Profil użytkownika


komentarze: 58, w dziale opowiadań: 45, opowiadania: 9

Ostatnie sto komentarzy

To ja tak jeszcze wspomnę, że udział w tej antologii jest moim debiutem – w tym sensie, że jest to mój pierwszy wydany tekst (jasne, mam parę opowiadań tutaj, ale sam je przecież wstawiłem) :D

Golodh

 

Czepię się trochę :P

Kazać “wybierać szot” to mniej więcej jak rzucić do kierowcy rozkaz “wcisnąć pedał”. Który?

Zazwyczaj komenda wygląda raczej tak: “<danego żagla> <prawy/lewy> szot wybieraj”. Załóżmy, że chodzi o grota, główny żagiel; kapitan zauważył, że jest za luźny. Wtedy rzuciłby w skrócie coś takiego: “grota wybieraj”. Nie musi precyzować czy lewy, czy prawy, bo żagiel jest po jednej stronie (tak jak kierowcy przypomnisz po prostu o włączeniu kierunkowskazu, kiedy stoi na światłach na skręt, wiadomo, o który chodzi).

Jeśli zaś odnosi się do wcześniejszej jakieś sytuacji, (bo któryś to już raz konkretny żagiel jest źle wybrany) to pewnie rzuciłby “wybieraj tego cholernego szota” czy coś w tym guście :D

UWAGA: “wybieraj” i “wybierz” to różne komendy. “Wybieraj” znaczy aż do momentu, aż żagiel przestanie łopotać, czyli będzie optymalnie pracował. “Wybierz” znaczy do końca, na maksa, “na blachę”.

 

https://www.obozyzeglarskie.com/baza-wiedzy/teoria-manewrowania/komendy-i-meldunki/komendy-i-meldunki-2/

 

Nie ma też sensu wydawać załodze komendy o ostrzeniu czy odpadaniu. Bo chodzi tu o kierunek statku względem wiatru, czy się ostrzy (czyli zmniejsza kąt) czy odpada (zwiększa kąt) zależy od osoby trzymającej ster. W luźniejszej sytuacji można poinformować wcześniej załogę, że taki jest plan. W intensywnej komunikujemy tylko to, co niezbędne.

 

Ale to tylko takie techniczne uwagi, bo dawno temu i nieprawda trochę żeglowałem.

@black_cape

Cieszę się, że się podobało, dziękuję za feedback.

 

Niebo nie jest lasem. Niebo jest… taką półką w pniu Drzewa. Na każdej Gałęzi jest alternatywna Ziemia, tak więc to Drzewo jest Drzewem wszystkich Ziemi.

Inne Drzewo zawierałoby wszystkie wersje jakiegoś innego świata; tak więc Las zawiera multiwersum światów.

Ano, bardzo sobie cenię Wicked G i jego feedback :)

 

Bardzo się cieszę, że się podobało (i że do antologii trafiło :P) :)

 

Nie mogę chyba przypisywać sobie zbyt wielu zasług za kreację świata, bo to po prostu miks znanych mitologii (wręcz tych najbardziej znanych), a do tego sam miks powstał jako bezpośrednia inspiracja innymi takimi miksami :D

Przyznam, że to dziwne pod kątem fabularnym – coś takiego dzieje się jako punkt kulminacyjny fabuły o ascendencie, albo to prolog następnej o zejściu do Lasu. Efektem jest taka właśnie wyjęta z czasu pocztówka.

 

Co do imienia, to miałem przelotnie pomysł nazywać go za każdym razem imieniem innego boga burzy – Zeus, Jowisz, Indra, Susano-o etc. Ale stwierdziłem, że to byłoby za dużo zamętu.

 

Dziękuję za feedback :)

dawidiq150, nilfheim: dzięki za dobre słowo

tymoteusz: Nie no, pierwszą wersję Zegarmistrza… napisałem… Jezu, prawie cztery lata temu, w marcu 2018… i to był przecież mój ~drugi tekst.

 

Obecne teksty powstały dużo później – Gromowładnego napisałem w sierpniu zeszłego roku, Float w marcu, Barowe rozważania przy piwie w czerwcu. W 2019 nic nie napisałem, dopiero pod koniec 2020 coś znowu zacząłem dłubać.

 

Co do tego tutaj: szczerze, to absolutnie nie mam pomysłu co mógłbym z tym tekstem jeszcze zrobić; potrzebowałem wyrzucić z głowy koncept człowieka szturmującego bramy pustego Nieba i siekącego anioły, który mi się zalągł przez lekturę Kill Six Billion Demons. I tyle. Dodałem od siebie koncepcję Lasu, sięgnąłem po protoplastę bogów piorunów, zmiksowałem z innymi mitologiami, dodałem kapkę lovecrafta, ukradłem krojenie czasu od Pratchetta. Ale na co Dyes trafi w Lesie albo co go doprowadziło do ataku na Niebo – to najlepiej pozostawić wyobraźni czytelnika.

 

Takie ultra badassy na dłuższą metę się nie sprawdzają, albo przynajmniej ja nie dałbym rady udźwignąć historii.

Został odrzucony, więc leżał tylko na dysku i się kurzył. A tu się nagle trafił konkurs, gdzie pasował.

@regulatorzy: No tak, po prostu brakuje mi doświadczenia czy też umiejętności, żeby spojrzeć z boku i móc stwierdzić, czy tekst jest w porządku, czy też ma sens wyłącznie w mojej głowie, a postronni widzą tylko bełkot.

 

Ale nawet jak teraz jestem tego świadom w przypadku tego tekstu, to i tak nie bardzo wiem, jak mógłbym go poprawić – a to tekst już odleżany, bo napisałem go we wrześniu (pierwotnie był na Zderzenie Światów).

 

@Asylum: yeah, protoplasta Zeusa i paru innych: https://en.wikipedia.org/wiki/Dy%C4%93us

Troszkę mu zmieniłem imię tylko.

A ja tu się zastanawiałem, czy za bardzo nie powtarzam informacji i czy za łopatologicznie ich nie wykładam…

 

Następnym razem może spróbuję trochę rozcieńczyć tekst.

Haragitanai, NaNa – dzięki za feedback.

@Alicella:

Co było miejscem odpoczynku?

Ups, słowo mi się zjadło. “Kiedyś zaświaty może i były…”

 

Czemu własnymi?

Różne kultury przerobią jego historię i włączą w swoje mitologie. Będzie nazywany Zeusem, Jupiterem, generalnie tym bogiem ojcem niebios i burzy. *Dyēus to zrekonstruowany praindoeuropejski bóg nieba, protoplasta niejako, stąd też ukradłem koncept.

 

A to “Ziemi” jest ciekawe, bo nie bardzo pasuje odmiana jak “ziemia” czyli “ziem”, ale to powinien być dopełniacz liczby mnogiej. Interesujące. 

Szczerze, na sto procent nie jestem tego pewien. Chodziło mi o wiele planet nazywających się Ziemia, alternatywnych wersji.

Dużo tych zaimków. I do kogo się odnoszą?

Wszystkie do bohatera, ale jednego w sumie mogę się łatwo pozbyć.

 

@zenont: no niestety, poszedłem w boga z praindoeuropejskiej mitologii wspinającego się po nordyckim Yggdrasilu (przy którym znajduje się studnia wiedzy), aby szturmować bramy chrześcijańskiego Nieba, które ma lovecraftiańską dziurę w ścianie. Nie celowałem w przyziemne klimaty :D

Odrzucenie propozycji chińczyków było kosztowną decyzją, ale jedyną słuszną i warto było uniknąć zdań odrębnych

Czy raczej nie “zdań odmiennych”? Zdaje mi się, że odrębne to od jakiegoś konsensusu czy popularnej opinii, takie raczej osobne niż inne.

 

Zrób to proszę

Tutaj chyba przecinka brakuje.

Skoro stajemy się źli, to kto nas powstrzyma panie Rozterko?

Przecinek przed “panie”.

Przy dużej liczbie interwencji polityka wymuszała kontrolę losowych, niezależnie od niepewności

W tym zdaniu coś nie gra.

– Widzi pan co narobiliśmy? – … – Trzy miesiące temu tu był las.

Tutaj się gubię, co kto mówi.

 

Trochę nie jestem pewien tego twistu: czy Maciek wykupił pakiet “Ekologia”, aby uciszyć sumienie i teraz się to wyrwało spod kontroli, czy też wykupił to niezależnie, a teraz mu ześwirowało i chce przesuwać plac budowy, mimo że na to, że lasu nie ma, i tak nic nie poradzi?

Mocno to niejasne.

Zasadniczo, technologia może być tak skomplikowana, że nauczenie się jej właściwie wymaga tyle predyspozycji, talentu, czasu poświęconego na naukę, że jak to się wszystko skumuluje, to taki technopata od fantaziakowego maga różni się właściwie tylko sztafażem.

 

Oczywiście, nie chodzi mi tu o sytuację, gdzie tylko wybrańcy-geniusze umieją obsłużyć pralkę, tylko o sytuacje, gdzie te najbardziej elitarne technologie pozostają w rękach nielicznych (tacy superhiper nadprogramiści czy coś).

Ja tylko pragnę zauważyć, że Rowling owszem, zorientowała się, jakie implikacje mają zmieniacze czasu – dlatego dwa tomy później, podczas walki w Ministerstwie Magii, bardzo wygodnie zabłąkane zaklęcie  niszczy wszystkie zmieniacze czasu, które wszystkie były w jednej szafce ;)

 

Ojej, co za pech.

 

Gdybym miał bronić wprowadzenia zmieniaczy czasu, to z miejsca bym narzucił twarde limity – ilościowe (dany blok czasu można przeżyć maksymalnie dwa razy, raz normalnie, drugi po cofnięciu się) i jakościowe (można się cofnąć maksymalnie o dobę). Wciąż są niesamowicie potężne, ale nie niszczą z miejsca całego świata przedstawionego.

ALE I TAK NIE TŁUMACZY TO CZEMU WEHIKUŁ CZASU DOSTAJE UCZENNICA KTÓRA NIE UMIE POPRAWNIE ZAPLANOWAĆ SOBIE LEKCJI TAK, ŻEBY ZE SOBĄ NIE KOLIDOWAŁY.

“Hmm, panna Granger chce brać udział w zbyt dużej ilości zajęć, niektóre będą na siebie nachodzić. Pomóc jej z wyznaczaniem sobie realistycznych celów i organizacją czasu czy WYPOŻYCZYĆ JEJ WEHIKUŁ CZASU?”

 

Rowling udała się sztuka – za pierwszym razem się to łyka, ale jak się zacznie zastanawiać nad czymkolwiek dłużej niż pięć sekund to całe uniwersum rozpada się jak domek z kart.

Na miłość boską, czarodzieje umieją się teleportować, a pocztę wysyłają sobie jednymi z wolniejszych ptaków, jednocześnie domy mając podpięte pod międzykominkową sieć teleportacji obsługującą adresy!

Niestety, IRL obrodził random encounterami i czas jaki miałem poświęcić na pisanie został przez zjedzony.

A szkoda, bo miałem całkiem fajny pomysł. Może wrzucę później, już poza konkursem…

Dzięki!

 

A poza tym się nie zgodzę: uważam, że przerwanie narracji dla dramatyzmu wstawką łamiącego czwartą ścianę narratora o tym, że sam sobie przerywa dla dramatyzmu to więcej niż “nieco” meta :P

Ojej, jak mi miło. Zwłaszcza to, że bohaterka budzi sympatię – wyszło mi to mocno przypadkiem, w 4800 znakach praktycznie nie ma z czym pracować, a tu się okazuje, że protago… antagonistka w sumie?… budzi sympatię.

(teraz będę siedział i analizował, jak mi się to udało)

Cieszę się, że się podobało, za gratulacje dziękuję :)

Kurde, niby bym coś wziął, ale przy tym minimum 10k znaków to nie wiem czy dam radę coś napisać, a nie chcę blokować tytułu :<

Finkla – nie tylko Harry'ego Pottera, ale też na przykład Star Wars (a co za tym idzie, również Eragona) :D Przepowiednie tak łatwo nie odpuszczają, ale nie są wszechmogące. Na chwilę nasza antagonistka ma spokój… Cieszę się, że ci się podobało.

LIMIT: od 5 000

Kurde, no nie, jak tak można :<

Będę się musiał rozpisać… o ile jakiś pomysł w ogóle wpadnie.

Finkla – obawiam się, że nie ma tutaj głębszych znaczeń (ot, imiona to programistyczny żarcik taki jak jedno ze znaczeń tytułu odnoszące się do błędu dotyczącego typu zmiennoprzecinkowego). Rytuał alchemiczny, konkurs był “Kamień Filozoficzny” – no to i zamiana w złoto. Na zaliczenie tworzyli rytuał zamieniający ołów w złoto. A cały szort jest właściwie o debugowaniu kodu po raz ostatni (nietypowa tematyka, przyznam).

 

Gdyby ktoś mnie zapytał, czemu to napisałem: no, nie oszukujmy się, nie zwrotami fabularnymi czy konstrukcją postaci to stoi. Eksperyment z formą, tak jak i alchemicy eksperymentowali. Czy udało mi się stworzyć złoto to już pozostawiam osądowi czytających :D

Shanti – bardziej celowałem w Mrocznego Władcę, Który Czytał Listę Rzeczy, Których Mroczni Władcy Robić Nie Powinni niż seryjną zabójczynię. Mniej obłąkańczego śmiechu, więcej strzelania protagonistom w plecy. Mniej ujawniania w monologu swojego złego planu, więcej reformowania armii. I tak dalej.

A szczerze, to nawet nie planowałem jej jako stricte złej w sensie kopania szczeniaczków i tak dalej. Pragmatyczna zdobywczyni, taki Aleksander Wielki multiwersum. Oczywiście, z perspektywy podbijanych to będzie zła cesarzowa imperium zła…

Tak, uświadomiłem to sobie długo po publikacji: tekst wcale nie przedstawia nam tych postaci i każdy to może interpretować na swój sposób, a tymczasem ja chciałem, żeby na początku był odbiór taki, że siedzą sobie dwie zwyczajne osoby w barze i dyskutują o popkulturze.

 

Mój błąd.

 

Na dokładkę Jim nic nie wiedział, o tym, że dyskutowane sytuacje nie są czysto teoretyczne, o tym, że jest wybrańcem, miał się zorientować dopiero, jak Nika pstryknęła palcami. I tutaj już dałem ciała bardziej, bo o tym faktycznie myślałem, żeby to jakoś zaznaczyć.

O, jakie pochwały, dziękuję, Mordoc :D

– Chyba będzie mi… niedobrze. – Czknął. – To ostatnie piwo to chyba było przegię… Zaraz… co powiedziałaś?

Czy tutaj chodzi o to, że Jim nie dosłyszał, co mówiła Nika, czy może któreś jej słowa zasugerowały mu, że jego koniec jest bliski (a ja jestem za głupi by wyłapać, które :D)?

Tutaj chodziło o to, że jest taka sytuacja: rozmawiają sobie w barze o fantastyce, piją piwo, od jakiegoś czasu dyskutują o kliszach i tropach związanych z originami bohaterów, rozmowa sobie płynie; Jimowi coś zaczyna być niedobrze, może za dużo wypił, na tej ostatniej wypowiedzi już tak nie do końca się skupia… i dopiero po chwili do niego dociera, co usłyszał: Nika z teoretycznych “a jak bym spróbowała tego czy tego” rozważań nagle – może się przesłyszał? – powiedziała, że “Jak raz próbowałam utopić noworodka”…?

 

Z kolei NIka odpaliła heptagram, bo widziała, że nie ma co już grać na czas – trucizny zaczęły dawać mocno widoczne objawy, teraz już jawne wrogie działanie dużo nie pogorszy sytuacji, a więżący siedmiokąt zaczyna być potrzebny, gdyby umarł szybciej, niż to przewidziane.

Jeszcze pomyślę sobie nad tamtym, ale chyba zostanę przy tych “przynajmniej”.

 

Tak, wyszło to w moim odczuciu bardzo dziwnie – najpierw jest “każdy zebrany” i wymienianie, a potem nagle dodatkowe uzupełnienie. Skoro dla każdego, to po co to dodatkowo dopisywać? Poza tym, załóżmy, że chciałbyś to zatrzymać w zdaniu (bo masz jakieś nieokreślone powody). Wtedy należałoby zmienić na liczbę mnogą, bo inaczej to się nie skleja:

O, nie zauważyłem, że liczba się nie zgadza. A takie wyliczanie to po prostu “trzy przykłady + etc”, żeby zaznaczyć, że nie jest to wyczerpująca lista.

 

Dzięki za uwagi!

–---

Cieszę się, że ci się podoba, katia :)

A mi się nie podoba.

Znaczy, podoba mi się – problem w tym, że w momencie, jak pomyślałem “no, pionki na planszy rozstawione, teraz to fabuła ruszy z kopyta”, to nagle przeskakujemy do właściwie epilogu.

 

Mamy wstęp, z przesłuchaniami i oględzinami miejsca zbrodni, potem mamy pierwszy rozwój akcji, bo okazuje się, że detektyw to nie detektyw, a sprawcy uciekli, i człowiek się szykuje, że teraz to się zacznie właściwe śledztwo, znajdywanie i wiązanie ze sobą tropów, dowiemy się kto co jak dlaczego i po co, to przeskakujemy bezpośrednio do epilogu, jak sprawcy sobie piją drinki z palemką.

 

A ja dalej nie wiem, po co ta akcja z fałszywym sklepem, skąd szajka wiedziała co ukraść, co miała na celu ta akcja z infiltracją policji i jak dorwali detektywa, co właściwie miał na celu ten plan – bo skoro prawie cały łup przejęła policja, a kradzież antylikantropów była po to, żeby wywołać zamieszanie, żeby mogli łatwiej uciec, to to się nie klei.

Z powtórzeniem tego “przynajmniej” – no nie wiem. W sensie, oczywiście rozumiem twój punkt widzenia i że jednak w jednym akapicie trzy “przynajmniej” obok siebie; z drugiej strony taki był zabieg. Zastanawiam się, czy dałoby się go jakoś inaczej zrobić?

tym podobnych negacjonistów.

Tu też się rozjechało nieco.

Chodzi o “tym podobnych” czy coś innego, czego nie dostrzegam? Po prostu “i innych negacjonistów” może?

Jasne, brakuje określenia, co powodowało. Albo ogólnego “to”, albo czegoś precyzyjnego.

Palę się ze wstydu. Dopóki nie zaznaczyłeś, nie wiedziałem, o co chodzi. “To” zostało zjedzone przypadkiem w przedostatniej wersji tekstu i mózg mi widocznie odruchowo je tam wstawiał, nawet jak już go zabrakło. Ups.

W każdym zdaniu jest “mi”. Dwa pierwsze są spokojnie do wycięcia:

O, poprawię. Staram się, ale dalej cierpię na zaimkozę i czasem się coś wkradnie.

O kurde, wyróżnienie :o

Pierwszy raz mój tekst cokolwiek gdziekolwiek.

 

Bardzo się cieszę. Dziękuję za słowa uznania. Gratulacje dla pozostałych wyróżnionych i dla zwycięzców!

Cieszę się, że się podobało, mortecius.

 

Niestety, nie do końca wiem, co masz na myśli przez

Miejscami styl delikatnie do czyszczenia

Na przykład, co w zacytowanym zdaniu jest nie tak? Mógłbyś rozwinąć?

Cieszę się, że się podobało, regulatorzy.

Na pewno w stół? Przed chwilą stawiała piwo na kontuarze.

Piwo odstawiła na bar, ale rąbnęła pięścią w stół. Tak to zamierzyłem, ale jak tak teraz myślę to przecież bez sensu. Nie odstawia się piwa na kontuar jak się siedzi już przy stoliku. Poprawię.

Co powodowało?

Przeciąganie Wybrańców na swoją stronę. Jest to w odpowiedzi na jego wycharczane “Mogłem (się) przyłączyć (do ciebie)”. W kolejnym zdaniu pada “Przed chwilą sam mi tłumaczyłeś, jak bardzo niepotrzebnym ryzykiem jest pozostawianie Wybrańca przy życiu.”.

Alicella – no tak, obie figury są współśrodkowe. Jednak z wnętrza (i perspektywy postaci) widać tylko siedmiokąt, który je otacza, gwiazda jest niewidoczna (zasłaniają ją m.in. ściany). Jakbym napisał po prostu o siedmiokącie, to by sugerowało, że po prostu ich otoczył siedmiokąt, ja chciałem zaznaczyć, że wytyczają go te promienie energii przebijające ściany i to część czegoś większego.

 

FilipWij – może niekoniecznie “urzędnicza”, ale z pewnością chciałem zabarwić to “rutynowością”. Zatrudniony zespół specjalistów, przygotowane zawczasu magiczne środki, spisana lista rzeczy do skontrolowania po wszystkim.

 

Muszę rozczarować – imię i nazwisko nie zawierają żadnych nawiązań, Treengertę wymyśliłem pod wpływem chwili, imię Nicaela to fikcyjne (chociaż jak teraz patrzę, to imię Nicaela faktycznie istnieje) rozwinięcie Niki. Za to wymyślając listę tytułów faktycznie gdzieś mi się tam obijał po głowie Biały Płomień Tańczący na Kurhanach Wrogów; druga połowa inspiracji to tytuły Demiurgów z Kill Six Billion Demons :)

O, w końcu jakieś mięso :D

Na początku wydaje mi się że rytm dialogu jest chyba OK, to dopiero potem Nika się wkurza i zaczyna tyradę – zresztą wskazuję, że któryś raz wracają do tego samego tematu.

Narracyjnie oczywiście było mi to potrzebne do tego, że jak wpada w wygłaszanie tyrady, to się zapomina i z teoretycznych rozważań nagle się robią całkiem nieteoretyczne: kiedy nagle już nie mówi o tym, co zrobiłby czarny charakter, tylko co ona by zrobiła i kiedy przytacza, jak próbowała utopić noworodka.

W tym momencie czytelnik powinien się zacząć orientować, że coś jest nie halo, więc tekst Jima o tym, że chyba mu coś zaszkodziło powinien być niepokojący, a ostatecznie zwrot akcji, kiedy Nicaela pstryka palcami powinien… mieć sens? Nie być wyciągnięty znikąd? Chodziło o to, żeby zasugerować że Coś Się Zaraz Stanie.

 

Oczywiście, na pewno dałoby się to zrobić lepiej; nie mam złudzeń, że jestem początkujący.

 

A czemu w ogóle się wdała w pogawędkę? Bo jak się z takiego wybrańca z przepowiedni spuści wzrok na sekundę, to by pewnie przez przypadek sobie wsypał zawartość całej solniczki do napoju, wypił, a potem pobiegł zwymiotować wypitą przed chwilą truciznę czy coś w tym guście. Nie, z takimi to trzeba uważać.

Nie można też otwarcie działać siłowo, bo zagrożenie wywołuje strach, reakcję obronną i zaraz mamy uaktywnione magiczne zdolności czy co tam. Niepotrzebne ryzyko nawet przy zebranych negacjonistach.

Najlepiej uśpić czujność, zaabsorbować uwagę interesującą dyskusją i tak sobie gawędzić, aż wybraniec spadnie pod stół i już nigdy nie wstanie.

 

No dobra, sugestie techniczne!

“Cośtam” to był świadomy wybór. Od razu zasugerować luźną atmosferę pogawędki przy piwie.

 Może jednak po polsku?

No właśnie. Konia z rzędem za sensowne przełożenie “backstory” na polski. W “Westworld” wymyślili “przedakcję”, ale chyba się to tłumaczenie nie rozpowszechniło.

Być może powinienem wcisnąć parę słów w innych językach jeszcze gdzieś, jakieś “sorry” czy coś, żeby to “backstory” tak nie wystawało samotnie?

“Zaśmiał się” nie oznacza mówienia, więc trzeba zapisać jak narrację dialogową.

A no właśnie, konsultowałem się podczas pisania z Fantazmatowym poradnikiem dialogowym i tam jest wymieniony jako jeden z czasowników, które oznaczają mówienie.

A nie lepiej po prostu: w środku świetlistego heptagramu?

Rzecz w tym, że heptagram to siedmioramienna gwiazda (wierzchołki ma na tym magicznym kręgu na zewnątrz). Przecinające się boki wyznaczają w środku siedmiokąt.

 

To powtórzenie zbędne, nie dodaje tu mocy.

Przemyślę to. Za jakiś czas wrócę do tekstu, spojrzeć świeższym okiem.

To zdanie lepiej by brzmiało bez tego przecinka, moim zdaniem :). 

Przyznam się bez bicia, że zasadniczo całe życie przecinki wstawiam na czuja i nigdy zasad się nie nauczyłem :)

 

Dziękuję za dogłębny feedback :)

Ja to chyba jestem przyzwyczajony do ostrzejszego stylu moderacji, ale za teksty w komentarzach na pierwszym screenie użytkownik powinien wylecieć na kopach i to w trybie ekspresowym.

A jeśli ogólnie całokształt zachowań wskazuje na bycie trollem (bo jak inaczej nazwać zaśmiecanie portalu), to nawet okoliczności łagodzących nie ma.

 

Dlatego nie rozumiem, skąd tu jakieś wątpliwości i nawoływania do zdjęcia bana.

Widzę, że nie tylko ja wziąłem na warsztat genre savvy antagonistę :D

 

Faktycznie, zabawne, zgadzam się z Iluvatharem XD

 

wyłapałem błąd:

Mamy cię Zły Kanclerzy

a powinno być

Mamy cię, Zły Kanclerzu

Ambush – dzięki, cieszę się, że się podobało :)

 

Realuc – nie tylko wybrańcy z przepowiedni, ale ci mają największy priorytet i idą na pierwszy ogień. Los i Przeznaczenie to potężne siły, których nie należy lekceważyć (ale nie są wszechpotężne), a taki wybraniec napędzany mocą przepowiedni jak się rozkręci to potrafi być w cholerę niebezpieczny.

 

Irka_Luz – jest to realne, ale akceptowalne ryzyko. Taki protagonista będzie miał powód i w ogóle, ale nie będzie tak poważnym zagrożeniem jak ktoś, za kim stoi siła przepowiedni – po to właśnie magiczny krąg, heptagram i anihilacja duszy. Los nie może cały czas strzelać wybrańcami i przepowiedniami, musi zainwestować moc i metafizyczny ciężar w taką osobę; po to były te zabezpieczenia, inaczej cały ten wybrańcowy potencjał by sobie mógł przeskoczyć z Jima na tego kogoś, co by chciał go pomścić i cała operacja na nic.

 

Tak sobie to naszkicowałem światotwórczo przynajmniej. Implikacja jest taka, że Nicaela już miała taką sytuację, dlatego od tamtego czasu przychodzi gotowa z odpowiednim zapleczem.

Silva – ach, więc to dlatego tyle komentarzy :D

 

Zbiorowo: tak, zdaję sobie sprawę że nie jest to opowiadaniem i że fabuły w tym nie ma. Dlatego wcześniej o to pytałem organizatorów, zresztą do nich należy ostatnie słowo czy to uznają.

 

wilk-zimowy: najnowszy z przypadków. “Nie byli w stanie sobie poradzić ze znanymi przypadkami (…), najnowszy z nich wydarzył się (…).”

Nie do końca rozumiem, co masz na myśli w związku z fragmentem “przypadki szczególne”. Sądziłem, że dodanie jakiegoś historycznego tła pomoże choć trochę osadzić tekst w świecie (jasne, nieznanym, ale chociaż trochę obniżyć poziom abstrakcyjności tekstu).

 

Ogólnie rzecz biorąc nie do końca jeszcze się orientuję w systemie tagów tutaj; sądziłem, że “fragment” oznacza opublikowanie jakiegoś urywku z dłuższego tekstu. Ten tekst nie jest fragmentem czegoś dłuższego, co napisałem, jest tylko stylizowany na fragment jakiegoś przewodnika/kompendium/encyklopedii.

 

Generalnie dziękuję wszystkim za komentarze. Zabawna sprawa, bo mój pierwszy tekst tutaj był eksperymentem z narracją, a drugi w ogóle nie wpisuje się w definicję opowiadania – a tymczasem tak generalnie to ja wolę pisać zwyczajne fabuły. Może następny tekst już będzie normalny ;)

Sagitt – dlatego pytałem jury wcześniej, czy przyjmą coś takiego jak, cytuję,

opis jakiegoś aspektu wymyślonego uniwersum rodem z podręcznika RPG albo tekst udający treść wykładu (z historii, teorii magii, biologii cyklu rozmnażania smoków, etc) z wymyślonego świata

Tytuł to fragment tekstu Sound of Silence, od którego pochodzi inspiracja dla opisywanego zjawiska.

 

Tajemnice światów – wyciągnąłem wymyślone zjawisko w wymyślonym świecie; coś jak podręcznik od fizyki, który nosi nazwę “Tajemnice fizyki”, tak i ja opisałem jakąś ciekawostkę dotyczącą funkcjonowania świata fantastycznego.

To ja zapytam, w imieniu pewnej grupy światotwórczej, czy tekst musi być fabularny? Czy może być to coś jak opis jakiegoś aspektu wymyślonego uniwersum rodem z podręcznika RPG albo tekst udający treść wykładu (z historii, teorii magii, biologii cyklu rozmnażania smoków, etc) z wymyślonego świata?

@regulatorzy, ale ja rozumiem, że ci się nie podoba, nie próbuję cię przekonać, żeby ci się podobało, ja nie dyskutuję z tym, że ci się nie podoba – ja pytam, czy konkretny zabieg, o którym rozmawiamy, był dla ciebie widoczny od razu, czy dopiero po moim wyjaśnieniu.

 

@Jim

No, nieźle mi posłodziłeś. A ja tu ostatnio cukier ograniczam…

 

Gratulacje, jesteś pierwszą osobą (wliczając znajomych, którym pokazałem szorta przed publikacją), która zauważyła – a przynajmniej głośno się do tego przyznała – że postaci nazywają się Klawiatura oraz pierwszą, która coś powiedziała na temat tytułu. Zamierzałem tym Floatem nawiązać do lewitacji, jaka się odbywa w tekście, do tego, że błąd dotyczył typu zmiennoprzecinkowego i bodajże do tego stanu spowodowanego zmęczeniem uniesienia, podobnego do pijaństwa, naszych studentów. Wszystkie inne znaczenia były przeze mnie niezamierzone, a to ostatnie wymyśliłem przed chwilą.

Sam pisałem w podobnym stanie, bo koło trzeciej rano, więc nie należy się w przyszłości spodziewać takich tekstów, to dla mnie eksperymenty, tutaj chciałem zobaczyć jak mi pójdzie z taką zabawą narracją (inspiracje to z pewnością Pratchett, pewnie Stanley Parable i Alcatraz vs Bibliotekarze).

 

Co do twojego pytania: tak, chodziło o zmianę runy, fragmentu kodu. Gdyby zmieniła głowę (muszę kiedyś to wykorzystać), to bym to jeszcze później w jakiś sposób zaznaczył.

Czyli zabieg był dla ciebie zrozumiały, tylko zwracasz mi uwagę na zapis (już zamieniłem na wielokropki, zapomniało mi się, że w polskim taki zapis nie funkcjonuje), czy nie był?

(tak w ogóle to jestem tu nowy, jak widać, więc nie wiem czy jest jakaś opcja oznaczenia rozmówcy)

 

@regulatorzy:

Te zdania, których nie rozumiesz, te dywizy znikąd – wyobraź sobie, że narracja prowadzona jest z offu, a postać wcina się narratorowi w zdanie. Taki efekt miało to stworzyć.

 

Tak, rytuały według słownikowej definicji nie mogą być aktywne. Ale też nie kompilują się i nie da się ich debugować.

@Outta Sewer

Nie, normalnie tak nie piszę. To był eksperyment z całą świadomością eksperymentu.

To nie księzyc był filtrowany zalewał polanę, ale jego światło.

Implikacja była taka, że chodzi faktycznie o Księżyc – tak jak rzeczywiści alchemicy odwoływali się do esencji ciał niebieskich i tak dalej. Ale widzę, że mi to nie wyszło.

Trochę mi się to nie klei: przylecieli bez odpowiedniego zapasu tlenu czy nawet planu, skąd go pozyskiwać?

Nowa Fantastyka