Profil użytkownika


komentarze: 101, w dziale opowiadań: 92, opowiadania: 51

Ostatnie sto komentarzy

Ale baty :)

Cóż, dzięki, że chciało się Wam doczytać do końca. Szczerze mówiąc mnie się wydawało, że zakończenie jest tu właśnie największym atutem, ale jak widać, niekoniecznie :)
Pozdrawiam

Odpowiedź A dla tej grupy, która nie wielbi pod niebiosa i zauważyła, że to czegoś brak... Fakt; też uważam, że coś tu nie wyszło. Pewnie wynika o z tego, że pomysł założyciel opierał się na kilku luźnych skojarzeniach, które kleiłem na budapren.

Odpowiedź B dla reszty. Cieszę się, ze mimo powyższego jednak się Wam podobało. Poważnie się zastanawiałem, czy uda mi się całość spiąć w jedną spójną całość.

A2 Argument z maskaradą, jako subiekywne odczucie - ok, jako odniesienie się do mojedo opowiadania, całkiem pudło, bo zupełnie nie wchodzę w te klimaty.

B2 Dziewczynka nie jest z byt dorosła. Wiem z praktyki, że dzieci na ten moment potrafią wszystkim zaskoczyć, a że ta była pod wpływem czarów, to tym bardziej :)

Prokris, wow :) Jaki piękny komentarz :) Dzięki. Co do tych piwerwszych i drugich zdań, to szczerze mówiąc nie wiem. Może i to coś złego, choć nie do końca jestem przekonany.

Jeśli idzie o komitet sterujący, to daję sobie 75%, Tobie 25. Chodzi o to, że w korporacjach "komitet sterujący" to jest coś w rodzaju nazwy własnej, jak dajmy na to "rada nadzorcza"; idąc tym tropem jest komitet sterujący projektu X, a nie projektem X; ale może być też tak, że to swoisty rodzaj biznesowego slangu i z poprawnością jest na bakier.

To, że im dalej w las, tym mniej realnie (a właściwie miało być mniej wiadomo, co jest realnie) to takie miałem strategiczne założenie. Może faktycznie dałoby się inaczej. Z opiniami, że przesyt tych "dziwnych" elementów nuży już się spotkałem i skoro czytelnicy tak mówią, to nie wypada mi polemizować.

Zakończenie, to inna bajka. Mam taką niezdrową tendencję, żeby kończyć opowiadania inaczej, niż prowadziłem tekst. Z doświadczenia już widzę, że to ma mniej więcej tyle samo zwolenników, co przeciwników. Tu akurat chciałem dać takie groteskowo kiczowate zamkniecie, rodem z kiepskich filmów. Nie spodobało Ci się, ale skojarzenie miałaś idealne.

Z narracją pierwszoosobową próbowałem kilka razy, ale jakoś źle się w tym czuję.

Cieszę się, że mimo wszystko czytało się dobrze :) Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki.

 

Marks, ale jesteś pewien, że nie nie można mieć obrzydzenia? Nie sprawdzałem tego w słowniku, ale takie określenie jest dość popularne, stąd moje zdziwienie.

Adamie, jeśli czytelnik czegoś nie łapie, to jest to winą autora; inna sprawa, że ten tekst nie miał być do końca zrozumiały, miały się zatracać granice miedzy jawą a snem, a w snach wiadomo, że bywa dziwnie.

Oruen, pomysł z "shortem" jest super, następnym razem go wykorzystam :D

Dzięki za opinię i za samo przeczytanie, zwłaszcza, że tekstów tej długości często nikomu się nei chce tknąć :)

Suzuki, nie był rozdzielony. Zostały trzy piąte, które w domyśle odebrano oszustkom i przekazano Skubie.

Nie maiłem ambicji na tworzenie czegoś wybitnego. Kreślenie GythaOgg " taka właśnie radosna wariacja" jest wręcz idealne. Jeśli ktoś czytając się uśmiechnął, to ja się cieszę.

Pozdrawiam

Kudłaczu, ale że oryginał ma więcej uroku niż moje opowiadanie, czy niż polska wersja? Jeśli to drugie, to się zgadzam (zwykle oryginał jest najfajniejszy i niekoniecznie chodzi o kwestię tłumaczenia), jeśli to pierwsze, to pewnie też będzie to zgodne z prawdą, choć mimo oczywistej inspiracji, to wydaje mi się, że są to dwie różne bajki.

Homarze, pozytywne wrażenia zawsze cieszą autora. Może trudno to napisać jakoś bardzo wymownie, ale naprawdę mi miło.

Regulatorzy, podchodzisz pod patos, a ja wieszczem nie jestem i pewnie nie będę :) Nie mniej skoro udało mi się wydobyć z kogoś tak silne emocje, to czuję niezdrowe samozadowolenie. I to ja dziękuję, że chciało Ci się przeczytać wcale nie krótki tekst (nie mało czytelników rezygnuje już po spojrzeniu na objętość :( ) i jeszcze zostawić po sobie ślad.

Pozdrawiam

Heh, nie wygrałem... Idę się popłakać, będę cierpiał w samotności (i ciemności), a potem... strach się bać.
A tak na serio, to gratuluję zwyciezcom i dziękuję za fajną zabawę :)

Zajebiaszcze :)
Bardzo sympatyczny shorcik, choć przyznam, że spolegliwość bohatera doprowadzała mnie do furii.
Zwłaszcza, jak czekała na niego elfka nimfomanka :D

Dodajmy, że w powieści nigdy nie wydanej :p
Wiedźma, to nie wiem, gdzie się podziewa, chyba Ty masz... no i jeszcze coś by się innego znalazło, ale to chyba nie czas i pora na wyliczanki.

łoooo i jeszcze trochę i wciaż nie wystarczy :D

i tak, na gotowe; nick jest z tego tekstu właśnie, a ja nie dostałem nic za prawa autorskie :/

Berylu, nie daj się zwieść, najpierw był ten tekst, dopiero potem Suzuki. Cwaniara przyszła na gotowe :D

Cała jest zielona :p
Prawda nie jest tak oczywista.. oczywiście zdawałem sobie sprawę, że wszelkie smaczki, to raczej tylko główna zainteresowana wychwyci, nie mniej nie chciałem, żeby dla szerokiej publiczności było "o niczym", więc coś chyba jest nie tak.

Świętomirze, aktualnie Fervex :D
Pomrocznie Jasny, czytelnik oczywiście ma prawo mieć swoje zdanie, ale subiektywnie uważam, że tekst nie jest na granicy przekombinowania. On jest przekombinowany ;)
Milika, co do interpunkcji, to jam nie godzien się wypowiadać :) Polka poprawiona, a chandra? Mnie nie pytaj, to nie ja mam takie problemy :D (patrz dalej)
Eferelin Rand, wiesz, każdy ma swoje zdanie, ja się nie pogniewam, że Ci się nie podobało i z krytyki postaram się wyciągnąć konstruktywne wnioski; natomiast, czy jesteś pewien, że chciałeś powiedzieć, że tekst o Suzuki jest o niczym? :D Wiesz czym to może grozić? :D

p.s. nie wiem, może powinienem zostawić więcej niedopowiedzenia, ale odpowiedź na czające się niektórym gdzieś w potylicy pytanie brzmi: tak :)

Takie "dziwne", no i z podtekstem :)
Zapraszam

Kurna, coś jeszcze zostało do wygrania? W sumie, mogę się nominować do kategorii "szowinistyczna męska świnia", :jestem leniwy i nawet nie bardzo się staram" i "władco ciemności umyj mi nogi, bym już nei brudził twojej podłogi".

Ponadto obie kandydatury Suzuki uważam za jedynie słuszne, DJ Jajko dorzuciłbym do "Smerda jajeczny", a Fasa do "Spotkany o zmierzchu" - nie pytajcie, dlaczego... :D

Ja, w zależności od tego, czy wieje z lewej, prawej, czy nie wieje wcale :) mam trzy podstawowe tory doboru imion (zdarzają sie też odjazdy na bocznicę, ale to już sporadycznie). Tor pierwszy, z którego większość pociągów kieruje się na Gdańsk - ambitnie dobieram, a z reguły tworzę imiona, które mają drugie dno, coś znaczą, sugerują, do czegoś nawiązują (tu na przykład posiłkują się różnymi językami - nie muszę ich znać, wszak jest internet i słowniki :p , historią, wierzeniami, nazwami geograficznymi itd). Tor drugi, to głównie kierunek krakowski - biorę z otoczenia (znajomi, telewizja, fajne - wiem, to względne :p nazwy, które gdzieś mi się rzucą w oko; czasem biorę z całym dobrodziejstwem inwentarza, czasem lekko zmieniam; sporadycznie postać obdarzona czyimś imieniem, czy ksywką, w jakikolwiek inny sposó jest z oryginałem powiązana, choć mam w dorobku trochę krzywych zwierciadeł i trochę postaci będących fikcyjną wersją osób żywych). I wreszcie tor trzeci kierujący większość składów na Poznań - idę na łatwiznę i łykam najpopularniejsze imiona starając się, żeby były jak najbardziej neutralne (czasami przyporządkowuję je geograficznie, czyli na przykład Dymitr - Rosja, ale też nie zawsze).
Listę imion potencjalnie do wykorzystania też kiedyś miałem, ale coś ją zjadło...

wartości artystycznej nie podejmuję się oceniać, bo się na tym nie znam :) ale doceniam dopracowanie, włożoną pracę i dopasowanie formy do pomysłu, pomysł zaś do konwencji narzuconej tematem. Ciekawie to wyszło, być może nawet najceiekawiej z tego, co do tej pory widziałem.

Ja pierdziu :D
Mam nadzieję, że faktycznie traktujecie to jako "udany żart z Poego" - jeśli tak, to się cieszę ogromnie, bo mniej więcej takie było zamierzenie, jeśli doceniacie to "arcydzieło" jako wiersz to Wam współczuję :D O czym, jak o czym, ale o poezji, to ja bladego pojęcia nie mam.
Tak, czy inaczej, strasznie się cieszę, że przypadło Wam do gustu.
Odnośnie absyntu, to właściwie, żeby już do końca pozostać w klimatach Poe'go, to powinno być raczej opium, ale co tam :)

p.s. bałem się, że będzie za mało czarnych koronek :p

Przyjmuję do wiadomości, że Ryśku wszystko może, zresztą, to dla mnie żadna nowina :p
I co z powyższego wynika, Fasoletti, nie masz racji. Ryśku jest jak Chuck Norris... hmmm, to nie tak, to Chack Norris marzy, żeby być taki, jak Ryśku. Ryśku zagina czasoprzestrzeń, a jeśli myślisz, że będąc trupem Ryśku nie dałby rady zaspokoić tabunu, czy dóch, czy trzech, czy ilu tam chcesz tabunów pielęgniarek, to doprawdy... błądzisz :) Pokaż jak się wstydzisz! :)

A tak ogólnie, jeśli jest zabawnie i sprawia przyjemność, to wielce się cieszę. To nie miały być literackie Himalaje, a właśnie taka lekka zabawa.

Ło dżizys... stworzyliśta potwora (albo potwory) :D

Można wrzucać kilka propozycji, XII ksiąg, zbiór poematów, czy muszę się zmieścić w jednym skromniejszym? :D

O fuck...
No toś pojechał :D
Ja na szczęście nie mam stosunku z wiadomą sagą, a to jest obłędne. Generalnie jako "pojazd" nic dodać, nic ująć... chociaż, ja wiem? Może jednak dałoby się ująć. Tak naprawdę, jakbyś dał tylko cztery pierwsze wersy, to byłoby genialne, nadal wymowne, a jednocześnie bardziej przyswajalne dla wrażliwych, nadwrażliwych, a może nawet emo, a może nawet dla Edwarda...

Niby zabawne, ale jakoś mnie nie przekonuje. Może po prostu zbyt przewidywalne.

Z tymi postaciami, co akurat są potrzebne i z tymi przeskokami, to trochę nie tak. Prawda jest taka, że cała ta opowieść jest napisana dlatego, że akurat była potrzebna, a nagłe przeskoki po prostu lubię :)
Czarna miała się dać czytać samodzielnie (co jak widzę po komentarzach niekoniecznie wyszło) natomiast ma pasować do tego co było dalej (i wcześniej), a co się znajduje zupełnie gdzie indziej. Jest to opowiadanie z tego samego worka co Vald.
Co do tej magicznej reszty (wcześniej i później), to kiedyś może ujrzy światło dzienne, a może nie ujrzy - kto to może wiedzieć :)

Jeszcze jeden staroć wystawiony na lincz :)
Zapraszam

Pokaż jak sie czerwienisz :D ;P
W pierwszym odczuciu wydawało mi się, że tekst jest za krótki, ale po namyśle, to jednak nie. Krótka, rwana konstrukcja, ciężka i duszna dzięki kombinacyjnej budowie zdań, wytworzyła bardzo ciekawy klimat, który - jak myślę - w dłuższej formie mógłby zaginąć.
Z powyższego, które zasadniczo jest plusem i to pewnie pokaźnym, wynika mały minus. Te zdania - bywają trudno przyswajalne, co wymusza inny rodzaj czytania. Jednak nie czepiem się. To i tak pewnie kwestia cosielubienia.
No i jeszcze może jakieś podsumowanie - zajebiste :)

Miało być mniej więcej tak, jak zasugerował Ibastro. Miał być też jeszcze inny podtekst, ale skoro nikt tego nei zauważył, to nie warto się błaźnić i o nim wspominać. Wyszło, jak wyszło :) Dzięki, za przeczytanie i komentarze :)

Najwyraźniej im więcej piszę, tym gorsze mam pomysły :D

Cóż, miałem bardzo konkretny pomysł na ten tekst (tak, był plan wydarzeń) i najwyraźniej zupełnie go nie widać, skoro nikt go nie załapał. Nie wiem, czy to można uznać za argument obrony, ale mam wrażenie, że komentujący patrzą przez pryzmat jednej gry i jednego z filmów, tymczasem z grą nie ma to absolutnie nic wspólnego, o związki z filmem pewnie łatwiej, ale też nie z tym ostatnim.

Dawno nic nie było ode mnie, więc taki mały short sprzed roku. Zapraszam

Heh
Już daaawno nie dostałem takiego łomotu :) Może to i dobrze, bo człowiek schodzi na ziemię ;)
Opowiadanie było w sumie dość eksperymentalne, co jak widać niekoniecznie wyszło mu na plus.
Może następne podejdzie bardziej :)

Ech, za Wami trafić... :D
Lubię ten tekst, uważam, że pomysł być ciekawy i ogólnie jestem raczej z niego zadowolony, ale żeby takie och i ach, to w życiu bym nie powiedział :D Poważnie, strasznie długo się zastanawiałem, czy nie jest za słaby, żeby go wrzucać, a tymczasem podoba się bardziej niż takie, co w mojej ocenie są lepsze.
Skończy się na tym, że wkleję całą szufladę :D
Tak czy inaczej, bardzo mi miło :) Dzięki

Kolejny tekst z czasów sprzed potopu (ale już po wygnaniu z Edenu). Tym razem alternatywna wersja Czterdziestej Karczmy Mortusa. Coś w stylu Hero TURBO.
Zapraszam na odrobinę odjazu, a następny tekst będzie z kosmatym zabarwieniem... ;)

Fabuła... oczywiście, starałem się, żeby takowa była, żeby przygody były przynajmniej w miarę ciekawe i wciągające, żeby był też finał... Jeśli nie do końca to wyszło, to źle, a na swoje (takie marne) usprawiedliwienie mam tylko to, że to opowiadanie było pisane pod finał, to znaczy że Vald siedzi w klatce i ktoś nadchodzi. Cała reszta musiała się dopasować i może jej to trochę zaszkodziło :(

A, że ogólnie jednak pozytywy, to mnie bardzo cieszy :)

Można lepiej. Zaczyna się od błędu logicznego, "para, gotująca się niemiłosiernie w czarnej, sportowej bmwicy". Jak mieli taką brykę to na pewno mieli też klimę :)
A potem jest tak... nijak. Trochę naiwnych stwierdzeń, ciągłe powtarzanie chłopak i dziewczyna i nic nie dzieje się takiego, co miałoby przykuć uwagę. Nawet jak dziewczyna sie rozbiera, to nie robi się goręcej, a przecież powinno. Potem ciach, ciach, trochę akcji, ale też jakoś dziwnie na sucho zrelacjonowanej, bez polotu i emocji. I koniec. Jeszcze, żeby była jakaś zaskakująca pointa, tekst by się lepiej bronił, a tak... cóż, jest i to wszystko.

Brak odmiany imienia jest absolutnie zamierzony i nienaruszalny :D

A co do porównania, to, co kto woli. Ja tam zdecydowanie jestem za tamtą wersją, ale nikomu swojego zdania nei narzucam :)

Równoległa wersja "We don't need another hero" (równoległa, bo obie były pisane praktycznie jednocześnie), taka mocno alternatywna, czyli kaszebe-fantasy na wesoło ;)

Ok Dreammy, o brzydoludach, burmuszach i kamieniach cytrusowych też postaram się kiedyś napisać :p Nie obiecuję, że wyjdzie, bo pomysłów mam miliony, ale z ich doprowadzeniem do finału bywa różnie i raczej gorzej, niż lepiej, ale jeśli się uda, to będzie z dedykacją dla Ciebie :)
Suzuki... albo nie... :D

Scenka zapewne wyrwana z kontekstu, albo napisana w oderwaniu i założeniu, że może keidyś coś z tego wyjdzie - przynajmniej tak ją odebrałem. Napisana bardzo poprawnie i nawet "soczyście", ale jakoś myśl, że to nagrzana, ale jednak 12, odbierała mi przyjemność odbioru. Nie umiem się przez ten wewnętrzny mur przebić, ba, nie chcę sie przez niego przebijać.

Mocne to jest :) Czuję się ostrzeżony :p
Bardzo fajnie napisane, bez sztucznego uklimatyczniania, nastrój buduje się kontrastem zwykłości, codzienności i makabreski. Emocje czuje się, jakby były realne, a szaleństwo w postępowaniu i chyba nawet bardziej w myślach bohaterki wywołuje ciary na plecach. Super.

Przyznam, że zarzutu z mithrilem nie rozumiem. Jak dla mnie jest to element, który na tyle już ukorzenił się w fantasy, że jest w nim czymś całkiem naturalnym. Oczywiście wszystko można wymyślać od początku, brzydoludy, burmuszy, kopalnie kamieni cytrusowych (świetnie sprawdzają się wrzucone do drinków), ale nie jestem przekonany, czy takie udziwnienia wychodzą in plus. Chciałem (tak pi razy oko) trzymać się klimatów klasycznych, stąd taki, a nie inny wybór. Nie jest to Śródziemie, ani żaden inny ze znanych światów, choć niektóre elementy z pełną premedytacją powtarzam, nazwijmy to jako ukłon w stronę autorów, lub po prostu jako smaczek (natomiast starałem się, żeby tego typu elementy nie wpływały na moją fabułę).
Co do schematu... hmmm, tu to ciężko się odnieść. Po części pewnie odpowiedziałem powyżej. Na pewno zależało mi na oryginalności jeśli nie wyszło... cóż, to źle. Następnym razem postaram się bardziej :)
Dzięki i pozdrawiam :)

Witam i od razu dziękuję za pozytywny odbiór :)
Rzeczywiście to bliskie klasycznemu fantasy (też bardzo takie lubię), choć w szerszym aspekcie pojawia się tu troszkę motywów mniej klasycznych (zasadniczo i ten świat i Vald pochodzą z mojej powieści; opowiadanie kończy się w chwili, gdy Vald w owej powieści się pojawia). Chodziło mi też po głowie, żeby to fantasy było nieco "kosmate", po części dlatego, że Vald, to taki kosmaty bohater :D a po części dlatego, że jakiś konkurs się gdzieś pojawił... ;) Tekst jest na konkurs zdecydowanie za długi (absolutnie nie mieści się w ograniczeniach ilości znaków), więc ten problem rozwiązał się sam. Co do powieści, to patrząc przez jej pryzmat szczególnie mnie cieszy, że opowieść się podoba; zawsze to jakaś promocja, jak będę uderzał do wydawnictw to się Wami pochwalę ;) a i może Wy sięgniecie po to wiekopomne arcydzieło, jeśli ktoś zdecyduje się zaryzykować i je wydać :)

Ależ piękne opowiadanie :) Czaruje od początku do końca, zabiera w baśń, otula w klimat, jaki coraz trudniej znaleźć. Aż mi wstyd, że widziałem jakieś literówki, bo w takim tekście nawet jeśli się pojawiają, nie powinienem na nie zwrócić uwagi. Bardzo, bardzo mi się podobało, mimo, że ja konwencję haremową postrzegam niebo inaczej.

Ale wtopa :D No nic, poprawione.

Tekst, a raczej tekścik, to tylko taki mały żarcik i nie, nie będzie z tego nic więcej. Mimo to, dzięki, że chciało się Wam zerknąć. Przynajmniej nie mam bruzd na sumieniu, że zabrałem Wam dużo czasu ;)

Ot, drobiażdżek; niedługo postaram się dać coś dłuższego, a na razie zapraszam do tego antyku :)

Książka dojrzewa, ale jakoś opornie. Niby jest napisana, ale plan poprawek okazał się bardzo ambitny... no i jeszcze nigdzie nie jest powiedziane, że ktoś będzie chciał ją wydać :)

Tekst nie krótki, więc tym milej, że już chciało Ci się go przeczytać :) Dzięki.

Jako ciekawostkę mogę napisać skąd się wziął pomysł. Otóż pewien kolega wyjątkowo nie lubi motywu karczmy w fantasy i jak tylko takowy się pojawia, zawsze wybrzydza, że wtórny, nudny, oklepany itd. W związku z powyższym, z myślą właśnie o jego upodobaniach napisałem opowiadanie gdzie karczma karczmę karczmą pogania :)
Pozdrawiam.

Heja, dzieki wszystkim, co ptrzeczytali, lub choć próbowali ;)
Stylizacja nie należy do najprostszych w odbiorze, zdaje sobie sprawę, ale nie wyobrażam sobie do tego tekstu innej. Nie jest też do końca konsekwentna, aleto mogę tłumaczyć choćby tym, że część elementów ukierunkowanych było na Potop (i spółkę), a część na Apokalipsę.
Pozdrawiam

Takie cokolwiek absurdum ;)
Ze dwa wrzucone cytaty z Potopu są z wersji filmowej, w tej literackiej było odrobinę inaczej.
http://www.youtube.com/watch?v=_tFXZn9qNhg

Przyznam, że w tym "dziele" nawet nie próbowałem silić się na język nie kulejący :) Ot miało być spontanicznie i bez zobowiązań. Trochę chwilowo mnie przywaliło, ale postaram się niedługo wrzucić coś mneij kulawego.

To Ty przecież jesteś od cycków...
A jak ktoś domyślny, to okaże się, ,że o seksie nie zapomniałem :p

Antychandrowe? Łoj... To na pewno ja? :D
Co do przecinków... albo nie :) One i tak mają własne życie :p
Daty... Mnie tam się notorycznie mieszają :D A lat, hmpf... pewnie wstyd się przyznawać, ale już nie po raz pierwszy i nawet nie po raz drugi :p obchodziłem dwudzieste drugie urodziny; pocieszające jest to, że w 2011 jeszcze ich nie obchodziłem, ale już myślę, że będą fajne i jak zwykle dwudzieste drugie (po ilu latach coś się staje tradycją?).
Następne teksty będą niedługo, ale od razu powiem, że też nie będą super świeże. Od dłuższego czasu siedzę mocno nad tekstem pokaźniejszych rozmiarów (UWAGA REKLAMA - będzie fantasy i wampiry, tandetntne zachody [zmierzchy? :D ], motyw drogi, bitwy i piękne czarodziejki i wogóle bajkowo, całuśnie, słodko, romantycznie, hiciorowato, od przodu i od tyłu i jeszcze na wiele innych sposobów... :D Przeczyta to ktoś czy nie, przynajmniej będę miał satysfakcję że doprowadziłem do końca tekst dłuższy niż dwadzieścia stron - PO REKLAMIE) i z tegoż powodu pisanie krótszych opowiadań jakoś czeka...

:D cóż, takiego tekstu jak ten jeszcze tu nie wrzucałem, następny - mam nadzieję - będzie jeszcze z innej beczki ;)
Ten tekst nie jest nowy, sporo osób się nim zachwyca, sporo wręcz przeciwnie. W mojej osobistej ocenie jest na 6, może 7 z 10 :D
Bardzo dziękuję wszystkim którym chciało się poczytać a szczególnie tym, którzy jeszcze coś napisali w komentarzu :)

Chaos. Ale ok, może tak miało być, tyle, że z tego chaosu powinna rodzić się jakaś głębsza całość, a się nie rodzi. Ostatni akapit mi się podobał i jeszcze kilka pomniejszych smaczków, ale to trochę mało. Pomysł "rokujący", ale bez fajerwerków.
A co do wulgaryzmów, to do tekstu nie wniosły absolutnie nic; gdyby ich nie było, tekst nic by nie stracił.

Oprócz tego wszystkiego powyżej, mnie osobiście podoba sie, jeśli w tekst powplatane są pomniejsze smaczki, żarty, nawiązania do "reala", literatury, filmu itp. Nie mogą one stanowić o fabule, ale bardzo uprzyjemniają odbiór, przynajmniej w mojej opinii. Często podobają mi się też alternatywne rozwiązania klasycznych motywów.
I od drugiej strony. Może nie każdy tekst musi być zaskakujący i do ostatniej chwili trzymający w niepewności, ale jeśli po jednej czwartej domyślam się, co będzie dalej, to nie jest fajnie.

Ależ komentarz :)
Dziękuję bardzo :)
Co do północnicy, to nie miała nic wspólnego z Wiedźminem; z mitologią słowiańską już prędzej, o tyle, że słowa tego nie wymyśliłem, ale to związek bardzo luźny

Przed weekendem zmiana klimatu na nostalgiczny, nastrojowy...
zapraszam :)

Heh, Fasoletti, tak się zastanawiałem, kiedy wreszcie pojawi się jakiś nieprzychylny komentarz - bo przecież kiedyś musiał być ten pierwszy raz :) Teraz się pewnie posypią jak z rękawa ;) Następne, co planuję wrzucić będzie z zupełnie innej beczki, mam nadzieję, że podejdzie Ci bardziej :)

p.s. a może to dlatego, ze czytałeś we wtorek? ;)

:) Bardzo wszystkim dziękuję za przychylne komentarze i przede wszystkim, że wogóle chciało Wam się poczytać moje wypociny.

Zaciekawiło mnie, że pojawiają się w Waszych komentarzach porównania do "wilkołaka", że był "lepszy". Żeby nie było niejasności, wcale nie twierdzę, że jest inaczej (wręcz się z Wami zgadzam), ale zastanawia mnie, na ile można porównać teksty utrzymane w różnych klimatach, tematyce i stylu - to raz. Druga kwestia, to taka ciekawostka natury trochę socjologicznej, mianowicie, czy twierdzicie, że "wilkołak" jest lepszy, bo tak względnie obiektywnie jest lepszy, czy dlatego, że to kawałek taki dość klasycznie fantastyczny i patrzycie przez ten pryzmat - wiadomo, portal wskazuje, że udzielają się tu ludzie preferujący taką tematykę.

Pozdrawiam

W końcu wylądował, wzbijając w powietrze kłęby oparów i tumany kurzu - no to jest błąd logiczny, jak ląduje na stadionie, na murawie, to tyle kurzu raczej nie będzie :)

Jak słusznie zauważył AdamKB, oni musieliby coś konkretnego zostawić, żeby zastymulować taki rozwój gospodarczy, sam fakt przylotu, to trochę za mało.
Co do stylu, to niby nie jest źle, ale możnaby dopracować, żeby czytało się lżej. Tekst ma potencjał, ale sprawia wrażenie napisanego "na szybko".

A, jeszcze w kwestii kiczu, to pomysł dawał dużo większe możliwości na zastosowanie tegoż, ale może to tylko moje zdanie.

Dreammy, co do konkursu, to raczej coś nowego powinno być, a ten tekst nie jest już najświeższy (w tej chwili pewnie nowego nie napiszę, bo całą moją uwagę zajmuje więsze "arcydzieło"). Co zaś się tyczy osobowego z Radomia, to ja już co prawda nim nie jeżdżę, ale oprócz podanego linka, tekst miał jeszcze jedna inspirację. Otóż jadąc omawianym właśnie pociągiem kiedyś rozczulił mnie widok opisanego tutaj peronu - pusto, żywej duszy, tylko rozwalona wiata i samotna para butów :)

Ten tekst, to nie jest jakiś szczyt ambicji pisarskich, miał być po prostu sympatyczną odskocznią, ale cieszę się, że znajduje sympatyków.

mkmorgoth: podpis... cóż staram sie, aby nie było u mnie zbyt dużo rzeczy przypadkowych ;) acz może zaznaczę, że nie wyciągałbym z tego zbyt daleko idących wniosków :)

Ot, z poniedziałku tak lekko i bez zobowiązań :)
Luźno zainspirowane tym:
http://www.youtube.com/watch?v=UGsPDLOEtvU

Wydawnictwa wydajace za pieniądze wyłożone przez autorów nie są złem wcielonym. IMO, wszystko zależy od tego, jak do tematu podejdzie sam autor, jaki cel mu przyświeca itd.
Nie wydaje mi się, żeby książki wydawane w ten sposób mogły wyprzeć publikacje wydawnictw klasycznych, ale mam osobistą nadzieję, że mogą być jakimś etapem na drodze do tychże.
Na moim własnym przykładzie.
Miałem propozycję wrzucenia opowiadań do antologii wydanej za pieniądze autorów - trochę mocne słowo ;) Z antologią jest trochę łatwiej, bo jeśli koszt się podzieli na ileś osób, to nie trzeba być krezusem, żeby w tym partycypować. Organizator oczywiście obiecywał cuda, jak to się świetnie sprzeda, jaki będzie poziom i w ogóle i w szczególe :p
Wszedłem w to z pełnym wyrafinowaniem, nie licząc na żaden zysk, sławę i chwałę, ale licząc, że akurat mój tekst się spodoba komuś "mądremu i ważnemu" i że to zostanie odnotowane w recenzji.
Recenzje zbiorku były różne, w części tragiczne :D , ale pojawiły się też pozytywne, w tym taka, na jakiej zależało mi najbardziej - w recenzji w NF moje opowiadanie zostało wyróżnione jako jedno z tych wartych przeczytania. Czy to ma znaczenie, nie wiem, przekonam się pewnie niedługo, bo będę próbował w klasycznym wydawnictwie wydać powieść. Fakt zaistnienia takiej recenzji mi nic nie zapewni, ale może choć odrobinę ułatwi.
p.s. i może to głupie i próżne, ale jest jakaś dzika satysfakcja, jak się ma swoje coś w ręku, jak można to kupić, nawet jeśli się wyłożyło na to pieniądze :)

Powtórzę się za Bellatrix. Stworzony świat wygląda tylko na dekorację. Równie dobrze wszystko mogłoby się dziać na ziemi, polowaliby na migrujące antylopy na sawannie, woły w Arktyce, albo na przykład łowiliby wieloryby. Niby namalowałeś swoja fantazję ładnie, ale ona nie przekonuje. Zgodzę się również, że koniec wieje telenowelą i że dziwnym jest wielce, że robocik nie wziął się za cięcie odpowiednio wcześniej. To zasadnicze minusy, ale nie chcę być niesprawiedliwy. In plus, że opisy są plastyczne, że czyta się nieźle, że relacje ojciec -syn dość ciekawe i ogólnie, że ciekawy byłem zakończenia.

Nie jakoś szczególnie zaskakujące, ale bardzo przyjemne, lekko napisane. Jako przerywnik w ciężkiej pracy sprawdziło się bardzo dobrze ;)
Podobało mi się.

Co do fabuły, to nie potrafię się wypowiedzieć po tak krótkim fragmencie; owszem pojawił się element zaciekawienia - to dobrze - ale na razie mocno nieokreślony.
Jeśli chodzi o kwestię techniczną, to taka trochę dziwna sprawa, bo niby wszystko jest ponad przecietną, czyli, że obrazowo, z użyciem niebanalnych porównań, ale jednocześnie niektóre zdania są niedopracowane (na przykład to wskazane przez Fasolettiego), a druga sprawa, że opisy, choć bogate są jednocześnie schematyczne i brak im lekkości.

Nie wiem, czy potrafię wytłumaczyć to subiektywne odczucie, ale ja tu widzę taki schemat:
element A topornie - "był" taki, "był" taki , "było" tak, podobnie do... element B - to samo, elemet C - to samo
zmiana sceny i powtarzamy: element A...
A odnośnie lekkości to jeszcze bardziej względne, ale na przykład "(...)do którego przymocowana była naftowa lampa(...)" - to jest jak najbardziej poprawne, ale jeśli podobnych zdań jest dużo, robi się ciężko i powtarzalnie; wyrzuciłbym to "była" i dał "do którego przymocowano naftową lampę".

Pozdrawiam

Historyjka dość banalna, lekko żartobliwa; można uznać, że miałeś na nią nawet jakiś pomysł, ale mnie to nie podchodzi; rymy są w sporej części, tak zwane, częstochowskie, ale to jeszcze dałoby się łyknąć, jakby ten wspomniany rytm się nie gubił.

Niezłe i wciągające. Nie bardzo lubię czytać początki większych rzeczy kiedy w najbliższym czasie nie będę mógł doczytać ciągu dalszego, ale trudno :) Mam nadzieję, że się zbierzesz i dopiszesz.
Pierwszy akapit ma w sobie coś zniechęcającego - wybacz, nie umiem tego nazwać, ale potem już idzie całkiem lekko.
Zdania, jak zauważyli poprzednicy, mogłyby być przyjaźniejsze czytelnikowi, ale raz, że jednak czyta się przyzwoicie, a dwa, że sam nad tym nie potrafię panować, więc trudno mi udzielać rad :)
Pozdrawiam

Bardzo ciekawy i sprawnie poprowadzony pomysł. Druga część podobała mi się bardziej niż samo polowanie, które chwilami wydawało mi się lekko toporne.
Mnie tylko zawsze zastanawia, po co się te smoki bogacą?... Ale to chyba już zupełnie inna bajka :)

Bohdan, skoro Twoje strony, to może Ty wiesz, czy moja wersja tłumaczenia słowa "wilkołak" jest słuszna? :)
Eferelin Rand, nie no, przesadzasz, ale to bardzo miłe - przesadzaj dalej :p
Po raz kolejny dziękuję :)

Wiesz, to nie miał być poziom historii o wilkołaku, to miało być coś zupełnie z innej beczki :)
Ot, taki mały absurdzik na poprawę nastroju :)
Dzięki i pozdrawiam.

Hmmm, jest pomysł i cień metafizyki, ale jak dla mnie nieco za mało; jakoś zabrakło mi klimatu, choć nie powiem, że tekst jest zły.

"uniemilał gościom każdy wieczór" - na dobry początek to mnie rozłożyło

potem jest nieźle

a finał - miodzio :)

nie no, co tu dużo gadać, bardzo mi się ten tekst podoba

van (Hel) Sink, czy van Sink z Helu... to miał być takim sympatyczny smaczek, ale chyba za bardzo to zakręciłem, bo mało kto to zauważa - tym bardziej mi miło Sylwien :)

Nathicana, co do Sapkowskiego, to nie kryję, że baaardzo lubię i zdaję sobie sprawę, że czasem trochę za bardzo to widać. Znaczy, nie mówię o bezpośrednich odniesieniach, czy drobniejszych ukłonach w stronę twórczości wyżej wymienionego, bo to zamierzone, ale jakoś często tak samo mi wychodzi, że się czasem wtórnie robi... Pracuję nad czymś większym i dość mocno walczę, żeby to nieco odsapkować, czy odsapczyć :)

Dodam może jeszcze o tym Kaszebe - to dla mnie język całkiem obcy; kiedy się pierwszy raz z nim zetknąłem, to rozumiałem tylko "jo" i w sumie na dziś niewiele jest lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o "język mówiony". Pomysł wydał mi się jednak ciekawy, rzecz dzieje sie na Kaszubach, a posiadam mały słowniczek, więc przy odrobinie dobrej woli nie było problemu. Taka może tylko anegdota, że "wilkołaka" nie było w słowniczku. Pytałem o niego znajomych z Gdańska, okazało się, że nie mają pojęcia :) pytałem na forach kaszubskich, było trochę lepiej, ale też bez przekonania. Ktoś tam jeszcze znał jakiegoś starego kaszuba, ten też coś wymyślił, no i ostatecznie wyciągnąłem średnią i powstała wersja, jaka się pojawia w opowiadaniu :) Oczywiście jeszcze dochodzi, że inaczej mówią Kaszubi znad jezior, a inaczej znad morza, ale to już inna bajka :)

Strasznie mnie cieszą takie opinie :D No wiem, powinienem się skromnie schować, ale naprawdę bardzo mi miło.
A tak bardziej szczegółowo:
- co do podejrzewania, kto wilkołak, to nie chciałem, żeby to było jakoś bardzo oczywiste, ale też nie robiłem jakiejś strasznej zagadki; w sumie, to fajne, że się nie domyśliliście.
- pipa, to taki żart mocno przyziemny, ale nie ukrywam, że i mnie takie czasem najbardziej cieszą.
- co do klimatów kaszubskich, to powiedzmy, że miałem ułątwione zadanie, bo pomysł narodził się dokładnie tam, gdzie dzieje się akcja, w pobliżu Karwieńskich Błot.
- co do wieku, to tu jest rzeczywiście trochę niezgodności wynikłych z mojego zgadywania. Akcja dzieje się tak pi razy oko wiek szesansty/siedemnasty. Tak datowane są zabytkowe rowy melioracyjne budowane przez "olędrów". Ich osiedle w tamtej okolicy pewnie też jakoś tak musiało istnieć, choć inne niż melioracje ślady są w tym miejscu mocno względne. Tylko mała pomyłka. To nie mormoni, a mennonici (za wikipedią: Mennonici - chrześcijańskie wyznanie protestanckie o charakterze ewangelikalnym, powstałe w roku 1539 w Holandii.) Informacje o Mennonitach w tej okolicy zasięgnąłem głównie z muzeum w Krokowej, ale nie szperałem bardzo dokładnie, więc przekłamania spokojnie mogą się pojawić.
- co do samej stylizacji, to nie jest mistrzostwo świata, ale też tekst miał mieć zabarwienie humorystyczne i często przedkładałem to nad bardzo wierne wkomponowanie we wszystkie realia.
- a tytuł może warto by było zmienić, ale dla mnie jest on trochę, hmmm, "sentymanetalny" to nie do końca oddaje to, co mam na myśli, ale jest najbliżej; pisząc to wiedziałem, że tak ma być i tak zostało ;)
Bardzo dziękuję i pozdrawiam.

p.s. Suzuki, nie wiem, co to za magiczny zbieg okoliczności, ale masz nick zupełnie jak tytuł inngo mojego opowiadania, które być może kiedyś tu wrzucę ;)

No fakt, że ten klasyczny challenger byłby klimatyczniejszy :)

A co do imion, to hmm... Które? Wszystkie? Bo tak, może się mylę, ale część jest taka całkiem neutralna. Jakub... cóż no to imię dla tej postaci jest konieczne ;) Ginger - to ksywa, a te bywają dowolne, ale ok, może i jest dziwna... a te mityczne były dopasowane do głównego bohatera i jako takie wydaje mi się, że pasują, choć rzeczywiście w polskich realiach brzmią egzotycznie. Sam Charon nie mógł się inaczej nazywać, skoro jest, kim jest.

Cieszy mnie, że się podobało; dzięki

Taka bardziej zabawa niż opowiadanie, ale całkiem sympatyczna. Lekko zakręcone, ale nie na tyle, by sie pogubić. Bardzo fajny finał.
Pozdrawiam

Nie wiem, może to kwestia tych kilku słów o inspiracji, ale łatwo domyśliłem się finału. Mimo to, podobało mi się. Krótkie, ale fajne. Zrezygnowałbym tylko z ostatniego zdania.

Tekst nie jest idealny, ale przyznam, że całkiem mi się spodobał, rozbawił i nawet trochę zastanowił. Skusił mnie tytuł i choć nieco inaczej go rozumiem, to po pierwsze  plus za to, że skusił, po drugie powiedzmy, że sie obronił ;)
Im bliżej końca, tym styl wydawał mi się coraz bardziej kuleć, jakbyś się spieszył (co przy tak krótkim tekście jest dziwne), ale tragedii żadnej nie było.
Pozdrawiam

Bardzo fajny, lekki język zaprawiony fikuśnych chumorem. Mnie tam, na kicz pasuje - to taka specyficzna kategoria, gdzie kicz jest przemyślany i ładnie podany, ale pozostaje kiczem.
To, co mi zgrzytnęło:
"Rumiana dziewoja oblała się pąsem" - jeśli już była rumiana(miała rumieńce), to co zmienił ten pąs?
"Postękując wytoczył beczkę z komórki i zamknął ją wielkim kluczem" - beczkę zamknął?
"Nie można przedkładać swoich niespełnionych marzeń na dzieci!" - albo "przekładać", albo "nad dzieci"
"Wozić ich od małego" - chdzi o dzieci, więc "wozić je"
Pozdrawiam

Nowa Fantastyka