Hej :)
Umiesz składać z grubsza poprawne zdania (z wyjątkiem może tego, w którym bohaterka “ubiera buty”)i bardzo chciałaś coś opowiedzieć, to widać. Wydaje mi się, że ta potrzeba przekazania tego, co chciałaś przekazać niestety zaszkodziła Twojemu opowiadaniu – bardziej skupiłaś się na podporządkowaniu historii przekazowi niż na opowiedzeniu czegoś, co byłoby interesujące dla czytelnika. To zazwyczaj, paradoksalnie, zaciemnia przekaz.
Pierwszą rzeczą, która mnie zabolała była całkowita sztampowość scenerii i bohaterów drugoplanowych. Jak willa – to z fontanną na dziedzińcu. Jak służąca – to popatrująca na bohaterkę z pogardą. Jak starszy pan portier – to życzliwy, serdeczny i sypiący mądrościami. Jak agencja ubezpieczeniowa – to przypominająca mrowisko. Jak klatka schodowa – to obowiązkowo z zachlanym żulem. Cała rzeczywistość przedstawiona w opowiadaniu robi wrażenie kartonowych dekoracji. Z tej przyczyny trudno się przejąć tym, co się dzieje, więc i przekaz mało obchodzi czytelnika.
Nie pomagają również dialogi – bardzo sztywne i wyraźnie podporządkowane, właściwie li tylko temu co chciałaś przekazać w swoim opowiadaniu, a nie pokazaniu świata czy postaci. W ogóle cała narracja cierpi na ten problem – zdania robią wrażenie nieco szkolnych, wymuszonych i wykuwanych z trudem, w celu jedynie podkreślenia tego że każdy zasługuje na drugą szansę, że tragedia życiowa to nie koniec świata, że nie trzeba się podporządkowywać wyścigowi szczurów, że w końcu zawsze zaświeci słońce i że terapia psychologiczna to żaden wstyd.
To jest, w ogóle, ważny przekaz i chwali Ci się, że chcesz go upowszechniać. Problem tkwi w tym, że bardzo trudno opowiedzieć o tym historię, która nie będzie osuwała się w tkliwość i sztuczną słodycz – Twoja niestety to robi.
Zdarzają się też zwyczajne błędy w konstrukcji świata przedstawionego – poczynając od trzydziestoletniego szefa korporacji (nie twierdzę, że się nie zdarzają, twierdzę jedynie, że trzydzieści to zaskakująco mało), poprzez postać Tadeusza, który prócz tego, że robi wrażenie bardziej funkcji niż postaci (jest po to, żeby wygłaszać mądre zdania i pomagać bohaterom, nie ma cech z tym niezwiązanych), często zachowuje się w moim odczuciu dość nieprofesjonalnie (alarm w komórce oznaczający koniec sesji, przechodzenie z pacjentami na “ty”, rozmawianie z nimi o problemach innych pacjentów, utrzymywanie i inicjowanie kontaktów niezwiązanych ściśle z terapią – jak wtedy gdy podszedł do Moniki w szpitalu i ją zagadał). Zwolnienie dobrego pracownika dlatego że przez dwa tygodnie, po powrocie z ciężkiej choroby, ma problemy z ogarnięciem się też jest mało prawdopodobne.
Z fajnych rzeczy – praca Moniki, poza “scenografią”, która, jak pisałam, jest dość sztampowa, jest nieźle zarysowana, wyłamuje się ze stereotypu. Jest spoko szef, są koleżanki, które ją wspierają, jest też parę osób, które się jej “boją”, ogółem – jest nieźle. W sztampowej historyjce o dziewczynie która przestaje pracować w korpo i zakłada własny biznes rzeczone korpo jest zazwyczaj źródłem wszelkiego zła i toksyczności, udało Ci się tego uniknąć.
Niezłym zabiegiem jest też podkreślanie tego, że w Monice zaszła zmiana – przez pewien czas to mnie trzymało przy lekturze, byłam ciekawa co się dziewczynie stało i dlaczego z, jak się domyślam, bezwzględnej, uporządkowanej osoby stała się dziewczyną, której trzęsą się ręce przed spotkaniem.
Swoją drogą – tego, dlaczego ona zmieniła się w taki, a nie inny sposób, nadal nie rozumiem. To znaczy rozumiem przemianę hierarchii wartości, nie rozumiem dlaczego była taka roztrzęsiona i rozkojarzona.
Co do wątku fantastycznego (albo i nie) – pomysł niezły, chociaż nieszczególnie oryginalny. Wykonanie też całkiem przyzwoite – akurat kiedy mowa o alter ego, wykrzykiwanie oklepanych frazesów i w nieubranych w nic lęków bohaterki jest całkiem przekonujące. Problem w tym, że w tym wątku nieszczególnie jest napięcie albo tajemniczość, bardzo łatwo przewidzieć jak się zakończy. No i lepiej by wypadał, gdyby reszta świata była bardziej “żywa”.
W ogóle, w temacie alter ego, układania sobie życia, choroby psychicznej i tak dalej, było tu na portalu parę lat temu rewelacyjne opowiadanie “Kobieta zza okna”. Nie było idealne stylistycznie, ale konstrukcyjnie to był majstersztyk. Polecam lekturę zwłaszcza jeśli chcesz poruszać takie tematy za pomącą wątków fantastycznych.
Ogółem to jestem zdania, że jeśli chcesz pisać dobrze, czeka Cię jeszcze mnóstwo pracy. Nie dam Ci tutaj porad warsztatowych, również dlatego, że problem jest, by tak rzec, systemowy, tak mi się przynajmniej wydaje. Próbuj może bardziej wyobrazić sobie sceny, które opisujesz, nadać miejscom i bohaterom trochę życia, poczuć się jakbyś tam była. Może spróbuj umieszczać swoje opowiadania w miejscach, które znasz lub widziałaś? Nie chodzi mi o podawanie adresów, po prostu o ćwiczenie la wyobraźni. Pozwól sobie czasem zapomnieć o tym, co chcesz przekazać swoim tekstem, skup się na tym, żeby pokazać miejsce i ludzi.
No, to tyle. Mam nadzieję, że mój komentarz Ci jakoś pomoże :)