Profil użytkownika

Trzech króli fantastyki: Gene Wolfe, Roger Zelazny i Ray Bradbury.


komentarze: 83, w dziale opowiadań: 68, opowiadania: 11

Ostatnie sto komentarzy

 

Twoje opowiadanie jest lepsze od cmentarzy, bo tu chociaż można zapalić znicz.

Cześć, Nana! Miło Cię widzieć. :)

 

(…) dziewczęciu zostały ślady na twarzy po zeszłorocznej ospie i już żaden kawaler się o JEJ rękę nie stara

Wydaje mi się, że jest to poprawnie złożone zdanie.

 

Wasza królewska miłość mnie WEZWALIŚCIE

Zdaje się, że tu również jest poprawne, choć archaizm, czyli część stylizacji: https://pl.wikipedia.org/wiki/Per_wy

 

No i zastanowiło mnie, jak to Twardowska srebrno-złote lustro rozbiła…

Te magiczne rączki nie takie cuda czyniły. :D

 

To moje pierwsze starcie ze stylizacją. Nie wiem, czy do tego wrócę, ale bawiłem się przednie. Cieszę się, że całościowo przypadło Ci do gustu. :)

Hej, Regulatorzy!

 

Nie spodziewałem się, że odpowiesz na komentarz po tak długim czasie. :D

 

Raport chciałem złożyć w ramach wdzięczności za chęć poprawy zgrzytów. :)

 

Tak się składa, że przecinek nie jest znakiem oznaczającym wypowiedź. Niezależnie od Twoich intencji, Kelinie, przecinek postawiony po wykrzykniku jest błędem.

Rzecz dotyczy także kolejnego przypadku postawienia przecinka po wykrzykniku.

Jaki znak polecasz w zamian? Zwykły myślnik?

 

Od siebie dodam, że kobiety nie praktykują obracania się na obcasie, bo łatwo w ten sposób stracić obcas i bez pomocy szewca się nie obejdzie

Zważ także, że obcas znajduje się pod piętą, więc jak by na to nie patrzeć, obracanie się na pięcie jest chyba uzasadnione, tym bardziej, że oznacza nie tyle technikę obrócenia się, a raczej gwałtowność wykonania obrotu/ dwrócenia się.

Racja. Po drugim zastanowieniu zmieniłem.

 

Dzięki za sugestie. :)

Cześć, Gekikara! Dzięki za komentarz. :)

 

Czyli w sumie nie była to wielka tajemnica. 

Tajemnica poliszynela. Niby każdy wiedział, acz pewności nie było.

 

Headhopping się tu przytrafił. 

Teraz tak czytam i masz rację, ale nie wiem jak z tego wybrnąć. Najuczciwiej będzie chyba zostawić jak jest.

 

Jednak gdzieś tak pod koniec odszedłeś od stylizacji – rozumiem, wartka akcja może ponieść.

Tak, dałem się niestety ponieść akcji i żałuję, bo trochę straciło na klimacie. Ale i tak jestem całkiem zadowolony.

 

Myślę, że to zbyt duże nagiecię zasad podpisanej umowy.

Oboje naciągali swoje warunki umowy. Twardowska na ten przykład się odmłodziła, choć już dawno w piekle powinna siedzieć. :)

 

Po drugie: czemu diabły nie mogą dosięgnąć Twardowskiej na księżycu, skoro diabeł leciał z nią do piekła tak blisko ksiezyca, że tam spadła?

Poleciała tam siłą wyrzutu. Trochę słabo wyszło mi opisanie tego. W koncepcji diabły nie potrafią tak wysoko skakać.

 

Poza tym świetnie napisane opowiadanie! 

Dzięki serdeczne! :D Praca nad nim sporo mnie nauczyła.

 

Cześć, joseheim!

 

Może się mylę, ale odnoszę wrażenie, że to właściwą formą będzie „który”, a nie „którego”, bo to forma osobowa.

Wydaje mi się, że forma osobowa powinna zostać.

 

To zdanie nie ma sensu. Jeśli nieboszczka była znana, to nic dziwnego, że o niej mówiono. A jeśli jeszcze pogrzeb odbył się w nietypowych okolicznościach, to tym bardziej.

Nikt nie wiedział, że to jej pogrzeb. Przemyślę to i postaram się poprawić.

 

zbójcy, nie ma takiej formy jak „zbójcowie”.

“zbójcowie” to staropolska forma. Teraz archaizm, ale przy stylizacji jak najbardziej poprawna.

 

Hm… raz, że tors jest określeniem niefortunnym w odniesieniu do kobity.

Zmieniłem na “sywletkę”.

 

Dwa, że trudno mi sobie wyobrazić suknię, która jednocześnie ma wycięty dekolt i spłaszcza pierś. To tak jakby jest sprzeczne.

XVI i XVII w. suknie sprawiają wrażenie, jakby pierść była spłaszczona poniżej wycięcia, a dekolt kwadratowy dekolt bardziej odsłania to, co jest ponad piersiami. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie z oglądania obrazów.

 

No i dekolt nie może przejść w spódnicę, chyba że sięgał pępka?

Racja. Poprawione.

 

Utartym zwrotem jest „obrócić się na pięcie”, nie odwrócić.

Zwóciła mi na to uwagę Regulatorzy. Świadomie zmieniłem.

 

A czego on szukał u śpiącej mistrzyni? Czy to miało zabrzmieć nieprzyzwoicie?

To sługa. Może chciał zdmuchnąć świece, może zabrać nieczystości.

 

„…gdzie wprzódy zatrudniła służbę, a potem budynek bogactwami przyozdobić zamierzała. Piękne perskie dywany, czerwienią obite fotele, a naczynia wszelkie ze złota. Stajnię zapełniła najszybszymi i najwytrwalszymi końmi, a piwniczkę najdroższymi winami.

I tak też swych gości podejmowała, nie bacząc, czy mieszczanin, czy szlachcic, czy nawet nieraz żebrak – a wszystko to wśród wytworności.”

Zamierzone. “a” w tym przypadku pełni funkcję refrenu w opisie.

 

„Kiedy ta się dowiedziaławiedziało już całe miasto, a ci, którzy dopiero mieli się dowiedzieć, słyszeli…”

Zamierzone powtórzenie.

 

„Mistrzyni[+,] mając kilka sekund, złapała jeden z fragmentów lustra.”

Zmienione.

 

Dzięki za komentarz i wytknięcie nieścisłości. :)

 

Vale, BasementKey!

 

Ja z łaciną zbyt wspólnych tematów nie mam, ale przyznam, że chętnie bym się do niej zbliżył. W ogóle lubię w opowiadanich korzystać z języków, których nie znam i tych, których używa mało osób na świecie. Taki pomnik ku pamięci. :D

 

Ciekawa historia. Dobry pomysł z lustrem, zaskoczył mnie :) Do języka (stylizacji?) bym się przyczepił, co i rusz mi to przeszkadzało. Gdyby nie to, byłoby bardzo dobrze, a tak tylko dobrze ;)

Cieszę się, że lustro wyszło. :) Co do języka: poprawki z poprzednich komentów wleciały. Zaraz wlecą kolejne. :D

 

Średnio mi to brzmi :/ A co to, cyrograf ma mundur, żeby panny za nim sznurem?

Wydaje mi się, że zrobić coś “za umową” to poprawne sformułowanie, choć mogę się mylić.

 

Mi to zgrzyta, jak, nie przymierzając, łopata o wieko trumny ;)

Pierwsze zdanie zmieniłem, z drugim nie wiem, co jest nie tak.

 

Mężnie, ale orężnie, aż szabla zgrzyta o bruk czaszkami wybrukowany.

Trochę wygładziłem.

No to ładnie ten król za żoną tęskni :/

Nie znasz nie oceniaj, okok??

 

Hehe, łokcie pieszo, a to dobre jest :)

Nie rozumiem, co tu jest nie tak.

 

Prawie jak w dowcipie o pajączku wiszącym nad szklanką z wodą ;)

Głodnemu chleb. :P Niestety to piękne słowo nacechowane jest humorystyczną zaszłością. Pamiętam, że na jednym z RPGowych forów (chyba na Lastinnie) były kwiatki z sesji. “spuszczam się przez okno” wywoływało salwy śmiechu. :D

 

Wysoko chwytać? A to co za dziwy?

Znów nie rozumiem, co tu jest nie tak. Chętnie zobaczę rozwinięcie tej kwestii.

Cześć wszystkim!

 

Odpisuję po miesiącu, bo praca zdecydowanie zbyt mocno oderwała mnie od portalu. Dzięki wszystkim za komentarze!

 

Cytryno, dzięki za opinię. Było to moje pierwsze starcie ze stylizacją i w wygładzeniu chropowatości pomagała mi Wiktor. :) Co prawda nieco się ich ostało, ale tekst byłby zdecydowanie dużo mniej czytelny, gdyby nie jej porady.

Myślę, że wszystko po trosze. Toczyła się w niej walka – z jednej strony chciała żyć w bogactwie i sławie, a pomoc ludziom zdecydowanie jej to ułatwiła. Z drugiej strony zdominowała ją pycha. A królewski psikus wyszedł przypadkiem, przez samego króla. Twardowska ostrzegała. :)

 

Regulatorzy, dzięki wielkie za komentarz! Mało zmian, bo i uważam, że więcej by płeć nie zmieniła. Mogłem odlecieć (i mogło to się przysłużyć opowieści na plus), ale wtedy utraciłbym pewien realizm, na którym bazuje historia. Wszakże i tak zostałem w oryginalnych czasach. :)

 

ni zwierz jaki nie zbezcześcili biedaczki

Poprawione.

 

Raczej: …spódnicę pofarbowaną indygo, która jeszcze podkreślała błękit oczu kobiety.

Poprawione.

 

Nie brzmi to najlepiej. Na czym polega wąskość kapelusza?

Chodziło o opis przeciwstawny do “szerokiego kapelusza”, czyli kapelusz z małym rondem. W pierwotnej wersji mi się to kleiło, ale faktycznie brzmi słabo. Poprawione, wywaliłem po prostu “wąski”.

 

Czy to celowe powtórzenia?

Po wykrzykniku nie stawia się przecinka.

Celowe. Dodatkowo świadomie postawiłem ten przecinek, jako oznaczenie wypowiedzi.

 

Odwrócić się na pięcie jest związkiem frazeologicznym, czyli formą ustabilizowaną, utrwaloną zwyczajowo, której nie korygujemy, nie dostosowujemy do współczesnych norm językowych ani nie adaptujemy do aktualnych potrzeb piszącego/ mówiącego.

Tutaj też zostawię, mimo wszystko. To brzmi. Zwłaszcza, że to nie tylko adaptacja frazeologii, ale również zwyczajny opis czynności.

 

Chyba: …oto Twardowska wróciła do Krakowa.

Zapis “na” może też sugerować najazd. Świadomie zastosowane. :)

 

Pająki, o ile mi wiadomo, tkają sieci, a wiciem (gniazda) zajmują się ptaki. Wić można też wianki.

Racja, zmienione.

 

Za SJP PWN: waszmość daw. «zwrot grzecznościowy używany między szlachtą, zwykle w wyrażeniach: waszmość pan, waszmość pani, waszmość panna»

Poprawione.

 

Czy tu aby nie miało być: …a nawet jeśli, to pod groźbą rychłej straty głowy bałby się wygadać.

Racja, zjadłem słowo.

 

Czy to celowe powtórzenie?

Niecelowe, poprawione.

 

którego wprzódy kijami obito, co przysłużyło się jej zmiękczeniu. Lub: …co posłużyło jej zmiękczeniu.

Można kogoś kijami okładać, ale chyba nie obkładać.

Racja! Poprawione.

 

Brak spacji po półpauzie.

Poprawione.

 

Po wykrzykniku nie stawia się przecinka.

Czy krzyczała w myślach, czy może wykrzyknik jest zbędny?

Przecinek zastosowany jak poprzednio. Zdecydowanie krzyczała w myślach.

 

Na czym polega chciwość przypomnienia?

Nie pamiętam. A jeśli nie pamiętam to znaczy tylko, że nie powinno tego tam być. Wywalone. :)

 

Czy, skoro mowa o kobiecie, nie powinno być: Twardowska stała się pierwszą selenitką, mieszkanką księżyca.

Powinno i już jest. :)

 

Dzięki serdeczne za rozbudowany komentarz! Mam nadzieję, że pozwoli uniknąć niektórych błędów w przyszłości. :)

 

Cześć, Niebieski Kosmito! Dzięki za komentarz!

 

O ile się wywiedziałem, dekolty pojawiły się w zasadzie dopiero w XVII wieku, czyli w następnym stuleciu w stosunku do Twardowskiego i Zygmunta Augusta.

 

Z mojego researchu wynika, że dekolty pojawiły się już w XVI, zwłaszcza za granicą. Twardowska przyjęła zagraniczną modę, aby jeszcze bardziej się wyróżnić z tłumu. No i nosiła typowo męski kapelusz. :)

 

Tu śmiechłem, ale jednak słowo „gach” zupełnie mi nie pasuje do takiej opowieści, chociaż przyznaję, że nie wiem, z jakich czasów się wywodzi :D

Zdaje się, że gach już wtedy funkcjonował: klik.

 

Co to ta podoba/ten podób nie wiem, nie wiem też, co zapłonęło, palec?

Tu już Regulatorzy wyjaśniła. :)

 

Skoro to odbyło się „na ich oczach”, to raczej wiadomo, że szybko :)

Racja. Przy okazji było też powtórzenie. :D

 

powtórzenie

Poprawione.

 

Szczerze, nie podoba mi się też zakończenie. W oryginale diabeł musiał się trochę natrudzić z tym Rzymem, a tu poszedł na „łatwiznę” – jeśli mógł wydrapać na lustrze „Roma”, to mógł to zrobić też na framudze izby, i wtedy byłoby jeszcze prościej.

Nie był to najlotniejszy z diabłów, trochę jednak pokombinować musiał. A w oryginale zresztą też sam karczmę “Rzym” nazwał. :D

 

Niemniej, czytało się dobrze. Po prostu lubię się przyczepiać. I'm sorry…

Dzięki! Czepialstwo jest bardzo fajne, bo ładnie pozwala się zdystansować od tekstu i spojrzeć szerzej, zwłaszcza na błędy. :)

Chorągiewki, wuwuzele, stadiony. Jako herb klubu Sęp w kornie, a jako hymn – “Vultures” Johna Mayera. Piękna wizja.

Cześć, Finkla! Dzięki za opinię i klika. Mam już pomysł na kilka opowiadań dziejących się w tej rzeczywistości, więc być może nastąpi jakieś rozszerzenie świata. :D

Cześć, krar!

Dzięki za komentarz. Historia z wylądowaniem na Księżycu ma w sobie tyle uroku, że nie mogła wylądować gdzie indziej. Jak jeszcze pracowałem za barem to późnym wieczorem rozpoczynały się dziwne rozmowy i jak gadaliśmy o podoboju kosmosu, to zawsze mogłem obcokrajowcom wygarnąć, ze to Polacy byli pierwsi na srebrnym globie. :D

Cześć, Monique.M!

Dzięki za opinię. Cieszę się, że przypadło do gustu bo bałem się, że przejdzie bokiem z efektem “meh”. Z każdym komentarzem nadzieja rośnie. :D

Cześć, oidrin! Dzięki za ocenę. :)

 

Myślę, że Twardowska (raczej odmłodniała) nie pozostawiłaby swojej urody w garści jednego kawalera, bo zbyt pysznie się z nią czuła i dalej chciała okazywać wdzięki innym. Cieszę się, że stylizacja jest mocnym punktem, bo czuję jak mój warsztat robi brrr. :D

Cześć rrybaku! Dzięki że jesteś!

Tym razem utrzymałem wyobraźnię na wodzy, bo i też nie czułem się mega komfortowo pisząc:

  1. stylizacją,
  2. w czasach quasi-historycznych,
  3. ruszając cudzą opowieść przerabiając na swoją wizję.

Obiecuję, że jeśli następnym razem będę robił retelling, to będzie więcej tego samego co wyszło i poprawa tego, co prezentuje się gorzej!

Cierpliwości, mój szanowny Mellonie. Ptaszki ćwierkają, że sporo osób już robi przymiarki.

Koimeodo, w takim razie nie pozostało mi nic jak czekać. I jeszcze raz – dzięki. :)

 

Saro! Dzięki, że zajrzałaś. Cieszę się, że stylizacja językowa przypadła Ci do gustu. Jak wspominałem, to moje pierwsze starcie, choć nie wiem, kiedy przymierzę się do kolejnego. Cieszę się też, że spodobały Ci się zmiany, które wprowadziłem do oryginału. Dzięki za klika. :D

O, czyli będą trzy zupełnie odmienne wersje. Super! Fajnie, jeśli wszystkie trafią do antologii by były po sobie. :D

nie wystartowałam do konkursu, ale moja Twardowska istnieje i ma się nieźle, tylko zagapiła się na termin, wpadnie przywitać się z Twoją, obiecuję ;) 

To tym bardziej czekam, bo byłoby to już drugie opowiadanie, gdzie mniej lub bardziej piszemy o tym samym. Fajnie tak znać inną interpretację. :D

 

no ba że są :) Niekoniecznie chodziło mi o zmianę wywołaną zmianą płci, tylko po prostu większe wariacje na temat legendy – co w ogóle nie jest wymogiem konkursu, może i lepiej że zostałeś blisko oryginału? 

Oby lepiej. Chyba…

 

no ekhm, to jak wpadniesz do Krakowa, to idziemy na Wawel i spróbuje Ci zwizualizować te trupy walające się po posadzkach, rozbryzgane na ścianach itd itp… Ty mi to głowy wsadziłeś! :P 

Przypomnę się, wierz mi. :D

Cześć Koimeodo!

Szkoda, że jednak nie wystartowałaś ze swoim pomysłem. :D

 

Dzięki za pochwały! Zdecydowałem się na stylizację jako moje warsztatowe wyzwanie, a dużo nie zmieniłem, bo i uważam, że finał jest wystarczającą zmianą. Kobiety też są silne, a z mojej (dosyć kosmopolitycznej perspektywy) w większości historii nie zmieniłoby się nic. Więc z tym miałem problem i boję się, że głównie przez to nie polubię się z samym tematem konkursu.

 

nie chcesz wiedzieć

Nie? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

 

zadziera nosa strasznie

Jest pełna pychy, która też skróciła jej okres umowy diabelskiej. Taka wada. :D

 

czytałeś opowiadanie Sapkowskiego, to z Torque (silvanem, i proszę nie mówmy o wersji Netflixowej :P)?

Oczywiście! Jedno z najlepszych! Acz tutaj inspiracja poszła nieco bokiem, bo nie myślałem o samym Sapkowskim w trakcie pisania i kreacji tytułu – dopiero po fakcie sobie przypomniałem. :D

 

Dzięki za klika!

Cześć! Dzięki, że zajrzeliście i dzięki wielkie za kliki. :D

 

Irka_luz, czy Twardowska była zła, to w sumie ciężko stwierdzić. Niby pomagała, ale jednak podpisała pakt z diabłem i używa do tego diabelskich sztuczek.

 

Zgrzytnęło jak diabli ;)

Przemyślę tę konstrukcję. :D

 

to wystarczy napisać na obiekcie “Roma”, żeby stał się Rzymem?

Karczma też się Rzym zwała, więc nie chciałem aż tak oddalać się od bazowej historii. A jednak wydaje mi się, że prędzej by wpadła przez przeglądanie się w lustrze niż samą hulankę w karczmie. Na to jest za sprytna. :)

Głód raczej nie może być nieprzenikniony, bo nie jest rzeczą materialną.

Przemyślę jak to ładnie rozwiązać i wprowadzę poprawkę.

 

Wspięli się więc po schodach, a pokój, do którego weszli, zdawał się wybrukowany ludzkimi szablami.

MrBrightside też się zaciął, więc z tym już muszę coś zrobić.

 

MrBrightside, a propos Ciebie!

Dzięki. To moja pierwsza walka ze stylizacją. Przyznam, że moje konie zahamowała Wiktor, bo w pierwszej wersji nieco za bardzo odleciałem. Ale finalny efekt również mnie zadowala. :D

Z tytułami ogólnie lubię się bawić i rzucać nawiązaniami na prawo i lewo. Chyba tylko w “Jałowym Traktacie” dałem wprost, cała reszta jest grą i mrugnięciem.

Może kiedyś nadarzy się okazja, to napiszę jeszcze coś innego w stylizacji. Tutaj, co prawda, limitu mi nie zbrakło, ale nie chciałem ciągnąć. :D

 

Dziękuję Wam raz jeszcze!

Właśnie ciężko mi zweryfikować, czy faktycznie da się go jakoś dobrze wykorzystać do astronawigacji. Pozostawię to jako rule of cool, ewentualnie jeszcze dokładniej pogrzebię podczas recyklingu tekstów kiedyś tam. Zastanowię się nad tym, dzięki za podpowiedź. :)

Cześć Finkla! Dzięki za klika do bilioteki. :)

Limit faktycznie nieco przytłumił moje rozpędy, bo kilka rzeczy i pomysłów krążyło mi po głowie, ale też pytanie, czy by go nie rozwlekł zanadto. No ale – teraz to nie ma co oceniać. :D

Jeśli zaś właśnie przy researchu jesteśmy…

Santa Rosa, którą płynął Heliodoro faktycznie jako galeon należała do floty hiszpańskiej w latach 1678-1718. W 1697 roku upadło Tayasal, czyli miasto, z którego pochodził Yaxkin. Warto więc założyć, że tym rokiem swój rejs transoceaniczny miała Santa Rosa. Według Stellarium w 1690 Orion był całkiem nieźle widoczny na ciemnym niebie od stycznia do kwietnia. Co ciekawe, Aborygeni w swojej kosmologii całkiem dobrze go znali. Nie wiem tylko na ile faktycznie byłby dobrym obiektem nawigacyjnym, ale szczególnie mi się spodobał. :)

Dzięki za komentarz, drakaino!

Niestety Gaimanem nie jestem i do jego poziomu literackiego brakuje mi tyle, że ciężko w ogóle byłoby się doliczyć szczebli w drabinie. Przyznam za to, że Shelley jest mi kompletnie obcy i faktycznie trochę za dużo tu dekoracji, a za mało ekspozycji. Jeszcze długa droga przede mną, nim mniej oryginalne rzeczy okażą się małym dziełem, lecz mam nadzieję, że wreszcie mi się uda! Raz jeszcze dzięki za komentarz!

Cześć joseheim, cześć Outta Sewer!

 

Trochę czasu minęło, od mojej ostatniej bytności tutaj (jakoś tak niczym Józek pojawiam się i znikam) i… No w sumie to macie pełną rację. Tekst wyszedł dosyć słaby. Są elementy, które mi się w nim podobają – właśnie ten opis Warszawy oraz jednoosobowy dialog (jakoś tak mi się spodobała wizja i wykonanie, jak sobie go wyobrażam), ale de facto do niczego nie dąży, ani niczego poza tym nie pokazuje. Dzięki Wam serdeczne za opinie i mam nadzieję, że kolejne teksty będą już pełnokrwiste!

Cześć chalbarczyk!

Dzięki, że wpadłaś. :)

Właśnie podczas pisania brakowało mi trochę limitu i musiałem prawie porzucić samą psychologię postaci kosztem snucia opowieści. Rozwarstwienie jest integralnym elementem historii, więć ciężko byłoby porzucić. Liczę na to, że znajdę trochę motywacji i już po konkursie pogrzebię w nim. :)

Dzięki za komentarz!

Cześć, Silva!

 

Przypuszczam, że chodziło raczej o brud.

Jacha. Rozleniwiłem się ostatnio przy pisaniu, a Word nie łapie kontekstu nie podkreśla niestety. Dzięki za wyłapanie!

 

No właśnie trochę ubolewam, że koncept przerodził się w opowiadanie konkursowe, ale po temacie Nadzieja chciałem napisać coś postapo. Chodziło też za mną opowiadanie o wirusie i… no wyszło to. Ni to jakoś wybitnie oryginalne, ale za to – zapewniam – całkiem nieźle oddaje klimat, jaki panował w Warszawie na przełomie marca i kwietnia. Więc chyba nazwanie tego tekstu “obrazkiem” jest idealnym podsumowaniem tego, co właściwie chciałem zrobić. Bo w sumie podczas pisania nawet fabuła nie była jakaś wyjątkowo ważna.

 

Dzięki za szczerą i długą opinię! Styl mam nadzieję rozwijać, zobaczymy w którą stronę pójdzie. Ale cieszy mnie też fakt, że jest po prostu “nieźle”. Nie wybitnie, nie nudno bo pomimo nudnego tematu jest płynnie. Dzięki raz jeszcze!

Cześć, Realuc!

Cieszę się, że niektóre akcenty przemówiły do Ciebie! Tekst powstał z pewnej frustracji zaistniałą sytuacją, a okres panowania wirusa powywracał sporo rzeczy w moim życiu. Być albo nie być. Jest to też jedyny nieco autobiograficzny tekst, więc nie chciałem go przepełniać niesamowitościami. Bardziej to moje wyobrażenie przyszłości, kiedy sam się przechadzałem tymi ulicami i bulwarami.

Jeśli chodzi o motyw kobiety, to fakt, że w trakcie pisania zmieniła mi się nieco koncepcja. Stąd też może być wrażenie, że jest nieco na doczepkę.

Dzięki za wypunktowanie błędów! Wrzucę poprawkę i postaram się, aby kolejny tekst przyniósł więcej zabawy i satysfakcji. :)

Dzięki serdecznie za opinię, Irka!

Hun-kame porwał Heliodoro, aby ten na łodzi dopłynął z nim do Australii. Mimo wszystko boskie moce są ograniczone. Dopiero stamtąd można było zrobić bezpośredni tunel do Uluru.

Owszem. Plan nie musi odnieść sukcesu, ale tonący nawet i brzytwy się chwyci. Może wystarczy, że Hun-kame odpowiednio to rozegra. Ciężko powiedzieć, tego w historii nie ma. :)

Serdecznie gratuluję podium, a także zazdroszczę tym wyróżnionym!

Wspaniały był to konkurs. Bardzo dziękuję jurorkom za to, że dzięki organizacji konkursu ruszyłem tyłek do pisania i coś tam z tego wyszło. :)

Dzięki wielkie! Zastanowię nad tym w kolejnych miesiącach i zobaczymy, co uda się z tego sklecić!

Przyznam, że to opowiadanie to rollercoaster dziwności. Jest konwencja, przyjąłem ją jako coś normalnego, potem przeskok i zjeżdżamy. Chwila powolnej jazdy w górę i kolejny odjazd. Lekka chaotyczność nieco mi kołacze w głowie, ale ja z tych co uważają, że Lucas filmów kręcić nie potrafi, a pomysły mu wychodzą.

Lecz do rzeczy – przyjemne, delikatne, ale na pewno nie lekkie. Skojarzyło mi się z odjechanym pomysłem, który mógłby się znaleźć w zbiorze “A to mistyka!” Grzegorza Babuli (swoją drogą jedna z moich ulubionych książek), jednak brakuje tej lekkości.

Za sam pomysł zjaranego indianina, kapelusz przed Tobą trzymam nisko. Pomysł zdecydowanie dojrzał, lecz ja też muszę dojrzeć. Na kolejny plus – przekonujące dialogi. Myślę, że jakbym czytał na głos, brzmiałyby wiarygodnie i podobnie zachowałbym się w tej sytuacji. Zakończenie trochę bez wyrazu, nie wiem, czy utknie mi w pamięci.

Wciąż – bardzo fajny tekst!

Serdecznie gratuluję wszystkim wyróżnionym, a organizatorom naboru serdecznie dziękuję, za możliwość wzięcia udziału w bardzo fajnej inicjatywie. :)

cobold, dzięki, że zajrzałeś. :)

Przyznam, że nie jestem zadowolony z tekstu i nie chodzi tylko o wyniki. Gramatycznie – jak już wspominałem w poprzednich komentarzach – dalej staram się uczyć i pisać zdania precyzyjniej. Przyjrzę się jeszcze całości ze świeżą głową, jak opadną emocje, i spróbuję poprawić.

Simmons to mistrz, absolutnie nie mam zamiaru go przebijać. Ot miałem nadzieję, że może znajdę swoją niszę z tematyką. :)

 

Wilku, przede wszystkim dzięki, za zorganizowanie konkursu-naboru! To one najbardziej motywują mnie do pisania.

Jestem bardzo ciekaw, jak byś widział ten tekst jako thriller. Na takie rozwinięcie tematu nie wpadłem. Będzie mi super miło, jeśli w wiadomości prywatnej opiszesz kilka wskazówek. :)

biorąc pod uwagę gatunek, w którym piszemy warto trenować wiarygodne opisywanie czegoś, czego się nie widziało ;D (Chociaż jak ktoś mi powie, że widział smoka, elfy czy obcych – kim ja jestem by to oceniać? :D)

Faktycznie. Jeszcze nie miałem okazji napisać w pełni klasycznego fantasy, a motywy jakie wykorzystałem w SF są mitologiczne i mocno space operowe, więc prawie gotowy materiał. :D

 

dawaj! Ja bazowałam na anglojęzycznych, ale Monique M. pod moim opkiem prosiła o polskie źródła, więc jak takie masz, to chętnie skorzystam! 

Ja również mam anglojęzyczne. Próbowałem korzystać z polskich, np. z Wikipedii i dostępnych tam źródeł, ale zbytnio ich tam nie ma, a także Mala został określony jako “zajęczy kangur”, więc… Lepiej bazować na zagranicznych.

 

tak, to jest bardzo sprzeczny i chaotyczny misz-masz, ale w sumie mnie się ta płynność i wieloznaczność ichniejszej mitologii podoba. Źródeł jest mało, co wynika z tego, że kultura Aborygenów jest bardzo słabo utrwalona, same języki potrafiły się bardzo różnić pomiędzy plemionami, wiele z nich nie zostało nawet porządnie zapisanych i są na wymarciu :( Współcześnie wprawdzie trwają karkołomne próby odtworzenia języków i tradycji, chociaż niestety często nie bardzo jest co zbierać.

No właśnie ta różnorodność okazała się chyba ich gwoździem do trumny. W czasach spokojnych przekazywanie ustne jest nawet w porządku, choć i tak sporo ginie, ale z mentalnością Aborygeńczyków byli wręcz skazani na porażkę. Niestety.

 

totalnie tak! Mam to samo :D W ogóle Skandynawia to jeden wielki, piękny RPG jest, tylko na trolle trzeba uważać :x

Na szczęście spotkaliśmy tylko renifery i łosie. Trolle może szły naszym tropem, ale na szczęście byliśmy szybsi!

 

Polecam bardzo :) Wprawdzie byłam krótko i nie dotarłam pod Uluru, ale trochę przyrody liznęłam. Natura tam ma jakąś niesamowitą moc, zwierzęta są cudowne (no dobra – ja kocham ptaki i kangurki, a koala to taki naćpany eukaliptusem wyjec :D) i w ogóle jak się wyjedzie z miast, to czuć dzicz. Można nabrać pokory i się zakochać. 

Dzień dobry, poproszę o bilet kolejowy do Australii. Jak to nie ma?!

 

Okej, w takim razie przechodzę na priv i podrzucam źródła!

Cześć, Koimeoda! Dzięki, że wpadłaś. :)

 

Klimat

Starałem się odwzorować atmosferę i to też jeden z punktów, które sobie wyznaczyłem jako wyzwanie. W życiu nie byłem w dżungli ani na pustyni, więc tym bardziej było to trudne, ale cieszę się, że się udało!

Przykład Karola Maya na szczęście udowodnił, że da się pisać o czymś, czego się na oczy nie widziało, i być przy tym wiarygodnym. :)

 

Kultura

Oj, zabawa była przednia! Chętnie podeślę Ci kilka źródeł, na których bazowałem, jeśli jesteś zainteresowana. Część co prawda musiałem dopowiedzieć, część wymieszać, bo brakowało jednoznacznych źródeł, a zdarzało się tak, że były sprzeczne. Lecz biorąc pod uwagę ilość plemion, jakie zamieszkiwały te ziemie – wcale nie jestem tym faktem zdziwiony.

A kulturami pierwotnymi sam się bardzo interesuję. Pamiętam, że gdy byłem z kumplem na wyprawie autostopowej po Skandynawii i okolicach, to załączyła mi się lampka na temat ludu Saami. Czułem się, jakbym robił jakieś ogromne zadanie poboczne w grze RPG. :D

 

Kostrukcja

Dzięki! W sumie w tym opowiadaniu pierwszy raz spróbowałem zastosować jakąś z góry narzuconą konstrukcję. Uważam, że mi się udało i cieszę się, czytając tu podobne opinie. :D

Starałem się też umieścić jak najwięcej smaczków, by kompozycja z ustępu na ustęp sprawiała wrażenie zbudowanej całości, a nie tylko trzech losowo wymyślonych rzeczy wrzuconych do jednego wora.

 

Fabuła

Bingo. Wszystko zrozumiałaś całość perfekcyjnie. :)

Hun-kame jest klamrą do wszystkich trzech wątków. Początkowo chciałem wszystkich trzech rzucić sobie na spotkanie podczas wyprawy, ale to byłoby już za dużo.

 

Po zakończeniu konkursu bardzo chętnie popracuję nad językowym aspektem całości. Przyznam, że mocno się stresowałem jak upchnąć trzy wątki w taką ilość znaków, ale na szczęście się udało – prawie na styk.

 

Do Australii z pewnością jeszcze wrócę. Nie wiem kiedy – może jak sam tam najpierw pojadę? Powrót kusi, naprawdę kusi. Cieszę się więc, że całość Ci się podobała i raz jeszcze dzięki za tak rozbudowaną opinię. :)

Przepraszam Was, że tak długo nie odpisywałem na Wasze komentarze. Cieszę się, że z powrotem na portal wyrobiłem się też przed ogłoszeniem wyników i możemy trochę podyskutować, bo jest o czym.

Przede wszystkim dziękuję Wam, że znaleźliście choć trochę chęci i czasu na przeczytanie i pozostawienie po sobie opinii. :)

 

ManeTekelFares, cieszę się, że wulgaryzm zwrócił uwagę, bo i w sumie dlatego został użyty. Nie uważam też, bym tekst przepchał wulgaryzmami, ponieważ znajdują się w nim tylko dwa. Dwa, gdzie każdy ma swoją rolę wykonania. Ten na przykład ma na celu wskazać, że narrator – choć trzecioosobowy – zajmuje swoje miejsce w konflikcie. Nie jest tylko biernym obserwatorem.

Drugi zaś podkreśla beznadzieję głównego bohatera. Pierwszoosobowej narracji nie chciałem zastosować, gdyż uważam, że jej użycie daje pewną tendencję co do zakończenia. Tak to sobie przynajmniej tłumaczę. Na przykład w tym wypadku Vatra opowiadałby swoją historię, więc można odebrać to jako wyjście cało z sytuacji. A nie wyszedł. Dlatego też nie lubię stosowania pierwszoosobowej narracji do historii bez wyraźnego zakończenia.

 

drakaino, dałem dużo treści, ponieważ liczyłem, że podparcie na znanym schemacie uzupełni luki świata i będzie się można tego domyślić. Nie lubię zawsze dostawać wszystko wprost, więc i takie założenie stosuję pisząc. Zostawiam smaczki, wplatam różne nawiązania, które zaciekawionego (lub dociekliwego) czytelnika bardziej wciągną. Stworzyć drugie dno.

Przyznam, że to opowiadanie to w pewien sposób nakładka na – jak już zauważyłaś – znany motyw. Jednak nie są to cierpienia dantejskie, a nawiązanie do Prometeusza. Co do limitu – nie zbrakło mi go, ba, nawet sporo jeszcze miejsca zostało, tylko nie chciałem ciągnąć.

Z tym upchnięciem kolanem, to masz rację. To zdanie w ogóle jest zbędne i niepotrzebne, bo parę granic wynika z samego tekstu. Ludzkość pokonała granicę technologiczną, Vatra pokonuje co rusz granicę między życiem a śmiercią. Usunięcie tego zdania nawet nadałoby pewnej głębi.

Uważam, że nuda zabija długie teksty. Krótkie – brak morału. Czy jest morał czy nie – zostawiam czytelnikom. Ale na zdrowy rozsądek, przez krótkie i nudne opowiadanie dużo łatwiej jest przebrnąć, niż przez nudnego kolosa.

Ciało robota? Potem ten błąd się powtarza.

Sypię głowę popiołem. Pracuję nad podmiotami przez cały czas.

 

oidrin, dzięki za uwagę. Na przyszłość postaram się dopisać więcej mięska opisowego.

 

krar85, taki też właśnie był plan. Choć początkowo po prostu chciałem dać maszynę, która zabija i ożywia. A potem przypomniałem sobie o mitologii. Wszystko już kiedyś było napisane. :)

 

Anet, dziękuję. :)

 

Kameleon, też bym najpewniej użył czegoś podobnego! Nie wiem tylko, czy nie dosadniej. Bądź co bądź, taka pętla to nieco przerypana sytuacja. :D

Właśnie nie chciałem w takim limicie rzucać czegoś, co musiałbym opisywać od podstaw. Nie czuję się jeszcze na tyle dobrze z ekonomią języka i mruganiem do czytelnika, aby porwać się na tak głęboką wodę. Wolałem wybrać bezpieczną przystań archetypów. Dokleiłem też parę ozdóbek, nieco pokolorowałem w jaskrawych kolorach i wywaliłem w kosmos. Acz przyznam, jak już pisałem wyżej, że maszyna, która zabija i ożywia miała być głównym motywem zanim jeszcze przypomniałem sobie Prometeusza. :)

 

Jeszcze raz – dzięki wszystkim, że wpadliście i dzięki, że mieliście chęć zostawić coś po sobie. :)

Dzięki Nevaz, że zajrzałeś! Dzięki też za klika do biblioteki. :)

 

Przyznam, że jak sam teraz przeczytałem, to mocno żałuję, iż nie wylądowało to na jakiejś porządnej becie. Ale wciąż stawiam swoje pierwsze kroczki, terminy konkursowe są dla mnie największą motywacją, aby w ogóle pisać i… Dlatego też nieraz nie wychodzi tak, jak sobie wyobrażałem. Wciąż się uczę pisania odpowiednio wcześniej, ale jak na razie idzie mi to marnie.

 

Zostawiam tę uwagę, bo może masz jakiś ciekawy komentarz na ten temat ;-).

Przyznam, że o ile przyłożyłem się do researchu kultury Majów i Aborygenów, tak w tym miejscu postawiłem na rule of cool. Niestety muszę Cię w tym względzie rozczarować, bo to jedyny komentarz. Ale przyznam, że ćwieka mi wbiłeś srogiego i teraz sam poszukam.

 

Cieszę się, że historia wynagrodziła trudy przebijania się przez niestrawną pisaninę. Z niej jestem zadowolony. Trochę mi zajęło połączenie góry Uluru z Hun-kame, a efekt jaki widać nie poleżał też zbyt długo. :)

 

Jeszcze raz dzięki za opinię!

Dzięki za opinię, kasjopejatales. Fajnie, że zabieg samej kompozycji tekstu przypadł Ci do gustu, a całość okazała się w pełni zrozumiała. Trochę bałem się, że być może za bardzo z tym namotałem. :)

I dzięki za klika!

Dzięki, że wpadłaś, Oidrin. Cieszę się, że przyciągnąłem Twoje zainteresowanie i przypasował Ci klimat. :) Przyznam, że wybierając temat bazowałem głównie na “fajności” tego, jak zestawienie brzmi, więc sam musiałem się nieco podszkolić. Dzięki też za klika! :D

Cześć, Realuc! Dzięki, że wpadłeś i przeczytałeś. :D

a deszcz lunął jak ściana.

Racja, jak teraz patrzę, to wyszło dosyć niezgrabnie językowo.

 

Chodź za mną – usłyszeli głos przedzierający się przez czas i przestrzeń. – Obudź się i spójrz. – Nie powinno być usłyszał?

Jest dobrze. :) Starałem się pobawić nieco kompozycją tekstu. Wcześniej, przed tym ustępem, była kolejność: E-do, Yaxkin, Heliodoro. Po tym sytuacja się odbija i leci kolejność: Heliodoro, Yaxkin, E-do. Głos usłyszeli wszyscy trzej, którzy byli chwilę wcześniej oderwani od świadomości, a potem się faktycznie przebudzili. W nowych okolicznościach.

 

– A co będę z tego miał? – spytał.

Wydaje mi się, że przemówiłaby przede wszystkim przez niego chciwość. Koleś zbudował łódź, owszem, ale Helidoro jako konkwistador wierzył w większe cuda. :D

 

Musiał tu przekazać.

I punkt dla Ciebie, sam tego nie wyłapałem. :D

 

Odnosząc się do reszty komentarza: Zinterpretowałeś całość prawie idealnie. Bóg, którego lud miał wyginąć nie mógłby czerpać siły z wiary i najzwyczajniej by zginął. Szukał ratunku dla swojego losu, tym bardziej, że w Xiabalbie (czyli świecie umarłych u Majów) są jego ludzie.

Yaxkin nie zbudował świątyni, tylko tunel, który miał doprowadzić Hun-kame do nowego ludu. Miałem nadzieję, że zmiana kompozycji będzie małą wskazówką ku temu. Takie odwrócenie świata, kopanie w dół, ale wychodzisz u góry. I to w samym sanktuarium nowego ludu, gdzie jednoczyli się z przodkami! Plan idealny.

No a dzięki tunelowi, Hun-kame mógł spotkać E-do, którego również chciał wykorzystać. Do czego? Najprawdopodobniej zmyślny bóg poszukiwał szamana, a młodzieniec nadawał się idealnie. Chętnie bym się kiedyś zabrał za kontynuację tego, co było dalej, bo… A zresztą. Pewnie kiedyś napiszę, to dam znać. :D

Sama dynamiczna zmiana scen wiązała się z pewnym przeplataniem i przemycaniem różnych informacji. Starałem się powrzucać małe szczególiki, by czytelnik po ich zauważeniu mógł się uśmiechnąć, by też samo skakanie miało swój cel.

Cieszę się, że ogólne wrażenie masz pozytywne! Przyznam, że research jaki do tego robiłem był niebotycznie ciężki, zwłaszcza, że po Majach zapisów nie mamy, a Aborygeni ukrywają swój rytuał przed obcymi. Jeśli ktoś wypaplał na zewnątrz, to był zabijany. Mocno się wciągnąłem w poznawanie ich kultury. :D

“Tam, gdzie diabeł mówi”

Długość: troszkę ponad 17k

 

Tekst przygotowany z myślą o konkursie Z(A)MIANA. W treści znaleźć można retelling podań i historii jednej z ciekawszych polskich postaci. Całość jest też próbą pisania językiem stylizowanym, której podjąłem się pierwszy raz w życiu. Oprócz tego jest stosunkowo prosto skonstruowane, nie ma w sobie zawiłości, trochę leci po nitce do kłębka, zmierzając do morału i napędzając kolejne losy głównej postaci.

Pomoc zaproponowała mi już Wiktor Orłowski, jednak dużo zależne jest od tego, czy znajdzie czas i/lub termin się przesunie. Dlatego chętnie bym powitał jeszcze jedną osobę, która by do tekstu zajrzała, oceniła czy płynnie przechodzi się przez treść, a także wytknęła ewentualne błędy stylistyczne. Tekst zawiera kilka naprawdę drobnych wstawek z łaciny, jednak jeśli ktoś ma na to alergię, raczej nie polecam.

 

tl;dr

Opowiadanie na konkurs, szlachecka Polska w XVI w., retelling historii postaci znanej z podań, stylizowane, chętnie poznam samotnego betareadera/betareaderkę.

@NearDeath: Dzięki serdeczne za przeczytanie!

 

No trochę (a nawet więcej) językowych kulawców mi wpadło. Ale że opowiadanie wrzucone w ostatnich minutach przed zakończeniem konkursu, stwierdziłem że co ma być to będzie i ewentualnymi poprawkami zajmę się po wszystkim. No ale tak się złożyło, że wysoko się wspiął i obronił w tej formie, a to zapewniło mu w przyszłości redakcję i obowiązkową dalszą pracę, przez co straciłem kompletnie motywację do robienia tego na portalu. :/

Cieszę się zaś, że ogólne wrażenie wypadło na plus. :) Dzięki za bibliotekę!

@Anet: Dzięki. :)

 

@NearDeath: Skleił się jakoś podczas dobierania tematu. Pierwotnie miał być zupełnie inny, ale dosłownie o minutę za późno napisałem komentarz. Pewnie jeszcze do niego wrócę, ale wszystko – jak zwykle – wyjdzie w praniu. :)

Jakiś czas temu bardzo mocno uczepił mnie się starusieńki zespół Rocket from the Tombs. Poznany przypadkiem, ale jakoś nie chce odpuścić  i cały czas zachęca do słuchania nawet po kilka razy z rzędu.

So Cold

30 Seconds Over Tokyo

Cześć!

 

Nie miałem jeszcze okazji przywitać się w tym wątku, choć na forum jestem zarejestrowany już od 2010 roku. Wcześniej wstawiałem jakieś kulawce, które były bardziej uczniowskimi wprawkami, więc nawet nie ma o czym mówić. Zresztą, jeśli chodzi o aktywność też raczej przypatrywałem się wszystkiemu z boku, bez wchodzenia w wielkie interakcje.

 

Do powrotu skusił mnie konkurs na weirda, a opowiadanie, które wystawiłem do boju było też moim dorosłym debiutem. Zachęcony do pisania, mam nadzieję zostać z Wami, dzielić się swoją twórczością oraz wejść w większą społeczną interakcję.

Żonglerko, dziękuję za komentarz, dziękuję za konkurs oraz dziękuję za wyróżnienie!

 

Prawdą jest, że jednym z moich ulubionych motywów literackich jest naukowiec próbujący dowieść swoich racji. Czy to postanowiony przed wielką tajemnicą, czy po prostu próbujący wielkie zło sprowadzić. Pozwolę sobie wymienić dwa czołowe nazwiska w inspiracji – Lovecraft oraz Wells.

Językowo pragnąłem stworzyć coś na wzór tłumaczeń Wellsa, ale jeśli chodzi o atmosferę, celowałem bardziej w powolność Lovecrafta. Nie wszystkie karty odsłonięte, a te które widzimy bardziej pokazują kolor niż wartość. Mam nadzieję (i dzięki Twojemu komentarzowi) wierzę, że choć trochę mi się to udało.

Wczoraj chwilę po 19 wszedłem w ten wątek i… No gdybym siedział na stołku, to bym z niego spadł, wierzcie mi. Mimo tlącej się nadziei (wiadomo jak to bywa) kompletnie nie spodziewałem się wyróżnienia w publikacji, a już na pewno nie spodziewałem się takiego miejsca.

To mój pierwszy konkurs, więc emocje towarzyszące terminowi wysłania były ogromne. Sytuacja napięta, a wcale mi nie pomagał fakt, że przeczytałem sporo mocnych opowiadań pod tagiem konkursowym. Ale udało się.

W związku z tym chciałbym serdecznie pogratulować całej topce 1-6, a także wszystkim wyróżnionym w konkursie (widzimy się na redakcji cool ). Dzięki także całej konkurencji, która swoimi opowiadaniami ziajała mi w kark, przypominając o presji czasu.

Dziękuję także szanownemu jury za pracę nad organizacją oraz wyróżnienie w tak zaszczytnym gronie. Serio – dzięki!

Wiktorze (Wiktorio?), dziękuję Ci za słowa uznania. Prawdę powiedziawszy nie spodziewałem się takiego wyróżnienia, choć w serduszku tlił się ten mały płomyk nadziei. Po wczorajszej publikacji wyników dalej zbieram szczękę z ziemi i gubię się w słowach, więc z góry przepraszam, jeśli coś napiszę niezrozumiale. laugh

Głównym założeniem całego tekstu było właśnie wywołanie takiego wrażenia “wow”, żeby się zastanowić i poczuć pod koniec lekkie dreszcze na plecach. Tym przynajmniej dla mnie zawsze był weird, nie tyle czymś dziwnym, a bardziej czymś na tyle wyobcowanym, by przekraczało pewne progi zrozumienia, na które autor nie tyle nie daje, co może nawet nie znać odpowiedzi. Wyklarowanie się samego pomysłu zawdzięczam nie tylko sobie, to dzięki wsparciu mojego serdecznego (niestety tu nieobecnego) przyjaciela postanowiłem potraktować temat po prostu dosłownie. Jałowy traktat, jałowe strony, jałowe kartki. Mowa-trawa, a trawa w końcu rośnie, kiełkuje sobie i zarasta. Może być pasożytnicza, może być wyrazem poczucia estetyki właściciela ogrodu. Czemu by więc nie miała dostać też kolejnej funkcji?

Na tyle małe, by być dla człowieka czymś niewyobrażalnym. Jak bakterie. Stąd właśnie powstała sama nazwa tych stworzeń, agricoli. Przyznam, że prawie do samego końca konkursu nie wiedziałem też jaką puentę dać do całości, jaki zwrot wcisnąć, by nie okazał się nazbyt nachalny, ale wywołujący lekki szok. Tak też pojawił się pomysł uczynienia z nich Wieży Babel, którą ludzie chcieli zbudować by okazać swą potęgę, a która tyleż samo namieszała w całej cywilizacji.

Sam nie wiem o agricoli więcej niż inni. Wiem, że są. Wiem, że hodują. Wiem też, że zawsze słuchały i zapisywały, jak pradawny dyktafon. Czemu w pewnym momencie ich papierowa ziemia stała się jałowa? Nie wiem. Może nazbyt częste otwieranie traktatu, będącego – bądź co bądź – poradnikiem rolnictwa tak zadziałało. A hodowanie literek to w końcu ciężka praca.

Dziękuję za wyróżnienie, ponieważ o ile pisaniem zajmuję się hobbystycznie chyba od zawsze, tak przez wiele lat nie mogłem przebić bariery konsekwencji w pisaniu. Pomysły były często porzucane i odkładane na czas przyszły nieokreślony, a dzięki temu konkursowi, udało się w końcu jedno zrealizować od A do Z. Tak więc jest to mój debiut, który był też doświadczeniem terapeutycznym dla całego hobby. Samo wyróżnienie otworzyło wrota, o których przekroczeniu zawsze mogłem tylko pomarzyć.

Stylistycznie i fabularnie cały tekst aż grzmi amatorszczyzną, ale bardzo chętnie popracuję nad nim redaktorsko, by stało się najlepszą formą siebie, jaka może być. W końcu zasługuje na to cała rasa małych istot, towarzysząca ludziom przez naprawdę porządny kawał historii. Jak nie dla siebie, to z pewnością dla nich.

Jeśli mam u Ciebie piwo, w takim razie na Twoje ręce składam obietnicę, że postaram się w przyszłości, mam nadzieję – bliżej określonej, dostarczyć portalowi więcej odjazdowych tekstów. A sporo pomysłów w końcu już istnieje, przykrytych BITowym kurzem, który trzeba z nich zdmuchnąć. A może to też jest już kolejny… No nic. Po raz kolejny – dziękuję!

@PsychoFish: Dzięki za docenienie pomysłu. Planuję wersję poprawioną, choćby z szacunku do samego dobrego pomysłu. :)

@Anet, Tfurca: Nie poprawiałem już byków po wrzuceniu tekstu, bo uważam, że to nieuczciwe.

@Verus: Dzięki za uznanie. :) Jak już obiecywałem – będę jeszcze pracował z tym pomysłem.

@Oidrin: Pomysł 1 na 100. Choć wcześniej skłaniałem się ku “porcelanowej kaście”, ale ktoś mnie ubiegł ze swoim komentarzem i już musiałem wybrać inną kombinację. Może i nad poprzednią się przychylę…

@Kam_mod: Dzięki za uwagi. Jest to mój debiut, tak w sumie, więc jak pisałem wcześniej – przede wszystkim cieszę się z realizacji od A do Z. Niestety praca w wiecznych deadline’ach i na opowiadanie się przełożyła. Kolejną moją próbą literacką będzie konkurs “Mitologie gdzie indziej”, zobaczymy jak mi w nim pójdzie.

@Wilku: Kawałka nie znałem przed pisaniem, ale bardzo dobry. :D

Drakaino, MaSkrolu, Irko: Serdecznie dziękuję Wam za opinię. Cieszy bardzo, że sam pomysł może się komuś podobać, ale Wasza zgodność co do mojego warsztatu upewnia mnie, że jeszcze trochę literek z moich palców musi popłynąć. Obiecuję więc, że gdy lepiej wypracuję techniczny aspekt pisania, zabiorę się za poprawioną (czyli w sumie napisaną od nowa) wersję. :)

Dziękuję serdecznie za opinię, ninedin! Serduszko moje raduje się na wieść, że choć pomysł się podobał. Przyznam, że dopiero uczę się pisać rzeczy znacznie wcześniej, niż termin deadline’u, jednak w tym przypadku poniosłem sromotną porażkę. Jednocześnie jest to też ogromny sukces, bo to mój debiut, jeśli chodzi o publikację w dorosłym wieku, a także pierwsza od dawna historia z początkiem i końcem, a nie rozgrzebane nie wiadomo co. :)

A, dziękuję za to przypomnienie. Tak, to narrator pokazuje go w takim świetle.

Flesz, dzięki za słowa otuchy ;) Ja się zachwyciłem tym uniwersum i czekam na ME3. A nuż może i ty się wtedy przekonasz :)

Arctur, tak, wiem to. Ale nie rozumiem twojego stwierdzenia, bo nigdzie nie wspomniałem o tym. Wytłumaczysz mi to? Pomgłoby mi to uniknąć błędów na przyszłość.

Czemóż to? Przecież nie jest tragiczne w porównaniu do tego, co ja nieraz widziałem. Na szczęście nie znaleźli tej stronki jeszcze.

Achika, Geralt16, piszę własnie wersję rozszerzoną opowiadania, które nie będzie traktowało o samym wydarzeniu, lecz jeszcze wszystkiego co do tego doprowadziło, oraz o skutkach.

Mam wrażenie, że nie przeczytaliście tego, co było pod tekstem. Strona Shadow Broker (weszlibyście, gdyby was to zainteresowało) do nieoficjalna strona o ME. Wraz z EA, z którymi nawiązali współpracę zorganizowali konkurs. Więcej informacji macie tutaj -> http://www.shadowbroker.pl/news/2011/03/do-zgarniecia-mamy-dla-was-2x-mass-effect-odwet-konkurs/

Tak ot mnie naszło wczoraj w nocy na napisanie tego, więc pewnie stąd jest aż tyle błędów. Ale mimo wszystko, będzie trzeba je poprawić.

Nowa Fantastyka