Profil użytkownika


komentarze: 45, w dziale opowiadań: 35, opowiadania: 24

Ostatnie sto komentarzy

Czy akcja może dziać się na Anty-ziemi? Legendarnej planecie, która zawsze jest po drugiej stronie orbity Ziemi i zasłonięta przez Słońce? Albo na Nibiru, tajemniczej dziewiątej planecie, która zostałą wykatapultowana do Obłoku Oorta?

Albo w bliżej nieokreślonym miejscu Pasa Asteroid?

Ja bym poprosił Zofię i jej pieski z punktu 7 pierwszej listy.

Widzę, że tym razem, nauczeni doświadczeniem, zrobiliście górny limit znaków.

Cieszę się, że poprzednim razem mogłem pomóc w decyzji, wysyłając opowiadanie na 1,7 mln znaków.

Finkla, tutaj są wyjaśnienia:

Ktoś cenzuruje wiadomości o zagrożeniu (dlaczego?!).

Bo nie chcą, żeby prawda o atomowcach wyszła, bo chcieli ich zniszczyć w trakcie wojny. Taka jest polityka obecnego rządu, który wygrał wojnę.

Ale słabo cenzuruje, bo są w każdej bajce dla dzieci.

No słabo, bo słabo. Tak bywa. Ocenzurowali wszystko, co mówiło wprost. Zostało to, co nie mogło przekazać pełnej informacji w bezpośredni sposób. Nie było do końca wiadome, o czym te teksty mówiły.

Ale mimo to nikt dotychczas się nie zorientował.

Ludzie woleli grać na automatach. Ale ktoś, kto zostawił ostatnie opowiadanie także szukał. Pytanie co z tym zrobił. Nawet jeśli się zorientował, to jeszcze pytanie, czy ludzie mu uwierzyli i czy rząd zaraz go nie złapał.

Ale mimo to bohaterka od razu świetnie wie, gdzie trzeba szukać.

Nie wie, także na początku błądzi. Po prostu w przeciwieństwie do Wizgranta wierzy opowieściom w pełni i ich nie odrzuca. 

Załoga statku wydaje się współpracować z napastnikami.

Nie mogą ostrzec ludzi, bo im nie wolno, nie mogą się bronić, to co mają zrobić? Siedzą przy teleskopie i rozmyślają.

Pasażerowie mogą bez problemu zrobić coś po swojemu – wystarczy, że wcisną guziczek i kapitan jest bezradny.

Nie mogą. Galiza zniszczyła ścianę, by dostać się do układu sterującego drzwiami. To im tylko dawało odkrycie prawdy, którą załoga chciała ukryć. Kapitan mógł ich aresztować, chciał to zrobić, dlatego Galiza rozpuściła plotkę o darmowych kuponach, aby tłum przyszedł. W tłumie kapitan nie mógł ich zatrzymać i nie mógł zablokować tłumu, który przelał się przez drzwi. Bez tłumu główni bohaterowie nic by nie zrobili.

To może bezpośrednio napiszę tę historię:

Atomowce powstały jako zapotrzebowanie świata na mechaników reaktorów jądrowych, w statkach podróżujących po Układzie Słonecznym. Posiadali oni niezwykły wynalazek, który potrafił wykorzystywać zabójcze promieniowanie do naprawy DNA u ludzi. To dawało im niejako możliwość wiecznego życia i odporność na radioaktywność.

Znaleźli oni planetoidę z dużą ilością uranu i stworzyli tam swoją małą cywilizację. Pomagali statkom, sprzedawali paliwo i dbali o bezpieczeństwo. W zamian załogi dawały im ludzi, aby mogli ich wcielić do swojej cywilizacji. Złych wrogów mogli za to przerabiać na materię biologiczną do uzupełniania swoich ciał. Było to dobre miejsce, może nie za piękne, ale mieszkańcy żyli w harmonii i co najważniejsze – wiecznie. Zrobili sobie modę na świecenie poprzez wsadzanie fosforu wszędzie, gdzie się da. Fosfor świeci na zielono pod wpływem promieniowania.

Jednak politykom na Ziemi oczywiście nie podobał się taki stan rzeczy. Do władzy doszedł prezydent imieniem Herenin, który rozpoczął wojnę z atomowcami. Atomowce miały technologię i uran, więc były silniejsze, jednak ziemianom jakoś udało się zniszczyć uranową planetoidę. Atomowce zostały bez domu i energii. Zabroniono statkom korzystać z ich usług, niejako głodząc ich.

Ich mała cywilizacja popadła w ruinę, stracili swoje idee i poczęli atakować losowe statki w poszukiwaniu uranu na energię. Ich automaty przestawały działać i zaczęli umierać, więc musieli się naprawiać, masowo porywając ludzi na materię biologiczną dla swoich ciał.

Opowiadanie dzieje się długo po wojnie, ostatni atomowiec jeszcze próbuje zdobyć trochę materii dla siebie, aby zachować życie.

Wizgrant zajmuje jego miejsce i teraz czytelnik może się domyślać co zamierza zrobić. Również iść za głodem, czy spróbować odbudować cywilizację? Może będzie chciał dogonić tych, którzy polecieli do innej gwiazdy? Może wyda wojnę ziemianom? Co się stanie z jego nowotworem, może da mu jakieś supermoce? Generalnie to atomowce były oryginalnie dobre, a ludzie spowodowali że stali się źli.

 

Powyższą informację próbowałem pośrednio przekazać przez różne opowiadania. Nie udało się, jak widać.

Dziękuję, Regulatorko za uwagi, ja mam też trochę uwag do twoich uwag.

Przykro mi to słyszeć, Anet, wcześniej dostałem informację, że całość kończy się bardzo szybko, dlatego też spuchłem opowiadanie, dodając więcej opisowej akcji. Chciałem żeby czytelnik sam w czasie teksów wyrobił sobie zdanie o atomowcach, a potem zwerfikował. Dlatego tego teksty nie prezentują statycznego obrazu, ale historię i progres atomowców. To trochę jak czytanie kryminału. I niech czytelnik sam określi, kto jest tutaj tym złym. Przynajmniej takie było założenie, nie wiem czy wyszło. Więc jeśli nie widzisz, że historia ma szczęśliwe zakończenie, znaczy że nie wyszło.

 

miała chronić podróżników przed zabójczą próżnią. Na razie chroniła jedynie… –> Czy to celowe powtórzenie?

Dużo daję celowych powtórzeń, może aż za dużo. Nadają one rytmu w tekście i często wzmacniają myśl.

 

– To mój pierwszy lot w kosmos i chciałabym może dowiedzieć się o nim czegoś ciekawego. –> Rozumiem, że kobieta nie ma pewności, czy chciałaby się czegoś dowiedzieć.

Nie ma pewności, bo jest nieśmiała i to jej pierwszy raz. „Chciałbym może ocenę do indeksu”.

 

Usiadłem na gładkiej tafli, tysiąc kilometrów nad powierzchnią planety, i zaprosiłem Galizę, aby się przysiadła. –> Dobrze wychowany mężczyzna nie siada, dopóki towarzysząca mu kobieta stoi.

Fakt, ale Wizgrant nie ma pojęcia o etykiecie, wydaje mu się, że jest elegancki, ale nigdy nie miał do czynienia z kobietą. Dodałem kilka zdań, żeby to podkreślić. Plus mężczyzna idzie pierwszy jak sytuacja jest niebezpieczna, więc w prawdziwym życiu mógłby pierwszy usiąść, żeby pokazać, że nic jej nie grozi (ja także nie mam pojęcia o etykiecie).

 

– Więc… – Zacząłem rozmowę, bo trochę dziwnie się robiło. –> – Więc… – zacząłem rozmowę, bo trochę dziwnie się robiło.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html

Tyle że połowa słów może być interpretowana w różne sposoby. Zacząć to generalnie nie jest czynność gębowa, a gdyby zaczął myśleć, to musiało by być z wielkiej litery.

 

Galiza chyba nie chciała sprawiać wrażenia kosztownej, wzięła kotlet warzywny. –> Galiza chyba nie chciała narażać mnie na koszty, wzięła kotlet warzywny.

Humorystyczne porównanie osoby do przedmiotu. Samochód jest kosztowny w obsłudze.

 

Reflektory skupiły swój kolor na małej scenie w rogu… –> W jaki sposób reflektory skupiają kolor?

Nie chciałem powtarzać słowa światło i chciałem podkreślić że świecą na zielono, ale racja. Teraz skupiają promienie.

 

Słysząc tego suchara i ja poszedłem w ślady mojej pary. –> Myślę, że bohaterowie znają się zbyt krótko, by Wizgrant myślał o Galizie „moja para”.

Proponuję: Słysząc tego suchara i ja poszedłem w ślady nowej znajomej.

Jak gdyby Wizgrant wiedział, kiedy dziewczyna jest znajomą, a kiedy parą. Dla niego pewnie za chwilę będą brać ślub.

 

A potem patrzy na mnie i się uśmiecha w pół. –> Co to znaczy uśmiechać się w pół?

Kto to wie, ale atomowiec to zrobił, dlatego było to takie przerażające.

A czy nie lepiej żeby opowiadanie było rozpisane na rolę jak skrypt filmowy czy dramat? Albo czy są jakieś bonusy za przedstawienie opowiadania w ten sposób?

Ciekawy świat i akcja też nie nuży. Jednak zakończenie trochę słabe. Mając drukarkę mogli przecież niemal odbić okręt, albo walczyć z całą resztą, albo zatopić wyspę. Powinno być to trochę ciekawsze niż ucieczka w kuli. Dodatkowo dialogi były trochę jednostajne. Nie zawsze było wiadomo do kogo należy wypowiedź. Raz że za mało didaskaliów, a dwa że sposób wypowiedzi bohaterów był dość podobny.

Ej. No weźże ktoś przeczyta i zachwyci się moim opowiadaniem Duży Dom. Jest o różnych wymiarach i chodzeniu w dziwne miejsca, w dodatku łatwo się czyta. Bo z tego co widzę to przy wszystkich moich opowiadaniach wszyscy mają mnie gdzieś, nawet grafomanii nie akceptujecie. Może trzeba było robić gry komputerowe zamiast tego. To może chociaż ktoś przyjdzie i powie dlaczego mu się nie podoba. Poza tym uważam, że Unia Europejska powinna zostać zniszczona.

Dziękuję regulatorko, poprawiłem błędy według Twoich wytycznych PDFie, nie mogę ich umieścić tutaj, bo już po terminie. Jedno powtórzenie (bezużyteczność) było celowe. I z tego co widzę, katastrofalność tych błędów jest niższa, niż w moich poprzednich opowiadaniach, więc chyba trochę się poprawia.

Dodałem także autorską ilustrację. Pamiętajcie, jak lecicie statkiem kosmicznym pomiędzy galaktykami i ktoś puka do drzwi, to nigdy nie otwierać!

thargone: Albo to jest tak, że zakładasz sobie jakiś plan wydarzeń i go realizujesz, ale w trakcie pisania wpadasz na milion innych pomysłów i także starasz się je zrealizować, zamiast sztywno trzymać się tego, co zaplanowałeś od początku. 

Dlatego powstaje taki chaos.

Popatrzyłem się na mój skrypt w BASHu i zobaczyłem, że powinienem był popatrzeć bez się.

 

Finkla, dziękuję za znalezione błędy, nie wiem ile razy czytałem tekst na nowo, ale zawsze jakieś nadal będą. Jeśli chodzi o Gibraltar, to milcząco założyłem, że wcześniej popłynął pod wodą, a później się wynurzył, ale to napisałem w poprzednim zdaniu. Poprawiłem.

 

Dodałem też ilustrację, póki co to jedynie zdjęcie z Minecrafta, gdzie zbudowałem umiarkowanie wierną replikę Kuli, niedługo narysuję coś własnego i zastąpię.

Bardzo ciekawy świat. Pokazuje dokąd zmierza nasz świat. Jednak nie pasowało mi, że akcja dzieje się w Niemczech, nie pasuje to do hamburgerów, bardziej USA. Zakończenie także rozczarowywało, gdyż całe te hamburgery w ogóle nie wpływały na morderstwo. Powinien ten ojczym zostać zmielony na hamburgera, bo komuś skończyło się mięso, zwłaszcza że była wcześniej wzmianka o mieleniu kotów i dzieci.

Pomimo, że od początku prawie wiadomo, o co chodzi, bardzo ciekawie się czyta. Humor nie najgorszy, choć mało wysublimowany.

Napisałeś, że załoga była wybrana, aby być poprawnie polityczna. Dla mnie jednak wygląda całkowicie normalnie. A też przydałby im się jakiś teleskop na pokładzie, aby oglądać Ziemię i wypatrywać na niej grzybów atomowych. To by wprowadziło ciekawą tajemnicę.

Przez chwilę myślałem, że to ten jego dziadek okaże się tym podróżnikiem.

@Ro­ger­Re­deye:

Bar mleczny to prawie restauracja, a restauracja to prawie knajpa. Poza tym MLECZNY. Jak Droga Mleczna. Zresztą narrator niekoniecznie musi rozróżniać te typy jadłodajni, prawda?

@Arkkev: Bez tych zwrotów opowieść staje się bardzo hermetyczna i dziwna. Chodziło mi o to, żeby nie od razu wiadomo było o co chodzi. Jak się użyje zamiast słowa „talerz”, słowo „firmalerz” (firmament + talerz), to czytelnik zaczyna się za bardzo zastanawiać nad znaczeniem słowa i traci płynność historii, wtedy zaskoczenie już nie jest takie wielkie. Poza tym to też efekt humorystyczny, coś co dla jednych wydaje się niesamowite, dla innych jest oczywistością. 

 

Początkowo w ogóle chciałem usunąć wszystkie odniesienia do kosmosu, ale nie dawało się wtedy dobrze przedstawić dania z mgławicy.

Miałem pomysł na danie niedopieczone, bo sondy uciekają z talerza, albo posypany jakimiś obrzydliwymi przyprawami z planet karłowatych. Złom z Marsa zostający w zębach, czy Tytanowa pralinka z alkoholem. Tekst, że Słońce jest takie malutkie, jakiś żółty karzeł, a jak nadział na widelec to mu napuchł na czerwono, komentarz że gdyby gwiazda była większa, to powstałaby supernowa i czarna dziura i danie stałoby się niebezpieczne itp.

Pomysłów tysiące, ale znaków tylko jeden tysiąc.

Historia rozpoczyna się bardzo ciekawie aż w końcu z impetem przewraca w nieokreśloność. Myślę, że na pewno dało by się lepiej rozegrać zakończenie. No bo dlaczego bohater znalazł z powrotem swoje wszystkie zwierzęta, a nie jakieś inne przedmioty? I dlatego najpierw zachwycał się starymi zabawkami, a potem wszystko porzucił dla jednego psa, który nawet nie był tym najważniejszym psem? Co się stało z żoną, którą jakby nie patrzeć, także zgubił. Opowiadanie ma wielki potencjał, ale jest źle rozegrane. Gdy zszedł do piwnicy, byłem pewien że pod białymi prześcieradłami znajdzie członków swojej rodziny ????

Bardzo ciekawe podejście do kwestii androidów w przyszłości. Być może tak właśnie będzie, że nawet nie zauważymy kiedy pojawią się wśród nas.

Ciekawe opowiadanie, ale lokacje walk mogły być trochę ciekawsze. Ostatnia walka odbyła się na drodze przy jakimś drzewie, a mogła na przykład na środku zamarzającego jeziora, albo w studzonym właśnie wulkanie pełnym lawy.

Podoba mi się to, jak płynnie opowiadanie przechodzi od wersji żywej dziewczynk do ducha. Sam przez długi czas nie byłem pewien, czy dziewczynka rzeczywiście żyje, czy już nie. Fakt. Kolejna opowieść o Żydach z Getta trochę mnie zniechęciła, ale potem zaczęło się robić bardziej nietypowo.

Bardzo ciekawa historia, ale zakończenie było rozczarowujące. To tak, jakby całe opowiadanie nie miało sensu bo było tylko snem. Chyba lepiej jednak, żeby trochę realizmu te wydarzenia po sobie zostawiły. A przede wszystkim – co z tymi słowami?

Bardzo ciekawy punkt widzenia. Jednak ostatni moment, jak go rozsadza jest trochę za bardzo Deus ex Machina. Poza tym wszyscy przecież oczekują że ten ożywiony bohater rzeczywiście zabije tego króla w mieście, a nie skończy się pod murami.

Dziękuję za pomoc. Spróbowałem ogarnąć przecinki, wsadzając dużo nowych (może nawet za dużo). Jednak zasad i wyjątków jest tyle, że nie da się tego poprawie zrobić bez sporego doświadczenia.

 

 

Przyznam, że tą część celowo opuściłem. Przecież kosmici nie muszą wiedzieć, że patera to patera.

I to mi dało pomysł, żeby Chronos słowotworzył co drugi literoklaster. To nada mu pozaziemskiego charakteru kogoś, kto uczy się polskiego, a jego oryginalna mowa ma zupełnie inną gramatykę.

Dziękuję za wykrycie błędów. Od teraz kilka z nich będę mógł wykrywać automatycznie.

Jako podpowiedź powiem, że obraz ten został stworzony przez Dalíego w dwóch egzemplarzach.  Jeden wisi w jego muzeum pod Barceloną, drugi w poświęconym mu muzeum na Florydzie. Przedstawia jego żonę Gaję, (wewnętrznie jedynie przedstawia, marzeniem obrazu jest przedstawianie kogoś innego).

 

Początek jest dość nudnawy i mało ważny dla fabuły. Głównie dlatego, że chciałem przedstawić dobrze bohaterów i wytłumaczyć fragmenty uniwersum, do których mam zamiar się odnosić w późniejszych opowiadaniach.

 

Podwójne cudzysłowy zostały po latex2rtf, który nie interpretuje wszystkiego tak dobrze, jak pdflatex. A z PDFa nie dobrze się kopiuje czysty tekst.

Chodzi o Hunspell? Niestety, ale on nie wykrywa gramatyki, a jedynie niezrozumiałe słowa.

Chyba Microsoft Word coś tam próbował wykrywać, ale w znacznie mniejszym stopniu, niż na angielski.

…ciekawe, czy dałoby się dopisać de zasady do Hunspella?

 

Dziękuję za rady. Opowiadanie za opowiadaniem, a liczba błędów na szczęście spada (szkoda, że asymptotycznie). Ciekawe, czy kiedyś będą sieci neuronowe poprawiające nasze błędy automatycznie?

 

Gdyby któryś z lewaków postępowych i nowoczesnych osób tutaj obraził się tylko dlatego, że opowiadanie pooruszało temat katolicyzmu, to niech wie, że kierowałem się prawdziwymi statystykami kościoła w Polsce. Rocznie księża przyjmują kilkaset przypadków opętanych. Są rówież lekarze, kórzy zetknęli się z tym fenomenem i mają mieszane zdanie.

Poza tym jest bardzo mało opowiadań, które poruszałyby temat obecnej i istniejącej religii w cyberpunkowej przyszłości. Zazwyczaj zastępuje się ją jakimś pseudokultem maszyn, czy czymś, co na pewno nie mogłoby powstać od tak. A jestem pewien, że obecne religie nadal nie będą zapomniane nawet za kilka tysiącleci i nadal będą produkować tarcia między ludźmi.

W przysłości ludzie na pewno nie będą atakowani przez demony za pomocą chipów w mózgach. Ale pytanie, czy kościół w ten sam sposób, co opisałem będzie musił się ukrywać i zejdzie na „ścieżkę mniejszego zła”, aby przeżyć (w historii się to zdarzało przecież)? Mam nadzieję, że nie.

Nie wiedziałem, że edytor pozwala na HTMLowe indeksy, ciekawe. A to jest zwykły znak Unicode u+2082. Obok są też potęgi.

Dziękuję za pomoc. Może rzeczywiście brzmi to trochę sztucznie. Chciałem zmieścić za dużo wydarzeń w krótkim tekście.

Zastosowałem wasze wszystkie rady, trochę uprościłem i dodałem odczucia bohaterów.

 

Jeśli coś w tekście jest niejasne, to czasem tak miało być. Na przykład “mrożącą kuszę” – tak, albo taką z lodem, albo taką zatrzymującą w czasie, albo taką usztywniającą człowieka. Nie ma znaczenia, wiemy tyle samo, co główny bohater, czyli niewiele i trzeba się domyślać wielu rzeczy, tak samo jak on. (W razie czego to też uprościłem, teraz promieniuje).

 

@varg: spokojnie, nie unoś się tak bardzo. Jednak masz rację, za mało dokładnie to opisałem i mogło być źle odebrane. Chodziło o sztuczne i wymuszone mieszanie. Teraz naprawiłem i wyszło lepiej.

@Wicked G:

O to mi chodziło. Każda fantastyka naukowa ma trochę niejasności.

Chciałem, żeby czytelnik się trochę domyślił, co się dzieje. Miał własne zdanie na temat świata, również nieprawidłowe, tak samo jak główny bohater.

A ja sam nigdy nie wymyśliłem czym jest to Imperium, kim tak dokładnie jest Przybysz. Jak wyglądają planety tych wilkołaków itp.

 

Można się jedynie domyślić, że akcja dzieje się w średniowieczu, a Przybysz jest kimś z przyszłości, który przed czymś uciekł. Daje to do zastanowienia, jak będzie wyglądać przyszłość, że trzeba z niej uciekać do średniowiecza. Mówi, że uciekł przed multikulturalizmem, który wisi i nad nami.

Także daje to do myślenia, czy ta cywilizacja wilkołaków rzeczywiście upadnie, czy jednak będzie działać.

I mieszkańcy zupełnie nie rozumieją technologii, dla nich to magia. Przybysz powiedział im, jak się nazywają niektóre przedmioty (antena, panele słoneczne, ekran, dron, głośnik),  a oni zrozumieli na swój sposób (drzewo z gatunku antona o kanciastych gałęziach, szklany dach, kran E, gatunek muchy drą, sztuczne usta). Być może za mało opisałem te przedmioty, żeby od razu je skojarzyć.

Trochę nie rozumiem, dlaczego za trzecim razem wszyscy przybysze zginęli. Mieli broń, więc trochę nielogiczne, żeby dzikusi mogli ich pokonać.

Czy może chodzi o to, że między drugim, a trzecim razem świat przekręcił się na lewą stronę i ci dzikusi, których zabili okazali się nimi samymi? Dlaczego więc między pierwszym, a drugim razem tak nie było?

 

Ogólnie bardzo ciekawa opowieść, motyw powtarzania jest często spotykany, ale udało ci się stworzyć nietypowe zakończenie.

Nowa Fantastyka