Profil użytkownika


komentarze: 87, w dziale opowiadań: 87, opowiadania: 43

Ostatnie sto komentarzy

No tak brzmi może nieco bardziej. Zobaczymy przy okazji następnego. 

Choć przyznam, że nie do końca widzę sensowność takich kosmetycznych korekt – raczej nie podejrzewam, że ktoś będzie do tego opowiadania wracał i medytował nad każdym zdaniem, czy że to przeciętnemu czytelnikowi będzie sprawiało jakiś problem. 

 

@regulatorzy – poprawiłam tam, gdzie uznałam za sensowne, pewnie faktycznie zaimków nadużywam. 

Dziękuję za lekturę i uwagi. 

 

Interpunkcja – nigdy nie udało mi się jej porządnie nauczyć, pomimo starań mojego polonisty, zwracam na nią uwagę, gdy zmienia treść zdania, to z dialogami już mi parę razy podlinkowywano, ze dwa razy to czytałam i nie przyswoiłam. Już stawianie przecinków sprawia mi problem, a dialogi to magia najczarniejsza. W ogóle nie dostrzegam żadnej różnicy, nie rozumiem, po co kropki i wielkie litery, skoro pauzy wydzielają wtrącenia i didaskalia. Zdumiewa mnie to, że ktokolwiek może coś takiego zauważyć.

Się starałam trochę pododawać tego, jak tekst wrzucałam, że niby jak jest “powiedział” to bez kropki, a jakby np. było “sięgnął po chrupka” to wtedy z kropką. Ale widać, nie zawsze bo “podchwycił” też dotyczy mówienia a nie czegoś innego. 

 

@ silvan

 

Podzieliłam akapit, bo faktycznie jest długi. Zwykle jednak dzielę akapit, kiedy kończy się scena, czy jakaś myśl, jakaś całość treściowa, a tu jednak wszystko dotyczy tego samego, czyli podejścia bohatera do religii. Choć zgodzę się, że jest długie, więc może warto. 

 

@Realuc

 

Dodałam te wielkie litery i brakujące “w” (dzięki). Ja wiem, mnie się wydawało, że z reguły za krótkie mam akapity, tekst taki rwany. Może po prostu szybciej czytam, albo jestem dzieckiem dawniejszych czasów, gdy skupienie uwagi trwało dłużej, to mnie aż tak to nie zniechęca. 

Cieszę się, że ogólnie się spodobało i dziękuję za wsparcie. Może trochę faktycznie miejscami ciężkie, sądziłam, że lekko sarkastyczny styl to odrobinę” uniesie”, ale pewnie za mało tam tego było. Choć oczywiście trochę się podśmiewam z bohatera, a trochę przecież współczuję, bo to problem, przeciwko któremu każdy z nas staje. 

 

@Finkla 

 

Dziękuję. Trochę faktycznie tak jest, ale nie wiem, jak można by zamknąć w krótkiej formie kilkadziesiąt lat życia bohatera tak, żeby było inaczej, a rozwlekłe relacje chyba by umordowały czytelnika ( a mnie już na pewno). 

 

Co do uwag korektorskich, jeszcze się odniosę. 

Też nie lubię myśliwych, którzy polują dla trofeów. Choć na mgnienie trochę żal się bohatera zrobiło, tam gdzie pojawia się wspomnienie rodziny.

Btw gdzieś na sieci wyczytałam, że w folklorze niemieckim, (nie wiem, gdzie konkretnie) uważano, że diabły mogą się wcielać w wiewiórki :D 

Czytało się całkiem przyjemnie :) A będzie jakiś ciąg dalszy :D ?

Pomysł z Wartownikami sympatyczny, chłopak wydaje się wiarygodny, choć może trochę za często powtarza, jak to kogo zabije, przez co, gdy to zdanie pada po raz ostatni, kiedy tym razem naprawdę ma poważny powód, by tak myśleć, to już nie wybrzmiewa aż tak. 

:D Choć jak się teraz zastanowiłam, to sama mam na sumieniu “gówniane” opowiadanie. Otóż, jak byłam dzieckiem, babcia ni stąd ni zowąd kazała mi napisać wypracowanie. Aż się zatchnęłam na taką niesprawiedliwość – babcia w końcu nie była nauczycielką. Ale uparta była. W związku z tym napisałam dla niej opowieść-o-dziewczynce-której-koń-nasrał-na-głowę. Nie była zachwycona :D 

Tak szczerze mówiąc, to jak czytam tutaj, (tzn. na portalu), to raczej nie w celu wychwytywania kwestii redaktorsko-korektorskich (no chyba, że jakaś grubsza rzecz by mi się w oczy rzuciła). Raczej zwracam uwagę na ogólne wrażenie, jakie dany tekst na mnie zrobi (no, jakby był jakoś fatalnie napisany, to bym pewnie zwróciła uwagę). 

Dobry wieczór!

Przyznam, że po tym, jak wrzuciłam tekst, wypadło mi trochę rzeczy, a że zawsze staram się zajrzeć na profile i przeczytać coś osoby komentującej, to uznałam, że zajrzę, czy się coś pojawiło, jak będę mieć więcej czasu. 

Dziękuję za lekturę i uwagi, przede wszystkim za dobre słowo na temat tekstu – odzew większy, niż się spodziewałam, ale w sumie nic dziwnego, bo sama jak zaglądam na czyjąś podstronę, to zaczynam lekturę od szortów właśnie, jeśli takowe są. 

 

@ANDO – dziękuję. Tak, tekst w założeniu miał być epilogiem do “Królowej śniegu” pisanym z punktu widzenia tytułowej postaci. Szczerze mówiąc, sądziłam, że to dość oczywiste, a chyba nie wszyscy zauważyli. 

 

Gdy królowa przyprowadziła Kaja do swojego pałacu, obiecała mu wolność, cały świat i parę nowych łyżew, jeśli z lodowych odłamków ułoży słowo. Gdy Gerda odnalazła chłopca, odłamki poukładały się same – w “wieczność” właśnie. Co ciekawe, jak teraz chciałam to sprawdzić na sieci, czy na pewno dobrze pamiętałam, to owszem, można znaleźć tekst baśni, ale pod pierwszym linkiem odłamki układają się w “kocham”. Gdzieś pod linkiem kolejnym “wieczność” pojawiła się tak, jak to pamiętałam. Dziwne… Czy to kwestia przeinaczeń w tłumaczeniu? Ktoś na siłę chciał uczynić tę baśń bardziej “słodką” i “dla dzieci”? Zauważyłam, że czasem “Królowa Śniegu” pojawia się pozbawiona początku wyjaśniającego pochodzenie okruchów lustra – widać, że funkcjonuje więcej niż jedna wersja, ale czy ma ono źródło w oryginałach (tj. np. wydawano zmienione wersje), czy to kwestia polskich przekładów? Dalej tak nie porównywałam, więc nie wiem, czy i gdzieś indziej nie dokonano zmian. 

 

@aterazmniepocałuj – dziękuję, cieszę się, że się spodobało. Ja także od szortów nie oczekuję rozbudowanego świata, bohaterów, czy fabuły. Cenię sobie za to, gdy mają zaskakującą puentę, albo są nastrojowe (oczywiście jedno i drugie razem też, choć przyznam, że nie mogę sobie teraz przypomnieć żadnego przykładu)

 

@Kitty – dziękuję, przyznam, że starałam się, aby ten właśnie fragment brzmiał efektownie.

 

@Asylum – może faktycznie tak to zabrzmiało. W mojej wyobraźni dziewczyna marzyła o nieśmiertelności i śniegu, ale gdzieś w niej pozostało echo pragnienia by nie być samotną. Szort opisuje jednak moment, gdy ona to echo w sobie ucisza i godzi się ze sobą. Co do stylu – mam nadzieję, że on bywa nieco zróżnicowany w rozmaitych tekstach o tyle, że czasami staram się pisać bardziej zwięźle i konkretnie, a czasem nieco “ukwiecić”. Tutaj chciałam osiągnąć efekt bardziej poetycko-klimatyczny – ale oczywiście każdy ma swoje preferencje. 

 

@ Regulatorzy – brrr, w moim odczuciu kropka po cudzysłowie wygląda okropnie! Rani moje poczucie estetyki. Ale skoro tak jest poprawnie, zmieniłam. 

 

@krar85 – dziękuję. W tym przypadku głównie o klimat mi chodziło, oraz o dorzucenie okrucha własnych wyobrażeń i interpretacji do baśni. 

 

@NoWhereMan @ManeTekelFares @ Outta Sewer – Dziękuję! Jeśli obrazowo wyszło, to dobrze, cieszy mnie. Cóż, raczej trudno napisać tekst, który trafi do każdego. W tym przypadku chodziło mi o obrazy, nastrój melancholii, zimową aurę. Rozumiem, o co chodzi z tą zapamiętywalnością bo i sama mam często tak samo – po tylu przeczytanych opowiadaniach i powieściach kolejne momentalnie wietrzeją mi z pamięci. Aż mi żal z tego powodu. Też tak mam, że w pamięci zwykle zostaje mi to, co “mocne”. Czy to kwestia, że tak powiem czytelniczego zblazowania, czy znak czasów, w których nieustannie bombarduje się nas bodźcami a na portalach co rusz “szok i niedowierzanie”? 

 

@Finkla – cóż, jak wspomniałam, szort “dopowiadał” końcówkę baśni, nie miał więc nawet “zadania” przedstawiać/zaczynać “własnej” fabuły.

 

@wilk-zimowy – dziękuję! Ha, chciałam, żeby to było takie melancholijne, o oddaleniu, ale też i o godzeniu się z własną naturą. Opisałam tak jak umiałam i czułam, ale przecież każdy z nas odczuwa/czyta/wyobraża sobie trochę inaczej.

 

Pozdrawiam!

W przeciwieństwie do pierwszego komentującego – mnie ekskrementy generalnie odrzucają. Poza tym całkiem barwne, a zakończenie zabawne. 

Zgrabnie napisane. 

Przeskok z realistycznie opisanych zmagań młodej matki z życiem na fantasy mnie całkiem zaskoczył. Potem trochę wydało mi się, że może za dużo grzybków w garść z tymi kopciuszkowymi nawiązaniami. 

Nie zgadłam wcześniej, jaką to pracą zajmuje się główna bohaterka – za to plus :) 

Pozdrawiam!

 

Dobre! 

“Dzieci w wieku Małej Księżniczki uczą się o takich ludziach, żeby nie stać się nimi w dorosłym życiu. A później i tak się w nich zmieniają.” – trafne. 

“Lepiej być ważnym dla kogoś, nawet przez krótki czas, niż nie płakać” – co do tego, to pewna nie jestem, ale to już oczywiście dygresja poza tekstem. 

 

 

Hehe, dobre! 

Tylko czy to horror ;P 

Jak czasem czytam o wyczynach niedzielnych turystów, to raczej ich nie żałuję.

(w tym miejscu zaczęłam się mentalnie wywyższać, ale potem przyszła refleksja, że w ostatnim roku tak mi kondycja spadła przez siedzenie w domu, że jak się w końcu w góry wybiorę to będę prezentować sobą obraz nędzy i rozpaczy na podejściach)

Zerknęłam na Twój profil w ramach odwdzięczania się za komentarz i skojarzyłam tytuł opowiadania – moim zdaniem było ono jednym z najlepszych w zbiorze (który ogólnie był bardzo przyzwoity, jeśli chodzi o poziom tekstów). A na pewno jednym z najbardziej zapamiętywalnych. Sądzę, że bardzo realistycznie zostały w nim oddane mechanizmy zakłamywania rzeczywistości. Pozdrawiam!

Okrutne! 

Lubię shorty, które potrafią zaskoczyć – tu pomysł był dobry. Oczywiście wiadomo było, że nie chodzi o to, co się ma wydawać, ale samochodu się nie domyśliłam. 

Twist wyszedł nieźle. Przy okazji – (po pogooglaniu): co trzeba mieć w głowie, żeby bombę atomową nazwać “Little boy”… 

Pozdrawiam :) 

Pomysł zabawny, choć dość szybko domyśliłam się, co to za event się szykuje :) 

OK, poprawiłam, dziękuję. 

 

Tak, ogłoszenie było celowo koślawe i z błędami. 

 

“obrzydzenie” powtórzone celowo, miało brzmieć śmiesznie w takiej formie. 

 

“wdzianko” – myślałam, że to po prostu inne, bardziej kolokwialne określenie na ubranie, ale jak widzę nie… 

 

Ale że kropka po wykrzykniku? No dobra, skoro tak, to dodałam. 

Pozdrawiam!

Dziękuję wszystkim za lekturę i wszelkie uwagi! Przepraszam, że dopiero teraz, miałam sporo rozlicznych rzeczy na głowie i mało czasu, więc przez dłuższy czas tu nie zaglądałam. 

Cieszę się, że lektura okazała się przyjemna :) 

 

@Finkla

W sumie tak, ale to opowiadanko było pisane nie stuprocentowo na poważnie, raczej dla zabawy samymi motywami. Kontynuacji raczej nie będzie choć nieraz myślałam sobie, że gdyby była, to pewnie o tym, że zabawa okazała się mieć poważne konsekwencje polityczne i Mieszko & Co. poczuwają się do obowiązku posprzątania bajzlu, jaki wyniknął z koronacji księciunia i jego późniejszych rządów. 

 

@regulatorzy – to prawda, że Jackowi, jako gościowi i to pozbawionemu magicznych umiejętności zabrakło trochę rzeczy “do robienia”. Dziękuję za wszelkie uwagi, poprawki postaram się nanieść wkrótce. Brak kłód chyba wynika z mojej niecierpliwości – jak już miałam ten pomysł, chciałam go jak najszybciej na papier przelać. 

 

@krar85 

To mi miło, że się podobało i chcesz sobie “zachować” na przyszłość, mam nadzieję, że się sprawdzi. 

Napisałam swego czasu jeszcze historię dla dzieci jak sądzę młodszych jeszcze (przynajmniej taki był zamiar, nie wiem, na ile mi się udało, własnego potomstwa nie mam, choć znajomy “testował” na swoich i podobno było OK). Z tego powodu tutaj jej raczej nie wrzucę, ale można znaleźć na stronie:

https://beatryczenowicka.malopolska.pl/index.php/2020/06/21/zagubiony-duszek/

Elfy… ha, na pewno przypominają wyobrażenie o nich niektórych moich kolegów RPGowców, (z czasów studenckich), którzy z nie do końca dla mnie zrozumiałych przyczyn strasznie pogardzali tą rasą, wychodząc z założenia, że prawdziwy mężczyzna winien grać krasnoludem :D 

 

@zygfryd89 – dziękuję za dobre słowo, cieszę się, że przyjemnie się czytało :)

 

Pozdrawiam wszystkich! 

Do 40stki mam już bliżej, niż dalej, w moim odczuciu jestem już cokolwiek stara ;P 

Aczkolwiek nie wiem, jak wygląda, średnia portalowa :D 

Zawsze mi się zdawało, że w takich miejscach, to w większości młodzi ludzie się udzielają, znaczy 20-30. 

Dziękuję :)

Interpunkcja nigdy nie była moją mocną stroną. 

Parę osób tutaj nawet podesłało mi linki do zasad zapisu dialogów, to się trochę starałam to poprawić w opowiadaniu, które zamieściłam później. 

 

To się bardzo cieszę, że przypadło do gustu! 

Dziękuję za komentarz – i za uwagi interpunkcyjne do opowiadania o driadach, mam to na uwadze (w sensie, żeby je nanieść)

Ale nie można też udawać, że mordercze matki nie istnieją.

Mnie kiedyś kolega wyciągnął na darmowy koncert na instrumentach dawnych organizowany przez studentów szkoły muzycznej i potem mnie wzięło na szukanie takiej muzyki po sieci. Znalazłam, słucham a tu “piosenka” o opętanej przez diabła seryjnej dzieciobójczyni. Myślę sobie, to jakieś chore jest, czytam pod spodem komentarze a tu z nich wynika, że to jedna ze starszych zachowanych pieśni ludowych. Myślę sobie, fajną tradycję mamy, nie ma co. I jak to wyglądało?… 

“Hej Małgośka, co dziś śpiewamy do łuskania grochu?”

“Może to o dziewczynie co zabiła siódemkę swoich dzieci i pogrzebała we własnym domu i ogrodzie.”

“Super, to zaczynaj!” 

Tak jeszcze dodam, że w sumie motyw kobiet mordujących z zemsty własne dzieci był częstszy.  W pieśni o Wolsungach mam wrażenie, że pojawia się on więcej niż raz (ale Eddę czytałam już jakiś czas temu, nie pomnę więc dokładnie). Jedna z mściwych niewiast to nie tylko wspólne dzieci pozabijała, ale jeszcze podała mężowi w potrawce i dopiero jak zjadł mu oznajmiła z czego ten gulasz. 

A Medea cóż, słodką niewiastą nie była, skoro porąbała małego braciszka na kawałki. Choć na wersjach tego mitu się nie znam, pewnie są różne. 

Aj tam, jak ktoś ma dom, to ma i łopatę, czyli coś o długim trzonku. 

Echhh, ależ się offtop zrobil :D 

Jak dla mnie trochę za bardzo poszatkowane. Tu jakiś facet w barze, tam mitologia grecka, nie składa mi się to w całość. 

Chyba bym wzięła jakąś szufelkę i wiaderko i bym to mrowisko wyniosła. Chociaż większość mrówek w ten sposób by ocalała, nieuniknione byłyby ofiary śmiertelne. 

Jasne, to o śmieciarce było luźną uwaga a nie do opowiadanka. 

Tylko mnie tych zwierzątek żal, co uciec nie zdołały, bo jaka byłaby pierwsza reakcja, jak nie stosowanie środków owadobójczych, czyszczących itp. Mrówki więc mają ogólnie rzecz ujmując prze… 

Też mnie niemożebnie wpienia porzucanie smieci w lasach. 

Idę sobie kiedyś, daleko już od drogi a tu muszka klozetowa – znaczy, ktoś musiał wjechać przez te krzaki lub przywlec… 

A nie dajcie bogowie, jak jest las przy drodze, to całe wory – gruz, meble, monitory… 

Był taki demot z podpisem “polska tożsamość narodowa” i tam między innymi była sterta śmiecia w lesie. 

Godna zemsta to by była przyjechać ze śmieciarką i wywalić jej zawartość komuś w ogródku. 

 

Dzięki :)

Niby tak, ale uznałam, że skoro w tym świecie nikt inny nie miał (przynajmniej oficjalnie) takiego pomysłu, to raczej nikt się nie domyślił. 

W sumie nie mam pomysłu, jak to lepiej ująć. 

Koledzy RPGowcy, keidys nawet próbowali wyliczać przyspieszenia i hamowanie, by np. przelecieć cały układ i trafić na wrota (gwiezdne, ma się rozumieć), choć też do tego zakładali jakieś super napędy. 

Przyjemnie się czytało i dobrze, że takie zakończenie. Liczyłam na nie właśnie. 

Przy okazji – podobają mi się Twoje tytuły. Sama lubię wybierać pojedyncze słowa, ale widzę, że to w znacznie mniejszym stopniu zachęca do czytania niż takie właśnie, z jakąś zagadką w sobie. 

Zarejestrowałam się w drugiej połowie marca tego roku. 

Hmm, czyli nie jestem odosobnionym przypadkiem, to dobrze. 

Inna sprawa, że znaczenie słów wnioskujemy na podstawie ich użycia, z jakim się zetknęliśmy. 

 

Ale teraz pytanie, jeśli część społeczeństwa używa słowa “gałąź” też w odniesieniu do krzaków  (szybkie googlanie pokazuje: “ chorych i połamanych gałęzi starszych drzew i krzewów”, “Co jakiś czas tniemy gałęzie drzew oraz krzewów",Do przycinania nieco grubszych gałęzi drzew owocowych i krzewów", “Optymalną porą na przycinanie gałęzi drzew i krzewów owocowych” itd.), to czy przez to słowo to nie zmienia znaczenia? Jak długo i przez jaką liczbę ludzi musi być dane słowo używane w innym znaczeniu, by uznać, że ono się zmieniło? 

Cóż, jeśli chodzi o moją prywatną listę, to jest jedno z opowiadań moich, które lubię najbardziej, ale oczywiście nie każdemu musi się podobać, w każdym razie wiem o dwóch osobach, którym się podobało. 

Swoją drogą taka ciekawostka – do NF przyjęli mi swego czasu tekst, który ze swoich lubię najmniej… 

Dzięki za link, ktoś mi już nawet pisał, tylko podrzucił wersję uproszczoną. Interpunkcja to dla mnie w większości czarna magia, ale też i cierpliwości mi brakuje, żeby tego pilnować, dopóki znaczenie tekstu się nie zmienia. 

Poprawiłam w każdym razie. W sumie racja, nie wiem czemu języki zapisałam dużymi (może to nawyk “poangielski”). 

Echhh, tyle razy człowiek czytał te teskty i zawsze coś się prześliźnie.  To tylko pokazuje sens istnienia profesjonalnej korekty przy wydawaniu książek. 

A tak przy okazji może się spytam – bo jak piszę recenzje, to czesto używam frazy, że ktoś, coś “wypadł dobrze/źle/przekonująco” i jedna osoba mi to zwykle tępi. A Ty jak się zapatrujesz na takie użycie?

Dziękuję za poświęcenie czasu, z doświadczeia wiem, że tego typu czytanie cudzego tekstu zajmuje go sporo. 

O lejcach nie wiedziałam, dziękuję, myślałam, że to ogólne określenie na pas skóry, że tak to ujmę umocowany do końskiego łba. 

Sądziłam też, że “gest” oznacza “ruch ciała, który coś wyraża.”

Po tej gałęzi w dodatku się zastanawiam, ilu w takim razie słów używam przekonana, że znaczą one coś innego… 

Np. kiedyś dzięki podczytywnaiu “Niezatapialnej armady” dowiedziałam się, że “tawerna” to karczma ale w porcie, a sądziłam, że w ogóle. Inna sprawa, że w wielu książkach fantasy naptykałam potem tawerny w miastach położonych z dala od morza.

Hmm, po prostu dla mnie” nastoletni” brzmi normalnie, a bardziejc pasujące do klimatu “podrostek” czy “młokos” już dziwnie… 

Dziękuję za wnikilwą lekturę i konstruktywne uwagi :) Cieszę się, że się podobało. 

(a, co do driad jeszcze, bo wcześniej nie napisałam – cóż, bardziej mi chodziło o oddanie tego momentu przełomu i poświęcenia. Potem, cóż – driady wymordowały mieszkańców wiosek, i mniejszych miast, zapewniając sobie trochę dekad spokoju, jak sądzę). 

 

Co do cyferek, to po porstu chciałam, żeby było krócej, ale zmieniłam. Sama już nie pamiętam, szczerze mówiąc, czym było s.d.  czy “standard date”, czy “since departure”, czy od “solar nie wiem co” w każdym razie chodziło o uniwersalny czas odniesienia (inna sprawa, czy coś takiego w ogóle ma rację bytu, gdy dochodzą efekty relatywistyczne… choć chyba można sobie właśnie wybrać jakiś układ i względem niego przeliczać).

 

Zostawiłam z żartowniem – skoro można mówić do siebie, to i żartować też, zwłaszcza, jak ktoś większość czasu spędza sam ze sobą. 

 

Po pogooglaniu zmieniłam tutaj na “zabrać się do…” choć całe swoje życie słyszałam “zabierz sie za coś” “zabrałem się za remont” widzę zresztą, że na jakimś forum korektorów też się o to spierają. 

 

“Ciężko” też zostawiłam, bo to w dialogu, a nie lubię “wykorzeniania” z kwestii mówionych mowy potocznej, bo wtedy to zaczyna sztucznie brzmieć. 

 

Z SI faktycznie, czasem używałam formy żeńskiej odpowiadającej pełnej nazwie, a czasem nijakiej. Pewnie dlatego, że myślę o SI w rodzaju nijakim, jako o istocie bez płci. Poprawiłam. 

 

Pozdrawiam!

Dziękuję za uwagi! 

Poprawiłam różne wyżej wzmiankowane rzeczy – co ciekawe, jak zajrzałam, żeby też poprawić na swojej stronie, to się okazało, że to z uściskiem i prętem miałam zmienione (widocznie sama zauważyłam, kiedy tłumaczyłam tekst na angielski). 

 

“pół dnia drogi na północ” – hmm, no może trzeba było oddać “piechotą”, chodziło mi o odległość odpowiadającą połowie dnia wędrowania. 

 

I patrzmy, przez całe swoje życie byłam przekonana, że gałąź to zdrewniały pęd obojętne czy krzewu, czy drzewa :> Patrzę jednak, że faktycznie taka jest definicja…

 

Z bukłakiem racja, pisałam, a przed oczami miałam menażkę… 

 

“Nastoletniego” jednak zostawię, jakie to ma znaczenie, przecież to nie powieść historyczna, poza tym nie pojawia się to nawet w dialogu a w opisie, a chodzi o to, żeby dla czytelnika było jasne, o co chodzi. Zresztą, idąc tym tropem, pisząc cokolwiek, co nie dzieje się w dwóch ostatnich stuleciach lub przyszłości, nie można by pisać “w ranę wdała się infekcja”, bo przecież wcześniej bakterii nie znano. 

@ początek – i o to chodzi też. 

 

Dzięki za drobiazgi, poprawiłam sobie. 

I w sumie paradoksalnie dla dziewczynki lepiej by było, gdyby ojciec sie za nią nie poświęcił, bo wtedy zostałaby “zbawiona” a tak to nie. 

Ale cóż, kto powiedział, że bogowie są dobrzy i sprawiedliwi. Niby ta bogini nagradza za szlachetność, ale przecież się ludźmi bawi. 

Przecież to nie o to chodzi, żeby patrzeć tylko na najnowsze :) 

Ha – zajrzałam z grzeczności, by się odwzajemnić za lekturę mojego tekstu a tu takie dobre opowiadanie. Lubię takie – z odmienionym światem, który ma jednak swoje zasady. Brawa z klimat,  płynną narrację, pomysły i to, że nie wiadomo było, jak się skończy. 

Zasługuje na miejsce w jakiejś drukowanej antologii. 

Dzięki! Sądzę, że ktoś, kto zna dobrze, może się domyślać, o kogo chodzi wcześniej. Może też doceni (albo i nie) pomysł na to, by śmierć Baldura miała być swego rodzaju podarkiem dla córki. 

Cóż moim zdaniem dobry szort to taki, który:

– zwieńczony jest zaskakującą puentą

– ma wyrazisty klimat

(albo jedno i drugie) W innym razie wypada z pamięci szybko. 

Dziękuję za lekturę, zrewanżowałam się zajrzeniem w szorty belhaja – chyba niektóre ukazały się kiedyś na Szortalu, bo coś mi się o pamięć kołacze. 

To prawda, że dla tych, co się orientują, z drugiej strony – pisanie o tym w przedmowie byłoby spojlowaniem. 

Sama mitologię nordycką bardzo lubię (na pewno bardziej niż grecką, którą nas męczono w szkole – inna sprawa, że ostatnimi laty jest ona też dość mocno eksploatowana przez twórców fantasy).

A – i powstał też jako odtrutka na lichą “Ewangelię według Lokiego”, ależ to było słabe. 

 

Dziękuję za lekturę i opinię. 

Heh, zdecydowanie brakuje mi duszy powieściopisarskiej, tego zapału do dookreślania, budowania dookoła rdzenia fabularnego. Wiem, że wielu czytelnikom to nie odpowiada. 

Hmm, to nie tak, że to z zemsty, po prostu z ciekawości kliknęłam w któryś z szortów – nie znam opowiadania-inspiracji, ale tutaj – z kolei nie ma żadnego twistu ani zaskoczenia, ani przykuwającej uwagę atmosfery, same opisy, w zasadzie nic się nie dzieje i w sumie nie wiadomo, czemu on się nazywa akurat “Umarłych Cudów” (choć to może jest właśnie nawiązanie)

Dziękuję za lekturę. 

Cóż, zamysłem na te opowiadania (wszystkich są trzy, każda na innej baśni oparta) miało być w zasadzie ładne nieco kwieciste obrazowanie plus puenta, każda inaczej rozwiązująca brak “długo i szczęśliwie”. Wydawało mi się, że trzy strony to trochę mało, by znudzić, ale oczywiście każdy ma inną tolerancję, a już szczególnie teraz w dobie internetu, kiedy nabraliśmy nawyku klikania w jakiś inny link czy zakładkę gdzieś tak po stronie tekstu. 

Zgrabnie napisane, czytało mi się bardzo przyjemnie.

Podobało mi się – tak, jak piszą inni – ma klimat, słowa odpowiednio dobrane. Pomysł też niezły,

sama  kiedyś napisałam shorta o śpiącej królewnie ale pointa była zgoła odwrotna :D

Dobry pomysł, udany twist. Sympatyczny szort. 

A ja akurat nie mam nic przeciwko takim rozwiązaniom, jeśli są wplecione zgrabnie w resztę. Z tego opowadania nie zapamiętałam jakichś potknięć w tym względzie, więc znaczy to, że jak dla mnie było OK. 

Ludzie. 

Któraś z kolei osoba pisze “ośmiornica” i mnie zaczyna pomału trafiać i to bardzo.

To dokładnie tak samo, jakby pomylić jelenia z lwem, bo przecież jedno i drugie ma cztery nogi i futro. 

Kałamarnice wraz z mątwami należą do dziesięciornic. 

https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C5%82owonogi

Nauki ścisłe nie gryzą. 

Sympatyczne. Spodobały mi się plastyczne opisy.

 

Taka dygresja – dawno temu (niedługo będzie 20 lat) na olimpiadzie biologicznej jako jedno z pytań padło właśnie “Roślina opisana w balaldzie Świteź to…” Zapamiętałam pytanie, bo aż mnie zatchnęło na taką niesprawiedliwość. Człowiek ryje jak głupi podręczniki trzech wydawnictw – układy krwionośne pierścienic i inne takie, a tutaj pytanie o kwiatki z wiersza, skąd ma to licealista w ogóle wiedzieć, jeśli nie czystym przypadkiem. Zaznaczyłam “bagno zwyczajne” bo ono brzmiało swojsko przynajmniej, ale potem sobie sprawdziłam, że to właśnie o lobelię chodzi. Więc teraz, jak hasło padło, to skojarzyłam. 

 

A wracając – tylko na początku raczej to dziwnie wyszło, że miasto ma taki problem, a bohaterka bardziej się przejmuje kwiatkami. Zabrakło choćby wzmianki , bo ja wiem, że miała głębokie przeczucie, że te sprawy są powiązane. Choć to też by nie brzmiało najlepiej.

 

BTW, tyle żyję w tym mieście i na spacer tam chodzę, a nawet nie wiedziałam, że ta ulica to Smocza. 

 

Drobne przy okazji:

 

Miała wrażenie, że patrzy w dawną, ponurą ciemność, rozświetloną tylko czerwonym blaskiem unoszącego się w wodzie olbrzymiego księżyca. Mrugnęła, raz, potem drugi. Miała wrażenie,

 

Otwarta przestrzeń, oświetlona – miejmy nadzieję, pomyślała – przez latarnie, wydawał się mniej niepokojąca

 

 

 

Czytało się zgrabnie. Choć raczej kibicowałam dziewuszce, bo przecież miała rację. 

Hmmm, a to czytałam przecież, pamiętam, tylko już nie wiem gdzie – w którymś z sieciowych zinów chyba. Lubię teksty inspirowane mitologią i legendami. 

Korpulentna blondynka, siedząca po prawej stronie, podrapał konia po szyi.”

 

“a” zjadło podczas drapania. 

 

Zabawne, a najbardziej końcówka. Trochę może stereotypowe, ale przecież stereotypy nie wzięły się znikąd. Styl mógłby być nieco bardziej potoczysty. Ale pomysł dobry. 

Fajny pomysł na tekst, ma klimat. 

I ogólnie sympatyczna idea, żeby w czasie hibernacji coś się jednak działo z umysłami, zamiast po prostu pełnego wyłączenia. 

Początek dialogu może nieco sztywny, potem się rozkręca. 

Końcówka, jak ktoś przedtem zauważył – dobra. 

Dla mnie wszystko było tu zrozumiałe. 

 

@ Chościsko

Dzięki za wyjaśnienia. No fakt, jak ktoś się stara to na bieżąco czytać, to faktycznie ogą nie być zachwyceni (pomijając od strony publikującego skuteczność strategii “podbijania piłeczki)

@ drakaina

Dzięki za linka. Przyda się. 

@ pawelek

Cieszę się, że się podobało i dziękuję. 

 

 

Wyraźny dowód na zaletę posiadania szerokiej wiedzy na temat tego, o czym się pisze. Bo choć nie ma tu kłucia w oczy szczegółami (i dobrze), to świat przedstawiony jest wyrazisty, nie jest tylko tłem.

Potoczyście napisane. 

Ale największy plus za bohaterów, którzy mają swój charakter.

Też się szybko domyśliłam, że to duch, ale to nie zmienia faktu, że opowiadanie bardzo przyjemne w lekturze. 

A – i spodobała mi się “noc przełamująca się w świt”

 

Ja uczciwie powiem – nie mam zielonego pojęcia, jak należy stosować znaki interpunkcyjne w dialogach. Kiedyś myślałam, że zawsze ma być kropka po każdym fragmencie – czy to wewnątrz dialogu, czy pod koniec “didaskaliów”, potem gdzieś wyczytałam, że nie, ale że to dotyczy części przypadków, jednak nie zrozumiałam, o które przypadki chodzi. Ostatecznie nie wstawiałam żadnych. 

Rozumiem, dziękuję wszakże za lekturę i wskazanie plusów. 

No tak, na razie jeszcze z trudem poruszam się na stronie, ciągle się gubię, szukam gdzie tu kliknąć. 

 

Próbowałam znaleźć jakieś instrukcje dotyczące zamieszczania tekstów, ale nie znalazłam (co nie znaczy, że jej nie ma oczywiście, niewykluczone, że jest jakiś wielki jak byk wątek pt. “dla tych, którzy chcą zamieszczać” niemniej, na razie mam problem nadal z “powrotem” na mój profil, nie mówiąc o swobodnym poruszaniu sie na stronie), poza tymi odnośnie wysyłania tekstów do redakcji NF i nie bardzo rozumiem, jak to działa z poczekalnią, biblioteką itp. Wydawało mi się, że po prostu te teksty się wrzuca, ludzie czytają, a ktoś (nie wiem, czy czytelnicy, czy jacyś moderatorzy), jak dadzą dobre oceny, to ląduje w “bibliotece” gdzie są teksty uznane za lepsze. I są jeszcze te jakieś piórka, choć tu jeszcze nie wiem, o co chodzi – jakby znaczki jakości? 

W takim razie rozumiem, że te teksty lądują na liście “od ostatnio dodanych”, a potem spadają w dół i dlatego lepiej dla siebie i innych nie wewalać pod rząd. 

 

@ninedin

 

Dziękuję za dobre słowo. Fakt, pomysł na to opowiadanie był pomysłem, który brałam pod uwagę, myśląc o konkursie “Wiedźmińskim”, jednak wiedziałam, że tekst byłby zbyt krótki. Dlatego z niego nie skorzystałam. Ale w głowie ciągle był i w końcu spisałam go już nie w Wiedźmińskim uniwersum.  To ostatnie opowiadanie, jakie napisałam. 

 

Pozdrawiam!

 

 

 

 

Dziękuję za dobre słowo (bardzo mi miło) uważną lekturę oraz uwagi :)

 

W sumie racja – dialogi zawsze pisze mi się najłatwiej, a dobrnięcie do nich bywa mordęgą i to niestety przekłada się, jak widać i na wrażenia podczas lektury. 

 

Podzieliłam w paru miejscach na akapity i uwzględniłam uwagi “redakcyjne” – jedynie nie miałam na raziep omysłu, jakby miał ten statek dokładnie wyglądać. Racja z tym kluczem i pianką, nie wiem, co mnie zaćmiło. 

 

Hmm – sytuacja była nietypowa… A jeśli nawet nie grzeszy to przynajmniej ma pozytywne nastawienie i dobre serce :> 

 

Pozdrawiam!

 

A do pierwszego komentarza – będę pamiętać na przyszłość. 

Dziękuję za lekturę i porady!

Cóż, faktycznie, zamysł tego tekstu opiera się na rozrodzie kałamarnic, z których większość gatunków rozmnaża się jedynie raz w życu a potem z wycieńczenia spowodowanego tą czynnością umiera. 

Przyznam, że sama nie rozsądziłam, czy Bandy pochodzi z kosmosu, czy z głębin ziemskich oceanów (choć akurat prawdziwe ogromne kałamarnice, te kilkunastometrowe o oczach średnicy 40 cm, najprawdopodobniej rozmnażają się więcej razy w życiu, choć to spekulacje bo bardzo niewiele o nich wiadomo… może to świadczy o ich inteligencji, że trzymają się od nas zdaleka :>) 

W każdym razie jest naukowcem pracującym nad porozumieniem międzygatunkowym i żeby nie umrzeć zbyt wcześnie zablokował sobie dojrzewanie płciowe. 

Faktycznie to jest problem – bo wyjaśnianie kawę na ławę zabiłoby twist, z kolei tak, opowiadanie przemówi raczej do biologa, który w porę się zorientuje. 

Nowa Fantastyka