Profil użytkownika


komentarze: 9, w dziale opowiadań: 9, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

No dobra, sorki, że tyle to zajęło, ale dopiero znalazłem teraz trochę czasu. Dzięki za wskazówki i wytknięte błędy. Tekst jest poprawiony, więc mam nadzieję, że tym razem nie będzie kuło w oczy :)

Dzięki za uwagi. No cóż jeśli chodzi o hydraulikę, czy też może lepiej nazwać systemem hydraulicznym… Może się to nam wstępnie kojarzyć z samochodem, czy czymś co mamy w dzisiejszych czasach. Nie znaczy to wcale, że mech nie może posiadać czegoś takiego. Można by to nazwać inaczej ale, czy czytelnik będzie wtedy wiedział o co chodzi?

Łukaszu rozumiem twoje rozterki. W zasadzie tak postaci w tym jest naprawdę wiele, możliwe, że pominąłem kilka istotnych wątków co do zebrania jak głębsze przedstawienie niektórych postaci, czy pełnienie ich funkcji, ale od początku. Prolog: 

Ojcowie Ziemi zdecydowali, że aby przetrwać i się rozwinąć, ludzkość musi porzucić swoje narzędzia, które były zdolne do czynienia zła.

“Narzędzia nie są zdolne do czynienia zła. Ludzie są.”

 

No cóż zapewne masz racje, ale w dalszej części historii wątek będzie rozwinięty z pewnych powodów nie mogę przedstawiać ich już na początku powieści, bo to wszystko by zepsuło. Znajdziesz tu wiele niedomówień, o wielu postaciach dowiedziałbyś się więcej w dalszej części opowieści. Prolog jest tu podstawą religii, wyznającą w obecnym świecie i nie bez powodu jest pozbawiony szczegółów. Historia według mnie nabiera obrazu z każdym kolejnym rozdziałem, ale zdaję sobie sprawę, że wstawiłem tu tylko początek historii.

A i żeby odpowiedzieć na zasadnicze pytanie – nie, nie grałem w takie gry jak Freelancer czy FreeSpace, ale miło mi z porównania. 

Jeśli już na początku opowieści będziesz chciał znać przyczynę konfliktu to rozczarujesz się. Przyczynę owszem czytelnik pozna, ale dopiero duuuużo później.

McManus… hmm pominę jednak milczeniem, skojarzenie, bo jakoś nie przyszło mi to do głowy, no ale nie można skreślić nazwiska tylko z tego powodu ( inaczej trzeba było by zmienić we wszystkich książkach postaci o imionach Dick, albo coś w tym stylu). To już raczej osobiste preferencje, mówiąc delikatnie.

Jeśli podobała się scena z atakiem to dobrze, bo następne według mnie są jeszcze lepsze, więc o ten wątek nie muszę się martwić. Muszę jednak nieco stopniowo przedstawić tło wydarzeń zanim przejdę do konfliktu, bo mogłoby się okazać, że nie wiadomo nawet kto bierze w nim udział.

Infodump o Celeranach… no cóż według mnie konieczny, gdyż będą brać udział w konflikcie i są też powodem wybuchu pierwszego.

Wiem, pracuje nad interpunkcją.

Ogólnie rzecz biorąc, z pewnością wezmę pod uwagę opinię, dokonam pewnych poprawek. 1 Rozdział to tak naprawdę ogólne przedstawienie postaci. Jak wspomniałem wcześniej może po prostu wstawienie tylko jednego było błędem, ale postaram się to zmienić. Pracuje też nad osobną powieścią z tego uniwersum, która może nakreślić nieco tło kultury panujących narodów.

Dzięki za komentarz.

Dziękuje wam, za uwagi, szczególnie drakaina. W rzeczywistości posiadam już jakieś 10 rozdziałów (mniej więcej połowa) i ogólny zarys jak to wszystko ma wyglądać. Muszę tylko dokonać wielu korekt. Faktycznie możliwe, że trochę się pośpieszyłem z publikacją, ale postaram się to nadrobić. Radek w prologu darowałem sobie szczegóły, ponieważ gdzieś później będą one częściowo opisane. To prawda, że w pierwszym rozdziale niewiele się dzieje, a to dlatego, że z uwagi na rozwijającą się później w wielu miejscach akcje, wprowadziłem dość dużo postaci (nawet głównych bohaterów jest kilku). Dlatego istotne dla mnie było przedstawienie ich ogólnikowo, gdzie z czasem będziemy dowiadywać się o nich więcej. Samokrytycyzm… no chyba go trochę w sobie mam :). Ogólnie rzecz biorąc na pewno nad tym trochę popracuję i wrzucę więcej niż tylko jeden rozdział. Jestem oczywiście otwarty na uwagi i sugestie.

Wreszcie znalazłem trochę czasu, aby dokonać kilku kolejnych poprawek.

Mówiąc szczerze tekst napisałem ponad dekadę temu. Nie sprawdziłem dokładnie, ale też pozwoli mi to na porównanie z nieco świeższym opowiadaniem, które mam zamiar za jakiś czas tu wrzucić. Mam nadzieję, że owe “babole” nie będą już tak bardzo kuły w oczy :).

To mogłaby być długa dyskusja. Choć zgadzam się z wieloma punktami które wymieniłeś, to pomimo tego, jest wiele elementów, które każdy czytelnik ocenia na swój sposób. Oczywiście jeszcze troszkę doszlifuję temat. Jednak co do ostatniego punktu. Fantastyka, fantastyką, ale szansę że jeden człowiek zdoła oślepić dwie maszyny nim tamte podziurawią go jak sito… trochę jednak zbyt ryzykowne jak na misję tej wagi. No – temat dyskusyjny. Ale jak sam stwierdziłeś, to twoje prywatne zdanie i szanuje to. Jeszcze raz dzięki za wytknięte błędy. Liczę, że innych czytelników również wciągnie ;)

Hmm z tego co zauważyłem i przeczytałem, zauważam, że nie przyłożyłeś zbytniej wagi do pewnych punktów:

 

1 – Nie wziął broni z oczywistych względów. Byłaby zbyt dużym obciążeniem, chociaż mój błąd, że tego nie podkreśliłem. Zwiadowca na czas misji raczej nie bierze zbytniego obciążenia. A sam karabin ma swoją wagę.

2 – Kwestia kwatermistrza. Hmm tak mogłoby wyglądać w ułożonej armii, ale jak już na samym początku można zauważyć, ranni leżą na korytarzach nie ma ich kto opatrywać, więc posiadanie kogoś takiego jak kwatermistrz byłoby raczej rzeczą niezwykłą, z powodu braków kadrowych i personalnych. No i nie wiem czy kwatermistrz to odpowiednia rola dla kogoś kto wydaje sprzęt.

3 – “wydając przy tym dzienną rację żywnościową, która przy odpowiednim/oszczędnym racjonowaniu/spożywaniu, może wystarczyć nawet na cztery dni.” – owszem można tak napisać. To jednak nie była kwestia oszczędności, a faktycznie sprytu. Przeszkoleni żołnierze wiedzieli, co zrobić aby daną rację “powielić”, co nie było w żadnym obowiązującym podręczniku. Użyj wody na tym – rozmieszaj z tym, to a tamtym i viola. Nie określiłem dokładnie co jest w racjach poza sucharami i wodą. Wolałem nie rozpisywać tego wątku.

4  – ”Pewnie każdy zastanawia się teraz, po cholerę wróciłem po papierośnicę?”

Albo częściej takie zabiegi albo wywal kompletnie. 

 

hmm – obawiam się iż tutaj trochę nie rozumiem…

 

5 -“ celując za pomocą celownika laserowego wbudowanego w lufę.” – ewentualnie mógłbym wpisać – wbudowanego pod lufą – Celownik laserowy stanowił integralną część tej broni. Nie do montażu…

6 – “Upuściłem pistolet i z całej siły zaparłem się, by zsunąć z siebie belkę. Centymetr po centymetrze unosiłem ją do góry. W pewnym momencie odrzuciłem ją na bok. Oswobodzony podczołgałem się do karabinu, ignorując rzucającego się wściekle bio-robota. Złapałem za broń, jednocześnie podrywając się na równe nogi.” – jak widać nie od razu podniósł się na nogi, a belka na szczęście go nie połamała :)

7 – granatniki z przyszłości , nie muszą koniecznie dawać większego kopa, a co do lady mógłbym się pokłócić – to zawsze jakaś osłona a odłamki nie koniecznie lecą we wszystkich kierunkach. Kwestia odległości, siły uderzenia, fizyki itp…

8 – “Położyliśmy Vaila na kanapie w tym samym mieszkaniu, w którym wcześniej czatowałem. Rozpiąłem mundur kapitana, chcąc dokładniej przyjrzeć się ranie. Nie wyglądało to najlepiej.” – No cóż raczej żeby opatrzyć rannego , wolałbym go położyć w wygodnym miejscu i do tego z dala od drzwi, gdzie nie wiadomo czy coś zaraz nie przylezie… Nawet jeśli oznacza to wciągnięcie go na drugie piętro… Ostatecznie taszczył go o wiele dłużej.

9 – 

Wyjąłem z torby zestaw pierwszej pomocy. Nasączoną wazą przeczyściłem ranę i zacząłem owijać opatrunkiem.

Medykiem nie jestem ale to tak chyba nie działa.

 Enescu jak było pisane – przypalił ranę. Więcej nie mógł zrobić, a oczyszczenie chociaż z krwi i brudu, nie zaszkodziłoby a pomogło ocenić bardziej stan rannego.

10 – 

W dłoniach trzymał sporych rozmiarów laser, pokrywający jego prawe przedramię.

To w końcu trzymał czy miał zamiast przedramienia.

Dłoń wsuwało się w laser. Chwyt i spust były pod obudową, więc jej część pokrywała przedramię…

11 -

Andreas i Sharpe, szli ze mną jeszcze przez jakieś pół godziny. W pewnym momencie zatrzymali się w pobliżu starego dworca. Zacząłem coraz bardziej odczuwać potworne zmęczenie.

Na Vaila to nie działało chyba tak długo.

Miał jeszcze jedną w swojej apteczce z tego co pamiętam ;)

– Działało. Nie opisałem jak długo szli od bloku do biblioteki. A sądząc z odległości i tego, że zmuszeniu byli iść w ukryciu i unikać patroli to bardzo prawdopodobne. I owszem miał jeszcze jedną, ale czy faktycznie by na niej dotarł?

12 – 

Choć nie byłem jeszcze w pełni sił, podniosłem się z podłogi, biorąc ze sobą swój karabin i stanąłem w kolejce, gdzie rozdawano amunicję i zapasy.

On jest od zwiadu a nie od nawalanki na pierwszej linii frontu. (Z tego co wiem) Zwiad to zwiad a jego role są jasno określone.

No cóż, po pierwsze – chodzi o ostatnią bitwę która mogła zakończyć wieloletnią wojnę . Ważyły się tu losy ludzi. Tu każdy człowiek się liczył. Po drugie – nawet w natarciu, zwiadowcy mają swoją użyteczność.

Podsumowując – to nie regularna armia – to raczej partyzantka z przeciwnikiem niebezpiecznym nie znającym litości. Ludzie byli tu na wagę złota. A kiedy już dochodzi do ostatecznej konfrontacji raczej nikt nie ma ochoty siedzieć na tyłku.

13 – jeszcze kwestia “dwóch ludzi do eskorty” – również było wyjaśnione, że stanowisko którego bronili miało również znaczenie. Każda drużyna, każdy pluton musi jednak trzymać się swoich rozkazów. Gdyby tego nie robili, już dawno by przegrali.

14 – “Dwóch ludzi z granatnikiem na trzy pacyfikatory” Nawet matematyka jest przeciwko. Warto też dodać, że nad nimi unosiła się jeszcze jedna maszyna, a posiadając bezcenne dane, raczej dłuższa potyczka, nie wchodziła w grę. Z jedynym pociskiem do granatnika… Nie to raczej by było podwójne samobójstwo. A Anderson oślepiając biotyka, raczej nie miał za wielu opcji. To że raz się poszczęściło, nie znaczy że uda się to znowu i to w przypadku trzech pacyfikatorów.

 

Co do reszty – Wezmę je pod uwagę. Już teraz dokonałem pewnych poprawek, zwłaszcza z pociskiem ultrafioletowym. W kwestii wyżej wymienionych… To już kwestia zachowania i logiki. Mamy tu ludzi walczących z maszynami, którzy znaleźli się na krawędzi i posługujących się sprzętem, który nie istnieje. Ich zachowania nie muszą wydawać się nie na miejscu. Mimo wszystko dzięki za uwagi.

Dzięki za uwagi techniczne. Co do opowiadania jako narrator, pewnych rzeczy chyba nie dało się uniknąć, jednakże chciałem również, aby czytelnik, przeżywał owe wydarzenia wspólnie z główną postacią. Oczywiście co do niezgodności czasów, postaram się poprawić tekst jak tylko znajdę chwilkę. Jak wspomniałem, błędy z pewnością tu są, ale dzięki temu łatwiej je znaleźć. Mimo wszystko cieszę się, że lektura się podobała.

Nowa Fantastyka