Profil użytkownika


komentarze: 17, w dziale opowiadań: 17, opowiadania: 14

Ostatnie sto komentarzy

Dobre opowiadanie. Dobitnie pokazuje, dlaczego nie warto się uczyć ani podlizywać profesorom.

Bądźmy głupi, zawsze powtarzam, że pustego mózgu to i zombie nie tknie!

Nie ma. Drony jako sprzęt są drogie, oprogramowanie namierzające do nich nie, zwłaszcza w porównaniu z ceną hardware’u.

Bardzo sprawnie napisane opowiadanie… Tylko dlaczego Amir, który przecież wiedział, że z bogami nie dobija się targów, mimo wszystko zdecydował się poprowadzić Lenę przez ten proces? Musiał domyślać się, że tak to się skończy. Nawet ja jako czytelnik się tego domyślałem, a do eksperta mi daleko.

Krwawią mi oczy. Drogi Hari, w naszym Wszechświecie obowiązuje konwencja, zgodnie z którą spację stawiamy po przecinku.

Odczułem perwersyjną przyjemność z przeczytania opowiadania tak słabego. To jest tak złe, że aż dobre. Nie czuję się na siłach, żeby wytykać błędy jeden po drugim, więc za całokształt daję 1/10 i znak jakości.

 

Przeczytałem. Nie bardzo wiem, jak skomentować.

Nie polubiłem głównego bohatera, ale nie z powodów, o których autor myśli. Wydaje mi się, że jego przekonanie o własnym geniuszu jest nieuzasadnione. Dostrzegł, że palce zostały odgryzione, a nie ucięte… Ale poważnie nikt przed nim tego nie zauważył? Nawet społeczeństwo cofnięte o setki lat powinno to dostrzec bez problemu. Poza tym dziwi mnie, że obca osoba tłumaczy miejscowym, którzy mieli do czynienia z lokalną fauną przez pokolenia, co to właściwie jest syrena (syrenfa?) albo wodnik.

Motywacja wodnika Pilego też wydaje mi się dziwaczna. Czy te palce miały dla niego jakąś wartość? Symboliczną? Praktyczną? Nie rozumiem tego. Rozumiem, że zmienił się w bestię, ale nawet bestie powinny kierować się w działaniu jakąś logiką. W odgryzaniu palców rybakom takiej logiki nie dostrzegam.

Dobre opowiadanie. Niektóre zdania wydają mi się nieco niezgrabne, znajdzie się też kilka literówek. Nie tego będę się jednak czepiał.

Czepię się motywacji Stelli, której po prostu nie rozumiem. Nie cieszyło jej posiadanie mechanicznego niewolnika o wyglądzie Benna, tym bardziej nie cieszyło jej, kiedy wyzwolony Benn od niej odszedł. Chociaż rozumiem chęć zemsty, to nie wiem, dlaczego po fakcie przywróciła Benna do życia i ponownie zrobiła z niego niewolnika. Odnoszę wrażenie, że zachowanie tego status quo byłoby niepotrzebną torturą dla niej i dla niego. Powiedz proszę, autorze, dlaczego Stella nie nauczyła się na swoich błędach i zdecydowała się trzymać w domu takie bolesne memento?

Dzięki za komentarze.

Oczywiście czytelnik ma zawsze rację. Pragnę tylko zauważyć, że:

 

Tytuł nie miał na celu sugerowania, że opowiadanie ma coś wspólnego z sagą Martina. Jest to nadinterpretacja.

Nie lubię określenia “fanfik”, wydaje mi się pogardliwe. Zarówno temat konkursu “Cyberpunk: W służbie zła” jak i tag “Cyberpunk” powinien wystarczyć do określenia, w jakim świecie rozgrywa się akcja. Bynajmniej nie roszczę sobie praw do marki.

Zdaję sobie sprawę, że słowo “Zło” pada z ust (głośnika, nie ust!) drona wielokrotnie, ale sztuczna inteligencja ma obsesję na punkcie oczyszczenie świata ze zła i powtórzenie w tym przypadku ma na celu ukazanie tejże obsesji.

 

No, cóż – zgadzam się. Mam tylko pytanie: Byłeś kiedyś zakochany? heart 

Nigdy nie byłem na tyle zakochany w kawałku pizzy, aby brać go ze sobą pod prysznic.

 

Zastanawiam się ja i proszę, żebyś Ty się też zastanowił nad taką oto sprawą: Czy wobec takiej propozycji, bohater powinien zerwać się i krzyczeć “hurra, dostałem się, dostałem się”. Czy raczej zastanowić nad konsekwencjami i przemyśleć wszystkie aspekty swojej decyzji?

Mógł zastanowić się przed wysłaniem podania. Nie twierdzę, że to źle, twierdzę tylko, że nie jest to jednoznaczne z niezmiennością. 

 

A w słowniku języka polskiego nie występuje słowo nanoobrót.

Kilka zastrzeżeń.

Pierwszym człowiekiem na księżycu był Neil Armstrong, nie Phil Armstrong.

Wchodzenie pod prysznic z kawałkiem pizzy wydaje mi się niezwykle głupim pomysłem.

Jeżeli wirtualny Jan Novack myśli wielokrotnie szybciej od organicznego Jana Novacka, mógł go oszukać i powiedzieć, że jednocentówkę ma na przykład w lewej kieszeni. Samo pytanie o jednocentówkę też było słabe jako pytanie, “na które tylko ja znam odpowiedź”.

Okazało się, że poza wiedzą specjalistyczną, najważniejszym czynnikiem wyboru, była stabilność poznawcza, czyli niezmienność światopoglądu w środowisku  przypadkowych bodźców poznawczych. – to ciekawe. Niezmienność światopoglądu, powiadasz? Z jego wcześniejszych przemyśleń odniosłem wrażenie, że Jan Novack jest raczej rozchwiany, niepewny i niestabilny, jak chorągiewka na wietrze. “A nie wiem, iść, nie iść, a może tak, a może jednak inaczej.”

Blue Brain Quantum Ulimate. – Ultimate jeśli już, literkę T ci zjadło. Osobiście sądzę, że samo Blue Brain Quantum (ze skrótowcem BBQ) byłoby lepszą nazwą, ale to tylko moja opinia.

Jest też szczególne jak na wybitnego naukowca i “inteligentne życie”, że pierwszym, co przykuło jego uwagę, gdy uzyskał dostęp do wszystkich informacji świata, był popęd seksualny lekko znajomego profesora i jego asystentki. 

I co to w zasadzie jest “Nanoobrót galaktyki”?

Dwadzieścia pięć parseków to jakieś osiemdziesiąt lat świetlnych. Nawet zakładając, że obie jednostki podróżują z prędkością nadświetlną i mogą się komunikować bez opóźnień, zmiana kursu o piętnaście stopni wydaje się kosmiczną przesadą.

“okrętów floty. Gwiezdnej USA Nic się nie działo,” – kropka powinna zmienić kurs o piętnaście stopni w celu uniknięcia kolizji.

W porządku, nie widzę problemów. Ania jest dobrze zarysowaną postacią (co nie znaczy dobrą), fabularnie i stylistycznie wszystko się trzyma, trudno się do czegokolwiek przyczepić. Jestem na tak.

Odnoszę wrażenie, że przeczytałem jakiś krótki strumień świadomości. Nie wiem, o czym traktowało to opowiadanie, o ile w ogóle traktowało o czymkolwiek. Brak tu myśli przewodniej, morału, sensu fabularnego czy puenty, albo też ja nie jestem w stanie ich wychwycić.

“Nie” z przymiotnikami piszemy łącznie, dlatego obudziła się niewyspana, a nie “nie wyspana”.

Dzisiaj nocowała w domu rodzinnym – czy jako księżniczka nie powinna raczej nocować w rodzinnym zamku, pałacu albo posiadłości? Dom wydaje się skromny.

Potknęła się o grupę ubrań – stertę, nie grupę.

Odwróciła się za siebie – tautologia maślana.

– Dostaliśmy chwilę temu zgłoszenie o bandytach w wiosce Zyra. – nie ma problemu, ale później nazwa wioski zmienia się na Zyrap.

Ash jest elfem, różni się także tym że należy do mniejszości, której główną bronią jest łuk. Co potwierdza stereotypy o elfach. – Nie do końca rozumiem. Czy wśród elfów tego świata łucznicy stanowią mniejszość? A może wszystkie elfy są łucznikami, ale są mniejszością? 

W jej skład wchodziły trzy bezimienne elfy – naprawdę były bezimienne?

 

Bardzo nie podoba mi się wyliczanka wyglądu postaci. Lepiej by było, gdyby szczegóły ich wyglądu, o ile w ogóle uznać je za konieczne, zostały podane stopniowo, w bardziej organiczny sposób.

BARDZO dużo powtórzeń. BARDZO dużo powtórzeń. BARDZO dużo powtórzeń. BARDZO dużo powtórzeń.

Już w pierwszym akapicie jest dwa razy stoi, trzy razy suknia (i czwarty raz chwilę potem), trzy razy kapłanka i dwa razy księżniczka. Potem nie jest dużo lepiej. Niebieski feniks o niebieskiej barwie piór to szczególne kuriozum. Poza tym ukłoniła się kapłankOM, nie kapłankĄ. 

Widzę jeszcze “odwróciła się za siebie”, co samo w sobie jest tragiczne, ale w następnym zdaniu “miała wrażenie, że ktoś stoi za nią” – zaraz po tym, jak odwróciła się za siebie?

Usuń powtórzenia i spróbuj jeszcze raz.

Nowa Fantastyka