Profil użytkownika

Gdy wilk poluje – to aby jeść

Gdy wilk zabija – to szybka śmierć

Gdy żyje wilk – czuć każdy dech

Gdy tęskni wilk – to szarpie sierść

Gdy walczy wilk – gorąca krew

Gdy kocha wilk – to aż po kres…


komentarze: 11, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

@Zalth – nie umiem powiedzieć, czy ktoś jeszcze :) jeśli to pytanie o czasy obecne. Ja to czytałęm jakieś 15 lat temu, a to już przecież starożytność :D

 

@lenah – na ile mogę coś po tych 15 latach powiedzieć, to Goldmoon nie uczestniczyła oczywiście w opisywanych wydarzeniach sprzed wieków, ale znała je że tak powiem historycznie, z przekazów kolejnych kapłanek i nie tylko. Głowy nie dam, ale mogło tam też coś być o odrodzeniu jej zakony w czasach jej niedawnych. Przypadłość wieku – “za dużo” się w młodości naczytało książek i dziś powoli się zacierają niektóre wątki…

 

@Finkla – ja też mam wrażenie ze rytm się czasem sypie… Dziś bym się 10 razy zastanowił nim bym ten wierszy opublikował drukiem w jakimś zbiorczym wydaniu, ale miałem nadzieję, ze tu znajdę jakiegoś fana “Dragonlance”, któremu nie obca będzie sama historia, i przymknie oko na braki w formie ;) Niestety wszystkie moje wiersze w tematyce tego portalu są bardzo stare, jak ja moje życie – starożytne wręcz. Współczesne oczywiście nadal mogłyby nie przypaść Tobie do gustu, ale wtedy mógłbym to wziąć sobie bardziej do serca, a tak to cóż – zgadzam się z Tobą, Waćpani! :)

 

@regulatorzy – oj też bym chciał. Fajnie się robi wrażenie na kimś wymagającym :) No ale chyba w tym wypadku nie jest mi to pisane, ech… może jednak moim trafniejszym powołaniem jest bycie masażystą, a nie poetą…

 

 

 

 

 

Errare lupum est.

@Mer

Czy można by zatem uznać, że choć opowiadanie piszę kiepskie, to chociaż tytuły przyciągające? :) Bo skoro już wiadomo, że nie utrzymam się z “prozatorstwa”, to właśnie wymyśliłem zawód tułacza-tytułacza. Jesteś początkującym pisarzem? Piszesz bez polotu, ale i tak chcesz to wydać? Nie wiesz jak przyciągnąć uwagę potencjalnych Czytelników? Zatrudnij profesjalnego tytułacza – tylko ja wymyślę ci tytuł obok którego ludzie nie przejdą obojętnie… ;P

 

“Imię Jan trochę mi się z tym gryzie” – słowo klucz – gryzie. Skoro Jan się GRYZIE, to czy właśnie nie jest to najlepsze imię dla wilkołaka? :D

 

Ale jakże to życiowym problem prawda? Skąd się w końcu bierze ta cała idea pseudonimów artystycznych. Ktoś sobie żyje pół życia ze swym imieniem, Franek, Antek albo Malwina, i pewnego dnia postanawiam zostać artystą i naturalne dotąd imię okazuje się gryźć z daną dziedziną sztuki. Albo z wilkołactwem… Gdyby to była powieść, pokusiłbym się może na to, że Jan powinien sobie zmienić imię (np. na Wolfgang, ew. Amadeusz;) ale nigdy nie pokusiłem się na kontynuowanie losów Jana, więc chyba nie będę go już ciągał po wilczym USC…

 

“Poza tym podoba mi się sceneria, choć mógłbyś ją nieco bardziej rozbudować.” – dziękuję. Od podstawówki ciężko znoszę zbyt długie opisy przyrody… Uwielbiam przyrodę oglądać, ale jak czytam lubię gdy nie poświęca się temu zbyt wielu słów, więcej pozostawiając wyobraźni. Pewnie z tego powodu przeniosłem to na własną pisaninę. Na pewno w wielu kręgach będzie to uznane minusem, rozumiem to.  

 

“Marcin to jakiś chatar?” – czym jest chatar? Kojarzy mi się tylko z chutorem :) 

 

“Czy ta historia odbywa się w jakimś konkretnym miejscu, które miałeś na myśli? :)” – to jest arcyciekawe pytanie. Zależy jaki by przyjąć stopień konkretyzacji, ale chyba muszę odpowiedzieć, że nie. To nawet jak dla mnie nietypowa inspiracja jest w tle, otóż pewna koleżanka dawno temu, za lasami za chutorami, pokazała mi swoje opowiadanie, które działo się w jakimś amerykańskim lesie, konkretnie nazwanym, ale nawet nie wiem czy realnym, czy wymyślonym. W każdym razie ona na pewno nie była w Ameryce, więc posłużyła się wyobraźnią. Było to opowiadanie o kobiecie i jej rozterkach miłosnych, spotkaniu z przystojnym kawalerem, etc. etc. Powyższe opowiadanie napisałem jako “odpowiedź” na to jej. Wyszedłem od sceny Kimberly (tu: Weroniki) na samotnej przechadzce w lesie, gdzie jakiś dźwięk ją przestraszył. Nie było tam mowy o żadnym wilku,  stąd też i u mnie pojawia się tam inne zwierzę, które ona usłyszała, a na które Jan tylko polował. Uczciwie więc muszę przyznać, że przez około 6-8 lat to opowiadanie (choć w szufladzie) to było osadzone w ten amerykańskiej scenerii, z IANEM w roli głównej. A później, jakieś 6 lat temu, pojechałem powłóczyć się po Bieszczadach. No i się zakochałem. w tych górach, a nie że w jakiejś Weronice. I wtedy stało się dla mnie jasne, że jeśli kiedykolwiek miałbym gdzieś publicznie pokazać ten tekścik, to nie ma sensu trzymać się jakichś zupełnie mi obcych geograficznie pojęć, nawet nie będąc pewnym czy to miejsce istnieje, a tym bardziej czy żyją tam wilki, skoro choć Jerzemu Janickiemu nie byłbym godny sandałów nosić, to jak on mogę przy każdej możliwej sposobności opiewać piękno Bieszczadów. I jest też ten konkret – że zaiste wilki tam żyją. Ot i tyle.

Errare lupum est.

@FoloinStephanus, @c21h23no5.enazet, @Finkla, @regulatorzy

 

Łał! Ludziska, jesteście wielcy (wilcy?:) Brak mi słów! Że też są ludzie, którzy ot tak, z litości nad debiutantem są gotowi poświęcić swój cenny czas na tak wnikliwą analizę gramatyczną. Ogromniaste podziękowania dla Was wszystkich. Już tu w międzyczasie się zorientowałem w błędzie technicznym jaki popełniłem, już teraz wiem, że jest to całe sprytne betowanie, i nawet nie trzeba mieć jakichś chodów żeby kogoś uprosić do betowania (skoro jak widzę, że chętnie to robicie), więc w przyszłości, jeśli odtajam, po tych wszystkich mroźnych krytykach, i odważę się jeszcze coś tu wrzucić, to zdecydowanie zacznę od betowania, a nie od rumakowania. 

Errare lupum est.

@Belhaj – dziękuję, to miłe, że nawet jeśli krytycznie, to z przyjaznym powitaniem. Cios ze znieczuleniem. Doceniam! :)

Errare lupum est.

@Marcin – nie wiem czy uznać to za komplement (że jednak nie takie przewidywalne), czy za kolejny z wielu tu (ale słusznie, o to wszak tu chodzi) sztych, że aż tak niejasno piszę, że nawet nie idzie się domyśleć, kim jest bohater. Bo mój bohater w tym opowiadaniu, nie ma, ani nigdy nie miał żadnej ludzkiej rodziny (bo i nie jest człowiekiem). Jest wilkołakiem, który się urodził i dorastał wyłącznie w wilczej watasze. Cały czas tej samej. Tej, od której uciekł, i do której potem wrócił. 

Errare lupum est.

@Mer – podobnie jak w pierwszej domenie, ostatnia strofa zwraca się już ku kolejnej z domen, dlatego jak i tam, wydawać się może że jest taka od czapy. Z pewnością czytanie całego cyklu (a przynajmniej 5 pierwszych domen, skupiających się na motywie podróży) bardziej układa się w sensowną całość, nie mniej nie chciałem tak do jednej publikacji wrzucać tego wszystkiego, słusznie podejrzewając, że może się ta moja poezja okazać ciężkostrawną, więc jeśli czyjś umysł miał mieć niestrawność po pierwszej domenie,  to już przynajmniej na własną odpowiedzialność będzie sięgał za kolejne (ale skutkiem ubocznym będzie taka właśnie niejasność ostatnich strof i ich “wielokropności”…)

Errare lupum est.

o! Dziękuję za zwrócenie uwagi :) Byłem pewien, ze kliknąłem w “wiersz”, ale po kliknięciu “gotowe” nie spojrzałem już czy się wyświetliło w zamierzonej kategorii. Postaram się pamiętać, by zwracać na to uwagę. 

Errare lupum est.

Sam nie wiem czy dla fanów… Mam wrażenie, że pisanie o konkretnym systemie, opartym w dodatku na wymyślonej, ale jednak – mitologii, jest jak pisanie poezji religijnej. Innowiercom i ateuszom się nie podoba, bo to o “niczym”, a “swojakom” się nie podoba, bo konserwa uznaje tylko to co napisane literalnie w doktrynie, a libera wprawdzie uznaje opisywanie własnych emocji związanych z religią, no ale że każdy odczuwa to inaczej, to jest jak z psem ogrodnika: sam nie napisze, ale innych pokąsa ;)

Ale fakt, że najbardziej byłbym ciekaw kąsań kogoś kto w jakikolwiek sposób przemyśliwał wcześniej umbrialne sprawy :) Byłyby to wtedy kąsania merytoryczne, ale jak wspomniałęm – te techniczne są też bardzo cenne. Przynajmniej, nie muszę się martwić, że ktoś przymyka oczy na nie doskonałości na okoliczność wilkołaczej solidarności. ;)

Errare lupum est.

Co do zaś formalnych uwag:

 

1) myślę, że RYMOWANKA też może brzmieć dumnie :) Wszak wg SJP to pot. «krótki wiersz o prostych rymach», więc jednak wiersz :) A za tym samym słownikiem każdy wiersz to «utwór poetycki», a zatem jednak mimo wszystko poezja. Prosta, ale poezja. Wracając do krzeseł – nie każdy jest tronem, ale nawet zwykły więzienny zydelek, czy kuchenny taborecik z jedną ułamaną nogą – daje radę :D Uznam to zatem za zachęcającego kuksańca i będę starał się rozwijać w tym rzemiośle. A nawet jeśli nie osiągnę nigdy poziomu “wysokiej poezji”, to chciaż żeby tak kunszt w rymowankach osiągnąć, to też nie byłoby źle, wszak za najwybitniejszych twórców rymowanek uchodzą m.in. Jan Brzechwa, Julian Tuwim, Stanisław Jerzy Lec czy Jan Sztaudynger.

 

2) brak płynności, czyli jak rozumiem rytmu – mógłby teraz po wcześniejszym wywodzie pewnie strugać (zamiast zydelków) głupka, i twierdzić, że specjalnie brak płynności, bo w wierszu zawarłem dzikość tych przemian w owej domenie, ale… zaraz i tak by wyszło w pozostałych wierszach z tego cyklu (które jednak mimo fali krytyki, spróbuję tu wrzucić), a poza tym, zmienność zmiennością, czemu miałoby to usprawiedliwiać ściemnianie, prawda? Prawda – podstawą. więc co tu dużo gadać, brak płynności skutkiem braków w warsztacie, tj. bycia poetkiem niskich lotów. 

 

3) a z rymów częstochowskich nie jest łatwo się całkiem uwolnić… Fakt, że w tym wierszu zrobiłem ich aż 6 jest na to rzeczywiście mocnym świadectwem. Ale to już kwestia braków (patrz punkt wyżej) 

Errare lupum est.

Dziękuję pięknie wszystkim za komentarze :) Są jak dobra damasceńska stal – dobre, bo ostre.

 

Zawsze uważałem, że analiza poezji w szkołach to zwariowany pomysł, bo dochodzenie do jednej, “oficjalnej” interpretacji zamysłów/uczuć autora, to szaleństwo (nie mniejsze od tych autorowych), a tym bardziej próbowanie wytrząchnięcia tej interpretacji z dorwanego gdzieś żywego autora. W końcu, gdyby chciał/potrafił napisać to wprost, to użyłby prozy (ew. prozacu). Dlatego wybaczcie jeśli pominę (z rozmysłem, a nie przez przeoczenie, lub nie doczytanie czyjegoś komentarza, z wszystkimi się starannie zapoznałem) jakieś pytania, czy wątpliwości, które odbiorę jako próbę zrozumienie CO miałem na myśli, ale za to spróbuję chociaż zasygnalizować kwestię tła, czyli O CZYM tak najogólniej ten (po)twór traktuje, gdyż, mea culpa, publikując z tak skromnym wstępem, miałem przekonanie, że realia Świata Mroku są wszystkim fan-fanom znane. Takie to głupie myślenie, że jak samemu się coś lubi, to wszyscy to na pewno znają, ech. Przepraszam za to!

 

Na początku od razu mocny autokuksaniec. Padło pytanie czy chodzi o “Kroniki Pradawnego Mroku”. Spodziewam się, że moje krótkie hasło wszystko wyjaśni, a sam okazuję się być ignorantem, który nigdy nie słyszał o powyższych Kronikach. O jaki więc świat chodzi? Otóż rozpoznał go już imć Piotr Tomilicz, chodzi właśnie o fan-świat z gier wydawnictwa White Wolf, takich jak Wampir: Maskarada, Mag czy Wilkołak: Apokalipsa, i perspektywa tego ostatniego jest mi najbliższa. Liznąłem nieco Wampira, Maga nie znam wcale, natomiast o ile mi wiadomo, wszystkie łączy opisana rzeczywistość, inne jest tylko jej postrzeganie przez poszczególne istoty. W owym Świecie Mroku istnieje coś w rodzaju rzeczywistości duchowej/astralnej paralelnej do rzeczywistości cielesnej. Magowie chyba potrafią jakoś w nią wnikać, jak również chyba niektóre wampiry (nie jestem pewien), ale na pewno jest to rzeczywistość bliska szczególnie wilkołakom. Każdy wilkołak prędzej czy później zdobywa umiejętność przenikania do tej drugiej rzeczywistości, na ogół łączy się to ze szczególnym skoncentrowaniem na powierzchniach lustrzanych, ale technika tu nie jest istotna. Dodam jeszcze tylko, iż poza samymi grami fabularnymi, wydano również małą ilość, ale jak dla mnie arcyciekawych, opowiadań. Wiem o jednym przekładzie na polski (jak ktoś zna inne to niechaj napisze koniecznie), pt. “Kiedy ogarnie cię szał?”.

 

W Świecie Mroku, jest kilkanaście plemion wilkołaków (zwanych tam niewyszukanie – garou), z których członkowie każdego mają określoną specyfikę. Ja grałem jako Patrzący w Gwiazdy (Stargazer), które znane są ze uwielbiania dla filozofii, zagadek, i ogólnie różnych rozkminek. Zarówno ich rozwikływania, jak i dostarczania. Ponadto każdy garou, urodził się pod określoną fazą księżyca, co determinuje jego, nazwijmy to – charakter. Są tak więc: Ragabasz (nów) – Księżycowy Oszust, Teurg (sierp) – Księżycowy Wróżbita, Filodoks (półksiężyc) – Strażnik Ścieżek, Galiard (trzecia kwadra) – Księżycowy Tancerz i Ahroun (pełnia) – Księżycowy Wojownik. 

 

Galiard (a takowym osobnikiem grałem) to ktoś na kształt barda, opiewającego czy to legendy dzieje swego własnego stada, czy też odpowiedzialny za przekazywanie wiedzy ogólnej nt. garou.

 

I tu wracamy do owej rzeczywistości “duchowej”, czyli tzw. Umbry, którą jako Patrzący w Gwiazdy w sposób szczególny miałem upodobanie “zwiedzać” i “badać”, a jako Galiard – potrzebę przekazywania w takiej a nie innej formie. Tym nie mniej z jednej strony jest wiedza o tym co i jak dzieje się w Umbrze, ale szczególnie w pewnych jej obszarach to w jaki sposób się ją zobaczy, zależy od postrzegania odbiorcy. Czyli tak samo jak to ludzie znamy (wszak mimo iż powiadamy że rzeczywistość jest stała, to i tak są drobne różnice w jej postrzeganiu zależnie od tego jak konkretny mózg w połączeniu z konkretnym aparatem wzrokowym przetwarza dane), ale mocno zwielokrotnione. Czyli dla przykładu – trafiając do domen Dzikuna (potężnej istoty duchowej, będącej emanacją ciągłej zmiany) mamy pewność, że zawsze będą tam szalone, chaotyczne rzeczy się działy, ale jakie konkretnie – to już zależy od charakteru, wierzeń i osobistych doświadczeń osobnika, który w danej chwili tam trafi. 

 

Więcej o Umbrze, czy Penumbrze, można poczytać choćby na Wiki: 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Umbra_(%C5%9Awiat_Mroku)#Daleka_Umbra

https://pl.wikipedia.org/wiki/Penumbra_(%C5%9Awiat_Mroku)

i na dokładkę: http://www.rollageynastyr.fora.pl/swiat,76/swiat-duchow-wedlug-wilkolakow,1082.html

 

Tutaj wkleję, tylko te fragmenty, które mogą trochę wyjaśnić taką a nie inną formę mego wiersza (ale oczywiście nie mam nic na usprawiedliwia jego słabej jakości, poza wiekiem w jakim to pisałem, aczkolwiek, w tym wieku wybitni poeci pisywali już majstersztyki, więc tu taj chyba spuszczę już Zasłonę…;)

 

“Penumbra naturalna przedstawia świat widziany jako interakcja między poszczególnymi: Dzikunem, Tkaczką i Żmijem – obszary Stasis są oplecione pajęczyną Tkaczki, obszary dynamiczne oddychają lub pulsują energią Dzikuna, a obszary entropii i zepsucia ociekają zgnilizną i ropą. Podświadome skojarzenia są tu rzeczywistością – obiekty mogą surrealistycznie zmieniać kształty, ich powierzchnie mogą być zrobione z bardziej sugestywnego niż w rzeczywistości materiału, a kolory i zapachy oddają nastrój.”

 

“Obszar Umbry, znajdujący się najbliżej Królestwa Ziemi, zwany jest Penumbrą. Jest ona najbardziej powszechnym celem wilkołaków, wyprawiających się w świat duchów. Penumbra, zwana również Cieniem Ziemi, to szary, mglisty, widmowy świat, oświetlony jedynie blaskiem wielkiej Celestiny – Luny. 

(…) Penumbra składa się z Domen. 

Chimary: Domeny poszczególnych snów, są dostępne dla każdego, kto jest w stanie śnić. Niektóre z nich są koszmarne, inne piękne. 

Dzicze: Obszarów w których Dzikun wciąż ma styczność z Ziemią jest o wiele mniej niż pajęczyn. Istnieje nieco Domen Dziczy w Penumbrze, lecz większość z nich znajduje się w Dalekiej Umbrze. W takich miejscach nic nie jest trwałe ani stałe, wciąż następują zmiany, a powietrze jest przesycone magią. Jak nietrudno się domyślić zbierają się tam duchy służące Dzikunowi. 

Epify: Są to dziwaczne Domeny, reprezentujące idee abstrakcyjne. Większość garou nie potrafi zrozumieć Epifów, choć Patrzący w Gwiazdy twierdzą, że dzięki medytacji w tych miejscach uzyskali bardzo wiele wiedzy 

Mateczniki: Są to Domeny pozostające pod wpływem Dzikuna. Wyglądają jak piękne obrazy natury, zamieszkałe przez inteligentne drzewa i mówiące zwierzęta. 

Pajęczyny: Miejsca w których do Penumbry wkracza Tkaczka zwane są Domenami Pajęczyny. Odpowiadają one dużym obszarom technicznie zaawansowanych miast, a zamieszkują je Pająki Wzorca i Pająki Sieciarze. 

Piekła: W tych domenach włada Żmij – wyglądają jak składowiska toksycznych odpadów lub podobne miejsca. Nawet rejony o silnym zanieczyszczeniu powietrza mogą stać się Piekłami. Zamieszkują tam Zmory. 

Skazy: Domeny skażone to obszary dominacji Żmija i Tkaczki – wyglądają jak zanieczyszczone, owinięte pajęczyną miasta. 

Trody: Są to domeny energii fearie, w których pojawiają się kręgi i monolity istot fearie. Oznaczają miejsca, które były poświecone tym istotom zanim najazd Tkaczki wygnał je z Ziemi. Czasami można spotkac w nich fearie.”

Errare lupum est.

jak się stała… sam chciałbym wiedzieć :) trzeba by zapytać Dzikuna, ale z kim z maluczkich chciałby o tym pogawędzić, ech… 

 

A czemu w cudzysłowie? Małe jak dla krasnala, twarde, niewygodne, z drzazgami wchodzącymi w zwieńczenie nóg, a w dodatku chybotliwe krzesło, to wszak wciąż krzesło. Coś nawet jak nie spełnia czyichś oczekiwań estetycznych, ale spełnia określone wymogi formalne, to nie przestaje być tym czymś chyba?

 

A za grube słowa przepraszam. Bezmyślnie skopiowałem z Worda, i nie pomyślałem o usunięciu pogrubień :(

Errare lupum est.

Nowa Fantastyka