Profil użytkownika


komentarze: 524, w dziale opowiadań: 452, opowiadania: 73

Ostatnie sto komentarzy

Hej, reg, Twoi wyznawcy złapią mnie i wrzucą do kotła. I słusznie, za skołowanie Ciebie to i tak mała kara!

 

Finkla Strasz­nie dwu­znacz­ne są słowa “roz­pusz­czo­ny chłop­czyk i po­ukła­da­na dziew­czyn­ka”. – nie ma w życiu przypadków…

Końcówka to robota Nieodwracalne (przynajmniej dla mnie).

 

3mka

(>ლ)

Hej Finkla, chyba miałaś długą kolejkę zaległości ;)

Brykaj zdrowa.

(╥﹏╥)

Cześć, Szanowni, dzięki za jurorze opinie i rozkomentowanie tekstu.

 

W przypadku tego konkursu, najbardziej chyba “podjarała” mnie myślo-zabawa z dopasowaniem do hasła. Jak dla mnie, hasło jest tutaj akurat akuratne, jest ramą, po której podążają mieszkańcy tego świata, co determinuje ich poczynania. Obecność Rozpaczy, Nieodwracalne i innych Dużoliterowców jest niejako pochodną/manifestacją rządzących tu praw. (Hm, czyż nie zabawne byłoby w naszym świecie spotkać Grawitację? Chociaż w zasadzie szukają…)

Kurka, kilka komentarzy odebrałem jako zostawione przez osoby, które “rozkminiły” jak to działa, część jako że trzeba przesiewać, ale raczej nic tu takiego nie ma. Mnie się wydawało, że scena przy znaku, plus to co mówi Książę tłumaczą dokładnie co i jak tu działa (i czemu w ten sposób się wydarzyło).

Jak żyć, jak żyć ;)

 

Asylum, spaceruj, spaceruj.

 

pzdr, 3majcie się wszyscy

(╭ರ_•́)

Dzięki za zostawienie śladu. Jakoś sobie tą gwiazdkę-przypominajkę zgasiłem i zapomniałem wcześniej odpisać. Komentarz @Łosiot przekozacki ;)

pzdr

(∩╹□╹∩)

@wilk-zi­mo­wy, takie przedstawienie sprawy rozumiem.

 

pzdr

ʕつ•ᴥ•ʔつ

@wilk-zi­mo­wy Od tek­stu od­pa­dłem ze wzglę­du na spo­sób, w jaki po­czą­tek jest na­pi­sa­ny.”

Jakbyś coś więcej napisał, co przez to rozumiesz. Początek (mnie się wydaje), hm, dość rzemieślniczo solidny? Ciekaw więc jestem, co miałeś na myśli…

 

No to kapa, bo ja je­stem czy­tel­ni­kiem, który lubi po­plą­ta­nie,

Tu nie umiem odpowiedzieć, czy jest wystarczająco dalej splątane, czy nie. Przyjdź i obwąchaj.

 

@Asy­lum

Czasem i truizmy pomagają, jak wypowiadające je osoba nie irytuje nas zbytnio… Może potruizmuj sobie trochę, pogap się w chmury, uśmiechnij – choćby sztucznie. 3maj się.

 

pzdr

(•ᴥ• )́`́''''́`́''''́⻍

Oj tam, oj tam, wilk jesteś, nie pękaj. Jak napisał Gekikara ,"Działania bohaterów początkowo są niejasne, ale linijka po linijce coraz lepiej można było zrozumieć logikę tego uniwersum". Gekikarze nie wierzysz?

pzdr

––

\m/_(>_<)_\m/

Fajnie, że tak przypadło. Czy też przedwczesne Prima aprilis? ;)

 

3mka

d(^o^)b¸¸♬

Hej Asylum, fajnie że zasmakowało i ciągle smakuje ;)

 

pzdr

‿( ́ ̵ _-`)‿

@Ge­ki­ka­ra – heh, taki spoiler w pierwszym komentarzu ;)

Tak, ta Nieodwracalne jak dla mnie tutaj – dosłownie – namieszała… (zgodnie z zamysłem autora ;)

 

pzdr

(| – _ – |)

Heh, twój kamyk przechylił szalę ;)

 

pzdr

(òÓ,)_\,,/

Heh, dzięki za pozostawienie impresji.

 

pzdr

[●▪▪●]

Wrodzona Winna semantyka (edytka po klapsie od @Żonglera)

ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

Dzięki za pozostawienie śladu, feedback – spoza i sprzed Godziny Duchów.

 

pzdr

(\/) (;,,;) (\/)

 

Cześć, dzięki za odzew.

Nie sądziłem, że po przejściu “walca” konkursowego ktoś będzie jeszcze na siłach czytać i komentować, za co dziękuję.

pzdr

‿( ́ ̵ _-`)‿

Kiedy Autor wpatruje się w rosnącą za oknem wierzbę, wpada w rodzaj transu. To jego słabość ― zagajony o cokolwiek w takim stanie, zawsze odpowiada szczerze. Więc zadaję stosowne pytanie.

Autor odgarnia widmowe, długie włosy (nigdy takich nie miał), które optyczną sztuczką maskują jego krzywy nos, i mówi transowym głosem:

― Jestem spokojnym gościem, ale czasem przestawia się jakaś zapadka, i wpadam w stosownie wyważony, ale szał. No więc gdy dowiedziałem się, że w konkursie ograniczono ilość znaków do dziesięciu tysięcy, w złości zgniotłem pustą łupinkę po mandarynce (zawsze staram się ją tak obierać, by zachowała ciągłość). A dodatkowe dziesięć procent w Tłusty Czwartek odebrałem jako policzek! Długo kombinowałem, aż wpadłem na pomysł. Zaraziłem wirusem ASCII Art obywatelkę Asylum, przy której tytułowa Disneyowska “Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków” była wcieleniem zła. Mój pomysł był prosty ― stworzyć takie opowiadanie, żeby nakłonić odbiorcę do ponownego przeczytania, aby w pełni pojął treść fabuły. Rozumiesz? Jak ktoś przeczyta dwukrotnie, to robi się dwadzieścia tysięcy znaków, trzykrotnie trzydzieści i tak dalej. Obecność Asylum była kluczowa, bo nagromadził się w niej olbrzymi ładunek dobra, który po przekonwertowaniu na ciemną stronę eksplodował fontanną złowrogich pomysłów.

Kiedy kończy zeznanie, wychodzi z pokoju. Z mroku wyłania się postać, która zamyka za nim drzwi, przystawia palec do usta i robi taką minę, że wiemy, co czeka Autora. Za zło, które uczynił, za to, że pełnymi zachwytu oczami obserwował skryte w mgle szczyty wzgórz, zasypiające, próbujące kontynuować zabawę dzieci. Każdy pomysł z horroru, każda utkana ludzką dłonią ścieżka bólu zostanie na nim wypróbowana.

“Dobrze mu tak”, mruczy Asylum, zakładając czarny strój.

¯¯̿̿¯̿̿'̿̿̿̿̿̿̿'̿̿'̿̿̿̿̿'̿̿̿)͇̿̿)̿̿̿̿ '̿̿̿̿̿̿\̵͇̿̿\=(•̪̀●́)=o/̵͇̿̿/'̿̿ ̿ ̿̿

@Asulum – cóż, wydarzyło się, teraz musisz z tym żyć ;)

I pamiętaj – każdej dziewczynie ładnie w ASCII Art!

Ukłony z mej strony.

~~~~~~^~~~~~

Dzięki za wszystkie komentarze, gwiazdka podstępnie mi zgasła i nie zauważyłem nowych postów…

Generalnie wydaje mi się, że opowiadanie zostało starannie przesiane przez różne sita, och, cóż to była dla mnie za przygoda! Najbardziej chyba mnie zaskoczył tak różny odbiór postaci Hugo, ale – jak mi się wydaje – postać uzyskała tę irytującą poświatę realności. Czyż to nie fascynujące?

Nic użyteczniejszego chyba nie napiszę, dzięki.

pzdr

" Ü "

@Finkla – otóż skucha, tenże tekst tu premierowo zagościł ;) Może jednakoż oceniasz w Silmaris? Tamże słałem ;)

 

3mka

℃ↂ_ↂↃ

Fajnie, że rzecz parę osób poruszyła. Dzięki za tak obszerne komentarze. Parę razy aż się z różnych powodów zaczerwieniłem, je czytając. Generalnie chciałem odpowiedzieć w dłuższy sposób, ale zdałem sobie sprawę, że właściwie chyba nic więcej bym nie wniósł, styl komentowania Anet wydaje się więc najbardziej adekwatny, a w dodatku jakoś nie mogę utrzymać powagi (jakaś wada genetyczna? Czy przejdzie to na dzieci, a jeśli tak, to na czyje?).

Generalnie wydaje mi się, że rzecz – biorąc pod uwagę okoliczności – psychologicznie jest do obronienia… a co do formy (cobold) – taka wydała mi się OK do tego zastosowania, zresztą, sam siebie nią trochę zaskoczyłem, wypłynęła spod palców niejako bez mego udziału i spodobało mi się to. Zapewne da się lepiej, taka była jednak dyspozycja dnia, jak powiadają komentatorzy sportowi.

 

MrBri­ght­si­de – z próbką DNS z włosów to pewnie przez te seriale CSI ;) McCar­thy to dla mnie terra incognita.

AQQ – myślę, że jak ktoś szuka, to znajdzie…

 

pzdr

(‾⌣‾)♉

Hej, @mr.maras, dzięki za obszerny komentarz.

Ps. Zwrot o Ziemi w cza­sach, kiedy nie miała jesz­cze ter­mi­nu przy­dat­no­ści już wi­dzia­łem tutaj na por­ta­lu. U kogo?

Ciekawe, wrzuciłem kwerendę w google ale nie udało mi się odnaleźć. Ech, człowiek myśli, że czasem wymyśli coś oryginalnego, a tu zaraz ktoś przyleci i skoryguje ;)

No właśnie to miała być taka prosta historia, są przecież sytuacje, kiedy “kombinowanie” tylko zaciemnia obraz. Pewnie każdy (większość? co niektórzy? jeden na sto?) miał taką sytuację, gdy zamiast “rypnąć” prosto z mostu coś tam kombinował, motał, a potem żałował, że nie skorzystał z tego najbardziej oczywistego, najprostszego rozwiązania.

Mnie się zawsze wydaje, że w tych moich bazgrołkach da się wszystko jakoś logicznie wytłumaczyć. Chociażby te zbiegi okoliczności (zaiste, Hollywodzkie). Odwróćmy sytuację – przeprowadzasz wywiad z ostatnimi, jedenastoma mieszkańcami planety Prexkli, i pewnie opowiedziane przez nich historie jak się znaleźli tu i teraz wydałyby się naciągane, nieprawdopodobne.

Niedawno czytałem Louisa Zamperiniego. Ciężko w to uwierzyć. Te jego “przygody” do zakończenia drugiej wojny światowej to takie nagromadzenie wszystkiego…

Co do kontrastu pierwszej części z resztą, oczywiście tak miało być. Bądź co bądź, wyrwało ich z poczciwego, normalnego żywota (”obyś żył w ciekawych czasach!”). Stąd po w miarę normalnym wstępie, naturalistyczno-poczciwym bym rzekł, ta reszta taka “migawkowa”, jakby ktoś dymkami z komiksu ciskał w zgrabne bibliotekarki.

Cieszę się, że przypadło do gustu.

 

Ech, chaotyczne te moje komentarze, czy ja w ogóle powinienem je pisać ;) Można je śmiało pomijać, tekst winien być bytem samodzielnym.

 

pzdr

ة_ة

Dzięki, Szanowni, za obszerne komentarze. @arya, poszłaś drogą dotąd nieobraną w komentarzach ;) Co do tej dziewczyny, to… w tym obozie już “na wejściu” otrzymali opiekę medyczną, no i byli tam X czasu, więc fizyczne urazy mogły zostać uleczone. Co do psychicznej traumy… nie o tym jest ta opowieść, chociaż jestem przekonany, że w próbce ludzkości znalazłyby się osobniczki, które zachowałyby się jak przedstawiona w migawkach postać (a co działo się między migawkami nie wiem).

@My­trix – pewnie masz rację, po wielu redakcjach tekstu przestałem je zauważać i skorzystało z tego ;)

 

pzdr

( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ech, nie jestem w stanie dorównać w jakości komentarzy @Asylum, ale spróbuję (będę się podpierał cytatami).

@tsole Tekst o “lodziku” to oczywiście żart Hugo, miał zwięźle pokazać, że ze znajomymi są w bliskich relacjach, że mogą sobie (w tym wypadku w postaci frywolnego komentarza) między słowami przemycać te najważniejsze sprawy. Gospodyni odpowiada “I Hugo, do­ce­niam tro­skę”, jestem przekonany, że gdyby miała wymagający interwencji, przegadania czy co tam jeszcze trzeba problem, to by mu powiedziała, tutaj jedynie dziękuje mu, że zwrócił uwagę na gburowate zachowanie gospodarza (a może w dodatku, że – może i nieco przekornie – że nie ubolewa, załamuje rąk itd tylko próbuję ją trochę rozchichrać, wybić z rutyny). Innymi słowy, zamiast spytać “Czy wszystko w waszym związku gra? Twój mąż zachowuje się dzisiaj…” poleciał z tym tekstem. Zresztą, potem siedzą sobie wszyscy razem i jest im dobrze. Ot, ktoś tam był w złym humorze, przeszło mu, zdarza się, ale dobrze, że ktoś sytuację zauważył, troszczy się. No to chyba to chciałem tą sceną uzyskać. Naprawdę jestem kiepski w komentarzach ad hoc.

 

@Ir­ka­_Luz, @Asylum oddała precyzyjnie moje założenia, że posłużę się cytatem z Hugo: “Nie hoduj żalu, że bez two­jej zgody, ale nie mo­głem ry­zy­ko­wać, upar­ty ośle (po kim Ty to masz?;). (…) Po­zwól, by mój obraz przy­blakł w Two­ich wspo­mnie­niach, od­dy­chaj głę­bo­ko”. A przedtem “po to wła­śnie ma się ro­dzi­ców. Żeby stali z boku, po­wstrzy­mu­jąc się z ca­łych sił, by nie zła­pać dziec­ka za rękę, gdy bawi się za­pal­nicz­ką po raz pierw­szy. Żeby krwa­wi­ło im serce, gdy dzie­ci się po­ty­ka­ją. Żeby wpy­chać watę w roz­bi­te nosy. No i naj­waż­niej­sze: aby je roz­śmie­szać, gdy roz­pę­ta się burza. Nie mu­sisz tego za­pa­mię­ty­wać, masz wła­sne buty.

Rodzic kończy się tam, gdzie jego ciało, dziecko nie jest ku jego wygodzie, spełnianiu ambicji itd, no i ważne, by ktoś przy nas był, jak jest źle. Ktoś, kto potrafi zmierzyć się z ciężarem odpowiedzialności. Nie wydaje mi się, że nagle włączył się w nim tryb misji, ta końcówka jest dla mnie podkreśleniem jego credo. Lepsze “a nuż” niż stuprocentowe nic. Nie była to łatwa decyzja czy odkupywanie win, po prostu realnie zważył co jest na rozdrożu i zadecydował sam, bo był w kiepskim stanie, bo nie wiedział, czy zdołałby ją przekonać, a margines czasu był króciutki jak w amerykańskim filmie. Chyba z nadzieją, że logiką rozpruł zasłonę uczuć, czasem podpowiadającą złe rozwiązania. No i nie jest idealny, jednak pogłoski o jego alkoholizmie są chyba przesadzone ;)

 

pzdr

 (⌒▽⌒)

Hej, @dra­ka­ino, dzięki za komentarze, szczególnie że Ci nie przypadło do gustu i to uzasadniasz. Nie wydaje mi się, że podmiana postaci tutaj byłaby bez znaczenia, bo – tak jak napisałaś – może to i banał, ale przecież tak (zazwyczaj) jest z tym rodzicielstwem. Prosta historia. Wydaje mi się, że wszystko w opowiadaniu jest podporządkowane akurat temu aspektowi tytułowego słowa. W pierwszym długim dialogu (irytujący Cię Hugo) dokładnie przedstawia swoje credo dotyczące relacji rodzica z dzieckiem, itp itd.

Przypuszczam, że wiem o co Ci chodzi, że to taki “tani” chwyt “użyć” dziecka. No ale jak opowiadanie miało być o dziecku, nie mogłem inaczej ;)

Z Twoją propozycją podmiany byłoby to coś innego. Np: on ją zdradza, ma dziecko w każdym mieście wojewódzkim, ona – głupia – mu to wybacza. Po gwałcie dowiaduje się, że sama nie może mieć dziecka, więc go ogłusza, łapie za piękne, długie włosy i wrzuca na orbitę ;)

Co do tego gwałtu. Oczywiście różnie ludzie reagują na traumę. Nie pamiętam w czyjej to było powieści, o jakimś powstaniu chłopskim w Brazylii i tam była kobieta, która gdzieś wędrowała. O ile dobrze pamiętam (niedokładny cytat) “gdy zgwałcili ją po raz drugi, ścięła włosy”. No i dalej szła. Niestety, w prawdziwym życiu takie historie też mają miejsce, niektórzy jakoś sobie radzą, inni nie… Dokładny cytat z Wikipedii o żonie Helmuta Kohla “W ostatnich dniach wojny w wieku 12 lat została wielokrotnie zgwałcona przez żołnierzy radzieckich i według jej słów: „jak worek cementu” wyrzucona przez okno. Doznała trwałego uszkodzenia kręgosłupa”. Ludzie, szczególnie gdy dom płonie, lubią sobie urządzać takie zabawy…

W opowiadaniu starałem się dać minimum ile trzeba, żeby to miało sens. Wydaje mi się, że każda scena czemuś służy. Mogłem oczywiście dodać taką, gdzie Mario z Hugo próbują ją zmusić do wędrówki, bo wpadła w stupor i tylko łypie, ale uznałem, że nie o tym jest opowiadanie. Mam też wrażenie, że to dość pasywni bohaterowie (tak jak większość ludzi), dają się nieść wydarzeniom, ale dobrze im ze sobą, i mają instrukcję obsługi tego drugiego (np gdy mijają rzędy ciał przykrytych prześcieradłami Hugo odciąga jej uwagę). Jakoś sobie radzą.

W przedstawionych kliszach dziewczyna tylko dwukrotnie wykazuje inicjatywę – gdy trzeba wskazać kierunek podróży, i gdy kierowana jakąś “nadmądrością” powtarza po trzykroć “jesteś mi potrzebny” (myślę, że bała się że ojciec nie wytrzyma tego co się przede wszystkim stało z nią, że niesiony emocjami spróbuje coś zrobić tym oprawcom, z wiadomym skutkiem…). Po za tym lecą, gdzie ich wydarzenia niosą, aż do tych końcowych chwil, kiedy ojciec widzi tę iskierkę nadziei i prze, prze. Banał… Ale chyba dobrze świadczący o kierujących nami algorytmach.

No i jeszcze ten wiszący nad nimi “the end”. Trochę w tło wrzuciłem różnych reakcji nań, może w tej sytuacji większy cień przesłonił mniejszy… To taka moja trzygroszówka.

Raz jeszcze dzięki za komentarz.

 

@rybaku, patrząc na Twój wiek, to wszystko widziałeś, wszystko Cię spotkało, masz więc głos decydujący ;)

 

@Asy­lum – mój komentarz przez Ciebie, jakbyś od razu pojechała z obszerniejszym swoim, @dra­ka­ina nie musiałaby się zastanawiać, czym podlane pozytywne opinie ;p

 

@tsole no i żeś chłopie jeszcze chochliki wynalazł… Z “Ostatnim brzegiem” zgadzam się – to arcydzieło!

 

pzdr, spływam

_.~"(_.~"(_.~"(_.~"(_.~"(

Hej, @rybaku. Tysiąc dwieście trzydzieści dziewięć wiosen już widziałeś do tej pory, a ciągle szukasz. Chyba że musisz ;)

Cieszę się, że przypadło do gustu.

pzdr

>--) ) ) )*>

Och, po prostu nie znałem kodeksu @Asylum ;)

Myślałem że jesteś świetlistą istotą, która poza karmieniem mew, dzików i jeży zajmuje się wyłącznie dodawaniem komentarzy na stronie nf ;p

3mka

【ツ】

Hej, @Ir­ka­_Luz. No zły Internet, zły, pozbawił mnie Twojego długachnego komentarza! Ciekaw jestem, czy było w nim coś więcej o tej przewrotności, bo zainteresowało mnie to… @Asylum też miała coś dłuższego skrobnąć, pewnie siedzicie na tym samym łączu ;)

No ale przepadło.

Co do tytułu to nie widziałem tego pod takim kątem, co Ty. Zaiste ciekawe, zawsze coś takiego wychynie. Dlatego w sytuacji problematycznej grupy zazwyczaj lepiej sobie radzą, niż pojedynczy egzemplarz – rzecz jest “obwąchana” z większej ilości stron.

Dzięki za pozostawienie śladu.

 

pzdr

^⨀ᴥ⨀^

@Reg

Czyli puklerz to zbiór głosów oddanych na jedną partię? ;)

pzdr

`o##o>

Hej Reg, a gdzie mają rosnąć głosy jak nie na głowie? ;)

Tradycyjne pokłony w podziękowaniu za uwagi.

W tekście ani razu nie miało paść (to ci dopiero na wielu etatach zatrudniony wyraz) słowo tytułowe, nie miało też być wątpliwości, że tytuł jest a d e k w a t n y. Jeśli czujesz się poruszona, to zapalam wirtualną fajkę i spokojnie wpatruję się w drzewo, kontent.

>++('>

Hej, Asylum. Płożyć się… Cieszę się, że historia trafiła do Ciebie. Płożyć się… Hm. Zatrzykropkowałaś mnie tym zwrotem ;)

pzdr

~~~~~~^~~~~~

 

Hej, Tar­ni­na, dzięki za komentarz. Czy Ty czasem nie zanadto ustawiasz powiększenie na mikroskopie, którym badasz tekst pisany? Taki z Ciebie Kąskacz ;)

Na Twoje życzenie z 14:31 o 12:11 wstawiłem Miłość. Oczywiście poza naprawdę ważnymi sprawami staram się nie nadużywać maszyny czasu.

pzdr

//\(oo)/\\

Jakby nie to, że muszę lecieć do Teda Simmonsa na zakupy, bym ten odłamkowy pozbawił zawleczki ;)

 

3mka

:Q___

Ej, ale rumianek niesie ukojenie podniebieniu ;)

 

3mka

⎦˚◡˚⎣

Nie wiem, @Asy­lum, co sądzić o tej garstce anonimowych osób, przez niektórych nazywanych bohaterami, przez innych szaleńcami, który co ranek wystawiają lśniący, oczyszczony, obsydianowy posąg anonimowego listonosza w centralnym parku miasta. Oczywiście wielka jest siła symbolu, lecz czy koszty tej operacji nie są zbyt wysokie? Trudno przebić się wyobraźnią przed pracą, którą wykonują co wieczór pomimo chmar Pteropus giganteus, Asio… (czyż nazwa tych ostatnich nie jest prowokująco przewrotna?)

itd itp. ;)

pzdr

\(ˆ˚ˆ)/ 

Och, @Asy­lum, @Asy­lum… dałaś się opętać gołębiej propagandzie… Jakież to bezwzględne, doskonale zorganizowane stworzenia, z wielkimi wpływami w Światowym Tajnym Rządzie Aves Latających.

Miasto to należy natychmiast ewakuować! Ratować ludzi, dobytek, dobra kultury, wycinać murale z murów, zdemontować zegar z ratusza, przesadzać krzaki agrestu, no może zostawić dziki w parku miejskim. Samo miasto jest nie do uratowania.

Gołębie odleciały w kierunku Ka­ra­ko­rum, ale nigdy tam nie dotarły. Zawarły przymierza, i niedługo się zacznie… Hasła naprowadzające: “Islas guaneras”, “złote wyspy” Peru. Atak nastąpi niebawem… Brrr… gołębie… trudno teraz będzie zasnąć.

•|龴◡龴|•

@Asylumhttps://www.wprost.pl/swiat/10123619/104-letni-naukowiec-poddal-sie-eutanazji-wczesniej-zjadl-ulubiony-posilek.html

To trudny temat. Gdybyż było na ten przykład tak, że człowieczek wyskakuje z łona, z wielką głową i doczepioną resztą ciałka, powoli nabiera umiejętności a proporcje głowa kontra tułów zmieniają się na korzyść tego drugiego. Dorasta, jest w pełni sił. Zaczyna przekwitać, zasusza się, proporcje budowy jego ciała się odwracają, w końcu zostaje sama główka, która kurczy się, kurczy… aż porywa ją wiatr. Jest dmuchawcem, zwiedza świat, kołysany rytmem wiatru. Wtedy zjada go gołąb. Stosunek gołębi do ludzkości jest szeroko znany ;)

3mka

Dzięki za komentarze, @do­gs­dum­pling z tym porządkowaniem to trochę inaczej to sobie pomyślałem (że chyba nie tak “od siebie” to robił). Dzięki za tę uwagę.

@Ir­ka­_Luz no właśnie niedawno rozmawiałem ze znajomymi, czy w ogóle jest możliwe samodzielnie dojść do konstatacji, że już się na tyle postradało zmysły, że nie ma się całkiem kontroli nad swoją egzystencją. Nie wiem, czy możliwe jest uchwycenie tego granicznego punktu…

 

pzdr

'''⌐(ಠ۾ಠ)¬'''

@Mytrix – powtórzenia oczywiście niezamierzone. A z tą łopatologią… no po prostu nie wiem. Ogólnie mam tendencję do “enigmowania”, ale poeksperymentowałem i wydało mi się lepiej jednak w takiej formie. W końcu dziadunio i tak nic nie pamięta…

@regulatorzy@katio72

Dzięki za komentarze. W sumie nie wiec co Wam napisać… Jakoś starzec przewija te dni. Obiektywnie dostaje po pupie, po pupie, ale przecież:

Wesołe jest życie staruszka

Choć wczoraj zmoczyła go łza

Suchutki już dzisiaj wstał z łóżka

bo pamięć bo pamięć nie ta

3mka

O=('-'Q)

Dzięki, @Cieniu Burzy, za kompleksowy komentarz i przedstawienie swojego punktu widzenia. Bardzo simpático i rzeczowo.

 

pzdr

⎦˚◡˚⎣

Do tego opka wra­cam już po raz drugi, bar­dzo mnie za­in­try­go­wał tekst, mimo, że scien­ce jest mi mało znane jako ga­tu­nek. (…) Ta forma w ni­czym mi nie prze­szka­dza­ła, czy­ta­ło się do­brze.

Hm, może tu tkwi jakiś cząstkowa odpowiedź, czemu niektórzy się tak mocno na tym wyfiknęli? Bo nie jest to sf w takim “klasycznym“ wydaniu (chociaż nie wydaje mi się też, by pojawiło się tu coś, czego klasycy by nie używali…)? Myślę, że na tyle sporo (i na poważnie, chociaż w nie do końca poważnej formie) w tekście dałem, że można coś dla siebie smakowitego wyłowić. Innymi słowy fajnie, że opowiadanie się spodobało na tyle, że aż skłoniło do powrotu (chociaż nie powinno się wracać na miejsce zbrodni ;)/

 

@Maj­ku­bar (…) Stro­fom bra­kło jeden, za­łam­ka. Le­piej do­stać tylko jeden. A druga spra­wa – 4 miej­sce w kon­kur­sie. Matko je­dy­na, ileż można tak jed­ne­go czło­wie­ka za­mę­czać. GaPo , szcze­rze współ­czu­ję. :(

Login GaPa zobowiązuje ;)

 

pzdr

✌(◕‿-)✌

Niestety, @Tar­ni­no, tutaj muszę urwać korespondencję (życie mnie wciągnęło i nie jestem w stanie zapewnić jakości w tym wątku, a rzucanie jakiejś oderwanej myśli w odpowiedzi na wyrwany z kontekstu fragment Twej wypowiedzi jest bez sensu ;(.

Dzięki za udział ;)

Mam nadzieję że Twoja potrzeba porządkowania doprowadzi Cię do wielu szczęśliwych zakończeń.

 

pzdr

ヽ( ̄(エ) ̄)ノ

Dzięki, Panowie, za wypowiedź.

Od razu widać, że poważnie podchodzicie do lożobowiązków!

Jak dla mnie swoje stanowisko przedstawiliście przejrzyście.

 

pzdr

@*0*@

“Trzęsienie czasu“ jeszcze bym dorzucił, jako niezłą formę autobiografii.

I pamiętaj, te wszystkie fajerwerki dzisiaj to ku czci naszej młodości ;)

 

pzdr

‎(/.__.)/ \(.__.\)

Part two

wg. niektórych skutek nie może być bardziej bytem od przyczyny,

Hm, czy to nie zaprzeczenie Teorii Ewolucji?

 

Z Mesjaszem weź pod uwagę, że nie mówimy o Testamencie, tylko o merceryźmie. Chociaż do końca nie wiadomo kto czy co za tym stoi, wydaje się, że to Ostateczne Rozwiązanie. Mesjasz – trener osobisty, w dodatku wykluczające – w tym Królestwie nie dla każdego jest miejsce. Mercer przeżywa wieczny cykl – od ciemności w Grobie Światów czy jak to się tam nazywało, gdzie czekał aż kości zwierząt zamienią się w nowe życie, poprzez wędrówkę, aż na sam szczyt, z którego zostaje strącony do dołu. Pomaga swoim wyznawcom w najbardziej praktyczny sposób, nawet w dość oszczędny bym powiedział – “uważaj, po schodach wspina się najgorszy z andków”, łowcy i specjałowi daje tanie, sztuczne zwierzęta, ale to działa.

Samotnym ofiarowuje wspólnotę oraz rozwój, sugeruje, że czasem trzeba wybrać trudniejszą drogę, by stać się człowiekiem – zamiast modyfikatora nastroju, dzięki któremu zawsze możesz czuć się wspaniale, obrywasz (i tu też pojawia się owa dwuznaczność – niektórzy, będący w słabszej kondycji, wiedzą, że mogą nie przetrwać seansu, a jednak się podłączają. Można to uznać za analogię do narkomanów – organizm się rozpada, a ty ciągle musisz brać!).

W dodatku musisz uwierzyć – przecież od pewnego momentu wiadomo, że to kłamstwo. A jednak w jakiś sposób to działa. Skrzynki istnieją materialnie, są nawet “dedykowane” – każda jest zaprogramowana na określoną osobę, gdzieś tam pada stwierdzenie, że to najbardziej intymny przedmiot, jaki można sobie wyobrazić. Czy to nie podejrzane? (gdzieś tam w tle późniejszy Matrix)?

W “Androidach (…)” władze namawiają do korzystania ze skrzynek, ale w innych utworach są one zabronione (z pobudek raczej niehumanitarnych przecież, chodzi o władzę). Czy w kwestii wiary istotne jest, kto czy co za tym stoi? Czy mamy właśnie rozpatrywać sam skutek właśnie, a moralne czy inne czynniki stojące za działaniem odrzucać? A co w sytuacji, kiedy nie wiemy co czy kto za zjawiskiem działa? Czy to nie p o d e j r z a n e? I tak można się chyba kręcić w nieskończoność, gdyby chociaż jakiś generator podłączyć, byłby z tego prąd!

Cóż jest fajnego w fajerwerkach z pozycji zwierzęcia, a ludziom się podobają. Czy trzeba do tego dorabiać religię? Może wystarczy je zaakceptować?

pzdr

– 

٩(̾●̮̮̃̾•̃̾)۶

Wiek (nie­ste­ty) praw­dzi­wy GaPo.

Ach, więc to Twoją starą twarz oglądam co dzień w lustrze! Uważaj, za chwilę drugie krzesełko Ci się w wieku przefiknie ;)

 

Pew­nie na­czy­ta­li­śmy się w życiu sporo Dicka i Wolfe’a i żadne fa­bu­ły na nie wy­da­ją się nie­zro­zu­mia­łe.

Nie można zapominać o błogosławionym Vonnegucie!

 

Oczy­wi­ście wiem, że ponad 11-wy­mia­row­ca­mi był jesz­cze po­ziom wyżej, ów Los po­pra­wia­ją­cy ję­zy­kiem krza­cza­ste brwi ponad pu­sty­mi oczo­do­ła­mi.

To tylko sędzia pilnujący warunków brzegowych.

 

Ale cie­szę się też, że nie pro­te­stu­jesz zbyt ener­gicz­nie przy moich in­ter­pre­ta­cjach, czyli bywam bli­sko clou Two­ich opo­wia­dań.

Bo to proste przecież jest pod maską ;)

 

pzdr

-=iii=<()

 

Jestem po lekturze ;)

Były dwa testy na Nexus-6. Jeden bezobsługowy – nie wymagający interpretacji, po prostu czyste tak/nie, mierzący czas przepływy sygnału w jakichś włóknach (korzystają z niego łowcy z “alternatywnej” stacji policji, o której całkiem zapomniałem, a która była zarządzana przez androidy). W istocie powinien być połączony z jakąś bronią, proste i praktyczne. Powinni wyposażyć w to wideofony. Wykręcasz numer, w tym czasie przeprowadzony jest test, wynik pozytywny – następuje “usterka” aparatu, delikwent ląduje martwy na podłodze.

Deckard nie ufał owemu testowi, bo czemu miałby? Dopiero o nim się dowiedział, opierał się na czym miał (test empatyczny). Ten wymagał interpretacji, bo właśnie istotne było kiedy i jakie wychylenie mierzonych sygnałów następowało (gdy broniący się przystojny android – śpiewaczka – wprowadził szum semantyczny (zabawna scena zresztą), Deckard nie mógł kontynuować testu). Zresztą nieomal podważono test w korporacji, gdy próbowano mu wmówić, że fałszywie w Pris zdiagnozował androida.

Zobacz, jak kruche to daje podstawy działania łowcom (test empatyczny). Tyle tytułem testów w świecie powieści.

W świecie “rzeczywistym” nie wypowiem się, czy byłoby możliwe rozróżnienie czy reakcja była “wymyślona” czy “naturalna”.

Ale wracam do części mnie interesującej.

 

GaPa: Cho­ciaż… nie musi to być pra­wi­dło­we. Bo co ze zwie­rzę­ciem, ży­wią­cym się pa­dli­ną? Dla­cze­go nie po­zo­sta­wić spraw na­tu­ral­ne­mu bie­go­wi rze­czy? Dla­te­go to re­ak­cja czy­sto emo­cjo­nal­na

W jakim sen­sie pra­wi­dło­we? We­dług ja­kie­go pra­wi­dła? I czy je­steś pe­wien, że "nie chce mi się po­ma­gać" to nie re­ak­cja emo­cjo­nal­na?

Dlatego emocjonalna, że podjęta bez namysłu. Czysty odruch – widzisz cierpienie, reagujesz chęcią pomocy (pod warunkiem, że rozpoznasz sytuację “awaryjną”). W jakim sensie prawidłowe – ano tu właśnie wkracza umysł. Można się przerzucać argumentami aż możesz zaakceptować na poziomie intelektualnym rozwiązanie, które stoi w sprzeczności z pierwszym odruchem emocjonalnym. Podam wydumany przykład (celowo ukierunkowany).

Osoba A – Słyszałam, że jadący z nadmierną prędkością w terenie zabudowanym młody człowiek przejechał na pasach kobietę w ciąży.

Osoba B – Jezu Chryste! Kiedy zrobią coś z tymi gówniarzami w drogich furach!? Dawać mi go!

Osoba C – Przepraszam, ale się wtrącę. Jadący prawidłowo karetką z gasnącym pacjentem kierowca robił co mógł, ale nawalona gówniara wyskoczyła zza słupa i nie zdążył jej ominąć.

Mamy sytuację podlegającą emocjonalnemu (samo)sądowi, ale po dostarczeniu dodatkowej porcji informacji nasz osąd może ulec zmianie.

czy em­pa­tia jest re­ak­cją au­to­no­micz­ną

Nie wiem, co sądzą o tym mistrzowie tematu, ale może raczej “automatyczna” nie autonomiczna? Przynajmniej empatia emocjonalna? Taki trigger – widzisz łzy i zrozpaczoną twarz → ktoś cierpi.

 

Ale, chciałem zahaczyć o “szalonego biskupa”. Czy w takim razie test nie jest narzędziem od niego (w szczególności w przypadku andków z wszczepem pamięci). Sądzisz, że jesteś człowiekiem, poddajesz się testowi i okazuje się, że nie.

 

GaPa: Uprzed­mio­ta­wiasz osobę i dla Cie­bie ona znika. Co się z nią stało? Czy ist­nia­ła?

Nie widzę w tej chwi­li zebry. Czy to zna­czy, że zebry nie ist­nie­ją?

No tak, ale rozpoczęty test mówi, że za chwilę może zebry nie być. Zakończony (niepomyślnie dla badanego) dodatkowo stwierdza, że w istocie zebry nigdy nie było, zostaje noc. Pusta i zimna. Wierzyłem, że jestem zebrą, ale tak samo Decker myślał, że znalazł prawdziwą żabę. Obaj się myliliśmy. Z drobną różnicą – on wyszedł na tym lepiej.

Pro­blem z an­dro­ida­mi po­le­gał wła­śnie na tym, że nie speł­nia­ły ocze­ki­wań – ucie­kły od wła­ści­cie­li (za­mor­do­waw­szy ich przed­tem), chcia­ły się wy­rwać na wol­ność, czyli się zbun­to­wa­ły prze­ciw­ko swoim twór­com i na­tu­rze, którą ci twór­cy im nada­li.

Tutaj zależy od punktu siedzenia. Nie znalazłem w książce przekonywującego wytłumaczenia, dlaczego korporacje chciały, by andki test przechodziły nietknięte (bezsprzecznie chodziło o jakiś zysk, ale nie sądzę, że reklamowałyby się “pamiętaj, to nasz model po zarżnięciu właścicieli dostał się na Ziemię i pokonał rekord niewykrywalności!”. Może chodziło o tę pustkę, zimno, które ludzie w nich dostrzegali (nie tylko ludzie, nawet zwierzęta im zdychały)? Nie tego potrzebowali klienci w dołujących koloniach. O pokonanie tej bariery, by śmiało można było powiedzieć, nie możesz mieć lepszego prawdziwego towarzysza zamiast lepszego niewolnika (oczywiście w zależności od potrzeb klienta))?.

Przecież korporacja Rosena robiła co mogła, by Decker nie był zdolny do pracy, a jednocześnie żeby poznać jego metody, by ulepszać produkt, aby istniejące testy były nieskuteczne.

 

GaPa: Może po pro­stu PKD użył pa­ję­cza­ka, by spe­cjał mógł emo­cjo­nal­nie za­ak­cep­to­wać “zdra­dze­nie” an­dro­idów, któ­re­go za chwi­lę do­ko­na.

Może. Ale za­uważ, że Isi­do­re broni słab­sze­go (pa­ją­ka), czego an­dro­idy z za­sa­dy nie robią

Tak, one nawet przez jakiś czas nie mogą zrozumieć, o co mu chodzi. Myślą, że chodzi o utracony przychód (za pająka można dostać stówkę). Dwie/trzy pieczenie przy jednym ogniu – pokazanie, że android nie współczuje, więc jest nieludzki, daje to kolejną legitymację (oprócz bezsprzecznie nieetycznych czynów, których dopuściły się, by przybyć na Ziemię) Deckerowi, by mógł je zlikwidować, oraz odsuwa od andków Isidora. Jest w tym pewna elegancja, chociaż jak dla mnie daje to też coś androidom, czego mieć nie powinny. Bo mnie jednak wychodzi, że po prostu były ciekawe. Czy rower może być ciekawski?

Nie wszyst­kim kan­tow­ska etyka od­po­wia­da, ale braku lo­gi­ki nie można jej za­rzu­cić.

Ale niepraktyczne… wręcz nieludzkie (obija mi się po czaszce, że ktoś chyba próbował udowodnić, że to ewolucyjny mechanizm służący przetrwaniu? Temu, by grupa lepiej funkcjonowała? Te wszystkie “niewinne” kłamstwa, dzięki którym niektórzy lepiej się czują i grupa funkcjonuje sprawniej?).

 

Podłącz się do gniazdka i wyśnij coś, co po przebudzeniu nie zostawia uczucia pustki ;)

 

pzdr

ヽ( ̄(エ) ̄)ノ

Dzięki @mr.maras za komentarz. W istocie to nawet ciekawe, że “Ja nie mam ja­kichś kło­po­tów z od­czy­ty­wa­niem sensu i tre­ści Two­ich opo­wia­dań GaPo. Struk­tu­ra i gę­stość opo­wie­ści są nieco przy­tła­cza­ją­ce ale sama fa­bu­ła nie jest skom­pli­ko­wa­na.“, a kilka osób twierdzi, że w ogóle nic nie pojmuje. Może jednak kwestia wieku ma znaczenie? (podałeś prawdziwy?)

Od po­cząt­ku mia­łem ja­kieś sko­ja­rze­nia z opo­wia­da­niem P.K. Dicka Fro­zen Jo­ur­ney (Po­dróż ​Fan­ta­sty­ka’83). Tam kom­pu­ter pod­su­wał pa­sa­że­ro­wi obu­dzo­ne­mu w wy­ni­ku awa­rii z hi­ber­na­cji w wy­mu­szo­nym śnie ob­ra­zy (wspo­mnie­nia, przy­szłość), które przy­bie­ra­ły coraz dziw­niej­sze wer­sje.

Ach, PKDick. Pamiętam owo opowiadanie, pasażer którego nie udało się zahibernować i komputer próbował poddawać mózgowi cały czas jakąś narrację, aż w końcu pasażer nie wierzył już w prawdziwość niczego w istocie. Fajna rzecz (opowiadanie, nie sytuacja).

 

Może i faktycznie stopniowanie, nie linearność (z linearnością chodziło mi o to, że kolejne “byty” są potężniejsze od poprzednich, jak i następują po sobie kolejno w czasie w opowiadaniu).

 

 Je­dy­ne co brzmi dziw­ne to ostat­nie zda­nie. Ale ro­zu­miem, że to taki zjazd do per­spek­ty­wy czy­tel­ni­ka.

Tak, taka kotwica odejmująca parę wymiarów w końcówce, by w tych abstrakcyjnych jedenastu nie zostawać. Poza tym, literatura zawsze jest o ludziach w istocie swej (w mniejszym lub większym uproszczeniu ujętych ;)

Fajnie, że widzisz w tym sens.

 

pzdr

Q ͜ʖ ͡o)

I wy­szłam na an­dro­ida.

Intelektualnie nie mam problemów z zaakceptowaniem tego ;) Nie wiem jednak, jak zachowałbym się na teście, gdybym dostał pytanie “Jest gwiazdka. Niespodziewanie otrzymałeś od dawnej miłości w futerale z artystycznie zdobionej wysokiej jakości grafiką przedstawiającą symbole masońskie skóry z przedramienia @Tarniny ekskluzywny aparat do masażu głowy”. Czy skoczyłyby wskaźniki? I w którym momencie, przy aparacie czy ciut wcześniej wcześniej?

 

Bo sam test…

GaPa: re­pli­kant nie wie o co cho­dzi w py­ta­niu, bo nie wczu­wa się w po­ło­że­nie in­nych istot. Nie jest w sta­nie pojąć, że żółw mógł­by cier­pieć.

O, nie, nie, nie. Mie­szasz dwie różne rze­czy. Wy­obraź sobie, że boli Cię żo­łą­dek, i że ja je­stem w po­miesz­cze­niu. Widzę, że się trzy­masz za brzuch, może je­steś ciut zie­lon­ka­wy i ogól­nie wy­glą­dasz jak ofia­ra burzy mor­skiej. (…) Sama umie­jęt­ność wy­wnio­sko­wa­nia, że ktoś cier­pi, nie ozna­cza au­to­ma­tycz­nie współ­czu­cia.

A widzisz, źle to ująłem, ale w innym zdaniu precyzyjniej się wyraziłem “test po­le­ga na ba­da­niu czasu mi­mo­wol­nej re­ak­cji na zda­rze­nia wy­ma­ga­ją­ce em­pa­tycz­ne­go osądu“. Przy czym zdania są tak pokomplikowane, by badanemu trudniej było wychwycić moment, który jest istotny dla przeprowadzającego test.

 

I tak wła­śnie było. Ale nie przy­pusz­czam, żeby się dało od­dzie­lić czas re­ak­cji na, po­wiedz­my, widok sa­mo­cho­du tuż pod bo­kiem, od czasu re­ak­cji na coś, co do­pie­ro mu­sisz sobie wy­obra­zić. Nie wiem, ile czasu trwa wy­obra­ża­nie – może wy­ra­zi­łam się nie­ja­sno.

Więc pan Dick gdzieś w książce to uzasadnił, podając parametry Nexusa-6. I to w teście Voight-Kampff clou sprawy – nie jest najważniejsze, jaka padnie odpowiedź, ile sprawdzanie “parametrów ciała”, na które nie mamy wpływu. Możesz dojść po chwili zastanowienia, jaka powinna być emocjonalna reakcja na wywróconego żółwia (i wyrzec “prawdopodobnie cierpi, współczuję mu i gdybym był w takiej sytuacji wolałbym, aby ktoś mi pomógł przewrócić się na drugą stronę”. Chociaż… nie musi to być prawidłowe. Bo co ze zwierzęciem, żywiącym się padliną? Dlaczego nie pozostawić spraw naturalnemu biegowi rzeczy? Dlatego to reakcja czysto emocjonalna). Jednak nie jesteś w stanie sterować układami, nad którymi nie masz kontroli (może w miarę dobrym przykładem byłaby analogia do źrenicy – zapalasz światło, źrenica się nie zwęża, gasisz, rozszerza się. Raczej ciężko świadomie nią sterować). Na tym opiera się założenie testu. Że w tym modelu, chociaż biologicznie posiadają taką możliwość, nie mają świadomej pieczy nad pewnymi reakcjami (w sensie że istnieje mechanizm, ale nie mogą nim sterować).

Jednak ciągle potrzebny jest ktoś przeszkolony do oceny. Może tak być z podanego przez ciebie powodu – u kogoś pedantycznego widok leżącego roweru może wywołać reakcję emocjonalną (połączoną z ruchem ręki w kierunku pasa i szukaniem dziecka do bicia). Prawidłowa reakcja organizmu nie musi oznaczać pożądanego toku myślowego delikwenta – nie wczuwasz się w położenie roweru, irytuje Ciebie układ przedmiotów na obrazku.

Oczywiście trwa ciągły wyścig zbrojeń w tej mimikrze. Producent analizuje “wady” modelu (czyli dlaczego nie przechodzi testu) i konstruuje nowsze modele, do wykrycia których potrzebny jest lepszy sprzęt/metoda.

Swoją drogą, “po co”? Gdybyś (?) była androidem i miała wybór, nie wolałabyś mieć trochę “podrasowanych” parametrów, widzieć w podczerwieni (albo i dalej, https://www.ted.com/talks/david_eagleman_can_we_create_new_senses_for_humans – o mózgu jako komputerze ogólnego przeznaczenia, który bezobsługowo adoptuje się do otrzymywanych danych). Czemu nie mieć tego “na starcie” i łatwiej?

Książka PKD jest oczywiście o ludziach jacy są teraz, nie o ludziach, jakimi mogą się stać (moim osądem), a andki są tylko produktem. Nie planują siebie same. Mają spełniać prawdziwe a nie zgodne z prawem oczekiwania klientów.

I tu się zgodzę – stworzone je w opozycji do “Je­że­li in­nych utoż­sa­miasz ze sobą, to oczy­wi­ste, że im współ­czu­jesz – oni są Tobą! Kró­lem Punk­tu!“. Jednostka ludzka na początku nie ma świadomości “odrębności” własnej osoby. Z czasem uczysz się, że Twoja osoba kończy się tam, gdzie palce. Ale empatia emocjonalna jednak zaistniała. Wydaje się, że andki potrafią odczuwać coś na kształt empatii emocjonalnej tylko w egzemplarzach ze swojego modelu (Pris z inną Pris itd). Ale… czy w istocie ludzie nie zachowują się tak samo? Żółci pogardzają białymi, biali czarnymi itd itp (świadome uproszczenie podparte historią). Uprzedmiotawiasz osobę i dla Ciebie ona znika. Co się z nią stało? Czy istniała?

Co jednak jest jeszcze sprytniejsze, w “Czy androidy (…)” co chwilę dostajesz kłamstwa, które Ci pomagają – jak w przypadku fałszywej żaby na koniec, dzięki której Rick ma siłę wrócić do domu. Pierwsze czego się dowiaduje po powrocie, że zwierzak jest elektryczny. Jednak “dobro” zostało wyrządzone. W istocie więc pomógł sobie sam, dzięki idei, którą wytworzył (w którą uwierzył). Wiedzą też, że merceryzm to jedno wielkie oszustwo (w dodatku nie wiadomo skąd, nie wiadomo kto czy co za tym stoi, nawet gdzieś jawnie ktoś zdradza swoje wątpliwości, mówiąc coś w stylu “Gdyby Hitler miał…”), a jednocześnie przeczuwają, że niczego to nie zmieni. Czy Mercer, który ostrzega Ricka (już po informacji, że to jeden wielki namalowany pędzlem obrazek z pijakiem-aktorem zatrudnionym do roli Mercera) jest prawdziwy? Czy jest tylko ideą, racjonalizującą instynkt łowcy? A może prawdziwym Mesjaszem – misiem, który zawsze zaakceptuje i przytuli? Czy za nim stoi transparent, że musisz w pewnej mierze odrzucić czysto logiczne rozumowanie, by stać się człowiekiem? Że bez owej heurestyki emocjonalnej, o które piszesz (a która może być tylko sposobem na zmniejszenie zapotrzebowania na energię przez mózg) nie ma człowieka?

Android jest zawsze sam i jest to klątwa założycielska wypalona na nim w fabryce, a człowiek m o ż e być sam, w istocie jest, ale może też doświadczać empatii, a nawet nadziei “empatii zwrotnej”, przebaczenia, nawet jeśli źle/niejednoznacznie moralnie postępuje. Co też wydaje się mu być potrzebne.

GaPa: an­dro­idy w sto­sun­ku do zwie­rząt miały sto­su­nek jed­no­znacz­nie i wy­łącz­nie in­te­lek­tu­al­ny

Ra­czej uty­li­tar­ny, niż in­te­lek­tu­al­ny.

No tu właśnie nie jestem pewien. Co im “dało” obcięcie czterech kończyn pająkowi? Czy była w tym akcie jakaś możliwość uzyskania użytecznych informacji (których w dodatku nie dałoby się pozyskać w inny sposób, na przykład w bibliotece?). Jakoś nie do końca mogę pojąć to zachowanie. W dodatku męczą zwierzaka w chwili, gdy ogłaszany jest najważniejszy dla nich komunikat, na który ponoć tak długo czekają (że Mercer to oszustwo).

Wychodzi mi na to, że albo jest to element czysto intelektualny (badanie chyba nie musi być utożsamiane z docenieniem przedmiotu badania? Jeśli badam złożony przedmiot, wszyscy mówią “zostaw to, marnujesz czas, to pojemnik na gluty”, i okazuje się, że mieli rację, to żadną miarą nie jestem w stanie docenić tej konstrukcji, w dodatku w tym czasie mogłem ugotować ziemniaki i byłoby to chociaż użyteczne), albo wręcz przeciwnie w takim razie – irracjonalny, ale nie utylitarny, bo nieprzydatny. Może po prostu PKD użył pajęczaka, by specjał mógł emocjonalnie zaakceptować “zdradzenie” androidów, którego za chwilę dokona. Czy to oznacza, że PKD był androidem, używającym żywych istot niczym Zarząd Dróg znaków drogowych? Hm, skoro Ty jesteś, to może byliście w tej samej grupie ucieczkowej? ;)

 

@Dar­con – nie jestem singlem, ale szybko piszę. Dlatego trochę “rozchwianie” ;) Sądzę, że w dialogu z “Tarniną” jesteśmy na razie na etapie ustalania protokołów komunikacyjnych i tematu rozmowy ;) Wydaje mi się to zajęciem sprawiedliwym, nie wyczerpującym znamion przestępstwa!

 

pzdr

( •_•)>⌐■-■

Dzięki za komentarze. Jak napisałem, uznaję prawo do istnienia długiego bloku w tym miejscu, chociażby dla tego zdania @śniącej “Nikt z moich zna­jo­mych, gdy o czymś opo­wia­da, nie robi tego w taki mę­czą­cy spo­sób. Za­wsze ktoś coś wtrą­ci, do­py­ta, kich­nie, po­wier­ci się itp. itd. – co­kol­wiek, co prze­rwie taki strasz­ny potok słów i spra­wi, że opo­wieść sta­nie się straw­niej­sza.“ Bo taki jest sens owej formy – nie ma tu żadnych przerw, kichnięć. Ma być “rozgorączkowany” potok słów bez przerw, nawet trochę męczący, i sądząc z Twojego komentarza, to się udało… chociaż rozumiem, czemu niektórym to przeszkadza (hm, rozkłada się to chyba pół na pół).

I tak samo chyba jest z akceptacją wątków – niektórym bardziej podoba się historia Maricei, innym to co potem. Ciekawy byłem, czy ktoś z jury nie odrzuci tekstu, że nie spełnia wymagań, bo chociaż wesele Maricei zajmuje z połowę tekstu, to czy właściwie ma miejsce? (nie, jose? ;)

 

Cho­ciaż wy­da­je mi się, że tym razem zro­zu­mia­łam o wiele wię­cej niż zwy­kle mi się zda­rza przy Two­ich opo­wia­da­niach (hurra!). Ech, zepsułem @joseheim. Wstyd mi. Ale na tym samym listku przysiadł @Szysz­ko­wy­Dzia­dek, więc może i jest pod względem niezgorzej, a i @Lord Ve­dy­min się do Was przysiadł ;)

@MrBri­ght­si­de – fajnie, że tekst “podszedł”, zgodnie ze starą maksymą Zelaznego zawsze próbuję zrobić krok dalej, a potem… skok ;) Interpretacja jest Twoja i tylko Twoja i masz na nią patent ;)

 

pzdr

{ o }==(::)

Na­wia­sem mó­wiąc, do­sko­na­łe prze­pi­sy to by­ły­by takie, któ­rych za­sto­so­wa­nie gwa­ran­to­wa­ło­by roz­sąd­ny wyrok – praw­da?

I tutaj zaczyna się kołomyja znowu, no bo jak zdecydujemy, czy wyrok jest “rozsądny”? Losowaniem? No i jak wybrać metodę losowania… Dlatego właśnie trzeba w pewnym momencie przeciąć dywagacje. Chociaż osobiście buntuję się na myśl, że pewnych rzeczy nie da się wytłumaczyć, że jest tam “coś więcej”, to jednocześnie zdaję sobie sprawę, iż definiując pewne sprawy, cały czas ślizgamy się po istocie rzeczy, niczym dwa magnesy zwrócone tym samym biegunem. Zawsze trzeba coś doprecyzować. To jak z tłumaczeniem żartów… dopóki nie zaczniesz tłumaczyć śmieszą (jeśli napotkasz osobę z tym samym poczuciem humoru rzecz jasna).

Lu­dzie z Asper­ge­rem, tak w ogóle, nie są psy­cho­pa­ta­mi – mają pro­blem nie tyle ze współ­czu­ciem (po­dob­no au­ty­sty­cy współ­czu­ją nawet bar­dziej i chęt­niej po­ma­ga­ją, kiedy zo­ba­czą, że ktoś cier­pi), co z tzw. teo­rią umy­słu (nie mylić z fi­lo­zo­ficz­ną teo­rią umy­słu!), czyli z roz­ko­do­wa­niem tego, co drugi czło­wiek myśli i czuje, i czego od nich ocze­ku­je, na pod­sta­wie jego za­cho­wa­nia.

 

A widzisz, dawno nie czytałem “Czy androidy (…)”, i mnie się wydawało, że test polega na badaniu czasu mimowolnej reakcji na zdarzenia wymagające empatycznego osądu, tyle że PKD poszedł krok dalej i zamiast ludzi chodziło głównie o więź empatyczną ze zwierzętami. Co było sprytnym posunięciem, bo jednocześnie pokazywał, że androidy w stosunku do zwierząt miały stosunek jednoznacznie i wyłącznie intelektualny (coś w stylu “jakie kot ma parametry, ile zajmuje mu obrócenie się na cztery łapy w czasie spadania z siódmego piętra”, bez wczucia się w stan zwierzęcia po upadku z takiej wysokości).

Dlatego więc brany był czas mimowolnej reakcji (można oszukać wariograf, nie możesz jednak wpływać na coś, nad czym nie masz kontroli). Ale… to oczywiście przy założeniu, że androida nie można wyposażyć w odpowiedni “software” i “hardware” do radzenia sobie na tych testach. Może sprawa kosztów, a może tylko narzędzie dla PK Dicka żeby później rozmywać tę granicę między człowiekiem a maszyną? Bo na ten przykład (o ile mnie pamięć znowu nie robi w konia) to większość ludzie traktowała specjałów chyba nie lepiej niż androidy zwierzęta…

Aspergeta wpiąłem w wywód dlatego, że według niektórych jednym z objawów jest “brak empatii, nieumiejętność odczytywania mowy ciała innych ludzi,“ (https://portal.abczdrowie.pl/zespol-aspergera), “Ludzie nieobjęci zespołem Aspergera są w stanie ocenić i wczuć się instynktownie w stan emocjonalny i umysłowy (zob. empatia).“ https://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_Aspergera, z kolei niektórzy sądzą, że jest wręcz przeciwnie – “Uświadomienie sobie inności perspektyw i doświadczeń innych ludzi zajmuje znacznie więcej czasu autystycznym dzieciom, niż neurotypowym.“, ale też “Co jednak zrobić w sytuacji, jeśli chłód emocjonalny jest odpowiedzią na emocjonalne przeciążenie – innymi słowy, jest nadmiarem empatii, a nie jej brakiem?” http://niebieska-fala.pl/2016/08/04/asd-a-empatia-przelomowe-odkrycie/

W obu przypadkach wyniki powinny odbiegać od “normy”? Ale to wszystko zgodnie z założeniem, że chodzi o rozwiązywanie problemów empatycznych… psychopatów nie szukałem ;)

 (z tym żół­wiem cho­ciaż­by – o co cho­dzi?)

Aż odszukałem w Internecie ten fragment, i dla mnie to test empatyczny całą parą.

– Żółw leży na grzbiecie… – ciągnie dalej przesłuchujący. – Słońce go piecze, przebiera łapami, ale nie może się odwrócić, a ty mu nie pomagasz…

– Jak to nie pomagam!? – Prawie krzyczy.

– Po prostu nie pomagasz – odpowiada spokojnie. – …Dlaczego?

Ja to rozumiem w ten sposób, że replikant nie wie o co chodzi w pytaniu, bo nie wczuwa się w położenie innych istot. Nie jest w stanie pojąć, że żółw mógłby cierpieć. Jako człowiek po prostu przewracasz żółwia, żeby się nie męczył, i tyle. Ale android nie rozumie tego, bo – jest to wyjaśnione w scenie z pająkiem, któremu replikanci obrywają nogi, żeby zobaczyć czy będzie uciekał od ognia – dla niego to zwykły mechanizm. Dlaczego miałby “pomóc” przewróconemu rowerowi? Albo jeszcze lepiej, czemu miałby tego nie zrobić? Ja tak to widzę – on nie rozumie pytania, i dlatego się denerwuje. Jakie to ludzkie (paradoksalnie)! No i pewnie wkurzony jest też, że oblał test!

 

Wy­da­je mi się, że Dick po­sta­wił gdzieś taką hi­po­te­zę (może to był kto inny – nie je­stem pewna).

Na pewno przetrawił, przetworzył, wypluł, poszedł dalej!

 

Hm, chyba faktycznie zamiast “irracjonalny” powinienem w kontekście mer­ce­ryzmu użyć słowa “użyteczny”? Dbanie o innych, poczucie wspólnoty wydaje się być użyteczne (nawet chociażby w kontekście zmagań z androidami, dla których skrzynki empatyczne nie działają). Hm, jest praktyczny, chociaż wciąż mam poczucie pewnej dwuznaczności, jakby pan PK Dick chciał się też trochę ponabijać z Hubbarda i okolic (aby osiągnąć religijne spełnienie musisz mieć ten produkt wysokiej technologii).

W czasie powyższego akapitu miałem atak życia i możesz spokojnie go zignorować.

 

Hm, a czy “esse est per­ci­pi“ nie zawiera w sobie potrzeby przyjęcia jakichś założeń? No bo samo w sobie obserwowanie nic nie daje, trzeba wiedzieć co i na jakich zasadach chcemy obserwować, i dopiero wtedy będzie to racjonalne działanie?

 

pzdr

ب_ب

Dzięki za zabawę. Organizacja pierwsza klassa! Szok i niedowierzanie ;)

Szampan lejąc się na zwycięzców spływa do stojących poniżej, więc jest OK ;)

 

pzdr

(‾⌣‾)♉

@Tarnino, @Tarnino, czy Ty coś wyciągasz dla siebie z tego rozwlekłego w czasie dialogu? Ja oczywiście jako gospodarz staram się podstawiać nogę, ale może szybujesz tak wysoko, że na nic to!

Myślę, że w naszej rozmowie dostałaś rolę wyczesanej brody. Policzone ile włosków rudych, ile siwych, GPS na każdy meszek, itd itp. Aż brody nie widać! Ja z kolei ze swojej mam wyciągać kowali, nawet nie zastanawiając się, gdzie oni tam się mieszczą!

Ale serio, lo­gi­ka to nie bycie uty­li­ta­ry­stą ze spi­cza­sty­mi usza­mi, jak upar­cie twier­dził (…)

I ja się z tym wybitnie zgadzam. Lecz, jak słusznie zauważyłaś, trzeba (w odpowiednim momencie) skończyć układanie definicji, bo będzie albo za szeroka, albo za wąska. Logikę przyzywam na warunkach poniższych: Logika (gr. λόγος, logos – rozum, słowo, myśl) – wedle klasycznej definicji – nauka o sposobach jasnego i ścisłego formułowania myśli, o regułach poprawnego rozumowania i uzasadniania twierdzeń.

Bo może gadamy to samo, tylko Ty “siedzisz” w temacie tak bardzo, iż uwiera Ciebie moja nomenklatura? Lecimy teraz do sądu.

logika < zdrowy rozsądek < mądrość

Moja teza jest taka, że większość osób intuicyjnie wolałaby otrzymać wyrok nie tylko poprawnie sformułowany, nie tylko w zgodzie z przepisami, (żadne tam poklepywanie się prawników po plecach, “no no, sprawnieś pożeglował po zakamarkach paragrafów, problem rozwiązany”), ale również zgodny ze zdrowym rozsądkiem. I myślę, ze to już by było dobre. Dużo rzadziej za to pewnie mamy do czynienia z wyrokami mądrymi (ach, spotkać mędrca!). O to mi chodziło.

 

Niektórzy naukowcy uważają, że człowiek decyzje podejmuje nieświadomie. Właściwie mózg, ta część mózgu, do której mamy dostęp, służy do racjonalizacji podjętych w niedostępnych obszarach decyzji. A jeżeli da się to połączyć z koncepcją tego wyższego bytu, do którego jakoby nie mamy dostępu? Może nasz “autopilot” to poszukiwany we własnej osobie? CS Lewis oczywiście pisał o chrześcijaństwie, ale PK Dick… widzę go jako zdyszanego psa, z wywalonym jęzorem, świecącymi oczami, który wciąż pędzi zdzierać zasłony rzeczywistości. Tak zwyczajnie po ludzku mi go żal, bo mam wrażenie, że to wyczerpująca gonitwa. Ba, może nawet dotarł do prawdy, obejrzał ją, obwąchał, i poleciał sprawdzić, czy to nie ułuda, rzucił się do kolejnej gonitwy. Nie do zatrzymania. Więc Dick mija CS Lewisa i leci dalej szukać, tymczasem greka, którą nieoczekiwania zaczyna gadać i inne zdarzenia, którym nadaje mistyczne znaczenie, to tylko i wyłącznie nieświadome procesy mózgu, do których nie ma “jawnego” dostępu? Więc w moim przykładzie z pocieszającą maszyną (przebraną za człowieka) w istocie dochodzi do samopocieszenia? Tylko po co niedostępnej jawnie części mózgu potrzebny byłby pretekst do działania? Chyba że to taki trick predigistatora, potrzeba odwrócenia uwagi?

 

Merceryzm nie wydaje mi się irracjonalny. Zresztą, pokazany jest jak dla mnie dość dwuznacznie, przecież sam Mercer przyznał się, że to oszustwo, z drugiej strony ostrzegł Ricka przed pułapką, o ile dobrze pamiętam to chyba nawet zmartwychwstaje? Żywy oksymoron. Sam merceryzm to współodczuwanie dzięki zdalnemu przekaźnikowi empatycznemu. To plus programator nastroju ustawiony na smutek mają za zadanie doświadczania człowieczeństwa w stopniu nieosiągalnym dla androidów. Jest to jakby uwypuklenie różnicy pomiędzy automatem a człowiekiem.

A wiesz, że wielkie firmy (z chęci zysku oczywiście) celowo zatrudniają osoby z autyzmem? Przypuśćmy, że równo za pięćset sześćdziesiąt sześć lat wszyscy egzystujący ludzie będą mieli Zespół Aspergera. Żadna z tych osób nie przeszłaby testu na empatię. Byłby to zawodowy raj czy piekło Ricka Deckera?

 

Pozdrawiam Ciebie w mniej lub bardziej nieuświadomiony sposób (hm, może prowadzimy wewnętrzny dialog? Tarnina to część świadoma, GaPa nieuświadomiona czy tam odwrotnie. Brawo Ja! ;).

 

pzdr

( •_•)O*¯`·.¸.·´¯`°Q(•_• )

Hm, właściwie chyba osiedliśmy na mieliźnie, ale fajnie czasem podryfować ;)

Co ro­zu­miesz, cho­ciaż­by, przez "zdro­wy roz­są­dek"?

Zdrowy rozsądek tak jak ten fragment na wiki: “zdolność wydawania trzeźwych sądów, nie wypaczonych ani przez nadmierne teoretyzowanie, ani przez nadmierny sceptycyzm.“ Czyli (jak to rozumiem) uwzględniając przy ocenie innych, że mamy do czynienia z człowiekiem, istotą nie zawsze postępującą racjonalnie lub będącą w pełni świadomą swoich motywów? Postępując akuratnie (ot, precyzja!)? Przecinając w pewnym momencie spiralę dywagacji i podejmując najlepszą z możliwych (naszym zdaniem) decyzję. Generalnie coś pomiędzy logiką a mądrością? Bo najtrudniej jest osiągnąć mądrość, a sama logika nie wystarcza chyba? Najbezpieczniejszym wyjściem jest więc może zdrowy rozsądek. Uwzględnij, że ja myślę powoli i nie mam przygotowania filozoficznego, ot, tak sobie tylko pomyśliwuję wyglądając czasem przez okno ;)

 

Dicka znam dobrze – swoją drogą, po lekturze PK Dicka czy Kurta Vonneguta czuję się zawsze odpoczęty odświeżęty, jak po prysznicu. Ze skrzynkami Mercera (pojawiającymi się zresztą nie tylko w “Czy androidy …”) chodzi chyba o empatię? Hm, empatia jako religia. Bo w Valis, Transmigracji, to jest wielka gonitwa pana Dicka, wielkie poszukiwanie, dotykające w swej istocie chyba tego, co CS Lewis rzucił w fundament swojej trylogii – że istnieje jakiś wyższy porządek, w sposób “naturalny” zrozumiały dla wszystkich istot, ale Ziemia została odcięta od tego źródła mądrości i oto błądzimy?

 

Se­cun­do – określ do­kład­niej, co masz na myśli, mó­wiąc "de­cy­zja w pełni au­to­no­micz­na".

To może tak: nieprzewidziana przez twórcę? I nie tyle że podjęta “przez analogię”, tylko że wytłumaczyć się ją da zakładając wytworzenie/wykrycie idei wydawałoby się dla maszyny niedostępnej? No właśnie, czy w przypadku “aparatu” nie będzie podnoszony argument, że nawet jeśli powziął decyzję niespodziewaną nawet dla swego twórcy, to a) ktoś będzie tak długo analizował kod, algorytmy itd, aż znajdzie logiczne wytłumaczenie tej decyzji, b) krzyknie “usterka”, wbudujmy mechanizm zabezpieczający?

 

I uważam, że uczciwie jest przyznać, że nie wiemy wszystkiego o kowalu. Chociaż mam wrażenie, że to w istocie niezły drań, przy tym niezabawny. Z nadzieją, że się mylę, życzę Ci udanych dni świątecznych.

 

edit: Aaa, X Server, dopiero załapałem. Szwędająca się bez komórki linuksiara. Phi, to prawie jak każdy ;)

 

pzdr

(‾⌣‾)♉

To prze­ci­wień­stwo tego, co mia­łam na myśli. Twój hi­po­te­tycz­ny po­etyc­ki kowal robi o wiele wię­cej, niż tylko prze­twa­rza ma­te­rię, jego praca ma sens. Jego życie jest, przy­naj­mniej z pew­nej per­spek­ty­wy, pięk­ne. Żyje, jak by to ujął PKD, dla in­nych, robi coś dla nich.

Myślę, że isto­tą osoby nie jest to, jak wy­glą­da i z czego zro­bio­ne jest jej ma­te­rial­ne ciało

Tak sobie myślę, że wszystko można ładnie skomplikować, więc… powinien zwyciężyć zdrowy rozsądek, inaczej chwila decyzji nigdy by nie nastąpiła. Zawsze pozostaje obawa, że może pojawić się coś, co zmieni osąd danej sprawy. Np dowiadujesz się że kowal robi superostrza (szczególnie polecany jest model Bladerunner (hm, są takie łyżwy)), ale wieczorami ten gbur szlachtuje młode panny (co jeszcze bardziej zadziwia współczesnych – wydaje się, że bez podtekstów). Jaki wtedy łapie bilans? Czy nie wydaje się, że aż za dużo robi dla innych? Ktoś od razu pobiegnie po kata.

Kowal się łamie i zrzuca z siebie ciężar. Przybył z przyszłości, jak nie załatwi tych małych potworków (żadne tam niewinne nastolatki, złowrogie istoty, które przejęły ciała nastolatek), to niedługo nastąpi nietęgi czas dla ludzkości. No i można by tak bez końca, ale uważam, że to najwyższa pora, by wkroczył zdrowy rozsądek ;)

Piszę to oczywiście w kontekście osądu, który każdy ma inny. Bo gdybyś Ty nie wiedziała, że to ten sławny kowal, a znała go tylko z pokazywaniem palcem boczku w mięsnym, mogłabyś mieć o nim nie najlepsze zdanie. Z drugiej strony, obdarzona (nieraz pewnie bez wzajemności) doświadczeniem życiowym, starałabyś się pewnie nie wydawać kategorycznych ocen bez dogłębnego zbadania tematu (ha, a jeszcze mózg oszczędzając cukier stara się lecieć na skróty!). No i tu wyskakują w szeregu plusy, minusy, plusy, minusy itd itp. Zaczynasz się kręcić jak bączek i odlatujesz w przestrzeń (co jest ryzykowne, bo ważne obwody masz przepalone od tej kołomyi).

Nie wiem, czy tak naprawdę chodzi o miłość, szczególnie że pewnie każdy inaczej zdefiniuje czymże ona jest (jak zresztą i każdą inną rzecz). Zostaje zdrowy rozsądek. Co zapewne oznacza, że jednostki nieprzystosowane/odstające mają gorzej, ale decyduje dobro większości. Po czasie trendy mogą ulec zmianie, i następuje zadziwienie, jak oni mogli? Że tylko parę osób, literalnie kilka, zrobiło co trzeba. Dlatego pisałem, że nie powinno się osądzać czasów odległych (nieważne w którą stronę) jedną miarką.

 

Dobre py­ta­nie. Może po­mo­gli­śmy sobie sami?

 

W przykładzie podany był przykład niejako “biernej” pomocy (ot, przytulił, coś tam pomamrotał). Ale gdyby wymagane jednak było podjęcie przez “to coś“ decyzji w pełni autonomicznej (jeśli coś takiego jest w ogóle możliwe), to dopiero daje do myślenia poniewczasie, gdy dowiadujemy się, co zacz. I chyba o to chodziło w zakończeniu “Łowcy andoridów” w końcówce, gdy Rutger Hauer ratuje Forda. Z punktu widzenia replikanta, czy była to decyzja racjonalna? Co on z tego miał?

 

Chyba muszę po­pra­co­wać nad ja­sno­ścią myśli i wy­po­wie­dzi

Och nie, ja szybko łapię boczny wiatr ;)

Co do bycia szczerym racja, racja, przez wszystko trzeba przejść ;)

 

pzdr, wesołych

【ツ】

W przywoływanym eseju Dicka, którym tak dzielnie wywijasz, najbardziej podoba mi się strzelanina. Gdyby człowiek strzelił do robota, mógłby ze zdumieniem ujrzeć sączącą się z rany krew, a robot strzelając w odpowiedzi, mógłby zafascynowany ujrzeć lecący z rany dym (bo trafił w rozrusznik).

I myślę, że jest to słuszne. Niczym latarnie zapalają nam się te rzeczy, których szukamy, co nas interesuje. Przy czym z czasem zmienia się perspektywa, to co ciekawiło wydaje się zupełnie jałowe itd itp. Zmieniamy się. Jednak potrzebujemy trochę czasu dla siebie, żeby zmianę przetrawić. Nie wiem, może akurat tę chwilę możemy uznać za “człowieczeństwo” – bo czymże jest motyl zanim stanie się ulotną pięknością? Nie wydaje mi się, żeby w kokonie medytował nad przemianą. Po prostu jest.

Czyż-li więc jest zło w dreptaniu przez świat przetwarzając materię? Hm, co może być złego w gościu, który odwiedza miasta, sprzedając wytworzone przez siebie ostrza. Kiedy ogrzewa go blask kuźni, jego twarz żyje i tańczy. Poza tym nie wyraża nic, nie pogadasz z nim na oderwane tematy. Ale te noże…

Jedni kleją modele, inni lubią nago przejść pod mostem. Opowiadanie to tylko opowiadanie. Nie dorabiajmy do tego ideologii, nie sądzę, by jakąś specjalną wartość miały moje amatorskie zmagania z literkami. Bierze się jakąś rzecz, wykoślawia, wyolbrzymia. Nie znaczy to nawet, że się w nią wierzy. Zresztą, historię piszą zwycięzcy. To taki popularny błąd – zdarzenia z lat pradawnych oceniać teraźniejszą miarką. Nasz czas przez chwilę niczym rozłożony wachlarz się odsłoni a potem tylko historycy powinni się w tym babrać, pozostaną mity. Nie wydaje mi się, żeby ktoś trafnie przewidział, jacy będziemy jako gatunek za kilkaset lat, a to czym się staniemy, mogłoby z naszego punktu widzenia być zupełnie nieakceptowalne. Co z tego?

Potrzebny jest zwykły zdrowy rozsądek, nic więcej. Tak sądzę. Z Dicka bardzo podoba mi się scena z “Płyńcie łzy moje…”, gdy generał po śmierci (jak mu się wydawało) znienawidzonej siostry zatrzymuje się na stacji paliwowej, bo zobaczył tam światełko. Nie jest w stanie nic powiedzieć, rysuje tylko złamane serce i daje daje to gościowi, który również tam się zatrzymał. Tamten go przytula i coś tam papla, co zresztą nie ma znaczenia. Ważna jest ta obecność drugiej osoby. Czy to samo dałoby, gdyby przytuliła nas wersalka? A gdyby miała humanoidalny kształt, miękką skórę, odpowiedni zapach, florę bakteryjną itp, i my, nic o tym nie wiedząc, przyjęlibyśmy pomoc i zrobiłoby nam się lżej?

A potem przyjeżdża gość z obsługi i pilotem wyłącza to coś, pozostałby niesmak? W takim razie, kto nam pomógł?

Innymi słowy, możesz być nawet optymistką!

 

pzdr

 (⌒▽⌒)

@Tar­ni­na, dzięki za komentarz, od razu zacząłem się zastanawiać co i jak pod tym kątem.

Technicznie – myślę że metafory to kwestia gustu, ale rozumiem Twój zawód w ich kwestii, co do nie­gra­ma­tycz­ne "po czwa­kroć" (po­win­no być "po czte­ro­kroć” – to jest to wypowiedź bohatera, celowo niegramatyczna.

Ad meritum

O co cho­dzi?

Myślę, że z perspektywy czasu każda epoka ma jakieś motywy przewodnie (lęk przed bombą atomową, mutanci itd itp). Po zastanowieniu sądzę, że w tej chwili jednym z takich wiodących jest zastanowienie, co nam przyniesie kompresja czasu (w sensie coraz krótszego czasu potrzebnego na podjęcie decyzji zakupowej), oraz zawłaszczanie czasu przez komercjalizację życia (ileż dni, potem godzin, teraz minut było marnotrawionych na niekupowanie). Teraz można jadąc autobusem “miznąć” ekran komórki i kupić ekspres do kawy, zamiast bezmyślnie się kiwać.

Ale… wciąż był teren niezagospodarowany – sen. Tyle bezmyślnego leżenia, zamiast kupowania. Więc może o tym? Nie tak na pierwszym tle, ale pomiędzy słowami? Również o braku więzi, o tym, że jak masz dużą “rodzinę” to zawsze ktoś może Ci do zdrowego rozsądku przemówić, pomóc. Obca osoba kliknie w oddali w klawisz i nam się życie przewraca? Nie żeby kiedyś było inaczej, ale tempo, o tak, tempo się wciąż podkręca.

Trochę o przyjaźni… więc to taki tekst w zasadzie obyczajowy bliskiego zasięgu, z wykorzystaniem paru patentów klasyków. Tak sądzę po przeczytaniu Twojego komentarza ;)

Dzięki za linki, trochę się teraz dzieje (jak np ludzkopodobne roboty do opieki nad starszymi w Japonii).

Ale… Opowiadanie jest strasznie mętne – nie porwałeś mnie, niestety. Cóż, ja sam jestem (w miarę) zadowolony tylko z sekwencji grania i zakończenia plus parę zdań luzem. Niemniej szkoda… spróbuj może tutaj (myślę że niemętne ;): Bobby idzie do szkoły.

 

@Anet – więc to Ty jesteś tą dziewczynką, co rzuca kamyk i rusza lawina ;)

 

pzdr

@_'-'

Hej Anet.

Hm, w sumie fajny komentarz ;)

 

pzdr

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ

Biblioteka. Chodziło o bibliotekę. Leniwy mózg, oszczędzający na cukrze podmienił nominację do biblioteki na rzucanie piórami. Biblioteka. Przepraszam za zamiesz(k)anie.

 

@Dar­con Cie­szę się, że do­sze­dłeś do wnio­sku, że nie wszyst­ko nie wszyst­kim musi się po­do­bać.

Eee tam, dawno już byłem w tym miejscu, nie musiałem dochodzić ;)

 

A jaki to jest “kiep­ski” tekst, a jaki “dobry”, GaPo? ;)

Noż względny, zależy od oceniającego. Ja co prawda myślę powoli, ale ciągle wydaje mi się, że klikanie w bibliotekę tekstem, który uważa się za słaby, jest zwykłym strzałem w kolano. No ale ja wychowałem się na wsi.

 

@Finkla – aj waj, przepraszam za zamieszanie. Bilbo. Bilboteka. Biblioteka. Biblioteka, chodziło o bibliotekę! Ech… jakaś Ty sympatycznie transparentna ;)

 

pzdr

(◔/‿\◔)

Hej, @Dar­con, dzięki za komentarz. O gustach się nie dyskutuje, co jednemu się podoba drugiego obrzydza itp., grafomańskie zdanie mogą się zdarzyć (najgorzej, jeśli niezamierzone). Co do tego, że Te punk­ty do bi­blio­te­ki od ju­ro­rów to żeby pod­nieść rangę kon­kur­su, teraz taka moda, – no trudno mi się odnieść, nie znam na razie opinii jurorów, ale wydaje mi się kompletnie na odwrót – dawanie piórek nominacji do biblioteki kiepskim tekstom raczej by obniżało wartość każdego konkursu? No, ale to pytanie do piórkujących klikających (skreślenia moje, zamotałem piórka z biblioteką).

 

Pozwól, że niesiony dogorywającym szumem ruchu ulicznego odniosę się do przykładów, które podałeś.

a)

Kiedy mężczyzna mówi, przez chwilę przed jego ustami tańczą obłoczki pary i kobieta myśli, że znowu zaczną się katusze,

Katusze zaczną się przez obłoczki?

Oczywiście że nie przez obłoczki, prawda? Jest dalsza część zdania: “jak w tym strasznym momencie przebudzenia – w zimnie i bez możliwości zaczerpnięcia tchu – ale temperatura wraca do normy(…)”. Wydaje mi się, ze mamy tu dość wyraźne stwierdzenie, iż przebudzenie było związane ze sporym dyskomfortem, m. in. przez zimno. A takie obłoczki przy wydychanym powietrzu można często zaobserwować zimą na dworze (im zimniejsze powietrze, tym mniej pary wodnej może "utrzymać" w jednostce objętości, stąd obłoczki pary). Innymi słowy, gdybyś zobaczył za szybą obłoczki pary przy ustach gadających osób, pewnie pomyślałbyś, że jest ziąb. A gdybyś bał się zimna, mógłby Ciebie dziobnąć niepokój. Więc dziewczę nie boi się obłoczków pary, boi się tego, co mogą oznaczać (zimno, zimniej, najzimniej…).

 

b)

Co interesujące, zarówno ona jak i towarzyszący jej młody mężczyzna mają nieznośnie swojskie, znajome ale jednocześnie trudne do zapamiętania twarze, jakby byli tylko wrażeniem, nie prawdziwymi osobami.

Od kiedy swojskość jest nieznośna? Ludzie jako wrażenie?

Nie masz czasem takiego “swędzącego” uczucia, że patrzysz na kogoś, twarz wydaje się znajoma, wręcz swojska, a nie możesz sobie przypomnieć, kto zacz? Jeśli do tego dodamy problem z zapamiętaniem owej twarzy, to uczucie to mogłoby być nieznośne. Tak to widzę.

 

 c)

Los poprawił długim językiem krzaczaste brwi, przetestował prawa wszechświata i zabrał się do pracy.

Krzaczaste brwi? Naprawdę? To jakiś Gargamel?

Pewnie miałem niewyraźne zdjęcie ;) Jak wygląda w istocie los? Nie wyzłośliwiam się, po prostu zarzut wydaje się być trochę, hm, dziwny.

 

d)

W kosmicznej skali milion lat jest zaledwie chwilą, to nie metafora. Więc: parę chwil później sympatyczna grupa jedenastowymiarowych nowożeńców, odbywająca podróż poślubną (zwyczaj wszędzie praktykowany), niespiesznie przemierza Drogę Mleczną.

Najpierw mądre zdanie, ile to chwila trwa we wszechświecie. A za chwilę “nieśpieszne” pokonywanie Drogi Mlecznej. Droga Mleczna ma średnicę 100 000 lat świetlnych. Można ją pokonywać śpiesznie? To nie alejka w parku.

Może znasz taką analogię – rysujesz na kartce linię. Jeśli jesteś istotą dwuwymiarową, to żeby dojść od jej końca do drugiego kraju nie masz innej drogi, jak (mniej lub bardziej spiesznie) "zasuwać" po kresce. Jeśli żyjesz w trzech wymiarach, to robisz sobie z karki rulon i raz dwa łączysz oba końce. Dlatego wydaje mi się, że będąc jedenastowymiarową postacią, możesz sobie wybrać, galaktykę przemierzasz słodko rozleniwiony, powoli, czy nie. Hm, trudno mi sobie nawet wyobrazić, czy takie jedenastowymiarowe byty korzystają z rondli, pudełek na mydło, przycisków przy windzie itd itp. i czy w ogóle uznalibyśmy je za istoty żywe… wg wszelkich definicji. Ale wydały mi się użyteczne więc je przywołałem (tak jak one przywołały bohaterów tekstu. Podejrzewam, że nawet się przy tym nie spociwszy).

 

e)

Ten wy­mą­drza­ją­cy się wujek na ślu­bie. Prze­cież to nie­do­rzecz­ne, nawet nie ab­sur­dal­ne. Kto się wcina z taką gadką na ślu­bie? (…)

Hm… ja parę dziwnych tekstów słyszałem na weselach… Różne są sytuacje, ludzie różne wyznają systemy wartości, czasami decyduje dyspozycja dnia ;)

 

Nie cze­piam się osoby, tylko du­pia­ste­go tek­stu.

No rozumiem, mnie też nie wszystko się podoba, a najbardziej to, co już znam.

Jakiś taki zasmucony kończę,

 

pzdr

 

 (╯_╰)

@cobold

Ze smakoszem było to oczywiście żart, dlatego dodałem buźkę (a sam fakt ich wystąpienia @MrBri­ght­si­de ładnie podsumował sprytnym “GaPo, za­ciął Ci się enter? ;_;“). Ale tak, również uważam że wyglądają na miejscu w tym przypadku.

 

Co do komentarzy, świetnie oba zrozumiałem, dlatego podziękowałem za nie (w pas się kłaniając).

 

> Mię­dzy tymi dwie­ma wy­po­wie­dzia­mi nie widzę ani sprzecz­no­ści ani żad­ne­go in­ne­go związ­ku.

Ależ jest! Jest związek! Chodzi właśnie o wektor wypowiedzi. Tak jak napisałem (nieco innymi słowy) “Jaki świat byłby nudny, gdyby wszystkie Smerfy były takie same”.

 

pzdr

٩(– ̮̮̃-̃)۶

Dwugłos codzienny:

@joseheim Dłu­gie bloki tek­stu wy­pa­la­ją mi oczy, GaPo!

@cobold E tam, blok fajny! Zjeż­dża­łem sobie strzał­ka­mi w dół w trak­cie czy­ta­nia i wi­dząc kątem oka jak to dalej wy­glą­da, cie­szy­łem michę coraz bar­dziej.

@Mytrix O, jeden któ­re­mu blok się po­do­bał tak jak mi :D

Smakosze? ;)

 

@cobold Po­ty­kać za­czą­łem się do­pie­ro na tych ko­lej­nych, krót­szych już po­zio­mach

@NoWhereMan Pierw­sza opo­wieść nie chwy­ci­ła. (…) Drugą czy­ta­ło mi się dużo le­piej, faj­nie podeszłeś do te­ma­ty­ki.

To daje do myślenia ;)

 

Dzięki za komentarze, tak jakoś zwyczajnie, po ludzku, podoba mi się ten rozrzut opinii.

pzdr

(-(-_(-_-)_-)-)

@Fin­kla A po­to­ku wy­mo­wy uszko­dzo­nej baby nie można było prze­rwać opi­sa­mi, co robi słu­chacz? Albo czymś po­dob­nym?

 

Nie “siedziało” mi to… zupełnie. Wiem, że można było powstawiać “wydawało się, że nie nabiera powietrza, a jednak słowa płynęły dalej” czy “mężczyzna zapomniał nawet, że swędzi go nos, wsłuchany (…)” itd itp, ale… nie było wtedy takiego wrażenia “pędu”, zalewu słów.

Ergo: pewno dało się zrobić inaczej, ale to co wymyślałem nie zadowalało mnie tak, jak ów długi blok. Więc zasnąłem ze spokojnym wyrazem twarzy z odpowiednią poduszką pod głową ;)

 

pzdr

٩(͡๏̯͡๏)۶

 

Niech żyje pluralizm!:

@AQQ Przy­znam, że cięż­ko mi się było prze­bić przez tekst.

@No­Whe­re­Man Trud­no mi się też czy­ta­ło

@Finkla IMO, warto by to roz­bić na czę­ści, bo mor­der­cze w czy­ta­niu.

@Ne­ris­sa Muszę przy­znać, że mimo tego bloku tek­stu, (…), nie mia­łam pro­ble­mów z czy­ta­niem.

@My­trix A mnie, po­mi­mo tak znie­na­wi­dzo­nych blo­ków tek­stu, czy­ta­ło się do­brze i płyn­nie i nawet te bryły nie prze­szka­dza­ły.

@MrBri­ght­si­de GaPo, za­ciął Ci się enter? ;_; (ha, zacne)

@My­trix Ob­sta­wiam ce­lo­we dzia­ła­nie :D

@Ne­ris­sa Sko­ja­rzył mi się z cią­giem da­nych w pro­gra­mie kom­pu­te­ro­wym.

 

Ano właśnie, próbowałem różnych koncepcji i jednak przy dużym bloku zostałem (rozumiem też obiekcje). Po prostu ta baba gadała i gadała i gadała bez absolutnie żadnej przerwy. Przypuszczam że po prostu była trochę uszkodzona przez to niepotrzebne uruchomienie w niesprzyjających warunkach (hm, użytkowania niezgodnie z instrukcją?)

 

pzdr i dzięki za porządne komentarze ;)

ε(´סּ︵סּ`)з

@Fin­kla, @regulatorzy

Drogie dziewczyny, cóż Wam mogę napisać. Wydawało mi się, że w miarę linearnie to idzie. Chciałem “zaszkatułkować” – i mam nadzieję, że ta część jest OK (akcja się dzieje, przędzie, wciągamy się w historię Ma­ri­ce­li a tu nagle ta “ugrzęźnięta” dziewczyna się wybudza i, o rany, przecież to tylko jej opowieść). Pociągała mnie taka perspektywa.

Nie chciałem też “tradycyjnej” opowieści, bo taką ostatnio napisałem pod butem Joseheim (niechaj buty jej się nie rozwiązują) na inną okazję. Tutaj po prostu krążyłem wokół jednego krótkiego zdarzenia. Chciałem uzyskać taki wynik, jakby najbardziej “bliska” i “ludzka” historia popłynęła z, zaiste przecież, zaprojektowanej maszyny. A że wygląda i gada jak człowiek, od razu zaczynamy ją inaczej pojmować. Ale… do licha, jak rozpoznać przy takim egzemplarzu kto z taśmy a kto ze stogu siana? I jaka to różnica?

Po prostu sam lubię takie historię poczytywać, przeskoki, inne punkty widzenia, przenikanie się… bez tradycyjnej wędrówki postaci. Po prostu odpoczywam przy tym. Może ktoś też po przeczytaniu “Kata strofy” oddechnie? Byłbym szczęśliwy. No i chciałem w to wplątać takie codzienne, (niestety) prawdziwe historie (jak ten ośmiolatek). No horror.

Wydaje mi się, że los jest ślepy ;) Są tylko warunki brzegowe, konstrukcja i bodźce, żadnego peszka czy łutu szczęścia. Hm, to nawet napisałem wprost. Szaleństwo ;)

 

@My­trix – robię co mogę, chociaż|przecież to zabawa. Przestałem też walczyć z zakusami, które miewam, by omijać “ciężkie” tematy. Takać to kurka okoliczność zaokienna. I śmieszno, i straszno. Co do tego że coś tam czyha, pewnie gdzieś się tłuką we mnie jakieś wątpliwości, których nie jestem na razie świadom, i tak przebłyskuje coś w tekście. Cóż, może kiedyś się dowiem ;) Starałem się wykosić niepotrzebne rzeczy, przy tym co zostawiam starając się, żeby trzymało poziom. Lubię też lekko odlecieć, dbając jednakoż o inteligencję potencjalnego (hm, max 30 ;) czytelnika.

 

Hm, duży mi wyszedł komentarz, chyba musiałem odreagować to sobotnie domowe krzątactwo (tato, drzwi w kabinie prysznicowej się nie przesuwają, stolnica jeździ po blacie, skype się nie uruchamia i tak dalej i tak dalej). Ech, fantastyka ;)

Tytuł po prostu mi się spodobał, a wydaje mi się, że pasuje też do treści. Taka mini-gierka słowna.

 

pzdr, dzięki za komentarze

•|龴◡龴|•

@Skull Z two­je­go linka jeden pro­gram oka­zał się po­moc­ny – Ad­van­ced Find and Re­pla­ce.

Nie­ste­ty po prze­te­sto­wa­niu go w prak­ty­ce oka­za­ło się, że oszczęd­ność czasu jest zni­ko­ma. Cały pro­blem po­le­ga na tym, że żeby to za­dzia­ła­ło, muszę wzory do­ku­men­tów wy­peł­nić jakąś uni­wer­sal­ną tre­ścią np. A1, A2 itp. I to jest mniej­szy pro­blem, ale w mo­men­cie, gdy któ­raś z tych war­to­ści się nie po­ja­wia, trze­ba otwie­rać do­ku­men­ty i ka­so­wać wy­peł­nie­nia. Oba­wiam się, że ten pro­blem bę­dzie do­ty­czył każ­de­go po­dob­ne­go pro­gra­mu.

 

To może dwa przebiegi?

W pierwszym podmieniasz te ciągi, których potrzebujesz, w drugim zastępujesz WSZYSTKIE swoje ciągi-znaczniki A1 A2 itd pustym miejscem (czyli de facto tylko te zostaną podmienione, których nie użyłeś)? Wtedy masz pewność, że żadnej “sieroty” nie pozostawiłeś.

Inne rozwiązania to niestety jak ktoś wspomniał raczej zabawa programistyczna.

pzdr

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ

Mam na betaliście opowiadanie na portalowe “Fantastyczne Gody” (Kata strofy).

Może ktoś miałby ochotę powytykać (pomóc znaczy)?

 

pzdr

٩(̾●̮̮̃̾•̃̾)۶

Dzięki za konkretny komentarz, panie @jeroh. Nie da się ukryć, jestem wyznawcą Dicka ;) Co do twista to, jak zauważyłeś, fabuła jest w sumie prosta: kliknij po SPOILER, więc twist to niejako przedstawienie konsekwencji wydarzeń poprzedzających.

Cóż, bohaterowie mi się (niemal dosłownie) już wyczerpywali… Ale tak chyba wygląda życie? Ktoś daleko podejmuje decyzje, z jego punktu widzenia są tylko narzędzia (As i Ren, ot takie szaraczki do skubania) i sposobność. Zresztą, tutaj ów ktoś upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu, zaiste ekonomiczna prostota rozwiązywania spraw.

Wydawało mi się, że takie zakończenie będzie OK. Zresztą, scena końcowa to ta, z której akurat jestem zadowolony. Myślę, że bez ostatnich akapitów byłoby, hm, cienko ;)

 

pzdr

˚∆˚

Dzięki, @No­Whe­re­Man, za komentarz. Kimże bym-był-że, gdybym twierdził, że nie ma tu co poprawiać… Tak jak napisałem, wiedziałem jak to wszystko tam działa, ale nie za bardzo “czułem” tych dwóch gości, Asa i Rena. Podsumowując: słodko/kwaśno.  Czy uda mi się wyzbyć dominującej niekiedy męczącej maniery? Ale o tym w następnym odcinku ;)

pzdr

ة_ة

@Black­burn, wydaje mi się że to optymalna forma dla tego “dzieła”. Chociaż w istocie to żadne sf tylko widok zza okna ;)

pzdr

(-(-_(-_-)_-)-)

@mr.maras – cieszy mnie takie odczytanie tekstu (oczywiście niedobrze, że mozolnie, pozytywnie, iż z satysfakcją)

@re­gu­la­to­rzy, @Szysz­ko­wy­Dzia­dku mr.maras ładnie mi wytłumaczył, o co tu chodzi. Widocznie to ten gość, który intuicję umie ubrać w słowa ;)

 

Dzięki za komentarze.

pzdr

ب_ب

Hej, w regulaminie Fantastycznych Godów stoi “Tekst musi być wcze­śniej nie­pu­bli­ko­wa­ny, nie­ano­ni­mo­wy.“, Anonimie. Treści nie oceniam, bo też się produkuję na konkurs.

 

pzdr

<*_*>

Incepcja czyli rzecz o rolniku, który nagle pokochał muzykę klasyczną i śpiewaku tenorowym, który założył zagon kartofli na gmachu opery? Wszystko przez błąd jednego przemęczonego programisty Morfeusza… ;)

pzdr

ô¿ô

@Fin­kla – zmieniłem preambułę. Po prostu w nazwie pliku z poprawkami gdzieś mi mignęła Finkla i tak mi się zakodowało. Co do opowiadania to tak właśnie mi się wydawało, że (oczywiście jeśli) ma się to komuś spodobać, to bardziej Adamowi niźli Tobie ;). Jose mi jednak przetrzepała skórę i mam wrażenie, że przy kolejnych tekstach będzie lepiej w tym aspekcie. Np Bobby idzie do szkoły powstał później od “Jak na sznurku”. Nowy ja!

 

@Black­burn – z Morfeuszem bo byłby raz-dwa cały ekosystem – mniej czy bardziej legalny. Takie tam zwykłe ludzkie sprawy – hakujesz konsolę sąsiada i wykradasz jego najskrytsze pragnienia, wrzucając anonimowo na jego face filmiki, pracujesz nad znajomą dziewczyną, delikatnie zmieniając rysy twarzy amanta z jej snów (by przypominały, kurka, Ciebie ;), nawet goście produkujący sterowniki do maszyn odżywiających pozajelitowo swoją porcję tortu by mieli. Wielkie przepływy środków pieniężnych! Nie mówiąc o całej masie kreatywnych gości (AI tudzież?) dbających o najwyższy poziom rozrywki. Ho ho, mikropłatności w snach!

pzdr

<*_*>

Tak też odebrałem Twój komentarz, @Black­burnie. Gdyby był jakiś system pozytywnego oceniania przydatności komentarzy, niezwłocznie bym go użył ;)

pzdr

d[ o_0 ]b

@Black­burn – dzięki Ci za komentarz. Hm, wydaje mi się, że faktycznie dość ciężko mi się to pisało, co pewnie czuć, ale temat ciskał się po czaszce i nie dawał spokoju. Wszystko poukładane i tylko spisać, a tu opór. Jak się musiały męczyć te biedne dziewczyny, które mi pomagały! Podejrzewam, że po prostu nie rozgryzłem dobrze postaci (oprócz Masona, z nim nie miałem takiego problemu), bo z dialogów też nie jestem zadowolony. Myślę, że najpłynniej “wchodzi” scena grania oraz ostatnie akapity, jest też chyba parę fajnych patentów i dość (moim zdaniem oczywiście) kompletny świat.

Może ktoś z pozytywów powyciąga dość, by być zadowolonym z lektury.

 

pzdr

@('_')@

@Skull. Ale to już było. Rodzic przez duże “R”, Nauczyciel przez duże “N”, mają za zadanie stworzyć samodzielnie funkcjonującą, obdzieloną krytycznym spojrzeniem jednostkę (Bóg da obarczoną poczuciem humoru!). Nie ma co ryzykować – toż tu kiełkuje (dość naturalny przecież i potrzebny) bunt! Wychowujmy dzieci systemowo, nie ryzykujmy niepotrzebnie, bo taki Rodzic może się zdarzyć. Lepszy jest zdalnie sterowany “Pawlik Morozow“ – wierny tej “wyższej” idei, z zapartym oddechem śledzący zmagania “naszych” z “tamtymi”, gotowy do wszelkich poświęceń itd itp. Niech to będzie partia, religia, produkt ukochanej marki… Bez nawet cienia zdania sobie sprawy z możliwości krytycznego badania spraw… bez reszty pochłonięty… Ot, taki kilkulatek z zapartych tchem obserwujący finał zmagań sądowych dwóch firm, jeszcze utwierdzany przez system, że to ważne. Dla niego literalnie marka to religia, ale kibicuję małemu i trzymam za niego kciuki.

Oczywiście każdy model dystopii jest możliwy, tutaj obrałem taki wektor.

 

@Fin­kla – no pewnie że muszą. Niekoniecznie też należy z nimi walczyć – produkt jak produkt, można go sprytnie wpleść w system, przecież “damy Ci wszystko, czego potrzebujesz. A jeśli nie czujesz tej potrzeby, to ją stworzymy”. Patrz, ten koleżka jara “Odlot No.6”! Klęknijmy i złóżmy modlitwę w intencji zwiększenia sprzedaży “Haju 3v4”. Ale szybko, żeby nie zwiał! I widziałeś jego buty? Wstrętny prowokator!

 

A bardziej patrząc na paragon to przecież dzieci podejmują wiele decyzji zakupowych. Świeżak to 2400 wydane na zakupy. Czyż to nie ge-nia-lne? ;)

 

pzdr

¯\(°_o)/¯

@Skull“Nie spodo­bał mi się frag­ment z przy­tu­la­niem mamy. “. Ja wyszedłem tutaj z trochę innej strony. Weźmy takie hasło: “Nie pozwól, by ktoś ci mówił, co masz robić! Pij Colfantę, bądź sobą!”. Dostrzegam tu pewnego rodzaju brak logiki. Więc spróbujmy np zabrać ludziom zwykły, zdrowy rozsądek. Mama tu przeszkadzała, wydawała się krytycznie nastawiona do pewnych mechanizmów. Przeszkadzała. Nam potrzebny jest taki mały, zachwycony tym co MY mu każemy się zachwycać itd itp., niezdroworozsądkowo nastawiony model. Poddaj się naszej religii, dostaniesz wszystkie odpowiedzi itd itp. Ekscytuj się rzeczami, których tak w istocie, przy odrobinie zdrowego rozsądku, poważnie nie potraktowałbyś. No tędy mi to przywędrowało. Dzięki za krytyczną opinię.

@Anet – w formie!

@Slom­ka – dzięki, masz rację, zmienię. No i nazwa firmy chyba powinna brzmieć “Goobook” ;)

 

pzdr

╰(◣﹏◢)╯

@fun­the­sys­tem – brawo Ty ;)

@Nim­rod – no właśnie z tym pamiętaniem, jakby to było, gdyby warunki brzegowe były inne? Po prostu sam decydujesz (bez wzywania jakiejś specjalnej ekipy ze sprzętem) co z pamięci wyrzucasz, a co zostawiasz. Tak samo z płodnością…

Co do słownych gierek – przecież to zabawa ;)

pzdr

ʕʘ̅͜ʘ̅ʔ

Dzięki @No­Whe­re­Man za komentarz, i fajnie, że akurat w taki sposób odebrałeś tekst – w sumie masz rację, jest też i za co dziękować, przecież jest i masa fajnych rzeczy na świecie.

 

pzdr

ô¿ô

Dzięki za opinie, fajnie że podobało się.

Co do tytułu to tak, trochę się przede mną ten odkrywał, ale – dla mnie – ma sens. Jest to mająca pewien związek z treścią zabawa słowna (zakładam że wiadomo co oznacza “czuć do kogoś miętę”) – clou sprawy to że piszący pocztówkę może decydować, co zapamiętać a co “wyczyścić” z pamięci (bo dziwi się, że są miejsca, gdzie jest inaczej).

Za+pa-mięta=nie

Za pożegnanie/rozstanie się z czymś/kimś, gdzie nie było “mięty”, dajemy nie – czyli nie pamiętamy.

 

A co do ascii art – lubię ;)

 

pzdr

…../ )

…..’ /

–‘ (_____

……… ((__)

….. _ ((___)

……. -‘((__)

–.___((_)

 

Ka­ro­l123 – idź i z pomocą smartfona mów językami… a wśród dzikich plemion pamiętaj o solarnej ładowarce!

Ver­ma­ni­tus – też wydaje mi się, że to taki dzieciak da radę, szczególnie że potrafi obsługiwać analogowe technologie ;) Ot, “jara” się tym, co kumple, itd itp.

Naz – dokładnie, świętnie to wychwyciłeś ;)

 

pzdr

{٩ಠಠ}

Dzięki za komentarze.

ocha – no strasznie mi przykro, że najpierw Ci się spodobało, a potem się wystraszyłaś! Do diaska, co to za świat, w którym ocha nie może się cieszyć tym co ją cieszy! Ma-sa-kra!

Black­burn – hm, masz rację, ja też zakładałem, że pod tym wszystkim czai się jakieś megazaawansowanie, ale jak tylko to wyartykułowałeś wyraźnie, z wrodzonej przewrotności wykonałem ćwiczenie myślowe – oderwane już zupełnie od tej pocztówki – że to przecież nie jest konieczne, by podróże kosmiczne wykonywała tylko niebotycznie bardziej zaawansowana od nas cywilizacja. Przecież jest Harry Turtledove: Droga niewybrana!

Ty­ra­elX – faktycznie z wieszającymi się ubraniami chodziło mi o takie zawieszanie jak w komputerach (przecież startuje internet rzeczy itd). Ot, zwykła gra słów.

Raz jeszcze dziękuję Wam za komentarze

pzdr

(‾⌣‾)

Dzięki za komentarze.

Sądziłem, że ktoś napisze “a gdzie tu fantastyka”…

Cóż, niektóre marki mają swoje ołtarzyki i akolitów. Może po prostu jest w nas taka potrzeba?

A co do Orwella, to w spółce z Huxleyem chyba wyczerpali temat.

 

pzdr

\˚ㄥ˚\

Uprzejmie dziękuję za komentarze. Jeśli chodzi o ascii art to: http://www.asciimation.co.nz/ – Gwiezdne Wojny.

Gwoli ciekawostki dodam, że z braku innych możliwości kiedyś w pracy (oj dawno temu) oglądaliśmy jakieś zmagania sportowe w trybie ascii art (obraz telewizyjny z tunera tv podpiętego do komputera domowego przesyłaliśmy zdalnie do pracy jako ascii art – mieliśmy za słabe łącze by przesyłać pełny obraz). Świetna rzecz!

@Black­burn – to co napisałeś o rodzinie przez chwilę wydawało mi się dziwne, a potem już nie. Nie wiem co o tym myśleć ;)

@Finkla – z ciuchami to po prostu moje dziecinne poczucie humoru. Wieszające się ubrania! Ha ha ha ha! Hm…

pzdr

இڿڰۣ-ڰۣ–

Dzięki za komentarze. Przyjmuję sugestię, delikatnie przeredagowałem. Może jest lepiej?

pzdr

»-(¯`·.·´¯)->

To tylko symbol! Nie wiem, co boscy robią, by się transcendentalnie wyluzować. Czy jak zwykli ludzie dłubią między palcami u nóg i liczą umlauty u Goethego (czyli coś dla ciała jak i dla duszy)? Czy robią jednak coś szalonego?

Skłaniałbym się ku drugiemu… Ale zaklinam, boska, nie rozwiewaj mgły tajemnic, nie pisz o boskich rozrywkach! To Wasze, niepojęte sprawy i niechaj tak zostanie!

pzdr

o, boski komentarz ;)

Mnie też się wydaje, że to dość “solidne” opowiadanko.

pzdr

(<>..<>)

Nowa Fantastyka