@zygfryd89:
Dziękuję, teraz rozumiem. Miałem napisaną scenę ucieczki Nataszy przed policją i wymykania się do Persji, ale uparłem się na <80k i się usunęło.
@Verus:
Bardzo Ci dziękuję za obszerne wyjaśnienie. Uwagi są pomocne. Pozwolę sobie wskazać swoje motywy decyzji twórczych (mówiąc nadmiernie górnolotnie).
Weźmy Nataszę, która nie chce się u babci uczyć i nie chce tracić dziewictwa. Tymczasem parę zdań po tych stwierdzeniach pada z jej ust:
Będziesz mi każdego faceta sprzed nosa sprzątać? – szepnęła do ucha.
I nie rozumiem, co jej za różnica, skoro nie planowała uczynić za dość życzeniom babci.
Dostrzegam odstęp między ślepym posłuszeństwem wobec babci a zupełną obojętnością wobec Michaiła. Podobnie jak między “oddaniem się” facetowi przy pierwszej okazji (np. jako druga po Soni), a zupełną niechęcią. Natasza nie musiała być również (opiewaną w pieśniach): “dziewicą, czekającą na sygnał”. Zdarza się, ale nie jest obowiązkowe.
Dorzucę tutaj także obserwację (z literatury poradnikowej), że nawet dorosłe i doświadczone kobiety odkładają “oddanie się” komuś, na kim im zależy. Nie na pierwszej randce!
Do tego dochodzi współzawodnictwo między Sonią (starszą) i młodszą, ale “dziedziczką krwi” Baby Jagi.
Podobny problem mam z Sonią, która wydaje się równocześnie pałać zachwytem nauką na czarownicę i chcieć uciec, która to przemiana nie następuje płynnie i z mojego punktu widzenia jako czytelnika jest zupełnie niezrozumiała.
Mamy tu dwa wybory, między czterema wariantami. Czy Sonia chciałaby być uwolniona przez Babę Jagę tak jak Natasza? W tekście zasugerowana jest odpowiedź TAK, ale Sonia wie już, że to niemożliwe. Będąc narzędziem i tworzywem (przepraszam za słowo) w rękach Baby Jagi ma wybór, czy chce się uczyć na czarownicę i tu też odpowiedziała TAK i przeszła w tym celu jakąś próbę. Potem się dowiedziała, że Natasza ma pierwszeństwo, ale na szczęście nie chce.
Relacja Soni z Nataszą była całkiem ciekawa, ale zupełnie nie rozumiem, skąd w końcówce zaliczyła taką zmianę podejścia:
EDIT (20III):
Klamrą ich relacji są dwa pojedynki, w których Natasza nie chce uczestniczyć, ale jest zmuszona. Jeden o Michaiła w wiejskiej tancbudzie, gdzie Sonia udowadnia, że Natasza nie jest posłuszna, nie umie wykonać zadania postawionego jej przez Babę Jagę. Drugi pojedynek, na końcu, toczy się o życie. Natasza przegrywa w walce wręcz, ale wygrywa “rzucając urok”. Dlatego nie widzę zmiany podejścia. Jeśli nie widzą stawki, to nie walczą.
W odróżnieniu od Nataszy Sonia zna tylko życie polegające na usługiwaniu czarownicy, mieszkającej w domku na drzewie. Po tym, co się wydarzyło (rzeź przy łódce, wszędzie trupy i jeszcze atak jądrowy) trudno sobie wyobrazić, że będzie mogła sobie po prostu pójść i wrócić do wioski (tej czy innej). Teraz może zająć miejsce nauczycielki, a dotarcie do tego momentu w życiu kosztowało ją tyle wyrzeczeń (o tym mówi). Znamy z psychologii “pułapkę zaangażowania” (cenniejsze jest to, czemu więcej poświęciliśmy). Akcję prowadziłem tak, żeby Sonię w to wrzucić, ale Nataszę – nie.
Poza tym Sonia jest wyuczona technik Baby Jagi, czyli potrzebuje “dziewki służebnej” jako narzędzia i tworzywa. Poczuła się uwolniona (bo stara nie żyje) i postanowiła zawalczyć o władzę z “dziedziczką krwi”. Jej miało prawo nie przyjść do głowy, że ktoś może zwyczajnie nie chcieć zająć miejsca Baby Jagi. Poza tym żywa Natasza złapana gdzieś w wielkim świecie mogłaby doprowadzić pościg do Soni.
Poza tym (przypomnę) obie znalazły się już poza marginesem społeczeństwa, bo feldmarszałek Vlk się gorzej poczuł:
– Staremu się pogorszyło, znacznie. Lekarze uważają, że wiedźmy podawały mu hormony i narkotyki – westchnął major.
Nie potrzeba mieć wielkiej intuicji (a Sonia dzięki obcowaniu ze Strażą Wiejską i Tajną Policją miała świetną), żeby zgadnąć, że obie znalazły się w sytuacji bez powrotu. Tzn. wariant, że przybijają sobie piątkę, na różdżce pieką złapanego pod lasem królika w ramach ostatniego wspólnego posiłku, Natasza wraca na okręt, a Sonia idzie do exa, nie ma szans na realizację. Pomijam w tym rozważaniu pytanie, czy w ogóle Sonia jest w stanie żyć bez “czarodziejskich mikstur”, czy jej organizm nie jest już zbyt zniszczony.
– A gdyby mnie uwolniła, to sama bym ją zabiła – wyznała szczerze Sonia.
Bo zupełnie nie rozumiem, dlaczego Sonia w takim razie w ogóle ratuje babcię.
Tu się poddaję, bo to zdanie zawiera odpowiedź. Nie umiem tego precyzyjniej napisać. Zwyczajne kontrfaktyczne zdanie warunkowe.
Sonia jest zależna od Baby Jagi i odczuwa przymus (silniejszy niż lojalność, niż obawa o własne życie), żeby ją ratować. Nie została uwolniona!
Jako uczennica czarownicy ma samoświadomość na tyle rozwiniętą, że to wie. Czytelnik miał się w tym miejscu dowiedzieć (przypomnieć sobie), że Natasza jest uwolniona, a Sonia – nie. Jest to fabularne przygotowanie do przedostatniej sceny (końcówki walki).
Bo do tej pory byłam przekonana, że Sonia Michaiła nie lubi, tylko wykorzystuje.
Nie widzę tu przeciwstawienia. Można wykorzystywać kogoś (do swoich i nie tylko celów) i jednocześnie uważać, że jest “najfajniejszym chłopem w okolicy” oraz “byłoby mi z nim dobrze”. Wręcz przeciwnie, mając takie możliwości, chciałoby się wykorzystywać tego fajnego i takiego, z którym jest dobrze.
Bo przecież Natasza dopiero przyjechała do babci na dwa miesiące, a tu już wygląda na to, że trwa ostatni dzień jej wakacji.
Postanowiła wykorzystać te dwa miesiące do tego, żeby przekonać babcię, że nic z tego. Przy okazji chciała się od razu obronić przed szkoleniem u Baby Jagi, bo to i tak po nic i na nic.
Ona nie była tam pierwszy raz. Podjęła decyzję i ją komunikuje.
Nie połapałam się również w świecie – jest tu dużo wątków jakiejś tajnej policji, obrony terytorialnej i innych organizacji okołowojskowych, które postrzegam jako próbę zrealizowania satyry. Ich nagromadzenie jednak i brak wyjaśnień nie pomagają.
Nie miało być satyry, po prostu coś tam się dzieje. Rejon jest przygraniczny, więc dziwnym by była “państwowa próżnia”. Przyjmuję, że to należało szczegółowiej opisać, choć właściwie, po co to czytelnikowi.
Niewątpliwie Baba Jaga zajmuje się działalnością przestępczą, więc naturalna jest obecność organów ścigania. Niezbędnym dla fabuły jest pokazanie technik ich obezwładniania i wykorzystywania do swoich celów. Nawet jeśli nie technik, to samego faktu.
Pozwolę sobie nieco rozszerzyć i zaznaczyć niezrozumiały fragment:
– Nie dam ci się więcej zahipnotyzować! – wykrzyczała Natasza, wiedziała co dalej będzie.
– Hipnotyzuję cię tylko do pracowni – wyjaśniła babcia. – Zwyczajnie wymagam posłuszeństwa! Na kolana!
Dla mnie z tego wynika, że poza pracownią Natasza nie była hipnotyzowana. A forma “do pracowni” zamiast “w pracowni” miała znaczyć “zanim się znajdziesz w pracowni”. Forma “hipnotyzuję cię tylko zanim zaczniesz pracować w pracowni, żebyś nic nie pamiętała” byłaby może i ścisła (do usunięcia powtórzenie), ale ludzie tak nie mówią.
Dziwny szyk w pierwszym zdaniu, trzy formy “był” na przestrzeni trzech zdań.
Poprawione, nie wiem, jak mi to powtórzenie umknęło, pewnie wynik skracania :-(
Powiem również szczerze, że przedstawienie kobiet w tym tekście wydaje mi się bardzo dziwne. Motyw dziewictwa, przebieranki w kusą sukienkę bez majtek, które zupełnie nic nie wniosły do sceny ani fabuły, cała sprawa Gretel… z mojej perspektywy z tych zabiegów nic nie wynika, a wprowadza dużo konsternacji i zniesmaczenia.
Manipulowanie ludźmi, a tego dotyczą wstawki erotyczne (i pseudoerotyczne) w tym tekście, z pominięciem zagadnienia seksualności byłoby co najmniej ograniczone.
Dlaczego Baba Jaga życzyła sobie, żeby Natasza poszła do “ważnego klienta” w ten sposób ubrana? Żeby podstawić mu przed nos atrakcyjność, jeśli nie jemu, to chociaż jego otoczeniu. A jesteśmy gatunkiem stadnym. Przypomnę, że sama była dosyć odrażająca. Drugi cel – maskowanie. Natasza nie miała się rzucać w oczy jako pro(prawie)lekarz.
Motyw dziewictwa (inicjacji seksualnej – ogólnie) jest istotnym elementem podań o Babie Jadze i ogólnie – czarownic i folkloru.
I ja poważnie się zastanawiałam, czy my tu mówimy o pedofilii. Bo niby ze strony Jagi padło, że to kobieta, ale jednak Sonia wzięła ją za dziewczynkę i ja widziałam w głowie mimo wszystko co najwyżej nastolatkę. Potem jednak Gretel się zaręcza, a ja znowu nie wiem, co się dzieje.
Dziewiętnastolatka to też nastolatka…
Jednak nie ma w tekście nigdzie napisane, że Sonia wzięła Gretel za dziewczynkę.
Tu na przykład nie wiem, czy rozmawiają w końcu przez komunikator, czy na żywo.
Masz rację, powinienem dopisać, że to video-połączenie. Jakieś “pojawiła się na ekranie”…
A tu nie padły żadne wyjaśnienia, co Natasza ma robić i jakie jest jej zadanie, a jednak ona sama nagle wchodzi w rolę, pomimo że wyrwano ją właśnie ze statku na środku morza czy oceanu.
Po to (m. in.) ją wyrwano z wakacji, bo umie się odnaleźć. Jako studentka medycznej akademii wojskowej wiedziała, czego (jakiego zachowania) klient się spodziewa i jak poprowadzić rozmowę.
To Baba Jaga (ani Sonia) nie orientowała się i nie mogła udzielić bardziej szczegółowych wskazówek.
Czy tutaj, kiedy nie bardzo wiadomo, o czym w ogóle jest mowa.
Chodzi o znaczniki. Mamy:
– To samo lata! – pochwaliła się Sonia wiedzą, ładując kuferek na siedzenie. – Umiesz to prowadzić?
– Wersja cywilna, tylko między znacznikami. – Natasza odłożyła książki na tył. – Chyba pamiętam kod rekwizycyjny. A i tak sterów nie ma, wszystko na guziczkach.
i dopiero chwilę poźniej:
„Tam nie ma żadnego znacznika. Za granicą?”, pomyślał gorączkowo detektyw. „Jak?”.
Pan detektyw zdziwił się, że jego pojazd latający udał się za granicę, gdzie nie ma znaczników, a był przekonany, że lata tylko między znacznikami. Natasza znała kod rekwizycji, który pozwolił zmienić wersję cywilną w wojskową.
I następuje bardzo dziwna zmiana tematu.
Mówimy o fragmencie (cytuję jedną linijkę wyżej):
Usiadły obok latadła i patrzyły, że dron kręci wokół ich pozycji zgrabne kółka. Nagle odleciał, gwałtownie zmieniając wysokość.
– To twoja robota? – spytała zdziwiona Natasza.
– Nie, a co mu się stało? – spytała Sonia i zmieniła temat: – Głodna jestem.
– Nie wiem, ale startujemy, szybko!
Przyznam, że nie widzę tu dziwności. Sonia goniła za Nataszą przez pół świata. Niekoniecznie miała kiedy zjeść, a to jest pierwszy moment od wielu godzin (zajeździła pilota), kiedy poczuła się bezpiecznie. Z niewiadomych przyczyn zagrożenie zniknęło (dron odleciał) i normalną reakcją organizmu jest powrót do podstawowych potrzeb fizjologicznych. Mogłaby usnąć, ale pewnie jeszcze jest podekscytowana i może nafaszerowana eliksirami. To potęguje głód.
Celem tej zmiany tematu było pokazanie, że Sonia się rozluźniła na tyle, żeby uświadomić sobie, co czuje. Natasza postanowiła zmienić położenie na inne niż to znane przez drona. Ona jeszcze rozluźniona nie była, dlatego nie ma “ja też” ani “babcię mordują, a ty tylko o żarciu”.
Reasumując, jak wspomniałam, dużo tu problemów. Po tekście widać, że był dłuższy i został pocięty – podejrzewam, że pod portalowy limit dyżurnych i loży.
Był cięty ze 120k (prawie), jakkolwiek wylatywały gotowe sceny np. ucieczka Nataszy przed policją antynarkotykową.
Scena z “psią budą” nie była nigdy specjalnie rozbudowana. Miała posłużyć za ilustrację tego, przez co Sonia musiała przechodzić a było oszczędzone “dziedziczce krwi”. Czytelnik mógł z tego zrozumieć, że niekoniecznie Sonia od początku godziła się bez oporu na wszystko, czego sobie zażyczyła Baba Jaga i mogła chcieć uciekać, mimo świadomości pola minowego wokół chatki.
Głowica termojądrowa na końcu miała ilustrować szaleństwo feldmarszałka. Pole rażenia można sobie wyliczyć: https://nuclearsecrecy.com/nukemap/
i jest OK, jak na czasy w opowiadaniu i zakładane prędkości przelotowe.
Niby można byłoby dopisać 3 sceny wcześniej:
scena 1: dron policyjny, wyposażony w siatkę i miotacz jonowy. Kruk Rambo spada na niego z góry i wywraca go do góry kołami.
scena 2: latadło z komandosami, Baba Jaga bierze z kąta ręczną wyrzutnię plot., którą Natasza miała przerobić na głośnik.
scena 3: bomba lotnicza z myśliwca…
scena 4:
– Co mamy najmocniejszego – spytał feldmarszałek.
– Duże Glorii…
– Bez przesady, tego nie przeżyjemy, za blisko.
– To małe – wyrwał się inny operator.
– Ognia! – rozkazał feldmarszałek.
Tylko to po drugie osłabia wrażenie szaleństwa, po pierwsze dodaje znaków, a po trzecie – robi się nudne.
Również element sci-fi wydaje się w tym tekście niezbyt potrzebny
Nie mamy technologii, która pozwala nam przedłużyć życie do 150 lat, nawet metodami “wampirzymi” czyli kosztem innych ludzi. Podejrzewam, że nasze “eliksiry” również nie działają tak dobrze, chociaż przy researchu czerpałem pełnymi garściami z programu MkUltra.
W każdym razie, trzymam kciuki za następne teksty.
Bardzo dziękuję. Moje odniesienie do Twoich uwag nie ma na celu przekonania Cię, że powinno się podobać, co jest złe, ale chciałem lepiej zrozumieć Twój punkt widzenia.
Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny