Profil użytkownika


komentarze: 502, w dziale opowiadań: 209, opowiadania: 103

Ostatnie sto komentarzy

Tekst miał być niepeoetyckim realizmem magicznym, w jakimś sensie odpowiedzią na tekst Ajwenhoła o wierszczach, ale co wyszło to wyszło ...

Jak dla mnie erotyka gdzie on muska jej gładką skórę, ona porusza się z kocią gracją oraz ma "jędrne piersi" etc jest preraźliwie nudna. Czemu nie ma motywów gdzie on kocha ją brzydką, zmęczoną i smutną? Kiedy ona wygląda normalnie - niska, koścista i nie za chuda? Kiedy on nie jest wcale gotowy po 30 sekundach? Kiedy bohaterowie robią to z miłości a nie z pożądania i robią to długo i z oddaniem a nie jak zwierzęta? Poziom jest dobry, jakkolwiek właśnie brak erotycznej oryginalności- no może u Szymona i u Ajwenhoła - trochę mnie przygniótł.

O dziwo, podobało mi się. Niedociągnięcia trochę wkurzały ale tylko trochę. Dobry pomysł.

- Nie przesadzaj - odpowiedział głos z dołu. - Ja w twoim wieku wchodziłem na takie drzewko w minutę, a ty próbujesz bezskutecznie od dziesięciu minut. Na szczęście jesteś już blisko.
- Ubrudzę cały garnitur - narzekała postać na drzewie.
- Upierzemy po powrocie.


Dobre!!!
A poza tym to nie wiem po co taka dosłowność tej sceny... To z robotem dobre. Ogólnie dobre, ale nie powala.

Nie lubię pisać negatywnych komentarzy, ale głebia tego tekstu mnie powaliła. No sorry, ale motyw pięknej nauczycielki i wielkiej erekcji jest wyeksploatowany do bólu i w literaturze, i w filmie (Kickass np) i w pornolach. Do tego historia jest raczej bez jakiegokolwiek przesłania o głębokim nie wspominając. Opis tejże erekcji podniecić może chyba tylko gimnazjalistę - czternastolatka :D
Ja wiem jaki jest świat, ale po co o tym pisać?

hehe tematu to Ty kolego nie znasz, generalnie każdy dotyk w tamtych okolicach budzi, tym bardziej coś tak szorstkiego jak koci język :D
A poza tym to mi się to czytało dość lekko. Faktem jest, że jakieś tam przecinki, zaimkoza, i zdania jak ze szkoły podstawowej porażające prostotą, ale generalnie mi się całkiem podobało :)

@mniam
tak, o ile jest na poziomie wyższym niż w you can dance, xfactor etc
@Snow
eee nie zawsze. Z mniamem się nie zgdzam a nie wytykam błedów.

@Snow
Katy, na boga, a ty niby kto? Sybiraczka?

Nie sybiraczka, ale sa doswiadczernia, ktore, przebyte w wieku lat 16 sa nieco za trudne.
Poza tym Boga pisze sie z duzej litery, zwlaszcza, ze skoro go wzywasz to pewnie w jakiegos tam wierzysz.

@mniam
Normalnie musisz sie odgryzc, drugi Szymon Majewski no.

@Ranferiel
Nie wiem jak Ty to czytałeś ale to nie są zdarzenia bez związku. Jest to sekwencja która prowadzi do Drahomira Atamana, do okrutnego Drahomira, do wielu rzeczy. Na początku Drahoir jest dzieciakiem, bezmyślnym, dziecinnym, nie za mądrym, by na końcu tekstu stać się ważnym dowódcą. W jakimś sensie jest to opis przemiany. Każda scena ma tutaj znaczenie.
@mniam
Ja rozumiem, że nie podeszło, ale nazwanie Drahomira "papierowym" to trochę przesada. Polecam postaci w stylu Stasia Tarkowskiego dla porównania; albo postacie pokroju gamedeca. Drahomir jest jaki jest, i nie wykluczam, że jego psychologia jest pokrętna. Jednak, ktoś, kto nie doświadczył w życiu sytuacji, gdy nie może być słaby ponieważ siła jest jedyną ewentualnością nie jest pewnie w stanie tego zrozumieć.

@Dreammy
Im bardziej wrażliwy bohater, tym bardziej będzie czuł cierpnienie. Wszystko ma swoją cenę, wrażliwość też.
Fitnah ma rację także ze względu na to, że komus kto nie przeszedł przez droge Igora opisy moga się wydac przerysowane. A przecież pytsz o naturę, o przyczynę cierpienia - ono nie zawsze ma sens, nie zawsze ból, który zadajemy innym ludziom i który zadają nam ludzie ma sens.
Ja osobiście myślę, że pana Drzewskiego wkurzała niezalezność Igora. Zrobienie z niego niewolnika, swojego poddanego uważał za rodzaj osobistego celu. Pan Drzewski jest pewnie psychopatą... Igor jest jedynym, którego kazał porwać i jedynym, którego posyła do szkoły. Pan Drzewski ma po prostu swoją wizję Igora, którą realizuje po jego trupie. Czy tak trudno się z Igorem utożsamić?
Sens opowiadania zawiera się w ostatim zdaniu.

@masztalski
Nie jetem pania psycholog; dotąd pod opowiadaniami znajdowałam na ogół komentarze, że umiem opisywać wewnętrzne przezycia bohaterów - o to mi chodziło.
po drugie ludzie, którzy od wielu miesięcy są bici i głodni nie czują strachu; nawet niespecjalnie boją się śmierci. Szałamow pisał że to złość to uczucie najbliższe kościom, ostatnie. Im jest ciągle zimno; wyobraź sobie, że ważysz 42 kilogramy przy wzroście 180 cm - ciepło może cię nawet zabić. Drahomir jest naiwnym szesnastolatkiem, nie podejrzewa niczego specjalnie złego. Czy ja wiem czy on się boi? Ciężko stwierdzić, czy on w ogóle coś czuje, za głodny jest na to. Przez osiem miesięcy wiele widział, wiele słyszał i pewnie nauczył się być pesymista.
Co więcej, w tekście nie chodzi o to, że ludzie zmieniają się pod wpływem okoliczności, choć szanuję i taka interpretację; myślę że najważniejsza rzecz zawiera się w cytacie na początku. Chodzi mi o tę siłę, która budzi się w człowieku z desperacji, z bólu, ze złości, z "nie ma innego wyjścia" i która ciągnie, ciągnie w górę. To ona wyprowadza Drahomira z obozu, to ona sprawia, że przezywa, to ona zmusza go, by wstapił do armii i by zwyciężał i mścił się. Problem w tym, że nie wiadomo za bardzo, gdzie na tej drodze, pchany tą siłą Drahomir staje się złym człowiekiem, dlaczego wali w twarz Jakuba. Drahomir jest naiwnym dzieciakiem, który wyrósł wśród sióstr i kolegów, i który w pewnym momencie nie ma innego wyjścia niż być silnym. I stał się silnym. Problem w tym gdzie leży granica, ta granica, która oddziela siłę konieczną do przetrwania od bycia złym człowiekiem.
Ktoś tu pisał, że narracja jest bardziej niż trzecioosbowa. I ma to swoje uzasadnienie, bo i ile czytelnik patrzący na sprawę bardziej niż z boku, z dystansu nie jest w stanie odpowiedzieć, co sprawiło, że dziecinny Drahomir stał się Drahomirem krwawym, to o ile bardziej nie zna na to pytanie odpowiedzi sam Drahomir, będący w środku spraw.

Moim zdaniem to zakończenie jest siłą tego tekstu, i to ono jst tym kulminacyjnym momentem. Jestem specjalistka od psychologii bohaterów a nie od tworzenia światów wiedziałam wiec że cokolwiek stworzę, będzie niewiarygodne... ale chyba wygląda na to że źle wybrałam tekst.

Tak, jak i Szymon Teżewski, miałam wątpliwości. Tekst jest moim zdaniem literacko lepszy od Atamana, i zdecydowanie trudniejszy w odbiorze - nie ma w nim warstwy przygodowej.

Od autorki: opowiadanie jest pre-quelem do Stygmi, lub też podobną historią opowiedzianą z innej perspektywy. Długo się zastanawiałam co wstawić na eliminacje i ten tekst wydawał mi się lepszy od drugiego, który skończyłam w podobnym czasie.

Biuściasta, nie wiem skąd tyle w Tobie złośliwości. Napisz sama do mnie priv bo jak widze swojego maila to Ty nie udostępniasz...

Bo kicz to jest ciężka sprawa. Bo o ile kicz artystyczny łatwo jest stworzyć (wystarczy różowa farba) ale w literaturze to jest mętne pojęcie no.

Acha, i dla mnie najważniejsze jest pierwsze pół strony, pierwszy akapit - to często decyduje czy ja w ogóle daną rzecz skończę. Zmysły zmysłami (ja np jestem słuchowa, i g**** mnie obchodzi jak wygląda bohater, ludzie różnie odbierają świat, prawdopodobnie większość "nerdowatych" czytelników fantastyki będzie nadwrażliwa na zapachy), dobry język to dobry język, wązne jest też napięcie i rytm narracji. Niektórzy autorzy mają swój chrakterystyczny (jak Card, który zresztą przyznał się, że łapie się często na tym, że odnajduje w swoich tekstach rytm Księgi Mormona), jest jednak jakiś w miarę uniwersalny rytm, z reguły związany z rytmem bicia serca, oddechu - można go znaleźć np w Biblii, rytm większości biblijnych ksiąg to dobry rytm.
Po drugie najlepiej sprawdza się dobry język + historia archetypiczna. Jest takich historii (motywów) kilka bądź kilkanaście i one ZAWSZE się podobają. Ratowanie świata przez pojedynczego bohatera (historia zbawienia, mity, Tolkien, Conan....), ratowanie świata + ręka księżniczki, odkupienie dawnych win (lub win ojców), historia gdzie miłość prowadzi do przebycia niemożliwej drogi (Orfeusz i Eurydyka...), poświęcenie się dla ojczyzny, ludu, wioski, dojrzewanie w miarę historii (kupa filmów się na tym opiera) i paręnaście innych. Budowa z tych komponentów gwarantuje sukces. 

Biuściasta, Ty jestes niegłupia, tylko że strasznie się plujesz o rzeczy tego niewarte, tak jak w tamtym wątku.
Dla niektórych nie istnieją autorytety, ale to chyba nie problem. Zgoda z tym, że niektórych nic tak nie cieszy jak bład bliźniego, ale chyba nie o to chodziło w tamtym wątku - raczej o to, że kopiowane 1000 razy kalki wyglądają wtekście tandetnie. Akurat u Kinga nie zdziwiłabym się gdyby była to kwestia tłumaczenia.
Ale do rzeczy:
Krzyżacy Sienkiewicza - ale to jak miałam 8 lat. Magiczny nastrój książek Ursuli Le Guin - czarnoksiężnik z archipelagu, ooo. Wiersz Zagajeskiego "Jechać do Lwowa". Nudziło mi się na lekcji, i ten wiersz był w podręczniku i nie mogłam z niego wyjśc chyba z 3 dni. Jak miałam 13 lat to Gra Endera - czytałam to tak wiele razy, od przodu, od tyłu, fragmentami, że rozpadło się na kartki mimo klejenia. Chciałam, oj jak chciałam mieć pomysły jak Card!
Ivo Andric - opowiadania o bracie Piotrze, i to dziwne poczucie, że Andric widzi to, co kryje się pod powierzchnią rzeczywistości. Podobnie Bruno Schultz - byłam totalnie zaczarowana Sklepami Cynamonowymi, i nie wiem czy kiedykolwiek będę tak potrafiła pisać. "Inne Pieśni" Dukaja, jego najlepsza książka - cudowna, cudowna książka, skąd ten Dukaj ma takie pomysły, no. "Cień wiatru", książka jak okresliła jedna moja znajoma na blogu "sączy truciznę" i coś w tym jest, jakkolwiek plastyczny, miękki język Zafona bardzo mnie wciągnął (Gra Anioła była raczej kiepska). "Kajtuś Czarodziej" Korczaka - za styl, za to, jak można opowiedziec prostą w gruncie rzeczy historię. Anna Brzezińska "Woda Głębokie jak niebo" - nosz kurna, czy ja się nauczę tak opowiadać, tak, żeby wszystko drżało, żeby się poruszało, pachniało, żeby ukryć prawdę o życiu w legendzie? Warłam Szałamow "Opowiadania Kołymskie" - ja nie wiem jak mu się udało połaczyć liryzm z ascetycznością. "Znasz-li ten kraj" Boya- Żeleńskiego, świetna lektura, uwiebiałam Boya za język i za złośliwość.
Ogólnie to ja czytałam wiele, ale dla mnie żeby ksiązka była dobra to musi być połaczenie świetnego stylu i czegoś do przekazania, jakaś taka magia i prawda opowiadanej historii, gdzie jezyk jest tylko tworzywem. Ze szlachetnego tworzywa można też tworzyć rzeczy przeciętne lub żałosne, i odwrotnie - czasem skarb ukryty jest w języku nie do czytania.

"Czterdziści lat nasz uczono,
Kiep ten, co w prawdę wierzy
A teraz głosem Katona,
Mówicie: bądźcie uczciwi."
lol ja tego nie znałam po prostu.

Bellatrix, ja nie jestem krytyczką literacką więc nie pisze o tym z profesjonalnej perspektywy, a z perspektywy czytelnika i tego, co go najbardziej wnerwia w szortach. To co chciałam przekazać to po pierwsze, że szort to trudny gatunek i niech się nikomu nie wydaje, że rach ciach, trzy zdania na krzyż i szort gotowy. Po drugie, nad szortem trzeba szczególnie popracowac, bo liczy się każde słowo, wyrażenie, sformułowanie, przecinek i kropka. Po trzecie, żeby szort miał ręce i nogi i był zrozumiały dla autora i czytelnika. Nie mówię, że musi być dopowiedziany, ale jako czytelniczka chciałabym chociaż wiedzieć po co dany tekst w ogóle skończyłam. Dobrze jest, żeby zakończenie było zaskakujące... ale miało sens! Po czwarte, że ilez można czytać szorty o płonącym oddechu oraz mroczno-gotyckie wprawki dzieci neostrady. No sorry, temat jest wyeksploatowany, i jest to nudne. Mocne sceny nadają się na szorty ale pod warunkiem precyzyjnego, wycyzelowanego, dopracowanego języka. Po piąte, w żadnej formie literackiej, filmowej i innej (może poza opowiadaniami Pilipiuka, ale on ma do tego dar) nie lubię odwołań do popkultury. Szorty typu "inne zakończenie do znanej historii" to też temat stary jak historia literatury, i jak mam być szczera, traktuję to jak kolejne przygody Scooby Doo, gdzie wszystko było wg tego samego scenariusza, czyli bez najmniejszego zainteresowania.
Podsumowując, do szortów trzeba mieć pomysł i talent, dobrego szorta jest cholernie ciężko napisać i szort powinien mieć sens, rytm, napięcie, początek, koniec i domaga się także dopracowania w szczegółach.

"Na szczycie są ci, którzy nie upadają - a nie upadają ci, którzy się nie wspinają"
czyżby
"Kto się nie wspiął- ten nie spada,

A kto pragnie być na szczycie -

Będzie spadać całe życie. "

oraz
"Otóż, zamierzam z ciebie zrobić prawdziwego pogromcę, mordercę nędznych śmiertelników, prosa wśród zgrai nędznych noobków, wokoło którego głowy będą latały nagie kupidynki, rytmicznie szarpiąc struny lir i unisono podśpiewując -"
"Spoczywa łotr wśród chmur
Na materacu z piór,
Koi go lira tkliwa...
Wtem widzi, że tuż, tuż
Ów, co mu w kark wbił nóż -
Też rajskich dóbr zażywa.
Zakrzyczał łotr brzęk lir:
Co robi tu ten zbir?
Wszak zadźgał mnie, gadzina!
Czy to nagroda za
Złem zwyciężanie zła?
Czy Raj to, czy melina?"
Obie piosenki z tego samego albumu. Kurczaka wysyłasz do usa. Priorytetem.

@akj

nie no zdanie KK zmieniało się wraz z upływem lat, i także w maire wyzwan i rozwoju nauki. Dzis wiemy,  ze w chwili polaczenia sie komorki jajowej z plemnikiem kod genetyczny jest zdeterminowany. KK zabrania wiec aborcji. W sedniowieczu do ktoregos tam tygodnia ciazy aborcja byla koszer, bo wierzono, ze to cos w brzuchu kobiety nie jest dzieckiem. Ciezko, zeby Biblia dawala wykladnie moralna na temat pornografii jaka znamy dzisiaj :P

@beryl

ale pierwsze 23 lata życia spędziłam w Polsce :P

No przecież piszę, że to niechrzescijańkie, ale nie dziwię się takiej agresji, co nie znaczy, że sama ją przejawiam. Dla mnie prawda jest taka, że ochrzczony katolik, choćby i niepraktykujacy,  w chwili smierci ma szanse na zal doskonaly i chocby czysciec... apostata idzie od razu do piekla. patrzac na to teologicznie, lepiej tolerowac odszczepiencow...

Mnie w polskim procentowym katolicyzmie najbardziej wpieniają wcale nie mohery, jak większość Młodych Wykształconych (idiotów) z Wielkich Miast, a takie podejście typu chodze sobie do kościoła ale "co ten ksiądz wie o seksie", w sensie tacy co są mądrzejsi od KK i jego 2000 lat tradycji. Jest apostazja, obowiązku chodzenia nie ma, nie podoba Ci się - to wystąp z KK i nie szerz jadu, bo przy okazji szkodzisz innym.

To jest owszem chamskie, jest niechrześcijańskie, ale wcale się nie dziwię, że ktoś wkurzony takie coś stworzył: http://i43.tinypic.com/n1v09h.jpg

Paradoksalnie o naszym fasadowym katolicyzmie powiedziano już tyle, że mi się niedobrze robi jak czytam kolejne rzeczy w tym stylu.

 

nie wiem gdzie ty widziałeś takie porównanie. w tekście chodziło o to, że chujowe pisanie = bądź bezrefleksyjny, idź za najmodniejszymi trendami (katolicyzm nie jest trendi, a prosta religijność to szczyt obciachu), i najlepiej bądź prymitywem.

I beryl, jesli masz szacunek do własnego czasu, nie wchodź w polemiki z Kamahlem, dobrze Ci radzę.

Jak piszę bardziej zło sliwie: pytacie skad we mnie tyle jadu?

Jak piszę w sposób bardziej wyważony, zarzucacie, że nie jest śmieszne... no ludzie.

A tutaj byłam złośliwa, i co więcej, nie cierpię szortów, bo przeczytałam niewiele takich, które się do czegokolwiek nadawały (i wszystkie w książce do angielskiego, gdzie była czytanka o konkursie na opowiadanie na 50 słów). Dobrego szorta jest cholernie ciężko napisać. Liczy się każde słowo, sformułowaniem, rytm zdań i jak coś zgrzyta to przecież nie rozmyje się w reszcie tekstu jak w opowiadaniu. Ten poradnik to obserwacja uczesticząca. Próbowałam zrozumieć, co mnie tak wpienia w szortach, które czytam i dlaczego są one takie kiepskie.

Haha, czekałam na jakąś polemikę :)
Generalnie, dobry tekst :)
Ja bym jeszcze dodała, że jak nie wiesz o co chodzi w Twoim własnym tekście, nazwij go prozą poetycką :P Z dziećmi masz święta rację - właśnie skonczyłam swój antyporadnik o szortach i napisałam tam, że dziecko nadaje się świetnie na bohatera szorta, szczególnie skontrastowane ze zbrodnią, skulone ze strachu etc i potem trafiłam na Twój tekst. Zadziwiająca jednomyslność, haha, A poza tym to dziwne, bo się z Tobą kurde zgadzam :P

Acha i takie ćwiczenie - jak się reflektuję w trakcie pisania, że właśnie mam zamiar popełnić jakąś metaforę typu gładki jak aksamit szukam zamiennika, i myślę, "gładki"... gładki jak co? jak plastik? jak jedwab? jak polakierowana deska? Po jakimś czasie człowiek wyrabia sobie odruch.

@Lisek

Na zdjęciu to jestem zmęczona zmęczona i zła, po prostu. Linie lotnicze odwołały mój lot i zamiast przygotowywać swięta z rodziną byłam uwięziona w kompletnej dziurze na amerykańkiej prowincji do 24 grudnia włącznie (w 2009 roku). Generalnie pracowałam, żeby nie dostać na głowę, no i z frustracji zwierzałam się znajomym przez internet :P

Alkoholu raczej nie piję i poważnie się zastanawiam czy nie zostać abstynentką (alkohol zdarza mi się raz na 2 tyg max)- co widać w moich tekstach, nie zawsze tak było :P

@haria

Możesz poszukać takiej serii felietonów-poradników Pilipiuka :-) Są pisane innym stylem niż moje (i chyba mniej w nich antyporadnika), ale są czasem dużo bardziej zabawne :P Były w Fenixie (w zamierzchłej epoce) , byc może w SF i sa w Fahrenheicie. I jeszcze fajne są porady Felixa W Kresa (Fenixy, potem SF, i nawet książka była z ich zbiorem).

A co do mnie to pracuję, pracuję :P

 

@Kamahl

to ostatni post jaki tu pisze, bo po co mam sobie strzepić klawiaturę na kogoś, kto nie rozumie (i często nie zna) historii i dyskutować z jego wyobrażeniami. Herezja mój drogi to nie jest postęp i nauka tylko podważanie doktryny, i jakbys nie wiedział, gdyby nie klasztory do renesansu nie dotrwałby (ten wstrętny i postepowy) dorobek starożytności.

Na Kościele opierał się ówczesny porządek społeczny. Dziś opiera się na tolerancjonizmie, na równości, na prawach człowieka. Czystość doktryny była również sprawą wagi państwowej, tak jak dzisiaj możesz w niektórych krajach pójść siedzieć za "hate speech". Tak, to była też oczywiście polityka. Ale w tamtych czasach ona tak wyglądała.

Kościół tworzą ludzie. I na iluś normalnych zawsze znajdzie się paru świętych i paru chciwych, rozpolitykowanych i rozwiązłych (chociaż ponoć z tych drugich nie reklrutowano inkwizytorów). Znasz drugą instytucję tej wielkości, która byłaby w stanie przetrwać tyle lat w mniej więcej podobnej postaci? Ja tam bym jednak spojrzała też na to, że w średniowieczu to klasztory niosły postęp (także ten dotyczący uprawy ziemi, hutnictwa, budowy młynów), w klasztorach dzieci uczyły się czytania i pisania (wszystkie dzieci, także chłopskie), i nawet pierwsze nowożytne uniwersyty to zasługa Kościoła, i poza tym, gdyby nie zamówienia kościelne nie powstałyby freski Michała Anioła, i tysiąca innych artystów, dla których inspiracją była Biblia :-)

Bo ja, jak na to patrzę to mimo błedów i wypaczeń (jak powiedzmy pedofilia niektórych księży, ale ani nie ma przykazania "spółkuj z chłopcem" ani nie wynika to z doktryny) dorobek tej instytucji jest imponujący.

Ale EOT. Ja zdania nie zmienię (dla mnie Inkwizycja zbrodnią nie była), Ty zdania nie zmienisz, nie ma sensu się dalej kłócić.

Aarin Gend

LOL a najlepsze jest to: Potrafisz świetnie zorganizować ludzi, którzy zbierają dla Ciebie nową wiedzę oraz cieszysz się ich szacunkiem, samemu również szanując zarówno swych przyjaciół i wrogów. Tych pierwszych masz niewielu, dobierasz ich sobie bardzo starannie i są Ci niezwykle oddani. Choć Twa towarzyskość jest niepokojąco niska, wsród tych, którzy Cię znają panuje ogromne uznanie dla Twej wierności wyznawanym przez Ciebie zasadom i zaskakującej otwartości na potrzeby innych.

Co do przyjaciół - zgoda. ale wrogów to ja jednak mam....

@Lassar
Prędzej czy później pewnie dowiemy się, że Żydów mordowali Polacy a biedni, niewinni SS-mani tylko na to patrzyli, związani rozkazami i nie wolno im było zaprotestować...
Co ciekawe nawet teraz we współczesnych filmach SSmani są przedstawiani jako ofiary losu, zaślenione ideologią (bo każdy tak myslał w tamtych czasach, w sensie popierał Hitlera, czytał książki o złym Żydzie-złodzieju etc) i same nie rozumieją, co właściwie robią. Pewnie w iluś przypadkach tak było... ale w wielu z pewnością nie.

@Kamahl
Inkwizytorzy nie zabijali, tylko wydawali wyroki (winny, niewinny). Stosy rozpalała władza świecka. Jesli w kimś była w tamtym czasie nienawiść, to podejrzewam, że bardziej we współobywatelach, którzy oskarżając sąsiada eliminowali np konkurencję.
Ja naprawdę nie wiem co złego jest w zabijaniu wrogów. Jeśli ktoś wtargnie do Twojego domu nie weźmiesz kuchennego noża i nie zabijesz zanim on zabije Ciebie? Bo ja myślę, że dla porządku społecznego w tamtych czasach takim wrogiem wtargającym do domu-Kościoła była herezja.
Zauważ, że ja tego nie gloryfikuję - tylko twierdzę, że czasem nie ma wyjścia, a to spora różnica.
Poza tym Twoja wypowiedź trąci nie tylko niezrozumieniem tematu ale i niedojrzałością.

@Elleth
Dyskusja ma to do siebie, że powinna być męcząca i ma to do siebie, że na kontrargument jest kontrkontrargument na przykład w postaci "ale" :P Ty możesz nie stopniować zbrodni, ale np sądy to robią: żona, która w afekcie zabija męża, bo ten latami ją bił i ona w końcu nie wytrzymała i sięgnęła po nóż będzie sądzona inaczej niż ktoś, kto zamordował nieznaną małą dziewczynkę z zimną krwią. I zdaje się za jedno morderstwo afekcie (tak jak przytoczona tutaj pani) dostaje się surowszą karę niż za mafijne porachunki i śmierć 10 osób.
Zgoda z tym, że zbrodnia to czym bezwzględnie zły.

Kamahl, tolerancji CI zabrakło!!!
Gdzie się ona podziała, no powiedz?
Akurat pisanie pozytywnie o Hitlerze może się skończyć w sądzie (nazizmu zakazuje konstytucja).
Za pisanie o inkwizycji rzeczy niewygodnych póki co nie grozi nic, może poza ostracyzmem pewnych środowisk... ale ja jestem lewacki magnes, przerabiałam to wiele razy i ludzie się darli na mnie, ale w koncu się na moje poglądy godzili.
Elleth, weź Ty ksiażkę do historii i nie porównuj Corteza z Hitlerem. Skala zbrodni skrajnie inna. U Hitlera - w milionach. U Corteza doliczysz się setek (przy naprawdę sporych staraniach) a do tego ocena tej postaci jest krańcowo rozbieżna.  Celem Hitlera była eksterminacja Żydów, celem Corteza było głównie złoto (a nie zabijanie jako takie). Takich jak Cortez było w tamtym czasie wielu. Takich jak Hitler było dwóch w całej historii: on sam i Józef Stalin.

Nie chcę nic mówić, ale w pierwszej klasie liceum (czteroklasowego) napisałam na angielskim wypracowanie na temat "postac historyczna, którą najbardziej podziwiam". tematem mojego wypracowania był.... Hernan Cortez. Kamahl, gdy tobie nie zależało na tym, bym chociaż z radością popierała twoje poglądy to byś tu nie dyskutował.

Konwistadorów też bym trochę pobroniła (bo nosz kurna Aztekowie niewinni nie byli), ale promotor mnie powiesi za uszy a mega-fascynująca praca o epidemii ospy prawdziwej wzywa...

Powiem Ci, że ja akurat w katolickich środowiskach uchodze za umiarkowaną, a na dokładkę skandalistkę. Mój poziom nienawiści (a raczej, oporu przed przyjęciem poglądów, które wydają mi się nieracjonalne) jest względnie niski. Zajrzyj na rebelya.pl np - jesli nie padniesz na zawał, to obejrzysz sobie ciekawe przypadki (uwaga, np Lew Syjonu, gorliwy uczestnik tego forum jest ateistą).

No ja nie wiem akj jakim cudem Hiszpania, tak, ten straszny kraj inkwizycji, podbijała nowe lądy i płynęło do niej złoto, złoto, złoto a do Niemiec nie... Ciekawa sprawa, nieprawdaż? Akurat Twój argument jest kompletnie od rzeczy.

Media są zależne nie tylko od reklamodawców ale też od rozmaitych rad nadzorczych, krajowych rad radiofonii i telewizji i takich innych. I są zależne od kasy, głównie niemieckiej, więc nie będa przecież obrażać proniemieckiego Tuska... Wyobraź sobei że jesteś miliarderem, nienawidzisz  powiedzmy Gazety Polskiej więc... kupujesz w niej udzuały, dopóki nie masz 51 procent i albo ją zamykasz ze względu na nirentownosc albo zmieniasz redaktora naczelnego i linie polityczna. Nie takie rzeczy sie zdarzaly - ten numer nie przejdzie za to z Radiem Maryja :p

A co do libertarianizmu, to gdybys ruszyl tylek (albo mysz) i poczytal sobie jak roznie mozna go interpretowac (od skrajnego tolerancjonizmu do skrajnego purytanizmu) to bys zrozumial, ze wyznajac ta sama idee mozna ja roznie interpretowac. Poza tym cos takiego jak "neutralnosc swiatopogladowa" to idee absolutnie CHORA. Panstwo nie jest dla "nikogo" - człowieka bez właściwości, ale dla obywateli: katolików, Żydów, niedowiarków i ateistów, dla homoseksualistów i dla babć spod krzyża. Więc powinno utrzymywać wojsko i policję i pozwolić ludziom życ jak chcą, szanując własne tradycje i nie przeszkadzając innym. Pomieszkałbyś na zachodzie to zrozumiałbyś jak chore jest wprowadzanie na siłe multi-kulti. W Polsce, przed druga wojną światową mieliśmy naturalne multi-kulti, nikt go nie wprowadzał, wzajemne stosunki regulowały głównie interesy handlowe, w niektórych wioskach było i 50 procent Żydów, którzy chozili sobie do synagogi, a ich dzieci studiowały w jesziwach, ale w urzędach wisiały krzyze i nikogo to jakoś specjalnie nie wkurzało. Po prostu nie ma i nie będzie człowieka bez właściwości, neutralnego światopoglądowo. Wolnośc jest wtedy, gdy mogę komuś powiedzieć że się za niego pomodlę, a nie wtedy, gdy nie moge tego powiedzieć, bo to znieważenie jego "neutralności".

 

A co do libertarianizmu, to żyjemy w kraju gdzie 90 procent to katolicy. Więc czemu do jasnej cholery w kraju katolików kwitną w najlepsze organizowane przez PUBLICZNE instytucje bale w piątki? Dla mnie libertarianizm jest wolnością, to fakt, więc jak ktoś chce robić bal w piątek.... to niech go robi, o ile nie jest to instytucja publiczna, a wierzący mogą nie przyjść (powiedzmy w firmie). Generalnie panstwo to instytucja oparta na przymusie. Wiec jak juz sa panstwowe instytucje niech szanuja swoich obywateli (najlepiej by bylo gdyby ich nie bylo - problem rozwiazalby sie sam:P).

To Kamahl masz mało doświadczenia z ludźmi religijnymi. Nie jesteś bynajmniej pierwszym ateistą ani nawet "katolickim niedowiarkiem" z którym prowadzę podobną dyskusję. Radia Maryja nie popieram, ale będę go bronić bo to jedno z niewielu w Polsce niezaleznych mediów. Reszta generalnie jest raczej na jedno kopyto (może poza najlepiej sprzedającym się w zeszłym roku tygodnikiem czyli.... Gościem Niedzielnym) i ze skrzywieniem liberalno-lewicowym. Jeśli istnieje Krytyka Polityczna albo "Nie" to czemu ma nie istnieć Radio Maryja...?

Jak widać Twoja tolerancja kończy się na tych którzy bronią świętej Inwizycji i Radia Maryja.... No ciekawe...

Co do dyskryminacji katolików:

Ziomuś, na moim exwydziale (Mat i Inf) kiedys zorganizowano nam albo polowinki albo bal absolutoryjny w piatek. Generalnie od balowania w piątek trzeba miec dyspensę. Więc na prosbe bardziej wierzacej czesci ludzi (niewielkiej ale krzykliwej) samorzad postaral sie o dyspense od proboszcza parafii, na ktorej terenie stal klub (dyspensa jest terytorialna) i wyslal nam maila, ze to sprawa zalatwiona. Wiec potem na liscie dyskusyjnej roku czytalam jak ci mlodzi wyksztalceni rowno sie z tego maila smiali. I to jest hm przejaw szacunku? Braku dyskryminacji? I to nie tak, że takie coś spotkało mnie raz. A wysmiewanie sie z lasek, ktore chca czekać do ślubu i nazywanie ich "cnotkami-niewydymkami"?  Nazywanie starszych, pobożnych i zaangażowanych w parafie kobiet "moherami"? Wyśmiewanie się z Radia Maryja w publicznych mediach?

 

Jesli - nawet w Polsce - muzułmanin o 12 wyciąga dywanik i zaczyna modły do Allaha, ludzie będą go nazywać poboznym. Jesli katolik ośmieli się publicznie odmówić Anioł Pański - nazwą go najprędzej pojebanym dewotem. Cytat z jakiegos katolickiego bloga "Pisał o tym kiedyś Szymon Hołownia.Poszukiwanie samego siebie w klasztorze buddyjskim- głębia. Poszukiwanie samego siebie na rekolekcjach- obciach. Różaniec buddyjski- szacun, różaniec katolicki- ciemnogród."

 

Wizja świata jest rzeczą często subiektywną. To, co ty widzisz, ja mam prawo widzieć inaczej i co więcej: "Ja pisze jak jest, jak wygląda świat, to nie "jedyne słuszne prawdy", to życie" - widocznie moje jest jakieś paskudnie felerne.

Szczerze to serdecznie zazdroszczę ci zycia w środowisku, gdzie możesz (bez głupich szeptów i komentarzy) wyciągnąć publicznie różaniec, pomodlić się w stołówce przed jedzeniem, gdzie w pracy pozwalają Ci na przerwy na Anioł Pański, na firmowych imprezach nie ma mięsa w piątki (ani w ogóle imprez typu połowinki/bale licencjackie i absolutoryjne w piątki), wydziałowych imprez w wielkim poście (takie organizował gorliwie samorząd mojego ex-wydziału), gdzie ludzie mówią otwarcie o tym, że wierzą i rozmawiają o Biblii (bez bycia posądzonymi o skrajny fanatyzm i jehowictwo), gdzie jak mówisz, że idziesz do kościoła albo że pościsz, to nie zbierasz zdumionych spojrzeń (taki fajny a taki ciemnogrodzianin?) a jak obiecujesz komuś modlitwę to nie spotykasz się z głupim uśmieszkiem, gdzie program w publicznej tv, gdzie prowadzący w najlepsze naśmiewa się z KK spotyka się z publicznym potępieniem, a prowadzący wylatuje z pracy (bo ten, co śmieje się z muzułmanów, lub co gorsza, z Żydów, wyleci na 100 procent), gdzie nie dmawia się księżom i osobom zakonnym praw obywatelskich m.in. prawa do obecności w życiu państwa, prawa wypowiadania się na tematy społeczno-polityczne (w imieniu swoim, nie KK), gdzie kobiet niepracujących matek (które są "poddane męzowi" i chcą wychowywać dzieci) nie nazywa się leniwymi, głupimi kurami domowymi.... Zazdroszczę ci, Kamahl.

Nie wiem czemu piszę rzeczy przerażające (to jest żałosny argument erystyczny przez dyskredytację przeciwnika). Kamahl, jak się domyślam, jestes człowiekiem myślącym.

Więc zanim wygłosisz coś z perpektywy "prawdy objawionej" w stylu "wiadomo, że inkwizycja jest zła, ginęli przez nią ludzie w mękach" zadaj sobie pytanie: "a dlaczego inkwizycja była zła?" (uwaga: czytałam inne rzeczy niż wikipedia i nie były to ksiązki Browna). Bo na przykład z perspektywy ludzi w tamtych czasach zła była herezja. Istniał ścisły związek pomiędzy władzą świecką a kościelną i herezja była naruszeniem porządku społecznego.

No na przykład: "Inkwizytor Toledo pełnił swoją posługę przez 16 lat, skazując w tym czasie 913 osób. Jedynie 42 skazanych uznano za szczególnie groźnych i przekazano ich władzy świeckiej (źródło: Roman Konik, Obrona Świętej Inkwizycji). Wyrok skazujący nie był dla nich równoznaczny z karą śmierci. Co więcej - Bernard Gui wykazywał się olbrzymim jak na owe czasy nowatorstwem i sprawdzał podejrzanych o herezję pod katem choroby psychicznej. Kiedy uznał, iż podejrzany jest umysłowo chory - rezygnował z dalszych przesłuchań. W hiszpańskim okręgu Bajadoz, uznanym za najbardziej krwawy, w okresie trwającym w sumie 106 lat, tj. od roku 1493 do 1599, inkwizycja skazała na stos 20 osób. Choć zabrzmi to być może paradoksalnie, to inkwizytorzy, korzystający z wielu nowatorskich i innowacyjnych jak na owe czasy pomysłów sądowniczych, jawili się dla niektórych skazanych jako ostatnia nadzieja na zachowanie życia. Wielu przestępców znających warunki więziennictwa świeckiego, a przede wszystkim - sądów świeckich, wybierało więzienia inkwizycji, gdyż istniały tam dużo lepsze warunki i większa szansa na dokończenie kary. Na czym polegała wspomniana nowatorska metoda sądownicza? Przede wszystkim na tym, iż inkwizycja była wówczas gwarancją uczciwego procesu. Co więcej, był to proces, który zbliżony był swoimi zasadami do tego, co znamy z czasów nam współczesnych. Oskarżony miał prawo do obrony i do adwokata, wolno mu było również skorzystać z prawa do poręczenia majątkowego i do poręczenia autorytetu. Wobec mniejszych przestępstw częstą karą był areszt domowy. Dodatkowo, jednym z wielu przywilejów skazanego było prawo łaski. To, co z reguły widzimy na wielu rycinach i obrazach przedstawiających sądy inkwizycyjne, czyli narzędzia tortur - owszem, były stosowane. Ważne i warte podkreślenia jest jednak to, iż wyznania uzyskiwane za pomocą tortur nie mogły stanowić dowodu sądowego i musiały być potwierdzone podczas zeznań. Nie wolno było również dwukrotnie torturować więźniów.  Co więcej - tortury były w ówczesnym sądownictwie ostatecznością. Cały skład sędziowski musiał jednogłośnie zadecydować o takiej formie dochodzenia prawdy. Niezbędne do uzyskania zgody na tortury były również podpisy biskupa i niezależnego (!) konsultanta. Najważniejszą zdobyczą sądów inkwizycyjnych jest jednak instytucja obrońcy. To, co wydaje nam się z punktu widzenia dzisiejszego sądownictwa rzeczą normalną, w okresie średniowiecza było olbrzymim nowatorstwem. Oskarżonym w procesach inkwizycji przysługiwało również prawo do odwołania się od wyroku. Odnowiono wieloinstancyjność sądów. [...] Wbrew obiegowym opiniom, nie zajmowała się również inkwizycja "polowaniami na czarownice". W ogóle magią zajmowano się raczej niechętnie. Przede wszystkim walczono z heretykami, judaizującymi chrześcijanami, Moryskami i tymi, którzy występowali przeciwko moralności (sodomici, pedofile, bigamiści)" (to z mało wiarygodnego źródła).
A teraz z wiarygodnego źródła:
"W istocie bowiem, jak piszą Jean i Guy Testasowie, na tle ogólnie panujących obyczajów Inkwizycja była najbardziej obiektywną instytucją swej epoki."
"Powołanie systemu obiektywnych sądów, podlegających bezpośrednio papieżowi, władnych ustalać, co rzeczywiście jest herezją, a co nie, było w tej sytuacji jedyną możliwością przeciwstawienia się ogarniającemu Europę chaosowi. Nieprzypadkowo w dekrecie Papieża Grzegorza IX, określającym zasady funkcjonowania trybunałów inkwizycyjnych, czytamy iż jednym z ich podstawowych celów ma być niedopuszczenie do karania za herezję osób niewinnych."
"Częściej jednak Inkwizycja uniewinniała podejrzanych i powściągała zapędy ludności; w jednym z procesów w Hiszpanii trybunał inkwizycyjny przyjął nawet wykładnię, na mocy której złożenie oskarżenia o czary mogło zostać uznane za herezję - co na długie lata zlikwidowało tam problem czarownic."
"Inkwizycja przywróciła szereg instytucji nie znanych Europie od czasów antycznych oraz dodała szereg nowych, przejętych później przez sądy świeckie i uważanych dziś za nieodłączny warunek wolności obywatelskich."
"Uniknąć kary można było zresztą także na wiele innych sposobów; instrukcje Inkwizycji przewidywały różnorakie formy łagodzenia wyroków i amnestii. Jeszcze w ostatniej chwili przed egzekucją skazany mógł publicznie ukorzyć się i uniknąć stosu."
Poza tym spytaj się: dlaczego stosy (a nie wrzący olej, pal albo inne starodawne metody)? Bo zdaje się stos był czymś w rodzaju "chrztu ognia" (nie mieszkam w domu i nie mogę się do książek odwołac) i ostatecznie uwalniał heretyka od winy (mogę się mylić). Akurat inkwizycja to temat taki, że tam mit na micie siedzi i mitem pogania...

Bo ja nie wiem co w Inkwizycji złego (albo - tylko złego), zwłaszcza, jeśli rozwazyć to z perspektywy ludzi z tamtych epok, o innej mentalności.

Poza tym jako człowiek myslący kiedy myślisz o czyms w kategoriach swojej lewicowej moralności (której nigdy tak nie nazwiesz, ale którą wyznajesz) opartej na świętej zasadzie tolerancjonizmu (w szczególności w odniesieniu do osób innej orientacji), na przykład o nacjonalizmie, zapytaj się, czemu to jest naganne (bo nie wyznajesz pewnie istnienia zła) bądź nie? I rozważ to dokładnie zanim udzielisz sobie odpowiedzi. Pomemłaj to w mózgu przez jakiś czas. Ale tak uczciwie, nie odwołuj się do tego, że "ktoś może przez to zginąć" albo "z tego rodzi się faszyzm". I tak z każdym pojęciem, jakiemu jestes przeciwny (lub odwrotnie, które gorliwie popierasz). Dlaczego toleracja/aborcja/antykoncepcja/równośc/wysokie podatki dla bogatych/państwowe regulacje/obecność w UE/wejscie do strefy euro/polityka Komorowskiego i Tuska/małżenstwa osob tej samej plci/legalizacja narkotyków/ etc są poprawne/naganne?

@Kamahl:

"ale na nagonkę, na każdego kto nie pasował. Zabić, powiedzieć, że bratał się z szatanem." - którą wykorzystywała do swoich celów radośnie WŁADZA ŚWIECKA.

"Przykład na to jak katolicy znajdują sposoby na obejście własnych przepisów, żeby wciąż uchodzić za dobrych katolików." - Żydzi są w tym jeszcze bardziej kreatywni:P W sabat nie wolno im podróżować, chyba że dzięki wodzie - więc jak pobożny Żyd podróżował w sabat, wkładał pod tyłek butelkę wody.

Poza tym co do takich duszpastertw, to jak dla mnie idea jest dziwna. Ale czasem się ludziom życie komplikuje, i co zrobisz...

Problem w tym, Kamahl, że Ty nie dyskutujesz. Ty wygłaszasz jedyne słuszne prawdy.

 

@Kamahl

Owszem, katolicy zdradzają (no chyba że nie mają żony to nie mają kogo zdradzać :P). Ale juz zawarcie powrtornego malzenstwa kloci sie z katolicyzmem na tyle mocno, ze wyklucza z pelnego uczestnictwa we Mszy Sw.

Zreszta, co ja bede z Toba dyskutowac, za takie cos to nie splonelabym wcale na stosie ale musiala to co najwyzej publicznie odszczekiwac. Ludzie w czasach Inkwizycji jednak mieli honor i publiczne odszczekiwanie bolalo bardziej niz publiczne wyznania gwiazdy o tym, co ojciec robil z nia w alkowie i ile ma orgazmow w ciagu godziny.

Poza tym wiara jest laską i darem, i wcale nie wiem czy moj Bog jest jedyny - ja w to WIERZĘ.

@Kamahl
pisałam to, bo podawałeś jako przykład to, że w naszym kraju " Gdzie nie spojrzeć każdy do kościoła biegiem, władza, VIP-y, lekarze, dyrektorzy szkół, nauczyciele, no kto się niby kryje" - obawiam się, że nie masz racji, szczególnie, jesli chodzi o lekarzy :P
Kamahl, ja nie wiem kto Cię uczył historii, ale chyba nie słuchałeś. Bo Kopernik był.... (usiądż na tyłku zanim to przeczytasz) KSIĘDZEM. Tak tak, katolickim księdzem, i nawet doszedł w Kościele do całkiem sensownych godności (mogę się założyć, że zanim to przeczytałeś widziałeś niemal płonący stos, inkwizycyjny proces, i biednego kanonika Mikołaja, który ledwo uszedł z łap tej straszliwej Inkwizycji - obawiam się, że tak nie było :P).
Skąd wiesz, może jest jeden Bóg dla nas i dla wszelakich kosmitów? I może jest to Bóg mormonów albo Allah? 

@Kamahl
No ja nie wiem z jakimi Ty się lekarzami spotkałeś ale w moim mieście kwitła wymiana żon (po 10-15 latach) na młodsze modele, posiadanie licznych kochanek, płodzenie potomstwa pielęgniarkom etc. Trzeba jednakowoż oddać, że lekarze ci znali się świetnie na swoim fachu. Absolutnie podobne zwyczaje obowiązywały w środowisku prawników. A znam to hm z pierwszej ręki.
@Bellatrix
Ja nie wiem skąd Twoje wyobrażenie o katolikach, ale w Biblii jest powiedziane: (J 10:16) „Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz." co generalnie można interpretować, że istnieją jakieś istoty myślące poza ludźmi.

@Kamahl

Nie robię z siebie ofiary. O ile są środowiska radio-maryjne, moherowe, to sam przyznasz, że to trochę getto, i często towarzystwa wzajemnej adoracji. Do tego ich wizja polityczna delikatnie mówiąc kłoci się z moją. Inteligenckie środowiska katolickie są albo kato-lewicowe (Dominikanie) albo druga skrajność: kato-monarchistyczne i hiper-mega-tradycyjne. Głosem tych drugich jest Terlikowski i inni publicyści z tego nurtu... szczerze, to jakoś nie bardzo do mnie trafiają. Problem w naszym kraju jest często taki, że chociaż tylu mamy "katolików", to hobby Polaków to narzekanie na zdrowie oraz krytyka nauczania kościoła. Niby ateista ma źle... ale w inteligenckim bądź studenckim kręgu, zwłaszcza na wydziałach humanistycznych atmosfera jest taka, że to katolik jest najbardziej dyskryminowany. Niby ateista ma źle... ale ktoś, kto deklaruje czystość do ślubu zostanie uznany za szurniętego. Niby ateista ma źle... ale kupa ludzi, zwłaszcza na stanowiskach, kryje się z religijnością. Niby ateista ma źle... ale jak katolik przyzna się do krytyki in vitro, wychowania seksualnego, lub czegokolwiek w tym stylu to gazety ochrzczą go i jego popleczników zaściankowymi, zacofanymi ciemnogrodzianami...

 

Nie będę się kłócić co do wychowania seksualnego - ale litości, często takie wychowanie jest gwałtem na wrażliwości dzieci (na mojej z pewnością by było, do dziś dziękuję Bogu za naszą mądrą nauczycielkę!) i na ich indywidualnym tempie rozwoju...

@Ajwenhoł

Dzięki za obronę.

Poza tym ja wyrastałam na Narni (ale to zanim poszłam do szkoły), Verne'm, którego czytał nam Tata, Ursuli LeGuin, Cardzie, Tołstoju, Szołochowie, Pasternaku, Szałamowie, Sapkowskim, Dukaju i Pilipiuku. Nie omijałam Conanów i Ludlumów, ani nawet harlekinów i gier - po prostu brałam z nich to, co dobre, to co wartościowe, to co ciekawe i nie pozwoliłam, by zdominowaly moją wyobraźnię. Był taki czas, że czytałam jak popadnie, ze szczególnym uwzględnieniem książek historyczno-przygodowych jakie tylko zdołałam znaleźć w bibliotekach. Zresztą, nie chodzi o to, co się czyta a o to, jak się to czyta.

Ajwenhoł ma rację, że Szultz jest magiczny, podobnie jak Leśmian i Zagajewski.

@eLANo

Sam sobie odpowiedz na to pytanie :P A w ogóle, w miarę dojrzewania intelektualnego lektury powinny stawac się trudniejsze. Czyli w okresie liceum-studia powinieneś przejść od Conanów i Ludlumów do rzeczy poważniejszych. Są tez książki, które jak Tolkien, w zewznętrznej warstwie są przygodowe, ale są tam głębsze rzeczy i można je czytać na wiele sposobów:)

@Kamahl

Edukacja jest potrzebna, ale niech to będzie edukacja z poszanowaniem wartości i wrażliwości (to mówię przede wszystkim o edukacji dziewczyn). Ja sama przeszłam bardzo rzetelną edukację pod tym względem - w katolickiej szkole. I  nie było to wcale w stylu, że dziewczynka musi być czysta i musi czekac do ślubu, i nie musi wiedzieć, kim są homoseksualiści i transwestyci - raczej pokazywano nam że każdy wybór ma swoje konsekwencje i uczono nas, bo lepiej pewne rzeczy usłyszeć od nauczyciela biologii, w atmosferze zaufania i szacunku niż dowiedzieć  się z sieci albo od znajomych.

Problem w tym, że sondaże pontonu są bardzo mało wiarygodne. Bo można im np wysłać anonimowego smsa i spytać o każdą głupotę. Ja sama pamiętam z moich młodzieńczych lat, o co pytalismy rozmaite panie na pogadankach :P Komórkę dostałam dopiero jak miałam 17 lat, ale gdybym miała ją wtedy nie wątpię, że pytałabym, czy wypłukanie pochwy kolą po stosunku to dobra antykoncepcja. Co więcej, dość często przychodzili do nas (w liceum) różni studenci/badacze z ankietami. Jeśli się nudziliśmy  ankietach wpisywaliśmy naprawdę ciekawe rzeczy :P Wiem, co rysował mój brat w tym wieku w swoim "kalendarzu małolata" - żaden rysunek nie był przyzwoity, a podpisy świadczyły o absolutnej obsesji na punkcie niektórych zagadnień. Więc wiem, co bym wpisywała w takich ankietach... Zwłaszcza, gdyby uczył nas katecheta (akurat mieliśmy w liceum z jakąś babką, psychologiem) którego bym nie znosiła.

Uwierz, pytanie młodzieży w takim wieku o takie tematy zawsze się tak kończy. Nie dowiesz się prawdy.

Poza tym są kraje, gdzie jest rozwinięta taka edukacja, można dokonać aborcji bez zgody rodziców, środki antykoncepcyjne są za darmo - i jest tam najwięcej nastoletnich ciąż (Wielka Brytania), więc chyba edukacja wzmaga zainteresowanie tematem i ogólne rozerotyzowanie zamiast uczyć odpowiedzialności.

Nie wiem, czemu boli Cię mój światopogląd  - żyjemy w wolnym kraju, mam prawo do swoich opinii.

Poza tym, żeby dobrze pisać trzeba czytać dobre książki. Spytajcie jakiegokolwiek pisarza na czym wyrastał. Nie były to niekonczące się sagi. ja rozumiem, że taki Tarantino oglądał filmy jak leci, te klasy D i E także, ale on je oglądał z tym specyficznym nastawieniem, że nawet w złym filmie można znaleźć rzeczy dobre, ciekawe, intrygujące. Problemem jest więc także to, jak się czyta. Bo czytanie to obawiam się nie tylko omiatanie wzrokiem kolejnych stron. Mieszkałam z laską, która czytała na tydzień chyba z trzy książki... nie wpływało to ani na jej rozwój emocjonalny, ani tym bardziej intelektualny. A czytała bardzo dobre rzeczy.

eLANo, April: macie inną koncepcję literatury niż ja. Dla was literatura i kultura ma głównie bawić, służyć rozrywce. Dla mnie poza przyjemnością czytania powinna jeszcze nieść jakieś przesłanie, wcale nie w znaczeniu nachalnie dydaktycznym (jak w Janku Muzykancie:P), ale hm... powinna poruszać wyobraźnię, albo wrażliwość, albo otwierać nowe horyzonty, powinna wzruszać. A wg Was a niech się leją tymi mieczami, bez ładu i składu, byle było ciekawie. Ale wtedy to Ludlum dostałby literackiego Nobla :P a nie takie nudziarstwa jak Krystyna Córka Lavransa albo Chłopi... więc Wasza koncepcja chyba nie jest popularna.
Poza tym, sama oglądam filmy i grałam też w gry, ale są filmy i Filmy, i niektóre są jak dobra książka, i są gry i Gry, i niektóre są niezłą przygodą a inne... no cóż.

Ja nie porównuję niereligijności do niemieckiego porno (fuj!) ale krytykuję typowość i sztampę. Bycie religijnym w naszym nierelegijnym, świeckim świecie jest wyzwaniem. To, co dla naszych przodków było normą dziś uznaje się za fanatyzm. Pisanie inaczej, niż wszyscy, bez badziewiastych wątków erotycznych, scen jak z filmu z Brucem Willisem albo z kieoskiego serialu, bez zawartości na poziomie komixxów, bez krytyki tego, co modnie jest krytykować, bez bezmyślnej inspiracji nowościami na poziomie Coehlo,  wreszcie bez pogardy dla dziedzictwa literatury polskiej i światowej to jednak sztuka. I to w niektórych autorach podziwiam. Co nie znaczy, że wiara jest absolutną albo tym bardziej jedyną kategorią oceny pisarza, ale może być w pewnych przypadkach jakimś tam kryterium. Są świetni autorzy, o których wierze i życiu osobistym wikipedia milczy... i których podziwiam nad wszystkich innych. Sa autorzy środka, których lubię, bo się z nimi zgadzam (jak Pilipiuk) co nie znaczy, że każda ich książka zasługuje na literackiego Nobla (lub choćba na wznowienie). Sa autorzy, których podziwiam za samą przekorę i wytrwałość. Nienawidzę sztampy, powielania, i kompletnego braku refleksyjności w poglądach. 

@Lassar
No własnie tu leży problem, że ludzie poszukują literatury rozrywkowej, a oceniające ją autorytety oceniają ją w kategorii wieszczenia (Ziemkiewicz o tym pisał).
A co do Sienkiewicza, to w kręgach bardziej Bogo-ojczyźnianych jest on nadal całkiem popularny. I przede wszystkim ze względu na przygodowość trafia całkiem dobrze :P

Wiara nie jest kategorią, ale wśród pisarzy panuje swoista moda na ateizm (ewentualnie joge - ale to już trend światowy). To nie jest kategoria w przypadku dobrych autorów (np taki Dukaj - pisze na takim poziomie że co kogo obchodzi jego wiara? albo taki Kres - co z tego, że się z nim nie zgadzam, pisarzem jest dobrym) ale są autorzy którzy trzepią kasę na swoim anty-przesłaniu (Przybyłek powiedzmy). Nie wiem Lassar czy zdajesz sobie z tego sprawę ale każdy pisarz w naszym narodzie, choćby nie silił się na przesłania (tak jak Sapkowski) będzie rozliczany w kategoriach wieszcza. Taką mamy tradycję literatury.... Spuściznę rozbiorów bla bla bla. A nasze społeczeństwo jakie jest każdy widzi - jak trwoga to do Boga, i dlatego między innymi Sienkiewicz i jego tandetne w gruncie rzeczy powieści cieszą się większym wzięciem niż taki Gombrowicz...

Zanim nazwiesz coś bzdurami określ to precyzyjniej. I nosz kurna, tolerancja to łaskawa zgoda na istnienie a nie akceptacja i szacunek. Miałam sąsiadów gejów i byłam dla nich miła, co nie oznacza, że stanęłabym za nimi na paradzie...
A Twój tekst jest zwyczajnie chamski (nawet nie nietolerancyjny).
No ale fakty są takie, że w zasadzie każdy popularny pisarz poza Pilipiukiem to ateista (lub agnostyk, lub niewierzący). Ale i Pilipiuka czytelnicy tępią za to, że jego bohaterom zdarzy się zajrzeć do kościoła.
Jakbyś nie zauważył, nie krytykują samych poglądów, ale bezmyślność z jaką powtarza się rzeczy, w które wierzy połowa narodu (paradoksalnie, podziwiam Piekarę - mimo naładowanych seksem powieści i ateizmu jest przynajmniej oryginalny w tym co robi). To że na topie jest jechanie po moherach to kwestia ostatnich paru lat, przedtem byłoby to pewnie wyśmiewanie Giertycha (jakoś za następnego ministra edukacji nie tylko Gombrowicz wyleciał z listy lektur, ale jakos nie podniosło się larum) i naszej zaściankowości. Nie bronię wyżej wymienionych (swoje na sumieniu mieli i mają, a zaściankowi bywamy) - przestrzegam przed bezmyślnością, przed powtarzaniem tego, co powtórzyli juz wszyscy, przed budowaniem swojej literatury na kiepskiej jakości stereotypach.
Poza tym, dobra literatura to piekny język i pewna oryginalność w spojrzeniu na świat. Może gdzieś znajdziesz taki tekst Parowskiego, jak to jako juror pewnego konkursu czytał tysięczne opowiadanie zaczynające się identyczną sceną w karczmie. (cytat z pamięci). Na czymś ci karczmowi autorzy wyrośli, coś ich ukształtowało i jakoś tak się złożyło, że wszystkich na tę samą modłę...
A co do erotyki, to w ogóle uważam, że fajnie jak czasem jest. Ale kurna, to delikatna sfera, niech ma swoją poetykę a nie będzie technicznym opisem co komu gdzie wkładał, jak długo tam został i jak ona (on) jęczała...

Pomysł dobry, wykonanie dyskusyjne:P Ja bym raczej zostawiła internet (najlepiej w postaci modemu od tepsy - drogo, wolno i zawodnie) bo jakoś trzeba te opowiadania / książki do wydawnictw wysyłać. I jeszcze telefon też bym jakis zostawiła, taką prosta komórkę z której mozna DZWONIĆ żeby się wydawca mógł odezwać :P Co do seksu, samochodu i picia - pełna zgoda.

Jane nie towarzyszy Enderowi od pierwszego tomu. Pojawiła się w Mówcy Umarłych.

@Bellatrix
Po pierwsze, nie każdy musi wierzyć w ewolucję (jest to teoria naukowa jak każda inna, na dodatek nie do końca udowodniona) - co nie znaczy, że ja w to wierzę czy nie, tylko, nie nalezy odbierać ludziom prawa do niewiary.
Po drugie nie jestem z tych co katują zwierzęta lub uważają, że trzeba na to przymykac oko. Tylko, że jednak Twoje IQ i IQ małpy jednak się różni. Komu wolisz powierzyć decyzje o losach świata? Małpie czy jajogłowemu o IQ=200?
Czy trylobity są od nas lepsze bo wcześniej pojawiły się w ewolucji?
A do kogo nalezy niby świat? Do "natury"? to czemu buduje się budynki odporne na tornada i trzęsienia ziemi?
Jak dla mnie to trochę nieprzemyślane (a po drugie eko-faszystowskie) są Twoje poglady. Nie dziwiłabym się że takie głosisz gdybyś była w liceum, ale jeśli jesteś starsza to może hm przemyśl to jeszcze raz?

@Basajev

Nie zrozumiałeś. Chodzi o to, że życie człowieka jest więcej warte od życia małpy/żaby/nosorożca etc. I to ludzi trzeba chronić na pierwszym miejscu. Ja akurat mimo moich libertariańskich poglądów jestem zwolenniczką segregowania śmieci, oszczędzania światła i wody, sadzenia lasów, naturalnych kosmetyków etc. I tego by ograniczać okrucieństwo i nie testować na zwierzętach tego, co nie musi być na nich testowane i testowania tego, co musi być testowane na małej grupie, bez okrucieństwa i nie powtarzania raz przeprowadzonych eksperymentów. Środowisko jest nam, ludziom, dane (szympansy nie wyprodukowały komputera :P ani nawet wozu:P) i za zadanie mamy utrzymać je w dobrej kondycji i szanować. Ale nie - podporządkowac się mu jak Zieloni (!!!).

no więc nie wiem co mysleć. Po pierwsze, gdzie tu fantastyka (no dobra, ale realizm magiczny to to nie jest:P). Po drugie językowo jest dobre, ale chyba powinieneś napisac coś dłuższego.
A tak po tych wypowiedziach tutaj to ja nie wiem kto to jest ten "stereotypowy butny Polak". Bo nikt tutaj z komentujących nie przyzna się do takiej postawy. Nie mówiąc o tym, że nikt z moich znajomych, krewnych bliższych i dalszych - no nikt, kompletnie nikt się nie przyzna :P Jestem skłonna twierdzić że taki ktoś po prostu nie istnieje.
Mi też coś zgrzytało, ale nie umiem nazwać co. Nie żeby tekst był zły, bo nie jest, to, że to nie moje przesłanie to wiem, i że narzekać każdy lubi i umie, ale w jakimś sensie przedstawiasz naszą napuszoną narodową martyrologię niejako od drugiej strony, krytykujesz ją, "jedziesz po niej", żeby w końcu w pewnym sensie do niej przystać. Podobne myśli znajdziesz w dziełach z Młodej Polski, u Wyspiańskiego i Boya-Żeleńskiego, ba nawet u Słowackiego i Norwida :)
Nie stawiam oceny, bo nie jestem pewna :P

@Nitra

A gdybys była chora na ciężką, nieuleczalną chorobę i mógłby Cie wyleczyć jakiś lek, ale produkowany z krwi albo tkanek małpy (albo innego zwierzęcia) albo testowany na małpie, to wolałabyś życie swoje czy małpy? Sama sobie odpwiedz na to pytanie.

Środowisko trzeba szanować, ale jest ono podrzędne wobec ludzi, a nie ludzie wobec środowiska!!!

Nowa Fantastyka