Profil użytkownika


komentarze: 92, w dziale opowiadań: 84, opowiadania: 77

Ostatnie sto komentarzy

Co do wiersza – nie wypowiem się. Jeśli chodzi o tekst: fajny pomysł, nieźle zrealizowany, z mocnym zakończeniem.

Poruszające, trochę smutne a trochę ciepłe. Z ogromną przyjemnością.

“Krąg VIII (Pieśń XVII-XXX) – miejsce strzeżone przez potwora Geriona, zwane Złymi Dołami, dzieli się na 10 czeluści. Rezydują tu i cierpią rozmaite męki stręczyciele, uwodziciele i pochlebcy, symonici, wróżbici, oszuści, hipokryci, złodzieje, fałszywi doradcy, mąciciele i siewcy niezgody oraz fałszerze.”

Tak sobie…

Wiatr może być albo lodowaty i przeszywający, albo kojący… A lodowaty kojarzy się raczej ze śniegiem wokół, a nie trawą.

I nie da się nie zauważyć nagłego zgaśnięcia latarki w absolutnej ciemności.

Żyją, ale świadomość dzielą ze smokiem. Nie każdy musi taki rodzaj “opętania” uważać za życie ;)

Dziękuję wszystkim za uważną lekturę i mam nadzieję, że zabawa była dobra.

Poprawki nanoszę na bieżąco.

“jednego przednówka” – w mojej ocenie konstrukcja jak: “jednego lata”, czy “jednego przedwiośnia”

Dziękuję.

Drobniejsze byczki upolowane, zakończenie przemyślę.

Mocne, obrazowe, twarde jak koszmarny sen. Masz ostry pisarski pazur. Przeczytałam z prawdziwą przyjemnością, choć i lekkim poczuciem ambiwalencji – a może mu się ta klątwa należała?

Dziękuję za wszystkie uwagi. Niestety, z poprawkami nie zmieściłam się w wymaganym czasie. I przyznaję pokornie, że moja wiedza o Afryce w znacznej mierze pochodzi od baronowej Blixen…

Z przyjemnością. Pomysł prosty, ale zrealizowany w świetnym stylu. Podoba mi się kompozycja, w której dopiero w środku opowiadania pojawia się chronologicznie wcześniejszy wątek chciwego barona. I pozostaję z ciekawością co do wyglądu szanownej babci.

Sierpniowy numer skłania mnie do gorącego błagania Redakcji o ... redakcję. Konkretnie, "Lisiczka" nie spotkała się chyba z uważnym redaktorem i stąd kwiatki w stylu "uwagę poświęcił karemu koniu".

Eferelin Rand: gratulacje! Z przyjemnością przeczytałam opowiadanie naprawdę spójne z kulturą, w której jest osadzone.

(Tak, droga Redakcjo, nadal piję do wzmiankowanej "Lisiczki", w teorii również umieszczonej w kulturze Wschodu, której bohaterowie rozmawiają ze sobą bezpośrednio niczym Amerykanie w McDonaldzie.)

 Niemniej, żeby nie ograniczać się do narzekań, panowie Stephenson i Crosshill stanowili znaczącą rekompensatę za straty intelektualne poniesione przez czytelnika przy lekturze pierwszego tekstu.

Przeczytałam z pewną przyjemnością, tym bardziej, że lubię szczury i pomysł na szczurzego naukowca posiadającego swojego człowieka wydaje mi się bardzo sympatyczny (choć bynajmniej nie nowy). Refleksje nad książętami i normalnością zabawne i po szczurzemu konkretne. Niestety, styl do dopracowania i interpunkcja do poprawki.

Fajne zestawienie Puchatkowo- kryminałowe. A "Jakub Puchatek" mnie rozwalił ;)

Tekst błaga o akapity. Tudzież poprawną interpunkcję. Przykłady:
W izbie, w której spał nie było okna - po spał ma być przecinek, to wtrącenie;
Jedyne okno w małej chacie, było w drugiej - ogólnej izbie - tu przecinek jest zbędny.
Ogólnie tekst przypomina mi fragment RPGa, czy też próbkę wymagającą rozwinięcia.

Ubawiłam się. Zwłaszcza normy dotyczące kompozycji przepowiedni przypadły mi do gustu. Czekam na następne teksty.

Fakt, że dzieciak gra na kompie nie czyni z tego opowiadania fantastyki. A że to opis gry, to było jasne od początku.

Wciągnęło. Moim zdaniem tekst dobrze przemyślany i dobrze napisany.

Bardzo dobra realizacja pomysłu, świetny styl, słownictwo. Chętnie przyczytam dłuższy tekst Twojego autorstwa.

Czyli przydało by się również wyewoluować książkoczułki do detekcji interesujących pozycji.
A ze zbyt dobrze wydanymi dziełami też miewam problem, zwłaszcza w podróżach, jako że waga takiej cegiełki jest często nieproporcjonalna do czasu czytania. O przyjemności nie wspominając.

Jak miło przeczytać tekst z poziomu zdecydowanie powyżej zwykłej poprawności stylistycznej. Masz dryg do opisów, nabrałam ochoty na ziemniaczki z czosnkiem z grilla. Niestety, mało tej przyjemności było... Do tego nie przepadam za korzystaniem z cudzych światów i bohaterów, chyba, że są opatrzone etykietką "fanfic".

Przyjemna lektura. Ostatnio mało co na forum zdarza mi się doczytać do końca, a tu taka miła odmiana... ;)

Dobre. Tekst naprawdę mnie wciągnął, chociaż łatwo można się domyślić, co będzie dalej i pomysł "mocno używany". Ale realizacja dobra.

Dobre. Naprawdę wywołuje napięcie, a to trudne w takim krótkim tekście.

Jak dla mnie: cały tekst składa się z moralizowania. Do tego ewidentna indoktrynacja w stronę naiwnie-optymnistycznego modelu świata.
I sprawdź, co onacza słowo "karygodnie"...

Okładka fenomenalna. Opowiadanie interesujące. Stare motywy umiejętnie ujęte w nowej opowieści.

Ale: 1. Moim zdaniem jego słaby punkt stanowi jednostronne ujęcie postaci. Dzieci molestowane i dzieci samotne również kochają swoich rodziców i właśnie to sprawia, że ich sytuacja jest taka parszywa. Rodzice, którzy wiedzą o grasującym w okolicy pedofilu boją się o swoje dzieci i zaczynają je kontrolować, to normalne i dobre zachowanie w takiej sytuacji. A nawet zwykle odpuszczają pracę na tyle, żeby dzieci wozić do szkoły i odbierać. Przedstawiasz dorosłych jako niezbyt inteligentnych i co najmniej mało wrażliwych, co sprawia, że opowiadanie robi wrażenie skierowanego do nastoletnich czytelników. To dzieci w ten sposób postrzegają dorosłych.

2. Mam wrażenie, że oszczędziłeś trochę czasu na ponowne przeczytanie tego tekstu.
„Lubił przy tym poprawiać okulary, co według przyjaciół nadawało mu profesorskiego wyglądu" - nadawało mu profesorski wygląd
„Jej czarne włosy zabłyszczały w delikatnej poświacie lampki nocnej" - zabłysły
„Po kilku dniach miał już wiele informacji, które obciążały strażników nawzajem i zaczął robić z nich użytek..." - którymi obciążali się nawzajem
I nie sądzę, żebym wyłapała wszystkie takie kwiatki.

"Wkłada do kaftana" zdecydownie nie brzmi dobrze i psuje zakończenie. Kaftan zakłada się komuś, nawet jeśli chodzi o kaftan bezpieczeństwa.

A moim zdaniem nie starzeją się książki, których autorowi udało się stworzyć żywe postacie, bohaterów, z których emocjonalnością czytelnik będzie mógł i chciał się zidentyfikować nawet jeśli wizja świata kompletnie się nie sprawdzi.

Card - "Gra Endera", a po niej "Cień Endera",
Pratchett - "Wyprawa czarownic", "Panowie i Damy", "Nacja",
Dostojewski  - "Idiota"

Jak uruchamiam swoje tendencje paranoidalne, to końcówkę tego opowiadania mogę podsumować: "To zobaczymy, jakie dzieci urodzą się z takiej mieszanki genetycznej i do czego mogą się wojsku przydać" czyli eksperymentu część druga.
Tylko coś mi się zdaje, że Eryk zmienił ksywę w czasie akcji, raz był Delta Pi, a raz Sigma Pi?

Dobre. Dostatecznie skomplikowane i emocjonalne, żeby naprawdę zaangażować czytelnika. Na tyle, że w ogóle nie zwróciłam uwagi na zdania i tym podobne sprawy.
Gratulacje.

Pisownię można sprawdzić w Wordzie. A autor tej próbki ma jeszcze dużo czasu, żeby się wyrobić literacko. Powodzenia.

Doceniam i nastrój i przesłanie.

Bo ta, która nie jest, trąci indoktrynacją i jest raczej naiwna? Może to kwestia odwoływania się raczej do chrześcijańskiego mitu, niż wkręcania czytelnikowi dogamatów.

A poza tym też mam ochotę zobaczyć Twoje teksty w druku, to by była bardzo pozytywna odmiana po tym, co często widuję.

Jeśli chodzi o Lewisa, to polecam "Póki mamy twarze", lektura ze znacznie wyższej półki niż "Opowieści z Narni".

Trafiłam na to opowiadanie rano, a teraz skusiło mnie, żeby jeszcze do niego wrócić. Przyciąga mnie, jak budujesz nastrój. Podoba mi się, że piszesz dla myślącego czytelnika. I nie żeby było zabawnie, ale żeby było o czymś.
A teraz marudzenie ;)
- imię bohaterki; mało prawdopodobne, żeby w polskim domu dziecka dziewczynka otrzymała imię tak egzotyczne.

- „które określają ładność przeciętnej dziewczyny." - sugeruję słowo „urodę".

- opinia, jaką o Alku wyrobił sobie nauczyciel greki - moim zdaniem trochę zbyt dogłębna jak na powierzchowną raczej relację uczeń- korepetytor, do tego nauczyciel wykazuje się sporym, jak na laika, zrozumieniem komputera, a ma problemy z ustawieniami w wordzie.


Zawartość tych kartonów niestety często mnie rozczarowuje. Za to na większości dworców są już księtarnie. Kupuję książkę na podróż i po przeczytaniu decyduję, czy chcę ją sobie zostawić, czy wystawić na allegro w ramach wietrzenia półek.

Czytam kawałek, często ze środka książki, na ogół w Empiku. Przy wypożyczeniach sprawa jest prostsza - jeśli książka mi się nie spodoba, po prostu nie doczytam. I tu często kieruję się pierszym wrażeniem: okłdką, kilkoma zdaniami z pierwszej strony.

"Wyleczyć może spróbować jutro, oczywiście, jeśli tylko będzie miał ochotę." - wyleczyć schizofrenię w ciągu jednego dnia? Do tego psychiatra, który nie wytrzymuje milczenia pacjenta? A drugi as medycyny zdziwiony tym, że schizofrenik dobrze rysuje?

Wciąga i trzyma w napięciu aż do końca. Dobre. Tylko wątek pościgu Igora dla mnie urwany, brak mu zakończenia.
Jeszcze drobiazg?: "- Jasne - rzucił kłaniając się małemu chłopcowi" -  chłopcu...

Nad interpunkcją też:
"gdyby oczywiście znalazł, choć jeden powód ku temu" - przecinek niepotrzebny,
"przyniosłam Tobie, Twoją porcję leków" - to samo, wielkie litery też niepotrzebne, "przyniosłam ci" brzmiało by lepiej,
"Głowę miała za to dużą, nieproporcjonalnie dużą jak piłka lekarska a stopy były niewidoczne" - tu z kolei brakuje przecinków.
I kilka innych miejsc do poprawienia.

Dobra, przestaję się czepiać. Tekst mniie zaciekawił i chętnie przeczytam następny kawałek.

Myślę, że są w tym kraju ludzie, którzy (gdyby umieli czytać) zdziwli by się, że ten tekst zalicza się do fantastyki. Obrzydliwe - i w przypadku takiej stylizacji to komplement.

A nie możesz, po zakończeniu spontanicznego pisania, jeszcze przeczytać tekstu i poprawić? Przyjemniej by się czytało.

Mam ambiwalentne odczucia.
Przeczytałam z przyjemnością i ubawiłam się, zwłaszcza lekcją religii i pogrzebowym kankanem.

Ale: opowiadanie robi wrażenie niedopracowanego, wielu zdaniom brakuje kropek, a niektóre przecinki są w dziwnych miejscach:
"ale żeby, aż tak", "pierniczki robione są, nie tylko z ciasta i cukru". A wielkich liter ("Aleś Ty zmężniał") używa się w ten sposób w listach.

Pomysł, mam wrażenie, opisywany już na wszystkie sposoby, a Twoja realizacja średnia. Moim zdaniem tekst wymaga poprawienia.
"Wyraz jego twarzy mógłby zapisać do panteonu bogów" - co to zdanie znaczy?
"- Ja... ja nie chcę tam wracać… Tam mi niedobrze… - odpowiedział młodzieniec." - ośmiolatek to nie młodzieniec.
"- Dlaczego? Co się dzieje? – detektyw przykucnął przy chłopcu" - Detektyw
I sporo innych.

Literówki poprawione, dzięki.
Znam to opowiadanie Le Guin i lubię. Tyle, że u mnie domniemana ofiara nie jest tak nieszczęśliwa, jak się wszystkim wydaje.

Przeczytałam z przyjemnością. I odrobiną smutku na koniec.
Dodatkowy plus za kule ze jad Liściołaza Straszliwego - lubię takie ciekawostki.
Drobne minusy:
 "dla nas dzień jak codzień" -  co dzień
"Lemuria, była metropolią" - przecinek niepotrzebny
"Innym razem wracając od kupca okazywało się, że droga, którą do niego przyszedłeś już nie istnieje." - w moim poczuciu lepiej by brzmiało "gdy wracałeś"
"akcent do łaciny" - łaciński akcent?


Niezłe. Plus za zakończenie.
Smok jakoś dziwnie wypowiada się po Polsku, może to dla niego obcy język, ale niektóre sformułowania mi nie brzmią:
"stać się powinno, a stać się nie stanie"
 "upartość" - chyba upór

Poruszyło mnie zakończenie. Pojawił się student ze swoim pytaniem, ludzkim, emocjonalnym, bardziej do przyjaciela, niż do filozofa i - skończył spalony, bo doskonały smoczy profesor nie poradził sobie z własnymi emocjami.

Mnie zaciekawiło. W początkowych akapitach podoba mi się jak stopniujesz napięcie, chociaż faktycznie dziwi, że Nowicki niepokoi się na serio dopiero w porcie.
Zazgrzytało mi tylko sformułowanie: "tabletki od gorączki". Moim zdaniem bardziej by pasowała konkretna nazwa, w końcu brał to, co w apteczce było.

Dziewczynka przypomina mi nieco Alicję Carrolla.
Całość robi wrażenie początku, jakoś brak mi rozwinięcia i zakonczenia.
Ogólnie sympatyczne i chętnie przeczytam następne Twoje opki.

Przy pierwszym akapicie myślałam, że naśladujesz sposób pisania osoby poważnie chorej psychicznie. I jeśli to był Twój zamiar - to efekt jest świetny, poważnie.
Dalej, niestety - drugi akapit znuzył mnie tak, że już nie doczytałam.

Pomysł na paskudnie realistyczną bajkę całkiem niezły. Natomiast czytało mi się ciężko (choć uczciwie do końca). Popracuj nad stylem.
Zadbaj trochę o realia świata, który przedstawiasz; nie da się pracować w glinie bez wody i drewna, najpierw trzeba ją namoczyć, a potem wypalić.

Cokolwiek niedokładne: dlaczego firma Penascala Brothers ma logo PH?
("między szefem PH a berlińskimi menedżerami")
Dobrze mi się czytało. Plus za końcówkę: "To akurat żaden problem. Mogę napisać pięćdziesiąt różnych wersji, mam czas. I najważniejsze: nie muszę zasuwać w teren. Nie muszę nawet wstawać z łóżka."  ;)
Ale elementów fantastycznych faktycznie trochę mało.

Sympatyczne, a nawet budzące nostalgię: a gdzie mój domowy smok? I gdzie moja gaśnica? ;) Bardzo przyjemna lektura.

Duży plus za humor: demonica bojąca się prawie wszystkiego i spędzająca wakacje na Mazurach. Za to profesjonalna.
Chociaż bardziej interesującą postacią jest Mysz. Też chętnie przeczytam o niej więcej.

Mam wrażenie, że to nie jest fantastyka, tylko opis poczynań nerwicowca, który chciałby zostac pisarzem.

Ambiwalentnie. Zakończenie zdecydowanie podnosi wartość tego opowiadania. A z drugiej strony miałam wrażenie, że jest przegadane, a styl niedopracowany.

Mortycjan:

Rozumiem, że w opowiadaniu fantastycznym nie podoba Ci się, że nie jest dostatecznie realistyczne.

A w ogóle dużo wiesz o psach - może Ty napiszesz coś z psiej perspektywy.

Rozumiem, że Ci się  nie podobało i chętnie się dowiem, dlaczego, ale nie na zasadzie: BO TAK!
To, co napisałeś w pierwszym komentarzu nie było ani merytoryczne, ani kullturalne. Czy Ty chciałbyś dostawac obraźliwe etykiety zamiast rzeczowej oceny?

Mortycjan - dobrze wiedzieć, że to alergia - objaw chorobowy ;)
Lassar - dzięki.

Nowa Fantastyka