Profil użytkownika

Chciałbym coś napisać, ale się boję odzewu o/


komentarze: 25, w dziale opowiadań: 25, opowiadania: 23

Ostatnie sto komentarzy

A mi się spodobało, prosta akcja, ale mimo wszystko w którymś momencie się zaczytałem i już chciałem skakać po tekście, aby wiedzieć co jest dalej, więc dla mnie na plus ;), dzięki za podzielenie się, o/

Dziwne, bardzo dziwne, ale co tam, nie takie dziwactwa się czytało ;)

Gawain odskoczył do tyłu i przeturlał się za ogromny, leżący nieopodal głaz, który natychmiast spowiły płomienie.

a głaz zapłoną z wrażenia gimnastycznych wyczynów rycerza :) 

 

Dzięki za podzielenie się i powodzenia w kolejnych tekstach o/ 

 

Valada westchnęła. Trzy uczennice były różne jak żywioły, co nie raz prowadziło do wybuchu emocji.

bym usunął – różne, 

 

Dziś jednak nie miała głowy, by je korygować.

słowo – korygować kojarzy mi się z maszyną, a nie z charakterem kogoś, 

https://sjp.pwn.pl/sjp/korygowac;2474213.html

 

Czekało ją ważne spotkanie. Aby zdążyć na czas, musiała rychło ruszać.

bym usunął – na czas

 

Sprawdziła, czy ma w torbie wszystko co potrzebne. Otworzyła właz.

wow przez chwilę myślałem, iż to właz do torby xD, 

 

Po tych czułościach dosiadła zwierza i pomknęła leśnymi ostępami w stronę odległego miasteczka.

Czułościach? może bardziej powitaniu, ale błędu nie ma,

słowo – odległego, bym usunął, i dopiero w następnym zdaniu jakoś je zlokalizował, ale nie jest to błąd, tak tylko sobie gadam (piszę) ;)

 

Tygrysa zostawiła na obrzeżach miejscowości.

hmm to nie samochód, może puściła go wolno? skoro i tak przychodził do niej jak dmuchnęła w tę jej piszczałkę? 

Wystarczyło, że jej postać budziła tu respekt.

że tak powiem, – Wystarczyła jej postać budząca tu respekt. 

Ogólnie jestem na etapie nie dla że ;) i staram się go unikać jak się da w pisaniu ;)

 

Nie chciała straszyć miejscowych niezwykłym wierzchowcem.

Pewnie by jej wybaczyli, i tak się jej bali ;)

 

Nieliczni przechodnie pozdrawiali ją z szacunkiem.

 

czy jest specyficzny powód dla którego przechodnie byli nieliczni? (oczywiście poza wieczorową porą) ja bym usunął słowo – nieliczni.

 

Stały na polanie gotowe do drogi. Obserwowały, jak ich mistrzyni czyni pod wielkim dębem jakieś znaki rękoma.

usunąłbym słowo – jakieś, 

Płynnymi ruchami malowała w powietrzu różne figury, a powietrze za jej dłońmi drżało.

usunąłbym słowo – różne, 

 

Braiła zauważyła swojego wuja wśród agresorów. Wiedziała, że jest bydlakiem, ale nie spodziewała się, że będzie chciał ją zabić.

sporo że, i wcześniej też, 

 

dalej pojawia się młodzieniec, który szybko ginie, ale tam jest wzmianka o tej pięknej uwodzicielce – Pasife, normalnie myślałem jak wpadła do tego potwora, [że] uwiedzie go i poślubi, a ten ją zeżarł….. brakło mi tutaj czegoś, trochę się zawiodłem, to jak kawał o bohaterach smoku i pszczołach, 

http://forum.pclab.pl/topic/463813-Baaaaardzo-przyd%C5%82ugie-kawa%C5%82y-Kto-zna-jeszcze-jakie%C5%9B/

 

Biegła podziemnymi korytarzami aż ściany drżały.

 

drżały z powodu? [pewnie się potwora wystraszyły ;) ]

 

Valada z przerażeniem dostrzegła, że jest z nią tylko jedna uczennica

– Gdzie Flora?

Braiła obejrzała się.

– Była tuż za mną.

Wtedy usłyszały przyprawiający o dreszcze krzyk. I nie był to krzyk przerażenia, ale przeraźliwy krzyk śmierci.

 

nuda, tutaj się głęboko zastanawiałem, czy doczytam do końca, ale się udało, i sam nie wiem, ale to powiadanie powinno mieć tag Horror, 

 

Ogólnie mogło być lepiej, opowiadanie nie wciąga, ale również nie zniechęca. 

ale mamy tu wyniosłą zielarkę, która dla własnego egoistycznego celu naraża swoje podopieczne,

Jeśli chciałeś stworzyć Elenę, jako wyniosłą i zapatrzoną w siebie to moim zdaniem ci nie wyszło, raczej jest nijaka, od baba co ma trzy uczennice, i tyle. 

 

Rozdziały 1-5 można spokojnie pominąć, i całą akcję tych rozdziałów przepakować do podziemi, taka retrospekcja z podziemi w czasie ataku dinozaura xD, jurasic park7 – under the ground, 

Nie chcę być uszczypliwy, ani niemiły, sama chęć pisania to dla mnie wielka rzecz, nie każdemu się chce, więc na plus, reszta [podobno] przyjdzie z czasem.

Dzięki za podzielenie się i powodzenia w dalszym pisaniu o/

 

 

 Tak trochę wyrywkowo: (sorki za kąśliwe uwagi)

 Słysząc głos siostry Bruno spojrzał na nią i na Saviniego.

niezły zez ;) 

Sara próbowała poskładać wszystko w całość. To jedno zdanie zmieniło wszystko. Bruno na pewno nie jest chory i mu na niej zależy. Ciągle ma brata, cieszyła się. Euforia szybko jednak ustąpiła miejsca przerażeniu. Jeśli Bruno tylko udaje chorobę przed Savinim, to oznacza, że ma poważne kłopoty! Ma uciekać? O nie, nie może teraz zostawić Bruna! Musi mu pomóc, jest mu to winna. W końcu ma szansę odzyskać twarz w oczach brata. Tylko co robić? Myśl, kobieto, myśl! Cholera, Savini niedługo przyjdzie, aby kontynuować rozmowę. Wtedy już niczego więcej się nie dowie. Nagle Sarę olśniło. Dopóki Savini jest zajęty ona ma szansę porozmawiać z bratem na osobności.

3x brak sporo jak na tak mały akapit, dwa odwróciłbym “mu na niej zależy”– zależy mu na niej

Przed drzwiami kręcił się jakiś pielęgniarz, którego nie widziała wcześniej.

Piruety robił?, i zrezygnowałbym ze słowa – jakiś

– Z nim nie wolno rozmawiać bez zgody pana Saviniego – poinformował mężczyzna. Sarę zaskoczyła jego odpowiedź.

usunąłbym słowo – mężczyzna 

 – Ja panią zaprowadzę, Pan Savini zaraz przyjdzie. – Wtrącił się inny pielęgniarz, który wcześniej wprowadził ją do sali przesłuchań.

ale mnie gościu wystraszył, tak podszedł znienacka :),słowo – inny, bym usunął

Pielęgniarz nie był jednak przekonany.

– Pan Savini z pewnością byłby bardzo zadowolony gdyby Bruno mógł niedługo wrócić do pracy – dodała Sara rzucając pielęgniarzowi wymowne spojrzenie.

W końcu pielęgniarz ustąpił, choć bardzo niechętnie.

Bym usunął tych pielęgniarzy, wpada w powtórzenie, a wiadomo o kogo idzie

– Gdzie jesteśmy – spytała pani doktor, w jej głosie słychać było strach.

za dużo tego “pani doktor” na przemian z “pani psycholog” jest frustrujące, zgrzyta jak stary zawias za każdym razem gdy to widzę, i nie wiem co z tym zrobić, jeden fragment:

Pani doktor postanowiła pokusić się o wstępną diagnozę, więc zwlekała z kolejnym pytaniem próbując złożyć z kilku informacji, którymi dysponowała, jakąś sensowną hipotezę.

– Bruno pamiętasz co się stało wczoraj, podczas naszego spotkania? – Sara spytała tak łagodnie, jak tylko potrafiła.

Czuła, że ryzykuje sprowokowanie wybuchu agresji. Jednak nic się nie stało. Bruno nawet nie drgnął.

– Nie widziałem pani wczoraj – odrzekł z miną pełną zdziwienia.

Pani psycholog analizowała: jeśli tego nie pamięta, to może być objaw schizofrenii. Ryzyko zachorowania jest co prawda niewielkie, ale choroba występuje częściej u osób w jego wieku. To może pasować, pomyślała.

– Z kim się pan wczoraj spotkał? – wtrącił się Savini. Szorstki ton zdradzał zniecierpliwienie. Zapytany mężczyzna nie odpowiedział tylko zwiesił głowę. Pani doktor zaklęła w duchu: cholerny dureń, po co się odzywa!?

– Bruno, spójrz na mnie proszę. Jestem twoją siostrą – powiedziała Sara, chcąc przejąć kontrolę nad rozmową.

– Ale ja nie mam siostry – odrzekł Bruno. Pani doktor poczuła mocny ucisk w żołądku, ale nie poddawała się.

chodzi, że już po pierwszym fragmencie wiemy kim jest jak się nazywa, co robi, a dalej jest Pani, to dystansuje, nie pozwala się zjednoczyć z bohaterką, 

– Kiedy Savini ogłosił ekspedycję kolonizacyjną zgłosiłem się. Jeszcze przed wylotem pomagałem głównemu programiście w opracowaniu algorytmów sterujących głównymi systemami kolonii. Potem on miał jakiś wypadek i zmarł, a ja awansowałem.

– Po udanych testach osadniczych rozpoczęło się zasiedlanie Marsa.

to nie powinno się zaczynać od nowego myślnika, skoro kontynuuje wypowiedź, ale sam nie jestem pewien na stówę ;)

słowo – jakiś, bym usunął, wiadomo było, że to wypadek śmiertelny mimo wszystko,

a dalej hodowla i hodowla sporo tam tego słowa w wyjaśnieniach Bruna, 

– Pozostaje nam trzecia opcja… – Sara zawiesiła głos. – Możemy odejść na naszych zasadach. Możemy przecież rozwalić wszystko i odebrać sobie życie, szybko i bezboleśnie – dokończyła szeptem, po czym spojrzała na brata.

– Nie. Jeśli rozwalimy hodowlę, a potem się zabiję, to Savini nie będzie miał powodu, żeby zabić ciebie.

– Nie będzie miał też powodu, żeby darować mi życie. Nie ma mowy, nie wejdę do paszczy lwa – zapowiedziała stanowczo Sara.

Rozwalają hodowlę i się zabijają, a dalej…. nie rozumiem, czyli, że tylko Bruno ma się zabić? a ona nie, ale i tak nie przeżyje bo ją zabije jego szef, coś tutaj jest nie tak…i ona sama to zaproponowała, a później mówi: “Nie ma mowy, nie wejdę do paszczy lwa”…

– Mój Boże… – westchnął Bruno. – Co myśmy zrobili? – wydukał, patrząc na wielką niewielką szybę izolatki, obficie zbryzganą zakrzepłą już krewią.

to jaka ta szybka w końcu jest? 

 

Jest początek i jest zakończenie, to na plus, ale kupa powtórzeń, (termin gonił i to widać) 

Chodzi, o to że opowiadanie nie jest najgorsze, ale nie porywa, czyta się tak bez zaciekawienia, bez zapytania, a co będzie dalej? Raczej jest takie: aha… to tak było, no dobra – lecimy dalej.

Mimo wszystko napracowałeś się i to widać, np tutaj: “Przez ułamek sekundy w oczach izolowanego mężczyzny błysnęła wściekłość, mięśnie żuchwy napięły się.” – był zły na szefa o czym dowiadujemy się później, jednak siostra mogła to wziąć za oznaki choroby. 

Dzięki za podzielenie się i powodzenia w kolejnych tekstach o/

 

 

Nie jestem żadnym specem, ale to takie moje zdanie na temat tekstu ;) 

Ludzi, którzy odeszli za kolejną wymyśloną sprawę w kolejnej bezsensownej wojnie.

Słowo bezsensownej, dalej stwierdzasz, że jednak o coś tam walczyli, dobrze czy źle nieważne, ale to jednak może kwestionować słowo bezsensownej, może je na coś zamienić,

Idę powoli i stawiam coraz słabsze kroki, ponieważ od dawna nie jadłem.

Słabsze kroki, niezgrabne mi się to wydaje,

Nagle widzę, że jedno z ciał porusza się. Staram się nie zwracać na to uwagi, ponieważ to tylko oszustwo zniszczonego okrucieństwem umysłu.

Nagle, nie pasuje mi do zwidy otumanionego umysłu, i dwa od razu stwierdzasz, że to omamy, hmm… jak dla mnie za szybko, późniejsza część staje się przez to mocno przewidywalna,

Okropnie cuchnie.

Wcześniej też zalatywało padliną, można to jakoś podkreślić,

To minęło, ponieważ zobaczyłem, co USA robi naprawdę.

Był uczestnikiem wydarzeń, może bardziej trafne było by stwierdzenie, iż zobaczył prawdę, ale to moje widzi mi się, a bajka jest twoja :)

 

Dlaczego napisy wyryte na ciałach są po angielsku? a nie po afgańsku? choć opowiadanie jest po polsku ;)

Robię to dopóki nie opadam z sił. Nikt nie mógł mnie powstrzymać. Opadam na kolana. Nóż wypada mi z ręki.

Słowo opadam wypada niczym powtórzenie, 

 

Ogóle wrażenie bardzo fajne, czytało się szybko i z zaciekawieniem, dzięki za wstawkę o/

 

– Co my tu mamy?– zapytał z uśmiechem.

– Te płyty nie są moje. Podrzuciliście to!- oponował chłopak.

– Uważaj, co mówisz synek.– wycedził przez zaciśnięte zęby funkcjonariusz. 

– Bierzemy wszystko.– powiedział policjant, dając znak kolegom do działania.

Zapis dialogów, o tym znajdziesz na fantastyka.pl, albo w google 

Chronił rozbłyskujący od czasu do czasu, ogrodzony tajemniczy teren znajdujący się na obrzeżach Miasta Innowacji pośród zniszczonego środowiska.

co oznacza pośród zniszczonego środowiska?, bardzo ogólne stwierdzenie jak dla mnie,

 

W drugiej części mówisz o kandydacie na prezydenta i o dwóch jego pomocnikach, Paweł Łowca i Stefan Zysk, mają coś do roboty w dalszej części, czy tylko tak ich dodałeś, jako zapychacz tekstu?

Tego dnia wieczorem Tomasz Kabanos naprawiał coś przy lokalu, gdy zobaczył zbliżającego się policjanta.

Jakiś babok się zrobił, tego dnia wieczorem…, ;) tego wieczora, 

Łukasz Pudło odprawiał rytuał parzenia czaju w tajemniczym lokum, o którym wiedzieli tylko inni Ludzie Cienia.

Usunąłbym słowo inni, 

Po upadku zusowski cyngiel błyskawicznie dopadł do Łukasza i z super siłą zaczął go okładać ciosami.

Usunąłbym słowo ciosami, albo zastąpił pięściami, 

Pokazywano huczne zatrzymanie chłopaka w czarnym kapturze, skutego brutalnie prowadzono do radiowozu.

Nagle pokazali mężczyznę opalonego, z włosami postawionymi na żelu ku górze,

pokazywano…, Nagle pokazali…, sam nie wiem czy to już wpada w powtórzenie czy jeszcze nie,

Nagle pokazali opalonego mężczyznę, tak jest lepiej, 

ku górze bym usunął, włosy postawione są raczej skierowane ku górze niż w dół, 

 

Ogólne wrażenie jest bardziej na plus, czyli coś się dzieje, ale dla mnie dużo informacji, które jakoś ze sobą do końca dla mnie nie współgrają, trochę się zagubiłem w tekście, ale może to z powodu niewyspania mego, ;) dzięki za podzielenie się o/

 

 

 

Fajne, łezka kręci się na końcu w oku, ;) i choć nie przepadam za takimi historiami przeczytałem z zaciekawieniem, dzięki za podzielenie się o/

To moja luźna opinia ;) nie bij… 

Nie pomagała twarz, okolona krótkimi, rzadkimi jak proso na egipskim polu, brązowymi włosami. Twarz, która była jak zwierciadło – jedynie odbijała emocje rozmówcy. Nic więc dziwnego, że znajomi (znajomi, bo przyjaciół nie miał), zwracali się do niego tym obraźliwym przezwiskiem.

Twarz -twarz, znajomi – znajomi, powtórzenie

 

Megalosa-Herona poznał po raz pierwszy… Kiedy to było? A tak, wtedy gdy bolała go pięta. Poszedł wówczas wyprosić zdrowie do świątyni Apolla. Dlaczego nie do Asklepiosa, opiekuna lekarzy? Mikros zawsze kluczył, krążył, odsuwał od siebie problem. Nie podchodził do kłopotów jak byk z nastawionymi rogami, a raczej jak lis obchodzący wkoło kurnik. Pięta, zraniona jakąś drzazgą na zakurzonych ulicach miasta, puchła i bolała coraz bardziej. Postanowił tedy uprosić Apollina o cud, uzdrowienie bez pomocy lekarzy, niepotrzebnych nikomu pośredników. Toteż pewnej niedzieli, o świtaniu, udał się błagać boga o zdrowie.

Pieta – pięta, zdrowie – zdrowie, dwa razy dajesz informację że poszedł prosić o zdrowie,

– Uważaj, hultaju!- syknęła kobieta. Zaraz jednak umilkła, bo przed świątynią pojawił się kapłan. Trzymał pod pachą sporą wiązkę chrustu, a w ręce dzierżył płonące polano.

Powolnym, dostojnym krokiem podszedł do niewielkiego postumentu, stojącego jakieś dziesięć kroków przed wrotami. Złożył chrust na postumencie, który okazał się być ołtarzem, podpalił polanem i zakrzyknął do tłumu:

powtórzeń mnogość ;)

 

Naprawdę nie rozumiesz? Przecież to ja… Ja to zaprojektowałem. Bo wiesz, ołtarz jest pusty w środku, ale powietrza nie przepuszcza. Kiedy kapłan rozpali ognisko, powietrze wewnątrz rozgrzewa się, wypycha z dolnej części ołtarza wodę rurami – czego oczywiście nie widzimy – a ta wpada do kubła. Kubeł opadając, ciągnie liny przymocowane do dwóch słupów, powodując ich obrót. Słupy poruszają wrota bramy i… Masz swój cud!

Hmm… to jest możliwe, ale żeby ogrzać powietrze by wytworzyło ciśnienie, sam nie wiem, pewnie by z pół dnia czekali na ten cud, a w gorące dni by się samo otwierało? 

 

Tu spojrzał z dumą na mniejszego chłopaka. Ten, wyraźnie zdumiony, aż się zakrztusił z przejęcia:

Takie masło maślane trochę wyszło.

 On z nudów przyglądał się pracy wędrownego skryby, który, kiedy już rozłożył swój kram na ryneczku, pisał żołnierzom listy do domów, marynarzom listy do żon, a czasami nawet i pozwy do sądów. 

 listy-listy, to można złożyć razem bez powtórzenia, 

Przy pomocy patyka i piaszczystych dróg nauczył się pisać własnoręcznie. I teraz udawał się do wielkiej Biblioteki, by żebrać o pracę.

Trochę to wygląda jakby to skryba nauczył się pisać na piasku a nie Mikros, i nie jestem pewien czy można się nauczyć pisać samemu, mimo wszystko trzeba mieć jakiś odnośnik do dźwięków i jak je zapisać, że a to a, a nie b :), 

I nie nauczył się przy pomocy patyka, tylko praktykował za pomocą patyka na piaszczystych drogach. Jak już zacząłeś to ze skrybą ja bym dodał, że on mu pomógł w nauce, ale to twoja bajka ;)

 I, niemal, ciągnąc za sobą Mikrosa, udał się w drogę do aleksandryjskiego portu.

Atak przecinków, dwa pierwsze zbędne.

 

Zanim jednak chłopcy dotarli do nabrzeża, musieli przebić się przez agorę portową. Przebić, bo agora to chyba najtłumniejsze miejsce w Aleksandrii.

To są powtórzenia, to nie nadaje tempa, ale je blokuje, bo dwa razy czytam tę samą informację.

 

Mimo uwag Herona o konieczności utrzymania tajemnicy, ta akurat głęboko zanurzona oneraria zwracała na siebie szczególną uwagę.

Oneraria – musiałem poszukać co to, i jak piszesz do młodych to by trzeba wytłumaczyć co to znaczy, bo połowa przeleci to wzrokiem i zapomni, to odnośnie wstępu ;)

 

– Poczekaj, mam pomysł! – wyszeptał.

Wysunął się przed krąg gapiów, odchrząknął głośno i zadeklamował:

Tu się trochę zastanawiałem ile w końcu ma lat Heron, a ile Mikros, bo myślałem że obaj to chłopcy, chodź piszesz wyżej, że Heron to młodzieniec, przydało by się lepiej to określić, bo celnik musiał by go znać aby uznać za Pana, jeśli byłby chłopcem.

 – Bo ja… Chcę być najsławniejszym uczonym na świecie. Żeby nawet sam cezar zabiegał o moje względy. Żeby moje wynalazki znane były na całym świecie. I tak będzie, zobaczysz!

Żeby, żeby, 

 – Mikrosie, jesteś mi potrzebny! – wyrzekł sucho Hellen. Nerwowo bawił się podłużnym kawałkiem metalu, zawieszonym na szyi. Nie spojrzał nawet kopiście w oczy.

przez chwilę zastanawiałem się kim jest Hellen,

Gdyby usłyszał „jak się masz?” czy „co porabiałeś przez ten czas?” wiedziałby, że wrócił tamten Heron, Heron przyjaciel. A ten tu… Potrzebował odpowiedniego narzędzia. I czegoś jeszcze. Ale czego?

powtórzenie? sam nie wiem, ale ja bym usunął przekreślone

Tarkwiniusz, który współpracował już wcześniej z helleńskim wynalazcą przy testach siedmiomułów napędzanych eolipilami, i to on tu pociągał za wszystkie sznurki.

 wszystkie bym usunął,

Był to wóz na obitych metalem kołach, trochę bardziej pękaty niż zwykłe, z wyższymi burtami, chroniącymi załogę. A załoga, oprócz dbania o eolipilę napędzającą pojazd,

Zakończenie hmm…, chyba do końca nie złapałem po co zabili Mikrosa, 

Ogólne wrażenia, ciekawe, i nawet wciąga i zachęca by czytać dalej, choć wydaje mi się, że tekst można jeszcze poprawić, szczególnie powtórzenia, trochę ociosałeś, coś tam widać i dawaj na forum, niech się męczą ;) nieładnie ;)

Dzięki za podzielenie się o/

 

Nie najgorsze, wciąga i czyta się gładko, no i krótkie, jest początek i zakończenie :) wiadomo gdzie diabeł nie może tam ufola pośle ;P dzięki za podzielenie się o/

No dobra, to było dziwne ;) ale ciekawe, 

Po pozbawieniu twarzy nie mogłem liczyć na względy płci przeciwnej. Podsłuchiwałem więc i podglądałem z ukrycia, a później onanizowałem się zapamiętale.

Stracił twarz a nie …, ee możliwość rozmowy, “Każda potwora znajdzie swego amatora”

Dwóch opancerzonych na czarno strażników przypięło mnie klamrami do fotela. Zauważyłem, że mieli na plecach połyskujące dezintegratory.

Najczęściej jak cię ktoś przypina do fotela to raczej stoi do ciebie frontem, a nie plecami, więc zdanie uważam za trochę niedopracowane ;)

Jednym precyzyjnym ruchem ostrze okroiło moją twarz dookoła, a ramię zdarło ją z czaszki.

Stracić twarz – nabiera tutaj nowego dosłownego znaczenia, aż mnie swędzi teraz skóra na twarzy jak o tym myślę, wydaję mi się iż funkcja czysto psychologiczna, rano wstaje patrzy w lustro i wie za co siedzi ;), 

Finkla

Po co pozbawiać dzieci zdolności mówienia?

Po co się obrzeza dziewczynki i zaszywa, gdy są niepotrzebne?? Historia z dnia dzisiejszego i też podobno mają tam szkoły. Ok, może funkcja wychowawcza, ale to i tak podchodzi pod zachowanie ogółu, mi tak robili to i ja powinienem swoim dzieciom, bo to dopuszczalne i w normie.

 

 

Przeczytałem, i spodobało mi się, plus za to, że dzieje się w Polsce :), bo już się bałem że wszyscy kosmici to w USA mieszkają, i też bym z chęcią przeczytał krótsze zamknięte opowiadanie w tym klimacie, bo wygląda ciekawie, dzięki za podzielenie się o/

Pozostawiły po sobie jedynie wielki, mały kawałek trawnika w środku jałowych skał planety Scorgio.

Nie jestem pewien czy to zdanie jest poprawnie skonstruowane, chodzi, że trawy jest dużo, ale w stosunku do powierzchni planety mało, jeśli dobrze to rozumiem, ale tutaj czuję jakbym miał wybrać wielki lub mały, niepotrzebne skreślić, :)

Czym dalej, tym opowiadanie wciągało bardziej, doczytałem ciekaw finału, bardzo mi się spodobało, dzięki za podzielenie się o/

 

Biegnę po oblodzonym chodniku ryzykując utratą zębów.

Dodałbym słowo – ślizgać – gdyż, biegnąc nawet po suchym chodniku jak się wywalisz to też zęby możesz stracić ;), 

Opowiadanie przypadło mi do gustu, przeczytałem z zaciekawieniem, dzięki za podzielenie się o/

Trochę zbyt zakręcone jak dla mnie, ja bym proponował opisywać coś bliżej ciebie, jak wygląda życie w twoim bloku, domu, wsi, miasteczku, taki obyczaj, podobno to na czym się znamy opisuje się najlepiej, powodzenia w dalszym pisaniu.

Hej, przeczytałem ale muszę powiedzieć, że MUSZĘ przeczytać raz jeszcze, bo mnie tak wciągnęło, że zacząłem przeskakiwać teks, aby tylko dowiedzieć się co będzie dalej, super i dzięki za podzielenie się, 

Tylko to mi się wydało przekombinowane

“Mięso kaguna było nawet całkiem smaczne. [Kruszce] Przypominało nieco smak pieczonego dzika, którym zajadali się czasami mieszkańcy osady, w której niegdyś mieszkała Kruszka.” niegdyś nie jest aż tak dawno, to tylko taka moja opinia ;)

Fajne, miło i szybko się czytało, wciągające a akcja toczy się gładko, dzięki za podzielenie się o/

 

Póki co to jest taki suchy opis pracy gdzieś za granicą, z którego oprócz historii samej pracy nic więcej nie wynika.

Opowieść niby się toczy ale lecisz jak z kałasznikowa, tu i tam byłem. Nie przedstawiasz wiele więcej, zrób dialog pogadankę z innymi, opisz trochę inne osoby niż jednozdaniowo.

 

– Witam, jestem Maciek. Dzwonię w sprawie transportu.

– Cześć, jestem Grzesiek; podwózka kosztuje tyle i tyle; wyjeżdżamy za kwadrans piąta spod Encorre.

– No to Extra! – powiedziałem i pomyślałem sobie „A jebać to: ekstra!”.

Acha, Encorre – to nazwa tej nowej agencji, w której od teraz pracuję.

To nawet nie jest dialog, tylko takie zlustrowanie sytuacji, rozwiń to dodaj efekty zachować innych postaci a nie podkreślaj ich na końcu jednym zdaniem

Zanim się z tym miejscem na dobre pożegnamy, to jeszcze chciałbym zauważyć, że Polacy tutaj byli do siebie strasznie chamscy, mądralińscy, mrukowaci, no i rzecz jasna sypiący kurwami i ogólnie przeklinający.

Powodzenia w dalszych częściach. o/

 

“Przepędzało się dnie całe, miesiące oraz lata.” – przepędzam to ja bimber, ale tutaj chyba o coś innego chodzi, ale o co to nie wiem ;)

Tekst jakoś mnie nie powalił, jakaś historyja się tam skrada, ale bardzo opisowa, nie zachęcająca do dalszego czytania, dla mnie osobiście dialog zawsze daje jakieś plusy.

 

“No tak, DZIEŁ to ja też nie tworzę. Staram się tylko zapisywać swoje myśli: klimatyczne impresje (pozbawione fabuły), opisy przyrody (i takie tam), luźne jakieś pomysł, sny i przeżycia. :)”

 

Jeśli to tak odbierasz, to może jakiś blog, bo wrzucając teksty na stronach o opowiadaniach to trzeba się liczyć, iż ktoś to skomentuje, przychylnie lub nie, a nawet będzie chciał pomóc,

a ja sam liczę na to , iż autor w kolejnych tekstach wykaże chęci aby czytelnika jakoś zadowolić :)

(znalazłem to opowiadanie na kilku stronach, i nie tylko to  ;p)

Powodzenia w kolejnych tekstach o/

 

Nowa Fantastyka