzą z gier komputerowych?

Ja też poproszę, Staruchu, plik.

Masz nowego słuchacza, żona moja przyłączyła się wczoraj i wyraziła wielkie zadowolenie po zakończeniu audycji.  :D

Podejrzewam jednak, że na cięższe brzmienia będę musiał przełączyć  się na słuchafony.

Kiedy następna odsłona polskiego grania?

Chyba już cię pytałem, Staruchu, ale nie pamiętam – masz jakieś dane odnośnie  liczby słuchaczy pro-radia?

Prawda to, że kolejna wypasiona Audiencja  zaliczona. 

Niby całe życie człowiek muzyki słucha, na potęgę, a tu wizyta na Strychu każda jedna jak korepetycje… Dociera do mnie, ile dźwięków ominęło moje uszyska. 

Nie mogę się doczekać następnej listy.

 

Michale, zgadzam się, jako że unurzany  w muzyce DCD jestem, mogę też polecić podróż przez ich albumy, zjawiskowe – każdy z nich.

Pozdrawiam! ;)

Ha! Myk z przypominajką zadziałał. Ech, te komóry. :D

Zmierzam w stronę fal lotnych-dźwiękowych i do kafejki. ;)

No, i wybrzmiało Brothers na antenie – pięknie!  ;)

Czas ustawić przypomnienie na czwartkowe wieczory , bo mi kolejna audycja umknęła…

Pozdrawiam!

Staruchu, dzięki! Dwie poprzednie audycje również, jeśli można… :)

Staruchu, Fantastyczny DiJeju, pochłonęła mnie rzeczywistość strajkowa niestety  i w szale bitewnym nie wziąłem udziału w ostatnich 3 audycjach… :/ Dlatego składam rączki w geście błagalnym.

Tak długa absencja na Twojej antenie jest niedopuszczalna w przypadku fana, biję się w klatę i mam nadzieję, że mi się już więcej nie przytrafi. Pozdrawiam serdecznie i oczekuję… ;)

Znajdę Cię, wiem nawet, gdzie dokładnie pomiędzy kwintetem. Też lubię TAM zaglądać. ;)

Naciesz się, ja zmierzam niespiesznie, bo po drodze mam w planach nowość w ofercie:

Trio los Mortifero Sentimentos. Podobno rewelacja! ;)

Zastanawiałem się, Staruchu, czy polecisz tropem Fleetwood Mac. :)

Nie? Więc ja spróbuję. ;) A najwyżej…

 

Achilles

Adonis

Afrodyta

Agamemnon

Agni

Amaterasu

Apollo

Artemida

Artur

Aryman

Atena

Baal

Baldur

Baron Samedi – yantri

Bastet – Monique.M

Beowulf

Brunhilda

Cuchulain

Demeter

Eneasz

Freya

Gilgamesz

Ginewra

Hades

Hanuman

Hekate

Helena

Hera

Herakles

Hermes

Ilia Muromiec

Inanna

Izanagi i Izanami

Izyda

Jazon

Kościej Nieśmiertelny – El Lobo Muymalo

Kriszna

Lancelot

Lawinia

Loki

Medea

Merlin – mr.maras

Morgan le Fay

Odyn

Odyseusz

Orestes

Ozyrys

Pan

Pandawowie

Perceval [Parsifal]

Persefona – Staruch

Posejdon

Quetzalcoatl

Rama/ Sita

Ratatosk

Rhiannon – Majkubar

Romulus

Set – Naz

Siwa

Tezeusz

Thor

Thot

Tristan/ Izolda

Wasylissa Przemądra

Zeus

Zygfryd

Fakt, gwałciciele poezji maja najgorzej. Te więzienne kodeksy… :)

 

Ale że pojedynki fajne, to ja jeno gotowość zgłaszam, może być inny oręż, byle konfekcjonalny.

Miejsce i czas nie gra roli, ile waćpan czasu potrzebujesz, żeby nowe członki poćwiczyć, by ocalić pozostałe (niczym Jaime Lannister), na tyle sugeruję bitkę odłożyć i przemyśleć niuanse. Niech pomysł dojrzeje, a gawiedź podpowiada, hę…?

 

Piękne dzięki, Żonglerko, za wspaniałą organizację EVENTU!

Rzecz raczej oczywista, że trzeba będzie to oblać – ja stawiam pierwszą kolejeczkę.

 

Dzięki, Thargone, za kapitalną zabawę, klimacik pierwsza klasa, i ciekawe doświadczenie. Czekamy na Was, jak tylko opuścicie Dolinę i przybędziecie, polewamy do pełna! ;)

 

Piękne dzięki wszystkim za odwiedziny, zabawę i wszystkie głosy!!!

 

Szczególnie pozdrawiam Mr. Marasa. :DDD

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

 

GUŚLARZ

Zamknijcie drzwi od kaplicy

I stańcie dokoła truny;

Żadnej lampy, żadnej świécy,

W oknach zawieście całuny.

Niech księżyca jasność blada

Szczelinami tu nie wpada.

Tylko żwawo, tylko śmiało.

 

STARZEC

Jak kazałeś, tak się stało.

 

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

Dzięki, Jerohu, też do Wiki i innych “bryków” zajrzałem, coś tam się rozjaśniło.

Faktycznie, proporcja jest chyba tym kluczem, bo zaglądałem do poetów, wertowałem antologie i oczywiście znajdowałem RG, a jednocześnie czułem, że mój tekst ma ten wybitnie “banalny” charakter. Proporcja.

Niestety kolejna reguła i jej stosowanie oznacza dla laika okrutne ograniczenie w zasobach słownictwa, które można zrymować i wykorzystać. Nawet nie chcę myśleć. Zastanawiam się, czy zdążyłbym wtedy przed upływem globalnego terminu “Pojedynków”. :D

Ciekawa sprawa. Ten język nie przestaje mnie fascynować, choć człowiek ma wrażenie, że zmaga się z nim na co dzień, w mowie i piśmie, czy próbując uprawiać literaturę hobbystycznie, to jednak wciąga. Pociągająca jest perspektywa umiejętnego wyrażania myśli, stanów i dzielenia się nimi, przekazywania obrazów. Komunikacja, ale coś jeszcze… 

To ja już wiem, Drakaino, że z Tobą na poezyję bym nie wyskoczył. :)

Pięknie nas podsumowałaś, miód po prostu, i tylko żal, że trochę piasku w tryby wierszy sypnęliśmy, ale układanie liryk to karkołomne zajęcie, choć frajda nieziemska przy okazji. Że zacytuję szanownego Rywala: “Już wiem dlaczego poeci cierpią”… :D

No z ostatnim zdaniem, Thargone, to się jednak nie zgodzę. :) Nie wiem nawet czy do drugiej ligi bym się załapał.

Niemniej czekamy na Ciebie – opijemy wtedy solidnie całą akcję, tak jak na to zasługuje. Będzie Jameson, będzie Guinness i hulaj dusza! Może da się namówić Asylum na przyjazd, hę?

Pięknie! :D

Do północy już minuty zostały, więc na fali Święta Patryka wznoszę Pana Jamesona w toaście ku czci szanownego Rywala i równie szanownej Pani Sekundantki!

Całej Gawiedzi życzę wszelkiej pomyślności i pomysłowości pisarskiej w rozpoczynającym się właśnie nowym cyklu i dobrej zabawy przy lekturze wierszy.

Slainte!

Raczej tak, tylko kwestia czy wysyłka, czy może wstawienie przez  Żongler – tego nie wiem.

Ja i tak puszczę jutro do południa, bo później pracuję do wieczora.

 

W mailach na portalu można podpiąć plik? Czy inną drogą wysyłać?

Żongler?

Bardzo poruszający tekst, zwłaszcza kiedy czytelnik żyje mocno zakorzeniony w relacjach i z obawą przygląda się literackim czy filmowym próbom zastanawiania się, a nawet przewidywania, gdzie nas ten postęp technologiczny doprowadzi, co nam zrobi. Opowieści pod szyldem „Czarne lustro” pewnie będzie pojawiać się więcej z upływem czasu, co gorsza realizują się stopniowo od lat, więc które z tych ponurych wizji staną się naszą reality i kiedy…?

Uważam, że pomysł na opowiadanie świetny i wspaniale zrealizowany – konstrukcja, rozwój wydarzeń, ewolucja bohaterki, a przede wszystkim język opowiadania (do nich zaraz wrócę) sprawiły, że czytałem z zachwytem i wielką przyjemnością.

Najpierw jednak moje jedno zastrzeżenie, wątpliwość właściwie, dotycząca bardzo udanego zakończenia. Zaznaczam, że całkowicie subiektywna.

Ta staruszka, która się pojawia w przedpotopowych butach, przygląda się młodym, kiwa głową, wzdycha – wspaniałe, scena która jest majstersztykiem, perłą, która cudownie wieńczy temat, ale ma jedną ryskę – zdanie zbędne według mnie:

 

To nie było dla niej – ten świat, którego nie rozumiała, ci ludzie, którymi nie chciała być. Dzięki ci, Boże, nie była.

 

Samo pojawienie się staruszki, westchnienie, kiwanie głową i powolne oddalenie to obraz idealny, bardzo sugestywny, który tak wiele dopowiada, tłumaczy, a mnie rozwala na koniec satysfakcjonującej lektury.

 

Kolejna rzecz, która mnie ujęła to rozwój emocjonalny i mentalny bohaterki w tej konkretnej sytuacji. Mistrzowsko oddana natura ludzka w rzeczywistości komunikatorów i portali społecznościowych, od „nie chcę” przez stopniowo wyłaniające i nasilające się potrzeby, po uporczywą zależność i wynikające z tego problemy czy dylematy. Piękne.

A najpiękniejszy… język. Niesamowita przyjemność z czytania! Bardzo śmiałe i swobodne zdania, w porównaniach i opisie sytuacji, wyrażaniu myśli czy stanów. Absolutnie nieprzesadzone. Uwielbiam czytać takie loty pisarskie.

Życzę ci, Wiktorze, żebyś swój oryginalny i świeży styl rozwijał czujnie, z zaangażowaniem, pokorą, skrupulatnie i skutecznie, przede wszystkim jednak zawsze pozostań swobodny w kreśleniu literek, zdań i wyrażaniu myśli.

 

Dzięki za wspaniałą lekturę!

Pozdrawiam.

Asylum, dedykuję więc:

(w celach ćwiczebnych, nie jest to próba przekupstwa i zaskarbiania sympatii! :D)

 

Ach, jakże się gawiedź cieszy.

Wnet wyskakuje z pieleszy,

                by zerknąć na pojedynek,

                który Bar i Muminek

stoczą. Któż obecnością nie zgrzeszy?

                A może kogoś to śmieszy?

I dokładnie tę niewiastę miałem na myśli, Bail. :)

“No i pięknie! To ustalone”

– zakrzyknął Targonio Thargone.

        Oj, zdjął mnie frasunek,

        chwyciłem więc trunek

i pióro obawą zdobione.

 

 

Do dziełka zatem! :D

Jasne, że Żongler. :) Ustalone było, zanim świat powstał.

 

Tak jest – temat szeroko traktujący o żonglerach i żonglerce, pasi.

A wiersz szeroko rozumiany, miksowany (też się uczę poezji od nowa :D)?!

 

Proponuję termin, bardzo wdzięczny zresztą, ze względu na obecne położenie geograficzne rywala, a święto szalenie lubiane przeze mnie – 17.03 – św. Patryka…???

 

A w związku z tym, że niełatwa to sztuka, to faktycznie bez ograniczeń objętości, tak, żeby każdy wątek opowieści zamknął komfortowo.

 

 

 

Zdecydowanie! Hulaj dusza! :)

Bez ograniczeń co do formy, mieszajmy gatunki jak rasowy… Bar, man. Zabawa słowem według wrażliwości i pomysłowości.

Jeśli chodzi o objętość, jedynym moim zmartwieniem jest komfort czytelnika – jak długi tekst z chęcią i przyjemnością przeczyta…?

 

Asylum, może w międzyczasie stworzysz własną, adekwatną emotkę? :D

Do tego muzyka Nuneza łamana nutą Morricone.  :)

Anonimowe Indywiduum Z Pajęczynowego Kąta wpadło do opustoszałego alkierza, kwiląc i sapiąc w podnieceniu. Podbiegło do ławy, na której spoczywało bezwładne ciało. Można by  było nawet pomyśleć, że martwy to człek leżał, gdyby nie miarowo poruszające się brzuszysko i wydobywający się z paszczy warkot, ryk przypominający obławę stada dzikich bestii.

– Panie Majku? – Indywiduum nieśmiało szarpnęło rękaw kurtki śpiącego. – Mistrzu Barze… – I odskoczyło, kiedy ręka opadła bezwładnie na podłogę. Po chwili dało się słyszeć chrapliwe żachnięcie, po nim mlaśnięcie, a następnie jebnięcie (uderzenie – przyp. Red.) zwalistego cielska, którego właściciel  właśnie próbował przekręcić się na boczek.

Mistrz Bar, wątpliwy szermierz liryki, a jeszcze bardziej wątpliwy wirtuoz instrumentu różnorakiego, wytrzeszczył oczy i jęknął przeraźliwie, podrywając się do pozycji siedzącej.  Jęk opadł wraz z boleśnie brzmiącym wydechem koziego wora, wydobywającym się przez przymocowane doń piszczałki, toteż Majku Bar Micwah uniósł pośladek i wyszarpnął instrument spod dupska.

– Bleeekhemm… hehe. – Mężczyzna wyszczerzył zęby, żeby zatrzeć niemiłe wrażenie po upadku. – Czego chcesz, łapserdaku? – Zmierzył Indywiduum tępym spojrzeniem. – Zaraz, chwileczkę. -  Uniósł dłoń i wskazał palcem sufit, zanim owo zaczęło gadać. – Piwa. Piwa mi wpierw dawaj.

Anonimowe Indywiduum sięgnęło pospiesznie po kufel zwietrzałego już trunku, stojący na stole i podało Barowi. Ten zaś wlał w siebie zawartość jednym haustem, nie licząc strugi spływającej po krzaczastej długiej brodzie na pomięty kaftan.

– Mistrzu – zaczęło Anonimowe – przybył do karczmy jegomość. Niejaki Nie-Obmierzły-Już-Nie-Schwindelkant-Nie-Ordynarny-Thargone-Targonio-Banderas… eee… herbu Mumin, powiadają. Idzie mu o ciebie, panie.

Micwah przeciągle beknął i spojrzał na rozmówcę.

– I czego chce ten…. Nie-Obmie… Ten Pan Mumin?

– Bić się chce. Na pojedynek cię wyzywa, mistrzu. Wszem i wo… – urwało Indywiduum, kiedy kufel wypadł z ręki Bara i dźwięcznie zastukał o posadzkę.

Majku Bar zerwał się na równe nogi. W popłochu zebrał z podłogi dudy, zarzucił na plecy mandolinę i gitarrę. Jednym susem wskoczył na stół, uwłaczając prawu grawitacji, po czym rzucił się do okna…

– Kurwa! Zabite! – krzyknął. Zeskoczył z powrotem na ziemię i dopadł towarzysza w amoku, ściskając za barki, jak mu się zdawało. – Gadaj, kto zacz i co mi imputu…! Wiem! Ojca żem mu zabił, tak?! Brata?! Albo siostrę sponiewierał i zbrzuchacił?! Mówże!

– Mistrzu, przestańcie! On do was osobiście nic nie ma. Nie na prostackie szable bić się chce, jegomość. Nie na dziewczęce florety, ni partackie pistolety, ani metanole magiczne. – Indywiduum poczerwieniało na twarzy i z trudem złapało oddech. – O walkę honorową na broń konfekcjonalną idzie, na litość… Dla rozrywki! – dokończyło charcząc.

Bar rozluźnił uścisk.

– Nie na…?

– Nie. – Anonimowe pokręciło głową, masując szyję. – Jeno na poezyję, na liryki jakieś, tfu…. – zakasłało.

– Poezyję, powiadasz. – Mistrz Micwah wyprężył się. Blask zawitał w jego piwnych oczach. Z namaszczeniem pogładził brodzichę, drugą ręką zaś łysinę, a następnie kaftan. – No. To prowadź na salony. Tylko… zapowiedz mnie jakoś tak…

– Mistrzu, z honorami będzie, a jakże! – rzuciło Indywiduum, klasnęło i ruszyło w stronę głównej sali.

– Oskubiemy tego… Nie-Obmie… Pana Mumina z animuszu nieco – mruknął Bar zadowolony.

Anonimowe Indywiduum Z Pajęczynowego Kąta wlazło do sali i wskoczyło na jeden ze stołów, przy którym zasiadało szemrane towarzystwo. Twór chwycił pusty pokal, wyrwał widelec z rąk postawnego mężczyzny, który w reakcji wypiął klatkę piersiową, eksponując przy tym herb primagrodzkiej krainy, i popatrzył zdezorientowany na twarze współbiesiadników, nieco rozbawionych jego miną.

– Szanowni goście Karczmy Rębajłów! – darło się Indywiduum, waląc w szkło metalowym sprzętem. – Lejdiz end dżenitals!

– Co, do chu…? – urwał mężczyzna, gdy Anonimowe wymknęło mu się z rąk, wykonując efektowne salto z lądowaniem w progu pomieszczenia.

– Oto na wezwanie Nie-Obmierzłego-Już-Nie-Schwindelkanta-Nie-Ordynarnego-Thargonea-Targonio-Banderasa herbu Mumin, powiadają, stawi się przed państwem, we własnej osobie – stworek wskazał wejście do alkierza – szermierz liryki i wirtuoz instrumentu różnorakiego! – Zamachał rękoma i ryknął w niebogłosy. – Mistrz Majkuuuuuu Baaaar Micwaaaah!

Zapanowała cisza.

Z półmroku wejścia, z uśmiechem i w pełnym gracji podskoku, wyłonił się Bar, świecąc bujną łysiną. Trwało to zaledwie ułamek sekundy, bowiem tym razem Mistrzowi nie udało się pokonać wszechobecnej grawitacji należycie. Zahaczywszy czubkiem buta o rant ostatniego schodka, przyklęknął dość dziwacznie i nienaturalnie, a impet sprawił, że i tak runął jak długi. I choć wstyd Bara zżerał, a animuszu ździebko strzepnął z brody i kaftana na posadzkę, poszczycić mógł się przynajmniej tym, że w dziedzinie entrée en fanfare  górował nad przeciwnikiem, o czym świadczyły gromkie brawa, gwizdy i salwy śmiechu.

Majku Bar Micwah otworzył oczy i syknął. Ujrzał czuby kowbojskich butów i oprzytomniał. Podniósł się powoli. Przed jego obolałym obliczem stał mężczyzna, ukazując wcale nie obmierzłą, a prostą, jasną i sprężystą postać, na podobieństwo cortesowego rapiera. W dłoni dzierżył subtelnie ornamentowaną, srebrem inkrustowana mandorę. Przygładził bujny włos, związany w kucyk. Wyprężony jak mariachi, wyszczerzył białe zęby.

Bar spojrzał mu w oczy.

Zapanowała cisza głębsza niż zwykle.

Jasne, Thargone, nie ma pośpiechu. Myślę, że sekundant(ka) nie będzie miała nic przeciwko… :)

Ciekawa okazja. Ja mam chyba wyjazd w pierwszy weekend marca. :( Ale niepotwierdzony jeszcze.

 

Oj, zazdroszczę wam młodości i… wolnej niedzieli. :)

Ale też przetrwałem.

 

Dzięki za super wieczór i fajne pogaduchy! 

Może następnym razem jakiś kulinarny klimat, skoro temat wskoczył…? 

 

Słowiku, zostawiam ci tu parę propozycji na wieczór – takich wczoraj nie piłeś. ;)

 

Jakieś znaki szczególne, np.ostatni nr NF na stoliku? :) Nie znam nikogo… A nie chciałbym zaczepiać niewinnych ludzi ;)

To cukiernia “Pod Trumienką” jeszcze istnieje? Dawno nie byłem na Grunwaldzie.

Podnoszę łapkę, folks! :) Może wreszcie dotrę.

Poprzednio, w sobotę, zajechałem już w łódzkie – rodzinne strony, a że pobudka wyszła w niedzielę o 12.00, nie dojechałem do Łodzi na spotkanie. 

Czyli 16.02.???

Bardzo fajnie wymyślone, a jeszcze lepiej napisane.

Zamknąć treść w krótkiej formie? Nie łatwa to sztuka! Bardzo duży plus za kompozycję i zakończenie.

Jestem pod wrażeniem!

Miło widzieć, że Twoje pisanie jest bardzo stabilne i na poziomie od kilku tekstów. Dla mnie osobiście, poza ogromną przyjemnością z lektury, jest to motywujący dowód na to, że obecność i aktywność na portalu zawsze przynosi efekt, umożliwia nam doskonalenie umiejętności.

Powodzenia! ;)

 

No… Z piórkiem Ci do twarzy. ;) Fajne! Gratulasy! :)

A niech to dunder… Myślałem, że nikt tu już nie zajrzy. :)

Dobry trop z tą motywacją Kati, choć brakło mi miejsca, żeby uściślić, że to też głęboka potrzeba Jyrkiego, o czym żonka wie najlepiej. Brakło chłopu zdecydowania, również ze względu na syna i jego przywiązanie do życia celebryty.

Dzięki za cenne uwagi – biorę pod lupę! ;)

I pozdrawiam najserdeczniej, Reg!

Ale obrodziło, matulu! Kiedy to czytać? Kiedyś na pewno…. ;)

GRATULACJE DLA WSZYSTKICH!!!

Super, nie ma pośpiechu, mamy wakacje. :D

 

Myslę, że jest trudny z takiego samego powodu, z jakiego trudne są inne systemy zgłębiające naturę wszechświata, a zwłaszcza człowieka… Ale za to łatwiejszy i skuteczniejszy niż wizyta u psychologa. :D

Ale o tym w wolnej chwili…

Do natępnego, zatem! ;)

A zaczęliśmy jakiś…? :D

 

Trukszynie, zaintrygowały mnie pozycje Kinga i Merge, nie znam, sprawdzam w sieci, ale opisy to zwykle lipa i niewiele wyjaśniaja…

Byłbyś w stanie coś pokrótce napisać mi na PW na temat – dlaczego cię tak zabrały? Jakieś porównanie z Carlosem… Jeśli masz czas i ochotę. Będę wdzięczny. :)

Szkoda, że bohaterka opowiadania, nie przedstawiła chociażby takiej idei, tylko jakieś “leczenie zwierząt”, jakby była uczennicą Pocahontas, a nie starego szamana :D

Może nie potrzebowała tego robić…

Szkoda, że komentujący nie odniósł się do literackich wartości tekstu równie gorliwie, wszak po to się tu spotykamy… ;)

Jak długo będziesz uważał, że jesteś najważniejszy na świecie, tak długo nie będziesz w stanie naprawdę docenić świata wokół siebie.

Carlos Castaneda “Podróż do Ixtlan”

 

W naukach Don Juana Matusa ważność była jednym z kluczowych zagadnień…

Pozdrawiam, Trukszynie. ;) Najserdeczniej.

Tabu gicio, czekam na drugi sezon, się ciągnie, kurde, chyba na przyszły rok premiera. :(

No cymes to nie był wówczas, ale w porównaniu z rootsem, chyba jednak. :)

Kilka zdań ode mnie, podsumowujących betę:

 

Pięknie rozpisane dwa wątki, które rozwijają się symetrycznie, proporcjonalnie – tu historia rodzinna, małżeńska głównie, a równolegle stopniowo pokazane źródło głównego fantastycznego motywu, wywierającego wpływ na tą historię.

Idą liniowo, potem elegancko się splatają w pewnym momencie i lecą dalej ku końcowi, ku kapitalnej puencie, która z jednej strony doskonale zamyka opowieść, a z drugiej zostawia pewną otwartość – reakcja Edgara jeśli pokuma sytuację, a może nie pokuma…? Genialnie!

Podobają mi się proporcje w każdym rozdziale, nigdzie nie ma przesady, czy zbędnego tłuszczyku, wszystko, co zawarłaś w tekście ma swoje uzasadnienie, kreśli obraz sytuacji, kontekst, bohaterów i rozwija opowieść, i to jak wpływają na proporcjonalność i krój tekstu.

Cieszę się, że rozwinęłaś wątek szamanizmu, to naprawdę dodaje wiele smaku, choć tego ziemistego, gorzkiego, ale prowadzącego do źródła życia i będącego doskonałym kontrastem dla lekarskiej, szpitalnej sterylności, dla życia w sztywnych protezach wiktoriańskiego konwenansu, wypranego z tego, co naturalne. I naprawdę dobrze to wyszło, można poczuć, zobaczyć i usłyszeć zmysłami Sissi wszystkie elementy transu, bez zbędnych rozwinięć i cudowania.

Osiągnęłaś w tym tekście bardzo wysoki, jeśli nie idealny, stopień równowagi. Ja tu czuję balans, którym sam bym się chciał posługiwać. Może kiedyś… ;)

Namalowałaś mi Glasgow. Widzę tą architekturę – cegłę, stal i szkło, i to od pierwszych akapitów. Czuję ciężkie powietrze, chłonę atmosferę otaczającego miejskiego, fabrycznego otoczenia.

Narracja ma coś takiego w sobie, co kojarzy mi się z dawnymi powieściami i doskonale odzwierciedla świat przedstawiony i bohaterów.

 

Ta historia sama w sobie jest niezwykła, ciekawa, naprawdę wspaniały pomysł. I nie podany wprost, na żadnym etapie, a jednak zawierający pięknie wplecione wskazówki i „zasysacze” (elementy podkręcające ciekawość :D).

Podsumowując… Jak dla mnie, ten tekst posiada wszystko, co dobry tekst posiadać powinien! Brawo!!!

 Z ośmiu Twoich tekstów, które czytałem, ten podoba mi się najbardziej.

 

Gratulacje, AQQ, trzymam kciuki za konkurs!;)

 

 

 

Jako amator ostrego żarcia, który sięga czasem po naprawdę mocne menu, czuję się skutecznie postraszony. Ewentualne konsekwencje spożywania dań pod szyldem Diavolo, Mexicana, etc. zainspirowały mnie do poszukiwań kulinarnych w krainie łagodności… :D

 

Jestem z komentarzem trochę późno, ale w ostatnie dni przed głosowaniem skupiłem się na tym, żeby wszystkie teksty przeczytać.

A Twoje opko, Perruxie, zrobiło mi niezłe pa-pa-ra-ra tuż przed wrzuceniem listu do skrzynki. Nie ułatwiłeś mi zadania, i choć nie zdecydowałem się na posadzenie go w mojej topsix, to wiedz, że rad jestem Cię widzieć na wysokiej pozycji w konkursie – w pełni zasłużenie, według mnie…

Nie jestem doświadczonym skrybą, tym bardziej recenzentem, więc nie potrafię doszukiwać się w tekstach tych wszystkich mankamentów, drobiażdżków, które według niektórych są (często trudno się nie zgodzić), a mnie omijają szerokim łukiem. Cieszę się, bo chyba mam więcej radochy z lektury, zazwyczaj. :D

Dlatego właśnie, najkrócej jak potrafię, powtórzę za niemal wszystkimi, że to kapitalnie napisane opowiadanie, które łapie czytelnika za brodę (posiadam takową) i trzyma do samego końca, fundując gładki lot z pięknymi widokami.

Poza stylem i naprawdę rzetelnym wykonaniem, i w pełni satysfakcjonującą puentą, doceniam pomysł, jego oryginalność i legendę stworzoną od podstaw, bez nawiązań.

Dzięki za lekturę! Gratuluję miejscówki i publikacji! ;)

Pozdrawiam!

Konkurs bardzo ciekawy! Wspaniałe zadanie! I wiele niezwykle intrygujących pomysłów i doskonałych wykonów! Głosowanie było jedną wielką frustracją i zarazem przeżyciem ekstremalnym! :D

 

Dzięki, Naz, pomysł fantastyczny (nie mógł być inny), pracy pewnie dużo, ale odzew był równie imponujący, myślę, że osłodził trud włożony…  Gratuluję projektu i wykonania!;)

 

Gratulacje dla debeściaków i wszystkich uczestników! Dzięki za współudział! :)

Dziękuję w szczególności ludkom, którzy obdarowali mnie miłym i rzetelnym słowem, bardzo przydatnymi uwagami, a wręcz drążyli niektóre aspekty tekstu. To wiele znaczy, sami wiecie… Ukłony! ;)

Dzięki piękne za głosy!

Pozdrowienia dla wszystkich!

Nowa Fantastyka