Profil użytkownika


komentarze: 54, w dziale opowiadań: 43, opowiadania: 20

Ostatnie sto komentarzy

Zagadnienia dotyczące Alfy i Zeusa wyjaśniam w kontynuacji zamieszczonej na swoim blogu :-)

“nie możliwe” i “szytlet” już poprawione :-)

Zgodnie z opisem, Omega ucieka w głąb budynku, potem wracam na krawędź wyłomu, skacze na jeden z łbów i po krótkiej szamotaninie w powietrzu zeskakuje z niego na szczyt budynku. Wszystko, mam nadzieję, udało mi się zawrzeć w tekście :-)

 

Dzięki za uwagi ;-)

Chciałoby się tak pisać. Oj, chciałoby się… ale póki co muszę się zadowolić swoim co najwyżej miernym poziomem. Może za parę lat szlifowania warsztatu… Może. 

 

Świetne opowiadanie. Z początku bałem się, że to kolejny tekst prawiący o udrękach płci pięknej, tylko ładnie napisany. Ale kiedy w połowie historii zrozumiałem, o czym tak właściwie czytam, mój szacunek dla opowiadania wzrósł kilkukrotnie, by zostać przypieczętowany naprawdę niebanalnym zakończeniem. 

 

Pozdrawiam :-)

Chodzi mi bardziej o takie… piedestały lub… nie wiem, trójnogi? Na szczycie coś w rodzaju pojemnika lub misy, w tej misie jakaś substancja (oliwa?), która się paliła. Nie chodzi mi o ocieplanie lecz o oświetlenie. Albo zawieszone na ścianach… kaganki? Coś w tym guście, ale właśnie nie wiem dokładnie.

P.S Czy wie ktoś, jak w starożytnej grecji rozpalano ogień w pomieszczeniach? Będę wdzięczny za informacje ;)

Chaos i tragedia. Po pierwsze: przed przecinakami, wykrzynikami, znakami zapytania itd. nigdy, absolutnie nigdy nie dajemy spacji. Po drugie, te rozmowy w niektórych miejscach brzmią tak sztucznie…  "Więc wiesz , że stałem się pozytywnym bohaterem !" – naprawdę nie mogę sobie wyobrazić, by były gangster nawet po wielu latach powiedział, że stał się "pozytywnym bohaterem". Nie mówiąc już o tych spacjach przed przecinkiem i wykrzyknikiem.  "Ale gdyby boss (…)" – redaktor radia nazywa szefa mafii "bossem"? O zgrozo… Po trzecie, inteprukcja kuleje.  "O tym że postępowałem niewłaściwie , wiedziałem" – O tym, że postępowałem niewłaściwie, wiedziałem (…) "Pomoc moja ogranicza się więc , do prostych prac wykonywanych" – tu nie powino być przecinka w ogóle. Po czwarte, co to za przemowa na końcu? Interpretujesz nam swój własny tekst? To my powinniśmy go interpretować i wyciągać ewntualne wnioski. Nie mówiąc o tym, że przemowa jest napisana bardziej chaotycznie niż dialogi. Strach pomyśleć, co by było, gdybyś miał nam zaprezentować opis. Całość wygląda, jakby została napisana na komórce w pociągu i bez żadnej korekty od razu przesłana na fantastykę. Naprawdę niechlujnie napisane. 

P.S. Taka ciekawostka dla tych, co już przeczytali – budynek, na którym Auro toczy walkę z Tyfonem, to One World Trade Center – z tego, co wiem, nieukończony jeszcze drapacz chmur, który jest budowany w miejscu poprzednich dwóch wież – zburzonych podczas ataku terrorystycznego. Ma mieć około 500 metrów (być najwyższym budynkiem w Nowym Yorku), a jak napisałem w opowiadaniu: Tyfon jest dwuktornie wyższy ;)

Przeczytaj tekst jeszcze raz, Finklo, tym razem trochę dokładniej, i pomyśl. Może wtedy zrozumiesz, skąd to tajemnicze przejście. I kim jest Auro. A jak nie, to może inni Ci wytłumaczą ;)  P.S. Nie rozumiem, o co chodzi z tym doświadczeniem z miesiączkowaniem? Może tobie zaczęło się trochę później, ale wiele dziewczyn zaczyna miesiączkować nawet w wieku jedenastu lat. Moja rada: naprawdę przeczytaj jeszcze raz i postaraj się zrozumieć, o co chodzi – bo z Twojega komentarza wyraźnie wynika, że nie załapałaś jednak idei ;)

W takim razie napisz do mnie na podany wyżej e-mail, bym mógł przesłać Ci plik w odpowiedzi ;) Jeśli wolisz, mogę też wysłać egzemplarz na podany przez Ciebie adres – wiadomo, książkę zawsze czyta się lepiej na papierze niż na ekranie :) 

196 stron – jak na powieść fantastyczną jest dosyć krótka ;)

Po prawdzie nic specjalnego, ale uśmiechnąłem się, więc cel tekstu został chyba spełniony ;)

Luzacka postawa pomimo zastaszania bolesną karą fizyczną? Oj, nie przesadzajmy. Po pierwsze, chłosta jest bolesna, ale przecież nawet Liana nie biła ich do krwii, nie mówiąc o innych przełożonych. Po drugie, one żyją tam już trochę czasu. Mają być wiecznie ponure i burkliwe? Człowiek z czasem się przyzwyczaja. Dla nich to normalność. Mogą żartować i rzucać kąśliwe uwagi, mimo tego że czasem dostają chłostę. Sądzę, że na wojnie jest dużo bardziej poważna atmosfera, a żołnierze przecież między sobą żartują. Po trzecie, najwięcej tych "luzackich" uwag rzuca Auro, a ona, bądź co bądź, jest bardzo silną dziewczyną – co te uwagi pomimo chłost miały właśnie czytelnikowi uzmysłowić ;) "bolało bardziej niż wszystkie moje okresy razem wzięte" – kurcze, pasowało mi to do wkurzonej i zdesperowanej postaci Auro, ale skoro mówisz, że to aż tak bardzo nie pasuje, to chyba rzeczywiście to zmienię ;) Przy "dupie" i "niewydymce" jednak pozostanę. Te słowa bardziej pasują mi do pseudo-antycznych czasów niż na przykład "kurwa" itd., chyba że macie jakieś inne ciekawe propozycje.  Dzięki za komentarze ;)

To ładnie, że się oderwałeś po pół godziny ;P Jak mnie jakaś gra wciągnie, to siedzę co najmniej trzy ;p Cieszę się, że mogłem pomóc ;) P.S. Jakbyś chciał zobaczyć, co by było, gdyby bóg wojny miał fabułę, to zajrzyj do mojego najnowszego opowiadania: "Omega" (http://www.fantastyka.pl/4,56842792.html) – biedne, siedzi takie osamotniałe i nieskomentowane od dwóch dni, a to chyba moja najlepsze opowiadanie jak do tej pory ;)  Pozdrawiam ;)

Po pierwsze: to, że ktoś przeczyta Ci trzy opowiadania na raz, jest niezwykle mało prawdopodobne. Po drugie: z szacunku dla innych publikujących nie wystawiaj więcej niż jednego opowiadania tygodniowo. Jak tekst poleży trochę dłużej w szafie, z pewnością mu to nie zaszkodzi, a może tylko pomóc.

Nie przepadam za grami sportowymi i wyścigami. Z założenia nie są one filmowe, a i ich mechanikna do mnie nie przemawia ;) Z gier "niefilmowych" preferuje tylko strategie, dlatego czekam na Rome 2: Total War, który nadejdzie już we wrześniu ;) Co do "Uncharted", to tak jak mówiłem, rozgrywka zaprojektowana jest po mistrzowsku, ale ta tematyka Indiany Jones'a… trochę szkoda, że studio Naughty Dog nie wzięło się za coś poważniejszego dużo wcześniej ;)

Dla mnie najlepsze gry sprawiają, że zapominamy o tym, że gramy, i czujemy się, jakbyśmy brali udział w filmie ;) Wśród tytułów dostępnych wyłącznie na PS3 nalepsze są oczywiście: God of War III, The Last of Us i Uncharted 3. O trzeciej części boga wojny nie trzeba chyba mówić. W przeciwieństwie do "Wstąpienia" filmowość czuć tam na każdym kroku, a walka z podrzędnymi przeciwnikami i rozwiązywanie zagadek stanowią tylko przerywniki między lepszymi, zapierającymi dech w piersiach momentami.  "The Last of Us" to definicja filmowości, zróznicowania i klimatu. Gdy nie przekradamy się między ludźmi bądź zarażonymi, co zawsze przyśpiesza bicie serca, poświęcamy czas na poszukiwanie szczątkowych zapasów, otrzymujemy ciekawą cutscenkę, rozwiązujemy jakąś prostą zagadkę logiczną lub przytrafia nam się coś zupełnie niespodziewanego, jak chociażby zawiśnięcie do góry nogami w pomieszczeniu pełnym zarażonych, ucieczka przed czołgiem itp. "Uncharted 3" to również prawdziwy film akcji, w którym gracz może wziąć udział. Problemem może być jedynie tematyka – chcąc, nie chcąc, to jednak taki inny Indiana Jones ;) A z tytułów dostępnych również na inne konsole mogę polecić: "Far Cry 3" – bodajże gra roku 2012 ;) "Tomb Raider" – rozgrywka zaskakuje na każdym kroku jak w najlepszym filmie akcji. "Bioshock: Infinite" – choć mechanika opiera się wyłącznie na przmierzaniu dosyć sporych lokacji i pluciu ołowiem, co samo w sobie brzmi już monotonnie, to jednak historia… Historia jest po prostu niesamowita i daje nam zakończenie, które szokuje równie mocno, jak Czerwone Wesele w Grze o Tron, może nawet bardziej. "Lego: Lord of the Rings" – prawdę powiedziawszy, żadna gra nie oddała filmowego klimatu Władcy Pierścieni tak dobrze jak ta klockowa egranizacja ;) Dużo zmienności, dużo filmowości – jedyny minusem może być to, że gra jest trochę za łatwa. "Batman: Arkham City" i "Arkham Asylum" – obie świetne, "Arkham City" bodajże grą roku 2011, o ile dobrze pamiętam… a może 2010? Kto to wie xD "Dead Space" – mrożący krew w żyłach, naprawdę filmowy horror, który w przeciwieństwie do "Dead Space 2" i "Dead Space 3" nie dręczy gracza miliardem potworów, które trzeba zabić miliardem pocisków, co w cale nie jest straszne tylko męczące.  Więcej tytułów nie mogę sobie na tę chwilę przypomnieć :) Mam nadzieję, że pomogłem. Mogę też napisać trochę o grach, które dopiero wyjdą. Pozdrawiam :)

Recenzję czyta się z przyjemnością. Pogratulować lekkiego pióra ;) Co do samej gry… zdecydowanie nie polecałbym jej wśród najlepszych tytułów na PS3. Gra jest ledwie dobra. Ledwie, bo wcześniejsza część (God of War III) była rewelacyjna. "Wstąpienie" nie może się równać z poprzedniczką. Dlaczego? Główne powody są dwa: Fabuła… a raczej jej brak. Mógłbym ostrzec przed "spoilerami", ale tej gry nie da się "zespoilerować", bowiem fabułę mógłby wymyślić czterolatek. Trzy furie torturują Kratosa. Jedna ożywia do walki Hechatonchejra, druga zamienia się w Charybdę. Kratos zabija furie. The end. Nie ma żadnych dialogów, które dodałyby głębi tej historii. Nie ma nic. Oprócz furii Kratos spotyka na swojej drodze cztery osoby, z którymi wymienia góra po dwa zdania. Fabularna tragedia. Ale w końcu gry opierają się bardziej na mechanice niż na fabule, więc jak się ma sławny gameplay? Walka w tej grze jest ciekawa. Zagadki logiczne są ciekawe. W czym więc problem? A no w tym, że przez bite pięć i pół godziny z ośmiu, które są potrzebne do przejścia gry, nie robimy praktycznie nic innego. Za wyjątkiem walki z Hechatonchejrem i Charybdą przez resztę gry w kółko zabijamy podrzędnych, bezosobowych przeciwników i rozwiązujemy zagadki. Brak cutscenek, które dodałyby grze różnorodności, brak ciekawych rozwiązań. Tylko walka i zagadki. W roku 2013, kiedy gry potrafią zaskakiwać czymś nowym co kilka minut, taka monotonność nie jest mile widziana. Ogólnie rzecz biorąc gra jest w miarę dobra, dopracowana technicznie, bez znaczącej ilości "bugów", z dobrą muzyką. Ale nie zalicza się do najlepszych i nie jest tytułem, dla którego warto kupić PS3. A takowych znam kilka ;)

Opowiadanie oddaje naturę samotności i jest porządnie napisane, ale, niestety, niezbyt mnie wciągnęło. Doczytałem do końca, mając nadzieję, że wątek dębu zaowocuje czymś zaskakującym, jednak tutaj też się zawiodłem. Ogólnie rzecz biorąc, tekst ma swój klimat, ale po dłuższej chwili zaczyna nużyć. Oczywiście nie przejmuj się tą opinią, według niektórych moja książka, Ósmy Archanioł, wieje nudą na kilometr, inni z kolei uważają ją za interesującą, więc i twoje opowiadanie na pewno przypadnie do gustu wielu osobom ;) Pozdrawiam, JF ;)

Podobało mi się tak sobie, ale mimo to doceniam wysiłek włożony w napisanie tej legendy trzynastozgłoskowcem. Powodzenia w dalszej twórczości ;)

Dzięki za komentarz, Niofomune. Obiecuję poprawić kolorystykę heraldyk na bardziej realistyczną ;) Co do sceny w domu Laurenca – cóż, książę starał się, jak mógł, ale niestety nikt nie jest idealny, szczególnie książęta i królowie. Warto też wspomnieć, że wywód Laurenca był naprawdę długi i nużący. Można się tylko cieszyć, że książę nie postanowił z nudów usmażyć kupca we wrzącym oleju ;P Zresztą starał się wynagrodzić Laurencowi swoje haniebne zśnięcie obietnicą rozmowy z ojcem ;) Jeśli chodzi o śmierć krola, to nie chciałem, żeby była aż tak przewidywalna, ale nie chciałem też, żeby wzięła się z nikąd. Może uda mi się jakoś to zmienić, by była bardziej zaskakująca ;) Cieszę się, że spodobało Ci się odpowiadanie. Polecam przeczytanie pierwszej części Anaji, której losy, moim osobistym zdaniem, są jeszcze bardziej wciągające od przygód Ansela ;)  Pozdrawiam, JF 

Nie wiem, czy to odpowiednie miejsce – moje opowiadanie z pewnością nie zalicza się do najlepszych ;) – ale chciałbym prosić o dodatkowe komentarze dla: http://www.fantastyka.pl/4,56842593.html Dotychczas otrzymałem tylko jeden oceniający komentarz. Jak zawsze proszę o informacje, czy i dlaczego opowiadanie się spodobało lub nie spodobało. Pomniejsze błędy to dla mnie sprawa drugorzędna, najbardziej liczą się w końcu odczucia czytelników ;) Pozdrawiam ;)

Przeczytałem wszystkie trzy "Bezpalce". Tekst bardzo klimatyczny i wciągający. Niby kolejne opowiadanie pisane pod wzór wiedźmina, a jednak ma swój urok. Popracuj nad przecinkami, nie gub wyrazów i dopracuj styl, a kto wie, może będzie z ciebie kolejny Sapkowski ;)

P.S. Piszcze, czy wam się podobało, czy nie :) Drobne błędy zawsze można poprawić w czasie korekty, ale tego, jakie emocje wywołuje tekst, korekta nie zmieni :)

Nie widzę błędu w podanym przykładzie. Dla pewności sprawdziłem w dwóch książkach i są tam podobne zapisy :) Co do wulgarności: każde przekleństwo użyte w tekście wydaje się mieć dla mnie jakąś logiczną podstawę, chyba że drażni Cię ciągłe określanie kurew kurwami. Na swą obronę mogę tylko powiedzieć, że kurwy to… cóż, kurwy xD

To, że imiona i nazwy mogą ulec zmianie, wcale nie wskazuje, że tekst jest pre-betą. Co do bezsensownej wulgarności – cóż, tutaj pozostaje chyba tylko kwestia gustu. Za to chciałbym zobaczyć przykład źle zapisanego dialogu, żebym wiedział, co poprawić – wydaje mi się bowiem, że zapis dialogów mam jak najbardziej poprawny, chyba że coś przeoczyłem :) Martina podałem tylko za przykład, po prostu nie lubię rozwleczonych powieści, po za tym ktoś się już zainteresował przy okazji "pierwszej Anaji", czy powieść będzie miała osiemset stron, więc postanowiłem odpowiedzieć :) 

Odpowiadając na niezadane pytania: 1. Nie, nie zrobię tutaj kolejnego Martina, tworząc półtora milona postaci. Anaja i Ansel to jedyni bohaterowie, wokół których będzie toczyć się przygoda.  2. Nie, nie zamierzam też pisać jak Martin powieści po osiemset stron. Około dwustu według mnie jak najbardziej wystarczy.  3. Wszystkie imiona, nazwy itd. włącznie z tytułem opowiadania, mogą w późniejszym czasie ulec zmianie (sugestie mile widziane). 4. Nazwa Istarii jest już nieaktualna. Teraz nazywam ich po prostu Zakonem lub zakonnikami.  To chyba tyle, miłego czytania :)

Nie znam dokładnych zasad zamików, ale według mnie bardziej naturalnie jest to, że zaimek odsłyła do ostatniego podmiotu przed zaimkiem, nie do rzeczwonika. Przykładowo, w takim zdaniu:

Anaja dobiegła przed drzwi, wzięła kilka głębokich oddechów i weszła do komnaty. Jej pani, lady Adela, siedziała za długim stołem zastawionym półmiskami z jedzeniem.

Stosując się do zasady, że zamiek odnosi się do ostatniego rzeczownika, "jej" tyczyłoby się komnaty, a nie Anai. Szczerze mówiąc, może jedna osoba na dziesięć tak by to zrozumiała, a może nawet mniej. Podobnie ze zdaniem: "Celia nie cierpiała jej (...)". Sądzę, że znamienita większość czytających pomyślała w tym miejscu o Anai, a nie o karze, właśnie dlatego, że to Anaja jest w poprzednim zdaniu podmiotem. 

Większość podanych przez Ciebie rad, Adamie, była naprawdę przydatna, ale co do tej akurat mam spore wątpliwości. Za resztę dziękuję i pozdrawiam :)

" Gdy Anaja znalazła się wreszcie w zasięgu jej wzroku, rozciągnęła żabie usta w wesołym uśmieszku." - To brzmi jakby to Anaja rozciągnęła usta ---> rozumiem, o co chodzi i mogę tylko powiedzieć, że opisywanie sceny, w której są same kobiety, jednocześnie powstrzymując się przed ciągłym powtarzaniem ich imion, nie jest łatwą sztuką :)

Do Adama KB,

Anaja pobladła. Nie mogła sobie wyobrazić gorszej kary. Celia nie cierpiała jej... ---> jak na dłoni widać tutaj, że chodzi Anaję, przynajmniej dla mnie.

Do reszty rad postaram się dostosować, nie pokazałeś jednak, jakie błędy mam w zapisie dialogów i tych całych "końcówkach fleksyjnych imion", a wcześniej mówiłeś, że takowe się pojawiają ;)

Hm, pomyliłem się gdzieś przy zapisie dialogów? Gdzie, bo nie widzę? ;) Co do tych końcówek fleksyjnych i składni, to też przydałoby mi się kilka przykładów, bym wiedział, co złego uczyniłem ;)

Ciemnozielona może być? Zdaje się, że to kolor odpowiedni dla wrednej ropuchy :D

Hm, to z tymi zamkami mogę przerobić, np. zmienić brata na jakiegoś innego lorda. Chociaż z drugiej strony... dlaczego nie mogą mieć dwóch zamków? Dajmy na to, ojciec obu Brendonów postanowił, że jego młodszy syn ożeni się z córką lorda "pobliskiego" zamku. Owy lord zmarł przedwcześnie, nie mając żadnego syna i takim sposobem zamek przypadł w udziale młodszemu z Brendonów. To chyba prawdopodobny scenariusz, choć mogę się mylić, nie mam aż tak dużej wiedzy o czasach średniowiecza, więc każda rad się przyda :) 

Jezusie słodki, matko przenajświętsza... powiedziałem ja, ateista. Szczerze mówiąc, nie dotrwałem nawet do piątego akapitu. Proste czynności są opisane w sposób tak... urozmaicony, że można się zgubić w jednym zdaniu. Widać, że bardzo starałeś się wzorować na tych "wielkich pisarzach". Po pierwsze, wyszło Ci to kiepsko. Po drugie, wielkość jest w tym przypadku względna. Jedni mogą mówić "wielki" o takim - dajmy na to - Tolkienie, inni, przykładowo ja, nie mogą zdzierżyć jego pisaniny. Zgodzę się z Tobą, że nie trzeba brać sobie do serca wszystkich uwag, bo użytkownicy różnych forów (forum... forumów... forów... nie ważne xD) często czepiają się rzeczy, które mają całkowitą rację bytu i powszechnie występują w setkach książek sprawdzanych przez dyplomowanych korektorów. Istnieje wiele "usterek" zarówno literackich, jak i fabularnych, które są względne, jednak takie informacje jak "ciężko mi się czytało" czy "tekst mnie nie zainteresował", są dosyć ważne, bo mówią o całości tekstu, nie o drobnych szczegółach. 

W tym wypadku moja opinia brzmi: czytało mi się ten tekst zbyt ciężko, by dobrnąć do końca. Mam nadzieję, że następnym razem zaprezentujesz coś prostszego i bardziej klarownego, żebym mógł go przeczytać w całości i powiedzieć kilka słów o fabule.

To tyle, pozdraiwam, JF ;-)

Ach, spoko. Dopiero teraz zauważyłem, że przeczytałem "potknięcie" zamiast "pochnięcie". To rzeczywiście zmienia sprawę ;-)

Zgrabne, ładnie na pisane, do tego z humorem. Czytało się bardzo przyjemnie. Za błędami się zbytnio nie rozglądałem, nie lubię sobie psuć lektury, jedno mi się tylko w oczy rzuciło:

Chodzi mi o to, że minęło już tyle czasu, od kiedy mnie zamordowano...

...skończyłem pod kołami pociągu jak byle kiep.

Ciężko mówić o morderstwie przy przejechaniu przez pociąg. Chyba że morderstwo popełniły koła xD

Pozdrawiam, JF ;-)

Sporo błędów. Tekst wymaga kilkukrotnego przeczytania i poprawienia wszystkiego. Tutaj niektóre przykłady:

1. Mógł mieć najwyżej 50 lat, wysokie czoło i sygnet na małym palcu - mógł mieć wysokie czoło? Lepiej po prostu napisać: miał około pięćdziesięciu lat, wysokie czoło itd. Aha, i liczby zapisujemy w opowiadaniach słownie.

2. Frank na moment wyciągnął legitymację, która po raz drugi dziś lekko zajaśniała. Miała około czterdziestu lat jasną cerę i krótko ścięte blond włosy - ładna ta jego legitymacja xD Brakuje też przecinka po "lat".

3. - Dziękuję – wyszeptał policjant celując bronią w obezwładnioną wdowę. – Uratował mnie pan… dziękuję.

Frank po sekundzie zdał sobie sprawę, że policjant dziękuje mu za uratowanie życia. - zdanie, jak dla mnie, zbędne i okropnie gryzące się z wypowiedzią policjanta.

4. Hałas wywołany zaklęciem trafiającym w stół powinien zaalarmować córkę, tymczasem ona najwidoczniej wciąż siedziała w swoim pokoju na górze. Demag uznał to za podejrzane i ruszył na górę. - "na górzę" "na górę".

5. żaden jej członek - no proszę cię, "kończyna" jak już coś, bo z "członkiem" to brzmi strasznie xP

6. Między nimi było blisko sto metrów dystansu. Frank przyspieszył i na kolejnym zakręcie zmniejszył dystans o połowę - dystansu/dystans

7. Zaniepokoiło go, iż nie zobaczył nigdzie dziewczyny.

Wyjrzał przez okno i zobaczył, że dziewczyna ubrana w skórzaną kurtkę powoli oddala się od radiowozu. - dziewczyny/dziewczyna: można zastąpić słowem "nastolatka".

8. odrzuciła kamyk, który został jej w dłoni - odrzuciła go, a on został w jej dłoni, no prawdziwa magia, przekształca nawet znaczenia czasowników. "Odrzuciła" znaczy mniej więcej tyle, co sprawiła, że oddalił się od jej ciała, więc siłą rzeczy nie mógł zostać w jej dłoni.

Błędów jest naprawdę sporo, nie tylko logicznych, ale także interpunkcyjnych, jest też zdecydowanie za dużo skrótów myślowych. Ogółem jednak nie czytało się źle, styl, choć rodzi błąd za błędem, jest prosty, a sama treść i pomysł są ciekawe i wciągające. Przeczytaj tekst kilka razy, popraw wszystko i będzie dobrze.

P.S.

Słow "buraj" to taki mały wytwór Nataniela, który powstał, odkąd zaczął się on zadawać z często burającym się Tylianen. Chodzi oczywiście o to, by Tylian się nie dąsał, co, mam nadzieję, można łatwo wywnioskować z tekstu ;-)

Cieszę się, że się spodobało ;-) Odnośnie uwag:

Chodziło mi dokładnie o to, że pleśń śmierdziała ;-)

Palące spojrzenie jest trochę inne od przenikliwego, bardziej podchodzi pod karcące, aczkolwiek pozostanę przy swoim ;-P

Co do pojmania przez gobliny... Oręż chroni przed magicznymi atakami, a gobliny, jak to zwykle u goblinów bywa, posłużyły się brutalną siłą fizyczną, nie zaś magią ;-D

Z resztą uwag oczywiście się zgadzam (choć zastanawiam się jeszcze nad goteskowym uśmiechem, z jednej strony chodziło mi o taki "udziwniony" uśmiech, z drugiej rzeczywiście nie jestem pewien, czy uśmiech może być groteskowy). 

Dziękuję za komnetarz i pozdrawiam ;-)

Anowi, rozumiem, że historia jest dla Ciebie nudna, nie rozumiem jednak, dlaczego wymienione przez Ciebie wydarzenia nazywasz nieprawdopodobnymi? Co jest nieprawdopodobnego w tym, że poddani Michała poćwiartowali innego anioła, gdy złamał jedno z przykazań? Co jest złego w tym, że Emanuel cieszył się, gdy ucichły odgłosy sprawiające mu ból? 

Może opowiejść jest nudna, nad czym bardzo boleję, ale na pewno nie jest nielogiczna. Przedstawia po prostu Niebo inne od wszystkich. 

A co do bliskości obłędu... nieskładnymi zdaniami mówi się raczej po tym, jak już się oszaleje, nie jest to wymagane, gdy obłęd dopiero nadchodzi. Powiem nawet, że gdy wszystko staje się bezsensowne, a przed sobą widzi się jedynie pustkę, można mówić wyraźniej niż kiedykolwiek. 

Ehem, taa...

Cóż, czas chyba napisać coś humorystycznego :-)

Cóż... przeczuwałem, że książka nie będzie wygrywać konkursów popularności, ale nie spodziewałem się, że jest aż tak beznadziejna.

Jedna z tych dwóch wersji to właśnie ta wersja, Adamie, tyle że poszerzona o kilka rozdziałów i z drobnymi poprawkami ;-) A wydawnictwo nie wiele może powiedzieć, bo za publikację daję im sporą kasę. Zresztą, jak ktoś to ładnie ujął, niedokończona książka jest niczym niedokończony romans ;-) Mam nadzieję, że ta historia zaciekawi parę osób na tyle, by wydać na nią te 29 zł (niestety, to najniższa cena, jaką mogę wyznaczyć). Jeszcze raz życzę miłego czytania i pozdrawiam :-)

Chyba trochę przesadzasz :-) Pojawiło tylko jedno opowiadanie, które mogło być jakąś alternatywą dla tej opowieści. Z jego wyjątkiem jest to jedyna wersja Ósmego Archanioła. Skończyłem ją, wyciąłem około tysiąca wyrazów, przeprowadzając swoją własną "korektę", i postanowiłem to wydać :-)

Eee... szczerze mówiąc, niezbyt rozumiem, co chciałeś wyrazić tym komentarzem (jeśli w ogóle komentarzem można to nazwać) :P  Krągłości jak to krągłości, niektóre kobiety mają duże, inne nie mają ich prawie w ogóle ;P Ale tak konkretnie to o co chodziło? ;P

Dziękuję za komentarz, aczkolwiek chętnie przeczytałbym jakieś rozwinięcie tego, co myśli Pan (o płciu wnioskuję z nicku) o moim tekście :-)

Nie powiem, interesuje mnie też to, jakież mogą być te dwa zarzuty, tak tajemniczo przez Pana zarysowane :-P

Pozdrawiam :-)

Krótkie opowiadanie (Ósmy Archanioł - rozdział 1), które zaprezentowałem niedawno na fantastyce, było wersją alternatywną powyższego tworu. Dzisiaj postanowiłem zaprezentować wersję pierwotną. Mam nadzieję, że przygody anioła Emanuela przykują waszą uwagę, gdyż jest ich całkiem sporo, a przeczytanie wszystkiego może zająć sporo czasu. Życzę więc miłego czytania i pozdrawiam :)

Nowa Fantastyka