Profil użytkownika

Z wykształcenia Fizyk, z zawodu Informatyk, z zainteresowań – miłośnik prozy militarnej.

Betuję chętniej SF niż Fantasy, ale proszę na PW.

 

Zdarzyło mi się parowe alt-hist i fanfiki.

 

Przydatne (być może) linki:

https://writers.com/show-dont-tell-writing

https://www.ian-irvine.com/for-writers/how-to-create-suspense/

 

Zapis dialogów po polsku:

https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

(proszę o zwrócenie uwagi na listę czasowników na końcu i na to, że niektóre czasowniki mają wiele znaczeń)


komentarze: 1819, w dziale opowiadań: 1139, opowiadania: 309

Ostatnie sto komentarzy

Zwolnienie z obowiązku jest w moim odczucie jednak nagrodą, szczególnie dla uczniów.

Też mam takie odczucie na wspomnienie szkoły, szczególnie podstawówki.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

No to będzie podpowiedź:

Był zamknięty w kabinie, nie poza nią. Mógł w każdej chwili wybrać jakiś kod i zniknąć, ale taka myśl nawet nie przeszła mu przez głowę. Niecodziennie spotyka się lalecznika. Zniknęły ze zbadanego kosmosu na długo przed narodzinami Louisa.

– Czy mogę w czymś pomóc? – zapytał Louis.

– Owszem, możesz – odpowiedział obcy głosem jakby wziętym prosto z najrozkoszniejszego snu nastolatka. Kobieta obdarzona takim głosem musiałaby być naraz Kleopatrą, Heleną, Marilyn Monroe i Lorelei Hunz.

– Nieżas!

Przekleństwo było bardziej niż na miejscu. Nie ma żadnej sprawiedliwości! Żeby takim głosem mówiła dwugłowa istota o bliżej niesprecyzowanej płci!

– Nie obawiaj się – rzekł lalecznik. – Wiedz, że możesz uciec, jeśli zajdzie potrzeba.

– W szkole pokazywali zdjęcia takich jak ty. Zniknęliście na bardzo długo… a w każdym razie tak nam się zdawało.

– Gdy mój gatunek opuścił poznany kosmos, nie było mnie z nimi – odparł obcy. – Pozostałem w poznanym kosmosie, ponieważ mój gatunek potrzebował mnie tutaj.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Planowane jest warszawskie spotkanie kwietniowe 20 IV 2024 (sobota). Jakie godziny i miejsca byłyby mile widziane?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Przepraszam za opóźnienie:

W Raszcie, gdzie trwało w najlepsze wydane przez niego przyjęcie, był już poranek po jego urodzinach. Tutaj, w Bejrucie, było o godzinę wcześniej. W restauracji pod gołym niebem Wu postawił wszystkim kilka kolejek raki i wziął udział w chóralnym śpiewaniu pieśni po arabsku i w interworldzie. Przed północą przeniósł się do Budapesztu.

Ciekawe, czy już zauważyli, że wyszedł z własnego przyjęcia? Będą pewnie przypuszczać, że zniknął gdzieś z jakąś kobietą i pojawi się za kilka godzin. Ale Louis Wu wyszedł sam, uciekając przed ścigającą go północą, przed nadchodzącym nowym dniem. Dwadzieścia cztery godziny to było stanowczo za mało, by uczcić dwusetne urodziny.

Może jeszcze opis wyglądu bohatera:

Jego dwunastocalowej długości warkoczyk błyszczał nieskazitelną bielą sztucznego śniegu, skóra i wygolona czaszka były żółte, źrenice zaś złote.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Gra Endera ?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Bardzo dziękuję, będę robił dodatkowo kursywą, bo fajniej. Zobaczę, czy mnie za to redakcja nie zabije młotkiem.

A Czarnoksiężnik nie był majarem :P

Był człowiekiem.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

W jaki sposób zapisywać fragmenty korespondencji? Tak samo jak myśli, czy inaczej?

Np.:

„Nasi orkowie słabo biegają, może by zatrudnić kilku Uruk-Hai od Sarumana, choćby do roznoszenia korespondencji”, napisał Czarnoksiężnik z Angmaru do Saurona w notatce służbowej i pomyślał: „Gdyby majar się w życiu trochę uczłowieczał zamiast zwampirzać i uwilkołaczać, dałoby się porozumieć przekazem myśli”, westchnął.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

To by było: “Zamiast wyciągać wtyczkę, światło wyłączam wyłącznikiem światła”?

Głosuję na “przyciskiem”, mimo że mniej ściśle.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Przycisk, prztyczek, guzik?

Niby tak, ale to jest uciekanie od problemu, bo przycisk tylko przełącza włącznik, wykonuje inną funkcję. Tzn. jest częścią włącznika, która oddziałuje z palcem operatora, ale nie z obwodem elektrycznym.

Chyba to jest rozwiązanie, mimo wszystko. Czasami trzeba uciekać.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

A czy (bardziej realistycznie) “włącznik do wyłączania światła” jest powtórzeniem wyrazowym? Jak tego uniknąć, bo światło włączamy przecież włącznikiem (rzadko wtyczką)?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

A oprócz tego chyba drzewcową.

Drzewcowa to jakby inna kategoria, bo może być palna (lanca ognista), sztych (czyli “dźgalna” np. włócznia) i sieczna (gizarma lub kosa). Na różdżkach się nie znam, jestem Mugolem (nawet ta z włóknem serca smoka mi nie zadziałała).

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@AdamKB:

Hm, mnie w podstawówce uczyli, że w języku polskim “ł” przedniojęzykowe zanikło i zostało zastąpione ściśnionym u (btw: białoruski ma obie formy, rozróżnialne w piśmie). Zaś poprawnie mówi się właśnie japko i jabłko (fonetycznie) to zwyczajnie błąd, podobnie ogród/ogrót (obowiązkowa utrata dźwięczności na końcu wyrazu, która nie występuje w angielskim i w znacznie mniejszym stopniu w rosyjskim).

A helikopter nie mówi się wcale, bo to anglicyzm, mamy śmigłowiec :-)

Poważniej – na początku (w podstawówce druga klasa) wmawiano mi, że da się odróżnić “h” od “ch” na krtani (nigdy mi się nie udało, nikomu się nie udało, ale może taki region), ale potem (szósta klasa) twierdzono, że rozróżnienie fonetyczne h i ch w języku polskim zanikło. Więcej z formalną nauką polskiej fonetyki nie miałem do czynienia.

pytanie drugie: kto rozdaje dyplomy dziennikarzom, wyraźnie niedouczonym, bo plączącym się w składni, w znaczeniach słów?

Jeśli to nie  jest pytanie retoryczne, możemy się wymienić nazwiskami i adresami :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Zgadzam się z opinią, że obuchową też nie.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Triathlon vs. triatlon:

Zarówno wiki, jak i pwn podają wersję z H jako zupełnie OK. Też się dziwię.

musiało jej się przytafić coś złego.

znaczy nieco co innego (jest słabsze) niż:

przytrafiło jej się coś złego.

Pierwsze jest mocnym przypuszczeniem (mocniejszym niż najprawdopodobniej), a drugie stwierdzeniem faktu (np. patrzymy na zwłoki). Z całym szacunkiem do nienawiści wobec “must have been”.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Dot. triumwiratu:

Dziękuję za uwagi. Tresfeminat mi się podoba, ale nie użyję przez subtelność.

Przypadek fabularny jest taki, że rządzi dwóch mężczyzn i kobieta, czyli wybieram, że będzie dwóch triumwirów oraz współwładczyni. Chociaż triumwirago wydaje się bardzo nęcące. Oryginalnie pasował mi tytuł (fonetycznie): najdostojniejsza triumwira, ale w takim razie, skoro vir oznacza mężczyznę, byłoby źle.

 

Inne pytanie z łaciny i greki: mamy triathlon. Czy quadrathlon (quadrathlonista, quadrathlonistka) jest dobrze?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Gratulacje i podziękowania!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Dobre!

Nie zrozumiałem tylko, czy “nowohucki amant” był prawdziwy (z naszej rzeczywistości), czy przyszedł przez puszczone oczko zasłony między sferami bytu.

Opadła, oplatając go ciasno metalowymi kółkami. Adrian spuchł jak ściskany gniotek, a potem obkurczył się raptownie. Wepchnęłam to co zostało do kamionkowego garnka.

Bo w sumie został w naszej rzeczywistości, w garnku, ale skoro sieć na niego działała?

 

Pozdrawiam i zachwycam się!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Opowiadanie zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie i będę biegł kliknąć.

Mam kilka uwag do fabuły:

Krowa:

Zastanawiające było, że zwierzę jest samo i trzyma się boku drogi, jakby świetnie zdawało sobie sprawę z tego co robi.

To nie jest zastanawiające. Krowa umie przepłynąć rzekę, iść poboczem, lasem i włączyć sygnał dźwiękowy (Muuuu!), żeby jej bramę otworzyli, kiedy chce do domu.

Krowa, jak się potem okazało, pokonała osiem kilometrów, od swojego pastwiska, do mostu i spadła ze zbocza, ku drodze biegnącej niżej.

To jest zastanawiające. Rozumiem, że chciałeś pokazać, że oszalała i straciła świadomość otoczenia?

 

Nieznany pierwiastek:

I zmieniał się skład atmosfery. Zaczął spadać poziom tlenu. Na korzyść jakiegoś innego nieznanego pierwiastka, który jednak nie był dla ludzi szkodliwy.

Ogólnie to jest problem fabularny, bo nie ma miejsca na nieznane pierwiastki (pomińmy hipotetyczne jądro podwójnie magiczne, byłby to metal cięższy niż uran). Zresztą, czy naprawdę go potrzebujesz? Wystarczy, że maleje ilość tlenu.

Ostatni ludzie[,] chcący przedłużyć swoje życie[,] używając butli z powietrzem[,] mieli okazję ujrzeć spacerujących po pustych metropoliach obcych.

3 x przecinek i proponowałbym “z powietrzem, sztucznie wzbogaconym w syntetycznie wyprodukowany tlen”.

Wizja alienoformowania Ziemi zrobiła na mnie wrażenie. Najważniejsze, że miłość nie zginie!

 

Świetna robota!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Mnie się czytało dobrze na tyle, że nawet nie zauważyłem “mieszania czasów”. Czy Z-404 ma jakąś etymologię, bo mi się skojarzyło z błędem 404 “not found” (klient się nie znajdzie w niebie)? Ale dlaczego “Z”?

btw: świetny plot-twist z teologicznym uzasadnieniem, po co ludzie muszą spać.

No to na koniec “narysuję dla Ciebie aniołka” (inspiracja grafiki copyright Ezechiel);

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Golodh:

widać skracanie, szczególnie na początku (chyba, że z czasem się przyzwyczaiłem po prostu:P).

Obstawiam przyzwyczajenie czytelnika albo nabrałem wprawy :-P

zeczywiście czuć klimat takiej, nazwijmy to, rosyjskiej prowincji.

Miało być bardziej ruskiej niż rosyjskiej i to pogranicznej, ale subtelności czasem nie wychodzą. Do budowy “otoczenia” inspirowałem się dziełami Sergiusza Piaseckiego (Białorusin, przemytnik i agent wywiadu).

Myślę generalnie, że dobrze mieściłoby się to w kategorii YA

Jedyna YA, które próbowałem przeczytać (i nie dałem rady – wysłuchałem audiobooka) to Achaja A. Ziemiańskiego. Uważam, że przynajmniej początkiem się załapuje do tej kategorii.

dopiero po lekturze zatrybiło mi gdzieś, że zrzucanie atomówki na chatkę to dość drastyczne rozwiązanie xD

Z pewnością bardzo szalone – tak miało być.

Po dłuższym wahaniu będę na TAK, choć muszę wyraźnie nadmienić na przyszłość, że takie skracanie nie jest generalnie najlepszym pomysłem i tu cierpiał tekst względnie mocno.

Bardzo dziękuję za przeczytanie, opinię i oczywiście za “TAK”.

 

@Everybody (EDITem po bezpiórkowiu):

Wyszło na to, że wbrew swojej woli i świadomości napisałem powieść o Babie Jadze. Analizując komentarze mądrych ludzi (w tym światłe uwagi szacownych Lożan), kilka scen wyleciało niesłusznie. Jeśli nawet ucieczka przed policją narkotykową była niepotrzebna, to przynajmniej “psychoterapia” Nataszy by się przydała.

Dla statystyk dodam, że opowiadanie (nowelka?) zostało napisane w grudniu 2022, było skracane i przeredagowywane przez cały 2023 i wrzucone dopiero w lutym 2024. Jeszcze raz serdecznie dziękuję betującym.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Mnie się też podobało. Dawno nie czytałem czegoś tak świeżego.

 

Jeśli mam się do czegoś doczepić (choć nie jest to obowiązkowe), to wprowadzenie psa jest w tym momencie nieco niefortunne fabularnie. Powinna być jakaś relacja do głównego bohatera. Np dodać:

Na posesji przywitał mnie jego pies rasy bokser. Wabił się Roti. Pogłaskałem go po łbie. Merdał krótkim ogonkiem, i zarzucał na boki zadkiem. Zawsze mnie lubił.

 

Inaczej czytelnikowi się ma prawo wydawać, że to coś z tym psem.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@zygfryd89:

Dziękuję, teraz rozumiem. Miałem napisaną scenę ucieczki Nataszy przed policją i wymykania się do Persji, ale uparłem się na <80k i się usunęło.

 

@Verus:

Bardzo Ci dziękuję za obszerne wyjaśnienie. Uwagi są pomocne. Pozwolę sobie wskazać swoje motywy decyzji twórczych (mówiąc nadmiernie górnolotnie).

Weźmy Nataszę, która nie chce się u babci uczyć i nie chce tracić dziewictwa. Tymczasem parę zdań po tych stwierdzeniach pada z jej ust:

Będziesz mi każdego faceta sprzed nosa sprzątać? – szepnęła do ucha.

I nie rozumiem, co jej za różnica, skoro nie planowała uczynić za dość życzeniom babci.

Dostrzegam odstęp między ślepym posłuszeństwem wobec babci a zupełną obojętnością wobec Michaiła. Podobnie jak między “oddaniem się” facetowi przy pierwszej okazji (np. jako druga po Soni), a zupełną niechęcią. Natasza nie musiała być również (opiewaną w pieśniach): “dziewicą, czekającą na sygnał”. Zdarza się, ale nie jest obowiązkowe.

Dorzucę tutaj także obserwację (z literatury poradnikowej), że nawet dorosłe i doświadczone kobiety odkładają “oddanie się” komuś, na kim im zależy. Nie na pierwszej randce!

Do tego dochodzi współzawodnictwo między Sonią (starszą) i młodszą, ale “dziedziczką krwi” Baby Jagi.

Podobny problem mam z Sonią, która wydaje się równocześnie pałać zachwytem nauką na czarownicę i chcieć uciec, która to przemiana nie następuje płynnie i z mojego punktu widzenia jako czytelnika jest zupełnie niezrozumiała.

Mamy tu dwa wybory, między czterema wariantami. Czy Sonia chciałaby być uwolniona przez Babę Jagę tak jak Natasza? W tekście zasugerowana jest odpowiedź TAK, ale Sonia wie już, że to niemożliwe. Będąc narzędziem i tworzywem (przepraszam za słowo) w rękach Baby Jagi ma wybór, czy chce się uczyć na czarownicę i tu też odpowiedziała TAK i przeszła w tym celu jakąś próbę. Potem się dowiedziała, że Natasza ma pierwszeństwo, ale na szczęście nie chce.

Relacja Soni z Nataszą była całkiem ciekawa, ale zupełnie nie rozumiem, skąd w końcówce zaliczyła taką zmianę podejścia:

EDIT (20III):

Klamrą ich relacji są dwa pojedynki, w których Natasza nie chce uczestniczyć, ale jest zmuszona. Jeden o Michaiła w wiejskiej tancbudzie, gdzie Sonia udowadnia, że Natasza nie jest posłuszna, nie umie wykonać zadania postawionego jej przez Babę Jagę. Drugi pojedynek, na końcu, toczy się o życie. Natasza przegrywa w walce wręcz, ale wygrywa “rzucając urok”. Dlatego nie widzę zmiany podejścia. Jeśli nie widzą stawki, to nie walczą.

 

W odróżnieniu od Nataszy Sonia zna tylko życie polegające na usługiwaniu czarownicy, mieszkającej w domku na drzewie. Po tym, co się wydarzyło (rzeź przy łódce, wszędzie trupy i jeszcze atak jądrowy) trudno sobie wyobrazić, że będzie mogła sobie po prostu pójść i wrócić do wioski (tej czy innej). Teraz może zająć miejsce nauczycielki, a dotarcie do tego momentu w życiu kosztowało ją tyle wyrzeczeń (o tym mówi). Znamy z psychologii “pułapkę zaangażowania” (cenniejsze jest to, czemu więcej poświęciliśmy). Akcję prowadziłem tak, żeby Sonię w to wrzucić, ale Nataszę – nie.

Poza tym Sonia jest wyuczona technik Baby Jagi, czyli potrzebuje “dziewki służebnej” jako narzędzia i tworzywa. Poczuła się uwolniona (bo stara nie żyje) i postanowiła zawalczyć o władzę z “dziedziczką krwi”. Jej miało prawo nie przyjść do głowy, że ktoś może zwyczajnie nie chcieć zająć miejsca Baby Jagi. Poza tym żywa Natasza złapana gdzieś w wielkim świecie mogłaby doprowadzić pościg do Soni.

Poza tym (przypomnę) obie znalazły się już poza marginesem społeczeństwa, bo feldmarszałek Vlk się gorzej poczuł:

– Staremu się pogorszyło, znacznie. Lekarze uważają, że wiedźmy podawały mu hormony i narkotyki – westchnął major.

Nie potrzeba mieć wielkiej intuicji (a Sonia dzięki obcowaniu ze Strażą Wiejską i Tajną Policją miała świetną), żeby zgadnąć, że obie znalazły się w sytuacji bez powrotu. Tzn. wariant, że przybijają sobie piątkę, na różdżce pieką złapanego pod lasem królika w ramach ostatniego wspólnego posiłku, Natasza wraca na okręt, a Sonia idzie do exa, nie ma szans na realizację. Pomijam w tym rozważaniu pytanie, czy w ogóle Sonia jest w stanie żyć bez “czarodziejskich mikstur”, czy jej organizm nie jest już zbyt zniszczony.

 

– A gdyby mnie uwolniła, to sama bym ją zabiła – wyznała szczerze Sonia.

Bo zupełnie nie rozumiem, dlaczego Sonia w takim razie w ogóle ratuje babcię.

Tu się poddaję, bo to zdanie zawiera odpowiedź. Nie umiem tego precyzyjniej napisać. Zwyczajne kontrfaktyczne zdanie warunkowe.

Sonia jest zależna od Baby Jagi i odczuwa przymus (silniejszy niż lojalność, niż obawa o własne życie), żeby ją ratować. Nie została uwolniona!

Jako uczennica czarownicy ma samoświadomość na tyle rozwiniętą, że to wie. Czytelnik miał się w tym miejscu dowiedzieć (przypomnieć sobie), że Natasza jest uwolniona, a Sonia – nie. Jest to fabularne przygotowanie do przedostatniej sceny (końcówki walki).

Bo do tej pory byłam przekonana, że Sonia Michaiła nie lubi, tylko wykorzystuje. 

Nie widzę tu przeciwstawienia. Można wykorzystywać kogoś (do swoich i nie tylko celów) i jednocześnie uważać, że jest “najfajniejszym chłopem w okolicy” oraz “byłoby mi z nim dobrze”. Wręcz przeciwnie, mając takie możliwości, chciałoby się wykorzystywać tego fajnego i takiego, z którym jest dobrze.

Bo przecież Natasza dopiero przyjechała do babci na dwa miesiące, a tu już wygląda na to, że trwa ostatni dzień jej wakacji.

Postanowiła wykorzystać te dwa miesiące do tego, żeby przekonać babcię, że nic z tego. Przy okazji chciała się od razu obronić przed szkoleniem u Baby Jagi, bo to i tak po nic i na nic.

Ona nie była tam pierwszy raz. Podjęła decyzję i ją komunikuje.

 

Nie połapałam się również w świecie – jest tu dużo wątków jakiejś tajnej policji, obrony terytorialnej i innych organizacji okołowojskowych, które postrzegam jako próbę zrealizowania satyry. Ich nagromadzenie jednak i brak wyjaśnień nie pomagają.

Nie miało być satyry, po prostu coś tam się dzieje. Rejon jest przygraniczny, więc dziwnym by była “państwowa próżnia”. Przyjmuję, że to należało szczegółowiej opisać, choć właściwie, po co to czytelnikowi.

Niewątpliwie Baba Jaga zajmuje się działalnością przestępczą, więc naturalna jest obecność organów ścigania. Niezbędnym dla fabuły jest pokazanie technik ich obezwładniania i wykorzystywania do swoich celów. Nawet jeśli nie technik, to samego faktu.

 

Pozwolę sobie nieco rozszerzyć i zaznaczyć niezrozumiały fragment:

– Nie dam ci się więcej zahipnotyzować! – wykrzyczała Natasza, wiedziała co dalej będzie.

– Hipnotyzuję cię tylko do pracowni – wyjaśniła babcia. – Zwyczajnie wymagam posłuszeństwa! Na kolana!

Dla mnie z tego wynika, że poza pracownią Natasza nie była hipnotyzowana. A forma “do pracowni” zamiast “w pracowni” miała znaczyć “zanim się znajdziesz w pracowni”. Forma “hipnotyzuję cię tylko zanim zaczniesz pracowaćpracowni, żebyś nic nie pamiętała” byłaby może i ścisła (do usunięcia powtórzenie), ale ludzie tak nie mówią.

Dziwny szyk w pierwszym zdaniu, trzy formy “był” na przestrzeni trzech zdań.

Poprawione, nie wiem, jak mi to powtórzenie umknęło, pewnie wynik skracania :-(

Powiem również szczerze, że przedstawienie kobiet w tym tekście wydaje mi się bardzo dziwne. Motyw dziewictwa, przebieranki w kusą sukienkę bez majtek, które zupełnie nic nie wniosły do sceny ani fabuły, cała sprawa Gretel… z mojej perspektywy z tych zabiegów nic nie wynika, a wprowadza dużo konsternacji i zniesmaczenia.

Manipulowanie ludźmi, a tego dotyczą wstawki erotyczne (i pseudoerotyczne) w tym tekście, z pominięciem zagadnienia seksualności byłoby co najmniej ograniczone.

Dlaczego Baba Jaga życzyła sobie, żeby Natasza poszła do “ważnego klienta” w ten sposób ubrana? Żeby podstawić mu przed nos atrakcyjność, jeśli nie jemu, to chociaż jego otoczeniu. A jesteśmy gatunkiem stadnym. Przypomnę, że sama była dosyć odrażająca. Drugi cel – maskowanie. Natasza nie miała się rzucać w oczy jako pro(prawie)lekarz.

Motyw dziewictwa (inicjacji seksualnej – ogólnie) jest istotnym elementem podań o Babie Jadze i ogólnie – czarownic i folkloru.

I ja poważnie się zastanawiałam, czy my tu mówimy o pedofilii. Bo niby ze strony Jagi padło, że to kobieta, ale jednak Sonia wzięła ją za dziewczynkę i ja widziałam w głowie mimo wszystko co najwyżej nastolatkę. Potem jednak Gretel się zaręcza, a ja znowu nie wiem, co się dzieje.

Dziewiętnastolatka to też nastolatka…

Jednak nie ma w tekście nigdzie napisane, że Sonia wzięła Gretel za dziewczynkę.

Tu na przykład nie wiem, czy rozmawiają w końcu przez komunikator, czy na żywo.

Masz rację, powinienem dopisać, że to video-połączenie. Jakieś “pojawiła się na ekranie”…

A tu nie padły żadne wyjaśnienia, co Natasza ma robić i jakie jest jej zadanie, a jednak ona sama nagle wchodzi w rolę, pomimo że wyrwano ją właśnie ze statku na środku morza czy oceanu.

Po to (m. in.) ją wyrwano z wakacji, bo umie się odnaleźć. Jako studentka medycznej akademii wojskowej wiedziała, czego (jakiego zachowania) klient się spodziewa i jak poprowadzić rozmowę.

To Baba Jaga (ani Sonia) nie orientowała się i nie mogła udzielić bardziej szczegółowych wskazówek.

Czy tutaj, kiedy nie bardzo wiadomo, o czym w ogóle jest mowa.

Chodzi o znaczniki. Mamy:

 

– To samo lata! – pochwaliła się Sonia wiedzą, ładując kuferek na siedzenie. – Umiesz to prowadzić?

– Wersja cywilna, tylko między znacznikami. – Natasza odłożyła książki na tył. – Chyba pamiętam kod rekwizycyjny. A i tak sterów nie ma, wszystko na guziczkach.

 

i dopiero chwilę poźniej:

 

„Tam nie ma żadnego znacznika. Za granicą?”, pomyślał gorączkowo detektyw. „Jak?”.

 

Pan detektyw zdziwił się, że jego pojazd latający udał się za granicę, gdzie nie ma znaczników, a był przekonany, że lata tylko między znacznikami. Natasza znała kod rekwizycji, który pozwolił zmienić wersję cywilną w wojskową.

 

I następuje bardzo dziwna zmiana tematu.

 

Mówimy o fragmencie (cytuję jedną linijkę wyżej):

 

Usiadły obok latadła i patrzyły, że dron kręci wokół ich pozycji zgrabne kółka. Nagle odleciał, gwałtownie zmieniając wysokość.

– To twoja robota? – spytała zdziwiona Natasza.

– Nie, a co mu się stało? – spytała Sonia i zmieniła temat: – Głodna jestem.

– Nie wiem, ale startujemy, szybko!

 

Przyznam, że nie widzę tu dziwności. Sonia goniła za Nataszą przez pół świata. Niekoniecznie miała kiedy zjeść, a to jest pierwszy moment od wielu godzin (zajeździła pilota), kiedy poczuła się bezpiecznie. Z niewiadomych przyczyn zagrożenie zniknęło (dron odleciał) i normalną reakcją organizmu jest powrót do podstawowych potrzeb fizjologicznych. Mogłaby usnąć, ale pewnie jeszcze jest podekscytowana i może nafaszerowana eliksirami. To potęguje głód.

Celem tej zmiany tematu było pokazanie, że Sonia się rozluźniła na tyle, żeby uświadomić sobie, co czuje. Natasza postanowiła zmienić położenie na inne niż to znane przez drona. Ona jeszcze rozluźniona nie była, dlatego nie ma “ja też” ani “babcię mordują, a ty tylko o żarciu”.

Reasumując, jak wspomniałam, dużo tu problemów. Po tekście widać, że był dłuższy i został pocięty – podejrzewam, że pod portalowy limit dyżurnych i loży.

Był cięty ze 120k (prawie), jakkolwiek wylatywały gotowe sceny np. ucieczka Nataszy przed policją antynarkotykową.

 

Scena z “psią budą” nie była nigdy specjalnie rozbudowana. Miała posłużyć za ilustrację tego, przez co Sonia musiała przechodzić a było oszczędzone “dziedziczce krwi”. Czytelnik mógł z tego zrozumieć, że niekoniecznie Sonia od początku godziła się bez oporu na wszystko, czego sobie zażyczyła Baba Jaga i mogła chcieć uciekać, mimo świadomości pola minowego wokół chatki.

 

Głowica termojądrowa na końcu miała ilustrować szaleństwo feldmarszałka. Pole rażenia można sobie wyliczyć: https://nuclearsecrecy.com/nukemap/

i jest OK, jak na czasy w opowiadaniu i zakładane prędkości przelotowe.

 

Niby można byłoby dopisać 3 sceny wcześniej:

scena 1: dron policyjny, wyposażony w siatkę i miotacz jonowy. Kruk Rambo spada na niego z góry i wywraca go do góry kołami.

scena 2: latadło z komandosami, Baba Jaga bierze z kąta ręczną wyrzutnię plot., którą Natasza miała przerobić na głośnik.

scena 3: bomba lotnicza z myśliwca…

scena 4:

– Co mamy najmocniejszego – spytał feldmarszałek.

– Duże Glorii…

– Bez przesady, tego nie przeżyjemy, za blisko.

– To małe – wyrwał się inny operator.

– Ognia! – rozkazał feldmarszałek.

 

Tylko to po drugie osłabia wrażenie szaleństwa, po pierwsze dodaje znaków, a po trzecie – robi się nudne.

Również element sci-fi wydaje się w tym tekście niezbyt potrzebny

Nie mamy technologii, która pozwala nam przedłużyć życie do 150 lat, nawet metodami “wampirzymi” czyli kosztem innych ludzi. Podejrzewam, że nasze “eliksiry” również nie działają tak dobrze, chociaż przy researchu czerpałem pełnymi garściami z programu MkUltra.

 

W każdym razie, trzymam kciuki za następne teksty.

Bardzo dziękuję. Moje odniesienie do Twoich uwag nie ma na celu przekonania Cię, że powinno się podobać, co jest złe, ale chciałem lepiej zrozumieć Twój punkt widzenia.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@zygfryd89:

Byłbym Ci zobowiązany za wskazanie miejsca, gdzie historia się rwie. Po prostu miałem wrażenie (wyraźnie błędne!), że kleju wstawiłem wystarczająco dużo.

O światotwórstwie napiszę znów to samo – ciekawe i barwne, choć sytuacja geopolityczna pozostała dla mnie zagadką.

Sytuację ogólnoświatową chciałem pozostawić jako tło i w podobnie jak to wypada w dobrym portrecie, pozostawić je nieco nieostre. Ot na zachodzie mamy Republikę, na wschodzie pokój miłujące Wielkie Księstwo Moskiewskie a na południu moloch Zjednoczonego Królestwa, sięgający po błota pińskie i poleskie.

 

Dziękuję za przeczytanie i słuszne spostrzeżenie. Oryginalnie to miało niemal 120kznaków i było zheblowane do 80k.

btw: motywy bohaterów (oprócz Baby Jagi, która ma taką naturę) wskazuję w tekście na żądanie.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Bardzo Wam dziękuję za przeczytanie i celne uwagi.

 

@Krokus:

Zapamiętam współczynniki :--)

Natomiast w/g mnie najważniejszą różnicą między opowiadaniem a powieścią są wątki. Tutaj je zduszałem na tyle, żebyśmy patrzyli na świat oczami Nataszy lub Michaiła Krasnodarskiego.

Przez to odnoszę wrażenie, jakbyś nagle zgubił cały akapit, albo po prostu zapomniał napisać, że są już w innym miejscu, trzy godziny później.

Staram się być wierny pierwszemu przykazaniu: “nie nudzić”. I zawsze przed napisaniem akapitu staram się odpowiedzieć sobie na pytania: “czy to czytelnikowi potrzebne” i “czy tego nie wiadomo”.

Do tego klimat, który jest… specyficzny. Niby lekki, a jednak makabryczny.

Starałem się oddać klimat rzeczywistej wsi, gdzie mamy kwiatki, drzewa, łąki…

i świniobicie, i pestycydy i Roundup.

 

Dziękuję za dobre słowo i uwagi.

Czysta rozrywka, ale bez efektu wow.

Tu się zgadzam, bo uważam, że napisałem lepsze rzeczy, np.: Robinson i Kwiatek, czy nawet nadmiernie wymęczony Czerwony sznur.

 

@Irka_Luz:

Jeśli chodzi o Babę Jagę, wykorzystałeś chyba wszystko, co o niej wiadomo i to zarówno ze wschodu jak i z zachodu ;)

Starałem się, ale mi się Kościej Bezsmiertny nie zmieścił. Tam Baba Jaga pomaga głównemu bohaterowi, ale jest postacią marginalną.

Gretel tylko plątała się po bajce i sprawiła, że ciut się pogubiłam.

Gretel była mi potrzebna fabularnie do pokazania siły hipnozy (indukowanie fałszywych wspomnień) i do wyrwania Michaiła ze szponów Soni.

Oczywiście to taki recykling postaci, bo jakże to? Baba Jaga bez Jasia i Małgosi?

Sonia wzruszeniem ramion kwituje przybicie za język, czy spanie na łańcuchu w psiej budzie.

Psia buda jest elementem folkloru niezwiązanym bezpośrednio z Babą Jagą, ale tylko z regionem. A co miała Sonia robić? Buntować się? Pokazałem ten fragment jej życia, kiedy wszelki opór wobec “nauczycielki” ma za sobą.

Co do przybijania za język, to trochę nie wiemy o co chodzi. Ten motyw się pojawia i na wschodzie, i na zachodzie, ale może mieć znaczenie kodowe (jak oko ropuchy) lub opisywać doznanie po przyjęciu jakiegoś środka psychoaktywnego (jak latanie na miotle). W dialogu chodziło o rytuał przejścia, któremu Sonia się poddała, żeby pobierać nauki u “Babci Agnieszki”, bo nie miała “prawa krwi”.

Nasze szeptuchy też nie szkolą “obcych”.

 

Najbardziej ludzki kawałek to moment, w którym Natasza skarży się mamie, ale emocjonalnej reakcji na reakcję mamy już nie ma.

Nie chciałem tego fragmentu nadmiernie rozbudowywać, bo realizm nakazałby przyjąć, że skończyłoby się to psychiatrykiem. Tzn. albo Natasza byłaby w stanie to przepracować (oczywiście nie bez śladu w psychice), albo skończyłoby się to jakimś epizodem.

Zwrócę uwagę, że Natasza chodziła na psychoterapię, gdzie brano jej wspomnienia z dzieciństwa za urojenia i tylko “chemia” pomagała.

Poza tym, o ile nie pogubiłam się w geografii, to Natasza jest spoza Królestwa, więc trochę ludzkich emocji mogłaby pokazać.

Nie, nie pogubiłaś się!

Nie ma tu przemiany, nie ma drogi, która by ją do tego zaprowadziła.

Jest przemiana ze zbuntowanej nastolatki w dealerkę narkotyków, a potem w osobę, która daje się przekupić, żeby pomagać “starej kanibalce”. Na koniec akceptuje zabijanie, poczynając od pilota i dalej robi to sama (scena przy łódce z Babą Jagą w klatce).

W wielu miejscach po drodze mogła się zatrzymać i nie iść dalej. Chciałem pokazać drobne kroczki, prowadzące do celu, wyznaczonego przeznaczeniem.

 Tymczasem postać czarownicy w kulturze jest ciut bardziej skomplikowana.

Tak, ale tu nie ma czarownicy (a witch), ale jest ta czarownica (the Witch) = Baba Jaga. To Krasnodarski myśli, że one uprawiają modny kult wicca.

Dziękuję Ci za wnikliwe uwagi.

 

@Ślimak Zagłady:

Pierwszy raz od czasu Pary i Tamary rzeczywiście mnie trochę wciągnęła lektura Twojego tekstu.

Szkoda, że pierwszy raz od takiego czasu i szkoda, że tylko trochę. Będę musiał więcej nad sobą pracować. Nieskromnie wydawało mi się, że “Jeden dzień z życia Tot­me­sa dwie­ście trzy­dzie­ści trzy” też się nadaje do czytania i ma szansę zainteresować.

W sumie przedstawiasz ewolucję bohaterki od okresu dojrzewania do końcówki studiów i rozstrzygających wyborów życiowych, a jeżeli prezentacja tych przemian ma stanowić o sile tekstu, trudno to zmieścić w osiemdziesięciu tysiącach znaków.

To dalej byłby jeden wątek, więc prędzej nowela (ang. novella) z ograniczoną liczbą podwątków (subplots). O sile tekstu miało stanowić wplecenie wszystkich (prawie) legend o Babie Jadze w wartką fabułę. Ewolucja bohaterki od okresu dojrzewania do podjęcia pracy zarobkowej (medyk na okręcie) byłoby tematem banalnym IMHO niegodnym uniesienia pióra.

W szczegółach: jeżeli chodzi o zarys geopolityczny sytuacji, poddałem się po przeczytaniu, że stolica Zjednoczonego Królestwa leży na południe od bagien poleskich.

W zamyśle Stolica, będąca stolicą Zjednoczonego Królestwa miała być gdzieś między Wakandą a Atlantydą, dosyć daleko (pewnie bliżej Wakandy). Pewną wskazówką co do odległości czytelnikowi chciałem dać, pokazując, że to Persowie luzowali Egipcjan, a nie Grecy – Rumunów.

Natasza musiałaby przecież zwrócić na to uwagę wcześniej – obawiałaby się chociażby, że babcia też ją tam zacznie zamykać za nieposłuszeństwo.

Zastanawiałem się nad konstrukcją psychologiczną blokady pamięci, stosowanej przez Babę Jagę. Czarownica z pewnością nie życzyłaby sobie, żeby Natasza jako dziecko opowiadała w szkole, przy czym pomagała babci w pracowni. Wyobraziłem sobie, że to musiałoby być coś na wzór rozczepienia jaźni. Jedna Natasza była adeptką czarownicy, druga – uczennicą z miasta na wakacjach u babci. Po uwolnieniu, czyli usunięciu blokady, wspomnienia zaczynają przeciekać między jedną jaźnią a drugą. Jednak potrzebują jakiegoś impulsu.

Na wsi jest dużo rzeczy, które nie wiadomo, po co są i jak działają (np. lokomobila do orania w ten sposób, że ciągnie pług systemem rozpiętych linek). Buda to buda, może babcia miała kiedyś dużego psa. Czarownica liczyła sobie 150 lat, to dużo. Dopiero kiedy Sonia musiała wejść do środka i zrobiła to bez specjalnego oporu (rutynowo), Nataszy coś “zatrybiło” i sobie przypomniała.

Co do warstwy językowej, dostrzegam, że poprawiłeś się znacznie (zapewne beta także pomogła), raczej nie ma rażących rusycyzmów, nie nadużywasz spójnika “jak”.

W tamtym opowiadaniu wyobrażałem sobie (mimowolnie), że bohaterowie rozmawiają po rosyjsku, a w związku z tym, że mam znikome zdolności językowe – przełączało mnie. Przejrzałem betę i nie było uwag o “jak” ani tym bardziej o rusycyzmy. Dzięki Tobie zwracam szczególną uwagę na rzeczone “jaki”.

Mimo to, przy poszczególnych trafnych opisach, tworzywo opowieści jest dla mnie niezbyt piękne, dość chropowate, męczące.

Wydaje mi się, że właśnie nad tym muszę pracować. Jednakże kiedy zwracam komuś uwagę, że:

a i tak dowiadujemy się, że jedna noga samoistnie chodziła.

dostaję odpowiedź, że się czepiam, bo wynika z kontekstu. Chociaż uważam, że masz rację – tak być nie powinno. Pilnowanie podmiotu jest ważne i oczywiście – poprawione.

 

Co do “we wiosce”, betujący mi wielokrotnie zwracali na to uwagę (Sława i Chwała!), ale się uparłem. Chciałem to pozostawić jako element budowy klimatu (ludzie na wsi tak mówią) i pewien “futuryzm językowy” (w odróżnieniu od archaizmu). Język ewoluuje w kierunku konsekwencji.

 

Wielkie dzięki za przeczytanie, uwagi i cieszę się, że “aspekt rozrywkowy” Ci się rzucił w oczy.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@krar85:

W założeniach konstrukcyjnych tego opowiadania uparłem się, że nie będzie pokazanej “prawdziwej” magii. Odrzuciłem możliwość, że Baba Jaga wsiada do swojego moździerza i leci w nim do wioski na zakupy. Chciałem pokazać magię jako kombinację rzeczywistej wiedzy medycznej (i biochemicznej), hipnozy i manipulacji.

“Panie czarownice” przedstawiłem jako te, które osiągają swoje cele “kijem i marchewką”, a to trzeba ćwiczyć. Stąd te jabłka wyszły “zbyt czerwone” miejscami, chociaż pocieszam się, że może być to kwestią gustu.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Bardzo dobre opowiadanie, świetnie poprowadzone. Nawet przyczepić się do czego, nie ma.

Więc się zmuszę…

W latach sześćdziesiątych w radzieckiej bezpiece nagany nie były wykorzystywane przy egzekucjach, bo nie dawały rady wytrzymać takiego przerobu. W końcu to były już zabytki o dość złożonej pracy bębenka. Używano niemieckich PPK, TT i właśnie wchodziły PM.

Oczywiście nagany się zdarzały nawet i później, ale raczej w służbie wartowniczej niż w masowych mordach.

 

Czarny humor opowiadania – zasługuje na najwyższą pochwałę i zachwycam się!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Dziękuję za wnikliwe przeczytanie i dobre słowo.

Co do Wiedźmina, nie myślałem o tym, ale może rzeczywiście, parafrazując: wyszedłem z Wiedźmina, ale Wiedźmin ze mnie nie.

Pozdrawiam i dziękuję za drugie P :--)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@regulatorzy:

Co prawda historia, kiedy miejscami nieco zwalniała, wydawała mi się nieco przydługa/ przegadana, ale Twoje komentarze uzasadniły taki sposób jej przedstawienia, więc przyjmuję wszystko z całym dobrodziejstwem inwentarza, zwłaszcza że generalnie opisałeś rzecz w sposób nader zajmujący, a choć miejscami jest dość makabrycznie, to nie pozbawiony humoru w bardzo dobrym gatunku.

Bardzo Ci dziękuję za wyrozumiałość. Akcja miała zwalniać, bo nie można cały czas pędzić, zwłaszcza kiedy rzecz się dzieje we wsi na bagnach. Nie powinno jednak sprawiać wrażenia, że jest przydługie.

Podziwiam (jak zawsze) boską spostrzegawczość. Poprawiłem wszystko, wprawdzie “potaknęła” nie ma na liście, ale “przytaknęła” jest.

 

@Finkla:

Nawet nie kojarzę, że miała jedno oko.

Jeśli sobie życzysz, służę linkami. Sucha noga (jedna) i brak oka (zaszyty oczodół) były cechami “oryginału”.

Ortograf – poprawiony oczywiście, dzięki.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@zygfryd89:

Portal robi dziwne rzeczy z datami, gdy opublikujesz tekst (na przykład niechcący), a potem cofniesz go na betę. Po na przykład miesiącu betowania dajesz publikuj, a on wskakuje na drugą stronę z datą sprzed miesiąca. Dobrze myślę? Też mi się tak zdarzyło.

Mogło to być właśnie to, choć mówimy o czasie zbliżonym do pół roku.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Ambush:

Występował i zniknął chłopiec o imieniu Janko:

był w ostatniej klasie rolniczej szkoły zawodowej, interesował się podróżami, grami XR i muzyką pop-ludową.

Jakże to tak bez Jasia i Małgosi? Ale Kościeja Bezsmiertnego nie dałem rady wcisnąć, choć tam Baba Jaga występuje, chociaż tylko w epizodzie. Pomaga bohaterowi.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Bardjaskier:

Bardzo Ci dziękuję za przeczytanie i dobre słowo. Oczywiście chciałbym się dowiedzieć, co jest nie tak ze schematem bajki, żeby umieć to jakoś poprawić.

Muszę jakoś się uporać z tym, że złamałem najważniejsze przykazanie: “po pierwsze, nie nudzić”. Jakoś wydawało mi się, że Baba Jaga bez Jasia i Małgosi byłaby niepełna.

Jeszcze raz dziękuję!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Uczennica mi się podobała dokąd babka Agnieszka nie zaczęła poniewierać dziewczyn, molestować i na dodatek zjadać chłopców.

Poniewieranie i molestowanie było wcześniej. Zjadanie – może nie tak dosłownie – też, ale rozumiem, o co chodzi. Nie chciałem przedstawiać Baby Jagi jako anioła, ale raczej coś, co pasuje do przekazu. W końcu ona wywodzi się z tego samego pnia, co bogini Kali.

Może niesłusznie, ale dla mnie pogranicze znajduje się gdzieś u Was Królewiaków;) a właściwie bliżej Białegostoku, Suwałk, czy innego Smoleńska.

Trochę się inspirowałem Oceanem Pińskim, czyli dorzeczami Piny i Prypeci, gdzie między wioskami trzeba łodzią pływać.

Jaś i Małgosia byli z daleka, zdecydowanie nietutejsi. Uparłem się, że w jednym opowiadaniu wrzucę cały folklor o Babie Jadze, więc nie mogłem pominąć

Bo jest tu niespójność (nie u Ciebie), że mamy młodziutką uwodząca mężczyzn czarownicę, a potem starą, pokrytą brodawkami poczwarę, a nic pomiędzy.

Miałem pomysł, żeby patrzeć na Sonię trochę (i czasami) oczami Michaiła. Tutaj wkradła się też trochę technologia medyczna Baby Jagi (z opowiadania). Wyobraźmy sobie zaczątki hodowli tkankowych na skórze Soni. Zakładając, że wektorem modyfikacji genetycznej byłby wirus – wyglądałoby to jak brodawka. Nie zależy od wieku. Michaił to “zwykły” policjant z ambicjami. Nie widzi tego i nie chce widzieć.

Za to studia w stolicy, sprowadzające się do strzelania i seksu, nudziły.

… i zajęcia w basenie. Nie chciałem przekroczyć 80kznaków i wyciąłem dwie sceny. Nie wiem, czy byłoby lepiej, czy gorzej, ale potrzebowałem łącznika.

Nie mam nic na swoją obronę :-(

A czemu tam taka wieża Babel? Egipcjanie, Persowie, Niemcy, tylko Chińczyków brakuje?

… i Hindusów :-) Miałem zamiar pokazać, że im się tam do wioski ładuje wielki świat ze wszystkimi konsekwencjami tego stanu. No i Zjednoczone Królestwo miało być w zamierzeniu fabularnym duże, trochę jak Imperium Perskie w “300”.

Scena zmiany władzy u czarownicy plastyczna, ale dla mnie trochę za obrzydliwa. Ble, to oko!

Mnie też, ale Baba Jaga ma mieć jedno oko, na to nie poradzę.

 

Bardzo Ci dziękuję za wyjaśnienia, wiem (mam nadzieję), co należałoby poprawiać, jeśli znowu by mnie wzięło na tę Babę.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

RockFriends napisali mi, że już nie funkcjonują, więc zostaje Chmielna, chyba że pojawią się inne propozycje.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Planowane jest warszawskie spotkanie lutowe 24II2024 (sobota). Jaka godzina?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Bardzo dziękuję za przeczytanie, wyszło dużo liter, więc bałem się, że zniechęci.

 

@Koala75:

Czytało misię z uśmiechem i ciekawością, bo dużo się dzieje. :)

Cieszę się i oczywiście – poprawiłem.

 

@SPW:

Dziękuję i odważę się na pytanie: "na czym polega bzdurność tej bzdurki?”.

 

@Ambush:

Bardzo dziękuję za klika bibliotecznego.

Oczywiście ciekawił mnie, które wybrane przeze mnie rozwiązania fabularne (sceny, zdania) Ci się nie podobają.

Poza tym babcia jest w tym opowiadaniu okropną, wstrętną babą.

Starałem się w opowiadaniu zawrzeć wszystko, co “wiadomo” o Babie Jadze z przekazów etnograficznych i folklorystycznych. Właściwie mógłbym wrzucić bibliografię ;-)

Stąd te dwa wierszyki: ”Jedna noga w jednym kącie, druga noga w drugim kącie, nos na suficie.”(trumna?) oraz “Domku, domku na kurzych nóżkach, porusáj sie i obróć sie tyłem do lasa, a przodem do mnie” (chata śmierci?). Nie mogłem przejść obojętnie koło stwierdzenia, że “Baba Jaga zjada dzieci”, co interpretuje się dwojako: kanibalizmem i rytuałami przejścia w dorosłość. Poza tym (j)ęga (por. pol. jędza), oznacza „męka”, „męczarnia”, „groza”, „niebezpieczny”.

 

Studiów w mieście potrzebowałem jako odskoczni, odniesienia do tego, co dzieje się w wioskach wśród bagien. Ogólnie chciałem zestawić wiedzę powszechną z “zakazaną”.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Eldil: Masz rację, bo to Jakub Ćwiek i “Kłamca” – prawie sam początek.

 

W Twoje ręce znowu.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

EDIT: rzeczywiście tytuł oryginału to The Practice Effect, a polskiego przekładu “Stare jest piękne”, więc może czytałem to wcześniej.

Przypadkowe wersy na otwartej na chybił trafił stronie Pisma. Tak zwykł przemawiać Bóg.

Ale Boga już nie ma – skarcił się w myślach – a ja i tak nie mam wyboru.

Raz jeszcze pochylił głowę nad Księgą i przeczytał wylosowane słowa z Ewangelii:

– Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa.

Chyba łatwe :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

“Efekt zużycia “, czytałem w Fantastyce. O planecie, gdzie rzeczy nabierają cech poprzez ich używanie. Przykładowo na zamku dobierano straże również pod kątem gustu, żeby zdobienia stawały się ładniejsze. Nie pamiętam autora :-(

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Super, dziękuję. Czyli chustkę na szyję się zakłada (fular jak krawat), ale na głowę wkłada (bandana jak kapelusz)?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Dla mnie czytelne!

Bo “który” jawnie odnosi się do “człowieka”. Nie zgrzyta mi, ale może jestem dziwny.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Tchnie Lemem, podoba mi się. Trochę skojarzyło mi się z eksperymentem, który miał wywołać depresję u szczurów, ale się nie udało, bo praktykantka, która je karmiła i czyściła im klatki, głaskała je i przemawiała do nich czule.

A co, jeśli depresja będzie stanem normalnym i docelowym każdego systemu AI? Może tylko wydzielanie dokrewne w “zaburzanie inteligencji” trzyma nas w normie (i koty).

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Karabin maszynowy z osłoną na obrotnicy

Źródło: https://wzu.pl/sites/default/files/Lekki_mobilny_system_bojowy_TYNKA.pdf

EDIT:

Strzelec karabinu jest chroniony od przodu przed ostrzałem broni

strzeleckiej oraz odłamkami szeroką tarczą pancerną

Jednak proponowałbym słowo “osłona” ze względu na skojarzenia czytelnika, niekoniecznie biegającego po katalogach uzbrojenia.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Wszystko wskazuje na to, że jutro tj. 12 stycznia 2024 będzie spotkanie w Beczce Chmielu w Fabryce Norblina (Warszawa, Wolska 89). Jeszcze wyślę potwierdzenie.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Dysonans poznawczy:

Mamy taki temat HP jak Fizyka i tam pewnie można porozmawiać sobie o splątaniu kwantowym. Jednak wolałbym, żeby o tym pisał ktoś mądrzejszy ode mnie, np. z Loży czy coś.

Nie lubię was! ;D

Nie chcę się wypowiadać za innych, ale ja Ciebie lubię.

 

@Tarnina:

Nie wiem, czy mówimy o tym samym…

Symbol (z gr. σύμβολον sýmbolon) – semantyczny środek stylistyczny, który ma jedno znaczenie dosłowne i różną liczbę znaczeń ukrytych. Odpowiednik pojęcia postrzegany zmysłowo.

 

Mniej więcej to właśnie? Zresztą w tym kontekście możemy mówić o znaku zamiast o symbolu bez zmiany ogólności IMHO.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Temperaturę mierzymy pośrednio…

Zastanawiam się, czy istnieje jakakolwiek wielkość, którą mierzymy bezpośrednio. Zważywszy, że  bezpośrednie oddziaływania nie istnieją…

Nawet oddziaływanie pięść-nos jest elektromagnetyczne, żeby nie powiedzieć elektrosłabe, nawet jak jest mocne :-)

Uwaga, petitio principi! Zakładasz, że to jest (w istotnych własnościach) taka sama sieć. A wcale niekoniecznie jest.

Jeśli się okaże, że nasze (ludzkie) badania na szczurzych neuronach pomijają jakieś ich cechy (stan, połączenie, przekazanie impulsu), to porzucę to założenie. Na razie wydaje się, iż można przyjąć, że nasz model macierzowy pracy neuronu jest OK.

Nie widzę analogii. Nikt tu nikogo nie lży (nie ma osoby, którą można by lżyć) – po prostu zauważa, że SI tego nie potrafi. Ale dlaczego miałaby to potrafić? Jest narzędziem, które służy do czegoś innego.

Człowiek niewidomy nie ćwiczył się w kolorach i ich społecznym znaczeniu, tak samo model językowy OpenAI (np. chatGPT) nie ćwiczył się w operowaniu “na tabelkach”, więc nie umie.

światła uliczne w Syracuse, NY

Ale to nie znaczy, że przetwarzają symbole w ten sam sposób (”przetwarzanie” przez SI może być w ogóle przetwarzaniem tylko przez analogię!), że podstawy tego przetwarzania są te same, że przetwarzanie jest jedynym, co robią, ani że można sprowadzić wszystko, co robią, do przetwarzania symboli.

Podejrzewam, że nawet dwoje ludzi przetwarza symbole w różny sposób, bo dwie instancje modeli AI (SI) – na pewno, co da się zobaczyć przez analizę stanu.

To jest właśnie ta ściana. I teraz możemy myśleć, z czego ona wynika.

No to ja poproszę.

 

 

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Prawda, ale to nie zmienia faktu, że decydując się na definicję operacyjną, trochę się poddajemy.

Tu możemy walnąć głową w ogólny problem metapoziomów: być może nie posiadamy wystarczającej inteligencji, żeby zdefiniować inteligencję. A jeśli zrobi to za nas inna istota, to nie będziemy rozumieć  definicji. Przyjmuję do wiadomości, że być może będziemy się musieli poddać.

Fakt powszechnego nierozumienia czym jest temperatura (sprawdź, jeśli nie wierzysz) nie powoduje trudności  w codziennym używaniu termometru.

Jak chcesz mierzyć intencjonalność?

W stopniach i to z ułamkami nawet :-)

Intencjonalność nie ma stopni, stan albo jest na coś skierowany, albo nie.

Chyba masz na myśli intencję?

Nie można być trochę w ciąży.

Chyba tak.

Intencja to nie to samo, co intencjonalność, ale jest stanem intencjonalnym.Intencja to nie to samo, co intencjonalność, ale jest stanem intencjonalnym.

Też.

Stanów intencjonalnych SI po prostu nie ma, ponieważ jest maszyną – maszyna nie ma stanów intencjonalnych, natomiast wrona czy zając, czemu nie, mogą mieć.

W czym lepsza jest sieć neuronowa zainstalowana w zającu od tej wyemulowanej na CPU/GPU lub zaimplementowanej w TPU? A co jeśli inteligencja (ogólnie – myślenie) jest tylko zdolnością szybkiego mnożenia niespecjalnie dużych macierzy z niewielką precyzją  (np. 8-bit)?

Tu mi jeszcze przychodzą do głowy pewne analogie ocierające się o mistykę, ale pewnych rzeczy nie robię publicznie.

 

Przykład, że model języka naturalnego nie radzi sobie z “chodzeniem” po układzie okresowym pierwiastków, traktuję jako taki rozluźniający żarcik. To trochę jakby lżyć ślepego, że nie odróżnia jasnofioletowego od koloru fuksji, a więc jest głupi.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Sądzę, że pojazdy skłonne do wykonywania “skoków” nadprzestrzennych będą robić coś z grawitacją, więc raczej “ślizgać się” po polu przyciągania planet.

Oczywiście Twoje wyjaśnienie jest spójne, dobre i zadawalające. Malutkie silniki manewrowe do stabilizacji np. przy lądowaniu są tym bardziej OK.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Ten pojazd płonie żywym ogniem, a nie, że to ja odpaliłam silniki. A po co miałabym to robić? Żeby przyspieszyć spadanie?

Tu mi zgrzytnęło, bo hamowanie też się robi silnikiem.

 

Bardzo przyjemny szorcik :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Powinienem napisać coś mądrego (albo takiego jak zwykle) i zgłosić do biblioteki, ale na razie biegnę szukać tego innego tekstu.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Definicje operacyjne polegają na podaniu sposobu pomiaru definiowanej wartości i stosuje się je raczej w fizyce.

Ogólnie się przydają, jeśli nie  umiemy czegoś zdefiniować porządnie.

Albo – testy IQ mierzą coś, co możemy sobie nazwać nawet wciórnością, i to ma korelacje z różnymi statystycznie mierzonymi cechami, ale niekoniecznie ma cokolwiek wspólnego z inteligencją.

To zdanie ma sens tylko w przypadku gdybyśmy  nie  widzieli nigdy żadnego testu na inteligencję.

Tu masz Stanforda: https://plato.stanford.edu/entries/intentionality/

Rozbawił mnie początek: “In philosophy, intentionality is the power of minds and mental states to be about, to represent, or to stand for, things, properties and states of affairs.”, ale już będę grzeczny. Czytałem to kiedyś przy okazji neandertalczyków, ale odrzuciłem jako tekst  kompletnie nieużyteczny.

Wyobraź sobie wykorzystanie tego artykułu  do zbudowania metody pomiaru intencjonalności wrony, choćby jakościowo. Tzn. jak chcesz porównać intencjonalność wrony z intencjonalnością  sowy czy zająca?

W odróżnieniu od  sztucznej inteligencji wrona czy zając nie mają intencji udawania człowieka. (Uwaga! Tu słowo intencja zostało  użyte w innym  znaczeniu).

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Definicja inteligencji tak podana rzeczywiście jest bzdurna. Ogólnie, jeśli pomęczy się specjalistów, dostajemy definicję “operacyjną”, że inteligencją jest to, co mierzą testy IQ. Tylko pozornie wydaje się to przeniesieniem problemu (wyjaśnianiem niezdefiniowanego przez niedookreślone), bo skądinąd wiemy, że testy są dobre w tym sensie:

  • Badania przeprowadzone w Szkocji dowiodły, że ludzie z IQ niższym niż 85 mają o 37% mniejszą szansę dożycia do 76. roku życia niż ludzie o IQ wyższym niż 115.
  • Badania przeprowadzone przez Charlesa Murraya w USA dowiodły silnej, dodatniej korelacji między wysokością rocznych dochodów i poziomem IQ.
  • Kontrowersyjne badania zatytułowane IQ i zamożność narodów zdają się potwierdzać, że istnieje ogólna dodatnia zależność między dochodem narodowym na osobę a średnim IQ ludności danego kraju. Może to jednak wynikać zarówno z faktu, że „inteligentniejsze” narody lepiej sobie radzą, jak i z faktu, że w bogatszych krajach istnieje więcej impulsów (lepsza edukacja, łatwiejszy dostęp do źródeł informacji, więcej wolnego czasu) tworzących wyższe IQ ludności.

Problemem pozostaje badanie inteligencji innych istot niż ludzie (np. o innych zachowaniach społecznych). Do tego próbuje się zastosować intencjonalność.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Ruszę z huhorem w świat, z mniejszą ilością bohaterów.Ruszę z huhorem w świat, z mniejszą ilością bohaterów.

Prosiłbym o zaprotokołowanie, że mi ilość bohaterów nie przeszkadzała, wręcz wydała mi się odpowiednia.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Gratuluję nowo wybranej loży i życzę lepszych tekstów do czytania w Nowym Roku.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@cezary_cezary:

Zdanie jest troszkę niejasne. Nie wiem, które właściwie zwierzątka wyjadały smakołyki. W ogóle zdanie lepiej brzmi bez tego wyjadania.

No to krójmy:

  1. Po sosnach skakały wiewiórki, trznadle, sikory i zwykłe szare wróble, ← podmiot „wiewiórki, trznadle, sikory i zwykłe szare wróble”
  2. wyjadały smakołyki, ← nie ma nowego podmiotu, więc pozostaje „wiewiórki, trznadle, sikory i zwykłe szare wróble”
  3. płaską polankę znaczyły ślady saren i kun. ← tu chyba jest bezdyskusyjne.

Gdzie myślę źle?

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

MrBrightside

wilk-zimowy Verus

mortecius

krar85

Oidrin

Ślimak Zagłady

zygfryd89

Krokus

Luken

Ambush

Golodh

Shanti

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Zanais:

O prychaniu: słownik PWN dopuszcza stosowanie na ludziach i urządzeniach mechanicznych, a przynajmniej nie zabrania. Bym używał.

Wyszczerzył zęby – też jest OK (IMHO), bo kły nie bardzo. Jeśli ktoś akurat nie jest wampirem, to nie bardzo się kły rzucają w oczy.

EDIT: ten koci wyraz komunikacji ze zdjęcia nazywa się po ang. “hissing” i w założeniu symuluje syk węża. Służy odstraszaniu przeciwnika i oznacza lęk, nie agresję. Chyba należy przetłumaczyć jako “syknął”, choć znaczeniowo powinno być “wystraszył się”.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Swoją drogą ciekaw jestem, jak wyglądało wyzwalanie kobiet (lub nieletnich) w testamencie – czy testator był zobowiązany wskazać przyszłego opiekuna?

Zgodnie z moją wiedzą, to kobieta w Starożytnym Rzymie wskazywała swojego opiekuna prawnego, jeśli musiała.

…kobiety miały obowiązek prawny nominowania krewnego płci męskiej do roli reprezentanta ich interesów (Tutela mulierum perpetua). Jedynymi wyjątkami od tej reguły były kobiety, które urodziły trójkę dzieci (od mniej więcej 17 roku p.n.e.), kobiety wyzwolone z czwórką dzieci oraz westalki.

Źródło:

https://www.worldhistory.org/trans/pl/2-659/rola-kobiet-w-starozytnym-rzymie/

 

Zgaduję, że wskazany tej roboty wziąć nie musiał, chyba że musiał (mąż, spadkobierca męża).

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Pytanie o feminatyw w klimacie Starożytnego Rzymu.

robotnik – robotnica

niewolnik – niewolnica

wyzwoleniec – ???

Ktoś ma jakiś pomysł ocierający się o poprawność językową z niewielką tylko dozą dziwności?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Jeśli chodzi o miejsca, na prowadzenie wysuwa się Beczka Chmielu w Fabryce Norblina (Warszawa, Wolska 89). Potwierdzę, czy mają dla nas stolik.

EDIT: mamy rezerwację na 18tą w sobotę 9 grudnia z hasłem FNF = Forum Nowej Fantastyki.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Opowiadanie mi się podobało, nie pogubiłem się, ale sytuacja taktyczna nie została w treści zarysowana czytelnie, bo nie musi.

Fascynującą perspektywą byłoby opisanie (alt-historycznego) “drugiego powstania listopadowego” (np. ok. 1890), bo wtedy i Dworzec Wiedeński mógłby stać, i dałoby się lepiej uzasadnić stronę farmaceutyczną fabuły. Jeśli coś miałoby zostać zmienione, to prosiłbym o więcej tekstu, żeby zarysować szerszą perspektywę.

Wielkie gratulacje dla autora za pomysł i wykonanie!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Grav zapomniała dopisać, że w książce występują również koty, romanse i seksy, szczęśliwe zakończenia, ciepłe kocyki, kakao oraz stado uroczych źrebaków.

Gratuluję z całego serca!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Ze względu na WTF(*) proponujemy spotkanie w sobotę 9XII. Propozycje miejsca mile widziane.

 

(*) Warszawskie Targi Fantastyki.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@bruce:

Nominujący (a tym bardziej – głosujący członek Loży) powinien mieć wyczucie, przewidując pewne sprawy, ja uważam, że mi go brak. :)

Masz ogromne wyczucie, wiedzę i doświadczenie w tym względzie. Tak uważam!

Mamy słowo przeciw słowu, trzeba się odwołać do osądu boskiego, a jak wiadomo Vox Populi… :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@bruce:

Oczywiście celowo “przejaskrawiłam” tutaj cały opis sytuacji, nigdy żadnego autora po mojej nominacji nie spotkało tyle zarzutów odnośnie tekstu, lecz chciałam opisać moje autentyczne obawy, wynikające nadal z braku doświadczenia i zwykłej niewiedzy oraz nieznajomości wielu prawideł pisowni. :)

Oczywiście, że spotkało, ale akurat nie po Twojej nominacji. Czasami słusznie lub nie. Dla chętnych – przykłady podam na priv.

 

@Asylum:

Odpuść myślenie typu "jeszcze nie teraz, nie nadaję się".

A jeśli naprawdę się  nie  nadaję?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Czego oczekuję od Lożan (przyszłych, obecnych i byłych)?

  1. samoświadomości,
  2. wiedzy,
  3. empatii.

Ad 1. “Wiem, co lubię i wiem, dlaczego”

Zazwyczaj człowiekowi coś się podoba lub nie z jakiegoś powodu. Żeby nie zanudzać wszystkich wiejską bajeczką o jabłoni na rozstaju dróg, wyobraźmy sobie opowiadanie o skrzatach, mieszkających w dziupli wierzby i prowadzących śmiertelną wojnę z tymi z brzozy. Jeśli Lożanin odczuwa wstęt wobec wierzby, bo płacząca, a beksy miłe nie są, to dziełko, w którym te pierwsze wygrywają starcie, spotka się z (przeniesioną) odrazą naszego wyobrażonego Lożanina.

Dlatego powinien rozumieć, że czasami przyczyna podobania się lub nie, leży w nim, w jego osobistej historii i może nie mieć nic wspólnego z opowiadaniem, które ocenia.

 

Ad 2. “Nikt nie wie wszystkiego”

W związku z tym warto wiedzieć, czago się nie wie. Na przykład nie mam pojęcia o ocenianiu “wartości literackiej”. Czy opowiadanie, które ma przesłanie bliskie mojemu sercu, z pewnością jest lepsze? A czy opowiadanie, które sprzedało się w milionach egzemplarzy, zrobiono na jego podstawie film, serial i gry – gorsze?

Podejrzewam, że każdy ma takie obszary, których nie zna i świadomość tego musi pielęgnować (bo punkt pierwszy jest pierwszy nieprzypadkowo).

 

Ad 3. “Litujmy się!”

Nie, nie nad autorem, ale nad czytelnikiem. Piórka powinny być rekomendacją, że opowiadanie da się przeczytać bez specjalnego cierpienia. Nie wiem (patrz punkt 2) dlaczego zdania bez orzeczeń podnoszą wartość literacką.

 

@Asylum:

Żeby nie było, ja zrezygnuję – piszę na wszelki wypadek. 

Szkoda!

 

@Jim:

Bardzo chętnie widziałbym w loży Ślimaka Zagłady

Ja też!

 

@Finkla:

Bruce, zdradzę Ci sekret: nie ma żadnych raz na zawsze ustalonych kryteriów piórkowania, które można poznać i zapamiętać.

Prawda wyszła na jaw ;-)

 

@Zanais:

Zbiór kandydatów postawiłby sprawę jasno – kto chce, a nie kto musi.

Też jestem za!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Przeczytałem bez bólu, chociaż trudno powiedzieć, że z przyjemnością. Odświeżyłem sobie kwestię zabójstwa Róży Luksemburg. W odróżnieniu od wersji z wiki poprzednio znałem tylko .

wewnętrzny cenzor kazał mi ten tekst ułagodzić (nie wiem czy słusznie, trochę czuję się, że częściowo stchórzyłem

Być może tekst bez uładzenia byłby jeszcze lepszy, choć mógłby zacząć podpadać pod inną kategorię (gore?). Chociaż nie wiem, w jakim stopniu da się to interesująco opisać.

W tekście zabrakło mi jedynie obrazu, co się wydarzyło po strzale (czyli jednak to gore) np.:

 

Irene widziała, jak pocisk przeszedł przez czaszkę Pawła, na ścianie widać było kawałki kości i jego mózgu zmieszanego z krwią. Zrobiło jej się niedobrze, to jednak co innego niż trafić kartonową tarczę. Zachwiał się, zamknęła oczy. Otworzyła, a Paweł stał sobie, jakby nic się nie stało.

“Ki diabeł”, pomyślała.

 

albo (matrixowo):

 

Pocisk pistoletowy parabellum znieruchomiał w powietrzu tuż przed czołem Pawła. Nie wisiał długo, spadł i potoczył się pod parapet. Strzeliła drugi raz, również bez powodzenia.

 

Jako przesłanie opowiadania przyjąłem: “do opętania przez potwora, warto samemu być potworem”.

 

Idę kliknąć.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Kto, u licha, tak myślał? (Poza moim Tatką, który traktuje “Jednego z dziesięciu” jak mecz…)

Np. nauczyciele, mimo istnienia mechanicznych (nawet) kalkulatorów. Mam na myśli czas z przełomu XIX/XXw, kiedy istniały powszechnie arytmometry i maszyna analityczna przeszła już do historii.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Tarnina:

Co to znaczy “mądrzejsze”? (Argh.)

Tu trochę gonimy króliczka. Kiedyś uważano, że umiejętność szybkiego i bezbłędnego liczenia w pamięci jest synonimem inteligencji, a posiadanie dużej wiedzy (cokolwiek to jest) – mądrości. Potem nastała moda na zdolności kombinatoryczne, które są mierzone np. w testach IQ.

Jeszcze później uważano, że maszyna nie wygra z człowiekiem w szachy, czy go. Ogólnie AI powinno mieć lepsze zdolności “kojarzenia faktów” i snucia scenariuszy przyszłości, jeśli je nakarmimy sensowną informacją, bądź wyposażymy w czujniki, pozwalające na samodzielną obserwację. W związku z tym będzie nam się wydawał mądry.

Nie podejmę się napisania tu propozycji KPI dla mądrości i w głębi serca mam nadzieję, że nie było to wymagane.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Golodth:

Jak rozumiem definicja czym jest “too much” może być kwestią subiektywną, i oczywiście swego sądu też dokonałem subiektywnie, natomiast nie mam przekonania, że program Eszelona mógłby w kontekście tej definicji stanowić usprawiedliwienie:D

Jeśli budowałbyś urządzenie z założenia mądrzejsze od człowieka, być może nawet od wszystkich ludzi, to czy nie chciałbyś, żeby swoje decyzje uzasadniało “łopatologicznie”?

Podejrzewałem Ciebie, że wskażesz właśnie teb fragment, zaczynający się od “od ponad trzydziestu lat…” jako przykład.

Mój zarzut dotyczy więc może nie tyle stricte braku akcji, a ubogości rozwinięcia.

Monika wychodzi na spacer do Krakowa (samo w sobie przerażające, mimo że wirtualny), potem w świecie rzeczywistym zostaje zaatakowana przez najbardziej zabójcze zwierzę na świecie (komar), a w międzyczasie dowiaduje się, że jej mąż uczestniczy w konspiracji, mającej na celu przejęcie władzy nad światem. Na końcu to się udaje.

Wg mnie to dosyć bogata akcja, jak na opowiadanie poniżej 30k.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Golodh:

Nie podoba mi się jedynie clue historii. To znaczy przedstawiasz to tak infodumpowo, wszystko jest opowiedziane, ostatecznie – mimo suspensu z początku – nie ma tego napięcia, ani stawki. Generalnie nie ma akcji.

Jako czytelnik się nie zgadzam:

  1.  wskaż infodump (Eszelon wyjaśnia swoją decyzję, bo tak został zbudowany, nie mówi “bo tak”),
  2. akcja jest i możesz rozpisać jej elementy.

Poza tym opowiadanie się czyta, a to rzadkie.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Finkla:

Mam nadzieję, że jednak ktoś posiadałby wiedzę. Mnie to sprawia ogromną frajdę, chyba nie jestem jedyna. W końcu ludzie bawią się w rekonstrukcje historyczne, samodzielnie przędą i wykuwają miecze, więc dlaczego nie poczytać o rachunku różniczkowym, chociaż nie ma takiego przymusu? Ale może jestem niepoprawną optymistką.

Zgadzam się z Tobą. Świat jest pełen geeków, freaków i nerdów. Ktoś by to umiał. Ludzie lubią się uczyć, niekoniecznie wszystkiego i zawsze, ale jednak.

Taaaak, możemy zrzucać różnie ciężkie i nieprzyjemne zajęcia na maszyny, ale myślenie powinniśmy sobie zostawić na zawsze.

A co, jeśli myślenie będzie ciężkie,  nieprzyjemne,  bo prowadzi do wyniku, który nam  się nie spodoba?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Dla mnie największą nauką, wyniesioną ze spotkania, okazało się, że dramat “Romeo i Julia” (Williama Szekspira)  należy zaliczyć do soft slasherów,  a nie jakichś romansów.

Bardzo miło było i do zobaczenia  znowu.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@AP:

Zabrać wszystkim zapałki i zapalniczki. Radźmy sobie bez nich przy zapalaniu ognia.

Dostrzegam różnicę między łopatą, wiadrem i zapałkami, a systemem AI (SI), który podejmuje za nas decyzje i wykonuje je za pomocą robotów “dla naszego dobra”.

Drobna autoreklama: w “Jeden dzień z życia Tot­me­sa dwie­ście trzy­dzie­ści trzy” opisałem system AI, który się świetnie obywa bez robotów.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Ambush:

Ciekawy pomysł, choć raczej powiedziałabym ciekawy początek. To może być prolog ciekawej powieści. Super opisy niemal realnego miasta i leniwych ludzi (jak moje dzieci;)

Dalej byłby po prostu neolit, znamy z historii :-)

 

Mnie zastanawiało, jaki byłby ubytek ludności w czasie pierwszego roku.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

krar85 – Bunt

 

i  nie ma  #koniec’a

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Bardzo optymistyczny tekst dotyczący rozwoju ludzkości. Czyta się dobrze, a zakończenie – wprost rewelacyjne. Po Terminatorach i Matrixach człowiek wreszcie chciałby spotkać AI, które się o ludzi troszczy.

A może ludzkość musi trwać w cyklach cywilizacyjnych?

 

Jedyny zarzut fabularny, jeszcze przywleczony z bety:

Helikopter przyleciał, kiedy słońce wisiało nisko nad horyzontem. Wrzucili plecaki do środka i usadowili się w niewielkiej kabinie. Maszyna pospiesznie zamknęła drzwi, by z głośnym świstem wznieść się w powietrze.

A gdzie wiadro?

A klik się należy jak rzadko!

 

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Mamy na spotkanie warszawskie rezerwację w Paradoxie (Mordechaja Anielewicza 2, Muranów) od 18tej w piątek (10XI) na hasło FNF. Do zobaczenia :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

W takim razie (po jeszcze szerszych konsultacjach) proponuję 10XI. Sprawdzę lokalizacje.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Może być jeszcze 12XI, bo okazało się, że próba chóru jest jednak 10XI. Czy ktoś może, bądź chce 12XI (niedziela)?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Powstał plan, żeby zrobić spotkanie 11 XI, ale niektórzy mają próbę chóru, inni planują wyrywać kostki brukowe i mogą do 18tej nie skończyć.

Proponuję zaplanować spotkanie 10 XI? OK?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Udało nam się w sobotę zdobyć najlepszy, bo największy stolik w Krakenie. Wystarczył nasz urok osobisty, bez stosowania środków perswazji.

Kiedy ludzie posłuchali, o czym rozmawiamy – w ogóle robiło się luźno. Nie wiem dlaczego!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Spotkanie warszawskie mamy w sobotę (7 IX 2023) o 18tej w Krakenie (ul. Poznańska 12, Warszawa). Niezwykłość sytuacji polega na tym, że nie mamy rezerwacji, ale tam taki obyczaj.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Czy to jak w “trójstronnej piłce nożnej”?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Nowa Fantastyka