Profil użytkownika


komentarze: 44, w dziale opowiadań: 40, opowiadania: 29

Ostatnie sto komentarzy

Manau, myślę, że gdybyś zamienił paczkę papierosów na papierośnicę (może kradzioną) nie utraciłbyś dramatycznego klimatu tekstu, a mógłbyś zyskać na wiarygodności “postaci”, jeśli można tak powiedzieć, ze względu na trwałość materiałów paczka papierosów vs papierośnica.

Chciałam się schronić w bastionie NF przed wojną i covidem, a tu proszę – Carputin się włamał do mej bezpiecznej wierzy. Na szczęście wjechał na rumaku do bastionu który pędził gnany chutliwym wschodnim wiatrem.

Cudownie płytko pod przykrywką głębi. Bardzo mnie się to podobało, a najbardziej to:

 

Tak konkretnie to piła drinka na tarasie z czaszki wroga wysadzanej rubinami.

 

Jak humor z zeszytów szkolnych :)

Poproszę o zarezerwowanie tematu nr 34 z 

 

CZARNIEJSZEJ LISTY ALICELLI:

 

34. Elena jest fotografem, obsługuje głównie imprezy okolicznościowe. Pewnego dnia otrzymuje bardzo nietypowe i bardzo dobrze płatne zlecenie.

 

Dzięki

Reakcja zachodzi w mineralnej części gleby, a więc w ciałach stałych materii nieorganicznej. Ciecze i organizmy żywe jej nie ulegają. Natomiast dotyk Midasa zamieniał w złoto wszystko, niezależnie od składu i struktury. Ale pomysł, żeby australijski monolit nazwać “Dotyk Midasa” bardzo mi się podoba :)

Dzięki za komentarz.

Pozdrawiam

Kto by pomyślał, że tyle emocji i takie intrygi zmieszczą się na jednej okładce. Mega oryginalny pomysł. Trochę się pogubiłam w bohaterach. Gdybym miała okładkę przed oczami, pewnie byłoby łatwiej. Ale i tak mi się podobało.

Pozdrawiam

Cześć,

gratuluję przede wykonania tego pierwszego kroku – opublikowania opowiadania. Sama niedawno zadebiutowałam i wiem, że odwagi wymaga zmierzenie się z komentarzami użytkowników. Krytyczne komentarze tylko Ci pomogą, wszyscy (no może większość z nas) się tutaj uczą.

Co do tekstu, nie będę się wypowiadała o warsztacie, bo już wytknięto Ci błędy i wiesz, nad czym musisz popracować – praktyka czyni mistrza. Napiszę natomiast, czego mi zabrakło, bo mam pewien niedosyt, jeśli chodzi o treść. Widać tu duże emocje u Twojego bohatera, ale w zasadzie nie wiemy dlaczego tak desperacko pragnął ożywić tego psa. Dlaczego był dla niego tak ważny? Dlaczego ma żal do Boga, o co tak wielki? Dlaczego tak łatwo poszła kradzież kamienia?

Rzuciłeś czytelnika w środek bardzo emocjonalnej sceny, w której tak naprawdę nie wiemy co się dzieje. To odczucia tego opowiadania mi zabrakło motywacji bohatera.

Pisz dalej, początki są trudne.

Cześć,

dawno nie czytałam tak smacznego szorcika :-)

Niesamowity pomysł z tą hybrydą. I super wykonanie. Od pierwszego zdania nie mogłam przestać czytać. W efekcie przeczytałam ukradkiem… w pracy.

Dobra robota!

Pozdrawiam

Klimat bizarro na plus, lubię dziwności i zaskoczenia. Pomysł mega oryginalny. Narracja pierwszoosobowa, przy tak krótkim tekście bez fabuły, jak dla mnie na plus. Troszkę chaotyczne są myśli tego kamienia, ale myślę, że taki był Twój zamysł na przedstawienie tkwienia w obłędzie wieczności. Na dłuższą metę byłoby to męczące.

Pozdrawiam

Dziś zaglądam w poczekalnię,

wieść wesoła tu dotarła.

Bruce zaczęła kulturalnie,

konkursowy szlak przetarła.

 

Bo chyba jesteś pierwsza, czy coś przegapiłam?

Dzięki za słowa otuchy. Mam jeszcze tyle do opowiedzenia, tak wiele kompletnych historii w mojej głowie i komputerze. Teraz jestem na etapie uczenia się, jak te opowieści przekształcić z obrazów w słowa, tak, żeby były strawne wink

Nie zrażam się w ogóle. Dzielnie znoszę trudne początki, bo to moje pierwsze teksty, które rzuciłam “na pożarcie” ludziom, którzy interesują się literaturą od strony pisarskiej. Do tej pory czytali mnie tylko znajomi, którzy nie potrafili wskazać konkretnie, co im nie leży. Dlatego każdy komentarz jest dla mnie cenny, szczególnie te z konstruktywną krytyką i wskazywaniem błędów. Trudno natomiast dyskutować z kimś, komu się nie podobało, bo nie. To już nie mój problem. Wszystkich nie zadowolę. Cieszę się z każdych odwiedzin. Staram się odwdzięczać tym samym.

Bardzo dobrze oddajesz klimat. Doskonale odczułam ten niepokój i pośpiech Very. Wciągająca lektura.

Pozdrawiam.

Cześć,

strasznie dużo się tu dzieje. Mimo to, nie zgubiłam głównego wątku. Jedno tylko mi się nie podoba – zabójstwo sługi. Skoro Hilda zrozumiała, że złota nie będzie, dlaczego Sipalis nie dał i słudze takiej szansy? Myślę, że tego morderstwa można było uniknąć. Wtedy Sipalis mógłby być strażnikiem tajemnicy bez popełniania zła. W moim odczucie, zabijając sługę, postawił się w jednym rzędzie w tymi, przed którymi chciał ochronić dwór i rodzinę. Ale być może to poświęcenie z jego strony było konieczne.

Cześć,

myślę, że może limit znaków tutaj wyszedł, że nie wszytko jest jasne. Bo moje pierwsze skojarzenie było takie – ale o co chodzi? Mam też inną teorię – celowo zostawiłaś czytelnikowi dużą przestrzeń do interpretacji. Myślę, że w tym tekście jest jej jednak zbyt dużo. Po lekturze miałam mnóstwo pytań, większość już zadano w komentarzach. No i gdzie ten kamień?

Plus za klimat i język.

Pozdrawiam

Plus za język, plus za humor.

Fantastyki jak na lekarstwo. Mimo to, podobało mi się.

Pozdrawiam

Cześć, podobało mi się.

Fajnie prowadzisz fabułę. Nie domyśliłam się, że w słoikach są serca.

W momencie, gdy okazało się, że Adrian jest seryjnym mordercą, aż mnie ukłuło pod sercem. Prawie już zaczęłam mu współczuć, bo przeżył jakąś traumę, choć do końca nie wiemy o co chodzi. Aż tu nagle taki zwrot – współczuję mordercy! Przeżyłam dysonans poznawczy, niemiłe zaskoczenie. Możesz być z siebie dumny, że wywołałeś u czytelniczki taką reakcję uczuciową. Dobra robota.

Pozdrawiam

PanDomingo, sama lubię “mix smaków” gatunkowych, więc cieszę się, że i Tobie się podobało. Oczywiście już szykuję kolejne teksty.

Pozdrawiam.

DanielKurowski1, Silva, bruce, Asylum, dziękuję Wam za opinie i wskazówki. Popracuję nad warsztatem.

Pozdrawiam

Cześć Daniel,

 

Przyjemna opowieść o takiej wyidealizowanej miłości, która podobno nie zdarza w rzeczywistości nigdy. Nie podpiszę się pod tym, gdyż nie znam wszystkich ludzi na Ziemi (i poza nią), ich temperamentów i relacji miedzy nimi. W związku z tym nie wypowiem się za całą ludzkość.

Kilka osób na forum zarzuca Ci ckliwość. Znajdą się czytelnicy, którym taki rodzaj literatury przypadnie do gustu. Zatem nie poprzestawaj tworzyć “uczuciowych” tekstów.

Skupiłeś się na relacji dwojga ludzi i dlatego, IMO ta opowieść mogła równie dobrze rozegrać się w szpitalu / w domu w czasach obecnych, a zamiast androida mógłby być zwykły pielęgniarz. Opowiadanie nic by nie straciło, a Ty zyskałbyś przestrzeń do głębszego wejścia w opisywaną miłość.

Plus za nietypową interpretację tematu.

Pozdrawiam

Cześć Monique,

 

Przyjemna opowiastka. Ale jedno ale:

Wprost na kapelusz dystyngowanej damy. Może trochę trzęsło, ale za to nakrycie głowy okazało się bardzo wygodne, a i z wysoka świat wydawał się ciekawszy i bezpieczniejszy.

No nie wierzę, że dama tego nie zauważyła.

 

Poza tym to lekki, rozrywkowy i dowcipny tekścik.

Pozdrawiam

Cześć,

miło u Ciebie gościć.

 

Uśmiechnęłam się nie raz czytając to opowiadanie.

– Adam! – Złapał się za głowę. – Ty ciućmoku! Coś narobił z moim laboratorium?

Już zapomniałam o takim słowie. Poprawiło mi to humor.

 

Czyta się lekko i przyjemnie. I mnie zabrakło wyraźniejszego zaznaczenia skąd uczeń wiedział o kamieniu, ale przyjmuję Twoją linie obrony wink

Plus za prosty, ciekawie podany pomysł.

Pozdrawiam

Cześć Saro!

Super klimat i nastrój. Bardzo malowniczo i melodyjnie nakreśliłaś tę historię. Skojarzenie z Yen, choć ewidentne, wcale mi nie przeszkadzało.

W moim odczuciu Twoje opowiadanie stało się ofiarą bezlitosnego limitu i kilka spraw jest dla mnie niejasnych. Z najważniejszych – dlaczego czarodziejka oszczędziła Bastiana? Tak samo jak inni brał udział w torturach. Czy dlatego, że był najmłodszy i jeszcze niewinny? Czy dlatego, że wyczuła, że on widzi w niej osobę, a nie przedmiot do wykorzystania? Dużo pozostawiasz miejsca na domysły. Może to było zamierzone, tylko ja nie ogarniam…

Cześć, 

całość mi się podobała, napisana lekko i z humorem. Jednak, jako że nie znam filmu (tylko z memów), nie wszystko zaczaiłam, np. tę dziurę w głowie. Przy dłuższym tekście na pewno przeszkadzałaby mi nieznajomość kontekstu.

Plus za dystans do sztywnych zasad konkursu wink

Cześć Outta,

 

nie posądzam o plagiat. Jak już pisałam u siebie, odpowiadając na Twój komentarz, jesteśmy rzadkim przypadkiem jednorazowych bliźniaków umysłowych.

Tak więc Twój pomysł bardzo mi się podobał laugh

Wykonanie również – typowy pamiętnik jednak lepiej się czyta niż lity tekst ciurkiem.

 

Pozdrawiam

Jaka jestem zaskoczona tyloma komentarzami i to do tak krótkiego tekstu. Super!

 

homar, no niestety nie było już kogo pytać. Wszyscy, którzy mieli jakąkolwiek wiedzę na temat kamienia z Riese, zabrali swoje tajemnice do grobu.

 

chalbarczyk, forma pamiętnika była zamierzona i raczej nie porwałabym się na nią w dłuższym tekście, przynajmniej nie na tym etapie mojego pisarzenia. Nie uważam też, że zbyt wiele tłumaczę. Zakładam, że czytelnik nie siedzi w mojej głowie i nie zna zagłady świata według mojego scenariusza. Ale jeśli możesz, to powiedz mi proszę, w którym miejscu wg Ciebie przegięłam. Z pisania pism urzędowych mam pewne brzydkie nawyki, które chciałabym wytrzebić na potrzeby pisania mniej oficjalnego.

 

PanDomingo, dziękuję za ciepłe słowa. Może i rzeczywiście będzie to prolog do czegoś większego, bo pomysł już kiełkuje.

 

Monique.M, dziękuję. Ciepło mi się zrobiło na serduszku, po Twoim komentarzu.

 

szop_pracz, cieszę się, że utrafiłam w Twój gust.

1. Większość to zdrowi ludzie 18-24 lata, gdyż w tym wieku są najbardziej płodni, a trzeba też doliczyć czas przelotu, aklimatyzacji w nowym habitacie. Kobieta musi czuć się bezpiecznie, żeby zajść w ciąże, a ciężarne w kosmos nie latają. Zresztą, nie wiadomo jak taka długa podróż wpływa na płodność w ogóle.

Pozostałą mniejszość kosmicznych podróżników stanowią właśnie naukowcy, inżynierowie, ludzie kultury. Nie napisałam o tym z powodu wołającego o pomstę do Nieba limitu.

2. Kamień stanowi substancja pochodząca z innego wymiaru. Ma budowę atomową niespotykaną w naszym wszechświecie. Pojedynczy atom ma dwa jądra – Au i innego pierwiastka z 11 grupy układu okresowego (najprawdopodobniej), które utrzymywane są w bliskości nieznaną dla nas siłą oddziaływania. Coś pomiędzy energią wiązania silnego (wewnątrzatomowego) a energią wiązania międzyatomowego niespolaryzowanego. Taki atom jest stabilny we wszechświecie, z którego pochodzi, natomiast w zetknięciu ze skorupą ziemską w ziemskiej atmosferze, ulega rozpadowi. Jedna z hipotez mówi, że ta reakcja jest katalizowana przez argon. Tłumaczyłoby to, dlaczego woda bardzo spowalnia proces przemiany, bo wiadomo, że Ar ma bardzo niską rozpuszczalność w wodzie. Jest tu dużo niewiadomych. Mam nadzieję, że zdążymy ????

Outta, widocznie złapaliśmy tę samą częstotliwość fali weny płynącej przez wszechświat. Ty i ja jesteśmy wyjątkiem potwierdzającym regułę, że ile mózgów tyle pomysłów ???? Lecę się zameldować na Twoim opku.

Dzięki wszystkim za odwiedziny. Pozdrawiam.

 

 

Eh, trudne początki świeżego pisarza…

Pomysł mam, piszę (podobno) poprawnie po polsku, a jednak coś nie zgra, coś się nie klei.

Na szczęście pojawiliście się Wy – TYRANOTYTAN, nati, MPJ, którzy wytknęliście mi błędy.

Główny zarzut – brak fabuły.

Przegryzę gorzką pigułkę Waszej krytyki, bo realizacja pomysłu w formie strumienia myśli naukowca wydawała mi się ok i brak fabuły był moim zamiarem.

I tak trochę jest z tym opowiadaniem. Pomysł niezły, napisane sprawnie, ale…surowe i źle podane.

Owoce jadamy najczęściej na surowo. Na nieugotowaną rybę w sushi też nikt nie narzeka. A tatar?

To tak na marginesie.

 

Dziękuję Wam również za miłe słowa, których tu niestety jak rodzynek w serniku.

 

 

Przyjemny temat. Dużo tu się dzieje, mimo rygorystycznego limitu. Plus za lekki styl.

 

Ale:

Rafał zamknąwszy butelkę, wrzucił ją do kieszeni i krzyknął:

– Przez okno!

Najpierw wypchnął przerażonego Mikołaja, a potem, uśmiechnąwszy się bezczelnie w stronę

drzwi,

Mam uczulenie na nadmiar imiesłowów.

 

Pozdrawiam

Szopie popłynąłeś!

 

Ogólnie mi się podobało. Plus za malowniczość obrazu, drugi za poczucie humoru.

 

Jestem prostym inżynierem, jednak pozwolę sobie skomentować Twoje dzieło.

Więc, gdy z radością piłem ten czarny nektar, patrząc przez okno i podziwiając wspaniałą wieżycę kościoła św. Augustyna, coś dziwnego zwróciło moją uwagę.

Dużo tych imiesłowów.

Więc, gdy (…) To był żaglowiec!

Wcześniej nakreśliłabym kształt statku. Ja po tym opisie wyobraziłam sobie potwora podobnego do boga odoru/rzeki z „W krainie bogów”, a nie statek.

Tymczasem żaglowiec wypływał coraz bardziej z Nowolipia. Właśnie. Wypływał. Inaczej tego nie można nazwać. Zachowywał się jakby w czymś płynął.

Chyba wystarczyłoby, że płynął, mimo braku wody.

W pewnym momencie, żeby nie zderzyć się z domami, bo w miejscu mojej obserwacji ulica Nowolipie łączyła się z Aleją Jana Pawła II bez kontynuacji po drugiej stronie, kapitan zarządził manewr.

Spróbuj zrobić z tego dwa zdania. Wyjdzie zgrabniej po polsku.

 

– Jest prawo na burt! – a po chwili, gdy statek wpłynął w ulicę Jana Pawła II.

– Ster zero!

Coś nie zagrało.

Litery, patrząc od końca były następujące: ”J”, ”U” i wcześniej wspomniane ”H”. Naprawdę majestatyczny widok.

Czepiam się. Nie widzę uzasadnienia dla użytego wulgaryzmu, nawet a takiej formie. Nie wnosi nic do treści.

Nie byłem zdziwiony, gdy po małej chwili pojawił się trzeci statek, potem czwarty i kolejne.

No ja bym się zdziwiła i to jak! Na pewno nie utrzymałabym kubka z kawą.

Wtedy, jak na komendę, wszystkie zatrzymały się.

Hmm. No nie tak łatwo zatrzymać żaglowiec. Chociaż pewnie na niewidzialna woda ma właściwość nagłego wyhamowania trójmasztowca…

Dlaczego akurat mnie sobie wypatrzył? Nie potrafię tego wytłumaczyć.

Pomogę Ci. Wszyscy uciekali w popłochu, a Ty jeden stałeś spokojnie popijając kawę ????

 

Czekam na kolejne dzieła. I poproszę namiar na sprzedawcę kawy. Czasem przydałoby mi się być tak niewzruszoną, jak Twój bohater wink

bruce, dziękuję za ciepłe słowa. Miło przeczytać, że komuś moja praca się podobała.

 

Irka_Luz dziękuję za pokazanie palcem moich potknięć. Będę wiedziała nad czym pracować. A moja tendencja do tłumaczenia wszystkiego wynika z tego że do tej pory pisałam jedynie artykuły naukowe, w których wszystko musi być dokładnie opowiedziane, bez niedomówień.

Zatem przestawiam zwrotnicę ma tory: opowiadanie.

Cytryno,

bardzo to wszystko barwnie opisane, nawet poetycko powiedziałabym. Podobało mi się.

W przeciwieństwie do Finkli inaczej odebrałam wymowę tekstu. Nie, że cierpienie uszlachetnia, ale że po prostu jest. Ból boli, to pozostaje niezmienne, jednak każdy ma prawo przeżywać go po swojemu. W opowiadaniu widzę Hannę, która nie przepracowała emocji związanych z utratą męża. Zabrakło jej wsparcia. Nie wiemy czy to bliscy ją opuścili, czy sama wybrała samotność w cierpieniu. Jedno jest jednak jasne, że utkwiła na pewnym etapie przeżywania żałoby. Widzi to Amaterasu i dlatego m.in. przychodzi do niej z pomocą. Cierpienie trzeba przeżyć w pełni (kilka etapów żałoby), aby uzyskać spokój. Hanna nie zdążyła, zatem szansę na to otrzymuje Hana. Ale to nie oznacza, że cierpienie ją ma uszlachetnić.

 

Dziękuję za czas, który poświęciliście na przeczytanie mojego dzieła i za uwagi. Popracuję nad warsztatem.

Dziękuję za cenne uwagi i konstruktywną krytykę. Trochę obawiałam się dodawać tu cokolwiek i zawsze pisałam do szuflady. Widzę jednak, że było warto, bo wiem nad czym muszę popracować. Trudne początki świeżaka :) Dzięki

Nowa Fantastyka