Profil użytkownika

Я заливаю глаза керосином
Пусть всё горит, пусть всё горит


komentarze: 1775, w dziale opowiadań: 1330, opowiadania: 945

Ostatnie sto komentarzy

Wszelkie próby, aby opowiadanie ująć w kontekst mitologiczny oraz eksperymentowanie z innymi tropami kulturowymi są u mnie na bardzo duży plus. Łatwo wywnioskować, że jestem zadowolona z lektury. Nasunęło mi się też na myśl pisarstwo N.K. Jemisin jako inspiracja dla Ciebie, szczególnie duologia “Sen o krwi” – “Zabójczy Księżyc” i “Mroczne Słońce”. To chyba jedyna przeczytana przeze mnie autorka, która odnosi się do bliskowschodnich klimatów. Jeszcze jest Tasha Suri, niedawno wydana w Polsce. 

 

I jeszcze kwestia ołtarza. Napisałeś, że cały z brązu. Wyobraziłam sobie taki klocek. Mi się wydaje, że to bardziej kamienny, ale pokryty zdobionymi płytami z brązu. Albo pójść w granit lub bazalt. Ale to już totalnie luźna uwaga. Nawet nie wiem czy ma sens, nie jest poparta konkretną wiedzą archeologiczną ;)

Krótka historyjka, której targetem nie jestem. I w sumie tyle ode mnie. Wolę jednak większe porcje tekstów ;)

Nie wiem. Z jednej strony zabawnie, z drugiej niedosyt. Rzeczywiście streszczenie – nagromadzenie wielu wątków, które mnie ogólnie intrygują. Ale jakoś nie wzbudziło większego zainteresowania. Uwaga: zdanie wybitnie subiektywne ;)

Zamknięta historia z motywem wilkołaka. Nie jest to specjalnie porywające. Szybko i łatwo się przeczytało, jednak nie widzę tutaj nic dla siebie, albo chociaż jakiegoś twistu, zaskoczenia. W sumie nic więcej nie mogę dodać od siebie. 

Zacny szorciak, że tak dodam od siebie. Podoba mi się walka o opiekę nad gołębiami podniesiona do poziomu absurdu. I muszę przyznać, że zamykająca scena morderstwa była z lekka poruszająca. No cóż, pomoc stała się biznesem, więc i tak wyszło jak wyszło. 

Nie czuję się targetem takich opowiadań. Od razu nasunęło mi się klasyczne opowiadanie w karczmie etc. Niby wszystko zacnie, od samego początku do końca miałeś sposób opowiedzenia historii, czego nie mogę absolutnie pominąć. Jednak nie trafia w mój gust. A nie masz się czym przejmować, bo to wyłącznie moja subiektywna opinia. Zajrzę może do kolejnych tytułów, bo potencjał jest :)

Gruszel, pogrzeb w różnych koncepcjach duszy. Wcale nie jest tak, że jest tylko jedna, a kilka. Mamy to potwierdzone w kulturach skandynawskich, prawdopodobnie było to też obecne w kulturach słowiańskich. We we wcześniej wspomnianym starożytnym Egipcie koncepcje ka i ba. Starożytna Grecja i koncepcja daimonion. Homunkulus jest związany z alchemią i to zupełnie inna broszka. 

Malutki tekst, a bardzo dużo do poprawy. Nie jestem w stanie nic powiedzieć, ponieważ dałeś krótką scenę z której nic nie wiemy o przedstawionym świecie. Dezerter nie ma broni, ale wchodzi do karczmy w zbroi, ma typowo japońskie imię. Niestety, nic dla mnie z tej opowiastki nie wynika. 

Kompletnie nie kupuję tego tekstu. Kiedy idzie się w tekst poetycki, niedomówienia mogą zniechęcić, bo treść jest po prostu niezrozumiała. Niby ostatnie zdanie daje wyjaśnienie, jednak to wiele za mało, aby być zadowolonym po lekturze. 

Pozostało jeszcze 20 minut dla siebie, za chwilę miała wrócić żona z dziećmi, do tego czasu musiał odzyskać ster na okręcie życia.

Liczebniki zapisujemy słownie. Pojawia się ten problem wielokrotnie w tekście.

 

– Smyki tatuś źle się czuje, musi odpocząć, możecie iść do mamy – powiedział z całej siły ściskając powieki, ból rozsadzał jego wnętrzności.

Po smyki powinien być przecinek. 

– Wie Pan jak to brzmi.

Nie ma potrzeby stosowania wielkiej litery. I też się powtarza.

tym większym szokiem dla nie go niego było spojrzenie Maćka Raćka.

– Musisz zrozumieć jedną rzecz – mężczyzna stwierdził bardzo poważnie.Oni tutaj są, wyczuwam ich.

Trzeba przejrzeć zapis dialogów. 

 

– Cajlowie, to tacy Niemcy… to znaczy naziście w innego wymiaru  naziści z innego wymiaru.

To co dostrzelał dostrzegał na co dzień to wymiarowe falowania powstające podczas tych szalonych podróży. Materialnie znajdowali się gdzieś między światami, lecz wiązały ich nasze prawa fizyczne, nie dostrzegamy ich, ale oni muszą gdzieś się ulokować, na jakiejś przestrzeni. W tym celu zmniejszali się na ile to było możliwe i lokowali swoje eksperymenty jak najdalej od strumieni wymiarowych.

Tutaj pojawia się fragment, który wydaje się elementem dialogu Maćka.

 

– Gdzie ja jestem? – zapytał rozglądając się po jasnym pomieszczeniu.

Dużo poprawek – trzeba przejrzeć całość pod kątem interpunkcji, zapisu dialogów, ciągle “pan” z wielkiej litery. 

Opowiadanie bardzo przegadane, aż było ciężko się przebić. Gdyby skrócić o połowę, tekst mógłby sporo zyskać. Inna sprawa, że przedstawienie głównego bohatera poddającego się psychozie nie należy do najoryginalniejszych pomysłów. Trzeba by było bardzo dużo pracy, aby przekonać czytelnika. 

Prosta opowiastka o przyjaźni chłopca z mieszkańcem innej planety. Twój stały motyw i jest to fajne. Jak ma się pewne wątki i chce się je ubrać w historię, to trzeba :)

Wreszcie wzięłam się za Twoje opowiadanie, Outta. Jak tylko zaczęło się nazewnictwo z sefirotami, od razu moja głowa zaczęła pracować o co może Ci chodzi. A to bardzo lubię – możliwość refleksji i interpretacji. Tekst jest bardzo pesymistyczny i muszę przyznać się wprost (uwaga, totalna subiektywność), że nie podoba mi się wykorzystanie elementów Kabały jako korporacyjnej siły, a element chrześcijański jako objaw formy zbawienia. Jeszcze raz podkreślam, to jedynie moje osobiste odczucie i kwestia własnych preferencji. A samo opowiadanie jest spójne, skłaniające do myślenia i nawet posunę się do stwierdzenia, że z powodu zastosowanej symboliki, treść się całkowicie broni. Chociaż śladowa ilość bardzo podstawowej wiedzy na temat poszczególnych sefirot (czy to w ujęciu bezpośrednio mistyki żydowskiej lub Kabały Hermetycznej – osobista wkrętka, totalnie fuj) pozwala na myślowe wędrówki. Można powiedzieć, że jestem bardzo na tak z Twoim opowiadaniem, ale z powodu wykorzystanych metafor jednak na nie ;)

Przecież nawet chrześcijanizm to mieszanka wpływów hinduskich, irańskich i perskich.

Iran i Persja to ten sam kraj. Chrześcijanizm? Nikt nie stosuje tej formy, a nawet w poradach SJP PWN jest podkreślone, że nie jest to stosowane. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/chrzescijanizm;8134.html

 

Wielebny Ralph stylizowany na Jima Jonesa, wpływy amerykańskich kryminałów noir. Od razu się dało się wyczuć. Trochę “Człowieka w Wysokim Zamku” itd. Słynna Era Wodnika. Paradoks jest taki, że masz wszystko, aby mnie przyciągnąć jako czytelniczkę, bo lubię tego typu klimaty, a z drugiej, zadaję sobie pytanie czy warto tak bardzo kopiować klimat amerykański. Co chciałeś przez tę historię opowiedzieć? Trochę to dla mnie grubymi nićmi szyte – powielasz pewne stereotypy. Jednak dobrze wiem, że kryminały noir na tym polegają. Jakiegoś pazura mi zabrakło. No i na deser dodam, że nie lubię kryminałów z powodu sztampy, która się powiela. A pisać umiesz. 

Trochę nieskładnie, ale jakoś podsumuję. Kryminały to nie moja bajka. A z drugiej strony wybrałeś taką erę, że można było z tego wycisnąć więcej. 

 

Zalążek pomysłu jest, ale łatwo można było się pogubić. Po lekturze nie mam pojęcia co się takiego wydarzyło. A idea zeszytu z narysowaną tabliczką ouija jest ciekawy. Nastolatka sama go narysowała? Jest to naprawdę interesujące i szkoda, że śmielej nie potraktowałaś pomysłu. 

Trudno oceniać zaledwie jedną scenkę w którą trudno uwierzyć. Do tego źle wyedytowany. Nie jestem powiedzieć nic nowego. Wziąć do serca zalecenia z poprzednich komentarzy :)

Widzę mocne inspiracje Lovecraftem. Nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolona po lekturze, bo była bardzo przewidywalna. No i kwestionowanie w taki sposób swojego zdrowia psychicznego nie należy do oryginalnych. Brakowało napięcia, elementów zaskoczenia, ale też atmosfery niepokoju. I to co mnie jednak bardzo razi – brak researchu, albo taki po łebkach. Lovecraft żył w takich czasach, że łatwo było zawiesić niewiarę i zaakceptować, że np. bohater ma kontakt z czymś złowieszczym. U Ciebie jednak akcja jest w naszych czasach. Np. kontakt z księdzem – ksiądz by zaproponował, aby się bohater spotkał z egzorcystą, a nie zostawił samego. Zamawianie książek – raczej padały starsze rzeczy, stawiałabym, że je szybko by znalazł w Internecie, w postaci skanów etc. Jest tego sporo w zasięgu ręki. Zresztą w wątkach okultystycznych, nie lubię łopatologii. Wszystko podałeś jak na talerzu, nie pozostawiając niczego interpretacji. Ale spokojnie, to nie są łatwe tematy i wymagają dużej ilości pracy. Mam nadzieję, że nie porzucisz tych motywów i jeszcze będziesz z tym eksperymentował. 

Przekaz antywojenny opowiadania jest bardzo jasny. Podoba mi się sam fakt eksperymentu z perspektywą paczki papierosów. Efekt jest dość łapotologiczny. Czy fantastyka? Niekoniecznie. Eksperyment literacki? Chyba bardziej w ten deseń. Szanuję za taki wybór, ale pod kątem samego tekstu – jestem na nie. Takie trochę nachalne moralizowanie jednak nie jest w stanie dotknąć czułej struny.

Naprawdę zrobiło mi się przykro, kiedy wątek zniknął, bo szybko wpadł mi pomysł na opko. Dobrze, że konkurs wrócił :)))

Kusi temat, bo mam rozgrzebany jeden pomysł, który by pasował. I będę musiała komentować dla dodatkowych znaków xD

Z jakiego folkloru wybrać, o to pytanie!

Uwielbiam, kiedy w opowiadaniach pojawiają się wątki artystyczne. Bardzo podobał mi się plastyczny język, bardzo pasujący do malarskiego motywu. Jednak pojawił się moment znużenia, kiedy opisywałeś jeden obraz. Jednak domyślam się, że każdy element opowiadania został dokładnie przemyślany i nic nie jest przypadkowe. 

Bardzo dobry tekst. 

Bardzo podoba mi się, że z dużą łatwością zostałam rzucona w opowieść i od samego początku zostało zbudowane napięcie. Ekspozycja rozwiązań fabularnych bardzo dobra – stopniowa, że z tego powodu czytałam dalej, aby się dowiedzieć jaki jest kolejny element układanki. I w ogóle świetne jest to, iż sam stworzyłeś koncepcję czasu dla swojego opowiadania. Tak to zostało zgrabnie ujęte, że niczego nie kwestionowałam (nie żebym też miała jakąkolwiek wiedzę, żeby podważać cokolwiek ;))

Twoim opowiadaniem rozpoczęłam szybkie czytanie opowiadań z nominacjami do wyróżnienia roku :)

Podobała mi się lekkość z jaką zapisałaś tę historię. Bardzo mnie rozbawił motyw, że rodzina się przejęła co będzie z babcią Józefiną po zniknięciu zombie. Naprawdę sympatyczne. I rzeczywiście, opowiadanie do kawki (w czasie lektury piłam sobie) – parę minut rozrywki. W sumie, cel osiągnięty :)

Od razu powiem, że po prostu zakochałam się w pierwszym opisie rzeźni. Coś cudownego. Od razu nadałeś ton całej historii, oczyma wyobraźni widziałam taki zapyziały, brudny, obślizgły świat. A że jestem wielką fanką motywów okultystycznych, cieszę się, że zagościły w Twoim świecie. Oczywiście mam poczucie niedosytu i jakim cudem doświadczony policjant, łapami szybko łapie grimuar? Zwłaszcza, kiedy są legendy, że został zrobiony z ludzkiej skóry etc. No raczej powinien był się zorientować. Tak trochę treść się prosi o dopisanie jeszcze paru zdanek dla lepszego oglądu sytuacji w szorciaku. Ale ogólnie mi się podobało.

Tematyka opowieści jest bardzo zapraszająca do nieco innego rozegrania. Mam poczucie, że pewne fragmenty, np. w sądzie, są zbyt rozwleczone. Nie przepadam też za infodumpami wklejonymi w dialog. Słowa byłego męża głównej bohaterki nie miały w sobie nic naturalnego. I ostatecznie, nic nie zostało wyjaśnione, chociaż rozwój akcji jest pod linijkę i dość łapotologicznie. Pomysł aż się prosi o eksperymenty z bardziej onirycznym przedstawieniem fabuły, nadać nieco bardziej zagadkowy ton. Fajny pomysł, można się jeszcze zastanowić nad rozegraniem treści. 

Ostatni offtop ;) Oj tam, oj tam, można sobie popłynąć, tutaj nikt za to nie nakrzyczy. Na pokrętny sposób związane z opowiadaniem, bo w końcu wykorzystanie znanych postaci zachęca do dyskusji ;)

Bardzo dobre opowiadanie. Bardzo prostymi środkami zaprezentowałeś zajmującą historię i do samego końca byłam ciekawa, co wydarzy się dalej. W trakcie lektury nasunęło mi się skojarzenie z serialem OA do którego teraz mam ochotę powrócić. 

A co do emocji w opowiadaniach – nie rozumiem do końca obaw. Moja interpretacja jest taka, że odbiór emocjonalny jest po stronie czytelnika. Ty jako twórca opowiadania nie masz na to wpływu – po prostu poprzez słowa przekazujesz pewną wizję, a to co wzbudzi lub nie – nad tym już nie masz kontroli. 

Po tej offtopowej dyskusji o Freudzie, aż mam ochotę coś dołożyć, ale nie jestem już na czasie z jego założeniami. Oprócz tego (uwaga, uzewnętrzniam się), że korzystam z pomocy psychoterapeutycznej opartej na teorii psychoanalitycznej (gwoli ścisłości, po Freudzie była masa ciekawych psychoanalityków i analityków – tych od Junga – którzy bardzo dużo wnieśli). Tak trochę trudno mi się zdystansować, ale podoba mi się zabieg Papcia Zdzicha w piekle, jednak nie nakładałabym na jego ramiona odpowiedzialności za upadek kultury. Jednak jego podstawowe założenie, że poprzez rozmowę można pomóc drugiej osobie jest absolutnym fundamentem, dzięki któremu powstały kolejne nurty psychoterapeutyczne, też te odrzucające psychoanalizę. Coś za coś. No i podejście psychoanalityczne pokazuje, że nie warto wierzyć w jedno założenie, a będąc jeszcze twórcą takich wąskotorowych rozwiązań dla rzeczywistości – lepiej nie galopować w całościową wizję świata. Ale to już kwestia do rozwiązania dla potomnych. 

Idea stand-up jest mi całkowicie obca, bardzo rzadko mnie śmieszy. Praktycznie mam z tym kontakt, kiedy przeglądam tablicę w FB, i tyle. Odważnie wziąć na warsztat takie zjawisko, kiedy sam nie jesteś fanem. Znaczy, nie mam nic przeciwko zabiegowi, ale dało się wyczuć pewien dystans. Ale umiesz w słowa na pewno, bo to Twój drugi tekst, który czytam i widzę bardzo fajną dynamikę w pisaniu. 

Wiele wyświechtanych motywów, ale miło się czytało. Umiesz bardzo dynamicznie przedstawić historię. Jednak był moment, kiedy gubiłam się kto jest kim – zwłaszcza w środkowej części. Podoba mi się domknięcie historii – niezbyt oryginalne, mało zaskakujące, ale o dziwo, satysfakcjonujące po przedstawionych wydarzeniach z sali rozpraw.

Faktycznie oddałeś mi przysługi, więc i ja ci oddam, ale przyznaj, od początku chciałeś mnie podejść, a? Auto ci pewnie śmiga jak się patrzy.

Mały niechlujniczek się wkradł. 

 

Powiem wprost – bardzo, ale to bardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie. Bardzo spokojnie prowadzona narracja, aż do smutnego finału. Świetnie narastał element grozy związany z obecnością much. Wstawki z Romami też budowały bardzo sprawnie klimat. 

Ode mnie biblioteczny kliczek :)

Shaod, tak je nazywano. Przeobrażenie. Uderzało przypadkowo – zazwyczaj w nocy, w tych tajemnych godzinach, gdy życie zwalniało w chwili spoczynku. Shaod mógł wziąć żebraka, rzemieślnika, arystokratę albo wojownika. Kiedy nadchodził, życie szczęśliwego wybrańca kończyło się i zaczynało na nowo – porzucał swoją starą, przyziemną egzystencję (…)

 

I zagadeczka ode mnie, znowu xD

Alicella, zaraz skarga będzie, ale odwlekałam, więc nie ;)

 

A odpowiedź na moją zagadkę to “My” – Jewgienij Zamiatin.

 

Odpowiedź na kadr – “Opętanie” Andrzeja Żuławskiego.

Bardzo poetyczna wizja, która mnie jednak nie przekonuje. Jednak brak wygładzenia tekstu robi swoje. Czekam na poprawki.

Bardzo spodobała mi się lektura Twojego opowiadania. Świetnie poprowadzony klimat, chociaż muszę przyznać, że sceny z lekarzem nieco wybijają z rytmu. Teraz moje całkowicie subiektywne odczucie – rozmowa z lekarzem miała duży wymiar realności, a można było pójść w kierunku bardziej “odjechanym”, lovecraftowskim. Tak żeby podbić atmosferę weirdu. We wcześniejszym komentarzu też wspominałeś o wyłączeniu w ogóle imion – ja bym z chęcią zobaczyła taki zabieg. 

Podsumowując, bardzo udane opowiadanie i też utrafione w mój gust ;)

Chyba wszystkie się z tym zgadzamy ;) Niech zachowują oryginalne okładki, bo ładne są na anglojęzycznym rynku, ale niech odpuszczą te tytuły, lenie jedne. 

Barbarian – zastosowanie dżinów plus Lechistan sugeruje wschodnie klimaty. A turbosłowianie stosują też nazwę Lechia. Trochę mnie śmieszy jeśli stosują Lechistan. Takie wątpliwości powodują brak spójności w świecie przedstawionym. Komuś innemu może to nie przeszkadzać, ale mi już tak ;)

Żarcik wyszedł, ale nie w moim stylu ;)

W opowiadaniu kryją się smaczki, które nie zostały moim zdaniem w pełni wykorzystane, albo ich zastosowanie jest po prostu losowe. Zaczynając od nazwania Polski Lechistanem (jest to zresztą nazwa nadal stosowana w języku perskim i pokrewnych), a kończąc na motywie mszczącego się dżina. Jakiś zamysł głębszy jest, ale coś się nie do końca komponuje. Czemu świat przyszłości? Na chybcika rozumiem, że chodzi o Polskę pod wpływem islamu (swoją drogą bardzo naiwna wizja), ale co ma do tego literatura? Znając co nieco np. radykalne klimaty islamu – jako taka literatura piękna mogłaby być zakazana w ogóle. Jest jeszcze trochę do przemyślenia w tym opowiadaniu, aby zyskało więcej spójności. 

Potencjał widać, jednak dobór tematyki wypadł nieco płasko. Rozumiem, że można popełnić głupią zbrodnię w afekcie i dość szybko się przekonać, że kara nadejdzie. Dlatego zachowanie ludzkich bohaterek opowiadania jest spokojnie do wybronienia. Perspektywa manekina – nie znałam utworu Sary, ale dość szybko się domyśliłam kto jest narratorem. Myślę, że blisko mi do zdania Kam, że trochę brakuje plastyczności – w końcu jesteśmy w sklepie odzieżowym. I tutaj moje zastrzeżenia leksykalne. Kasjerki – bardziej kojarzy mi się słowo ekspedientki. Też brakowało mi określenia butik. Z Twoich opisów wnioskowałam taki mniejszy sklep z odzieżą i markową. To już podpowiedź mojej osobistej wyobraźni :)

Osobiście nie przepadam za tym trendem i nie chciałabym się by się utrzymał. W pokrętny sposób rozumiem, bo popularne powieści szybko się tłumaczy (i bywa, że dość kiepsko, ale serio, nie śledzę nowości wydawniczych w YA czy rozbuchanych popularnych romansów fantasy). Nie wiem jak na innych rynkach.

Brak “naszej lokalnej” brutalności akurat mi nie przeszkadza. W końcu to YA. Nie wszystko, co Słowiańskie, musi być od razu Wiedźminem*. :-)

“Wiedźmin” aż tak bardzo słowiański nie jest. Fakt, wolę moje fantasy bardziej mroczne. A zarzut mój bierze się stąd, że wątki wykorzystane przez autorkę zostały mocno ułagodzone. I nie miałam poczucia, że czytam YA. Zresztą, dlaczego YA nie może być bardziej brutalne? ;) Ale i tak plus dla autorki za wzięcie tematu, bo może inspirować :)

Powiem wprost – uwielbiam motyw kosmitów ingerujących w ludzkość. Serio. I z tego powodu mogę mieć o wiele mniej dystansu i może trochę brakować do chłodniejszej, wyważonej oceny. Ale co tam. Opowiastka sprawiła mi przyjemność, chociaż wolałabym z jakimś mocniejszym “jajem”. Nie mam też zarzutów do ekspozycji, oprócz łopatologicznej końcówki, która jednak za dużo wyjaśnia. 

Jak było wspominane wcześniej – motyw znany. Ja po lekturze zostaję z bardzo dużym niedosytem oraz poczuciem, że od samego początku wiedziałam co się wydarzy. Dlatego nie mogę powiedzieć, że tekst zrobił na mnie wrażenie. Warsztatowo dobrze napisane, ale ekspozycja treści nie pasuje mi. Podkreślam, że piszę moje subiektywne odczucia, a sam szorciak zapowiada od Ciebie ciekawe teksty, bo masz pomysły i wiesz jak je realizować. 

Od razu podkreślę, że tekst jest po prostu pięknie napisany. Idealnie wyważony oniryczny klimat, bardzo subtelnie, a motywy erotyczne mogą podwyższyć temperaturę krwi w żyłach. Rzecz na którą zwróciłam uwagę to było zestawienie natury z motywami pogańskimi, a klasztorem. Trochę mnie rozczarowało, że ten element nie został mocniej podkreślony. Świat drzew poznajemy, a ci mnisi są obok i ich interakcja z nadnaturalnymi istotami nie został przeszła takim ślizgiem. Nie zmienia to faktu, że tekst bardzo mi się podobał od strony wszystkich opisów. 

Udało Ci się stworzyć bardzo ciekawy klimat. Odwrócenie ról robi wrażenie i skłania do refleksji jak np. żyjący świat może się odnosić do człowieka. Totalnie kupuję Twój makabryczny pomysł, a nawet dosadnie bym podkreśliła, że niektórym by się przydał taki kubeł zimnej wody. No bo dlaczego drzewa miałaby nas lubić? Cały czas je wycinamy i zabieramy tereny.

Bardzo dobry tekścik. I ode mnie będzie biblioteczny kliczek :)

Więcej jednak na rynku anglojęzycznym.

Czytnęłam jeszcze raz. Jest przejście, ale mało wyczuwalne. Może gdyby był tekst dłuższy miałabym wow ;)

Kilka dni temu odkryłam Trylogię Zimowej Nocy autorstwa Amerykanki, Katherine Arden. Akcja toczy się w średniowiecznej Rosji, a co ważniejsze, dużą rolę odgrywają istoty z rosyjskiego i słowiańskiego folkloru.

Czytał ktoś może? Warto się zapoznać bliżej?

 

Trochę po czasie, ale może reanimuję temat ;)

 

Spoko trylogia, przeczytałam w 2021. Ale jak na mój gust mocno wyłagodzona – tak po amerykańsku. Brakuje takiego brutalnego, słowiańskiego pazura. Trochę trudno mi to określić, bo sama dopiero wchodzę w prozę z mitologią/interpretacjami mitologii słowiańskiej. A jak już wchodzę, to już raczej ze znajomością tematu.

No to zagadka ode mnie:

 

Pisząc to, czuję: policzki mi płoną. Pewnie czegoś podobnego doznaje kobieta, kiedy po raz pierwszy czuje w sobie puls nowego – jeszcze mikroskopijnego, ślepego człowieczka. To ja, a zarazem – nie ja. Długie miesiące trzeba go będzie karmić sobą, swoim sokiem i krwią, a potem – z bólem oderwać od siebie i złożyć u stóp Państwa.

Ciekawa propozycja z mitologicznym wątkiem. Wybrałaś krótką impresję, która u mnie zostawia spory niedosyt. Mam też wątpliwość – na początku piszesz o Strzybogu w liczbie pojedynczej, a na koniec w mnogiej. Celowy zabieg? Czy zmiana perspektywy? Może warto by było to zmienić?

Nie jestem zaciekłą wojowniczką o fabułę. Jednak mam wrażenie, że jeszcze czegoś brakuje, aby mieć pełną satysfakcję z lektury. Czy opisujesz bezsenność? Samobójstwo? Zabójstwo? Takie możliwe interpretacje kołatają się mi w głowie. 

Przy długich opisach z przecinkami. Gdyby w paru miejscach zastąpić kropkami, nadałoby więcej dynamizmu. 

Ciekawa propozycja :)

Opowiadanie jest przełamane na pół, czyli część pierwsza z Lysią, a potem wyjaśnienie wydarzeń. Rozumiem decyzję artystyczną, żeby dać czytelnikom pełne wyjaśnienie. Na swój sposób jest to satysfakcjonujące, jednak mam takie subiektywne poczucie, że klimat grozy byłby o wiele mocniejszy, gdyby pobawić się bardziej z końcówką – np. mniej tłumaczenia i zostawić w zawieszeniu. Np. główny bohater nie ma tak naprawdę pojęcia co się wydarzyło, tylko zostają wyrzuty sumienia.

Odpisuję też po dłuższej przerwie. Bardzo Ci dziękuję za odwiedziny i komentarz :)

Rzeczywiście, trudno jest napisać krótkie opowiadanie w realiach, które jest obce dla większości czytelników. Miałam tego pełną świadomość. Sposób narracji też jest bardziej zbliżony do “wschodniego” podejścia, jaki np. występuje w indyjskiej epice – długa ekspozycja, mało akcji.

Znikająca i pojawiająca się dyżurna chętnie się zgłosi do pracy. Czy dobrze widzę, że środa ma okienko?

Zwykła, prosta formuła pokazania życia przed końcem świata. Udało Ci się przekazać wszystkie istotne detale, aby historia została domknięta. Dodatkowy plus za sztafaż SF, który bardziej kieruje się w stronę science fantasy i baśni. Przejście po prostu genialne, a lubię takie zabiegi. 

Nie przestraszyłam się, ale spodobały mi się opisy w pierwszym akapicie. Ładnie oddałeś dynamikę sytuacji.

Taka oniryczna opowiastka, którą zaczęłam czytać z obawą czy będzie domknięta. Czasem tak bywa z tekstami w takim klimacie. Wybroniłeś się z tego, bo udało się oddać nastrój smutku i melancholii, a przy tym stworzyć fabularną spójność.

Dialogi – całkowicie do przebudowy.

Moacie, wspominasz, że to proza poetycka – trochę trudno mi w to uwierzyć. Podałeś szort, który ewidentnie ma konstrukcję “klasyczną” i nie dzieje się nic, aby kwestionować rzeczywistość w utworze. Tak, jest osoba staruszka twierdząca, że nie wie czym jest księżyc. Jednak w kontekście tekstu jedyne co przyszło mi do głowy to to, że nie ma sensu. Nie zostałam też skłoniona do refleksji. 

Wyraźnie czułem ostry smak Lichii i herbaty z prowincji Yunnan

Rozumiem, że chodzi o owoc. Ma on polską nazwę – liczi. 

 

W tekście jest sporo niezgrabności. Warto by było przeczytać i przebudować, aby udało Ci się przekazać to, co chciałeś :)

Widzę inspiracje powiastkami w klimacie zen. No cóż, nie kupuję – nie jest to też dla mnie specjalnie zabawne. Pewnie, żarcik jest, ale nie jestem jego adresatką. 

I w sumie tyle na temat takiego króciaka. 

Kiedy tworzy się świat przedstawiony, powinien on być spójny. Język zastosowany w opowiadaniu sugeruje, że tego nie ma. Początek zapowiada, powiedzmy, “wiejski klimat”, a potem współczesne wstawki. Nie mam zielonego pojęcia w jakim świecie opowiadanie się rozgrywa. Rozumiem zamysł – zgaduję, że chodziło o przedstawienie takiego prostego chłopa w bardziej współczesnym sztafażu. Jednak ta próba jest nieudana. Na tyle nieudana, że już potem nie mogłam się skoncentrować nad treścią opowiadania. 

Nie jestem adresatką taki szorciaków – poprawnie napisane, sprawnie poprowadzona historia z żarcikiem. Jednak nie jestem miłośniczką czytania tych samych, ogranych motywów. Fajne ćwiczenie, ale jak dla mnie nic więcej. Ale to nic złego, żeby szorciak był też taką formą długiego kawału. No bo w końcu wyszło jednak zabawnie :)

Tworzysz bardzo dużo opowiadań, które są między sobą powiązane i są rozsypane po portalu. Ostatnio jestem sporo z doskoku i patrząc z perspektywy czasu, bardzo mało się zmieniło w Twoim pisaniu. Dialogi są sztywne, postacie jednowymiarowe. Nagromadzasz kupę detali, która się po prostu plączę i po którymś razie można się zastanowić czy ma to jakiś sens czy zwykły zlepek przypadkowych motywów. Nasunęło mi się trochę skojarzeń z “Amerykańskimi bogami” i podobnymi klimatami. 

Czy mi się podobało? Przykro mi, ale nie. Po paru Twoich tekstach nie widzę żadnych zmian w formule. Cały czas przerabiasz to samo. Ale na swój sposób podziwiam konsekwencje w pisaniu i gdybyś lepiej potraktował swoje fabuły, może może coś fajnego by się urodziło? Kto wie?

Witam. Moja sytuacja też mi nie pozwoliła na wypełnienie dyżuru w tym miesiącu. W listopadzie obiecuję poprawę.

Kam, tylko szkoda, że ominęłam preptober, ale co tam ;)

 

Bardzo Ci dziękuję za odwiedziny! I cieszę, że tekst Ci się spodobał mimo potężnego bagażu jaki za sobą niesie. To dla mnie najważniejsze – zaciekawić, bo z ciekawości można budować coraz większą wiedzę ;)

Pozdrawiam :)

Tekst traktuję jako szkic do czegoś większego, bo to nie jest na pewno całość. 

Słowa klucze – jeżeli miało to zachęcić do zgłębiania czegokolwiek, to niestety nieudana próba. Nie ma powodu, abym ja jako czytelniczka, chciała coś więcej sprawdzić. Tekst jest takim urywkiem, że słowa klucze w ogóle nie zwracają uwagi w taki sposób jaki sobie zamierzyłeś. A zajawka do kolejnego opowiadania – skąd mam wiedzieć, że chcesz napisać kolejne w tym uniwersum?

Jakieś pomysły masz Stefanie, więc poproszę coś większego. 

Eksploatacja pełną gębą. Chociaż nie oglądałam filmu “Martyrs” (jeszcze przede mną ta nieprzyjemność), nasunęło mi się skojarzenie. 

Pojechałeś z gore, więc wiesz, że to znacznie zawęża ilość czytelników. Na szczęście jestem ja ;)

Rozumiem, że opowiadanie zrodziło się (lub zostało zakończone) w dość trudnym okresie dla polskich (i nie tylko) kobiet. Problem z takimi tekstami (filmami etc.) jest ich dosadność. Wystarczy wziąć pierwszy z brzegu torture porn jak “Hostel”. Film przesłanie miał, ale niewiele osób się tym przejęło, bo w końcu estetyka gore i sprawa pozamiatana.

Co do opowiadania – sam podjąłeś decyzję ile przemocy chciałeś umieścić i “postarałeś się” o jazdę po bandzie, która jednak mało szokuje (mnie w każdym razie). Nagromadziłeś obrazki brudne i obrzydliwe, ale czy na pewno były potrzebne w takiej ilości? Czy trzeba było aż tak bardzo bezpośrednio? Zobacz, że nawet “Teksańska masakra piłą mechaniczną” miała pewne niedopowiedzenia i w tym kryła się moc tego filmu (a było sporo “brudu”, dusznej atmosfery). Druga sprawa to dozowanie gore. Właściwie od początku podsunąłeś brutalną scenę, więc dalsze czytanie to powtórka z rozrywki – traci moc. W końcu horror budowaniem napięcia stoi. Zobacz jak to zostało przedstawione w filmie “The Loved Ones” – na koniec przemocą reżyser i scenarzysta pojechał ostro. Miało to też sens. 

Konstrukcyjnie jest sporo do przemyślenia, bo jeżeli zależy Ci na przekazie, warto ściąć torture porn do minimum. Albo w ogóle zmienić stylistykę – nie epatować przemocą, aż tak bardzo, dodać nieco niedopowiedzeń (one naprawdę dodają grozy). 

Tekst napisany poprawnie. Nawet nieźle się czytało. 

W tekście doszło do stylistycznego przełamania i podejrzewam, że specjalnie. Czy mi pasowało? Niekoniecznie. Mam poczucie, że sporo da się włożyć do tego szorta, na różne sposoby zinterpretować. Nie wiem czy ta pojemność rozwiązań jest dla mnie, ale samo posiadanie takiej głowy nasunęło mi ciekawy obraz przed oczyma wyobraźni. Ale to tyle – jest fajny opis, niby tekst zamknięty puentą, ale nie ma tego kopa. 

Tekścik melancholijny z jasno zarysowanym tłem. Myślę, że udana próba zamknięcia takiej historii w tak małej ilości znaków. 

Kurczę, nawet mnie na końcu wzruszyło. 

Dobra, dobra. Nie czaruj, Darek, że nie chodzi o okres świąteczny. Niczym hipermarkety, już rozstawiasz choinki i lampki :D

Zarzuciłeś haczyk plastycznymi (aż za bardzo) opisami. Co dalej?

Postanowiłam pominąć zagorzalsze dyskusje i po prostu się podzielić, że opowiadanie bardzo mi się podobało. Klimaty SF wymieszane z folklorem są bardzo w moim guście. Bardzo podobała mi się cyborgizacja głównej bohaterki, która przebiegała na paru poziomach. Pewnie, więcej znaków dałoby rozbudować parę rzeczy, ale naprawdę, jestem pełna podziwu jak udało Ci się ująć pełną historię. 

Ok, wow. Jest obrzydliwie, więc no, elegancko rozegrane.

Muszę przyznać się, że interpretacja rodziców jako potwory też przyszła mi do głowy. Pomysł prosty i dobra wprawka do głębszych eksploracji. Ze względu na łatwość w zrozumieniu o czym jest tekst, po lekturze nie czułam więcej głębszych emocji. Scena z terapeutą też była niezwykle oczywista. Ciężko jest opisać fragment obyczajowy ubrany w symbolikę. Dlatego też muszę się zgodzić z Regs, to nie jest do końca tekst fantastyczny. Przyjemny i zapowiada, że masz ciekawe pomysły, ale to nie fantastyka. 

Bardzo dużo technicznych niedoróbek. Zagubiły się przecinki i kropki, niewłaściwy zapis dialogów. Tak krótki tekścik, a jest dużo do poprawienia. 

Zrozumiałam, że szorciak jest kawałem. Nie ma w nim też fantastyki, chyba, że tak interpretujesz sam odczyt kart Tarota. 

 

Druga sprawa: na imprezy dla swingersów raczej chodzi się parami, czy pani Janina poszła na nią z partnerem? Nie ma tego w tekście.

Ciekawostka: nie, nie trzeba iść z partnerem. Źródło: “Moje życie jest moje. Opowieści o wolności i pożądaniu” R. Ryzińskiego :)

W kwestii horroru bardziej mi chodzi o technikę prowadzenia narracji. Ale fakt, takie moje zboczenie, że chcę horror wszędzie, gdzie się da ;) Rozpisanie informacji w opku przyjdzie z czasem. Grunt, że masz pomysły, które realizujesz w akcji. 

Nowa Fantastyka