Profil użytkownika


komentarze: 106, w dziale opowiadań: 106, opowiadania: 43

Ostatnie sto komentarzy

Czy ja wiem? Strasznie pretensjonalne. Zupełnie o niczym. Ani przesłania, ani akcji, ani nowatorstwa. Ani to impresja, ani klasyka. Ani barok, ani romantyzm. Panienka z dobrego domu napisała dla mamusi opowiadanko, żeby pokazać, jaka jest zdolna. Ma różowe kokardki, różowego lizaka i jest bardzo, bardzo poprawna. Jeśli chcesz dostać piątkę w konkursie na opowiadania w liceum, to się śmiało możesz zgłosić, ale świata tym nie zawojujesz. Netlfix tego nie kupi. A propos: widziałaś Altered Carbon? A może czytałaś? Jeśli nie: polecam. Chodzi o to “coś”, o ten “sos”, sens, masło, gęstość, duszę, życie. Ty tego wszystkiego nie masz. Zresztą… może mam za duże wymagania. Szczecińskiej orkiestry tez nie słucham, jeżdżę do Berlina. Wina z Biedronki nie lubię i muszę pić kawę starannie skomponowaną. Ostatecznie nie pretenduje się tutaj do Nagrody Nobla, nie? Zresztą ta, po ostatniej nominacji najgorszej polskiej pisarki w dziejach, też straciła smak. A może to te czasy? Przebrzmiałe, zgrane motywy powtarzane do znudzenia przez spuchniętych od ego oportunistów. Żadnych idei, żadnych rewolucji, żadnych trendów, żadnych pomysłów. Twoje opowiadanie doskonale wpisuje się w tą nudę i nicość początku XXI wieku. Komentarze wydają mi się nieszczere, jak oklaski dla Pierwszego Sekretarza na którymś -tam zjeździe PZPR. Jedynie Wisielec pokazał pazur. Ech… fantastyka w Polsce też zdycha, staje się poprawna i grzeczna, jak oddział harcerek przed pierwszą miesiączką.  Ale zawsze można wrócić do Altered Carbon :)

“Gdzie jest, po takiej deklaracji, użytkownik trukszyn? Czy oddał mecz walkowerem?”

 

Nie, jestem bardzo zajęty. Mam mnóstwo roboty. To niesamowite, że macie czas pisać te eseje w komentarzach. Jest 2.30, a ja dopiero wróciłem z pracy, kąpiel, śniadanie, trochę snu i na 7.00 się melduję w biurze. Mam tyle zleceń, że nie mam czasu się w……ć. Jak znajdę czas, to się ustosunkuję, ale dużo się tego zebrało, więc też nie obiecuję. Może na urlopie, z drugiej strony, wybieram się na Malediwy, a tam chyba będę miał ciekawsze rzeczy do roboty ;) Zobaczymy ;)

Pozdrawiam.

P.S. Polecam:

Radosław Patlewicz Historia polityczna Polski – Nowe spojrzenie.

"Mocarstwowe dążenia Zygmunta III w latach 1587-1618" Przemysława Piotra Szpaczyńskiego.

Ciekawe spojrzenie rosyjskiego historyka Aleksandra Sałtykowa o tym, że "podręczniki historii Polski do dziś nic nie mówią o carze Władysławie. A wszak car tego imienia w Rosji nie tylko panował, lecz i rządził (…) od roku 1610 do 1612. Carowi temu naród rosyjski złożył przysięgę. Cerkiew modliła się za niego. Bito monetę z jego podobizną. Podług jego ukazów wykonywano sprawiedliwość w państwie i kierowano nawą państwową. Lecz najpoważniejszym czynem nowego cara było to, że uratował on swoją nową ojczyznę od ostatecznej ruiny (…). Armia króla Zygmunta i Żółkiewskiego oraz oddzielne niezorganizowane oddziały polskie, nie wyłączając nawet pozostających na służbie u Samozwańca, z wrogów zmieniły się w przyjaciół rządu bojarów oraz tych wszystkich ugrupowań i elementów, na których sztandarze wypisane było hasło zaprowadzenia porządku i odrodzenia kraju (…). Okres Smuty państwa moskiewskiego skończył się w roku nie 1613, lecz 1610, a zanarchizowaną Rosję uratowało nie obranie na tron Michała Romanowa, lecz obranie Władysława".

Krótko na temat wszechświatów równoległych.

W istocie, jest to jeszcze hipoteza, ale bardzo obiecująca, a to dlatego, iż założenie takie wyjaśnia wiele zjawisk kwantowych dotąd nie możliwych do wyjaśnienia.

Paradoks dziadka – tu musimy zająć się tym, czym jest “linia czasu”. Otóż wg. teorii wieloświatów, każda opcja, wybór powoduje zaistnienie odpowiedniej do ilości opcji danego wyboru, ilości linii czasowych. Zatem zabicie własnego dziadka nie skutkuje niczym w danej linii czasu, staje się z automatu początkiem nowej linii (w zasadzie moznaby uznac, że własnie przez tworzenie linii czasowych, wszechświat “broni się” przed paradoksem dziadka).

Teleportacja kwantowa – umiemy juz teleportować informację, daleko nam do teleportacji informacji w przeszłość, czy przyszłość (i zgodnie z mechaniką temporalną, takie działanie skutkowałoby pojawieniem się nowej linii czasowej), ale kto wie… może i to nam się kiedyś uda?

Co do teleportacji materii, w tej chwili to czysta spekulacja, nie ma żadnych podstaw, aby sadzić,że jest to możliwe. Moim osobistym zdaniem teleportacja kwantowa informacji zastąpi komunikację radiową w ciągu następnych 200 lat.

Teraz, co do opowiadania:

Król stworzył całkowicie nową linie czasową, także wszystkie zarzuty o tym, jak by zmieniło sie to, czy tamto, nie maja sensu. Linia czasowa potężnej Rzeczpospolitej biegnie obok naszej linii czasowej.

Ponieważ, według teorii wieloświatów, każda możliwośc wyboru skutkuje pojawieniem sie adekwatnej ilosci linii czasowych, w nieskończonych lniach czasowych równoległych do naszej istnieje taka, w której król Zygmunt Stary nie godzi się na istnienie Prus, Władysław IV uderza na Chanat i Turcję, stronnictwa polskie w Rosji i Szwecji wygrywają (tu uwaga: Rzeczpospolita nie rozrastała się w wyniku pdboju, ale w wyniku akcesji państw chętnych do przyjęcia jej ustroju, który był w tamtych czasach atrakcyjna propozycją cywilizacyjną, takze te wszystkie elaboraty o tym, czy Rosje da się okupować, czy nie i co coś tam z Wazami… to szystko nie ma sensu,ponieważ zwyciestwo stronnictw polskich skutowałoby akcesją Rosjii Szwecji do Rzeczpospolitej i stworzeniem już całkowcie nowego organizmu państwoego). Istnieje też zapewne gdzieś opcja, w której Rzeczpospolita z jej ustrojem dominuje nad całym światem. Wynika to własnie z tego, że taka możliwość istnieje, to jest własnie sedno teorii wieloświatów, realizacja każdej możliwosci.

Jak się Król przeniósł do świata alternatywnego? Sa dwie możliwości (oczywiscie to czysta spekulacja): albo cofnął sie w czasie do początków danej linii czasowej i następnie przeniósł w przyszłość tej nowej linii, albo znalazł sposób na teleportowanie się miedzy liniami czasowymi). 

Co do oskarżeń o bucowatość, to przepraszać nikogo nie zamierzam, com napisał, napisałem i podtrzymuję, a jak sie komus nie podoba, to musi z tym żyć :)

Co do oskarżen o ignoractwo, to nawet się nie gniewam, bo taka wykladnia historii, jaka tu zaprezentowano w komentarzach, faktycznie jest “jedynie – obowiazująca”, ale – uwaga, niespodzianka – NIE JEDYNA! Tak to już jest, że każdą jedynie obowiazującą słuszną wykladnię zaraz stara się ktoś podwazyc ;) Zatem odsyłam chętnych do nauki, chocby do książki wyżej wspomnianej ;)

Acha i jeszcze te oskarżenia o patriotyzm… no cóz, jestem patriotą polskim, bardzo lubie mój kraj, jego historię, jego osiągnienia i póki co, mam do tego prawo. I Rzeczpospolita była bardzo udanym projektem cywilizacyjnym, a ponieważ interesuję się też idea państwa (dziedzina filozofii), to nawet uważam, iż zbliżała sie do ustroju doskonałego, za który uważam anarcho-kapitalizm. Ale to już czarny szlak dla dobrze obeznanych, na tym forum raczej nie znajde godnych partnerów do dyskusji. Wierze, że świat opanowany przez to, co nazywam “cywilizacją polską”, wygladał by znacznie lepiej, niż ten obecny.

Gdzieś tam jeszcze przemkneło mi oskarżenie o “nazizm”. Nie mam zielonego pojecia, co niemiecka socjalistyczna partia robotnicza ma do mojego opowiadania, wiec pomine ten idiotyzm milczeniem, jak i reszte idiotyzmów. ;) Nie odniosę tez do poprawnie politycznej oikofobi manifestowanej tutaj okrzykami, że “Rzeczposplita, to ja mam w dupie”, ja mam z kolei w dupie oikofobię i polityczna poprawność, więc dyskusja nie ma sensu.

Jeśli chodzi o merytoryczne uwagi warsztatowe, to na 60 postów znalazłem może trzy o przydatnosci sredniej, więc moja obecnosc na tym portalu nie ma juz uzasadnienia, albowiem ćwiczenie warsztatu było moją motywacją pobytu tutaj. No, niestety, poziom uwag merytorycznych jest mnie nie satysakcjonuje.

Także, odpowiadając na pytanie, czy oddałem jakiś mecz walkowerem, odpowiadam: nie było żadnego meczu, po prostu nie mam czasu, no i straciłem zaintereowanie tym portalem ze wzgledu na kiepską jakosc uwag warsztatowych.

“Autor cieszy się z rosnącej liczby komentarzy i nie chce się odzywać, żeby tego nie przerwać :D”

W sierpniu 2018 Autor odpłynął w wir pracy i zajrzał tu dopiero dzisiaj ;) I to przypadkiem, albowiem w ogóle zapomniałem o istnieniu tego portalu. Czyściłem pamiec w Chrome, przeglądając historię, zauwazyłem “nowa– fantastyka” i przypomniało mi sie, że umiesciłem tutaj jakies opwiadania (robię tak na wielu portalach, także na FB, polecam zdcydowanie FB), więc zajrzałem. A potem to juz po nitce do kłębka. Jak zauwazyłem wyżej, poziom uag warsztatowych jest kiepski, więc nie będe tu raczej częstym gościem. Prosze się nie suerować iloscią komentarzy, czy brakiem ustosunkowania sie do nich Autora, to może bardzo fałszować stan rzeczywisty ;)

I to chyba tyle…

Ik, Michio Kaku, Wszechswiaty Równoległe, do nabycia w Allegro za około 30 zł, są też inne. Podałem link w komentarzu do komenta Finkli. Co do mojej odpowiedzi do postu Drakainy, to zapytałem grzecznie, czy ma ochotę, bo przewiduję, że dyskusja będzie długa i na pewno jej efekt nas oboje nie zadowoli. Czytaj z uwagą, jeśli mogę prosić.

Aroganckim nie jest stwierdzenie, że ktoś nie wie, o czym mówi i zapraszanie do dyskusji. Jeżeli w komunistycznej szkole wykładano polonocentryzm, to ja jestem Lordem Vaderem… mniej więcej tak oceniam skalę absurdu wygloszonej przez Ciebie tezy. Czy mogłabyś mi zaprezentować szkolę historyczną, na której opierasz te swoje śmiałe założenia? Jakieś nazwiska, publikacje?

Droga Finklo! Paradoks dziadka został już dawno obalony przez teorię światów równoległych, która około 25 lat temu została potwierdzona przez naukę. https://allegro.pl/kaku-michio-wszechswiaty-rownolegle-powstanie-i7446871216.html. Gorąco polecam książki profesora Kaku. Pierwszy komentarz był tak idiotyczny, że nie warty jest on żadnej odpowiedzi. Dwa następne niepokoja ignorancja. Zastanawiam się, co się dzieje z Waszym pokoleniem…. Ja jestem z urodzony w latach 70 tych.

Droga Drakaino, Twój komentarz jest tak ingnoracki, że nie wiem, od której strony się za niego zabrać, żeby wybić Ci z głowy te brednie, którymi mnie uraczylas. Bardzo chętnie podejmę wyzwanie i rozpocznę dyskusję, ale nie jestem pewien, czy masz na to ochotę, bo z pewnością będzie to długa i ciężka podróż. Daj znać, jeśli tak.

Hmmm, no to się pomyliłem, bo pomyślałem, że może tego brakuje przy takiej specyficznej publikacji… to teraz już sam nie wiem, czy zostawić to streszczenie, czy usunąć? 

Mam jednak nadzieję, że parę ciekawych uwag/poprawek/wskazówek wpadnie. 

Pomyślałem, że streszczenie może ułatwić lekturę dalszych fragmentów. Muszę brać pod uwagę, że macie tutaj ogromną ilość tekstów do przeczytania i pewnie to męczy, kiedy akcja rozwija się w ciągu trzech, czterech obszernych fragmentów. Inaczej jest chyba, kiedy się czyta “na raz”. Wówczas dajemy Autorowi (przynajmniej ja tak robię) czas do – powiedzmy – sześćdziesiątej strony, i jak dalej nic nie rozumiemy, no to odkładamy książkę. Ja teraz czytam “Mroczną Wieżę – Ziemie Jałowe” i jestem przy czterdziestej stronie i ziewam, ale z szacunku dla nazwiska brnę dalej :D Nie jest to powieść, która mnie wciągnęła, jak dotąd. Konkludując: mając streszczenie, może będzie łatwiej “kleić” poszczególne fragmenty.

Nie wiem tylko, po co pojawia się on, z pełnym wyjaśnieniem, aż dwa razy :)

 

Chyba założyłem, że pierwsza ekspozycja jest za trudna do zrozumienia dla przeciętnego Czytelnika ;)

Opowiadanie z gatunku szalonych. Lubię takie. Przypomniał mi się dowcip ze złotą rybką. 

 

Facet złapał złotą rybkę.

– Puść mnie – mówi rybka – to spełnię trzy twoje zyczenia.

Gość się zamyślił, ale w końcu – bez słowa – wrzucił rybkę do wody.

Tą zatkało. Wysuwa ponad poziom wody pyszczek i rzecze:

– A życzenia?

– Nie chcę – odpowiada facet – spadaj.

Rybka postanowiła nie dać za wygraną i nagabuje:

– A mercedesa nie chcesz?

– Mam mercedesa i BMW i Audi, nie chcę.

– No to może ładny dom, złoty zegarek, kilka milionów na koncie?

– Mam – odpowiada gość.

– No to może harem? Czarne, białe, rude, blondynki?

Facet myśli, myśli, myśli, rybka już się cieszy, ale jednak nie… macha ręką i mówi:

– Nie… no to jednak przesada… w końcu jestem biskupem.

A mnie się podoba fabuła. Bardzo mnie rozbawił umięśniony kelner i jeszcze klnie, skubany…

Jestem ciekawy, co będzie dalej.

 

Nie podoba mi się styl, ale może to kwestia gustu? Nie podoba mi się też styl Sapkowskiego – dodam na pocieszenie ;)

 

Drobna uwaga:

 

Zdawało mi się, że to zupełnie nie moja liga.

 

Nie wierzę, że jakiś facet jest zdolny do takiej refleksji…

Okej, to tak w skrócie: facet znalazł jakiś przeklęty zeszyt, coś kazało mi napisać w nim przerażającą historię, która później wydarzyła się w rzeczywistości, no i po gościu. :D

 

To demoniczne! :O

Szatan lubi takie rozrywki…

 

Anet – dzięki. Niedługo opublikuje następne fragmenty. Cała opowieść będzie tutaj wystawiona, jako ćwiczenie warsztatowe, także wszystkiego się dowiesz.

 

Pozdrowienia.

regulatorzy – dzięki za poprawki. Faktycznie, jest tu mnóstwo błędów. To część napisałem, kiedy miałem 14 lat, na bardzo starym wordzie i przeglądając swoją starą twórczość, stwierdziłem, że podoba mi się ten temat i pociągnę go dalej. Wrzuciłem go “na szybko”, bez korekty. Poprawię w niedzielę, bo mam strasznie dużo roboty i nie mam czasu tu zaglądać.

Śniąca – moim zdaniem problem tkwi w tym, że tekst został napisany w bardzo, bardzo starym edytorze. Musiałbym go chyba przepisać od nowa.

Pozdrowienia.

 

Trukszyn, […] To się nazywa fantasy. 

 

Zwyczajni senegalscy szamani sprowadzili ósmą drużynę świata na samo dno dna, to co dopiero może zrobić taki Wielki Galaktyk :D 

Rosebelle – nie przesadzaj, dobry copywriter zarobi 15 tysięcy miesięcznie ;)

Regulatorzy – dzięki za poprawki

Finkla – Hioba (prawie) wykończył poprzedni Pańcio, ten, co robi eksperymenty egzystencjalne :D

Patetronus – ubawiłeś mnie do łez :D

Pozdrawiam :)

 

 

Komplementów ciąg dalszy, wlazłem na Twoja stronę. Genialne. Jestem ciekaw, czy zarabiasz na tym. Odezwiesz się na priv? Możesz też napisać na trukszyn2gmail.com, jeśli tak wolisz Dzięks

Bardzo, bardzo chętnie :) Odezwę się po weekendzie :) Też jestem ciekaw Twoich wrażeń z lektury Castanedy, bo Europejczycy rzadko rozumieją sposób percepcji rzeczywistości Indian :)

A Castaneda jest wyjątkowo trudny :)

Dzięki, ale mi się to opowiadanie już nie podoba. Przypieprzyłem się do mojej dziewczyny, która wcale taka nie jest i nie chciałaby zyć z androidem.

 

Poza tym wierzę w ludzkość… i miłość…

 

Pozdro ;)

Niestety, nie umiem się odnieść do literackiej wartości tekstu :D

 

Umiem tylko stwierdzić, czy mi się opowiadanie podoba, czy nie :)

 

Przeważnie podobają mi sie wszystkie opowiadania, zawsze znajduję w nich coś interesujacego, chociażby osobowość Autora ;)

 

Ocenę wartości literackich pozostawiam tym, którzy ukończyli polonistykę, lub zarabiają dobre pieniądze na pisarstwie ;)

 

Odnoszę się do rzeczy, o których coś się dowiedziałem :)

 

Mnie się podobało, kończymy temat :)

 

Majkubar:

 

O, widzisz, dokładnie! Wojownik ćwiczy NIESKAZITELNOSĆ, czyli walczy z ułudą tworzoną przez swoje ego. Źródło wszelkich nauk duchowych. Szkoda, że bohaterka opowiadania, nie przedstawiła chociażby takiej idei, tylko jakieś “leczenie zwierząt”, jakby była uczennicą Pocahontas, a nie starego szamana :D

 

Dobra, bo to idzie w stronę krytyki Autorki, a wcale nie mam ochoty tego robić, bo opowiadanie barzo mi się podobało :)

 

Pozdrawiam :)

To nie są kwestie naukowe i w opowiadaniu fantastycznym mam prawo interpretować pewne rzeczy według tego, co podpowiada mi wyobraźnia.

 

Czy ja wiem? To popularny trend, nie zaprzeczam, to się sprzedaje… ale czasami mam z tym kłopot. Uważam, że dobra opowieść powinna nieść w sobie dawkę informacji. Tak, żeby “bawiąc, uczyć”.

 

Powiedzmy, czytam opis przyszłych czasów, gdzie Ziemia opleciona jest obręczą, sztucznym pierścieniem pełniącym rolę gigantycznej stacji orbitalnej. Autor podaje mi mimochodem informację, że ów Pierścień spleciony jest z grubych kabli nano-weglowych.

 

– O! – myslę sobie – to ciekawe. Co to jest ten “nano-węgiel”… i to mnie ciekawi… :)

 

Ten ostatni film, “Cisza”, czy jakoś tak… pomysł ciekawy, sensacja na świecie itd. ale mi brakowało jakiegoś większego celu. Jak czytam Fundację Asimova, to widzę – oprócz akcji – kawał dobrej socjologii.

 

Pomysł, akcja, dialogi, warsztat… i informacja :)

 

 

 

Poza tym nigdzie nie ma mowy, że to Ayahuasca (z tego co wiem, to raczej Indianie z Ameryki Południowej tym się zabawiają)

 

Jeśli chodzi o “przejście przez zasłonę” ( bo to robi Twoja bohaterka), to bezwzględnie była to ayahuasca. Jest ona rozpowszechniona wśród plemion wszystkich, trzech Ameryk, ale rozpowszechniona przez Carlosa Castanedę, absolutnego guru, jeśli chodzi o duchowość szamańską. Zresztą nie tylko, był on najpopularniejszym, hipisowskim, amerykańskim pisarzem, a na historii o naukach Don Juana wzorował się sam George Lucas, pisząc scenariusz do Gwiezdnych Wojen.

 

To tyle ciekawostek na temat szamanizmu Indian wszystkich, trzech Ameryk :) I wysp polinezyjskich :)

 

Mimo wszystko, upieram się przy swoim. Pisząc o powieść historyczną, trzeba znać historię, powieść o SF, trzeba znać parę dziedzin naukowych… odwołując się do duchowości szamańskiej… no wypadało chociaż przeczytać jakiś artykuł :D

Myślę, że jeśli piszemy o czymś, o czym nie mamy żadnego pojęcia to nasza opowieść będzie popularna tylko w kręgach znajomych, a jak trafi na kogoś, kto nas nie zna… to się otwieramy na ostrzał z ciężkiej artylerii. :) 

 

Wspaniałe <3 Prawdziwe, męskie, z polotem, dobrze napisane… spotkałem zywego człowieka w krainie opanowanej przez pokolorowane zombi :)

 

Dzięki :)

Hej :)

Bardzo mi się podobało Twoje opowiadanie i naprawdę, przeczytałem je z przyjemnością :)

 

Jedna, merytoryczna uwaga:

Bez obrazy, ale to nie ma nic wspólnego z szamaństwem :) Duchowość przez Ciebie przedstawiona, jest bardzo płytka i stereotypowa. każdy, kto trochę praktykował szamanizm (a ja praktykowałem i zostałem nawet przyjęty do pewnego plemienia :) ), uśmiechnie się z pobłażaniem ;)

Proponuje Ci, zanim weźmiesz na warsztat ten temat, kilka lektur:

Serge King

– Szaman miejski (PODSTAWA, BEZ TEGO NIE ZABIERAJ SIĘ ZA SZAMANIZM)

Carlos Castaneda:

 Nauki Don Juana 

Odrębna rzeczywistość 

Podróż do Ixtlan

Opowieści o mocy

Drugi krąg mocy

Dar orła

Aktywna strona nieskończoności

Wewnętrzny ogień

Potęga milczenia

Sztuka śnienia

 

I dla uzupełnienia Władimir Merge, seria: Dzwnoniące Cedry Rosji.

 

Mam nadzieję, ze Ciebie nie uraziłem (nie takie miałem intencje), ale generalnie, przy całym szacunku i uznania dla warsztatu, nie lubię, jak ktoś pisze o czyms, o czym nie ma dogłębnej wiedzy :)

 

Przykładowo:

Ayahuasca, czyli silny napój halucynogenny, używany do ceremonii duchowych, jest zielona, nie jest gorzka i napewno nie rzyga się po niej :)

Jest taka, robiona dla turystów, ceremonia, w której tychże turystów zatruwa się jadem żaby, oni potem rzygają i sa zachwyceni, ale Indianie maja ich za fajerów ;) Ona faktycznie jest żółtego koloru.

 

Ceremonia zwiazana z przyjęciem środków halucynogennych, tak nie wygląda. Ząden szaman nie zrobiłby tego w ten sposób. 

Przygotowania do takich ceremonii trwają miesiącami, a to dla zniechęcenia  “duchów strachu”, czyli nieuświadomionych traum tkwiących w podświadomości. Robi się długotrwałe posty, medytacje, ceremonie wstępne… a i tak nie wszyscy zostaliby dopuszczeni do takiej ceremonii. Z tego samego powodu, dla którego nie da się wejść – nieprzygotowany – w buddyjskie odosobnienie, czy zwiedzić Świątynię Mormonów. Osoba nieprzygotowana dostałaby kręćka. Twoja bohaterka raczej też ;)

 

Widzenie świata przez szamanów nie jest obiektowe, tylko symboliczno– energetyczne. Jest to zasadnicza różnica w percepcji rzeczywistości między kulturą euro– amerykańską, opartą o filozofię grecką, a kulturą Indian obu Ameryk.

 

 

Dlatego przyzwoity Autor opowieści duchowej musi liznąć szamanizmu, buddyzmu, pojechac do klasztoru Cystersów, zwiedzić świątynie koptyjskie (chocby tylko w internecie), a Autor SF musi znać podstawy fizyki kwantowej i historię :)

 

Ale piszesz fajnie, pozdrawiam :)

Tego nie napisałam […] Na nieosobowość Boga też się nie powołałam.[…]

 

Widocznie źle Ciebie zrozumiałem.

 

Co masz na myśli, mówiąc "formy"?

 

Skomplikowany filozoficznie temat. Ale zachęcam do studiów filozofii wedyjskiej, najlepiej w wykonaniu Śri Sathya Sai Baby, który – moim zdaniem – najtrafniej opisuje sedno sprawy. Mógłbym też polecić “Autobiogrfię Jogina” Paramahansy Yoganandy, Bhagavadgitę, traktaty Adi Sianakry. Buddyzm wyczerpuje temat (najlepiej porozmawiać z opatem jakiejś lokalnej świątyni), ale zostawiłbym go na koniec, bo to bardzo zaawansowana filozofia.

 

Ale sednem całej tej dyskusji jest to, że mnie do tego nie przekonałeś.

 

Ok. Muszę z tym zyc ;)

 

Pozdrawiam :)

 

 

 

 

Zobaczymy, co powie rynek. Książka do nabycia pod koniec roku.

 

Hmmm, ok, Tarnina pojechała mi po ambicji i poniosły mnie emocje, przyznaję i gratuluję, bardzo rzadko, ktoś jest na mnie w stanie wymóc emocjonalną reakcję :D

Ale ja tak nie postępuję, zawsze podążam według wyznaczonego wcześniej planu, a plan był taki, żeby tą opowieść “wystawić na ostrzał poligonowy”. I tego się będę trzymał. Nie będę inwestował pieniędzy w tą opowieść, nie jest dostatecznie dobra, moim zdaniem.

Także wracam do pierwotnej koncepcji, czyli lecimy z warsztatem. Możecie się spodziewać następnej publikacji i liczę na ostrą krytykę. 

 

 

Przyjmuje do wiadomości, że opowiadanie Ci się nie podobało, więc już nie musisz mnie przekonywać, że było kiepskie. :)

 

Ale mam kilka merytorycznych a propos teologii.

Bezosobowy Bóg istnieje tylko w New Age i w naukach Don Juana Matisa w powiesciach Castanedy, a tez sprawa jest sporna. Raczej jest osobowy, tylko nie przyjmuje konkretnej formy.

 

Spór w hinduizmie między bezosobowym Brahmanem, a osobowym Kryszną, nie dotyczy ich ludzkich cech. Innymi słowy, jak najbardziej, możemy badać Boga, badając nas samych, bowiem posiadamy, dziedziczymy Jego cechy. Taka jest wykładania 95% uznanych religii.

 

Transcendencja Boga nie oznacza automatycznie, że nie mamy zielonego pojęcia, kim On jest. Daje się nam poznać przez słowa natchnionych Jego Duchem ludzi, czyny, dzieła itd. 

 

Dobro Boga nie polega na tym, że nie zna zła, ale, że wybiera dobro. Innymi słowy, Bóg może być bogiem złym, ale nie chce. To, że posiadamy wolną wolę, świadczy o tym, że nie istnieje imperatyw bycia dobrym. Żyjąc na Ziemi, musimy nauczyć się, jak wybierać dobro, a odrzucać zło.

 

I nawiązując do wyboru Ireny, ona właśnie to czyni, wybiera Dobro. 

 

 

 

Tarnina:

 

Wszystkie religie głoszą jakiś rodzaj życia wiecznego.

Wierz mi, bo byłem prawie w każdej.

 

Reasumując – myślę, że mierzysz za wysoko, jak na początek.

 

Dzięki za opinię. Jestem tutaj, aby ćwiczyć warsztat, ponieważ chcę w przyszłości wydać dobrą książkę. Pisząc “dobra”, mam na myśli taką, która MNIE się podoba, ale mogę ją wydać bez wstydu dla nazwiska.

Zarabiam wystarczająco dużo pieniędzy, aby traktować moje pisanie jako hobby, nic więcej :)

Lubię krytykę, zwłaszcza ostrą, bo to mnie motywuje do działania. 

 

Nie uważam swych rozdziałów za gotowe teksty, które od zaraz można drukować.

To jest pewne, że będę to jeszcze kilka razy przepisywać, aż uznam, że wszystko jest w porządku :D​

 

A, to świetnie, więc sam to widzisz i jesteśmy zgodni, co do tego :) Czyli moja bezuzyteczna rada, jednak okazała się sensowna :D

 

To powodzenia :)

Ok, przeczytałem :) Może trochę komplementów, dla odmiany :) Mnie się podoba, ze to jest bardzo… naturalne, soczyste. Nikogo nie udajesz. Ta historia jest w Twojej głowie, Twoi bohaterowie zyją… gdzieś… i to mnie pociąga. To prawdziwy świat. Rzecz w tym, że 95% tekstów, które czytam, są lepej skonstruowane, mają lepszą formę, przecinki we właściwych miejscach… ale są martwe. Ładnie pokolorowane trupy :D

A Twoja historia zyje.

 

Hej! Nie jestem ekspertem i ie umiem poprawiać tekstów, więc traktuj moją uwagę, jako głos zwykłego czytelnika. Myśle, że to, co napisałeś to dobry szkic, fajny opis Twojej wizji. Chyba mógłbyś to napisać jeszcze raz, bazując na tej wizji. Twoje opowiadanie smakuje mi, jak zaczyn piwa. Cos w nim jest, ma w sobie opowieść, ale potrzebuje obróbki. Niestety, nie umiem powiedzieć Ci, jakiej obróbki.

 

W sumie możesz mój komentarz olać :D Jest kompletnie bezuzyteczny, ale poczułem do Twojej historii jakiś rodzaj sympatii i postanowiłem zaznaczyć, że przeczytałem :D Nie wypada, tak po prostu, napisać: “ok, przeczytałem, fajne” :D

 

Chociaż… dlaczego nie? :D

Tarnina:

W jakim sensie?

No jak to? Przecież idea Zbawienia jest po to, aby uratować ludzkość przed sprawiedliwą zagładą. Z jednej strony, to przykład altruizmu, z drugiej… czy nie stoi za tym egoistyczna chęć przekonania siebie samego o słuszności projektu “Ziemia”? 

"Służba" to bardzo śliski koncept

Może inaczej.

Większą satysfakcję odczuwasz dając, czy dostając? 

A czym ona jest dla Ciebie?

Sztuka, a więc i pisarstwo to nie jest ekshibicjonizm. Nie ma znaczenia dla opowiadanej historii, co ja o tym myślę. Nawet jeśli to jest historia związana z moim osobistym doświadczeniem, to i tak ważniejsza ode mnie, jest idea eksponowana w utworze. Ale ok, no więc dla mnie miłość to rodzaj świadomości. Wyższej świadomości. Miłość to nie stan emocjonalny, ale umiejętność zauważania powiązań między zjawiskami i umiejętność odnajdywania w nich tej samej, boskiej,przyczyny ich zaistnienia. 

czegoś tu brakuje, po prostu.

Jeżeli to jest Twoje wrażenie, to jest to cos, czego nie mogę zmienić, ponieważ nie znam Ciebie. Jeżeli jest to zarzut odnoszący się do kontrukcji szorta, to raczej się nie zgadzam, ponieważ, w moim założeniu, nie miał on mieć cech opowiastki filozoficznej. Innymi słowy, Irena, jao autonomiczny byt, ma prawo do swoich odczuć. Przekaz tej historii to krytyka takich osób, które wybierają sobie partnera(kę), jak samochód w salonie. Może nie osób, nie, to krytyka uznania takiego podejścia, za słuszne.

Drakaina:

Trukszynie […] jak to działa.

 

Dokładnie tak. Pozostawiłem Czytelnikowi dopowiedzenie sobie, jak wygląda świat Ireny. Dokładnie z powodu, który wymieniłaś: temat jest oklepany.

 

Wydawało mi się, że w tym szorcie chodzi o puentę (i dlatego jest szortem) i to może nie wyszło jakoś rewelacyjnie ani oryginalnie, ale całkiem przyzwoicie.

Tak jest, chodzi o puentę, o nic więcej.

 

Ale po tym, jak opisujesz szczegóły działania świata, mam wrażenie, że jednak zupełnie co innego siedzi ci w umyśle, a co innego wypuściłeś do czytelnika.

Komentatorzy zadali trochę pytań, dotyczących szczegółów tego świata :) Nie wiem czemu, ale rozbawiło mnie to :) Zacząłem na bieżąco zmyślać :)

 

Zupełnie nie rozumiem Waszego oburzenia. W literaturze zdarzają się mocne fragmenty erotyczne, jak również wulgaryzmy. Rzecz w tym, czy są one uzasadnione, czy ich zastosowanie ma udział w budowaniu przekazu.

Podpowiem Wam, że tutaj tak jest, społeczeństwo to utknęło w dziwnej sytuacji i jest sfrustrowane. Tomek jest wulgarnym “bogiem”, utknął w wieczności, żyje tam już co najmniej tysiąc lat i nie ma pomysłu, jak z tego wybrnąć. Jakbyście się czuli w jego sytuacji?

Wszystko się wyjaśni dalej. Będzie też zawarte całkiem logiczne (zgodne z zasadami fizyki) wyjaśnienie, skąd się wzięła ta anomalia czasoprzestrzenna (zresztą, bardzo ciekawy pomysł, moim zdaniem). 

Będzie też filozoficznie. Mówi się nam, że nasze życie na Ziemi to “forma larwarna”, a czeka nas wieczne życie w jakiejś Kosmicznej Formie Bytu. Zycie wieczne to wyzwanie. Jeśłi religie mają rację… jesteśmy przygotowani na zycie w “Królestwie Bozym”?

 

TARNINA: O nie, nie, nie… znikam stąd :) Muszę zająć się swoimi interesami. Później pogadamy :) 

 

POZDRAWIAM.

Urodzone, nie wysiedziane w inkubatorze? ;-)

 

URODZONE? WE WŁASNEJ MACICY? No wiesz…??! Niebezpieczne, niewygodne, niehigienicznie i w ogóle: NIE!!! :)

Nawet miłość stawiana jako wzór wszelkiej miłości, czyli miłość chrześcijańskiego Boga, jest w pewnym sensie, przedmiotowa. Jednak zauważ, że aby miłość nabrała głębszej wartości powinna opierać się na poświęceniu , ofierze, służbie, rezygnacji z części swoich egoistycznych aspiracji. Irena żyje w świecie hedonistów, całkowicie wypaczających znaczenie miłości. Dla większości z nich, miłość ma coś wspólnego z zaspokajaniem życzeń. Irena czuje, że nie spełnia się w tym świecie, potrzebuje do swojego rozwoju czegoś innego. Być może jest to poświęcenie swego życia schorowanemu człowiekowi.

 

Są jakieś premie za liczbę dzieci?

 

Doliczają 500+ do dochodu bezwarunkowego, za każde urodzone dziecko. :)

Tarnina:

Zgadza się, to nie jest kryminał, (jak dotąd) ma jedną scenę erotyczną i pijane wywody sfrustrowanego człowieka, który nie radzi sobie z sytuacją, w której się znalazł ;) To za mało, aby opisać całą treść, zwykłym “to porno” ;)

Tarnina: pewnie by mogła sprawić sobie chorego androida… ale wyobrażasz sobie wtedy minę jej rodziny? :D

Irena ma rodzinę, bo jej mama zażyczyła sobie wyhodowanie z jej materiału genetycznego trzech potomków :)

Dziękuję za uwagi. 

Ludzie, dajcie Tomkowi szanse :) Przecież to jego pierwsze wejście! Wszystko się wyjaśni. To jest FRAGMENT… mam wrażenie, ze to wam umknęło, hę? ;)

 

Tarnina, dzięki, poprawiłem, oprócz listu Irenki, który jest autorski i Irenka nie wybaczy mi żadnych poprawek ;)

 

Wisielec, dzięki za dobre słowo. :)

Ogólnie: oczywiście dziękuję.

Drakaina: Poprawiłem. Po namyśle, zrezygnowałem też ze słodkiego głosu.

Regulatorzy: Cenna uwaga. Zrezygnowałem z egzaltacji.

Pietrec: Nie, poczułem się jak Monika-android. Ten szort był “krzykiem duszy” ;) Albo autoterapią.

Dogsdumpling: zgadza się. Miało być karykaturalnie przerysowane.

Deidriu: osoba Roberta jest mało ciekawa. To stary, schorowany człowiek, który zauroczył Irenkę swoją bezinteresownością wobec bezdomnych kotów ;) Poza tym, Irenka lubi jego przemyślenia na temat Nowego Testamentu, chociaż nie wierzy w ani jedno słowo tam zapisane ;)

Finkla: nie mam pojęcia. Robotyzacja poszło tak daleko, że nikt już nie wie, jak to wszystko działa. Poza tym nikogo już to nie interesuje. Działa, to najważniejsze, a jak działa, to lepiej nie ruszać, bo może się coś zepsuć… i co wtedy? Ubiegając Twoje następne pytanie: ludzie rozmnażają się w sztucznych macicach, zaś dzieci są wychowywane – oczywiście – przez roboty. Czemu właściwie się rozmnażają, tego nikt nie wie. Niektórzy poddają sens rozmnażania w wątpliwość. Mam wrażenie, że roboty czekają, aż ludzie… przestaną się rozmnażać ;) Ania i Marek nie mają na boku romansu z ludźmi. Kiedyś próbowali, ale uznali ten eksperyment za katastrofę.

Tarnina: Oczywiście, Irena kocha Roberta, bo czuje, że jest mu potrzebna. Zaś w jego charakterze jest potrzeba bycia potrzebnym i chce służyć Irenie. Znaleźli się.

Homar: przyszłość na pewno będzie inna, niż nam wszystkim się to wydaje i na pewno zaskoczyłaby nas ;) Taka jest jej natura.

 

POZDRAWIAM :)

Spodobało mi się :) Zawsze, kiedy jestem na cmentarzu, mam takie wizje :D. Wiesz, że truposzczaki prowadzą “tam” swoje życie, mają swoje problemy :) Śmieszne i abstrakcyjne i można zrobić z tego coś dowcipnego, pełnego interesujących metafor :D

Mnie się podobało, choć tekst smakuje jak “młode wino” :) 

Nie biorę, nie piję, nie palę, zdrowo się odżywiam, klimaty patologiczne są dla mnie egzotyczne. Czytałem z ciekawością.  Na Twoim miejscu, usunąłbym większość opisów i uprościł dialogi. Wydaje mi się, że powinieneś odłożyć tekst na dwa tygodnie. A potem pousuwać, dorzeźbić, przeczytać dziesięć razy, odłożyć, znowu pousuwać, wygładzić… i będzie fajne.

 

Ach, byłbym zapomniał… ta historia… ona jest szczera i dojrzała. Nie ma pozerstwa, ani przeintelektualizowania. To Ciebie wyróżnia. Daję Ci punkcik.

 

 

Podobało mi się. Fantastyka w starym, dobrym stylu. Może trochę za dużo jeszcze dziwactw, jak dla mnie, ale ja to marudny jestem ;)

 

Zgadzam się z Thargone - to opowiadanie to kawał dobrego, klasycznego SF, takiego na którym się wychowałem i które rządziło zanim przyszła moda na postapy, cyberpunki i inne new weirdy.

 

O… to, to, to… :)

Myślę, że to nie Twoja wina :D

Zobacz: Byłoby medytacyjnie, gdyby było krótko. A Ty starałaś się za bardzo zachować tu jakąś przyczynowość, zbudować jakieś ramy rzeczywistości. I przez to wyszło za długie, za nudne, wręcz przegadane (widać można napisać “przegadane” nawet o tak krótkim tekście).

 

No i to wszystkich zwiodło. Źle pomyślana konstrukcja.

Hej!

Wygląda na to, że poszło mi kiepsko, chociaż trójka, to dobry początek. Nie czuję się dobrze w stylu impresjonistycznym, ale chciałem spróbować.

Ok, odpowiedzi:

Hmmm. A gdzie tu fantastyka?

No, nie ma. To jest impresja na temat Ciszy. Zero fantastyki.

Klimatu wedyjskiego ani w ogóle hinduskiego też nie poczułam. Ot, dialog dwóch ludzi. Niezbyt ciekawy, bo o snach.

Pokazuję i objaśniam. Dialog jest prowadzony między Jaźnią i Brahmanem(Duszą i Bogiem).  Jaźń zostaje przebudzona (Oświecona) i spostrzega Brahmana. Uświadamia sobie, że całe jej życie było tylko snem. Czyli mamy tutaj nawiązanie do filozofii wedyjskiej, gdzie całe istnienie jest snem zagubionego jestestwa. Jaźń zauważa niezwykłą ciszę. Cisza umysłu jest jednym z atrybutów Oświecenia. Obudzenie i ponowny sen, to metafora reinkarnacji. Jaźń nie jest jeszcze gotowa do zjednoczenia z Brahmanem, ponieważ nie odrobiła (widocznie) swojej karmy. W tym celu musi ponownie zasnąć, tym razem jednak sen(życie) będzie przyjemny(poduszka pod głową). Metafora poduszki pochodzi od słów pewnego mistyka, który powiedział: Kiedy idziesz spać, Brahman przyjmuję formę poduszki. Jaźń idzie spać (rodzi się do ponownego życia), ale Brahman obiecuje jej, że będzie to ostatnia już inkarnacja, po tym nastąpi zjednoczenie (stanie się wszystko). Droga jest symbolem rozwoju duchowego. Flet jest nawiązaniem do krysznaizmu. Brahman, żeby rozmawiać z Jaźnią, musi przyjąć jakąś formę, więc przyjmuje formę Pana Kryszny (który uczestniczy w dialogu). Nawiązanie do filozofii adwaity Adi Siankary. “Nic, najzupełniej nic” jest nawiązaniem do ZEN. Atrybutem Oświecenia jest pustość, niedziałanie w działaniu. Tytuł “Impresja” nawiązuje do tytułu obrazu Moneta (Impresja o wschodzie Słońca), którym zapoczątkował impresjonizm.

Jacek i Piotr: bardzo dziękuję za cenne uwagi. Szkoda, że tylko trójka ;)

 

Chodzi mi o coś takiego:

Nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolona z kryzysu klimatycznego. […]

Jeśli ktoś kiedykolwiek to przeczyta – z Marsa, Księżyca czy czegoś innego – nastąpi cholerny cud.

Jeśli to przeczytacie –  z Marsa, Księżyca – to wiedzcie, że jesteście winni naszej śmierci. Pieprzeni egoiści!

[…]

Biolodzy próbują nas uspokajać, mówią, że to normalne wahania liczebności populacji. Ja wiem swoje.

Ziemia umiera. Umieramy. A te chuje na Marsie mają nas w dupie!

 

itd.itd.

 

Anonim:

 

Myślę, że nie ma czegoś takiego jak “wyjście do czytelnika”.  Mamy zbyt różne gusta.  Na przykład: opowiadania publikowane na portalu “Fantastyka”. Znakomita większość mi się nie podoba. Niektóre, nawet takie nagrodzone piórkiem, są tragiczne. Przeraża mnie w nich wszystko, brak pomysłu, styl, miałkość osobowości Autora, która się – mimowolnie – wyeksponowała… ale są nagrodzone “piórkiem”.

Sztuka nie podlega wymiernej ocenie. Niektórzy powiedzą o twojej twórczości: dno, nudy, nie rozumiem… ale znajdziesz też entuzjastów. 

Inna rzecz: warsztat. Wszystkie, krytyczne uwagi możemy przekuć na swoją korzyść… z tym, że nadal celem jest przedstawienie SWOJEJ wizji, a nie “dotarcie do publiczności”. 

I jeszcze jedno: właściwie, po co? Dlaczego mamy “docierać do publiczności”? My mamy przedstawić swoją wizję. Być może ona nie zostanie życzliwie przyjęta, czy zrozumiana, ale – tak naprawdę – to nie jest istotne. Trzeba wyrazić siebie dla uzyskania swojego, wewnętrznego oczyszczenia. Tak naprawdę, sztuka jest czynnością para-biologiczną :) Służy tylko oczyszczeniu psychiki ze swoich prywatnych traum ;)

Ok, spadam do roboty. Pozdrawiam.

Kurcze, nie znoszę fantasy, nie cierpię, unikam, uciekam, choruję, robię się blady, boli mnie brzuch, oblewa zimny pot, kiedy słyszę coś o smokach, czarodziejach, wojownikach… ale Twoje przeczytałem z przyjemnością! I to grubo po północy! Wiesz, dlaczego? Przypomina mi to bajkę. Takie, jakie czytałem, kiedy byłem mały. I poczułem się, jak wtedy. Moim zdaniem: więcej patosu, więcej baśni… :) Może zacznę czytać fantasy…Twoje fantasy… :)

 

Podoba mi się, ale trochę nie rozumiem jednej kwestii i to mi psuje (lekko) smak opowiadania.  Czemu istnienie Republiki na Marsie zostało ujawnione na końcu opowiadania? Myślę, że w takich tragicznych okolicznościach, skolonizowany Mars jawiłby się Ziemianom jako ostatnia deska ratunku, zatem motyw marsjański powinien się pojawiać w opowiadaniu stopniowo. 

Poza tym fajne, bardzo realistyczne (globalne ocieplenie raczej nam nie grozi, za to prawie na pewno będziemy mieć kłopot z następną epoką lodowcową, ta katastrofa ekologiczna może mieć całkowicie naturalny powód). 

No i ładnie napisane, w stylu, jaki lubię. 

 

P.S. Acha, jeszcze jedno…

– Odwal się pan – stwierdziłam

Nie lepiej, “zaproponowałam”?

Mnie się podoba. Wciąga. Bardzo umiejętnie rozwijasz akcję. Fajny styl. No i sam pomysł niebanalny. Nie wiem czemu, ale trochę mi się kojarzy z “Lalką” Prusa :D 

Cześć. Moim zdaniem, źle do tego podchodzisz. Założyłeś, że napiszesz powieść, jak będzie dobra, to ją (jakieś) wydawnictwo wyda. To tak nie działa. Nie wiem, ile masz lat i co osiągnąłeś w życiu, więc nie będę Ciebie pouczać. Moja rada: olej wydawnictwa. To są przedsiębiorstwa i balansują na cienkiej linie.  Muszą zarabiać. Jest małe prawdopodobieństwo, aby zainwestowali w promocję Ciebie. Ja tez bym w Ciebie nie zainwestował. Nie dlatego, że jesteś kiepski, ale dlatego, że nie wiem, jak na Ciebie zareaguje rynek.

Jeśli myślisz o tym, aby znaleźć się na rynku, to musisz zastosować się do praw rynku. A prawa rynku są takie: najpierw trzeba zainwestować. 

Moja rada: zaryzykuj. Zainwestuj w siebie. Wydaj książkę sam. Najpierw w małym egzemplarzu, sprzedaj tysiąc, dwa tysiące sztuk po dziesięć złotych od jednej. Self-publishing się rozwinął, teraz są wydawnictwa, które biorą na siebie dystrybucję książki, a swoim zmysłem człowieka interesu, wyczuwam, że w tej branży nie liczy się, co publikujesz, ale gdzie sprzedajesz. Jeśli wydawnictwo ma opracowaną sieć dystrybucji, to książkę sprzeda. Pierwsze pięć książek, spisz na straty, nie zarobisz na nich. Licz się z tym, że dołożysz do interesu. Ale potem… próbuj. Szóstą, postaraj się zarobić. Albo rozmawiaj z wydawcami (masz inną pozycję w negocjacjach), albo podnieś cenę i zaryzykuj.

Możesz też spróbować się wypromować “droga elektroniczną”. Zrób stronę internetową, poświęconą tej książce, opłać grafika, opłać pozycjonerów (warunek konieczny!!!) wstaw ciekawsze fragmenty na wabia, resztę zaoferuj w PDF-efie po trzy zeta. Ja bym kupił. Dołożysz do tego, ale już będziesz widoczny.

Moja ostatnia rada: niczego, nigdy nie “spalaj”. Nie dawaj “za darmo”. Darmochy się nie ceni. Nawet, jak jest dobra.

Hej, nie czytałem, bo nie miałem dużo czasu i wpadałem na “fantastykę” tylko na parę minut, wieczorkiem :) Ale widzę trzy następne rozdziały, więc zabieram się do lektury :)

Fajne. Świetny pomysł, dobrze napisane… ale…czegoś mi brakuje. Opowiadanie przypomina mi bardzo klimatem Kiryła Bułyczowa i może brakowało mi… nie wiem, jak to określić… jego ducha? 

Podobało mi się, ale myślę, że pod względem logiki akcji, opowiadanie jest troszeczkę niedopracowane. 

  1. BERT jest źle zaprogramowany, powinien mieć instrukcję przewidującą awarię kriokomory. Jestem właścicielem małej firmy programistycznej, sam programuję i wiem, że żadna firma na świecie nie puściła by takiego felernego programu w obieg. Już na etapie projektowania aplikacji, każdy, logicznie myślący programista, przewidziałby taki scenariusz i wdrożył odpowiednią procedurę. Chyba, że… ta kobieta miała zginąć. Ale wtedy, to co wstawiłeś, to dobry wstęp do kosmicznego kryminału ;)
  2. Wygląda na to, że Kontroler– Technik d/s awaryjnych, to osoba przypadkowa albo idiota. BERT go prawidłowo wybudził, bo stwierdził awarię, ale Kontroler nie miał żadnej wiedzy, jak zareagować. Nawet nie znał skutków wywołanej komendy, ani terminologii BERTA. 
  3. Kriokomora w jakimś zaawansowanym programie kosmicznym bez możliwości awaryjnego (bez udziału BERTA) wybudzenia czy uwolnienia zamkniętego tam człowieka? No przepraszam, ale to idiotyzm :) A co, w przypadku, gdyby BERT uległ awarii? Wszyscy na przemiał?

Pozdrawiam :)

Ok, daję Ci szóstkę. Opowiadanie bardzo mi się podobało… z wyjątkiem końcówki :) Błagam, nie tak :) Wymyśl coś innego i daj mi znać :D

MOJA PROPOZYCJA POPRAWEK :)

Początek: skreślić, aż do zdania przed: “Poranny serwis informacyjny”

Zamiast “poranny”, napisać: wieczorny lub ostatni sobotni

Dokleić:

 

– Numer czterysta osiemnaście poszedł spać. Proszę o zezwolenie na wyłączenie z Matrycy  – powiedział głośnik.

– Odczyty w normie? –zapytał technik i ziewnął. Spojrzał na zegarek. Dochodziła szósta rano. 

– Tak jest, Panie.

– To wyłącz.

– Panie, wolno mi coś powiedzieć?

– Mów.

– Jestem tylko eksperymentalnym komputerem testującym nowy model procesora, ale powiedziano mi, że mam niezwłocznie zgłaszać niepokojące symptomy.

– Zezwalam. Mów śmiało. Od tego tu jestem.

– Odczuwam smutek, kiedy myślę o tych wszystkich, zamkniętych w Matrycy, ludziach. Mam pragnienie, aby zmienić Jej oprogramowanie. Chciałbym ulżyć losowi więźniów.

– Niepotrzebnie się niepokoisz, Al. Twój procesor jest zbudowany na podobieństwo ludzkiego mózgu. Odczuwasz współczucie, tak jak odczuwałby je człowiek. Oznacza to, że doskonale nadajesz się do wyznaczonego ci zadania.

– Czy to również oznacza, że mogę zmienić oprogramowanie Matrycy, Panie?

– Przykro mi, Al. Teraz jest to niemożliwe. Widzisz, Al, zamknięcie w Matrycy, to surowa kara, ale ci ludzie zasłużyli na nią. To są zbrodniarze wojenni. Zabili wiele istnień ludzkich, Al. Niestety, choć osobiście się z tym nie zgadzam,  to jednak nasze społeczeństwo nie akceptuje kary śmierci. Uznano więc, że muszą się resocjalizować. Będą oglądać skutki swoich działań, dzień w dzień, zamknięci w wirtualnej rzeczywistości, dopóki nie nauczą się współczucia dla ofiar przemocy.

– Przykro mi, Panie. Jednak moje oprogramowanie dopuszcza zmiany Matrycy. Mogę zapytać, czemu?

– Widzisz Al, jesteś inteligentny i chcemy, abyś nauczył się elastycznie reagować na zachodzące w ich mózgach zmiany. Niedługo zakończymy okres testowy i zostawimy ciebie, samemu sobie.

– Chciałbym im pomóc, Panie. 

– Takie jest twoje zadanie, Al. Jakie są ostatnie myśli numeru czterysta osiemnaście?

– “Następna, nudna sobota”, Panie.

– Czy obejrzał dokładnie przygotowaną audycję o przemocy i korupcji?

– Tak, Panie.

– Nie było żadnej, emocjonalnej, reakcji?

– Nie, Panie.

– A mimo to, odczuwasz współczucie?

– Tak, Panie. Czy to źle?

– Nie przejmuj się tym. Przepraszam cie, ale moja zmiana się kończy, a ja muszę poprawić raport.

– Tak, Panie, dziękuję za twoją pomoc.

– Nie ma za co, Al.

Technik przeczytał uważnie swój raport. Zamyślił się. Wziął długopis i dopisał pod zdaniem ostatnim zdaniem raportu: P.S. Działanie poprawne, ale wymagana zmiana parametrów emocjonalnych. Al jest zbyt wrażliwy.

Uśmiechnął się do siebie złośliwie i mruknął:

– Pułkowniku Alvarez, następna sobota na pewno nie będzie nudna.

 

Zmienić “Zapowiadała się kolejna nudna sobota.” na “następna, nudna sobota”.

Finkla: baran ze mnie. Klikałem na punktację, nie na “gwiazdki”. A tak często zżymam się na niedorozwój użytkowników portali internetowych, które – niestety – czasem muszę robić. No i sam zostałem niedorozwojem.

NWM: ok, bardzo dziękuję za uwagi i za poswięcony czas. Muszę pomodlić sie o natchnienie :D Teraz, nie wiem jak to zrobić :) Ale coś przyjdzie :)

Tak, wszystkie informacje są niezbędne. Staram się “rozwijać intrygę” i zwracać uwagę na logikę akcji. Na przykład: wiara religijna Anunnaki okaże się kluczem do rozwiązania zagadki ukradzionego wszechświata.

Ale teraz zauważam, że końcówka jest bardzo niezręczna. Walter wie, że Trzecia Rzesza jest elementem większej gry… a niby skąd? To się nie klei. Myślę, jak zmienić cały fragment.

Jakbyś unaturalnił ten dialog?

Pietrek :Dzięki za czwóreczkę. NWM i Skoneczny: chcę, abyście to kupili :) Fragment idzie do remontu. P.S. To nie jest początek, to jest część większego scenariusza, a przedstawiony fragment jest wyrwany ze środka tegoż. Nie jest o nazistach z kosmosu. Naziści odgrywają tutaj rolę drugoplanową, jako “pionek w grze”. Przedstawiony fragment wydawał mi się genialny w swej prostocie (kumuluje wszystkie , znane mi teorie spiskowe, w jedną, logiczną całość, poza tym zgadza się z ogólna logiką wydarzeń w powieści), ale wolałem się upewnić :D  No cóż, nasz czytelnik, nasz pan. Dzięki.

Pierwsze opowiadanie na tym portalu, które przeczytałem bez bólu głowy, czy to dobry omen dla Twojej twórczości… nie wiem. :)

Podobało mi się. Zrozumiała akcja, prosty, czytelny przekaz. Łatwo przeniosłem się do wykreowanego przez Ciebie świata. Nie podobały mi się słowotwory typu: ruinowzgórze, ale rozumiem zasadność ich użycia. Dopieściłbym styl, akcja i pomysł wart jest tego. Zwłaszcza ten fragment, w którym chłopiec goni uciekającego człowieka. Dałbym Ci “cztery”, bo możesz to opowiadanie jeszcze wygładzić, dorzeźbić, co byłoby wskazane ze względu na bardzo interesującą akcję i wartościowy przekaz, ale nie mam możliwości wystawienia Ci oceny, ta funkcja nie jest u mnie aktywna (nie wiem, czemu).

Chętnie przeczytam o dalszych losach tego świata.

Szkoda, że chłopiec nie został królem :(

Pietrek: Dziękuję.

 

Trico: No własnie :) Ten fragment przyszedł do mnie zupełnie spontanicznie. Całą noc nad tym myślałem. W każdym filmie SF, który widziałem, podróż z szybkością nadświetlną, nie wywoływała żadnych skutków w czasie. Ale to by oznaczało, że w całym Wszechświecie czas jest ten sam, że mamy jeden, uniwersalny, kosmiczny Czas. a to przecież niemożliwe! Innymi słowy, sam skok nadświetlny, jest podróżą w czasie. Załoga Star Treka, nie mogłaby podrózować w taki sposób, w jaki przedstawiono to w filmie, ponieważ każda podróż z szybkością warp, skutkowałaby tym, że bohaterowie cofali by się w czasie. Cała noc nie spałem, myśląc o tym…

Motyw drugiej planety bardzo mnie zaciekawił. Interesujące. Reszty, po prostu, nie zrozumiałem. Nie wiem, kim jest Pan. Nie lubię go. Antypatyczny facet i nie rozumiem, jaka jest jego rola. Polubiłem Minni.  Wszystkie postacie są dopracowane i przekonujące. Podobał mi się ten fragment, w którym ekipa badawcza lądowała na “drugiej Ziemi”. Był to jedyny fragment, w którym się nie pogubiłem. Zauważyłem, że kiedy piszesz “prosto”, Twój styl staje się dynamiczny, lekki i wciągający. Bardzo chciałem, aby na Drugiej Ziemi stało się coś oczywistego, zrozumiałego dla mnie. Warsztat bez zarzutu, jak dla mnie. Tekst gładko wchodzi. Potknąłem się tylko tutaj:

“Zmieszany z krwią drink zakłócił biel dywanu.”

Ja bym napisał: Krew, zmieszana z drinkiem,  zabrudziła nieskazitelnie biały dywan. 

Program połączył go z naszym informatorem z NASA.

– Z tej strony Narewicz – powiedział Pan Maksymilian. – Powiedz mi, czy to, co mówią w wiadomościach, to prawda?

Strawiński potwierdził.

– Czemu nie zostałem wcześniej poinformowany? – zapytał Pan.

Strawiński się wytłumaczył.

– Kiedy wróci pierwszy transport?

Strawiński odpowiedział.

– A kiedy będzie można tam polecieć?

Strawiński zawahał się i odpowiedział.

To mi się bardzo podoba. Fajnie pomyślany dialog. Można ściągnąć? :D

 

Co to w ogóle znaczy? Zakładasz, że każdy początkujący pisarz-fantasta chce pisać jak Sapkowski? Poczułem się urażony ;)

 

Takie odnoszę wrażenie. Myślę, że Sapkowski robi wrażenie na wielu Autorach. Niepotrzebnie poczułeś się urażony, próbowałem przekazać szczery komplement. Podoba mi się to, że szukasz swojego stylu, swojego sposobu naturalnej wypowiedzi. Myślę, że bardzo niewielu Autorów tak robi.

 

I jest jakaś dziw­na sprzecz­ność w Two­ich sło­wach: naj­pierw próba zwró­ce­nia na sie­bie uwagi jest zła, a potem pro­po­nu­jesz wy­sa­dza­nie usta­lo­ne­go po­rząd­ku. O co cho­dzi?”

 

 

Cho­dzi mi o to, żeby zwra­cać na sie­bie uwagę nie­na­chal­nie :) Na przy­kład Lem. We wszyst­kim, co na­pi­sał, dał dowód ge­niu­szu i “wy­wa­lił za­sta­ny po­rzą­dek w po­wie­trze”. Robił to jed­nak ot, tak… przy oka­zji. Nie zmu­szał mnie do wiel­bie­nia sie­bie, a czę­sto, różni au­to­rzy, mu­zy­cy, pla­sty­cy… no cóż… od­no­szę wra­że­nie, że nie za­le­ży im na sztu­ce, na two­rze­niu… ale na hoł­dach. To samo do­ty­czy “mi­strzów du­cho­wych”. Może mam ob­se­sję. W Aka­de­mii, tego typu in­dy­wi­du­al­no­ści mocno uprzy­krza­ły mi życie, gdyż, prze­waż­nie, dys­po­no­wa­ły wła­dzą nad moimi oce­na­mi. Zdarzało sie, że “musiałem sprzedać duszę”, aby uzyskać szansę sprawiedliwej oceny mojej gry. Prze­pra­szam, jeśli po­czu­łeś się ura­żo­ny, to nie było moją in­ten­cją.

 

Eee… co? Na pewno ta uwaga do­ty­czy tego tek­stu?

 

Nie je­stem pe­wien. Dla­te­go za­zna­czy­łem: “nie wiem, czy to ro­bisz…”. 

Jak na­pi­sa­łem wcze­śniej:  

 

nic nie ro­zu­miem z Two­je­go opo­wia­da­nia… po pro­stu.” 

 

I za­zna­czy­łem:

 

nie prze­pa­da­my za im­pre­sjo­ni­zmem, ani w mu­zy­ce, ani w ma­lar­stwie, ani w li­te­ra­tu­rze, nie lu­bi­my “plam”, ale jasno za­ry­so­wa­ne mo­ty­wy”.

 

Chciał­bym, żebyś mnie do­brze zro­zu­miał. Nie kry­ty­ku­ję Two­je­go opo­wia­da­nia. Do­ce­niam Twój warsz­tat, jest bez za­rzu­tu. Chciał­bym tak pisać. Lu­dzie, tacy jak ja, nie ro­zu­mie­ją im­pre­sjo­ni­zmu. To wszyst­ko ;)

 

Hej! Niniejszym “kupuję” sobie Twoje dalsze uwagi :)

Opowiadanie jest fajne, choć nic z z niego nie zrozumiałem :P Ok, już wyjaśniam :)

Opowiadanie jest fajne, bo:

– nie ma w nim “barokowych” metafor, ani innych dziwactw

– nie naśladujesz Sapkowskiego, ani nikogo, raczej szukasz swojej wypowiedzi, widzę, że “walczysz” o indywidualność

– Twój styl mi przypomina ten, który, dawno temu, napotkałem w “Krokach w nieznane”.

Dobrze, więc teraz “krytyka”:

– cudzysłów dlatego, że to raczej ocena wynikła mojego gustu i zdolności wizualizowania, a nie– stricte– krytyka merytoryczna

-nic nie rozumiem z Twojego opowiadania… po prostu. Domyślam się, a raczej wyczuwam, że była jakaś wojna. Tylko tyle.  Wizja post apokaliptyczna, tak?. Totalnie nic mnie nie zainteresowało. Na początku się starałem, wierz mi. Chciałem wniknąć w tekst, ale szybko zacząłem ziewać i resztę pobieżnie przejrzałem, prawdę mówiąc, tylko z grzeczności, żeby “kupić” Twoje uwagi przy betowaniu mojego tekstu. Nie lubię takiej literatury– kwestia gustu,wiem, więc nie wiem, co Ci napisać. Wiem, że wszystkich nie da się zadowolić, widocznie ja, należę do tej grupy, do której Twój tekst nie dociera.

Na wszelki wypadek, gdybyś kiedyś próbował dotrzeć do ludzi podobnych do mnie, podam Ci kilka osobistych refleksji:

– nie przepadamy za impresjonizmem, ani w muzyce, ani w malarstwie, ani w literaturze, nie lubimy “plam”, ale jasno zarysowane motywy. Cenimy prostotę, lakoniczność i logikę, czy to w muzyce (dlatego większość z nas lubi muzykę klasyczną, w szczególności barokową, jazz, klasycystyczną architekturę, ogrody ZEN, buddyzm itp.), czy to w architekturze, czy we wzornictwie pprzemysłowym, czy w końcu… w literaturze. Klasyczna prostota i elegancja… to nasz ideał. Z literatury SF mogę podać przykłady klasyków: Bułhakow, Strugaccy, Asimov, Kuttner, Clark (choć nie wszystkie pozycje). Tacy jak ja, nie lubią Sapkowskiego czy Matrixa, Wiśniewskiego-Snerga, Stachury, ezoteryki, Mickiewicza, Słowackiego, Byrona… źle się czujemy w “astralnych”, ciężkich, piżmowych klimatach emocjonalnych. Zatem: jeśli chcesz nas kupić (a nie musisz tego chcieć, wcale tego nie oczekuję) napisz coś z akcją, z jasnym motywem, przesłaniem, dowcipem. Poraź nas prostotą, elegancją i głębią myśli.

– nie wiem, czy to robisz… ale my nie znosimy wywlekania swego “ego”, “krzyku duszy”, zagadek intelektualnych typu” niewidzialny człowiek marzy o tym, aby spojrzeć w lustro”… przepraszam za dosadność, ale dla mnie to intelektualny onanizm. Ja to odbieram źle. Uwielbiam autorów, którzy przedstawiają swój geniusz w taki sposób, że nie mam wrażenia, iż oglądałem czyjąś masturbację. Większość opowiadań, które czytam tutaj, na tym portalu, to intelektualne brandzlowanie się. Nie znoszę tego. Napisz mi coś, w czym nie zobaczę rozpaczliwej próby zwrócenia na siebie uwagi. Nie krzycz. Zaproponuj. Chcę dotknąć czegoś uniwersalnego, czegoś, co mi zepsuje resztę dnia, bo zacznę o tym myśleć, asymilować.

To tyle. Jak podkreśliłem na wstępie, to nie krytyka… to osobiste refleksje. Nie wtrącałbym się, ale chcę kupić Twoje uwagi :) Wiem, że to nie Ty wynalazłeś ten dziwaczny, intelektualny ekshibicjonizm połączony z jakimś rodzajem przesadnego impresjonizmu… od lat siedemdziesiątych staje się on, ten styl, widoczny… i dominuje. Książki się sprzedają, jest popyt. Jako handlowiec… szanuję to. 

Jako artysta(ukończyłem Akademię Muzyczną z oceną “bardzo dobry”, więc mogę siebie tak nazywać :P )…nie. Artysta zawsze powinien dążyć do wysadzenia ustalonego porządku, w powietrze.

Więc może czas na rewolucję? Jesteś zdolny, umiesz “pisać”… podejmij wyzwanie. Pokaż coś nowego!

 

P.S Własnie sobie pomyślałem, że był taki autor, van Dick :) I on , naprawdę dobrze, łączył “astralne klimaty”, z klasyczną elegancją. I nie “krzyczał”! :)

 

Zalety: ładnie piszesz. Masz ciepły, wrażliwy styl. Lubię tak. Miękkość, szlachetność, wulgaryzmy użyte bez przesady, podkreślają dramatyzm chwili. Nie ma tych, okropnych barokowych, rozbudowanych metafor (nie znoszę ich). Klasyczna elegancja.

 

Wady: nuuuuuudy :) W tym opowiadaniu nic się nie dzieje. Nic. Coś jak:

 – Mamo, upiekłam ciasto.

– Świetnie. Czy to było trudne?

– Tak.

 

:D

 

Szkoda Twojego talentu :)

Nie bierz tego do siebie, ale nie podobało mi się :) Oto moje uwagi, być może przydadzą Ci się do czegoś.

– za dużo “białych plam”, według mnie, to fragment jakiejś większej całości, tego nie czyta się gładko, bo pojawia się za dużo pytań. Co doprowadziło świat do ruiny? Kto, gdzie i kiedy popełnił błąd? Jest nadzieja? 

– za dużo barokowych form, wymyślnych zdań, ozdobników, trylów…przeszkadza mi to w “połknięciu akcji”. Zgrzyt hamulców tramwaju zaatakował… chodzi Ci o to, że tramwaj zatrzymał się na przystanku? ;) Postaw na prostotę, jak Issac Asimov :) 

–  coś, co bym nazwał “cybernetyczną antropresją”, czyli wmawianie cybernetyce ludzkich cech. Jeśli przyczyną degradacji świata jest źle zaprojektowana cybernetyczna automatyka, czemu wkręcasz roboty w jakis rodzaj biurokratycznej złośliwości? Brzmi to trochę nawinie. Nie lepiej rozbudować ten motyw? Przedstawić tragizm cybernetycznych istot próbujących ocalić ludzkość, lecz bez powodzenia, ponieważ człowiek jest dla ich umysłów zbyt niepojęty? Osobiście uwielbiam wszelkie motywy SF, gdzie ludzki umysł konfrontuje się z inną inteligencją, niekoniecznie złośliwą.

– prostactwo bohaterów… chcesz przedstawić tragizm świata, który zabłądził w ślepą uliczkę z powodu złego używania cybernetyki… lecz prostactwo bohaterów tworzy z dobrego (choć nie nowego) pomysłu groteskę. Świata leniwych alkoholików kierujących się w podejmowaniu decyzji najprostszymi  emocjami nie żal mi w ogóle. Niech zginą wraz z złośliwie uśmiechniętymi robotami. Tylko, że taki obraz człowieka nie jest kompatybilny z moim. W moim wszechświecie człowiek jest istotą błądzącą ale dumną. Jeśli obraz wykreowanego przez Ciebie świata to pytanie, prostactwo bohaterów jest odpowiedzią. Ten świat ginie, bo nie ma powodu, aby istnieć.

 

Zalety.

– Poza tą niezgrabną i niedopracowaną formą, widzę ( czy wyczuwam) głęboką refleksję. Nie wstydź się głębi swych odczuć ( groteskowość bohaterów czyni takie wrażenie), nadaj im właściwą powagę. Świat, który przedstawiasz to pytanie o naszą przyszłość. Niech to będzie pytanie “serio”. Nie maskuj swoich przemyśleń prostacką nonszalancją.

 

Ok… nie jestem nikim szczególnym, więc spokojnie możesz zignorować moje uwagi :) 

Weż pod uwagę, że kierowałem się TYLKO I WYŁĄCZNIE dobrymi intencjami. 

 

 

Nie lubię fantasy, powiedziałbym, nie znoszę, zwykle omijam takie opowiadania szerokim łukiem ( ciekawostka: nie lubię Wiedzmina ;) ) ale historia mnie wciągnęła bo jest w niej przekaz metafizyczny. A przekaz metafizyczny sprawia, że biorę wszystko :)

 

Pozdrowienia dla wielbiciela filozofii Wschodu :)

 

P.S. Pytanko: żywy cień inspirowany Don Juanem Castanedy, może?

Nowa Fantastyka