Profil użytkownika

Moje pozaportalowe publikacje:

“Wina” –  Zakład.magazyn, nr 4, 2023; https://www.zakladmagazyn.pl/post/maria-krzywda-wina  

“Podarunek od M.” – w antologii “Romantyczność 2022”, https://poezjem.pl/pl/products/romantycznosc-2022-1058.html  

“Wszystko dobrze”, Biuro Literackie 2022, https://poezjem.pl/pl/products/wszystko-dobrze-1022.html  

A tu można posłuchać (i popatrzeć ;-)), jak czytam fragmenty książki: https://www.youtube.com/watch?v=vTigyXd8ISA  

“Skwar” – Zakład.magazyn, nr 2, 2021 https://www.zakladmagazyn.pl/post/maria-krzywda-skwar  

“Ławeczka” – publikacja pokonkursowa; Bydgoszcz 2021; https://biblioteka.bydgoszcz.pl/dzialalnosc-dodatkowa/publikacje/  

“Kobieta Don Kichota” – Fabularie 1 (25) 2021

“J” – Krajobrazy słowa, tomik pokonkursowy, Kędzierzyn-Koźle 2020, https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/27647  

“Osiem dni Marii” – Akcent nr 1 (159) 2020

“Słoń w Neapolu” – Fabularie nr 3 (21) 2019

“Elegia o nie moim miejscu” – Powiew Weny, tomik pokonkursowy, Wejherowo 2019

“Definicja” – Fabularie nr 2 (17) 2018

“Żyły” – Mega*Zine Lost&Found nr 23 2018, str. 201 http://lostandfound_megazine.vipserv.org/?page_id=1679 


komentarze: 2742, w dziale opowiadań: 2024, opowiadania: 880

Ostatnie sto komentarzy

Samo opowiadanie jest bardzo dobre, ale uwzględniając fakt, że odnosi się do ponurych, pandemicznych czasów sprawia, że polubiłam ten tekst jeszcze bardziej :)

heart

It's ok not to.

Gratki! Pierwsza publikacja cieszy szczególnie :)

It's ok not to.

jeśli dobrze myślę, wystarczy prosta umowa o przekazaniu praw majątkowych do utworów – coś podobnego do umów o dzieło w branżach kreatywnych

Raczej umowa licencyjna na nie/określony czas i na określonych polach eksploatacji. Unia Literacka ma na swojej stronie wzory modelowej umowy  https://unialiteracka.pl/wiedza-pomoc/ (na dole strony), ale to chyba dotyczy publikacji płatnych (nie sprawdzałam, a nie chce mi się teraz w to wczytywać).

W każdym razie lepiej nie przekazywać nikomu praw majątkowych do swojego dzieła, tylko udzielać licencji. 

It's ok not to.

Cześć, Holly :)

 

Poszedłem do kuchni, zrobiłem sobie chleb z serem i szynką

A nie kanapkę?

 

Jako że historia opowiadana jest z punktu widzenia bohatera pozwoliłam sobie na określenie potoczne. Stąd ten chleb :>

 

Widząc, że wybrałem krążek polskiego wykonawcy, głowa dodała:

– Może coś na poziomie? Pink Floyd albo chociaż Joy Division?

No nie nie. Z tym się nie zgodzę. Co Wy macie z tą deprecjacją wszystkiego, co polskie?

Poza tym, jako fanka Bowiego pewnie znasz utwór “Warszawa”, który Bowie napisał w oparciu o płytę “Śląsk”, którą kupił w Warszawie właśnie. Raczej by tego nie zrobił, gdyby mu się nie spodobała.

 

Nie wiem, co by zrobił prawdziwy Bowie, ale myślę, że każdy czasem mówi rzeczy, których naprawdę nie myśli, szczególnie w złości czy poirytowaniu. Na końcu tekstu, kompletny już Bowie, mówi bohaterowi “Lubię waszą muzykę”, co wskazywałoby właśnie na taką sytuację. 

 

Po przeczytaniu opowiadania jestem skołowana i smutna, taki był zamiar?

Twoje odczucia są jak najbardziej na miejscu. Opowiadanie jest trochę depresyjne; powstało w czasie pandemii i oddaje, przynajmniej po części, klimat absurdu, przy jednoczesnym ukazaniu ciężaru szarej, monotonnej rzeczywistości. (Choć mam nadzieję, że i bez pandemicznego “klucza” tekst się broni.)

 

Dziękuję za miłe słowa o stronie warsztatowej tekstu i za obszerny komentarz :)

 

It's ok not to.

Mogę skrobnąć jakąś reckę na koniec maja/ czerwiec. Tylko że byłaby to fantastyka raczej z tych mniej oczywistych. 

It's ok not to.

Krótko i na temat. I te duże litery – robią robotę :D

It's ok not to.

Kluski śląskie i grzybowy sosik, to dopiero sztosik!

 

Kto grule

kocha czule? :)

Wszyscy kochają grule, kocham i ja :D

It's ok not to.

Cześć, Ślimaku!

 

Wierszyk powstał dla zabawy na fali popularności ziemniaka jako motywu poetyckiego, która przetoczyła się przez portal kilka lat temu :D Powstało wtedy sporo ziemniaczanej poezji. (Niestety widzę, że Zalth swój wiersz, do którego odsyłam w przedmowie, usunął).

 

Przecinek dostawiony.

Dzięki za wizytę i komentarz dłuższy od dzieła!

 

It's ok not to.

Podobało mi się aż do zakończenia, którym właściwie niwelujesz całą  zbudowaną wcześniej obcość. 

 

 

Wuj nie był skory do dramatycznych gestów, ale tym razem splunął potężną porcją plazmy.

– Porozmawiam z twoim źródłem, młody. Może nie dodali ci czegoś potrzebnego. A póki co, nie waż się bawić z moją Aeeei22”. Najlepiej, jak sam powiedziałeś, aż do twojego uszkodzenia lub śmierci.

To opis ludzkiej reakcji, tylko z podmienionymi słowami. Trochę szkoda, że nie poszedłeś za ciosem i nie trzymałeś się tej innej perspektywy. 

It's ok not to.

Cześć, Storm!

 

Bardziej czułem tu surrealizm i bizarro niż weird fiction, ale może to tylko ja. 

Dałabym tag surrealizm, ale nie ma takiej opcji. 

 

Cieszę się, że się podobało. Dzięki za wizytę i komentarz!

It's ok not to.

Myślę, że może mogłoby.

Fajne zdanie :)

 

Zgrabnie napisany, bardzo przyjemnie filozoficzny szorcik. Lubię takie zabawy słowno-pojęciowe. Przeczytałam z przyjemnością. 

 

nie istniejące – łącznie

It's ok not to.

Zwracam uwagę, że w cieniu “Złodziejskim” wpadł do biblioteki tekst Verus, a tekst Outta Sewer i NaN wpadły przed końcem miesiąca. Tekst Żongler i kasjopei też w zasadzie łapią się na drugą połowę miesiąca i nie mają wielu komentarzy, a na ten przykład ten drugi wpadł ekspresowo do biblioteki. Może warto je rozważyć pod kątem nominacji? Ja trochę się zajechałem przez ostatnie dni i potrzebuję chwili oddechu.

To chyba gdzieś już kiedyś wypłynęło, ale i tak przypomnę. Przy konkursach na długie teksty warto prosić organizatorów, żeby deadline przypadał na początek miesiąca, nie na jego koniec. Wtedy teksty wrzucane na ostatnią chwilę mają większą szanse zostać przeczytane przez większą liczbę osób, czyli i większą szansę na nominację.

To też daje możliwość osobom, które uważają, że ich tekst na nominację zasługuje, na wrzucenie go na początku miesiąca. 

It's ok not to.

Przełożyłem duszę na los ciała, które skupia się na utracie tytułowej dupy.

 

Nie rozumiem tego zdania. 

It's ok not to.

Widzę, Outta, że odchudzanie tekstu idzie pełną parą :D

 

dać mocniejszy background do zachowania Aurory

Tak!

 

Więc jeszcze trochę wytnę, a trochę dodam, no i ostatecznie nie wiem ile z tego wyjdzie znaków :)

 

Dobrze opowiedziana historia jest ważniejsza od ostatecznej liczby znaków. I w sumie nie dziwię się, że nie chciałeś tekstu ciąć – od strony treści nie masz tu zbędnych wątków czy bohaterów, wręcz przeciwnie, niektóre (jak chociażby Aurora) aż proszą się o rozbudowę. A techniczny lifting to jednak inna kategoria cięcia ;)

It's ok not to.

Mam bardzo mieszane uczucia. Końcówka (od chwili mieszania się rzeczywistości) wynosi Ci to opko z dość przeciętnego (wybacz!) awanturniczego fantasy w bardzo ciekawe rejony. Dlaczego tyle miejsca poświęcasz w tekście tej pierwszej części, a po macoszemu traktujesz tę drugą? Autorze, why?!?!?!?! 

No dobra, ale na poważnie. Pierwszy fragment – wyróżnia się brutalnością i dla mnie nie ma wystarczającego uzasadnienia w świetle reszty tekstu. Rozumiem, że miał pokazać okrucieństwo Mordena, ale zabrakło mi tkanki łącznej pomiędzy tym fragmentem, a ciągiem dalszym. Zmiana nastroju jest zbyt duża. Jeśli dobrze zrozumiałam tekst, to Ned w przyszłości stanie się Mordenem – i tak, pokazujesz kim się stał, pokazujesz kim był na początku, środka nie ma wcale. I ta przepaść i fabularnie, i pod kątem nastroju jest bardo duża, przez co nie klei mi się to w spójną całość, nie tworzy ramy, która miałaby w reszcie tekstu wystarczające umocowanie. 

Postaci – Ned jest jedyną postacią, która ma w tekście osobowość, jakiś charakter. Flyn – tutaj dla mnie trochę za dużo skaczesz – pomiędzy młodym wystraszonym chłopakiem, a oprychem, a hersztem bandy. Trochę tchórza, trochę oportunisty, trochę desperata – i to powinno się kleić, ale jakoś mnie nie przekonało. Pomysł na postać fajny – podoba mi się jej moralna niejednoznaczność – ale niedopracowany. Jakby zabrakło konsekwencji i skupienia się na tych aspektach postaci. Myślę, że Flyn byłby bardziej przekonujący i wyrazisty, gdyby było więcej charakterystyki postaci przez działanie. U Ciebie jest więcej Flynowych autorefleksji i komentarzy wyjaśniających w narracji.

Aurora – sorry, ale wyszło Ci takie trochę głupiutkie dziewczę… To jak dała się złapać (serio, wyleciało jej z głowy, że ma przed sobą grupkę facetów? :P), to “oddaj szkatułkę, bo tak” i “wiem, o co chodzi, ale nie powiem” – kurczę, no nie kupuję tego. Nie przy tak wysokiej stawce. 

Mag i dyplomata – jeden łysy, drugi brodaty… Trochę różnicuje ich stosunek do Neda, szkoda że nie ma tego więcej. Łatwiej zapadają w pamięć postacie o charakterystycznych zachowaniach niż charakteryzowane przez (sam) wygląd. 

Zastanawiam się też, czy to żonglowanie synonimami (przynajmniej trzema do ważniejszych postaci) jest potrzebne. 

 

Językowo – ja bym cięła. Przede wszystkim te miejsca, w których wyjaśniasz czytelnikowi, o co chodzi. Przyjrzyj się szczególnie zdaniom z dopowiedzeniami i tym, w których powielasz informacje, które się już w tekście wcześniej pojawiły. Zabrakło mi w tym tekście zwięzłości składniowej. W wielu miejscach tworzysz zdania niejako “na około”, używając wielu słów tam, gdzie nie zawsze jest to potrzebne. To spowalnia akcję i rozmydla nastrój. Z jednej strony są to rzeczy drobne, z drugiej wpływają na poziom satysfakcji z lektury. 

 

Przykłady:

 

Tunel kończył się drewnianą bramą, poznaczoną szparami, przez które do wnętrza wpadały pionowe smugi światła.

 

-- Może: Tunel kończył się drewnianą bramą, przez której szpary do wnętrza wpadały…

 

Z zamku na dziedziniec wypadł naburmuszony młodzian, odziany w zdobne szaty, świadczące o jego szlacheckim stanie.

 

Może: Z zamku na dziedziniec wypadł naburmuszony młody szlachcic odziany w zdobne szaty. 

 

Obojętnym wzrokiem omiótł brodacza w niebieskiej szacie maga – to to był mag czy brodacz w szacie maga? ;) Może:

Obojętnym wzrokiem omiótł brodatego maga w niebieskiej szacie.

 

Gdy siedzący dotąd na plecach herszta oprawca skinął na pilnujących Flyna gwardzistów, chłopakowi ponownie ze zgrozy zrobiło się słabo.

 

Nie zawsze warto “dojaśniać” emocje bohatera. Więcej wiary w czytelnika – nakreśliłeś konkretną, przerażającą sytuację, czytelnik zrozumie, dlaczego bohaterowi zrobiło się słabo. 

 

W akcie sprzeciwu szarpnął mocno ciałem, lecz udało mu się jedynie obrócić na plecy, po czym silne katowskie dłonie usadziły go w miejscu.

 

– Jak wyżej.

 

– A żeby was, kurwie syny, kto w zadki jeżem wychędożył! – Ledwo skończył i zacisnął powieki w oczekiwaniu – A tu mi totalnie to przekleństwo zepsuło imersję. Jak na to, co miało go spotkać, to ta wypowiedź jest bardzo lajtowa. Zaraz mają go nabić na pal, a on im o jeżach i chędożeniu w zadek?  W dodatku pełnym zdaniem… 

 

Takich miejsc jest więcej, ale że tekst długi, to na tym poprzestanę. Miałam też wrażenie, że końcówka jest lepiej napisana niż początek. 

It's ok not to.

Hej, Zanaisie!

Też nie przepadam za bizarro, zdecydowanie wolę weird. Cieszę się, że opko zrobiło dobre wrażenie. Twórczości Hilla nie znam – przeważnie nie czytam horrorów – ale po pobieżnym  googlaniu brzmi ciekawie. Może się skuszę. 

Dzięki za wizytę i komentarz :)

It's ok not to.

Nieładnie to brzmi. 

 

Może:

Po kontroli pozwolili im zacumować. 

Po kontroli pozwolili im przycumować do pomostu.

Po kontroli pozwolili im przybić do pomostu. 

Ewentualnie:

Po kontroli pozwolili im skorzystać z przystani.

Albo: wpłynąć do przystani.

 

O ile przystań nie była jakoś zagrodzona, raczej nie mogli ich do niej wpuścić. No i to zdanie sugeruje, że kontrola odbyła się przed wpłynięciem do przystani (o to chodziło?).

It's ok not to.

zjadła potrawkę z uduszonego misia

Tego się po tobie, Misiu, nie spodziewałam 0_O

 

Sympatyczna, taka trochę grafomańsko-antynaukowa historia, która wywołuje uśmiech :)

It's ok not to.

Cofam się przed zalewem, tumultem i szumem informacyjnym. Szum chyba jest z nich wszystkich najgorszy.

Oj, tak. I nadmiar. Potrafi totalnie rozwalić koncentrację. Dlatego tak lubię słowo pisane – tu nie da się przyspieszyć za bardzo :D

 

Jestem po "Good women" (2004) na podstawie lekko rozciągniętej noweli Oscara Wilda "Wachlarz lady Windermere". Skrzyło się w każdej scenie. Dobra rozrywka z Elen Hunt i młodziutką Scarlett Johansson i kapitalnym Tuppy'm (Tom Wilkinson).

Lubię Helen Hunt, a tego akurat nie oglądałam. Będę musiała zajrzeć. Dzięki za polecajkę!

It's ok not to.

ale jeśli prowadziłoby to do wydzielenia przecinkami spójnika, rezygnujemy z przecinka, który miałby stanąć po nim (dlatego o jeden przecinek za dużo jest w zdaniu 2). Gdyby jednak zaimek miał być wydzielony przecinkami w taki sposób, nic nie szkodzi. 

 

Który to jest zaimek, nie spójnik. 

 

W podanym przez PWN przykładzie masz “co” oprzecinkowane z obu stron: 

 

3. Wiedzą, co, aby wygrać, trzeba robić.

It's ok not to.

Ważne jest, że dla tych, którzy mieli zostać w czasopiśmie zostało obiecane honorarium (wysokość niepodana).

 

A ta informacja była w regulaminie? Bo jeśli była, to wtedy to chyba jednak zmienia postać rzeczy. 

It's ok not to.

to najpierw spisuje się umowę (jakąkolwiek), a potem przedstawia dzieło i wystawia rachunek.

Tarnino, tylko że to był konkurs, więc tu raczej kwestia późniejszego przedstawienia dzieła nie będzie miała uzasadnienia (tak mi się przynajmniej wydaje). Choć co do tego, że najpierw powinna być umowa, a  potem publikacja – pełna zgoda.

Skryty – a w regulaminie konkursu były jakieś zapisy odnośnie przeniesienia autorskich praw majątkowych/ warunków publikacji?

It's ok not to.

Nie mam jakiegoś dużego doświadczenia w temacie, ale przy publikacji pojedynczych tekstów na papierze – czy to płatnie czy bezpłatnie – zawsze musiałam się dopytywać o warunki współpracy. Tak jakby druga strona zakładała, że wszystko jest jasne, a dla mnie nie było ;) Na szczęście nie zdarzyło się, aby druga strona całkowicie przestała się odzywać (przeważnie na odpowiedź na mejle czekałam od kilku do kilkunastu dni – ale to już po ustaleniu, że mój tekst zostanie opublikowany). Stawki – nie będę podawać kwot, ale nie były wysokie.

 

Z jednej strony trochę dziwi, że totalnie Cię olali, z drugiej, pewnie nie byłeś jedynym autorem, którego tak potraktowali – masz może możliwość zapytać inne osoby wyróżnione w konkursie, jak to u nich wyglądało?

It's ok not to.

Cała przyjemność po mojej stronie :). Poza tym, mądre słowa pasują do kotów, a tych kosmicznych już szczególnie =^_^= .

It's ok not to.

Gratki dla opierzonych!

Wafelka nie znałam; z wyglądu trochę przypomina Knoppersa :)

It's ok not to.

Taka trochę kocia wersja theatrum mundi :D Bardzo fajna koncepcja. 

It's ok not to.

Lekkie i zabawne. Niby w krzywym zwierciadle, a jednak przedstawionej w tekście rzeczywistości bardzo blisko do tej pozatekstowej. Podobał mi się powtarzany co i rusz wątek Rafała i podkreślanie, że to on jest tym jednym obserwującym.

Zdarzały się literówki, ale że czytało się dobrze, to nie chciało mi się ich wynotowywać. 

It's ok not to.

Fajny szorcik. Dobrze napisany, oparty na ciekawym pomyśle. Przekaz podprogowy oddziałujący na roboty czy raczej tylko nieświadome działanie naukowca. A może jedno i drugie. Podoba mi się, że zostawiasz czytelnika z refleksją.

Zastanawiam się, dlaczego android mówi gwarą/językiem stylizowanym – jest to efektowne, ale nie wiem, czy mnie przekonuje od strony sensowności sytuacji. 

 

Tarnino, mogłabyś nie używać ruchomych, kręcących się gifów? Wywołują ból głowy :/

It's ok not to.

Czujemy fałsz, manipulację, zwłaszcza wtedy, gdy nie jesteśmy w biegu i szukamy pożywienia duchowego, rozrywkowego, czegoś, what ever.

 

Masz więcej wiary w ludzi niż ja… Niestety często mam wrażenie wręcz odwrotne – że umiejętność krytycznej analizy treści i co za tym idzie odróżniania prawdy od fałszu zanika. (Pomijam sytuacje celowej dezinformacji, bo to już zdecydowanie trudniejsza sprawa).

 

Wata słowna utrudnia przetwarzanie, lecz szczególnie dziwi  mnie wrzucanie do tej kategorii opisów (sytuacji, przyrody, osób, miejsc) i preferowanie tylko dialogów,

 

Nie uważam opisów za watę słowną i też mnie to dziwi ^^. Mogą nią być, jeśli są pustym wypełniaczem, ale takim wypełniaczem mogą być i dialogi, i każdy inny fragment tekstu.

 

Oddech dla czytelnika też jest dla mnie pewnym mitem i rodzajem zabiegu.

 

Dla mnie – mitem nie, rodzajem zabiegu jak najbardziej, i to takiego, który można zrealizować na wiele różnych sposobów (przykładowo zróżnicowaniem tempa, o czym wspominasz). Zgadzam się, że nie ma tu przepisu i nie da się tego zagadnienia rozpatrywać osobno, w oderwaniu od konstrukcji samego tekstu. 

 

“Nafty” nie oglądałam – brzmi intrygująco. Śniadanie u Tiffanego dawno temu – bardzo klimatyczna scena :) Filmowo z ciekawszych rzeczy oglądałam ostatnio “Lamb” z 2021 – dziejący się na Islandii dramat grozy oparty na motywach zaczerpniętych z folkloru. Nieoczywiste, dość nietypowe kino, grające napięciem, ale też na swój sposób “niedzianiem się”. 

 

 

It's ok not to.

Odnoszę wrażenie, dd, panoszącego się manieryzmu w pisaniu i bazowaniu na wyobrażeniach – wziętych "od czapy", np. jeżeli piszemy w czasie teraźniejszym i pierwszej osobie to czytelnik się przejmie,/zaangażuje, a opowieść lepiej zassa. Jasne, może tak być, ale równie dobrze – wręcz przeciwnie, a sam zabieg może zaszkodzić. Warsztat jedno, wiarygodność/znaczenie i sens drugie.

 

Ja to postrzegam bardziej w kategoriach uproszczenia i braku świadomości językowej. I czasem chyba też braku jasnego wyobrażenia na temat tekstu (zdarza mi się czytać teksty, przy których nieodparcie towarzyszy mi poczucie, że autor sam nie wiedział, co chciał powiedzieć). Jasne – konkretne zabiegi przynoszą konkretne efekty (np. narracja pierwszoosobowa skraca dystans, trzecioosobowa ustawia perspektywę bardziej “z góry” itp.), ale samo zastosowanie danego zabiegu nie jest gwarantem uzyskania pożądanego efektu. Zgodzę się, że takiej twórczości zautomatyzowanej i niekoniecznie udanej jest dużo.

Zastanawiam się tylko jeszcze, jak w tym wszystkim umieścić czytelnika z jego kompetencjami odbiorczymi. Bo bez uwzględnienia tego czynnika rozważania nie mają za bardzo sensu. No i właśnie – czy (albo raczej w jaki sposób) ostatnie 20-30 lat nie przemodelowało naszego sposobu konsumowania treści? Bo jeśli tak (a zakładam, że tak) – to taki manieryzm/upraszczanie (chyba???) powinno pozytywnie wpływać na przyswajalność treści (choć negatywnie na walory literackie). Ale czy na pewno? Albo raczej – gdzie leży granica, za którą uproszczenie uniemożliwia właściwe zrozumienie treści i zaciemnia przekaz? Z jednej strony lubię prostotę i pewien minimalizm językowy, z drugiej wszystko się we mnie buntuje przeciwko pozbawianiu literatury wartości naddanej i sensów, które powstają niejako pomiędzy znakami. 

 

Wyobraź sobie wywiad osoby publicznej (pisarz, influencer, ekspert, polityk, itd), która na pytanie rozmówcy – dziennikarza, redaktora zaczyna: "O, to bardzo ciekawe pytanie…" lub "Słusznie pan/i podnosi tę kwestię, zwraca uwagę…" lub w inny sposób flatteruje, używa myków i wymyków, które mają zastąpić treść odpowiedzi. Dla mnie ważna jest treść, niejako surówka, może dlatego nie przepadam za papierkami, pozłotkami, w które owinięte są cukierki, gdy nie wiążą się z ich smakiem, przeznaczeniem. 

 

A tu mi się przypomniał Jakobson i jego schemat komunikacji językowej z funkcją fatyczną. Takie wstawki mają swoją funkcję i mnie ich obecność nie przeszkadza, o ile nie są one nadmiarowe, a za nimi idzie komunikat – jak to nazwałaś – surówka. Myślę, że ta “wata słowna” ułatwia przetwarzanie informacji (bo daje więcej czasu na myślenie, szczególnie, gdy rozmowa odbywa się tu i teraz, “in real-time”), a odbiorca nie jest bombardowany skondensowanymi sensami. W literaturze w krótkiej formie tego nie lubię i przeważnie nie widzę potrzeby istnienia takich elementów. W dłuższej formie takie zabiegi (czy raczej ich literackie odpowiedniki) mogą dawać potrzebny oddech i pomóc opowieści płynąć.  W polityce, cóż, zdecydowanie jest za dużo odpowiedzi, które nijak się mają do zadanego pytania… I pewnie w wielu książkach też pompuje się znaki dla samego pompowania – moje ostatnie lektury na szczęście tego nie potwierdzają, ale też jestem bardzo średnio na bieżąco. Nowości przeważnie czytam z kilkuletnim opóźnieniem XD

Jeśli chodzi o literaturę to myślę, że to w dużej mierze kwestia proporcji, i znów, świadomego korzystania z konkretnych środków stylistycznych. Czytanie książki, która ma więcej waty słownej niż surówki mogłoby być męczącą lektura, ale jeśli forma byłaby świetna, to też i ciekawym doświadczeniem.   Z kolei tekst będący samą surówką też nie brzmi atrakcyjnie. Dlatego najbardziej lubię gdy treść i forma idą rękę w rękę :)

 

Z innej strony podchodząc do sprawy – wczoraj, niejako, przyklasnęłam konkluzji z eseju Hana (ostatnio przetłumaczona książka) o narratywach w storytellingu: 

krytykapolityczna.pl/kultura/byung-chul-han-w-swiecie-storytellingu…

Akurat wczoraj czytałam :3 Mam wrażenie, że jakoś wyjątkowo nieumiejętnie wycieli ten fragment z książki – bo o ile konkluzja jest ciekawa, to zabrakło mi szerszego wprowadzenia (czy jakiegokolwiek wprowadzenia, nawet 2-3 zdaniowego) i omówienia opisywanych zjawisk. 

 

Dzięki za odpowiedź i wyjaśnienia <3 

It's ok not to.

Drabbelek ma w sobie coś z klasycznych baśni. Końcówka robi robotę. Jest uroczo bezwględna i pozbawiona emocji =^^=. Podobało mi się :)

It's ok not to.

balonów wyświetlających reklamy. Mijał po drodze płynące nad ulicą wózki elektryczne i sklepy pełne urządzeń wyświetlających hologramy

Powtórzenie rzuca się w oczy – może holoprojektorów/holourządeń/holograficznych urządzeń zamiast urządzeń wyświetlających hologramy?

 

Na innych[+,] czasem piękniejszych i zdecydowanie spokojniejszych[+,] czegoś mu brakowało.

Przygryzł wargę. Musiał coś wymyślić, bo inaczej…

(…)

Przygryzł wargę. Minuta. Tyle mógł poświęcić dzieciakowi, a potem robota. Brzmiało rozsądnie. 

Nie jest to powtórzenie sensu stricte, ale rzuca się w oczy, bo jest dość charakterystyczne. Przy reakcjach bezpośrednio wskazujących na emocje trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć, bo łatwo popaść w sztuczność.

 

Całkiem zgrabny szorcik napisany pod konkretny morał. Ja lubię subtelniej podane przesłania, ale też na szczęście nie miałam poczucia szantażu emocjonalnego, a raczej próbę prostego (dość czarno-białego) pokazania zderzenia dwóch rzeczywistości.

It's ok not to.

Wydawało mi się, że rozumiem, o co chodzi z brakiem obrazu, ale kiedy napisałaś, że większość tekstów i książek jest takich to stwierdzam, że chyba jednak nie rozumiem. Albo po prostu moja głowa działa inaczej. Jak będę miała okazję, to zerknę do polecajek – może wtedy coś mi się rozjaśni ;)

 

Intryguje mnie,  co rozumiesz przez źle używany czas teraźniejszy? 

It's ok not to.

Witaj ponownie, Asylum (a nawet podwójnie :>). Dzięki za obszerne wyjaśnienia <3

 

że większość z nas jest wzrokowcami lub silnie przetrenowanymi w tym sposobie pozyskiwania info.

Ja akurat wzrokowcem nie jestem, może w tym tkwi problem… A tak serio, to ja chyba nie myślę obrazami (w sensie stricte wizualnym), a bardziej scenami – połączeniem ruchu, dźwięku i emocji/nastroju. Owszem, tworzy się z tego obraz, ale aspekt wzrokowy jest tylko jedną ze składowych. 

 

Przy zatrzymywaniu chodziło mi o trzymaniu na pasku autorskim bohatera i głowy. Nie pozwalasz im popłynąć, rozwinąć się.

Dzięki za rozjaśnienie :) To chyba w dużej mierze kwestia rozłożenia akcentów w tekście.  W Głowie rzeczywiście eksponuję bardziej nastrój niż świat, który jest tłem. 

 

Ostatnio odnoszę wrażenie, że zapanowała moda na teksty opowiadane jak film tylko pozbawione obrazu. Jakbym czytała scenariusz bez didaskaliów. Może to znak naszych czasów, czytelnicy i bohaterowie żyją w tym samym otoczeniu, więc wiadomo. 

Na pewno współczesna literatura (a przynajmniej spora jej część) odznacza się fragmentarycznością. Czy brakiem obrazu? Nie wiem. Mnie nigdy nie ciągnęło do tzw. wielkich narracji, duże bliższe są mi te z gatunku mikro. A czy to moda, czy efekt zmian w odbiorze treści i reakcja na bycie w świecie, w którym wszystko jest jakby niepełne i niedokończone? Pewnie po części jedno i drugie. 

 

teksty opowiadane jak film tylko pozbawione obrazu.

 

A mogłabyś podać jakiś przykład takiego tekstu? Jestem ciekawa :3

It's ok not to.

Cześć, grzelulukasie!

 

Fajnie cię widzieć pod Głową  :) Dzięki za gratulacje i cieszę się, że się podobało. 

It's ok not to.

Tytuł przykuwa uwagę. Jest lekko, zabawnie i aż za bardzo prawdziwie :) Podobało mi się. 

 

Zgubione przecinki przed imiesłowami:

mruknęła Frigg nie odrywając spojrzenia

Norny spojrzały po sobie nie wiedząc,

 

“Ich” raczej niepotrzebne, i tak wiadomo o co chodzi.

sprytem w omijaniu ich zasad i przykazań.

It's ok not to.

Fajnie żonglujesz znanymi motywami w tym szorcie. Podoba mi się, że wykorzystujesz elementy o bogatej symbolice (chociażby moneta skojarzyła mi się z obolem), ale  nie idziesz w proste i dość wyeksploatowane już rozwiązania. Bałam się, że to będzie kolejny tekst o podróży, która jest etapem przejściowym między życiem a śmiercią – na szczęście nie ;) Szort jest przyjemnie nieoczywisty. 

Zgrabnie napisane. Językowo były jakieś drobne zgrzyty, ale nic dla czego chciałoby mi się przerywać lekturę, żeby wynotować.

It's ok not to.

Dywan miał rację. Wcale mu się nie dziwię, że postanowił porzucić właściciela. Co innego jakbyś mu zafundował kąpiel w pianie Karcherem i masaż do czysta :P

It's ok not to.

Cześć, Młody Pisarzu,

miło mi, że zawitałeś pod “Głową” i że lektura była przyjemna. Dzięki za podzielenie się odbiorem :)

 

Hej, Asylum!

Bowie ze względu na jego twórczość (szczególnie kilka kosmicznych wątków) i całościowy wizerunek sceniczny. 

 

W jednym miejscu lekko niejednoznacznie, tj. on – Bowie i głowa – ona

A to akurat było celowe. Myślę, że różnica rodzaju między głową, a jej właścicielem fajnie podbija absurd tekstu od strony językowej (i de facto bardzo do Bowiego pasuje). 

 

bo silniejszym wrażeniem było jakieś zatrzymywanie/ciachanie tekstu, jakbyś stawiała tamy, nie pozwalała mu płynąć. Wiem, moje odczucie może być niezrozumiałe. :-(

Musiałabyś trochę rozwinąć tę myśl, bo o ile przyjmuję do wiadomości, że coś cię zatrzymywało, to mam za mało danych, żeby się jakoś do tego odbioru odnieść ;)

 

Opisy uplastyczniłyby tekst – imho, gołe dialogi nie budują mięsa, trudno wyobrażać sobie zdania, rozmowę.

Może się kiedyś wezmę za napisanie bardziej klasycznego opowiadania z rozbudowanymi opisami ;D

 

Dzięki za wizytę i podzielenie się wrażeniami :)

It's ok not to.

Krokusy też mają warstwy!

I pachną dużo ładniej niż cebula :D

It's ok not to.

A wiesz, że nawet pomyślałam o Shreku przy tym tekście. Tylko, że w filmie widz, ani mały, ani duży,  nie dostaje morałem po głowie ;) Wydaje mi się też, że tam te podteksty dla dorosłych są nadbudowywane na sytuacje, które dla dzieci mogą być śmieszne – tu w sumie nie wiem, trzeba by pewnie przetestować na jakichś młodszych czytelnikach. Głównym powodem, dla którego rozminęłam się z tym tekstem jest jednak nie tyle wymieszanie humoru dla dzieci i dorosłych, co zbyt duża ilość warstw. 

It's ok not to.

Strasznie czarno-biała historia, przez co zupełnie nierealistyczna.

It's ok not to.

To była bardzo dziwna mieszanka. Jest moralizatorsko, przaśnie i dwuznacznie, podane w bajkowym w sosie. I mam wrażenie, że te elementy czy szerzej stylistyki się ze sobą gryzą. Morały podane bardzo łopatologicznie, trochę jak w bajkach dla dzieci, podteksty seksualne zdecydowanie dla dorosłych. Nawiązania do rzeczywistości (madka) też jakby z zupełnie innego porządku. Do tego dorzucasz jeszcze nawiązania do postaci z portalu. Przez tę wielość rejestrów tekst zostawił mnie z takim  “ale o co cho…?”.

Sprawnie operujesz słowem, dzięki czemu czytało się dobrze i lekko. 

It's ok not to.

Cześć, Ślimaku!

 

Doceniam, że pochyliłeś się nad tekstem, który jest ci zupełnie nie w smak. Nie da się pisać dla wszystkich (i chyba dobrze), więc nie dziwi mnie, że opko może nie być twoją miską sałaty. Pomyślę nad kolorami. 

 

a jak nałożysz także do majtek, to już może spowodować pewne takie utrudnienia higieniczne.

Nie próbowałam, ale wierzę na słowo.

 

Dzięki za wizytę!

 

Cześć, Jimie!

Dzięki heart.

It's ok not to.

Dzięki wszystkim za gratulacje! Również gratuluję – współopierzonemu (Greasy, jestem kobietą!:P) i nominowanym :D

It's ok not to.

Cześć, ninedin :)

 

Masz rację, mojej fantastyce zdecydowanie bliżej do peryferii niż do centrum gatunku. Na moje szczęście na forum istnieje kategoria “inne” =^_^=. Cieszę się, że wykonanie zrobiło wrażenie i że tekst się podobał. 

 

Piórkowo będę na TAK

heart

Dzięki za wizytę i komentarz :)

 

It's ok not to.

Co do treści, to nie był zarzut. Raczej taki znak zapytania, który pojawił mi się w głowie ;) Szczególnie, że sam pomysł na Mikołaja, który z roku na rok coraz bardziej pogrąża się w samotności jest ciekawy :)

 

Edytka. Z tymi listami, to mógł być też czyjś sabotaż ;D

It's ok not to.

Widzę, jak starzec z sięgającą piersi białą brodą buja się w fotelu ze wzrokiem utkwionym w suficie.

Pewna oschłość czy może bardziej neutralność emocjonalna narracji współgra z tym, jak koty są postrzegane. Jednak sposób, w jaki przedstawiasz Mikołaja z kociej perspektywy nie do końca mnie przekonuje. Ten opis sugeruje, że dotyczy kogoś kotu nieznanego. Są razem od wielu lat i kot nie ma potrzeby opisywać wyglądu Mikołaja – wiadomo, że jest to informacja skierowana bezpośrednio do czytelnika. 

 

Co do treści – smutna scenka, która dobrze oddaje samotność Mikołaja. Zastanawiam się tylko, dlaczego tych listów coraz mniej. Mam wrażenie, że jest dokładnie odwrotnie i świąteczny prezentoholizm przybiera na sile. Dzieci chyba też jeszcze wierzą w Mikołaja, a przynajmniej te małe? ;)

It's ok not to.

Cześć :)

 

Mam wrażenie, że choć nie rozumiem zamysłu, to trafia do mnie intencja i klimat,

niczym mnie nie oświeciło, nie pozostawiło z jasną myślą czy dylematem do analizowania

Myślę, że to w dużej mierze kwestia moich założeń co do tego tekstu. Tu nie ma wyraźnej, jasno wyłożonej puenty (co nie oznacza, że puenty czy myśli przewodniej nie ma wcale). Cieszę się, że mimo takiej konstrukcji opowiadania, znalazłeś w nim elementy, które do ciebie trafiły i że weird całościowo przypadł do gustu  :) 

 

Piórkowo będę na TAK.

heart

 

Dzięki za ponowną wizytę i rozbudowany komentarz!

 

It's ok not to.

Miało być słodko i niepokojąco zarazem. Cieszę się, że się udało :3

 

Edytka. Powoli nadrabiam zaległości (od końca):

 

Monique – smakowicie lukrowane i świąteczne :)

Krar – fajne, klimatyczne opko, ciekawie odwracające perspektywę.

Ty bądź spokojna, dziewczynek nie biorą… Auuu!

Mama niespodziewanie naparła na Tatę.

A tu pomyślałam o wilkołakach XD

It's ok not to.

To teraz ja :D

 

Prawie-babcia

 

Co roku, w święta Bożego Narodzenia, odwiedzam prawie-babcię. Moje wizyty to tajemnica. Ani mama, ani tata nie chcą, żebym o nich komukolwiek opowiadał. Kiedy pytam dlaczego, tata zawsze tłumaczy, że prawie-babcia jest tylko jedna, a jak ktoś się o niej dowie, to może spróbować ją porwać. Wiem, że wiele dzieci chciałoby mieć prawie-babcię. A jednak tata nigdy nie patrzy mi w oczy, kiedy to mówi.

 

Prawie-babcia jest duża, miękka i ma okulary z bardzo grubymi szkłami. Kiedy się do niej przytulam, w gardle drapie mnie zapach spreju do odświeżania łazienek. Rodzice mówią, że to aromat lawendy, podobno odstrasza mole. Prawie-babcia nosi gryzący sweter w renifery, a kieszenie spodni ma wypchane karmelkami Werther’s Original. Nigdy mnie nimi nie częstuje – dba w ten sposób o moje zęby. To pewnie od nadmiaru cukierków wypadły jej jej własne. Sztuczne trzyma na półce z książkami w zielonym plastikowym kubku.

 

Spędzam z nią czas w każdą Wigilię. Prawie-babcia siedzi po turecku, a ja kokoszę się między jej nogami. To od niej nauczyłem się tego słowa – kokosić. Bardzo dużo się od prawie-babci uczę. Na półkach i podłodze leży mnóstwo książek. Prawie-babcia słabo widzi, więc czytam jej na głos. Lubimy takie same książki. Najciekawsze są te o ludach zamieszkujących dalekie krainy i historie o smokach. Razem też przeglądamy obrazkowe słowniki i uczymy się nowych słów. Od prawie-babci dowiedziałem się, skąd się bierze cynamon i jak się robi pierniki. Może kiedyś z tatą upieczemy całą blachę tylko dla niej.

 

Jeszcze zanim przyjdą goście, mama zawsze woła mnie na dół. Z żalem żegnam się z prawie-babcią, ściskam ją mocno i obiecuję odwiedzić za rok. Klapa strychu zamyka się z cichym jękiem. Prawie-babcia zostaje sama. 

It's ok not to.

Ciekawy szort. Nie do końca przekonuje mnie wykorzystanie dwu-formy dla obu postaci – i osoby badanej, i badającej. Przekaz staje się przez to mniej czytelny. Wydaje mi się też, że osoba badana powinna widzieć, kto ją bada, a jeśli nie jest w stanie tego rozpoznać, to może warto by to zaznaczyć. Bo tak mamy osobę badaną, której zupełnie nie przeszkadza nieokreśloność Miszy (co samo w sobie mogłoby być ciekawą cechą świata przedstawionego, ale do tego tekst musiałby być dużo bardziej rozbudowany). Rozumiem, że forma drugiej osoby miała pomóc czytelnikowi/czytelniczce wczuć się w rolę bohatera i czytelnik ma nie znać tożsamości/płci Miszy, ale przy tak krótkiej formie zastosowanie tego zabiegu zaciemnia tylko tekst. Do tego stopnia, że nie zawsze od razu wiadomo, kto co mówi. Np. we fragmencie poniżej do tej pory, nie wiem, kto wypowiada drugą kwestię. Zapis sugeruje, że Misza, ale treść, że raczej osoba badana. 

 

– Nie mogę uwierzyć, że to za mojego życia… – powiesz. Misza lekko się uśmiechnie. – Wie pan(i), nieśmiertelność i te sprawy…

 

Jakby zostawić opcjonalność końcówek tylko w stosunku do badanego/nej byłoby dużo jaśniej :)

It's ok not to.

Cześć, krarze!

 

Dzięki za wizytę i dobre słowa :) Czekam zatem na wynik mędrkowania.

It's ok not to.

Cześć, Duago :)

 

Ale tak działa zazdrość. Że ja tak nie umiem :P

To na szczęście da się wypracować :D

 

Gwiezdne dziecko, poszukiwacz marzeń większych niż wszechświatrozbija się na blokowisku i próbuje porozumiewać się z jego indyferentnym mieszkańcem. Problem w tym, że tylko pozornie mówią jednym językiem i obserwują ten sam świat, bo w szarej rzeczywistości nie ma miejsca na całą tę artystyczną, kosmiczną, nieskończoną tęsknotę za czymś więcej. Tak jak utwór po utworze, albumy Bowiego dopełniają się i cichną.

Tak to odbieram i nawet jeśli Poeta co innego miał na myśli, zostanę przy tej interpretacji, bo mi się ona niezmiernie podoba :)

Poecie bardzo blisko do tej interpretacji ;) Szalenie podoba mi się określenie Bowiego poszukiwaczem marzeń większych niż wszechświat. A tacy zawsze są bytami osobnymi, niewpasowującymi się w szarą rzeczywistość, bo przecież tworzą swoją własną. 

 

Cieszę się, że się podobało. Dzięki za odwiedziny i podzielenie się swoim odbiorem :)

 

Pozdrawiam,

(również) dd

 

It's ok not to.

Ale zawsze zbyt krytycznie oceniam te pomysły.

Może czas przekuć je w znaki i zobaczyć co wyjdzie :D Takie eksperymenty są fajne, bo nawet jeśli rezultaty będą niesatysfakcjonujące, to mogą zaprowadzić w ciekawe miejsca. No i potem można te doświadczenia wykorzystać, np. żeby wzbogacić tekst-historię :3

It's ok not to.

Cześć, Bardzie :)

Czasami pisze się (a przynajmniej ja tak mam) opka-historie, a czasami nie. Nie ma co się ograniczać ;D Cieszę się, że dobrze się czytało. Dzięki za odwiedziny!

It's ok not to.

Mam mieszane odczucia. Mam wrażenie, że miejscami językowo jest trochę zbyt przekombinowane. Nie przekonują mnie chińskie cienie, firanki mgły i rozpadające się kałuże ;) Styl jest nierówny – bo jest tu trochę powściągliwego humoru, trochę filozofujących wstawek, trochę a’ la poetyckich metafor, trochę ironizowania o rzeczywistości – i jakoś mi się to nie skleja w całość. Jednocześnie nie czyta się tego źle, raczej mam wrażenie, że gdybyś językowo był bardziej konsekwentny czytałoby się po prostu dużo lepiej. 

Sam pomysł na szarą maść bardzo fajny. Podoba mi się dosłowność jej zastosowania i działania. Motyw snu i dywagacje o kosmitach – nie wiem, czy to było potrzebne ;) Sama maść w połączeniu z hasłem tytułowym jest wystarczająco mocna, żeby udźwignąć cały tekst.

It's ok not to.

Jak od:

A zatem – kogo widzicie w Loży w przyszłym roku? Kto z obecnej Loży sprawuje się wyjątkowo dobrze, a kto nie za bardzo? Kto z nowych użytkowników szczególnie się wyróżnia? Czym się kierujecie? Może macie jakiś konkretny klucz głosowania (jak np. Finkla:P)?

doszliśmy do gumowego krokodyla?

 

@_@

 

 

It's ok not to.

a zdecydował się na kanapkę…

Coś trzeba jeść.

Może jesteśmy niezgodni charakterologicznie.

Też mam takie, nieodparte zresztą, wrażenie ;D

It's ok not to.

Cześć, Finklo :)

 

Dlaczego aż tak źle reagowała na telewizję? Czyżby to było TVP? ;-)

Bardzo możliwe :D

 

Nie zamierzam Ci budować bohaterów, tylko mam do niego żal, że nie wykorzystał potencjału.

Z Twojego komentarza wnioskuję, że wolałabyś przeczytać zupełnie inny tekst niż ja chciałam napisać. I ta Twoja wersja brzmi bardzo fajnie, tylko jej od mojej bardzo daleko ;) Zdecydowanie bliżej jej do Jimowego Urwania Głowy – tam masz bardzo dużo konkretów i konsekwencji ;D (Żeby nie było, tekst Jima bardzo fajny).

Dzięki za wizytę i próbę wyłowienia pozytywów ;)

 

It's ok not to.

Czytało się dobrze, fajny zabieg z powrotem Mikołaja do domu, taki bardzo horrorowy – moment, w którym niebezpieczeństwo mija, ale bohater popełnia błąd (o czym nie wie) i znowu robi się groźnie. Dobry sposób na zbudowanie napięcia. 

Co do finału – mam tylko nadzieję, że w worku nie było głowy psa.

Warsztatowo – są jakieś drobne potknięcia tu i tam, ale nic co by mocno przeszkadzało w lekturze. Popieram Ambush, co do nadmiaru Kevinów. Pierwszy akapit podzieliłabym na mniejsze. W środku masz też spory fragment z rozjechanym formatowaniem.

 

oczywiście zachowanie się grzecznie przez cały rok – zachowywanie się

It's ok not to.

Trochę mi się podobało, trochę nie. Szalony tekst, ale w tym szaleństwie jest metoda. Idziesz ostro w karykaturę, co sprawia, że dość niebezpieczny humor (wstawki homofobiczne, seksistowskie i rasistowskie zostają wrzucone w nawias) działa. Tworzysz coraz szybciej wirującą karuzelę nawiązań do rzeczywistości – jest kolorowo, absurdalnie i sarkastycznie. Ta piętrowość humoru, podkręcanie absurdu do granic możliwości tworzy ciekawą przestrzeń, w której porusza się bohater, ale i w której czytelnik odnajduje przyziemną rzeczywistość. 

Tekst przestaje dla mnie działać, kiedy od tej metody odchodzisz, czy raczej kiedy ją stonujesz. Od momentu przesłuchania przez Borewicza robi się bardziej racjonalnie, zwyczajnie, bohater nagle zyskuje jakiś kręgosłup moralny, robi się przewidywalnie. Zatracasz tę fajną niejednoznaczność i pewną dezynwolturę i idziesz w taką prostą czerń i biel/ dobrych złych. To mnie nie przekonało. 

 

Dlaczego w tytule Głowa jest dużą literą?

 

Cholera, chyba się totalnie zalałem. Bardzo szybko mi zaczęło szumieć w głowie, mimo jej oczywistego braku. Dziwne. Zorientowałem się w pewnym momencie, że trzymam w dłoniach (o długich kobiecych palcach) ukulele i nie gram. Skąd to ukulele i dlaczego takie dziwne, że na nim nie gram?

A co to za bezwstydna wstawka intertekstualna?! Doceniam, nie powiem :P

 

No i kliku klik. 

 

PS. Mam wrażenie, że tag horror (który wg mnie tu nie pasuje), w połączeniu z opisem tekstu może zniechęcać do czytania. Chybabym ten tag usunęła ;)

 

PS2. Twój tekst (a przynajmniej ta część do przesłuchania) bardzo mocno skojarzył mi się z “Generation P” Pielewina. Podobny klimat absurdu i takiego specyficznego spojrzenia na rzeczywistość. 

It's ok not to.

Jak ktoś będzie chciał się wyzłośliwić na czyimś tekście to i tak to zrobi, czy ktoś nominuje czy nie (a jeśli nie na nominowanym tekście, to znajdzie sobie inny, na którym będzie mógł się wyżyć). W takich sytuacjach ani to wina nominującego ani nominowanego, a jeśli komentarze są ewidentnie złośliwe czy celowo nieprzyjemne, to zgłaszać administracji.

Na szczęście to na portalu rzadkie sytuacje i większość ludzi pisząc komentarze, nawet jeśli są krytyczne, robi to z dobrymi intencjami. Dlatego warto się kierować własnym wewnętrznym kompasem – i przy nominacjach piórkowych, i przy głosowaniu. 

It's ok not to.

Może nie do tego tekstu, ale Gaiman do gwiezdnego pyłu pasuje, więc skojarzenie jak najbardziej uprawnione :D A Bowie wrócił do swoich  ;)

 

Tak sobie teraz pomyślałam, że jakby to była głowa Gaimana to te rozmowy musiałaby wyglądać inaczej, ale też mogłoby być ciekawie laugh

 

Edytka. Podasz namiary na tekst Oidrin? 

It's ok not to.

Cześć, Outta :)

 

Cieszę się, że lektura była przyjemna i że nie odczułeś liczby znaków :D

 

Głowa Davida Bowiego. Czemu jego?

Ze względu na całą jego twórczość i wizerunek sceniczny.

 

A może znaczenie miał fakt, że Bowie zagrał w ekranizacji powieści Tevisa “Człowiek, który spadł na ziemię” kosmitę?

Miało znaczenie :) 

 

Nie rozgryzłem jeszcze odniesienia do gwiezdnego pyłu, ale to nie szkodzi ;)

A tę postać kojarzysz? ;)

 

to zawieszenie jest naturalne dla tego typu opowieści, tam dalej niczego mi więcej nie potrzeba

Też tak myślę laugh

 

Piórkowo znów się wahałem, ale ostatecznie podjąłem decyzję, że będę na TAK.

heart 

 

Dzięki za wizytę i rozbudowany komentarz!

It's ok not to.

dlatego jednak jeszcze czegoś mi brakowało:P

Jak to mówią, są gusta i gusta :D A czy jest w tym tekście drugie dno – nie powiem :P

 

Verus heart!

It's ok not to.

Golodh, leniwcze, witaj ponownie!

 

Fajnie, że fajnie się czytało. Cieszę się, że warsztat zrobił wrażenie. To tekst raczej melancholijny, więc i nie planowałam czytelnika puentą znokautować. Co do atmosfery, to bardziej wynika ona z pandemii niż o niej jest sensu stricte. To taka pandemiczność subtelna i niewyłączna ;)

 

Dlatego już w głosowaniu Lożowym będę na NIE.

A to opko zostało nominowane do piórka? To tłumaczy wizytę gravel ;D

 

Dzięki za odwiedziny!

It's ok not to.

Cześć, Gravel :)

 

Nie lubię pisać takich komentarzy i przepraszam, jeśli sprawiam przykrość. Proszę, miej na uwadze, że ja się od absurdu odbijam regularnie i totalnie nie jest to mój vibe.

Mam tak z tekstami o militariach, więc całkowicie rozumiem Twój punkt widzenia ;) Tym bardziej miło mi, że zajrzałaś i przeczytałaś. Czułabym się dużo gorzej, gdyby tekst okazał się źródłem lekturowych cierpień ;D Cieszę się, że udało się znaleźć plusy i że czytało się szybko.

Dzięki za wizytę!

It's ok not to.

Chłopaki, jeśli wskazówki na coś się przydadzą, to jestem happy :D

 

Jimie, dawno temu, kiedy moje teksty cierpiały na chroniczny niedobór przecinków, pewna osoba powiedziała mi, że interpunkcja jest intuicyjna. I po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że ma rację. Jasne, jest też trochę arbitralna, ale w gruncie rzeczy oddaje w sposób graficzny naturalne własności mowy/języka. Mnie taka zmiana perspektywy pomogła :) Choć wiadomo, każdy jest inny i u różnych ludzi różne rzeczy się sprawdzają ;)

It's ok not to.

Uważasz, że usunięcie metafor z pierwszej części byłoby korzystne dla tekstu?

Uważam, że metafory powinny być bardziej dopracowane ;) Zastanowiłabym się też nad ich selekcją i zwróciła większą uwagę na to, czemu towarzyszą – żeby mocniej połączyć metaforyczne odbieranie świata przez bohatera z intensyfikacją jego emocji, jakoś ten związek uwypuklić. I tu też wchodzi kwestia kontrastu. Rozumiem założenie, realizacja mnie nie przekonuje.  Z tekstu, przynajmniej dla mnie, za słabo widać, że język jest lustrem emocji bohatera i oddaje jego stan wewnętrzny. Bo w tej chwili widzę obok siebie dwie niespójne części i jakieś bardzo niewyraźnie majaczące w tle wyjaśnienie tego stanu. Jakbyś bardzo dużo i bardzo skrótowo chciał upchnąć w tym tekście. 

It's ok not to.

Pierwsza część w filharmonii jak dla mnie przemetaforyzowana. Używasz zestawień słów, które często balansują na granicy sensu i bezsensu. Dodajesz do tego trochę patosu, trochę udziwnień jakby na siłę. Od strony językowej mnie nie przekonałeś. 

Część druga – przesłuchanie – jest napisana przejrzyściej, językiem dość przezroczystym, forma nie rzuca się tu w oczy, na pierwszy plan wychodzi treść. I to ona jest dla mnie najciekawsza w tym szorcie. Zabieg z ubraniem kobiety świetny, aż prosi się o rozwinięcie. Tak samo zresztą jak motyw płomienia i samozapłonu bohatera. 

It's ok not to.

Popieram Tarninę. Dużo zależy od tego z jakiej perspektywy prowadzisz historię. Czy narracja jest w trzeciej czy pierwszej osobie. Też np. ważne może być, czy język będzie się zmieniał w zależności od tego, która świadomość mówi. Ile narrator wie o bohaterze/rach i ile chcesz, żeby czytelnik wiedział. Czy od początku informujesz go o podwójności swojego bohatera, czy chcesz żeby stopniowo odkrywał prawdę o nim. Bez punktu z którego opowiadasz historię nie sposób odpowiedzieć na twoje pytanie ;)

It's ok not to.

Cześć, Krokusie!

Fajnie, że mój tekst wpadł akurat w twój dyżur. Ciepło mi się w środku zrobiło po przeczytaniu twojego komentarza. Cieszę się, że znalazłeś w nim tyle dobrego mimo, że to nie twoje klimaty. Piosenka Myslovitz rzeczywiście idealnie do opka pasuje, że też wcześniej nie przyszła mi do głowy ;)

 

Z pewnością dałabyś radę to rozbudować, ale wtedy wzięłabyś większą odpowiedzialność za interpretację i odbiór tekstu. W krótszej formie znacznie łatwiej wybaczam niedopowiedzenia, jeśli prowadzą do własnych przemyśleń, a tutaj pokusiłaś się w sporo subtelności i wolności do interpretacji.

Lubię zostawiać czytelnikowi przestrzeń na własne myśli, kiedy piszę, bo sama jestem takim czytelnikiem, więc to u mnie celowe. 

 

Najbardziej wkurza mnie, że to jest ta część pisania, której kompletnie nie potrafię przeanalizować, żeby móc samemu tak pisać.

Nie wiem, czy to pomoże, ale na rytmikę tekstu i płynność czytania duży wpływ ma różnorodność składniowa – stosowanie różnych typów zdań, prostych i złożonych, ale i równoważników. Też to, w którym miejscu wrzucasz dopowiedzenia i przy pomocy jakich środków, np. myślnik jest bardziej dynamiczny niż przecinek, bo pozwala ominąć jakąś część zdania, gdzie przecinek tylko je rozdziela (i działa spowalniająco). 

Oprócz tego płynniej czyta się tekst, w którym całostki znaczeniowe/logiczne pokrywają się z graficznymi wyznacznikami oddechu (chodzi o interpunkcję, ale nie tylko). Zdania (czy szerzej sensy, których zdania/wydzielone fragmenty zdań lub tekstu są nośnikami) kończą się, w miejscu w którym czytelnik bierze oddech. Stosunkowo łatwo ten mechanizm zauważyć w tekstach, które mają przecinki nie w tych miejscach, co trzeba. Większość czytelników z automatu odczuje zaburzenie płynności czytania, taki rodzaj potknięcia się w trakcie lektury ;)

Ja mam w zwyczaju czytać swoje teksty na głos, żeby sprawdzić, czy brzmią dokładnie tak, jak chcę, żeby brzmiały. Czasami piszę kilka wersji zdania i sprawdzam, która lepiej mi brzmi. Oczywiście przy pisaniu nie rozbieram wszystkiego na czynniki pierwsze, robię te rzeczy już dość intuicyjnie. Z kolei jak coś u kogoś mi się podoba, to wtedy jak najbardziej przyglądam się, jak to jest zrobione. 

To tak od strony technicznej, jak można na tekst spojrzeć od strony dźwiękowej ;)

 

Dzięki, Krokusie, za wizytę i obszerny komentarz heart

 

Cześć, feniksie :)

 

To że wkrótce po głowie w mieszkaniu znajdzie się cały Dawid Bowie, czy też nie do końca kompletny, przewidziałem już po chwili czytania.

Bo to nie miała być tajemnica ;)

 

To mi się skojarzyło z pewnym arabskim tekstem o wielbłądzie.

Nie kojarzę tekstu. Powiesz coś więcej?

 

Fajnie, że się spodobało. Dzięki za odwiedziny :)

 

It's ok not to.

leżę przed budynkiem na trawie, zapakowany w plastik jak parówka.

Parówki się odwija z tej folijki, zanim się je wpakuje do garnka, więc jest szansa, że bohater się uratuje ;D

To chyba miał być horror, ale mnie rozbawił ;)

It's ok not to.

​Karamba! Czas nadrobić :D

 

It's ok not to.

Gratulacje, śniąca!

I dla fantazmatowiczów też :)

It's ok not to.

Wiesz, że ten komplement można też odwrócić ;)

It's ok not to.

W Przygodach Nieumiałka był samochód na wodę sodową z sokiem :D

It's ok not to.

Witaj, Jim :)

Miło, że brak głowy u twojego bohatera doprowadził cię do mojego bohatera :D Długaśne to twoje “Urwanie”, postaram się zajrzeć, gdy okoliczności będą sprzyjające.

Fajnie, że muzyczność i melancholia wybrzmiewają w tekście. Co do niedosytu – nie lubię dosłowności i zdecydowanie wolę trochę mniej niż dużo za dużo. Pewnie każdy ma tę granicę w innym miejscu.

Dzięki za przeczytanie i podzielenie się wrażeniami, i za klik też. Cieszę się, żeś usatysfakcjonowany. 

 

Cześć, regulatorzy :)

Super, że historia wciągnęła i zaintrygowała. Codzienność i absurd to bardzo fajna para :D Dzięki za wyłapanie usterek. Już poprawiam. 

It's ok not to.

Nowa Fantastyka