Profil użytkownika


komentarze: 167, w dziale opowiadań: 88, opowiadania: 51

Ostatnie sto komentarzy

Twoje opowiadanie zostało zanalizowane na:
http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2011/09/141-strazniczka-popielnej-kurtyny-czyli.html

Zapraszamy!

Aj, link mi się źle wkleił. Adres właściwy: http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2011/06/126-w-stepie-szerokim-czyli-z-sierpem-i.html

Twoje opowiadanie zostało zanalizowane na: http://dziobaki.blogspot.com/2011/06/ewolucja-kalendarza.html - zapraszamy!

Twoje opowiadanie zostało zanalizowane na:

http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2011/05/124-gorag-czyli-my-jestesmy-krasnoludki.html

Zapraszamy - analizatorzy

Ano właśnie - drobne utwory wolno przytaczać w całości. Nie przepisujemy książek, zaś ilość dodanego przez nas tekstu usprawiedliwia nawet bardzo obszerne cytaty. A że o zgodę nie pytamy - ha, takie już z nas wredne dranie. Czy może słowami naszej szefowej, Kury: "Jezdeśmy niekulturalne chamy, nuuuu!"

Twoje opowiadanie zostało zanalizowane na: http://niezatapialna-armada.blogspot.com
Zapraszamy!

Twoje opowiadanie zostało zanalizowane na: http://niezatapialna-armada.blogspot.com
Zapraszamy!

Ajwenhoł:

Primo, strona nie jest "moja", jestem częścią większego zespołu i to częścia raczej drobną, plasującą się w dolnej połówce stawki. Zdajemy sobie sprawę, że dla "obśmiewanych" to, co robimy, może być przykre. Wiemy, że to kontrowersyjne. Uważamy jednak, że więcej z tej działalności jest pożytku niż szkody.

 Secundo, owszem, nie tylko sądzę, ale i z doświadczeń wiem, że autorzy tych opowiadań na stronę zaglądają, część przestaje pisać, bo orientuje się, że to nie dla nich (chwała im za to!), są jednak i tacy, którzy po zimnym prysznicu biorą się za siebie.

I w końcu - skąd stwierdzenie, że krytyk ma umieć coś robic lepiej od krytykowanego? Gdyby umiał - robiłby to sam... Jak mówi stare chńiskie przysłowie: Krytyk i eunuch z jednej są parafii - obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi.

Nie, Locha Snejpa (pierwsza polska analizatornia internetowa) istniała sporo wcześniej i całkiem niezależnie od nas.

To moje przeczulenie na aluzje ma chyba związek z przebywaniem w mocno żeńskim towarzystwie.

Adamie, cóż, ad 1. mam podobnie: też zwykle jestem w mniejszości (w szczególności z ośmiorga czynnych analizatorów Armady jestem jednym z dwóch facetów); co do 3. dziękuję w imieniu zalogi, choć aluzju paniał.

Zaś w kwestii 2... Że pojawiłem się z ta informacją teraz, no cóż analiza numer 115 Armady (wcześniej znanej w blogsferze jako SuS - działamy od roku 2008, ale musieliśmy w pewnym momencie ze względów formalnych zmienić nazwę i okroić część archiwów) była zarazem pierwszą analizą opowiadań z forum NF. Wyszukujemy warte analizy obiekty na różnych forach, blogach i portalach, a po analizie zamieszczamy tam informację. (Zwykle robi to kura z biura, nasza szefowa, ale że na NF ja już mam konto, to tym razem w naturalny sposób padło na mnie.) Analizy zamieszczamy regularnie co czwartek, w roku zdarza się najwyżej kilka tygodni bez analiz. Nie jest więc to - a widzę, że można było odnieść takie wrażenie - jakiś nowy projekt wycelowany szczególnie w forum NF. Raczej NF jest jednym z wielu celów. Aż dziwne, że wciągnietym na listę stałych obserwacji tak późno...

Ad 1) Jesteś, niestety, w mniejszości jeśli o pstrokaciznę chodzi większości to nie przeszkadza... A nawet pomaga, bo kolory kodują komentatorów. Czytelników mamy od nastolatków (niewielu) do czterdziestokilkulatków.

Ad 2) Co do sensu - wyjaśniłem powyżej. Po więcej zapraszam na nasze forum: http://www.sierzantundsaper.fora.pl/ .

Ad 3) Primo nie mylę, secundo nie "chcemy" lecz robimy od dawna...

> a.k.j.

Pisać mógł, pewnie każdy, ale czy koniecznie musiał to publikować? Jak się publikuje, to naraża się na krytykę i satyrę.

Dlatego analizy mają cel wieloraki: po pierwsze, oczywiście, bawić. Może to i nie humor najwyższych lotów, ale cóż.
Po drugie mają uczyć na błędach (zwłaszcza cudzych). - Wielu młodych czytelników analiz pomyśli potem kilkakrotnie zanim wrzuci tekst do sieci. Da go komuś do sprawdzenia... Będzie unikać pewnych typowych błędów, które analizatorzy wyśmiewają. I w rezultacie będzie pisać lepiej.
Po trzecie wreszcie: mają uświadamiać autorom, co im sie zdarzyło naprawdę napisać. I - czasami - po pierwszym szoku zdarzają się cudowne nawrócenia, zdarzają się, choć rzadko, ludzie, którzy piszą potem analizatorom, że taki kubeł wody na głowę był im w ostatecznym rachunku potrzebny, że teraz z własnych swoich wypocin sie śmieją. A większa jest w Armadzie radość z jednego Pisaka, który sie nawraca, niz z dziewięćdziesieciu dziewieciu Dukajów.

Zaś w kogoś, kto pisze zamiast dreczyć klasowego grubasa - jakoś nie wierzę.
Zresztą: "Bądź zdrów, lecz nie śpiewaj, zabijaj, lecz nie pisz wierszy, truj, lecz nie tańcz, podpalaj, lecz nie graj na cytrze..."

Adamie, zgody na wykorzystanie tekstów opublikowanych w sieci w celu ich analizy krytycznej nie potrzeba, to już zostało wielokrotnie sprawdzone.

Zaś analizowanie jako takie jest znacznie, znacznie starsze niż Fahrenheit, pamiętam coś, co zwało się DysKluPio i było fragmentem audycji radiowej "Studio 202" gdzieś w latach siedemdziesiątych, a działało właśnie na tej zasadzie.

Będa części kolejne... Następne w kolejce do analizy stoją (tu uchylę rąbka tajemnicy) dwa opowiadania już nie tak jawnie absurdalne.

Z kolei męczyć na siłę coś co samo z siebie jest przyzwoite też nie ma sensu, bo zatraca się wtedy rola - jak to ładnie określiła Suzuki - prewencyjno-edukacyjna.

Zawsze można polubić na FejsZbuku: http://www.facebook.com/pages/Niezatapialna-Armada-Kolonasa-Waazona/189582341076355

Twoje opowiadanie zostało zanalizowane na:
http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2011/03/115-bigos-fantastyczny-czyli-czarna.html

Zapraszamy!

Twoje opowiadanie zostało zanalizowane na:
http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2011/03/115-bigos-fantastyczny-czyli-czarna.html

Zapraszamy!

Twoje opowiadanie zostało zanalizowane na:
http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2011/03/115-bigos-fantastyczny-czyli-czarna.html

Zapraszamy!

Cóż, to faktycznie coś dla tych, którzy maja powieść gotową, albo na ukończeniu.

Ale myślę, że na jednym konkursie się nie skończy, może będzie wznawiany corocznie?... Na przyszły rok pewnie bym nawet coś miał. ;-)

Ja najbardziej cenię zakończenia wymagające chwili zastanowienia, zawierające w sobie element zaskoczenia (acz nie "to byli Chińczycy!" albo deus ex machina) wiele wyjaśniające i dodatkowo otwierajace widoki na dalsze dzieje, które czytelnik - bądź autor, kiedyś - moga sobie dośpiewać. Sam staram się takie pisać, wychodzi mi albo nie, przykład czegoś takiego można znaleźć w moim Smoczym Leżu.

> gregster

To "Tales of Magic Shit" przypomina mi nieco "Fekal Fantasy: Magic & Loo" (po polsku "Fekal Fantasy: Magia i Sracz"). Sorry za offtop, MSPANC.

Tak patrzę sobie na ten zestaw top10, który podał gregster i zastanawiam się, co tak wysoko robią Opowieści z Narni. Ja rozumiem, że swoje lata te książki mają, klasyka itd., ale jeśli o poziom chodzi, to są daleko za Potterem (którego zresztą widziałbym w okolicach dziesiątego miejsca).

Ba! Od czegoś trza zacząć. Może być nawet Eragon.

Moi faworyci:

"Anielski Kwiat" szoszona
"Ciąg dalszy Sagi Przesłowiańskiej" gregstera

Warte wzmianki:
"Hogberg" Stormbringera

Przeczytałem. Żeby nie było, ze nikt nie czyta, a jak juz czyta to nie komentuje.
Warsztatowo niezłe, a treść... nie wciągnęła mnie, ot zabawa z elementami wojny trojańskiej i trochę żartów z poprzekręcanych imion. I domieszka Tolkiena (Minar Ilion). Całość jak dla mnie niezbyt strawna.

Uważam, że gwary i dialekty ubogacają język, choć miejscami mogą go i zachwaszczać. Ale dobrze, że istnieją i niech sobie będą. ;-)

Jeśli chodzi o regionalizmy, to sądzę, że autorzy niepotrzebnie się ich boją. Stosowane z wyczuciem potrafią ubogacić opowieść. Ot taki fragment z mojego podwórka:

"Ruram Paruram ubrał czapkę i wyszedł na pole. Ruram zresztą zawsze wychodził na pole, co odróżniało go od większości innych czarodziejów, którzy wychodząc na zewnątrz, wychodzili na dwór."

Warto zwrócić uwage, że w tym fragmencie wysteopuje nie tylko "pole" w znaczeniu "zewnątrz", ale i "ubrał" jako "włożył, założył" - niepoprawne z punktu widzenia ogólnopolszczyzny.


> Mortycjan
Nigdzie nie twierdziłem - i nie twierdzę - że w narracji można zapisywać jak się chce. Nie wiem skąd ten wniosek...

Za to ja twierdzę że można. Ale jest to stawianie sobie - jako autorowi - poprzeczki naprawdę bardzo wysoko. Można się na tym naprawdę łatwo przejechać i wykopyrtnąć.

> beryl
^^ Tako ma to wyglądać?

Berylu, miód na moje oczy! Wiele bym dał za tak napisane opowiadanie fantastyczne. Może spróbujesz? Bardzo chętnie przeczytam!

Nota bene uważam, że jedną z cech, które powodują, że Jacek Dukaj jest obecnie - według mnie i nie tylko - najwybitniejszym żyjącym polskim pisarzem, jest właśnie umiejętnośc dopasowania, nagięcia wręcz, narracji do opisywanej rzeczywistości. Dlatego też nawet w narracji nie uważam za koniecznie niewolniczego trzymania się reguł języka, pod trzema wszakże waruknami:
* Autor reguły zna i łamie je celowo.
* Robi to konsekwentnie.
* Zabieg ten czemuś służy.

A, szkoda, skoda, bo "puchar" to potworek językowy, który razu pewnego podchmieleni kodyfikatorzy jezyka przemycili do polszczyzny.

Zaznaczam też że "dzieńdobry" ani nawet "dziędobry" nie bulwersują mnie. Przeciwnie! Uważam, że są to pełnoprawne środki wyrazu artystycznego, które - jeśli je stosować konsekwentnie i świadomie - wzbogacają tekst. Podobnie jak na przykład uzywanie zwrotu "wyjść na pole" jeśli akcja dzieje się w Małopolsce, lub bohater jest krakowiakiem. ;-)

> Lassar
Czy ten autor kiedyś się nauczy, że tworzenie 153 neologizmów na każdą stronę wcale nie nastawia specjalnie optymistycznie czytelnika?

Mnie nastawia, o ile jest dobrze zrobione. A jest.

Że przydałoby się tworzyć fabuły nie tylko cholernie poetyckie, ale również w miarę czytelne?

Jak dla mnie - są czytelne.

Grafika bardzo dobra.
Tekst - cóż, stylistycznie i logicznie poprawny, ale nie zdołał utrzymać mojego zainteresowania. Dotrwałem gdzieś do 1/3. Nie te klimaty, nie ta tematyka, któż wie.
Ahów i achów - jak się słyszy różnicę między h i ch, to są to różne wyrazy. Większość ludzi hihota, myśląc że chichiota. ;-) Mortycjanie, mam nadzieję że "puhar" też piszesz przez samo h.

Zgodzę się z mniam, że niezłe.
Zgodzę się też, co do "stanięcia otworem".
Za to nie zgodzę się co do "ja"; ono jest w tym zdaniu niezbędnie potrzebne.

Dodatkowo: zgrzyta mi "myśl o gotówce przestała mnie pocieszać". Coś by tu wypadało zmienić, niewiele, ale jednak.

Zacznijmy od damy:
Aphrael z cyklów "Elenium" i "Tamuli" D. Eddingsa. Niełatwo byc boginią, oj nie.

oraz:
Belgarath
- tego samego autora, przecudownie zgryźliwy staruszek, Gandalf i Dumbledore w jednym i do potęgi; w ogóle uwielbiam eddingsowe postacie!
karzeł-narraror (bezimienny) z cyklu "Imprimatur" Monaldi/Sorti. Dając się nieść wydarzeniom wpływa na losy świata.

z postaci mniej fantastycznych:
Kacper Ryx Wollnego. Po prostu sympatyczny gość.

Bo to jest jak całowanie tygrysa w dupę: po części śmieszno, po części straszno.

> Ajwenhoł

Jakie tam "wielkie" litery . Duże i tyle - i to żaden rusycyzm. Już Fredro pisał: "B duże, a capite, jaśnie panie."

A można pisać dużą/wielką literą, albo od dużej/wielkij) litery. (Mnie uczono tej drugiej formy.) Dopiero "z dużej/wielkiej" to rusycyzm.

Żeby nie offtopicować zanadto: "Lód" mam za sobą (trzy razy) i nie odo końca zgadzam się z recenzją powyżej...

Mniam, nie znasz się. :p To był cichy tupot na mokrej od deszczu ziemi. Ale nie za bardzo mokrej bo wtedy zamiast upotu byłby mlaskot.

<anal-i-zator mode on>

-... To nie ma najmniejszego sensu.

Święte słowa!

Puszcza skąpana w mroku, ścieżki dosłownie wymyte z widoczności.

Autor(ka) lubi łazienkowe porównania. Nawet jeśli niezbyt pasują.

za każdym drzewem czeka jakaś niemiła niespodzianka, w postaci jakiegoś stwora

Za każdym drzewem? To chuderlawe te stwory są.

Wędrowcy ani myśleli potwierdzać tą teorię.
Za to gorąco jej zaprzeczali. A tak poza tym, to TĘ, nie TĄ.

- Im szybciej wyjdziemy z tego przeklętego, porośniętego pustkowia bez oznak cywilizacji, tym lepiej.
Lepiej pójść do bezdrzewnego gaju z oznakami.

- Musimy się w tej chwili zatrzymać.
- Czemu?
- Chcę siusiu!

Gdy rozpalimy ognisko to poszukamy "czegoś" na czym moglibyśmy się położyć.

Ziemi?

Potem, prawie na oślep szedł w głębie puszczy. Wysoko unosił stopy, by się o nic nie potknąć. Domyślił się, że stąpa po jakiś gałązkach, bo z każdym krokiem coś z trzaskiem pękało. Wydawało mu się, że jest coraz ciemniej.
Od jakiegoś czasu nie widzi co pod nogami, a mimo to „coraz ciemniej"?

Zaczął iść powoli.
Przedtem szedł szybko. Po omacku w lesie wysoko podnosząc nogi. Kolejny twardziel.

Z jękiem zaczął otrzepywać spodnie z różnych roślinek
Tak? Roślinek? Skąd wie, co to, jak nic nie widzi?

Po chwili marszu z ulgą stwierdził, że zbliża się do polany, gdzie jest mniej drzew
Myślałby kto, że zwykle na polanach jest więcej drzew niż dookoła...

Uznał, że tam, gdzie się znajduje może być wiele suchego drewna.
Na polanie po deszczu. Naiwniak.

Ciemność puszczy bardzo go niepokoiła.
To było takie niepokojące! Z reguły puszcze nocą są rozświetlone.

<anal-i-zator mode off>

Doradzam gruntowną korektę logiczno-stylistyczną tekstu.
Odradzam publikowania kolejnych odcinków.

> beryl
Znaczy, dla przykładu: jestem amatorem. Nikt mnie dotąd nie wziął do żadnego pisma. I żeby mnie wydrukowali muszę być... wydrukowany już wcześniej?

"Kto ma, temu będzie dodane. A kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co ma."

Znamienne, że żaden redaktor się tu nie wypowiedział.

<anal-i-zator mode on>

Promienie słoneczne odbijały się od czerwonej, przesuszonej cegły. Stara miejska kamienica liczyła już wiele lat, o czym świadczył odpadający tynk, który odsłaniał lico muru. Na gzymsie widniała magiczna data 1888 r
Jeśli to miejska kamienica z 1888 roku, to jest niewątpliwie wybudowana z (czerwonej) cegły palonej. Skąd więc to „przesuszonej"?

Pomimo swojego żałosnego stanu i odstraszającego zielonego koloru, budynek nadal nadawał się do użytku.
Jakby był pomalowany na niebiesko, to by się nie nadawał.

Na twarzach dziewczyn siedzących przy stoliku pojawił się rumieniec. Ukryły go za kartą menu
Wielka karta musiała to być, albo ten wspólny rumieniec zajmował mało miejsca.

dając sercu chwilę na zwolnienie obrotów
Nie dość że rumieniec, to i serce maja wspólne. I ono się obraca!
Mutanty!!!

- Poprosimy trzy herbaty i po torcie truflowym - powiedziała, po czym wypuściła powietrze.
Którędy?...

Zawiesił kartkę przy kuchence, po czym zamknął się w łazience
Po czym szybko umył ręce wciąż kłaniając się w podzięce.

Zrywał się z łóżka, cały znany potem
Znaczy: najpierw się zrywał, a potem był z tego znany?

Jasny księżyc, wpadając do środka odbijał się od ciemnych ścian, oświetlając duże, okrągłe pomieszczenie.
Zagadka: Ile ścian ma okrągłe pomieszczenie?
Zagadka druga: jak księżyc odbija się od ciemnych ścian?

Pomiędzy srebrnymi promieniami przemykały dwie sylwetki; [...] Ruchy jednej z nich były nerwowe, poruszała się po całym pomieszczeniu, sprawdzając coś na podłodze. Druga natomiast siedziała w miejscu
Chciałbym umieć przemykać siedząc w miejscu.

Mężczyzna podniósł dłoń, otaczająca ich ciemność idealnie maskowała wszelkie ruchy.
No to skąd wiadomo, co podniósł, o ile w ogóle cokolwiek?

<anal-i-zator mode off>

No proszę, niecały ekran a już tyle kFiatków...

Nie, zdecydowanie nie warto czytac dalej.

Przy okazji - tekst byłby śmieszniejszy bez ostatniego zdania: ono zupełnie nie pasuje...Już lepiej byłoby dać tam "Santaklałs". ;-)

Po co tu siedzę: bo lubię poczytać dobrą fantastykę. I choc opowiadań, które mi się podobają, nie ma tu wiele, to jednak zdarzają się takie - i te dostają ode mnie pozytywne komentarze; niech się autor cieszy, że czytelnika "kupił". A poza tym siedzi we mnie wredny anal-i-zator, który czasami lubieje się popastwić nad pokracznymi tekstami i wylewać kubły zimnych pomyj na głowę aŁtora wołającegi "Uzasadnij!".

Po co sam piszę: bo muszę. ;-) Znacznie wiecej miałbym z innej działalności, ale jak czasem człowieka przypili, to nie ma rady...

Po co tu publikuję: bo pisze się po to, żeby ludzie czytali. Może się komuś spodoba, może jakis ciekawy komentarz dostanę (choć o te jakby trudno, tu i nie tylko tu).

Coś w tym jest. Pozostawiło jakis taki nostalgiczno-tęskny nastrój.
Tak, podoba mi się.

> Fasoletti

To zapicie na śmierć jest warte zapamietania do późniejszego wykorzystania. Znaczenie "ten much" jest dość oczywiste, znacznie prostsze do rzszyfrowania, niż kwestia, czy samiec wszy to wszarz, czy też wszyk.

O ile się nie mylę, tu konkursu nie było...
Gdzieś konkurs był - to i dobrze: można było coś napisać, wysłać i może nawet wygrać za to nagrodę. Ale po co wrzucać to tutaj? Sam mam w "dorobku" kilka fanfików, ale uważam, że zdecydowanie właściwszym dla nich miejscem jest www.fanfiction.net niż www.fantastyka.pl - tu oczekuję czegoś oryginalnego.

W ramach parodii - czemu nie, mozna negować, vide Shrek.

Ale na poważnie, ech, takie podejście ma w sobie wewnętrzne fuj i ukryte ble. To jest tak, jakby wołać: "patrzcie, taki Tolkien, Andersen czy inny Conan-Doyle, a bzdury napisał, ja umiem lepiej, co z tego, że świat od niego rąbnąłem". Żenada.

Była taka książka "Ostatni władca pierścienia". Dobry przykład złego przykładu, czego z Tolkienem robić absolutnie nie należy.

Fanfiction do "Królowej Śniegu", hę?

Nie wiem jak inni, ale jamam niejaką alergię na fanfiki, które zamiast rozwijać i pogłębiać morał i przesłanie oryginalnej opowieści, po prostu je negują. Ech. Więcej szacunku dla autora oryginału poproszę! Zaś w kwestii przerostu formy nad treścią zgadzam sie z mniam - występuje. I razi.

> beryl

E, nie, emo to zdecydowanie nie jest. :-]
Emo nie piszą:
Tak siedząc wszedł do środka Ron,który trzymał słoiczek w,którym było coś czarnego.
I podeszła do Harrego pchływszy po drodze Seamusa z,którym dawno miała na pieńku. Seamus się stoczył i upadł na torbę Parvati,która poderwała się wystraszona. A Ron dalej się odpchliwowywał,i trwało to długo.
Hermina najpierw się przestraszyła strasznie,ale potem dzielnie zeszła na zawał.

E, nie, poprawa jest. Było trrrragicznie, a jest bardzo źle. Nawet mod <a-i-z> mi się nie uruchomił.  Więc kroczek do przodu został zrobiony. Ale niewielki. I dalej nie widzę sensu publikowania tu kolejnych części.

<anal-i-zator mode on>

Słońce wschodziło powoli dając znak sową

Trzymało ją za nóżkę i machało energicznie.

pora udać się do swych nor tym samym budząc do życia zwierzęta dzienne
- Sarna, wstawaj! Moja kolej na spanie!
- Puszczyku, ja jeszcze chce spać!
- Jedno naraz, tak było umówione.

Podeszła do okna otworzyła prawe skrzydło
Anielica?

Karl również pożegnał się z bratem śmierci
- BYWAJ, KARL!
-Mówienie dużymi literami jest chyba u was rodzinne...

nie znalazł jej gdyż stała przy oknie i patrzała na pozostające we mgle dwa szczyty gór
O szczyty gór! Jak już stylizujemy na „patrzała", to czemu także nie „stojała"?

szybko podniósł się z podłogi chwycił swój łuk ,który był zawieszony na ścianie wybiegł z sypialni na korytarz i w biegu założył na siebie płaszcz wzią strzały do łuku i kusze już naładowana która leżała na stoliku obok miecza.
Taaak. Teraz wyobraźmy to sobie plastycznie i spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, ile Karl miał rąk, że zdołał to wszystko zrobić...

Karl wbiegł do stajni, szybko dosiadł konie
I ile miał nóg? No, ja wiem, istnieje tzw. „poczta węgierska", ale nie nazwałbym tej pozycji „dosiadaniem".

Stajnia a polana na której ów się znajdywali nie była odgrodzona od siebie niczym zadymi drzewami tylko małym płotkiem
Kontem plujmy urodę tego zdania, nim się zacznie zadyma między drzewami.

wycelował w nich kusza którą zabrał ze stolika wybiegając z domu, pociągnął za spust strzała wyleciała z ogromna prędkością tnąc powietrze. Trafił, siła strzały była tak potężna że człowiek w kapturze został zerwany z konia i odleciał od niego na dobre cztery metry.
Hmm, efekt jakby oberwał przynajmniej z balisty.

Karl był już coraz bliżej w kuszy pozostał jeszcze jeden bełt.
Kuszałasznikow samopowtarzalny! To wiele tłumaczy!

Puścił cięciwę strzała wyrwała się niczym hart
Ducha?

Kon karla to czystej krwi wierzchowiec, pochodził z królewskich stajni ale nie czas teraz na opowiadania o koniach.
Na resztę tego opowiadania też szkoda czasu.

Ciąg dalszy nastąpi...
Czytelnicy zgodnym chórem: NIEEEE!

<anal-i-zator mode off>

Opowiadanie tak potworne, że wystraszyły sie go nawet przecinki, które stadnie z niego uciekły.

> lbastro
Czyż, gdyby bylo inaczej, Unia Europejska i USA wydawalyby tak gigantyczne sumy na uświadamianie ludzim ważności tych przedmiotów (sam w ramach pewnych programów odwiedzam szkoły w moim regionie i prowadze pokazy z fizyki i astronomii).

Akurat UE i USA wydaja miliardy na takie bzdury, że powyższe nie jest zadnym argumentem.

Nie wiem, ilu wśród polskich pisarzy fantastycznych zawodowych fizyków (kojarzę tylko Huberatha). Natomiast na pewno nie jest tak, żeby fizyki nie mógł zrozumieć np. filozof (Dukaj).

Z kolei ja sam ukończyłem fizykę, a wolę (czytac i pisać) fantasy niz SF. Różnie to bywa.

> Misiael
A ja opowiadam się po trzeciej drodze - bohater, który świadomie podejmuje działanie, bez żadnego przypadku czy Przeznaczenia.

"Siły przeznaczenia i przypadku trzymają całe światy na swoich szlakach. Jakże więc może znaleźć się pomiędzy nimi miejsce na coś tak słabego i kruchego jak ludzka chęć?"
Taki sobie cytat w odpowiedzi. :P

A ja myślę, że jest w tym coś jeszcze. SF stara sie wybiec w przyszłość, pokazać co będzie... i pudłuje. I te pudła są coraz wyraźniej widoczne w miarę postępów technologii. Weźmy klasyczne SF z wczesnych lat 70-tych. I co tam mamy: ludzkość żyje sobie w całym układzie słonecznym, a co wybitniejsi dowódcy pojazdów kosmicznych maja nawet osobiste przenośne komunikatory! Życie potoczyło się inaczej. Może węc teraz trudniej ryzykować prorokowanie przysłości i trudniej w takie wizje uwierzyć?

<anal-i-zator mode on>

w ciasnym konfesjonale, w którym nie lada wyprostować już nieźle zdrętwiałe nogi,

To był nie lada konfesjonał!

Na jego ustach szybko zagościł uśmiech, i na chwilę zapomniał o mrozie.
Uśmiech - zapominalski gość. Zagości i zapomni.

Odkręcił łapczywie zakrętkę i wlał zawartość do gardła.
Zakrętki.

Szybko odessał się od gwintu
Cmok!

starał się jak mógł ukryć udawaną niewiedze.
To udawał te niewiedze, czy je ukrywał w końcu?

Nieśmiała spowiedniczka aż pisnęła.
Tak, tak, spowiedniczka...  Jak się używa trudnych słów, to jednak warto sprawdzić co znaczą.

krzyknął szeptem, rozmasowując czoło
Musiał nieźle w tę potylicę oberwać, skoro go czoło boli.

Latarka Petzla dawała na tyle światła, by mógł policzyć po drodze wszystkie pająki zwisające z sufitu.
Niezły reflektor. A i ostrości wzroku zazdroszczę.

Wikary wyciągnął dłoń i stanowczym ruchem obniżył stary ścienny świecznik, a zaraz potem tuż obok księdza odsunęła się deska z ładnie przyozdobioną złotą klamką.
Skoro świecznik otwierał deskę to po licho jeszcze klamka? A! Na przyozdobę.

Okrągły pokój miał po prawej stronie duże okno, po części zabite, jednak na tyle duże, by zmieścić w sobie mężczyznę.
Pomimo zabicia, czy pomieściłoby, jakby zabite (po części) nie było?

ksiądz ziewnął obficie
Obficie. Niech i tak będzie.

uśmiechnął się idiotycznie
Coraz bogatsza gama wyrazów mimiki, nie powiem.

i czerwoną suknią, która gdyby wierzyć plotkom, barwiona jest krwią wprost z łona niewiast
Powinna szybko zbrązowieć w takim razie

Czupryna czarnych włosów ostro szarpała się na wietrze.
Szarpała się? Zali z kim?

<anal-i-zator mode off>

No, wystarczy tego pastwienia się... Było zabawnie, ale chyba nie o to autorowi chodziło.

Żebym to ja pamiętał, co dokładnie myślałem, jak to pisałem... ;-) Z pewnością miało być to ku rozrywce, acz nie miałem zamiaru stworzyć historii opartej typowo na akcji. Raczej chciałem, by była to snująca się niespiesznie opowieść w lekkich oparach absurdu. Do poczytania w wolnej chwili dla odprężenia. Zdaję sobie jednak sprawę, że coś takiego mogłoby być odebrane jako po prostu nudne.
Cóż, w razie czego zawsze mogę wykorzystac co poniektóre pomysły w innych utworach.

<anal-i-zator mode on>

Dookoła czuć było stęchły zapach rozkładających się na słońcu ciał.
Znaczy - leżały już chwilę, że je czuć było.

zwłoki [...] dobrze ubranych i uzbrojonych zbirów, którzy ostatni kontakt z mydłem mieli chyba w wieku 5 lat
Nieumyci a dobrze ubrani? Ale numer.

Nastało południe, chociaż w tamtym momencie czas ciężko określić . Z dala widać czubki usychających drzew, które uginają się pod ciężarem dziwnie wyglądających ptaków.
Nieokreślony czas zmienił się z przeszłego na teraźniejszy.

-Niech to szlag! - mężczyzna nie szczędził słów, trzymając w ręku strzęp , zerwanej przed chwilą, sznurówki.
- Motyla noga! - nie szczędził słów anal-i-zator, czytając ten tekst.

- Kolejna poszła w drzazgi...
Sznurówka w drzazgi???

Po krótkiej naprawie obuwia zaklną
Czas zmienił się na przyszły!

podszedł do leżącego najbliżej ciała , z którego wyją długi stalowy nóż
Wyjące noże... Horror!

po czym podszedł do największego osobnika na ziemi
Największym pojedynczym osobnikiem na ziemi jest ponoć krzak borówki zarastający sobą parę hektarów gdzieś w Kanadzie.

Po bokach rosły jakieś kępki roślin, które próbowały wyglądać jak trawa, aczkolwiek rzadziej porozszadzane , a kolorem bliżej im było do fusów z herbaty, kiedyś bardzo znanego trunku, niż do zielonych łąk.
Ja nie jestem pojąć w stanie. Waszmość prawisz zbyt zawiło.

Skwar wydawał się coraz bardziej mu doskwierać.
Żar coraz bardziej go żarzył, a zaduch coraz bardziej go zaduszał.

Zdjął plecak, rozpiął go i ze środka wyjął mała puszkę oraz kawałek płaskiego drewienka. Jedzenie nie wyglądało zbyt dobrze. Jęknął krótko i kilkoma ruchami wyjadł wszystko.
Gość jest wysuszony przez skwar a je bez popicia. Twardziel.

Mężczyzna chwycił za broń, wstał i powoli ruszył do przodu. Zza rogu najpierw pojawiła się lufa , a potem bystry wzrok wędrowca.
Wzrok się pojawił, powiadacie?

Pomimo nieprzyjemnego wzroku na karku, wędrowiec przeszedł powoli przez skwer
No tak - wzrok pojawił się i usiadł mu na karku!

i stanął przed domem z wielką czerwoną gwiazdą na przodzie.
Za diabła nie wiem, czy gwiazdę miał dom, czy ten, co stanął. I gdzie ją miał? Na przedzie, na wrzodzie, na trzodzie?

Zapukał , po czym szybkim szarpnięciem otworzył drzwi.
Konsekwencją nie grzeszy.

Mieli tłuste, przepocone, czerwone koszule , na głowach czarne czapki dżokejki a pod nosem czarne wąsy.
Wąsy również należały do ich umundurowania, jak sądzę.

<anal-i-zator mode off>

Hmmm. Skoro uruchomił mi sie mod a-i-z, to znaczy że było tragicznie, niestety.

Dokładnie to właśnie zrobiłem. :-) Ten tekst ma kilka lat (sześć-siedem, o ile pamiętam). Natknąłem się na niego i zacząłem myśleć, czy warto jeszcze w niego inwestować, czy lepiej zająć się czymś innym.

> AdamKB
mutant jakiś, miał więcej niż jedną tchawicĘ

Nu, czego kcesz? To w końcu fantastyka, no nie? :p

Tak, pisz dużo i ucz się z krytyki. Parę lat minie i się nie obejrzysz, a będziesz pisał dobrze.

Rada ode mnie: nie kombinuj. Nie sil się na poetyckość, bo wychodzi karykatura. Pisz jak najprościej, styl sam przyjdzie... kiedyś.

Khem. Czy przemiany obuwia bohaterki z pantofelka w czółenko, a następnie w kozaczka i szpilkę są zamierzone? Bo mnie tu cóś grubo nie pasi...

O ile bohater jest dobrze skonstruowany, może być taki i taki.
Znacznie trudniej napisać dobrego przepowiedzianego, po drodze trzeba ominąć wiele pułapek wiodących do banału. Stad pewnie ostatnio przewagę maja przypadkowi.

Nie proś, aby nie było Ci dane. Zwłaszcza o oceny. Mnie niedawno jakiś walec przejechał po prawie wszystkich opowiadaniach jedynkami. Ocen przybyło, a wiedzy mi nie przybyło.:P

<anal-i-zator mode on>

a ona próbowała jedynie powstrzymać rodzący się ból
Powstrzymywanie bólów rodzenia - wyższa szkoła jogi.

Powstrzymać lecące z kącików jej niebieskich oczu mocne łzy,
Mocny tekst!

 które zaraz miały przekroczyć granicę dziewczęcych sił
i przejść ludzkie pojęcie

i rozlać się po jej policzkach
Detergentu jej do łez dodali, że się rozlewają?

 jak to woda osuwa się po kamiennych ścianach w wodospadzie
Hał połetik!

Napinała wszystkie swe mięśnie tylko by nie upaść za chwilę z łoskotem
Mam skojarzenia. Smrodliwe.

na niedbałą podłogę.
Podłoga w ogóle o nią nie dbała.

Jej rude włosy połyskiwały lekko w świetle przedostającego się przez brudne, szarawe szyby okrętu, słońca.
Okręt słońca? I włosy świeżo umyte, że połyskują. Hed end szołders.

W końcu opór mięśni nie dał rady
Nie dziwię się, nikt by nie dał.

Snuła w myślach opowiadanie dla ratunku dla niej,
Że kto komu czemu?

leżąc na podłodze jak kukła, bez mięśni, kości, duszy, bez duszy...
Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy!

Lisa, miała na imię, Lisa, rudowłosa kukła leżąca na podłodze...
Lisa, dawajcie mi tu lisa! Srebrnego! Nie rudego!

Chyba nie sądzisz, że przyjdzie tu po ciebie setka twoich sługusów z noszami i zaniesie cię do pięknego łożyska, którego świat nie widział!

Kulkowego, na kulach armatnich.

 
Przysunął do niej swą brudną roztrzepaną twarz i uśmiechnął się. Czuła już na sobie jego pijany oddech, ale ilekroć próbowała, całe jej ciało było zbyt słabe, by poruszyć choćby jednym organem, a co dopiero wstać.
Chciała poruszyć jego organem?!

Po twarzy rudowłosej automatycznie polały sięłzy.
Robot?...

<anal-i-zator mode off>

  Zdiagnozowano galopującą grafomanię połączoną z głęboką nieznajomością zasad języka polskiego oraz nawracającymi napadami gwałtów na logice.

 

> baranek

Pomysłów do bólu, czas by się znalazł, tylko momentami motywacja siada. Jak się posłucha publikujących autorów, wydawców, to się naprawdę odechciewa. Można napisać powieść, albo zbiór opowiadań, tylko po co? Nawet jeśłi będzie dobre - kto to wyda.

Coś w tym jest... Może warto wydzielic do osobnej dyskusji?

Mortycjan:

W tym przypadku właśnie owo "niepreferowanie żadnej z nich" jest tą obiektywną prawdą/Twoim zamysłem/etc.

OK, ale teraz mamy grupe czytelników, którzy dotrą do takiego tekstu przeczytają go - i nie znając zamysłów autora zinterpretują każdy na swój sposób. Niektórzy wpadną na to (bądź część tego) co autor miał na myśli, inni stworzą własne interpretacje... I bardzo dobrze.

Gdyby wszystko miało sie ograniczyc do tego "co autor myślał", autorowi wystarczyłoby powiedzieć, co myślał - i nie musiałby wcale tworzyć żadnego dzieła.

Ja mam zawsze problemy przy łącznikach - zacinam się, gdy mam przejść od jednej sceny do drugiej.

Mortycjanie, a co, jeśli obiektywnej interpretacji wcale nie ma?

Zdarzyło mi się popełnic dość długie dzieUo (z gatunku fanfiction, czyli dalsze losy bohaterów cudzej opowieści), gdzie Główny Zły mial kilka monologów nie do końca spójnych ze sobą. Istnieje co najmniej kilka możliwych interpretacji jego postępowania - i ja, aŁtor, nie preferuję żadnej z nich. Zatem nie istnieje "autorska interpretacja" jego zachowania; i choć ja widze cztery potencjalne motywy, to jeśli ktos wpadnie na piąty, inny, to w niczym nie będzie on gorszy.

Poza tym zauważmy, że autor w wywiadach może kł... to jest konfabulować. I to w obie strony: może przypisywac swojemu utworowi niezmierzone głębie, które w myśli mu nie postały, gdy go pisał; może też (chcąc zapewne uniknąć nagabywania) stwierdzć: "Przesłanie? Nie ma, ja to pisałem dla szpasu."

A ja obstawiam wręcz przeciwnie. Autor napisał, czytelnik przeczytał... I to, co tekt ze soba przyniósł, jakie wrażenia wywarł i jakie tresci przekazał zależy w zasadzie tylko OD CZYTELNIKA. Z tego samego tekstu różni czytelnicy różne rzeczy mogą wszak wynieść. Rzeczą autora jest napisać tak, by czytelników znaleźć.

Zaś autor, który usiłuje tłumaczyć, o co w jego tekscie chodziło, jest po prostu żałosny... (Mea culpa, ja takze ulegałem tej pokusie jako autor.) Jeśli ktoś ma chęć, może mnie uważać za idiotę, mnie to nie rusza, w dobrym towarzystwie innych podobnych się znajdę.

"Autor to okoliczność przygodna, niekonieczna."
(Jacek Dukaj)

Policji - marnie, ale płacą.
A Loża charuje harytatywnie. (Albo na odwrót.)

Ech, o dobre technofantasy bardzo trudno... W zasadzie ostatnim niezłym opowiadaniem tegootypu na jakie trafiłem były "Dzikie", a już pare lat od tej pory minęło. Dukajowych dzieł raczej bym do tego nurtu nie zaliczał (poza "Ruchem Generała") to raczej historia alternatywna niz technofantasy.
Zaś pomysł barklu - niczego sobie. Ale przyznaje rację tym, którzy uważają, że sedno sprawy tkwi w wykonaniu.

Oj sa takie książki. :-)

Z fantastyki wymienię "Niekończącą się Historię" Michaela Ende.
A z nie-fantastyki: "Sto zabobonów" oraz "Podręcznik mądrości tego świata" Józefa Bocheńskiego.

> Mortycjan:

I był jeszcze taki serial "Zaczarowany Ołówek"!

Dzięki, zapis dialogu w paru miejscach poprawiłem.

Co do wtrąceń od autora do "różnych rodzajów czytelników", to w trzecim opowiadaniu z serii ("Droga do wiru") będzie ich  więcej. Mam nadzieję, że przyczyni się to do zmniejszenia niepewności, co do tego, czym one w istocie są... Nie jest to może zbyt często stosowany zabieg literacki, ale pogwarki autora z czytelnikami mozemy znaleźć u Diderota czy Domagalika.

Dobre! Ale wyrzuć to "się" ze zdania: i walę prosto, z całej siły... się w łeb. Niech czytelnik ma chwilke zastanowienia, kogo bohater uderzył i zaskoczenia, że siebie.

Ciężko się to czyta. Niektóre sformułowania nie są zbyt logiczne i gramatyczne (choćby końcowe "przeciwne dla siebie kierunki"), interpunkcja szwankuje... Aż trudno skupić sie na treści (co może oznaczać, że owa treść nie była zbyt wciągająca, skoro nie przebiła się przez formę, ale wcale nie musi). Sugeruję przeredagowanie tego tekstu.

> dj Jajko

Cóż, bardzo liczy się dla mnie zdanie zawodowca w branży. Niedługo wrzucę trzeci kawałek i ciekaw jestem szczerej opinii, czy daja one szansę na to, żeby całość (której stanowią owe fragmenty reprezentacyjną i reprezentatywną próbkę) nadawała się do wydania książkowego?

Całości nie ma! (Jeszcze nie ma.) To dość stary tekst, który istnieje w obszernych fragmentach. Zastanawiam się, czy warto do niego wrócić i poświęcić mu czas. Sporo czasu! Dlatego własnie wrzucam fragmenty-przynęty. Czy coś takiego się spodoba, czy nie.

"Żaba" jest w istocie monologiem wprowadzającym nową bohaterkę, która jest nerwowa, chaotyczna i cierpi na słowotok. ;-) Dwa pozostałe kawalki to przygody z akcją.

Z tego co mi wiadom nowela i opowiadanie nie różnia się zasadniczo długością, ale strukturą. Nowela jest jednowątkowa, a w każdym razie mocno na tym wątku skupiona, wymagane jest też w niej "mocne" zakończenie. Opowiadanie ma zwykle wątki poboczne.

Inną nazwą na coś większego od opowiadania, a mniejszego od powieści (poza "mikropowieścią") jest "opowieść".
Czyli mielibyśmy:

aforyzm < drabble < miniatura < opowiadanie (i nowela) < mikropowieść (opowieść) < powieść < saga

No, do powyższej przepowiedni dodałbym:

"Na ziemię spadnie ogromna posucha.
Ten tylko głupi, co to jeszcze słucha."

Khem khem.
Na meloię "Filona":

Leci z Imperium czarny charakter
a za nim jego gwardziści.
I imperator ze świtą swoją:
to znani zbóje gwiaździści.

Wrogiem ich wszystkich jest Luke Skywalker
i chociaż syn to Vadera
na ojca swego podnosi rekę.
Bodaj go nagła cholera!

Szmugler Han Solo księżniczkę leje
kochając mocno, jak może.
Na to co później będzie się działo
zasłonę ciemną położę.

Sokół Millenium tio Hana statek
lata nim także Chewbacca.
Zaś kto zobaczy, tę straszną małpę,
w nadprzestrzeń daje drapaka.

Yoda to Jedi mistrz doskonały,
lat ma dziewięćset z haczykiem.
Statki kosmiczne podnosi Mocą
i w ogniu grzebie patykiem.



[ucieka przed gradem pomidorów]

Nowa Fantastyka