Profil użytkownika


komentarze: 1058, w dziale opowiadań: 723, opowiadania: 478

Ostatnie sto komentarzy

Taa, nie tylko tobie zdarza się czytać przedmowy:). Niemniej interesujący fragment. Ale, chwileczkę, o co chodzi z tym dodanym, wydaje mi się, fragmentem "(tak jak okupowano Berlin, nie burząc go)"? Nie mówiąc już o tym, że porównanie dość wątpliwe, to, z tego co pamiętam z historii, Berlin w chwili zakończenia walk nie wyglądał dużo lepiej niż Warszawa po powstaniu warszawskim.

Szoszoonie, wyjaśniłeś kilka kwestii, inna sprawa, że nie powinneś potrzebowac ich w ogóle wyjaśniac (skąd biedny czytelnik ma wiedziec, że chodzi ci o demokratyzację na Bliskim Wschodzie?)

"– Przykłady wojen wbrew zdrowemu rozsądkowi – każda wojna w imię religii jest wbrew zdrowemu rozsądkowi!" Wyciągnięte w pół minuty z wikipedii: "Wśród przyczyn wypraw krzyżowych wymienić należy: Przyczyny polityczne agresywna polityka prowadzona przez władców muzułmańskich[1] udzielenie pomocy Cesarstwu Bizantyjskiemu na prośbę cesarza Aleksego I rywalizacja papiestwa z cesarstwem (w 1095 r. papież Urban II wezwał do krucjat, obiecując zbawienie, korzyści materialne[potrzebne źródło], wolność dla chłopów[potrzebne źródło]) dążenia miast włoskich do rozszerzenia szlaków handlowych Przyczyny ekonomiczne liczne rycerstwo bez ziemi i zajęcia, brak ziemi do podziału (dziedziczył tylko najstarszy syn), wymuszona bezczynność (następstwo Pokoju Bożego[3]) klęski żywiołowe, klęski głodu, epidemie w latach 1089–1095[3]"

Sens, jak widac, dla niektórych te wojny miały. Oczywiście, nie dla tych biedaków z zawszonej piechoty, ale dla nich żadna wojna nie ma sensu.

" cóż, co robią USA na Bliskim Wschodzie?" - łupią?

"Tu krew się nie poleje:) [ mam nadzieję Lassar, tak Cię rozsierdziłem…;)] " – spoko, spoko, tak w rzeczywistości to spokojny ze mnie człowiek, mimo wszystko. Co najwyżej podpaliłbym samochód, na walkę wręcz jestem zbyt tchórzliwy;).

"– Co religie robiły wczześniej, jeśli nie rywalizowały? – Owszem, rywalizowały ze sobą mocarstwa – Krzyżowcy z muzułmanami, Turcy z Mongołami, konkwistadorzy z Indianami. Reformacja z kontrreformacją i katolicyzm z herezjami. Można mnożyć.Czasem decydowaly względy religijne, najczęściej ekonomiczne. Dzisiaj ta walka ma inny charakter, a polem walki jest Internet." – sądzę, że przeceniasz znaczenie internetu. To prawda, ludzie dzisiaj komunikują się przez niego bardziej niż przez cokolwiek, ale te znajomości, spotkania i rozmowy, które naprawdę mają znaczenie (mogą na przykład skłoni do zmiany wiary) , ludzie wciąż odbywają twarzą w twarz.

"Ciekawi mnie, czy dojdzie do sytuacji, w której jedna religia stanie się tą jedyną." – To mogę zaspokoic twoją ciekawośc – nie. Skąd ta pewnośc? Ze zrozumienia faktu, że, jeżeli w kwestiach ideologicznych trzy osoby nie mogą się dogadac, to sześc miliardów (czy ile tam tego jest) nie zrobi tego tym bardziej. I bardzo dobrze.

Hej, może zbyt powaznie mimo wszystko potraktowałem ten tekst, jesteśmy w końcu na stronie promującej fantasykę. I dzięki, że nie poszłeś na noże.

Lassar out.

I zeżarło marginesy. Wrrr…

" Od zarania dziejów toczono w imię Boga wojny i kiedy już wydawało się, że ludzkość tak gdzieś w drugiej połowie XIX wieku osiągnęła religijny spokój…" - ludzkość? Czy narody zachodniej Europy to ludzkość? "…wówczas do głosu, jako źródło konfliktów, dochodzą nacjonalizmy – pojawia się ekspansywny islam."  Wtedy akurat niby pojawił się nacjonalizm? I co ekspansywny islam ma wspólnego z nacjonalizmem?  " chciałbym skupić się tu na zjawisku, które staje się we współczesnym świecie coraz bardziej wszechobecne. Chodzi mi mianowicie o żywotność idei Boga [ wielka litera ze zwykłego szacunku ] i jej ekspansji we współczesnym świecie, niekoniecznie pokojowej." – żywotność idei nie jest zjawiskiem. Ekspansji idei Boga (jak ty to nazywasz) ze świecą szukać, zresztą, nie płaczę za tym. Piszesz o tym wszystkim, jakby trwało od kilku lat. A świat nie istnieje od tygodnia, a hordy fanatyków nie zalewają go od wczora z wieczora! "Historia daje nam doskonałe przykłady na to, że wojny religijne najczęściej toczono wbrew jakimkolwiek racjonalnym argumentom i zdrowemu rozsądkowi." – trzeba by było je podać, bo niektórych historia może uczyć, że wojny religijne wybuchały z całkiem sensownych powodów… " Wręcz przeciwnie, najłatwiej manipulować bandą głupców, co nawet współcześnie można zaobserwować na niepokojącą skalę. " – jak wiadomo, ja i wszyscy którzy myślą podobnie do bandy zmanipulowanych głupków się nie zaliczają, no, ale cała reszta to już tak. Wyzłośliwiam się, ale rzygać mi się już chce od tego poglądu. Naklejcie go sobie wszyscy tak myślący na czołach (będzie tego sporo, zwłaszcza w Polsce), przynajmniej go słuchać nie będę musiał.  "Śmiem twierdzić, że obecnie sytuacja na „rynku” religijnym powoli się krystalizuje, nawet pomimo – a może własnie dzięki – postępującej demokratyzacji i wolności słowa" - co to znaczy, że sytuacja na rynku religii się krystalizuje? Czemu postępująca demokratyzacja miałaby temu przeciwdziałać? Skąd przekonanie, że demokratyzacja postępuje!? Co w ogóle znaczy to zdanie!?  " Islam, chrześcijaństwo czy hinduizm rozprzestrzeniają się na cały świat i dążą do nieuchronnej konfrontacji. "teraz się akurat rozprzestrzeniają? To co robiły wcześniej? I czemu dążą do konfrontacji?  " Jak każda idea, chciał przetrwać i poszukał sobie nosiciela najbardziej żywotnego, a zarazem inteligentnego i gwarantującego powielanie – człowieka." – no i w zasadzie jedynego nam znanego, w którym może przetrwać idea, ale to już szczegół… "Stąd też tak wiele bóstw i panteonów, chociaż należy zwrócić uwagę, że i tu mamy do czynienia ze swoistą ewolucją rozumianą jako dostosowywanie się idei do panujących warunków celem przetrwania najsilniejszych." – najsilniejszych jednostek idei? Najsilniejszych ludzi? Czego najsilniejszych? "Jaki Bóg ostatecznie zwycięży?" Co to za okres czasu – ostatecznie? Szoszoonie, jeśli zależy ci, żeby pisać trudne, głębokie teksty, to popracuj nad nimi na miłość boską! Okrągłymi zdaniami łączysz wymysły swojej wyobraźni, powszechnie utrwalone i przyjęte opinie (często bzdurne, jak z tą demokratyzacją) oraz suche informacje encyklopedyczne. Piszesz, że wojny religijne toczono wbrew racjonalnym argumentom – to podaj przykłady. Nie znasz przykładów – to czemu tak piszesz. Nie interesuje cię, czy tak naprawdę było – to przestań udawać, że interesuje. Napisałeś go w ile – w godzinę? Dwie godziny? Dwie godziny na tekst, który próbuje odnaleść się w meandrach historii, psychologii i religii jednocześnie? Czy to ma jakąkolwiek wartość? Bo na rozrywkową jest z pewnością za nudne.  Albo zrezygnuj z naukowych pretensji, albo włóż jakąś sensowną pracę w tekst. No! Powiedziałem. Uff…

@Adiana Trafiłaś na kompletnie niedobranych odbiorców, jeśli, jak mówisz, piszesz młodzieżowe książki. Weź pod uwagę, że na portalach literackich siedzą niemal sami pasjonaci, dla których czytanie i pisanie to spora część życia (inaczej po co w ogóle traciliby tu czas?). I oczywiście są oni o wiele bardziej wymagający niż statystyczny           piętnasto/szesnastolatek. Dodam, że gdybyś wysłała tekst do wydawnicta, mogliby odpisać ci coś podobnego (oczywiście, gdyby z jakichś powodów im się chciało).  A że ironizują i się wywyższają? Cóż, oni też muszą mieć w tym jakąś przyjemność. Inaczej dawno by zwariowali:). Geez… ale się podlizałem.

@Rinos – znienawidziłeś dziesiąt milionowy naród z powodu jednego gnoja:).

@syf. da się jeszcze grac w CoH-a? Bo odpusciłem jak przeszli na steama, a z tego co słyszałem teraz to tylko lagi i bugi.

@Rinos – przyznałeś, że żółci są inteligentniejsi od nas (BTW, nie wiem skąd takie wnioski) a o murzynach oględnie stwierdziłeś "potencjalnie te same zdolnosci"? To dopiero poprawnośc polityczna:).

Berylu, osobiście uważam, że wszelkie próby przypisywaniu polskiemu państwu jakichkolwiek intencji są błędne. To burdel na kółkach, nie żadna rada dwunastu.

"Wolno mi chyba jeszcze tych tam nie lubić czy tamtych?" Nie.

Taaa… są pozbawieni nawet zaszczytu płacenia na ZUS! Toż to skandal, panie! Biedacy! Jak oni przeżyją?

Nawiązując do wcześniejszej rozmowy Rinosa – Ja z imprezy, na której całowaliby się faceci wyszedłby właśnie z tego powodu i wcale tego nie kryjąc (chyba że istniałoby ryzyko dostania po buzi), a za homofoba się nie uważam. To jest według mnie właśnie ta chora poprawność polityczna, kiedy nie można powiedzieć, że się nie lubi pomaranczy.

Trochę matematyki. Liczba autorów, którzy się liczą – x. Liczba autorów, którzy próbują się liczyć – 100x Liczba ludzi, którzy nic nie robią, ale bardzo chcieliby się liczyć – 10000x Rozmiar ego przeciętnego człowieka z tego zbioru – 50 standardów. Rzeczywiście, trochę dziko może być.

Autorze, odpowiedz mi szczerze – pamiętasz nazwy własne oraz imiona swoich bohaterów, czy kopiujesz je i wklejasz podczas pisania? A jeśli to drugie, to czemu wymagasz od czytelnika czegoś, z czym ty, jako twórca, nie dajesz sobie rady? Pierwszego tekstu nie czytałem, ale ten raczej o niebo lepszy nie jest. Chyba, że Cię nie doceniam.

@syf. – Angielska zapewne nie rozróżniłaby polskiego od innego ruskiego. To zapewne była Polka udająca autochtona:).

Niebezpieczna rzecz? Mnie wydawało się nudne jak flaki z olejem. Skończyłem na trzecim rozdziale. Może dlatego że zmęczyły mnie te wszystkie roztrząsania nad XX w. polityką Niemiec i antyżydowska paranoja. Poza tym napisane tak sobie, ale może to była kwestia tłumaczenia.  @Syf. – o jakich instytucjach mówisz? @Beryl mówię o kneblowaniu ustawowym.

"Uważam, że kwestie, które są teraz na cenzurowanym przez wszędobylską poprawność polityczną powinna załatwiać sprawa zwykłej, ludzkiej kultury osobistej." Naviedzony, bardzo ładnie to brzmi, ale pytaniem nie jest "jak powinno być" (ponieważ to wszyscy dobrze wiedzą), ale co zrobić z tym, co obecnie jest. A konkretnie, czy chamom powinno się kneblować pyski. A jeśli tak, to na jakich zasadach. Bo w kwestiach życia społecznego nie można zakładać, że wszyscy są kulturalni. 

@kozajunior Prawnie dozwolone, osobiście uważam to za zwykłe zakłamanie. Poza tym, szantażowanie zablokowaniem możliwości druku w celu wniesienia zmian do opracowania – to już zwykłe sukinsynstwo. Na szczęscie prawa majątkowe do wierszów Tuwima wygasną za kilkanaście lat i wszyscy odetchną z ulgą.

Może trzeba rozszerzyć: jak dla mnie, poprawność polityczna to zbiór społecznych lęków i kompleksów, z słowem "idea" wiele wspólnego nie mający.

Nie ma za co przepraszać, też oftopowałem. Wracając do tematu – kiedyś, w liceum, straciłem punkty na teście czytania ze zrozumieniem z powodu użycia rzeczownika "czarni" w stosunku do murzynów. Polonistka tłumaczyła mi, że powinienem użyć sformułowania "afroamerykanie". Ja na to, jacy, na miłość boską (tego nie dodałem), afroamerykanie, skoro murzyni byłi z Afryki i w Afryce. A ona dalej swoje… Smutnym jest, kiedy lęk przed obrażeniem kogokolwiek blokuje procesy umysłowe w wykształconym, bądź co bądź, człowieku.  Ciekawą jest też swoboda, z jaką kiedyś używano słowa "rasa". Przed drugą wojną światową mówienie o rasie francuskiej czy też polskiej nie było niczym niezwykłym. Po drugie wojnie światowej to się zmieniło (chociaż, szczerze mówiąc, tą awersję można jeszcze zrozumieć). Dzisiaj mówi się, że słowo "rasa" użyte w stosunku do ludzi jest samo w sobie błędne (pewnie niektórym jajogłowym wydaje się, że jeśli usunie się rasę, to rasizm sam z siebie zniknie). Homoseksualizm przestał oficjalnie być zboczeniem (a przy całkowitym zrozumieniu dla prawa ludzkiego do przeżywania własnego życia na swój własny sposób, to jest, na miłość boską, zboczenie! To tylko słowo i to słowo pasuje!).  Dobra, ale chyba odchodzę od tematu. Nie wydaje wam się, że czasami, przy rozmowie nawet z bardzo inteligentymi ludźmi, przy poruszaniu pewnych tematów mózg nagle im się wyłącza, zastępowany przez opcje "pokaz, że ich kochasz i zmień szybko temat". Czy to nie jest najsmutniejsze w tym wszystkim?

Po prostu stwierdziłem, że uczciwie wobec nowoprzybyłych będzie zaznaczenie tematu, który tak naprawdę wywołuje emocje w tym topicu:). 

Nawiasem mówiąc, czemu, kiedy tematem są źli homoseksualiści, zawsze mowa jest o gejach? Czyżby kobiety były z założenia traktowane trochę jak zabawki erotyczne, a więc to, co jedna zabawka erotyczna robi drugiej nikogo już tak nie bulwersuje? PS: to ja założyłem ten temat i będę oftopował ile mi się żywnie podoba (megalomański śmiech). Poza tym powiedzmy sobie prawdę – odbieranie nam wolności, w przeciwieństwie do seksu, nikogo nie interesuje…

W tym momencie zacząłem się zastanawiać, czy znam jakiegoś cywilizowanego heteroseksualistę…;) A co do wypowiedzii – no, może i lepiej byłoby, żeby nie było widać. Ale jak już chcą, żeby było widać, to czy ich winą jest, że niektórzy ludzie zachowują się jak zakompleksione seksualnie dzieciaki? Ale, z drugiej strony, jak to jest, że preferencje seksualne faceta przypadkowy przechodzień/kibic poznaje na pierwszy rzut oka? 

Cytując klasyka (Khem, khem…): Mądrze zaczynają, a zawsze na dupie kończą. Panno (Pani?) Ocho: "zamożny gej w Warszawie" – odniosłem wrażenie, jakbyś oskarżała tego geja o to, że jest bogaty. "czy wyśmiewane, samotne emerytki z emeryturą 800 zł, słuchające Radia Maryja" – odniosłem wrażenie, jakbyś oskarżała społeczeństwo, nas, czy cokolwiek o to, że te emerytki są biedne. Bogaci ludzie zawsze będą umieli się lepiej znaleść w społeczeństwie. Albo inaczej – ludzie są bogaci, ponieważ umieją odnaleść się w społeczeństwie. Mieszanie czterech spraw na raz – bogactwa, wieku, obycia i preferencji seksualnych (czy też ich braku) tylko zaciemnia obraz. I, szczerze mówiąc, uważam, że jakoś naturalniejszym jest to, że wykluczone przez tzw. ogól są sfiksowane emerytki niż pan gej kardiochirurg, prawnik czy też biznesman. Powiedz sama – nawet jeśli rozumiesz motywy tej pierwszej grupy, czy byłabyś w stanie traktować ją poważnie? BTW, dodam, że w UK mają o wiele większego fioła na punkcie poprawności politycznej niż w USA. Słyszałem nawet z w miarę wiarygodnego źródła że istnieją tam firmy, których jedynym zadaniem jest wyszukiwanie "pokrzywdzonych" członków mniejszości i oferowanie im pomocy w przeprowadzeniu procesu w zamian za udział w zyskach.

W ten sposób powstanie nowy superbohater, człowiek-mielonka.

1. Nietypowy protagonista. Nastoletni geniusz ogarnięty żądzą... złota, i planem jak ukraść go wróżkom. Przynajmniej raz bohaterem nie jest chcący żyć wiecznie w spokoju farmer, który reaguje dopiero gdy ktoś zabił mu rodziców/rodzeństwo/przyjaciół/kotka/rybki. Główny bohater tworzy konflikt, nie zaś na niego odpowiada.

2. Moralne rozterki tegoż.

3. Akcja.

4. Poczucie humoru.

5. I cała reszta.

Artemis Fowl! Świetne było!

Inna sprawa że jak czytałem, to się jeszcze de facto zaliczałem do młodzieży.

Zaczynam się zastanawiać, czy prosząc o beta-testing nie da się czasami ściągnąć większej liczby osób do swego tekstu niż po prostu publikując go na stronie:).

PS: też zamierzałem się zgłosić.

A my możemy pławić się w blasku naszej zajebistości, ponieważ z jakichś nieodgadnionych powodów przeczytaliśmy tony książek rozrywkowych... Kiedy inni czytali podręczniki anatomii... Albo się kochali... Albo uczyli się przeczyszczać rury kanalizacyjne... Albo bawili dzieci...

Tekst sprawia wrażenie pisanego na łapu-capu, jakby autor sam nie wiedział jaki temat chce poruszyć.

Agato, wstrzymujesz rozbawienie niczym oddech, by w odpowiednim momencie dac mu upust lub stłamsic w sobie? Trudna sztuka;).

Easy, nikt nie będzie narzekał, nawet jakby opowiadanie naprawdę kogoś ubodło. Nikt nie chce wyjśc na sztywniaka. 

Brajt, bądź szczęśliwy, że wyszedłeś z tego bez podbitego oka lub podrapanej twarzy. Naprawdę, sam bym się na coś takiego nie odważył. Kobiety są drażliwe na takie kwestie. A ich zemsta bywa straszliwa.

BTW, jak głosi ukuta w pewnych środowiskach (kocham te określenie - pewne środowiska) opinia, nie ma mężczyzn hetereseksualnych, są tylko źle podrywani.

Tintinie, toteż ja traktuję takie tematy tylko jako okazję do  przećwiczenia wrodzonej zgryźliwości, coby zanadto kurzem nie porosła.

Rysownik fantazjował sobie o umięśnionym facecie w ciasnych gaciach? Czy tylko mi się to wydaje podejrzane;)?

Pytanie z serii: czemu wytwory popkultury są nielogiczne. Odpowiedź jak zwykle: bo nie mają byc. Wybaczcie, ale przy próbie naukowego wytłumaczenia takiego Super czy też Spidermana Hawkings osiwiałby z kretesem, a Einstein powiesiłby się ze zgryzoty. 

BTW, ciekawą pracę muszą miec faceci od public relation takich marek. Kiedyś wśród fanów Starcrafta podniósł się krzyk, że na jednej ze scen mutaliski latają w przestrzeni kosmicznej... machając skrzydłami. Oczywiście, nie można powiedziec uczciwym, płacącym klientom że to, na litośc boską, gra osadzona w realiach space opery i czego wy właściwie się spodziewacie, więc jacyś nieszczęśnicy napocili się, żeby to logicznie wytłumaczyc. Nawet im się w miarę udało:). 

Zawsze możesz sam przetłumaczyć:). Przypadkowo na ten sam sposób, co zawodowy tłumacz. Któż udowodni, że to nie przypadek.

A tak na serio, to zadałeś ciekawe pytanie. Czy jest na sali lek... tfu! Ten, czy prawnik jest!

Fjordzie, błagam, ja tu się staram ograniczyc alkohol, a takie pytania budzę we mnie ogromną na picie ochotę:).

No niby można. Ale po jakiego wała? Nawet Tolkien, o ile dobrze pamiętam, nie bawił się w tworzenie fikuśnych jednostek miar, a iśc dalej niż Tolkien w szczegółowości utworzonego świata to mało komu się chce. Gdyby pisarze musieli dbac o tego typu rzeczy umieraliby w rynsztokach przed wydaniem pierwszej książki, lub, pisząc nocami, cieszyliby się sławą piastując wnuki na kolanach, w wieku, w którym słodkie uwielbienie fanek już tak nie raduje, oj, nie.

Ciągle odradzający się wszechświat? Ludzie, dajcie spokój. Zbyt często powtarzany żart przestaje byc śmieszny.

Dwa kufle piwa, trzydzieści pięc rubasznych żartów krasnoluda i siedem uszczypnięc w tyłeczek ponętnej dziewki służebnej później...

@koiko80

Zmniejszają ceny.

O te 17% podatku, które idzie do państwa.

Co to praw do e-booków - trodno mi wierzyc,. by komuś chciało się tego przestrzegac (nawet gdyby jakimś trafem wiedział).

Tylko nie zaśnijcie (podobno nie można). I nie stresujcie się tak. Patrzcie, Brajt też zdawał maturę (zakładam), a literówkę trzasnął nawet w tytule, nieuk jeden.

A na poważnie - dołączam się do życzeń.

Exturio - można zapamiętywać informacje, ale dobrym nawykiem jest ich sprawdzenie przed napisaniem/po powiedzeniu. Choćby po to, by nie strzelić gafy. Pamięć zawodna jest, zwłaszcza że człowiek czasami podświadomie próbuje dostosować informacje do swoich oczekiwań. Nobody's perfect. Dlatego ja jestem za wikipedią, jako szybkiej i w miarę pewnej drogi do sprawdzenia różnych detali. Co innego, gdy szuka się głębszej wiedzy w temacie.


Co do całego pytania, jest ono, moim zdaniem, lekko nieprzemyślane, jako że w słowie "telewizja" mieści się sto tysięcy różnych rzeczy. Osobiście, uważam ją w dobie taniego internetu za przeżytek. 


Chociaż nie, widzę pewien problem, ale jest on nieco głębszy i nie dotyczy samej telewizji. W dzisiejszych czasach promowana jest postawa (zwłaszcza w mass mediach) niecierpliwości, powierzchownego traktowania problemów, braku namysłu. Dzisiaj problemem jest tamto, jutro siamto, jak najwięcej emocjonalnie obciążonych słów, jak najdalej idące hipotezy. Bohater biega, bohater ściga się, bohater strzela, bohater odczuwa moralne katusze, nieważne, czy to ma sens, ważne, że według prawideł kina w tym właśnie momencie miał odczuwać moralne katusze. Wszystko piękne, wszystko błyszczące, wszystko płytkie tak, aby nawet największy idiota mógł zrozumieć. To zmienia ludzi (czy też zmienieni ludzie to tworzą)? Bo ludzie mają wszy w mózgu, jak im się nie potnie, to nie zjedzą - jak skomentował Martin Lechowicz. Wystarczy porównać w miarę reprezentacyjną książkę sprzed co najmniej wieku i jeszcze świeżą - wszystko dziś zapierdalać musi, nie ma rady. Tylko że w pisaniu, nawet pędzących przed siebie w dzikim szale tekstów, cierpliwość i rozwaga jest wymagana. Dlatego może nie tyle telewizji, ale wstrzymałbym się na jakiś czas przed pisaniem przed zajmowaniem się różnego rodzaju błyskotliwą a niewymagającą rozrywką - grami, serialami, demotywatorami. Ot, tyle.

Nie zamotałem?

A ja się doczepię. Mogę być w błędzie, ale dla mnie Benjamin, chociaż ekonomista, pieprzy jak potłuczony scenariusze rodem z TV.

Po pierwsze, czy tego chcemy czy nie chcemy, żyjemy w epoce pieniądza fiducjarnego, więc żaden napływ kruszców szlachetnych nie mógłby zachwiać walutą. Narodowe rezerwy złota od dawna nie mają większego znaczenia, poza tym są mikroskopijne w porównaniu do długu publicznego.

Panika na giełdach? Czemu? Oczywiście, ludzie oszczędzający w złocie lub wszelkich papierach związanych ze złotem straciliby momentalnie wszystko, podobnie padłyby kopalnie złota. Ale, tak naprawdę, co z tego? Na pewno nie: bezrobocie, panika, zamieszki, ruina wielkich firm (co do tego mają korporacje?), o kryzysie na globalną skalę już nie wspominając. Zwłaszcza, że wyciągnięcie kruszcu z kosmosu też zapewne swoje kosztuje.

Szczerze mówiąc, też gardła nie dam za te słowa, ekonomią interesuje się jedynie amatorsko, chciałem tylko zaznaczyć, że sprawa nie jest tak oczywista, jaką się wydaje.

" Nie zdarzało się to tak często, jak by chciał." - jakby.

"Teri zwany Bezimiennym był najstraszniejszym leniem, jakiego kiedykolwiek widział ten świat. " - Małe pytanie - czemu kogokolwiek o imieniu Teri zwano Bezimiennym?

" Deszcze nawiedzały kraj co kilka dni, by ulżyć roślinom. " - kraj to zwykle coś odrobinę przydużego, by mogło być nawiedzane przez deszcz. Dolina, kraina.

" Całą swoją wieczną wędrówkę przemierzał z jedyną skórzaną torbą." - primo - czemuż to wieczną wędrówkę? Secundo: z jedyną torbą? A nie jedynie z torbą?

" Był to jakiś niepokojący ruch między drzewami." - ruch nikogo nie może rozbudzić. No chyba że Teri, jak Smaug, potrafił spać z jednym okiem otwartym.

" Musiał w myśli przyznać, że była całkiem ładna." - myślę, że w myślach.

"Niestety, a może na szczęście, pomylił się." - że była ładna? Tak to brzmi...

"Nie musiał czekać długo, żeby nagle znowu usłyszeć ten perlisty śmiech elfki. " - zaimkoza pospolita. Po prostu usłyszał śmiech znajomej elfki lub coś like that.

Dalej mi się nie chce łapać. Tekst do przerobienia, ale największy mankament to jedno z najbardziej zużytych, prostych i niewymagających zakończeń jakie można wymyślić. Jako wprawka literacka, może być.

Szanowny Roger ma, jak powszechnie wiadomo, słabą cierpliwość. Zwykle kończy na pierwszym zdaniu, wskazując w nim jakiś niewybaczalny błąd. W twoim przypadku dotrwał dalej, co samo w sobie jest pochwałą:).

Sądzę, że chodzi mu o zdanie:

"Natomiast Vincento el Diablo, wyjątkowo NIE należący do Riders, był człowiekiem, którego wzrost dodatkowo potęgował sztywny, wysoki, czarny kapelusz z rondem, którego nie powstydziłby się wytrawny magik."

Które, w mojej opinii, błędem nie jest, skoro zaznaczasz cechę ronda, no, ale mój poprzednik mógł, z uwagi na wspomniany brak cierpliwości, nie doczytać do końca zdania.

Co do tekstu: nastolatki z kataną, tajne bazy jeszcze tajniejszych organizacji i tajemne moce. Pasuję. Napisane nie najgorzej., choć, z drugiej strony, mogło być lepiej.

Kilka błędów w zapisie dialogów. Tutaj zobaczysz czemu: http://www.fantastyka.pl/10,4550.html

I mogłaś darować sobie to hiperłącze.

@Aran - to opowiadania to oceniał ci native czy nauczycielka angielskiego? Bo jeśli nie jesteś dwujęzyczny (tzn. nie siedziałeś dużą część życia za granicą) to nie widzę sensu, żebyś pisał po angielsku. No, chyba że w ramach ćwiczeń angielskiego.

Jak nazwać ghula po polsku? A jak nazwać garaż po polsku? Nijak. Choć słowa polskiego pochodzenia nie są, zagościły się już w języku. A jeśli już na siłę chcesz to spolszczyć, sprawdź słowiańskie wierzenia. Jakieć tam utopce, zjawy, upiory... Pełen serwis. 

Tyle że w polskich wierzeniach gula (ni ghula) być nie było. Z Egiptu była ta zaraza przywleczona, o ile dobrze pamiętam.

 

Od siebie dodam:

"Pamiętał jeszcze czasy Starej Ery, a jego gnijące już drzewa i przepełniona mroczną magią gęstwina skutecznie odstraszały wszelkie życie, czy też potencjalnie chętnym na tamtejsze drewno osób." - którzy, naturalnie, do żywych istot się nie zaliczali.

" lekko pomarszczoną, trupiobladą i ukoronowaną czaszkę swojego przyszłego pana," - przy takich zdaniach ludzie się smieją. Nie spiesz się tak.

 

Niejasności, brak logiki, błędy merytoryczne, ortografy. Pełen zestaw. Gorzej niż źle. Ale często śmieszy, zapewne niezamierzenie.

Ewentualnie możesz dołączyć ten tekst do Grafomanii 2013 i być może wygrasz konkurs.

Pierwsze pytanie - po jakiego grzyba w erze komputeryzacji zatrudniono kogoś, by wciskał guzik kiedy cyferki są czerwone? Informatyk nie wpadł na to, że można to zautomatyzować?

Dalej nie czytałem.

Przejrzałem. Niezłe.

"To miała być zabawka, która owszem, pochłonęła go na jakiś czas, ale nie wiązał z nią większej przyszłości." - zmieniłbym to.

Aaa tam. Mnie poprawił humor. Chociaż strasznie naiwny ten rycerz.

Mur z belek? Mur z belek? Jak, pomijając już fakt, że mur z definicji nie jest drewniany, można by skonstruować mur z belek? Przybić je do powietrza? Ostrokół, bo chyba tego słowa szukałeś Reglexipie, z belek bynajmniej zbudowany nie jest.

Proponuję, przed przygodą z pisaniem, rozpocząć przygodę z czytaniem. To chyba lepsza kolejność. 

Idzie sobie Czerwony kapturek drogą, idzie, nagle - patrzy. Głowa wilka wystaje z krzaków.

- Wilku, a czemu masz takie wielkie oczy?

- Kurna, już się nawet wysrać w spokoju nie można...

Wolę klasyczną wersję kawału. Nie wiem czemu babcia miałaby srać przy wnuczce, elfka (elfica?) czy nie.

Regulatorzy, a więc tak myślą pietnastoletnie dziewczyny? Boże, bądź litościw. 

Robi wrażenie.

 

I przybija. Aż sobie to puściłem na odtrutkę.

@Brajt

Zawiesili? Nic mi o tym nie wiadomo. Mam na dysku pięc sezonów, obecnie, z tego co wiem, idzie szósty.

Mam oczywiście na myśli nowego doctorka, nie tego z lat 70.

Staram się nie oglądać. Człowiek siądzie, pół godziny zleci, a on po chwili nic nie pamięta. Telewizyjna pigułka gwałtu.

Natomiast może lekko za-off-topuje, żeby polecić mój ulubiony serial sf - Doctora who. Spośród tej całej śmiertelnie poważnej i mrocznej fantastyki wizja obcego-pacyfisty, który podróżuje w przestrzeni i czasie w budce policyjnej i spotyka wybitne postacie z historii, walczy z potworami, ratuje gatunki i czasami Ziemię (lub inne planety, opcjonalnie cały Wszechświat), wszystko oczywiście za pomocą wiernego śrubokręta sonicznego niezmiernie przypadł mi do gustu. Zwłaszcza ta stylistyka na sf z lat 70. Mniam.  

O, ostatnio sobie mną taki jeden facet o mały włos nie zachlapał maski przejrzając przez pasy. Co z tego, że czerwone, można przejechać, przecież żadna naiwna dusza nie wyskoczy nagle, wierząc, że ma pierwszeństwo i nie powinna się przejmować rozglądaniem na boki:(.

Do przeczytania.

Chyba English musi wystarczyć, skoro, jak podaje wujek wiki "Powieść nie była tłumaczona na język polski.".

Każdego dnia można nauczyć się czegoś nowego.

Na pewno pełnoprawne skarpety, a nie onuce?:)

Hmm... Mówisz? Może dam drugą szansę, faktem jest, że oglądałem w niejakim pośpiechu.

Film "Stalker" o niebo lepszy od opowiadania? Polemizowałbym. Ma swoje momenty, ale nie zachwyca (i - powiedzmy to. Ciągnie się jak flaki z olejem). Od filmu bardziej spodobała mi się... piosnka Kaczmarskiego, napisana na jego podstawie.

  Rogerze, czy ja wiem? Pewne rzeczy pozostają niezmienione, nieważne, czy Rzymianie oblegają galijskie miasto, czy Space Marines przedzierają się przez linię obrony swych heretyckich braci. Podatki rosną, Polacy narzekają a skarpetki śmierdzą, że wymienię kilka.

 

  A tak na serio to konia z rzędem dam, że chodzi o jakiś świat fantasy. W tym przypadku ciężko byłoby określić okres.

 

  No tak, Rzymianie nie nosili skarpet. Pozostają dwa pierwsze.

Pomożemy!


Historykiem nie jestem, ale mogę napisać tyle, ile wynika z mojej wiedzy, zakładając , że gdybym strzelił jakiegoś byka, lepsi ode mnie sprostują.

BTW, przeciągnę definicję słowa „zamek” na ufortyfikowane miasto, bo skądinąd mam wrażenie, że o to ci chodziło.


A więc,


Zdobywanie fortyfikacji dla opornych (by Lassar):


Po pierwsze, sezon łowiecki na zamki rozpoczyna  się na wiosnę, a najkorzystniejszą częścią roku jest koniec przednówka, odpowiednio wcześniej, zanim zaczną się sianokosy. Lato jest marne, ponieważ zapasy są już w spichrzach, a zima jest marna, ponieważ piździ. Przy czym należy pamiętać, że im wyższy poziom rozwoju cywilizacji, tym mniej zwraca się na takie duperele uwagi.


Zwyczajowo wróg stara się zaskoczyć przeciwnika, ale zwykle trudno ukryć przemarsz kilku(nastu) tysięcy chłopa. Na wieść, że powodowani chuciami wszelakimi żołdacy pędzę co sił w nogach, wszystko, co żywe i może być zgwałcone/zabite zapierdala za mury. Dlatego zwykle w oblężonych miastach panuje tłok, głód i ubóstwo. Co innego, że okrutny, acz skuteczny dowódca woskowy może kazać zamknąć bramę przed uciekinierami, skazując ich na nieuniknioną śmierć  z rąk nieprzyjaciela lub pana Głoda.


Zwykle przed nadciągnięciem nieprzyjaciela spala się na popiół wszystko, co może mu być przydatne (domostwa, dojrzewające zboże, posiadając odrobinę wolnego czasu można zaś wszystko, taka wasza mać, zrównać z ziemią). Czasami może się też o to toczyć walka a awangardą nadciągających wojsk.  I tutaj następuje pierwsza faza oblężenia, czyli otoczenie. Armia musi w pierwszej kolejności odciąć wszelkie możliwości kontaktu przeciwnika ze światem zewnętrznym. Jeśli, przykładowo, przez miasto przepływa rzeka lub stoi ono nad brzegiem morza, a najeźdzca nie ma możliwości nałożenia blokady morskiej, od razu może wykupić bilet powrotny. Szkoda czasu i chęci.


Oblężenia to czasochłonny interes. Grecy męczyli się pod troją dziesięc lat, a i tak, gdyby nie skonstruowali pierwszego na świecie trojana, nic by z tego nie wyszło. Obwarowane miasto w sposób prędki da się zdobyć na dwa sposoby ― zdradą lub układami. Należy pamiętać, że w środku zawsze znajduje się spora grupa wpływowych osób ceniących nabitą kabzę ponad abstrakcyjne idee. A jeśli na dodatek przeciwnik sukcesywnie urządzał krwawe łaźnie w każdym siłą zdobytym mieście, w przypadku zaś uległych respektował wszelkie ujęte w umowie punkty (co wbrew pozorom było mądrym posunięciem), stronnictwo wotujące za poddaniem zyskiwało na sile.  Zwykle to kupcy byli grupą społeczną silnie nalegającą na poddanie miasta ― nic dziwnego, przecież tracili ono pieniądze z każdym dniem, podczas którego byli odcięci od świata (nie wspominając, że rekwirowano im cokolwiek się dało).


Kiedy jednak negocjacje spaliły a panewce, a dywersant zapił się na śmierć i zapomniał otworzyć bramy, wróg wytaczał cięższe działa (katapulty). Po pierwsze, mógł próbować dostać się do środka przez ustawiczne ataki piechoty wyposażonej w drabiny, tarany lub inne fikuśne machiny piechoty (tak po prawdzie to rzadko bywały skuteczne, nawet przy dużej przewadze liczebnej). Po drugie, mógł starać się skruszyć mury za pomocą katapult/dział (im lepsza technika, tym skuteczniejsze). Po trzecie, mógł osłabiać siłę i wolę obrońców ostrzeliwując zamurze pociskami zapalającymi (garnki ze smołą lub takie cudo) lub różnymi wywołującymi powszechny wstręt i grozę rzeczami (uciętymi głowami obrońców, odchodami, tomikami opowiadań Fasolettiego). Podobno Filip Macedoński wystrzelił w oblężone miasto swoim, zdradzieckim, żywym jeszcze, dowódcą. W przypadku armat obrońcy mogli odpowiedzieć ogniem, w przypadku katapult wątpię. Zbyt niska celność, poza tym nie ma jak ich zamontować na murach.

Można również podkopać się pod mury i wysadzić je za pomocą prochu lub zwyczajnie podkopać się pod fundamenty, powodując w ten sposób zawalenie. Obrończy mogą poprowadzić kontratak. Zwykle w tym celu nie korzysta się z żadnej z głównych bram, ale z bocznych, ukrytych przejść przez mury, zwanych poterną, furtką czy też furtą.

Przy czym należy pamiętać, że głównym aspektem psychologicznym było oczekiwanie na posiłki. Jeśli obrońcy nie mieli nikogo, kto mógłby przyjść im w sukurs, nie mieli też żadnej nadziei i byli bardziej skłonni do poddania się.

No, kurde, ale się rozpisałem.

"Siedział na oknie domu przy ulicy Murret 35." - popraw to, bo inaczej wszyscy następni komentujący będą ci wytykać - siedzi się na parapecie lub w oknie.

Skąd te obcojęzyczne imiona wśród osób dzierżących staromodne złote?

Ehhh... też chciałbym dostawać w tym wieku dwieście złotych na randki... wymieniłoby się przynajmniej kartę graficzną...

ZZZZzzzzZZZZzzzzZZZZZzzzzzZZZZZzzzzzzZZZZZ (chrapanie).

Wiesz, może pisz jeszcze przez jakiś czas dla rodziny. Jak komuś w tym wieku chce się tyle pisać (i na dodatek nie jest to takie tragiczne jak mogłoby być) to dobrze, ale, wybacz szczerość, póki co naprawdę wątpię, czy komuś będzie się to chciało czytać.

A mnie się zanadto nie podobało. Zbyt proste fabularnie, zbyt poetyckie. To tekst, który od samego początku mówi, że będzie zarąbiście straszny i mroczny i jest konsekwenty - każde następne zdanie, każde słowo jest zarąbiście straszne i mroczne. Może dlatego w ogóle na mnie nie podziałał. Brak wyważenia.

Nowa Fantastyka