Profil użytkownika

Kamil Koresendowicz, zamieszkały w Krakowie, student pierwszego roku zarządzania informacją na Uniwersytecie Jagiellońskim. Piszę odkąd skończyłem 8 lat. Niedawno (17.09.2016) wróciłem do pisania, po prawie dwu-trzy letniej przerwie, spowodowanej problemami osobistymi. Tym razem planuję publikować swoje dzieła w szerszym gronie osób, niż jednej grupy na fejsbuku ;)


komentarze: 10, w dziale opowiadań: 10, opowiadania: 1

Ostatnie sto komentarzy

Najlepsze jest to, że gdybym nie wspomniał o tym, że to cudzy pomysł, to nie byłoby tej dyskusji.

Dziękuję za mądre słowa Stoyanie ;) Możliwe, że całkiem niedługo powrócę tu z czymś innym, by znów zostać zjedzony przez internetową gawiedź :D

Być może (ale tylko być może!) przybyłem tu podzielić moim opowiadaniem. O ile się nie pomyliłem, nie dałem tekstu do betowania. Opinie są mile widziane, jak i oceny, ale to co się dzieje tutaj w sekcji komentarzy… całkowicie nie spodziewałem się takiego potoku bezsensowności. I wcale nie mówię tego, ponieważ myślę, że opowiadanie jest całkiem dobre. Mówię to dlatego, że znaleźli się tu tacy ludzie, którzy mają problem na przykład z tym, że w szorcie jest za mało rozbudowane tło. Jeszcze zarzuty o braku historii, podczas gdy historia wylewa się z tego opowiadania. Zarzuty, że czytelnik nie jest od domyślania się o co chodziło bohaterowi/w opowiadaniu – serio? Nie wspomnę już o tym zarzucie, z tym, że płyn jest wewnątrz butelki, bo to był szczyt wszystkiego co tu przeczytałem.

Nikomu nie zabieram wolności słowa, ani nie zabraniam wyrażania opinii. Autentycznie jednak patrząc na komentarze, łapię się za głowę i pytam sam siebie – “Kiedy to się stało?”. Bo gdy jeszcze kilka lat temu siedziałem w społeczności fantastów itp. itd., takie rzeczy… takie argumenty…

Też zakończę tę dyskusję ;)

Więc z racji, że napisałem, że jestem dumny z tego opowiadania (i nadal jestem) oraz że paru ludzi oceniło pozytywnie, znaleźli się tu tacy, którzy z tego wywnioskowali, że przybyłem tu po same pochwały.

…jak?

Autorze, jeśli nie chcesz, nie musisz zastosować się do wypisywanych porad. To Twój tekst i zrobisz z nim, co zechcesz. My, czyli komentujący na portalu NF, sądziliśmy, że jeśli go zamieszczasz, to znaczy, że chcesz prawdziwych opinii, a nie głaskania po głowie.

Nie ma to jak ocenianie ludzi. Bo paru już mnie tu oceniło, po wypowiedziach, które w ogóle na to nie wskazywały. Ale widzę, że strasznie uczepiliście się tego, że niby przyszedłem tu zebrać pochwały.

Wtrącę się grzecznie i pewnie znowu wyjdę na aroganckiego buca, no ale przynajmniej teraz dam temu dowód.

Powiem ci, jak ja to widzę, gdy autor tłumaczy mi, że płyn znajduje się w środku butelki, a nie na zewnątrz. Widzę to tak – albo autor stwierdza, że ja jestem idiotką, i wcale mi się to nie podoba, albo autor sam jest idiotą, i… wcale mi się to nie podoba.

Ale… kto robi takie rzeczy? Rozumiem, że tutaj akurat oceniacie opowiadania, autorzy poddają je krytyce. Ale gdy czytacie książkę, rozumiem – dla relaksu, bo chyba mało kto czyta, żeby specjalnie wytykać błędy (chyba, że jest to Paweł Opydo – on przynajmniej robi to dobrze) autorowi. Poważnie zastanówcie się nad tym o czym jest to zacytowane zdanie.

Bo widziałem wiele głupich (tak, przepraszam – musiałem użyć tego stwierdzenia, możecie już oficjalnie nazywać mnie bucem, macie wreszcie powód) argumentów w internecie, ale ten oficjalnie przebił wszystko.

Dałeś opowiadane do oceny kolegom i przyjaciołom, którzy są z Tobą związani i na pewno nie chcą robić Ci przykrości.

No to cię rozczaruję, bo nawet nie znam tych ludzi.

Eh, no historii jest trochę. Co się stało z ludźmi w maszynowni? Dlaczego statek jest w takim stanie? Jak zginął Michael? O to mi chodziło w przedmowie. Opowiadanie zadaje pytania, a nie daje odpowiedzi i w tym angażuje czytelnika w historię.

To jest coś na co właśnie liczyłem! Dziękuję bardzo, do tych rad mogę, a nawet muszę się dostosować. Faktycznie, nie edytowałem opowiadania po napisaniu, więc takie byczki mogły się wkraść. Dziękuję bardzo, przywróciłaś mi motywację :D

Raczej trudno byłoby uznać, że “okno na nią wychodzi”. 

Myślę, że jednak wychodzi. Bo to, że okno wychodzi na te planety, nie znaczy, że je widać. Zresztą, jak są w kawałkach, rozrzucone po wszelkiej okolicy.

 

Nawet, jeśli w zaistniałej sytuacji na statku niewiele już mogło się wydarzyć, to w umyśle bohatera wręcz przeciwnie.

Wątpię, żeby Michael mógł myśleć o czymkolwiek przy tak niskim poziomie tlenu :D

 

Co do Finkli, to jest bliżej nieokreślona przyszłość, może nawet niekoniecznie ta sama rzeczywistość. Różne rzeczy mogą działać inaczej. To tak samo co do silniki antygrawitacyjnego, o którym wspomniał Unfall.

 

Ale to wszystko, jeśli już się przyczepić, to zwykłe błędy rzeczowe. Co prawda, te mogą być poważne. Ale to jest zwykła, treningowa, krótka historia. To nie miało nic coś nowego, co Finkla zarzuciła, że powiela schematy. Staram się póki co, dla treningu i przypomnienia sobie mojego stylu pisania, pisać krótkie jednostronicówki, Kolizja jest jedną z nich, z których jestem najbardziej dumny, więc zamieściłem. Rozumiem mimo to wasze uwagi ;)

 

A, i uzgodnijmy coś. Krytykujecie formę, kiedy tu chodzi o historię? Wow :o

 

Nowa Fantastyka