Profil użytkownika


komentarze: 316, w dziale opowiadań: 117, opowiadania: 72

Ostatnie sto komentarzy

Super tekst, dzięki Tobie wiem gdzie się rozglądać i po co sięgnąć:)

fanta, ja mam tak bardzo często. najczesciej się mi to przydarza, gdy przebudze sie na chwile (na przyklad z powodu budzika) ale potem znow zasne, a za jakis czas znow sie przebudze. fajne uczucie:) 

myslalam o tym, zeby sprobowac swiadomego snu, ale troche mnie to przeraza;/ wystarczy pelnia i snia mi sie glupoty, a koszmary mam naprawde straszne. co by bylo, gdybym zaczela jeszcze przy tym majstrowac... 

Całkiem ok pomysł, z wykonaniem gorzej. Zwracaj więcej uwagi na ortografię (przede wszystkim łączność i rozłaczność) oraz przecinki, bo wielu brakuje. To nieszczęsne "zresztą nie saperem" można by było zamienić na "zresztą nie do końca - nie zdał jeszcze egzaminu", ale oczywiście to tylko sugestia. Raziło mnie też "pikać" (może tykać zamiast tego?) i "lekcje". Podejrzewam, ze przypominało to raczej zajęcia, kurs a nie szkołę - dlatego w moim odczuciu przydałoby się inne słowo. Takie niezręczności mogą być niezauważalne gdy piszesz (bo właśnie to słowo przyszło ci do głowy), ale czasem warto poszukać synonimu i jakos je "powygładzać". 

 

Powodzenia życzę w dalszym pisaniu i rozwijaniu umiejestności:)

Lekkie i miłe, chociaż zakończenie faktycznie troche nie pasuje. Ale ogólnie przyjemnie się czyta, humor poprawiony i uśmiech na ustach:) dzięki za to:)

Sama robiłam prezentację maturalną już jakiś czas temu, ale dam radę: nie odwracaj się od lektur. Jak weźmiesz tylko fantastykę albo szpiegowskie książki, to od razu na starcie stracisz uznanie w oczach komisji, w sumie się nie dziwię. Zdrada jest tak wspaniałym tematem, że szkoda go marnować na jakieś tam fantastyczne czytadła i romansidła. (Nie mówię tutaj, że fantastyka jest gorsza, po prostu najczęściej temat jest pobieżnie potraktowany, bez głębi na którą zasługuje.)

Szczerze mowiąc, to ja nie czuję się szczególnie osaczona przez nieczytających:) codziennie spędzam dwie godziny w pociągu i tam większość ludzi jednak czyta. na długich trasach wpatrywanie się w zimową ciemność za oknem jest zbyt wielką stratą czasu:) czytają młodzi, starzy, kobiety czy faceci... jak dla mnie nie jest tak źle:)

poza tym... czy naprawdę czujesz się "szykanowany" gdy mówisz, że ostatnio czytałeś świetną książkę? ja zaobserwowałam praktycznie dwie reakcje wśród nieczytających: umiarkowany szacunek ("Kurcze? Fajne?też bym coś poczytał, ale bla bla bla bla i w tym momencie milion wymówek") albo umiarkowany brak entuzjazmu. Oczywiscie zawsze znajda sie osoby, ktore beda sie szczycic nieoczytaniem, jednak w moim odczuciu nie sa wiekszoscia a wyjatkami. 

 

poza tym przyznam, że trochę nie rozumiem tej krucjaty... te "coming-outy", narzekania na agresje tych wstretnych nieoczytanych bucow, na to jak czytelnictwo umiera... to wszystko wydaje mi sie, przykro to stwierdzic, pozą. mającą na celu oddzielenie "nas od nich", lepszych-czytajacych od nieczytajacy-GORSZYCH... prawda jest taka, ze nie kazda literatura jest dobra i sam fakt czytania jeszcze czlowieka nie ubogaca. poza tym, nie tylko literatura poszerza horyzonty. i co wazne, jak ktoś nie czyta, to raczej się go do tego nie przekona.  czym skorupka za młodu NIE nasiąknie... tego w przyszłości robić nie będzie miała zamiaru. i jeśli rodzina albo przyjaciele w dzieciństwie miłością do literatury nie zarażą to, że tak powiem, po ptokakach. 

takie apele o "prawo do czytania" są mało wiarygodne, biorac pod uwage, ze nikt przeciez tak naprawde sie w to nie wtraca. jakos nie zauwazylam, zeby nieczytajace osoby glosno sie skarzyly, jak to im ksiazki dookola przeszkadzaja. uszczesliwianie na sile osob, ktore tego nie potrzebuja i ktore nam nie narzucaja swojego myslenia, traci hipokryzja.

wybitnie nie polecam:

"Dziewiątego maga" Reystone-> z powodu zbyt ogromnej dozy infantylizmu, którego znieść się po prostu nie da.

"Manitou" Mastertona -> za kompletny brak logiki, brak jakichkolwiek zwiazkow przyczynowo-skutkowych i slaby jezyk.

wspomniania seria o "Kłamcy" -> z tego co pamiętam, na siłę miało być śmiesznie, błyskotliwie i z sense. nie wyszło.

seria o "Czarnym Magu" Trudi Canavan -> infantylizm, brak wciągającej fabuły, irytująca ponad wszystko  bohaterka.

bardzo kiepsko w moich oczach wypadła proza Joe Hilla, a konkretnie "Pudełko w kształcie serca". po synu Kinga spodziewałam się o wiele więcej - dostałam przeciętne, przewidywalne czytadło z kompletnie niedopracowanymi bohaterami. 

to chyba najbardziej rozczarowujące pozycje, przed którymi naprawdę przestrzegam:) 

"raport pelikana" ostatnio:) mi takie 'przyklejenie' zdarza się dość często, nie jest to nic wyjątkowego:) 

Są różne sposoby finansowania, nie tylko wpływy ze sprzedaży:) myślę, że czasopismo liczy na reklamy i sponsorów, ale w związku z tym pieniądze dla autorów będą raczej symboliczne, bo tworzenie gazety też przecież nakładów wymaga, o ile nie robi się tego pro bono. interesujący pomysł, ciekawa jestem co z tego będzie i jaki będzie poziom tekstów:)

Rinosie, mam wrażenie, że przeczysz sam sobie:) z jednej strony mówisz, że fabuła nie jest ważna, ale zaraz potem podajesz przykład, w którym Twoim zdaniem fabuła jest absolutnie koszmarna i jest wielkim mminusem powiesci. czyli chyba troche ważna jest:P A to, że coś jest zagmatwane do granic mozliwości, rozwleczone i na siłę zaskakujące, wcale nie oznacza, że jest dobre:) dobra fabuła to taka, która trzyma w napieciu, pozwala wykazać się bohaterom, nie wali w twarz nielogicznościami, jest spójna kompozycyjnie, a do tego, ma koniec w odpowiednim momencie. nie powiesz mi, że taka fabuła nie jest istotna, czy wręcz najistotniejsza w powieściach. owszem, można nadrobić klimatem, postaciami i to w ogromnym stopniu, ale bez fabuły, głównego dania, choćby nei wiadomo jak pyszne - są to tylko przystawki. im jestem starsza, tym bardziej się ku temu skłaniam:) za to myślę, że młodszemu czytenikowi pasuje bardziej szczątkowa fabuła, nielogiczna i naciągana, taka o ktorej właśnie piszesz wyżej:)

w grach chyba faktycznie od fabuły często ważniejsza jest grywalność, klimat, zabawa. tutaj się zgodzę, bo przegrałam już kilka ładnych godzin w "deadnation", a tam przede wszystkim o róznorodne zabijanie zombie chodzi:p wniosek: nie warto przykładać tych samym miar do tak różnych rzeczy, jak literatura i gry:)

Tylko widzisz, z tej Twojej polecanki, która absolutnie wystrzega się faktów, nie można się dowiedzieć nawet, jak to gra;/ czy to strategia, czy fps czy rpg. Jaki jest wiec sens umieszczania czegoś takiego? Te kilka zdań mogłoby się pojawić w rozmowie, owszem, jest kilka informacji, ale jak dla mnie to równiez podobne jest do wpisu blogowego niż chociażby feletionu. 

Za dużo streszczenia fabuły (cały pierwszy akapit), za dużo rozmyślań ( chodzi mi o kawałek od "do czego musiałoby..." aż do przedostatniego zdania). Wychodzi na to, że zdań recenzujących jest w tej recenzji jak na lekarstwo i w sumie żadnych przydatnych informacji dla ewentualnego widza nie zawiera. 

Czytałam w tamtym tygodniu "Robokalipsę" Daniela H. Wilsona. Całkiem całkiem pomysł, sprawnie napisane, a do tego forma nawet ciekawa. Nieźle by sie wpasowała ta powieść w to zniszczenie, walkę i koniec świata:)

Może poczytaj polskie kryminały i zobacz, jak tam jest to rozwiązane:) albo pooglądaj seriale, filmy np. oficer, pitbull, podobno calkiem przyzwoite. nie wszystko zawsze musi być zgodne z rzeczywistością, moim zdaniem jeśli przekłamanie jest wiarygodnie uzasadnione, to większość czytelników nie dostrzeże nieścisłości:) 

Książka jest napisana lekko i łatwo się ją czyta, ale całości czegoś zabrakło. 

Oj zdecydowanie... Uważam, że nie tylko ciekawej fabuły, ale również konsekwencji w budowaniu bohaterów. Moim zdaniem zamiast wielowymiarowości postaci dostaliśmy tylko przypadkowy zlepek różnych, czasem sprzecznych cech. Poza tym za mało Moskwy, o której "tajemniczej historii" chętnie bym poczytała, za dużo niezbyt interesująco ukazanego folkloru, nie do końca znanego polskiemu czytelnikowi.

 

Recenzja b. dobra:)

szeptun -> słyszałam kiedyś, że Kingowi płacą za to, by jego bohater palił np. Lucky Striki albo Pall Malle:) 

Opowiadanie jest dość długie, więc nie będę przeprowadzać łapanki. Ogólne wrażenie nie jest jednak złe: potrafisz poprawnie pisać i chociaż wciąż musisz popracować nad stylem, to osobiście uważam, że jest przyzwoicie. Popracuj nad przecinkami, powtórzeniami i kompozycją, że tak powiem, lokalną. Czasem przydałoby się pozamieniać kolejność akapitów (bo najpierw piszesz o A, nagle o B, a  potem o sprawie bezpośrednio powiązanej z A). Kompozycja opowiadania jako całości podobała mi się - konsekwentnie prowadzisz czytelnika, przy okazji nie raz go zaskakując. Ach, no i klamra kompozycyjna - bardzo to lubię, nawet jeśli jest tak mało nowatorska jak tutaj. 

 

A teraz wady - przede wszystkim nielogiczności, przede wszystkim z początku tekstu. 

1. czemu mimo, że bohater pali papierosy, facet mówi, że nie ma żadnych nałogów?

2. najpierw reklamujesz teleportację, jako bardzo wygodny sposób podróżowania biznesowego. potem jednak okazuje się, że wcale nie jest to taki prosty zabieg, wręcz przeciwnie. piszesz o nieudanej teleportacji, o wielu kłopotach, o potrzebie stworzenia drugiego ciała. teleportacja jest u ciebie czymś, co z wielkim prawdopodoieństwem może nie wyjść. więc dlaczego najpierw reklamujesz ją jako coś skutecznego i powszechnie używanego? mam nadzieje, że rozumiesz o co mi chodzi. ta cała teleportacja wydaje się w Twoim opowiadaniu najslabszym ogniwem, najmniej mimo wszystko przemyślanym i przekonującym

3. błagam, atomy to nie solidne kulki

4. coś zbyt łatwo udało mu sie wyjść z tego labolatorium po przebudzeniu w innym ciele. szczególnie, że najwyraźniej był bardzo cennym obiektem badań

z innych rzeczy... nie podobało mi sie łopatologiczne wspominanie tego, co działo się z Moniką. wystarczyłoby subtelne nakreślenie, czytelnik sam się spokojnie domyśliłby co się stało. 

płatek róży na koniec... a błe. lepiej by było chyba to wszystko po prostu zostawić i kazać się domyślać o co chodzi. 

poza tym... wspomnę jeszcze o dobrych rzeczach. takich jak iEye i jak zrzucenie bomby na Polskę:)

 

ogółem: podobało się, tekst lepszy niż większość, która się tu ostatnimi czasy pojawia. ale nie cieszymy się na wyrost, bo mogłoby również być lepiej. polecam pracę nad warsztatem i doszlifowywanie tekstu, a jestem pewna, coś dobrego się z tego rozwinie. powodzenia życzę i czekam na kolejny tekst:)

optować (za internetowym słownikiem PWN)

1. «opowiadać się za czymś»

2. «korzystać z prawa opcji»

 

 

co miałoby oznaczać zdanie: "opowiadam się za otwarciem własnych oczu", albo "korzystam z prawa do otworzenia własnych oczu"? w moim przekonaniu są to zdania poprawne gramatycznie (tak jak poprawne będzie zdanie z wyrazem optować), ale nie niosą żadnej logicznej prawdy. po prostu są bez sensu znaczeniowo. być może moja wyobrażnia jest zbyt ograniczona, ale nie potrafię wymyśleć sytuacji, w której te dwa zdania miałyby zastosowanie. 

jak dla mnie menstrualny to dziwaczny zlepek "monstrualnego" i "menstruacyjnego". co to mogłoby oznaczać, nie wiem, ale z pewnością nie byłoby to nic przyjemnego dla żadnej z płci:P

Hmm...Z różnych powodów jestem za jedną zakładką dla wyróżnionych i wygranych w konkursach, dostrzegam jednak problem w tym rozwiązaniu. Nietrudno jest wyobrazić sobie sytuację, w której konkursowy tekst dostaje miesięczne wyróżnienie z np. lipca, ale w sierpniu konkurencja robi się zbyt ostra, i finalnie wygrywa inny tekst. W zakładce z wyróżnieniami oba te opowiadania mogłyby zostać potraktowane przez przeglądającego jako najlepsze w konkursie, a przecież tak nie jest. Dlatego być może przydałyby się coś w rodzaju ikony I, II i III miejsca (o ile nie jest tak, ze po prostu wyłania się kilka najlepszych tekstów, wtedy wystarczy jedna ikona), która pojawiałaby się obok piórka i syganlizowała o co chodzi. Pomysł na ikonę? medal, puchar, fanfary, napis wyglądający na zrozbiony z pieczątki "wygrana w konkursie". to tak na szybko. jestem pewna, że bardziej ogarnięci plastycznie użytkownicy szybko by coś wykombinowali. 

Tylko widzisz jahuszu, problemematyczne w Twoim pomyśle byłoby to, że za każdym razem trzeba by by lo projektować nowe logo, co chyba nie jest zbyt realne, biorąc pod uwagę fakt, jak trudno przeforsować na portalu jakieś zamiany;/

Głupio się czuję, bo nagle mój głos stał się decydujący;/ jestem za 1 zakładką i za dodatkowym, innym niż piórko wyróżnikiem dla osób, które wygrały w konkursach. 

Nie bądź dla siebie zbyt surowy Rogerze, ten wątek jest długaśny, więc jakieś zawiłości uszłyby uwadze każdemu, kto podjąłby się uporządkowania dyskusji. Poza tym ja również mogłam wyrazić się jaśniej, chyba lato i jego beztroska zbyt mocno zlapało mnie w swoje sidła, przez co główka trochę szwankuje:)

Czuję, że zostałam źle zrozumiana i chcę się wytłumaczyć;/ w mojej poprzedniej wypowiedzi co do zmian na stronie wspomniałam o medalach, które miałyby się pojawiać przy konkursowiczach i nadal jestem za tym pomysłem. Jednak wyraźnie napisałam, że zakładka piórkowiczów mogłaby być połączona z konkursami. Nie śledzę na bieżąco tematu, więc gdy zobaczyłam swój nick przy opcji za dwoma zakładkami, postanowiłam napisać, że się z tego wycofuję. Wyszłam na taką, która zmienia zdanie bez powodu, a ja tymczasem chciałam tylko zaznaczyć, że jakkolwiek zrozumiana zostałam wcześniej, nie chciałabym oddawać mojego głosu na opcję nr 2. widzę jednak, że moja zmiana zdania sprawiła, że głosy się wyrównały... 

jeśli nie zostanę zlinczowana, to zaproponuję, by w przypadku remisu wygrała opcja, ktora zebrała więcej głosów od członków loży. 

Poza tym to jestem pod wrażeniem, że naprawdę udało się Wam wszystkim coś zdziałać. Nie jestem starym wyjadaczem na tej stronie, ale nie trzeba nim być by zauważyć, jak kosmetyczne i rzadkie są zmiany na portalu. A więc gratulacje:) 

chciałabym wycofać mój głos za opcją 2, tzn oddzielnie konkursy i oddzielnie normalne piórka. po namyśle wydaje mi się to przesadą, szczególnie, że poziom wygranych konkursowych a comiesięcznych wyróżnień jest dość zbliżony:)

Ktoś na sali zaczął jeść pomarańcze -> jakoś nie wydaje mi się, by na jakiejkolwiek sali sądowej można było jeść. a już napewno nie lepiącą się pomarańczę. to nie plac zabaw;/

Kompania Handlowa musiała zakończyć strajk na Ceresie. Bunt górników przynosił ogromne straty. Dlatego firma wysłała Cieślaka na misję. Dostał wszelkie możliwe pełnomocnictwa. Miał przywrócić działanie kopalni. -> 5 bardzo krótkich zdań, ktore można by było spokojnie zlepić w dwa. Kropki bardzo spowalniają cztelnika, w takiej ilości są drażniące. Lepsze by było trochę dłuższe zdania, składające się ze zdań podrzędnych. Oczywiście bez przesady w drugą stronę - zdanie na 5 linijek byłoby jeszcze gorsze niż takie urywanki. 

Cieślak nie mógł zasnąć. Obrał pomarańcze, po czym włączył interfejs systemu operacyjnego „Polux”, softwareowego oprogramowania używanego przez wojskowych. Przed jego oczami pojawił się ekran. Wszedł w zakładkę „Operacja Lodołamacz” i zaczął przeglądać akta. TO TUTAJ POWINIEN SIĘ ZACZYNAĆ NOWY AKAPIT Ze względu na nieregularności orbity doba została dostosowana na Ceresie do systemu Ziemskiego. A NIE TUTAJ.
Sterowaniem natężaniem światła zajmowały się lampy pozytronowe. czemu? bo zaczynasz nową myśl. niby notatki, a w rzeczywistości opisujesz nową planetę. 

Ważne, żeby zacząć od mocnego uderzenia. Trzeba pokazać im, że nie żartujemy – pomyślał. pomyślał kto? ostatnio cieślak wystąpił jakiś czas temu, więc z domyślego podmiotu lepiej by było zrezygnować na rzecz normalnego.

dobrze wiedzieć, że cieślak potrafi ryczeć:) lepiej pasowałoby zwyczajne "powiedział", nie ma co udziwniać. 

Większość z nich wylano dyscyplinarnie z sił specjalnych, więc byli przyzwyczajeni do punktualności. -> nie widzę związku przyczynowo skutkowego między wylaniem dyscyplinarnym a punktualnością. a to właśnie opisałeś w tym zdaniu:)

worek atmosferyczny? wtf?

resztę przeczytałam, ale przyznam, było to trochę meczące. radzę popracować nad narracją, pozastanawiać się, czy faktycznie to, co napisałeś jest tym, co masz na myśli i czy inna osoba zobaczy to w swojej glowie podobnie do ciebie.  posprawdzaj, czy domyślne podmioty pomiędzy zdaniami nie wprawiają czytelnika w błąd, czy szczegóły takie jak taran do drzwi, pomarańcze w sądze, byłyby prawdopdobne. po za tym uważaj na akapity. one nie służa tylko do wizualnego porządkowania tekstu. 

pozdrawiam i żałuję, że ten komentarz taki niepochlebny:( powodzenia następnym razem. 

Roger, pewnie masz rację, być może faktycznie nikt nie zwróciłby uwagi na nowy temat, nawet jeżeli w tytule miałby "ważne głosowanie", bo tylko znikoma liczba uzytkowników się wypowiada. Takie życie, niestety:)

Może trzeba założyć nowy temat w hyde parku, bo do tego prawdopodobnie niewiele juz osób zagląda. 

 

Osobiście jestem za opcją 2, czyli zostawieniu ocen, tylko zmianie sposobu ich liczenia. Jeśli podoobny zastosowano na filmwebie to byłabym chyba z niego dość zadowolona. Tam moim zdaniem oceny są nieadekwatne z powodu, który na tej stronie by chyba nie wystąpił - przy 10 stopniowej skali ludzie jakby zapominają o jej dolnej połowie i posługują się samymi 5,6,7. 

 

Sądzę, że elitaryzowanie oceniania wpłynęłoby niekorzystnie na zwyczajnych użytkowników, którzy mogliby mnieć wrażenie, że naprawdę już nie mają tu nic do powiedzenia. Tak jak jest - czyli możliwość oceniania zależy od ilości komentarzy, opowiadań itp, jest w porządku. Ryzyko zaistnienia trolla istnieje zawsze, a z tego co widzę na tej stronie i tak niecześtwo się to zdarza.

Jeśli chodzi o zakładki, to oczywiste jest, że skoro jestem za pozostawieniem ocen, to jestem też za pozostawieniem zakłądki "najwyżej oceniane". Zakładka z "piórkowiczami" jak najbardziej powinna się pojawić, mogłabby być połączona z konkursami, a redakcja mogłaby wymyśleć fikuśne znaczki medali czy inny symbol, który by się pojawiał obok opowiadania i autora jak piórko, a oznaczałby "wygrana w konkursie". w jakim konkursie, to chyba wiadomo, bo z opowiadania takie zawsze mają dopisek np. "harem" czy "duchy". Co do zakładki "komentowane" to moim zdaniem mogłaby zostać, albo zostać zmodyfikowana z "najczęściej (ilość komenatrzy)" do "ostatnio komentowane". Wtedy jakby pojawił się komentarz w opowiadaniu znikającym z pierwszej strony, może zapomnianym, ale przez kogoś w końcu docenionym i wartym dyskusji, to można by było jeszcze do niego wrócić. A tak... jak to ktoś tu napisał, podyskutować można wtedy już tylko z autorami. 

 

Napisałam co sądzę, poniosła mnie wyobraźnia. A teraz czas wrócić do rzeczywistości - prawdopodobnie i tak nic się na tym portalu nie zmieni:( już nie raz takie tematy były poruszane i już nie raz nic z nich nie wynikło. Ale oczywiście mam nadzieję, że wam się uda coś przeforsować:)

A ja wczoraj przez przypadek natknęłam się na książkę "Ty" Dvenkara Zorana. Nie znam tego autora i nie czytałam książki, ale ciekawy opis trochę mnie do niej zachęcił. Ciekawa jestem jak będzie wyglądać ta drugoosobowa narracja - we fragmencie dostępnym w internecie nie wydaje się szczególnie nużąca. 

A Czy ktokolwiek czytał to Twoje opowiadanie? Ktoś, kto nie nalezy do przyjaciół albo rodziny? Ktoś, kto potrafiłby powiiedzieć Ci prosto w twarz, że opowiadanie jest do kitu? Jeśli nie, to radziłabym zamieścić opowiadanie na stronie. Prawie wszystkim wydaje się, że są genialni, a potem kubeł zimnej wody i okazuje się, że wcale nie jest tak różowo. Moim zdaniem lepiej zamieścić najpierw opowiadanie w sieci - dostaniesz kilka komentarzy i rad, do których będziesz się mógł zastosować. A potem stworzysz dopracowane opowiadanie oparte na innym pomyśle (jak jeden dobry ci wpadł do głowy, to napewno kolejne ciekawe również się z czasem pojawią) i wtedy wysyłasz do redakcji ze zwiększoną szansą na publikację. 

 

Oczywiście zawsze możesz wysłać opowiadanie od razu. Ale czasem lepiej jest najpierw się przekonać, czy dla innych jest to równie dobre jak dla ciebie:) 

Inicjatywa ciekawa, chociaż mnie osobiście żaden z tych projektow nie przyciągnął. Być może musiałabym się z nimi lepiej zapoznać:) 

Adamie, czyżbym wyczuwała nutkę ironi?;/ 

A post rinosa chyba powinien być umieszczony pod recenzją Prokris:) tam było o propagowaniu jazdy z gołym tyłkiem na koniu przez Ziemiańskiego w "Achai". 

Mi się sniło raz, że poszłam do warzywaniaka po sałatę, a tam wlazłam w jakąś dziwną dziurę i przeniosłam się z innymi oosbami na skraj ogromnego pola. Porastała je wysoka trawa, pasami, a każdy miał inny kolor. Po wejściu w pierwszy pas przeniosło nas do epoki dinozaurów, gdzie jakieś przygody w ogromnej dżungli mieliśmy. Następny pas to były kolejne epoki, kolejne miejsca. Indianie w Ameryce, wojna gdzieś w Afryce, reowlucja we Francji i tym podobne:) W każdym pasie-epoce trzeba było dotrzeć do określonego miejsca, by przenieść się znowu na pole i moc wkroczyć w kolejny pas. A na końcu przeniosło mnie znowu do warzywniaka:P może to nie był mój najlepszy sen, ale napewno najbardziej rozbudowany. 

Bardzo chętnie bym podyskutowała, ale obecnie jestem przytłoczona ilością nauki, więc nieprędko bym znalazła na bardziej wnikliwą dyskusję czas. Dlatego nie obiecuję, że się odezwę, ale bardzo dzięki za propozycje:)

Czubku, w tym przykładzie o tym, że kobiety podporządkowują sie silnijeszym i boagtszym mężczyznom pominięto bardzo istotny powód tego zachowania, który niewiele ma wspólnego z symbolami. Mianowicie atrakcyjność i biologia. Nie oszukujmy się, że nie jesteśmy organizmami zapropgramowanymi tak, by przedłużać gatunek. Dlatego kobieta wybiera tych silnych, męskich facetów - by przekazać dobre geny dzieciom. Z drugiej strony w innych fazach cyklu kobieta będzie bardziej skłonna do wyboru ciapowatego gościa, niż dominującego macho:) Z innej strony kobiety są istotami, które lubią bliskość z innym człowiekiem, a co za tym idzie wybierają taką osobę (mężczyznę czy przyjaciela) z którym tą bliskość mogą zbudować. pantoflarz, o którego nie dość, ze trzeba się martwić, to jeszcze niewiele ci w zamian zaoferuje, ma mniejsze szanse niż zaradny gość, o którym wiemy, że możemy na niego liczyć. czy to podporządkowanie się? może bardziej właśnie myślenie o sobie i o tym, czy z drugą osobą można coś zbudować. 

Pewnie zaraz mi powiesz, że też jestem zmanipulowana symbolami:) Nie wiem, nie obchodzi mnie to w sumie. Chciałabym jedynie w tej dyskusji pokazać ci, że nie wszystko jest takie proste, jak to się wydaje. I że takie poglądy, szczególnie napisane przez meżczyzne, mogą być "niedźwiedzią przysługą". Nie każda instytucja jest zła i trzeba ją wywracać do góry nogami:) Po prostu trzeba je ulepszać i sprawiać, by działała dla ludzi, nieważne czy dla kobiet czy dla mężczyzn, tylko zwyczajnie - ludzi. 

może mam jakieś naiwne podejście, ale mi się po prostu nie podoba ani podejście wojujących feministek, ani szowinistycznych buców. ani krytykantów świata, ani mówiących, że wszystko jest idelanie. prawda leży po środku, jak to się mówi:) 

Przyznam, że te socjologiczne problemy są mi dość obce i nie czuję się dość obeznana, by na ich temat dyskutować. Moje poglądy są raczej poglądami laika, obserwującego rzeczywistość i kierującego się własnym małym rozumkiem:)

 

nie wydaje mi się, by te cztery istystucje miały za zadania zdominowanie kobiet czy mężczyzn. moim zdaniem dzieje sie to jakby przypadkiem, po drodze. Po prostu kiedyś było inne podejście, teraz jest inne, a różne instytucje nie zdążyły się do tego dostosować. W sumie trudno się dziwić, czasu nie minęło wcale tak wiele. 

moim zdaniem większym problemem ograniczającym kobiety jest otoczenie. szkoła przynajmniej w moim odczuciu bardziej "niszczy" chłopców niż dziewczynki, kościół jest sprawą wyboru, i skoro się w nim jest, to powinno się respektować jego prawa - jeśli coś się nie podoba, nic oprócz presji otoczenia nic nie stoi na przeszkodzie, by się wyrwać spod niewygodnych nakazów. Jesli chodzi o państwo, to również nie czuję osobiście, by narzucało na kobiety jakieś więzy. To że jest spory urlop macierzyński wcale nie oznacza, że jest to złe i że na siłę stawia się kobietę w roli matki. Za tymi wszystkimi istytucjami stoją jednak ludzie i to oni nas ograniczają - rodzice mówią, by wyjść za mąż, ksieża, by być zawsze miłą, a nauczyciel mówi, by nie paprać się z matematyką tylko wiersze pisać. To nie instytucjom trzeba stawić czoło, jeśli chce się być sobą (nieważne czy dotyczy to "męskich" kobiet czy "babskich" facetów) tylko ludziom, którzy nas otaczają. a to nie to samo:) 

a na czym polega świat? nie wiem. ale jak się dowiem, to nie omieszkam się podzielić tą wiedzą:)

ot, takie przemyślenia zwyczajnego człowieka:) 

Czubku, tak sobie myślę, że masz trochę racji. Zamieściłam na tej stronie 7 opowiadań, z czego tylko w 2 na głównego bohatera wybrałam kobietę. Czemu? Bradziej mi pasowali do wymyślonych ról mężczyźni. Nie chodzi tu chyba o pewność siebie, a o dopasowanie konkretnych cech czy problemów do płci. Chyba czytałeś moje oststnie opowiadanie o samotnym ojcu. Gdyby bohaterką była samotna matka, opowiadanie stałoby się dość niewiarygodne i zbyt wymyślne, ze względu na silnie rozwiniety instynkt macierzyński u kobiet. 

Co do tych 4 instytucji, to się nie wypowiadam, bo osobiście nie czuję się przez nie ograniczana:)

Ja tak się zastanawiam, czemu własciwie jest tak niewiele fajnych babek w fantastyce. Czy to dlatego, ze wśród autorów dominuje płeć męska i po prostu facetom łatwiej przychodzi opisanie i stworzenie bohatera a nie bohaterki? A może dlatego, że fantastyka jako gatunek hmm... awanturniczy, często sięga po archetypy wojownika, naukowca, bandyty itp. A mimo wszystko te "zawody" łatwiej z różnych przyczyn przyporządkować mężczyźnie. Dziwi mnie jedynie, że kobiety piszące fantastykę tworząc babskie postacie rozpisują je jako płytkie i głupie istoty. Cały cykl Canavan o Sonei, jakieś infantylne romansidła w stylu "Dziewiątego Mga", albo te niby śmieszne historyjki o "wrednych, zadziornych i błystkotliwych" czarownicach... Brrr. Przykro to stwierdzać, ale jednak klasyka, ba!, kryminały czy literatura głównonurtowa lepiej i ciekawiej traktuje kobiety. fantastyka na tym polu bardzo mnie rozczarowuje;/ 

Jahuszu, naprawdę bardzo mi miło, że tak podobał ci się mój tekst:) czekam z niecierpliwścią na opowiadanie w takim razie:)

a wszystkim dziękuję za komentarze, naprawdę nie spodziewałam się takiego odzewu i tak pozytywnych ocen:)

Bo ja wiem... dziwny ten Stan i ta Lana, i ten naukowiec. mało wiarygodne zachowanie. mogłabyś popracować nad rozbudowaniem ich motywacji i relacji między nimi. sam pomysł całkiem ok, chociaż brakowało mi w nim własnie większego uzasadnienia psychologicznego. 

Snow - zdaję sobie sprawę z tego, że mockumentaries to nie nowość:) Gdybyśmy przyjrzeli się datom powstania wymienionych przeze mnie filmów ("Noc po ciężkim dniu" 64', "Zelig" 69') możemy spokojnie powiedzieć, że ten podgatunek istnieje już około 50 lat:) tekst miał za zadanie przedstawić ten gatunek w ogólnych rysach:)

 

JeRzy - bardzo dziekuje za poprawnienie. jak widać mimo wielu lat nauki angielskiego wciąż można się pogubić;/ 

 

jahusz - wspominasz o tzw. alternatywnym wątku akcji. coś raczkujacego w tej dziedzinie już powstało: interaktywny film "Heavy Rain", w który można zagrać na konsoli. Różni się od zwykłej gry tym, że tu nie podejmujemy decyzji" na zimno" (pójdę tu, zabije tę a nie inną postać) tylko kontrolujemy postać kontrolerem w taki sposób, że od tego, czy dostatecznie szybko i precyzyjnie wciśniemy przycisk lub machniemy joystikiem, nasza postać może np. uderzyć dostatecznie mocno gościa w bójce albo uwolnić się z potrzasku. W pewnym sensie jesteśmy jakby bohaterem filmu- liczy sie refleks, szybkość, decyzje trwają sekundy - a ich konsekwencje mogą być naprawdę różnorakie - od zmian w relacjach miedzy postaciami do ich śmierci. Zupłenie inne doświadczenie - nie jak gra, tylko własnie jak film. Jeśli posiadasz PS (na Xboxa chyba ta gra nie jest dostępna, ale mogę sie mylić) to naprawdę polecam, również dojrzałej osobie. Temat gry nie jest bowiem wesoły, a wręcz przeciwnie,  dość poruszajacy;/ 

nie wydaje mi się, by wszystkie filmy miały kiedyś tak wyglądać - w końcu film tak jak książka jest od początku do końa pomysłem twórcy i taka różnorodność mogłaby zabić to, co w filmach najbardziej kochamy- czyli opowiedzianą historię w idelanie połączonych scenach. Historię, która nie zawsze konczy się dobrze albo sie nam podoba- ale przecież nie po to jest sztuka, by się dopasowywać do każdego odbiorcy. jestem jednak pewna, że napewno takich interaktywnych filmów-gier będzie o wiele więcej. narawdę świetna rozrywka:)

To prawda, kilka wyjatków jest - ale z drugiej strony nie można zaprzeczyć, że kobieta w fantastyce często gęsto to ma cycki mieć i głównego bohatera motywować do wspaniałych czynów:) i o wiele rzadziej spotyka się skomplikowane kobiety w tej literaturze, niż skomplikowanych mężczyzn:(

Teraz może dyskusja na ten temat przeniesie się pod wątek w Hyde Parku. Będę go dokładnie śledzić i czekać na te smakowite bohaterki. Oby inni znali ich więcej niż ja:) 

Pozdrawiam

Dziś wlazłam do Empiku i napatoczyłam się na tę pięknie wydaną kontynuację... zachęcająca okładka a i Twoja recenzja, mimo że niezbyt przystępna, też mnie zachęciła. no i jestem w kropce. przyznam, że niektóre wątki Achai troszkę mnie rozczarowały, szczególnie ten z czarownikiem i wirusem, więc dobrze wiedzieć, że w kontunuacji coś nie-coś się wyjaśni:) w moim odczuciu Ziemiański za dużo wrzucił grzybków do barszczu trylogii i momentami jego styl jest meczący (może mam takie odczucie dlatego, że przeczytałam 3 tomy jeden po drugim), ale Twój tekst przypomniał mi o tym, jak bardzo wciągnął mnie zbudowany przez niego swiat i jak bardzo polubiłam Achaję, która pełniła chyba wszystkie role, jakie tylko można by sobie wymyśleć:P to fakt, charakterek miała. Koniec końców... chyba się jednak skuszę na "Pomnik..."

A tak swoją drogą, mało takich wyrazistych i wiarygodnych bohaterek w fantastyce, oj mało... No może Kres jeszcze ciekawie zakreśla postaci kobiece. Reszta... nie wiem, czy autorzy innych kobiet niż infantylne i nieskomplikowane nie znają, czy po prostu nie chcą się porywać z motyką na słońce. 

Brand położył rękę na pośladku Mary, dziewczyna poczuła, że chłopak znowu budzi się do życia. 

przepraszam, ale w tym momencie umarlam ze śmiechu:) 

jedyne, co mogę powiedzieć to: spójrz na dwa pierwsze akapity. 

pierwszy: Noc powoli dobiegała końca, zaczynało świtać. Tego dnia jednak, nadal nie można było dostrzec pierwszych zwiastunów świtu. 

no to w końcu świtało czy nie? wiadomo o co ci chodzi, ale dopiero dzięki późniejszym zdaniom. na początku powstała ci sprzeczność zniechęcająca czytajacego. lepiej byłoby napisać: już świtało, jednak ciężkie chmury wiszące na niebie sprawiały, że wydawało się jakby jeszcze była noc. 

drugi: powtarza się spali, sen, sen. nieładnie;/

przyznam, że te dwa akapity oraz dość infantylna scena łóżkowa zniechęciły mnie i reszty nie przeczytałam. oby ktoś z większą cierpliwością pokusił się o pełnowartościową ocenę:)


Ja też odnoszę wrażenie, że "Żmija" to był trochę taki kaprys Sapkowskiego, napisany własnie z "potrzeby serca"i z pomysłu, bez oglądania się na innych. A że niezbyt udana książeczka, na przykład w moich oczach, to inna sprawa.

Dreammy, jestem najwyraźniej zbyt naiwna, by żyć, bo nigdy taki biznes by mi nie przyszedł do głowy ;/ 

A mnie zaciekawił pierwszy akapit: jak znajdę chwilę to wrócę i doczytam:)

ja polecam to, co kiedyś też mi ktoś tutaj polecił: lubimyczytac.pl. Do wielu książek są oficjalne recenzje wybranych użytkowników, ale co chyba ważniejsze, przy praktycznie każdej pozycji jest conajmniej kilka ocen i krótkich opini. Na podstawie dwóch albo trzech, oraz sposobu wypowiedzi czytającego można sobie wyrobić dość trafne zdanie na temat tego, czy książka nam podpasuje i czy warto ją kupić. 

Szybciutko poprawiamy literówki: czterdziesteoma, neil. 

Czytałam "Dziewczynę z sąsiedztwa" i naprawdę mnie ona poraziła. Psychologicznym aspektem, ale także tymi wszystkimi szczegółowymi opisami - gdyby nie były one tak krwawe, może sięgnęłabym po kolejną książkę Ketchuma. Zdecydowanie zbyt wiele jak na moje nerwy i wyobrażenia. 

Uh, faktycznie się pomyliłam co do wieku:/ 

Jak dla mnie Sapkowski to praktycznie pierwsze spotkanie z fantastyką i to tak krwistą, wciągającą i przemyślaną, dlatego  czekam z niecierpliwością na to, co z tego wyniknie:)

"Skończyła się kasa na wódkę" Ciekawe ile czasu przepija się niezły dorobek życia. I czy w wieku 74 lat człowiek zaczyna nowy projekt umotywowany pieniędzmi. 

To mój taki lekki przytyk do wszystkich tych, którzy tak łatwo mówią o motywacji Sapokowskiego. Faktem jest, że facet się naprawdę dorobił: jego książkii są dość popularne nie tylko na naszym rynku, ale też w innych krajach Europy. Do tego nie zapominajmy o prawach do wykorzystania motywów i postaci w dwóch grach, które były absolutnym sukcesem. Naprawdę zakładacie, że facet był kretynem i nie potrafił zarządzać swoją kasą tak, aby coś mu na starośc i dla dzieci zostało? Może i "Żmija" była klapą, ale to wcale nie oznacza, że kolejna książka będzie denna i że jedyną motywacją do jej napisania jest brak pieniędzy. Moim zdaniem Sapkowski ma napewno zapewnione życie na fajnym poziomie i wątpię, czy chciałoby mu się "niszczyć" Wiedźmina i swoje nazwisko jakąś szmirą tylko po to, by zarobić trochę więcej. 

A ja sie zgadzam ze Snowem: najlepiej zapisywać przemyślenia mimochodem wplatać w tekst. To chyba mimo wszystko najbardziej popularny zabieg. Być może Martin w "Grze..." zdecydował się na kursywę, ponieważ często myśli bohaterow, np. Tyriona, są żartami, dosadnymi komentarzami i autor uznał, że lepiej sie zaprezentują przypominając nieco wypowiedzi. Mi jednak takie coś dość przeszkadza, zdecydowanie wolę naturalne wplatanie w tekst i jako czytelnik taki sposób polecam. 

Dzięki za komentarz, widzę że inicjatywa działa:)

Zdaję sobie z tego sprawę:) 

nie wiem, czy kojarzysz ten serial Terra Nova. Tam jest taki motyw tego, że ludzi jest za dużo i podróże w czasie do ery dinozaurów pomagają im przeżyć życie w "godny sposób" i są lekiem na przeludnienie. Po prostu było to skojarzenie, skąd wynikło to chyba wiadomo. 

   No ja właśnie też sie przyczepię - dlaczego ludzie żyli tak krótko? Jakiś opad radioaktywny czy cuś?  Wraz ze zwiększającym sie standardem, ten czas się powinien wydłużać. Możemy to zaobserwować porównując choćby współczesność i średniowiecze. 

   A jeśli już ludzie tak krotko żyją, bardzo krótko są w wieku produkcyjnym, mają mało czasu na nauczenie sie czegokolwiek - w takim przypadku stawianoby chyba na politykę pro-rodzinną, a nie likwidowanie jednostek drogą metodą. Jednostek, które za kilka lat i tak umrą sobie śmiercią naturalną. b.e.z.s.e.n.s.u.

   Poza tym, to cofanie do epoki dinozaurów... trochę taka Terra Nova:)

   Za warsztat z kilkoma błędami mogłabym dać całkiem niezłą czwórkę, ale za kompletny brak logiki ocena spadłaby na łeb na szyję. 

Krótki fragment, a interpunkcja siada w co drugim zdaniu. Radzę zapoznać się z zasadami stawiania przecinków, to nie boli. 

 

"Jak mocniej jeszcze można wiedzieć o tym" -> wiedzieć mocno? nie wiedzieć mocno? coś się wie, albo się nie wie, nie ma w tym stopniowania. można "dobrze wiedzieć", "doskonale wiedzieć", tak mówimy potocznie, jednak "mocno wiedzieć"? nowość. 


Kilka porównań i zdań wydaje mi się naprawdę dobre, intrygujące: "każdy z was [...]", "skaczemy ze skarpy [...]", te niebieskie włosy, łyzki rumu i cynamonowe gwiazdy:) jednak reszta... przerost formy, moim zdaniem. 


No i oczywiście zdecydowany brak fabuły, takie kilka zdań, po których powinno od razu nastąpić opowiadanie właściwe. Ten kawałek jako pojedynczy twor ciężko ocenić, bo własciwie to takie nie wiadomo co. 

Nie zgadzam się, by religia opierała się na "bliżej nieokreślonej fantastyce". To złe słowo, raczej na mistyce, bym powiedziała. Nawet zakładając, że religia = element fantastyczny, w Twoim artykule tego nie widać. Ma on zupełnie inny wydźwięk. Zamiast na mistyce czy (niech ci będzie) fantastyce, skupia się jak sam powiedziałeś, na problemach organizacyjnych. 

Wobec tego wciąż nie rozumiem, czemu ten artykuł tutaj trafił:) 

Artykułu poza tym, że dobrze napisany nie podejmuję się merytorycznie komentować. Czemu? Ponieważ Twoje uwagi to moim zdaniem tylko wierzchołek góry lodowej, którą zajmowania się mam dość. 

Przyznam, że weszłam tu, bo pomyślalam, że będzie to artykuł o roli kościoła, religii w fantastyce, co wydaje mi się interesujacym tematem rozmyślań. Zamiast tego dostałam dziwny artykulik pasujący raczej do prasy społecznej, politycznej (?), bynajmniej nie do fantastycznej. Czemu właściwie trafił on na tę własnie stronę? 

mam zdecydowania za mały móżdzek... dopiero teraz tu trafiłam;/ 

Moje słowa "poza pewnymi autorami" dotyczyły w sumie nazwisk, które wymieniasz:) z przykrością jednak stwierdzam, że o ile sf jest faktycznie tą częścią fantastyki, która daje pole do popisu, o tyle typowe fantasy... chyba wiesz, o co mi chodzi:)

Tym razem chyba cię zrozumiałam.Najpierw wyobraziłam sobie ciebie jako cyborga, który połyka klasykę jednym tchem i nie zniża się do "prostszych rozrywek":P za to wyobrażenie szczerze przepraszam, niesprawiedliwe było. Po prostu nie pomyślałam, że zwyczajnie wolisz robić coś innego, gdy czasem przychodzi ochota na coś lekkiego. Być może masz rację, że ciężko się wyrwać spod wpływu czytadeł i przerzucić na ciekawsze pozycje.  Ale jednak i tak obstaję przy tym, że łatwe książki są potrzebne -  nie każdy lubi filmy czy gry w smutny wieczór. Wydawcy po prostu na potrzebę łatwej literatury odpowiadają, upatrując w tym słusznie szansę na zwiększony zysk. 

Mamut, przepraszam, że o to zapytam, ale dlaczego w takim razie zajmujesz się fantastyką? Jest to podgatunek stricte rozrywkowy i poza pewnymi autorami, zupełnie "niepiękny":)

Myślę, że przesadą jest mówić, że inną literaturą nie ma sensu się zajmować. Po prostu są książki do myślenia, do rozkoszowania się językiem, do wzbogacenia siebie. Ale są też książki rozrywkowe, poprawiające humor i łatwe w odbiorze. Nie zawsze ma się ochotę na ambitna literaturę, to moim zdaniem oczywiste. Dlatego nie trzeba krytykować tych wszystkich czytadeł, pełnych wylgaryzmów, seksu i prostoty - one też są potrzebne, jak lekkie komedie na zepsuty humor. Sama rownież staram się odkrywać na nowo literaturę piękną, którą zaledwie wyrywkami przedstawiono mi kiedyś w szkole. Jednak po "Absalomie, Absalomie" chciałoby się poczytać coś leciutkiego - jakiś kryminalik tani albo fantastykę:) Dla higieny umysłu i dla zwyczajnego uśmiechu, którego często w litaraturze pięknej nie znajdziemy - bo zwyczajnie opowiada ona o zbyt powaznych sprawach. 

komandorjapastuszek:

jak mogłam o tym zapomnieć;/ masz racje, to jest bezapelacyjnie najlepsze pierwsze zdanie.  

No właśnie Fas, ja teraz też już zupełnie nie ogarniam, o co chodzi autorce powyższej skargi;/ 

Nie rozumiem cieie za bardzo. Z jednej strony narzekasz, że w książkach mnóstwo "pierdolenia", a sama piszesz momentami tak, jakbyś nie widziała w tym nic złego: gówno, rzygać (to z twojego tekstu). Albo czegoś nie łapię, albo sama nie wiesz, czego chcesz? 

Osobiście nie mam nic przeciwko wulagryzmom w literaturze, o ile są użyte w sytacji, gdzie faktycznie są potrzebne i wiarygodne. Tak samo jak nie uwierzę, że prosty chłop elokwentnie odpowie na pytanie o politykę, tak samo nie wierzę w niektóre stuacje, w których ktoś nieporadnie rzuca mięsem. Trzeba do tego wyczucia, moim zdaniem. Poza tym wulgaryzmy pasują najczęściej do określonego typu lietartury. Do publicystyki i niektorych powieści po prostu nie pasują.

Twoje narzekania mogę skwitować prosto: taki rynek. Gdy masz do wyboru mnóstwo pozycji, lepszych i gorszych, bez uprzedniego reaserchu możesz trafić na chłam. Na półce stoją znienawidzone przez ciebie książki, a obok nich może sobie się chować perełka. Jak się coś nie sprzeda, to idzie na wyprzedaż: czyli do sklepu z tanią książką na przykład. Co w tym złego, że się z kosza dużego wybiera książki? To produkt jak wszystko inne, a skoro się nie sprzedaje, to według praw runku jego wartośc nie jest zbyt wielka. Do czego zmierzam: obecnie mamy ogromny wybór książek na różnym poziomie, dopasowanych do różnych oczekiwań. To nieprawda, że literatury dobrej nie ma: po prostu ma większą konkurencję. Trzeba po prostu lepiej poszukać i się nie zniechęcać. Książka poleci książkę a my spokojnie zignorujmy to, co się nam nie podoba i pozostawimy tym, którzy się będą przy tym bawić:) 

Tak sobie teraz myślę, że w watku o książkach z naszego dzieciństwa może się coś znaleźć ciekawego: http://www.fantastyka.pl/10,6355.html

Ja polecam to, co polecałam tam: "Przyjaciel Wesołego Diabła". Bardzo mądra i wzruszająca historia. 

Ostatnio w ramach 'cala polska czyta dzieciom' zostala ogloszona lista najlepszych ksiazek do wspolnego czytania. Poszukaj w internecie tej listy, wydaje mi sie, ze jedna albo dwie pozycje byly z pogranicza fantastyki.

Ja miałam podobną sytuację co Robert Oszczyk... Kilka lat temy wymyśliłam sobie, że moja nastoletnia bohaterka dowie sie, że jest poł wampirem i zacznie chodzić do szkoły z innymi paranormalnymi istotami. oczywiście pozna tam tajemniczego chłopaka i bedzie miała mnostwo przygód. brzmi znajomo?:P z czasem wyrosłam z tego pomysłu, ale czasem przypomnę sobie o nim, gdy spojrze na jakieś młodziezowe czytadło:)

Lesio Kubajek postanowił sobie, że zamorduje personalną.
Lesio, Chmielewska

Podobno pierwsze zdanie jest najważniejsze w całej ksiażce:)  

exturio, 
dyskusja była na ten temat już wcześniej, i pomysł zlikwidowania loży jako zbyt drastyczny odpadł w przedbiegach. argumentem było też to, że zamiast od razu zamykać, trzeba spróbowac najpierw zreformować lożę. i pomysł jest, gorzej z konsekwencją w jego wypracowywaniu. jak to się skończy, można sie domyślać, ale z drugiej strony, może ten cały szum i ta próba faktycznie zmienią coś na lepsze?

A ja wam powiem, że skoro juz się wszyscy wysili, radzę się opanować:) Niech ci z dyżurów komentują teksty przez ten miesiąc, na koniec napiszą w wątku beryla co im sie podoba, ponadto to samo wyślą meilem do Roberta, ktory najwyraźniej jest nie do ruszenia. Jawność będzie, komentarze bedą, a Robert już tam coś wyśle do redakcji, chyba to bez zbaczenia, skoro wszystko będzie również w wątku beryla:) Za miesiąc pogadamy sobie, czy pomysł był dobry i napiszecie maila do Jakuba, żeby tym, którzy komentowali i chcą to robić nadal przyczepił znaczki, nieaktywnym zdjał i dołożył kilka chętnych osób:) Bez paniki ludzie! Sama byłam i jestem za likwidacją loży, ale nie podoba mi się to, że skoro w końcu doszliście do kompromisu całkiem interesującego, to załamujecie się byle czym:) więcej wiary w wasz pomysł i spokoju - przecież za jakiś czas się dopiero okaże, czy dyżury są dobre, do tego czasu nie sikajcie po gaciach:P

Tańczyli patrząc sobie w oczy, nie wiedzieć, czemu. Hahaha:P

Wyłapałam o wiele wiecej niż domek, jednak za dużo tego, by robić szczegółową łapankę. Skomentuję więc ogólnie:
Strasznie dużo różnych niezręczności słownych. Kompletnie nie znasz sie również na interpunkcji: nie tylko przecinki stoją w najdziwniejszych miejscach, a w niektórych ich brakuje, ale także kończysz zdanie w zupełnie idiotycznych momentach. Dialogi też zapisujemy inaczej- np. kiedy mówi wciąż ta sama osoba, robimy tak:
- Bla bala bla - powiedział Krysztof. Po chwili dodał ostro - nananana.
Zajrzyj sobie do HydeParku w temacik o poradach dla piszących. Coś tam o dialogach będzie.
Warsztat mogę zdefiniować krótko: mierny. Przez błędy, literówki, niezręczności, dziwny szyk ciężko sie to opowiadanie czyta.

Inna sprawa, że nie ma w nim ani fabuły, ani ciekawych bohaterów, ani głębszych przemyśleń. Rozmowy są drętwe i mało wiarygodne. Bradzo dużo tu naiwności i niekonsekwencji.
Nie podoba mi się rozmowa Krzyszotfa i szlachcica -  kawa na ławę, dziękujemy. Jeszcze przy dziewczynie, jakby jej nie było. Rozumiem, że takie życie, że rodzice małżeństwa ustalają, ale w takim wypadku jak ty opisujesz (ojciec się przejmuje córką, jej sie podoba główny bohater), to jakieś elementy kurtuacji i grzeczności, wręcz owijania w bawełnę z powodu etykiety byłyby o wiele wiarygodniejsze. Ewentualna rozmowa w cztery oczy póżniej, a nie przy jakiś obcych ludziach w przedziale, gdzie odrzucenie propozycji byłoby wielkim nietaktem i obrazą. Nie wierzę w twoją wizję, nei przekonuje mnie ona. 
Bohater jest chyba dupkiem. Najpierw ocenia wygląd, potem traktuje jak dojną krowę. Z drugiej strony wymaga od niej więcej niż bycia laleczką wychowaną na podręczniku. Bawi się nią i traktuje przedmiotowo. To stawia go na równi z ludźmi, którzy napisali tamtem podcznik. Czyż ona nie spełnia jego zachcianki?- pytanie: czy tak to miało wyglądać? Jeśli tak, to już się nie czepiam i zwracam honor. 
Jedyne, co mi się podobało, to polącznie świata z elfami, szlachtą, królami i walkami, czyli takiego neverland, z rozwojem. Najczęściej takie światy zatrzymują się przez tysiaclecia na tym samym poziomie rozwoju, pseudośredniowiecznym, gdzie miecze fruwają, palą się świece i wszyscy jeżdzą konno. A tytaj pociąg, zegary, para... Jeszcze nie steampunkt, ale już nie klasyczny świat fantasy. Za to plusik. 

Virginia -  ja lubię takie długie teskty. Wrzuciłam trzy oscylujące w 35-40 tysiącach znaków, i pod każdym mam zadowalającą ilość kopmentarzy:) dlatego nie uważam, żeby dzielenie na cześci było wymagane -  szczególnie, że czasem ciężko jest to zrobić. Jeden kawałek byłby zbyt nudny, bo nic by się nie działo (wprowadzenie), za to w drugim nie byłoby wiadomo nic o tym, dlaczego bohaterowie działają tak a nie inaczej (i już mamy bęci za wiarygodność). Jak się coś dzieli, to trzeba się postarać zrobić to racjonalnie - tak, aby była zamknięta całość. Albo nie bawić się w to i wrzucić coś dłuższego - jeśli tekst jest przyzwoity, to i czytajacy się znajdą:)

A ja powiem wam tak: nie przesadzajmy. Żadnych preferencji, żadnego czytania wszystkich części. Dyżury powstały po to, by kazdy tekst był przeczytany, a nie by wszystko komplikowac i utrudniać. Jak ktoś wrzuca teskt w częściach- jego sprawa. Osoba z loży oceni to co ma i nie jest to jej wina - to w końcu własnie dostała. Jesli tekst będzie dobry albo jej podpasuje, to może przeczyta reszte części, ale niech to będzie tylko i wyłacznie jej sprawa. Nie nawalajcie sobie pracy już na samym starcie - najpierw trzeba się przekonać, czy dyżury same w sobie mają sens, dopiero potem ewentualnie coś modyfikować. za dużo udziwnień może spowodowac zniechęcenie i jestem za tym, aby na razie po prostu pożyć i zobaczyć, jak to się rozwinie, zamiast zagolopowywac się zbyt daleko:) może problemy, które tu wymieniacie, będą tak marginalne, że nie będzie trzeba niczego wymyślać, aby je rozwiązać?:)

Diriad-> nie polecam. zakupiłam tę książkę kilka lat temu i były to pieniądze wyrzucone w błoto;/ nie dobrnęłam nawet do połowy - koncepcja i pomysł nawet interesujące, ale niestety strasznie dużo przynudzania też jest. z racji tego, że nie doczytałam nie napiszę recenzji, byłoby to niezbyt etyczne:P przepraszam za offtop.
 

Nowa Fantastyka