Profil użytkownika


komentarze: 21, w dziale opowiadań: 21, opowiadania: 8

Ostatnie sto komentarzy

Dziękuję Reg. za to, że ponownie zajrzałaś w ten tekst. 

Rzeczywiście, ewidentie, cierpię na te zaimnki i nie tylko. 

Nie zostało mi oczywiście nic innego jak dokładnie przeanalizować Twe sugestie i wyciągnąć z nich nukę na przyszłość. 

Odgrzewany kotlet, to odgrzewany kotlet. Wkróce przyjdę z czymś nowym i mam nadzieję, że tym razem Cię nie zawiodę. 

Cześć. 

 

Bardzo przyjemnie czytało mi się ten tekst. Jest tu technika i jest pomysł. Bardzo podoba mi się, że w tak, mimo wszystko, krótkiej opowieści, znalazłeś sposób żeby wprowadzić nas w świat i psychikę bohaterów. Jest dystopijnie, jest ciężko. Opowiadanie płynie od początku do końca nie zniechęcając, co nie zawsze jest oczywiste. 

 

Mimo tego, jest też kilka rzeczy, które odrobinę zaburzają odbiór. Po pierwsze sam tyruł. Musze przyznać, że przeczytawszy kilkanaście pierwszych zdań, mając owy tytuł z tyłu głowy, wiedziałem jak ta historia się skończy i niestety nie pomyliłem się. Doceniam próbę wywodu czytelnika w pole, poprzez niedoprecyzowanie samego kontekstu ‘sprzedawania się’ od samego początku. Pierwsza myśl to oczywiście stara dobra prostytucja w jakiejś formie. Aczkolwiek tytuł ‘Skóra’ bardzo mocno sugeruje co się wydarzy. 

Druga rzecz to dialogi. Są bardzo suche. NIe chcę powiedzieć, że są złe. Są poprawne. Ale czytając, wielokrotnie odnosiłem wrażenie, że to nie jest prawdziwe, że ludzie po prostu w taki sposób nie rozmawiają. Jest to literackie, spełniają one swoją rolę, popychają historię do przodu, ale najzwyczajniej wydają się sztuczne, wymuszone. 

No i wreszcie zabrakło odrobinę szerszego kontekstu. Ojciec oddaje się na sprzedaż. Robi to poniekąd w ramach zakładu, ale tak naprawdę dla swoich bliskich. Jednak brakuje czegoś po środku. Mógł to być zakład, który w głowie ojca przerodził się w poważny plan. Brakuje tego jedank w tekście. Jakiejś takiej rozeterki. Impulsu. 

 

Koniec końców, dobry tekst. Nie musisz się ze mną zgadzać, ani tym bardziej inni czytelnicy. Ja sam jestem świeżo po skończeniu Altered Carbon Richarda K. Morgana i po odświeżeniu sobie serialu o tym samym tytule, w których to motyw z Twojego opowiadania jest jedną z głównych osi fabularnych, więc może dlatego nie dałem się zaskoczyć. 

NIemniej, życzę powodzenia i czekam na kolejne teksty.

Dziękuję Bruce!

 

Przecinki dodane tudzież usunięte. Czytałem to tak wiele razy, że mógłbym niemal recytować, ale spojrzenie świeżego oka, to spojrzenie świeżego oka. Dziękuję za poświęcony czas. A jeżeli bawiłaś się przy tym chociaż odrobninę tak dobrze jak ja pisząc, to czuję rozpierającą radość!

Plan polegał chyba na kradzieży zegarka. Ricky jako chłop raczej prosty, posługujący sie najbardziej żelazną z żelaznych logik, niewiele myśli, a co już pomyśli to robi, albo, w świetle ostatnich wydarzeń, raczej robił. Oczywiście możnaby się zastanawiać, skąd wiadomo, że Robbie został pochowany razem z zegarkiem… Niestety Ricky nam tego już nie zdradzi.

W pewnym sensie prostota czy banalność tej historii jest metaforą życia głównego bohatera. 

Finklo, z drugiej strony, żywe szpadle ciągające ludzi po garażach to niezła fantastyka, może powinienem temu zagadnieniu poświęcić więcej czasu w kontekście kolejnego opowiadania. :D

Dzięki Reg. za przybliżenie niedoróbek. Analizując wszystkie komentarze jakie się tu pojawiły dochodzę do wniosku, że było o jedną korektę za mało. Cóż… idealny nie jestem, czasami lenistwo i chęć podzielenia się tekstem biorą górę. 

Wierzę, że teraz może być już tylko lepiej.

Dzięki za krytykę Finkla, jednak chciałbym tu się na chwilę zatrzymać i podyskutować.

Pytasz czy szpadel ruszył do garażu. Dłuższą chwilą spędziłem nad tym zdaniem i nie potrafię się zgodzić, ponieważ uważam, że to oczywiste kto do tego garażu ruszył. W języku mówionym przy spójniku ludzki aparat fonetyczny robi naturalną pauzę, która eliminuje potrzebę stawiania przecinka. A kiedy czytamy to tak jakby mówimy, tyle że w głowie. Dlatego uważam, że nie ma tutaj problemu ze zrozumieniem o kogo chodzi i kto do tego garażu poszedł. Poza tym chyba logiczne jest to, że szpadel nigdzie sam się nie wybierze, więc czytelnik nie będzie miał problemu ze zrozumieniem takiej konstrukcji.

Druga sprawa to nie rozumiem co nie tak jest z tym metrem i jego rodzajem, może brak mi wiedzy, więc bardzo bym prosił o jakieś szersze wytłumaczenie.

No i na koniec, czy jeżeli w moim tekście nie pojawi się fantastyka w dokładnym tego słowa znaczeniu, to nie powinienem takiego tekstu tutaj publikować? Bo jeśli tak, to przestanę to robić, nie chcę łamać regulaminu.

Niekonsekwencja pewnie bierze się stąd, że tekst napisałem jakiś czas temu, potem zostawiłem go i wróciłem dopiero ostatnio. Naprawdę starałem się wyśledzić te wszystkie niuanse, ale no jak widać niekoniecznie mi się udało. 

Co do bólu głowy, mdłości, nie jest powiedziane, że przechodzi mu to jak za dotknięciem boskiej ręki, jednak postać samego Rickiego, jego przyzwyczajenia i sposób życia wskazują na to, że jest zawodowym alkoholikiem, więc takie samopoczucie nie jest dla niego nowością, a wręcz codziennością, z którą nauczył się żyć i funkcjonować.

Lenah, bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się podobało!

Tak jak już pisałem wyżej, zacząłem myśleć nad ulepszeniem tego tekstu, poprzez uzupełnienienie go i uściślenienie kilku wątków. W miarę moich możliwości, postaram się, kiedy dodam już brakujące elementy, dać wam, którzy przeczytali ten tekst i są ciekawi wątków nieopisanych do tej pory; jakiś znak, że opowiadanie zostało rozszerzone. Nie wiem czy to zostanie zauważone, ale mam nadzieję, że tak.

 

Dzięki Anet. Cieszę się, że dobrze Ci się czytało i w jakiś sposób “podobało”. (No nie wiem jakiego innego słowa można użyć.)

Jak już wyżej było wspomniane, nie każdemu przypada cała ta tematyka i zupełnie to rozumiem. Nie wiem czy to dziwne, czy nie, ale na mnie też bardzo mocno działa ten tekst, a szczególnie scena z biciem małej Sary paskiem. (Po napisaniu jej, przez kilka dni nie mogłem się zbliżyć do klawiatury.)

Rozumiem Merle. Nie jesteś pierwszą osobą, która tak mówi. Niemniej jednak dzięki za przeczytanie i opinię.

W ogóle nie szanujesz kropki. Tworzysz przedziwaczne zdania wielokrotnie złożone, nie mając najwyraźniej żadnego pojęcia o zasadach, których należy się trzymać. Tych zdań nie da się czasami czytać. Potem trzeba wracać i zabierać się za nie od początku, rodzielając samodzielnie w głowie, żeby cokolwiek zrozumieć.  A to bardzo zniechęca. 

Do tego, na końcu zdania bardzo często stawiasz dwie kropki. Nie bardzo wiem jak to interpretować. Zauważyłem też mnóstwo powtórzeń, które, przynajmniej mnie, zniechęcają jeszcze bardziej. 

Niestety niewiele mogę Ci powiedzieć na temat jakości fabuły – przeczytałem większość pierwszego rozdziału, potem już tylko skakałem po tekście, za co przepraszam, ale wyżej wymienione usterki skutecznie mnie zraziły.

Nie wiem co tworzysz. Czy jest to prolog do powieści, czy opwiadania, ale wydaje mi się, że za dużo jest tu opisów. Czytając horrory, bardzo lubię kiedy w prologu, opierając się na przykładzie z Twojego tekstu, odrazu dostajemy Marty’ego/Douga wyciągającego siekierę i skradającego się do pokoju, a wyjaśnienie jego motywów dopiero dalej w powieści.

Tak jak powiedział pan Hitchcock: Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.

Myślę, że sukcesywnie można to stosować w pisaniu, a szczególnie w horrorach. 

 

Dziękuję Finkla i Regulatorzy za wskazanie kolejnych usterek. Wziąłem do serca porady i wszystko co zgrzytało poprawiłem. 

Jeżeli chodzi o to, o czym wspomniałaś Reg., że jest dużo niedomówień, dotyczących życia Sary i Elen, pracy, pieniędzy, zachowania otoczenia, to jestem tego świadomy. (No może teraz dużo bardziej, niż przed Twoim komentarzem… Dał do myślenia.) Kiedy napisałem ten tekst, byłem przerażony jego długością. Pierwsza wersja zawierała chyba z milion szczegółowych opisów, które nie miały żadnego znaczenia dla fabuły. (Na przykład opis rozpadającego się budynku szkoły, wygląd takich postaci, jak pan Dawson czy nawet zachowania poszczególnych zwierząt.) Bałem się wtedy, że jeżeli zacznę opisywać te wszystkie relacje i powiązania ze światem zewnętrznym, to zapędzę się w kozi róg, z którego nie wiedziałbym jak się wydostać. Teraz jednak patrzę na to wszystko inaczej i pomyślę nad uściśleniem tego wątku. 

Finkla, wiem, że mało tu fantastyki, ale obiecują, że w następnych moich tekstach, jej nie zabraknie. 

Jeszcze raz dziękuję za opinie i porady!

Dziękuję za dobre słowa. 

Gdy pisałem ten tekst, nie znałem jeszcze tych zasad, dotyczących pisania zaimków małą literą i zapisu liczebników słownie. Przeczytałem to przed samą publikacją jeszcze z pięć razy, ale jak widać, żeby wyłapać te wszystkie błędy, czasami trzeba kogoś z zewnątrz. Z poradnikiem, dotyczącym dialogów się zapoznałem i poprawiłem to, co do poprawienia było. Nie znalazłem niestety tego “z resztą”, ale będę szukał. 

Cieszę się, że Ci się podobało.

Dziękuję za opinie i porady. Wiem, że trochę czasu minęło, ale wcieliłem je w tekst. Mam nadzieję, że teraz jest bardziej czytelny.

Strasznie razi mnie to, że używasz jednocześnie czasu teraźniejszego i przeszłego. Może nie jestem wielkim znawcą, ale tak się raczej nie robi.

Zmieniłem również akapit, w którym występowało to kontrowersyjne wyrażenie “skończywszy się”. Mam nadzieję, że na lepsze.

No tak! Masz rację! Śledzę komentarze, opinie i porady jakie są tutaj zamieszczane od pewnego czasu i właśnie to pisanie zwrotów do adresata małą literą w prozie, było czymś, czego nie wiedziałem i postanowiłem jak najszybciej wcielić w mój warsztat, a i tak to zrobiłem… Oczywiście już poprawiam.

Rozumiem, dzięki. Z tym “skończywszy”, to możliwe, że wyraziłem się zbyt, nie wiem, kolokwialnie. Rozumiałem to wyrażenie jako: skończywszy się = wypił stanowczo za dużo. Dobrze, że zwracasz mi uwagę na za długie zdania. Jest to coś z czym walczę, bo miewam tendencję do pisania iście Proust-owskich tasiemców, co wiem, że w takim gatunku wcale się nie sprawdza. 

Dziękuję Ci bardzo za opinię. Jeżeli będziesz miał czas i chęci, aby wskazać te błędy interpunkcyjne, to byłbym bardzo wdzięczny. Wciąż się uczę, a takie coś zdecydowanie by mi pomogło. Jeżeli masz jakieś sugestie wobec ostatniego zdania, to również chciałbym je usłyszeć. Z góry dziękuję. 

Nowa Fantastyka